Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Kalamir] Uderzaj by zabić
 Rozpoczęty przez »Kalamir, 04-09-2010, 15:23

12 odpowiedzi w tym temacie
»Kalamir   #1 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009
Cytuj
A tutaj zamierzam wytłumaczyć jak to się stało, że Kalamir stał się mistrzem sztuki walki Ansatsuken. Za jakiś czas aktualizacja - proszę nawet o małe komentarze bo bez tego Lorgan jest zobowiązany do ignorowania wszelkich tekstów :(

________________________
UDERZAJ BY ZABIĆ


23 październik roku 1599
Świątynia w górach Raom – Domostwo jednego ze spadkobierców sztuki walki Ansatsuken.

Dzieciak z trudem walczył o zachowanie przytomności, podczas gdy jego mistrz odmawiał nad nim modły. W całym pomieszczeniu wirowały dymne chmurki z rzekomo poświęconych kadzideł, które wypełniały pokój małymi światełkami. Chłopiec przypatrywał s im się swoimi zmęczonymi oczętami. Nie miał już sił walczyć z coraz cięższymi powiekami. W pewnym momencie wydawało mu się, że chmury drażniącego dymu zaczęły przybierać humanoidalne kształty. Zobaczył siebie, podczas wczorajszego treningu. Widział też pędzącą wodę rzeki, nad którą ćwiczył każdego dnia.
Nagle ręka mistrza uderzyła w jego plecy. Dokładnie w miejsce gdzie powinno znajdować się serce. Kalamir zawył z bólu a później spróbował ruszyć ręką by otrzeć łzy. Oczywiście nie miał siły zmusić jej do współpracy. Dostrzegł, że znaki, które wymalował na nim mistrz, zaczęły sunąć po jego ciele. W kierunku pleców oczywiście, gdzie zapewne uformowały pieczęć z tajemniczej sztuki medycznej jaką dysponował staruszek.
- To koniec. Przeżyjesz ten wypadek, ale nie ma dla ciebie mowy o dalszym kontynuowaniu nauki. – starzec przemówił smutnym tonem. – Twoje Hadou niemal kompletnie się wypaliło. Ostrzegałem cię, żebyś nie używał tych technik. Było zdecydowanie za wcześnie byś mógł zapanować nad tak ogromną energią. Zmarnowałeś swój talent. Teraz nawet jednorazowe użycie techniki może cię natychmiast sparaliżować lub nawet zabić.
Kalamir czuł jak więcej łez rozlewa się po jego twarzy. Cieszył się, że mistrz stał za nim i tego nie widział.
- Ale te sztuki walki są dla mnie wszystkim… na pewno istnieje sposób – przemówił powoli, nie mógł złapać porządnego oddechu.
- Nie, to koniec. Pieczęć, którą na ciebie nałożyłem zablokowała resztki tlącego się w tobie Hadou. Zreperowanie uszkodzeń cyrkulacji energii w twoim ciele może trwać nawet dekadę. Z ogniska pozostała tylko mała świeczka, nie można ryzykować, że i ona zgaśnie. Moje nauki stały się dla ciebie nie tyle zakazane co niedostępne. Lepiej pomyśl co powiesz ojcu. Zapłacił fortunę za twoją naukę w świątyni. Teraz to wszystko poszło na marne.
Mistrz wstał i wyszedł tylnimi drzwiami. W pokoju pozostał tylko dzieciak i jego łzy.

Służący Adel dołączył do mistrza na jego balkonie gdy ten obserwował w spokoju płatki śniegu wirujące na delikatnym wietrze. Powoli podszedł do okno i samemu też utkwił wzrok w porywającym krajobrazie. Cisza nie trwała długo.
- Co teraz zrobimy mistrzu? Chłopiec miał zdumiewający talent.
- To prawda. Perfekcyjnie opanował element ciało, był prawie gotów by uczyć się elementu ducha. Niestety przez głupotę, poważnie uszkodził ciało. Teraz musimy skupić się na treningu Beatana. To on po Kalamirze jest następny w kolejności i on zostanie przyszłym mistrzem Ansatsuken.
Brwi służącego Adela uniosły się w szoku.
- Ale przecież…
- Wiem. – Przerwał mistrz. – Ale jest jeszcze szansa.
- Jaka mistrzu? – Adel nie krył swego zdumienia.
- Ojciec Kalamira jest nadczłowiekiem. Dzieciak o tym nie wie, ale i on odziedziczył geny. Istnieje szansa, że jego ciało uleczy rany jakich doznał jego układ cyrkulacji energii. Samo to, że nie zginął podczas tego fatalnego otworzenia swojego Hadou już o czymś świadczy. Niemniej jednak to dzika karta. Nie wolno nam na to liczyć. Musimy zająć się tym co mamy. Zadzwoń do ojca tego pechowego gówniarza. Musi natychmiast opuścić dojo.



Ostatnio zmieniony przez Kalamir 05-02-2011, 16:57, w całości zmieniany 2 razy  
   
Profil PW
 
 
^Genkaku   #2 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa
Cytuj
Jedna mało znacząca literówka na początku. Ogólnie znowu całkiem udany tekst. Trochę zalatuje Naruciakiem ale da się przeżyć :)
   
Profil PW Email Skype
 
 
»Naoko   #3 
Zealota


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594
Wiek: 33
Dołączyła: 08 Cze 2009
Skąd: z piekła rodem
Cytuj
genkaku napisał/a:
Trochę zalatuje Naruciakiem ale da się przeżyć

Według mnie nie trochę, tylko znacząco, co nijak ma się do całej kreowanej postaci. To, co stworzyłeś w tym wpisie jest tak rozbieżne z tym, co zwykle czytałam o Kalamirze, że nie wiem za bardzo co myśleć. Rycerz używający sztuk walki? Trochę podjeżdża dysonansem... Być może to wina książek, jakie mi czytano w latach dzieciństwa, ale nawet w Code Geassie rycerze nie znali się za bardzo na walce bez swojego głównego osprzętowania. Pewnie to właśnie tak miało wyglądać - ale jakoś tego nie kupuję.
A tak szczerze - nudne to trochę. Mało intrygujące. Może kontynuacja będzie lepsza.


Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią.
   
Profil PW WWW
 
 
»Kalamir   #4 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009
Cytuj
Właściwie to ja nie wiem skąd wy wyciągacie tak szalone wnioski xD jak to z Naruciakiem? Ansatsuken to styl walki przeniesiony żywcem ze street fightera (notabene mocno nawiązałem do niego, ale to zobaczą tylko ci, którzy w temacie siedzą)a układ cyrkulacji energii (domyślnie rozumiem, że o to wam chodziło) lub pieczętowanie nie ma nic wspólnego z naruciakiem lecz Japońsko-chińskim mistycyzmem. Zapewniam was, że naruto jest ostatnią rzeczą (w dodatku niezwykle mało rzetelną), którą chciałbym się podpierać.

Naoko napisał/a:
Według mnie nie trochę, tylko znacząco, co nijak ma się do całej kreowanej postaci.
Jako sam Kalamir i autor większości tekstów kategorycznie nie zgadzam sie z podobnymi opiniami. Postać Kalamira jest szpiegiem, agentem specjalnym kolesiem, który jak James Bond zna się na wszystkim. W wielu walkach zamiast mieczem posługiwał się jedynie rękoma - dlatego ma 2 hakudy co odzwierciedla jego instynkt do walki wręcz.
Naoko napisał/a:
To, co stworzyłeś w tym wpisie jest tak rozbieżne z tym, co zwykle czytałam o Kalamirze, że nie wiem za bardzo co myśleć.
Czytałaś o Kalamirze, który ma ok 25 lat. Tym razem czytasz o Kalamirze, który ma niewiele więcej jak 10 lat. Właściwie to nawet nie czytasz o nim tyle co o mistrzu i rozmowie odbytej na wiele lat przed tym jak uformowała się dzisiejsza wizja Kalamira.

Naoko napisał/a:
Być może to wina książek, jakie mi czytano w latach dzieciństwa,
Kalamir to nie rycerz (aczkolwiek kilka opowiadań jest utrzymanych w podobnym klimacie) ktory zasuwa na koniu w lsniącej zbroi. Kalamir to szpieg, zabójca, agent specjalny... on robi wszystko - ponownie - jak James Bond.

Naoko napisał/a:
A tak szczerze - nudne to trochę.
Przede wszystkim krótkie. Ale nie ma sensu umieszczać tutaj rzeczy długich bo nikt się nimi nie zainteresuje. Kolejny akapit tekstu czeka w wordzie na dysku. Tekst służy przede wszystkim temu aby uzasadnić fakt, że moja postać będzie miała ansatsuken.



   
Profil PW
 
 
^Genkaku   #5 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa
Cytuj
Cytat:
Właściwie to ja nie wiem skąd wy wyciągacie tak szalone wnioski xD jak to z Naruciakiem? Ansatsuken to styl walki przeniesiony żywcem ze street fightera (notabene mocno nawiązałem do niego, ale to zobaczą tylko ci, którzy w temacie siedzą)a układ cyrkulacji energii (domyślnie rozumiem, że o to wam chodziło) lub pieczętowanie nie ma nic wspólnego z naruciakiem lecz Japońsko-chińskim mistycyzmem. Zapewniam was, że naruto jest ostatnią rzeczą (w dodatku niezwykle mało rzetelną), którą chciałbym się podpierać.

Nie no, rozumiem. Wcale nie chodzi mi o to, że specjalnie zrobiłeś plagiat Naruto, czy o pieczęci/style walki. Po prostu porównanie samo się nasuwa. Dzieciak który miał fail podczas treningu, mógł nawet stracić życie, ale mimo to i tak mu nic nie będzie bo ( o czym sam nie wie) jego ojciec był nadczłowiekiem/hokage/mutantem/whatever i syn najprawdopodobniej odziedziczył po nim zdolności.

Kalamir: Współczuje ci xD
ps. Historia nadczłowieczeństwa Kalamira (i jego świadomości na ten temat) była wytłumaczona już sto razy i jak nie podchodzi pod ten temat.
Ostatnio zmieniony przez Kalamir 28-09-2010, 13:51, w całości zmieniany 2 razy  
   
Profil PW Email Skype
 
 
»Kalamir   #6 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009
Cytuj
________________________
UDERZAJ BY ZABIĆ


11 czerwca roku 1610
Droga do Świątyni w górach Raom.

Dwudniowa podróż nie robiła na nim wrażenia. Nawet jeśli trzeba było brnąć przez zasypane śniegiem góry. Po prawdzie była to tylko smutna rutyna. Innego zdania byli jego towarzysze, którzy sromotnie przegrali walkę z lodowym wichrem. Nie było ich tutaj, zostawił ich wczoraj w karczmie, jakieś dwanaście mil za sobą. Tymczasem spoglądał daleko przed siebie. Na jednym z górskich zboczy stał sporych rozmiarów kamienny dom, konkretnie świątynia. Dotarł tam przed zachodem słońca. Tym razem monumentalne wrota nie stanowiły problemu dla jego ramion.
Zerwał z siebie płaszcz i niedbale rzucił go na stare wieszaki stojące pod jedną ze ścian holu. Wkroczył pewnie do sali, która niegdyś służyła do przyjmowania gości. Było tu pusto, atmosfera przypominała tą, jaka panowała na cmentarzach. Wszędzie kurz i pajęczyny, stęchłe powietrze i jakby wieczny brak światła. Rozejrzał się dokładnie po czym skierował się ku kominkom. Wrzucił do jednego kapsułkę, która natychmiast się rozbiła i rozpaliła stare drewno. Odrobina światła wypełniła pomieszczenie. Zdjął swoje karwasze i położył je na starym spróchniałym stole. Odpiął kaptur i to samo zrobił z samurajską maską. Odwrócił się pośpiesznie, gdy wyczuł obecność innego żywego człowieka.
- K-Kim… Kim jesteś? – zapytał staruszek z lampą, który pojawił się na szczycie dębowych schodów. – Jesteś Bandytą? Jeśli tak to wiedz, że… ty… Kalamir? To ty?

Marmurowa płyta wystawała na dobre dwa metry z ziemi. Imię dawnego mistrza były na niej wyryte tak głęboko, że w szpary można by powkładać noże. Kalamir przyjrzał się jeszcze raz, ale kompletnie nic nie poczuł. Mistrz i jego los był mu całkowicie obojętny.
- Wszystko zaczęło się w chwili gdy Beatan zamordował innego ucznia podczas treningu. – Zaczął opowieść służący Adel – Bez wątpienia odkrył wtedy jaką potęgę można uzyskać z mrocznego Hadou. Sprawa jednak nie wydała się szybko. Nie znaleziono ciała. Zresztą, co by się zmieniło? Beatan był najlepszym studentem tej szkoły od ostatnich czterdziestu lat…
- Był jednym z najlepszych. Nie był najlepszy.
- Prawda. Po twoim odejście to on był numerem jeden. Mistrz musiał komuś przekazać swoje obowiązki. Więc, niezależnie od okoliczności szczerze wątpię by sytuacja potoczyła się inaczej. W każdym razie Beatan zaczął rozmawiać z innymi uczniami, mówił…
- Staruszku, mam to w dupie. Naprawdę mnie nie interesuje dlaczego się pozabijali. No a w ogóle to scenariusz stary jak świat. Młode pokolenie nie chce iść śladami starego. Wcale mnie to nie dziwi, pamiętam jaki był mistrz. Staruch pewnie był sam sobie winien. Beatan pewnie się wkurzył i rozpirzył wszystko na swej drodze. Bardzo dobrze.
Mina starego Adela zrzedła.
- Nie myślisz tak naprawdę – rzekł zasmucony. – Po prostu jesteś zły…
- Nie, mam to w dupie – Kalamir również nie krył emocji. – Zły? Byłem. Nie jestem. Dawne dzieje. Po prostu mam to w dupie. Nie dotyczy mnie to i nie chce się do tego mieszać. Beatan jest nowym mistrzem. Taka jest kolej rzeczy.
Twarz Adela przybrała gniewny wyraz. Wyglądał jakby miał się zaraz chwycić brzytwy. Kalamirowi przemknęła myśl i próbie przekupstwa, ale to co miał usłyszeć za chwilę zmroziło mu krew.
- A gdybym ci powiedział, że mogę cofnąć rytuał mistrza?
- Grozisz mi? Myślisz, że możesz mnie do czegoś zmusić? – w głosie Kendeissona narastał gniew.
- Nie! – przerwał służący. – Do tego czasu, twoje ciało na pewno zregenerowało uszkodzenia jakieś wywołał. Mogę zwrócić ci dostęp do Hadou oraz Ansatsukena.
Kalamir uważnie przeanalizował wieści.
- I pewnie w zamian mam zabić Beatana? To się nie stanie. Nie mam powodu by go zabijać. Nawet jeśli wiąże się to z personalnymi korzyściami. Właściwie to „szczególnie wtedy”.
- A jeżeli ci powiem, że Beatan zajął się produkcją silnego narkotyku opisanego w księgach mistrza i bynajmniej nie wykorzystuje go tylko w medycynie?
Brwi Kalamira ułożyły się w gniewnej masce.
- Wtedy powiem, że to zadanie dla służb specjalnych. Na przykład, rycerzy…



Ostatnio zmieniony przez Kalamir 11-10-2010, 17:11, w całości zmieniany 3 razy  
   
Profil PW
 
 
^Genkaku   #7 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa
Cytuj
Cytat:
- Staruszku, mam to w dupie. Naprawdę mnie nie interesuje dlaczego się pozabijali. No a w ogóle to scenariusz stary jak świat. Młode pokolenie nie chce iść śladami starego.


Dokładnie :D
Poza tym całkiem fajne. Czekam na więcej, ciekawy jak rozwinie się sytuacja i błagam zaskocz mnie czymś :)
   
Profil PW Email Skype
 
 
»Kalamir   #8 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009
Cytuj
________________________
UDERZAJ BY ZABIĆ


16 czerwca roku 1610
Silrańskie góry.

Świątynia w górskiej przełęczy należała do kompleksów wojennych z wojny Silrańsko-Nagijskiej, znanej również jako wojny dwuletniej. Kamienie ledwo się trzymały na szalonym wietrze tej krainy i szczerze mówiąc, Kalamir był lekko zdziwiony, że to właśnie miała być nowa kryjówka Beatana. Czyżby ten głupiec naprawdę chciał tu zbudować nową świątynie dla szkoły Ansatsuken?
Mocarnym kopnięciem posłał drewniane wrota w drzazgi. Wraz z nim do holu wpadł szalejący mroźny podmuch. Wkroczył pewnie do salonów jakby był u siebie w domu. Kalamir za nic miał tego dnia roztropność żołnierza. Przybył tu by możliwie najbrutalniej, bez zbędnej finezji zakończyć sprawy związane ze szkołą Ansatsukena.
W zamian za obietnicę zemsty na Beatanie, stary mnich zdjął z niego pieczęcie. Mistyczne blokady, które przed laty nałożył oryginalny mistrz Ansatsukena, w celu podtrzymania płomienia Hadou w ciele młodego Kalamira. Teraz, zabójcza sztuka walki znów była dostępna dla Nagijczyka. Czuł jak w żołądku powoli kumuluje się energia, która przy delikatnym impulsie z jego strony mogła zostać wyzwolona z najbardziej destrukcyjnymi skutkami jakie zna człowiek.
Wszedł na schody i jednym płynnym ruchem dobył katany zawieszonej na plecach. Poprawił swoją samurajską maskę by mieć pewność, że widoczność nie sprawi mu problemu w walce. Z resztą nie potrzebował oczu. Jego nadnaturalny zmysł wyczuwał temperaturę ciała trzech zabójców, którzy czekali za kolejnymi drzwiami. Zanim je otworzył, wrzucił granat dymny przez mały archaiczny kanał wentylacyjny. Eksplozja zabiła dwóch mężczyzn na miejscu. Trzeci umknął odłamkom i sam nierozważnie otworzył drzwi jakby ratując się przed płomieniami. Katana zdjęła mu głowę nim głupiec ogarnął sytuację.
Kalamir zignorował płomienie i kroczył dalej. Minął kolejne pomieszczenie, wszedł na schody, następnie otworzył drzwi do kolejnego piętra. Jego zmysły wyczuły kolejną czwórkę w nieco większym pokoju, Tym razem zabójcy czekali na niego nie zastawiwszy żadnej śmiesznej pułapki. Nagijczyk wszedł pomiędzy nich z obnażonym ostrzem skierowanym (pozornie niegroźnie) ku ziemi.
- Wydajcie mi Beatana a ujdziecie z życiem – rzekł nim tamci ruzyli na niego z bronią.
Uchylił się w tył przed nadlatującym bułatem w tym samym czasie unosząc gardę. Ramiona napastnika upadły na ziemię, zaś sam głupiec zaczął wierzgać po podłodze pryskając wszędzie falą krwi. Kolejni zaatakowali razem, jednak to nie robiło wrażenia na Nagijczyku. Był wyszkolony w szermierce, która koncentrowała się na walce z wieloma przeciwnikami. Ostrze atakowało i broniło się niczym nadlatujący jastrząb. Głupiec, który odsłonił się pierwszy, dostał sinistrę prosto w klatkę piersiową. Sinistra, czyli poziome cięcie pomknęło dalej w piruecie i nabierając siły kinetycznej wytrąciła miecz zabójcy, który szykował się na atak od tyłu. Kalamir natychmiast uskoczył w bok przed kolejnym pchnięciem z flanki, następnie spokojnie czekał na kolejne natarcie.
Rozbrojony oponent rzucił się po swój miecz, wtedy jego niedoszła ofiara wyskoczyła z wypadem wprzód. Katana przebiła jego serce niemal przez sam środek organu. Nie mogąc oswobodzić ostrza, Kalamir porzucił miecz i przeszedł do walki wręcz. Wysoki mężczyzna, który atakował metalową maczugą był w szoku, gdy dużo mniejszy nagijczyk złapał go za opadające ręce i po prostu odebrał mu broń nawet się nie starając. Nie wiedział co go zabiło, ponieważ Kalamir natychmiast wykonał półpiruet (poniekąd już za jego plecami) i [ cenzura ] mu wspomniana maczugą w potylicę.
Dwaj mężczyźni, którzy dzierżyli miecze, wyciągnęli wnioski i zaatakowali za pomocą pchnięć. Kalamir ponownie naparł na jednego z nich i zbił jego ostrze za pomocą uderzenia w płaz. Odsłonięty wojownik dał bez problemu chwycić się za gardło i złamać sobie kark.
- Czekaj! – wrzasnął ostatni z zabójców.
Kalamir doskoczył do niego i z prędkością błyskawicy wybił mu broń z rąk. Podciął kopnięciem i chwyciwszy za ramię wykręcił je boleśnie (bez wątpienia łamiąc przy tym kości) nim dureń zdążył uderzyć pyskiem o kamienną posadzkę. Bezwzględnym ruchem złamał rękę w kolejnym miejscu.
- Teraz możesz negocjować – oznajmił ledwo utrzymującemu przytomność Garanowi, chłopakowi, który przed dekadą wraz z nim ćwiczył w tym samym dojo Ansatsuken.
   
Profil PW
 
 
»Kalamir   #9 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009
Cytuj
________________________
UDERZAJ BY ZABIĆ


18 czerwca roku 1610
Gdzieś w Nebul

- Możesz to powtórzyć? – głos Beatana zdradzał więcej niż niedowierzanie.
- Świątynia w górach została doszczętnie zniszczona – Kervis zaczął opowiadać raz jeszcze. – Wszyscy twoi uczniowie zginęli, zabił ich Kendeisson. Mało tego, z zapisu kamer wynika, że nie mieli najmniejszych szans. Ten [ cenzura ] specjalnie je zostawił, byśmy wiedzieli, że po nas idzie. Ciało Garana nosi oznaki tortur, więc facet może wiedzieć gdzie nas szukać...
Beatan zaniepokojony opadł na fotel. Reszta słów jego podkomendnego nie była mu już potrzebna, wiec zwyczajnie przestał zwracać na niego uwagę. Zastanawiał się jak to wszystko mogło być prawdą. Doskonale pamiętał Kalamira, który przed więcej niż dekadą opanował Ansatsukena w stopniu wystarczającym by dziś nazywać się mistrzem. Jednak ten głupiec nierozważnie obudził swoje hadou bez odpowiedniego przygotowania. Taka niekontrolowana eksplozja energii wypaliła doszczętnie jego płomień, nie było możliwym by teraz ten sam człowiek powrócił z zamiarem odebrania mu tytułu. Absurdem była sama myśl o tym, że mógł odzyskać jakąkolwiek sprawność w walce.
- Nie – zaprzeczył swym myślom. – Musi być inny powód.
- Słucham?
Nagle z cienia wyłonił się niewysoki mężczyzna w długich, luźnych szatach rytualnych. Jego haczykowaty nos i głęboko osadzone oczy nadawały mu złowieszczego wyglądu. Beatan utkwił w nim swój wzrok tak jakby domagał się wyjaśnień jego obecności w tym zakazanym mu miejscu.
- Ten gość jest rycerzem, elitarnym żołnierzem Nag. Co za tym idzie zapewne był zmodyfikowany genetycznie – oznajmił piskliwym głosem. – Jego ataki nie były wycelowane w twoją szkołę, lecz w magazyn z narkotykiem. To samo zrobił dzisiaj rano w porcie. Wszyscy nie żyją. Godzinę po rzeźni na miejscu zjawił się oddział egzekutorów.
W oczach Beatana zapłonęły płomienie. Nagle wszystko zrozumiał. Niewiele czasu minęło odkąd dowiedział się o nadludziach, ale z tego co słyszał potrafili oni znosić znacznie większe obrażenia. Zaistniała więc możliwość, że i ciało i hadou Kalamira mogło się zrekonstruować. Zamyślił się na chwilę po czym spojrzał wyzywająco na babilońskiego sekciarza.
- Nie, to nie tak. Ten dureń rzuca nam wyzwanie. Nawet jeśli jest z armii, to dlaczego dokonywał ataku w pojedynkę? To bez sensu. On zdecydowanie rzuca wyzwanie! I to w dodatku mi! To właśnie są ataki wymierzone w szkołę! Nie… to są ataki wymierzone w mój autorytet. On chce walczyć ze mną!
- Cokolwiek – zirytował się nieproszony gość. – Po prostu załatw ten problem. Nie chciałbym słyszeć o kolejnych problemach w tym temacie. Nasza współpraca mogłaby bardzo na tym ucierpieć.
Ręka Beatana błyskawicznie wysunęła się do przodu, jakby celując w kamienny posąg Lumena. Nagle w pomieszczeniu błysnęło czerwone światło, a sekundę później skalna statua eksplodowała.
- Ten odpadek nie będzie sprawiał więcej problemów.
   
Profil PW
 
 
»Naoko   #10 
Zealota


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594
Wiek: 33
Dołączyła: 08 Cze 2009
Skąd: z piekła rodem
Cytuj
Coraz lepiej. Na pewno lepiej zbudowane od pierwszej części. Akcja nabrała całkiem zgrabnego tempa. Ale niech mnie trzymają! Kalamir cały czas nie dba o formę! Tyle już napisał, a dalej podąża ścieżką zła! Nie mogę wybaczyć...

Ale czekam na następną część ^^


Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią.
   
Profil PW WWW
 
 

Odpowiedz  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 13