11 odpowiedzi w tym temacie |
^Tekkey |
#11
|
Generał Paranoia Agent
Poziom: Genshu
Stopień: Shogun
Posty: 536 Wiek: 34 Dołączył: 24 Cze 2011
|
Napisano 14-02-2016, 11:14
|
Cytuj
|
Cytat: | Genbu miał wrażenie, że jak zwykle cały świat sprzysiągł się przeciw niemu. Czemu to durne mechaniczne ustrojstwo musi się włączać w najbardziej nieodpowiednich momentach?
- Tylko piśnij, a daję ci słowo, że pożałujesz. Beeper, odbierz połączenie.
Zaczerpnął tchu i narzucił sobie wiarygodną rolę.
- Szefie? – zgłosił się zaspanym głosem.
- Gdzie jesteś? – napastliwie spytał Aotaro.
Chuunin zadrżał. Chyba miał kłopoty i to dużo szybciej, niż się spodziewał. Nie mógł sobie jednak pozwolić na okazanie strachu. Ziewnął do mikrofonu.
- Teraz? Ishima. A gdzie mam być?
- Główna siedziba Optimy. Natychmiast.
Agent pozwolił sobie na bezgłośny uśmiech. Brzmiało jak dalekie grzmoty kolejnej burzy. Chociaż raz nie miał z zakulisowym kryzysem nic wspólnego i było to odświeżające doznanie.
- Muszę? Jestem odrobinę zajęty – jęknął.
- Musisz jak cholera. Po drodze włącz stację San24 i nie zadawaj głupich pytań, bęcwale.
- Rozkaz, rozkaz. To coś poważnego?
- Ujmę to tak... Ja jestem kur.ewsko wściekły, a Mai jest wściekły jeszcze bardziej. Zażądał twojej obecności, a ja się z nim w pełni zgadzam. Bo ty też będziesz wściekły. |
Parking Podziemny, Ishima, Sanbetsu, dzień riposty na wniosek Sanbetsu i Babilonu o podjęcie przez Khazar śledztwa w sprawie zamachu w Arkadii.
Tekkey rozłączył połączenie, wbrew zdrowemu rozsądkowi bardzo zaintrygowany ostatnimi słowami Aotaro. Pan M. i jeden z dwójki sanbeckich jouninów domagali się jego obecności w chwili kryzysu. Co się u licha mogło stać, by popchnąć ich aż do takiej desperacji?
Pękająca kość trzasnęła sucho. Dopiero wtedy agent zreflektował się poniewczasie, że sprawy bieżące nie będą wygodnie czekać, aż skończy introspekcję. Puścił przy tym wreszcie ramię drugiego mężczyzny, boleśnie wykręcone za jego plecami przez cały czas odbierania połączenia comlinku. Roześmiał się beztrosko.
- Te techniki były tworzone na miarę ludzkich możliwości. Czasem zapominam o własnej sile.
Ofiara miała około trzydziestu lat. Czarna, elegancko przystrzyżona broda, wieńcząca pociągłą twarz z wyraźnie uwidocznionymi kościami policzkowymi, stała w sprzeczności z długimi, siwym kucem na głowie. Widać, wbrew porzekadłu, więcej się napracował głową niż gębą. Tym razem Kayzer Soze zjawił się w eleganckim garniturze, nie rozwleczonym golfie z nagrań z pogróżkami. Choć i tak powinien był występować wyłącznie w pomarańczowym więziennym kombinezonie. Prawdziwy Kito Torimoko, odsiadywał wyrok za nie swoje przestępstwa. Nie on pierwszy i nie ostatni.
- Kłamać to my. Zrobiłeś to celowo i bawi cię to – zarzucił terrorysta.
- No, może przypadkiem zrobiłem to celowo? Nie oczekuj przeprosin. Cóż dla ciebie znaczy taka drobna kontuzja?
- To nadal boli – zaprotestował Thekal.
Ookawa przypatrzył się podejrzliwie duchowi szamana. To zawsze było dziwne i niepokojące odczucie, nie wyczuwać pulsu rozmówcy i nie móc na podstawie jego zmian wyczuwać kłamstwa.
- Wątpię. Zresztą, umierałeś już tysiące razy. Najwyższy czas zmężnieć.
- Łatwo ci mówić. To nie tobie Genkaku…
- Nie rozgaduj się, nie przybyliśmy tu na sąsiedzkie narzekania przy mleku i ciasteczkach. Zanim nam przerwano, miałem ci właśnie przekazać, że nie jestem zainteresowany waszą ofertą. Chyba całkiem wam odbił dekiel. Jesteście najbardziej poszukiwanymi przestępcami tego kraju i przychodzicie po przysługę? Do MNIE? - przerwał Tekkey, nie wiedzieć czemu rozwścieczony samym wspomnieniem nazwiska byłego generała.
- Włożyliśmy sporo trudu w zebranie tych informacji, właśnie by pomóc Sanbetsu. A ty powinieneś być zainteresowany. Szczególnie ty.
- Niby dlaczego? Daj mi chociaż jeden powód.
- Myśleliśmy, że chcesz znać prawdę o wszystkim co wydarzyło się w Fabryce Draugów. I to nie tylko w Renedze.
Chuunin zamilkł, walcząc z pokusą poddania się swojej nowej detektywistycznej obsesji.
- Dowodami, tak. Jedyne co mi dotąd zaproponowałeś, to mętne podejrzenia.
- Bardzo uzasadnione podejrzenia. Wszystko jest w naszych materiałach. Daj nam o co prosiliśmy, a sam się przekonasz.
Dwa Kukri wcięły się w kark zmiennokształtnego. Zamiast potoczyć się po posadzce z satysfakcjonującym, mokrym plaskiem, po oddzieleniu od szyi paskudna facjata geniusza zbrodni po prostu implodowała w czarny dym. Podobnie zresztą jak reszta iluzorycznego ciała.
- To oznacza "nie". Słyszysz mnie, Genkaku?! Kiedyś i ciebie znajdę!
Po obecności przestępcy nie powinien był pozostać żaden kompromitujący ślad, ale na asfalt u stóp Tekkeya wypadła z rozpadających się zwłok jakaś znajdka. Małe, elektroniczne ustrojstwo nieznanego przeznaczenia i złowieszczego pochodzenia. Wyglądało na prawdziwe, a przynajmniej nie wydzielało tych dziwnych wibracji co transformowana zjawa. Mogło być clickerem, zapalnikiem bomby, dziwną wersją alarmu do samochodu, albo przełącznikiem procedury samozniszczenia wszechświata. Sanbeta nacisnął wielki, czerwony guzik. Ekran zaświecił się, ukazując satelitarną mapę świata. Gdzieś na terytorium Nag tkwiła czerwona kropka. Przybliżył palcem obraz, widział dokładny adres. [ cenzura ], jak im się udało podrzucić pluskwę?
- Ooo, całodobowy reality show z życia faceta, którego nigdy nie poznam. Relaksujące.
Tekkey wiedział, że właśnie znalazł nowe hobby. Swojego własnego Tamagotchi.
***
Stacja Metra, Ishima, Sanbetsu, kilka dni po ataku na dudynek główny Optimy.
Stary żebrak ocknął się z letargu na swoim prowizorycznym posłaniu między dworcowym automatem z puszkowanymi napojami, a kioskiem z prasą codzienną. Tytuły okładek prześcigały się doniesieniami o ataku na siedzibę medialnej multikorporacji „Optimy”. Na ten jeden dzień Pan Mai zdjął pismakom kaganiec poprawności politycznej. Oburzenie ze względu na zamach na wolne media, żądania szybkiego ustalenia odpowiedzialnych i zapowiedzi odwetu. Wszystko daremne marudzenie. Jeśli atak naprawdę był dziełem Nag, jak podejrzewał Wywiad, zwykli ludzie mogli mu co najwyżej pogrozić filtrami avatarów na mediach społecznościowych. Ale menel nie zważał na doniesienia medialne. Mamrocząc coś do siebie, wyprostował się z błagalnego skłonu, ziewnął potężnie i przeczesał palcami zapuszczoną, długą brodę. Zajrzał do puszki na datki i zakręcił jej mizerną zawartością. Głośny dźwięk przesypujących się monet o niskich nominałach nie był dla niego satysfakcjonujący. No nic, czas wracać do roboty. Tekkey i tak odebrał już sygnał. Nadal nie dostrzeżono w pobliżu ani śladu obecności byłego agenta 21. Wypożyczone z hospicjum ciało starca w stanie wegetatywnym ponownie zgięło się w niskim ukłonie i tak już pozostało, po tym jak opuściła je projekcja duszy Yoh Aotaro. Ookawa przyznał się mu do nawiązania ponownego kontaktu z tantiemem zdrajców, wezwaniem ich do dokonania wymiany. Odebrał za to zasłużone lanie, ale nagroda była warta kary. Teraz to jounin nadzorował przygotowania, angażując środki niedostępne dla chuunina. Sanbetsu nie zamierzało zaprzepaścić okazji do schwytania zdrajcy. Dowódca krążył niewidzialny po okolicy, upewniając się czy nie rozpozna wśród tłumu Kito. Przeskakując pomiędzy ciałami koordynował działania sił interwencyjnych Ryuu Gijouhei, gotowych wesprzeć agentów. Cała procedura wymagała dyskrecji, miała zostać przeprowadzona minimalnymi siłami i niestety była w dużej mierze improwizowana, ku niesmakowi perfekcjonisty Aotaro. Dopiero tego samego dnia agenci otrzymali miejsce i porę spotkania w celu wymiany informacji z superprzestępcą Tenchi. Publicznie dostępny dworzec, zatłoczony ponad wszelką możliwośc cywilami. Jeśli dojdzie do najgorszego, Czyściciele będą mieli na głowie bałagan jeszcze gorszy, niż incydent z Ishimy. Pracownik Optimy został już wysłany do centrali miejskiego metra Sakuby, by natychmiast zarekwirować nagrania z tego zdarzenia i uniknąć wypłynięciu sprawy do wiedzy społeczeństwa. Tekkey miał samotnie stawić się na dworcu metra i jak poprzednio rozmawiać z Thekalem.
Agent Ookawa czekał więc przy stacjonarnym, publicznym telefonie, gdyż to na niego miał otrzymać szczegółowe dalsze instrukcje. W szczególności numer wagonu i którą linią przybędzie szaman. Połączenie się spóźniało i chuunin zaczynał się niecierpliwić. Szybko przeszedł do frustracji, z powodu tego, że dał się wystawić do wiatru. Po raz drugi. Najchętniej przylutowałby mu w ten pusty, łysy…
Uderzenie w głowę było niespodziewane, mimo nadludzkich zdolności. Starsza pani, uparcie stojąca z nim w jednoosobowej kolejce, mimo wielu prób przekonania jej do wybrania innego stanowiska, straciła wreszcie cierpliwość.
- Czego blokuje ten telefon?! Wynocha, ja zadzwonić chcę!
Z irytacją obrócił się do niej, łapiąc drewnianą laskę, nim znowu spadla na jego biedną łepetynę. Najchętniej przylutowałby jej w ten pusty, siwy…
Sygnał połączenia zupełnie już nieoczekiwanie zadzwonił za jego plecami. Powinien odebrać je jak wybawienie, ale aż się w nim zagotowało na samą myśl o rozmowie z byłym przełożonym. Odepchnął babcię ku innej budce.
- Won mnie stąd! Odbieram telefon. Pani se skorzysta z innego.
Matrona odęła się jak żaba i ignorując aparat, potruchtała siną w dal, najpewniej wyżalić się przyjaciółkom spod bloku.
- Nie będzie mi gówniarzeria rozkazywać! – wykrzykiwała przy tym.
Musiał się skupić przed rozmową. Agent odetchnął głęboko, pozwalając by powietrze swobodnie z uszło z płuc. Jednak namiętne studiowanie 101 technik medytacji miało i swoje benefity.
- Moshi moshi? - zgłosił się, niefrasobliwie ciamkając do słuchawki gumą do żucia.
- Genbu-kun? - usłyszał z drugiej strony głos Genkaku. - Jak się miewasz?
Puls nadczłowieka znowu gwałtownie przyśpieszył. Rozmawiał z samym zdrajcą. Miał nadzieję, że technicy nie spieprzą sprawy i namierzą triangulację telefonu dzwoniącego. O ile cała rozmowa nie była oczywiście iluzją, w tej kwestii nadal czekał na potwierdzenie Aotaro.
- Tak sobie, przyrastam tu do ziemi. Gdzie jest Thekal?
- Nastąpiło małe opóźnienie w naszych planach. Sam rozumiesz, nie tak łatwo poruszać się po ulicach najbardziej poszukiwanemu przestępcy w kraju.
Żyłka na skroni Genbu pulsowała już szaleńczo, ale nadal udawało się mu udawać pozory spokoju.
- A jednak i tak tu jesteś. Poprosiłeś mnie o rozkręcenie nagonki na ciebie i to właśnie zrobiłem. Pretensje miej wyłącznie do siebie.
- I wspaniale wykonałeś tę ostatnią powierzoną ci misję! Ugruntowana zła reputacja bardzo mi się przydała podczas infiltracji Yami.
- Proszę bardzo. Nawiasem mówiąc, jak się ma twoja prośba do misji ratowania świata?
- Naprawdę lepiej, żebyś nie wiedział – spoważniał Kito. - Przysługa za przysługę, na tym poprzestańmy. Skład nitki zielonej będzie na twoim dworcu za pięć minut. Thekala znajdziesz w ostatnim wagonie.
Generał rozłączył się.
***
Ookawa przekroczył rozsuwane drzwi wagonu i rozejrzał się badawczo po twarzach współpasażerów. Nikt nie wyglądał znajomo. Thekal widać tym razem miał dość rozumu, by nie zjawiać się pod postacią Genkaku ani Kayzera Soze. Agent dosiadł się do jedynej osoby, której pulsu nie wyczuwał.
- Ślicznie dziś wyglądasz, Thekalino. One chyba nie mogą być prawdziwe… są? – przywitał się, zaglądając głęboko w dekolt blondynki z dużymi oczami.
Kobieta wystawiła przed siebie pionowo dłoń. Gest był tak niewiarygodnie odstraszający, że chuunin z ledwością zapanował nad potrzebą ucieczki.
- No, no. Najpierw interesy, potem przyjemności. A dla zaspokojenia twojej ciekawości: mam w staniku dwa granaty. Tym razem bawmy się grzecznie – ostrzegł szaman.
- Oczywiście. Teraz to co innego, obie strony zgodziły się na warunki. Oto informacje na temat Tajnego Cesarskiego Archiwum, jakie udało nam się zgromadzić. Nawiasem mówiąc, po co wam to? Nie mieliście ratować świata przed jakimś miedzy wymiarowym paskudztwem?
- Przecież już o to pytałeś. Nie uzyskasz innej odpowiedzi – obcesowo odparł transformowany, grzebiąc w torebce.
Genbu miał nadzieję, że Aotaro to słyszał. Genkaku najprawdopodobniej nie oparł się pokusie i pozostawał w zasięgu telepatii. Mógł też zadzwonić do towarzysza, ale to nie było w jego stylu. Moce rozpuszczały nadudzi. Thekal podał Sanbecie kopertę wydobytą z otchłani bez dna.
- A to nasze ustalenia, wszystko co wiemy. Masz tu jego odciski palców, próbki DNA i gotowe ich analizy, nagranie rozmowy z nim. Wyniuchaliśmy przez nasze kontakty w Nag, że facet figuruje w ich kartotece policyjnej. Wyciągnęliśmy ją dla ciebie. Akta sprawy, karta zatrzymania. Do tego urządzenie do nadajnik GPS w jego samochodzie, które już sobie wziąłeś.
Ookawa był pod wrażeniem. Wydawało się, że banda łysego rzetelnie przeprowadziła śledztwo. Wystawili Nagijczyka jak na srebrnej tacy. Szło za łatwo i nieokreślone uczucie paranoi znowu wróciło.
- Dlaczego w ogóle zaczęliście go podejrzewać? To nie tak, że po prostu się wam przyznał.
Thekal odchrząknął z zakłopotaniem.
- Niemal to zrobił. Siedzieliśmy właśnie w barze, rozmawialiśmy nad piwem o zamachu, gdy zaczął się triumfalnie szczerzyć i nieudolnie kłamać. Kito wyczytał z jego myśli, że w związku z tematem jest niezwykle zadowolony z siebie, ale bez szczegółów.
Tekkey zmierzył go miażdżącym spojrzeniem. Teraz modlił się, by Aotaro tego nie słyszał.
- No co? - obruszył się kryminalista. - Wyglądał jak czarny charakter z tych waszych śmiesznych kreskówek. Postanowiliśmy go sprawdzić.
- A to o mnie mówią, że mam paranoję – westchnął Genbu.
Rozstali się w pokoju. Tekkey, śliniący się do nowych materiałów; Thekal śledzony przez Aotaro. Duch wysiadł w kiepskiej dzielnicy miasta. Znalazł sobie ustronne miejsce, skopiował przekazane pliki i popełnił samobójstwo przy użyciu granatów. Ogólnie rzecz biorąc, wyszli na remis.
***
Agent położył na biurku prezesa Optimy grubą teczkę, opatrzoną słowem „Klaun”, namazanym grubym niebieskim mazakiem.
- Czy to jest to, o czym myślę? – podekscytował się Yamamoto, otwierając pakunek.
- Dotrzymuję słowa, panie M. Klaun naprawdę nazywa się Chris Murphy. Jest cesarskim egzekutorem w stopniu porucznika. Jego moc to najwyraźniej obszarowy, błękitny rozbłysk światła, który paraliżuje przeciwników. Szukając o nim informacji odkryłem, że to nie pierwszy jego zamach za pomocą broni snajperskiej. Przed Keigo Harą, prawdopodobnie zamordował także Garry'ego Hoziera, prezesa firmy IRA – NAT. Podstawiony kozioł ofiarny, został szybko uciszony. Całe zajście zostało obszernie udokumentowane w mediach, co raczej wyklucza zaangażowanie samego Cesarstwa w sprawę. Cui bono? Aż do śmierci Hozier był jednym z głównych konkurentów korporacji TANARI. Zresztą w realiach Tajnej Wojny, Klaun to niemal telewizyjny celebryta. Powołując się na Optimę zdobyłem nawet od nagijskich dziennikarzy nagranie nieudanej próby przeprowadzenia z nim wywiadu, po tym jak w trybie przyśpieszonym uniewinniono go z oskarżenia zamordowania własnej rodziny. Wszystko to i więcej jest w pańskiej kopii jego dossier, Panie M. Proszę jej pilnować lepiej, niż ostatnio przekazanych Panu dokumentów.
- Dobra robota. Rzetelne dziennikarskie śledztwo. - Mai zdobył się na rzadki komplement.
- Ja tylko połączyłem fakty - odpowiedział skormnie agent. - Tak naprawdę wdzięczność jest pan winny panu Yume. Gdyby Shadow nie próbował odważnie powstrzymać Klauna, gdyby tamten nie chybił tego jednego strzału i zabił, zamiast go sparaliżować. Wtedy nigdy nie dowiedzielibyśmy się o wszystkich grzechach Murphy'ego. |
A mogę zrobić wszystko! Wystarczy Twoja krew.~♥
|
|
|
|
RESET_Shadow |
#12
|
Poziom: Keihai
Posty: 41 Dołączył: 24 Kwi 2017
|
Napisano 22-10-2016, 22:59
|
Cytuj
|
Narodowy Cyrk Sanbetsu przedstawia jedynego w swoim rodzaju klauna
Oto przed państwem Shadow w swoim występie
Jestem który jestem.
- Shadow?
- Shadow?!
- ...SHADOW?!
- Shadow...
- To on tu dalej pracuje?
Tak. Pracuję tutaj jeszcze wkurzające dupki. Jeszcze mnie nie zdążyliście wywalić. Co? Że niby ja jestem niekompetentny? Aha. A włam to była pewnie tylko moja wina, tak? Gdybym nie został wtedy po godzinach, wyszlibyście wtedy pewnie jeszcze gorzej niż to się skończyło...
- O! Ruda! Szukałem Cię!
- ...
- ...
- ...
- Ty żyjesz.
- Żyję. Niezmiernie mnie raduje, że się cieszysz.
- Ale gdzieś ty się podziewał przez poprzednie miesiące? I czy to... O boże, Shadow! Malujesz oczy?
- To ze zmęczenia. Dokształcałem się w bibliotece.
- ...
- No wykrztuś to z siebie.
- Ty umiesz czytać.
- Tak, umiem. A myślisz, że jak pisałem raporty? Nieważne. I tak pewnie to do Ciebie nie dotrze. Wróciłem. Wasza najlepsza jednoosobowa komórka wywiadowcza wraca do pracy. Jest dla mnie jakaś robota?
- Ty żyjesz.
- A ty się powtarzasz.
Daj sobie spokój, chłopcze. Jest w zbyt dużym szoku, by zrozumieć, że jednak znormalniałeś. Po raz kolejny.
Shadow. Nazywam się Shadow. Ewentualnie Yukio. I nie, nie znormalniałem. Samotnia biblioteki i zapach starych książek mnie nie uleczyły. Po prostu ukierunkowały moje dziwactwo w inną stronę. Bardziej przystępną stronę. Tak przypuszczam.
- To jak. Jest jakaś robota?
Oczywiście, że była. Zawsze jest. Szybka podróż do Gedam umiejscowiła mnie pośrodku odbywającej się bitwy gangów, z której miałem wyciągnąć zabłąkanego reportera, który podjął się dziwaczenego zadania przeprowadzenia wywiadu z jednym z bosów mafijnych. Oczywiście - pełna anonimowość. Gdzie zaszedł ten świat, że media pchają się w takie tematy? Pogoń za sensacją, żeby podbić delikatnie słupki oglądalności jest taka prostacka. I czemu na Lumena kazali mi tam jechać z Rudą? Czym zgrzeszyłem?
Miejsce potyczki wyglądało tak standardowo, jak tylko mogło. Knajpa w głębi dzielnicy, powywracane stoły, strzały i dźwięk syren w oddali. Jak zwykle spóźnieni. Jak dojadą, to pewnie nie będzie co zbierać.
- Dobra ferajna. Ja tu jestem tylko po kolegę. Wydajcie mi go i bijcie się dalej albo spier***ajcie, zanim przyjedzie policja.
No i czemu patrzą się na mnie jak na idiotę? Aa... No tak. Duzi chłopcy nie lubią jak się im przerywa. A teraz policzę do trzech i schowam się za najbliższą osłonę, zanim zaczną do mnie strzelać jak opętani...
- W dół Ruda - warknąłem, zwalając pobliski ocalały stolik blatem do nadlatujących pocisków. Zaskakująco porządne meble. Pewnie to nie pierwsza strzelanina.
No ale tak... Bo po co porozmawiać? Lepiej się pozabijać. Jakby przeczytali w swoim życiu chociaż jedną porządną książkę o mafii to by wiedzieli, że lepiej nie robić bałaganu, bo może być problem. Po cichu, panowie. Po cichu...
- Chciałabym mieć psa - wypaliła nagle Ruda. Co ją tak nagle wzięło? Imperatyw narracyjny. Najbardziej irytująca część historii, która zakłada, że świat podlega dzianiu się opowieści. No tak. Bo czemu by nie. Nie dało się łatwiej, Panie autor? Wymyślić czegoś kreatywnego?
- A ja amunicję, więc jeżeli masz jakąś, to podrzuć.
Oczywiście, że nie miała. Bo po co? Jedzie tylko na potyczkę ganków. W sumie co ja miałem w głowie, jak się na to zgadzałem bez przygotowania? Muszę nauczyć się najpierw myśleć, a dopiero potem działać. To pewnie przez to co chwilę kobiety ode mnie uciekają... W każdym razie mam chociaż noże. Moje kochane noże... Jak dobrze, że chociaż wy mnie nie opuszczacie. Turlaj w lewo i rzuć. Ładnie. Trafiony. Szkoda tylko, że nie ten co miał być, a jego kolega. No ale blisko. To teraz powrót i kolejny rzut. O! Wreszcie jedna strona zauważyła, że nie mam nic do nich i przyszedłem po tego pożałowania godnego dziennikarza. Będzie mniej kul do omijania. Jak szkoda, że nie mam jakiejś użytecznej mocy... Niewidzialności, czy coś. A jakbym miał naprowadzane pociski! To byłby kosmos. Taką OP moc, która nigdy nie chybia, to chciałbym mieć. A tak mam tylko 9 kul w moim ukochanym pustynnym orle, który jakby na to nie patrzeć nie nadaje się specjalnie do potyczek z tak dużą ilością przeciwników. A może nadaje, tylko ja nie mam doświadczenia? Nie ważne. I tak z niego nie zrobię dużego pożytku.
- Łap Ruda. 9 naboi, używaj w ostateczności. Nie traf naszych - rzekłem, przekrzykując huk wielu wystrzałów i rzuciłem cycatemu korporacyjnemu szczurkowi pistolet. Od kiedy jej piersi zakrzywiają czasoprzestrzeń? Czy ja trafiłem do jakiegoś anime?
- Gdzie się patrzysz! - krzyknęła, strzelając buraka i chowając swoje atrybuty za rękami.
- Czy Ty zawsze nosiłaś takie dekolty?
Turlaj i rzucaj, zanim odpowie. Szybko, bo dostaniesz po łbie, a jak się zorientuje, że ma broń to i może umrzesz. Chociaż już z bardziej niebezpiecznych sytuacji wychodziłeś. Przecież to tylko kobieta...
- SHADOW!
... albo aż kobieta. No i anonimowość szlag trafił. Ależ ona ma tyłek... Skup się Shadow! Nie czas na durne amory z przełożoną. Jesteś w końcu tylko skromnym agentem... Czemu ona się aż tak wypina na Lumena, jak wygląda za tą osłonę? Turlaj się i ogarnij chłopcze. Jak ja kocham cienie. Przez pobite lampy trudniej im się trafić. W ogóle Cień. Co za pajac wymyślił mi tak beznadziejną ksywkę? O. Ten to nawet nie ogarnia, że ma kogoś za sobą. Zabawnie. Ale tak zginąć przez własną nieuwagę... Nie. Trzeba być bardziej kreatywnym. Coś wymyślić, coś wykombinować... To może
Scenka?
Scenka.
Złowieszczy śmiech mroził krew w żyłach. Zamaskowany strzelec obrócił się powoli i zobaczył twarz wykrzywioną w szaleńczym grymasie twarz wrogo nastawionego z groźnie podkrążonymi oczami i rozbieganymi oczami. Zdążył tylko przeraźliwie pisnąć, zanim nóż przeciął mu gardło rozbryzgując na wszystkie strony hektolitry bladoczerwonej juchy. Zwierzę zwane człowiek zwaliło się na posadzkę, rozbryzgując ciągle rosnącą kałużę krwi. A morderca śmiał się. Śmiał się stojąc z rozłożonymi rękami i wzrokiem skierowanym w sufit, który był w tej chwili najbliższym odpowiednikiem nocnego nieba usianego gwiazdami, które byłoby idealne do tej scenerii. Uśmiech nie zszedł Yukio z ust, nawet kiedy zgarbił się i pochylił głowę, wypowiadając zimnym głosem:
- Kto następny?
Popłoch, który po tym nastał, mógłby być porównywany w późniejszych opowieściach do paniki ludzi, którzy dowiedzieli się o zbliżającej się niebawem katastrofie naturalnej, albo generale dementorze, który zamierza wyssać dusze z każdego agenta w swojej armii. W końcu każdy kiedyś widział przynajmniej jeden film, w którym pojawia się taka postać i mniej więcej zawsze kończą się one tak samo. A to, że Shadow nie miał za plecami akurat w tym momencie przenośnej wyrzutni rakiet atomowych, albo broni biologicznej to inna sprawa.
- Shadow? - odezwała się po chwili ciszy jaka zapadła po opustoszeniu lokalu Ruda. - Gdzie Ty się tego nauczyłeś?
- To moja droga - odpowiedział zapytany - są podstawy aktorstwa i znajomość jednego eksperymentu psychologicznego, o którym oglądałem niedawno dokument. Nawet nie muszę być w tym wykształcony, żeby wiedzieć, jak to działa, jak mi jakiś miły Pan z gadającego pudełka wyłoży wszystko czarno na białym. Można? - dodał, wyciągając do niej rękę i pomagając wstać.
~Jakiś czas później w gabinecie Pana M.~
- Słyszałem, że on wrócił. Czy on nie został zwolniony?
- Panie prezesie - odparła, kaszląc od nagromadzonego dymu papierosowego Ruda. - Ale on jest normalny! Znaczy... Może nie normalny, ale straszny. Nie. To nie to. Użyteczny. Tak, wiem jak to brzmi. Ale on jednak pokazał dzisiaj, że coś potrafi. Rozumie Pan, że on zniknął, żeby się uczyć i być bardziej przydatnym? To jest jakieś taki dziwne! Ale działa! I ma podobno poparcie armii! Może jednak go zatrzymamy? Proszę, naprawdę. Wezmę za niego pełną odpowiedzialność, tylko niech mi Pan pozwoli zobaczyć, na co go stać. Obiecuję, że to przyniesie niedługo efekty. Postaram... Postaramy się! Jeżeli mi Pan pozwoli będę mu towarzyszyła w zlecanych misjach. On chyba ma potencjał, który może przydać się naszej firmie.
~Wróćmy do Shadowa~
I jak myślisz, chłopcze? Uda się?
Shadow. Nazywam się Shadow. Ruda ma jakieś kontakty u prezesa. Może się uda. Fajnie by było wrócić do gry i zobaczyć czy jednak mam jakieś szanse. Chociaż mam wrażenie, że już nawet Ty jesteś mną znudzony, narratorze. Serio? Odesłać mnie do biblioteki? Lepszej wymówki na pozostawienie mnie nie miałeś?
Nie marudź. Zawsze mogłeś wylądować w jakiś górach u jakiegoś samotnego mnicha.
- Zostajesz.
Powariowali?
- Ale w domu wszyscy zdrowi?
- Zdrowi, a czemu pytasz.
Facepalm to jedyne co byłem w stanie zrobić. Wstałem po chwili i ogarnięciu z krzesła i mocno uścisnąłem Rudą... Nie tracąc okazji, by zmacać jej tyłek. Za co zarobiłem potężnego liścia.
- Warto było - rzekłem tylko, uciekając korytarzem i śmiejąc się jak opętany.
- Jak się trzymasz, młodzieńcze? - zapytał barman, nalewając kolejną szklankę whisky z colą.
- Nazywam. Się. Yukio. - Jak mnie wkurza traktowanie mnie jak dzieciaka. Przecież zaliczyłem już te dzieścia lat! Może to te miecze mnie tak odmładzają? Albo ten brak zarostu? - Wszystko dobrze. Jestem po prostu zmęczony minionym dniem. Mogę o coś zapytać? Jak to jest być barmanem najpopularniejszego wśród pracowników Optimy baru?
- Poznaje się dużo plotek, a i telewizora nie muszę oglądać, bo zawsze mam informacje z pierwszej ręki. A czemu pytasz?
- Pracuję tam i miałbym do Pana prośbę. Czy mógłby Pan zbierać dla mnie informacje, jakie Ci ludzi mówią? Oczywiście zapłacę...
I tak oto wróciłem do bycia jednoosobową komisją śledczą/niezawodną komórką wywiadowczą. Bo w końcu jestem, kim jestem. ON posłał mnie do was i, mimo że nawet sam ma mnie dość, niespecjalnie wie jak się mnie pozbyć. I tego nie da się zmienić, nieważne jak bardzo by się starał. Mogę tylko ewoluować. Jak człowiek ewoluował od małpy, a ja od cyrku do stanu obecnego. Witam w nowym rozdziale lęku, defetyzmu i dziwactwa. Oj Optima nigdy już nie będzie taka sama, oj nie będzie. Przynajmniej w moim wydaniu. Może ktoś wreszcie zwróci na nie uwagę? |
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 12
|