Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


Top 10 najgorszych filmów
 Rozpoczęty przez »Irinn, 13-05-2010, 17:01

4 odpowiedzi w tym temacie
»Irinn   #1 
Agent


Poziom: Keihai
Posty: 63
Wiek: 36
Dołączyła: 17 Gru 2008
Skąd: Lublin/Wolverhampton
Cytuj
W życiu każdego człowieka nadchodzi taki czas, kiedy przestaje myśleć o dobrych filmach, a zaczyna o złych. Taki właśnie moment nadszedł dla mnie, kiedy do polskich kin weszła ekranizacja książki Doroty Masłowskiej 'Wojna polsko - ruska'. Jako, że film ten przypomina mi się raz na jakiś czas, powodując ból wszystkiego i mało pozytywne odruchy fizjologiczne - przed wami moje Top 10 najgorszych obejrzanych, lub prawie obejrzanych, gdyż wszelkie próby kończyły się szybkim wyłączeniem telewizora/komputera, filmów.

1. 'Wojna polsko-ruska' (2009)
Film ten, jak już mówiłam wcześniej, powoduje u mnie chroniczny ból wszystkiego. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, czym ci wszyscy ludzie się tak zachwycają mówiąc o 'Wojnie' w samych superlatywach, czy nazywając ją nawet 'najlepszym polskim filmem'. Na mojej liście zajmuje mało zaszczytne pierwsze miejsce. Prawdopodobnie najgorszy film, jaki kiedykolwiek przyszło mi próbować obejrzeć (inna sprawa, że plakat do filmu jest plagiatem plakatu do 'Trainspotting')

2. The Crow: Wicked Prayer (2005)
Paradoksalnie film, który miał być z założenia straszny, stał się śmieszny. Mocno wkurzony Kruk biega za bandą pseudo-satanistów, którzy chcą złożyć w ofierze jego dziewczynę. Cóż... może gdyby gra aktorska była lepsza, fabuła nie miała dziur, a dialogi miały sens, byłoby lepiej. Niestety, nawet obecność Edwarda Furlonga jako tytułowego Kruka niczemu nie pomogła. Mimo zapewnień reżysera, że czwarta część serii pomoże wrócić 'Krukowi' na piedestał, film spadł na łeb na szyję na sam dół. Przykre, ale prawdziwe.

3. Save the Last Dance 2 (2006)
Po obejrzeniu tego filmu doszłam do wniosku, że zastrzelenie Izabelli Miko byłoby jedną z lepszych rzeczy, która mogłaby spotkać światową kinematografię. Fabuła fabułą, bo niestety w filmach związanych z tańcem to nie ona jest zwykle najważniejsza, ale gra aktorska przyprawia mnie o palpitacjie. I tylko cieszę się z jednej rzeczy - film został wydany tylko na DVD, co ochroniło większość ludzkości przed oglądaniem tego czegoś, bo filmem nazwać tego nie można, na dużym ekranie.

4. Avalon (2001)
SoF prawdopodobnie będzie chciał mnie złożyć na ołtarzu w ofierze jakiemuś mocno mrocznemu bóstwu, no ale cóż... Film jest dowodem na to, że połączenie Polaków i Japończyków to zły pomysł. Mamoru Oshii pewnie chciał dobrze, ale powinien chyba zostawić kręcenie filmów live komuś innemu. Fatalna gra aktorska, wszystko robione jakby na siłe, z braku innych pomysłów i klejone, żeby jakoś trzymało się kupy. I tak jak podziwiam Oshiego za wszystko co zrobił, tak 'Avalon' jest dla mnie jednym z gorszych filmów, które kiedykolwiek przyszło mi oglądać.

5. S.Darko (2009)
Boli, oj boli. Tak jak pierwsza część ('Donnie Darko') jest jednym z moich filmowych faworytów, tak druga jest jednym z najgorszych filmów jakie kiedykolwiek w życiu widziałam. Przyznam szczerze, że od początku produkcja kontynuacji filmu w moich kręgach, wręcz kultowego, jest bozbawiona jakiegokolwiek sensu i mija się z celem. Niestety nie myliłam się. 'S.Darko' jest pod względem fabularnym totalną klapą. Wszystko jest jakby naciągane, proste i przejrzyste, co w przypadku filmu, którego pierwowzorem był 'Donnie', jest niedopuszczalne.

6. Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street (2007)
Tim Burton, och, Tim Burton... Cóżeś ty uczynił? Genialnemu reżyserowi spadła forma, spadła i potłukła się o bruk ulicy. Film, mimo reżysera i dobrej obsady, jest niestety jedną z większych porażek w konematografii. Drętwota, bezsens i... śpiewanie. Nawet Johny Depp nie pomógł, no... może gdyby nie śpiewał byłoby lepiej. Prawda jest taka, że to właśnie ten musicalowy aspekt filmu sprawia, że wylądował on na mojej liście. Bo wszystko poza tym jest zrobione wręcz genialnie - scenografia, zdjęcia, nawet muzyka by pasowała, ale...czemu, no czemu oni muszą śpiewać? Już szczególnie, źe to śpiewanie wychodzi im tak raczej mocno średnio.

7. Transporter, Transporter 2, Transporter 3
Nie dzieliłam tej swoistej trylogii na czynniki pierwsze, bo by mi miejsca zabrakło, a to, co sprawiło, że filmy trafiły na tę listę, jednocześnie je łączy. Niedorzeczność fabuły, zasadniczy brak grawitacji, który był cechą charakterystyczną głównego bohatera, pozostawiająca wiele do życzenia gra aktorska - wszstko to razem sprawiło, że tytuły spod znaku Transportera' są nie tyle bezsensowne, co śmieszne, a nie wydaje mi się, aby reżyserowi o taki właśnie efekt chodziło.

8.Cerberus (2005)
Film, który bardzo chciałby być megahitem, a jednak mu się nie udało. Nie jest mi z tego powodu jakoś szczególnie przykro, gdyż sądzę, że twórcę fabuły powinno się powiesić na najbliższym drzewie ku przestrodze. Marna fabuła, marne teksty, marne efekty, o ścieżce dźwiękowej nawet nie wspominając.

9. Wiedźmin (2001)
Film może i w jakimś stopniu lubię, ale to głównie za to, że Żebrowski z białymi włosami dobrze wygląda, a i gra też niczego sobie. Niestety, jak to zwykle bywa z ekranizacjami książek, i w tym przypadku coś musiało nie wyjść, a chodzi mi dokładnie o spójność fabuły, a raczej jej brak w niektórych momentach. Serial jednak wyszedł im lepiej.

10. Ogniem i Mieczem (1999)
Epopeja epopeją, film historyczny filmem historycznym, a ktoś nam opowieść o wojnie zamienił na romansidło klasy C. Przykre, ale widać niektórzy doszli do wniosku, że film lepiej się sprzeda właśnie w takiej wersji... Cóż, bywa. A najlepszą sceną całego filmu jest moment, kiedy Scorupco wymachuje warkoczami, prawde mówiąc przez cały film czekałam, aż ona kogoś tymi warkoczami zabije.

To by było na tyle, jeśli chodzi o filmy, które są na mojej liście. Zapraszam do podzielenia się waszymi doświadczeniami ;)

Pozdrawiam.
   
Profil PW WWW
 
 
^Genkaku   #2 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa
Cytuj
No, ok z większością mogę się zgodzić. Co prawda te filmy są raczej zwyczajnie przeciętne niż kiepskie :)

Z jednym się nie zgodzę:

Cytat:
6. Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street (2007)
Tim Burton, och, Tim Burton... Cóżeś ty uczynił? Genialnemu reżyserowi spadła forma, spadła i potłukła się o bruk ulicy. Film, mimo reżysera i dobrej obsady, jest niestety jedną z większych porażek w konematografii. Drętwota, bezsens i... śpiewanie. Nawet Johny Depp nie pomógł, no... może gdyby nie śpiewał byłoby lepiej. Prawda jest taka, że to właśnie ten musicalowy aspekt filmu sprawia, że wylądował on na mojej liście. Bo wszystko poza tym jest zrobione wręcz genialnie - scenografia, zdjęcia, nawet muzyka by pasowała, ale...czemu, no czemu oni muszą śpiewać? Już szczególnie, źe to śpiewanie wychodzi im tak raczej mocno średnio.


Generalnie ten film jest oparty na broadway'owskim musikalu o tym samym tytule. Więc ten "aspekt filmu" jest jego podstawową częścią. Piosenki są mroczne, w stylu poprzednich filmów muzycznym Burtona (tak, przyznaje się to jeden z moich ulubionych reżyserów). Poza tym, że Deep zagrał tam w miarę nieźle, to FENOMENALNIE dał popis Alan Rickman <3 <3.

Irinn: Zgadzać, nie zgadzać. Ja tu liste poproszę, a nie, że się nie zgadzasz ;)
KALAMIR: Ja też się nie zgadzam xD
Irinn: Kal... ty się nigdy nie zgadzasz, więc się nie liczy, sorry xD

Dobra tak na szybko i bez wyjaśnień. Po prostu lista:
10. Większość polskich filmów - seriously, raz na jakiś czas uda się naszej prężnej kinomatografii wypuścić coś sensownego, ale baaaardzo rzadko. Cała reszta pseudo zabawnych komedii romantyczno-życiowo-bógwie jakich nadaje się do spuszczenia w kiblu.
9. Truposz - nudny jak flaki z olejem.
8. Zły mózg z kosmosu - no cóż film był tak beznadziejny że aż śmieszny :) Gruby Japończyk w obcisłym stroju walczący z kosmicznym mózgiem...yeah...rly.
7. Wszystkie filmy Uwe Boll'a - reżyser nazywany Ed'em Wood'em naszych czasów, mówi samo za siebie.
6. Wrogowie Publiczni - no po prostu nie mam słów. Mój największy kinowy zawód w ubiegłym roku. Jak Bale zagra jeszcze jedną tak kiepską rolę to definitywnie przestanę go lubić już do końca. Jak oglądałem ten film to miałem wrażenie, że cały budżet wywalili na Deep'e, Bale'a i reżysera. Denerwowało mnie, że ujęcia kręcone były cały czas kamerą "z ręki", bez statywu. Technicznie ten film to porażka. Muzyka też była do niczego (no poza jednym kawałkiem). Ogólnie dno.
5. Moonwalker - z Michelem Jacksonem. Ten film jest mocno surrealistyczny. Serio, jakaś masakra. Scena jak Jackson zmienia się w statek kosmiczny...
4. Batman and Robin - :D że zacytuje mojego ulubionego krytyka "Film tak straszny, że w Azji do tej pory jedną z najokrutniejszych rodzaji egzekucji jest skazywanie na oglądanie go" Recenzja tutaj
3. Mały Nicky - Podczas oglądania tego filmu z przyjaciółmi zmuszony byłem wybić cztery butelki wina żeby się znieczulić. Trauma o tyle wielka, że mój osobisty idol Tarantino zagrał w tym filmie epizod:(
2. Sukiyaki Western Django - Japoński Western, znowu epizod Tarantino :(
1. Wszystkie te o których zapomniałem, lub których wspomnienia podświadomie są wypierane ;)
Ostatnio zmieniony przez Irinn 23-05-2010, 16:39, w całości zmieniany 4 razy  
   
Profil PW Email Skype
 
 
»Naoko   #3 
Zealota


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594
Wiek: 33
Dołączyła: 08 Cze 2009
Skąd: z piekła rodem
Cytuj
Och, odświeżanie starych tematów ma w sobie pewną dozę przyjemności :DD

10. Hotel śmierci (See No Evil, prod. 2006, reż. G. Dark)
Moją listę najgorszych filmów otwiera horror, który horrorem nie jest. W wieku 10-15 lat uwielbiałam horrory, a po obejrzeniu tego filmu cóż... Był to rok 2008 i zapamiętałam go jako ostatni, w którym bawiłam się przy oglądaniu horrorów. Później albo śmiałam się, albo wykrzywiałam z obrzydzenia, przez co, w moim odczuciu, gatunek stracił na atrakcyjności. Wielkie dzięki Hotelu śmierci.

9. Baby są jakieś inne (prod. 2011, reż. M. Koterski)
Mimo że film ogólnie uważam za całkiem niezły, zostaje tu wymieniony, ponieważ jest cholernie smutny. I pozbawiony mocnego surrealistycznego akcentu, co mogło by złagodzić odbiór. Nie tego oczekiwałam po pewnym sobotnim wieczorze. Wiem wiem - czego mogłam spodziewać się po Koterskim? Może czegoś ciut bardziej podobnego do Nic śmiecznego?

8. Czerwony kapturek: Prawdziwa historia (Hoodwinked!, prod. 2005, reż. C. Edwards)
Pierwsza z animacji komputerowych, które zupełnie nie przypadły i do gustu. Miałam do tej bajki trzy podejścia i za każdym razem kończyło się przedwczesnym zaśnięciem przed ekranem (po około 15-20 minutach).

7. Aleksander (Alexander, prod. 2004, reż. O. Stone)
Uwielbiam filmy, które mają w sobie trochę historii, sporo scen batalistycznych, dobrą muzykę i świetne zdjęcia. Z tego filmu zapamiętałam dwie rzeczy:
1. Jeśli byłeś Grekiem w czasach starożytnych i uczęszczałeś do gimnazjum, na pewno byłeś ukrytym gejem.
2. Kawałek piersi A. Jolie... Chociaż może to tylko fantazja? :3

6. Seria Małych Agentów (prod. 2001-2011)
Mimo, że byłam w grupie docelowej, nie znalazłam w żadnej części niczego, co mogło by zaciekawić młodego widza. W sumie trudno było by zobaczyć - pierwsze dwie części w urywkach, trzecią w kinie, a czwartą zakończyłam na obejrzeniu trailerów. W każdym razie wielka porażka.

5. Pewnego razu w Meksyku: Desperado 2 (Once Upon a Time in Mexico, prod. 2003, reż. R. Rodriguez)
Jeden z gorszych sequeli, jaki widziałam.

4. Sucker Punch (w wersji kinowej)(prod. 2011, reż. Z. Snyder)
Tak jak zaznaczyłam - film jest nie do zniesienia w wersji kinowej. Proponuję zajrzeć do reżyserskiej - znajdziemy tam wiele smaczków, które pięknie uzupełniają film. Śmiem twierdzić, że bez jednej ze scen z wersji rozszerzonej, wersja kinowa istnieje tylko po to, aby pokazać cycki obok broni maszynowej.

3. Eden (prod. 2012, reż. M. Griffiths)
Trailer oczarowywał, kusił. Przedstawiał film podobny do Sleeping Beauty (prod. 2011). Okazał się całkiem zwyczajny. Zmarnowany potencjał tematyki moralności.

2. Rec 2 (prod. 2009, reż. J. Balaguero, P. Plaza)
Rec był interesujący - przypominał grę z gatunku survival horror (do których mam sentyment). Miał ciekawie wyeksponowaną przestrzeń etc. Druga część była by identycznie dobra, gdyby nie dorzucono tam wątku religijnego (dobrze pamiętam?), co summa summarum dało dość komiczny obraz.

1. Godzilla (prod. 1998, reż. R. Emmerich)
Szanowny pan Emmerich zniszczył mojego ulubionego potwora. Film od początku nudny, przerośnięta jaszczurka udawała Godzillę... Ale CGI jak na tamte czasy całkiem zacne. Poza tym gniot.

To moje typy. Słyszałam, że Pompeje to szmira, ale że nie widziałam, to się nie wypowiem :DD


Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią.
   
Profil PW WWW
 
 
»Sorata   #4 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 39
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG
Cytuj
Większość filmów na tej liście to niezbyt ambitne odmóżdżacze. Na każdym wysiedziałem do napisów końcowych, chociaż nie do końca wiem dlaczego.

10)Dragon Ball: Battle of Gods – nawet dla mnie zaskoczeniem jest, że otwieram listę tytułem z uniwersum DB. Głównie dlatego zawiódł mnie najbardziej. Kinówki zazwyczaj były kiepskich lotów, ale ta pod tym względem przebija nawet "Super Android 13". Jedynym plusem jest animacja. Poza tym: Wprowadzenie kolejnego wroga, przed którym duma Vegety pęka jak bańka mydlana, a moc Goku jest na jeden palec. Postawienie na głowie logiki serii po to by zrespawnować satysfakcjonująco zamkniętą markę. Nieciekawe "walki" opierające się na jednym do trzech ciosów. I na końcu taniec i karaoke Vegety. Straszne.

9)Dragon Ball: Ewolucja – gwałt na tytule, ale przynajmniej spodziewany. Postaci zamerykanizowano do bólu (nastolatki FTW), wydarzenia sa chaotycznie pocięte, a materiał źródłowy potraktowano baaardzo luźno. Pseudoazjatycki bełkot i absolutnie niesatysfakcjonujące walki na poziomie Mortal Kombat: Anihhilation (ten film się nie znalazł w zestawieniu bo nie wytrzymałem do końca)

8)Nocny pociąg z mięsem – horrory powinny być straszne. Ten jest nudny i czasem bezsensownie groteskowy. Ostetczna konkluzja z kolei jest tak głupia, że zniesmaczyła mi ten film na zawsze.

7) Street Fighter/Mortal Kombat/DOA – te trzy są tak podobnie złe, że nawet nie wiem od czego zacząć. Muszę mówić o drewnianych rolach? Bezsensownym scenariuszu, którego nie zrozumieli pewnie nawet miłośnicy gier? Czy faktu, że filmy oparte na bijatyce mają żenująco niski poziom starć? Dwa małe plusy - za rolę Christophera Lamberta w MK i nostalgiczne "ale się w to kiedyś grało".

6) Ostatni władca wiatru – M. Night – wszyscy uwielbiają go nienawidzić. Nic dziwnego, skoro robi filmy takie jak ten. Nudne kino drogi z kilkoma kawałkami drewna we wszystkich rolach. Pokracznie tańczący magowie potrzebują treningu boysbandowego nim rzucą kamieniem...I wymuszony koniec, który sugeruje następne części – do których szczęśliwie nigdy nie dojdzie. A podobno fani serialu animowanego nienawidzą tej szmiry jeszcze bardziej.

5)Wiedźmin – zmarnowany potencjał. Poza rolą Żebrowskiego, który starał się jak mógł – nie wypaliło niemal nic. Budżetowe efekty specjalne, fatalny dobór ról (Olbrychski, Zamachowski), chas pociętych scen i katany. Bo wszystko będzie dobre, póki są w tym katany. ARGH! Dopiero gra pokazała jak powinno się adaptować Sapkowskiego.

4)Jupiter: Intronizacja – talent rodzeństwa reżyserów chyba tkwił w utraconej męskiej części pani Lany Wachowskiej. Po genialnym Matrixie, w drugiej i trzeciej części było tylko gorzej. Finał upadku macie Państwo w tej szmirze. Zastanawiam się kto przeczytał ten scenariusz i mimo to zdecydował się dać im kasę na produkcję takiego guano. Nielogiczne postępowanie postaci, potrójne wykorzystanie tego samego wątku w 1,5 godziny, przerost formy nad treścią. A na dodatek - pszczoły wykrywające królewską krew. A myśleliście, ze znacie cały bullshit na świecie... Jeden plusik - Sean Bean nie umiera :)

3)Resident Evil: 3, 4, 5 etc. – Tu trochę oszukałem bo nie oglądałem tych częsci w całości tylko je od pewnego momentu przewijałem. Syf do kwadratu i ordynarny skok na kasę. Z każdą kolejną częścią coraz gorzej. Chciecie wirus T – proszę. Zmieniliśmy go w Las Plagas pomiedzy częściami. Chcecie wytłumaczenia mocy Alice – nie. Damy wam za to inteligentne zombie, Weskera i wszystko to co dobrze bedzie wyglądało w trailerach. Frajerzy.

2)Kobieta Kot – brr. Mam ciarki jak myślę o tym filmie. Ogląda się go jak głupkowaty teledysk do przeciętnej muzyki. Nadaje nowego znaczenia wyrażeniom: "skąpo ubrana" i "makijaż moją zbroją"...Catwoman sprowadzona do roli średnio rozgarniętego zwierzęcia w próbie dorobienia mitologii do postaci. Tęsknię za Michelle Pfeifer. I rola Sharon Stone – co ona robiła w tej porażce?

1)Batman i Robin – film, o którym chyba każdy słyszał, podawany często jako przykład jak filmów nie powinno się robić. Już poprzedni Batman Schumachera (Forever) dawał wskazówkę upadku, ale nikt nie spodziewał się, że będzie on tak bolesny. Wystarczyło, żeby mnie wybić z chęci zapoznawania się z batmanem, aż do świetnego Batman Begins Nolana. Dosłownie wszystko w tym filmie, od gumowych sutków (a batgirl nie miała...) po batkartę kredytową jest złe. Nie zabawne, nie komiksowe – po prostu złe. Nie oglądać.


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
Ostatnio zmieniony przez Sorata 13-11-2015, 13:22, w całości zmieniany 3 razy  
   
Profil PW Email
 
 
»Kalamir   #5 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009
Cytuj
10. Paradoks Cloverfield, 2018
No dwóch bardzo fajnych i nowatorskich filmach przyszła kolej na niezrozumiały, nudny gniot. Do trzech razy sztuka. Ups...

9. Człowiek ze stali, 2013
No cóż, problem tego filmu jest bardzo prosty. Twórcy = Materiał źródłowy niezrozumiany.

8. Niesamowity Spider-Man 2, 2014
Tego filmu nie potrafi obronić nawet najbardziej hardcorowy fan pająka. Bardzo słaby pomysł na fabułę, fatalny casting ludzi, którzy nigdy nie trzymali komiksu w rękach. Ostatecznie rozminięcie się z całą historią i sensem pierwowzoru. Dodatkowo główny bohater powielił problem pierwszej trylogii. Tobey był perfekcyjnym Peterem i średnim Pająkiem a tutaj Garfield jest świetnym pająkiem i żadnym Peterem. Film (mimo iż ostatecznie po prostu przeciętny) ostatecznie przybił ostatni gwóźdź do trumny i zakończył serię już na drugiej odsłonie. No i bardzo dobrze.

7. Batman: Zabójczy żart, 2016
Materiał źródłowy niezrozumiany. Idioci wzięli się za robienie filmów i okaleczyli coś co do tej pory było komiksowym dziełem. Gratulacje. Najzabawniejsze jest to, że Brian Azzarello jest gigantem komiksowym... gratuluje ziom.

6. Max Payne, 2008
Przecież gra była już gotowym scenariuszem na film... tego się nie dało spieprzyć... no nie dało się... a jednak znaleźli się ludzie, którym się to udało. Zróbmy adaptację gry komputerowej i zatrudnijmy do jej produkcji ludzi co się w ogóle na tym nie znają.

5. Wonder Woman, 2017
Postać bardzo ważna nawet dla ludzi, którzy komiksów nie czytają. Niestety scenariusz filmu to plagiat a główna bohaterka jest zaprzeczeniem wszystkich cnót pierwowzoru. Najbardziej jednak (bardziej niż sam film) śmieszą mnie ludzie, którzy biją brawa temu gniotowi. W ogóle być kobietą i uważać ten film za dobry to już szczyt (jak sądzę) bycia jełopem. Prawdziwy cios dla długiej i bolesnej walki o równouprawnienie oraz zniesienie cenzury. Wonder Woman na to nie zasłużyła, ale spokojnie...tym badziewiem rozliczy się historia.

4. Straż nocna, 2004
Boże, chroń nas przed rosyjskimi zapędami do produkowania hiper-produkcji.

3. Nieśmiertelny: Źródło, 2007
Tego się nie da opowiedzieć. To trzeba zobaczyć. Co się dzieje kiedy kultowa franczyza trafia do ludzi niemających pojęcia co robią ani jak to robią. Co gorszę...nie mają pojęcia po co to robią.

2. Więzień labiryntu: Lek na śmierć, 2018
Pierwszy raz w życiu wyszedłem z kina (co prawda 5 minut przed finałem ale zawsze). O ile pierwsze części były nawet zabawne i dobrze się oglądało to tutaj myślałem, ze rozwalę sobie łeb o fotel przede mną. Żadna akcja podejmowana przez bohaterów - nie ma sensu. Żaden dialog - nie ma sensu. Żaden aktor - nie wie co robi. Żaden pomysł w scenariuszu - nie prowadzi dokądkolwiek.

1. Czarna Pantera po prostu Batman i Robin naszego pokolenia.
Ten film ma ten sam problem co punkt 2. Jest po prostu bezdennie głupi co chyba ma związek z tym dla jakiej widowni jest przeznaczony. Wymieniać problemy tego filmu mógłbym do rana ale po co? Podsumujmy tylko tym, że najpotężniejsza najbardziej zaawansowana cywilizacja naszej planety ma super nowoczesne samoloty i broń laserową oraz armię wojowników, którzy walczą włóczniami i jeżdżą na nosorożcach. Czego można się spodziewać po nacji, która rządzi król kretyn i rycerze przygłupiego stołu. bad writing.



   
Profil PW
 
 

Odpowiedz  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 14