92 odpowiedzi w tym temacie |
»Kalamir |
#51
|
Yami

Poziom: Genshu
Posty: 1033 Wiek: 36 Dołączył: 21 Lut 2009
|
Napisano 14-05-2013, 12:35
|
|
REKONSTRUKTOR
Streszczenie
Prolog "Bardzo Dawno Temu"
W czasach, których nikt już nie pamięta (ale na pewno było to bardzo dawno temu) na świecie pojawił się dziwny chłopiec. Zdradzając ponadnaturalne zdolności szybko stał się wyklętym pariasem, który każdego dnia musiał uciekać przed nienawiścią swych pobratymców. Nawiedzany przez straszne wizje, pozbawiony wspomnień z dzieciństwa, w ciągłym poczucia zagrożenia wędrował przez świat poszukując nowej rodziny. Gdy jego jedyny przyjaciel został zamordowany z jego powodu, wściekł się i nic już nigdy nie było takie samo. Odkrywając w sobie bluźniercze moce, które pozwalały mu poprzez dotyk rekonstruować ludzi – nadając im nowych zdolności, mocy, czasami nowej aparycji – zaczął iść przez świat tworząc sobie nową rodzinę, przerażających i nieśmiertelnych Mitsukai.
Obalając cywilizację, tworząc nowe rządy, niczym Bóg przywłaszczył sobie większą część świata. Wtedy w tajemniczych okolicznościach wszystko legło w gruzach a świat o nim zapomniał. Minęły tysiące lat, podczas których na świecie pojawiały się legendy o jego dziedzictwie – przerażających tworach jego ambicji i zemsty. Pomimo tego, że nieśmiertelni siali chaos gdziekolwiek się udali, nikt nie pamiętał już o samym rekonstruktorze.
Nadeszła druga połowa XV wieku, nowe cywilizacje urosły w siłę dotąd niespotykaną. Obudziło to pradawne rządzę i spowodowało sojusz wśród rozproszonych Mitsukai. Ponownie ujawniając się przed światem dali jasno do zrozumienia, że nikt nie może się z nimi równać. Widząc to, przebudził się również ich twórca, który osłabiony powrócił z mroku by raz jeszcze nagiąć świat do swej woli. Wtedy na pole bitwy wkroczył Världsbrand Riddarorden jako jedyny stawiając opór mrocznym siłom. Pradawny zakon rycerski wzbogacony o wiedzę przekazaną przez jednego ze zdradzieckich nieśmiertelnych, który umiłował sobie ludzkie życie (Libertian) poświęcił niemal wszystkich swych członków by powstrzymać kataklizm.
Trzeci rycerz zakonu, Raylan Białowłosy rozkazał magom wykuć broń, która zatrzyma nieśmiertelną istotę. Nim jednak odebrał swój miecz rozgorzała straszna bitwa, podczas której większa część zakonu została spacyfikowana. Dzięki poświęceniu wielkiego mistrza i odwadze Libertiana zginął również nieśmiertelny Blackthrone będący ówczesnym przywódcą sił nieczystych.
Raylan uzbrojony w miecz o mocy petryfikacji ruszył do walki przeciwko następcy Blackthrone’a i poległ odniósłszy sukces.
Jeden Mitsukai zdradził i przeszedł na stronę wroga, drugi poniósł śmierć a trzeci został przeklęty w kamień. Widząc to, wciąż nie w pełni sił Rekonstruktor postanowił stworzyć nowych synów. Wtedy wpadł w pułapkę zastawioną przez samurajów wschodu. Uwięziony za ścianą światła zniknął z kart historii. Pozostali nieśmiertelni zdruzgotani porażką wycofali się w mrok. Wśród nich młody Garvin, który długo miał pamiętać krzywdy.
Tankyu #2 Wyspa
Rozpoczyna się XVII wiek. Ktoś porywa mobilne laboratorium służące do klonowania. Zanieczyszczone próbki d.n.a dając początek istocie o niezwykłe potężnej mocy telepatii. Nim klon zostaje ukończony, wspólne siły międzynarodowe niszczą laboratorium, z którego ratuje się tylko Zelotka Naoko – nie ma ona pojęcia, że jej świadomość została nadpisana jak komputer. W tym samym czasie tajemnicza osoba odwiedza Garvina i zapowiada powrót Rekonstruktora.
Tankyu #6 Rekonstruktor: Kto chce zabić rycerza?
Dwóch Mitsukai jednoczy swe siły by odszukać innych braci i swego ojca. Garvin i tajemniczy nieśmiertelny (będący rodzonym bratem przeklętego w kamień) wydobywają z dna oceanu dwa potężne statki powietrzne jakich nie widziały ludzkie oczy. Straszliwe Draguuny przyciągają jednak uwagę naszych herosów i dają początek wydarzeniom, które mogą odmienić cały los świata tenchi.
Asgeir wyszkolony na zabójcę przez tajemniczego Mitsukai udaje się do Babilonu aby sprowadzić Naoko przed oblicze mistrza. Po drodze atakuje Milaniego i zwraca na siebie nieproszoną uwagę. Ostatecznie porywa Naoko i wykonuje swą misję. Okazuje się, że Garvin jest gotowy do inwazji na Varfaine – twierdzę znienawidzonych rycerzy, którzy ukrywają kamienną statuę z Nieśmiertelnym. Używa on Naoko do zrekonstruowania Kalamira i przemienienia go w nowego Mitsukai – Blackthrone’a. Następnie rusza do walki przeciwko rycerzom. Zakon zostaje niemal doszczętnie wyrżnięty. Garvin i Blackthrone dostają się pod fundamenty twierdzy do mrocznej doliny, która jest zapomnianym grobowcem. Tam odnajdują swego przeklętego w kamień brata oraz zdrajcę Libertiana, który staje z nimi do nierównej walki i ją przegrywa.
Garvin wydobywa przeklęty miecz jednak nie uwalnia Mitsukai a Raylana Białowłosego, który wykorzystuje chwile nieuwagi i wbija przeklęty miecz w brzuch samego Garvina, który o ironio….staje się kamiennym posągiem. Zdezorientowany Blackthrone ucieka na Draguuna i zarządza odwrót.
Okazuje się, że Raylan posiadał dwa bliźniacze miecze. Jednym pokonał Mitsukai a drugim przebił sam siebie zastawiając pułapkę i pokładając wiarę w swoich braciach. Mijesce ukrycia drugiego Mitsukai pozostaje tajemnicą. Wkrótce, jednak odkryje je Garvin, który do niego dołączy.
Sorata, młody szaman, który wyrusza w świat za sprawą idiotycznej przepowiedni staje się świadkiem tych wszystkich wydarzeń. Jest on w pełni świadom istnienia Mitsukai oraz niebezpieczeństwa jakie ze sobą niosą. W chwili zagrożenia łączy się z rycerzami i staje do walki w dolinie mroku. Ciężko raniony przez Garvina i Blackthrone’a zostaje uratowany przez Libertiana i Raylana. Co zrobi teraz? Tego nikt nie wie. Ma jednak świadomość tego, że zawiódł. Przepowiednia, która wydawała się bełkotem miała pomóc mu uratować Kalamira przed Rekonstrukcją. Teraz jest jednak zbyt późno.
Pit, niedoświadczony agent o wielki zapale zostaje wysłany aby jako pierwszy przejąć Naoko. Uprzedza go Asgeir jednak „młodzian” Pit hardo podąża jego tropem cytując chyjowe teksty z filmów. Odkrywszy Draguuny oraz będąc świadkiem nie do końca zrozumiałego spisku przeciwko wszystkim nacjom postanawia ratować swoją skórę by powiadomić dowództwo. Niefortunnie zostaje zestrzelony i cudem rozbija się w dolinie mroku gdzie właśnie kończy się walka. Przekonuje on Szamana i Rycerzy, że jest tym dobrym a następnie dzieli sięz nimi informacjami. Również staje się świadomym uczestnikiem tych wydarzeń. |
 |
|
|
|
»Kalamir |
#52
|
Yami

Poziom: Genshu
Posty: 1033 Wiek: 36 Dołączył: 21 Lut 2009
|
Napisano 14-05-2013, 13:15
|
|
NAGRODY
Sorata (113)
Pit (52)
Poniżej przedstawiam wam pakiety nagród oparte na waszych przeżyciach. Najpierw są pakiety ogólne - możecie je kupować obaj. Później są kapiety tylko dla Soraty i tylko dla Pita.
Jeżeli zostaną wam jakieś punkty prestiżu możecie je wymienić na zwykłe punkty kursie wymiany 1 do 1.
Każdy pakiet można wziąć tylko raz. Oznacza to, że jeżeli kupicie duży pakiet punktów to już go nie możecie kupić drugi raz ale wciąż możecie dokupić mniejsze.
Duży pakiet punktów (koszt:50)
Opis: By twoja nacja miała z ciebie pożytek. Ten pakiet przyznaje ci 80 punktów czyli ponad dwa razy tyle co przewidują zasady ukończenia tankyuu.
Pakiet punktów (koszt:30)
Opis: Raczej zwroty kosztów niż wyróżnienie. Trzeba było sie bardziej starać. Ten pakiet przyznaje ci 48 punktów.
Mały Pakiet Punktów (koszt:20)
Opis:Definitywnie nagroda pocieszenia. No ale każdy musi dostać cukierka, nie? Ten pakiet przyznaje ci 32 punkty.
W sercu bitwy (koszt:20)
Opis: Nagroda przyznaje 115 punktów Douriki
Odwaga by wstać (koszt:10)
Opis: Nagroda przyznaje 55 punktów Douriki
Ocalały (koszt:5)
Opis: Nagroda przyznaje 25 punktów Douriki
Dla Soraty:
Pradawne zwoje (koszt:65)
Opis: W twierdzy pełno jest starodawnej wiedzy, która tylko czeka aż ktoś ją poskromi. Libertian jako fechmistrz zgromadził również potężną bibliotekę o stylach walki. Możesz wybrać dowolny styl walki i nauczyć się go od razu na poziomie (2). Jest to fabularne uzasadnienie.
Trening z mistrzem (koszt:28)
Opis: działa identycznie jak "pradawne zwoje" jednak umoźliwi ci nauczenie się stylu walki na poziomie (1)
okultyzm (koszt:17)
Opis: Wbija okultyzm na poziom 1
Historia (koszt:27)
Opis: Wbija twoją historię na poziom drugi.
Koneksje (koszt:35)
Opis: Dodaje ci koneksje nag.
Dla Pita:
Koneksje (koszt:35)
Opis: Dodaje ci koneksje nag.
Programowanie (koszt:27)
Opis: wbija ci umiejętność na poziom 2
Prowadzenie (koszt:35)
Opis: wbija ci umiejętność na poziom 3
***
Nagrody punktowe dla pozostałych graczy:
Insoolent (15)
Drax (17)
Curse (11)
Twitch (11) |
|
|
|
»Kalamir |
#53
|
Yami

Poziom: Genshu
Posty: 1033 Wiek: 36 Dołączył: 21 Lut 2009
|
Napisano 20-10-2013, 03:41
|
|
Wkrótce nastąpi ciąg dalszy.
Już w Październiku!!!
Nowe Tankyu:
REKONSTRUKTOR
część II: Furia Blackthrone’a!!!
- Mocno ograniczona liczba miejsc, możliwość wyboru drogą eliminacji
- Wysokie premie punktowe.
- Tylko dla hardcore’ów
- Tempo rozgrywki dające możliwość wyprzedzenia innych graczy!
Końcowe rozliczenie punktowe dotyczy roku 2014
Prowadzący / Autor:
Kalamir
Ogólne zasady:
Tutaj
Szczegółowe zasady:
1. W tym tankyuu zdobywa się punkty prestiżu – stanowią one główne wynagrodzenie za włożoną pracę.
2. Każdy gracz zaczyna grę z punktami prestiżu o wartości poziom x10 + ???x4+???
3. Pod koniec tankyuu punkty prestiżu zostaną przeliczone na nagrody.
4. W specjalnych okolicznościach Prowadzący może nagradzać graczy zwykłymi punktami tenchi lub zwiększać ich douriki. Prowadzący decyduje od kiedy owe nagrody wchodzą do gry i zostają przeliczone przez Administratora.
5. W trakcie trwania karnawału śmierci (Grudzień), Prowadzący obiecuje pójść na rękę osobom chcącym "walczyć" umożliwiając konfrontację nawet z osobami nie biorącymi udziału w tankyu. Nikt nie będzie pokrzywdzony ani zablokowany ale tylko za POROZUMIENIEM obu stron. Złamanie tej zasady = automatyczna dyskwalifikacja, wyzerowanie punktów.
6. Maksymalny czas na oddanie wpisów będzie wynosił 14+??? dni, chyba, że prowadzący napisze inaczej. W przypadku wcześniejszego oddania wpisu, będzie możliwość zdobycia większej ilości punktów jak również szybszego pchnięcia swojej historii do przodu.
Miejsce akcji:
Cały Świat
Wymagania:
Do gry może zgłosić się każdy kto mnie nie [ cenzura ] swoją postawą.
Fabuła:
No chyba jasne, że nieśmiertelni Mitsukai stanowią dalej zagrożenie i ktoś musi wyjśc z tej sytuacji ze skopaną dupą! |
 |
|
|
|
»Kalamir |
#54
|
Yami

Poziom: Genshu
Posty: 1033 Wiek: 36 Dołączył: 21 Lut 2009
|
Napisano 20-10-2013, 03:41
|
|
Punktacja:
Wskaźnik Prestiżu:
Pit (75)
Lorgan (50)
Genkaku (0)
Sorata (0)
Chaos!
78%
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||| |
 |
Ostatnio zmieniony przez Kalamir 08-01-2015, 13:41, w całości zmieniany 17 razy |
|
|
|
^Pit |
#55
|
Komandor

Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567 Wiek: 35 Dołączył: 12 Gru 2008
|
Napisano 20-10-2013, 03:56
|
|
Zgłaszam się. |
|
|
|
»Sorata |
#56
|
Yami

Poziom: Genshu
Posty: 1471 Wiek: 39 Dołączył: 15 Gru 2008 Skąd: TG
|
|
|
|
^Genkaku |
#57
|
Tyran Bald Prince of Crime

Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227 Wiek: 39 Dołączył: 20 Gru 2009 Skąd: Raszyn/Warszawa
|
Napisano 20-10-2013, 07:27
|
|
zgłaszam się. |
Ostatnio zmieniony przez Genkaku 20-10-2013, 09:47, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
»Kalamir |
#58
|
Yami

Poziom: Genshu
Posty: 1033 Wiek: 36 Dołączył: 21 Lut 2009
|
Napisano 26-10-2013, 20:33
|
|
PROLOGUE
Ciemne chmury na horyzoncie i wzmagający wiatr niszczą ten piękny dzień. Czy to sztorm? Co prawda, nie widać błyskawic, no ale kto tam może wiedzieć. Każdy z was obserwuje ze smutkiem jak słońce niknie z właściwego dla siebie miejsca. Wkrótce zostajecie wezwani przez swoich przełożonych. Każdy odpowiednio dla swego szczebla stawia się przed swoimi dowódcami lub mistrzami. Okazuje się, że czas by wrócić do dyskusji odnośnie niefortunnych wydarzeń sprzed kilku miesięcy. Ktoś zapala fajkę, ktoś nerwowo przesuwa ciężar z nogi na nogę. Niepewność z domieszką strachu wypełnia i tak już nieprzyjemną atmosferę. Pora na kilka faktów i decyzji. Co będzie dalej?
Sanbetsu: oczywiście, że są świadomi zagrożenia, w końcu to oni przetrzymują prawdziwego Rekonstruktora w super tajnym więzieniu gdzieś pod ziemią z atomowym generatorem zasilającym świetlistą bramę. Niestety na tym kończy się ich inicjatywa i chęć do walki z Mitsukai. Jasna cholera, nawet nie wiedzą jak z nimi walczyć nie wysyłając przeciwko nim Jacka. No...chyba można sobie pozwolić na to by kilku nic nieznaczących przygłupów zajęło się tym problem. Może dowiedzą się czegoś nowego.
Nag: ponieważ Kalamir zerwał wszystkie kontakty z zakonem i skompromitował go w oczach Cesarstwa, władze Nag zaprzeczają jakoby istniało jakiekolwiek zagrożenie ze strony "Mitsukai", które według gazet jest wyłącznie kolejną nic nieznaczącą grupą terrorystyczną. Wywiad skutecznie blokuje wymianę informacji, Cesarstwo pozostaje ślepe za zbliżającą się tragedię.
Khazar: jest skłócony. Słowo Soraty nie jest wystarczająco potężne z jego autorytetem, większość plemion węszy spisek i manipulację wrogich imperium. Zaledwie garstka plemion postanowiła zająć się problemem, niestety nawet one mają pewne wątpliwości. Widać muszą otrzymać cios aby przygotować się do walki. Oby tylko ów cios nie okazał się one hit K O.
Babilon:...eee...w Nag były jakieś manewry, nie?
1. Sporządźcie wpisy uwzględniający rozmowę z przełożonymi, nowe rozkazy i przydziały, nastroje polityczne i t d.
2. Podczas każdego spotkania obecny jest jeden z Rycerzy Zakonu Muspelheimu. Ponieważ Cesarz ignoruje temat, zakon jest zmuszony działać na własną rękę, dlatego rozpaczliwie szuka sojuszników. Każdy z rycerzy jest nowym członkiem kapituły, który zastąpił któregoś z poległych (patrz tankyuu cz. 1). Kalamir został wykluczony z zakonu. Każdy z was kreuje jedną postać, która będzie jego partnerem. Sorata - 10 rycerz. Gen - 11 rycerz. Pit - 12 rycerz. |
 |
|
|
|
»Sorata |
#59
|
Yami

Poziom: Genshu
Posty: 1471 Wiek: 39 Dołączył: 15 Gru 2008 Skąd: TG
|
Napisano 28-10-2013, 21:10
|
|
Miętoląc przepustkę w dłoni, Fenris wkroczył do środka niepozornie wyglądającego budynku. Prosty kamuflaż skrywał lokalne centrum pionu Inpu. Duchy tylko wiedzą, czemu nadal otrzymywał zlecenia stąd, mimo że zameldował się w Koudarze już dobre kilka lat temu. Natychmiast podszedł do niego jeden ze strażników i po przeprowadzeniu przez bramkę skierował na najwyższe piętro. Tam został przechwycony przez śliczną brunetkę w imitującej chyba mundur garsonce.
- Fenris Cierń Nocy? Witam – podała mu rękę i zmieniła kierunek nie tracąc nawet kroku – proszę za mną. Przeszli dwoma korytarzami i dotarli do zdobionych kwasorytami, metalowych drzwi. Kobieta pchnęła z ledwie widocznym wysiłkiem i wskazała rozciągającą się za drzwiami bibliotekę.
- Proszę poczekać. Kapitan niedługo przyjdzie – nim zdążył odpowiedzieć, zostawiła go i zamknęła za sobą drzwi.
A niech mnie. Pofatyguje się tu sam Zedd. Pierwszy raz zobaczy dowódcę swojego wydziału. Parsknął cynicznie. Ha. Cóż za zaszczyt. Co prawda słyszał o Zeddzie co nieco. Facet był już legendą nawet podczas szkolenia Fenrisa. Ale ujrzeć osobę, o której się tyle słyszało to całkiem inna para kaloszy. Jakimś cudem każdy z idoli szczenięcego wieku miał poważne problemy z dogonieniem swojego mitu.
- Ciekawe czy przypomina Vipera?
- Kto? – padło pytanie spomiędzy regałów, a Fenris uświadomił sobie, że wypowiedział pytanie na głos. Odwrócił się zaskoczony i spojrzał prosto na niewielką kobietę. Ostrzyżona po wojskowemu blondynka w mundurze z nagijskimi oznaczeniami twardo odwzajemniła spojrzenie, oceniając wymiętoloną fizjonomię szamana, wory pod oczami i niedogoloną twarz.
- Ty pewnie jesteś ten Nightthorn? Libertian opowiadał mi o twoim udziale w ataku na Varfaine
Już wiedział, że jej nie polubi. Powiedziała to tak, jakby sugerowała, że wszystko jest jego winą. Miał już ciętą ripostę na końcu języka, ale akurat w tym momencie przez drzwi wsunął się najważniejszy gość. Wysoki blondyn w markowym garniturze wyglądał jakby wycięli go z żurnala. Postawione włosy i okulary przeciwsłoneczne dopełniały wizerunku dandysa.
- To jest niby mój kapitan? – Fenrisowi ciężko było ukryć zaskoczenie – myślałem, że to Viper nie pasuje do swojego stanowiska.
Tymczasem Nagijka już salutowała.
- Kristin Everett, dziesiąty rycerz Världsbrand Riddarorden. Musimy porozmawiać o naszym wspólnym wrogu.
Zedd oddał salut i uśmiechnął się do kobiety.
- Miło mi panią poznać. Mogę prosić o poczekanie za drzwiami? – wymownie wskazał wyjście. Rycerz aż poczerwieniała i widać było, że ma wielką ochotę coś powiedzieć, ale w końcu wyszła bez słowa.
- No tak, musiał podkreślić kto tu rządzi – zrezygnowany Sorata zwrócił uwagę na kapitana.
Zedd podszedł do niego i usiadł przy niewielkim stole, wskazując miejsce naprzeciw. Chcąc nie chcąc, Fenris skorzystał z zaproszenia.
- Jakimś cudem dorwałem was przed Wywiadem – zaczął kapitan – a to nam daje pewne pole do manewru. Czytałem twój raport z Nag, ale chciałbym, żebyś teraz opowiedział mi pokrótce o tamtej misji.
Sorata zaczął opowiadać od samego początku – całego bajzlu z fotelami i sokołami, przez walkę w nagijskim lesie, wizytę na Draagunie i szturm na Varlsdaborg. Zająknął się krótko przy fragmentach opisu Garvina, ale szybko podjął wątek sprawnym opisem starcia z komandosami pod przywództwem małpiego szamana. Skończył opis krótką relacją z podziemi Varfaine. Nie zapomniał nawet udziału Forzy i rewelacji sanbetańskiego porucznika Araraikou.
Zedd przez chwile przyswajał informacje bawiąc się okularami.
- W porządku. Wygląda na to, że nieźle sobie poradziłeś. Możesz mi się jeszcze przydać. Sprawę oficjalnego przydziału załatwimy za chwilę, ale od tego momentu podlegasz tylko mi, aż do zakończenia tej misji.
- Misji? – tego Fenris się nie spodziewał. Ledwo wyrwał się z łapsk Vipera, a kolejny drapieżnik ostrzył sobie pazury na jego bezcenny teraz czas.
- Mówię niewyraźnie? Masz teraz ustalić miejsce pobytu Kendeissona. Sam nie mogę się stąd jeszcze ruszyć. W namierzaniu jesteś ponoć dobry – sceptycyzm w spojrzeniu zaprzeczał pochwale - szczegóły dostaniesz pod zebraniu.
- Jestem na urlopie bezterminowym z przyczyn osobistych, dlatego muszę odmówić– wiedział, że to chwyt poniżej pasa, ale nie zamierzał dać sobą pomiatać. Odegrał już swoją rolę w tej wojnie i został zignorowany. Miał teraz osobiste porachunki do załatwienia. Dobrze, że regulamin obejmował taką ewentualność.
- I? – Zedd wzruszył ramionami - Wszystkie przepustki w trzech pionach zostały cofnięte. Kiedy ostatnio aktualizowałeś informacje? Co z ciebie za egzekutor jeśli nawet tego nie wiesz?
Fenrisowi zabrakło języka w gębie. Fragmenty wyuczonej maski stopniowo zsuwały mu się z twarzy, gdy przed oczami stanęła mu wizja sądu wojskowego i długoletniego zamknięcia. Albo nawet plutonu egzekucyjnego...
- Nie mogę…sir – strach o Mni przesłonił mu wszystko – wszystko tylko nie to. Tej misji nie mogę się podjąć.
Zedd wpatrywał się w niego z rosnącą irytacją.
-Co ty mi tu pieprzysz? Jesteś egzekutorem? To schowaj cykora do kieszeni i wykonaj rozkaz. Skąd oni cię wygrzebali – spojrzał z niesmakiem na niezbyt reprezentacyjne ubranie Fenrisa – jest jakiś problem z wykonaniem tego polecenia?
- Nie, sir. Ale…. – gdyby wytrzymał jeszcze chwilę, może ten natrętny dupek by się odwalił. Zaciśnięte pod stołem dłonie spłynęły krwią, plamiąc białą posadzkę.
- Pozwól więc, że zapytam dosadniej – gniew kapitana zaczął coraz silniej wypływać na powierzchnię - Czego mi nie mówisz szeregowy?!
Nawet nie musiał specjalnie podnosić głosu, a i tak pobrzmiewający w jego głosie autorytet sprawił, że Fenris mógł tylko opuścić głowę.
- Boję się – wyszeptał zawstydzony , wreszcie werbalizując najsilniejsze z kłębiących się w nim zimnych uczuć – że tym razem nie podołam.
- Nie słyszałem szeregowy! – Zedd był bezlitosny – zawsze tak mamroczesz?
- Jestem kur.wa, przerażony!....- gromadzone od miesięcy napięcie w końcu pękło jak przeciążona sprężyna – wystarczy, że pomyślę o podejściu do Garvina albo Black Throne’a, a robi mi się niedobrze ze strachu!
- Panienka…A już odkurzałeś ten swój patriotyzm – Wilk jak zwykle zaognił sytuację nieprzystojnym chichotem
- Zamknij ryj! – ryknął szaman. Podświadomie uwolnione douriki rozjarzyło powietrze dookoła mężczyzn.
- Że co? – Kapitan był wyraźnie zdezorientowany zmianą tematu. Na szkłach ciemnych okularów pojawiły się niewyraźne, odwrócone cyfry.
- Nic!!! – Fenris zwrócił uwagę ponownie na niego – wszystko byłoby w porządku, umarłbym spokojny… Jakie spokojny?! Nawet uśmiechnięty, do diabła!... Gdyby nie drobny fakt, że Wy… siedzące na tronach niekompetentne łajzy… – cedził słowa coraz szybciej, trzęsąc się w amoku - …jakimś cudem straciliście jedyną istotę, której podjęliście się dla mnie pilnować!!! …Więc powiedz mi wprost zadufany dupku, że wysyłacie mnie na śmierć nim chociaż odnajdę rozmyty ślad Mni. Bo, że ją kur.wa porwano prosto sprzed waszego nosa, doskonale wiecie. Macie z tym coś wspólnego?! Co?!... Gadaj!!! - Uświadomił sobie, że zaciska pięści na ubraniu Zedda, potrząsając nim kilka cali nad posadzką. Kapitan na razie nie reagował, cały czas lekko uśmiechnięty, mimo (o słodkie duchy, mam przesrane) drobinek plwociny przelepionych do twarzy.
- I tak trzymaj jizamurai – odezwał się w końcu, wyraźnie się powstrzymując – strach jest bardzo zdrowym odruchem. Bez niego nie przeżyłbyś tak długo przy takiej bezmyślności – wskazał lekko ręką na zaciśnięty przy jego szyi chwyt.
Sorata zamarł i powoli rozluźnił palce. Zaciśnięte szczęki bolały go tak bardzo, jakby wszystkie zęby groziły pęknięciem. W ciszy jaka nagle zapadła, delikatne uderzenie obcasów Zedda o marmur rozległo się zaskakująco głośno.
- No nieźle – Zedd zagwizdał cicho – teraz to sam chcę spotkać tego całego Blackthrone’a. Ciekawy pokaz szeregowy. Nie wiem co to za jedna, ta Mni. Ale się dowiem. I pomogę Ci ją znaleźć, masz moje słowo. Ale wszystko po kolei. Najpierw Garvin, Black Throne i Draaguny, potem… – zwiesił głos
Otępiały Fenris zdobył się tylko na skinięcie głową.
- Idź teraz na posiedzenie Rady, a zaproś do mnie rycerz Everett. Niesubordynację odpokutujesz już po wykonaniu zlecenia – powiedział Zedd poprawiając zaplątany krawat – swoją drogą, przy okazji polecą głowy psychologów, którzy podbili twoje dopuszczenie do służby.
A tak. Sugeruję, żebyś cofnął przemianę – spojrzał na wirujące ogniki w czarnym oku Fenrisa i pokręcił głową z zaskoczeniem – nie chcielibyśmy wywołać incydentu… Niezły cyrk, jak mamę kocham – dodał pod nosem.
***
Siedzę samotnie na środku chłodnej sali, niczym przysłowiowy przestępca czekający na wyrok i staram się skupić wzrok na otaczających mnie postaciach. Mam jedynie mgliste pojęcie, czego mogą ode mnie chcieć te wszystkie szychy. Zgromadzili się tu chyba wszyscy zwierzchnicy pionów – od poruczników w górę. Trzeba było jeszcze Khana zaprosić… Zbili się w niewielkie grupki i wymieniają się teraz szeptanymi uwagami, a moim największym zmartwieniem jest to, żeby nie wyrżnąć łbem o ślicznie lakierowany blat. Jestem straszliwie zmęczony. Poszukiwania Nayati stanęły w martwym punkcie i od dobrych kilku tygodni źle sypiam. A kiedy już mi się uda zasnąć, koszmary sprawiają, że niemal natychmiast się budzę. Szkoda zresztą czasu na odpoczynek. Szkoda go nawet na tą powtarzaną naradę, ale niektórym odmówić nie mogę. Wcześniej olali moje doniesienia o Mitsukai, sytuacja trochę ucichła, żeby teraz wybuchnąć ze zdwojoną siłą. Tak, zagrożenie istnieje, ale… Każde cholerne zebranie, zawsze kończy się na tym pieprzonym „ale”. Mam tych obietnic i politykowania po prostu dosyć, aż po sam czubek obolałego, siwego łba. To ja ledwo przeżyłem pogawędkę z Black Throne'em, przekazałem co miałem, a teraz przesłuchajcie znów nagrania, pokiwajcie mądrze głowami i dajcie mi do kur.wy nędzy poszukać mojej kobiety, bo jest dla mnie ważniejsza niż wasze twarde skóry zebrane do kupy. Podświadomie wyszukuję wzrokiem Zedda i nasze spojrzenia na chwilę się spotykają. Słodkie duchy, naprawdę muszę odpocząć. Mało nie wdałem się w bójkę z kapitanem Inpu.
- A mi się podobało – leżący obok Towarzysz puszcza mi oczko.
- Bądźże już cicho, bo w końcu zdiagnozują Cię jako moje rozszczepienie jaźni i będziesz się miał z pyszna – syczę już bez gniewu nasz prywatny żarcik – mi też ulżyło – przyznaję po chwili.
- Gotowy, szeregowy? - chwilę mi zajmuje zorientowanie się, że ktoś stara się zwrócić moją uwagę. Przerywam z niechęcią tyradę nienawiści pod adresem obecnych i odwracam z trudem głowę, wykrzywiając zdrętwiałe mięśnie karku. Kristin powtarza pytanie i wpatruje się we mnie badawczo. Szczupła i drobna „pani rycerz” występująca z ramienia Zakonu Musspelheimu nie pasuje mi do pól bitew. Ciekaw jestem, gdzie w takim razie nabrała tak stalowego spojrzenia. Dziwi mnie trochę, że Cesarz Nag tak otwarcie lekceważy zagrożenie ze strony nieśmiertelnych. Szczególnie, że ręczą za nie jego najlepsi wojownicy. No, w sumie nie do końca jego. Ech, polityka...podaję jej rękę na powitanie - może i Nagijka, ale lepsi ode mnie uznali ją godną. Siada obok, rozkłada przyniesione materiały i majstruje przy laptopie.
***
Jak zwykle nic się nie ruszyło. Płomienna przemowa Kristin, okraszona świetnie przygotowaną prezentacją faktów, nie dała dużo więcej, niż moje raporty kilka miesięcy wstecz. Próbowałem pomóc, ale i tak część tych debili węszy nagijski spisek. Przyznaję z niechęcią, że udało jej się przekonać więcej osób niż mi. Nadal jednak to za mało. Właściwie tylko najmniejsze plemiona są za podjęciem zdecydowanych kroków. Nie można tez zapominać o Silangang Aso Angkan – moi bracia od dawna stoją za mną murem. Chciałbym wierzyć, że to coś więcej niż zagrywka polityczna. Również nasi kuzyni z zachodu w większości głosują za konkretną reakcją. Chyba zawdzięczam to Coyote’owi, ale nie mam stuprocentowej pewności. Reppo też mógł pomóc. Przynajmniej w teorii. Więc teraz mam być znów „do dyspozycji”. Jizamurai Nocny Cierń na posterunku. Szlag by ich wszystkich. Ostatnio coraz poważniej rozważam dezercję. Wychodząc zauważam przywołującego mnie gestem kapitana Zedda. No pięknie…. |
Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457 |
|
|
|
^Genkaku |
#60
|
Tyran Bald Prince of Crime

Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227 Wiek: 39 Dołączył: 20 Gru 2009 Skąd: Raszyn/Warszawa
|
Napisano 30-10-2013, 13:14
|
|
Budynek oficjalnej siedziby Wywiadu nie odróżniał się niczym od innych tego typu obiektów rządowych w mieście. Sporej wielkości biurowiec, szczelnie ogrodzony, sprzężony z każdej strony i naszpikowany Kami tylko raczą wiedzieć, jaką ilością kamer oraz czujników. Genkaku nie bywał tu zbyt często. Nie było takiej potrzeby. Jako działacz terenowy odwiedzał główny gmach tylko dwa razy do roku, przy okazji załatwiania biurokratycznej papierkologii. Tym bardziej zdziwiło go nagłe wezwanie, oznaczone najwyższym stopniem pilności i cała „otoczka” towarzysząca jego przybyciu do stolicy. Agent był akurat w Dolinie Kwiatów, gdy kodowanych kanałem przyszły rozkazy. Przed hotelem czekał już na niego samochód, którym w towarzystwie dwóch goryli przetransportowany został na lotnisko. Stamtąd samolotem do stolicy.
Teraz stał w samym sercu siedziby Wywiadu, w gabinecie generała. Pokój był sporej wielkości, zbudowany na bazie kwadratu i urządzony z przesadnym wręcz minimalizmem – jedno biurko, dwa krzesła, jedna szafa na kartoteki. Zasłonięte rolety ledwo rozświetlały panujący półmrok i stojącego po drugiej stronie pulpitu dwóch rosłych mężczyzn. Pierwszego z nich, w wojskowym mundurze, o groźnych rysach twarzy – generała Takarashiego – agent znał doskonale, jako przełożonego. Drugi rozmówca stanowił dla niego całkiem niezłą łamigłówkę. Rysy twarzy i wysportowana, atletyczna sylwetka wskazywała, że pochodzi z Nag i najprawdopodobniej jest wojownikiem. Niestety nie było czasu na dokładniejsze poświęcenie mu uwagi. Już od ponad godziny Kito wysłuchiwał przełożonego, który po kolei wtajemniczał go po pierwsze w nowe obowiązki, po drugie w sytuację, jaka w tej chwili miała miejsce w kraju i na świecie. Z coraz niżej opadającą szczęką słuchał relacji na temat pływających wysp, „Rekonstruktorze”, nieśmiertelnych Mitsukai i olbrzymich latających statkach zwanych „Draguunami”.
- Komandorze Genkaku, Sanbetsu znajduje się de facto w stanie wojny. Od trzech miesięcy, myśliwce i bombowce strategiczne są w pełnej gotowości, gotowe do startu w każdej chwili, jak tylko zostaną namierzone "statki" przeciwnika. Okręty wojskowe, pod pretekstem manewrów, przeczesują morza by sprawdzić, czy tam nie ukrywa się przeciwnik. Aktywność Agencji poza granicami została ograniczona do minimum. Wszyscy zdolni do walki nadludzie są ściągnięci na terytorium Sanbetsu i skupieni na kontrwywiadzie. Nawet na froncie walki z Shan'en wojska wycofały się na z góry upatrzone pozycje i przegrupowują na wypadek ataku. Prezydent nie lekceważy zagrożenia i jest ukryty razem z generałami w bezpiecznym miejscu. Premier natomiast uważa, że nie ma takiego problemu, z którym nie poradziłyby sobie dwie głowice termojądrowe. Jest wkurzony, bo ten cały "stan gotowości" pochłania olbrzymie pieniądze z budżetu państwa. Uważa, że skoro reszta mocarstw ma to gdzieś, i nie podejmuje żadnych wysiłków, to my też powinniśmy przestać trwonić pieniądze. Można wysłać paru agentów żeby zajęli się sprawą.
- Właśnie, co z innymi mocarstwami? – Genkaku miał wyraźny mętlik w głowie. Stanowczo nie spodziewał się takiego nawału informacji.
- Inne państwa nie podejmują tematu – odezwał się w końcu tajemniczy mężczyzna. - Cesarz wypiera się wszystkiego i nie chce nawet słyszeć o współpracy międzynarodowej. Babilon jakby przestał istnieć i wszyscy zeloci wyparowali. Po prostu zero aktywności zaobserwowanej z ich strony. Albo coś knują albo się pochowali. Khazar jak na razie tylko by gadał. Nie dziwne, że Khan nie może podjąć decyzji, skoro jest tyle plemion i każde ma inne zdanie. Jak to mówią "dwóch khazarczyków trzy opinie". Inna sprawa, że ten cały Fenris „Cień Nocy” nie jest u nich na tyle szanowaną jednostką, by wszyscy uwierzyli mu na słowo w to, czego był światkiem.
Światło zaczęło śmielej przedostawać się przez rolety i Kito miał w końcu okazję dokładniej przyjrzeć się Nagijczykowi. Teraz wyraźnie widać było jego twarz. Na oko mógł mieć około czterdziestu lat. Brązowe krótkie włosy doskonale komponowały się z dużymi, bystrymi piwnymi oczami. Sposób, w jaki się wysławiał, jego postawa i spojrzenie sugerowały, że jest człowiekiem wykształconym i prawdopodobnie porywczym. W jego głosie dawało się wyczuć zniecierpliwienie.
- Jedyny nasz realny sojusznik to Zakon – skomentował generał wskazując na przedmówcę. – Stąd obecność ich przedstawiciela na tym spotkaniu. Komandorze przedstawiam panu jedenastego rycerza Zakonu, sir Conora Themsona. Jest naszym łącznikiem i będziecie ze sobą ściśle współpracowali. Wtajemniczy pana w szczegóły.
Obaj, agent i rycerz ukłonili się sobie nisko. Genkaku pokusił się nawet o przyjacielski, drobny uśmiech. Niestety zgodnie z jego przypuszczeniami, uprzejmość nie została odwzajemniona.
- To dla mnie zaszczyt. Nie mogę się już doczekać, żeby ujrzeć owoce naszej współpracy.
Agent chciał kontynuować, ale rycerz przerwał jego wywód głośnym parsknięciem.
- Generale Takarashi, Komandorze – zaczął w końcu, energicznie przechodząc na środek pokoju, między swoich rozmówców. - Może darujemy sobie tą całą kurtuazję i przejdziemy w końcu do konkretów? Straciliśmy już wystarczająco dużo czasu. To wasz kraj jest na celowniku. To wy przetrzymujecie Rekonstruktora. Może zamiast dawać nam do pomocy kozła ofiarnego, po prostu dopuścicie nas do tego „przedwiecznego dzieciaka” a my zajmiemy się wszystkim.
W pomieszczeniu zapadła cisza, przerywana jedynie głośnym oddechem rycerza. Był wyraźnie wzburzony. Widocznie – pomyślał Genkaku – cała ta przedłużająca się odprawa, wyraźnie naraziła na próbę jego cierpliwość. Agent zastanawiał się, czy powinien poczuć się dotknięty określeniem „kozioł ofiarny”. Niestety rycerz mógł mieć rację. Dostał stopień komandora prawdopodobnie tylko po to, żeby ktoś z poza układu mógł dostać po dupie, w razie niepowodzenia. Ciekawe tylko, czy będzie to miało sens, jeśli Rekonstruktorowi uda się wydostać.
- Nie zrozumcie mnie źle – kontynuował w końcu zakonnik. – Sanbetsu, jako jedyne podjęło jakiekolwiek kroki zapobiegawcze, ale to wciąż za mało. Powinniście…
- Panie Themson, proponuje, żeby kierowanie poczynaniami naszego kraju pozostawił pan w rękach naszego prezydenta, który w odróżnieniu od cesarza przynajmniej podjął jakieś kroki!
Teraz to generał nie wytrzymał. Genkaku nie wiedział, czego spodziewać się po swoim nowym partnerze, ale doskonale znał reputację Takarashiego, jako impulsywnego i wybuchowego człowieka, któremu nie obce są rękoczyny. Oczywiste stawało się, że generał nie jest zwolennikiem współpracy z zakonem. Obaj mężczyźni przeszywali się wzrokiem. Sytuacja z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej napięta. W końcu milczenie przerwał rycerz nie stąd i zowąd wybuchając nagle spontanicznym, serdecznym śmiechem.
- Proszę mi wybaczyć generale, mam dość porywczą naturę – ton jego głosu i rysy twarzy złagodniały nie do poznania. - Komandorze, nie chciałem pana obrazić. Przepraszam.
Taka nagła odmiana zbiła Genkaku z pantałyku. Zdążył już wyrobić sobie zdanie na temat Themsona, jako charakternika i nerwusa. Jak się przed chwilą okazało, było to tylko jedno z jego obliczy.
- Jestem doświadczonym wojownikiem – kontynuował, dalej spokojnym tonem. – W swoim kraju uchodzę za fechmistrza i człowieka czynu. Nie raz byłem świadkiem, jak przez zbytnią opieszałość dowództwa, sprawy przybierały zły obrót.
- Wracając do sprawy – zaczął Kito, starając się przywrócić dyskusję na bardziej merytoryczne tory. – Kto jeszcze zajmuje się tą sprawą?
- W zasadzie każdy wydział. Pion egzekutorów jest rozproszony po kraju ścigając członków Yami, którzy mogą starać się pomagać Mitsukai. Wywiad skupia się na zdobyciu jak największej ilości informacji. Satelity szpiegowskie i geologiczne pracują dwadzieścia cztery godziny na dobę, obserwując i szukając miejsca gdzie mogły podziać się Draguuny. Obrona przeciwlotnicza jest postawiona w stan gotowości a centra dowodzenia rozproszone.
- Tak, to wszystko już Pan mówił – wtrącił się Conor
- A co z porucznikiem Araraikou? Mówił pan Sir, że zajmował się tą sprawą przed incydentem w twierdzy.
- Tak – generał przytaknął i z wdzięcznością skierował spojrzenie na Agenta. – Jest teraz u swojego dowódcy. Przeprowadzają podobną rozmowę jak my teraz. Panie Themson, oczywiście ma pan rację, że należy się spieszyć. Po pierwsze, nie wiadomo jak długo zdołamy ukrywać przed opinią publiczną, co się dzieje. Po drugie, nie do końca zgadzam się z naszym premierem we wszystkich sprawach, ale muszę przyznać mu rację, że to wszystko pochłania niewyobrażalne ilości pieniędzy, które skądś trzeba brać. Na razie pochodzą z rezerwy, ale gdy ta się skończy sprawa może się skomplikować.
- Będą musieli zabrać je z budżetu, kosztem innych, cywilnych resortów – Genkaku nie znał się na zarządzaniu państwem, ale sprawa nawet dla niego była jasna. – Taki ruch może spowodować spore niezadowolenie społeczne. W najlepszym wypadku słupki poparcia po prostu polecą w dół. W najgorszym, gdy taki stan będzie się przedłużał, może dojść do rozruchów. Może o to właśnie im chodzi?
Pytanie zawisło przez chwilę w powietrzu. Rycerz znów zaczął z niecierpliwością przestępować z nogi na nogę. Agent obserwował go i zastanawiał się, jaką mocą dysponuję ten nadczłowiek. Wyglądał na doświadczonego. Ciekawe czy są o nim jakieś dane w kartotece – pomyślał. Na wyświetlaczu soczewki kontaktowej od razu pojawiła się skromne bio nagijczyka. Sir Conor Themson miał ponad pięćdziesiąt lat, był, więc o wiele starczy niż wyglądał. Faktycznie miał za sobą całkiem imponujący przebieg służby w pionie wojskowym, którą z nieznanych przyczyn zakończył cztery lata temu. Był człowiekiem z bliskiego otoczenia cesarza. Nie miał rodziny. Jego moc sklasyfikowano, jako „przyzwania”. Brak było dokładniejszych danych.
- Nie wydaje mi się, żeby dysponując taką siłą, czekali aż sami w swojej paranoi wykończymy się ekonomicznie – podjął w końcu generał wyrywając Kito z zamyślania.
- Jest jeszcze jedna dość nieprawdopodobna opcja – zaczął Agent. Trochę bał się wypowiedzieć swój pomysł na głos, żeby się nie ośmieszyć. – Nic nie wiemy o stopniu zaawansowania technicznego tych statków, ani do czego są zdolne. Skoro nie możemy znaleźć ich w powietrzu i pod wodą, może po prostu zakopali się pod ziemią i robią podkop? Może warto przyjrzeć się aktywności sejsmicznej z ostatnich trzech miesięcy.
- Faktycznie dość nieprawdopodobne – skomentował Takarashi i od razu zmienił temat – Zgadzam się z naszym gościem, że najwyższy czas przejść do konkretów. Panie komandorze, zgodnie z rozporządzeniem prezydenta oddaje panu w dowództwo pion wywiadowczy. Pańskie zadanie to namierzyć przeciwnika i znaleźć sposób na jego pokonanie, lub w miarę możliwości sabotowanie go do czasu aż nasze siły nie będą gotowe do ataku. Nie możemy dopuścić do tego, aby udało im się uwolnić Rekonstruktora. |
Ostatnio zmieniony przez Genkaku 30-10-2013, 13:29, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,24 sekundy. Zapytań do SQL: 16
|