Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


Społeczeństwo... czy plaga idiotów?
 Rozpoczęty przez »Matheo, 19-08-2015, 19:53

5 odpowiedzi w tym temacie
»Matheo   #1 
Rycerz


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 169
Wiek: 35
Dołączył: 11 Paź 2010
Skąd: Szczecin
Cytuj
Pomysł zrodził się w czasie krótkiej wymiany zdań na sb. Dotyczy szeroko pojętej głupoty jaka trawi społeczeństwo, czy tak jest w rzeczywistości oraz jakie są tego przyczyny

Cytat:
»Matheo Kurde oglądam odcinki matura to bzdura związane z historią i polityką..... debile są wszędzie., co gorsza debile bez wiedzy mają prawo głosu

»Naoko To też, ale wiele wynika z a) edukacji w szkole, a że sama przeszłam prawie przez cały kurs na nauczyciela, to wiem, co tam siedzi w tych głowach -.- / b) zainteresowania młodych ludzi i pęd wiedzy może nabierać kształtów dopiero na studiach, albo po nich, ze względu na inny, niż kiedyś, model wychowywania

»Matheo ej ok ja już nie oczekuję nawet nie oczekuję zbyt wiele, ale by mówić, że prezydent który zginął w zamachu to Kaczyński, Palikot był premierem, czy mówienie, że Mieszko I był królem, to już jest naprawdę przesada. Co gorsza głos takiego idioty ma taką samą wagę jak ludzi mających chociaż minimalne pojęcie

»Matheo a najgorsze, że Ci idioci się śmieją z własnej głupoty ...

»Naoko mhm, zgadzam się - ale zauważ, jak zmienił się program rozrywkowy. Jeszcze 15-20 lat temu przodowały programy oparte na wiedzy. Teraz (no nie wiem na czym). W każdym razie młodym ludziom przedstawia się inne modele życia, podstawia się inne autorytety (w sumie teraz to celebryci, którzy są ważni, bo są sławni).

»Naoko Człowiek zawsze dążył do wygody, więc gdy taki model jest na topie, trudno wymagać, żeby dzieciaki posiadały szczątkową wiedzę

»Matheo Jest taka komedia klasy b, Idiokracja się zwie. Mówiąc szczerze jest to średni film ale jest w nim coś przerażającego. Coś w tym jest co mówisz, że teraz wiele osób za wzorce sobie stawia kretynów z Warsow Whore czy innych kretyńskich programów. Kiedyś czytałem paranaukowy artykuł gdzieś od wschodnich socjologów, chyba ukraińskich, który był utrzymany w konwencji, że syn tłumaczył ojcu, że bez dyplomu żyje prościej .. niestety nie pamiętam autora ani dokładnego tytułu

»Shadow Nie będę wskazywał winnych takich sytuacji, ale... Pozytywizm i praca u podstaw (tak na dobry początek). Nie ma się co dziwić, że ludzie mają mentalność chłopa pańszczyźnianego // Ktoś narzekał. Wyczuwam aurę. Czemu mnie nikt nie zawołał?

»Naoko może założycie wątek o tym, jak nam źle, że dzieci zachowują się jak dzieci? :DD

»Shadow Jezu... Dzieci przecież powinny zachowywać się jak dzieci i nie powinno im się odbierać dzieciństwa, ani go zbytnio przedłużać. Bo teraz robi się albo jedno, albo drugie, przez co wychodzi "wadliwy produkt". Mam wrażenie, że brzmię jakbym chciał wszystkich pozabijać.


Jeden z moich wykładowców fajnie nas kiedyś pojechał na ćwiczeniach z Myśli Politycznej "Jesteście głupi, ale straszne jest to, że po was przyjdą jeszcze głupsi". Wiecie co jest najgorsze miał rację. Został nawet zwolniony za to, że nie puszczał ludzi tylko ich usadzał.

Osobiście za taki stan wiedzy wśród narodu poza ogłupiającymi mediami uważam same szkoły. Które nie rozwijają zainteresowań i uzdolnień danego ucznia, tylko katują na siłę wszystko. Nie należałem do uczniów, którzy się uczyli, bo po co i tak to nie był wyznacznik wiedzy. Poloniści zabijali pasję z czytania, historyczka z liceum miała wiedzę na poziomie rozwielitki i odczytywała nam na lekcjach swoje licealne notatki (babka jeszcze uczyła się kiedy orzełek nie miał korony w godle).

Za taki stan rzeczy możemy też po trosze podziękować państwo i politykom, bo od wielu lat twierdze, że władzy zwyczajnie wygodniej jest mieć głupie społeczeństwo.

Także na życzenie Falafela wątek z SB (służby bezpieczeństw? przypadek? nie sądzę xD) przeniesiony tutaj


Granatowo Bordowy Świat W Naszych Głowach Od Najmłodszych Lat....
   
Profil PW Email
 
 
»Naoko   #2 
Zealota


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594
Wiek: 33
Dołączyła: 08 Cze 2009
Skąd: z piekła rodem
Cytuj
Matheo napisał/a:
Także na życzenie Falafela
Falafeli, jeśli już!
Matheo napisał/a:
Osobiście za taki stan wiedzy wśród narodu poza ogłupiającymi mediami uważam same szkoły. Które nie rozwijają zainteresowań i uzdolnień danego ucznia, tylko katują na siłę wszystko. Nie należałem do uczniów, którzy się uczyli, bo po co i tak to nie był wyznacznik wiedzy.
Na wstępie muszę się nie zgodzić. Wiem, że mówi się, że szkoła powinna rozwijać zainteresowania, powinna poszerzać horyzonty i jeszcze raz powinna wychowywać. O nie! Z takim myśleniem jestem zawsze gotowa polemizować, bo po prostu jestem innego zdania.
Kwestia zainteresowań: system szkolnictwa proponuje różnego rodzaju formy stykania się z dziedzinami (najczęściej są to koła naukowe lub drużyny sportowe). Nie można zapomnieć o wyjściach do teatrów, muzeów i galerii. Pamiętam jeszcze wycieczki po strzelnicy, więzieniu i jednostce wojskowej. Czyli sporo. Jeśli ktoś nie trafił w swoje upodobania, miał pecha.
Spoiler:

Osobiście przeżyłam: lekcje tańca, koło chemiczne, koło polonistyczne, chór, lekcje rysunku technicznego, prywatną naukę języka francuskiego, harcerstwo, koło polonistyczne i kulturowo-regionalne (to już na studiach), wolontariat w CLZcie i organizowanie czasu wolnego dla dzieci z podstawówki. Teraz przymierzam się do wolontariatu w schronisku i projektu filmowego z narkomanami (jeśli pójdzie dobrze, trzymajcie kciuki!).

Zatem w kwestii zainteresowań - jeśli sam nie będziesz zainteresowany, czeka Cię siedzenie przed telewizorem.
Szkoła powinna uczyć przyswajać wiedzę - dlatego jest tyle przedmiotów, a wraz z nimi różne modele przyswajania wiedzy/umiejętności. Są testy sprawnościowe (nie tylko wf, ale i z pierwszej pomocy, recytacje wierszy, twórcze pisanie) i testy na wiedzę (sprawdziany, kartkówki). Zatem szkoła, jako system, dawała wiele, aby nie dość, że zaintrygować ucznia jakimś tematem, to jeszcze dawała narzędzia do bliższej konfrontacji. Dlatego ci, którzy się nie uczyli, nie mieli szans poszerzania swoich umiejętności i kwalifikacji, przez co znalezienie hobby jest trudniejsze (bo hobby zawsze będzie angażowało czas i pieniądze). No i niećwiczony mięsień zanika - dlatego teraz, gdy jest się w przedziale 20-30 trudniej przyswaja się cokolwiek, a z wiekiem będzie gorzej.
Matheo napisał/a:
Za taki stan rzeczy możemy też po trosze podziękować państwo i politykom, bo od wielu lat twierdze, że władzy zwyczajnie wygodniej jest mieć głupie społeczeństwo.
Tu mogę w jakimś procencie zgodzić się z Twoją tezą. Moim zdaniem państwo za mało ładuje w edukację, przez co młodzi korzystają z rozwiązań, które były uznawane za niezłe z 30 lat temu.
Brakuje mi też zmiany kilku przedmiotów: religii na etykę lub religię obejmującą wszystkie największe na świecie, wf z chęcią zmieniłabym na karnet do siłowni lub klubu aerobiku (wiem, że wiązałoby się to ze zwolnieniami nauczycieli wf, ale mogliby zostać zatrudnieni jako np. osobiści trenerzy w siłowniach) itp.
Matheo napisał/a:
Poloniści zabijali pasję z czytania, historyczka z liceum miała wiedzę na poziomie rozwielitki i odczytywała nam na lekcjach swoje licealne notatki (babka jeszcze uczyła się kiedy orzełek nie miał korony w godle).
Jak dla mnie to bardziej wina systemu - człowiek powinien zmienić co najmniej 2-3 razy zawód. Nie dość, że wymusiłoby to na nim dodatkowe kształcenie, dzięki czemu poszerzyłby horyzonty, to jeszcze miałby większe szanse na trafienie na swojego konika. Niewielu z nas trafia do wymarzonej pracy, a jeszcze mniej jest z niej zadowolonych po x latach.

Zapytam z innej strony: gdzie zażalenia do pokolenia wyżej, czyli rodziców? Codziennie widzę 11latki po 22 na ulicy, pod śmietnikiem czy pod wejściem do klatki schodowej. Pytam się: jak tak małe dziecko ma sobie zorganizować czas, skoro ono nie potrafi myśleć (nie oszukujmy się, ale ścieżki, którymi błądzą umysły taki latorośli, z logiką nie mają wiele wspólnego)?
Osobiście jestem za obwinianiem rodziców, bo to oni kształtują i wychowują dzieci (taka mała anegdotka - zostałam prawie wyrzucona z zajęć z psychologii, bo powiedziałam wykładowczyni, że nie życzyłabym sobie jako przyszły rodzić, żeby moje dziecko wychowywało nieznane mi towarzystwo nauczycieli, często cierpiące na różnego rodzaju patologiczne zachowania. Babka nie popierała mojego twierdzenia, że społeczność szkolna to również mało myślący rówieśnicy, przez co wychowywanie byłoby wypaczone).


Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią.
   
Profil PW WWW
 
 
»Grochu   #3 
Szaman


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 40
Wiek: 35
Dołączył: 02 Paź 2010
Skąd: Brodnica
Cytuj
Naoko napisał/a:
Na wstępie muszę się nie zgodzić. Wiem, że mówi się, że szkoła powinna rozwijać zainteresowania, powinna poszerzać horyzonty i jeszcze raz powinna wychowywać. O nie! Z takim myśleniem jestem zawsze gotowa polemizować, bo po prostu jestem innego zdania.
Kwestia zainteresowań: system szkolnictwa proponuje różnego rodzaju formy stykania się z dziedzinami (najczęściej są to koła naukowe lub drużyny sportowe). Nie można zapomnieć o wyjściach do teatrów, muzeów i galerii. Pamiętam jeszcze wycieczki po strzelnicy, więzieniu i jednostce wojskowej. Czyli sporo. Jeśli ktoś nie trafił w swoje upodobania, miał pecha.
Wzorowo okrążyłaś problem. System szkolnictwa nie dość, że nie rozwija zainteresowań to je ubija. To wręcz klinika aborcyjna dla pewnych pasji. By nie być gołosłownym, przykłady. Czytanie książek. Nie wiem jak jest teraz, w końcu stary już jestem, ale gdy chodziłem do podstawówki i gimnazjum lektury były dobrane po prostu tragicznie. Zamiast na początek zarzucić czymś ciekawym, adekwatnym do wieku nastolatka na przykład Eragorn czy Harry Potter, tak by zachęcić do czytania, pokazać interesujący świat, zrozumiały przede wszystkim. Nie., bo po co? Zamiast tego dzieciak jest bombardowany nudnymi nowelami typu Siłaczka. Do tego pokrętne wiersze i ich interpretacja według klucza. A później dziw, że dzieciaki nie czytają i wszystkiemu winne te internety, jasne. Nie umniejszam wartości klasykom literatury polskiej, żeby nie było. Chodzi o to, że to na pewno nie są interesujące teksty dla nastolatka i nie zachęcają one do samodzielnego czytania.
Naoko napisał/a:
Tu mogę w jakimś procencie zgodzić się z Twoją tezą. Moim zdaniem państwo za mało ładuje w edukację, przez co młodzi korzystają z rozwiązań, które były uznawane za niezłe z 30 lat temu.
Brakuje mi też zmiany kilku przedmiotów: religii na etykę lub religię obejmującą wszystkie największe na świecie, wf z chęcią zmieniłabym na karnet do siłowni lub klubu aerobiku (wiem, że wiązałoby się to ze zwolnieniami nauczycieli wf, ale mogliby zostać zatrudnieni jako np. osobiści trenerzy w siłowniach) itp.
W pełni popieram. Dodałbym również bardziej indywidualny tok. Co mam na myśli? Może zamiast walić tony lektur i omawiać je według schematu, pozwolić uczniowi samodzielnie opisać ulubioną książkę, czy też zrobić jej prezentacje w klasie? Dzieciak uczyłby się i omawiać teksty i występować publicznie. Dałoby to z pewnością lepszy efekt niż obecny natłok, który zachęca jedynie do czytania streszczeń.
Naoko napisał/a:
Osobiście jestem za obwinianiem rodziców, bo to oni kształtują i wychowują dzieci (taka mała anegdotka - zostałam prawie wyrzucona z zajęć z psychologii, bo powiedziałam wykładowczyni, że nie życzyłabym sobie jako przyszły rodzić, żeby moje dziecko wychowywało nieznane mi towarzystwo nauczycieli, często cierpiące na różnego rodzaju patologiczne zachowania. Babka nie popierała mojego twierdzenia, że społeczność szkolna to również mało myślący rówieśnicy, przez co wychowywanie byłoby wypaczone).
A ja bym był za zaprzestaniem przerzucania odpowiedzialności i skupienia się na tym, by każdy "obrabiał swoją działkę". Obecnie wygląda to tak, że szkoła umywa ręce, bo przecież nie jest od wychowywania. Rodzice? Nie mają czasu, bo są zapracowani, bądź są za bardzo zacofani. Efekt jest taki, że dzieciak wychowuje się sam, nierzadko czerpiąc złe wzorce z internetu. A wystarczyłoby mniej wyrabiania normy w szkole, przecież to nie fabryka. Plus skończyć z udawaniem, że nie widzi się problemu gnębienia i przemocy a już zaczniemy iść w dobrą stronę. A rodzice... Może zamiast pracować po 12h by synek miał nowego iphona i firmowe ciuchy lepiej pracować 8 i dać mu w zamian swój czas?
Pzdr.
Ostatnio zmieniony przez Grochu 21-08-2015, 11:52, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email WWW
 
 
»Shadow   #4 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 251
Wiek: 28
Dołączył: 28 Maj 2015
Skąd: Zagłębie kabaretowe
Cytuj
Grochu napisał/a:
Wzorowo okrążyłaś problem. System szkolnictwa nie dość, że nie rozwija zainteresowań to je ubija. To wręcz klinika aborcyjna dla pewnych pasji. By nie być gołosłownym, przykłady. Czytanie książek. Nie wiem jak jest teraz, w końcu stary już jestem, ale gdy chodziłem do podstawówki i gimnazjum lektury były dobrane po prostu tragicznie. Zamiast na początek zarzucić czymś ciekawym, adekwatnym do wieku nastolatka na przykład Eragorn czy Harry Potter, tak by zachęcić do czytania, pokazać interesujący świat, zrozumiały przede wszystkim. Nie., bo po co? Zamiast tego dzieciak jest bombardowany nudnymi nowelami typu Siłaczka. Do tego pokrętne wiersze i ich interpretacja według klucza. A później dziw, że dzieciaki nie czytają i wszystkiemu winne te internety, jasne. Nie umniejszam wartości klasykom literatury polskiej, żeby nie było. Chodzi o to, że to na pewno nie są interesujące teksty dla nastolatka i nie zachęcają one do samodzielnego czytania.

Wyszedłem z liceum dopiero to się wypowiem. Na obecną chwile jest pewna ilość lektur, które są obowiązkowe. Natomiast inne są, jak to określił mój polonista "do wyboru". Korzystają z tego głównie nauczyciele w podstawówce, którzy umieszczają obok lektur obowiązkowych, jak "w pustyni i w puszczy" Horrego Porttiera, czy właśnie wymienionego przez Ciebie Eragona. Interpretacja wierszy według klucza jest dalej, ale co tu poradzić - ludzie nie lubią odmienności. Trochę bardziej związane ręce mają nauczyciele w gimnazjach i liceach/zawodówkach/technikach, którzy muszą nawet nieobowiązkowe, ale "zalecane" lektury z uczniami przerobić, inaczej ci będą mieli gorzej na egzaminach. Chociaż egzaminy, trzeba zaznaczyć, to zupełnie inna, popieprzona bajka. Przykład? Moja matura - zdawałem w tym roku. Omawiałem tryptyk Memlinga "Sąd Ostateczny". Zdałem na 70%, później zapytałem grzecznie co pominąłem (miałem taką szansę, jako jedna z czterech osób, które zdawały jako ostatnie tego dnia). Otrzymałem odpowiedź, że nie odwołałem się do opowiadań Borowskiego. Wbiło mnie w ziemię.
Czy natomiast szkoła zabija zainteresowania? Częściowo muszę się zgodzić z Naoko - często i gęsto są kółka, w których można się rozwijać jak i kiedy się chce. Z drugiej strony są nauczyciele plastyki, czy muzyki, którzy są kompletnymi debilami. Podam kolejny przykład - od podstawówki wmawiano mi, że jestem beztalenciem artystycznym. Jestem ciekawy jaka byłaby reakcja tych ludzi na wieść, że zarabiam na muzyce, swego czasu wygrywałem dość często w konkursach dla freelancerów-grafików.
Cytat:
Naoko napisał/a:
Tu mogę w jakimś procencie zgodzić się z Twoją tezą. Moim zdaniem państwo za mało ładuje w edukację, przez co młodzi korzystają z rozwiązań, które były uznawane za niezłe z 30 lat temu.
Brakuje mi też zmiany kilku przedmiotów: religii na etykę lub religię obejmującą wszystkie największe na świecie, wf z chęcią zmieniłabym na karnet do siłowni lub klubu aerobiku (wiem, że wiązałoby się to ze zwolnieniami nauczycieli wf, ale mogliby zostać zatrudnieni jako np. osobiści trenerzy w siłowniach) itp.
W pełni popieram. Dodałbym również bardziej indywidualny tok. Co mam na myśli? Może zamiast walić tony lektur i omawiać je według schematu, pozwolić uczniowi samodzielnie opisać ulubioną książkę, czy też zrobić jej prezentacje w klasie? Dzieciak uczyłby się i omawiać teksty i występować publicznie. Dałoby to z pewnością lepszy efekt niż obecny natłok, który zachęca jedynie do czytania streszczeń.

Też się pod tym podpisuje. Dodam jednak, że wspomniane przez Groszka samodzielne omawianie lektur, czy nawet próba wprowadzenia dyskusji na miarę poważnego dyskusyjnego klubu filmowego od jakiegoś czasu jest wprowadzana w niektórych szkołach i uczniowie, którzy na takich nauczycieli trafili mają okazję spróbować czegoś nowego, dzięki czemu zazwyczaj lepiej im idzie na egzaminach, czy po prostu w życiu, bo potrafią lepiej wyrazić swoje opinie.
Co do zamiany wfu na karnet na siłownię, czy aerobik... Od jakiegoś czasu jest wprowadzany system, polegający na tym, że obok zwyczajnego wfu, uczeń może sobie wybrać na jakie zajęcia pójdzie - do wyboru jest właśnie aerobik, siatkówka, koszykówka czy siłownia. Za takie zajęcia dostaję się ocenę półroczną uwzględniającą pojawianie się na lekcjach i zaangażowanie w nie. Oczywiście nie ma tego jeszcze we wszystkich szkołach.
Cytat:
Naoko napisał/a:
Osobiście jestem za obwinianiem rodziców, bo to oni kształtują i wychowują dzieci (taka mała anegdotka - zostałam prawie wyrzucona z zajęć z psychologii, bo powiedziałam wykładowczyni, że nie życzyłabym sobie jako przyszły rodzić, żeby moje dziecko wychowywało nieznane mi towarzystwo nauczycieli, często cierpiące na różnego rodzaju patologiczne zachowania. Babka nie popierała mojego twierdzenia, że społeczność szkolna to również mało myślący rówieśnicy, przez co wychowywanie byłoby wypaczone).
A ja bym był za zaprzestaniem przerzucania odpowiedzialności i skupienia się na tym, by każdy "obrabiał swoją działkę". Obecnie wygląda to tak, że szkoła umywa ręce, bo przecież nie jest od wychowywania. Rodzice? Nie mają czasu, bo są zapracowani, bądź są za bardzo zacofani. Efekt jest taki, że dzieciak wychowuje się sam, nierzadko czerpiąc złe wzorce z internetu. A wystarczyłoby mniej wyrabiania normy w szkole, przecież to nie fabryka. Plus skończyć z udawaniem, że nie widzi się problemu gnębienia i przemocy a już zaczniemy iść w dobrą stronę. A rodzice... Może zamiast pracować po 12h by synek miał nowego iphona i firmowe ciuchy lepiej pracować 8 i dać mu w zamian swój czas?

Temat żeście wyciągnęli... Jest on tak szeroki, że nie wiem z jakiej strony go ugryźć.
To tak. Na obecną chwilę nauczyciele/szkoła zabiera przeciętnemu uczniowi 5-7 godzin dziennie 5 razy w tygodniu. Większość uczniów udaje się na zajęcie poza lekcyjne, mające ścisły związek ze szkołą (korki z matmy, bo nauczycielka nie potrafi nauczyć biednego dzidziusia, ile to jest 2+2, bo wiecznie gada na lekcji i nie słucha), następnie odrabiają przez pewien czas (zależny od dnia, ilości przedmiotów i ucznia) lekcje. Na wychowanie przez rodziców pozostaje weekend, podczas którego większość rodziców dzisiejszego świata jest padnięta i nie chce im się nic, poza odpoczynkiem i wieczory dni powszednich, w których schemat zazwyczaj się powtarza. Czemu to mówię?
Polska nie była gotowa na pogoń za pieniędzmi. Przejście pomiędzy systemami było zbyt nagłe, ludzie nie byli na nie przygotowani, a teraz mamy tego skutki, którym są cierpiące dzieci. Nie chcę jednak zwalać całej winy na ten proces - głupi są też rodzice, którzy uważają, że wychowawca szkolny przedstawi ich dziecku wartości, za jakimi powinno dążyć, i że będą one dobre. W końcu mają do tego godzinę wychowawczą, co nie? No właśnie nie. Większość tej godziny wychowawczej nauczyciel spędza wypełniając w dzienniku usprawiedliwienia nieobecności uczniów, a później mu się nie chce/nie wie jak się uczniami zająć/nie ma "weny", przez co uczniowie grają w gry planszowe/na komórkach, bądź oglądają (zazwyczaj) durne filmy, z których nic się nie dowiedzą. Niewielu (ale jednak trochę ich jest) nauczycieli stara się nawiązać z uczniami rozmowę, przedstawić im chociażby na czym polega piramida maslowa, jakie zagrożenia/korzyści ma człowiek z kamer obserwujących w dzisiejszym świecie każdy nasz ruch, wyświetlając filmy, które przestawiają jakąś wartość i próby ich omówienia, dyskusji na ich temat. Jaki z tego morał? Zależy na jakiego nauczyciela dziecko wpadnie.
Gnębienie w szkole było i zawsze będzie. I w relacji uczeń-uczeń, i nauczyciel-uczeń, i uczeń-nauczyciel (dziwny jest ten świat...). O tym można mówić, ale nikt nie chce się za to wziąć, a bo to koszty, a bo tak jest teraz wygodniej jak się nie mówi... Gnębi się słabszych, głupszych, generalni innych (pamiętam moją podstawówkę - najgorsza szkoła na całym pomorzu. Tam gnębili tych, co mieli lepsze oceny). Na ten temat to by się przydał oddzielny temat ( ;) ). Generalnie dopóki ludzi, którzy się od siebie różnią (uczniowie) stara się wpakowywać w system i szufladkować (szkoła) konflikty (gnębienie) będą wybuchały z powodu różnic pomiędzy jednostkami (uczniowie, nauczyciele). A to wszystko napędza jeszcze wojna szaf, które mają te szufladki (walki pomiędzy szkołami), o to która jest lepsza.

Chcę trochę jeszcze ruszyć ten temat o iphonach i markowych ciuchach, który wspomniał Groszek. Rodzice myślą, że to dobrze, że starają się o lepszą przyszłość swoich dzieci (przynajmniej tak sobie wmawiają), ale sytuacja wygląda tak, że dzieciak przestaje cokolwiek robić i uczy się, że wszystko ma podane na srebrnej tacy. I później idzie się do przedszkola i jest masa księżniczek i księciuniów. Krew mnie zalewa jak widzę co ludzie robią z własnymi dziećmi. Marudzenie, że na kilku emerytów będzie pracował jeden człowiek? Powiem tak - gówno prawda. Oni nie będą pracować, bo nie są tego nauczeni. Nie będzie im się chciało. Skoro całe życie dostawali czego chcieli, to czemu mają ruszyć dupę do roboty? Najlepiej mogłem to zaobserwować pracując jako wolontariusz dla miejskiego ośrodka pomocy społecznej. Całe rodziny, które kiedyś były bogate w dwa pokolenia się potrafiły stoczyć i stać patologicznymi tylko przez "mój ojciec nie pracował, mój dziadek nie pracował to i ja na państwowym przeżyję". Nie raz takim ludziom załatwiałem kursy, szukałem roboty, by przyszli później i zgłaszali się, że już nie pracują. Dlaczego? Pracodawcy twierdzili zawsze "to był leń, przyszedł i nic nie robił, a jak się wydało polecenie to jeszcze się wydzierał, że nie będzie". Popłynąłem chyba trochę za daleko, ale ciężko mi mówić o samej szkole i wychowaniu bez odniesień do tego, jacy ci ludzie będą w przyszłości.


Jak ktoś chce mi przywalić w mordę, albo napisałem coś niezrozumiałego to prosiłbym o wskazanie. Poprawię jak będę mógł.


W więziennej rozpaczy...
   
Profil PW Email
 
 
Starke   #5 


Posty: 102
Wiek: 37
Dołączył: 07 Lut 2012
Skąd: Z przypadku
Cytuj
Zastanawiam się, czy dobrze rozumiem, o co chodzi w tym temacie: o głupotę czy o brak wiedzy? Bo raz pojawia się jeden wątek, raz drugi, a to przecież nie jest to samo. Jest mi tym trudniej, że diagnozujecie (wszyscy) obecną sytuację jako złą i podajecie różnorakie tego przyczyny (szkoła, rodzice, a w wątkach pobocznych nawet transformacja ustrojowa :DD ), a jednocześnie nikt ani słowem nie zarysował wizji stanu, do którego powinniśmy dążyć.
Jeżeli przeciwieństwem głupoty jest rozumność, to jak określilibyście jej satysfakcjonujący poziom? Jakie cechy i zdolności sprawiają, że człowiek jest rozumny? Inteligencja (czy raczej, inteligencje)? Umiejętności analityczne? Empatia? Terabajt danych? Co trzeba zrobić, żeby nie być głupim? No i skąd pewność, że sami nie jesteście głupi, co zdajecie się przyjmować za warunek wstępny i oczywisty, a co do którego można by mieć uzasadnione wątpliwości.
Bo tak jakoś, przedziwnym zbiegiem okoliczności, głupi jest zawsze ten drugi, nigdy ja ;)
Tak tylko sobie pytam.


World on fire with a smoking sun,
Stops everything and everyone,
Brace yourself for all will pay,
Help is on the way!
Ostatnio zmieniony przez Starke 27-08-2015, 19:52, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email
 
 
»Sorata   #6 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 39
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG
Cytuj
Skupię się na trzech segmentach, które bolą przedmówców. Wszystkie mają wpływ na temat, ale różni sie skala. Zacznę od najmniej (moim zdaniem) ważnego: systemu szkolnictwa.

Jakie by nie było, szkoła bardziej edukuje niż wychowuje (a przynajmniej powinno tak być). W erze powszechnego dostępu do informacji, gdzie indziej dopatrywałbym się przyczyn niskiego poziomu edukacji. Programy typu "matura to bzdura" traktowałbym jako ciekawostkę, a nie dowód w tej sprawie. Nie wiemy czy materiał nie był celowo obrabiany, żeby sprowokować powstanie opinii u widza.

Parę cytatów:
Cytat:
Chodzi o to, że to na pewno nie są interesujące teksty dla nastolatka i nie zachęcają one do samodzielnego czytania.


Myślę, że to nie jedyna rola tych tekstów. Ja najbardziej kojarzę z lektur licealnych wzorce postaw w poszczególnych epokach. To nad nimi znęcaliśmy się pod przywództwem polonistki i wtedy najbardziej zabolało mnie blokowanie inicjatywy uczniowskiej. Wspomniany przez ciebie klucz był straszliwym mordercą ciekawości.

Cytat:
Chociaż egzaminy, trzeba zaznaczyć, to zupełnie inna, popieprzona bajka. Przykład? Moja matura - zdawałem w tym roku. Omawiałem tryptyk Memlinga "Sąd Ostateczny". Zdałem na 70%, później zapytałem grzecznie co pominąłem (miałem taką szansę, jako jedna z czterech osób, które zdawały jako ostatnie tego dnia). Otrzymałem odpowiedź, że nie odwołałem się do opowiadań Borowskiego. Wbiło mnie w ziemię.

Nie zadroszczę. Miałeś nieszczęście trafić na placówkę, która zaniża nam średnią w odniesieniu do tematu. Jednak jak pokazują przytaczane przez was przykłady przemian, nie jest tu najgorzej. Lokalne inicjatywy powstawały zawsze. Nowe boiska, z trudem wywalczone wyjazdy edukacyjne, a nawet nauczyciele z poczuciem misji, z roku na rok pomagają bardziej.
Cytat:
Dodałbym również bardziej indywidualny tok. Co mam na myśli? Może zamiast walić tony lektur i omawiać je według schematu, pozwolić uczniowi samodzielnie opisać ulubioną książkę, czy też zrobić jej prezentacje w klasie? Dzieciak uczyłby się i omawiać teksty i występować publicznie. Dałoby to z pewnością lepszy efekt niż obecny natłok, który zachęca jedynie do czytania streszczeń.


To również mi by odpowiadało. Niestety to rozwiązanie (póki co) nie ma przyszłości. Dopóki nie przeskoczymy pewnego rodzaju mentalności, nie ma szansy na sensowne, długotrwałe zmiany. Indywidualizacja toku nauczania (niezależnie czy chodzi o j.polski, etykę czy w-f) wymaga sporych nakładów finansowych. Takich środków w Polsce po prostu nie ma. Myślę, że o to chodziło Shadow'owi:
Cytat:
Polska nie była gotowa na pogoń za pieniędzmi. Przejście pomiędzy systemami było zbyt nagłe, ludzie nie byli na nie przygotowani, a teraz mamy tego skutki, którym są cierpiące dzieci.

Nie przesadzał bym jednak z tym cierpieniem. Zadowolenie człowieka to bardzo osobista sprawa. Ustrój i jego transformacje to cholernie szeroki temat, ale jako zwolennik jak najmniejszej ingerencji państwa w życieei ludzkie, tą zmianę postrzegam raczej na plus. Problemu doszukiwałbym się bardziej w samych ludziach/rodzicach.

W tym temacie można powiedzieć wiele. Wypowiedzi Naoko (o ile zgadzam sie z większością postulatów)są dla mnie odrobinę zbyt miękkie. Moje zdanie całkiem nieźle oddał Shadow:
Cytat:
ale sytuacja wygląda tak, że dzieciak przestaje cokolwiek robić i uczy się, że wszystko ma podane na srebrnej tacy. I później idzie się do przedszkola i jest masa księżniczek i księciuniów. Krew mnie zalewa jak widzę co ludzie robią z własnymi dziećmi.

Obracam się w takim środowisku, że widzę to bardzo często. Nawet gdy takie dzieci dorosną, próby dialogu nie znajdą u nich pozytywnego odzewu. Roszczeniowa postawa wobec innych i życia jako takiego, jest silna u każdego człowieka, a wg. internetowych źródeł, wyjątkowo silna u samych Polaków.
Jestem tutaj zdania, że jedynym, co zwalnia człowieka z odpowiedzialności za jego dziecko, jest śmierć.
Cytat:
Zastanawiam się, czy dobrze rozumiem, o co chodzi w tym temacie: o głupotę czy o brak wiedzy? Bo raz pojawia się jeden wątek, raz drugi, a to przecież nie jest to samo. Jest mi tym trudniej, że diagnozujecie (wszyscy) obecną sytuację jako złą i podajecie różnorakie tego przyczyny

Obstawiam, że ani o jedno, ani drugie. Bardziej wybrzmiała obawa, w jakim otoczeniu przyszło nam żyć.
Cytat:
a jednocześnie nikt ani słowem nie zarysował wizji stanu, do którego powinniśmy dążyć.

Myślę, że ten temat powstał właśnie po to żeby dac upust emocjom. Taki już ludzki urok, że będziemy mieli zawsze inne zdanie. Najważniejszym dla mnie jest skupienie się na własnym, możliwie najmniejszym zakątku wszechświata i stopniowe rozwiajnie go wszelkimi środkami.
Cytat:
Jeden z moich wykładowców fajnie nas kiedyś pojechał na ćwiczeniach z Myśli Politycznej "Jesteście głupi, ale straszne jest to, że po was przyjdą jeszcze głupsi". Wiecie co jest najgorsze miał rację. Został nawet zwolniony za to, że nie puszczał ludzi tylko ich usadzał.


Tylko od nas zależy, czy takie frazesy będą miały wpływ na nasze życie. To na nas spoczywa odpowiedzialność przygotowania kolejnych pokoleń do życia.


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
Ostatnio zmieniony przez Sorata 01-09-2015, 14:06, w całości zmieniany 2 razy  
   
Profil PW Email
 
 

Odpowiedz  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 16