Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Curse] Kołysanka dla Rycerza
 Rozpoczęty przez ^Curse, 27-07-2015, 00:27

0 odpowiedzi w tym temacie
^Curse   #1 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551
Wiek: 36
Dołączyła: 16 Gru 2008
Skąd: Lublin/Warszawa?
Cytuj
Część pierwsza


Nie tego się spodziewała, słysząc kilka dni wcześniej „zabieram cię na wycieczkę”. Właściwie nie wiedziała czego konkretnie oczekiwać, ale na pewno nie skutej lodem po horyzont, zapomnianej krainy. W chwili, w której zobaczyła przez okno helikoptera białe wybrzeże nagijskiego kontynentu, straciła ochotę na zadawanie pytań. Czując na twarzy mroźne powietrze i stawiając stopy na lądzie, opatuliła się szczelniej grubym futrem, które chwilę wcześniej dostała od Raphaela. Znajdowali się na końcu świata.
Gdzieś kiedyś usłyszała, że na dalekiej północy, w lodowym piekle mieszkają dzicy ludzie. Dlatego, widząc kogoś zbliżającego się z oddali, zerknęła z niepokojem na swojego towarzysza. Ten jednak zachowując spokój, wpatrywał się niewidzącym wzrokiem w rosnącą powoli kropeczkę na horyzoncie. Minęło kilka minut, zanim tajemnicza postać stała się na tyle wyraźna, by Kasumi rozpoznała w niej psi zaprzęg ciągnący lekkie sanie. Jeździec nieznacznie tylko górował nad kilkoma psowatymi, wyglądającymi jak przerośnięte, białe wilki. Dopiero po jakimś czasie Kasumi wyczuła, że jest ich sześć. Stworzenia jednocześnie wydały z siebie gardłowy odgłos i stanęły, oddychając ciężko, a wydobywające się z ich nozdrzy gorące powietrze natychmiast zamieniało się w parę. Jeździec powiedział coś niezrozumiale, a Raphael odpowiedział mu, wydając z siebie kilka krótkich, ostro brzmiących dźwięków, po czym rzucił w kierunku towarzyszki krótkie ‘chodź’. Posłuchała, ale postanowiła, że przy najbliższej możliwości poszerzy swoją wiedzę lingwistyczną.
W podróży trwającej niemal dwie godziny, zdążyła zmarznąć do tego stopnia, że powoli zaczynała przechodzić w stan hibernacji. Nie pomagały ani futrzany płaszcz, ani równie puchata czapa. Raphaelowi klimat zdawał się nie przeszkadzać aż tak bardzo, ale zdarzyło mu się zadrżeć przy mocniejszych podmuchach wiatru. Jeździec natomiast wyglądał na zupełnie nieporuszonego ani ich przybyciem, ani nieziemsko niską temperaturą. Curse przeszło w pewnym momencie przez myśl, że wygląda jak skrzyżowanie niedźwiedzia z Sanbetą – niski i krępy, z bujnym zarostem i lekko skośnymi oczami.
Mknęli przez mgłę, ale widoczność nie była zła i gdyby nie ciężkie chmury, znajdujące się nisko na niebie już wcześniej zauważyłaby prawdopodobny cel ich podróży. Na horyzoncie zamajaczył nagle ciemny kształt, który z każdą chwilą stawał się coraz wyraźniejszy. Samotny szczyt na lodowym pustkowiu. Wtedy Kasumi przypomniała sobie zasłyszane przed laty historie o tym miejscu. Krainie, do której nie zapuszczają się śródlądowe szczury, bojąc się gniewu lodowych ludzi i dusz wojowników, strzegących tego miejsca. Nekropolię Serca Zimy. Spojrzała na swojego towarzysza, ale on tylko spuścił głowę w milczeniu.
Kiedy wilki zaprzęgowe zatrzymały się, od celu dzielił ich jeszcze kawałek drogi. Raphael zarzucił sobie na ramię plecak i zeskoczył z sań. Curse zrobiła to samo, a zza pleców usłyszała głos z silnym, północnym akcentem:
- Uważajcie na siebie.
- Dzięki – odpowiedział Raphael i skinął głową na dziewczynę.
Zaprzęg zniknął tak szybko jak się pojawił. Kolejny etap podróży trwał krócej niż poprzedni, a przy okazji pozwolił trochę rozruszać zmarznięte ciało. Kasumi odetchnęła z ulgą, kiedy wreszcie stanęli u wejścia górskiej groty, za to ciekawość sięgnęła zenitu.
- Wyjaśnisz mi teraz co tu robimy?
Miała tak ściśnięte od mrozu gardło, że dosłownie zabolały ją wypowiadane słowa. Jej towarzysz pogrzebał chwilę w plecaku, po czym wyjął z niego dwie, dość masywne, latarki i wręczył jej jedną z nich.
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię – stwierdził i ruszył w ciemność, do wnętrza jaskini.
Już po chwili okazało się, że własne oświetlenie tunelu jest niezbędne. Szli jakiś czas w ciszy, a towarzyszył im jedynie dźwięk trzeszczącego pod stopami śniegu. W końcu weszli w boczny korytarz, a Raphael przystanął i poświecił wokół siebie. Oczom Kasumi ukazały się lodowe ściany, pełne rzeźbień, które jednak początkowo nic jej nie mówiły. Dopiero gdy podeszła bliżej, wzory zaczęły układać się w zrozumiały obraz. To, co zobaczyła utwierdziło ją w przekonaniu, że w Sercu Zimy zawsze panuje mróz, a miejsce, w którym teraz stali, odwiedza niewielu turystów. Przyglądała się płaskorzeźbie, zafascynowana szczegółowością walczących postaci, widząc niemal jak bohaterowie sceny ożywają, pochłonięci wirem walki. Ich futrzane okrycia zdawały się falować na wietrze i Curse już wyciągała dłoń, by sprawdzić jak miękkie są w dotyku…
- Fascynujące, prawda? - Raphael bezgłośnie pojawił się obok niej, dotykając lodowej ściany i wodząc po niej palcami. - Po tylu latach są wciąż wyraźne - w jego głosie brzmiał szczery zachwyt, którego Kasumi nigdy wcześniej nie słyszała.
- Ilu? Jak stare jest to miejsce?
- Kto wie - odparł w zamyśle mężczyzna – ma setki lat, może nawet tysiące. Chodź, pójdziemy dalej.
Przez całą długość korytarzy, którymi wędrowali, ciągnęły się podobne obrazy. Wykute w wiekowym lodzie pamiątki po dawnych mieszkańcach najzimniejszego miejsca na ziemi. W większości zatrzymane w czasie sceny walk, ale też tryumfalne okrzyki dzielnych wojowników czy zgromadzenia ludzi. Niewątpliwie stanowiły świadectwo życia społeczności z czasów zamierzchłej historii. Czuła, że każdy kolejny tunel jest coraz wyżej i już miała pytać czy kierują się ku szczytowi, ale wtedy weszli do dużej groty. Curse od razu spojrzała w górę, gdzie ujrzała niewielką szczelinę, dzięki której wpadało do wnętrza nieco światła. Wciąż jednak panował półmrok, więc dziewczyna nie wyłączyła latarki i zaczęła studiować kolejne płaskorzeźby.
Zajęło jej to dłuższą chwilę, po czym nagle w grocie zrobiło się jaśniej. Jej towarzysz postawił na ziemi niewielką lampę elektryczną, która jednak wystarczała, by oświetlić większą część pomieszczenia. Dziewczyna podeszła do źródła światła i obserwowała przez chwilę, jak Raphael wygrzebuje z plecaka kolejne rzeczy. W końcu wyjął zawiniątko, które wyglądało na kamień w woreczku. Włożył rękę do środka, pomacał chwilę, po czym wręczył Kasumi. Zawartość okazała się ciepła jak termofor i dziewczyna natychmiast zrozumiała jej zastosowanie.
- Włóż pod futro – polecił i sam zrobił to samo z drugim pakunkiem.
Nagle przypomniała sobie jak bardzo jest zmarznięta. Fascynacja tym lodowym muzeum całkowicie ją pochłonęła i dopiero przyłożenie ciepłego kamienia do brzucha uświadomiło jej gdzie się znajduje. Usiadła na ziemi w miejscu, w którym stała, wyczekująco patrząc na Raphaela.
- Chyba przyszedł czas na wyjaśnienia – powiedział zrezygnowany.
- Przydałoby się…
- Problem w tym, że niewiele mogę ci powiedzieć.
Kasumi mierzyła go przez chwilę wzrokiem, nie bardzo wiedząc jak to ugryźć. Próbowała już wiele razy i na wiele różnych sposobów i zawsze kończyło się to fiaskiem. Dlatego w pewnym momencie po prostu przestała. Teraz widziała szansę na przełom, ale starała się zachować ostrożność, zwłaszcza po otrzymaniu strzępków informacji podczas rozmowy z Shionem.
- Może zacznij od tego dlaczego mnie tu przyprowadziłeś – powiedziała w końcu.
- A jak myślisz? – zawiesił głos w oczekiwaniu na odpowiedź.
Nagle zachciało jej się palić. Pomyślała o grubych rękawicach na jej dłoniach i odłożyła ten pomysł na później. Raphael westchnął i kontynuował:
- Spójrz na to miejsce. Jest martwe, ale pełne życia. Co ci to przypomina?
Ochota na papierosa przybrała na sile.
- Posłuchaj – powiedziała wolno Kasumi – mam dość twoich zagadek i enigmatycznych odpowiedzi na każde pytanie, które zadaję. Jestem tu nie bez powodu, więc skończ pieprzyć i raz w życiu powiedz coś normalnie.
Mężczyzna zaśmiał się cicho.
- Wybacz, to przyzwyczajenie. Ściany mają uszy, ale nie każda ma też rozum.
- Znowu tu robisz…
- Wybacz.
Siedzieli chwilę w ciszy, a mężczyzna wyglądał, jakby zbierał myśli i Curse nie zamierzała mu w tym przeszkadzać.
- Przyprowadziłem cię tu, żebyś zobaczyła lodowe serce Nag – zaczął w końcu ostrożnie. – Ten mroźny zakątek Cesarstwa stanowi istotę każdego rycerza, a zwłaszcza twoją.
Nie rozumiała, ale słuchała, jednocześnie bezwiednie błądząc wzrokiem po ściennych płaskorzeźbach.
- Wiem, że ciężko ci się odnaleźć po ostatnich wydarzeniach – zrobił pauzę, ale nie dał Kasumi szansy na komentarz. – Każdy czasem potrzebuje porządnego kopniaka, żeby sobie przypomnieć kim naprawdę jest i nawet najbardziej znaczący tatuaż może tu nie pomóc.
- Skąd wiesz… - zaczęła, ale nie dokończyła pytania.
Już dawno zrozumiała, że ślepota Raphaela nie jest do końca taka, jak może się wydawać. O to również nie pytała.
- Wiem, że będąc w Sanbetsu czułaś się nieswojo, co jest całkowicie zrozumiałe. Niestety, wiem też, że po powrocie do Nag nadal czujesz się nie na miejscu i masz wątpliwości kim jesteś. Dlatego spójrz, proszę, na to miejsce i spróbuj zrozumieć.
Czuła gdzieś wewnątrz ciepło, które mogło pochodzić nie tylko od przenośnego grzejniczka. Choć było jej zimno i była w miejscu, którego nie ma na mapie, poczuła się spokojna i zrelaksowana. Potrzebowała jednak jasnego komunikatu. W odpowiedzi na swoje myśli usłyszała:
- Chcę, żebyś zrozumiała, że serce Nagijczyka, mimo że z lodu, może być przepełnione życiem, dokładnie jak świątynia, w której się znajdujemy.
Patrzyła na niego oniemiała przez jakiś czas, intensywnie analizując jego słowa.
- Ciężko jest być dwiema osobami jednocześnie i nie pogubić się – kontynuował cicho. – Nieważne jak prawdziwe prowadzi się życia. Tak jak w twoim przypadku, kiedy stałaś się Sanbetanką z krwi i kości. Cieszę się, że pamiętałaś kim naprawdę jesteś.
- Martwiłeś się o mnie czy o powodzenie misji? – wypaliła, zanim zdążyła ugryźć się z język.
- Wbrew temu, co możesz uważać, o jego i drugie. Projekt Vaggvisa to byłaś ty. Nie da się tego rozgraniczyć.
- Vaggvisa... - powtórzyła cicho. - Kołysanka?
Skinął głową, a ona przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie, osiemnaście lat wcześniej. Zabawna nazwa.
- Chcę ci wyjaśnić, że chłód w sercu, to nie skutek ostrożnego życia pod przykrywką. Nagijska krew, to zimna krew. Jesteś taka, właśnie dlatego, że jesteś Nagijką, nie dlatego, że zostawiłaś część siebie na wschodzie. Tu jest twoje miejsce, pamiętaj o tym.
Curse powoli wstała i jeszcze raz podeszła do lodowej ściany. Zdjęła obszerną rękawicę i dotknęła palcami rzeźbionej reprezentacji góry, w której wnętrzu się znajdowali. Była tak zimna, że sprawiało to ból, co jednocześnie uprawomocniało słowa Raphaela. Zrodzona w nagijskim chłodzie, zimnokrwista wojowniczka.
- Jest coś jeszcze, prawda? – zapytała nagle beznamiętnym głosem.
- Wiem na kogo teraz polujesz – odparł dopiero po jakimś czasie.
Przeszło jej przez myśl, że „polowanie” to bardzo khazarskie określenie.
- Więc nie myliłam się co do Yovena. Jest bardziej wtyką niż pomocą?
- Pół na pół – przyznał szczerze.
Odwróciła się do niego, czekając na dokończenie myśli.
- Pamięć o tym, skąd się wywodzisz i kim jesteś będzie teraz szczególnie ważna. Nie możesz zwątpić ani na chwilę.
- Oczywiście wiesz coś, o czym ja nie wiem, ale mi tego nie powiesz bo… nie możesz?
- Przykro mi, nawet mnie nie wolno łamać pewnych zasad. A może zwłaszcza mnie.
Niech tak będzie, pomyślała. Wiedziała, że czeka ją ciężkie starcie. Być może najcięższe w życiu. Czuła to pod skórą w sposób, którego nie da się zignorować. Słowa Raphaela potwierdziły jej obawy. Jednocześnie straciła ochotę na dalsze próby wyciągania z niego informacji. Zrozumiała pierwszą część lekcji, przewidując, że kolejna będzie ostatnią i znacznie bardziej brutalną.
   
Profil PW Email
 
 

Odpowiedz  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 12