Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Tankyuu] REKONSTRUKTOR
 Rozpoczęty przez »Kalamir, 03-10-2012, 13:20
 Zamknięty przez Lorgan, 07-12-2015, 19:50

92 odpowiedzi w tym temacie
»Kalamir   #21 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009

Pit i Curse, dobra robota. Stanęliście na rozwidleniu dróg, teraz macie szanse sami podjąć decyzję, którędy się udacie. Możecie razem wybrać jedną opcję i dalej współpracować. Możecie również rozejść się w poszukiwaniu różnych tropów by przyśpieszyć misję.


1.2 Kiedy łowca staje się zwierzyną
Llamar Lunario, powrócił do kraju po kilkutygodniowej wizycie w Khazarze. Wyda się być pochłonięty jakimś prywatnym projektem. Godzinami przesiaduje w bibliotece albo wydzwania po różnych uniwersytetach. Obecnie usiłuje spotkać się z innym Zelotą – Draxem Scodare. Wydaje się być skłonny wziąć najbliższy lot do Semphyry. Możecie spróbować go przechwycić, rozpocząć obserwację lub cokolwiek uznacie za słuszne.

1.2 Bardzo długa noc
Interesującym tropem wydaje się być Milani? W końcu, kto jak kto ale on Zelotów powinien znać. Jeśli ktoś uzna, że warto spróbować podążyć tym tropem to droga wolna. W końcu jak trudne może okazać się przyciśnięcie starego pryka w szpitalnym łóżku. Uważajcie tylko na Coltisa, który będzie strzegł biskupa jak… hmm…będziecie musieli wykazać się nie lada finezją. Nie obejdzie się bez współpracy z innymi graczami.

1.2 Zadanie bardzo specjalne
Pit, Koneksje [Sanbetsu] (1) TEST UDANY
Spadło wam z nieba! Nieoczekiwanie dostajecie cynk od wywiadu, że wasz cel został zauważony na ulicach Babilonu. Trzeba poczekać aż zakończy walkę a później w zależności od wyniku – wstąpić do akcji. W każdej sytuacji macie przewagę. Niestety – czas leci, a nie wiadomo kiedy Naoko odda walkę.

Wybierajcie każdy to na co ma ochotę. Wasze wybory będą kluczowe dla dalszej fabuły. Więcej informacji jak zwykle na moim PW albo moim GG.



   
Profil PW
 
 
^Pit   #22 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567
Wiek: 35
Dołączył: 12 Gru 2008

Złapałem łyk kawy z hotelowego kubka i rozsiadłem się w fotelu. Patrzyłem na zamknięty przed momentem laptop, słysząc w tle przygotowującą się do drogi Kasumi. Rzuciła coś w stylu „pośpiesz się”. Miałem wrażenie, że coś nam umyka. Daleki byłem od wiązania panny Fausett z zamachem na arcybiskupa. Choć, mając w pamięci to, jak bezboleśnie przeszła od wyeliminowania mojego informatora do beztroskiej gadki ze mną, mogłem spodziewać się po tej kobiecie wszystkiego. Ponaglony po raz drugi wstałem i już miałem schować swoje rzeczy do torby, gdy zadzwonił Uen.
- Tym razem standardowo ja zaczynam – rozpoczął.
- O co chodzi, nie mamy czasu!
- Istotnie. Jak dotrzecie do Semphyry, wypatrujcie na lotnisku waszego celu. Llamar może się tam pojawić.
- Chcesz, żebyśmy sterczeli na lotnisku przez cały dzień? – wypaliłem, lecz mężczyzna zdążył się już rozłączyć.
Sukinsyn, dosłownie na ostatnią chwilę, przeszło mi przez myśl. Prychnąłem pod nosem, wyjaśniając szybko Kasumi zaistniałą sytuację. Szczerze mówiąc nie byłem niczego pewien, ale lepszego wyjścia nie było.

***

Lunario, Milani, Fausset. Te wątki zdawały się łączyć ze sobą, ale nie wiedziała jeszcze, w jaki sposób. Wiedziała natomiast, że prędzej czy później się dowie. Zwłaszcza, że Lunario miał się pojawić w Semphyrze. Postanowili poobserwować go przez jakiś czas, a gdyby nie dało to żadnych efektów, obrać inną taktykę. Zadanie zadaniem, ale w głowie Kasumi iskrzyło coraz mocniej żółte ostrzegawcze światełko.
Po dość krótkim locie, byli już w Semphyrze.

***

Lotnisko w Semphyrze, choć niezbyt duże, robiło wrażenie. Tłumy ludzi, ciągły ruch, komfortowy wygląd. Było dość nowe i zasługiwało na miano "nowoczesnego". Zdecydowanie nie kojarzyło się z państwem kontrolowanym głównie przez władze kościelne, choć projektanci nie odmówili sobie przyjemności dodania stosownych zdobień na co niektórych kolumnach i ścianach.
- Rozdzielmy się. Lotnisko ma kilka wyjść, więc musimy go zauważyć wtedy, gdy będzie odbierał rzeczy.
Kupiłem w pobliskim saloniku prasowym dwie lokalne gazety, coś do picia i przygotowałem na długie oczekiwanie.

Czas mijał powoli, ktoś wchodził, to znów ktoś wychodził, młodzi, starzy, biznesmeni, kościelni, robotnicy. Najwięcej jednak było studentów, często z walizkami na kółkach, terkocącymi po wykafelkowanej posadzce. Odnajdywałem w obserwowaniu tych wszystkich grup jakąś przyjemność. Minęła nieco ponad godzina, kiedy charakterystyczna twarz, pokryta tatuażami, mignęła mi przy wyjściu czwartym.
- Kasumi - odezwałem się do sojuszniczki. - Mamy go!

***

Siedziała na świeżym powietrzu, kilkadziesiąt metrów przed głównym wyjściem z lotniska, paląc papierosa i czytając najnowsze wydanie babilońskiej Arki. Bzdury... bzdury... i bzdury. Nie spodziewała się, że znajdzie coś ciekawego, ale i tak poczuła znużenie. Siedziała tak już jakiś czas, zerkając znad gazety na podróżnych. Tam też nic ciekawego. Ziewnęła przeciągle i zgasiła papierosa w stojącym przy ławce koszu. Wtedy usłyszała w słuchawce głos Kaeru.
- Kasumi, mamy go!
   
Profil PW Email
 
 
»Kalamir   #23 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009

Wybraliście 1.2 Kiedy łowca staje się zwierzyną i rozpoczęliście obserwację, jednak nie uwzględniliście żadnych szczątkowych informacji, które wam podałem. Na przyszłość nie bójcie się pisać bo tak lecą punkty.
1.3 Kiedy łowca staje się zwierzyną
Przenosimy się do Semphyry - jako, że Lunario właśnie taki ma cel. Jest to ekstremalnie niebezpieczne miejsce dla Nadludzi - doszło do ataku na Milaniego i wszystkie siły Babilonu wydaja się być w gotowości. Na dobrą sprawę każdy głupi zelota może was rozpoznać jako nadludzi. Uwzględnijcie to niebezpieczeństwo w swoich wpisach.


_______________________________________________


Macie przed soba dwa warianty i tym razem musicie się rozdzielić. Sami zdecydujcie kto się czym zajmie. Macie 12 godzin by przesłać mi decyzję.

A - 1.3 Kiedy łowca staje się zwierzyną
vs. NPC Ilamar Lunario
Sporządź walkę z Lunario – okoliczności pozostawiam wam, jednak logicznie powinna się ona toczyć rano – za dnia. Może was rozpoznał, zostaliście nakryci? Może Agent sam podjął decyzję o zaplanowanym ataku na Lunario a może coś innego. Sami możecie zdecydować o powodach walki.

B - 1.3 Nieśmiertelny Bibliotekarz
Śledząc poczynania Lunario musisz zdobyć jak najwięcej informacji o nim i o tym czym się zajmuje. Droga Radiową możesz przekazać je partnerowi, który może być zajęty walką lub dopiero się do niej szykuje. Twój wpis powinien mieć co najmniej 8000 znaków, oceni się: ilość informacji, rzetelny sposób zdobycia informacji, pozostanie niewykrytym i logiczne uzasadnienie dla użycia jak największej ilości umiejętności niebojowych (zaznaczone czerwonym bb kodem). Zadanie nie jest łatwe, oczekuje dobrego szpiegowskiego wpisu, w którym użyjecie tego co wypisałem wam poniżej.

Fakty:
I Wpisuje je nie po to by sobie były tylko po to abyście w razie czego wiedzieli, czego możecie się dowiedzieć od Samego Lunario albo ludzi z którymi ma styczność. Fakty ułożyłem tematycznie.

A. Wyspa
1. Lunario prowadzi tajemne śledztwo (na własną rękę) w związku z Tankyuu #2.
2. Długi okres czasu szukał szamana, któremu udało się spenetrować wyspę (Coyote'a), niestety tamten gdzieś się zaszył. nie mogąc go odszukać, Lunario wybrał cięższa drogę - dopadł i załatwił jednego ze starszych szamanów, który również posiadał informację na temat wydarzeń u wybrzeży Babilonu jakie rozegrały się przed ponad rokiem.
3. Lunario miedzy innymi chce wkrótce spotkać się z Naoko, bowiem wyżsi rangą zataili cała sprawę a ona może być jedyną osoba, która udzieli jakichś odpowiedzi. Skąd zna jej imie? Patrz punkt 4.
4. Lunario sądzi, że wydarzenia na z WYSPY mogą być połączone z patrz fakty poniżej  musi mieć kumpli na wysokich szczeblach, którzy puścili parę z ust.

B. Nieśmiertelny Bibliotekarz
1. Lunario przypadkowo znalazł księgę, która rozpoczęła jego obsesje. Książka sugerowała istnienie człowieka o tym samym imieniu i tym samym wyglądzie w dwóch różnych erach. Lunario uważa, że za na świecie jest kilka takich osób i zwiastują one nadejście kogoś znacznie straszniejszego. Nazywa ich Abominacjami. Nie wiadomo gdzie ukrył księgę.
2. Lunario kontaktował się z Forzą i teraz chce się spotkać się z Draxem Scodare abym zerknąć na jego książki.
3. Udaje się do Akademii Semphyrska (opis świata) gdzie rozmówi się z kilkoma profesorami na temat domniemanego istnienia Nieśmiertelnego człowieka. Draxa wciąż tam nie ma ponieważ jest noc i obecnie tłucze się na autostradzie. W końcu nad ranem opuści Akademie.



Ostatnio zmieniony przez Kalamir 17-10-2012, 15:53, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW
 
 
»Sorata   #24 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 39
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG

Dwie godziny później zagadka wcale nie wyglądała prościej. Fenris leżał na trawie w niewielkim parku. Splótł dłonie pod głową i ponownie odtwarzał w pamięci treść rozmowy z szacownym szamanem.
- Wilki..sokoły...kur.wa! - zerwał się zirytowany - pewnie staruch wysuszył już kega i teraz szuka następnego frajera - gniewnie otrzepał spodnie ze źdźbeł.
- Zawsze wiesz wszystko najlepiej? - Wilk odezwał się dziś po raz pierwszy.
- Ależ jesteś dziś spokojny - zakpił Sorata - Pewnie...
- Bądźże cicho! - intensywny komunikat, rzucony jakby od niechcenia sprawił, że szamana obsypała gęsia skórka - i dla odmiany posłuchaj mądrzejszych.
Reprymenda zabolała.
- Wybacz. Czasem zapominam kto w tym związku nosi spodnie - skapitulował człowiek zastanawiając się jednocześnie czy Manitou mówił o Sobie czy o starszym plemienia.
- O Nas obu.
- Co? ... Aha - nawet po tylu latach opętanie zaskakiwało Fenrisa - chciałeś coś jeszcze dodać?
- Nie - dobiegła rozbawiona odpowiedź
- Pysznie. Do zobaczenia - zakończył ich prywatnym żartem.
Wilk tłumaczył mu kiedyś różnice pomiędzy postrzeganiem rzeczywistości przez Manitou i ludzi, ale szaman i tak do końca nie rozumiał swego potężnego towarzysza.
- Pomogłoby gdyby wybrał spokojniejszy moment na wykład - uśmiechnął się do wspomnień krwawej jatki, którą wtedy wywołał - ech...Czas na to, co małe wilczki lubią najbardziej.

Znajoma kawiarenka internetowa również tego dnia świeciła pustkami.
- Dziw, że to jeszcze się trzyma - pomyślał Fenris zajmując „swoje“ miejsce naprzeciw bioluminescencyjnej ściany. Najpopularniejsze wyszukiwarki zarzuciły go tak wielką ilością stron i grafik, że chwilowo zwątpił.
- Pomyślałby kto, że w Nag znajdę tylko jednego wilka i sokoła. Czemu nigdy nie jest łatwo?
- Łatwo mają tylko mięczaki - jak zwykle niezawodny Towarzysz czekał już z ciętą ripostą.
- Taa - szaman postanowił, że najlepsze będzie zignorowanie docinków - „katastrofy“, „przepowiednie“ - palce mamroczącego do siebie Fenrisa śmigały po klawiszach.
- A to co? - losowe przeklikiwanie stron dało podejrzanie trafny rezultat. Wyglądało to jak forum dyskusyjne miłośników teorii spiskowych i legend miejskich. Jeden z użytkowników opisywał swoje obliczenia astronomiczne dotyczące komety Wilcze Oko namierzonej przed stu laty. Sorata ominął matematyczny bełkot i przeszedł do konkluzji wywodu. Według tego fanatyka, kometa została zesłana przez Oumena by niejako „zrestartować“ planetę do poziomu Raju. Ocaleni mieli zbierać się w okolicach Sokolej skały w Nag gdzie Pan w przededniu katastrofy rozewrze zmarzniętą ziemię i umożliwi ucieczkę wybrańcom.
- Serio? - czytanie tych bzdur przyprawiało szamana o zaskakująco silny ból głowy. Wiedziony obowiązkiem przeszukał jeszcze sieć w poszukiwaniu innych wyznawców tej akurat teorii. Wysłał zebrane informacje do drukarki i gniewnie uruchomił program czyszczący.

Archiwa Biblioteki Koudarskiej były zaskakująco dobrze oświetlone. Nie wiedzieć czemu szaman spodziewał się jakiegoś rodzaju katakumb. Zapełnione papierami regały komponowały się w dziwnie naturalną całość ze stojącymi tu i ówdzie komputerami.
- Będę u góry gdyby mnie pan szukał - kobieta wskazała na niewielki interkom na filarze i zawróciła w kierunku schodów. Fenris pokręcił się przez chwilę przy regałach ale z każdą minutą wzrok przyzwyczajał się do półmroku ukazując kolejne setki woluminów. Zrezygnowany usiadł przy jednym ze stanowisk komputerowych i potarł skronie.
Heraldyka, Nag, wilk, sokół - wystukał na klawiaturze. Baza danych natychmiast wypluła setki skojarzeń. Szaman stłumił przekleństwo i rozpoczął segregację tematów.
- Wilk w bajkach, sokół millenium, marka samochodów Falcon - mamrotał do siebie - cudownie.
Sorata pochylił głowę nad komputerem i pozwolił by na dwie godziny do podziemi wróciła cisza. Lista pozostałych po sortowaniu tytułów zajmowała cztery kartki.
- Jakiś nagijski palant się chyba nudził. Takie coś wymyślać - stękał do siebie Fenris przebijając się przez zbierane tomiszcza. Duchom dziękował, że Wilk lub Sokół występowały tylko w połowie historii mroźnego kontynentu.
- Miesięcznik Heraldyczny?! - szaman uniósł czasopismo dwoma palcami i potrząsnął nim z niesmakiem. Napis na okładce głosił: „Zbierz wszystkie herby Nag! W tym numerze słynna Stokrotka Ulfrbjörnów. Tylko 1,99 kouka!" Fenris, nie mogąc nadziwić się obłąkaniu nagijskiej ludności, rzucił miesięcznik na rosnącą stertę. Kiedy otwarte książki zajęły trzy naprędce pozsuwane stoliki, w ruch poszło ksero.

Ucieczka z tego strasznego miejsca wydawała się najlogiczniejszym posunięciem. Niestety pozostało odłożenie makulatury na półki (koniecznie według kolejności alfabetycznej) i sprawdzenie jednej jeszcze rzeczy.
Rejestr biblioteczny miał możliwość łączenia się z siecią zewnętrzną. Fenris przegrzebywał terabajty informacji w poszukiwaniu nagijskich firm lub korporacji identyfikujących się z wilkiem lub sokołem. Szczęśliwie dla niego, Duchy oszczędziły mu kolejnych godzin. Wychodząc, szaman pożegnał bibliotekarkę kompletnym brakiem uśmiechu.

Zebrane materiały nie imponowały ale mimo to Fenris niósł teczkę ze świeżym animuszem.Ciepłe podmuchy wiatru zacierały powoli zmęczenie wywołane długimi godzinami spędzonymi na poszukiwaniach.
- Może jednak będzie to udany dzień? - w umyśle Soraty zakiełkowała nieśmiała myśl.
- Nie liczyłbym na to - zachichotał Wilk
- Nawet nadzieję potrafisz zabić - kwaśna odpowiedź szamana podsumowana została chrapliwym śmiechem.


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
Ostatnio zmieniony przez Sorata 23-10-2012, 10:03, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email
 
 
»Kalamir   #25 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009

Sorata, wybierz dalszy wariant historii.

A. Sokół
Udało ci się odnaleźć wzmiankę odnośnie stylu walki Sokolego miecza. Pradawna sztuka jest obecnie bardzo rzadko spotykana, ale istnieją pewne wzmianki odnośnie nagijskiego zakonu gryfa, który szkolił swych wojowników właśnie w tej formie. Niektórzy mistrzowie nawet przypierali imiona pochodzące od słowa sokół. Misja: Udaj się do nad by sprawdzić trop. Odszukaj Malbora (gracz Machu) i wykorzystując kooperację z graczem stwórz wpis, w którym dowiesz się czegoś przydatnego. Gracz Machu już będzie wiedział co to jest.
B. Wilk
Stare legendy opowiadają również o Garvinie, wielkim wojwniku, który chcąc wytępić wilkołaki stał się jednym z nich. Powinieneś porozmawiać z jakimś doświadczonych szamanem a następnie obrać na cel Martwy Las. Co tam znajdziesz? To wie tylko prowadzący.



   
Profil PW
 
 
^Pit   #26 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567
Wiek: 35
Dołączył: 12 Gru 2008

Spojrzałem na zegarek, było tuż po siódmej. Wybiła godzina działania, przebiegło mi przez myśl. Lunario był na wyciągnięcie ręki, dosłownie. Mogłem go podejść od tyłu i przepuścić impuls przez ciało, odebrać teczkę, którą tachał i zniknąć w tłumie. Wolałem tego jednak nie robić.
- Bądź ostrożny, Pit – usłyszałem w słuchawce głos Kasumi. – To porucznik egzekutorów Babilonu, nie możemy sobie pozwolić na dekonspirację.
Stwierdzenie to było jak najbardziej prawidłowe. Miałem do czynienia z wieloma zealotami, jeśli ten potrafił wykryć, że posiadam nadludzkie moce, jak niegdyś Kimen, to cicha misja szybko przerodziła by się w masakrę. I wtedy zdałem sobie sprawę, że przecież po ataku na Milaniego całe lotnisko mogło być pełne tego typu sensorów. Każdy patrzący w moją stronę człowiek, każdy strażnik – oni mogli być magami! Poczułem się, jak jakieś zwierze w zoo, któremu przygląda się stado dzieci z przedszkola.

Kasumi wykrywała ludzi i tylko ludzi. Nie dałaby rady określić, którzy potrafią czarować. Przeżyłem chwilę grozy, wychodząc z lotniska. Obtarłem pot, kroczyłem już za Lunario. Co jakiś czas zatrzymywałem się, a to za rogiem, a to za kantem kiosku. Llamar szedł szybko, co jakiś czas zerkał za siebie. Był pełen obaw, ja tym bardziej. Czyżby się połapał? Był już blisko uliczki, z której przechwycić „ładunek” miała Curse. Prawie go mieliśmy. Wtedy to po babilończyka podjechała czarna limuzyna.
- Szlag, teraz go nie złapiemy! – rzuciłem do Tory i czym prędzej zniknąłem w bocznej uliczce.
Kobieta poinformowała mnie przez radio, że ci z wywiadu wyrwali, z sieciowej bazy danych, bilingi rozmów Llamara, które przeprowadził w ciągu ostatnich dni. Wydzwaniał po przeróżnych uczonych, uniwersytetach, kampusach. Było jasne, że jedzie właśnie do dzielnicy pełnej tego typu budynków.
- Kasumi, wywęsz swoją mocą, czy w pobliżu nie ma ludzi – zwróciłem się do towarzyszącej mi agentki, stojącej teraz nieopodal. Zaraz potem spróbowałem dobrać się do pozostawionego spokojnie samochodu terenowego. Nie szło mi to za dobrze; dziewczyna pokręciła głową w politowaniu i przegryzła kciuk. Przycisnęła krwawiący palec do zamka drzwi pojazdu. Właściwości przepalające agentki sprawiły, że ten puścił bardzo szybko. Poszperałem trochę pod deską rozdzielczą. Parę iskier poszło, ale odpaliłem silnik.
Dotarliśmy do Graziny – jak według przewodnika Semphyry nazywała się ta dzielnica – nieznacznie wyprzedzając limuzynę Llamara. Pozwoliło nam to na szybką zmianę i wtopienie się w tłum. Bez płaszcza i kapelusza, po ulizaniu grzywki, wyglądałem jak typowy studenciak, podobnież Curse. Jedynym problemem mogli być obserwatorzy z mocą rozpoznawania nadludzi, jednak nie pozostało nam nic innego, jak po prostu grać i robić swoje. A nuż, może się uda?
Gdy babilończyk przybył na uczelnię, postanowiliśmy przechwycić jego aktówkę, kiedy tego się najmniej spodziewał. Wykorzystałem chwilę przed jego przyjazdem, by rozpoznać na uczelni, którzy profesorowie mogli by pasować na „kontakty” Llamara. Czekałem na ostatnim, trzecim piętrze, pośród uczniów, Curse zaś obserwowała sytuację z zewnątrz. Okazało się, że poszukiwany uczony wyszedł naprzeciw Lunario. Dziewczynie nie udało się podsłuchać rozmowy, na dodatek facet w tatuażach wydał się być mocno spłoszony. Wiedział, musiał wiedzieć, że patrzy na niego nadludzka istota. Weszli szybko do budynku, Przejąłem inicjatywę.
Za chwilę miały się zacząć zajęcia, na korytarzach zaroiło się od grup studentów, wchodzących do klas. Szybko podszedłem do babilończyka. Zdążyłem jeszcze usłyszeć, co mówi do profesora:
- …o tym nieśmiertelnym człowieku.
Wyciągnąłem rękę po jego teczkę, ale paru rosłych uczniaków przypadkiem zagrodziło mi drogę. Mogłem rzucić bombę gazową na podłogę, chwycić aktówkę i się zmyć; Curse również się niecierpliwiła. Ale postanowiłem inaczej wykorzystać zaistniałą sytuację. Zniknąłem w pustym gabinecie, usadowionym obok auli, nim Llamar obejrzał się za siebie. Otworzyłem sobie okno i wykorzystując karwasz, wdrapałem się na dach. Byliśmy na ostatnim piętrze, zaś aula, z racji bycia przestronnym fragmentem, dobudówką, posiadała przeszklony luft. Otworzyłem go nieznacznie i zacząłem słuchać rozmowy. Położyłem się tak, by nie było mnie widać. Llamar zaczął, mówiąc o jakimś nadzwyczajnym odkryciu, pokazał swojemu przyjacielowi zapiski z tłumaczeniami. Definitywnie w teczce posiadał całą dokumentację. Odpalił nawet dysk z nagraniami audio i zdjęciami.
- Zdjęcie satelitarne dżungli? – zdziwił się profesor.
- A, to akurat jedno z moich wcześniejszych śledztw, też związane z tym…poniekąd – rzucił z lekka spłoszony. – Zaraz znajdę ten skan.
Wtedy to ktoś szarpnął za drzwi do auli. Lunario raptownie schował wszystkie dane z powrotem do teczki, trzymając rękę na dysku, by w każdej chwili go wyciągnąć. Klamka poruszyła się po raz kolejny.
- Profesorze? – odezwał się głos kobiety za drzwiami. Nie była to Curse, odetchnąłem. Okazało się, że jest to nauczycielka, która miała mieć zajęcia w tej samej sali. Lunario wyciągnął dysk z komputera i również wrzucił do teczki, zamykając ją. Podszedł do wyjścia.
Postanowiłem działać. Wrzuciłem przez luft błyskdymkę, wskoczyłem do pomieszczenia, chwyciłem aktówkę. Wystrzeliłem po raz kolejny kotwiczkę i zniknąłem na dachu.
Skryłem się w krzakach. Wyciągnąłem z aktówki jakiś dziennik, pełen osobistych zapisków, plastikową koszulkę z mapami i tłumaczeniami tekstów, oraz dysk. Schowałem to wszystko do mojej, odpowiednio odciążonej przed akcją, torby. Zamknąłem pustą teczkę i podałem, czekającej na mnie, Curse. Spytała się, czy ktokolwiek zdążył mnie zauważyć. Odparłem przecząco, zważywszy na nagły huk i oślepiające światło.
- A ciebie zdołał rozpoznać? – zapytałem. Agentka nie była pewna, ale kiwnęła głową potwierdzająco. Z wyższego piętra zaczęły nas dobiegać niepokojące odgłosy. Byli blisko.
- Teraz wszystko na twojej głowie – położyłem rękę na jej ramieniu. – Jesteś ode mnie szybsza i wytrzymasz dłużej, odciągnij go jak najdalej!
Curse pozwoliła sobie na skromny uśmiech, rzuciła coś w stylu „to ty się zmywaj”, po czym nasze drogi się rozdzieliły. Czułem się źle, zostawiając dziewczynę z Lunario. Biła od niego całkiem silna aura. Nie pozostało mi nic innego, jak wierzyć w Torę. Wróciłem na trzecie piętro: Lunario był daleko, więc ten jego profesor-przyjaciel został sam. Na powrót stałem się zwyczajnym studentem. Na miejscu, gdzie wybuchła błyskdymka zaroiło się od ciekawskich ludzi. Nigdzie nie było widać mojego nowego celu. Poprzez wcześniejsze sprawdzenie uczelnianych informacji wiedziałem jednak, gdzie go szukać. Gdy tylko wszedł do swojego gabinetu, ja już na niego czekałem. wykradzenie z portierni klucza podczas całego tego zamieszania było nadzwyczaj proste, zwłaszcza, że nikt jej nie zamknął. Przepuściłem przez ciało profesora impuls, który nie pozwolił mu się ruszyć. Nie widział mojej twarzy, zamknąłem za nim drzwi i rozpocząłem przesłuchanie.
- Co to za numer z nieśmiertelnym człowiekiem? – zagaiłem. Był przerażony, ale nie chciał nic mówić. Pstryknięciem palcami lekko go poraziłem.
- Llamar połamie ci za to kości!
Kolejne porażenie.
- Nic…nie…po…
I następne. Postarałem się wybić mu z głowy pomysł krzyczenia na pomoc. W końcu spękał.
- Abominacje! Tak się nazywają! Ludzie, którzy żyją w dwóch erach zwiastują ich nadejście!
- Co jeszcze?
- Mówił tylko, że ma to związek z jakimś jego personalnym śledztwem…
- Jakim?
- Na Lumena, nie wiem! – jęknął żałośnie. Zrobiło mi się go żal. – Dziewczyna! Wspominał, że chce spotkać się z dziewczyną!
- Nie potrzebuję informacji o jego randkach!
- Ale to ma związek…z jakąś wyspą i Abominacjami. Nic mi dokładnie nie mówił! To wszystko co wiem.
Wszystko stawało się jeszcze bardziej pomieszane, niż jeszcze przed momentem. Wywiad musiał szybko spojrzeć w te notatki. Uwolniłem moją ofiarę, usadawiając ją na krześle. Podałem półprzytomnemu wody, część wylałem na szmatkę i zrobiłem okład. Mogłem być bezpardonowym człowiekiem, ale nie sadystą. Nie zdążył zobaczyć mojej twarzy, zemdlał.
Tym razem na dobre zniknąłem za murami uczelni.
   
Profil PW Email
 
 
»Sorata   #27 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 39
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG

Przynajmniej raz czytanie dało jakieś efekty - ponura myśl przebiegła przez zmęczony umysł szamana. Spojrzał nieprzytomnie na tarczę taniego hotelowego zegara. Zbliżała się trzecia nad ranem ale strzęp informacji znaleziony w bibliotece powiększył się dzięki internetowi o sporą ilość akapitów. Niektórymi z odnalezionych artykułów z powodzeniem można straszyć by dzieci. Legendę o szlachetnym rycerzu zmienionym w straszliwego wilkołaka wydano nawet kilka lat temu w twardej oprawie. Autorem był rzekomo człowiek, który przeżył spotkanie z potworem. Wzmianki o tym Garvinie, znajdowały się nawet (o zgrozo) w kronikach kryminalnych datowanych na prawie czterysta lat wstecz. Jeśli to bydlę wciąż żyło, to Duchy jedne wiedzą jak bardzo jest niebezpieczne. Lista ofiar wilkołaka była długa i zaliczały się do niej osoby z każdej części świata. Przeszukanie sieci na egzekutorskich uprawnieniach zaowocowało jednym nazwiskiem ocalałego. Szczęśliwym trafem Khazarczyka.
- A więc Tenri? - przez chwilę szaman poczuł chęć natychmiastowego wyjścia. Zmęczone ciało natychmiast go jednak zdradziło i po przejściu kilku kroków Fenris padł twarzą na łóżko. W przerywanej regularnym oddechem ciszy, reflektory przejeżdżających nieopodal samochodów wyławiały z cieni kłębiące się dookoła śpiącego fantasmagoryczne, złowieszcze kształty.

***
Drewniane drzwi w odrapanej kamienicy na przedmieściach nie zachęcały chyba nawet akwizytorów. Domofon o dziwo działał ale tylko jedna z plakietek przy przyciskach była podpisana. Zirytowany Sorata wcisnął po kolei wszystkie klawisze. Drzwi zabrzęczały bez konkretnego odzewu i szaman wślizgnął się do środka. Klatka schodowa była równie paskudna jak budynek z zewnątrz.
- Przynajmniej za bardzo nie cuchnie - podsumował Wilk lakonicznie.
Mieszkania na parterze wyglądały na opustoszałe. Przez porozbijane drzwi widać było różnego rodzaju śmieci. Dopiero na trzecim piętrze pojawiła się solidniejsza konstrukcja. Fenris bezceremonialnie załomotał we wzmacnianą framugę. Rozległ się potrójny szczęk rozsuwanych zamków i drzwi otwarły się na pełną szerokość.
-Marcus Złamane Pióro - przedstawił się właściciel mieszkania usuwając się lekko aby Sorata mógł przejść - rozumiem, że to pan dzwonił.
Złamane Pióro miał tylko lewą rękę i dziwnie skrzywione plecy ale odwzajemnione spojrzenie było równie niezłomne jak u gościa.
Po godzinie rozmowy szaman pożegnał gospodarza, tłumiąc intensywne emocje kłębiące się pod pozornie niewzruszoną maską twarzy. Niecierpliwe podniecenie spychając gdzieś głęboko obawę pchało go do Nag, gdzie czekało niesamowite wyzwanie.
- Jeśli nawet Złamane Pióro nie dał rady... - myśl pozostała niedokończona.
- Powodzenia - Marcus uśmiechnął się smutno do oddalających się pleców młodego wojownika.

***
Zapomniana wioska u podnóży gór wyglądała jak skansen. Mijając pierwsze zabudowania z solidnych bali Fenris rzucał okiem na półprzymknięte drewniane okiennice. Mimo półmroku dostrzegał w szczelinach ruch obserwujących go mieszkańców. Płoty dookoła domów bardziej przypominały małe palisady, a każdego obejścia strzegła dodatkowo niewielka kapliczka. Mimo pobrania horrendalnej sumy, kierowca ratraka odjechał prawie natychmiast. Teraz tylko obłok smolistego dymu wskazywał oddalający się pojazd. Przed największym budynkiem w centrum osady stał niewysoki mężczyzna. Pobrużdżoną zmarszczkami i wysmaganą mrozem twarz zwrócił w stronę przybysza. Sorata wyraźnie zobaczył połyskujące zmęczeniem oczy. Mężczyzna wskazał jakiś punkt mniej więcej w połowie zbocza i wykonał jakiś skomplikowany gest nie zmieniając wyrazu twarzy.
- A niech mnie. Czy on się za nas właśnie pomodlił? - zabrzmiało w podświadomości szamana.

***
Wspinaczka okazała się bardziej męcząca niż myślał. Pogoń za bajaniem duchów to jedno. Tropienie legend drugie. A wisienką na torcie był fakt, że legendą w tym przypadku była bestia z koszmarów grasująca w okolicy. Wpatrzony w zdradliwy grunt przykryty cienką warstwą śniegu, praktycznie przegapił granicę Martwego Lasu. Dopiero teraz zarejestrował skamieniałe, powykręcane drzewa wyrastające złowieszczo z białego pustkowia. Złowieszcza cisza praktycznie pulsowała, żarłocznie wpatrzona w nową ofiarę. Fenris otworzył szeroko oczy i przywołał wzrok Wilka. Otaczające szamana życie stało się niewyczuwalne nawet poprzez Opiekuna. Nóż jakby sam z siebie wskoczył do ręki. Zamiast przerażającej bestii spomiędzy drzew wyskoczył tylko nikły podmuch powietrza, który sam sprawiał wrażenie ledwo żywego. Zanim zgasł, udało mu się leciutko załopotać połą płaszcza szamana.
- Niesamowite - zaskakując sam siebie mężczyna wyszczerzył się, kopiując minę Towarzysza i podjął wędrówkę.


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
Ostatnio zmieniony przez Sorata 27-11-2012, 17:39, w całości zmieniany 2 razy  
   
Profil PW Email
 
 
»Kalamir   #28 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009

Sorata, prezent na święta.


A. Wataha
W skamieniałym lesie odnajdujesz domostwo, którego strzeże wilkołak – nie jest to Garvin a jedynie jakiś pomiot lasu – niezbyt skory do rozmowy postanawia rozerwać ci gardło. Stanowi on wyzwanie mogące zagrozić twemu życiu więc potraktuj go serio.
Test okultyzm – nieudany – wariant zablokowany
Test sztuka przetrwania – (2) udany – Strażnicy Lasu – W lesie ktoś bardzo dobrze ukrywa swoją obecność. Twe zdolności tropiciela pozwalają ci nadać tempa historii. Gdy uporasz się z wilkołakiem, tajemnicza grupa wojowników postanowi wziąć cię do niewoli. Wyjdą z pomiędzy drzew zainteresowani twoją siłą, nie będę nic mówić jedynie rzucą się na ciebie stosując niebezpieczne sztuki walki. Strażnicy lasu noszą groteskowe maski oraz czarne skórzane kamizelki. Walczą tylko bronią biała. Nie dasz rady ich pokonać, trzeba ratować się ucieczką.
Test taktyka – (2) udany – Oszukać Strażników – sposób w jaki walczą napastnicy sugeruje, że chcą pojmać cię żywcem. Daje ci to taktyczną przewagę. Jesteś w stanie ich pokonać, możesz zignorować wytyczne co do ucieczki.
Test aktorstwo – (2) udany – Poznać Wilka Alfę – skoro chcą pojmać cię żywcem, może warto dać się pokonać i zobaczyć co dalej z tobą zrobią?

B. Chyba nikogo nie ma w domu?
Znajdujesz domostwo w lesie, ktokolwiek tu był opuścił te miejsce kilka tygodni temu. Spotykasz szalonego człowieka, który bredzi coś o bogach i o tym, że Garvin opuścił las gdy na niebie pojawił się żelazny smok. Smok ów przybył po Garvina a teraz w lesie zapanował chaos. Wilki chcą nową alfę, w lesie zapanuje wojna pomiędzy siłami jakich człowiek nie może zrozumieć.
Test okultyzm – nieudany – wariant zablokowany
Test koneksje – nieudany – wariant zablokowany
W lesie spotykasz tajemniczego wojownika przedstawiającego się jako Kalamir z Muspelheimu. Wydaje się, że dziwny wojownik przybył do lasu aby upewnić się, że mieszkające w nim zło pozostanie gdzie jego miejsce. Dostrzegasz na jego pochwie miecza srebrnego sokoła. Wybierając ten wariant będziesz musiał uzgodnić szczegóły wpisu z MG.
   
Profil PW
 
 
»Kalamir   #29 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009

Pit, uciekłszy w bezpieczne miejsce zadawałeś sobie pytanie jak poszło Curse. Wyrwałeś się z rozmyślań i zacząłeś skanować wszystkie informacje. Nagrałeś holo-vid z raportem i czekałeś na dalsze instrukcję, które pojawiły się szybciej niż byś się spodziewał. Twoje kolejne zadanie było oczywiste – odnajdź Naoko i sprowadź ją żywą do Sanbetsu. To najważniejsze zadanie jakie kiedykolwiek dostałeś! Zignoruj wszystko inne i odnajdź Zelotkę, która była na wyspie! Cena nie gra roli! Gdy tylko będzie to możliwe, zostanie ci przypisane wsparcie. Teraz jesteś najbliżej i możesz liczyć tylko na swoje umiejętności.

Zadanie bardzo specjalne!
Jak widzisz nie tylko ty szukasz Naoko (patrz. Inne linie fabularne) stwórz wpis, w trakcie którego jesteś już bliski odnalezienie celu jednak twa droga krzyżuje się z wojownikami przypominającymi stereotypowych ninja. Są to ludzie pod komendą Asgeir Schattena ale o tym nie wiesz! Wszystko wskazuje na nieuniknioną konfrontację.

A. Ciężej niż myślałem…
Test Taktyka – zbyt niski poziom - niepowodzenie
Zakończ wpisz na:
Zostałeś pokonany w zaciekłej walce i dostajesz się do niewoli tych ludzi. Przenosisz się do rozdziału 2 i czekasz na resztę graczy.

B. Wygrać za wszelką cenę!
Warunek: Aby odblokować ten wariant musisz do 26 grudnia godziny 23:59 wykupić dla swojej postaci dodatkowe 60 douriki o wartości 30 punktów. <ten wariant zawiera podwójny bonus prestiżu>
Zakończ wpisz na:
Udaje ci się pokonać przeciwników i wydusić imię Asgeira, ruszasz za nim w pogoń korzystając z elektronicznego urządzenia szpiegującego jakie znalazłeś.
-----------------------
To bardzo ważny wpis, przyłóż się by uzyskać możliwie najwyższą premię punktową.



   
Profil PW
 
 
»Sorata   #30 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 39
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG

Brnąc w nienaturalnej ciszy przez śnieg Fenris zastanawiał się czy kiedykolwiek natknął się na tak złowieszcze miejsce. Niespokojny Manitou miotał się gdzieś w otchłaniach jego podświadomości, uderzając wściekle ogonem o boki. Przemienione jego mocą ciało i kości człowieka rezonowały cichym echem jego warkotu. Przez obecność Brata czuł, że jedynym żywym stworzeniem w tym przeklętym lesie poza nim był Cień, co jakiś czas przelatujący nad jego głową.
- Atak! - ulotne wrażenie sprawiło, że szaman wystrzelił w powietrze i pomagając sobie gleipnirem uczepił się najbliższego drzewa. Nikt i nic nie zareagowało na ten ruch. Tylko płatki śniegu nadal powoli pokrywały jego własne ślady. Korzystając z punktu widokowego Sorata rozejrzał się po okolicy. Niezmienny widok nagich drzew podziałał przygnębiająco. Ciężkie westchnienie nie zdążyło opuścić jego warg ponieważ wzrok zarejestrował niewielką myśliwską chatkę stojącą na niewielkiej polanie. W zimnym lesie wyróżniała się jaskrawą barwą płonącego ogniska. Czym prędzej zeskoczył z gałęzi i przemykając między drzewami zbliżył się do budynku. Chatka była surowa, żeby nie powiedzieć siermiężna. Zbudowana z nieciosanych pni i pozbawiona okien. Fenris obszedł ją dookoła odkrywając spore, nieszczelne drzwi. Ze szczelin uciekało nagrzane powietrze malując dziwne wzory w chłodnym powietrzu. Dłoń szamana uniosła się by zapukać gdy czuły węch złowił niepokojący zapach w powietrzu z wnętrza chaty. Mokry pies? Drzwi dosłownie eksplodowały, a olbrzymia jaskrawa smuga z rykiem wyprysnęła z chmury drzazg. Porwany impetem włochatego cielska Sorata miał zbyt mało czasu na reakcję. Skłębione ciała potoczyły się po świeżym śniegu i mimo szczerych wysiłków szaman nie potrafił odepchnąć od siebie masywnego przeciwnika. Ledwie udało mu się wywalczyć trochę luzu, wielkie łapsko zatoczyło łuk i posłało człowieka prosto na skamieniały pień drzewa. Z przegryzionego języka trysnęła krew, a plecy zawyły w proteście.
- Cóż za siła... - Szaman osunał się na kolano. Tylko Frostwind zadał mu raz taki cios. Gdzieś wewnątrz rozochocony Wilk zaczął toczyć pianę. Człowiek tylko uśmiechnął się niepewnie i wytarł strużkę krwi z brody. Potwór nacierał poruszając się długimi susami. Potężne łapy wbijały się głęboko w śnieg wysyłając w powietrze nawet niewielkie kawałki ziemi. Rzuciwszy plecak na szarżującego wroga szaman błyskawicznie uskoczył w prawo. Mignęły obnażone ostrza. Rozpędzone stworzenie grzmotnęło całym impetem w skamieniałe drzewo zasypując się deszczem niewielkich odłamków. Korzystając z okazji Fenris doskoczył do przeciwnika i ozdobił zębaty pysk dwoma równoległymi szramami. Stwór zawył i ponownie zaatakował . Ufając swej szybkości człowiek ponownie odskoczył przy okazji gruchocząc nadgarstek potwora gleipnirem. Tym większym zaskoczeniem okazał się cios. Pazurzasta łapa nie przejmując się właściwie obrażeniami, rozorała udo szamana, a impet uderzenia posłał jego wirujące ciało kilkanaście metrów dalej. Sorata stęknął i splunął krwią starając się stanąć na nogi. Rozwścieczony Towarzysz wykrzykiwał do niego ledwo zrozumiałe obelgi. Pod czaszką rozpoczynał się krwawy huragan.
Powoli kończyły mu się opcje. Przeciwnik był nieporównywalnie silniejszy i niemal dorównywał mu szybkością. Nawet w tym momencie gnał ku ofierze. W desperacji Fenris skoczył ku niemu i w ostatniej chwili rzucił się w bok oplatając bestię linką gleipnira. Kłąb futra potoczył się po śniegu błyskawicznie rozplatając kolejne zwoje broni. Ostatnia pętla prawie urwała Soracie ramię. Gdy potwór miotał się wściekle próbując wydostać się z niespodziewanie silnego oplotu, Fenris zaatakował. Rozwinąwszy pełną prędkość wbił oba noże ukośnie po obu stronach masywnego karku. Impet skoku przerzucił szamana nad przeciwnikiem. Natychmiast przekoziołkował i z rękami rozcapierzonymi na kształt szponów skoczył ponownie. Ręce chwyciły rękojeści noży i przekręciły ostrza. Zęby szamana zacisnęły się na włochatym podgardlu szarpiąc wściekle. Stwór załkał prawie po ludzku i zadygotał. Warczący i spryskany krwią zwycięzca wypluł zakrwawione kłaki i wyszarpnął oba ostrza. Nasycona Bestia cofnęła się głębiej oddając mu ciało we władanie. Po raz pierwszy Fenris porządnie przyjrzał się przeciwnikowi. Bez wątpienia pokonał właśnie wilkołaka. Jednak czy była to legendarna bestia? Wątpliwe.
Straszliwie zmęczony pokuśtykał do opustoszałej chatynki. Ciepło z kominka przyjemnie rozlało się po kościach jednak nie pozwolił sobie na zamknięcie oczu. Skrupulatnie oczyścił i opatrzył trzy szramy na udzie zużywając większość swojej wody. Zabarykadował też prowizorycznie framugę nielicznymi meblami zatrzymując ciepło w środku. Po zażyciu garści tabletek przeciwbólowych rozpakował skąpy prowiant. Sen dopadł go między kęsami.

***
Szaman otworzył oczy. Cień siedział ukryty w morku, na wygasłym teraz kominku łypiąc swoim paciorkowatym okiem. Gdy zauważył, że człowiek nie śpi zakrakał głośno i zatrzepotał skrzydłami. Wbrew sobie Fenris wyszczerzył się do ptaka.
- Tak szybko padliny nie zakosztujesz - parsknął. Po chwili uświadomił sobie, że kruk obsłużył się pewnie mięsem wilkołaka. Z trudem wstał i rozprostował obolałe kości. Tabletki powstrzymały najgorsze bóle ale i tak daleko było mu do szczytu formy. Nie chciał przeciągać pobytu w lesie ani o sekundę. Spakował skromny dobytek i przywołał kruka na ramię. Gdy przesunął prowizoryczną barykadę zauważył, że przestało padać. Niestety przespał większość dnia. W mroku okolica wyglądała jeszcze bardziej złowieszczo. Świadomość budzącego się Brata wlała sie w niego przy akompaniamencie zmian fizycznych. Zmysły zostały zalane natłokiem ukrytych dotychczas informacji. Szczególnie jeden detal przykuł uwagę Fenrisa. Pobliskie drzewo migotało delikatnym blaskiem ciepła w złączeniu konarów. Ktoś tu siedział. Okoliczne pnie również gdzieniegdzie ozdabiały podobne ślady. Szaman wziął głęboki oddech. Dominujące zapachy pochodziły od trupa wilkołaka. Smakowita woń. Nie potrafiła jednak zamaskować obecności innych drapieżców. Ludzie. Około dziesięciu. Pot. Naoliwiona stal. Skóra. Wszędzie. [ cenzura ]!
- Wyłazić! - wołanie szamana potoczyło się wśród drzew nie wywołując żadnej reakcji. Kruk zaśmiał się szyderczo ze swego miejsca na gałęzi. Nim Fenris zaczął rozważać wątpliwości, nieopodal pojawił się niewyraźny punkcik ciepła. Humanoidalna sylwetka wygrzebała się spod śniegu i ruszyła spokojnie w jego kierunku. Z podłoża, niczym płonące zombie, podniosło się więcej jaskrawych postaci. Powoli, prawie sennie zamknęli półokrąg. Zapachy z tylu dowodziły, że również tam stanęli napastnicy. Fenris ocenił ich wzrokiem gdy niepokojąco synchronicznie sięgali po jednosieczne, zakrzywione miecze. Niewysocy ale umięśnieni. Nietypowe maski na twarzach wykrzywiały ich rysy na podobieństwo potworów, a lekkie skórzane kamizelki w takiej temperaturze urągały rozsądkowi. Nadal milcząc, kolejno zasalutowali mieczami. Cień zakrakał.

***
Adrenalina zalała całe ciało wyłączając na chwilę informację o bólu. Wzbijając niewielki pióropusz śniegu Fenris bez namysłu runął na przeciwników. W ostatniej chwili zmienił kąt natarcia, wbił czterdzieści centymetrów stali w pierś jednego z nich i natychmiast zarobił kopniaka w kolano. Uginająca się noga uratowała go przed atakiem trzeciego. Ostrze przemknęło cale nad jego włosami. Z przyklęku wyprowadził szybki cios rękojeścią w podbrzusze najbliższego wroga i wyskoczył z zamykającego się kręgu przez powstały wyłom. Wyprowadzał pojedyncze ciosy najszybciej jak potrafił i natychmiast odskakiwał kryjąc się między cieniami. Śnieg wirował w półmroku pola bitwy, wprowadzając jeszcze większy zamęt wśród walczących. Jaskrawo podkreślone, ciepłe sylwetki napastników poruszały się w skoordynowanym, śmiercionośnym tańcu. Dzięki wsparciu Cienia, który co chwila dezorientował przeciwników Sorata zarobił tylko trzy płytkie rany. Niestety rozprute pazurami wilkołaka udo coraz oporniej znosiło akrobacje szamana. Pomarańczowe smugi pary wydobywały się z każdym oddechem z ust przeciwników zmieniając ich w jakieś demoniczne istoty. Lodowato niebieskie ostrza mieczy zataczały krótkie, precyzyjne łuki tylko po to by nieszkodliwie ześlizgnąć się po napotkaniu noża.
Fenris uświadomił sobie, że walka trwa zdecydowanie za długo. Był ranny i zmęczony wspinaczką, a na domiar złego pierwszy raz w życiu otwarcie starł się z tyloma napastnikami. Bez fałszywej skromności mógł powiedzieć, że aż tak dobry nie jest. Przeciwnicy skutecznie odcinali mu każdą drogę ucieczki. Postanowił improwizować. Zakręcił młyńca gleipnirem zmuszając atakujących mężczyzn do cofnięcia się i celowo zachwiał się na zranionej nodze. Na wargi wpłynął mu gorzki uśmiech. Udawanie zmęczenia okazało się zaskakująco łatwe. Zbił zmierzające ku niemu ostrze lewą ręką i wbił ciężarek gleipnira w splot słoneczny napastnika. Uzyskaną chwilę wykorzystał na salto w tył. Ustawił się plecami do szerokiego, martwego pnia dębu.
- Dobra, dobra! - wrzasnął unosząc ręce - starczy, poddaję się!
Agresorzy praktycznie natychmiast zamarli. Tylko jeden nadgorliwy wojownik wyrwał się z linii napastników i powstrzymał cios w ostatniej chwili, pozostawiając na torsie szamana płytkie cięcie. Fenris zdusił w sobie ochotę na przerżnięcie mu odsłoniętej tchawicy. Obserwując nieruchomych wrogów upuścił noże na śnieg.
- Może pogadamy o...? - grad ciosów wdusił mu resztę słów z powrotem do gardła. Pięści i stopy metodycznie wytłukły z niego ewentualne myśli o oporze.

***
- Czemu zawsze miewam takie debilne pomysły - utyskiwał próbując nieporadnie zbadać obolałą szczękę związanymi rękami. Szarpnięcie liny przerwało rozmyślania. Oprawcy narzucili spore tempo więc chcąc, nie chcąc obolały Sorata skupił się na kolejnych krokach.


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
   
Profil PW Email
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,18 sekundy. Zapytań do SQL: 17