Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Tankyuu] Szczur
 Rozpoczęty przez *Lorgan, 09-05-2009, 21:53
 Zamknięty przez Lorgan, 11-07-2009, 14:25

16 odpowiedzi w tym temacie
*Lorgan   #1 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

Ogólne zasady:
Tutaj.

Szczegółowe zasady:
1. Od wpisu prowadzącego, gracze mają trzy dni na zamieszczenie własnych.
2. Wszyscy gracze robią wpisy w pierwszej osobie (poszedłem, zrobiłem, powiedziałem itd.).
3. Postaci oznaczone w legendzie na czerwono wymagają uzgodnienia z prowadzącym przed przedstawieniem ich poczynań we wpisach.

Miejsce akcji: Sanbetsu, Ishima

Wymagania:
- 1 x agent [Poziom 0]
- 2 x dowolny gracz [Poziom 0]


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
»Altor   #2 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 73
Wiek: 34
Dołączył: 11 Kwi 2009
Skąd: Gdańsk

zarezerwowane :P


Bellum lumpus cave humanum.
   
Profil PW Email
 
 
RESET_Twitch   #3 


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 23
Dołączył: 27 Maj 2013

Zgłaszam się.
   
Profil PW Email
 
 
»Rivil   #4 
Agent


Poziom: Keihai
Posty: 6
Dołączył: 12 Maj 2009

To i ja się zgłaszam w takim razie. ; o
   
Profil PW Email
 
 
*Lorgan   #5 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

Prolog
Przy wielkim oknie jednego z ostatnich pięter drapacza chmur siedział stary mężczyzna o zmęczonej twarzy i żylastych dłoniach. Jego łysą głowę otaczały kłęby białego dymu papierosowego, wydobywającego się z niewielkiej, kamiennej popielniczki po jego prawicy. Był sam wśród czterech ścian. Na telewizyjnym ekranie w przeciwległym końcu pomieszczenia widniała powtarzająca się sekwencja zdjęć przedstawiających jakiś nowoczesny skarbiec. Starzec nie zwracał na to uwagi. Każdą z fotografii znał na pamięć. Od ponad godziny tępo wpatrywał się w przestrzeń, rozmyślając w jaki sposób może ukarać złodzieja, który miał czelność ukraść jego własność. Przez głowę przelatywały mu dziesiątki nazwisk: niektóre należały do świata polityki, inne łączyły się ze znanymi kryminalistami. Żadne jednak nie pasowało do układanki. Nie można kazać rekinom polować na szczura. Nie to środowisko i nie ten kaliber. Potrzebny był ktoś świeży i możliwie dobrze wyszkolony. Złodziej nie był idiotą, skoro udało mu się wkraść do tak pilnie strzeżonego miejsca i do tej pory pozostać nierozpoznanym. Musiał mieć bardzo zaufanego pasera, albo... pracować dla jednego z jego wrogów. Tylko kogo? Dedukcja była w tym przypadku niemożliwa.
Mężczyzna ujął w dłoń telefon i wystukał czterocyfrowy, wewnętrzny numer.
- Połącz mnie z... albo nie. Czekaj – zabrzmiał jego niski głos. – Poszukaj w starym notesie numeru tego emerytowanego Fukutaichou. Jak mu tam było... Hikari? Jak już znajdziesz, umów mnie z nim na spotkanie.

Rozdział pierwszy: Znak szczególny

Altor
Po spotkaniu z zealotą Mimi oddaliła się od Ciebie. Najpierw nie zwracałeś na to uwagi, jednak z czasem zaczynało być to dosyć trudne do wytrzymania. Czy tego chciałeś, czy nie, przyzwyczaiłeś się do dziewczyny i nie byłeś zachwycony faktem, że dziennie zamienialiście ze sobą zaledwie po kilka zdań. Tydzień zajęło Ci zebranie się w sobie i zaproszenie jej na poważną rozmowę. Wreszcie byłeś zdrów jak ryba... karp dokładniej... stary karp... no, przyjmijmy, że wygoiłeś wszystkie rany. Umówiliście się w niewielkim parku położonym niedaleko wydziału medycyny. Lepsze to niż rozmowa w domu przy herbacie – tak przynajmniej myślałeś. Na miejsce dotarłeś pół godziny przed umówionym terminem. Było pusto, praktycznie żadnych przechodniów. Usiadłeś na ławce i spuściłeś głowę w dół. Nie bardzo wiedziałeś jak to wszystko naprawić. Zabijanie okazało się prostsze niż rozmowa. Na szczęście nie musiałeś robić tego zbyt często. Niespodziewanie, w budce telefonicznej kilkanaście metrów od Ciebie odezwał się dzwonek. Olałeś sprawę, ponownie pogrążając się w zadumie. Dźwięki jednak nie ustawały. Minuta, dwie, pięć... Poirytowany podszedłeś do aparatu i chwyciłeś za słuchawkę.
- Czołem Akio – przemówił ktoś znajomym głosem. – Mam dla ciebie małą robótkę.
To już drugi raz, kiedy zostałeś odnaleziony. Mężczyzna, z którym rozmawiałeś nazywał się Hikari Tatsumori. Dzięki niemu zostałeś zwolniony z czynnej służby dla Sanbetsu. On wybrał dla Ciebie zastępczą rodzinę oraz z oddali kontrolował życie, które prowadziłeś. Myślał, że jesteś jego psem na posyłki – pionkiem od brudnej roboty. Wyprowadziłbyś go z tego błędu, gdyby tylko nie miał pewnej strategicznej przewagi. Gość, mimo, że przeszedł już chyba na emeryturę, w każdej chwili mógł przywrócić Cię do czynnej służby. Na razie więc odgrywałeś posłusznego...
- Za kwadrans staw się pod adres, który wyświetli się za moment na ekranie.
- To biurowiec? – Zapytałeś, gdy w numerze dostrzegłeś numer apartamentu umiejscowionego na trzydziestym trzecim piętrze.
- Nie spóźnij się...

Mimi przybyła na miejsce spotkania najszybciej jak mogła. Jej również bardzo zależało na szczerej rozmowie. W głębi serca cieszyła się, że to nie ona musiała wykonać pierwszy krok.
- Altor? – Zapytała samą siebie, po czym popołudniowy wiatr owiał jej drobniutkie ciało.
Poza nią, w parku nie było żywej duszy.

Uwagi
Zaczynamy zabawę. Na początek opisz drogę do wspomnianego biurowca, o ile w ogóle zdecydujesz się do niego iść. Tak, czy inaczej nie masz już nastroju na rozmowę z Mimi (dlatego przede wszystkim opuściłeś park). Jeżeli posłuchasz swojego "przełożonego", postaraj się nie wprowadzać żadnych dodatkowych wątków do fabuły i zakończ wpis, gdy znajdziesz się przed drzwiami do apartamentu. Powodzenia.

Twitch
W Twoim kraju wielu jest potężnych wojowników i przebiegłych łowców. Wszyscy oni zapewne śmialiby się teraz do rozpuku widząc, jak wędrujesz przez wrogie terytorium z odsłoniętym bułatem na plecach. Materiał, którym miałeś do tej pory owiniętą broń został zerwany przez przejeżdżający niebezpiecznie blisko autobus. Nie, że jesteś jakąś gapą – po prostu w Khazarze ruch drogowy jest odrobinę lepiej zorganizowany i pieszy nie musi martwić się o to, że potrąci go jakiś pojazd... Szczęście dla Ciebie, że nie ma tu żadnych praw regulujących posiadanie broni. Takie przynajmniej odniosłeś wrażenie ze względu na brak jakiejkolwiek reakcji ze strony stróżów prawa, których notabene kilku już minąłeś.

Przybyłeś do Sanbetsu jako chłopiec na posyłki. Miałeś dostarczyć pewnemu szpiegowi ważne rozkazy. To Twoja najważniejsza fucha do tej pory, więc sporo czasu spędziłeś kombinując co zrobić, żeby jej nie spieprzyć. Gdyby wróg przejął przesyłkę, mógłbyś zapomnieć o karierze innej niż gajowy w jednym z najciemniejszych i najodleglejszych od cywilizacji lasów. Owszem, samotność jest fajna, ale nie taka dożywotnia.
Godzina była dość późna. Zszedłeś z głównej ulicy, żeby nie budzić zainteresowania u przechodniów. Wszak mędrcy mawiają, "jak cię widzą, to cię zjedzą". Po kilkunastu minutach spaceru dotarłeś na spore, wylane asfaltem boisko z kilkoma ławeczkami, pełniącymi zapewne role trybun. Było ciepło i pusto, a Tobie zaczynało już doskwierać zmęczenie. Zdjąłeś bluzę i wymościłeś przy jej pomocy jedną z ławek – Twoje nowe łóżko. Pod prowizoryczną pościel wsunąłeś bułat, po czym ostatni raz rozejrzałeś się żeby sprawdzić, czy nikogo nie ma w pobliżu. Wciąż byłeś sam. Ułożyłeś się więc najwygodniej jak umiałeś i lekko przysnąłeś.

Sądziłeś, że nie minęła nawet minuta, kiedy wybudził Cię hałas tłuczonego szkła. Na boisko wchodziło trzech pijanych drabów. Jeden miał łańcuch, drugi po jednej butelce w każdym ręku, a trzeci tylko papierosa, którego gasił właśnie o swoje spodnie, śląc w tym samym czasie stek wyzwisk pod Twoim adresem.

Uwagi
Pozbądź się zagrożenia. Możesz skopać przeciwników, uciec, zabić ich, czy cokolwiek sobie chcesz. Ważne tylko, żebyś skończył wpis w tym samym momencie, co akcję, której się podejmiesz.
PS. Pamiętaj, że jastrzęboczłek krążący nad miastem nie jest naturalnym widokiem ;)

Rivil
Zasada była prosta – pracowałeś sam. Czy to takie trudne do zrozumienia? Płaca była w porządku, samo zlecenie również, ale nie mogłeś zgodzić się na niańczenie jakiejś baby w międzyczasie.
- Czy to twoje ostatnie słowo? – Zapytał pracodawca.
Był to młody, dobrze zbudowany mężczyzna z roztrzepanymi, czarnymi włosami. Nie wyglądał na osobę godną zaufania, ale proponował naprawdę godziwą zapłatę...
- Jeszcze raz powtarzam, pracuję sam. Mogę dostarczyć tę fiolkę do doków nawet szybciej niż tego oczekujesz. Nie każ mi tylko użerać się z jakąś partnerką... – odparłeś spokojnie.
- Zapewniam, że nie będzie sprawiała kłopotów. W razie czego, jesteś przecież agentem.
- Zrozum...
Rozmowę przerwało nagłe otwarcie drzwi. W progu stanęła młoda, ponętna kobieta o ognistoczerwonych włosach.
- Nie przeszkadzam? – Zagaiła zalotnie.
- Właśnie kończę pertraktować z naszym dostawcą – wyjaśnił mężczyzna. – To jak, umowa stoi? – Zwrócił się tym razem do Ciebie.
- Niech stracę. Żądam jednak 20% więcej.
- Wiedziałem, że się dogadamy.

Opuściłeś budynek wraz z rudogłową, która okazała się być wspomnianą wcześniej partnerką. Na imię miała Mika i szef właśnie jej powierzył pod opiekę fiolkę, którą zobowiązałeś się dostarczyć na jacht zacumowany przy jakimś ekskluzywnym nabrzeżu. Jedyny plus Waszej współpracy polegał tym, że miała dwuosobowy, czerwony kabriolet, dzięki któremu droga do celu mogła zostać znacznie skrócona. Bez zbędnych pogawędek wsiedliście do pojazdu i ruszyliście w drogę.
Dzień był upalny, a drogi jak zwykle zapchane. Nie minęliście nawet trzech przecznic, zanim wylądowaliście w korku. W lusterku zobaczyłeś, że ktoś ze stojącego za Wami samochodu wyciągnął pistolet maszynowy i zaczął strzelać. Tylko dzięki nadludzkiej szybkości zdołałeś pochylić siebie i Mikę zanim kule rozbiły przednią szybę. Dziewczyna wrzasnęła i instynktownie wcisnęła gaz do dechy. Przywaliliście w stojącego z przodu pickupa, a następnie wykręciliście samochód w boczną, pustą uliczkę. Napastnicy niezwłocznie ruszyli za Wami.

Uwagi
Zgub pościg (w chwili obecnej to nie Ty kierujesz samochodem). Nie możecie się zatrzymać, bo wtedy jedna z kul na pewno dosięgnie Twojej partnerki i ją zabije. Pamiętaj, że nie jesteś mistrzem kierownicy (Mika również) i wyczyny kaskaderskie nie wchodzą w grę. Musisz posłużyć się sprytem :DD


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
»Altor   #6 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 73
Wiek: 34
Dołączył: 11 Kwi 2009
Skąd: Gdańsk

"Hikari Tatsumori..." pomyślałem "Kim ty do cholery jesteś." Gdzieś głęboko w pamięci utkwił mi jego głos. Zdaje mi się, że to ta osoba rozmawiała ze mną dwanaście lat temu. Okres spowity czarną mgłą niepamięci. Jakaś agencja, coś o nadludziach... chyba o tym wtedy mówił. Moje rozmyślania zostały przerwane przez dźwięk hamującego samochodu. Stałem na środku ulicy.
- Co się ze mną dzieje? - mruknąłem schodząc na chodnik.
- Uważaj gdzie łazisz kaleko! Życie ci nie miłe?! - nie zwróciłem uwagi na skierowane za mną obelgi. To nostalgiczne uczucie które ogarniało moje ciało, jakieś strzępki wspomnień, zamazane obrazy maszyn.
"Co to wszystko oznacza?". Stanąłem przed ogromnymi drzwiami Falowca, gdy kujący ból przeszył moją nogę, nie pierwszy raz. Zacisnąłem zęby i wszedłem do budynku. Szybko dało się zauważyć, że to jeden z tych budynków biurowych, w których aż roi się od przeróżnych firm. Duży hol wypełniony był wywieszkami najróżniejszych korporacji z podanymi numerami piętra i pokoju. Mimo iż długo rozglądałem się po tych wizytówkach, to nigdzie nie mogłem znaleźć wywieszki z numerem pitra 33. Wzruszyłem ramionami i wgramoliłem się do windy. bez żadnych dodatkowych przystanków dojechałem na interesujące mnie piętro. Westchnąłem stając pod czarnymi drzwiami z numerem 3315.
"co ma być to będzie" pociągnąłem metalową klamkę w dół.


Bellum lumpus cave humanum.
Ostatnio zmieniony przez Altor 14-05-2009, 17:26, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email
 
 
RESET_Twitch   #7 


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 23
Dołączył: 27 Maj 2013

Nie zdążyłem odpocząć nawet chwilę po męczącej i dosyć nużącej podróży, gdy dźwięk tłuczonego szkła poinformował mnie, że nie jestem już sam. Ostrożnie, kierując wzrok w miejsce w którego dotarł trzask, podniosłem się. Trójka wyraźnie wstawionych i najwidoczniej nudzących się tubylców zawitała na do tej pory ciche boisko. Nie miałem pojęcia czy rzeczywiście jest to głupi przypadek, równie głupi co i bluzgający mężczyźni, czy też coś innego. Powoli wstałem na równe nogi bacznie przyglądając się intruzom. Choć w obecnej sytuacji to właśnie ja sam nim byłem, nie zmieniało faktu, że opryskliwość miejscowych jeszcze raziła bardziej. Zrobiłem krok do tyłu. Wyraźnie tym zainteresowani panowie w "roboczych" strojach uczynili to samo, mrucząc coś między sobą i wyraźnie skupiając całą uwagę na mnie. Nie miałem szans na spokojne odejście, a nie chciałem ryzykować przerwania powierzonego mi zadania i wdawania się w dyskusję z jakimikolwiek agentami. Gdybym użył w walce bułatu rany na ich ciałach mogły by być powiązane z bronią pochodzącą z Khazaru, a wtedy nie miałbym w ogóle świętego spokoju. Przemiana także nie była rozwiązaniem, zostałbym zdemaskowany jeszcze szybciej. Jedyne co mi zostało to Singer. Na szczęście jest on na tyle pospolitym rewolwerem, że korzystać z niego może każdy. Ostrożnie i w miarę możliwości jak najwolniej sięgnąłem za plecy po pistolet. Niestety gest mój został stosunkowo szybko zauważony i dwa prowizorycznie uzbrojone zbiry ruszyły w moją stronę. Wykorzystując swoją zwinność uskoczyłem w bok jednocześnie wyciągając broń i przestrzeliłem dla obydwu kolana. W momencie, gdy zwijali się z bólu powielając coraz to gorętsze "pozdrowienia", nie tracąc czasu ruszyłem do ostatniego z gości. Widząc moje poprzednie zagranie padł na kolana patrząc zamglonym wzrokiem na jęczących znajomych. Zbliżając się zobaczyłem, że nie wytrzymał ciężaru sytuacji, chyba uważali, że zaczepiają zwykłego bezdomnego. Byli tak żałośni, że szkoda było marnować większej ilości kul. Nim ktokolwiek pojawił się na boisku zwabiony odgłosem wystrzału w biegu pochwyciłem bluzę wraz z zawiniętym weń orężem i ruszyłem czym prędzej przed siebie.
   
Profil PW Email
 
 
»Rivil   #8 
Agent


Poziom: Keihai
Posty: 6
Dołączył: 12 Maj 2009

Dzień był taki ja inne, choć świeciło słońce i nie było zbyt dużej ilości chmur to w oczach przeciętnego Cywila wydawał się on szary jak pozostałe. Był jednak chłopak dla którego ten dzień był wyjątkowy.
Jack Backer wychodził właśnie z kwiaciarni. Miał on bukiet pełen pięknych kwiatów. Tęczę kolorów można było zauważyć z 12 piętra. Szedł wolnym krokiem jednym z zaułków próbując wydostać się na ulicę główną. Co jakiś czas podskakiwał i poprawiał ozdoby na kwiatach. "To dziś" powtarzał w myślach. Tak.. dziś jest 3 rocznica jego ślubu. Dokładnie za 4h ożenił się z piękną Jesse Stones.
Widział już wąskie światło, które zaprowadzi go na główną gdy w tym samym momencie czerwony nieco zrysowany samochód z wybitymi szybami pruł przed siebie nie zważając na przechodzącego Jack'a. Ten uskoczył w ostatniej chwili i ocierając pot z czoła stanął na środku krzycząc i wymachując rękami.
-Co za palant tak jeździ..! Płoń w piekle !- krzyknął ostatni raz po czym odwrócił się i ostatnią rzeczą jaką zobaczył był drugi samochód który wpadł w niego z całym impetem. Ciało Chłopaka, a raczej jego resztki gruchnęły o zimny asfalt na na piersi leżała jedna mała róża...

-Skręć w lewo- Powiedziałem ostro po czym wyjąłem swoje 2 Singery i wychylając się przez okno posłałem w stronę agresorów wszystkie 12 pocisków, rozbijając lusterka i tłukąc szybę.
-Jedźże prosto! Staram się trafić w opony!- Krzyknąłem, patrząc srogo na partnerkę.
-Przecież się staram, jest tu tyle śmieci, muszę jakoś manewrować!- Odparła i złapała kierownicę obiema rękoma.
Kabriolet zdobywał coraz większą przewagę nad drugim samochodem jednak karabin maszynowy coraz mocniej demolował tył auta.
-Mówiłem, że załatwię to sam.. nie mam ochoty się Tobą zajmować.. jak już zrealizujemy zlecenie będę chciał 40% więcej.- Ze spokojem mówiłem do Miki, która skupiła się na jeździe nie słuchając mnie.
-Cholera!- krzyknęła po chwili.- Za jakieś 500m wyjedziemy na główną.- Dodała.
-Nie możesz jechać prosto?
-Nie, na wprost nas jest ujście rzeki.
-Szlag.. dobra jedź coś wymyślę..
Główna ulica była coraz bliżej i bliżej... Nie miałem pojęcia co zrobić. Jeśli nie uda im się skręcić na pewno zderzą się z jakimś samochodem. Na wprost też nie da rady. Wtem zauważyłem sklep rybny przed wyjazdem na ulicę. Przy nim stała ciężarówka obładowana skrzyniami ryb. Tylne koła zablokowane były klockami by samochód nie odjechał.
-Dobra.. przy tym sklepie zwolnij i skręć w prawo. Nie nawal bo mam plan.- Powiedziałem klepiąc Mikę po ramieniu. Przeładowałem broń i wystawiając rękę strzeliłem w klocki blokujące. Samochód drgnął lecz nic po za tym.
-Cholera..- Krzyknąłem ze złością.
-Co teraz?!- Mikę ogarnęła panika.
-Jedź i rób dalej to co miałaś.
Samochód gwałtownie zahamował i skręcił w prawo. Po raz kolejny wychyliłem się przez okno i resztką amunicji strzelałem w Bilbord zawieszony nad sklepem. Szkło pękło i cała konstrukcja spadła na tył ciężarówki rozwalając go i wysypując na asfalt pudła z rybami. My sami pełną parą ruszyliśmy z prądem samochodów.
Niedługo po nas nastąpiła "eksplozja" ryb i samochód z napastnikami wyjechał na ulicę. Ryby zrobiły jednak swoje, auto wpadło w poślizg i uderzyło w nadjeżdżający samochód. Agresorzy wysiedli, kopiąc i waląc w samochód, dało się słyszeć przekleństwa z ich słów.
-No, na jakiś czas mamy spokój.-Odparłem i oparłem się o fotel samochodu.
-No to do teraz prosto i do celu.- Powiedziała Mika uśmiechając się lekko.
Ostatnio zmieniony przez Rivil 15-05-2009, 14:08, w całości zmieniany 2 razy  
   
Profil PW Email
 
 
*Lorgan   #9 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

Info:
Uwinęliście się szybko i sprawnie, co bardzo mnie cieszy. Na szczególne uznanie zasługuje wpis Rivila, który zaprezentował bardziej finezyjne podejście. Im poprawniejszy, dłuższy (tylko nie na siłę) i ciekawszy wtręt gracza, tym lepiej. Musicie wiedzieć, że wkład pracy jest wprost proporcjonalny do gratyfikacji, jakie otrzymacie w trakcie przygody. Nie zamierzam wypisywać esejów przepełnionych arcyważnymi wątkami dla kogoś, kto będzie je kwitował kilkuzdaniowym bełkotem ;)
Druga sprawa (dla mniej spostrzegawczych, o ile tacy gdzieś tu są). Wasze historie odbywają się w odrobinę innych liniach czasowych: u jednego gracza jest noc, u innego dzień, data wcale nie musi się zgadzać. Nie sugerujcie się więc informacjami zawartymi w aktualkach pozostałych, chyba, że napiszę inaczej.

Zapraszam na ciąg dalszy mojej szczurowatej przygody...

***

Altor

Występują:
Yamamoto MaiOpis
• Hikari Tatsumori

Wnętrze apartamentu urządzone było bardzo skromnie: jeden prosty, drewniany stolik, dwa białe fotele po obu jego stronach i niewielka, szklana szafeczka z alkoholem tuż przy oknie. Siedziska zajmowało dwóch mężczyzn. Pierwszy wydał Ci się aż nazbyt znajomy. Był to Hikari i odniosłeś wrażenie, że przez lata nie zmienił się ani o jotę. Siedział po lewej stronie i poprawiał właśnie srebrną spinkę przy mankiecie. Jego ubiór stanowił szykowny, skrojony na miarę garnitur w kolorze wanilii. Miał na oko 45-50 lat, o czym świadczyła lekka siwizna na długich, nienagannie zaczesanych do tyłu włosach oraz sieć delikatnych zmarszczek pokrywająca twarz. Drugi osobnik okupujący pomieszczenie był znacznie starszy. Na jego głowie nie ostał się już nawet pojedynczy włos. Ubrany był w dość niecodzienny, długi, purpurowy szlafrok, przy czym nie miał na sobie butów ani innych dodatków.
- Długo kazałeś na siebie czekać – zaczął Twój przełożony. – Przedstawiam, oto człowiek, dla którego będziesz teraz pracował – w tym momencie wskazał skinieniem głowy na gościa obok siebie.
- Dość już tych uprzejmości – uciął tamten. – Pewnie wiesz kim jestem, jednak masz się do mnie zwracać "M.", zrozumiano?
Niepewnie kiwnąłeś głową. To prawda, że twarz starca budziła pewne skojarzenia. Nie byłeś ich jednak do końca pewien.
- Doskonale – kontynuował. – Przejdźmy teraz do rzeczy.
Hikari wstał i bez słowa wyszedł z pomieszczenia, jakby otrzymał jakieś niesłyszalne polecenie.
- Jeżeli masz pytania do Tatsumoriego, będziesz mógł je zadać, gdy skończysz ze mną. Teraz skup się, bo sprawa nie jest błaha.
Mężczyzna podniósł ze stołu paczkę papierosów, wyjął z niej jednego i wcisnął go w swoje powykrzywiane usta. Chwilę później rozpoczął nerwowe poszukiwania zapalniczki. Po minucie bezcelowego stania w miejscu zniecierpliwiłeś się na tyle, że machnięciem dłoni odpaliłeś peta.
- Ogień... – mruknął M., otrząsając się z zaskoczenia, które ogarnęło go w chwili demonstracji Twojej umiejętności. – To wszystko, co potrafisz?
- Mój płomień może być znacznie bardziej niebezpieczny – odparłeś lekko oburzony.
- Pracował dla mnie kiedyś pewien agent, od dziecka potrafiący rozniecać pożary samą siłą woli. Na własne oczy widziałem, jak spopielił człowieka w mniej niż minutę. Przyznasz chyba, że twoja "zapalniczka" nie należy do grupy tak potężnych mocy, co?
Pieprzony dziad za dużo sobie pozwalał. Z każdą chwilą coraz bardziej miałeś ochotę udowodnić skuteczność Kaji te na jego pomarszczonej dupie.
- Która to kategoria? Czwarta?
Tym razem przegiął. Czwarta kategoria nadludzkich mocy zarezerwowana była od niepamiętnych czasów dla ułomności. Należały do niej samozapłony popielące ciało użytkownika, wydalanie z organizmu własnej krwi i wiele innych bzdur. Słysząc tak bezczelną obelgę wpadłeś w prawdziwą furię. Bez słowa rzuciłeś się na rozmówcę, powaliłeś go na ziemię i przyłożyłeś do jego czoła otwartą dłoń.
- Moja zdolność polega na rozniecaniu ognia w nieznacznej odległości od dłoni – syknąłeś. – W pozycji, w jakiej się teraz znajdujemy mogę usmażyć twój mózg bez powodowania jakichkolwiek obrażeń zewnętrznych. Może sądzisz, że blefuję i chciałbyś się przekonać?
- Masz jaja dzieciaku – usłyszałeś w odpowiedzi. – Właśnie kogoś takiego szukałem.
Podniosłeś się lekko skonfundowany.
- Musiałem się upewnić, że jesteś taki, jak opisał cię Hikari – ciągnął dalej starzec. – Na stole leży koperta. Weź ją.
Zaintrygowany sięgnąłeś po papierowy przedmiot. Wewnątrz znajdowały się jakieś zdjęcia i zadrukowana kartka formatu A4. Szybko zorientowałeś się, że są to dane dotyczące jakiegoś młodego mężczyzny. Nie byłeś do końca pewien jak on wygląda, bo fotografie były albo niewyraźne, albo bardzo ciemne. Na jednej z nich zobaczyłeś spory tatuaż pokrywający lewą rękę.
- Kto to? – Zapytałeś.
- Imię i nazwisko nieznane. Wiek między 20, a 25 lat... wszystko masz zresztą na kartce.
- Mam go zabić? – Żądałeś konkretów, bo towarzystwo M. stawało się dla ciebie coraz trudniejsze do zniesienia.
- Nie. Masz go znaleźć i sprowadzić do mnie.

Uwagi:
Tym razem oczekuję od Ciebie użycia odrobiny wyobraźni. Jest dla mnie zupełnie obojętne, czy zechcesz jeszcze porozmawiać z gośćmi w budynku (w razie rozmowy z Yamamoto nie zapomnij się ze mną skontaktować w celu ułożenia jego wypowiedzi), czy od razu przejdziesz do realizacji zlecenia. A propos tego drugiego, wymyśl jakiś ciekawy sposób, w jaki Twój bohater wpadnie na trop poszukiwanego mężczyzny. Zakończ wpis w momencie, gdy będziesz o krok od spotkania z nim. Poszukiwania mogą trwać maksymalnie 2 dni. Na koniec przypomnę jeszcze, że im bardziej się przyłożysz, tym korzystniejszy będzie dla Ciebie mój kolejny up.

Twitch
Ishima była niepodobna do jakiegokolwiek khazarskiego miasta. Szedłeś wąską, słabo oświetloną uliczką. Zewsząd otaczały Cię śmieci, brud i niezbyt estetyczne graffiti. Byłeś kompletnie sam. No, przyjmijmy, że byłeś przekonany, że w promieniu stu metrów nie przebywała żadna żywa dusza. Lekko odprężony oparłeś się o niechlujnie otynkowaną ścianę i zacząłeś rozpamiętywać wydarzenia z boiska. Niespełna minutę później usłyszałeś cichy dźwięk odpalanej zapalniczki. Co dziwne, wydawał się dochodzić bezpośrednio znad Ciebie. Zdumiony uniosłeś wzrok. Na dachu, jakieś trzy metry ponad Tobą, siedziała kobieta. Miała spuszczone w dół nogi, którymi beztrosko machała. Patrzyła na Ciebie.
- Yo – usłyszałeś powitanie wsparte gestem uniesionej dłoni, w której trzymała papierosa.
Mimo, że było ciemno oceniłeś jej wiek na podobny do Twojego. Miała ciemne, finezyjnie upięte włosy i długą suknię bez rękawów, ze stójką i rozcięciami po obu stronach nóg.

Uwagi:
W sprawie dialogu zapraszam na GG.

Rivil

Występują:
• Mika
Shiryuu Oyabun

Czerwone Cabrio zatrzymało się z piskiem na asfaltowym parkingu. Znajdowaliście się około stu pięćdziesięciu metrów od kładki prowadzącej prosto do celu misji – olbrzymiego, luksusowego jachtu o nazwie "Królowa Wschodu".
- Jesteśmy! – Mika skwitowała radośnie pełną wrażeń podróż. – Teraz wystarczy, że zaniesiemy fiolkę...
Nagle potężna eksplozja wstrząsnęła nabrzeżem. Fragmenty tego, co do niedawna było jeszcze "Królową" poszybowały dosłownie we wszystkie strony świata, w tym oczywiście również w Waszą. Spory kawał burty spadł na maskę samochodu, niszcząc ją doszczętnie. Tak oto środek transportu, któremu wiele zawdzięczaliście przeistoczył się w bezwartościową, czerwoną ruinę. Smutne, prawda?
- Przechytrzyli nas! – Wrzasnęła ruda.
Najwyraźniej cała masa kłopotów, której właśnie doświadczałeś została już wcześniej przez kogoś przewidziana. Szkoda tylko, że ten ktoś nie raczył Cię w porę wtajemniczyć...
Z pobliskich, zaparkowanych aut zaczęli wysiadać mężczyźni i kobiety odziani w jednakowe, czarne garnitury. Wszyscy ustawili się wokół wraku pojazdu, w którym przebywaliście i dobyli broni. Niektórzy palnej, inni białej – głównie katan i łańcuchów. Naliczyłeś około dwudziestki gotowych do bitki indywiduów. Wyzwanie znacznie przekraczające "dodatkowe 20%", które z takim trudem wywalczyłeś u swojego pracodawcy. W międzyczasie na parking wjechał znajomy samochód z kilkoma martwymi rybami na masce i dachu. Z wnętrza wysiadło trzech mężczyzn. Dwóch zajmujących miejsca z przodu rozpoznałeś jako kierowcę i strzelca z akcji kilkanaście minut temu, trzeci natomiast był Ci zupełnie obcy. W odróżnieniu od całej reszty miał na sobie czarny płaszcz z futerkiem i szare, garniturowe spodnie. Tors i szyję okrywał mu szczelnie biały bandaż. Nie ulegało wątpliwości, że gość albo był kimś ważnym, albo na takiego się kreował.
- Wysiadać durnie! – Ryknął w Waszym kierunku na powitanie.
Poza ubiorem, odróżniały go jeszcze dwie cechy: silna opalenizna i gęste, sterczące we wszystkie strony, piaskowe włosy. Zanim zdążyliście w jakikolwiek sposób ustosunkować się do otrzymanego polecenia, dodał.
- Ty! Facet w białej koszuli! Nie próbuj żadnych sztuczek, bo moi ludzie otworzą ogień!
Stawianie oporu w tak niekorzystnej sytuacji miało tylko jeden możliwy efekt – śmierć. Jako, że byłeś dość przywiązany do własnego życia, postanowiłeś zastosować się do nakazów. Ostrożnie przeskoczyłeś nad drzwiami, które ze względu na liczne otarcia i uszkodzenia prawdopodobnie nie dałyby się już otworzyć. Mika poszła w Twoje ślady.
- Znakomicie. Teraz pogadajmy jak mężczyźni. Zabij sukę, z którą przyjechałeś i przynieś mi to, co mieliście dostarczyć na jacht, a daruję ci życie i pozwolę na przystąpienie do mnie, Oyabuna* Shiryuu. Przyda mi się ktoś tak pomysłowy i zaradny jak ty. O pieniądze też nie musisz się martwić. Dam dwa razy tyle, co baran, dla którego teraz pracujesz.

Uwagi:
* Oyabun – tytuł mafijnego bossa.

Mika nie jest w położeniu, żeby składać Ci jakiekolwiek sensowne kontrpropozycje. Nie zdradzi również żadnych istotnych informacji (fiolkę trzyma w prawej, przedniej kieszeni spodni – ochroni ją za wszelką cenę). W razie potrzeby będzie walczyć do śmierci (jest najzwyklejszą kobietą bez przeszkolenia wojskowego, uzbrojoną w pistolet). Shiryuu jest całkowicie ponad Twoje możliwości. Jeżeli nawet jakimś cudem udałoby się uniknąć rozstrzelania z rąk pionków, konfrontacja z nim skazana jest na sromotną porażkę. Jeżeli odrzucisz jego propozycję, licz się z tym, że jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji będzie ucieczka.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
RESET_Twitch   #10 


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 23
Dołączył: 27 Maj 2013

Biegłem nie zatrzymując się przez jakieś dobre kilkanaście minut. Dotarłem na przedmieścia i wszedłem między budynki, aby nie rzucać się w oczy. Dzień wyraźnie chylił sie ku końcowi, choć przez chmury smogu słońce i tak nie przebijało się specjalnie. Brakowało mi czystej, leśnej i grzanej jasnymi promieniami polany na której mógłbym teraz odpocząć. Z każdym kolejnym krokiem moje oczy zauważały różnego rodzaju malunki, które albo "chwaliły życie", albo "pozdrawiały władzę czy jakiś koncern". Gdzieś wewnątrz miałem cichą nadzieję, że nie będę musiał przebywać tutaj specjalnie długo i chyba na przyszłą wizytę wolałbym wybrać mroźne Nag. W pewnym momencie usłyszałem głos, wyraźnie dziewczęcy.
- Yo – słysząc skierowane do mnie przywitanie odwróciłem się i powiodłem wzrokiem do góry. Dziewczyna w mniej więcej moim wieku, machała do mnie ręką w której kopcił się papieros. Miała ciemne, finezyjnie upięte włosy i długą suknię bez rękawów, ze stójką i rozcięciami po obu stronach nóg. Przyglądając się jej milczałem, nie zwróciłem nawet uwagi na otoczenie skupiając swą uwagę na jej osobie.
- Widziałam co zrobiłeś na boisku. Niezła robota, choć liczyłam na coś bardziej efektownego - powiedziała wyraźnie zawiedziona strząchając popiół z papierosa. Słysząc te słowa zamurowało mnie. Wydawało mi się, że dobrze rozejrzałem się przed zrobieniem czegokolwiek, nawet, a może szczególnie, przed wyciągnięciem broni. Po chwili dotarła do mnie dalsza część jej wypowiedzi. "Liczyłam na coś bardziej efektownego." Zastanawiałem się o co jej chodzi i kim ona jest.
- Odezwij się. Czuję się jak wariatka, która gada sama do siebie... - powiedziała wytrącając mnie z zadumy. Starałem się nie wykonywać żadnych pochopnych ruchów, próbując ułożyć w głowie plan i pomyśleć nad tym co powinienem zrobić.
- Kim jesteś i co masz zamiar teraz zrobić? - zapytałem przekręcając lekko głowę. W odpowiedzi popatrzyła na mnie z rozczarowaniem.
Nagle przeleciała mi myśl, że patrząca na mnie z góry dama może być agentem. Jednak jeżeli nim była dlaczego mnie jeszcze nie atakowała?
- Znamy się? - zapytałem starając się przerwać ciszę.
- Właśnie się poznajemy - powiedziała, uśmiechając się figlarnie.
Nie miałem całkowitego pojęcia w jaki sposób odnieść się do jej osoby. Pomyślałem, że lepiej jednak będzie mieć ją conajmniej na wyciągnięcie ręki, aniżeli czekać na atak z góry.
- Może więc zejdziesz do mnie i się przedstawisz? - rzuciłem siląc się na uśmiech.
- Może później. Teraz lepiej zostańmy, gdzie jesteśmy - odpowiedziała poważniejąc. Nieznajoma zaciągnęła się papierosem i bardzo powoli, niewielkim strumieniem wypuściła z ust biały dym.
- Jestem tutaj, żeby zaoferować ci pracę. Bardzo dobrze płatną pracę... - powiedziała bacznie mi się przyglądając z wyraźnym przejęciem w oczach. Jej słowa zadudniły mi w głowię, byłem prawie pewny że jest agentką. Zastanawiałem sie czy to wszystko to nie cyrk i podpucha.
- Pracę? - powiedziałem nieco rozbawionym głosem - Jestem tu jedynie przejazdem, nie szukam żadnej. Wybacz - dodałem zaraz siląc sie na uprzejmość. Nie spuszczałem jednak wzroku ze swej rozmówczyni.
- Ara? Jesteś pewien? Twoja praca to banał. Wystarczy, że pójdziesz do skrytki, w której schowałeś fant wyniesiony ze skarbca Mai'a... - rzekła strząchując popiół - ...i mi go przyniesiesz - dodała zaraz. Tuż po tym jak dotarło do mnie co ona mówi zacząłem sie prawie natychmiast zastanawiać nad wyjściem z tej sytuacji. Nie podobało mi się wcale, że od samego przyjazdu do Sanbetsu natrafiam na kolejne stopnie. Moja misja miała być szybka i stosunkowo prosta. Właśnie, miałem zadanie do wykonania, a traciłem czas na zbędne dyskusje.
- Fant, który schowałem? - zapytałem wyraźnie zdziwiony. - Musisz mnie z kimś mylić - dodałem. Odwróciłem się bokiem kładąc rękę na rewolwerze, głowę miałem jednak wciąż odwróconą w stronę dziewczyny.
- Jeżeli to wszystko, pójdę już, nie chcę aby uciekł mi samolot. - powiedziałem ze sztucznym, drobnym uśmiechem na twarzy.
- Ha? Najpierw zdziwiłeś się, że mnie widzisz, później udawałeś, że nie wiesz o co mi chodzi, a teraz chcesz sobie tak po prostu odejść? Naćpałeś się czymś? Przecież to normalne, że wkońcu ktoś cię złapał. Ishima nie jest taka wielka, jak niektórzy sądzą... - powiedziała nieco podirytowanym już głosem.Nie miałem ochoty na dłuższą dyskusję, szczerze powiedziawszy denerwowała mnie ów dziewucha.
- Złapali? A byłbym tu? Pomysliłaś się - rzuciłem, choć nie ruszyłem się z miejsca. Czekałem na jej reakcję. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Ja cię złapałam, ptaszyno. Jesteś teraz w mojej klatce. Jeżeli zaczniesz współpracować, będzie ona złota, jeżeli nie... z drewna sosnowego... - powiedziała wyraźnie akcentując ostatni zwrot. Zamiary mojej rozmówczyni okazaly się jasne. Od razu przyszło mi na myśl, że to właśnie ona ukradła coś od kogoś tam, a teraz szuka kozła ofiarnego. Nie ma mowy, abym to był ja. O nie. Zaciskając mocniej dłoń na rękojeści pistoletu zrobiłem dwa kroki w przód nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
- Nic z tego, poproś bezdomnego - mruknąłem ironicznie.
- Nie dajesz mi więc wyboru...
   
Profil PW Email
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,19 sekundy. Zapytań do SQL: 13