Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Kalamir] Uderzaj by zabić
 Rozpoczęty przez »Kalamir, 04-09-2010, 15:23

12 odpowiedzi w tym temacie
»Drax   #11 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 242
Wiek: 33
Dołączył: 06 Sie 2010
Skąd: Gliwice
Cytuj
Przeczytałem wszystkie części jednym tchem, a to już o czymś świadczy. Bardzo ładnie tworzysz opisy, w dodatku nie używasz jakiś poetyckich porównań, czego sam nie lubię. Krótko mówiąc, nie miałem żadnego problemu z wyobrażeniem sobie tego, co przelałeś "na kartkę".
Fabuła jest interesująca, z powodzeniem tworzysz akcję i budujesz napięcie. Podoba mi się także klimat opowiadań... mroźne wiatry, ruiny i historia szkoły jest miłą otoczką dla zadań współczesnego rycerza. Szczególnie spodobała mi się rozmowa twojego bohatera ze staruszkiem, nim ten zneutralizował pieczęcie.
Ładnie, ładnie, czekam na dalszy ciąg :) .


Per aspera ad astra.
   
Profil PW Email
 
 
»Kalamir   #12 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009
Cytuj

________________________
UDERZAJ BY ZABIĆ


23 Czerwca roku 1610
Świątynia w górach Raom – Domostwo jednego ze spadkobierców sztuki walki Ansatsuken.

Zimny podmuch wiatru wdarł się przez niedomknięte wrota natychmiast zdradzając intruza. Może jednak intruzowi wcale nie zależało na tym by się ukrywać. Wszedł hardym krokiem robiąc przy tym tyle hałasu ile się dało. To wpadł na wieszaki, to na stare krzesła które zaraz latały na wszystkie strony. Beatan przybył, zrozumiał wyzwanie i stawił się na polu bitwy. Kalamir niespiesznie dokończył ostatni kęs czosnkowej bagietki. Siedząc na szczycie schodów miał doskonały widok na główną jadalnię, do której miał wkroczyć jego przeciwnik. Wysoki jak góra, czerwono włosy bydlak ledwo mieścił się we framugach.
- Gnojku – charczał niczym naćpany furiat. – Pojawiasz się od tak po tylu latach i wpiyrdalasz się w moje sprawy. Za kogo ty się masz cweluchu?
Kendeisson rzucił okiem na muskuły aktualnego mistrza zabójczej pieści, robiły nieliche wrażenie. Był jednak spokojny, Beatan był wciąż tylko człowiekiem. Nawiązał z nim spojrzenie i przemówił spokojnym głosem.
- Jak byś nie handlował narkotykami z Babilonem to nie byłoby sprawy. Mam serdecznie w dupie co zrobiłeś z mistrzem i uczniami. Niestety jako komandos i członek wywiadu tego Cesarstwa, jestem zobowiązany do podjęcia akcji by ukrócić działalność twojej firmy. Minister do spraw konfliktów wewnętrznych podpisał nawet papiery, które pozwalają mi cię zabić bez zadawania zbędnych pytań. Fajnie, co? To chyba oznaka uznania, którego tak pożądałeś.
Beatan oddychał głośno, niczym byk szykujący się do szarży. Nagle, niespodziewanie uniósł głowę do góry i eksplodował donośnym, przerażającym śmiechem. Gdy skończył, ponownie odwzajemnił spojrzenie.
- Zapomniałem, przecież jesteś jakimś mutantem. To daje ci poczucie bezpieczeństwa? Myślisz, że możesz się ze mną równać? Przez ponad dekadę zgłębiałem sztukę zabójczej pięści. Gdy opanowałem aspekt fizyczny, stałem się też adeptem ścieżek mocy. Tak jest! Rozpaliłem moje hadou! Rozpaliłem je tak mocno, że mogłoby z nocy zrobić letnie popołudnie. Stałem się mistrzem tam gdzie ty zawiodłeś. Rozumiesz z czym chcesz walczyć? Wyświadczyłeś mi wielką przysługę, kiedy złamałeś zakaz mistrza i rozpocząłeś studiowanie tajemnych technik. Twoja porażka dała mu do myślenia. Nie chciałby ktoś z nas popełnił ten błąd, to przyśpieszyło nasze szkolenie. Rozumiesz to? Rozumiesz swoją porażkę?
Najlepsze co mógł zrobić Kalamir to wziąć głęboki i głośny oddech, których zdradził pokłady gigantycznego zażenowania całą sytuacją. Roześmiał się też pod nosem. Powolnym ruchem ręki wyciągnął z kieszenie zielony okular – nagijski scouter – służący do pomiarów potencjału bojowego przez niektórych zwanym douriki. Cyferki zaczęły skakać jak szalone kiedy urządzenie zostało uruchomione i wycelowane w Beatana.
- Ooo… tysiąc i dwieście dwanaście jednostek – oznajmił rywalowi, który zdawał się nic nie rozumieć. – Potencjał bojowy, faktycznie ogromny jak na zwykłego leszcza, który zamiast panować nad technikami to pozwolił by one zapanowały nad nim.
Te słowa tylko bardziej go rozwścieczyły. Beatan napiął wszystkie mięśnie, powietrze wokół zaczęło wirować i nienaturalnie załamywać światło. Nagle fioletowe drobinki światła zaczęły zbierać wokół jego rak. Nagłe wyprostowanie ramion spowodowała uwolnienie dwóch pocisków pędzących prosto w kierunku schodów. Była to zwielokrotniona technika hadoukena. Potężna eksplozja wstrząsnęła całą świątynią a także spowodowała upadek kilku starych ścian. W jadalni wszędzie latały odłamki marmurowych schodów.
Kalamir stał jednak cały i zdrowy dokładnie w tym samym miejscu. Zupełnie jakby dwie zabójcze bomby celowo go minęły. Nagle jego sylwetka stała się jakby zamazana poczym całkowicie zniknęła. Zdolność soru rozpędziła go do prędkości przekraczającej zdolność percepcji jego rywala. Zmaterializował się dokładnie za jego plecami gotowy do zadania swojego ciosu. Uderzenie było potężne i trafiło idealnie w lewą łopatkę druzgocząc przy tym wiele kości. Nie było to jednak cios, który mógł zakończyć walkę. Kolos odwrócił się ze sprawnością godną wojownika i już miał wymierzyć kontrę swoją sprawną ręką, gdy jego brzuch przyjął na siebie poziome kopnięcie o sile wystarczającej by oderwać całe ciało od ziemi. Przeleciawszy przez całą jadalnie uderzył w ścianę, która ostatecznie nie była wystarczająco solidna by go wyhamować.
Kalamir opuścił wciąż wiszącą nogę i wyprostowany ruszył w kierunku dogorywającego byczka. Jego powolne kroki odbijały się echem w każdym pomieszczeniu. Niespodziewanie ciało Beatana zaczęło wierzgać, jakby tamten nieudolnie usiłował zerwać się na nogi. Po kilku sekundach wreszcie mu się to udało, chociaż z trudem zachowywał równowagę. Chwiejnym krokiem ruszył w kierunku Kalamira, który natychmiast spostrzegł, że jego rywal coraz szybciej wraca do siebie.
- Zrobiłeś mi pokaz fajerwerków – oznajmił z kpiną w głosie. – A przegrałeś walkę od dwóch ciosów rywala. Czyżbyś zapomniał o podstawowych zasadach mistrza? „Uderzaj by zabić”? Czy nie tak brzmiał powtarzany przez was slogan.
Zdrowa ręka kolosa uniosła się w powietrze. Kolejna porcja fioletowej energii zaczęła kumulować się na wewnętrznej części dłoni.
- Idź w cholerę! – wydarł się ośmieszony mistrz. – Rozpyrdole cię razem z tą nędzną świątynią w drobny mak. Nikt nie jest tak szybki by uniknąć takiej bomby!
- Nikt nie zamierza unikać takiej bryndzy – ostatni raz zaszydził Kendeisson.
Ręka Beatana opadła a fioletowa fala światła pomknęła powoli w kierunku ofiary. Siła pocisku była wyczuwalna poprzez emitowane ciepło. Kalamir wiedział, że ostatnia przechwałka nie była do końca bez pokrycia. Nim jednak bomba dosięgła celu, on sam zgiął ręce przy biodrze i w ułamku sekundy obudził własne hadou. Wyprostował ramiona i dał upust złości. Znacznie mniejszy, błękitna fala energii przebiła się przez masywne fioletowe światło i uderzyła w korpus zaskoczonego Beatana. Błysk i huk oślepiły oraz ogłuszyły obu wojowników. Gdy kurz opadł brakowało połowy świątyni oraz ciała trafionego „człowieka”.
Kalamir wciąż stał tam gdzie wcześniej.
- Chyba nie byłeś mistrzem najwyższych lotów…

Czując straszliwy niedosyt, Kotyjski wojownik opuścił resztki świątyni. Teraz był pełnoprawnym ostatnim mistrzem ansatsukena, przynajmniej w tej części świata. Był zaskoczony własną siłą a zarazem straszliwie rozczarowany brakiem wyzwania.
- Teraz będzie trzeba dorwać jego babilońskich wspólników – rzekł sam do siebie. – Rany, ale to będzie nudne.


...The End



   
Profil PW
 
 
*Lorgan   #13 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa
Cytuj
Przeczytałem całość siedząc w wannie, więc nie mogę napisać, że mi się dłużyła ;) Tekst napisany jest de facto w dość przejrzysty sposób. Jedynymi poważnymi mankamentami są błędy, ale to stały punkt programu, jeżeli chodzi Twoją twórczość :DD
Spłyciłeś tło dotyczące Ansatsuken i chyba właśnie dzięki temu udało się osiągnąć wartkość akcji, przy jednoczesnym braku plątaniny różnych informacji. Moja ocena to 7,5/10. Porządny tekst średniej klasy - nic dodać, nic ująć.

Pzdr.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 

Odpowiedz  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 12