10 odpowiedzi w tym temacie |
»Shadow |
#1
|
Yami
Poziom: Wakamusha
Posty: 251 Wiek: 28 Dołączył: 28 Maj 2015 Skąd: Zagłębie kabaretowe
|
Napisano 28-02-2018, 21:46 [Poziom 1] Naoko vs Shadow - walka 1
|
|
Victor “Shadow” Strozzi 1100道力
Naoko “Arafel” 2300道力
Róża z popiołów. Część trzecia.
Śnieg powoli opadał w dół, otulając miasto miękkim puchem. Spokoju nocy nie przerywał żaden głośny dźwięk, jedynie księżyc w pełni uważnie się nam przyglądał, schowany za Aniołem Pojednania.
Czy to wtedy zobaczyłeś mnie po raz pierwszy? A może widywałeś mnie wcześniej z oddali?
Rozszerzone w zachwycie oczy. Jakże niewiele trzeba było, żebym przestała zwracać uwagę na otaczający mnie świat. Te oczy. Otoczone przez ostre, szare tęczówki - głębokie niczym otchłań źrenice. Bo też i niejedno piekło widziały, takie mam wrażenie. Chłonące każdy szczegół otoczenia z ciekawością i jednocześnie oceniające. Gotowe by odbić w nich drugą osobę niczym w lustrze. A jednocześnie pełne zrozumienia. Surowe, ale i łagodne. Spojrzenie zarówno kata, jak i ofiary. Tak współgrające z moim złotym spojrzeniem. Tak wyraźnie odcinające się od zmarnowanej i zmęczonej twarzy arystokraty...
Nie chciałam, żebyś mnie zobaczył. Nie byłam częścią twojego świata.
Ale nie mogłam dłużej obserwować, jak ranisz Babilon.
Chciałam jedynie uzdrowić naród. Poprzez wycięcie trawiącego go raka. Ukoić ból, przynieść spokój.
Dlaczego musiałeś otworzyć oczy?
I nawet teraz, gdy widzisz stal i spływającą po niej twoją krew...
Czemu nie odwrócisz wzroku...?
...
Arafel obudziła się ze snu.
***
Wcześniej
- Tak jak prosiłeś, Panie, archidiecezja wie, że pojawisz się na balu - powiedział Korneliusz, zza krat konfesjonału. Zima w mieście lwów ograniczała mocno możliwości kontaktu, a zaprzyjaźniony kościółek od zawsze miło witał strudzonych wędrowców.
- Czy wiedzą w jakim celu? - zapytałem spokojnie.
- Nie. Wiedzą jedynie, że jest Pan powiązany z tamtą zatuszowaną sprawą z Arkadyjskiego kościoła. To niebezpieczne tak igrać z ogniem. Wie Pan, że może zginąć…? - Pytanie zawisło w powietrzu. Oczywiście, że wiedziałem. Wystarczył pretekst, by wyeliminować potencjalne zagrożenie narodowe, a taki sam im dałem. Babilon to jednak nie mroźne Nag, gdzie wszystkie spory rozstrzyga się za pomocą skrzyżowanych kling. W kraju Lumena dużo częściej załatwiano sprawy po cichu… Bo w końcu po co biedne owieczki Najwyższego mają się martwić? Poza tym ryzykowaliby otwartą walkę z narzeczonym spadkobierczyni imperium produkującego comlinki...?
I tak lepiej się zabezpieczyć.
***
Wielki bal charytatywny zorganizowany w Semphyrze przyciągnął masę osób. Począwszy od próżnych handlowców, poprzez wykładowców wielkiej Akademii, różnorakich dostojników kościelnych i kończąc na trzech najjaśniejszych figurach - arcybiskupach. Brakowało tak naprawdę tylko papieża. Borgio Starlight zajeżdżały jeden po drugim, a z jednego z nich wysiadł on. Victor Strozzi. W momencie, kiedy przekroczył bramy wielkiej rezydencji, wynajętej na czas balu momentalnie poczuł, niczym paranoik, że jest obserwowany. Westchnął tylko, podrapał się po szyi i oddając płaszcz szatniarzowi, oraz pozwalając przeszukać się ochronie, wszedł do środka. Przy wejściu przeczesali go, wypytując ze wszystkiego, zostawiając w spokoju tylko papierośnicę, po rzuceniu hasła "Riquer".
***
Bal trwał już parę dobrych godzin, co rusz przybywali nowi biesiadnicy, gdy poczuł na sobie intensywny wzrok. Bez skrępowania go odwzajemnił, by ujrzeć piękną kobietę, którą zauważył wcześniej przy Milanim. Szybkie przyjrzenie się kobiecie potwierdziło jego przypuszczenia, jakoby należała ona do jego osobistej ochrony. Przypięta do pasa odznaka z symbolem archidiecezji mówiła sama za siebie. Przywołał na twarz jeden z podręcznikowych uśmiechów i ruszył w jej kierunku, z zamiarem zaproszenia do tańca. W końcu noc była młoda, a on i tak zamierzał zostać na terenie wydarzenia cały kolejny dzień.
***
Para stalowo-szarych oczu wpatrywała się w rozświetlany ciężkimi żyrandolami korytarz. Po chwili ich właściciel, Victor Strozzi, szczupły, gibki mężczyzna, ruszył wzdłuż szeregu drzwi. Jego stopy stąpały bardzo ostrożnie, co w połączeniu z miękkością dywanu tłumiło najmniejszy nawet dźwięk. Oddychał powoli, dość płytko, by nie dosłyszano go zza drzwi. Księżyc ledwo przebijał się zza chmur, tworząc przyjemną atmosferę tajemniczej północy. Przeklął w myślach pomysł, o zbliżeniu się do ochrony Milaniego, ale było już za daleko, żeby się wycofać. Dotarł w końcu do celu. Przystanął przed wykonanymi z jaśminu drzwiami, poprawił biały kołnierz, przywołał na twarz firmowy uśmiech numer 3 i nacisnął powoli na klamkę...
- Dobry wieczór, Arafel! - zaczął prawie głośno, ciepłym głosem, gdy ciężkie odrzwia bezgłośnie zamknęły się za jego plecami. Po czym błyskawicznie zarumienił się i, z prawie idealnym zażenowaniem powiedział - Gdzież moje maniery! Noc tak na mnie wpływa, że zapomniałem zapukać, wybacz moja miła.
Wysoka, piękna kobieta o delikatnej, idealnie babilońskiej urodzie obrzuciła go uprzejmym spojrzeniem, w którym mimo wszystko wyczuć można było kryształki lodu. Widocznie wizyta arystokraty o późnej porze nie stanowiła dla niej powodu do zażenowania.
- Siadaj, Victorze. O czym chciałeś porozmawiać o tak… niezwykłej godzinie.
- Raz jeszcze przepraszam, moja droga - zaczął niepewnie, jednocześnie pocierając lewą dłonią pierścień - zapomniałem powiedzieć ci podczas kolacji, że jutro zamierzam wybrać się na polowanie razem z arcybiskupem. Czy zechciałabyś - tu lekko się zająknął - mi towarzyszyć?
- Polowania są mi bliskie, a sprawa biskupia tym bardziej. Z radością wezmę w tym udział - dokończyła, w tym samym czasie dotykając odznaki. Przez usta młodzieńca przebiegł cień uśmiechu, a oczy rozszerzyły mu się zrozumieniem.
- Wybacz, moja droga. Nie zauważyłem, że pracujesz razem z arcybiskupem Milanim - rzekł nieco zażenowany. - Mam nadzieję, że puścisz mi płazem ten błąd...
- Oczywiście. Ale jutro czeka nas oboje ciężki dzień. Dobranoc - odrzekła, odprowadzając go do drzwi. Nieco zbyt szybko, jak na jego gust, ale co poradzić. Dostał kosza na wstępie. Już miał wyjść, gdy lekko pocałowała go w policzek. Uśmiechnął się szeroko i kładąc palec na usta, oddalił się w głąb korytarza.
Gdy otworzył drzwi do swego pokoju, wiedział już, że coś jest nie tak. W głowie szumiało, a nogi miał jak z waty. Przejechał delikatnie opuszkami palców po policzku i wyczuł niewielką rankę, prawdopodobnie od ukłucia. Źrenice rozszerzyły mu się gwałtownie. Opadł na fotel. Półprzytomnie machał jeszcze bezradnie ręką w powietrzu. Uchwycił leżącą na stoliku papierośnicę...
***
Arafel kiwnęła w geście powitania do arcybiskupa. On odpowiedział jej nieznacznie. Ośmielona tym gestem zbliżyła się do niego i wyszeptała prosto do ucha:
- Kod złamany, przeciwnik unieszkodliwiony. Taki sposób, jaki był ustalony.
Milani pokiwał poważnie głową i odwrócił się w kierunku nadchodzących gości. Słońce świeciło mocno, pokrywając blaskiem piękne ogrody wykonane w sanbetańskim stylu. Efekt przymierza między krajami, czy gust właściciela? Tego nie wiedziała. Nagle, tuż przed sobą zobaczyła uśmiechniętą twarz Strozziego. Odruchowo wykonała gest odganiający zmory, aż obraz uśmiechniętego młodzieńca zmienił się jedynie w starego kamerdynera. Ten uniósł jedynie brwi, ale nie była to reakcja wystarczająca, by zwrócić uwagę otaczających ich osób.
- Pewien młodzieniec prosił, bym Pani to przekazał - powiedział, podając kopertę, po czym zniknął jej z oczy.
Piękny dzień, nieprawdaż Arafel? - rozpoczynał się list, napisany ozdobnym, pochyłym pismem. Gdzież moje maniery! Wybacz, chyba poranek tak na mnie wpływa. Zdaje się, że byliśmy umówieni na spacer. Wybacz mi, moja droga, lecz musiałem z przyczyn rodzinnych opuścić wcześniej to piękne miejsce. Chciałbym jednak zapewnić zarówno Ciebie, jak i twojego pracodawcę, że nie mamy złych intencji. Nasz wróg przejął nasz dom, zburzył trwającą lata harmonię. Nie podoba nam się to tak jak i - jak mam nadzieję - wam. To w nich wycelowana jest nasza uwaga. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy i z tego właśnie względu zostawiam Ci coś dla mnie bardzo cennego. Mam nadzieję, że zaopiekujesz się nim, a sprawdzę to przy okazji naszego następnego - mam nadzieję rychłego - spotkania.
Twój oddany
Victor
Arafel potrząsnęła kopertą. Wypadł z niej sygnet z wizerunkiem róży. Będąc w lekkim szoku, przekazała list Milaniemu, zakładając prezent na palec. Słońce odbiło się od metalu, rozbłyskując na biało.
- Chcę go - warknął jej do ucha arcybiskup, gdy tylko skończył czytać. - Albo żywego, albo martwego. Ma pracować dla nas, albo skończyć w grobie - rzekł, oddając jej list.
***
W tym samym czasie Victor siedział na tylnim siedzeniu Borgio Starlight, przyglądając się kolejnemu pięknemu kamieniowi, które uzyskał, okradając rankiem pewnego arystokratę, o którym wiedział, że na bal przybędzie, gdy zorientował się, że przestał być pilnowany. Prawdopodobnie wieść o jego rzekomej śmierci dosyć szybko rozniosła się wśród ochrony. Kamień Uroborosa… Nie. Falsyfikat. Przynajmniej tak mu się wydawało. Od czasu ostatniego zlecenia miał bzika na punkcie tego klejnotu. Czemu ktoś chciałby go uzyskać? Jaką mógł mieć moc? Ten który trzymał nie różnił się praktycznie od tego, którego niedawno przekazał pewnemu wilczkowi. Przynajmniej nikt nie zauważy, że coś zniknęło ze skarbca…
- Dokąd teraz? - zapytał Tesem, patrząc w lusterko wsteczne i sprawnie manewrując między samochodami na jezdni.
- Była rezydencja Caliboche. Muszę tam coś odłożyć i coś stamtąd zabrać. |
W więziennej rozpaczy... |
|
|
|
»Naoko |
#2
|
Zealota
Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594 Wiek: 33 Dołączyła: 08 Cze 2009 Skąd: z piekła rodem
|
Napisano 28-02-2018, 21:54
|
|
vs
2300道力 - - - - - - - 1100道力
Enjoy!
Białowłosa sięgnęła po pierwszą gazetę z brzegu. Przejrzała spis treści i otworzyła na interesującej ją stronie. Przez niedociągnięte kaszmirowe zasłony w sypialni zaczęły wpadać pierwsze promienie Słońca, jednak nikły w mocnym świetle lampki nocnej. Arafel sięgnęła po ulubiony kubek, w którym zostały resztki latte. Dopiła napój i jeszcze raz przeczytała artykuł dotyczący jednej z poważniejszych masakr w Babilonie w ostatnim dziesięcioleciu. Strzelanina podczas arkadyjskiego ślubu w kościele podzieliła mocno opinię publiczną. Jednak jeden szczegół wydał się bardzo intrygujący - pozostawiona na ciele niedoszłej panny młodej róża. Dziewczyna wiedziała już, kim byli zabici. Szybko połączyła fakty i uśmiechnęła się półgębkiem.
- Mam cię - mruknęła i rzuciła gazetę na środek pokoju. Cała podłoga była wypełniona dokumentami i zdjęciami. Gazeta upadła tuż obok fotografii pięknej, młodej Babilonki z włosami związanymi w dwa kucyki.
*** Arkadia, Wydział Drogowy Służb Porządkowych Babilonu ***
- Nie rozumiem pani... d’Arce? Dobrze przeczytałem?
Złotooka skrzywiła się nieznacznie. Nie lubiła posługiwać się swoim nazwiskiem, jednak sytuacja tego wymagała. Nie mogła kłamać w sprawach służbowych, a tak się złożyło, że jej prywatne śledztwo ponownie pokryło się z życiem zawodowym.
Schowała odznakę i spojrzała wymownie na mężczyznę.
- Potrzebuję dostępu do nagrań z kamer ulicznych z dnia dwudziestego czwartego sierpnia.
- Nie wydaje mi się, że jest pani upoważ...
- Działam z ramienia arcybiskupa Tiziana Milaniego na mocy porozumienia diecezji semphyrskiej z arakdyjską. Uwierz mi, mam upoważnienie.
- Będę musiał to sprawdzić.
- Proszę bardzo - założyła ręce na krzyż i stanęła w pełni wyprostowana. - Gdy już będzie pan sprawdzać moje kompetencje, proszę również przypomnieć sobie kodeks karny i sprawdzić, jakie konsekwencje ponoszą osoby utrudniające prowadzenie śledztwa.
Mężczyzna, na oko pięćdziesięcioletni, spojrzał na nią speszonym wzrokiem. Zaczęła stukać palcami, udając zniecierpliwienie. Poskutkowało. Nie był głupi - wiedział, tak samo jak Arafel, że podszywanie się pod pracownika archidiecezji jest nie tylko głupie, ale opłakane w skutkach. Mało osób by zaryzykowało, a jeszcze mniej uszłoby to płazem.
- To nam trochę zajmie.
- Mają państwo dwie godziny. Poczekam. Materiały proszę zgrać na nośnik danych.
Odwróciła się na pięcie i usiadła na jednym z krzeseł pod ścianą. Założywszy nogę na nogę posłała mężczyźnie jednoznaczne spojrzenie. Ten prawie natychmiast znikł w pomieszczeniu obok. Gdy tylko została sama, pokręciła głową z niedowierzaniem. Mimo wszystko powinien sprawdzić w dokumentacji, kim jest.
Odchyliła głowę i zamknęła oczy. Lolita Powers, znana również jako Stingbee. Jej, póki co, jedyny trop w sprawie brata. Cesare znikł mniej więcej w tym samym czasie co Blight. Istniała możliwość, że Stingbee wiedziała coś na ten temat. Warto było sprawdzić ten trop.
Tak jak zapowiedziano, materiały dostała dopiero po dwóch godzinach. Pożegnała się z mężczyzną, którego nazwała w myślach Bob i szybkim krokiem ruszyła do wyjścia. Chciała jak najszybciej znaleźć się w hotelu i zacząć pracę. Czekało ją wiele nieprzespanych nocy.
*** kilka dni później ***
Podrasowany przez nią odpowiednim algorytmem program wyszukiwania twarzy spisał się całkiem nieźle. Spośród dziesiątek tysięcy wizerunków wyselekcjonowano tylko te należące do młodych kobiet z blond włosami. Uważnie przeglądała klatki po klatce, szukając Lolity. Nawet przy z grubsza ograniczonym materiale, była to tytaniczna praca. Musiała przejrzeć dwadzieścia cztery godziny nagrań z całej Arkadii. Ślęczała właśnie nad zapisem z kamer z jednej z wyjazdowych dróg, gdy zobaczyła Stingbee. A przynajmniej tak myślała. Zatrzymała obraz i przybliżyła, nachylając się nad monitorem. Tak, to była Lolita! Odetchnęła z ulgą i zaczęła szukać czegokolwiek, co mogłoby ją w jakiś sposób nakierować. Niestety, żadnych tablic rejestracyjnych. Jedyne, co wiedziała, to fakt, że dziewczyna jechała na północ kraju, a przynajmniej tak wynikało z zapisu. Nie musiała to być prawda, ale dzięki temu nagraniu wiedziała jedno - dziewczyna żyła. Teoria Arafel póki co miała szansę się sprawdzić.
Zaintrygował ją mężczyzna towarzyszący Stingbee. Pozornie nie było w nim nic niepokojącego. Dość wątłej postury, ciemny blondyn, średni wzrost. Nie przypuszczała, by Lolita podróżowała z przypadkowym mężczyzną.
Ponownie zbliżyła obraz. Po chwili drukarka wypluła z siebie wycięty kadr. Arafel podniosła je do światła i wybrała numer do arcybiskupa Milaniego. Odebrał po trzecim sygnale. Typowe.
- Tak?
- Ekscelencjo, mam prośbę - powiedziała bez zbędnych ceregieli. - Muszę zidentyfikować pewnego człowieka.
- Dzień dobry.
Cisza. Odchrząknęła znacząco.
- Dzień dobry.
- Po co ci te informacje?
Zagryzła delikatnie wargę i wyjrzała przez okno.
- Do śledztwa. W sprawie Cesare’a.
- Przynajmniej jesteś ze mną szczera. Prześlij co masz do Michała. Może uda mu się coś znaleźć.
Pokiwała głową, uspokojona. Jeśli Michał miał maczać w tym palce, to na pewno zdobędzie informacje o mężczyźnie.
- Niedługo kończy ci się urlop, moje dziecko. Pamiętaj, że później wyjeżdżamy w sprawach służbowych. Będziesz mi potrzebna.
- Tak jest, Ekscelencjo.
- Powodzenia.
Połączenie zostało zakończone. Białowłosa wyjęła słuchawkę z ucha i rzuciła na stolik nocny. Następnie padła plecami na łóżko, w ręku trzymając zdjęcie mężczyzny. Sięgnęła po drugie, Lolity. Podniosła oba do góry i zaczęła zastanawiać się, co mogło łączyć tę dwójkę.
*** kilka dni później, Isztar ***
W końcu, po tylu dniach przygotowań i obserwacji, mogła wkroczyć do akcji. Prawie zapomniała jakie to uczucie. Wszystkie mięśnie miała napięte, gotowe do działania w każdej chwili. Umysł jasny, serce spokojne. Może właśnie to miało być jej remedium?
Schyliła się, widząc samochód podjeżdżający pod antykwariat. Sięgnęła po lornetkę i wychyliła się lekko znad krawędzi dachu. Drzwi do budynku otworzyły się i wyszedł z nich podstarzały jegomość, wyraźnie zadowolony. Obok niego szedł nie kto inny, a sam Victor Strozzi, mężczyzna z fotografii. Białowłosa śledziła uważnie każdy krok stawiany przez kapelusznika. Odprowadził gościa i pomachał mu ręką na pożegnanie. Gdy samochód znikł za rogiem, zawołał do kogoś w budynku. Przez drzwi przeszedł postawny mężczyzna ubrany w dobrze skrojony garnitur. Z jego miny można było wyczytać, że boi się Victora, co zaintrygowało Arafel. Po wymianie kilku zdań wyższy z nich zaczął iść w kierunku centrum, niosąc pod pachą torbę na zakupy z logiem sklepu „Delikatesy Pana“. Minę miał co najmniej niezadowoloną. Strozzi natomiast wszedł do antykwariatu, wyłączył światła na parterze i kilka chwil później był już na piętrze, prawdopodobnie w prywatnej części. Białowłosa odłożyła lornetkę i zeszła cicho po schodach przeciwpożarowych. Właśnie na ten moment czekała.
Szybko podbiegła do budynku antykwariatu i rozejrzała się dookoła. Cisza jak makiem zasiał. Upewniła się, że kaptur zasłania w całości twarz i obeszła budynek. Znalazłszy się tuż przy oknie piwnicznym kucnęła i przycisnęła twarz do szyby. Na szczęście światło z pobliskiego budynku wpadało przez okno, dzięki czemu Arafel mogła bezszelestnie dostać się do środka. Rzuciła czar zamiany miejsc i po chwili stała na środku dużego pomieszczenia, które w żadnym razie nie przypominało typowego piwnicznego. Wręcz sterylnie czyste, było wyposażone w wielkie, dębowe biurko (jak oni je tu wnieśli? - pomyślała, spoglądając na dość wąskie drzwi) i kilka skórzanych foteli. Białowłosa podeszła do drewnianego mebla i próbowała otworzyć pierwszą szufladę. Nieudolnie. Sięgnęła po jedną ze spinek i włożyła ją delikatnie do zamka. Zaczęła ruszać nią w każdym kierunku, mając nadzieję, że coś z tego wyjdzie. W filmach wychodziło.
Wtem, poczuła mocne uderzenie w tył głowy. Nie wiedzieć czemu, przeszył ją również prąd. Więcej z tego momentu nie pamiętała. Straciła przytomność.
*** później ***
Ocknęła się w na wpół oświetlonym pomieszczeniu. Tępy ból w głowie jeszcze nie minął, więc pomyślała, że była nieprzytomna maksymalnie kilka minut.
- Nareszcie - powitał ją lodowaty ton.
Podniosła głowę, mając jeszcze mroczki przed oczami. Tuż przed nią stał właściciel antykwariatu. Nie wyglądał na zadowolonego. Co było w sumie zrozumiałe.
Próbowała podnieść rękę i wówczas spostrzegła, że jest przywiązana do zwykłego, drewnianego krzesła jakąś nietypową, wytrzymałą linką. Zwiesiła głowę. Jak zawsze, wpakowała się w kłopoty.
- Dlaczego włamałaś się do mojej piwnicy?
- Widocznie miałam swoje powody.
Jej beznamiętny, obojętny ton nie spodobał się Victorowi. Przyłożył rękę do twarzy i zaczął masować się po skroniach.
- Tak się składa, że nie lubię niezapowiedzianych wizyt. A jeszcze bardziej nie lubię przemocy. Więc... Powiedz lepiej, co robiłaś w mojej piwnicy.
- Najpierw do niej weszłam, później zemdlałam.
Widać było jak na dłoni, że mężczyzna nie należał do wybuchowych, a mimo to wyglądał na zirytowanego. Westchnął zrezygnowany i przejechał ręką po karku. Następnie kucnął naprzeciwko dziewczyny i spojrzawszy jej prosto w oczy, powiedział pewnym tonem:
- Znam sposoby, by ludzie zaczęli mówić. Nie lubię ich używać. Zacznij mówić.
Patrzył uważnie na jej reakcje. Groźba spłynęła po Arafel jak po maśle. To nie było jej pierwsze rodeo i na pewno nie ostatnie. Nie była zainteresowana współpracą. Od początku miała w planach nie kontaktować się z Victorem Strozzi - interesowało ją tylko znalezienie informacji o Stingbee. Rozejrzała się po pomieszczeniu, była w części handlowej. Wokół niej znajdowały się najróżniejsze bronie z różnych epok.
- Interesujące - mruknął odchodząc na kilka kroków. - Nawet nie próbuj - dodał, cały czas odwrócony plecami.
Białowłosa zamarła w bezruchu. Właśnie chciała spróbować zerwać linkę. Przyjrzała się uważnie sylwetce mężczyzny. Na pewno nie był mutantem. Zatem... zealota? Jakiej magii używał? Co potrafił?
Victor sięgnął po podobne krzesło i postawił je metr przed dziewczyną. Sięgnął po lampę i postawił ją między nimi na podłodze. Cienie na drewnie wydłużyły się we wszystkich kierunkach. Arafel spojrzała pod nogi i przeniosła spojrzenie na mężczyznę. Zdążył usadowić się na siedzisku.
- Widzę, że zaczęłaś traktować mnie poważniej. I słusznie. Jak wiesz, jestem człowiekiem biznesu - zarzucił w samozadowoleniu nogę na nogę. - Proponuję wymianę handlową: ty powiesz mi, co robiłaś w mojej piwnicy, a ja powiem ci, co robi kula z ludzkim ciałem z odległości jednego metra - mówiąc to, wyciągnął Colta. Wyglądał na naładowanego.
Mierzyli się wzrokiem, żadne nie chciało odpuścić. Coś mówiło Arafel, że mężczyzna próbuje za wszelką cenę nie dopuścić do walki. Nie wiedziała tylko dlaczego, czyżby był tak potężny? A może słaby? Postanowiła zaryzykować.
- Dobrze, że twojej narzeczonej nie ma w domu. Jaki dziwny zbieg okoliczności - obserwowała, jak mięśnie na twarzy Victora naprężają się, gdy zacisnął mocniej szczęki. - Że właśnie dzisiaj trafił się jej nocny dyżur w szpitalu. Gdyby była w domu, nasze negocjacje pewnie wyglądałyby inaczej...
Był szybki, ale nie na tyle, by nie zauważyć jego zerwania się na równe nogi i wymierzenie dla białowłosej policzka wierzchem otwartej dłoni. Wraz z uderzeniem poczuła, jak po twarzy przechodzi impuls elektryczny. Przez chwilę stał nad nią z grymasem wymalowanym na ustach. Nagle, zamknął powieki i ściągnął brwi. Przyłożył rękę do twarzy, łapiąc się za nasadę nosa. Odwrócił się do niej bokiem, wyglądał, jakby dostał migreny*. Arafel spojrzała na cień padający z lampy. Idealnie na jej stopę. „Mitached“ wyartykułowała bezdźwięcznie i po chwili znikła w cieniu. Żadna linka nie mogła mierzyć się z magią zealotów.
Użyła zaklęcia w idealnym momencie, ponieważ po chwili Victor opanował ból głowy.
- Przepraszam, nie zamie... - urwał w połowie zdania, widząc przed sobą puste krzesło. Linki dookoła oparcia i nóg była nienaruszona.
- Jak...? - Szepnął, chwytając za lampę i rozglądając się z nią dookoła.
- Wiem, że tu jesteś! Wychodź z ukrycia!
Cień lampy padł na biurko. Arafel błyskawicznie zmaterializowała się na blacie.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - mruknęła i odbiwszy się, natarła na przeciwnika.
Element zaskoczenia dał jej przewagę. Złapała go wpół i przerzuciwszy przez lewe biodro, powaliła na drewnianą podłogę. Upadek był na tyle mocny, że podniosło drobinki kurzu, a sam Victor syknął z bólu. Białowłosa wzięła to za dobrą monetę. Złapała mężczyznę za przód koszuli i zamachnęła się. W ostatniej chwili sparował cios urękawiczoną dłonią. Dopiero w tym momencie zobaczyła, że na wierzchu do materiału ma doszyte metalowe blaszki z dziwnym grawerem. Sekundę później kolejny ładunek elektryczny przeszył ciało białowłosej, zmuszając ją do odwrotu. Wpadła na witrynę z mieczem jednoręcznym. Zbiła szybę szybkim kopnięciem z półobrotu i sięgnęła po broń. W międzyczasie Shadow wstał, mierząc do niej z Colta. Nie należał do najwytrzymalszych przeciwników. Jego klatka piersiowa podnosiła się i opadała w nierównym tempie.
- Jak odłożysz ten miecz, nie zrobię ci krzywdy - wydyszał.
- Ten miecz? Proszę bardzo!
Pchnęła ostrzem, jak oszczepem. I tak nie miałaby z niego użytku. Mężczyzna odskoczył w bok. W jednej chwili Naoko znalazła się tuż przy nim. Ponownie wzięła zamach i zatrzymując się w rozkroku, wycelowała w splot słoneczny. Nie tylko ona trafiła. W tym samym momencie Shadow wystrzelił w jej kierunku pocisk elektryczny, który odrzucił dziewczynę do tyłu. Wpadła na kolejną witrynę, tym razem rozbijając szkło własnym ciałem. Jeden z kawałka szkła wbił się boleśnie w łopatkę. Na szczęście, nie głęboko. Zsunęła się na nogi i otarła usta z krwi. Migocące światło lampy zakrzywiło obraz, nie pozwalając jej dokładnie ocenić obrażeń. Jednego była pewna. Jeszcze góra dwa impulsy elektryczne i przegra. Może nawet zginie. Nieumyślnie, ale zginie.
Z Victorem nie było lepiej. Jeszcze nie mógł do końca odzyskać oddechu, ale trzymał mocno Colta. Też by go trzymała, gdyby był jej ostatnią deską ratunku. Białowłosa podbiegła do pobliskiej ściany, cudem unikając dwóch pocisków, które rozjarzyły na chwilę błękitnym, zimnym światłem pomieszczenie. Ściągnęła z haków wielką, okrągłą tarczę i cisnęła nią w przeciwnika. Shadow ponownie odskoczył, odzyskując rezon. Sięgnął za plecy i wyjął drugiego Colta. Arafel przełknęła głośno ślinę i dała nura za ladę. W jej kierunku wystrzelono kilkanaście pocisków, zarówno zwykłych, jak i elektrycznych. Na jej głowę posypały się resztki szklanej witryny.
- No ileż można - rzuciła rozdrażniona.
Zerwała się na równe nogi, próbując zdobyć przewagę, zmniejszając dystans. Jednak, gdy tylko wyłoniła się za lady, Shadow posłał w tamtym kierunku swój ulubiony elektryczny pocisk. Jakby wiedział, gdzie wybiegnie. Dziewczynę po raz kolejny zmiotło z nóg, jednak tym razem z takim impetem, że przebiła się przez drzwi prowadzące do składzika. Shadow rzucił bezużytecznego Colta w kąt i sięgnąłpo lampę, dla lepszej widoczności. Niósł ją przed sobą, mierząc w dziurawe drzwi. Nie mógł uwierzyć w wydarzenia dzisiejszej nocy. Jak to wszystko wytłumaczy swojej narzeczonej? Kim była ta cholerna dziewczyna? Jak wytłumaczy obecność obcej kobiety w nocy podczas jej nieobecności.
Zbliżył się na kolejne dwa kroki, nasłuchując. Nic nie usłyszał, oprócz jęknięcia. Białowłosa cały czas znajdowała się w tej samej pozycji. Chyba miała już dość. Victor schylił się, chcąc odłożyć lampę, gdy nagle tuż obok niego zmaterializowała się dziewczyna. Wykręciła mu jednym ruchem ręką w taki sposób, że mimowolnie wypuścił broń z ręki. Zamachnął się drugą, wymierzając cios:
- Jeszcze ci mało?! - Krzyknął i uderzył.
Białowłosa sparowała uderzenie wolną ręką, jednak mimo to nie odskoczyła do tyłu. Zdziwiony, powoli przeniósł wzrok ze swojej ręki na przeciwniczkę. W dłoni trzymała przezroczystą folię. Plastikową, do zabezpieczania paczek.
Uśmiechnęła się do niego prawą stroną ust i uderzyła go w wewnętrzną stronę kolana, przez co od razu na nie padł. Puściła jego dłoń i wymierzyła cios w potylicę. Wiedział jak skontrować uderzenie, ale nie miał tyle siły, by zatrzymać impet. Zasłonił się ręką, co trochę zamortyzowało cios, jednak Arafel na tym nie poprzestała. Kopnęła go z półobrotu w twarz. Padł, półprzytomny na podłogę. Złapała go za przeguby i szubko owinęła folią kilkanaście razy. Nim przestało mu się kręcić w głowie, skrępowała jeszcze jego nogi. Przewróciła go przodem do podłogi i usiadłszy na jego plecach, złapała go za włosy i podciągnęła do góry.
- Widzę, że zacząłeś traktować mnie poważnie. I słusznie.
Odpowiedział jej milczeniem. Nachyliła się tak, by jej wargi były tuż przy jego uchu.
- Otrzymaliśmy wiadomość i przyjmujemy ofertę. Na naszych warunkach. Nie próbuj niczego głupiego...
Zamilkła nagle i szybko odskoczyła do tyłu, chowając się za jedną z witryn. W miejscu, w którym przed chwilą była jej głowa, zabłyszczała czerwona, laserowa kropka. „Stingbee“ pomyślała z mieszaniną różnych uczuć. Jak dobrze, że nie pociągnęła za spust! Czyżby ją rozpoznała?
Shadow zaczął wierzgać. Odwrócił głowę w kierunku białowłosej. Wysłała mu buziaka i powiedziała głośno:
- Pamiętaj, nie tylko ciebie obserwujemy.
Rzuciła się w kierunku schodów. W tym samym momencie drzwi wyważył Tesem. Pobiegł za nią, przeskakując nad Victorem. Jego ciężkie kroki dudniły nad głową Shadowa. Po chwili kamerdyner wrócił na parter. Pokręcił głową.
- Znikła.
- Co tak długo?!
- Usłyszałem strzały, widziałem niebieskie rozbłyski. Pobiegłem po wsparcie. - Wskazał na okno. W międzyczasie podbiegł do Victora i rozciął pętającą go folię. - Wszystko w porządku?
- Nie sądzę - mruknął Shadow, patrząc w mrok nocy. Po raz pierwszy w życiu nie był pewien, czy cień nie spogląda też i w jego stronę.
* objawy glejaka: bóle, zawroty głowy, mdłości, wymioty, brak koncentracji, zaburzenia pamięci, otępienie, nawet padaczka |
Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią. |
|
|
|
»oX |
#3
|
Rycerz
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740 Wiek: 33 Dołączył: 21 Paź 2010 Skąd: Wejherowo
|
Napisano 05-03-2018, 13:48
|
|
Shadow,
gdybym chciał poświęcić czas na przeczytanie ninmu, to sięgnąłbym do chronicarium i wybrał jakiekolwiek. Wiem, że Kalamir napisał kiedyś walkę bez walki i rozpętał się mały chaos. Ja nie jestem zwolennikiem tych zabiegów, bo mamy dzisiaj multum ninmu tablicowych w których możemy tworzyć dowolne historie. Walka jest walką, jakby nie było. Nie mówię już o trzepaniu się po pyskach i tym podobnych rzeczach, ale come on. Kolejne love story, marny podryw i zadrapanie twarzy. To nie jest walka. W dodatku napisana na 9 tysięcy znaków. Nie jestem fanem długich starć, tego nie zaprzeczę. Jednak kiedy mam czytać historyjkę z balu, w której nie pokazujesz nic poza rozmowami i dziwną intrygą, to już wymiękam. Jest to Twoja.. dziewiąta walka? I znowu zakombinowałeś, o czym pisałem wcześniej na sb. Przypominam też, że według informacji forumowych, pojedynek musi zakończyć się zwycięstwem swojej postaci. Nie wiem w którym miejscu to zrobiłeś
Jeśli chodzi o stronę techniczną, to wychwyciłem parę baboli, głównie w postaci źle postawionych przecinków. Poza tym naprawdę nie wiem co mam napisać. Dysponujesz fajną mocą i stworzyłeś klimatyczną postać. Budujesz relacje z innymi i fajnie, ale walka to walka. No po prostu nie wiem. Mi się nie podobało i według kryterium Rady mogę wystawić jedynie cztery. Tym razem zabieg nie wyszedł, może następnym razem się uda Ot, taki tekst do poczytania dla przyjemności.
(4)
----------------------------------
Naoko,
w tekście zauważyłem sporo powtórzeń, niestety. I to już na samym wstępie. Mógłbym wypunktować, ale raczej nie ma sensu . Z takich śmiesznych kwesti:
Cytat: | Wyglądał na naładowanego. |
A jak wygląda nienaładowany?
Cytat: | Był szybki, ale nie na tyle, by nie zauważyć jego zerwania się na równe nogi i wymierzenie dla białowłosej policzka wierzchem otwartej dłoni. |
Hm.
Więcej mi się nie chce wrzucać. Jednak idąc dalej - w niezbyt dużym pomieszczeniu Shadow naparzał z dwóch coltów, wystrzelił kilkanaście pocisków, a Ciebie nie trafił praktycznie żaden. On ze swoją witalnością też sporo przeszedł. Opisałaś to jednak na tyle, żebym to kupił. Sam element walki nawet mi się spodobał, mimo panującego tam chaosu. Fajnie, że pokusiłaś się o użycie frakcji, jaką dysponuje Shadow. Szkoda, że nie dołączył do walki wcześniej. Dzięki temu Shadow może nie trafiłby na OIOM, bo ze swoją ujemną witalnością pewnie zdechł parę minut później xD
W sumie tu też mam dylemat. Pokazałaś, że można stoczyć walkę z postacią Shadowa mimo glejaka, chęci unikania walki i tak dalej. Tym sposobem w moim odczuciu zostałaś zwyciężczynią. Szkoda jednak, że nie poświęciłaś więcej czasu na korektę. Poza tym nie mam już więcej zastrzeżeń. Fajna historia, fajne tłuczenie się, trochę przesadzone momentami, ale było spoko. Jako, że trochę podciągnąłem ostatnio ocenę mablungowi, to nie chciałbym być niesprawiedliwy i tutaj zrobię to samo. No ale ostatni raz
(6.5)
Wybaczcie trochę dziwną i chaotyczną ocenę, ale pisałem ją na kilka razy. |
|
|
|
»Sorata |
#4
|
Yami
Poziom: Genshu
Posty: 1471 Wiek: 39 Dołączył: 15 Gru 2008 Skąd: TG
|
Napisano 05-03-2018, 22:01
|
|
Wybaczcie suchą ocenę. Jutro wyjeżdżam i nie wiem, czy potem bym zdążył. Przez ostatnie dni wypunktowałem sobie najważniejsze zalety i wady waszych opisów. Mam nadzieję, że nic nie pominąłem.
Warsztat:
Shadow – poszło ci w moich oczach znacznie lepiej niż Naoko. Na pewno wpływ ma tu objętość, ale u ciebie po prostu nie widać tylu babolków.
Naoko – pokpiłaś korektę i wytrącało mnie to z lektury. Cytat: | Wykręciła mu jednym ruchem ręką w taki sposób, że mimowolnie wypuścił broń z ręki. |
Shadow 3 Naoko 1,5.
Klimat:
Oboje stworzyliście ładne, spójne i angażujące wpisy. Niestety tylko w jednym przypadku mogę dać swoje maksimum.
Shadow – Jestem zachwycony wstępem. Jeśli rozwinąłbyś romantyczną narrację z pierwszego akapitu – klękajcie narody. Zgodzę się, że walka bez walki może się podobać (Kalamir, Curse). W moich oczach to nie przeszło z dwóch powodów. Po pierwsze – to nie moja broszka. Walki na Tenchi muszą dla mnie zawierać chociaż cień statystyk, mocy itp. Inaczej stają się ninmu. Z twoim wpisem mam jeszcze większy, drugi problem – gdzie tu zwycięstwo? Zakładając, że starcie było próbą przeżycia ujawnienia się arcybiskupowi (jak sugeruje Korneliusz), wykpiłeś się śmiesznie łatwo. Jeśli chodziło o zdobycie sojuszników (albo uspokojenie potencjalnego wroga) dla yakuzy – brakuje starcia. Niemniej podziwiam odwagę – zabrakło niewiele, żeby sprzedać ten motyw. Osobiste preferencje to jedno, a i tak doceniam, że konsekwentnie tworzysz klimat babilońskiej arystokracji. Tnę na pół.
Naoko – wszystko zagrało. Lubię twoją moc i to, jak wcielasz się w Arafel. Podobało mi się odwrócenie szal i jednoczesna dominacja sprytem i przewagą fizyczną. Podoba mi się cały przepływ starcia – bardzo naturalny (z jednym wyjątkiem, który położył końcówkę – odejmę to od mechaniki). Wykorzystałaś całość dostępnego arsenału w bardzo wdzięczny sposób i zdominowałaś tą kategorię. Świetnie.
Shadow 2 Naoko 4
Mechanika:
U Shadowa jej nie było. Po prostu. Plusujesz opowieścią, ale starcia tyle, co kot napłakał. Nie doszukałem się dzięki temu żadnych wad, ale zalet też nie było. Jak w klimacie - tnę na pół.
Naoko z kolei padła w jednym przypadku, który na nieszczęście jest dominującym w całym starciu – nasyceniu pocisku elektrycznością. Wydaje mi się, że Shadow nie mógłby strzelać z nienaładowanego colta. Opis jego mocy:
Cytat: | W przypadku broni palnej pozwala napełniać naboje energią błyskawicy, co znacznie zwiększa ich szybkość i siłę |
Wychodzi na to, że zabił cię, a ty to przegapiłaś. Szkoda by było jednak nie docenić innych fragmentów – wykorzystania Visty, ujęcia wpływu glejaka, a nawet zagrania z folią do pakowania. Także mechanika (i klimat, który na tym ucierpiał) dają w sumie 1/3.
Shadow 1,5 Naoko 1
Shadow 6,5
Naoko 6,5
Sorata głosuje na remis. |
Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457 |
|
|
|
^Coyote |
#5
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669 Wiek: 35 Dołączył: 30 Mar 2009 Skąd: Kraków
|
Napisano 06-03-2018, 23:55
|
|
Piszę szybko bo muszę spać. Jutro 5 rano do roboty
Sam nie wiem co o tej walce sądzić .. Nie przekonałeś mnie Shadow tym swoim walczeniem bez walczenia. Takie tam smęcenie po obiedzie. Przegadane to na wskroś. Żebyś jeszcze coś ugrał może? A co ty osiągnąłeś? Fałszywy kamień i Naoko nic na tym nie ucierpiała. Tyle napisałeś słów a tak mało ja mam do komentowania tutaj.
Z Naoko jest lepiej trochę tylko ja nie wiem czy wy jesteście kolesiami czy wrogami w tej walce? Tyle dobrze że nie wymiękłaś tylko walczyłaś z nim jak trzeba. Aż za dobrze może nawet ale co tam O jeden masz więcej szybkości z doriki jak dobrze patrzę ale niektórzy bardziej kozaczą z większymi różnicami. Nawet Mablung jak dzisiaj czytałem Mądrze walczyłaś i wykorzystałaś otoczenie i frakcję. Tylko te gadanie postaci u ciebie to same suchary. Emocji nie czułem jakbym był na poczcie. No zobacz sama.
Naoko napisał/a: | - Tak?
- Ekscelencjo, mam prośbę - powiedziała bez zbędnych ceregieli. - Muszę zidentyfikować pewnego człowieka.
- Dzień dobry.
Cisza. Odchrząknęła znacząco.
- Dzień dobry.
- Po co ci te informacje?
Zagryzła delikatnie wargę i wyjrzała przez okno.
- Do śledztwa. W sprawie Cesare’a.
- Przynajmniej jesteś ze mną szczera. Prześlij co masz do Michała. Może uda mu się coś znaleźć.
Pokiwała głową, uspokojona. Jeśli Michał miał maczać w tym palce, to na pewno zdobędzie informacje o mężczyźnie.
- Niedługo kończy ci się urlop, moje dziecko. Pamiętaj, że później wyjeżdżamy w sprawach służbowych. Będziesz mi potrzebna.
- Tak jest, Ekscelencjo.
- Powodzenia. |
No to to jeszcze z przełożonym to formalność zrozumiała... Może .. Masz coś z traumą tą postacią wiem. Ale to? Wszyscy mruki na około w twoim świecie nie chciałbym żyć choć sam gram mrukiem
Naoko napisał/a: | - Pamiętaj, nie tylko ciebie obserwujemy.
Rzuciła się w kierunku schodów. W tym samym momencie drzwi wyważył Tesem. Pobiegł za nią, przeskakując nad Victorem. Jego ciężkie kroki dudniły nad głową Shadowa. Po chwili kamerdyner wrócił na parter. Pokręcił głową.
- Znikła.
- Co tak długo?!
- Usłyszałem strzały, widziałem niebieskie rozbłyski. Pobiegłem po wsparcie. - Wskazał na okno. W międzyczasie podbiegł do Victora i rozciął pętającą go folię. - Wszystko w porządku?
- Nie sądzę - mruknął Shadow, patrząc w mrok nocy. Po raz pierwszy w życiu nie był pewien, czy cień nie spogląda też i w jego stronę. |
Shadow 4/10
Naoko 6,5/10 |
"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
|
|
|
|
»Dann |
#6
|
Rycerz
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 498 Wiek: 27 Dołączył: 11 Gru 2011 Skąd: Warszawa
|
Napisano 07-03-2018, 01:15
|
|
Shadow
Wybacz, ale ta walka wygląda jakbyś wracał do czasów Yukio. Pamiętasz, co ci radziłem po ostatnim Ninmu? Trzymam się swoich słów, chociaż jak najbardziej rozumiem chęć punktowania i rozwijania postaci. Imponujesz mi swoim zapałem i chęcią próbowania nowych rzeczy, ale na przyszłość spróbuj się przyłożyć bardziej do tych, które mogą wzbudzić kontrowersje. Walka bez walki do takich należy, chociaż osobiście bardzo mi się podoba takie rozwiązanie... Niestety nie w twoim wykonaniu. Chcesz robić intrygę, zainwestuj w nią trochę więcej czasu. Krótki tekst (a ten, na aktualne standardy, właśnie do takich należy) zwyczajnie nie pomieści porządnej i przemyślanej intrygi, czym różni się od typowej, napakowanej szybką akcją, walki.
Będę całkowicie szczery. Twój tekst zwyczajnie mi się nie podobał. Nie podchodziły mi twoje opisy, dialogi wydawały mi się WYBITNIE sztywne, nawet jak na przedstawioną sytuację, a pomysły i rozwiązania zwyczajnie do mnie nie przemawiają. Zdecydowanie nie jest to najlepsza odsłona Victora. Według warsztatowej skali ocen, twoja walka powinna dostać ode mnie najwyżej 3... Nie będę jednak tak surowy, bo ten reset i tak jest najlepszym, co zrobiłeś od dołączenia na Tenchi. Może brzmieć dwuznacznie, ale jak już wspominałem na SB, to stuprocentowy komplement.
Na pocieszenie - tym razem udało ci się nie skopać jakoś bardzo korekty, na co pewnie spory wpływ ma ww. objętość tekstu, ale to i tak duży plus. Chociaż nie, po prostu brak minusa. I tak się ciesz, bo tu nie utnę.
Ocena: po pierwszej lekturze, chciałem ci wystawić piątkę, jako przeciętniakowi. Niestety po dłuższym zastanowieniu i przypomnieniu sobie porad skali ocen w Warsztacie pójdę na kompromis. Ode mnie dostajesz 4... i pół, na osłodę, bo wpis mimo wszystko był zjadliwy. Także ostatecznie 4,5.
Naoko
Nao, wiesz, że cię uwielbiam, a od naszej walki i researchu na temat twojej postaci, jestem jednym z największych fanów twoich Ninmu. Czy tego nie wiesz? No, nieważne. Zmierzam do tego, że będę oceniał tę walkę najbardziej obiektywnie, jak tylko mogę (niby zawsze to robię, ale tym razem czuję potrzebę wspomnienia o tym fakcie), choć oboje was darzę dużą sympatią.
Zacznę od bomby - w moim odczuciu to absolutnie najlepsza walka, jaką miałem przyjemność oceniać od czerwca 2017r. Ma swoje problemy, jasne (o nich później), ale twój warsztat i doświadczenie na Tenchi widać tu jak na dłoni. Na tym poziomie miażdżysz konkurencje w obu tych kategoriach, jak i spokojnie możesz się równać z tymi wyżej. Co prawda twoje walki nie są z reguły tak dobre, jak teksty Ninmu, ale tu poziom podskakuje o parę stopni.
Przedstawiasz Shadowa znacznie lepiej, niż on sam. To skradło moje serce (choć nie w ten sposób, o którym mówiłem w ocenie Sorata vs Wolf, nie ma tak dobrze ). W przeciwieństwie do Coyote'a, bardzo podobają mi się dialogi, zarówno kwestie Falafel -wybacz, musiałem - jak i pozostałych postaci. Zgrabnie manewrujesz w scenach akcji i opisujesz je na tyle wiarygodnie, że nie nudzi się ich przedłużanie.
Nie chcę ci za bardzo słodzić, chociaż mógłbym to jeszcze kontynuować, także przejdę do ww. błędów. Masz problemy z interpunkcją, zdarzają ci się powtórzenia, literówki i złe odmiany. Nie chcę tu podawać przykładów, by nie zepsuć za bardzo passy słodzenia, ale jeśli chcesz, chętnie wyślę je na PW. Bardziej zabolało mnie działanie victorowego (btw, Strozzi powinno się odmieniać, tak na przyszłość ) Miglioramento: Arma. Nie sądzę, że przyśpieszony i wzmocniony pocisk działałby jak taran i rzucał Arafel po pomieszczeniu. Zwiększona prędkość zapewnia jeszcze większą penetrację, także nawet z większą niż przeciętna wytrzymałością, twoja postać powinna zostać boleśnie podziurawiona. W pewnym momencie pojawia się też deszcz kilkunastu pocisków. Z czego? O ile mi wiadomo, standardowe Colty mają 7-8 pocisków, wersje z powiększonym magazynkiem za to 10. Z twojego opisu wynika, że Shadow posługuje się jednym pistoletem, zresztą wcześniej już z niego strzela. Skąd więc biorą się pociski? Jest to dla mnie błąd logiczny, a te nie podobają mi się tak bardzo, jak zazwyczaj pomyłki z wykorzystaniem statystyk i mechaniki. *patrzy spode łba na Mablunga*
Ocena: jak wspomniałem na początku, dla mnie to jedna z lepszych walk. Psują ją trochę wspomniane błędy, ale dalej zasługuje na wysoką notę. Mimo że wcześniej chciałem wystawić 8, zbyt wiele mnie od tego odwodziło. Ostatecznie ode mnie dostajesz 7,5. |
What's dann cannot be undann ( ͡° ͜ʖ ͡°) |
|
|
|
»Graversh |
#7
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 181 Wiek: 37 Dołączył: 26 Maj 2014
|
Napisano 07-03-2018, 10:50
|
|
Shadow
Plusy:
- czytelność tekstu - nie miałem zgrzytów przy czytaniu i poszło mi bardzo szybko. Z jednej strony to zasługa długości tekstu z drugiej, że wpis był przyjemny w odbiorze. Gdybyś zdecydował się na pisanie takich historii w art section (czy tam ninmu) to mogłaby z tego wyjść ciekawa powieść
- pomysł - wbrew wszystkiemu doceniam pomysł na intrygę, która niestety nie wyszła, ale mogła być ciekawym odstępstwem
Minusy:
- brak walki - to jest coś czego nie mogę zaakceptować. Nawet w filmach skupiających się na tajemniczym adwersarzu zawsze jest pojedynek
- słaba intryga - nie wciągnęła mnie i niestety słabo była skonstruowana. Zabrakło mi na prawdę klimatycznego rozwinięcia, jakiegoś twista który zrobiłby duże wrażenie, że chciałoby się to czytać
Moja ocena to - 5
Naoko
Plusy:
- fabuła - Twoja historia bardziej podobała mi się niż pomysł Shadowa, choć przyznam, że z początku spodziewałem się (czytając o tym, że Twój przeciwnik skupił się na intrydze), że będzie odwrotnie
- kreacja otoczenia i sytuacji - spodobało mi się, że starałaś się zaprezentować kilka mocy i zagrywek posiadanych przez postaci, a nawet frakcję Shadowa. Szkoda tylko, że wypadło to wiarygodniej niż przedstawienie samego przeciwnika
- pomysł na starcie - podobała mi się dynamika pojedynku i finał
Minusy:
- kreacja postaci - nie przekonało mnie przedstawienia ani Twojej postaci, ani tym bardziej Shadowa. Zgadzam się z jednym z oceniających, że wyjątkowo sucho wypadły dialogi
- chaos w walce - czasami skakałem z powrotem do kart żeby sprawdzić dokładnie jak działają wasze moce i czy na pewno wszystko jest w porządku i odnoszę wrażenie, że nie doceniłaś umiejętności strzeleckich Shadowa
- liczne błędy, które rzucały się w oczy
Moja ocena to - 6,5
Głosuję na zwycięstwo Naoko |
|
|
|
^Curse |
#8
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551 Wiek: 36 Dołączyła: 16 Gru 2008 Skąd: Lublin/Warszawa?
|
Napisano 07-03-2018, 21:52
|
|
Shadow,
jestem na ciebie bardzo, bardzo zła. Tak bardzo, że aż nie chciałam pisać tej oceny. Ale skoro już podjęłam się przeczytania waszych tekstów, jest i ocena.
To NIE jest walka. Mam wrażenie, że przy całym ogarnięciu świata i mechaniki gry, nadal do końca nie rozumiesz koncepcji starcia dwóch graczy albo gracza z NPC. Jasne, że może być lekko i przyjemnie, ale zamieszczając tekst pod tym szyldem, powinieneś wywiązać się z obowiązujących zasad.
Po pierwsze, tak całkiem szczerze, nie wiem po co był ten tekst, a przeczytałam go dwa razy. Nie śledzę wszystkich ninmu, chociaż akurat to Soraty przeczytałam. Jako-tako mam pojęcie o co MOGŁOBY chodzić. Zasadą każdego dobrego opowiadania jest to, że musi tworzyć zamkniętą całość. Nie możesz rzucać nam skrawków łączących różne twoje prace, bo to po prostu nudzi i zniechęca. Coś niby zyskałeś w swojej opowieści, ale czy jest to wygrana nad Naoko? Ani trochę nie postarałeś się o argumentację.
Wiem, że sprawia ci radość obecna linia fabularna, która zaczyna się tworzyć wokół twojej postaci i super. Ale to, co zaserwowałeś teraz to najwyżej wstęp do prawilnej walki.
Po drugie, Arafel jest kompletnie zbędna. Ot, spotkana przypadkiem, bo mógłby ją zastąpić ktokolwiek. I do flirtowania, i do wykonania jej misji. Absolutnie nie uwzględniłeś w tym spotkaniu żadnego aspektu bojowego z karty. Równie dobrze mogłaby być niewalczącym NPC, którzy i tak mają więcej do powiedzenia w opowiadaniach innych graczy. Na własnej skórze nauczyłam się jak bardzo bezsensowne jest pisanie tak, żeby nic nie napisać z zamiarem wyjaśnienia wszystkiego w przyszłości. To nie przejdzie, Shadow i jesteś już na takim etapie, że musisz to zrozumieć. Opowieść musi mieć początek, rozwinięcie i zakończenie, a cały wątek ma być zakończony w jej ramach. A poza tym musisz poważnie potraktować przeciwnika wraz ze wszystkimi elementami, nieważne czy ci pasują czy nie. Pomyśl o ile ciekawiej byłoby, gdybyś dodał kilka zdań więcej w momencie, kiedy byliście z Arafel sam na sam. Trucizna? Come on, to mógł zrobić każdy. Według twojego tekstu twoje przeciwniczka jest totalnie niewyjątkowa (i nie, bycie piękną kobietą nie liczy się jako wyjątkowość).
Dam ci plusa za niezły warsztat, chociaż wstęp mógł być połowę krótszy. Już kiedyś pisałam ci, że masz potencjał, ale za cholerę nie umiesz go jeszcze ukształtować tak, żeby ci służył.
Powinieneś dostać za tę walkę 0.
Dam ci jednak 3. Żeby podkreślić to, jak bardzo poważnie to wszystko piszę, ale jednocześnie, żeby ci nie zepsuć średniej, bo pisać umiesz. Tego ci raczej nikt nie odmówi.
Na koniec chcę ci jeszcze powiedzieć, że mam nadzieję, że to cię zmotywuje, a nie zniechęci. Bo jest z czego rzeźbić, tylko chwilowo dłubiesz w tym potencjale jakoś bez przekonania.
Naoko,
Twój tekst z kolei ukoił nieco moje nerwy. Fajna motywacja, kupuję ją, a poza tym całkiem ciekawie przedstawiłaś chęć zbadania sprawy bliźniaka. Jasne i sensowne. Nie wiem natomiast co ma wspólnego Stingbee z Shadowem. Chyba coś przegapiłam - czyżby kolejne ninmu?
Podobała mi się też scena waszej bójki, choć niektóre zabiegi nie bardzo mi podeszły. A już zdecydowanie nie podeszły mi odnośniki. Nie rozumiem i zupełnie nie pasowały do nastroju. Niestety, Tekkey nadal pozostaje jedynym graczem, który umie napisać spójny tekst i wzbogacić go takimi wstawkami
Przeciwnik przestawiony całkiem fajnie.
Warsztatowo nieźle, ale niektóre zdania pokracznie skonstruowane. Na szczęście umiesz opisywać klarownie, więc większość tekstu da się przeczytać bez problemu, a i nawet z przyjemnością. Dialogi takie sobie i zastanawiam się skąd się to wzięło, skoro pamiętam, że wcześniej nie miałaś takiego problemu.
Masz ode mnie 6,5, na zdrowie. |
They're all dead... They just don't know it yet. |
|
|
|
»Twitch |
#9
|
Yami
Poziom: Wakamusha
Posty: 1053 Wiek: 35 Dołączył: 08 Maj 2009
|
Napisano 07-03-2018, 22:13
|
|
Będzie krótko, bo już tyle zostało powiedziane, że mógłbym cytować fragmenty.
Shadow
Niestety w mojej opinii przegrałeś już na etapie koncepcji wpisu. Walka bez starcia to dla mnie niestety błąd. Nie wiem czemu tego nie konsultowałeś...
Fajnie piszesz i ostatnio w ogóle zacząłeś pokazywać prawdziwy potencjał, a tutaj oddałeś tekst do art section. Zgadzam się, że Naoko nie była Ci potrzebna.
Nie podobało mi się również nawiązywanie do innych tekstów. Kiedyś dany pojedynek był głównym wątkiem fabuły, wszystko wokół niego było tworzone. Nie był tylko dodatkiem. Wróć do dawnych pomysłów z nowym stylem i zapałem a o tym zapomnij.
Ocena: 3/10
Naoko
Nie mogłem uwierzyć, że to Twój tekst czytam. Prztyczek leci za stronę techniczną, bo wydaje mi się, że nie przysiadłaś do tego jak należy. Ty jeden z ostrzejszych radnych, aż miło Na szczęście to tylko uszczypliwe czepialstwo bo nie było tak źle. Masz plusa za nawiązanie do Coltisa. Walka z ciekawą taktyką, trochę chaotyczna, ale walka! Zabrakło mi mimo wszystko i jakiegoś elementu wow, mega przewrotu.
Ocena: 6/10 |
Little hell. |
|
|
|
*Lorgan |
#10
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 08-03-2018, 13:03
|
|
Naoko - Pomimo oczywistych niedociągnięć warsztatowych (z których najbardziej dotkliwie odbiły się na mnie "podmioty fryzjerskie", czyli nadmiernie dookreślani sprawcy czynności, rozróżniani po fryzurze), odebrałem twój tekst pozytywnie. Na szczególną pochwałę zasługuje fabuła, która płynnie połączyła obyczajowe drobiazgi z życia Arafel, wiarygodne śledztwo i walkę, której być może nie towarzyszyło zbyt wiele fajerwerków, ale za to dobrze oddawała stawkę (skądinąd niską). Shadow nie wiedział kim jesteś, ty potrzebowałaś informacji bardziej niż pokiereszowania gościa, który cię schwytał. Nie każda konfrontacja ma na barkach losy świata. Okazjonalne spuszczenie z tonu bardzo się przydaje. Mechanicznie także wszystko grało, jak powinno.
Ocena: 6,5/10
______________________________________________________________
Shadow - Użyłeś ładnego języka, chociaż nie udało ci się ustrzec przed powtórzeniami (pośrednimi i bezpośrednimi). Warsztatowo górujesz nad przeciwniczką. Niestety kompletnie poległeś na etapie wdrażania konfliktu. Walka bez walki to ciekawy fortel. Być może trochę mniej, kiedy zostaje użyty drugi raz wobec tego samego gracza, ale wciąż jest akceptowalny. Zdecydowanie się na niego wiąże się jednak z koniecznością bardzo wyraźnego zarysowania sporu i rozwiązania. Nie zrobiłeś tego, przez co tekst nawet jako Ninmu wypada blado. Nie zwyciężyłeś w tej walce, zarówno we własnej fabule, jak i faktycznie, w ocenach radnych.
Ocena: 5/10
______________________________________________________________
Oddaję swój głos na Naoko. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,19 sekundy. Zapytań do SQL: 13
|