Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


Droga do szczęścia / Revolutionary Road
 Rozpoczęty przez *Lorgan, 15-02-2009, 20:22

1 odpowiedzi w tym temacie
*Lorgan   #1 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa
Cytuj

W Walentynki znalazłem się niechcący na projekcji dramatu, w którego głównej roli wystąpił Leonardo DiCaprio. Gatunek, ani ta szczególna gwiazda nie zaliczają się do rzeczy, które darzę specjalną sympatią. Mimo to, stojąc przed wyborem "oglądać lub spać", zdecydowałem się na to pierwsze (wszak nie było jeszcze nawet dziewiętnastej godziny ;) ).

Początek był w zasadzie błyskawicznym i niedokładnym streszczeniem powstania rodziny Wheelerów. Chociaż to niezbyt precyzyjne ujęcie: w rodzinie istotne role mieli jedynie Frank (mąż) i April (żona). Dwójka ich dzieci była w zasadzie statystami - nie potrafię sobie nawet przypomnieć, jak wyglądały.
Frank, idąc niechętnie śladami ojca, został pracownikiem biura firmy Knox. Nie jest zadowolony ze swojego zajęcia, ale priorytet ma dla niego utrzymanie życia rodziny na odpowiednim poziomie. April to niespełniona aktorka. Zajmuje się domem, dziećmi i... w moim odczuciu, fiksowaniem ze względu na niefortunne połączenie "duszy artystki" z nadmiarem wolnego czasu. O tym jednak wspomnę szerzej nieco później.
Oryginalna nazwa filmu ma znaczenie dosłowne i metaforyczne. Pierwsze, to po prostu nazwa ulicy, przy której znajduje się dom bohaterów. Drugie zaś doskonale oddaje sens całego filmu: rodzina Wheelerów rozpaczliwie poszukuje wyjścia z beznadziei i rutyny codziennego życia. Jakby zapewne skomentował to Fromm, pragnęli przejść od modusu posiadania, do modusu bycia.

Akcja zawiązuje się dość powoli. Trwają lata 50'te XX wieku. Widzimy, jak dzień za dniem, małżeństwo chyli się ku upadkowi. W pewnym momencie, April wpada na, genialny wg niej, pomysł: namawia męża, żeby porzucić monotonię Stanów Zjednoczonych i przenieść się do Paryża. Myśl o przeprowadzce sama w sobie dokonuje niebywałej rewolucji w życiu pary. Jak to jednak często bywa, pojawiają się pewne przeciwności. Czy Wheelerowie będą w stanie je przezwyciężyć? Przekonajcie się sami, oglądając film do końca.

Mimo głębokiej awersji do wszystkiego, co kreowane jest przez DiCaprio, już od początku filmu znalazłem się po stronie Franka. Jego żona była w moim odczuciu prymitywną i krótkowzroczną egoistką. Bardzo ukuło mnie to, co powiedziała w pewnym momencie na temat własnych dzieci. Nie interesował ją tak naprawdę nawet mąż - uważam, że nie kochała go od samego początku. Psychicznie chory matematyk, który z założenia miał być chyba nieskrępowanym "głosem serca", był z mojego punktu widzenia emocjonalnym dzieckiem: nie potrafił zrozumieć, że istnieje wyższa ponad hedonistyczną, forma szczęścia. Frank był bez pamięci zakochany w żonie. Szczerze chciał osiągnąć coś pięknego, nie ryzykując wszystkiego na jedną kartę. Na tym polega odpowiedzialność za własny dom. Oczywiście, daleko mu było do ideału, ale w porównaniu do April... wciąż wypadał co najmniej dobrze.

Co do zakończenia, uważam, że nie mogło być szczęśliwszego. Nie zawsze najlepsza, możliwa droga usłana jest różami. Czasem bywa dużo dużo bardziej przerażająca, niż droga do cierpienia.

Pozdrawiam.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
»Irinn   #2 
Agent


Poziom: Keihai
Posty: 63
Wiek: 36
Dołączyła: 17 Gru 2008
Skąd: Lublin/Wolverhampton
Cytuj
Byłam, widziałam i muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem. Prawde mówiąc, kiedy po raz pierwszy usłyszałam nazwiska aktorów obsadzonych w głównych rolach (znana z 'Titanica' para Kate Winslet i Leonardo DiCaprio) miałam pewne obawy co do poziomu obrazu, wręcz trochę odstraszyło mnie to od niego. Spodziewałam się kolejnej historii o wielkiej, acz nieszczęśliwej miłości zakończonej tragedią. Miłość jest, nieszczęście i tragedia również, ale, jak się okazuje, nie oznacza to, że film musi być zły. Oczekiwałam najgorszego a zobaczyłam... świetny film oparty nie tylko na psychologii jednostki, ale również związku jako takiego, pokazujący tzw. "romantyczną miłość" od zupełnie innej strony, kiedy to wszystko, po ulotnych chwilach wzajemnego zapatrzenia powraca do normalności. Fred i April Wheeler'owie stają się więźniami normalności, wcześniejszych decyzji i błędów przeszłości.

Kreowana przez Kate Winslet bohaterka za pośrednictwem lat niespełnionych marzeń i zaprzepaszczonych szans staje się zgorzkniałą, nieumiejącą sobie poradzić z własnym życiem kobietą, która o wszystkie swoje niepowodzenia obwinia męża i otaczający ją świat. Żyjąca marzeniami April zderzyła się z rzeczywistością jak Titanic z górą lodową ( ;) ) i nic nie może na to poradzić, stąd jej egoistyczne zachowanie i usilne obwinianie otaczającego ją świata za wszystkie problemy. Każdy z nas miał w życiu sytuacje, gdy rzeczywistość okazywała się gorsza, mniej kolorowa niż nasze marzenia, wyobrażenia i oczekiwania. Niestety April Wheeler nie była w stanie przejść przez ten etap życia bez oskarżania wszystkich wokół, a nawet samej siebie.

Nie mogę zgodzić się z Lorganem co do osoby Franka (w tej roli szacowny Leonardo DiCaprio), który, moim zdaniem, nie był aż tak zakochany w swojej żonie jakby się mogło wydawać, a ponadto, tak jak ona, zagubił się w świecie, który sam sobie stworzył. Również i on miał problem z zaakceptowaniem rzeczywistości, tego kim się stał, a kim tak naprawdę nigdy nie chciał być. Dorosłość złapała go w ramy etatowej pracy, kazała podążać śladami ojca, czego tak bardzo starał się uniknąć. Frank stał się kopią tego, co wcześniej uważał za złe. Oboje, on i jego żona, w pewnym momencie zdali sobie sprawę, że nie są wyjątkowi, a wręcz zupełnie zwyczajni, są tacy, jak reszta otaczających ich ludzi.

Film należy jednak docenić nie tylko za fabułę, ale i za doskonałą ścieżkę dźwiękową i grę aktorską. Niestety coraz rzadziej się zdarza, że słyszane w filmie melodie pasują całkowicie do widzianych scen. W tym jednak przypadku wszystko zdaje się tworzyć nierozerwalną całość, każdy element na swój sposób buduje klimat i fabułę, za coś odpowiada. Jeśli zaś chodzi o grę aktorską, obok doskonale odegranych ról Franka i April, należy wymienić również wcielającego się w rolę szalonego John'a Givings'a, Michael'a Shannon'a. Stworzona przez niego postać uświadamia Wheeler'om jacy naprawdę są.

Muszę przyznać, że "Revolutionary Road" bardzo miło mnie zaskoczyło. Mimo że film może być uważany za trudny w odbiorze, polecam go wszystkim, którzy chcą zobaczyć jedno z bardziej cynicznych, ponurych i bez wątpienia dobrych, hollywoodzkich dzieł ostatnich lat.


My God, can it go any faster?
Oh my God, I don't think I can last here
   
Profil PW WWW
 
 

Odpowiedz  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 13