9 odpowiedzi w tym temacie |
»mablung |
#1
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 117 Wiek: 34 Dołączył: 05 Paź 2010 Skąd: Warszawa
|
Napisano 27-02-2018, 23:37 [Poziom 0] mablung vs NPC (Onizuka) - walka 1
|
|
Onizuka Douriki: 300
Mablung Douriki: 660
Raport numer: XZ-tpa:285246
Kryptonim: Ochroniarz
Infiltrowana: Judy Dee lat 34, panna.
Cel: Zbadanie powiązań reporterki z Victor Strozzi.
Przebieg misji:
Potwierdzam podejrzenia - reporterka Judy Dee weszła w kontakt z obserwowanym Victorem Strozzi. W trakcie swojej pracy reporterskiej natrafiła na ślad działalności wzmiankowanego w związku z próbą wwiezienia na teren Sanbetsu domniemanej kopii jednego z kamieni Ouroborosa, co potwierdzają zeznania celników z lotniska. Dee próbowała uzyskać dowody w sprawie zarzutów przemytniczych oraz powiązania Babilończyka ze światem przestępczym. Strozzi zbył ją, skutecznie prezentując się jako zwariowany antykwariusz. Był to ich ostatni kontakt. Należy wykluczyć bliższe powiązania pomiędzy obserwowanymi. Reporterka śledziła Strozziego przez większość jego pobytu w Higure i jest w posiadaniu listy adresów odwiedzanych przez niego miejsc. Sprawa podlega jeszcze dokładnemu badaniu. Prośba o zgodę na kontynuowanie…
Mablung oderwał dłonie od klawiatury. Spojrzał na śpiącą w sąsiednim pokoju kobietę. Ponownie odezwało się w nim poczucie winy, ale szybko zostało stłumione przez uśmiech pojawiający się na wspomnienie spędzonych razem ostatnich tygodni. Ponownie spojrzał na ekran komputera, dodając słowo „inwigilacji”. Wysłał raport, nie spodziewając się szybkiej odpowiedzi. Postanowił wrócić do ciepłego łózka. Genbu Ookawa, nadczłowiek który zlecił mu tę misję, z pewnością ma lepsze rzeczy do roboty niż ślęczenie nad komputerem dniem i nocą.
***
Higure, Stare Miasto.
Mikuro stuknął laską i osunął się ociężale na fotel. Postrzelone kolano bolało niemiłosiernie. To nie był dobry rok dla interesów. Ostatnie dni zaprzepaściły ich wszystkie plany, a te mieli tak wielkie! „Największa aukcja ludzi, od czasu oficjalnego zaprzestania handlu niewolnikami”! Przygotowywali się do tego pół roku. Zadbali o wszystko. Nie przewidzieli tylko jednego - jakiegoś cnotliwego komandosa , który nagle z dupy postanowił władować się im na imprezę i wszystko zniszczyć! Nie tylko stracili niesamowitą okazję i dobrych ludzi to jeszcze łapówki na uciszenie policyjnego śledztwa oraz mediów pochłonęły z trudem wypracowane zyski. Ale co najważniejsze, stracili nieskazitelną renomę, a to bolało chyba najbardziej. Wydawało się, że najgorsze co teraz mogło im się przytrafić to przybycie członka Shi Ryuu Gurentai żeby dopilnował interesów w Higure. Szefostwo najwyraźniej nie było zadowolone z wyniku aukcji. Zapewne też mieli wysokie oczekiwania wobec tego wszystkiego. Przysłali więc jednego ze swoich, żeby posprzątał cały ten burdel. Skryty w cieniu gangster nie mówił wiele, ale roztaczał wokół siebie aurę niebezpieczeństwa. Nikt nie odważył się nawet zająknąć w sprzeciwie na jego słowa. Nawet Mikuro, chociaż formalnie był tutaj szefem. Przyjezdny oczywiście nie podważał jego kompetencji, przynajmniej nie otwarcie. Wyraźnie podkreślił jednak, że jest wykonawcą woli Smoków, a z nimi zadzierać nie wolno.
- Ustalmy sobie fakty – powiedział do trójki podwładnych. Wyglądali jakby po drodze tłukli się z każdym napotkanym gangiem na ulicy. – Mieliście dorwać staruszka, który nie wiadomo jakim sposobem dotarł do informacji co tak naprawdę wydarzyło się ostatnio w „Błękitnej Ostrydze”, a wy wracacie z niczym? Raczycie się wytłumaczyć?
- Ale szefie, to nie tak – zaczął jeden z nich. Seplenił. Nie miał przynajmniej dwóch zębów. – Śledziliśmy tego Stana, tak jak szefuńcio kazał. Spotkał się z jakąś kobietą. Chcieliśmy go wypytać co dokładnie jej przekazał, ale on nagle zniknął, jakby nigdy tam go nie było!
Mężczyzna siedzący w cieniu prychnął z zażenowaniem.
- Poszliśmy więc za kobietą. Chcieliśmy ją nastraszyć, może by coś nam powiedziała.
- I co? To ona was tak pokiereszowała? – warknął Mikuro, ale nie wydawał się zbyt zaskoczony. Nie po tym co wydarzyło się ostatnio.
- Nie, szefie. Ta była waleczna, ale miała przyjaciela. Prawdziwego olbrzyma.
- Kogo? – zainteresował się nagle przybysz. Jego przepalony alkoholem głos kłuł w uszy.
- Nie wiemy. Pojawił się nagle. Umiał się bić. Rzuciliśmy się na niego razem, z nożami, ale nawet go nie drasnęliśmy. Sam też miał broń. Postrzelił Małego, ledwo go stamtąd wynieśliśmy.
Na biurko Mikuro wylądował plik zdjęć. Wszystkie przedstawiały jedną osobę oznaczoną czerwonym markerem. Szef poznał znajdującą się na nich osobę momentalnie. To on przed kilkoma dniami urządził w jego lokalu krwawą masakrę. Przybysz najwyraźniej przejął pałeczkę.
- Ten?
Trójka mężczyzn przyjrzała się z bliska zdjęciu. Potwierdzili. Mikuro z sykiem wciągnął powietrze. Przedstawiciel Shi Ryuu Gurentai pochylił się w ich kierunku wchodząc w światło. Wyjął z ust wiśniowego lizaka
- No to chłopaki poszczęściło się wam.
***
Higure, 15 marca
- Mam to! – krzyknęła Judy wbiegając do kuchni. W ręku trzymała płytę. Mablung skończył zmywać i wytarł ręce. Nie bardzo rozumiał.
- Cieszę się, że z taki entuzjazm wywołuje u Ciebie odebranie przesyłki.
- To nie to. Dostałam płytę od Stana.
Poczuł jak nagle zimny pot spływa mu po karku. Przyglądał się gdy reporterka wkładała płytę do odtwarzacza.
- Pamiętasz, jak opowiadałam Ci o tamtej nocy? Dostałam cynk od informatora, że jakiś samorzutny bohater wparował do „Błękitnej Ostrygi”. Tego klubu sponsorowanego przez miejscową yakuzę, po czym urządził w nim istne piekło. Wiadomości i policja podawały, że był to jakiś naćpany wariat, pasjonat broni z urojeniami. Od początku mi to zresztą nie pasowało. Stan tylko potwierdził moje przypuszczenia. A teraz podesłał mi wreszcie dowody.
Starał się zachować pogodną twarz. Od momentu w którym usłyszał o przyczynie tamtej nocnej awantury starał się nie wracać do tematu. Liczył, że traumatyczne wydarzenia ugaszą zapał reporterki do drążenia dalej tej sprawy. Judy nie poddawała się jednak łatwo. Nie porzucała raz rozpoczętego śledztwa, aż nie doprowadziła go do końca.
- To aż takie ważne? - myślał gorączkowo w jaki sposób ugasić rosnący pożar. – Mieliśmy się niedługo zbierać do tej wykwintnej restauracji, o której opowiadasz od tygodnia.
- Wczoraj nie chciałeś wcale tam iść
- Przekonałaś mnie. Warto poznać trochę wyższych sfer.
Judy spojrzała na niego zaciekawiona. Wiedział, że jej reporterski umysł analizował właśnie setki niewerbalnych sygnałów. W takich potyczkach była niezrównana.
- Panie Sakamoto, czy ma pan wobec mnie jakieś niecne zamiary?
- Może – odparł starając się zachować pozory luzu. Nawet jak na niego było to strasznie sztuczne.
Podeszła do niego z zagadkowym uśmiechem. Wspięła się na palce.
- To będą musiały poczekać – wyszeptała po czym skubnęła mu płatek ucha. – Za długo czekałam na tę szansę, a wiesz że czekanie wzmaga apetyt.
- Ale…
- Nie! – powiedziała mocniej. Odsunęła się na długość ramienia. W jej oczach zatlił się upór. Nie było już szans, żeby ją od tego odwieźć. – Znasz moją zasadę. Najpierw praca, potem przyjemności.
Włączyła odtwarzanie. Mablung z kamienną miną stanął za kanapą i razem z nią obserwował ekran. Nagranie pochodziło z kamery przemysłowej. Nie miało dźwięku. Pokazywało salę taneczną w klubie. Przeskakiwało z jednego obrazu na drugi. Ktoś już je zmontował. Przez pierwsze kilka minut nic się nie działo. Potem nagle ludzie zaczęli uciekać. Doszło do strzelaniny. Judy skrzętnie notowała coś w swoim notesie nie odrywając wzroku od telewizora. Skrzypienie długopisu na papierze było jedynym dźwiękiem słyszalnym w całym mieszkaniu. Padł pierwszy trup, potem następny. Kamera przybliżyła obraz na samotnego napastnika z dwoma pistoletami. Bez trudu wyłapała twarz. Judy zamarła. Patrzyła ciągle na ekran, ale długopis leżał na ziemi, wypuszczony z dłoni. Po kanonadzie doszło jeszcze do wybuchu, który skończył nagranie.
Następne sekundy wlekły się niczym godziny. W końcu reporterka odwróciła się w jego kierunku. Była zszokowana. Chyba po raz pierwszy w swoim życiu nie wiedziała co myśleć o tym co przed chwilą zobaczyła.
- Pozwól mi to wytłumaczyć – chciał ruszyć w jej kierunku ale ta odsunęła się do niego błyskawicznie.
- Więc to dlatego? – wyszeptała.
- Nie. To…
- Co!? Przypadek? – wrzasnęła nagle, zrywając się na równe nogi. – Dostaje cynk o historii roku i akurat Ty jesteś w nią zamieszany?
- Nie miałem pojęcia o nagraniu – zaprzeczył. – Dowiedziałem się o nim dopiero od ciebie. Moim celem…
- Więc byłam celem?
Mablung przymknął oczy. Skoro już został zapędzony w ten róg, to musiał z niego wybrnąć. Zrobił krok w jej stronę.
- Proszę, pozwól mi to wszystko na spokojnie…
Trzask. Pieczenie skóry na lewym policzku. Uderzenie zatrzymało go momentalnie w miejscu. Spojrzał na Judy. W kącikach jej oczu perliły się łzy, ale usilnie starała się je powstrzymać.
- Wykorzystałeś mnie. Okłamywałeś. Czy cokolwiek co mi mówiłeś było prawdą, Sakamoto?
- Nazywają mnie Shinji – odpowiedział z wahaniem. Nie było sensu kłamać wprost. Nie przy tej kobiecie. Kolejne uderzenie, tym razem znacznie mocniejsze, w prawy policzek.
- Czy Ty w ogóle coś czujesz do mnie?
Nie wiedział co odpowiedzieć. Nie chciał kłamać, a sam wielokrotnie zastanawiał się nad tym pytaniem. Nie odczuwał takich emocji. Uczono go jak ma uwodzić, jak udawać miłość, wkradać się w łaski pań, oszukiwać je. Jednak z tą kobietą to nie było to samo. Odczuwał coś innego, jak gdyby dawno zapomniane wspomnienie. Sam nie potrafił tego zrozumieć, jak miał więc to opisać? Milczenie przedłużało się. Odebrała to źle.
- Judy…
- Wynoś się – chłód w jej głosie zabolał bardziej niż jakiekolwiek uderzenie. – Wynoś się z mojego życia i nigdy nie wracaj.
Nie było sensu dłużej ciągnąć dyskusji. Sprawa została właśnie zakończona. Dziennikarka przeszła obok niego. Usiadła na kanapie i podciągnęła kolana pod brodę. Starała się udawać twardą, ale widział jak cała drży ze zdenerwowania. Zgarnął swoje rzeczy. Nie było tego wiele. Marynarka, portfel, telefon, odrobina bibelotów. Zatrzymał się w korytarzu i spojrzał na nią ostatni raz. Ona nadal wlepiała spojrzenie w podłogę, ale czuł, że wyczekuje, aż opuści jej mieszkanie.
Naraz rozległo się pukanie do drzwi. Nie zareagowała. Ponowne stukanie. Zrezygnowany podszedł do wyjścia. Przywitał go widok lufy Colta, dzierżonej przez łysego karka z lizakiem w ustach, ubranego w skórę podbitą futrem.
- Oi, pacanie – przywitał się z szerokim uśmiechem i to pozbawiło go jakiegokolwiek elementu zaskoczenia.
Mablung chwycił za jego nadgarstek. Szybkim ruchem naparł dźwignią pozbawiając go broni. Zanim jednak odwrócił lufę, ten wycelował w niego dwa palce z drugiej dłoni. Coś błysnęło i poczuł uderzenie między oczy. Lekkie oparzenie, jakby po wybuchu petardy. Zamroczyło go, a po chwili celny cios pięścią dokładnie w to samo miejsce posłał go kilka metrów do tyłu. Colt wypadł z dłoni i potoczył się po posadzce. Judy krzyknęła zrywając się na równe nogi.
- Mówili, że jesteś szybkim fagasem, ale nie chciałem wierzyć. Witam panienkę – nieznajomy wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Lizak wylądował na podłodze. Odwiesił kurtkę na wieszak, gdy Mablung podnosił się z ziemi. Został w białej koszulce z wielkim napisem „GTO”.
- Ładne mieszkanko. Szkoda byłoby je zrujnować. Nie skacz więc za bardzo, króliczku.
Sięgnął po kij bejsbolowy, przyczepiony do paska spodni. Zamachnął się celując w głowę agenta. Ten błyskawicznie usunął się na bok, ale zaraz potem musiał ponownie odskakiwać. Przeciwnik śmiał się przy każdym uniku i zderzeniach z elementami wystroju. W powietrzu latały kawałki szkła i ceramiki. Mablung zanurkował pod kijem. Zmiecione z blatu kuchennego garnki oraz patelnie zabrzęczały po podłodze. Judy cały czas stała w tym samym miejscu przerażona.
- Uciekaj stąd – warknął w jej stronę.
- Nie. Pani nigdzie się nie wybiera. – Łysy wskazał na nią bejsbolem. – Gdy załatwię sprawę z tym fagasem, pobawimy się jeszcze.
- Czego ode mnie chcesz!? – wrzasnęła reporterka cofając się w kierunku swojej sypialni.
- Jeszcze nic, kochanieńka. Na razie interesuje mnie twój chłoptaś. Widzisz, zadarł z bardzo niebezpiecznymi ludźmi. Z takimi, którzy łatwo nie wybaczają.
Zamachnął się ponownie, ale jakoś bez przekonania. Z łatwością można było uniknąć ataku, który zniszczył stojącą obok lampę.
- Oi, fagasie, mówiłem, żebyś nie skakał tyle. Szkoda wystroju!
Gangster wzniósł kij i spuścił go na wciąż działający odtwarzacz. Delikatna elektronika poszła w drzazgi. Mablung wykorzystał ten moment. Porwał ze stojaka na komodzie tachi należące do ojca Judy. Zablokował ostrzem kolejne uderzenie pałki i przyparł przeciwnika do ściany.
- Tak lepiej! – warknął łysy.
Szarpnął głową i zdzielił agenta czołem w nos. Widać było, że był doświadczony w ulicznych walkach, o czym świadczyły liczne blizny. Mablung nie pozwolił sobie na okazywanie bólu. Zdzielił przestępcę kolanem w żebra raz i drugi. Zabolało. Zamierzył się pięścią. Z czubków palców bandziora znowu coś błysnęło trafiając go w skroń. Uderzenie chybiło celu, skończyło się na ścianie. Gangster napiął mięśnie odrzucając go od siebie. Mimo szczupłej sylwetki miał w sobie niespotykane pokłady siły. Skręcił ciałem w oszczędnym zamachu. Tym razem trafił. Co najmniej jedno żebro agent pękło. Aż przykląkł na kolana próbując złapać oddech.
- Au! Homerun! – krzyknął łysy, zarzucając kij na ramię. – Tłum szaleje. Onizuka zdobywa kolejne punkty.
Mablung spróbował się unieść, ale ból przyszpilił go do miejsca. Żałował, że jednak nie posłuchał Judy i nie przeniósł tutaj wszystkich swoich rzeczy. Wiele by teraz dał za dostęp do broni.
Gangster zrobił kilka kroków w jego stronę. Jego uśmiech wyglądał jeszcze paskudniej z powodu rozlicznych blizn na pokaleczonej twarzy. Opuścił kij zmieniając chwyt.
- A teraz drodzy widzowie, przełączamy się na golf, gdzie mistrz Onizuka zaliczy hole-in-one.
Nagle zza niego Judy, przykładając mu do karku paralizator. Ta niepoprawna i głupio odważna idiotka! Od czasu ataku w alejce nie rozstawała się taserem. Na zwykłego człowieka zadziałało by pewnie bez pudła. Ten mężczyzna, nie był jednak normalny, Mablung domyślał się tego od pierwszego momentu. Wstrząs elektryczny zadał bandziorowi ból, ale go nie unieruchomił. Zamachnął się łokciem w twarz kobiety. Uderzenie posłało ją na szklany stolik, który roztrzaskał się na tysiące fragmentów.
- Oi! Czekaj na swoją kolej mała dz…
- NIE!
Agent ryknął głośno. Dopływ adrenaliny zagłuszył ból. Skoczył w kierunku Onizuki łapiąc go w pół. Zanim tamten się zorientował wypadali już z okna. Mieszkanie Judy znajdowało się na drugim piętrze. Nie dość wysoko by groziła im pewna śmierć, ale wystarczająco, żeby zabolało. Łysy poleciał dalej od budynku. Shinji w ostatnich chwili uchwycił się klatki przeciwpożarowej. Coś chrupnęło mu w barku, ale spowolnił swój upadek. Mimo to spotkanie ze zmarzniętym gruntem wypompowało mu powietrze z płuc. Z trudem podnosił się z ziemi. Jedynym pocieszeniem było to, że przeciwnik wyglądał równie kiepsko. Z rozciętego czoła sączyła się mu krew.
- Trzeba ci przyznać, że dobry z ciebie fagas – powiedział z trudem. – Dawno nie miałem takiej zabawy z kimś komu natura poskąpiła cyca. Wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć.
Wystawił palce i strzelił do niego z biodra, niczym rewolwerowiec. Chociaż Mablung powoli domyślał się na czym polegała jego moc, to nie zdążył się uchylić. Dwa błyski eksplodowały mu tuż przy oczach. Wrzasnął z bólu chwytając się momentalnie za twarz. Nic nie widział.
Onizuka przystawił palce do ust i zdmuchnął niewidoczny dymek.
- Widziałeś, to partnerze? – spytał z udawanym silarańskim akcentem. – A nie czekaj, nie widziałeś.
Zarechotał z, swoim zdaniem, udanego dowcipu. Otrzepał kurz z ramion i ruszył w kierunku obiektu swojego zlecenia. Wyciągnął z kieszeni kastet.
- Przyznaje, potrafisz to i owo – powiedział spokojnie spluwając krwią. Mablung zataczał się ciągle, z rękoma przy twarzy. – Ale trafiłeś na wspaniałego Onizuke!
Stanął przy olbrzymie i złapał go za koszulę. Ten chwycił go za dłoń, a drugą osłonił głowę. Przestępca cmoknął.
- To urocze. Nie miej do mnie żalu, to nic osobistego. Tylko biznes.
Uderzenie kastetem chybiło. Agent zanurkował pod ręką gangstera, wyrwał się z chwytu i odepchnął go od siebie. Oczy cały czas miał kurczowo zaciśnięte. Zaczernione obwódki dookoła nich wskazywały, że Hiutsu dosięgnęło celu.
- Co do…? – sapnął Onizuka, ale nie zaprzestał ataków. Jego przeciwnik zachowywał się niczym wytrawny bokser. Każde uderzenie trafiało w powietrza, a on uchylał się i unikał nawet najbardziej wymyślnych kombinacji, a kolejne uderzenia trafiały wyłącznie powietrze.
- Jak!? Ty!? To!? Robisz!? – krzyczał z każdym kolejnym sierpowym.
Wkładał w nie coraz więcej siły, a coraz mniej dokładności. Rosnąca w nim złość nie pomagała. Tracił energię, w przeciwieństwie do swojego przeciwnika, skoncentrowanego na oszczędnej obronie. W końcu karta się odwróciła. Shinji złapał jego nadlatującą pięść i przeszedł do kontrataku. Zaskoczony mężczyzna nie zdążył postawić gardy. Pierwszy atak trafił dokładnie między oczy, kolejny rozkwasił mu nos, następny sprawdził wytrzymałość szczęki. Uderzenia na korpus czyniły spustoszenie w jego organizmie. Na koniec kopnięcie posłało go na ziemię. Splunął obficie krwią. Spojrzał na stojącego nad nim olbrzyma. Ten porzucił pozory. Stał wyprostowany trzymając się za stłuczone żebro. Oczy miał zamknięte. Onizuka nie rozumiał.
- Nie tylko ty możesz pochwalić się mocami.
To było ostatnie co zapamiętał, zanim okuty but wylądował na jego twarzy. Przed utratą przytomność rzygnął jeszcze krwią razem z kawałkami zębów.
***
- O mój boże, żyjesz? – jęknęła płaczliwie Judy widząc go wchodzącego po klatce przeciwpożarowej. Faktycznie wyglądał nie najlepiej. Wzrok dopiero wracał. Wszystko było zasnute mgłą. Ją jednak widział wyraźnie i to go najbardziej uradowało.
- Jakoś.
Opadł na kanapę z grymasem bólu na twarzy. Judy dotknęła własnego, napuchniętego już oka. Chciała coś do niego powiedzieć, pomóc mu, ale nie wiedziała jak by to odebrał. Nie po wcześniejszej kłótni. Najwyraźniej on miał inne zdanie na ten temat. Chwycił ją za rękę i delikatnie posadził obok siebie, po czym przytulił. Nie protestowała.
- Cieszę się, że nic ci się nie stało – powiedział wtulając się w jej brązowe włosy. – Przepraszam, że cię okłamywałem. To co robię, jest jednak bardzo ważne i często niebezpieczne. Chciałem cię przed tym uchronić. Odciągnąć cię od tego życia, a tymczasem sprowadziłem na ciebie dużo większe zagrożenie. Też mi ochroniarz.
- Ciii – przerwała mu i przystawiła głowę do jego piersi. – Rozumiem, chyba. Też przepraszam. Nie powinnam się tak unosić. Powinnam zrozumieć. Domyśleć się.
Przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu, zasłuchani we własny oddech. Nadal jednak trzeba było opowiedzieć na jedno, zasadnicze pytanie. Ona wzięła na siebie ten obowiązek.
- Co teraz?
Musiał odejść. Zostając narażał ją na dalsze zagrożenia. Poza tym wzywały go obowiązki. Nie było to łatwe do wytłumaczenia, ale tym razem Judy nie zadawała wielu pytań. Poinstruował ją co ma powiedzieć policji gdy przyjedzie. Wytłumaczył, że teraz musi się zaszyć gdzieś na długi czas, zniknąć. Kiedyś jednak jeszcze do niej powróci. Nie wiedział, czy mu uwierzyła. Miał jednak nadzieje, że to nie było ich ostatnie spotkanie.
***
Ad. 1
Jak zapewne można zauważyć akcja ninmu nie dzieje się w Fojikawie. Ma jednak powiązanie ze znajdującą się tam grupą przestępczą, dla której filią jest "Błękitna Ostryga". Sprawa była obgadywana z Lorganem.
Ad. 2
Przeczytanie poprzedzającego walkę ninmu nie jest, mam nadzieje, obowiązkowe do zrozumienia pełni sensu potyczki, nie mniej zapraszam po szerszy ogląd na całą sytuację. |
Pochylamy się przed inteligencją
Klękamy zaś przed dobrocią |
|
|
|
»oX |
#2
|
Rycerz
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740 Wiek: 33 Dołączył: 21 Paź 2010 Skąd: Wejherowo
|
Napisano 28-02-2018, 15:36
|
|
Mablung Mablung... Poczułem się mocno oszukany. Pisałeś na sb, że robisz którąś już korektę. Co się okazało? Znalazłem sporo baboli, jak np. "Nagle zza niego Judy, przykładając mu do karku paralizator". Przecinki niejednokrotnie znalazły się w złym miejscu, albo ich po prostu zabrakło. Czytało się przez to momentami strasznie dziwnie i gubiłem wątek. Musisz mi wybaczyć, bo nie chce mi się wszystkiego tutaj wrzucać. Przez to muszę zaniżyć ocenę, jednak nie aż tak bardzo, bo rażących błędów nie widziałem.
Idąc dalej - klimat. Udało Ci się stworzyć całkiem fajną historią, w którą zaangażowałeś NPC i innych graczy. Nie miałem jeszcze czasu przeczytać ninmu, ale nie przeszkodziło to w zrozumieniu historii. Ogólnie całkiem spoko, że stworzyłeś sobie ninmu, które stało się powodem walki do ninmu... Mi by się pewnie nie chciało. Fakt faktem, że warunki spełniłeś, bo zrobiłeś z siebie badass'a potyczkującego się z mafią. Co nie przypadło mi do gustu to to, że nadałeś tej historii zbyt dużą wartość. Taka Judy pewnie nie raz widziała walki gangów, chociaż nie mi oceniać. Nie romansowałem z nią
Wybrałeś całkiem niezłe miejsce na walkę niskopoziomowców. Ot, dwóch typków tłucze się w mieszkaniu i później wylatują z drugiego piętra. Nie oczekiwałem nic więcej, więc plus. Trochę nudził mnie Wasz romans i czekałem na tłuczenie się po mordkach. I tutaj właśnie zacznę właściwą część oceny...
Pierwsza część bardzo mi się podobała, jakbyś pisał ją innego dnia z mega dobrą weną. Akurat siedziałem na klopie i chciałem wchłonąć cały tekst na jednego bobka, ale niestety kolejny akapit nie podobał mi się już aż tak bardzo, więc rozłożyłem czytanie na raty. Dalej - Onizuka jest ewidentnie lepszym fajterem ulicznym i teoretycznie skopał Ci dupsko na starcie, ale później odpaliłeś moc i bum, Onizuki ni ma. Szkoda. Podobnie sprawa ma się z rozbrojeniem go. Wpada z coltem i nagle colta nie ma, wiec sięgnę sobie po bejsbola No ale dobra, nie będę już tylko siał krytyką - podobało mi się, na serio. Teksty Onizuki podczas tłuczenia Cię kijem momentami naprawdę rozwalały. Nie wiem tylko czy wziąłeś pod uwagę, że kij obity jest metalem, a Twoja witalność to zero. Przeżyłeś bez problemu obijanie bronią, połamanie żeber, upadek z drugiego piętra (tak, wiem, że bezpośrednio na glebę nie padłeś) i tak dalej. Później zrobiłeś comeback i spuściłeś mu łomot.
Trochę też szkoda, że nie dodałeś jakiegoś epilogu. Zniknąłeś, Judy ma powiedzieć coś policji, a co z Onizuką? Dalej tam leży? Zamiast tego zaserwowałeś kolejne love story.
Koniec końców, bo goni mnie czas, a chciałbym oddać ocenę. Podobało mi się, ale nie było też "łał". Babole mniej więcej wypisałem. Więc...
(6,5) |
|
|
|
»Sorata |
#3
|
Yami
Poziom: Genshu
Posty: 1471 Wiek: 39 Dołączył: 15 Gru 2008 Skąd: TG
|
Napisano 28-02-2018, 16:01
|
|
Spodobała mi się ta walka, chociaż uważam, że pokpiłeś sprawę. Ale o tym przeczytasz za chwilę. Póki co, warsztat. Tym razem się trochę czepię, bo nagromadzenie psuło mi delikatnie odbiór. Nagromadzenie czego? Szczególnie:
- Brakujących lub dodanych przecinków „Zarechotał z, swoim zdaniem, udanego dowcipu”. (chociaż ten przykład może akurat mieć inną klasyfikację błędu)
- Niepoprawnej odmiany wyrazów. „odwieźć-odwieść”. „Jedno żebro agent pękło” „ostatnich chwili –ostatniej chwili”
- Połkniętych wyrazów „Nagle zza niego Judy”
W kameralnej historii łatwo o powtórzenia, jednak doszukałem się tylko jednego. „Wszystkie przedstawiały jedną osobę…”Szef poznał znajdującą się na nim osobę…”. Ze względu na rozwleczony (wliczając ninmu) wstęp, babolki były bardzo dostrzegalne. Ostatnio dałem ci 2/3, dziś oberwę więcej. 1/3
Lubię twoje wpisy, panie Commando (tak, ten Schwarzenegger’owy). Cieszę się jak dziecko, że powiązałeś walkę z dwoma poprzednimi ninmu i przy okazji ugrałeś coś fabularnego dla SWS. Postać Judy była świetnym dodatkiem (nietrudno isę domyślić, że lubię trwałe relacje), starcie wręcz w mieszkaniu – humorystyczną i rytmiczną naparzanką. Doceniam, że nawiązałeś do (tak mi się wydaje) mangowego pierwowzoru twojego przeciwnika, bo swoją gadką i nonszalancją nadał walce lekkości i humoru. Okoliczności starcia zarysowałeś całkiem fajnie, a jako fan GTO czekałem jeszcze na „Ora, ora, Orraa”. Z jednym wyjątkiem (o nim na samym końcu), klimat po prostu „pyknął” do ostatniego momentu. 3/4.
W mechanice spadłeś w moich oczach względem walki z Nakinagarą. O ile walka w mieszkaniu i finałowa kombinacja mocy i szybkości mi się bardzo podobała, o tyle wcześniej widzę zgrzyty z nadinterpretacją waszych statystyk. Poobijał cię sporo silniejszy gość (okutym bejsbolem) i spadłeś z okna. Może i drugie piętro nie jest śmiertelną wysokością i chwyciłeś się barierki, jednak postać z witalnością poniżej jeden, która po łomocie i upadku zmieniłaby się w nietykalnego, to za dużo. Trochę lepiej z Onizuką, chociaż paralizator nawet przy witalności 3 prawdopodobnie zrobiłby więcej, niż tylko zabolał. Brakowało mi również mocy twojego przeciwnika – może i nie jest imponująca, ale na pewno jest w stanie z nią zrobić więcej, niż w twojej wersji. Chciałem zobaczyć fajerwerkowy karabin maszynowy, a dostałem festynową pukawkę, która nawet oka nie potrafi porządnie oparzyć. Na potrzeby konsekwencji w ocenach, muszę założyć, że komiksowość ma swoje granice. 1,5/3
Jak obiecałem, na koniec napiszę o jedynym problemie, który mam z klimatem. Połączyłeś walkę z ninmu, w którym demolujesz interes gangu i zabijasz kilku bezimiennych peonów. Znając twoje możliwości i zakładając (może trochę na wyrost) zasadę „oko za oko”, nie mam pewności, czy Onizuka był wysłany do zabicia cię, czy po prostu oklepania ci gęby. Moim zdaniem powinien dążyć do twojej śmierci (choćby mało konsekwentnie), a nie grać zachowawczo z mocą i dostępnymi broniami. Z drugiej strony r – dlaczego ty jego nie zabiłeś?
Z jednej strony masz spleciona historię i fajny klimat z ciekawymi opisami, a z drugiej mniej lub bardziej uciążliwe błędy w niemal każdym z moich kryteriów. Nie wiem, czy to wina beznadziejnego poziomu trudności Onizuki, czy czegoś innego. Póki co, spokojnie wygrywasz.
Ocena ode mnie to 5,5.
Sorata głosuje na zwycięstwo Mablunga. |
Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457 |
|
|
|
»Naoko |
#4
|
Zealota
Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594 Wiek: 33 Dołączyła: 08 Cze 2009 Skąd: z piekła rodem
|
Napisano 04-03-2018, 12:21
|
|
Sporo zostało już powiedziane, więc postaram się nie powtarzać:
Plusy:
Stworzyłeś historię mocno zakorzenioną w świecie, co zawsze jest na plus. Fajnie, że oprócz przeciwnika pojawił się inny NPC z Tenchi. Uzasadnienie starcia również jest logiczne.
Ładnie operujesz słowem, przestrzenie, w których przebywają bohaterowie są żywe i wystarczająco dobrze przedstawione - nie za dużo, nie za mało. Innymi słowy: ładnie operujesz kamerą.
Stracie wypadło przeciętnie - nie było żadnych rewelacji. Fakt, postaci są z 0 lvl, ale widziałam już ładne walki na tym poziomie, więc można było coś jeszcze z tego wycisnąć.
Minusy:
Mimo że ciekawie przedstawiasz przestrzenie, to bohaterowie są podręcznikowo nudni. On małomówny, nie wie co powiedzieć. Ona, mimo doświadczenia i niebezpiecznego zawodu, dziwnie podatna na zmiany humoru. Przeciwnik... no cóż, komiksowy. W tekście tego nie kupuję. Te wszystkie okrzyki były mocno na siłę. Nie to medium.
Tu akurat powtórzę, ale wydaje mi się to na tyle istotne, by dodać dwa grosze od siebie: mechanika i statystyka gry. Mocno nagiąłeś zasady. Nawet domyślam się skąd takie, a nie inne podejście - Twój bohater ma być tym głównym herosem, który dostaje buffa w ostatniej chwili i kończy walkę z nieważne jak silnym przeciwnikiem. Może bym to kupiła, gdybyś lepiej sprzedał pomysł.
Początkowo zamierzałam wystawić 6.5, ale po drugim czytaniu doszło do mnie, że walka nie była tak powalająca. Chciałam zobaczyć inne rozwiązania od gracza, który do świeżaków już nie należy. Zmień gang 😉
Ocena: 6
Zdecydowanie wygrywasz to starcie. Czekam na nowe teksty i liczę na pomysłowość. |
Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią. |
|
|
|
»Dann |
#5
|
Rycerz
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 498 Wiek: 27 Dołączył: 11 Gru 2011 Skąd: Warszawa
|
Napisano 04-03-2018, 23:56
|
|
mablung
Piszę to niechętnie, ale większość została już powiedziana przez moich poprzedników. Skopałeś korektę, to już wiesz. Zdarzyło ci się trochę powtórzeń (chociaż to nic wielkiego, nie wyrywało to mocno z rytmu czytania), sporo błędów interpunkcyjnych, jakieś zjedzone słowa... Ale to już wiesz.
Zrobię małą przerwę, żeby powiedzieć, co mi się podobało. Klimat. Wielką zasługę ma tu twoja wizja Onizuki i chwała ci za nią, bo była jednym z najlepszych elementów tekstu. W moim odczuciu fajnie wykorzystałeś jego moc. Rozumiem chęć Soraty do fajerwerko-karabinu, ale z niskim Ten Onizuki, raczej dość szybko by się chłopak wystrzelał.
Podoba mi się relacja twojej postaci z Judy, co wiąże się kolejnym plusem. Chylę też czoła zadbaniem o ciągłość historii - zamiast oddzielnych wpisów, wszystko układa się w ładny fragment, przypominający kolejne rozdziały książki. Kudos, wygląda to zdecydowanie lepiej, niż to, co robię sam - ale niestety, nie oceniam tu całokształtu twojej twórczości, lecz ten jeden wpis. A wpis ten w większości jest jednak walką... z czego nie wyszła ona najlepiej
Z reguły jestem strasznie czepialski o trzymanie się statystyk. Zazwyczaj lekkie odgięcia mnie nie bolą, u ciebie jednak nie można ich określić tak lekkim sformułowaniem. Wcale nie trzymałeś się statystyk. Gość z siłą 2 uderzeniem wyrzucił się na kilka metrów, ciosy obitego metalem kija bejsbolowego jedyne co to zaserwowały pęknięte żebro, a co najbardziej mnie rozbawiło - wygrałeś wytrzymałościowo przedłużoną wymianę ciosów (co przynajmniej starałeś się wytłumaczyć różnicą w umiejętnościach walki wręcz, ale to za mało, by nadrobić różnicę 3 punktów, szczególnie 3 do 0).
Moją wielką bolączką w twoich tekstach, nie tylko w tym, jest fakt, że przedstawiasz siebie (w tym wypadku też Onizukę) jako wielkich playerów w branży nadludzkiej. Pamiętaj, że dalej masz poziom 0. Takich ziomków jak wy jest masa i są zwyczajni ludzie, którzy potrafiliby skopać wam tyłki - nie mówię nawet o zealotach czy szamanach, tylko po prostu ludziach. Może nie tak zwyczajni, bo wytrenowani i genialni w tym co robią, ale jednak ludzie. U ciebie z kolei słabi (bez obrazy, ale na chwilę obecną tak jest) nadludzie to już wielcy superbohaterowie, w pojedynkę rozwalający małą armię jakiegoś crime bossa. Wiem, że fragment ten jest częścią innego Ninmu, ale w tym tekście też jest on poruszony, więc czuję potrzebę poruszenia tematu, jak i jego ocenienia.
Przejdźmy do oceny... Pewnie po takich słowach spodziewasz się czegoś w okolicy 4,5-5, prawda? Tu niespodzianka i jeszcze jeden podpunkt, o którym wcześniej nie wspomniałem. Podoba mi się twoja narracja. Tekst wchodził mi znacznie lepiej, niż większość innych zeropoziomowców, przez co na początku skłonny byłem wystawić ci nawet 7. Niestety ww. błędy, choć głównie te mechaniczne, zmusiły mnie do odjęcia całego punktu. Ode mnie dostajesz 6.
PS. większość moich zarzutów pokrywa się z tymi z walki z Nakinagarą. Co prawda nie musisz sobie brać do serca moich rad i uwag, ale uwierz, że daję je ze szczerą nadzieją na to, że pomogą ci w przyszłości. Po to piszemy, żeby się rozwijać, a powtarzanie tych samych błędów wygląda raczej na stanie w miejscu, niż parcie do przodu.
Po tej walce masz właściwie zagwarantowany awans na poziom 2, także gratulacje za pierwszy taki wyczyn w historii Tenchi. Mam nadzieję, że na poważniejszym stołku (i tam rzeczywiście będziesz wielkim playerem ) pokażesz większą klasę i liczę na więcej |
What's dann cannot be undann ( ͡° ͜ʖ ͡°) |
|
|
|
»Shadow |
#6
|
Yami
Poziom: Wakamusha
Posty: 251 Wiek: 28 Dołączył: 28 Maj 2015 Skąd: Zagłębie kabaretowe
|
Napisano 05-03-2018, 17:12
|
|
Na początku przyznam, że miałem problem z twoją walką. Zrozum więc, proszę, że chcę jak najlepiej dla Ciebie. Postaram się nie powtarzać poprzedników, bo po co masz czytać to samo tyle razy.
Warsztat. Twoja walka powinna nazywać się "jak nie robić korekty". Wybacz, że tak ostro, ale mam wrażenie, że albo coś skopałeś, albo nie dałeś nikomu do przeczytania, albo wstawiłeś wersje walki sprzed korekty. Szczególnie, że pisałeś nie raz, że tę korektę właśnie robisz. Interpunkcja leży. Używasz dziwnych, niepoprawnych sformułowań (jest w posiadaniu zamiast ma, albo posiada; domyśleć się z końca tekstu - znaczy on (czasownik) przemyśleć coś wyczerpująco, prawdopodobnie chodziło Ci o (wnioskując z tego gdzie to słowo umieściłeś) domyślić się, które ma również znaczenie odgadnąć, przewidzieć). Memem tenchi zostanie chyba użyte przez Ciebie zdanie „Nagle zza niego Judy”. Plusem jest za to niedostrzegalna ilość powtórzeń. Podsumowując - mi bardzo przeszkadzało to w czytaniu, zdarzało mi się zgrzytać zębami i wyrywać włosy, a przez to będzie miało duży wpływ na ocenę.
Spójność tekstu ze światem. Bardzo duży plus. Uwielbiam odwołania do poprzednich tekstów, ciągnącą się przez wiele tekstów historię. Nawet, jeżeli pewien dementor każe Ci mnie śledzić... W każdym razie - duży plus za ten aspekt.
Dialogi i narracja. Nie będę się czepiał, tak jak poprzednicy, że dialogi były jak z komiksu. Głównie dlatego, że mało jest tekstu opisującego Onizukę i miałeś tu tak jakby wolną rękę. Co prawda same okrzyki mnie męczyły, ale skoro tak go postanowiłeś opisać - nie będę się czepiał. Narracja całkiem przyjemna, ale znowu - cierpimy przez warsztat. Ogólnie lekko na plus.
Walka. Tak... Mechanika dosyć ciekawie potraktowana. Przypomnę
Cytat: | 0-4 - odporność i kondycja normalnego człowieka. Wartość 0 odpowiada możliwościom osoby, która niczego nie ćwiczy, zaś 3 możliwościom maratończyka lub zawodowego kaskadera. |
Masz 0. Nawet z douriki, jeżeli by bawić się w dokładne przeliczanie wychodzi 0,66. To kłóci się z tym co w walce zrobiłeś. Nawet ja (a to mnie zazwyczaj opierdziela się za ten aspekt) to wiem. Przy twoim build'zie pod szybkość niespecjalnie takie zagrywki ze skokiem z okna mają jakiś sens, bo zawsze się znajdzie ktoś, kto się przyczepi. Jasne - jest to bardzo filmowe, a przedstawione było w sposób przyjemny. No ale...
Z plusów na pewno mogę przywołać bardzo ładne tempo, w jakim działa się akcja i zgrabne granie napięciem. Pod tym względem - plus. Rzadko się zdarza, by komuś wychodziło tak ładnie operowanie długością zdań, ich rozłożeniem. Ale i w tym miejscy - cierpi to z powodu interpunkcji.
I na końcu - moja subiektywna przyjemność z czytania. Bardziej się na tę walkę denerwowałem. I fakt, że przeczytałem ją kilka razy tylko po to, żeby zobaczyć, czy to z powodu jakiegoś mojego podejścia przez zły dzień i może kolejnego zniknie tylko to potęguje. Nie zniknęło. Nawet po bardzo przyjemnym dniu. Nie wiem czy tylko ja odniosłem takie wrażenie, ale z powodu błędów aż zatrzymywałem się, musiałem chwilę ochłonąć i dopiero ruszyć dalej.
Kącik rad wujka Shadowa. Wyślij walkę komuś do sprawdzenia przed wstawieniem. Albo siądź i przeczytaj wszystkie zasady interpunkcyjne. Gdyby nie nagromadzenie tych błędów tekst mógłby być naprawdę przyjemny. A tak...
Ocena: 5
Z początku chciałem Ci to jakoś podciągnąć i dlatego ocena pojawia się tak późno. Ale dla spokoju sumienia muszę pozostawić piąteczkę. Walka ma swoje plusy, ale z powodu skopanej korekty... dla mnie to kompletny przeciętniak. |
W więziennej rozpaczy... |
|
|
|
^Curse |
#7
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551 Wiek: 36 Dołączyła: 16 Gru 2008 Skąd: Lublin/Warszawa?
|
Napisano 06-03-2018, 19:30
|
|
Mablungu!
Ach, te przecinki, co? Wywaliłeś pewnie ze trzy czwarte tych potrzebnych, ale na szczęście zostawiłeś te oczywiste. Dzięki temu można było się połapać co i jak Kilka słów zjedzonych, kilka literówek. Jak to zwykle bywa - im dalej, tym więcej. Masz na szczęście pewną lekkość stylu, która ratuje całą sytuację. Powiem więcej, bardzo mi się podobało Piszesz zrozumiale i ładnie opisujesz przebieg walki, co bardzo cenię. Pewne elementy po prostu proszą się o opis ruch po ruchu tak, żeby czytelnik dokładnie widział scenę przed oczami.
Ogólnie, poczułam się trochę jak przy ocenie walki Pita, za którą zgarnął u mnie maksa, tzn. wiem, że technicznie nie jest najlepiej, a fabularnie troszkę skaszaniłeś pewne aspekty. Ale... no kurczę, zaśmiałam się kilkukrotnie pod nosem, a po lekturze pomyślałam, że chciałabym przeczytać coś więcej
Onizukę przedstawiłeś według mnie świetnie. Jego gangsta stajl był jednym w powodów mojej uciechy podczas czytania. Przerysowany, ale wciąż wiarygodny, biorąc pod uwagę jego charakterystykę w karcie. Teoretycznie mogłeś się pokusić o więcej walki w walce, ale przekonałeś mnie taką wersją waszej bójki. Istnieje duża szansa, że przy takim zestawie mocy, dłuższe starcie byłoby albo przekombinowane, albo nużące. A tak była odpowiednia ilość akcji. Jak na poziom 0 - jestem usatysfakcjonowana.
Fabularne osadzenie w świecie oczywiście na duży plus.
Bardzo żałuję, że muszę ci urwać punkty za tę nieszczęsną korektę i olanie statów...
Ocena: 6,5 |
They're all dead... They just don't know it yet. |
|
|
|
^Coyote |
#8
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669 Wiek: 35 Dołączył: 30 Mar 2009 Skąd: Kraków
|
Napisano 06-03-2018, 23:19
|
|
A mi się ta walka spodobała bardzo. O! Jedyne co się mogę przyczepić to ta końcówka na pięści bo na takiego wielkiego chłopa to lekko słabyś Dobrze się okładaliście w mieszkaniu. To mój ulubiony fragment bez wątpienia. Onizuka kozak dobrze go zrobiłeś. Nie zauważyłem błędów tyle co Sorata pisał czyli nie było tak źle w sumie raczej. Dla mnie było dobrze opisane wszystko i czytelnie. Zawsze wiedziałem co i jak się wyprawia. Nie wiem tylko ocb z tymi Shi bo i nie znam innej historii do której nawiązywałeś. Ale to nie moja wina jest. Ja tu tylko walki oceniam a nie muszę wszystko znać co kto pisze
Ta Judy fajnie ci wyszła w opisach i w dialogach. No aż się czuło romans i zranienie. Tylko jak ty tak emocji nie czujesz a ona taka dobra w odczytywaniu emocji to cię nie rozszyfrowała? Wierzyć mi się nie chce no ale niech będzie. Masz tu 7/10 i pisz tak dalej to może zawalczymy na trzecim poziomie |
"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
|
|
|
|
*Lorgan |
#9
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 07-03-2018, 09:31
|
|
mablung - Twój tekst miał potencjał siódemkowy. W jego realizacji przeszkodziły w moim odczuciu dwie sprawy, które przewałkował chyba każdy radny wypowiadający się przede mną. Odniosę się do nich tylko pokrótce, chociaż nadal pozostanie to główna część oceny. Jak mawiają, łatwiej pisać o zadach niż waletach Jedna sprawa to brak korekty (celowo nie napisałem "warsztat", bo chodzi mi konkretnie o babole, przeoczenia i interpunkcję, a nie o to, jak operujesz słowem). Druga to punkt kulminacyjny, czyli rozwiązanie problemu Onizuki. Nie nazwałbym go "skopaniem statystyk po całości", jak niektórzy, bo technicznie wszystko, co zrobiła twoja postać, było do zrobienia. Chodzi tylko o tempo i styl, w jakim to się stało. Przeszedłeś od dynamicznych i szczegółowych opisów do skrótowego sprawozdania. W najważniejszym momencie starcia. Poza tym, drobna uwaga. Wykorzystanie Jūryoku w tamtych okolicznościach nie miało zbyt wielkiego sensu. Tylko to nadmieniłeś, więc nie będę się pastwił, ale na przyszłość kreuj lepsze okoliczności pod konkretne manewry.
Teraz plusy. Relacja z Judy - naturalna i miodna (doceniam że zaangażowałeś się w temat związku, zamiast po prostu "zaliczyć Love Story"). Prezentacja Onizuki i jego stylu walki - zabawna i interesująca do tego stopnia, że można go polubić. Prezentacja walki (do nieszczęsnego finiszu) - mechanicznie prawidłowa, pomysłowa i dynamiczna. Przetkałeś opowieść klimatycznymi i naturalnie brzmiącymi dialogami, co jeszcze spotęgowało moją immersję. Przyjemnie mi się czytało, czekam na więcej.
Ocena: 6,5/10
______________________________________________________________
Oddaję swój głos na mablunga. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
*Lorgan |
#10
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 07-03-2018, 09:36
|
|
..::Typowanie Zamknięte::..
mablung - 49 pkt. (8 głosów)
NPC - 40 pkt. (1 głos)
Zwycięzcą został mablung!!!
Punktacja:
mablung +30
oX +10
Sorata +10
Naoko +10
Dann +10
Shadow +10
Curse +10
Coyote +10
Lorgan +10 |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 14
|