Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Tankyuu] Blady świt
 Rozpoczęty przez *Lorgan, 01-02-2016, 00:57

35 odpowiedzi w tym temacie
*Lorgan   #1 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa
Cytuj
Ogólne zasady:
Szczegółowe zasady:
  • Od wpisu prowadzącego, gracze mają dwa tygodnie na zamieszczenie własnych.
  • Gracze robią wpisy w dowolnej osobie (pierwsza, trzecia) - jak komu wygodniej.
  • Wytyczne będą pojawiać się w aktualizacjach, jednak gracze będą dysponowali pewną dozą swobody przy ich realizowaniu. Każdy wpis do Tankyuu powinien być skonsultowany z prowadzącym.
  • Walki NPC vs NPC zostaną rozegrane w trybie losowym. Bazowe szanse będą wynosiły 10 na 10 (rzut k20). Każdy 1000道力 przewagi nad przeciwnikiem przeniesie 1 punkt na stronę danego NPC, tak samo jak każde 0,25 przewagi w Trudności. Wyższy poziom zapewnia 6 pkt. Szczególna skuteczność konkretnych mocy wobec innych może także przechylić szalę o maksymalnie 4 punkty. Wreszcie, walka dwóch na jednego oznacza 4 punkty przewagi, trzech 6, czterech 8 itd. Losowania będą się odbywały w ShoutBoxie.
  • Lista uczestników zostanie zamknięta 8 lutego.
  • Tankyuu rozpocznie się 14 lutego.
Miejsce akcji:
    Nag, później może eskalować gdzieś indziej.
Wymagania:
  • Poziom 2+
Limit miejsc:
  • Brak - bohaterów na poziomach 2+ jest na tyle mało, że nie potrzeba ograniczonej liczby miejsc.
Fabuła:
    Cesarstwo Nag przeprowadziło czystki, jakich nie widziano od końca Wojny Światowej. Osobnicy przebywający nielegalnie na terenie kraju zostali przekazani do obozów pracy w Galwind. Pod tym pretekstem wielu polowych działaczy różnych wywiadów zostało pochwyconych lub zmuszonych do ucieczki.
    Babilon, rozjuszony niedawnym, zorganizowanym atakiem na wysoko postawionych zealotów, gotowy jest na otwartą konfrontację w celu oswobodzenia swoich szpiegów. Opinia publiczna szaleje, Kościół przypomina o braterstwie i łasce, żeby wywrzeć presję na cesarzu.
    Sanbetsu zamierza ostrożnie wybadać sprawę, żeby nie powtórzyć incydentu z fabryki Draugów.
    Khazar niepokojąco milczy i nie deklaruje swojego stanowiska. Nieoficjalnie wiadomo, że do brzegów Nubii przybiły dziesiątki nagijskich statków transportowych z nieznanym ładunkiem.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
»oX   #2 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740
Wiek: 33
Dołączył: 21 Paź 2010
Skąd: Wejherowo
Cytuj
wchodzę w to? :roll:
   
Profil PW Email
 
 
^Genkaku   #3 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa
Cytuj
Nieufnie, ale wchodzę w to...
   
Profil PW Email Skype
 
 
»Dann   #4 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 498
Wiek: 27
Dołączył: 11 Gru 2011
Skąd: Warszawa
Cytuj
Czekałem na jakiekolwiek Tankyuu od kiedy tylko zacząłem grać - jasne, że w to wchodzę :ok:


What's dann cannot be undann ( ͡° ͜ʖ ͡°)
   
Profil PW Email
 
 
»Sorata   #5 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 39
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG
Cytuj
Cytat:
niestety nie - wszystko wyjdzie w praniu ;)


Co prawda w Gen barze zlecamy pranie firmie zewnętrznej, ale sprzątać potrafię.

Zgłaszam się.


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
   
Profil PW Email
 
 
^Curse   #6 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551
Wiek: 36
Dołączyła: 16 Gru 2008
Skąd: Lublin/Warszawa?
Cytuj
Piszę się :DD


They're all dead... They just don't know it yet.
   
Profil PW Email
 
 
^Pit   #7 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567
Wiek: 34
Dołączył: 12 Gru 2008
Cytuj
A już kij z tym, wchodzę, najwyżej stracimy 500 punktów na starcie.
Ostatnio zmieniony przez Pit 05-02-2016, 14:19, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email
 
 
^Tekkey   #8 
Generał
Paranoia Agent


Poziom: Genshu
Stopień: Shogun
Posty: 536
Wiek: 34
Dołączył: 24 Cze 2011
Cytuj
Jednak nie chce mi się dramatycznie czekać do 23.59. Zgłaszam się. :roll:


A mogę zrobić wszystko! Wystarczy Twoja krew.~
   
Profil PW Email
 
 
*Lorgan   #9 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa
Cytuj
Spoiler:

Uczestnicy:
    Sanbetsu:
  1. Tekkey (Genbu Ookawa, generał, poziom 3)
  2. Pit (Kaeru Araraikou, komandor pionu wojskowego, poziom 3)
    Nag:
  3. Dann (Sevastian Dann, porucznik pionu wojskowego, poziom 2)
  4. oX (Chris Murphy, porucznik pionu egzekutorskiego, poziom 2)
  5. Curse (Kasumi Tora, porucznik pionu wywiadowczego, poziom 2)
    Yami (Poszukiwacze):
  6. Genkaku (Kito Genkaku, przywódca, poziom 3)
  7. Sorata (Fenris Cierń Nocy, rekrut, poziom 2)
Streszczenie rozdziału:
    X
Nagrody za rozdział:
Termin oddania wpisów:
    28.02.2016 (do północy)



Rozdział 1

Sanbetsu:

Niedługo po zaprzysiężeniu nowego generała Sanbetsu, Genbu Ookawy, prezydent zaprosił go na kolację, żeby przedyskutować najważniejsze tematy. Przy spotkaniu nie był obecny nikt inny i nawet dwójka członków RG-109, służących od dłuższego czasu w roli osobistych ochroniarzy głowy państwa, musiała czekać za zamkniętymi drzwiami. Kiedy wszystko zostało już powiedziane, najwyższy agent Ookawa - jak zaczęto o nim mówić wśród oficerów - zwołał zebranie wszystkich komandorów i kapitanów z armii Sanbetsu. Kaeru Araraikou, Hirame Sondai, Hanzo Nobunagaki, Yu Palmer, Angela Nariki i Yoh Aotaro znaleźli się w tym samym pomieszczeniu po raz pierwszy od zdrady poprzedniego generała. Dowiedzieli się, że Sanbetsu żywo interesuje się czystkami w Nag i armia musi podjąć kroki niezbędne do ich dokładnego zbadania. Trzeba było tam pojechać.
Komandor Araraikou jako pierwszy zgłosił się na ochotnika, żeby na własne oczy zobaczyć postępy nagijskich łapanek i obozy pracy. Poza tym znał Ookawę nie od dziś i wiedział, że nawet pełniąc obowiązki generała, nie będzie siedział z założonymi rękami. Jeżeli chciał udać się na terytorium wroga, należało udzielić mu wsparcia. Kapitan Sondai zgłosił się zaraz po nim, nie dzieląc się powodami, które go do tego skłoniły. Nobunagaki, jako najbardziej doświadczony kapitan w kraju i świeżo wybrany członek Magi, był naturalnym kandydatem do koordynowania armii pod nieobecność wyższego dowództwa. Yu Palmer źle pracował w grupie, dlatego nikogo nie zdziwiło, że poprosił o możliwość kontynuowania polowania, które zaczął kilka miesięcy wcześniej. Pani kapitan Nariki z ochotą potwierdziła swój udział w wyprawie. Siatka szpiegowska na terenie cesarstwa znacznie ucierpiała po wprowadzeniu Dekretu Czystki, jednak wciąż umożliwiała w miarę bezpieczne dostarczenie wszystkich na miejsce. Zaproponowała także zabranie ze sobą dwóch poruczników, których talenty mogą okazać się wielce pomocne: Shujiego Hiramatsu i Ranmaru Ajinę. John Doe też byłby mocnym kandydatem, ale niestety wykonuje właśnie misję dla Nezumitori. Za przykładem kapitana Palmera, Aotaro również wycofał się z przedsięwzięcia. W obecnym stanie mentalnym nie nadawał się do misji polowych.
Ostateczna decyzja należała jednak do generała. Rozważył wszystkie wnioski i przyjął je bez uwag. Następnie zwrócił się do Nobunagakiego, żeby zarządził stan gotowości w garnizonach wojskowych na Pustyni Rozpaczy, w pobliżu granicy z Khazarem.

Tekkey:
Zaaranżowany przez Nariki transport sprowadził waszą dwójkę prywatnym samolotem towarowym do Zoril, gdzie grupa sześciu pochwyconych szpiegów na usługach Sanbetsu (troje ludzi i troje nadludzi) miała oczekiwać internowania gdzieś w głębi kontynentu. Bezpiecznie rozlokowaliście się w budynku biurowym (na terenie dzielnicy Portowej), wynajętym kilka miesięcy wcześniej przez podstawioną firmę, działającą w rzeczywistości z ramienia Akigyou. Wewnątrz czekało całe wyposażenie, którego nie mogliście przywieźć ze sobą. Godzinę po was zjawił się także agent Ajina, który swoimi mocami zadbał o "przychylność" okolicznej ludności. Mogliście liczyć na ich wsparcie w każdej sytuacji, a także uzyskać podstawowe informacje. Tymczasowa centrala nagijskiego wojska została ustanowiona w starym forcie przy ulicy West Back, w centrum miasta. Na ulicach roiło się od żołnierzy, którzy kontrolowali wszystkich napotkanych cywilów. Skuteczność egzekucji Dekretu Czystki była tutaj najwyższa w całym cesarstwie, najwyraźniej ze względu na bardzo kompetentne dowództwo. Nawet jako wyjątkowo potężni nadludzie, musieliście mieć się na baczności, żeby misja zakończyła się powodzeniem.

Pit:
Wielka lokomotywa zwolniła i wreszcie zatrzymała się przy zaśnieżonej platformie. Tuż po wyjściu zostaliście z Sondaiem skontrolowani przez rosłego żołnierza. Wnikliwie wczytał się w podrobione dokumenty, które mu przedstawiliście i przeskanował umieszczone na nich kody, topornie wyglądającym urządzeniem.
- Daisuke Ban-san i Yuya Endo-san, witamy w Verden. W kopalni na pewno ucieszą się z dwóch nowych sztygarów.
Posłusznie udaliście się do baraków dla personelu, gdzie otrzymaliście klucze do pokoi i przepustki, umożliwiające w miarę swobodne poruszanie się po okolicy. Verden było miasteczkiem położonym przy Rzece Gromu, które zostało przerobione na jeden z najważniejszych obozów pracy w cesarstwie. Wasze pierwsze zadanie polegało na ustaleniu dokąd trafiają ładunki trybonitytu (minerału potrzebnego do uzyskania trybonitu) wydobywanego w pobliskiej kopalni.

Nag:

Pokora nie jest cnotą wojownika. Nag dostosowało się do realiów po Wojnie Światowej, jednak nigdy nie zatraciło ducha walki. W obliczu rosnącej przestępczości, śmiałego ataku na samego cesarza i próby infiltracji fabryki Draugów, armia paliła się do działania. Okazja przyszła, kiedy arystokracja przedstawiła Dekret Czystki - dokument umożliwiający wojsku działanie w granicach własnego kraju. Świat miał przekonać się, że Nag działa tak samo bezwzględnie wobec wrogów wewnętrznych, co zewnętrznych.
Szczególnie zajęty stał się pion wojskowy, nadzorujący zarówno chwytanie przestępców, jak i funkcjonowanie obozów pracy. Z początku akcja obejmowała jedynie największe miasta, jednak z czasem, kiedy potwierdziła się jej skuteczność, objęła wszystko i wszystkich. Wyludniono całe osady i niektóre miasteczka, jeśli było jasne, że ich lojalność lub pochodzenie leży poza granicami kraju. Chociaż działania były skupione głównie na cywilach, nikt nie był bezpieczny. Armia wykorzystała dobry moment, żeby przetestować odnowione struktury Wywiadu. Korupcja i zdrada wśród żołnierzy były tropione z wielką zaciekłością.
Niestety nie wszystko szło gładko. Zdarzały się pomyłki, które wywoływały sporo zamieszania, ale nikt nie śmiał się sprzeciwić woli arystokracji, dlatego obyło się bez eskalacji. Organizacje przestępcze również nie zamierzały poddać się bez walki. Początkowy efekt zaskoczenia minął i zdarza się, że wyjęte spod prawa bojówki wdają się w otwartą walkę z żołnierzami (chociaż nigdy się to dla nich dobrze nie kończy, zważywszy na miażdżącą przewagę liczebną Nagijczyków i udział nadludzi). Siły obcych państw również znalazły się na celowniku. Korzystając ze zdrady Kalamira Kendeissona, wiele wywiadów umieściło w Nag całkiem rozbudowane sieci informatorów i zdrajców. Przez lata działały dobrze zakorzenione w społeczeństwie, ale teraz są w większości przypadków bezbronne. Nikt nie spodziewał się tak zdecydowanego działania kontrwywiadu, który do tej pory wydawał się niemal zupełnie bezradny.
Skarseld, nowa frakcja powiązana zarówno z rządem, jak i armią, zadebiutowała podczas największego zamieszania. Osoby pojmane przez wojsko były przejmowane przez porucznika Chrisa Murphy'ego lub Johana Wolfa i znikały bez śladu. Z nieznanych przyczyn usuwano także wpisy w aktach dotyczące ich przejęcia, eliminując ślad, że kiedykolwiek przebywali na terenie kraju - wszystko zgodnie z prawem.

Dann:
Od przeniesienia do pionu wojskowego, nie miałeś chwili wytchnienia. Najpierw nadzorowałeś łapanki w Agarcie, a kiedy minął najgorętszy okres, zmieniono ci przydział na Verden, miasteczko położone przy Rzece Gromu, które ze względu na dobre połączenie kolejowe zostało przerobione na jeden z najważniejszych obozów pracy. Miałeś przejąć nad nim kontrolę i dopilnować, żeby funkcjonowanie pobliskiej kopalni trybonitytu (minerału potrzebnego do uzyskania trybonitu) przebiegało bez problemów. Pod twoją komendą znalazły się trzy Draugi oraz wyjątkowo, aż dwie centurie (ok. 400 żołnierzy). Liczba skazańców utrzymywała się na poziomie 3,000, uwzględniając cotygodniowy bilans zgonów w wypadkach i dostaw zasobów ludzkich. Przyzwoite, acz stanowcze traktowanie wroga sprawiło, że kłopotów było relatywnie niewiele. Przynajmniej do czasu, gdy zaczęli ginąć strażnicy. Zaczęło się od jednego, który zniknął z warty i trzy dni później został odnaleziony martwy w rzadko używanym magazynie. Jego ciało nosiło ślady rozległych poparzeń. Tydzień później do listy dołączyło kolejnych dwóch. W trzecim tygodniu też. Nastroje podkomendnych są coraz gorsze i zaczyna się to przekładać na traktowanie więźniów. Jeśli sprawy pójdą za daleko, możesz utracić kontrolę nad obozem.

oX:
Życie egzekutora jest proste, jeżeli może zabijać. Ulega jednak niepotrzebnym komplikacjom, kiedy zabijać nie wolno. Skarseld obliguje do brania wrogów żywcem, co jest dla ciebie zupełnie nowym doświadczeniem. Zasada działania pozostała niby taka sama: znaleźć wroga, znaleźć dobre miejsce do strzału i strzelić (ale nie zastrzelić). To, co przychodzi później jest kłopotem, któremu na imię jeniec.
Po czystkach w Małym Nibirze ciężko było nawet namierzyć następną ofiarę. Nie było jej w spisie pojmanych, więc albo się ukrywała gdzieś w mieście, albo zbiegła do lasu. Na szczęście Ruan Woodworth, bo o niej właśnie mowa, okazała się na tyle zdesperowana, że wkradła się do posiadłości Falsenów i zagroziła, że zabije najstarszego dziedzica, jeśli nie zostanie bezpiecznie odebrana przez sanbetańską ambasadę. Od tego momentu było już z górki. Zająłeś dogodną pozycję snajperską i wyczekałeś moment, kiedy przechodziła przy oknie. Była wytrenowanym szpiegiem, więc wiedziała jak nie dać się trafić. Mignęła tak szybko, że żaden normalny strzelec nie zdołałby nawet ścisnąć spustu. Ty sam ledwo dałeś. W dodatku byłeś daleko, więc pocisk nie zastał jej w prześwicie. Zielona aura rozjarzyła się jednak w miejscu trafienia, zamykając ją w masywnej skrzyni, zgodnie z planem. Dałeś znać żołnierzom przyczajonym przed wejściem, żeby wkroczyli do środka i zabezpieczyli arystokratów. Godzinę procedur i papierkowej roboty później, miałeś ze sobą zakutego w kajdanki więźnia. Znalazłeś względnie odosobniony dom, którego mieszkańcy zostali zgarnięci przez armię i zabrałeś się do odprawiania rytuału Sedo. Kobieta przeszkadzała ci, wymyślając coraz to nowe groźby, więc pojednawczo poczęstowałeś ją najlepszą kanapką. Wzgardziła darem, więc przekazałeś go Bulletowi razem z prośbą, żeby dotkliwie użarł panią Woodworth, jeśli dalej będzie hałasować.
Wróciłeś do pracy w pokoju obok, pieczołowicie wyrysowując skomplikowany krąg. Jeden błąd i nie połapałbyś się na czym stoisz. Pewnie trzeba byłoby zaczynać wszystko od początku. W międzyczasie jeniec znów zaczął gadać. Bullet najpierw warknął ostrzegawczo, a kiedy nie odniosło to skutku, usłyszałeś jak rusza do ataku. Zamiast okrzyku z bólu, rozległ się jednak dziwny huk, a następnie wołanie.
- Łap ją, zanim zwieje!
Wpadłeś do pomieszczenia i ujrzałeś swojego kompana komicznie zaplątanego w damskie ubrania i kajdany, które wcześniej spinały ręce i nogi pojmanego szpiega.
- Potrafi się teleportować, a właściwie zamieniać miejscami z tym, kto ją dotknie. Nago - wyjaśnił poirytowany. - Nie czekaj na mnie, idź!

Curse:
Skinęłaś na powitanie Garanowi, kiedy wszedł do pomieszczenia. Rzucił poirytowane spojrzenie, bo najwyraźniej oczekiwał prawidłowego salutu, ale szybko odpuścił i przeszedł do rzeczy.
- Te zdjęcia zrobiono dzisiaj rano, panno Tora. - Wyciągnął w twoją stronę rękę z kopertą.
Kiedy zaczęłaś przeglądać jej zawartość, kontynuował.
- Ten wyższy, o ciemnych włosach, nazywany jest Ifrytem. Gość przy nim, z chustą na twarzy, to z kolei najpewniej Lunario. Jeśli nie słyszałaś o nich wcześniej, wiedz że są niebezpiecznymi zealotami. Podejrzewamy, że służą w pionie egzekutorskim.
- Zdjęcia zrobiono w Sarras - zauważyłaś.
- To prawda. Widziano ich na lotnisku. Mamy prawo przypuszczać, że będą próbowali destabilizować region. Masz udać się na miejsce i ich obserwować. Nie wiemy, czy nie ma z nimi kogoś jeszcze.
- Sama przeciwko im dwóm?
- Na miejscu jest już Leo Bandam. Będziecie współpracowali w tej sprawie. Wyruszasz niezwłocznie.

Yami (Poszukiwacze):

Kito Genkaku wszedł do bogato zdobionej sali, pełnej gablot i egzotycznych eksponatów ze wszystkich stron świata. Stare zwoje, księgi, urny i najrozmaitsze precjoza na piedestałach rzucały cień od świeczników ustawionych na solidnym, dębowym stole. Przyjrzawszy się zgromadzonym, zasiadł w wyściełanym fotelu, ustawionym na centralnym miejscu. Był poddenerwowany, ale maskował to nieznacznym uśmiechem i swobodnymi ruchami ciała.
- Zaczynajmy - oznajmił zgromadzonym.
- Drenaż został zakończony i już za kilka dni będziemy mogli podziwiać efekty naszej pracy. - Pomimo przedstawiania dobrych wiadomości, Dokuro pozostawał jak zwykle skupiony. - Do tego czasu nie mogę się jednak ruszyć z pracowni. Będę domykał magiczne pieczęci utworzone przez Sheelę, żeby obyło się bez przykrych niespodzianek.
- Gitter?
- Zakończyłem rekonesans, Genka... Szefie. Cały świat skupia się na obozach pracy, podczas gdy Nagijczycy coś po kryjomu kopią w północnej Renedze. Mają masę sprzętu, żeby przebić się przez wieczną zmarzlinę.
- Filar?
- Być może. Trzeba byłoby pojechać i sprawdzić.
- Tenma? Masz coś dla nas?
- Jeszcze na rozkaz Doruko, zająłem się poszukiwaniem kogoś do pomocy przy rozgryzieniu sekretu filarów. Lista zawęziła się do dwóch nazwisk.
- Wiesz, gdzie ci goście aktualnie przebywają?
- Pierwszy przepadł jak kamień w wodę, kiedy zaczęło się zamieszanie w Nubii. Drugi przez pewien czas gościł się w Ishimie, na zaproszenie niejakiego Yugiego Kaneki. O ile mi wiadomo, chodziło o dotowanie dużej sumy na rzecz badania wzorców metamagicznych. Niedawno obaj polecieli do Sarras na sympozjum naukowe.
Genkaku potrzebował chwili, żeby przetrawić informacje.
- Gitter, zostaniesz z Dokuro, żeby chronić naszą siedzibę pod nieobecność reszty - obwieścił w końcu. - Tenma, polecisz do Nubii szukać gościa, który może pomóc przy filarach. Ja zajmę się tym drugim w Sarras. Poproszę Fenrisa, żeby sprawdził, za czym kopią Nagijczycy.
- Chyba żartujesz. - Oczy wszystkich zwróciły się na Tenmę. - Nie dość, że pozwalasz temu żółtodziobowi bez inicjacji pracować dla Poszukiwaczy, to jeszcze wysyłasz go na pewny trop, podczas gdy ja mam gonić za wiatrem w polu?
- Wysyłam go tam z kilku powodów. Przede wszystkim, o ile mi wiadomo, na północy Renegi panują bardzo trudne warunki, a on zna się na przetrwaniu. Po drugie, będzie miał okazję udowodnić, że się nadaję. Po trzecie, wróg będzie dysponował przewagą liczebną, a wierz lub nie, nie chcę ryzykować utraty doświadczonego członka. Ciebie. Z drugiej strony, w Nubii potrzebuję kogoś, kto jest sprytny i zna się na prowadzeniu śledztwa, tak jak ty. Decyzja jest czysto pragmatyczna, ale nie ostateczna. Jeżeli chcesz się z nim zamienić, to masz moje błogosławieństwo. Jestem przekonany, że lepiej sprawdzisz się wykonując zadanie, na którym bardziej ci zależy. Chcesz jechać do Nag?
- Oczywiście, że chcę jechać do Nag. Nie wyobrażam sobie, że ten twój pupilek sprawdzi się tam lepiej, niż Nagijczyk z krwi i kości. Poza tym powiedziałem wyraźnie, że Nubia to martwy trop. To moja opinia i nawet jeśli się z nią nie zgadzasz, zrozum że więcej tam nie zdziałam. Wysyłasz nas na misje bez sensu. Wypełnimy je dla dobra Poszukiwaczy, ale cokolwiek powie Dokuro na twoją obronę i tak wiem, że pokierowałby nami znacznie lepiej. Gitter ma zostać w siedzibie? Dobre sobie. Najlepszy zwiadowca niech grzeje kakao i czeka na nasz powrót.
- Dobra. Ja lecę do Sarras, Dokuro i Gitter zostają na miejscu, Tenma i Fenris razem przyjrzą się wykopom w Renedze.
- Ja i ten kundel?!
- Zamknij się już, Tenma - wtrącił poirytowany Gitter. - Poszukiwacze słuchają szefa.

Genkaku:
Jednym z plusów bycia bogaczem, doświadczonym szpiegiem, spełnionym zdrajcą i szefem potężnej organizacji przestępczej jest to, że nie trzeba się martwić o drobiazgi. Zamiast zdobywać podrobione dokumenty i rezerwować lot do Nag, wystarczyło zwrócić się z prośbą o wypożyczenie prywatnego odrzutowca do któregoś z bogatszych partnerów biznesowych, zawdzięczających Poszukiwaczom wiele ciekawych eksponatów do bezcennych kolekcji. Pozwolenie na przelot przez cesarską strefę powietrzną? Telefon do skorumpowanego barona, Franza von Gruben, rozwiąże sprawę.
Z małego lotniska udałeś się prosto do przygotowanego apartamentu. Sześć pokoi, widok na piękną panoramę miasta, komputery dostarczone dla Trinity, która z tego miejsca miała zapewniać ci wsparcie informatyczne. Pomimo że Dekret Czystki wstrząsnął całym światem, Sarras wydawało się tętnić życiem, jakby zupełnie nic się nie stało.
Spojrzałeś na zegarek. Sympozjum miało się zacząć za dwie godziny. Nie było czasu na roztargnienie i odpoczynek. Nigdy go nie ma.

Sorata:
Przez całą podróż do Blackholm zamieniłeś z Tenmą może ze dwa słowa. Wiedziałeś, że z jakiegoś powodu nie leży mu twoja osoba, ale przynajmniej nie dążył do bezsensownego konfliktu. Zupełnie jakby cała jego złość była skupiona na kimś innym. Może na Genkaku? Nieważne.
Wkroczyliście na główny dworzec kolejowy i przepychając się przez tłumy spieszących się podróżników, dotarliście na właściwy peron. Pociąg mógł was zabrać najdalej do miasteczka Frostfurt. Kolejne 600 km trzeba było pokonać pojazdem gąsienicowym, albo jakąś terenową ciężarówką.
Niespodziewanie Tenma pociągnął cię za ramię do tyłu, aż zniknęliście za masywną kolumną. Kiedy odwróciłeś się w jego stronę, przyłożył palec do ust i wskazał coś ruchem głowy. Dostrzegłeś tam cztery osoby odziane w ciężkie, nagijskie mundury. Trzy miały głęboko zaciągnięte kaptury, pod którymi dało się dostrzec kontury jakichś masek, ale twarz czwartej pozostawała zupełnie odsłonięta. Był to czarnowłosy mężczyzna z bardzo charakterystycznymi bliznami po oparzeniu w okolicy lewego oka. Wyglądało na to, że czekali na ten sam pociąg, co wy.
- Mamy przesrane - zawyrokował cicho Tenma.
- Dlaczego? Kim oni są?
- Ten z blizną nazywa się Johan D. Wolf. Poznałem go niedługo przed odejściem z armii. To porucznik z pionu wojskowego, służący bezpośrednio pod Lorganem Gravierem. Jeżeli jedzie tam gdzie my, to już możemy zawracać.
Przez chwilę odżyły w tobie wspomnienia niefortunnej walki z Hansem Keltem, ale zdołałeś je zdusić, zachowując pełną kontrolę nad emocjami.
- Jeśli wejdzie nam w drogę, poradzimy sobie - odparłeś spokojnie.
- Nie damy rady go pokonać, nawet jeśli połączymy siły. To prawdziwy potwór, ukształtowany pod wpływem jeszcze większego potwora. Nawet go nie zranię, a co dopiero ty.
- Czyżby? - Mimowolnie rozbawiła cię postawa rzekomo potężnego towarzysza.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, nowy. Nie porzucimy misji, bo nie wiemy, gdzie on się tak naprawdę kieruje. Wsiądziemy do tego samego pociągu, ale najdalszego możliwego przedziału i będziemy go unikali, jak ognia. Jeżeli wyzwolisz swoją siłę lub jeżeli zobaczy moją twarz, to tak, jakbyśmy zadzwonili do Graviera i mu powiedzieli, że Poszukiwacze przyjechali w odwiedziny.
- Jeden z pozostałej trójki trzyma pod pachą jakąś teczkę z dokumentami. Może w niej znajdziemy odpowiedzi.
- Nawet o tym nie myśl.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
»Sorata   #10 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 39
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG
Cytuj
Peron w Blackholm był nabity ludźmi i oblodzony. Zgarnięte sterty brudnego, rozdeptanego śniegu łagodziły trochę kanciastą szarość masywnego budynku. Fenris chwilowo żałował, że zgodził się na prośbę Genkaku. Opatulony grubą kurtą, dwoma parami kalesonów i rękawic, był całkiem nieźle zabezpieczony. Na szczęście jeszcze nie zapomniał, jak nagijski mróz wpływa na ciało. Nawet teraz złośliwe igiełki zimna na twarzy niemiłosiernie wydłużały czekanie. Jedyna pociecha, że bucowaty Tenma wcale nie wyglądał lepiej. I uparcie milczał. Do przyjazdu pociągu zostało już niewiele czasu, więc szaman z braku alternatywy uspokajał umysł symulacją rozmowy.
- Dzień dobry, boże. Wiem, że nie istniejesz i rozmawiam teraz sam ze sobą, bo muszę kogoś winić za to gdzie wylądowałem. Przede wszystkim chodzi o ten cholerny mróz i durnia, z którym mam się dogadywać. Ale nie tylko. Nienawidzę cię, wiesz? Za to, że faworyzujesz jednych nad drugich, ty stronniczy sukinkocie. Za pychę, pogardę i zadufanie. Za nadmierną kontrolę i kolejne granice, z którymi boleśnie się zderzam. Za to, że zabrałeś Mni – uśmiechnął się do siebie w duchu – Ale rozumiem. Gdyby nie to wszystko, setki takich jak ja w końcu dopadły by cię na tronie. A twórcy wszechświata przecież nie można grozić. Nie można kwestionować jego dekretów...
Pseudomodlitwa tak go zajęła, że ledwo zarejestrował uwagi Tenmy.
- Pokażę na co mnie stać mimo twojej interwencji – reszta wypowiedzi wymknęła mu się półotwartymi ustami – Wolf czy nie, musimy wejść do tego pociągu – dodał na użytek rycerza.
Nagijczyk wpatrywał się w niego z marsem na twarzy.
- Nie planujesz chyba żadnych psychotycznych napadów? - ponownie zaatakował.
Sorata nawet go rozumiał. Niegdysiejszy numer dwa w organizacji, teraz odsunięty na bok przez rywala, któremu pewnie równie zazdrościł, jak nienawidził. Na jego nieszczęście, długotrwałe nadąsane milczenie przeplatane sarkazmem i kąśliwymi uwagami w końcu przepełniło szalę. Szaman błyskawicznie zamknął dystans między nimi i wpół przetransformowaną dłonią odszukał szczelinę w kołnierzu, by zacisnąć ją z całą mocą na szyi. Bez wykorzystania douriki była to tylko czcza pogróżka i prawdopodobnie tylko dlatego Tenma jeszcze nie zareagował. Fenris zbliżył się do jego twarzy i odpowiedział na rozpalone spojrzenie swoim – absolutnie spokojnym.
- Patrz mi w oczy – ścisnął mocniej, aż ledwo widoczny trójkąt twarzy poczerwieniał. - Robię to dla przyjaciela, a ty z polecenia szefa. W dupie mam, czy szanujesz mnie, czy chociaż Gena. Albo nawet nikogo – syczał tak cicho, że słowa niknęły w wietrze zaraz po dotarciu do adresata - Liczy się to, że musimy współpracować. Dlatego zamkniesz pysk i właśnie to będziemy robić, albo klnę się na duchy, zabiję cię tu i teraz, nieważne czy na oczach Wolfa czy choćby samego Graviera. - Tenma zmrużył pogardliwie oczy - Jasne?
Rozluźnił chwyt i odsunął się na pół kroku. Nawet z bliska krótkie starcie wyglądało na szybką wymianę zdań między dwoma przyjaciółmi. Jednak, gdyby ktokolwiek wyprostował z ciekawości schowaną w skostniałych ramionach szyję, zobaczyłby grożące rychłym wybuchem cztery lodowate kamienie oczu.
Tenma pierwszy przerwał milczenie.
- Masz jakieś pomysły? - Widocznie zaakceptował argumentację. Sorata miał nadzieję, że zmiana nie będzie chwilowa.
- Jeden. Chodź. - pociągnął towarzysza do budynku, streszczając mu po drodze, co miał na myśli.

***


Wielki pług na lokomotywie gruntownie oczyszczał kolejne kilometry torów. Dzięki temu turkotanie kół na oblodzonych szynach było ledwo odczuwalne. Ale w niewielkiej kanciapie obsługi połączonej z kuchnią, nawet najmniejsze wstrząsy mogły mieć kluczowe znaczenie.
Wchodząc do pomieszczenia, znudzony młody mężczyzna w seledynowym uniformie kopnął żartobliwie w wypięte pośladki schylonego kolegi. Gdy zobaczył poirytowaną twarz prostującego się Soraty, zmieszał się.
- Gdzie jest Peter? - zaniepokojenie było jeszcze niewidoczne, ale mogło pojawić się w każdej chwili. Rozłożył przepraszająco ręce.
- Wybłagałem go o tą fuchę na ten kurs. Żona przedobrzyła z alimentami i straszliwie wydrylowała mi finanse.
Prawidłowo ocenił rozmówcę. Chłopak znał małżeńskie zobowiązania ze słyszenia, a nie z autopsji. - Kobiety... - prychnął lekceważąco szybko próbując zmienić temat, w którym nie czuł się zbyt pewnie. Prosta wymówka podziałała. - Potrafisz się tu ogarnąć? Przekazał ci cokolwiek?
- Ułożenie wszystkiego trochę kompaktowe, ale już sobie powoli radzę. Od lat robię w gastronomii.
- W takim razie wyjdzie w praniu – nieznajomy wzruszył ramionami i podłubał w nosie – Jestem Rainer. Ważna sprawa - napiwki są wspólne, ale nie musimy ich dzielić z kuchnią. Jasne?
- Jasne. - Sorata obdarzył go najszerszym ze swoich uśmiechów i zabrał się za przygotowywanie wyposażenia wózka. Bardzo cieszył się, że pieczołowicie zadbał o przyswojenie sobie umiejętności przekonującego odgrywania ról maluczkich. W obecnym świecie sprzątaczki, monterzy i szeroko pojęta obsługa byli wszędzie, a praktycznie nikt ich nie zauważał. Do tego rotacja na stanowiskach była na tyle duża, że mało kogo zastanawiały podmianki na ostatnią chwilę. Od Frostfurtu dzieliły ich godziny jazdy po lodowatych pustkowiach. Jakiekolwiek nieprzewidziane wpadki mogły ich pogrążyć. Aby nie było tego zaskoczenia, trzeba było jakiegoś sposobu na znalezienie się w pozycji obserwatora. A w ciasnych korytarzach pociągu mogły tą rolę pełnić tylko dwie osoby. Jedną był maszynista – zakładając, że miał sprawny monitoring. Drugą – kelner. Pechowy Peter siedział bezpiecznie w przedziale razem z Tenmą, opatulony w ubrania Soraty. Nagijczyk nie chciał go zabierać, ale towarzysz przekonał go, że gdyby ktokolwiek znalazł ciało, albo usłyszał zeznania, zatrzymanie pociągu nie stanowiło by problemu. Logiczny wywód przekonał Poszukiwacza, a dodatkowo upojony silnym alkoholem kelner ocalił życie.

Otoczony niewidzialnością, jaką dawał mu tymczasowy zawód, Fenris wyruszył na poszukiwania informacji. Namierzenie lokalizacji Wolfa okazało się nie lada wyzwaniem. Co chwilę był proszony o kolejne przekąski lub napitki. W sukurs przyszły mu umiejętności nabyte w Gen Barze. Regularny trening pozwolił mu na przygotowywanie finezyjnych drinków nawet z tych niewielu składników, które udało mu się odnaleźć szperając po szafkach, a wrodzona dla egzekutorskiego fachu zwinność i wyczucie balansu wielokrotnie przyspieszyły pracę. Reszta obsługi była zachwycona zastępstwem Petera. Nie bez znaczenia było, że szaman zrezygnował z jakichkolwiek napiwków. Razem z Tenmą trafili do przedziału 17. Przesuwając się od samego końca pociągu, po obsłużeniu osiemnastu przedziałów, szaman zwątpił, czy wogóle trafi na tajemniczego oficjela, którego bał się nawet najsilniejszy Poszukiwacz. Zdążył już dwukrotnie uzupełnić wyposażenie wózka, a po następnym przedziale pewnie czekała go trzecia runda. Jednak już chwila nasłuchiwania pod szóstką upewniła go, że nareszcie trafił w cel. W jednej z wielu półek wózka odpoczywał sobie spokojnie znaleziony jeszcze na dworcu wróbel. Popchnięty wolą Soraty grzecznie wszedł do rękawa, a szaman zapukał i rozsunął drzwi.
- Dzień dobry. Czy mogę Panom zaoferować jakieś przekąski lub drinki. W ofercie mamy również obiady i …- nie zdążył dokończyć bo jeden z towarzyszy Wolfa szybko wstał i zatarasował mu drogę, próbując go odprawić niecierpliwym gestem. Zgodnie z przewidywaniami zaszczycił go przelotnym spojrzeniem.
- Dla przedstawicieli służb mundurowych mamy zniżkę.
- Powiedziałem nie – rozpostarta dłoń spoczęła na piersi szamana – zmykaj.
- Może coś dla panów z tyłu? Kosz do opróżnienia? - Usłyszał aż zbyt wyraźnie nacisk na ostatni wyraz, ale musiał być nachalny, jeśli miał niepostrzeżenie wpuścić wróbla do przedziału. Johann jeszcze rozmawiał przez telefon, więc okienko szansy nie minęło. W sukurs przyszło mu delikatne szarpnięcie wagonu. Zasymulował utratę równowagi i przytrzymał się belki nad drzwiami, a malutki ptaszek przeskoczył z rękawa na półkę, kryjąc się bezpiecznie za jedną z toreb. Bezpieczniejsze było by wpuszczenie mniejszego szpiega, ale ze względu na ograniczone zmysły, insekty nadawały informacje dużo trudniejsze do zinterpretowania dla ludzkiego umysłu.
Fenris ukłonił się i wycofał do korytarza. Drzwi zasunęły się za nim z hukiem. Na końcu każdego wagonu znajdowała się niewielka, ale dobrze wyposażona ubikacja. Szaman pozostawił wózek tak, by nie blokować przejścia, zamknął się w środku i usiadł na sedesie, pozwalając swojej świadomości połączyć się pełniej z oddalonym o kilkanaście metrów zwierzęciem. Pod półprzymkniętymi powiekami pojawił się niewyraźny obraz z ptasich oczu. Wolf jeszcze rozmawiał przez telefon, ale na tyle cicho, że nic nie udałoby się zrozumieć bez dekonspiracji małego szpiega. I ani razu nie otworzył teczki. Ptak nie mógł ryzykować wychylania się co chwilę. Szamanowi musiały wystarczyć wrażenia słuchowe. Uszy ptaków nie były najlepszymi rejestratorami, ale po odsianiu szumów, do Soraty dotarła informacja, która wprawiła jego serce w silniejsze drżenie.
- Dostaliśmy nowe informacje. - mówił Wolf. Miał spokojny, ciepły głos, kontrastujący z poparzonym obliczem. - Okazuje się, że ktoś z listy może jechać z nami. Zapowiada się ciekawsza podróż niż myślałem.
- Jakie wytyczne – drugi głos był nieco grubszy.
- Namierzyć i obezwładnić. Wiecie w jakich przypadkach mnie zawiadomić. Jeśli zaczniecie teraz, spokojnie zdążycie jeszcze zjeść obiad. Do roboty.
Łomotanie w drzwi łazienki wyrwało szamana z zamyślenia. Spuścił wodę i otworzył drzwi, uśmiechając się przepraszająco. Pasażer spojrzał na niego z niesmakiem, zaglądając jednocześnie ponad jego ramieniem, jakby nie był pewny czy chce doświadczyć niemiłej niespodzianki. Szaman pospiesznie wrócił do wózka i upewniwszy się, że nikt go nie słyszy, uruchomił beeper i wybrał numer Tenmy. Dobrze, że Genkaku zapewnił im środki łączności.
- Nareszcie. Masz coś? - Nagijczyk był rozespany. Ile czasu minęło od początku podróży? Zajęty pracą Sorata nie miał czasu zerkać na zegarek.
- Więcej, niż bym chciał. Mamy problem. Mają ze sobą jakąś listę poszukiwanych. Sprawdzają przedziały. Jesteś pewien, że cię znają?
Głośne przekleństwo potwierdziło jego domysły.
- Zamknij się w kiblu, albo uciekaj na dach. Spróbuję ich chwilę opóźnić.
- A co z nieszczęsną ofiarą, panie miłosierny? - kąśliwość wracała do Tenmy w sytuacjach stresowych – to było warte zanotowania.
- Weź go ze sobą. Przecież ci nie ucieknie. - zabijał tylko w ostateczności.
- Jasne – połączenie zostało przerwane.
Sorata przyspieszył i ruszył przed siebie, torując sobie drogę wózkiem. Wszystkie prośby zbywał, usprawiedliwiając się koniecznością uzupełnienia zapasów. Wąskie korytarze były w tej chwili jego jedynymi sojusznikami. Oby Tenma zdążył, inaczej podróż skończy się jeszcze przed początkiem. Nie miał złudzeń, że nawet w razie zwycięstwa w ewentualnej walce z Wolfem i jego świtą, jakiekolwiek dalsze poszukiwania nie weszły by w grę. Prześcignął śledczych w czternastce – obserwowali jak żona wykopuje śpiącego męża ze sterty przykrywających go ubrań. Przy okazji uchwycił mocno umysł niewielkiego pudla siedzącego na jej kolanach i całym jego dwukilowym, zębatym ciężarem zaszarżował na najbliższego Nagijczyka. Dobiegł go gniewny okrzyk i odgłosy szamotaniny. Niewielki chaos zadziałał. Siedemnastka była pusta. Tenmie udało się uciec.
- Z drogi!
Oczywiście – odsunął się usłużnie, śledzony wściekłym spojrzeniem. Z satysfakcją zaobserwował krew kapiącą spod chustki związanej na dłoni mężczyzny.
Uspokojony Fenris wrócił do wagonu kuchennego i uzupełniając wózek obserwował kątem oka obowiązkową wizytę ludzi Wolfa. Na szczęście nikt go nie wskazał palcem.
Dziesięć minut później było już po wszystkim, a kontrola nie wykazała nieprawidłowości. Tenma siedział spokojnie na swoim miejscu. Tylko silnie zaczerwieniona twarz świadczyła o niewygodach jakich doświadczył. Rzucił się na gorącą herbatę jak na drogocenny skarb. Nigdzie nie było jednak śladu porwanego kelnera.
- A gdzie drugi do kompletu? –nawet zadając pytanie, Sorata był niemal pewien odpowiedzi.
- Wyrzuciłem – stwierdził rycerz, jakby mówił o niewielkim odpadku – Nie martw się. Większość rzeczy masz w walizce.
Dobre i to. Myśl o zamarzającym powoli Nagijczyku nie należała do najprzyjemniejszych. Może przynajmniej alkohol nie da mu się obudzić. Niestety idealizm nie należał do pożądanych zalet w tym zawodzie, a mimo pobudzenia adrenaliną, szaman po raz kolejny w karierze zadał sobie to samo pytanie.
- Było warto?


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
   
Profil PW Email
 
 

Odpowiedz  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 14