7 odpowiedzi w tym temacie |
^Genkaku |
#1
|
Tyran Bald Prince of Crime
Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227 Wiek: 39 Dołączył: 20 Gru 2009 Skąd: Raszyn/Warszawa
|
Napisano 24-09-2014, 22:21 [Poziom 3] Genkaku vs NPC (Tenma) - walka 1
|
|
Walka do ninmu Mni III
Genkaku - 3500 douriki
Tenma - 3800 douriki
Terenowy samochód płynnie sunął po wyboistych, błotnych drogach prowadzących o obrzeży lasu Oni, tylko, co jakiś czas podskakując na nierównościach. Siedzący za kierownicą Genkaku nie skupiał się za bardzo na drodze. Bardziej interesowała go siedząca na miejscu pasażera postać Fenrisa. Już od momentu odebrania z lotniska Szaman dobitnie dawał do zrozumienia swoim zachowaniem, że nie będzie to przyjemna wycieczka do lasu. Jasne, Sanbeta zdawał sobie sprawę, że to nie biwak. Cieszył się jednak na kolejną okazję do współpracy, który do tej pory, o dziwo układała się bardzo dobrze. Fenris niestety, nie podzielał jego pogody ducha. Był zły i rozdrażniony. Wściekłość wylewała się z niego, przy każdej możliwej sposobności. Wyglądał na przemęczonego a czarne wory pod jego oczami, dobitnie świadczyły o licznych nieprzespanych nocach. Wybuchał gniewem i czepiał się wszystkiego. Zbyt wolnej jazdy, zbytniej „opieszałości” agenta, włączonego radia, czy choćby prób nawiązania rozmowy. To naburmuszenie szybko udzieliło się Genkaku, który w brew wcześniejszemu postanowieniu, że nie będzie mieszał koledze po fachu w głowie, zaczął czytać mu w myślach i mocą iluzji przynajmniej trochę wpływać na jego nastrój.
W końcu dotarli do końca drogi. Genkaku nie zatrzymywał jednak auta. Zrobił to dopiero dalej, gdy wjechali w las na tyle głęboko, że gęsto rosnące drzewa uniemożliwiały dalszą jazdę. Fenris bez słowa opuścił pojazd i nie oglądając się na towarzysza ruszył dalej. Agent w pośpiechu wyskoczył za nim.
- Czekaj!
- Na co?! Nie mamy czasu! Mni nie może już czekać!
Sanbeta przeklął pod nosem. Zaczynał powoli żałować uczestnictwa w tej wyprawie. Z drugiej strony, świadomość, że po tym wszystkim Khazarczyk będzie miał u niego dług wdzięczności motywowała go wystarczająco, aby brnąć w sprawę dalej.
- Chcesz tam tak po prostu wkroczyć bez żadnego przygotowania? Bez wyposażenia? – Postanowił najspokojniej jak potrafił przemówić do rozsądku Szamana. – Nie wiele zadziałasz w sprawie ratowania swojej ukochanej jak będziesz martwy.
Mówiąc jednocześnie sięgnął do kieszeni i nacisnął guzik u pilota. Klapa bagażnika w terenowym wozie otworzyła się, ujawniając zawartość. Cała paka wyładowana była różnego rodzaju skrzyniami. Wszystkie miały emblematy i oznaczenia Agencji. Szaman zrozumiał, o co chodzi.
- Wszystko, co mi jest potrzebne mam tutaj – poklepał pokaźny zawieszony na ramieniu plecak.
- Rozumiem, ale mi przyda się trochę tego sprzętu. Zresztą może znajdziesz coś nowego dla urozmaicenia.
Agent uśmiechnął się dla rozładowania napięcia. Nie pomogło. Fenris przewrócił tylko oczyma, ale dał się przekonać do zaczekania. Naburmuszony podszedł do bagażnika zaglądając do środka.
- Niech ci będzie – nie rozglądając się długo chwycił pierwszy pojemnik, jaki wpadł mu w oko. – Oby to było coś dobrego.
Cylindryczne, aluminiowe pudełko zalśniło delikatnie w mikrych promieniach przebijającego się słońca. Było nie większe niż dwu i pół litrowa butelka po gazowanym napoju. Genkaku wręcz zapłonął entuzjazmem.
- O tak, zapewniam, że TO, naprawdę coś fantastycznego…
----------------------------
Wybieranie ekwipunku zabrało im około dwudziestu minut. Fenris w zasadzie tylko obserwował Agenta skrupulatnie dobierającego i sprawdzającego kolejne elementy wyposażenia, oparty wygodnie o pień drzewa. Z każdą kolejną minutą jego towarzysz coraz mniej przypominał biznesmena a coraz bardziej członka oddziału szybkiego reagowania. Zniknął płaszcz i garnitur. Ich miejsce zajął futurystyczny, mocno opinający ciało kombinezon, wojskowe buty oraz kamizelka taktyczna. Do tej ostatniej przypięte zostało kilka gadżetów i parę magazynków do Krissa – pistoletu maszynowego nagijskiej produkcji. W końcu Genkaku dał znać, że jest gotowy i wyprawa mogła ruszyć z miejsca.
Puszcza była przytłaczająca. Nic dziwnego, że w całym kraju cieszyła się złą sławą. Drzewa i krzaki rosły gęsto, przybierając upiorne kształty. Promienie słańca z trudem przebijały się pomiędzy koronami liści. Ciężki, przytłaczający klimat był wręcz namacalny. Na zły humor Fenrisa działało to jak woda na młyn. Jeszcze bardziej sposępniał, już całkowicie zamykając się w sobie. Nawet bez czytania jego myśli, Kito był w stanie ze stu procentową dokładnością stwierdzić, co trapi Szamana. Wolał, więc nie dawać mu żadnej okazji do wybuchu. Maszerowali w milczeniu, co jakiś czas konsultując tylko kierunek. Ciężar tropienia przejął na siebie Szaman. Po pierwsze ze względu na jego unikalne zdolności po drugie, zwyczajnie znał się na tych sprawach. Niestety mimo to, tempo ich pochodu pozostawiało wiele do życzenia. Agent postanowił w końcu poruszyć ten temat.
- Daleko dziś nie zajdziemy – zaczął spokojnie, przedzierając się za Soratą przez rosnące na ich drodzę zarośla. – Powinniśmy zacząć rozglądać się za miejscem na obóz.
Szaman zareagował dokładnie tak, jak spodziewał się Genkaku. Gniewem.
- Chyba sobie kpisz łysa pało! Chcesz żebym…
- Musimy odpocząć! Naprawdę chcesz żebyśmy wpadli na Poszukiwaczy po nieprzespanej nocy w tej dziczy?
Zdawał sobie sprawę, że igra z ogniem. Khazarczyk w niczym nie przypominał skupionego, zdyscyplinowanego wojownika, którego miał okazję poznać na statku i w dokach Higure. Psychicznie zdawał się być cieniem swojej własnej osoby z tamtego okresu. Zapewne wpływ nieprzespanych nocy. Agentowi zdawało się również, że jego kolega może cierpieć na halucynację. Co jakiś czas mówił sam do siebie. Zachowywał jak lunatyk. Odpoczynek był zdecydowanie dobrym pomysłem. Trzeba było działać. Uruchomił moc procesora i otulił płaszczem iluzji umysł Fenrisa. W głowie Szamana właśnie zaczęły rozgrywać się sceny reżyserowane na żywo przez Genkaku.
- Słuchaj, najprawdopodobniej nie jestem w stanie w ogóle pojąć przez co przechodzisz. Jak bardzo jesteś zdeterminowany. Jak bardzo cierpisz. Musisz jednak zrozumieć, że wszystko zależy teraz gównie od twojego skupienia, a nie dasz rady osiągnąć takiego, jeżeli przynajmniej na chwilę nie odpoczniesz. O spaniu nawet już nie wspomnę.
Na wpółprzytomny Fenris słuchał z uwagą wywodu przyjaciela nie świadomy faktu, że scena odgrywa się tylko w jego głowie. Przekonujący monolog agenta i otępione jego mocą zmysły robiły swoje. Powoli zaczął przytakiwać.
- W zasadzie to kiedy ostatnio jadłeś?
---------------------
- Proponuje się rozdzielić. Przeszukiwanie zajmie nam wtedy mniej czasu – zaproponował agent.
Obaj z Fenrisem siedzieli ukryci za jednym z licznie rozrzuconych dookoła głazów, obserwując pokaźniej wielkości ufortyfikowany budynek, kształtem przypominający zamek. Gdyby ktokolwiek, wczorajszego dnia zapytał Genkaku jakie mają szansę szybko odnaleźć bazę Poszukowaczy, bez namysłu odpowiedziałby, że zerowe. Szczęście jednak im sprzyjało. Po niezbyt przyjemnej nocy, podczas której Sanbeta cały czas musiał karmić umysł towarzysza iluzjami, by ten chodź na trochę zmrużył oko, ruszyli na północ od razu podejmując trop. Zwierzęcy towarzysze Fenrisa odnaleźli ślady prowadzące do opuszczonej w lesie chaty. Sama w sobie nie stanowiła sensacji, ale przeprowadzony skan i zwiad Thekkala ujawnił dość interesujący fakt. Pod zabudowaniem i całą okolicą znajdowała się gigantyczna jaskinia. Dostanie się do środka jamy nie zabrało im dużo czasu. Widok jaki ukazał się ich oczom był za to imponujący. Grota była gigantycznych rozmiarów, zdolna pomieścić nawet niewielkie miasto. Na samym jej końcu zaś, na niewielkim skalistym wzniesieniu znajdował się zamek.
- Ok – zgodził się Fenris. – Ja wezmę parter i piwnicę. Ty resztę.
Agent przytaknął milcząco. Bez dalszego gadania ruszył w kierunku zabudowań zostawiając towarzysza za sobą. Dostanie się na najwyższe piętro warowni wcale nie było tak problematycznie, jakby się mogło wydawać. Z pomocą przyszła niesamowita zdolność metamorfozy Thekkala. Pod postacią ptaka wzleciał w górę i przysiadł na jednym z gzymsów, niedaleko okna. Nastąpiła krótka, cicha implozja smolistego dymu towarzysząca kolejnej przemianie i chwilę później agent wspinał się już po „duchowej” linie.
Na korytarzu panował mrok. Co prawda pod sufitem ciągnął się przymocowany prowizorycznie kabel, z którego w krótkich odstępach zwisały żarówki, ale Kito wolał nie szukać włącznika. Ciemność mu odpowiadała. Oczy szybko przyzwyczaiły się do braku światła i wnętrze ujawniało przed agentem coraz więcej szczegółów. Gruba warstwa kurzu, porozpinane między ścianami pajęcze sieci, a nawet wyrastające gdzieniegdzie rośliny, stanowiły dobitny dowód na to, że w tej części warowni od dawna nie było nikogo. Miejsce więc idealnie nadawało się do realizacji planu.
Nie miał najmniejszego zamiaru błądzić na oślep po labiryncie korytarzy. Jego zamysł był o wiele prostszy. Po przeskoczeniu przez okno od razu przykucnął, zdejmując zamocowany obok plecaka cylindryczny, aluminiowy pojemnik. Zatrzaski cicho odskoczyły, a Sanbeta delikatnie przechylił pakunek, wysypując z niego ponad trzy tuziny miniaturowych, pająkopodobnych dronów. Uśmiechnął się do siebie w myślach. Już wcześniej wypatrzył ten gadżet w magazynie z prototypami. Od tego czasu nie mógł się doczekać, aż będzie miał okazję do jego wypróbowania. Chwilę zajęło mu uruchomienie interfejsu na beeperze. Bezwładnie do tej pory rozrzucone po ziemi roboty poderwały się ustawiając w kilku równych rzędach. Teraz wystarczyło wprowadzić parametry. Agent był pełen podziwu dla inżynierów zajmujących się tym projektem. Uzbroili swoje dzieło w pokaźny arsenał niebywale czułych sensorów. W tym przypadku najbardziej przydatny był nowatorski sonar. Po odpowiedniej kalibracji był w stanie zarejestrować nawet drobny ruch powietrza w pomieszczeniu. Oczywiście w tej chwili Genkaku interesowało sprawdzenie korytarzy i ewentualnie tego co kryje się w ścianach, niż w którą stronę i jak wieje wiatr. Kilka kliknięć w nadgarstkowy komputer później i formacja rozproszyła się, by zniknąć w ciemnościach. Na soczewce zaczął wyświetlać się sonaryczny obraz rejestrowany przez sensory szpiegowskich „owadów”. W ten sposób agent mógł spenetrować cały poziom nie ruszając się z bezpiecznego przyczółku.
Po niecałych trzydziestu minutach niemal całe piętro było już załatwione. Dziękował bogom, że zabrał ze sobą wynalazek. Korytarze okazały się naszpikowane pułapkami. Drony, nie tylko potrafiły je wykryć, skanując sondami dźwiękowymi ściany, ale także zaznaczały ich miejsce na powstającej w pamięci beepera mapie. Jedynym problemem okazały się szczelnie zamknięte drzwi do niektórych pomieszczeń. Jeżeli nie było w nich, żadnej dziury, lub szpary, miniaturowy zwiad nie miał szans przecisnąć się do środka. Na szczęście takich pokoi shinobi nie musiał sprawdzać osobiście. Do pomocy miał przecież Thekkala. Duch-szaman wchodził tam, gdzie nie mogły roboty.
Z piętrem niżej uwinęli się równie szybko. W tej sytuacji nie pozostało mu nic innego jak dołączyć do Soraty, na niższych poziomach. Ostrożnie zamknął za sobą drzwi pomieszczenia, z którego dowodził cyber-zwiadem. Cały czas czuł się niepewnie. Niepokoiło go, że jak do tej pory nie napotkał żywego ducha. To wszystko śmierdziało zasadzką. Korciło go żeby skontaktować się z Fenrisem, ale z uwagi na kwestie bezpieczeństwa wolał nie przerywać zarządzonej ciszy radiowej. Zamiast tego skierował drony w kierunku klatki schodowej i powoli ruszył za nimi.
W odróżnienia od poziomów wyżej, tutaj paliło się światło. Jasne, migające i drażniące oczy. Wysoki hol wypełniony dwoma rzędami kolumn zdawał się ciągnąć przez niemal całą długość budowli. Pod ścianami stały ustawione w rzędach stojaki z bronią pamiętającą chyba czasy budowy tego zamku, podobnie jak zawieszone na ścianach ozdobne gobeliny. Agent ostrożnie wynurzył się ze skąpanego w ciemności przejścia na wyższe piętro. Przekroczył próg drzwi prowadzących do holu i od razu tego pożałował. Drogę zastąpił mu ubrany w nagijski mundur mężczyzna.
- Tenma – Sanbeta wymamrotał sam do siebie pod nosem.
Nie ulegało wątpliwości, że czekał na Genkaku ukryty za jednym z filarów. Teraz, gdy agent wkroczył na piętro, przeciwnik wyszedł z ukrycia.
- Dalej nie pójdziesz – oznajmił krótko Poszukiwacz.
Jego głos był chłodny i pewny. Przebrzmiewało w nim wyrachowanie i obietnica śmierci dla każdego, kto się mu sprzeciwi.
- Na twoim miejscu, nie byłbym tego taki pewny.
Agent postąpił kilka kroków naprzód, ręce swobodnie opierając o zawieszony na ramieniu pistolet maszynowy. Na razie nie spotkało się to z żadną reakcję ze strony Nagijczyka. Milcząc, czujnie obserwował zbliżającego się agenta, od niechcenia poprawiając tylko noszoną na lewym ramieniu opaskę. Kito zatrzymał się dopiero, gdy Tenma znalazł się w zasięgu działania nadludzkich mocy.
- Może zaoszczędzimy sobie czasu i od razu powiesz mi, gdzie jest Kokkatsu?
- Dalej nie pójdziesz – powtórzył Tenma. – Nie chcemy żebyś przeszkodził twojemu przyjacielowi.
Dalsza dyskusja nie miała sensu. Zresztą i tak agent zagadywał tylko po to, by odwrócić uwagę. Nadszedł czas na działanie. Skupił się i zaatakował iluzją. Delikatne mrowienie przesunęło się po karku agenta, gdy procesor zaczął działać. Niewidzialny pomost w ułamku sekundy zaczął tworzyć się miedzy dwoma umysłami. Jednak ku zaskoczeniu Genkaku mężczyzna stawiał skuteczny opór. Niedoszła ofiara z niespotykaną do tej pory u żadnego przeciwnika skutecznością przeciwstawiła się mentalnemu atakowi.
- Skończyłeś? – Tenma wyglądał na znudzonego.
Gdyby ktokolwiek wpadł kiedyś na pomysł organizowania konkursu na najbardziej złośliwy uśmiech, nagijczyk zdecydowanie pokonałby wszystkich konkurentów w przedbiegach. Agent przybrał smutną, przerysowaną, teatralną minę i westchnął ciężko.
- eeeeh, czyli będę musiał poświęcić ci trochę czasu i wysiłku.
Nie miał pojęcia, w jaki sposób przeciwnik oparł się iluzji ani skąd w ogóle wiedział, że shinobi użył mocy. Świadomość tej niewiedzy była irytująca. Obaj mężczyźni stali naprzeciwko siebie nieruchomo, badawczo mierząc się wzrokiem. Agentowi przypominało to nieco początek partii w szachy. Każdy z graczy obmyślał pierwszy ruch. W głowach układał przebieg rozgrywki z różnymi wariantami, jakie mogą zaistnieć na planszy. Kalkulował ryzyko, obliczał szansę na sukces. W odróżnieniu jednak od strategicznej gry, tu nie będzie czasu na zastanowienie. Najważniejszy będzie czas reakcji i zdolność adaptacji.
Agent musiał całkowicie przeprojektować swoją strategię. Wszystko wskazywało na to, że swoją nadludzką mocą nie pokona Tenmy. Sytuacja stawała się niebezpieczna. Na szczęście miał jeszcze kilka asów w rękawie. Z drugiej strony posiadał tylko mgliste pojęcie dotyczące możliwości oponenta. Raport porucznika Araraikou był raczej lakoniczny. Wzmianka o „niewidzialnej fali, która tnie jak miecz” była o tyle pomocna, co tajemnicza. Nieznana była siła i zasięg umiejętności. Generał zaczął analizować swoje położenie. Przeciwnik stał spokojnie oddalony o jakieś pięćdziesiąt metrów. Biorąc pod uwagę ofensywny styl jego mocy i perfidny charakter, mógłby zaatakować w każdej chwili. Nie robił jednak nic. Mogło to w prostu sposób świadczyć, że Genkaku był zwyczajnie poza jego zasięgiem. Teoretycznie więc, wystarczyłoby trzymać się takiego dystansu. W praktyce, jak to w życiu bywało, sprawy zazwyczaj miały się inaczej. Agent doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich ograniczeń. W tym przypadku była to praca nóg. Tenma jak większość nagijczyków był prawdopodobnie o wiele szybszy niż Sanbeta. Kito nie wiedział, czy wynikało to ze specyfiki treningu obywateli Cesarstwa, czy po prostu zamiłowaniu rycerzy do posiadania przewagi na tym polu. Zresztą, jeżeli mocniej by się nad tym zastanowić sprawa dotyczyła w zasadzie każdego nadczłowieka, również tych urodzonych w Sanbetsu. Genkaku był po prostu wyjątkiem, przez co nie raz miał już kłopoty. Wszystko sprowadzało się więc do złotej zasady każdego starcia – zdominować przeciwnika niwelując lub pozbawiając go atutów, jakie posiadał.
Nie było sensu przedłużać tego w nieskończoność. W końcu Fenris mógł potrzebować pomocy. Agent postanowił jako pierwszy ustawić pionek na planszy. Rzucił się gwałtownym biegiem za jedną z kolumn jednocześnie podrywając Krissa i otwierając ogień. Pociski z hukiem, w równym rządku poszybowały w kierunku Tenmy by w towarzystwie imponującej fontanny iskier rozpaść się parę metrów przed celem. Pusty magazynek z głośnym brzękiem upadł na ziemię w tym samym momencie, w którym Genkaku dopadł do filaru ładując następny. Nadszedł czas na wysondowanie mocy Poszukiwacza. Skupił się, formując własne powidoki, które jeden po drugim wyskakiwały zza osłony w kierunku przeciwnika. Ruszył zaraz za nimi, w kierunku kolejnej kolumny, kontynuując ostrzał. Oczywiście Tenmy nie było już w miejscu. Przesuwał się po osi, równolegle do przeciwnika. Fantomy znikały jeden po drugim, rażone niewidzialną siłą. Jak zauważył agent, około trzydziestu metrów od Nagijczyka. Kule w dalszym ciągu nie mogły przebić się przez otaczającą cel barierę. Kito zaklął pod nosem. To był zdecydowanie jedyny jak do tej pory przypadek w jego karierze, kiedy Kriss okazał się być zbyt celny. Zmienił taktykę i zaczął zataczać lufą karabinu delikatne kółka. Mimo bardziej rozproszonego w tej sposób ognia, rezultat pozostawał niestety niezmienny.
Rozpędzony, niemal poleciał za następną kolumnę, kończąc lądowanie efektywnym fikołkiem. Bezwiednie, wytrenowanym ruchem palca zwolnił pusty magazynek. Nie miał jednak szans załadować kolejnego. Tenma przeszedł do kontrataku. Powietrze zafalowało, gdy pojawił się znikąd. Agent nie był zbyt zaskoczony, spodziewał się takiego zagrania. Tą samą sztuczkę widział podczas walki z Shiryuu w dokach Higure i tak samo potrafił Fenris, o czym przekonał się przy tej samej okazji. Teraz na własnej skórze miał doświadczyć tego, co Pit nazwał „niewidzialną falą, która tnie niczym miecz”. Faktycznie najpierw poczuł podmuch o ułamek sekundy poprzedzający śmiercionośne cięcia.
Znów zafalowało, ale tym razem nie powietrze a rzeczywistość. Agent zacisnął mocno zęby, gdy procesor w mgnieniu oka rozgrzał się do czerwoności zacierając granicę między prawdą, a ułudą. Ciosy nie pozostawiając żadnego efektu, jeden po drugim przenikały przez Genkaku, wprawiając Tenmę w osłupienie. Shinobi kuł żelazo póki gorące. Wykorzystując ten moment, odturlał się na bok, najdalej jak potrafił. Zatrzymując się na ugiętych nogach przyłożył broń do biodra i nacisnął spust granatnika przymocowanego pod lufą. Zbyt wolno dla Nagijczyka. Tenma błyskawicznie otrząsnął się i kontrował. Kolejny niewidoczny atak uderzył w potężny kandelabr, który opadając przeciął trajektorię pocisku równo w połowie drogi.
Pomieszczeniem wstrząsnęła eksplozja. Genkaku padł płasko na ziemię unikając rozpędzonych odłamków drewna i stali. Odturlał się zakrywając usta. Siła wybuchu podniosła w powietrze tumany, duszącego, zalegającego do tej pory wszędzie kurzu i pyłu. Po omacku doczołgał się za osłonę. Przeciwnika nie było nigdzie widać. Efekt zasłony dymnej, jakkolwiek niespodziewany, był mu jak najbardziej na rękę. Kucnął opierając się plecami o ścianę sięgając do beepera reaktywował czekające na klatce schodowej drony. W miarę jak miniaturowe roboty rozchodziły się po pomieszczeniu, na ekranie soczewki szybko zaczęła pojawiać się sonaryczna projekcja holu. Już wcześniej szukał sposobu aby niezauważenie wprowadzić gadżet do walki. Bał się jednak, że Tenma przejrzy ten zamiar i plan spali na panewce. Teraz miał go jak na widelcu. Znał jego pozycję, samemu pozostając ukrytym. Czasu było mało, bowiem kurz zaczynał powoli opadać. Do zrobienia pozostały jeszcze dwie rzeczy. Po pierwszy ustawić sensory na najwyższą czułość. Skoro według inżynierów czujniki były w stanie zobaczyć ruch powietrza, powinny też być w stanie zauważyć niewidzialne cięcia. Druga sprawa była o wiele prostsza. Dla zwiększenia swoich szans rozkazał Thekkalowi przywołanie i rozrzucenie kilku granatów dymnych. Żeby wygrać, trzeba będzie wypracować sobie odpowiednią pozycję do ataku. Jako wolniejszy, Genkaku miał świadomość, że nie będzie miał takich zbyt wiele. Dokończył przerwane wcześniej przeładowywanie broni i oderwał się od osłony, wychodząc na pozycję do czystego strzału. Celował bardziej w wyobrażenie przeciwnika i jego nieruchomy obraz na soczewce. Wyrównał oddech, powoli koncentrując douriki w komorze Krissa. W końcu dwukrotnie pociągnął za spust. Para pocisków skumulowanej energii przeszyła powietrze, pędząc w kierunku Tenmy. Coś poszło jednak nie tak. Nagijczyk mimo oślepienia przez wciąż wiszącą w pomieszczeniu chmurę pyłu zdążył zareagować. W porę odwrócił się do strzelającego, a obydwa śmiercionośne ładunki rozproszyły się tuż przed jego twarzą. Nie czekał na kolejne. Ruszył w kierunku zejścia na niższy poziom. Genkaku instynktownie rzucił się w pogoń. Z szybszym przeciwnikiem nie miał szans. Dodatkowo Poszukiwacz wcale nie ułatwiał mu zadania. Biegnąc, używał swoich nadludzkich mocy, w ułamku sekundy wycinając w podłodze „wilcze doły”. Dzięki czułym sensorom rozmieszonych po pomieszczeniu dronów, Agent mógł obserwować to wszystko na wyświetlaczu soczewki. Widok był przerażający. Powietrze w miejscach gdzie powstawały dziury wirowało, niczym woda w akwarium wypełnionym pobudzonymi piraniami. Na szczęście Sanbeta był świadom zagrożenia i bez problemu omijał pułapki. Problem stanowił natomiast zwiększający się dystans między nim, a przeciwnikiem. Zdecydowanie potrzebował pomocy Thekkala. Nie musiał nic mówić. Wystarczy, że sformułował w głowie odpowiednią myśl, a szaman przeszedł do działania. Duchowy dym w jednej chwili otulił sylwetkę Agenta formując się w chimeryczny pancerz. Shinobi od razu poczuł przypływ nowej energii. Niestety, wszystko wskazywało na to, że Tenma również coś wyczuł. Zatrzymał się, znów bezbłędnie zwracając się w kierunku przeciwnika. Czekając. Gdy tylko Genkaku znalazł się w jego zasięgu, zaatakował z pełną mocą. Od widmowych cięć zaroiło się zarówno w powietrzu jak na wyświetlaczu. Sanbeta zareagował natychmiast. Ostrzeżony w porę przez sensory mini-robotów skoczył skręcając się w powietrzu i oddał częściowo kontrolę nad swoim ciałem w ręce szamana. Ten wykorzystując wyuczoną technikę, uniknął trafień wykręcając chimerę w zgrabnym piruecie. Tenma zdawał się teraz na wyciągnięcie ręki. Niestety nie na długo. Znów wykorzystując znienawidzoną przez Agenta sztuczkę, zniknął z zasięgu, błyskawicznie powiększając dystans. W jego miejsce pojawiło się za to tysiące miniaturowych ostrzy. Atakujący nie miał jednak zamiaru odpuszczać. W głowie miał co prawda ułożony już całkowicie inny plan, ale postanowił postawić zaryzykować improwizację. Zależało mu na czasie, a taka okazja mogła się już nie powtórzyć. Z impetem przebiegł przez zastawioną pułapkę, znów powierzając swoje życie mocy procesora. Z chimerycznej, groteskowej zbroi wyrosło kilkanaście smolistych macek. Dzięki najnowszej mocy Thekkala, w każdej od razu pojawił się granat. Wszystko zależało teraz od przebiegu następnych kilku sekund. Z ciała agenta oderwało się dziewięć bushin. Koncentrując się do granic swoich możliwości, telekinetyczną mocą chwycił przyzwane ładunki i ukrył w pędzących na przeciwnika powidokach własnej postaci. Najszybciej jak potrafił dostroił swoje ciało do zakazanej techniki walki. Czuł jak fala gniewu opanowuje jego umysł z każdym ułamkiem sekundy, gdy jego ciało nabierało masy. Wykorzystując nowe pokłady energii skoczył. Efekt był porażający. Siła nóg wręcz wystrzeliła go do przodu, zamieniając w rozpędzoną, ogromną górę mięśni. Tenma nie spodziewał się takiej prędkości u Agenta. Zorientował się dopiero w momencie, gdy bestia znalazła się nad jego głową. Genkaku uniósł wysoko ręce szykując się do zamachu. Chęć zakończenia tej walki jak najszybciej ocierała się wręcz o desperację. W dłoniach jak na życzenie pojawiła się uformowana ze smug czarnego dymu kopia legendarnego Strachu. W jednej chwili spadł na oniemiałego Poszukiwacza wyprowadzając potężny cios znad głowy. Broń nie zdołała jednak dosięgnąć celu. Nie była to kwestia chybienia, lub odległości. Po prostu tak samo szybko jak się pojawiła, tak samo szybko zniknęła, wzbudzając konsternację Genkaku. W jednej chwili trzymał olbrzymi miecz w ręku, a w drugiej artefakt na powrót obrócił się w podłużny pas czarnego dymu. Na twarzy Nagijczyka znów zagościł złośliwy uśmiech, gdy jego sylwetka zaczęła się rozmywać. W powietrzu znów pojawiły się ostrza. Agent nie miał zamiaru dawać za wygraną. Nie teraz. Nie, kiedy był tak blisko. Postawił wszystko na jedną kartę. Siłą woli wzmocnionej mocą procesora chwycił Tenmę w telekinetyczne kleszcze, unieruchamiając go na krótką chwilę, której potrzebował. Jednocześnie przeturlał się za niego, napinając mięśnie w desperackiej próbie choćby minimalnego zwiększenia swych szans. Porażony nawałem cięć, duchowy pancerz praktycznie przestał istnieć. Trysnęła krew. Mimo wszystko obrona była skuteczna, a rany okazały się płytkie. Korzystając tylko z mocy umysłu, agent pchnął Nagijczyka w swoim kierunku, jednocześnie unieruchamiając jego nogi, by uniemożliwić ucieczkę. Teraz miał go w garści. Nie zważając na coraz dotkliwsze ataki Tenmy doskoczył do niego, wyprowadzając potężny cios z biodra. Rozpędzona pięść przeszyła powietrze, trafiając przeciwnika prosto w brzuch i wyrzucając go daleko w tył. Skulony od przyjęcia ciosu Poszukiwacz w locie wypluł krew, wpadając prosto na rozpraszające się już klony Agenta z ukrytymi granatami. Wszystko doskonale zgrało się w czasie.
Warownią po raz kolejny wstrząsnęła eksplozja. Tym razem o wiele potężniejsza. Budynek dosłownie zaczynał się zawalać. To już nie tynki odpadały jak w poprzednim przypadku. Tym razem walił się cały sufit. Genkaku nie czekając ruszył biegiem w kierunku wejścia do piwnicy, po drodze cudem unikając spadających fragmentów ścian. Zdecydowanie przesadził z ilością granatów. |
|
|
|
»Coltis |
#2
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 358 Wiek: 36 Dołączył: 25 Mar 2010 Skąd: Białystok
|
Napisano 25-09-2014, 19:29
|
|
"Zabawki, skąd on bierze takie fajne zabawki?" - Joker
Genkaku, dobra walka. Jestem pod wrażeniem tego, jak fajnie poradziłeś sobie z mocą przeciwnika (tą częścią, o której Twoja postać wiedziała).
Wstęp z Fenrisem ogólnie był słaby, sam Sorata znacznie lepiej to przedstawił i wolę jego wersję. Potem zaczęły dziać się ciekawe rzeczy. Miłym akcentem była na tym etapie wzmianka o transformacji z oficjela w człowieka do zadań specjalnych. Po standardowym szpiegowskim przeszukaniu pomieszczeń przeszedłeś do meritum, czyli do starcia.
W sumie fajnie jest obserwować jak bohater trochę poobrywa, by potem podnieść się i pokazać pełnię możliwości (lub wykonać desperacki finiszer). Na poziomie fizycznym wychodziłeś ze starcia praktycznie bez szwanku, ale obrywałeś taktycznie i to mi się podobało. Tenma zaskakiwał swoją odpornością, zdolnością odcinania mocy, doprawionej arogancją. Nie czytałeś o tym w raportach - Pit mówił tylko o ostrzach - zostałeś zaskoczony, trzeba było improwizować. Spodobało mi się to.
Zarzut jaki mam do opisu walki: mimo rozmaitości akcji wszystko wydawało się dość statyczne. Może to kwestia doboru słów, czy widmo chłodnej analizy w umyśle postaci... a może po prostu wina Draxa i Soraty, którzy oddali w tym samym czasie co Ty świetne, płynne wpisy ;P
Sam finisz też był trochę na siłę. Granaty w porządku, ale akcja z telekinezą dość chaotyczna.
Zmorą twojego opowiadania są literówki. Szczególnie drażnią w nazwach własnych, zakorzenionych w świecie gry. Kokketsu, nie "Kokkatsu".
Ogólnie było jednak bardzo dobrze. Możesz jedynie żałować, że Tenma ma względnie niski poziom trudności, bo gdyby brakowało punktów to bym naciągnął, a tak nie ma potrzeby. Z czystym sumieniem i bez żalu stawiam 7. |
I wanna be the very best, like no one ever was. |
|
|
|
»Sorata |
#3
|
Yami
Poziom: Genshu
Posty: 1471 Wiek: 39 Dołączył: 15 Gru 2008 Skąd: TG
|
Napisano 26-09-2014, 10:18
|
|
Podczas czytania, uderzyło mnie to, że praktycznie zrezygnowałeś ze swojej mocy. Wiem, że Tenma ma niespotykane Ten, ale w mojej interpretacji twojego gensoku spokojnie znajduje się miejsce na zdominowanie tej odporności. Mimo tego, zaprezentowałeś zadziwiająco szeroki wachlarz umiejętności. Jak ktoś podkreślił (aczkolwiek negatywnie) moje literackie pomysły przypominają twoje. Bardzo bym chciał, żeby to była prawda. Przebieg starcia planujesz z taką pieczołowitością, że ujmą byłoby gdybyś tej taktyki nie miał wykupionej u swojej postaci. Mimo, że tyle się działo, nie miałem problemów z wyobrażeniem sobie wszystkiego w płynnych sekwencjach. Pozazdrościć.
Jednocześnie twoja dominacja była tak całkowita, że teraz boję się twojej postaci. Poważnie. Nie umiem zdecydować czy to zaleta, czy wada. I chyba skłaniam się w drugim kierunku. W końcu Tenma miał cię powstrzymać. A w efekcie trochę ucieka, trochę mieli ostrzami. W takim tempie (walka ta i Kalamira) wyrasta na forumową ofermę. Masz teraz niespotykaną okazję, żeby w swojej kolejnej walce z nim poświęcić trochę więcej uwagi jego umiejętnościom. Niech zrobi Ci jednak trochę krzywdy paskudny uberkoksie Niemniej wszystko zrobiłeś tak sensownie, że pewnie uwierzyłbym w wersję powstrzymania go choćby wykałaczką.
Podobały mi się wstawki, że zamierzasz być wierzycielem Fenrisa na przyszłość, albo jak przemieniasz się z tajniaka-garniaka na narzędzie zniszczenia. Takie pojedyncze zdania rozsiane tam i tu podkreślają to co sam bardzo lubię – łączenie kolejnych wpisów i rozwijanie postaci.
Zawaliłeś trochę aspekt językowy/ortograficzny. Nie jestem tu ekspertem, ale myślę, że zgodzisz się, że wstęp jest wyraźnie inny od rozwinięcia. Również tam edytowanie by się bardzo przydało. Dzięki rozplanowaniu, udało ci się napisać tak obszerną (ale nie nużącą) walkę praktycznie bez dialogów. Brak akapitów i podziałów na etapy nie jest kardynalnym błędem, ale taki drobny ukłon w stronę czytelnika byłby mile widziany.
Wiedząc o twoim stresie i chorobie, spodziewałem się czegoś znacznie gorszego. Dostałem za to bardzo dobry, sensowny i klimatyczny wpis, któremu niewiele brakowało, żeby był wzorowy. Należysz do elity pod tym względem, a większość postaci, o Tenmie nie wspominając, nie ma nawet do ciebie startu.
8/10
Oddaję głos na Genkaku |
Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457 |
|
|
|
*Lorgan |
#4
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 29-09-2014, 17:58
|
|
Genkaku – Przeczytałem walkę i dotychczasowe oceny. Zerknąłem ponownie na walkę, a później na oceny, tak dla pewności. Zastanowiłem się chwilkę i znowu, z wielkim niedowierzaniem spojrzałem na ocenę Coltisa i Soraty. Wow. We wpisie nie ma chyba 20% zdań, które byłoby skonstruowane zgodnie z zasadami języka polskiego. Weźmy sobie pierwszy akapit.
Genkaku napisał/a: | Terenowy samochód płynnie sunął po wyboistych, błotnych drogach prowadzących o obrzeży lasu Oni, tylko, co jakiś czas podskakując na nierównościach. Siedzący za kierownicą Genkaku nie skupiał się za bardzo na drodze. Bardziej interesowała go siedząca na miejscu pasażera postać Fenrisa. Już od momentu odebrania z lotniska Szaman dobitnie dawał do zrozumienia swoim zachowaniem, że nie będzie to przyjemna wycieczka do lasu. Jasne, Sanbeta zdawał sobie sprawę, że to nie biwak. Cieszył się jednak na kolejną okazję do współpracy, który do tej pory, o dziwo układała się bardzo dobrze. Fenris niestety, nie podzielał jego pogody ducha. Był zły i rozdrażniony. Wściekłość wylewała się z niego, przy każdej możliwej sposobności. Wyglądał na przemęczonego, a czarne wory pod jego oczami, dobitnie świadczyły o licznych nieprzespanych nocach. Wybuchał gniewem i czepiał się wszystkiego. Zbyt wolnej jazdy, zbytniej „opieszałości” agenta, włączonego radia, czy choćby prób nawiązania rozmowy. To naburmuszenie szybko udzieliło się Genkaku, który w brew wcześniejszemu postanowieniu, że nie będzie mieszał koledze po fachu w głowie, zaczął czytać mu w myślach i mocą iluzji przynajmniej trochę wpływać na jego nastrój. |
O ile w kilku ostatnich opowiadaniach przebrnąłem przez większość byków na skrzydłach fabuły, o tyle w tym roztrzaskałem się na samym początku czytania. Zastanawia mnie, czy nie wolałbym zapisy fonetycznego...
Przejdźmy jednak do analizy twoich pomysłów. Zamek pod zamkiem w jaskini. No dobrze. Walka zaczęła mi się podobać dopiero, gdy nastąpiła.... To jedno naprawdę ci wychodzi. Wszystkie skoki, przewroty, duchowa zbroja, Eisai, ostrzeliwanie - przednia zabawa. Nie spodziewałem się także, że postanowisz uczynić swoją moc całkowicie bezużyteczną wobec Tenmy. Odważny krok, który niestety się nie opłacił. Tutaj wchodzi w grę fortel. Postawiłeś wszystko na drony, które wykrywały ruch powietrza i informowały cię o jego pomożeniu... na malutkim ekranie Beepera, mając Programowanie rozwinięte na 2. Nope. Powiało kinem sensacyjnym, w którym "informatyk" jest w stanie zrobić wszystko wszędzie. Expendables 3. Różnica między wspomnianym filmem, a twoim opowiadaniem jest taka, że ten pierwszy jest zabawny i wielokrotnie lepszy. Nie chodzi o samo założenie (które mogłoby się z powodzeniem obronić), tylko o jego wykonanie.
W moich oczach przegrałeś tę walkę, pocięty ostrzami pustki.
Ocena: 5,5/10
______________________________________________________________
Oddaję swój głos na NPC. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
»Kalamir |
#5
|
Yami
Poziom: Genshu
Posty: 1033 Wiek: 36 Dołączył: 21 Lut 2009
|
Napisano 30-09-2014, 08:39
|
|
będę pisał ocenę z telefonu komórkowego, może wyglądać troszkę punktowo xD.
Fajnie, że wpis jest spójny z pracą Soraty, niestety prowadzi to do zmęczenia materiału. Dodatkowo jest zbyt długi i przepełniony błędami wszelkiej maści. Nie potrafisz poprawnie budować zdań, przestawiasz wyrazy i niepotrzebnie wydłużasz całość. Czytelnik wypatruje końca, który jeszcze daleko.
Sama walka dobra, niestety również zbyt długa. No ale to są już moje gusta. Co do tego sprzętu i programowania nie zgadzam się z Lorgan em. Rozwiązanie było całkiem dobre, moce tenma są upierdliwe.
Podsumowanie: rozwleczone, przekombinowane formą, nudne. Mimo wszystko wyraziste postacie i zamysł fabularny też spełniony.
Od kalamir 6 z nadzieją, że wygrasz te walkę. Niestety lepsze wpisy oceniłem minimalnie wyżej, a dla twojej postaci nie zamierzam robić wyjątku (zawyżenia oceny) bo nie lubię/nie kinie klimatu/ jej konceptu |
|
|
|
|
»Drax |
#6
|
Yami
Poziom: Wakamusha
Posty: 242 Wiek: 33 Dołączył: 06 Sie 2010 Skąd: Gliwice
|
Napisano 30-09-2014, 12:29
|
|
Hmm, tą walkę można bez problemu podzielić na dwie części - nijaki wstęp, który na pewno nie zapadnie mi w żaden sposób w pamięć, oraz całkiem niezłą walkę.
Zaczynając od tego pierwszego, poza kiepskawą stroną techniczną i brakiem jakiegoś odczuwalnego klimatu, mogę tylko powiedzieć, że spodobał mi się fragment, gdy postanowiłeś złamać swoje zasady i użyłeś iluzji wobec swojego kompana. Twój bohater zachował się w tym momencie jak nadopiekuńcza mama, albo nasz rząd - nieważne, czego chcesz, ważne, że my wiemy, co dla Ciebie lepsze I zaliczam Ci to na plus, skoro w jakiś sposób doprowadziłeś mnie do tej małej refleksji i mimo, iż czytałem walkę wcześniej, to ten fragment mi utkwił w pamięci.
Druga część wpisu, począwszy od momentu, kiedy zacząłeś używać mini-dronów, już bardziej przypadła mi do gustu. Spodobał mi się fakt, iż pominąłeś iluzje i postanowiłeś pokonać przeciwnika w bardziej "tradycyjny" sposób. O ile można tak powiedzieć w momencie, gdy twój bohater używał najnowocześniejszych technologii. I to mi się najbardziej spodobało - zneutralizowanie nadnaturalnych, mistycznych mocy, za pomocą cudenek stworzonych za pomocą ludzkich umysłów. Zawsze lubiłem taki motyw. Plusem jest również twój respekt dla postaci przeciwnika i odniesienie się do niewiadomej, jaką z początku były dla Ciebie moce Tenmy.
Podsumowując, po nudnym i nijakim wstępie, udało Ci się zaserwować fajną walkę. Mi zazwyczaj wychodzi na odwrót Całość według mnie zasługuje na
7/10 |
Per aspera ad astra. |
|
|
|
^Coyote |
#7
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669 Wiek: 35 Dołączył: 30 Mar 2009 Skąd: Kraków
|
Napisano 30-09-2014, 16:03
|
|
Dorzucam swoje trzy grosze Więc zgadzam się z Lorganem i Kalmirem, że w tej walce zrobiłeś za dużo błędów. Wiem, że nie każdy umie pisać dobrze na czysto ale są przecież inni ludzie i można im dać walkę do przeczytania i poprawy. Ja tak zawsze robię i polecam. Sama walka z Tenmą nie spodobała mi się bardzo. A) mogłeś wyśledzić go robocikami B) za długo się to ciągnęło i bardzo na siłę to było. Tenma mógł się przecież łatwo do ciebie zbliżyć i zakończyc wszystko. Te twoje chowanie się i klony wiele by tu nie dały. No może z raz by się nabrał ale nie tyle co w tekście
Genkaku 5,5/10 |
"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
|
|
|
|
*Lorgan |
#8
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 30-09-2014, 16:15
|
|
..::Typowanie Zamknięte::..
Genkaku - 39 pkt.
NPC - 39 pkt.
Zwycięzcą został Genkaku!!!
Punktacja:
Genkaku +90
Coltis +10
Sorata +10
Lorgan +10
Kalamir +10
Drax +10
Coyote +10 |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,12 sekundy. Zapytań do SQL: 13
|