Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Lorgan] Mni - Finał
 Rozpoczęty przez *Lorgan, 09-10-2014, 15:58

1 odpowiedzi w tym temacie
*Lorgan   #1 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 37
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa
Cytuj
Opowiadanie bezpośrednio nawiązuje do wydarzeń z Ninmu Mni III. Stanowi podsumowanie całego cyklu i jego integralną część.

Enjoy :DD



Huk eksplozji dotarł do Soraty w najmniej spodziewanym momencie.
- Genkaku!
Ściany zaczęły gwałtownie pękać, a z sufitu posypał się pył. Kryjówka Poszukiwaczy w zastraszającym tempie przekształcała się w śmiertelną pułapkę. Szaman skoncentrował resztkę sił, żeby zlecić kontrolowanym zwierzętom odnalezienie...
- Chrzanić wybryk natury - stanowczo zalecił Fenrir. - Jeżeli potrzebuje naszej pomocy, jest kulą u nogi, a nie partnerem. Musisz przeżyć, żeby odnaleźć dziewczynę!
Rozbrzmiewające w myślach słowa były brutalne, ale jak zawsze stała za nimi żelazna logika bytu wykraczającego poza ludzkie słabości. Sorata nie zdobył się na odpowiedź. Ścisnął w dłoni fiolkę i ruszył biegiem w stronę wyjścia.

***

Stosowanie materiałów wybuchowych wewnątrz rozsypujących się ruin zawsze wiązało się z poważnym ryzykiem, jednak zdetonowanie w podziemnej twierdzy garści granatów było po prostu próbą samobójczą. Genkaku miał tego świadomość, ale brak lepszej strategii zmusił go do radykalnych rozwiązań. Teraz zmierzał do wyjścia najszybciej jak umiał, licząc na łut szczęścia. Był 10, 20, a może nawet 30 metrów pod powierzchnią, kiedy upadająca belka pchnęła go na podłogę.
- Chyba trochę przedobrzyłem - ocenił, dostrzegając lecące z góry kamienie.

***

W lesie zagrzmiało. Przerażone ptactwo poderwało się do lotu, a spore połacie terenu zaczęły się zapadać, przewracając drzewa i suwając polne głazy. Po kilku minutach okolica wyglądała jak po przejściu kataklizmu. Rumowisko skał, połamanych konarów i martwych zwierząt.
Sorata stał zziajany, wspierając się rękami o kolana. Przeżył. Na całym ciele miał pył, otarcia i drobne rany. Pierwsze co zrobił, gdy doszedł do siebie, to wstukał w Beeperze numer identyfikacyjny komunikatora Genkaku. Brak sygnału. Jego kompan albo zginął pod gruzami, albo miał niesprawny sprzęt. Niespodziewanie nadeszła wiadomość. Kilka ruchów palcem później, szaman znał już jej nadawcę i treść. Ktoś użył kanału zastrzeżonego dla Mni i przesłał jakieś koordynaty. Dotarcie na miejsce nie powinno mu zająć więcej, niż kwadrans.
- Wrócę po ciebie Kito - obiecał ściszonym głosem, po czym wszedł w gęstwinę.

***

Chata w lesie. Nie na polanie, a właśnie w lesie. Sądząc po maskowaniu, prawdopodobnie należała kiedyś do kłusowników. Obecnie zdawała się porzucona. Sorata przyglądał się jej uważnie, czekając aż wysłane na zwiad zwierzęta pozdają raporty. Właśnie tam prowadziły koordynaty. Wewnątrz zapewne czekała odpowiedź na wiele pytań, które przez ostatnie miesiące namnożyły się w jego głowie.
- W porządku - przyznał przed sobą. - Droga wolna.
Ostrożnie chwycił za klamkę i pchnął drzwi przed siebie. W niewielkim pomieszczeniu stał stół i dwa krzesła. Na jednym z nich siedziała postać okutana ciężkim płaszczem przeciwdeszczowym z kapturem.
- Ktoś ty? - Wypalił z miejsca.
Brak odpowiedzi.
- Ktoś ty? - Powtórzył dobitniej, jednocześnie posyłając mentalnym rozkazem grupę owadów do przebadania okolicy.
Nieznajomy poprawił rękawiczkę i gestem zaprosił na krzesło pod drugiej stronie stołu. Głowę trzymał na tyle nisko, że nie dało się zauważyć nawet fragmentu twarzy.
Sorata wszedł do środka, odsunął krzesło, ale nie usiadł. Stał w niezręcznej ciszy przez kilka kolejnych minut. Kiedy wreszcie spoczął, zrobił to w taki sposób, żeby szybko móc poderwać się na równe nogi. Jak czujna bestia.
Widząc to, nieznajomy powoli uniósł ręce w stronę głowy. Szaman w odpowiedzi zgromadził większe zwierzęta w pobliżu okien i drzwi do chaty. Wolał być gotowy na wszelką ewentualność - zwłaszcza tę złą. Przez kilka ostatnich miesięcy wręcz nurzał się w odmętach paranoi.
Kaptur z lekkim szelestem opadł na plecy. Siedziała przed nim Nayati Dawnfire. Mni.
Jej ręce zadrżały, kiedy wypowiadała pierwsze słowa.
- Fenris... przyszedłeś.
Potężna fala emocji wstrząsnęła szamanem. Z jednej strony chciał podbiec i przytulić swoją lubą, z drugiej wietrzył podstęp.
- Gdzie on jest? - Zapytał w końcu. - Gabriel.
- Obiecał, że będę mogła się z tobą spotkać, kiedy odzyskasz krew. Czekam tu od rana.
- Sama? - Jego ton zdradzał niedowierzanie. - I co teraz?
Oczy dziewczyny zaszkliły się od łez.
- Jestem sama. Tak bardzo chciałam cię zobaczyć...
- To niemożliwe!
Sorata gwałtownie odrzucił stół i przyzwał robaki, żeby otuliły go szczelnym pancerzem. Zanim Mni zdążyła zareagować, był przy niej i zamykał żelazny uścisk. Przejmujący krzyk rozszedł się echem po okolicy. Zaskoczony szaman rozluźnił ramiona i pozwolił dziewczynie osunąć się na podłogę. Szlochała.
- Ja... myślałem, że nie jesteś prawdziwa.
- Fenris, nie chciałam.
Niepokój wrócił ze zdwojoną siłą. Czyżby to jednak była pułapka?
- Co? - Zapytał nieprzytomnie, wodząc wzrokiem po pokoju.
- Nie chciałam, żebyś przeze mnie cierpiał. - Otarła łzy, ale nowe nie przestawały płynąć. - Żebyś przechodził przez to wszytko...
- Duchy... Chyba miałem zawał. - Troskliwie pogładził dziewczynę po głowie. - Przecież to nie twoja wina... Prawda?
- Mogłam cię ostrzec, wytłumaczyć, ale... Po tym wszystkim nie zasługuję na wybaczenie.
Sorata odsunął ją na dystans rąk i w milczeniu oczekiwał wyjaśnienia. Na marne.
- O czym ty mówisz, Mni?
Ciekawość zwyciężyła.
- Gabriel mnie porwał, ale nie byłam w niewoli. Mogłam odejść w dowolnym momencie.
- Jak to - wyszeptał. - Jak to?!
Potok emocji ruszył ponownie, a z nim myśli i obrazy.
- Zakpiłaś z moich uczuć?!
- Nie. Ta krew jest bardzo ważna. Gabriel powiedział, że tylko ty możesz ją odzyskać. Tylko ty odnajdziesz i rozpracujesz Poszukiwaczy. Nie potrafiłam stanąć na drodze tym planom.
Sorata uśmiechnął się blado. Doskonale pamiętał, że to nie on odnalazł Kokketsu. Zrobił to Genkaku, zanim zginął.
- Jakim planom? Gdzie on teraz jest? Co to za jeden? - Wypowiadane słowa zlewały się w jeden ciąg.
- Gabriel i ja - zaczęła, lecz zaraz zamilkła, nie wiedząc jak ubrać w słowa swoje myśli.
- On i ty? Ale co?
Dziewczyna przygryzła wargę.
- Kim on jest? - Powtórzył pytanie. - Jak udało Ci się wymknąć? Przecież próbujemy tego od lat.
- Dał mi szansę na normalne życie. Jest przyjacielem.
- Ukrywałaś go przede mną? Wiesz przez jakie piekło dla ciebie przeszedłem?!
- To nie tak. - Przecząco pokręciła głową. - On mnie porwał, ja o niczym nie wiedziałam. Przysięgam!
- I choć mogłaś, nie dałaś znaku życia przez te wszystkie miesiące? Chyba czegoś nie rozumiem.
Oboje patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę.
- Wyjaśnię ci wszystko od początku, jeżeli zechcesz mnie wysłuchać.
Sorata westchnął, poprawił stół i usiał na krześle tuż obok Mni.
- Słucham.
- Zostałam uprowadzona z sypialni. Gabriel przybył po mnie osobiście i zabrał do swojej pracowni. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, co się dzieje i spróbowałam ucieczki. Drzwi nie były zamknięte, więc w poszukiwaniu wyjścia przeszłam na drugą stronę. Było tam inne pomieszczenie. Duże i pełne sprzętu laboratoryjnego. On wszedł zaraz za mną. Kiedy obserwowałam w milczeniu aparaturę, wyjaśnił mi, czym się zajmuje. Powiedział, że potrzebuje mojej pomocy i zabrał w to miejsce, żeby swobodnie porozmawiać. Dał mi wybór: mogłam odejść nie wysłuchawszy go do końca, zostać odstawiona do domu, lub przyjąć, co miał do powiedzenia...
- Wysłuchałaś go - wydedukował. - Co było później?
- Później zgodziłam się z nim współpracować. Był drugą po tobie osobą, której nie interesowały moje moce. On chciał skorzystać z mojego umysłu. Dać mi możliwość rozwijania się jako naukowiec. Pamiętasz jeszcze, że kiedyś nim byłam?
- Nie rozumiem tylko, czemu nie dałaś mi znać?
Mni poprawiła włosy, które zaczęły wpadać jej do oczu. Wciąż siedziała na podłodze.
- Kiedy Gabriel mnie werbował, przewidział że rozpoczniesz poszukiwania. Chciał to wykorzystać w celu zdobycia Kokketsu. Ktoś o twojej sile i inteligencji miał według niego stuprocentową szansę na powodzenie. Nie zgodziłam się. Nie chciałam narażać cię na niebezpieczeństwo.
Sorata rozproszył swój pancerz i przysunął się odrobinę bliżej.
- Wtedy dowiedziałam się najgorszego. Jeśli nie podjąłbyś się tego zadania, groziłoby ci znacznie większe niebezpieczeństwo. Rozważyłam wszystkie za i przeciw. Mojej decyzji możesz się domyślić. Jesteśmy teraz tutaj, a ty wreszcie znasz prawdę.
- Co miałoby mi grozić, gdybym nie zdobył tej fiolki?
- Ona jest czymś znacznie ważniejszym, niż sądzisz. Nie. Ona w ogóle nie jest tym, za co ją bierzesz. Muszę ją zbadać, żeby rozgryźć wszystkie tajemnice. Inaczej będziemy zupełnie nieprzygotowani, kiedy powrócą.
- Dlaczego mam wrażenie, że mówisz o Mitsukai?
Spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- Nieśmiertelne, przepotężne mutanty? - Doprecyzował. - Garvin, Libertian, Blackthrone...
- Nie rozumiem o czym mówisz.
- Dobrze. Kto powróci?
- Nie mają imion, a przynajmniej ja ich nie znam. Kiedyś niewolili Manitou. Venuris przyznała, że naprawdę istnieją.
- To brzmi jak jakaś blaga, by wyżebrać krew. Skąd Gabriel o tym wszystkim wie?
- Wskazują na to dowody. Naukowe, nie okultystyczne. Badałam je do tej pory i mam pewność, że nie zostały sfingowane.
- Przyjmijmy, że ci wierzę. Co teraz?
Wyraz twarzy Mni uległ zmianie. Stała się dużo bardziej zdystansowana i nieprzenikniona.
- Teraz przyszedł czas na najtrudniejsze...
Ciało szamana zesztywniało pod wpływem tych słów.
- Kocham cię, Fenrisie. Przepraszam, że zawiodłam.
- Dlaczego czuję niepokój? Przecież mam tę cholerną krew.
- Gabriel dotrzymał słowa, ale ja nie mogę z tobą zostać. Mam coś do zrobienia. Poznałam wreszcie sposób, w jaki mogę przydać się światu.
- O nie. Nie, nie, nie, nie! Nie opuszczaj mnie teraz. Nawet nie próbuj. Rozumiesz?! - Zerwał się z krzesła i czule przytulił dziewczynę.
Nie odwzajemniła jednak gestu.
- Muszę zabrać i zbadać tę krew. Tylko tak mogę się przydać. Tylko tak mogę cię uchronić.
- Pójdę z tobą - postanowił. - Daj mi się przynajmniej upewnić, że nic ci nie grozi.
- Nie potrzebujesz mnie, Fenrisie. Jesteś silny, odważny i dobry. Zawsze myślałam, że to ja pomagam tobie, ale było odwrotnie. Tylko cię ograniczałam. Jesteś doskonały. Manitou idealnie cię uzupełnia.
- K-kim ty jesteś? - Zapytał, patrząc w przestrzeń. - Ona by mi tego nie zrobiła...
- Po raz pierwszy to ja uratuję ciebie, Fenrisie Cierniu Nocy. Wtedy spotkamy się ponownie. Obiecuję.
- Nie pozwolę ci odejść! - Myśli szalały w głowie szamana. - Zniszczę fiolkę!
Mni spojrzała prosto w oczy ukochanego.
- Wiem, że tego nie zrobisz. Oddasz mi krew i pozwolisz odejść. Z czasem przyznasz przed sobą, że byłam zbyt słaba dla kogoś takiego jak ty.
- Jesteś silniejsza niż ja kiedykolwiek byłem! Kto mnie wyciągnął z laboratoriów?! Kto mnie przywołał ze świata duchów?!
- Żegnaj.
Oboje wiedzieli, że to koniec. Przekonywanie, czy nawet dalsza rozmowa pozbawiona była sensu. Stali obok siebie, lecz w rzeczywistości ziała między nimi ogromna przepaść.
- Dziękuję za wszystko. - Fiolka wysunęła się z bezwładnej ręki Soraty.
Wilcza forma spowijała jego ciało, kiedy wyskoczył przez okno i mknął między drzewami.
Dziewczyna przez kilka kolejnych minut stała sama, a po twarzy ciurkiem ciekły jej łzy.

***

- Powinien gdzieś tu być. Kopcie dalej.
Ciężki sprzęt przenosił głazy i rozgarniał ziemię. Grupa agentów nadzorowała całą operację.
- Coś mamy. Słabe wskazanie. Dajcie tu jedną koparkę!
Kiedy robotnicy usunęli gruz, ukazało się wejście do niewielkiej groty.
- Co to, do ciężkiej cholery, jest?
Fragmenty sufitu i ścian były zestawione w taki sposób, że utworzyła się między nimi kieszeń wolnej przestrzeni. Siedziało tam stworzenie o z grubsza ludzkiej sylwetce, jednak pokryte niewiarygodnie wielkimi muskułami. Własnoręcznie przestawiało spory głaz, żeby umożliwić sobie wyjście na zewnątrz.
- K-komandorze Genkaku! - Zasalutował najbardziej przytomny z agentów.
Pozostali poszli w jego ślady. Olbrzym w odpowiedzi uśmiechnął się krzywo.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
»Sorata   #2 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 38
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG
Cytuj
Epilog



Ostatnie wydarzenia dały generałowi mocno w kość. Stukający do bram nieśmiertelni, szaleńcza pogoń za nieuchwytnym porywaczem, terrorysta Keyser Soze i najgorsze ze wszystkiego – codzienna tona papierów do przerzucenia. Genkaku bardziej niż kiedykolwiek żałował, że dał się wrobić w to stanowisko.
- Akurat wrobić – podpowiedział zgryźliwie Thekal – sam się pchałeś...
- Hę? - niesymetryczne oczy spoczęły na kroczącym obok szamanie.
- Panie. Sam się pchałeś panie – zaprezentował pocieszną parodię służalczego uśmiechu.
Powiadają, że stare zabezpieczenia ostrzegają najlepiej. Mimo umiłowania nowych technologii, Kito nie powierzyłby im swego życia. Gabinet generała znajdował się na samym końcu korytarza. Nikomu nie było tu nawet po drodze. Tymczasem cienka nitka rozpięta przed samymi drzwiami zwisała smętnie z obu stron framugi.
- Beeper - pełen skan. "Sala tronowa" Ocena zagrożenia – urządzenie na najsilniejszych w państwie przepustkach ściągało przez chwilę informacje z niezliczonych czujników. Thekal rozmyty w dym, śmignął pod progiem. Do Genkaku dotarł najpierw jego śmiech. Zignorował więc wciąż pracujący mikrokomputer i wszedł do środka. Ponowanie zestalony szaman rechocząc wskazywał na wygodne krzesło, jako jedyne przeniesione z komandorskiego stanowiska – teraz przyszpilone do podłogi dwumetrowym czarnym ostrzem. Do tsuby przyczepiono odręcznie wypisaną kartkę z jednym słowem. "Dziekuję"
- A więc żyjesz! – z nową energią zawtórował w śmiechu.


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
Ostatnio zmieniony przez Sorata 10-10-2014, 13:51, w całości zmieniany 2 razy  
   
Profil PW Email
 
 

Odpowiedz  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0.06 sekundy. Zapytań do SQL: 13