Dziwne ścieżki jakimi kroczą umysły Japończyków są nam wszystkim mniej lub bardziej znane. Tym razem polecam tytuł, który skupia się na analizie halucynacji ćpuna.
Miejsce akcji: Japonia w bliżej nieokreślonej przyszłości. Narkotyki są legalne, a miasta przepełnione „barami” pełnymi najróżniejszych koktajli odurzających. Można tam brać bez przeszkód - właściciele mają licencje medyczne, a śmierć klienta powoduje momentalne zamknięcie przybytku.
Czytelnik towarzyszy Kabu – narkomanowi, który mimo regularnego ćpania, nie potrafi pogodzić się z rzeczywistością, która go do tego stanu doprowadziła. W poszukiwaniu emocji sięga po coraz to inne substancje, nie wahając się ich mieszać na różne, zabójcze sposoby. Nic dziwnego, ze gdy przypadkowy człowiek w parku oferuje mu nowy towar (tytułowe Ultra Heaven), ochoczo go sobie aplikuje. Od tego momentu zaczyna się jeden wielki omamowy galimatias. Nie ma możliwości stwierdzenia, która część mangi jest wytworem wyobraźni głównego bohatera, a która światem realnym. Przeplatają się one tak płynnie, że po chwili to nie ma znaczenia.
Rysunki doskonale oddają niestabilność i tymczasowość formy widzialnego świata. Prawdziwe obiekty przeplatają się z imaginowanymi. Trochę pokpione zostały przez to sylwetki postaci i twarze, ale zrzucę to na karb konwencji.
Osobiście, w większym stopniu podzielam pogląd, że tylko nasze zmysły definiują realność otaczającej nas rzeczywistości ale nie widzę większego sensu w poszukiwaniu głębi emocji za wszelką cenę. Nie zmienia to jednak faktu, że czytam z wielkim zainteresowaniem.
Wczoraj z nudów przeczytałem półtora chapteru, ale musiałem spasować. Nie przepadam za takimi surrealistycznymi klimatami. Kreska też mnie za bardzo nie zachwyciła, ale trzeba przyznać, że autor miał interesujący pomysł.