3 odpowiedzi w tym temacie |
RESET_Shadow |
#1
|
Poziom: Keihai
Posty: 41 Dołączył: 24 Kwi 2017
|
Napisano 30-05-2015, 10:36 [Shadow] Biografia: Cień Grzmotu
|
Cytuj
|
Pragnę zauważyć, że Cień Grzmoty to jedynie wspomnienia Shadowa i jeżeli ktoś chce bliżej poznać tę postać powinien sięgnąć po Głupiemu szczęście sprzyja. Historia tego bohatera bowiem jest zagmatwana i wszystko co istnieje w jego pamięci może być jedynie kłamstwem.
Cień Grzmotu
Czyli seria wspomnień agenta Shadowa
Jaskinia Platona.
Sanbetsu, rok 1606-?, lokacja nieznana
~ - Och, bycie nikim wiele ułatwia - zaczęła delikatnie, splatając dłonie i układając je na udach. - Nie jest łatwo wyzbyć się złudzeń, że wolność, że dobro, że posiadanie marzeń - delikatny ruch głową mający być wsparciem wypowiedzianych słów wprawił jasne, proste włosy w ruch, powodując, że częściowo zakryły oczy. - Mój Pan bardzo się poświęcił, by mnie wytresować. Jestem mu za to wdzięczna. Żyjąc jak ja jest wymagane od ciebie tylko jedno: być posłusznym. Nic więcej: żadnych walk, oczekiwań innych, czy obowiązków. Wiesz... Jestem bezpieczna. Nikt na mnie nie poluje. Przed nikim się nie ukrywam. To... wygodne.
Spojrzałem na nią zaskoczony. I choć na twarzy jawił się delikatny uśmiech, jej niegdyś piękne, szmaragdowe oczy były puste, niczym studnia bez dna. ~
__
- Świat jest okrutny. Nie wierz nikomu kto mówi inaczej - słowa dziesięciolatka, wypowiadane raz po raz, niczym mantra, odbiły się wewnątrz jednego z ukrytych w skale pokoi. Dzieciak ubrany był w poszarpane ubrania i obejmując drobnymi rękami podciągnięte pod brodę nogi kołysał się nieustannie w przód i w tył.
Tym dzieckiem był młodzieniec, który oficjalnie miał przebywać na jednym z tych "specjalnych szkoleń" dla nadludzi. Jak trafił do tego miejsca? Sam nie wie i prawdopodobnie nigdy się nie dowie. Dziecko razem z innymi ludźmi było wykorzystywane do zaspokojenia potrzeb zarówno swego Pana, jak i jego małżonki. Dzięki swojej szybkości szybko zyskał w oczach swoich właścicieli i pełnił rolę gońca, łącząc dwa światy - podziemny świat niczego nieświadomych niewolników i powierzchnię, gdzie ludzie byli wolni i mogli wybierać w jaki sposób spędzą swoje życie.
Zapytasz może dlaczego nie uciekł? Odpowiedź może Cię zaskoczyć swą prostotą - miał rodzinę. Może nie taką jak należy. Nie pamiętał czy ma mamę, tatę, jakiekolwiek rodzeństwo. Miał za to malutkich braciszków i siostrzyczki, uwięzionych razem z nim w podziemiu, a którymi się opiekował. W jaki sposób? Czy to nie oczywiste? Przynosząc jedzenie, ukrywając przed okrutnymi Państwem. Otóż dziecko to było wyjątkowe na swój sposób. Od zawsze bowiem potrafiło stwierdzić kiedy ktoś się zbliżał do ich kryjówki, a kiedy odchodził.
Nie, nie uchodziło mu to na sucho. Reszta niewolników zaślepiona tym światem, jako jedynym, który znali, donosiła na niego i jego małych podopiecznych. Niejednokrotnie otrzymał kopniaka, czy uderzenie w twarz. Nigdy jednak mu nic nie złamano, a rany goiły się po kilku dniach.
"Musisz być przydatny" mawiali.
__
Życie toczyło się z dnia na dzień. Ile czasu Yukio spędził jako popychadło? Nie wiedział. Liczyło się tylko utrzymanie przy życiu jego podopiecznych. Jednego dnia miało się to zmienić. Podczas wracania do piwnic domu, którymi były jaskinie Jeden z "wolnych" służących zatrzymał go.
- Nie mamy czasu. Umiesz czytać? - zapytał.
Malec w odpowiedzi kiwnął głową. Dziwiło go to pytanie. Dostawał przecież nie raz listy z drobnymi zakupami i pieniądze. Musiał więc umieć zarówno czytać jak i liczyć.
- Przeczytaj jak będziesz sam - i to powiedziawszy lokaj odszedł pospiesznie, uprzednio wpychając malcowi w ręce mały notatnik. |
Ostatnio zmieniony przez Shadow 13-12-2015, 23:12, w całości zmieniany 4 razy |
|
|
|
RESET_Shadow |
#2
|
Poziom: Keihai
Posty: 41 Dołączył: 24 Kwi 2017
|
Napisano 09-06-2015, 15:58
|
Cytuj
|
Rodział 1
"Łatwiej powiedzieć „nie” na początku, niż na końcu" - L. da Vinci
Dom zawalał się w ekspresowym tempie. Tumany kurzu przysłaniały gwiazdy, zatykały nosy zbierającym się wokół ludziom. Krzyki, wrzaski i płacze wypełniały powietrze, dźgając bezlitośnie ciszę. Cegły spadały na zadbany trawnik, objęty teraz krwiście czerwonymi płomieniami.
Mężczyzna, kaszląc i prychając, przedzierał się przez korytarz, podpierając o rozgrzewające się ściany. Stawiał krok za krokiem, zasłaniając twarz pięknie wykonanym, jedwabnym rękawem. Zakaszlał ponownie, rozpaczliwie mrugając. Drogocenne obrazy zrywały się z gwoździ, roztrzaskując o podłogę. Szyby pokrywały się głębokimi rysami, by wreszcie pęknąć i uwolnić gorące powietrze na zewnątrz budynku.
Przeszedł ponad kupą gruzu, dysząc. Słyszał płacz, lecz uszy zatykała mu płynąca szybko krew i adrenalina. Nieznośny szum obijał się o wnętrze jego czaszki, nie dając się skoncentrować. Przebył ostatnie metry, mrugając, by pozbyć się wszechobecnego popiołu i kurzu. Nagle spostrzegł przed sobą postać odzianą w czarną pelerynę.
"Śmierć?" przeszło mu przez myśl, gdy ostrze przechodziło przez jego gardło, pozbawiając go życia. Upadł z łoskotem i połowicznie odciętą głową, która odbiła się od podłogi wzbijając w powietrze fontannę krwi, wytryskującą z odciętej tętnicy.
———
Kolejnego dnia
- Czemu nie uciekłeś? - zapytała samotna postać, stojąca pośród zgliszczy domostwa. Standardowa procedura - miał wrócić i zobaczyć, czy wszyscy zginęli.
- Moje rodzeństwo... - wychrypiał mały chłopiec ze zmiażdżoną nogą, przygniecioną pozostałością kolumny.
- I co ja teraz z tobą zrobię? Zabiję? - mimo drastycznego pytania ta dziwna postać nie miała takiego zamiaru. Potrzebowali ludzi - a nikt nie będzie tak posłuszny jak uratowane dziecko.
- Tak... - delikatny głosik zaskoczył mężczyznę. Dziecko zemdlało pozostając na jego łasce. Zepchnął więc z niego kolumnę i biorąc malca na ręce oddalił się w stronę zachodzącego słońca.
———
Kilka lat później
Za oknem grzmiały pioruny, fale niesionego wiatrem deszczu rozbijały się o taflę szyby. Krople dudniły o nią, spływając w dół i łącząc się ze sobą, tworząc piękne wzory. Nieznośne i zdumiewająco silne podmuchy wyrywały z rąk parasolki, więc ulicami przemykali tylko ci, którzy musieli koniecznie się gdzieś udać.
Dobrze dokarmiany, zabójczo nieprzystojny mężczyzna siedział przy mahoniowym biurku, w luksusowo wyposażonym biurze, podpisując dokumenty. Mamrotał pod nosem niezrozumiałe słowa, dostrzegając w pismach złe, jego zdaniem, sformułowania. Skreślał je, pisał nad nimi nowe i dopiero wtedy składał podpis w dolnym rogu. Odchylił się do tyłu na krześle przy którymś z kolei papierze. Otarł płynące z czoła kropelki potu, zerkając na pogodę na zewnątrz.
Nie zwracając na nią większej uwagi, zabrał się ponownie do jakże wyczerpującej pracy. Długopis sprawnie wprowadzał poprawki, ręka rzadko zatrzymywała się na coś więcej niż krótkie rozprostowanie palców. Lampka stojąca na skraju blatu zamigotała, gdy niebo przeszyła jaskrawa, rozgałęziona błyskawica.
Mrucząc, mężczyzna stuknął w nią palcem. Światło zamrugało, po czym zgasło całkowicie. Zdenerwowany biznesmen odłożył wszystko na bok, przełączył włącznik i dopiero wtedy uniósł telefon. Brak sygnału spowodował, że mamrocząc ze złością wykręcił żarówkę. Przyjrzał się jej uważnie, mimo że nie znał się na tym i zaklął pod nosem na brak zapasowych. Będzie musiał zjechać windą w dół i pofatygować się do biura elektryka. Ale mu się dostanie za ignorowanie szefa!
Wstał ciężko z obitego skórą fotela, nie kłopocząc się, iż jedynym oświetleniem są pioruny za oknem. Odwrócił się z zamiarem wyjścia na korytarz. Rozległ się trzask, towarzyszący zepchniętej z biurka lampce, której szklane elementy rozsypały się po podłodze, wyglądając jak malutkie diamenty.
- Kim ty… - wyjąkał mężczyzna, cofając się do tyłu.
Drzwi zamknęły się bezgłośnie, nawet klamka nie kliknęła. Średniego wzrostu, zakapturzony osobnik spokojnie, bez pośpiechu zbliżył się do miejsca pracy biznesmena. Wziął do ręki plik dokumentów, przeglądając je z pozornym zainteresowaniem.
- Ja… Bierz, co chcesz… tylko… - Przerażony niespodziewanym gościem blondyn wycofał się aż do dużego okna.
Nieznajomy odrzucił za siebie papiery. Te szeleściły, dopóki nie spotkały się z wypolerowaną podłogą. Tymczasem tak, jak zachmurzone niebo znów przeorała bezlitośnie błyskawica, tak też srebrzyste ostrze rozcięło gardło otyłego mężczyzny. Długa plama krwi zabrudziła szyby, spływając po nich niczym deszcz po drugiej stronie.
———
Młodzieniec wszedł spokojnym krokiem do zadymionego pomieszczenia, które oficjalnie było obskurnym barem dla podrzędnych podatników. Rozejrzał się po sali, zanim oczy zaszły mu łzami z powodu gryzącego powietrza i ruszył do stolika, przy którym siedział samotny mężczyzna przy butelce whiskey. Siadł naprzeciwko niewyróżniającego się z tłumu, zarośniętego i wyglądającego na podpitego człowieka, zakładając nogę na nogę.
- Wyróżniasz się - mruknął tamten. Spod przetłuszczonych włosów widać było bystre, zaborcze oczy.
- Wiem.
- Zadanie wykonane? - zapytał, nalewając przybyszowi tego niezwykłego trunku. Przybysz jedynie podniósł rękę ukazując rękaw peleryny pokryty zaschniętą krwią. - Wchodzisz w to?
- A czy mam jakiś wybór? - zapytał Yukio pociągając spory łyk ze szklanki.
- Owszem - zarechotał jego rozmówca. - Możesz wybrać śmierć!
- Łatwiej powiedzieć „nie” na początku, niż na końcu... Szkoda tylko, że mojego nie usłuchaliście.
- Słuchaj gówniarzu. Daliśmy ci dom, żarcie i możliwości. Albo jesteś z nami, albo znikasz, dosłownie - wypowiadając te słowa uniósł się delikatnie i podparł na stole wychylając się w stronę Shadowa. Ten natomiast w odpowiedzi rzucił mu jedynie kopertę. - No. I to rozumiem. A teraz za mną.
I powiedziawszy to udał się na zaplecze.
———
W obskurnym, brudnym i ponurym pomieszczeniu panowałyby całkowite ciemności, gdyby nie blade światło rzucane przez zakurzone lampy umiejscowione w rogach celi. Pozwalało to w miarę przyjrzeć się odpychającemu wnętrzu - obdrapanym ścianom, popękanej podłodze ubrudzonej plamami ciemnej czerwieni, masywnym drzwiom wzmocnionych stalą. Wyłącznie niedostępny sufit pozostawał osnuty głębokimi mrokami, ukrywając się gdzieś ponad głowami i napawając wrażeniem tkwienia na dnie studni.
Pasma szarości drgnęły, gdy postać ubrana w obszarpane ubrania zbudziła się gwałtownie z koszmaru. Nadgarstki owej osoby przykute były do muru szerokimi obręczami, toteż nie miała ona zbyt dużego pola do manewru. Zwisając bezwładnie, nie będąc w stanie nawet klęknąć, mogła jedynie trząść się i łapać rozpaczliwie hausty wilgotnego, stęchłego powietrza. Błędne, zamroczone spojrzenie zlustrowało przytłaczające wnętrze, zatrzymując się dopiero na dwóch sylwetkach przyglądających się mu.
- Kto to jest? - zapytał ostrożnie Shadow.
- Szef wielkiej korporacji zajmującej się produkcją leków. Handel narkotykami, gwałty, porwania. Nikt się nim nie zajmuje.
- I dlatego ja mam to zrobić, tak?
- To test posłuszeństwa.
Wzdychając młodzieniec podszedł do przykutej do ściany postaci. W jego ręki pojawił się znikąd nóż, który został przyłożony do gardła ofiary.
- Mamy trochę czasu. Masz jakieś ostatnie słowa?
- Uśmiechnij się.
- Co? - zapytał zdumiony zabójca.
- Uśmiechnij się. Jesteś taki jak ja! O! Właśnie tak. Uśmiechnij się!
Ten głos niczym z koszmarów spowodował, że przez młodzieńca przeszły dreszcze. Wykonał jednak prośbę swojego celu.
- Szalony jesteś ty czy też ja? Oboje? Z pewnością każdy z nas - śmiech szaleńca przerwało ostrze, które z wprawą doświadczonego rzeźnika przecięło szyję ofiary pod kątem, który ograniczył rozbryzg krwi.
W drodze na górę, do stolika od którego wstali, starszy zapytał
- Musiałem to oglądać?
W odpowiedzi otrzymał jedynie uśmiech, który przerażająco dokładnie odzwierciedlał uśmiech zabitego przed chwilą szaleńca. |
|
|
|
^Pit |
#3
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567 Wiek: 34 Dołączył: 12 Gru 2008
|
Napisano 03-07-2015, 14:30
|
Cytuj
|
Melancholia, rozpacz, mrok, przygnębienie - hej, całkiem nieźle się to zapowiada. Prologiem bardzo ładnie nakreślasz dość szarą i smutną historię życia w ślepym posłuszeństwie. Aż mi się skojarzyły te wszystkie dystopijne powieści. Dużo w twojej twórczości gotyckiego horroru, a także powieści noir. A to jest coś co kocham. Atmosfera grozy budowana subtelnie, dużo opisów, jest akcja, jest jucha, są pytania egzystencjalne, jest szaleństwo. To co tu kreujesz działa na wyobraźnię bardzo fajnie.
Słuchaj, powiem tak, pisz więcej i trzymaj się tej konwencji. Ja bardzo chcę, by ci wyszła twoja pierwsza walka, bo dostrzegłem w tobie coś co, mam nadzieję, pozwoli mi wreszcie usunąć się w cień. Trochę potrenujesz i będziesz lepszym mistrzem narracji w stylu noir niż ja.
Ale przedtem...pamiętaj o tym, by zdania nie były zbyt chaotyczne, nie zakręć się w tym co piszesz. Czuj to i przelewaj na papier.
Masz ode mnie 7 za wstęp i 9 za drugie : ) |
Ostatnio zmieniony przez Pit 03-07-2015, 14:31, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
RESET_Shadow |
#4
|
Poziom: Keihai
Posty: 41 Dołączył: 24 Kwi 2017
|
Napisano 04-08-2015, 18:11
|
Cytuj
|
Rozdział II
"Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co ci się trafi" - Winston Groom
- Czamu ją zabiłeś?
- Nazywała się Mary. Mary Sue.
- Co w związku z tym?
- Takie osoby to zło wcielone. Trzeba je zabić zanim złożą jaja.
- Czy to prawda, że zabijasz tylko grzeszników?
- Ludzi, którzy zasużyli. Czy byli grzesznikami... To już nie moja broszka.
***
Pojedyńcza hala fabrycza. Cisza, zagłuszana jedynie oddechem stojącego na kratach, służących za pomost pomiędzy umieszczonymi pod sufitem pomieszczeniami. Shadow skierował swe oczy w dół, na mieszczące się pod kratą pomieszczenie. Przywoływało wspomnienia, jedne z niewielu, które pozotawiły ciepły ślad w psychice mężczyzny. Oczami wyobraźni wodził za pojedynkującymi się ludźmi, w podobnej chali, w takiej samej ciemności. Szczęk mieczy i rozświetające pomieszczenie iskry to jedyne co potrafiy zaobserwować zmysły. Szaleńczy taniec ostrzy trwał jeszcze przez moment, po którym katana wytrącona z rąk młodszego poszybowała łukiem, upadając ze szczękiem na podłogę.
- Znowu 15 minut. - Starzy mężczyzna wydawał się zawiedziony, rzucając uczniowi butelkę z wodą, z której ten łapczywie zaczął pić. - Nie przezwyciężysz tego limitu?
- Wybacz mistrzu.
- Chodź do fortepianu. Czas na kolejną lekcję.
Dźwięki menuetu G dur Bacha rozbrzmiały w pomieszczeniu wypełniając go swym radosnym przesłaniem, przypominającym początek wiosny.
- Klawiatura fortepianu to nie młot pneumatyczny. Delikatniej Yukio, jakbyś głaskał główkę małego dziecka.
Szczęk łańcucha i przesuwanych drzwi halowych wyrwał zabójcę z rozmyślań. Dało się słyszać buczenie dopiero co odpalonych wielkich lamp, zagłuszane cichymi rozmowami i odgłosem uderzających o idealnie wypastowaną podłgę sali butów. Kobiety i mężczyźni rozlokowali się na krzesłach otaczających okrągły stół, rozsyłając swoich ochroniarzy do rogów czy na umieszczone wyżej przejścia z krat. Nikt nie zwrócił uwagi na Shadowa, idealnie wtapiającego się w różnorodną gromadkę chroniaży. Mężczyzna westnął w duchu - to miała być szybka akcja, w dodatku bez żadnych alternatyw w przypadku błędu.
Do pomieszczenia jednym z bocznych wejść weszły króliczki, przynosząc napoje i przekąski. Przyciągały swym wyglądem wzrok mężczyzn, dekoncentrując jednocześnie zarzenowane opanowaniem wspólników kobiety. Jeden, różowowłosy króliczek pochylił się właśnie nad stołem, gdy śmiechy i rozmowy rozluźnionych już ludzi ucichyły. Jej ręka wystrzeliła w górę ukazując pięć, wyciągniętych palców, które zamykały się jeden po drugim.
Shadow w tym czasie zdążył ześlizgnąć się po urzednio przygotowanej linie na środek stołu i umieszczając na nim ładunek wybuchowy, przerzucił króliczka przez ramię rzucając się do wyjścia.
Dziesięć sekund mineło w momencie, kiedy szarpnięciem otwierał drzwi. Oczy zdezorientowancyh ludzi zwróciły się na niego, gdy wybiegł z budynku z pełną prędkością.
Wybuch wstrząsnął całą dzielnicą, podczas gdy Shadow razem z króliczkiem uciekał na swoim ścigaczu przed falą uderzeniową, która wbijała się w budynki otaczające magazyn.
***
- Smaczne? Mam nadzieję. Wywaliłem na tą restaurację kupę szmalu. Ale dobra, zasłużyliście. Nie będę specjalnie narzekać. Widowiskowo żeście rozwiązali sprawę.
- Czy my naprawdę tak nisko upadliśmy? Zabijać ludzi, którzy chcieli ustawić ceny żarówek?
- Nic nie rozumiesz! To był przekręt na wiele milionów! Mogli zrobić wszystko, jeżeliby się dogadali!
- Moim zdaniem to i tak za mało.
- Wiesz ile za to dostaliśmy szmalu?
- Ta organizacja nie została założona...
- Gadka szmatka. A za co byś rzarł? Tylko wy już macie takie nastawienie. Czemu ona w ogóle gra na tym pianinie?
Obaj mężczyźni spojrzeli na podwyższenie, gdzie ubrana wcześniej w strój króliczka kobieta, teraz w szykownej sukni odgrywała Harald's Dream, poruszając się przy tym hipnotyzująco.
- Taki zawór bezpieczeństwa. Pośrednio zabiła wiele ludzi. Gra pozwala jej zachować pozory normalności i nie oszaleć.
- Ty tego nie potrzebujesz?
- Jestem szalony, ale nie aż tak.
- Też grasz?
- Mam inny sposób na odreagowanie. |
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 14
|