12 odpowiedzi w tym temacie |
RESET_Shadow |
#1
|
Poziom: Keihai
Posty: 41 Dołączył: 24 Kwi 2017
|
Napisano 10-08-2015, 23:08 [Poziom 1] Shadow vs oX - walka 1
|
|
Obrazek=link do karty
vs
Yukio "Shadow" Yume __ Chris "oX" Murphy
200道力 ____ 1400道力
Sanbetsu _______ Nag
"Nikt nie wybiera zła dlatego, że jest złem;
człowiek myli je ze szczęściem, z dobrem, którego szuka."
Mary Shelley
Żeby ta historia nabrała ram, musisz uwierzyć we wszystko, co powiem. A będzie to trudne. Spróbujmy. Zobaczysz, że Ci się spodoba.
Wszystko ma swój początek. Gdyby ktoś zapytał, jak rozpoczęła się ta historia, powinienem odpowiedzieć, że na początku był chaos. W sumie dalej trwa, choć w nieco odmienionej formie. Nie jestem jednak aż tak wrednym narratorem, aby opisywać chaos, jaki ogarnia Tenchi. Gdzieś między bogiem, a prawdą, przez zawirowania losu spotkało się dwóch nadludzi, a miało to miejsce w roku 1615 na terenie cesarstwa Nag.
Silran, Bar "Tonący Szczur"
Tom nie był jakoś szczególnie utalentowanym człowiekiem. Właściwie to większość ludzi mogłaby powiedzieć, że po prostu był. Łysy, czarnowąsy, zawsze stojący za ladą i zaznajomiony, jak mało kto, z folklorem Silranu. Świat nie jest jednak książką i nawet taki pozornie nieznaczący człowiek jak Tom jest niepowtarzalny. Odziedziczył bar, a może raczej statek, po swoich rodzicach, wypłacając siostrze dużą sumę w zamian za możliwość prowadzenia tegoż przybytku. Może nie najładniejszy, może i śmierdzący, ale "Tonący Szczur" był miejscem, które wiązało się z najlepszymi wspomnieniami jego życia. Istnieje takie powiedzenie: kto nie ma szczęścia w hazardzie, będzie je miał w miłości. Tom przestał w nie wierzyć już lata temu, jednak nie stał się starym zrzędą, ale miłym facetem w średnim wieku, który pomagał jeżeli tylko mógł.
Z tego też powodu pozwolił swojemu klientowi na rozstawienie kamery. Był dziwny, a nawet jakoś znajomo wyglądał. Zanim jednak zorientował się, kim on dokładnie mógł być, podziękowano mu i wszyscy klienci opuścili salę. Z zamyślenia wyrwał go głos małego siostrzeńca, który spędzał u niego wakacje.
- Wujku! To jest ciężkie!
Tom zerknął na malucha, który próbował podnieść kopertę pozostawioną przez "tego łysego". Otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Los, karma, czy bóg - to nie było ważne. Lata pomagania ludziom wreszcie mu się opłaciły.
***
Chris Murphy, kryptonim oX. Egzekutor na usługach cesarskiej armii. Nadczłowiek-zabójca przystosowany do ściągania celów z dużej odległości. Posłuszny żołnierz z dużymi aspiracjami. Tajemniczy i dokładny do bólu. Prywatnie, miłośnik gier wszelakiego rodzaju, z których czerpie niezbędną wiedzę do przeżycia w towarzystwie innych ludzi.Bądźmy szczerzy. Niezbyt mu to wychodzi.
Ponowne spotkanie Genkaku wstrząsnęło młodym rycerzem, choć nie przyznałby się do tego przed nikim. Nie co dzień w barze spotyka się poszukiwanego na całym świecie przestępcę, który był niegdyś generałem obcego państwa. W dodatku miał dla niego propozycję pracy. Musiał to sobie wszystko poukładać, a dla oXa był to niebotyczny wysiłek. Co więc zrobił żołnierz? Udał się na kolejną misję. Nie zaskakiwał zbyt szybko, ale i dla niego nadszedł wreszcie czas. Skontaktował się z przełożonymi w sprawie przypadkowego spotkania. Jako iż dostał zielone światło - wyruszył w dalszą drogę, aby spotkać się z sanbetańczykiem.
***
W tym samym czasie Shadow podnosił się obolały z ziemi w jednym z domów w Sarras. Przeciągnął się, wydając z siebie ziewnięcie przypominające pomruk zwierzęcia. Wstał na tyle cicho na ile to było możliwe i wyjrzał przez okno na rozciągający się za oknem port i morze w oddali. Zaprawdę powiadam wam - takie widoki są warte swojej ceny. Rześki, poranny wiatr burzył mu włosy, owiewał sylwetkę.
Nagle poczuł dwa rozgrzane punkty na swoich plecach, a po chwili powierzchnia ocieplana delikatnym, kobiecym ciałem jeszcze się powiększyła się.
- Wracaj... - wymruczała.
I wrócił, niosąc ją niczym królewnę, którą złożył w aksamitnej pościeli.
Piękne prawda? Takie momenty zawsze musi coś zepsuć - tym razem był to odrzucony w kąt comlink, który swym pikaniem ogłaszał wszem i wobec przychodzące połączenie. Zdezorientowany agent ze złością cisnął w niego spodniami, które zostawił na podłodze i nagrodzony aprobującym tę sytuację pomrukiem wrócił do kochanki.
Comlink jednak nie dawał jednak za wygraną. Rozpraszał zajętych sobą ludzi, do tego stopnia, że umiejętności celowania, nabyte przez Shadowa dzięki użytkowaniu pistoletu zawodziły. Z czasem porządnie zirytowany Shadow poddał się i przeklinając wziął urządzenie.
- Czego - zawarczał odbierając.
Odpowiedź spowodowała, że opanował swoją wewnętrzną bestię i zaczął na powrót przywdziewać porozrzucane po ostatniej nocy odzienie.
- Już wychodzisz?
Wielkie oczy, smutna minka... Kolejny żebrzący kociak się znalazł. To jednak tylko moja opinia, bo Shadow momentalnie dopadł się do łóżka tłumacząc szeptem, że nie może, że musi, i co najważniejsze - że wróci. Uśmiechnęła się w końcu do niego pytając słodkim głosikiem
- Obiecujesz?
Obiecał. Parszywy kłamca. Kiedy tylko wyszedł z budynku już jej nie pamiętał. Noc miła, ale trzeba iść dalej, w końcu nie co dzień można uwolnić się od uciążliwego długu.
***
- Jakiś czas temu pomogliśmy grupce nagijskich naukowców dostać się Khazaru. Podzieleni na trzy grupy mieli prowadzić badania na temat manitou. Niedawno jedna z nich została wyeliminowana, reszta zwróciła się do nas o ochronę. Wiesz jak jest, posłaliśmy kilku ludzi, ale nie mają szans z takimi jak ty.
- Wiesz chociaż kto za tym stoi? - Yukio skrzyżował ręce na piersi.
- Sprzątnął ich ktoś z Zakonu Gryfa. Nagijczyk.
- Więc nie może być to zabójstwo, a ostrzeżenie. - Zamyślił się Shadow. - Mój dług zostanie spłacony - dodał z naciskiem.
Rozmówca wahał się przez krótką chwilę, po czym skinął głową.
- W takim razie - Shadow pochylił się nad stołem. - Powiedz mi co o nim wiesz...
***
Chris był nieskomplikowanym facetem. Gdy widział podejrzanie zachowującego się człowieka, obserwował go. A gdy taki osobnik uciekał - tropił. Posada egzekutora załatwiała mu prawo na wybieranie swoich celów, z czego korzystał często w drodze po szczeblach kariery. Kiedy więc zatrzymał się w barze w drodze z Avalonu, gdzie złożył raport, do Silranu, gdyż spodziewał się tam spotkać jednego z najniebezpieczniejszych zdrajców i zobaczył podejrzaną osobę załączyły mu się bezwarunkowy odruch i obserwował jegomościa przez dłuższą chwilę. Obcy wydawał się podekscytowany, miał przy sobie miecz, a twarz zasłoniętą kapturem. Teoretycznie mógłby być nagijskim rycerzem, gdyż tak jak oni nosił broń białą. Jednak jego sposób poruszania się, przypominający rozbrykanego dzieciaka i typowy dla sanbetańczyków akcent zwróciły uwagę oX'a. Powiadano bowiem, że Sanbetsu przypomina rozbrykanego dzieciaka, przy dorosłym i poważnym Nag. Po skończeniu swojego dania i zapłaceniu poczekał jeszcze, aż nieznany jegomość dokończy, by dosiąść się i sprawdzić kim jest. Nieznajomy jednak wstał, zostawiając resztki i rzucając pieniądze na stół ruszył szybkim krokiem do wyjścia. Gdy tylko zbliżył się do Chrisa i zauważył, że ten wstaje rzucił się do biegu, wypadając z knajpki i sprawnym ruchem wskoczył na motor, ruszając na pełnej kur.wie.
Odgłos wystrzału spowodował piski kobiet i dzieci oraz ochronną postawę mężczyzn, którzy niczym zwierzęta zasłonili swoje rodziny, partnerki, mimo zniesmaczenia co poniektórych dam.
Wracając jednak do pocisku - leciał on wprost w plecy motocyklisty. Śmierć? To było by zbyt mainstremowe dla takiego zabójcy, nie uważacie? Shadow zakręcił ostro, niemalże dotykając kolanem nawierzchni i wpadając w najbliższą uliczkę. Ja to nazywam szczęściem, on jednak powiedziałby, że to umiejętności. Mniejsza.
Chris zaklął siarczyście, wskakując do swojego samochodu i ruszył za motocyklistą.
***
Sceny pościgów zazwyczaj pełne są strzałów, wybuchów i zaciętej rywalizacji. Tak jednak nie było, życie pisze zdecydowanie nudniejsze scenariusze.
Z racji braku funduszy, z których mógłby skorzystać Shadow, na terytorium Nag wybuchy nie nastąpiły.
A z braku kierowcy, który pozwoliłby skupić się Chrisowi na strzelaniu do uciekającego celu pocisków było niewiele. A te, które już były, nawet wzmocnione przez zdolność Murphyego tonęły w pagórkach, drzewach z powodu dużej odległości i nieprzewidywalnych ruchów motocykla, który skakał wręcz, mknąc po drogach. W Nag to nawet asfaltu nie potrafią porządnie wylać... Taka cena bycia poważnym i potężnym.
Motocyklista odwrócił głowę, żeby skontrolować, czy dalej jest ścigany. Kula, tym razem drasnęła kask, powodując wybuch energii, przez który zesztywniały Shadow wpadł w dziurę i odrzucony w bok przeleciał przez mur otaczający jakąś placówkę.
Murphy spokojnie zatrzymał samochód i wykorzystując będące niedaleko drzewo z łatwością pokonał murek. Podążając śladami krwi, wraz z swym wiernym towarzyszem, karabinem udał się do środka najbliższego budynku.
Próżno poszukiwać większego idioty, niż myśliwego, który zobaczył posokę, wydostającą się z żył ustrzelonej zwierzyny i poczuł już chwałę zwycięstwa. Taki człowiek jest pewny swego jak mało kto i dlatego staje się najłatwiejszą zdobyczą. Chris pewnym krokiem szedł po śladach krwi, które ciągnęły się przez posadzkę, aż do zamkniętego pomieszczenia. Otworzył szeroko drzwi, wchodząc do środka.
- Błąd, panie Murphy. Najpierw należy sprawdzić, czy nie ma pułapek.
Drzwi zatrzasnęły się za nim. Odwrócił się, z zamiarem odpowiedzeniem na atak ogniem. Doskakujący od drzwi młody człowiek z maską egzopaku na twarzy ciął na odlew, nie dając Chrisowi czasu na wycelowanie. Ten jednak i tak wypalił, a pocisk powędrował w ścianę, oddany ze zbyt małej odległości pod zbyt dużym kątem. Ao Shouseki Nami, na którą Chris nie zwrócił uwagi, nie zadziałało z pełną mocą, jedynie delikatnie spowalniając walczących. Katana uderzyła w lufę, odtrącając ją i natychmiast ponawiając atak. Ratując dłonie, Chris puścił swą ulubioną broń i rzucił się w tył. Ledwie zdążył sięgnąć po własną katanę, napastnik był już tuż przy nim. Miecze zetknęły się w serii szaleńczych cięć i bloków. Nagijczyk skupił się na analizie sytuacji. Stojący przed nim przeciwnik nie miał specjalnie dużo masy, a i douriki, mimo że wyższe niż u zwykłego człowieka, nawet nie umywało się do jego poziomu. Różnica możliwości fizycznych między mężczyznami nie była wielka - Shadow był minimalnie szybszy, tracił jednak na sile, którą przewyższał go przeciwnik. Ten wydawał się także mniej męczyć samą walką, ale jego ataki zawierały w sobie wiele niepotrzebnych ruchów, a bloki nie były dokładne. Wszystko to Shadow bezlitośnie wykorzystywał. Miecze zetknęły się raz jeszcze, tym razem przechodząc w dłuższe zwarcie, konfrontujące siłę obu nadludzi. Chris dostrzegł wreszcie, że robi się coraz wolniejszy, mniej dokładny i jakby śpiący. Już wcześniej zwrócił uwagę na puszkę stojącą w rogu pomieszczenia. Jakby dymiła? Teraz wszystko nabrało sensu - zamknięte małe pomieszczenie, maska przeciwgazowa. Wpadł na całego, gaz usypiający zbierał już swoje żniwo. Shadow zerwał połączenie między mieczami i nurkując, by uniknąć ciosu, podciął przeciwnika, który uderzył głową w podłogę, mocno już osłabiony. Ostatnie co Murphy widział to stojący nad nim demon.
***Hospicjum Pine Tree***
Obudził go kubeł zimnej wody. Spróbował się poruszyć, jednak blokowały go opasające ręce i nogi grube, skórzane pasy. Szarpnął się całym ciałem. Fotel, na którym siedział, solidnie przyśrubowano do podłogi. Scena niczym z marnego horroru. W głowie mu huczało, umysł miał jeszcze trochę zamroczony. Potrząsnął głową, ciężką niczym ołów, by pozbyć się wody z oczu i rozejrzeć po pomieszczeniu. Przed nim znajdował się tylko biurko, jako jedyny mebel w polu widzenia. Za biurkiem stał obcy nadczłowiek, skierowany przodem do wielkiego okna, w którego szyby dudnił deszcz.
Shadow odwrócił się powoli. Błysnęło białe światło błyskawicy.
- Słyszałem, że tutaj rzadko występują burze - głos ciężki niczym stal przeciął powietrze. - Ja je przyciągam, czy jak?
Ominął biurko i podszedł do Chrisa.
- Słyszałem, że należysz do Zakonu Gryfiaków. To wiadomość od twoich przyjaciół z Nag, którym wybiliście kolegów.
Uderzenie, drugie, trzecie. Murphy jedynie uśmiechnął się szyderczo. Sam często dostarczał takie wiadomości, a stojący przed nim mężczyzna najwidoczniej nie był w nich wprawiony.
Sanbetańczyk wyszedł z polu widzenia rycerza. Szczęk metalu i dźwięk szkła uderzającego o szkło zmroził na moment Chrisa. Wiedział on bowiem co się szykuje.
- "Uważaj. Mocny jest." Ta. Miałem nadzieję na jakąś walkę z tytanem, a tu natrafiłem na ciebie? Nagijczycy... Tyle w tobie bohatera ile się w próbówce zmieściło.
Marudził Shadow.
- Słyszałem, że jesteś zabójcą. Codziennie trzymasz pistolet, nie? Wiesz kto powinien strzelać? Wyłącznie ten, który sam jest gotowy stanąć w twarzą w twarz ze śmiercią. Potrafisz tak? Nie martw się. Nie zabiję cię, ale potraktuje lepiej... bo śmierć jest tylko kolejnym początkiem, jak mawiają. Zamierzam ci pokazać co jest na końcu, nie na początku.
Sztylet, z którego nadal skapywały krople trucizny, zanurzył się w ciele Chrisa. Sadystyczny uśmiech oprawcy jedynie potęgował cierpienie i upokorzenie, jakiego doświadczył. Czarny lotos wydusił pierwsze dźwięki z gardła Murphiego, wywołując ból, po którym pamięć zawsze miała pozostać świeża. Nie wiedział jak długo znosił te męczarnie. Ostatnie co zobaczył to LSD wydostające się z dozownika i pokrywające mu całą twarz.
- Zakon Gryfa najwidoczniej upadł niezwykle nisko, skoro zabijają wszystkich parających się kontaktami z manitou. Nie odróżniacie już dobra od zła? A może chcecie tryumfu tego drugiego?
***
I po co Ci to było Chris?* Naprawdę muszę to teraz opisywać?
Otworzył oczy i zobaczył czarną pustkę, nieprzeniknione ciemności klujące źrenice, niczym ostre sople lodu. Czuł jak ciało, kawałek po kawałku, rozdziera żrący ból. Wił się i krzyczał, palony pożogą gorączki i zgniatany ciężarem cierpienia. Nic nie przynosiło upragnionego ukojenia, a jedynie dalsze, szarpiące potoki; rozrywające fale czystej agonii.
- Umieram?
- Ależ skąd, jedynie doświadczasz z pierwszej ręki okrucieństwa świata oraz zamieszkujących go ludzi. To niezwykle przykre, że postępują w taki sposób właśnie ci, którzy wypierają się zwierzęcych instynktów i zachowań postępują w taki sposób, nie uważasz? Ci, pragnący całemu uniwersum podarować odpowiednie jestestwa… I przy okazji wyplewić brudne chwasty, ich zdaniem kalające Tenchi. Piękna idea na pięknym, pachnącym papierze, poplamionym krwią ofiar, które giną na tej wojnie.
- Uwolnij mnie… Proszę… Skończ to… Błagam…
Krystaliczne, lśniące łzy spłynęły po jego policzkach, ukazując kruszącą wolę bezsilność, załamanie blokujące oddech w krtani. Rozpacz? Ona już dawno uciekła z tęczówek, zastąpiona rezygnacją, desperacją i głęboką depresją, której zachłanne macki sięgały coraz niżej w dół, pochłaniając więcej i więcej pozytywnych myśli.
- Czy jeszcze posiadasz w sobie jakieś szczęście? Przypuszczam, że nie.
I miał rację. Zostało ono wyrwane wraz z korzeniami i zdeptane przy wtórze drwiącego rechotu oprawcy. Mgła okalała umysł Chrisa, który nerwowo, chaotycznie zwracał się do Lumena i wszystkich bogów Nordan prosząc jedynie o śmierć.
- Daj mi po prostu…
- Odejść? Nie udzielam na to zgody, nie pozwolę Twej duszy opuścić pokiereszowanego ciała. Musisz to przetrwać, musisz radować się każdym następnym dniem, dobami po brzegi wypełnionymi szkarłatnymi kroplami. O! Właśnie tak. Uśmiechnij się! Unieś spękane, suche kąciki ust, pokazując wypaloną do cna wolę przetrwania, nadzieję, której ślepia zgasły już dawno niby zdmuchnięte płomyki świec. Ciesz się! Wesel się, mimo okowów, postrzępionych, smętnie zwisających ubrań; mimo udręki kąsającej wnętrzności jak rozżarzone węgle. Nie trać monotonnego, zdawać by się mogło, stałego czasu, na katowanie własnego istnienia. Oni zrobią to za Ciebie o wiele lepiej, precyzyjniej.
- Kto?
- Wszyscy. Zanim cię zostawię powiedz mi jedno. Po co trwać? W jakim celu walczyć?
- By żyć…
- Poprawna odpowiedź.
Ta hipokryzja kiedyś go zabije.
***
Wracając do "Tonącego Szczura"...
- Nie powinien już zagrażać waszym klientom. - Szept rozniósł się po idealnie cichym pomieszczeniu. Tom uprzejmie odwrócił wzrok od klienta. - Zostawcie jeszcze straże, nie wiemy jak dokładnie zareaguje.
Schował comlink do kieszeni, nie chcąc być już więcej niepokojonym. Uśmiechnął się do barmana znad kufla piwa.
- Mógłby mi Pan opowiedzieć jakąś historię związaną z tym regionem? Bardzo proszę.
Oczy barmana zabłysły.
***
Chris Murphy został znaleziony dzień później, wyczerpany fizycznie i psychicznie. Sprawcy jego stanu nie znaleziono, a sam rycerz bełkotał coś tylko o czarnym, sanbetańskim diable bez twarzy. Uznano to jednak tylko za efekt przyjętego LSD. Ciało dało się wyleczyć i momentalnie podjęto się tego działania, lecz nie wzięto pod uwagę, że niektóre rany pozostają tak głęboko, iż nie da się ich usunąć.
*Mimo, a może i przez wszystkie sceny ukazane w opowiadaniu autor nie zaleca stosowania ani trucizn, ani narkotyków. Ani łączenia tych dwóch substancji. Narrator dołącza się do tego. Ponadto narrator pragnie zaznaczyć, że pewne wydarzenia nie dzieją się bezpośrednio w świecie, a są częściowo wyrazem tortur, częściowo wytworem psychiki torturowanego, który znajduje się pod wpływem środków odurzających. |
|
|
|
»oX |
#2
|
Rycerz
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740 Wiek: 33 Dołączył: 21 Paź 2010 Skąd: Wejherowo
|
Napisano 10-08-2015, 23:15
|
|
W gabinecie prezesa TANARI wrzało. Hektor Kane, zwykle spokojny i wyważony, przekrzykiwał się ze swoją córką. Po chwili oboje zamilkli, usiłując opanować emocje.
- To jest zły pomysł. - Ciszę przerwała Scarlett.
- Podejdź do tego, jak profesjonalistka. Gang Czterech Smoków nieźle nam zapłaci, a znając możliwości Murphy'ego, zlecenie wykona bez problemu.
- Nie powinniśmy się z nimi zadawać. Wiesz, czym się to kończyło do tej pory.
- Nasze cele się pokrywają. Zresztą, zapomniałaś czym się zajmujemy? Jeśli klient nam płaci, a płaci cholernie dobrze, to przyjmujemy zlecenie i nic nas nie interesuje. Zawsze tak było i będzie.
- Zrobisz jak chcesz, ty tu rządzisz. - Spojrzała w stronę drzwi. - Wprowadzić go?
- Tak. Zostaw nas samych i pod żadnym pozorem nie zdradzaj, kto jest klientem. Z tego co wiem, miał z nim jakieś zatargi w przeszłości.
Blondynka ostentacyjnie odwróciła się na pięcie, rzucając ostatnie zdenerwowane spojrzenie i skierowała się do wyjścia. Murphy'ego napotkała wpatrującego się w liczne dyplomy i certyfikaty na korytarzu. Gdy ujrzał przełożoną, przyjął żołnierską postawę i czekał. Miał świadomość, że nie czas na słabe dowcipy i komentarze.
- Możesz wejść, ja znikam. - Nie zwolniła nawet kroku, minęła go i po chwili zniknęła za rogiem.
Po raz pierwszy widział ją w takim nastroju. Wściekłą i niedostępną, zupełnie bez dziewczęcego uroku, którym na co dzień promieniowała. Widocznie zlecenie, o którym chciał porozmawiać stary Kane nie było wolne od kontrowersji. Przynajmniej nie będzie nudno.
***
- Zapraszam do środka, panie Murphy. Proszę zamknąć za sobą drzwi.
- Oczywiście, panie Kane. - Postąpił według wytycznych i usiadł naprzeciwko szefa.
- Polecisz do Ishimy, żeby wgrać wirusa na serwery emisyjne w siedzibie głównej telewizji Optima. W środku spodziewaj się bardzo silnej ochrony. Armii, mówiąc precyzyjnie.
- Domyślam się, że nie chodzi o piracenie programów kulinarnych.
- To prawda. Optima wspomaga pewną operację rządu Sanbetsu, wymierzoną w Khazar. Nasz klient chce zaostrzyć ten konflikt. Wewnątrz budynku działa aktywna, choć niewielka komórka wywiadu, z której koordynowane są wszystkie działania dotyczące sprawy. Jeżeli zwietrzą twoją obecność, pomyślą że szamani próbują ukraść dowody. To działa na twoją korzyść, bo odwróci ich uwagę od pomieszczeń technicznych.
Murphy przytaknął i czekał na ciąg dalszy.
- Tradycyjnie działasz cicho i skutecznie. Postaraj się nikogo nie zabić. Jeśli ściągniesz na siebie zbyt wiele uwagi, ani cesarstwo, ani my nie przyjdziemy ci z pomocą. Zresztą komu ja to tłumaczę, znasz zasady. Przelew z odpowiednią ilością zer trafi na twoje konto, kiedy hakerzy klienta potwierdzą, że mogą zmieniać ramówkę. Masz dwadzieścia cztery godziny na przygotowanie się do wyjazdu i zebranie potrzebnych informacji. Później przestajesz dla nas istnieć. Jak się nie wyrobisz w tydzień, zlecenie przestanie obowiązywać. Wszystko zrozumiałeś?
- Niech to będzie przelew błyskawiczny.
***
Ishima mimo później pory tętniła życiem. Tysiące świateł zapalonych w biurowcach, warkot samochodów i tłumy przepychających się chodnikami pieszych. Przekrzykiwali się wzajemnie, prąc przed siebie i nie oglądając na boki. Na ławkach tuliły się zakochane pary, równocześnie podziwiając pełnię księżyca. Spośród wszystkich drapaczy chmur szczególną uwagę zwracał ten należący do największej sieci telewizyjnej w Sanbetsu. Optima szczyciła się sporą wiarygodnością w oczach zwykłych obywateli. Oczywiście, kto bardziej zorientowany wiedział, że tuszowali działalność agentów i rządowych funkcjonariuszy na terenie swojego kraju, a niekiedy nawet poza nim. W chwili obecnej pracowali nad skompromitowaniem Khazaru w oczach całego świata. Murphy bez większych trudności połączył fakty i ustalił, że w całej sprawie chodziło o atak terrorystów nagłaśniany przez Sanbetsu i Babilon. Czy faktycznie jeden mały wirus mógł odwrócić bieg tak wielkiej sprawy? To już nie było zmartwienie na jego głowę.
Masywna terenówka zaparkowała blisko sto pięćdziesiąt metrów od głównego wejścia do budynku. Siedzący wewnątrz Murphy nie do końca rozumiał sens posyłania wykwalifikowanego snajpera, za jakiego się uważał, na misję infiltracyjną. Czuł jednak, że jako świeżo upieczonemu egzekutorowi, przyda mu się trening w dziedzinach innych niż ta, w której czuł się najlepiej. Wyjął ze schowka paczkę papierów i zapalił jednego. Przez uchylone okno wypuścił chmurę szarego dymu.
Do budynku Optimy nikt już nie wchodził, lecz włączone światła sugerowały obecność ochroniarzy. Przy odrobinie szczęścia nie będą nimi żołnierze pod przykrywką. Dobra wiadomość była taka, że według informacji dostarczonych przez Kasumi Torę, żaden agent nie przebywał obecnie w środku. Taki stan miał utrzymać się minimum do porannej zmiany. Nagijczyk spojrzał na fotel pasażera, na którym spokojnie, pod plandeką, leżał zawirusowany minidysk, klucz elektro-utwardzalny, glock, granaty dymne, hukowe, odłamkowe oraz maska klauna z wielkim czerwonym nosem i otworem na usta. W Sanbetsu wszystko nagrywają kamery, a on pod żadnym pozorem nie mógł zostać rozpoznany. Niestety nigdy nie był najostrzejszym narzędziem w szopie, więc postawił na filmowy klasyk. Być może samo zakrycie twarzy w niczym nie pomoże, ale że wcześniej specjalną maszyną wypełnił sobie linie papilarne, po cichu liczył na udane rozegranie scenariusza.
***
Yukio Yume spoglądał przez okno na zatłoczoną ulicę, oddaloną od niego o dziewięć pięter. Godzinę temu miał zdać raport i opuścić budynek, jednak postanowił przystanąć w korytarzu i spojrzeć jeszcze raz na piękną panoramę miasta. Jeden z analityków wywiadowczych szturchnął go i zagadnął.
- Nic więcej dla ciebie nie mamy. Co tu jeszcze robisz?
- Cieszę się, że mogę tu być. Wiesz, z wami. Pomagać, robić coś dla kraju...
- Co?
Shadow opadł na podłogę i rozpoczął serię pompek. Wykonał ich może dziesięć, po czym płynnie przeszedł do rozciągania przy ścianie.
- Muszę być w formie. Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie trzeba uratować komuś życie.
- Nadgodziny ci chyba nie służą...
***
Zegar na desce rozdzielczej pokazywał pierwszą trzydzieści. Murphy odpalił kolejnego papierosa, wyczekując odpowiedniego momentu na wyjście z samochodu. Nakarmiwszy płuca trucizną, zamknął przyciemniane okno i przygotował się do wyjścia. Glocka umiejscowił w kaburze za paskiem na plecach i stwierdził, że nie ma sensu zabierać całego arsenału. Minidysk wylądował w bucie. Granat wcisnął do kieszeni kurtki i, założywszy na twarz maskę, opuścił pojazd. Szybkim krokiem skierował się do głównych drzwi i pchnął je przed siebie. Za masywną ladą stał około czterdziestoletni ochroniarz wpatrujący się w monitor.
- Legitymacja.
- Pan wybaczy, nie jestem stąd. Jakiś przechodzień powiedział, że znajduję się w dzielnicy Tenpen. Chciałem pojechać do Gedam, do rodziny...
Rycerz nie kontynuował kłamstwa, tylko zbliżywszy się na odpowiednią odległość huknął głową stróża o ladę. Zerwał z paska klucze, ukrył nieprzytomnego w łazience dla personelu i ruszył w stronę pomieszczeń technicznych. Według wytycznych magazyn z dowodami znajdował się na siódmym piętrze. Żeby nie budzić podejrzeń, powinien udać się tam najbezpieczniejszą drogą, która prowadziła przez w pełni zautomatyzowane serwerownie na parterze i windę towarową. Po drodze upewnił się, że jest poza zasięgiem kamer, podłączył mini dysk i uruchomił wbudowany nadajnik satelitarny, żeby hakerzy po stronie klienta mogli przystąpić do pracy. Kiedy rola urządzenia zostanie spełniona, ulegnie samozniszczeniu, smażąc przy okazji całą maszynerię emisyjną. Sprostowanie raczej nie nadejdzie szybko.
Winda towarowa wjechała leniwie na siódme piętro i otworzyła się z charakterystycznym piknięciem. Oczom Murphy'ego ukazał się rozległy korytarz ze sporą ilością drzwi. Sytuację uratował fakt, że tylko jedne z nich były wzmacniane i posiadały dodatkowy zamek.
Usłyszawszy rozmowę ochroniarzy w trakcie obchodu, na powrót zamknął windę. Spojrzał na zegarek i dokładnie odliczył każdą sekundę, sprawdzając ile czasu zajmie im okrążenie piętra. Czterdzieści osiem sekund. Przeczekał tak trzy przejścia i zauważył, że margines błędu wynosi zaledwie dwie sekundy. Żołnierska precyzja, którą mógł wykorzystać na własną korzyść. Kiedy okolica była pusta, opuścił kryjówkę i stanął tuż za rogiem. Odczekał dziesięć sekund i usłyszawszy kroki blisko siebie, zaatakował wysokim kopnięciem. Pierwszy przeciwnik dostał w twarz i bezwładnie zwalił się na podłogę. Drugi od razu sięgnął po pałkę teleskopową i wziął zamach. Murphy zablokował atak przedramieniem, nim ten zdążył opaść i wyprowadził nokautującą kontrę w szczękę. Takie zamieszanie w każdej chwili mogło przyciągnąć uwagę kogoś z monitoringu, więc od razu ruszył do wzmocnionych drzwi. Klucz elektro-utwardzalny spełnił swoje zadanie i zapewnił dostęp do jednego z najbardziej strzeżonych pomieszczeń w budynku.
Dowody były posortowane kategoriami. Rozejrzał się po regałach szukając czegoś o atakach terrorystycznych. Minęły dwie minuty, kiedy znalazł to, po co przyszedł. Niezwłocznie wyszedł z pomieszczenia.
- Stój! - Krzyknął nadbiegający młodzieniec o nieuczesanych, ciemnych włosach.
- Pocałuj mnie w dupę - odparł Murphy i rzucił się do ucieczki.
Jedno spojrzenie na przeciwnika wystarczyło, żeby ustalić, że nie jest on zwykłym trepem, którego dałoby się wyeliminować pojedynczym strzałem. Jakakolwiek dłuższa walka poskutkowałaby odcięciem drogi ucieczki przez pozostałych ochroniarzy, więc nie było co strugać chojraka.
Na klatce schodowej stało się jasne, że dystans między mężczyznami znacząco się zmniejszył. Szybkość ścigającego była zdumiewająca, ale skoro obecność intruza została już wykryta, nie było potrzeby zachowywania ciszy.
Niespodziewany strzał oderwał od maski klauna plastikowy nos.
- Ty gnojku...
W biegu chwycił za granat odłamkowy, wyciągnął z niego zębami zawleczkę i po odczekaniu ile trzeba, cisnął go za siebie. Błysk eksplozji pochłonął znaczną część schodów. Obaj przelecieli kilka metrów do tyłu i z impetem uderzyli o podłogę. Jako pierwszy otrząsnął się rycerz. Pomimo dzwonienia w uszach i trudności z utrzymaniem równowagi, dopadł do drzwi na parterze i wydostał się na główny hall. Zaraz po nim, z windy wysypali się żołnierze uzbrojeni w pistolety maszynowe. Metodycznie zabezpieczali okolicę, nie zdając sobie sprawy, że wróg dopiero co zdążył im się wymknąć.
***
Murphy wśliznął się za kierownicę terenówki i przekręcił kluczyk w stacyjce. Wrzucając bieg, ujrzał w lusterku kilku żołnierzy pod wodzą chłopaka, którego wcześniej zgubił na schodach. Otworzyli w jego kierunku ogień, zbliżając się jednocześnie do zaparkowanych w pobliżu samochodów.
Rycerz wbił pedał gazu w podłogę i wystawił w kierunku tylnej szyby środkowy palec. Od razu skierował się w węższe uliczki, na których umieszczono progi zwalniające, żeby wykorzystać przewagę wysokiego zawieszenia. Niestety dla niego, przeciwnicy doskonale orientowali się w okolicy i wybierali wygodne objazdy. Ostatecznie, po wyjechaniu na główną drogę, na ogonie siedziały mu dwa pojazdy, co chwilę podejmujące próbę wyprzedzenia i zajechania drogi. Miały w dodatku pasażerów, którzy na prostym odcinku wychylili się przez oka i próbowali przestrzelić opony.
Co to, to nie. Murphy szarpnął kierownicą i zajechał drogę jadącej z naprzeciwka ciężarówce, wymuszając u kierowcy nagłą zmianę pasa i tym samym wywołując czołowe zderzenie z jednym z rozpędzonych przeciwników. Drugi zręcznie wyminął płomienie i kontynuował pościg. Wkrótce udało mu się zrównać z terenówką i rozpocząć ciągły ostrzał.
Pociski rozwaliły boczne szyby i w paru miejscach przebiły karoserię, jednak żaden z nich nie sięgnął celu.
- Tak się chcecie bawić?
Ręka rycerza powędrowała po glocka, lecz zanim zdążył wycelować, zobaczył że z drugiej strony podjechał na motorze nieobecny do tej pory, rozczochrany lider Sanbetańczyków i cisnął katanę prosto w oponę jego maszyny, rozrywając ją na drobne kawałki.
W normalnych okolicznościach, terenówka powinna zostać ściągnięta na prawo i spaść z estakady, którą właśnie przemierzała. Murphy miał jednak spore doświadczenie w podobnych manewrach i zdołał odbić w lewo, wprost na samochód strzelających do niego przeciwników.
Uderzenie było tak silne, że dosłownie zdmuchnęło lżejszą osobówkę w barwach Optimy z drogi. Przebiła barierkę i zniknęła w ciemnej przepaści, żeby po chwili rozbić się o jakiś budynek i stanąć w płomieniach.
Sytuacja na drodze także nie była różowa. Wypadek przerwał przewód paliwowy i wierny jeep nie nadawał się do dalszej jazdy. W dodatku jednoślad jedynego pozostałego przeciwnika właśnie zawrócił i szykował się do kolejnego natarcia.
Rycerz otworzył drzwi i wysiadł. Był trochę poobijany, ale wciąż się dobrze trzymał. Jego myśli krążyły wokół najważniejszych faktów. Przeciwnicy? Jeden. Cholernie szybki, prawdopodobnie nadczłowiek. Obrażenia? Kilka stłuczeń, zwichnięty lewy obojczyk. Dowody? Zostały w samochodzie. Uzbrojenie? Glock z pełnym magazynkiem. Przeciwnik trzyma w ręku MonoOstrze. Będzie dobrze.
Kiedy Sanbetańczyk rozpoczął natarcie, Murphy zdążył odejść na kilkanaście metrów i oddać strzał w plamę benzyny pod terenówką, wywołując gwałtowny zapłon. Następną kulkę posłał już w przeciwnika. Wystrzelony przez niego pocisk zagłębił się w metalowej owiewce motocykla, jednak nie dotarł do celu. Mógł spróbować jeszcze raz, zanim rozpędzone ostrze monokrystaliczne przecięłoby go na dwoje.
Chwycił broń oburącz i docisnął spust. Nabój wychynął z lufy otulony ledwo widzialną poświatą. Rozdzierając powietrze, mknął z ogromną prędkością w stronę celu. O kilka centymetrów minął przednią oponę, zagłębił się w asfalcie i spowił okolicę w błękitnym blasku.
Drapieżny uśmiech wyrósł na twarzy agenta, kiedy zbliżył się do celu, chcąc zakończyć jego życie. Niestety żałośnie zsunął się z rozpędzonego motoru i przekoziołkował kilkanaście metrów, poważnie się kiereszując.
- Amator - burknął rycerz, kierując się w stronę znieruchomiałego motoru.
Pomimo wielu otarć wciąż nadawał się do jazdy.
- Nie ruszaj się! Nie możesz tak po prostu odejść!
- Ależ mogę. - Usiadł na motorze i odpalił go z kopa.
Młody chłopak szamotał się na ziemi, powłócząc niewładnymi kończynami i powiększając kałużę krwi.
- Co ty mi zrobiłeś? Dlaczego nic nie czuję?
- Ból przyjdzie za kilka minut. Pewnie stracisz przez niego przytomność.
- Przecież... Przecież mnie nie trafiłeś...
- Ja zawsze trafiam.
***
- Wracam do kraju. Chciałem zabrać ze sobą te dowody, ale ścigał mnie pewien narwaniec i uznałem, że wiarygodniej będzie je zniszczyć.
- Włącz San24, Chris - poleciła Scarlett ze słuchawki telefonu.
Posłusznie włączył monitor przed swoim fotelem w samolocie.
- Wiadomość z ostatniej chwili. - Przejęta prezenterka wpatrywała się w tablet. - Ważni urzędnicy z Sanbetsu mogą być zamieszani w tuszowanie udziału Gangu Czterech Smoków podczas ataku na szczyt w Arkadii. Kontestowanie oczywistego podejrzanego i utrudnianie przez nich śledztwa mogło mieć związek z próbą osłabienia wpływów Khazaru na lokalnym rynku producentów żywności, na którym od dziesięcioleci są potentatami. Sprawa wyszła na jaw w obliczu niedawnego napadu na jedną z khazarskich fabryk w strefie Kazui, po którym nie udało się ująć żadnego sprawcy, pomimo oczywistych implikacji obciążających znanych działaczy Smoków. Jednemu z naszych reporterów udało się nagrać rozmowę niejakiego Shinody, od lat podejrzewanego o związki z gangiem, podczas hulaszczej zabawy w jednym z higurskich klubów. Przedstawiamy nagranie już teraz.
- Więcej dla nich nie będziemy robić. Było do przewidzenia, że nas wystawią - zatrzeszczał głos na nagraniu. - Aotaro miał dorzucić kilka amnestii dla naszych za to, że skupimy całą wściekłość Khazaru, podczas gdy oni na czysto odbiją rynek żarcia. Za dobrze im było, jak obciążyli ich winą za nasz atak. Pewnie pomyśleli, że już nam nic więcej nie muszą dawać. Niech się [ pip ]. Jakbym miał dojścia do ważniaków z południa, to bym im chętnie sprzedał kilka brudnych sekretów. Byleby się odkuć za to co nam przepadło i napsuć krwi ważniakom z rządu.
- Nie udało nam się jeszcze potwierdzić tożsamości osobnika nazwiskiem Aotaro, ale istnieją podejrzenia, że ma związek z armią. O rozwoju sprawy będziemy państwa informowali na bieżąco.
***
- Że co było na emisji?! - Wrzask Yamamoto Mai rozszedł się po całym piętrze. - Trzeba to szybko odkręcić!
- Nie możemy, panie prezesie.
Szklanka z wodą rozbiła się tuż obok głowy przerażonego sekretarza.
- Uważaj co i do kogo mówisz, gnoju.
- Panie Mai, proszę zrozumieć. W serwerowni był jakiś wybuch, cały sprzęt mamy w kawałkach. Nie możemy nadawać na żadnym kanale.
- Pieprzeni debile! Jak mogliście do tego dopuścić!
- Zeszłej nocy było włamanie. Ktoś zinfiltrował piętro zajmowane przez armię. Podejrzewamy, że to wtedy...
Prezes wyszarpał sobie włosy ze skroni i wrzasnął na pełen głos.
- Nie udało się odnaleźć żadnego śladu po sprawcy. Nie wiemy jak wyglądał, nie mamy odcisków palców, ani śladów DNA. Dosłownie nic, pomimo że ściągnęliśmy najlepszych specjalistów. Musiał być bardzo inteligentny i planować to od miesięcy.
- Jak on się wymknął? Co z ochroną?
- Na miejscu był agent, Yukio Yume.
- Mam nadzieję, że nie żyje.
- Nie odzyskał jeszcze przytomności. Leży w szpitalu wojskowym.
- Jeśli się obudzi, zamienię jego życie w niekończące się pasmo nieszczęść. Tak jak on zamienił moje.
- Panie Mai, Yume ma związki z kapitanem Araraikou. Nie powinniśmy robić sobie z niego wroga...
- Won! Jeszcze jedna zła wiadomość i przysięgam, że cię uduszę! |
|
|
|
^Genkaku |
#3
|
Tyran Bald Prince of Crime
Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227 Wiek: 39 Dołączył: 20 Gru 2009 Skąd: Raszyn/Warszawa
|
Napisano 11-08-2015, 09:09
|
|
Shadow.
Eeeeh. Zgłosiłem się do ciebie z propozycją, że jeżeli chcesz to możesz wykorzystać motyw rozmowy mojej z oXem, by zastawić na niego pułapkę. Zebrane informacje i tak przekazałem do Sanbetsu (tekst o tym planowałem wrzucić po opublikowaniu walki z Pitem).
Fajnie, że się zdecydowałeś, ale w moim odczuciu nie udźwignąłeś ciężaru intrygi. W kontekście całego tekstu ten wstęp o azylu wydaje mi się bez sensu i nie potrzebny, skoro i tak dorwałeś oXa gdzieś na drodze, w ramach zemsty za jedną z jego misji dla Zakonu Gryfa…
Poczyniłeś też pewne daleko idące założenia, że oX wyruszył w podróż aby się ze mną spotkać. Szkoda, że nie wysłałeś tego do mnie przed publikacją, albo lepiej tego nie skonsultowałeś.
Praca jest lepsza niż poprzednia walka ale nadal sporo jej brakuje do miana dobrej. Nie wyciągnąłeś należytych wniosków z ocen. Nadal masz tendencję do budowania za długich zdań. To co mnie osobiście drażni, to narracja. Za cholerę się to nie sprawdza. Komentarze narratora są tragiczne załamujące. Np.
Cytat: | Wracając jednak do pocisku - leciał on wprost w plecy motocyklisty. Śmierć? To było by zbyt mainstremowe dla takiego zabójcy, nie uważacie? |
Zresztą raz zwraca się do czytelnika (jednego) a raz, tak jak w tym przykładzie używa liczby mnogiej.
Czy jest jakiś klucz wg którego używałeś bbcodu? W sensie, czemu niektóre wyrazy są podkreślone, a niektóre wypowiedzi pogrubione? Czytelnik ma zwrócić na nie większą uwagę?
Ogólnie jest sporo błędów i zgrzytów:
Cytat: | Przeciągnął się, wydając z siebie ziewnięcie przypominające pomruk zwierzęcia. |
zwierzęcy pomruk brzmi ładniej.
Cytat: | Wstał na tyle cicho na ile to było możliwe i wyjrzał przez okno na rozciągający się za oknem port i morze w oddali. |
Po pierwsze powtarzasz okno, oknem po drugie zdanie można rozbić na dwa. Po trzecie bez sensu to dwa i...
Wstał na tyle cicho, na ile to było możliwie i wyjrzał przez okno, za którym w oddali rozciągał się widok portu i morza.
Wstał na tyle cicho, na ile to było możliwe i wyjrzał przez okno. Widok rozciągał się na port oraz niknące w oddali morze.
Cytat: | Zaprawdę powiadam wam - takie widoki są warte swojej ceny. |
Po co to "za prawdę" ? To opowiada ksiądz z ambony? Ani to nie dodaje jakiegoś humorystycznego akcentu, ani powagi. Nijakie i niepotrzebne. Cały test jest generalnie wypełniony takimi „smaczkami”.
Cytat: | - Jakiś czas temu pomogliśmy grupce nagijskich naukowców dostać się Khazaru. Podzieleni na trzy grupy mieli prowadzić badania na temat manitou. Niedawno jedna z nich została wyeliminowana, reszta zwróciła się do nas o ochronę. Wiesz jak jest, posłaliśmy kilku ludzi, ale nie mają szans z takimi jak ty.
- Wiesz chociaż kto za tym stoi? - Yukio skrzyżował ręce na piersi.
- Sprzątnął ich ktoś z Zakonu Gryfa. Nagijczyk.
- Więc nie może być to zabójstwo, a ostrzeżenie. - Zamyślił się Shadow. - Mój dług zostanie spłacony - dodał z naciskiem.
Rozmówca wahał się przez krótką chwilę, po czym skinął głową.
- W takim razie - Shadow pochylił się nad stołem. - Powiedz mi co o nim wiesz... |
Ten cały akapit sprawia wrażenie jakby był wyjęty z kontekstu. Wiem, że wcześniej dałeś linka z odwołaniem do misji, ale i tak z trudem domyślam się z kim rozmawiałeś w tej scenie. Nie ma nic na temat okoliczności etc.
Cytat: | Kiedy więc zatrzymał się w barze w drodze z Avalonu, gdzie złożył raport, do Silranu, gdyż spodziewał się tam spotkać jednego z najniebezpieczniejszych zdrajców i zobaczył podejrzaną osobę załączyły mu się bezwarunkowy odruch i obserwował jegomościa przez dłuższą chwilę. |
To zdanie nie ma sensu. Naćkałeś tutaj tego niemiłosiernie.
Cytat: | Gdy tylko zbliżył się do Chrisa i zauważył, że ten wstaje rzucił się do biegu, wypadając z knajpki i sprawnym ruchem wskoczył na motor, ruszając na pełnej kur.wie. |
Wcześniej był styl „z ambony” a tutaj wrzucasz „pełny wku.rw”. Albo jedno, albo drugie.
Cytat: | Odgłos wystrzału spowodował piski kobiet i dzieci oraz ochronną postawę mężczyzn, którzy niczym zwierzęta zasłonili swoje rodziny, partnerki, mimo zniesmaczenia co poniektórych dam.
Wracając jednak do pocisku - leciał on wprost w plecy motocyklisty. |
Po co da dygresja? Po co to „Wracając jednak do pocisku?”. Wytrąca to z równowagi i sprawia, że scena traci na dynamice.
Cytat: | Z racji braku funduszy, z których mógłby skorzystać Shadow, na terytorium Nag wybuchy nie nastąpiły. |
To znaczy? W sensie, że Sanbetsu nie było stać, żeby wyposażyć cię w granaty?
Cytat: | Chris dostrzegł wreszcie, że robi się coraz wolniejszy, mniej dokładny i jakby śpiący. Już wcześniej zwrócił uwagę na puszkę stojącą w rogu pomieszczenia. Jakby dymiła? Teraz wszystko nabrało sensu - zamknięte małe pomieszczenie, maska przeciwgazowa. Wpadł na całego, gaz usypiający zbierał już swoje żniwo. |
Niestety, ale muszę przyznać rację oXowie. Za bardzo zrobiłeś z jego postaci debiala. Skoro wcześniej widział dymiącą puszkę, a jest wojskowym to od razu powinien skojarzyć, że do granat gazowy, czy inny szajs. Jak chciałeś po prostu opisać swoją sztuczkę/strategię, to trzeba było to zrobić z perspektywy własnego bohatera, albo z wyjaśnieniem zaczekać do sceny tortur.
Otworzył szeroko drzwi, wchodząc do środka.
Cytat: | - Błąd, panie Murphy. Najpierw należy sprawdzić, czy nie ma pułapek.
Drzwi zatrzasnęły się za nim. Odwrócił się, z zamiarem odpowiedzeniem na atak ogniem. Doskakujący od drzwi młody człowiek z maską egzopaku na twarzy ciął na odlew, nie dając Chrisowi czasu na wycelowanie. |
Generalnie:
Przecinki. Za długie zdania, które tracą sens i sprawiają, że się gubiłem. Zbyt chaotycznie. Poszczególne akapity sprawiają wrażenie powyrywanych z kontekstu. Brakuje spójnej ramy, która by scalała tą opowieść w sensowną całość. Generalnie jest poprawa w stosunku do twojej pierwszej walka, ale odnoszę wrażenie, że skupiłeś się nie na tych rzeczach na których powinieneś.
Zrób coś dla mnie i następny tekst (no ninmu czy gdziekolwiek) napisz z normalnym, tradycyjnym narratorem w trzeciej osobie (bez wtrącania komentarzy i dziwnych sformułowań), a kolejny w typowym, Pitowym stylu z narracją pierwszoosobową.
Ocena: 5,5
oX.
Pomysł zacny, ale bardzo mieszający w świecie. Jest kilka plot hole’ów ale to i tak poziom wyżej niż twoja ostatnia walka i dwa poziomy lepiej niż Shadow. Bardzo dobrze prowadzisz opowieść. Wszystko jest opisane w optymalny sposób. Scena pościgu wyszła bardzo zgrabnie a to nie takie proste. To do czego mogę się przyczepić to pewne luki w wykonaniu fabularnym. Począwszy od takich kwiatków:
Cytat: | Granat wcisnął do kieszeni kurtki i, założywszy na twarz maskę, opuścił pojazd. Szybkim krokiem skierował się do głównych drzwi i pchnął je przed siebie. Za masywną ladą stał około czterdziestoletni ochroniarz wpatrujący się w monitor.
- Legitymacja.
- Pan wybaczy, nie jestem stąd. Jakiś przechodzień powiedział, że znajduję się w dzielnicy Tenpen. Chciałem pojechać do Gedam, do rodziny...
Rycerz nie kontynuował kłamstwa, tylko zbliżywszy się na odpowiednią odległość huknął głową stróża o ladę. |
Serio? Ale serio? wchodzi facet w masce klouna na twarzy, a ochroniarz pyta o legitymację? Ogólnie ta ochrona w budynku to nie koniecznie. Miałem nadzieję, że jednak będziesz miał większe problemy. Ten koleś w recepcji miał klucze do wszystkich drzwi w budynku?
Cytat: | Klucz elektro-utwardzalny spełnił swoje zadanie i zapewnił dostęp do jednego z najbardziej strzeżonych pomieszczeń w budynku. |
Chcesz mi powiedzieć, że „najbardziej strzeżone pomieszczenie w budynku” było zabezpieczone jedynie zwykłym zamkiem na klucz? -.-‘
Następnie skąd Curse miałaby wiedzieć kto aktualnie przebywa w budynku? Ogólnie jest trochę takich nieścisłości moim zdaniem. Przez co całość wydaje się szyta bardzo grubymi nićmi. Pomysł był dobry, ale zabrakło zapewne czasu na dopracowanie szczegółów. Jednak (!) pomimo to, walka bardzo mi się podoba. Jest wartka akcja, wyścigi etc.
Ocena 7
Cytat: | - Nie udało się odnaleźć żadnego śladu po sprawcy. Nie wiemy jak wyglądał, nie mamy odcisków palców, ani śladów DNA. Dosłownie nic, pomimo że ściągnęliśmy najlepszych specjalistów. Musiał być bardzo inteligentny i planować to od miesięcy. |
Nie ma to jak samemu sobie prawić komplementy Swoją drogą dyskusyjna sprawa z tymi dowodami. Co prawda auto spłonęło, ale spece i tak co nieco zdołają z niego wyciągnąć. To taka uwaga poza protokołem, bez wpływu na ocenę |
|
|
|
»Matheo |
#4
|
Rycerz
Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 169 Wiek: 35 Dołączył: 11 Paź 2010 Skąd: Szczecin
|
Napisano 11-08-2015, 20:30
|
|
Shadow
- Tym razem bez żartów? – zdziwił się pierwszy głosik z tyłu głowy
- I wzorowaniu się na A.Kałwie? - zapytał zaskoczony drugi
- To ja mam w dupie taki interes – skwitował trzeci głos
Cholera, patrząc po twojej aktywności na forum, na to, że jesteś wkręcony w świat i forum spodziewałem się zwyczajnie więcej. Tak wiem, taki wstęp nie zapowiada nic najlepszego. Technicznie problemy z przecinkami, zbyt długie zdania to można i należy w przyszłości poprawić.
Okropnie mnie razi forma narracji. Po pierwsze absolutnie nie przemawia do mnie zwracanie się do czytelnika. Twoja narracja i jej mieszanie sprawiły, że całość jest ciężko przyswajalna i bardzo chaotyczna. Ten ostatni aspekt dodatkowo pogłębił irracjonalny bbcode.
Kolejną wadą jest zrobienie z oX-a idioty i głupka (rozumiem, że na podstawie ogólnego zachowania tego lubieżnego osobnika można wysnuć takie wnioski, ale niestety na jego karty postaci mówi co innego) Myślę że zbyt mocno nie przeanalizowałeś oX i to się dobiło. Na siłę wpasowując go w swoją fabułę niestety uzyskałeś efekt gorszy od zamierzonego. Warto było nawet skonsultować się z samym Krzyśkiem jeżeli nie miałeś pewności czy takie coś pasuje do jego postaci.
Generalnie widać, że masz duży potencja, który wymaga oszlifowania. Swoją drogą przypominasz mi trochę pod względem kreacji postaci stylu takiego starszego gracza, zwał się Alexx … nie był mistrzem warsztatu (na początku) ale miał tak wysadzone pomysły i formę, że ciężko było w ogóle przewidzieć co on stworzy.
Pracuj nad stylem i formą narracji. To jest w twoim wypadku najważniejsze, następnym
razem zwróć uwagę na szczegóły przeciwnika poradź się kogoś, a będzie lepiej.
oX
- To ten co ssał?- zapytał pierwszy głos
- I ssie – odpowiedział drugi
- I ssał będzie – zaczął wieszczyć trzeci
Fabuła jest dobra… Chociaż obaj wiemy, że z całego zarysu można było wycisnąć znacznie więcej, ale nie jest źle. Zwyczajnie miało to większy potencjał. Podciągnąłeś te dialogi odrobinę. Hmmm końcówka mi przypadła jak najbardziej do gustu.
Dobra, a teraz tak przyczepię się….Zbyt łatwo przeniknąłeś ten budynek. Najgorzej zagrałeś z tym kluczem…. It’s to easy. Mogłeś dać bardziej szczegółowe opisy. Gdzieniegdzie zabrakło płynności.
Z tym wpisem jest tak, jest dobry, ale tu czegoś zabraknie, tam jest to przesadzone. Tu jest za łatwo. Dobry, ale do wybitności mu daleko jak ze Szczecina do Krakowa i to z uwzględnieniem, że nie spotka się jakiejś hołoty z którejś triady.
Najbardziej mnie jednak zaskoczyło to, że patrząc przez pryzmat tego jak pisałeś kiedyś i co prezentujesz teraz jest duża różnica. Wcześniej z tego co mnie pamięć nie myli… służyłeś za dostarczyciela dość łatwych punktów, a tu jest miłe zaskoczenie. Jest dobry, solidny rzemieślniczy wpis.
OCENY:
Shadow: 4.5
oX: 7
Matt Brow uważa, że Chris Murphy zwyciężył. |
Granatowo Bordowy Świat W Naszych Głowach Od Najmłodszych Lat.... |
|
|
|
»Naoko |
#5
|
Zealota
Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594 Wiek: 33 Dołączyła: 08 Cze 2009 Skąd: z piekła rodem
|
Napisano 11-08-2015, 21:20
|
|
Shadow
Twoja ostatnia walka i oceny Radnych powinny Ciebie czegoś nauczyć. Zobaczymy, czy tak się stało.
Cytat: | Nagle poczuł dwa rozgrzane punkty na swoich plecach, a po chwili powierzchnia ocieplana delikatnym, kobiecym ciałem jeszcze się powiększyła się. |
Rly? Powiem tak – jeśli nie boisz się pokazać cycków w swoim tekście, to je po prostu nazwij cyckami. A jeśli to nie cycki, to ja już wolę nie wiedzieć, czym tam ona napierała na plecy Shadowa.
Cytat: | Ostatnie co Murphy widział to stojący nad nim demon. |
Demon?
Plusy: najlepiej, pod względem technicznym, wypadła walka. Szkoda, że była dość pobieżna, ale byłam w sumie za to wdzięczna.
Minusy: masa powtórzeń, zdań zapychaczy, które nic nie wnoszą i wiele dziwnych sformułowań. Wydaje mi się, że Twoje ambicje Ci nie pomagają.
Może innym Radnym przypadnie do gustu komentowanie rzeczywistości przez narratora, ale mi wybitnie utrudniało czytanie. Nie było ani bystre, ani szokujące. W sumie, szybciej powiedziałabym, że przez nie chciałeś pokazać, jak bardzo miałeś w poważaniu przeciwnika. A to już nie jest fajne. Może tak nie było (sam wiesz najlepiej), ale musisz liczyć się z różnorakim odbiorem przez czytelników. I u mnie jest to łapka w dół za niepotrzebne negatywne nastawienie do przeciwnika.
Czeka Ciebie ogrom pracy. Na razie jest niezadowalająco. A na dodatek od chwili przesłuchania już nie wiem, co się dzieje. Totalnie. W tej części widać, jak duże problemy masz z narracją.
Pewnie niejedna osoba to napisze, ale oX, w porównaniu z Shadowem, to mistrz strategii i weteran wojenny. A Ty, zamiast sprytnie wykorzystywać luki w jego umiejętnościach, skoncentrowałeś się tylko na ich komentowaniu. Uwierz mi, przez to Twoja postać nie stała się bardziej kozacka.
Ocena: 4
Korzystaj z uwag Radnych, popatrz na swój tekst pod innym kątem. Może zmień inspirację, bo czuje tu wpływ jakiegoś ulubionego pisarza. Spróbuj czegoś łatwiejszego narracyjnie. Bo sam pomysł do najgorszych nie należał.
oX
Cytat: | Shadow opadł na podłogę i rozpoczął serię pompek. Wykonał ich może dziesięć, po czym płynnie przeszedł do rozciągania przy ścianie.
- Muszę być w formie. Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie trzeba uratować komuś życie.
- Nadgodziny ci chyba nie służą... |
:3
Plusy: klarowność tekstu, pomysł i jego wykonanie (naprawdę chcesz w konflikt 3 państw mieszać jeszcze Nag? )
Minusy: klarowność klarownością, ale potrafisz namieszać w szyku – nie za często, ale jednak. Pamiętaj, język pisany ma swoje prawa – nawet jeśli posługujesz się mową pozornie zależną lub przedstawiasz dialog między postaciami.
Ocena: 7
Dobry tekst zasługuje na wysoką notę. |
Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią. |
Ostatnio zmieniony przez Lorgan 13-08-2015, 14:20, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
»Coltis |
#6
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 358 Wiek: 36 Dołączył: 25 Mar 2010 Skąd: Białystok
|
Napisano 12-08-2015, 20:33
|
|
Shadow, z przykrością stwierdzam, że nie wyciągnąłeś wniosków. Nadal mieszasz style i kombinujesz z formą. Nie jest to złe samo w sobie, tylko po prostu trzeba umieć złożyć to wszystko w coś strawnego. Tobie się nie udało.
Czytałem ten tekst wczoraj i... już nie pamiętam o czym był. Pamiętam za to pomieszanie przypowieści z łaciną podwórkową i jeszcze paroma innymi rzeczami. Piszesz zawile, na siłę wtrącając dygresje, porównania na okrążkę i tym podobne kwiatki. Chciałbym powiedzieć, że to przerost formy nad treścią, ale nawet forma jest niespójna.
Fabuła należy do słabych. Bardzo wymuszona. Końcówka pewnie byłaby niezła, gdyby wynikała z jakiejś dobrze zarysowanej intrygi.
Formatowanie tekstu robione granatem ręcznym. Gdzie co wylądowało tam jest. Mam na myśli podkreślenia i pogrubienia. Nie wiadomo co mają podkreślać i wyróżniać. Skupienie na danym punkcie, który chcesz zaznaczyć, można wypracować rytmem narracji i dialogu. Można też i zabiegiem edytorskim, ale na pewno nie w taki sposób. Nie wiedziałem co chcesz tym przekazać.
Wydaje mi się, że nie wyciągnąłeś wniosków z poprzedniej walki, albo za mało wody jeszcze w rzece upłynęło, żebyś zaskoczył z poprawą.
Ocena: 4.
Rada: Trochę mniej grafomanii. Skup się na pomyśle, wypróbuj formę bardziej "wprost" i potem delikatnie rozwiń pod swoją wrażliwość estetyczną. Widać, że masz lekko poetyckie zapędy, ale brakuje Tobie w tym wszystkim spójności i konkretnego smaku. To się da wypracować.
oX, w końcu nastąpiła długo oczekiwana poprawa. W odróżnieniu od przeciwnika widać, że wyciągnąłeś wnioski. Co prawda wciąż jeszcze kulejesz tu i ówdzie, ale nie od razu Rzym zbudowano.
Da się zauważyć słabsze momenty, kiedy spuszczasz obrany styl ze smyczy i dodajesz kolokwializmy oraz uproszczenia, właściwe formie mówionej. Zawsze drażniły mnie takie przeskoki. Piszesz ładnie, a potem nagle wstawiasz jakiegoś "zwykłego trepa".
Co do pomysłów, to jest lepiej niż u przeciwnika. Poprzednicy zarzucają Tobie naciągany plan, nierealne wykonanie (bo przecież to nie taka prosta sprawa zinfiltrować Optimę) i logiczne dziury. Ja puszczam to wszystko w niepamięć, bo świetnie się ubawiłem czytając tekst.
oX napisał/a: | Niestety nigdy nie był najostrzejszym narzędziem w szopie, więc postawił na filmowy klasyk. |
Zrobiłeś sobie Fast & Furious z niezłą dynamiką, postawą badassa i one-linerami - wszystko w spójnej konwencji. Chcę widzieć Chrisa Murphy'ego w takich właśnie kawałkach. Jak ekipa z anime Jormungand
oX napisał/a: | - Pocałuj mnie w dupę |
Yeah!
oX napisał/a: | - Ja zawsze trafiam. | Fuck yeah!
Ocena: 7.
Zasłużyłeś sobie
Rada: Tak trzymać. Popracuj nad rozwinięciem tej koncepcji, przy okazji biorąc pod uwagę wskazówki innych radnych odnośnie wiarygodności zdarzeń.
Oddaję głos na oXa. |
I wanna be the very best, like no one ever was. |
|
|
|
^Coyote |
#7
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669 Wiek: 35 Dołączył: 30 Mar 2009 Skąd: Kraków
|
Napisano 13-08-2015, 14:04
|
|
Shadow: Nie ogarniam o czym była twoja walka. Ten narrator chyba nie przywykł do opowiadania długich historii i ja bym sobie poszedł jakby mi kto tak smęcił w barze Może piszesz lepiej niż niektórzy słaby gracze ale tak naćkałeś niepotrzebnych linijek i jakiś bzdur, że wyszedł jeden wielki bełkot. W fabule nie wiem co się dzieje. Nie dałeś żadnego wytłumaczenia tam Genkaku tu coś znowu innego. Ogromny krok wtył po debiutanckiej walce.
oX: oX napisał/a: | Shadow opadł na podłogę i rozpoczął serię pompek. Wykonał ich może dziesięć, po czym płynnie przeszedł do rozciągania przy ścianie.
- Muszę być w formie. Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie trzeba uratować komuś życie.
- Nadgodziny ci chyba nie służą... |
oX napisał/a: | Niestety nigdy nie był najostrzejszym narzędziem w szopie, więc postawił na filmowy klasyk. |
oX napisał/a: | - Nie udało się odnaleźć żadnego śladu po sprawcy. Nie wiemy jak wyglądał, nie mamy odcisków palców, ani śladów DNA. Dosłownie nic, pomimo że ściągnęliśmy najlepszych specjalistów. Musiał być bardzo inteligentny i planować to od miesięcy.
|
Najlepsza walka od dawien dawna. Humor przeplatałeś ze świetną gonitwą i przemyślanymi pomysłami. Przestudiowałeś całe wydarzenia z Babilonu, Sanbetsu i Khazaru i odwróciłeś kota ogonem Ej szczerze najbardziej mi się podobało jak zamknąłeś wszystko na koniec. Nie ma śladów, [ cenzura ] się. Już żaden Tekkey nie będzie wiercił dziury w całym. Może zajmie się teraz swoimi historiami a nie będzie mścił się za Pita Dzięki ci za to bo przypadkowo jeszcze mi pomogłeś
Scena pościgu wgniotła mnie w ziemię brawurowością. Pach, bieg, wybuchy, samochód z drogi, przebita opona. Potem wychodzisz jak największy badass i strzelasz w plamę z benzyną. Później pojedynek z Shadowem. Rozpędzony motor kontra samotny strzelec Pięknie go wykończyłeś a naprawdę to sam się wykończył spadając na asfalt. Kaski i ochraniacze nie są dla picu. Przebiłeś nawet Curse tą dawką humoru, która dała pełnię tekstowi.
Shadow 4/10
oX 8,5/10 |
"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
|
|
|
|
»Twitch |
#8
|
Yami
Poziom: Wakamusha
Posty: 1053 Wiek: 35 Dołączył: 08 Maj 2009
|
Napisano 14-08-2015, 01:30
|
|
Shadow
Mam dylemat z Twoją oceną, z jednej strony chciałbym dać Ci kijem po głowie, bo mógłbym skopiować więcej jak połowę oceny Twojego ostatniego starcia, a z drugiej znowu widzę, że się starasz. W dalszym ciągu tworzysz zbyt długie zdania, a dialogi wypadają dosyć drętwo. Fajnie, że zdecydowałeś się na wsparcie Genkaku i chciałeś połączyć swój wpis z tym co dzieje się na Tenchi, co więcej w mojej opinii wyszło Ci to całkiem nieźle. Nie wiem tylko dlaczego nie pociągnąłeś tego dalej, bo na oXa trafiłeś przypadkiem. Jakby tego było mało potraktowałeś go jako jakiegoś nieogarniętego przeciętniaka. Strasznie nie podoba mi się niedocenianie przeciwnika i robienie z niego głupka, aby zniwelować różnicę sił. Najgorsze jednak było zwracanie się do czytelnika. Co innego przedstawianie własnych myśli przy narracji pierwszoosobowej, a co innego komentarz skierowany do nas. Nawet nie wiesz jak bardzo to drażniło, bo sam wiem jak mam ocenić daną sytuację. Skup się na zwykłej narracji trzecioosobowej, bo z Twoimi pomysłami może dać znacznie lepszy efekt. Niestety uważam, że to zdecydowanie gorsza walka niż ta z Draugami po której myślałem, że może być tylko lepiej. Wczytaj się w komentarze i pogadaj z kimś kogo teksty fajnie Ci się czyta.
Ocena: 4/10
oX
Na prawdę fajny wpis. Zdecydowanie lepsza walka od ostatniej, dynamiczniejsza, nieprzekombinowana i czytelna. Masa odniesień do wiadomości ze świata jest zdecydowanie na plus. Fajnie przedstawiłeś Shadowa, jak i swoją postać, chociaż uważam, że za łatwo Ci trochę poszło. Nie czułem takiego dużego napięcia przy infiltracji Optimy i tutaj tylko siadł ten klimat. Wszechobecny klimat fajnie uzupełnił całość i uważam, że jest to Twój najlepszy tekst jak do tej pory.
Ocena: 7,5/10 |
Little hell. |
|
|
|
*Lorgan |
#9
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 14-08-2015, 18:13
|
|
Shadow - Słabiutko. Poszczególne akapity źle w ogóle się ze sobą nie łączą, mieszasz style i umniejszasz kompetencje przeciwnika, siebie przedstawiając kontrastowo, jako gracza o wysokie stawki (kochanki, długi wdzięczności u wielkich tego świata - haj lajf). To ostatnie, samo w sobie, nie byłoby może złe, ale w odniesieniu do tępoty wykreowanego przez ciebie oX'a, wypada jak tanie przechwałki. Może gdyby historią kierowała jakaś myśl przewodnia, nie przywiązałbym do tego większej wagi? Ciężko powiedzieć.
Błędów ortograficznych i interpunkcyjnych nie ma bardzo dużo, ale poprzez dziwaczne powtórzenia i konstrukcje zdaniowe wnoszę, że czasu na korektę było jednak za mało.
Ocena: 4/10
______________________________________________________________
oX - Porządna fabuła, chociaż nieco przyspieszona na etapie włamywania się do magazynu z dowodami. Ochroniarze byli super, ale na drzwi mogłeś użyć lepszego fortelu. Spodobało mi się, jak rozwiązałeś problem znacznie słabszego przeciwnika, bez jednostronnej masakry. Domyślnie ani moc, ani styl walki Shadowa nie powinien stanowić najmniejszego problemu dla postaci z twoim zestawem cech. Parafrazując przeciwnika, "nie było OP"
Pościg wyszedł chyba najlepiej. Udało ci się zachować napięcie do ostatniej chwili, przy jednoczesnej brawurze twojej postaci. W ten sposób świetnie zaznaczyłeś różnicę poziomów i uzyskałeś pretekst do wygłoszenia kultowych tekstów, jak "ja zawsze trafiam".
Warsztatowo nie mam zarzutów, co zaczyna się już robić znakiem rozpoznawczym rycerzy. Jakbym miał się do czegoś przyczepić na siłę - a tak robię, kiedy wpis oscyluje w okolicach ósemki - byłyby to dialogi. Część z nich była jajcarska i fajna, ale pozostałe dość zwykłe i wyblakłe.
Ocena: 7,5/10
______________________________________________________________
Oddaję swój głos na oX'a. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
^Pit |
#10
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567 Wiek: 34 Dołączył: 12 Gru 2008
|
Napisano 15-08-2015, 00:22
|
|
Shadow
Coś ty palił człowieku? Nie, serio pytam xD Jakimś cudem ta walka wypada gorzej, niż ta z Draugami. To nie jest w ogóle ten poziom, który widziałem podczas pisania Cienia Grzmotu. Gdzieś do połowy jest sens, po czym zaczynasz latać po wszystkich czasach, formach, brak korekty powoduje błędne końcówki, a dość sztampowe humorystyczne wstawki nie pomagają (pojawia się oX, wali piorun, brakowało bębnów z charakterystycznym "dun dun dun"). Co się tam wydarzyło? Shadow, jeśli nie musisz, to nie rób walk na szybko, nie powtarzaj moich błędów! Ogarnij jedną formę, trzymaj się jej, czytaj swoje zdania po 3 razy, powiedz sobie w myslach wszystkie te dialogi i zadecyduj, czy ktokolwiek by tak powiedział.
Potencjał jest, ale poniosło cię daleko. Zniosło ten twój balon na manowce i lepiej, żebyś wrócił na dobry kurs. Nie resetuj się i nie popełnij mojego drugiego błędu. Po przegranej z Misticiem dawno temu bardzo szybko oberwałem od npca - kour quana - co sprawiło, że przestałem pisać na długi czas i ogólnie przeżyłem załamkę. Niedługo potem wziąłem się w garść i zacząłem pisać do tankyuu. Pisałem z bardziej osobistej perspektywy, skupiłem się na tym czego mój bohater chce i jak się czuje wobec świata. A podczas walki porzuciłem wszystko, stawiając na jeden, konkretny, inny styl. Chcę powiedzieć, żebyś nie załamywał rąk. Zdarzają się gorsze okresy, które trzeba jakoś przeżyć (powiedział największy malkontent i narzekacz na tenchi, ale dobra tam). Kiedy dostałęm czwórkę, załamałem się. Dlatego nie pozwolę ci się załamać.
4.5
oX
Zgrabna historia, dobrze napisana, klimatyczna, ale w pewnych sekcjach tekstu robisz z siebie badassa, a z przeciwnika - kompletnego debila. Cóż, w sumie Shadow zrobił to samo, więc nie wiem czy to po prostu nie była część jakiejś wojny psychologicznej xD Fajna akcja z pościgiem, coś nowego, motyw z kataną rzeczywiście wywołał spore kontrowersje. Ja jednak zastanawiałem się nad inną rzeczą. Czy nabój z pistoletu może podpalić plamę benzyny? Zwyczajny na pewno nie, musiałby nieść ze sobą sporo większy ładunek ciepła. Powiedzmy, że to jest częściowo prawdopodobne
Szczerze? Bardziej czyta się to jak nimmu, dlatego jest to takie lekkie w odbiorze.
Standardowa robota. Gdyby przeciwnik nie wdychał koki podczas pisania (żart, Shadow nie obrażaj się!) to była by nawet wyrównana walka. A tak, cóż pozostaje mi dać ci 7 i gratulować wygranej. |
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 14
|