Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Tankyuu] Sanbetańska robota
 Rozpoczęty przez ^Genkaku, 19-03-2014, 11:12
 Zamknięty przez Lorgan, 01-02-2015, 01:18

28 odpowiedzi w tym temacie
^Tekkey   #11 
Generał
Paranoia Agent


Poziom: Genshu
Stopień: Shogun
Posty: 536
Wiek: 34
Dołączył: 24 Cze 2011

Opcja 2.1 Tropem żmii

Dawno temu, daleko na chłodnym wybrzeżu północno-wschodniego kontynentu powstał dom. Nie był mały, ale też nie imponująco wielki – ot solidny, piętrowy budynek nakryty dwuskośnym dachem. Lokację budowniczy wybrali z pewnością malowniczą, na szczycie wapiennego klifu opadającego dwudziestometrową stromizną ku falom Oceanu Północnego. Tuż za domem zasadzono park. Teraz był to raczej dziki las, jakim się stał już po tym jak posiadłość została porzucona. Mieszkańcy oddalonej o kilka kilometrów wioski zawsze uważali, że pusty dom na skarpie skrywa jakąś tajemnicę. Wieści o sprzedaży posesji i wprowadzeniu się nowych lokatorów szybko stały się najgorętszą plotką małej społeczności. Ich też uznano za podejrzanych. Tym bardziej, że trzymali się wyłącznie własnego towarzystwa i nikt nigdy nie spotkał nowych mieszkańców poza terenem rezydencji. Nie podejmowali też żadnej z prozaicznych aktywności sąsiadów, jak zakupy żywności czy tankowanie benzyny na pobliskiej stacji paliw.
Ookawa wcale im się nie dziwił. Nie musieli wychodzić. Ich dom był pieprzoną twierdzą.
Znalazł się w nadmorskiej okolicy podążając w swoim śledztwie tropem Czarnych żmii. Każdy z dowodów zabezpieczonych w sejfie Pośredniczki znamionował kolejny element złowieszczego planu Keysera Soze. Przekazane mu namiary na dziesiątkę najemników Tekkey uznał na najbardziej groźną poszlakę. Niewiele było wiadomo o tej grupie, poza tym, że byli znakomicie wyszkolonymi profesjonalistami. Ich akcje wyróżniały się starannym planowaniem, maksymalizującym efektywność przy minimum ryzyka dla uczestników. To dlatego ich grupa była tak mała. Byli zbyt dobrzy, by musieć szukać siły w liczbach.
Agencja przeciwnie – przydzieliła Chuuninowi śmigłowiec szturmowy i, jak w tym kawale, tylu komandosów SWAT ilu zdoła w nim upchnąć. Rozmowy z miejscowymi rozjaśniły kilka punktów operacji, których w meldunku dla komandora nie mógł doprecyzować z góry. Wedle opisów tubylców przebycie zagajnika nie powinno przysporzyć trudności zaprawionym komandosom, nawet pomimo wszechobecnego bluszczu płożącego po ziemi i zwieszającego się girlandami pomiędzy gałęziami. Atak na siedzibę renegatów od strony lądu na papierze wydawał się najrozsądniejszy. Tak samo pomyśleli najemnicy. Na pomiarach promieniowania pola elektromagnetycznego w okolicy, cały las świecił jak choinka okręcona urządzeniami alarmowymi, czujnikami i jeszcze gorszymi przeszkadzajkami. Coś podpowiadało agentowi, że dla gości z powietrza naszykowano w domostwie równie gorące powitanie. Głupio byłoby lekką ręką narażać życia tylko pożyczonych żołnierzy. Tym czego oddział szturmowy potrzebował do bezpiecznego lądowania, była dywersja w środku twierdzy. Ktoś musiał przeniknąć zabezpieczenia w najsłabszym miejscu obrony. I choć klifu bez specjalistycznego sprzętu wspinaczkowego nie pokonałby żaden człowiek, mniej lub bardziej fortunnie Genbu był kimś więcej.
Akcja zaczęła się przed świtem, ledwie kilka godzin po tym, jak oddział dotarł na wybrzeże kraju. Agent zakuty w czarny kombinezon Kamereon 2X powoli piął się po skalnej ścianie, asekurując się naprędce zestalanymi kryształowymi hakami wspinaczkowymi i krwawymi nićmi. W uszach minisłuchawki transmitowały materiał z laserowych podsłuchów wycelowanych w okna budynku. Słyszał głównie oddechy śpiących ludzi, co najmniej dwójka nadal była na nogach. Rozmawiali o przygotowywanej akcji. Spośród technicznych szczegółów organizowanego zamachu, sporu o optymalną wielkość ładunków wybuchowych i siły eksplozji, Ookawa wyłapał znajomą nazwę. SANFARM , jedna z dwóch największych farmaceutycznych korporacji w Sanbetsu. Zleceniodawca czy cel? Wyświetlacz beepera w soczewce kontaktowej nieustannie aktualizował skan terenu o nowe pobliskie źródła promieniowania elektromagnetycznego. Na miarę możliwości wspinacz starał się ich unikać, te kilka których nie zdołał unieszkodliwił mini wiązką EMP z Buraindo-nasu Guna przytroczonego na piersi. Najmniejszym problemem po dotarciu na szczyt był strażnik. Tekkey wyczuwał go od początku wspinaczki i miał dość czasu na przemyślenie, w którym punkcie trasy wartownika wpakować mu paraliżującą strzałkę w szyję. Aktywując pole niewidzialności kombinezonu agent kontynuował spacer ścieżką obezwładnionej Żmiji. Drugi strażnik znajdował się na dachu. Z tym poszło łatwo, bowiem zapatrzony w termowizyjną lunetę snajperki omiatał akurat lufą skraj klifu. Jego uwagę musiał w ostatniej chwili przed ogłuszeniem zwrócić sparaliżowany kompan. Uderzenie w krtań zdusiło okrzyk alarmu wyrywający się już z jego gardła. W gnieździe pozostało osiem żmij. Póki co nie wydawało się, by agent miał potrzebować posiłków, ale i tak przekazał umówiony sygnał komandosom. Kawaleria powietrzna miała wkrótce się zjawić, ale nie zamierzał biernie na nich czekać. Wewnątrz budynku najbliżej było mu do spiskującej na piętrze dwójki i tam też skierował swoje pierwsze kroki. Przystanął pod zamkniętymi drzwiami, podsłuchując. Mężczyźni raz jeszcze sprawdzali broń i ładunki potrzebne do zburzenia celów. Fabryki i magazynów SANFARM’u. Zamachowcy jeszcze przez chwilę wymieniali się uwagami, po czym jeden z nich sięgnął do pasa i przyłożył dłoń do twarzy, jakby używał nadajnika radiowego.
- W porządku, goście już tu lecą. Czas wykurzyć szpiega. Wiecie co z nim zrobić. – Genbu usłyszał w uchu zwielokrotniony szept przekazu podsłuchów z wielu okien posiadłości.
„Śpiący” najemnicy na sygnał jednocześnie zerwali się i rozproszyli po budynku w dwuosobowych zespołach. Spiskowcy przeciwnie, nie tylko zostali w miejscu, ale najwyraźniej przygotowywali się do obrony pokoju. Zdecydowany złożyć im wizytę, gdy tylko zbliżająca się para napastników go ominie, Ookawa wywindował się w górę i rozpłaszczył na suficie. Misja dywersji wykonana - zamiast szykować się do odparcia szturmu Żmije postanowiły marnować czas szukając intruza. Niezbyt imponujące, jak na profesjonalistów. Nie mają nawet pojęcia, że szukają w ciemnym pokoju niewidzialnego kota. Życie natychmiast zrewidowało tę opinię. Pierwszym co szpieg zobaczył w dwójce najemników były wielkie, najprawdopodobniej termowizyjne gogle, zakrywające ich twarze. W następnej chwili poczuł na ciele dwie serie z karabinów automatycznych. Choć zwykle lekceważył takie postrzelenia, kończące się dla niego głównie siniakami, tym razem, z czystego zaskoczenia, spiął się w Tekkai. Ból był porażający. Pociski przeszły jak przez masło przez kombinezon Kamereon i odzież z czerwonego włókna, wwiercając się z siłą świdrów w utwardzone ciało. Jednym płynnym ruchem ciała odpadł od stropu unikając kolejnej salwy. W locie, ledwie musnąwszy napastniczkę wysuwającym się ostrzem Kinen-bo, rozchlapał zawartość jej czaszki na towarzysza. Drugi renegat wdusił spust, masakrując upadający zezwłok między lufą a miejscem, gdzie ułamek sekundy wcześniej był jeszcze agent. Zerwanie zachlapanego wizjera strzelcowi nic już nie dało, bo pierwszym co po tym zobaczył był ciężarek Kusarigamy miażdżący mu w twarz. Tekkey strzasnął dłonią powbijane w ciało kule, każda zostawiła po sobie głęboką, krwawiącą ranę. Żmije kąsały mocno i najwyraźniej używały amunicji przeciwpancernej. Wszystko tu było nie w porządku. Oni nie tylko wiedzieli o akcji i byli na nią przygotowani, ale znali z doświadczenia czym oddział szturmowy może dysponować. Spóźniony przez nieplanowane starcie Chuunin nie zdążył wedle planu odciąć słuchawki z podsłuchem. W uszach zaryczał mu w wibracjach szyb helikopter, doprawiony po chwili ogłuszającym dźwiękiem rozbijających szkło granatów dymnych i puszek z gazem pieprzowym. Na wpół ogłuszony pośpiesznie nałożył na twarz przydziałowy Egzopak. Pozostałe sześć Żmij powtórzyło jego gest i kilkoma sprawnymi ruchami najwyraźniej nałożyły własne maski. Z góry przewidywali każdą konwencjonalną strategię. Niewiele myśląc Genbu przeładował oba karabiny zabitych i, trzymając oba, oparł ich lufy o drzwi. Przeciwpancerne naboje z łatwością przeszły przez warstwę drewna. Z satysfakcją przeorał nimi ludzi w pomieszczeniu, korygując celność Chimyaku. Wkrótce przyłączyły się do kakofonii odgłosy broni ostrzeliwujących się najemników i komandosów, którzy wysypywali się już na linach z helikoptera przy linii drzew.
- Martwy na swój własny koszt- rzucił ponuro do resztek jednego z przywódców, zgarniając ze stołu papierzyska pełne ręcznych notatek i planów budynków.
Po namyśle owinął je warstwą krwawej tkaniny i wyrzucił za okno. Nie miał czasu szarpać się z bagażem. Musiał pomóc swoim ludziom, choć przeciw takiej przewadze sił renegaci i tak nie mieli większych szans. Najwyraźniej oni także doszli do tego wniosku, bowiem zawzięcie się odstrzeliwując trójka z nich ruszyła biegiem w kierunku klifu. Jeden padł, skoszony celnym strzałem SWAT. Dwaj pozostali skoczyli w pustkę i jak na zawołanie z ich pleców rozłożyły się skrzydła kombinezonu Tetsubun Washi. Czwarty najemnik właśnie przemknął przez piętro budynku i wpadł na dach. Nagle uświadamiając sobie co oznaczają jego gorączkowe ruchy Tekkey popędził przez korytarze mając nadzieję zdążyć powstrzymać najmitę. Gdy znalazł się bezpośrednio pod nim spróbował przeorać sufit przeciwpancerną amunicją, ale tym razem sztuczka nie zadziałała. Zdesperowany wysupłał z kieszeni srebrną ampułkę i przykleił ją do powały odrobiną krwi. Już z bezpiecznej odległości widział rozsuwające się osłonki i początek reakcji. Tuż nad agentem, ostatnia Czarna Żmija pozostała na placu boju odpalała właśnie w helikopter ścigający uciekinierów przenośną rakietę ziemia-powietrze, ukrytą na właśnie taką ewentualność. Wybuch maszyny wstrząsnął domem i doszczętnie wytłukł resztki szyb. Szczęśliwie odłamki pojazdu dosięgły jednego z niedoszłych lotników i strąciły go do morza. Jednocześnie nastąpiła implozja granatu i nogi krzyczącego potępieńczo najemnika zostały w kilka chwil sprasowane, a on sam wpadł w poszarpany, niemal dwumetrowy otwór w dachu i bezwładnie uderzył w podłogę piętra. Mimo to uśmiechał się resztką sił. Chwilę później, umierając rozluźnił chwyt na łyżce detonatora. Pierwsza z serii eksplozji szarpnęła budynkiem.
Następnym co zobaczył agent była twarz zaniepokojonego komandosa, szepczącego mu cicho do ucha.
- Sir! Żyje pan, sir?
- CO? – Tekkey miał dziwne wrażenie, że misja nie zakończyła się pełnym sukcesem.


A mogę zrobić wszystko! Wystarczy Twoja krew.~
Ostatnio zmieniony przez Tekkey 08-10-2014, 15:38, w całości zmieniany 2 razy  
   
Profil PW Email
 
 
^Genkaku   #12 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa

Podsumowanie:
1.Curse – po odprawie u komandora Genkaku, agentka rusza osobiście sprawdzić co stało się w nieszczęsnej bazie z której wykradziono ładunek. Niestety poza interesującymi, aczkolwiek raczej mało znaczącymi anomaliami czujników nie dowiaduje się niczego.
2. Tekkey – po odprawie u komandora Genkaku, agent rusza „w miasto” sprawdzić czego można dowiedzieć się od „ulicy”. Całą noc szuka poszlak, w końcu udaje się trafić na trop terrorysty. Okazuje się, że Kayser Soze, jak przedstawił się przestępca, zakupił niedawno materiały wybuchowe u jednego z ulicznych gangów. Ponad to szukał kontaktu z siatką Krwawych Szakali, oraz wynajął na swoje usługi najemników zwanych „Czarne Żmije”.
Agent postanawia skupić się na zbrojnej grupie. Namierza ich kryjówkę – ufortyfikowaną rezydencję wzniesioną na klifie, opodal małego miasteczka w pobliżu stolicy. Wspierany przez śmigłowiec i grupę SWAT przystępuje do akcji. Wkrada się do siedziby Żmij. Podczas krótkiej inwigilacji dowiaduje się, że celem najemników jest wysadzenie zakładów i magazynów firmy farmaceutycznej SANFARM – jednej z dwóch największych tego typu korporacji w Sanbetsu. Coś jednak idzie nie tak. Zbiry zostają ostrzeżone i są świadome obecności agenta. Dochodzi do szturmu i walki, w wyniku której przywódca Żmij ucieka, jeden z najemników zostaje pochwycony, a armia staje się uboższa o śmigłowiec.

Etap II

Nawiedzony dom.
Kolumna samochodów pędziła z zawrotną prędkością. Dyżurny operator w Centrali zadbał o to, żeby tempo było wysokie, zapewniając jadącym agentom, stałą, „zieloną falę” prowadząc ich prosto do celu.
Kito Genkaku rozciągnięty wygodnie na tylnej kanapie jednego z rządowych SUVów wczytywał się w raporty. Siedząca naprzeciw niego, para poruczników w milczeniu czekała na uwagi przełożonego.
- Zestrzelili śmigłowiec ? – komandor, z wyraźnym grymasem zdziwienia, odezwał się w końcu. – General musi być wściekły, i tak przeżywa ostatnio ciężkie chwile. Wszyscy dookoła obarczają go odpowiedzialnością i tak między nami, jest głównym pretendentem na stanowisko ofiarnego kozła w razie niepowodzenia.
- Straty były nie uniknione Sir. Ktoś ich ostrzegł.
Genkaku przyjrzał się badawczo porucznikowi Tekkeyowi, jakby chciał ocenić, czy to co przed chwilą powiedział nie jest tylko głupią wymówką.
- Ciężko będzie to sprawdzić. To mógł być każdy. Sporo ludzi było zaangażowanych w akcję. Może dowiemy się czegoś od pochwyconego najemnika. Jego stan jest ciężki, ale nasi ludzie pracują już nad tym, żeby doprowadzić go do użytecznego stanu. Jednak ze zdobytych informacji wynika, że mieli wysadzić placówki SANFARMu. Ciekawe, czy to ma związek z naszą sprawą.
- Próba kontaktu z Krwawymi Szakalami też jest ciekawa.
- To prawda, ale nawet mnie to za bardzo nie dziwi. Skoro ten cały Soze ma już ładunek jądrowy, to być może kolejnym etapem jego planu jest wzmocnienie go. Szakale mogą mieć dostęp do złóż uranu. W końcu terytorium Shan’en obfituje w różne bogactwa naturalne.
Kończąc zdanie sięgnął do wewnętrznej kieszeni elegancji marynarki, wyciągając z niej na wpół opróżnioną już paczkę papierosów. Grzecznym, zachęcającym gestem poczęstował wciąż milczącą egzekutorkę. Curse skinęła uprzejmie, przyjmując podarek. Po krótkiej chwili oboje zaciągali się już tytoniem. Ciasne wnętrze auta powoli wypełniało się dymem.
- Jeżeli mogę zapytać, dokąd jedziemy Sir? Przez telefon był pan bardzo tajemniczy.
- Ma pani rację, pani porucznik. Jestem wam winny wyjaśnienia. Udało mi się namierzyć miejsce, w którym została nagrana wiadomość od terrorysty. Właśnie tam jedziemy.
- Sir, nie szybciej było by śmigłowcem?
Pytanie porucznika Tekkeya wywołało szeroki uśmiech na twarzy komandora.
- Byłoby. Ale generał najwyraźniej nie chcę stracić następnego.

------------------------

Pierwsze do akcji wkroczyły drony. Miniaturowe, zdalnie sterowane roboty, wielkością i kształtem przypominające szerszenie. Komandor wypuścił je z metalowego pudła zaraz po tym jak kolumna zatrzymała się w bezpiecznej odległości od opuszczonego domu. Budynek stojący na uboczu miasteczka był mocno zrujnowany i najlepszym określeniem, jakie człowiekowi przychodziło do głowy na opisanie go było słowo „rudera”. Do środka prowadziło jedno, frontowe wejście. Można było z całą pewnością stwierdzić, że drewniane, okute stalą, drzwi stanowią najsolidniejszy element całej konstrukcji. Wszystkie okna na obu piętrach były zasłonięte wszelkiego rodzaju szmatami.
Trójka agentów w skupieniu obserwowała wyświetlany na przenośnym ekranie obraz przekazywany z dron. Mały, antyterrorystyczny oddział, stanowiący załogę pozostałych dwóch samochodów zajął już pozycję w oczekiwaniu na rozkaz wkroczenia do budynku.
- Tak jak się spodziewałem – zaczął komandor. – W środku nikogo nie ma. Dom jest zaminowany, ale to nic, z czym nie poradziliby sobie nasi ludzie.
- Czyli jednak mogliśmy lecieć śmigłowcem.
Uwaga Tekkeya wzbudziła szczery uśmiech na twarzach pozostałych. Napięcie opadło nieco. Genkaku dał znać oddziałowi szturmowemu, że mają zielone światło. Komandosi ruszyli na przód opuszczając swoje pozycję wokół budynku i po chwili zniknęli w środku. Rozbrojenie ładunków nie zajęło im mniej niż kwadrans.
- Jest czysto, możemy wchodzić – oznajmił Genkaku.
W milczeniu spokojnym krokiem cała trójka udała się w stronę wejścia.

------------------------

Duży pokój na piętrze wyglądał dokładnie jak ten z nagrania. Nie ulegało wątpliwości, że to właśnie w tym miejscu Kayser Soze nagrał swoją wiadomość. Zgadzały się wszystkie szczegóły. Agenci rozproszyli się po pomieszczeniu między krzątającymi się wokół od pół godziny technikami. Curse przystanęła nad jednym z nich obserwując jak ten skrupulatnie zdejmuje odciski palców z leżącego na ziemi holoprojektora. Urządzenie uruchomiło się automatycznie, gdy tylko agenci przestąpili przez prób pokoju. Powietrze rozświetliło się wyświetlając lewitującą postać Kayzera Soza, która z nonszalanckim uśmiechem przemówiła.
- Witam ponownie. Myślę, że jesteście już wystarczająco sfrustrowani szukaniem wiatru w polu żeby porozmawiać spokojnie o konkretach, a konkrety są takie – jego głos i mimika zmieniły się diametralnie. Spoważniał a jego twarz przybrała groźny, przyprawiający o dreszcz wyraz. - Albo zapłacicie, albo bomba zrówna z ziemią jeden z ważniejszych rządowych budynków, posyłając w niebyt wszystkich niewinnych i winnych obywateli. Tych bardzo ważnych, mało ważnych oraz nic nieznaczących. Skontaktujemy się później, co do szczegółów.
Obraz zniknął a oni stali w milczeniu w osłupieniu wpatrując się w pustą przestrzeń pokoju.
- Przynajmniej już wiemy, o co mu chodzi – podjął Genkaku. – Dobra proszę państwa, dzwonię po techników, niech rozbiorą ten dom na części szukając dowodów. Mamy dużo roboty.
Od tamtej chwili minęła niecała godzina. Niestety, poszlak znaleziona do tej pory jak na lekarstwo.
Komandor przywołał ich do siebie gestem ręki. Na ekranie tabletu przeglądał właśnie wstępne raporty i analizy. Curse i Tekkey podeszli bez ociągania się. Wyglądało na to, że przełożony chce podzielić się z nimi zgromadzonymi informacjami.
- Jak na razie nic znaczącego. Ładunki są produkcji nagijskiej. Tak samo projektor, laptop i kamera. Mocno zużyte. Prawdopodobnie kupione z drugiej ręki. Sprawdzamy numery seryjne. Poza tym nie ma śladów dna, odcisków palców. Sam dom należy do nijakiego Kito Torimoko. Trzydzieści dwa lata. Brak rodziny. Od dwóch lat bezrobotny. Utrzymywał się z dorywczych prac. Stronił od ludzi. Brak konta bankowego. Na razie nikt nie wie gdzie on jest, ale agenci już przepytują mieszkańców miasteczka.
Delikatnym muśnięciem palca przerzucił stronę. Przez chwilę wczytywał się test z wyraźnym zdziwieniem.
- Hmm… ciekawe. Najwyraźniej ta holoprojekcja została również nagrana przed kradzieżą bomby.
Zapadła cisza.
- ok, to co mamy robić?

--------------

Zadania:
Możecie wybrać po jednym na głowę. Nie możecie wybrać tego samego. Niektóre z zadań to „ślepe zaułki”. Wykonanie ich nie wniesie nic nowego do sprawy.
1. Wymyśl coś - masz wolną rękę. Rób co chcesz, byleby pchnąć sprawę na przód.
2. "Wilki z giełdy" - wykup umiejętność ekonomia na 1 aby odblokować tą opcję.
3. "Tropem szakala" - najwyraźniej Soze ma jakiś interes do Krwawych Szakali. Odnajdź ich i dowiedz się, czy udało mu się nawiązać kontakt.
4. „Głowa żmii” – rusz tropem przywódcy Żmij. Udało mu się uciec z rezydencji, ale nie mógł zwiać daleko. Dorwij go i przesłuchaj.
5. „Ogon żmii” – trzeba dowiedzieć się co wie pochwycony najemnik. Przesłuchaj go wykorzystując swoje umiejętności. To twardziej będzie stawiał opór. Umiejętność Psychologia pozwoli wyciągnąć od niego dodatkowe informację… podobnie jak umiejętność Medycyna ;)
6. „Duch” – odnajdź Kito Torimoko lub dowiedz się co się z nim stało. Może jego historia jest kluczem.
   
Profil PW Email Skype
 
 
^Genkaku   #13 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa

Do gry dołącza nowy gracz!

Graversh
Drzwi gabinetu komandora otworzyły się bezgłośnie. Wysoki mężczyzna o bladym obliczu wszedł do pomieszczenia oficjalnym krokiem zatrzymując się przed biurkiem przełożonego. Genkaku oderwał wzrok od dokumentów i badawczym spojrzeniem ocenił przybysza. Wymięty garnitur był jak drzazga, drażniąca jego umysł. Poza tym nie było się za bardzo do czego przyczepić. No może do butów. Trochę znoszonych. Obuwie zawsze dużo mówiło o właścicielu.
- Agent Graversh. – zaczął w końcu. – Witam, nasz nowy narybek. Nie owijając zbytnio w bawełnę. Mamy mały kryzys. Zapewne słyszałeś o tej aferze z bombą ?
Zrobił pauzę spodziewając się odpowiedzi. Przeliczył się. Graversh milcząco przytaknął.
- Jestem zmuszony włączyć do sprawy twoją osobę. Brakuje mi ludzi i każda para rąk jest teraz przydatna. Przed tobą trudne zadanie. Podczas obławy na najemników doszło do przecieku. Mamy przypuszczenia sądzić, że to ktoś z wewnątrz. Mamy nawet konkretnego podejrzanego. Chcę, żebyś to sprawdził. Tu masz wszystkie akta. Plus mały prezent od Wywiadu.
Mówiąc to otworzył szufladę. W jego ręku pojawiło się małe pudełeczko, które od razu przesunął w stronę Graversha.
- To beeper. Wersja szpiegowska. Dzięki temu łatwiej będzie utrzymać nam kontakt. – wyjaśnił. – Zapoznaj się z aktami i do roboty.

Zadanie:
„Łapiąc kreta, trzeba się ubrudzić” – Komandor Genkaku dał ci namiary na jednego z pracowników Agencji. Musisz zdobyć jego kartę dostępu i sprawdzić stanowisko jego pracy. Do jakich akt zaglądał etc. To wysoko postawiony funkcjonariusz RG. Oczywiście nikt nie może się dowiedzieć. Misje wykonujesz incognito. Więcej info na PW.
   
Profil PW Email Skype
 
 
^Tekkey   #14 
Generał
Paranoia Agent


Poziom: Genshu
Stopień: Shogun
Posty: 536
Wiek: 34
Dołączył: 24 Cze 2011

Opcja 4.1 Głowa żmii

Wiejski sztab kryzysowy zdołał zebrać się w trybie przyspieszonym. Gromadka lokalnych oficjeli i dobrze poinformowanych obywateli tłoczyła się przy obiadowym stole zarzuconym mapami okolicy. Wszyscy jak jeden mąż gestykulowali żywo i kłapali ustami w zażartej dyskusji. Agent, nie bez poczucia ulgi, niewiele słyszał z pyskówki.
Najemnicy wykazali się twardszym orzechem do zgryzienia, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Mieli powszechnie znaną renomę dobrze przygotowanych, ale nie maniaków opętanych obsesją przygotowań. Nie tylko mieli scenariusz na każdą sytuację oblężenia (oraz stosowny plan zapasowy do każdego wariantu), zaminowali też własną kryjówkę i uciekając zdetonowali założone wcześniej ładunki. W zasadzie Genbu miał szczęście, że będąc w centrum eksplozji nadal pozostał w jednym kawałku. Fala uderzeniowa wyrzuciła go w górę, po czym awaryjnie wylądował na koronie któregoś z parkowych drzew. Odzyskanie przytomności zajęło mu dobry kwadrans, a kolejny ustalenie z ocalałą większością oddziału komandosów stanu rzeczy i planu dalszego działania. Spośród dziesiątki Czarnych Żmij jedna dostała się do niewoli, osiem zginęło przed lub w trakcie detonacji, a ostatnia zdołała się wyślizgnąć z kotła. Nie mogła być daleko, ale z każdą minutą dystans się zwiększał. Tymczasem ludzie mogący wskazać kryjówkę najemnika marnowali cenny czas na zbędne dywagacje.
- PANOWIE! – spróbował uspokoić nastroje Tekkey. Poniewczasie orientując się po minach zgromadzonych, że znowu nie trafił z głośnością. Z jego uszami było już znacznie lepiej, niż jeszcze godzinę temu. Mimo to zdarzało mu się przesadzić.
- Panowie – powtórzył ciszej – musimy działać. Co możecie mi powiedzieć na tę chwilę? Ustaliliście gdzie może się ukrywać poszukiwany? Pojedynczo proszę – dodał, widząc kilku najgorliwszych dyskutantów nabierających już tchu do udzielenia odpowiedzi.
- Cóż, mamy kilka teorii – zaznaczył ostrożnie wskazany mężczyzna. Był jednym z kilku mniej wygadanych członków zgromadzenia, przeglądających dotąd zgromadzone mapy. – Mógł ukraść samochód i ruszyć bocznymi drogami wprost do stolicy. Trzydzieści kilometrów stąd przebiega nitka autostrady, jeśli do niej dotarł mógł łatwo wtopić się w zwykły ruch. Niektórzy uważają, że przyczaił się w najbliższym lesie. Pieszo to kilka godzin szybkiego marszu. Inni, że ten wybuch był podpuchą i teraz siedzi bezpiecznie w schronie pod gruzami. Na morzu mógł czekać na niego statek albo nawet łódź podwodna – rzucił kose spojrzenie jednemu ze zgromadzonych, wyglądającemu na starego wilka morskiego.
Ookawa starannie przeżuwał listek gumy i multum nowych teorii. Myśl jak maniak kontroli, powtarzał sobie. W uszach nadal słyszał nieznośne dzwonienie.
- A pan, sierżancie, którą uważa za najbardziej prawdopodobną? – zwrócił się agent do reprezentanta SWAT dopuszczonego do obrad.
- Każda ma szanse prawdopodobieństwa. Ale to spekulacje cywilów. Nie uwzględniają istnienia planu zapasowego na okoliczność rozbicia oddziału. Jakiegoś bezpiecznego miejsca przegrupowania. Z dala od oczu zbędnych świadków.
- Zatem las? – spytał szpieg.
- W lesie od czasu do czasu kręcą się ludzie – zaprzeczył komandos.
- Jest takie miejsce, jakieś pięć kilometrów od wioski. Przylądek otoczony ostrymi skałami, na poziomie morza jaskinie wypłukane przez sztormy. To niebezpieczna okolica. Ma wśród szczurów lądowych złą sławę – zauważył pasjonat teorii o łodziach podwodnych.
Wreszcie wydawało się, że dochodzą do jakichś konstruktywnych wniosków, a jakiś element układanki pasował na miejsce. Soczewka Beepera rozjaśniła się bezgłośną wiadomością od komandora. Genkaku wpadł na trop Keyzera Soze. Wszyscy agenci mieli osobiście złożyć raporty z dotychczasowego śledztwa. W trybie pilnym. Prośbę o przysłanie bardziej adekwatnego środka transportu odrzucono. Chcąc nie chcąc, Genbu zapakował do zarekwirowanego samochodu odurzonego jeńca i jak najszybciej potoczył się ku Sakubie.

Po ciężkiej atmosferze podczas spotkania z ekipą dochodzeniową w nawiedzonym domu, świeże powietrze na zewnątrz było cudowną odmianą. Wszędzie wokół miotały się tabuny techników rozbierających budynek na części pierwsze. De facto Szpieg był tu równie niepotrzebny, jak w Babilonie dowody podczas procesów domniemanych heretyków. Z pewnością mógł spędzić ten czas pożyteczniej. Z westchnieniem rezygnacji wystukał na Beeperze numer uzyskany z dokumentów pośredniczki. Zatrzeszczało kodowane łącze i po chwili usłyszał po drugiej stronie słuchawki ciężki oddech. Agent zaczął rozmowę powoli, monotonnym, niemal sennym głosem.
- Nie wiem, kim jesteś. Nie wiem, co planujesz. Jeśli szukasz ratunku, zapewniam, że nie ma dla ciebie ucieczki. – Tak naprawdę dopiero się rozkręcał. - Bo widzisz, mam wyjątkowe umiejętności, które zdobywałem w trakcie wieloletniej służby. Dzięki nim stałem się udręką dla ludzi takich jak ty. Jeśli teraz się poddasz, nic ci nie grozi. Nie zrobisz tego, a zacznę cię szukać. Znajdę cię. A gdy to zrobię, zabiję.
- Heh. Powodzenia – skwitowała ostatnia żywa Czarna Żmija i przerwała połączenie.
Gromadka techników, zgromadzona wokół mechanicznego ustrojstwa usiłującego namierzyć telefon najemnika, właśnie zwiesiła nosy na kwintę. To nic, Ookawa nie spodziewał się z ich strony cudów.

Godzinę później i wiele kilometrów dalej, ciężki wóz terenowy sunął majestatycznie asfaltem szosy. Przez otwarte boki wpadała do środka orzeźwiająca bryza. W ryczącym na pełny regulator radiu gadające głowy właśnie spekulowały, które Sanbeckie miasto zostanie unicestwione wybuchem nuklearnym. Najwyraźniej kot wreszcie wydostał się z worka.
- Jadę 90 km/h, czuję wiatr we włosach i hmm… wyjątkowo silną motywację do zwycięstwa. Jak się sprawy mają na drugim końcu?
Transmitowany na soczewkę Beepera obraz twarzy pomocnika agenta zerknął w bok, na nieobjęte kamerą czujniki.
- Obiekt utrzymuje prędkość. To niebieski, podrdzewiały samochód osobowy wiodącej marki. Na szczęście w pobliżu nie ma żadnego podobnego. Ciężko nie trafić. Baw się dobrze.
- Dzięki za przysługę, Araraikou-san. Zazwyczaj poprosiłbym o wsparcie śmigłowca kontroli ruchu drogowego, ale chyba wykorzystałem już swój przydział na ten tydzień.
- Nie wiem co tu jest grane, ale to naprawdę głupi pomysł. – Parsknął śmiechem pilot niewidzialnego myśliwca unoszącego się wysoko nad autostradą - Jakby coś poszło nie tak, daj znać. Zostanę w pobliżu.
Plan ujęcia ostatniego najemnika był o tyleż prosty, co i niebezpieczny. W gruncie rzeczy opierał się na ekstremalnym przecenieniu możliwości przeciwnika. Skoro wróg może być gotowy na niemal każdy scenariusz próby ujęcia, a po długiej podróży do Sakuby spędzonej na spekulacjach poziom paranoi Genbu w tej kwestii sięgał zenitu, to czemuż nie spróbować zaskoczyć go najbardziej infantylną taktyką w podręczniku? Zaciskając zęby na listku gumy, Tekkey skręcił do oporu kierownicę i auto z rykiem silnika przemknęło zjazdem na przeciwległy pas ruchu. Pewnie powinien na chwilę przed spotkaniem z kostuchą poświęcić moment na błyskawiczne przewinięcie przed oczami całego swego żywota, ale zawsze coś go musiało rozpraszać. Akurat w radiu kościelne chórki intonowały pieśń na okoliczność atomowej apokalipsy. Pewnie na atak zombie też mają jakąś.
Tym razem reminiscencja ograniczyła się tylko do kilku ostatnich, kluczowych godzin. Wezwanie komandora nadeszło w najgorszym możliwym momencie. Ktoś musiał ruszyć śladem zbiega, a skoro Genbu nie mógł zrobić tego sam, postanowił zwrócić się z osobistą prośbą do niegdyś poznanego podczas operacji „Bazyliszek” porucznika Seikigun, Kaeru Araraikou. Pit posiadał własny środek transportu i bez zwłoki podjął świeży trop. Ostrzeżony przed podstępnością najemnika, nad wyraz ostrożnie zbadał okolicę nadmorskich jaskiń. Natrafił przy nich na odciski opon samochodu, kierujące się z grubsza w kierunku autostrady. Bystre oko detektywa i spore doświadczenie w mechanice z łatwością pozwoliły mu na podstawie poszlak zidentyfikować model pojazdu i jego cechy szczególne. Namierzenie podejrzanego na lokalnych drogach było z kokpitu myśliwca już tylko formalnością. Tekkey upierał się, że to on musi dokonać zatrzymania, zatem porucznik jedynie z wysoka śledził trasę celu. Teraz pewnie wisiał gdzieś nad autostradą i zajadał się popcornem w oczekiwaniu na widowisko.
Równocześnie, na poziomie gruntu, agenta mijały dziesiątki jadących na kolizyjnym kursie pojazdów i zapewne niejeden kierowca wyzywał go od piratów drogowych. Niezbyt o to dbał. Wśród rozstępujących się fal samochodów widział już ten należący do najemnika. Wcisnął gaz do dechy i przez ułamek sekundy mógł podziwiać zaskoczoną gębę adwersarza. Tuż przed czołowym zderzeniem wpojony refleks zadziałał, Czarna Żmija szarpnięciem otworzyła drzwi kierowcy i bezpiecznie przetoczyła się po asfalcie. Metal zazgrzytał o metal, sprasowane maski zgięły się w harmonię. Stłuczka była dla chronionego przez egzoszkielet nadczłowieka bolesna, ale nawet nie w połowie tak, jak kule wystrzelone z zaskoczenia przez pozostałych członków oddziału renegatów. Zaraz po zderzeniu Ookawa celował już z kuszy w podnoszącego się z ziemi przeciwnika. Bełt przeszedł gładko przez udo, mężczyzna zachwiał się i upadł na wznak, gdy pokrywająca grot trucizna paraliżująca z Dokuyaku Fisshu zaczęła działać. Genbu wykaraskał się z wraku i trzymając w pogotowiu Dobranockę, zbliżył się do jeńca. Na dystansie dwóch metrów od ciała leżącego, rewolwerowe kule dużego kalibru rozprysnęły się na tarczy fotonowej przed agentem. Kolejny pocisk z kuszy wytrącił broń z dłoni najemnika, ale ten nie dawał za wygraną. Wbił sobie w nogę strzykawkę, kompletnie niewrażliwy na działanie trucizny. Najwyraźniej ból przestrzelonych kończyn też nie był problemem, najmita powstał, chwycił za Kusari-tou i przyjął nożowniczą gardę. Tekkey odrzucił na bok kuszę i jako pierwszy runął do ataku, bez szczególnej finezji dążąc do zwarcia. Piła zazgrzytała jękliwie na kryształowych elementach kombinezonu. Szpieg całkowicie zignorował jej mękę, przykładając dłonie do skroni renegata. Na grzbiecie każdej miał podczepioną minę akustyczną, co po aktywacji z tej odległości dało iście piorunujący efekt.

Uszy Genbu znowu wypełniało wzmożone brzęczenie, skutecznie zagłuszające dźwięki otoczenia. Ostatnia Czarna Żmija leżała zwinięta w kłębek u jego stóp. Mimo postępującego zamieszania wokół sprawy atomowych walizek, przynajmniej jedno było pewne. Ten pan już nigdy więcej nie zniszczy żadnej fabryki.


A mogę zrobić wszystko! Wystarczy Twoja krew.~
Ostatnio zmieniony przez Tekkey 08-10-2014, 15:39, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email
 
 
^Genkaku   #15 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa

Tekkey.

W końcu się udało. Obezwładniłeś i aresztowałem dowódcę Żmij. Prawdopodobnie najemnik posiada bardzo ważne informację dotyczące Kayzera Soze. Niestety, jak zawsze sprawa nie jest taka prosta. Ledwo zdążyłeś skuć jeńca kiedy na twojej drodze staje Izuma. Bezwzględny egzekutor wyjaśnia ci, że właśnie znalazłeś jego cel i najlepiej będzie jeżeli odsuniesz się teraz od Żmiji i pozwolisz mu wykonywać jego pracę. Jeżeli chcesz możesz podziwiać egzekucję.

Zadania:
1. Wewnętrzny Wróg - No nie! To ty poświęcasz tyle czasu, żeby pojmać podejrzanego, żeby teraz jakiś egzekutor miał ci go sprzątnąć z przed nosa, na zawsze pozbawiając możliwości przesłuchania? Co z tego, że ma oficjalny rozkaz? Nie tym razem hombre. Miejmy nadzieje, że Genkaku jakoś uchroni cię od konsekwencji.
Stań do walki z Izumą w obronie życia najemnika. Jeżeli wygrasz, będziesz mógł zabrać podejrzanego do siedziby wywiadu i tam przesłuchać. Zwycięstwo pozwoli ci też przepytać egzekutora - o ile oczywiście będziesz miał ochotę.
2. Odpuść teraz, walcz później - rozkaz to rozkaz. Co prawda dziwny i bez sensu, ale co robić. Pozwól Izumię robić swoje i zajmij się innymi aspektami śledztwa (wybierz którąś z pozostałych opcji).
   
Profil PW Email Skype
 
 
^Curse   #16 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551
Wiek: 36
Dołączyła: 16 Gru 2008
Skąd: Lublin/Warszawa?

Możliwości kontynuowania śledztwa było wiele. Nic konkretnego, a najlepiej byłoby sprawdzić wszystkie tropy. Jednak od czegoś trzeba zacząć, więc po krótkiej rozmowie z Tekkeyem, Curse postanowiła zająć się przesłuchaniem pojmanego najemnika. Liczyła na to, że nawet niekoniecznie świadomie naprowadzi ją na jakiś ślad.
Wchodząc do pomieszczenia, w którym umieszczony był najemnik, usłyszała tylko od strażnika niezbyt przekonujące „powodzenia”. Mężczyzna siedział przy masywnym stole z zakutymi za oparciem krzesła rękami. Kiedy przekroczyła próg łypnął na nią krótko, po czym oparł się wygodniej, przyjmując postawę mówiącą „ciekawe co mi zrobisz, dziewczynko”. Curse była pewna, że gdyby umiała czytać w myślach dokładnie to by usłyszała. Przez dłuższą chwilę oboje ustalali swoją pozycję jedynie mierząc się wzrokiem. Po mniej więcej minucie stało się jasne, że żadne z nich nie ma zamiaru przegrać w nadchodzącej bitwie.
- Powiedziałabym, żebyś zaczął współpracować, bo nie mam czasu na gierki, ale to nieprawda – stwierdziła, siadając naprzeciw niego. - Mam kupę czasu, a ty nie masz wyjścia. Prędzej czy później i tak powiesz wszystko co chcę wiedzieć.
Mężczyzna prychnął cicho i uśmiechnął się lekceważąco. To samo zrobiła po chwili Curse, co lekko zbiło go z tropu, chociaż prawie nie dał tego po sobie poznać. Sięgnęła do pasa po niewielki sztylet, oparła się o stół łokciami i zaczęła bawić się nożem. Powoli obracała go w dłoniach, cały czas patrząc w oczy najemnikowi Żmij. Ten jedynie rzucił szybkie spojrzenie na broń, po czym niewzruszony kontynuował wzrokowy pojedynek. Agentka wyczuła jednak jego przyspieszony puls i wiedziała, że adrenalina robi swoje. Wiedziała również, że nie ma co liczyć na miłą rozmowę, więc wstała, okrążyła szybko stół i nacięła ramię pojmanego. Ten syknął tylko zaskoczony. Kiedy Kasumi złapała go za zranioną rękę i ścisnęła mocno, patrząc jak krew skapuje jej między palcami, skrzywił się i poruszył niespokojnie. Dopiero po tym jak usiadła znów naprzeciw spojrzał pogardliwie i siarczyście splunął w jej stronę. Ona uchyliła się lekko i zacmokała z dezaprobatą. Potem przeniosła wzrok na swoją pokrytą krwią dłoń i niczym po smacznym posiłku oblizała palec wskazujący. Najemnik zgłupiał, a serce zaczęło mu szybciej bić.
- Dumny wojownik, co? - powiedziała po chwili. - Powiem ci co chcę wiedzieć.
- Nic ci nie powiem – wypalił.
- Chcę wiedzieć jaki był cel waszej misji i kto i kiedy wam to zlecił. Niezbyt dużo, prawda?
Więzień po raz kolejny prychnął i odwrócił wzrok. Kasumi oparła się wygodnie na krześle nadal bawiąc się zakrwawionym sztyletem.
- Naprawdę wierzysz, że dobrze robisz? Pomyśl jeszcze raz. Kim ty byłeś w tych swoich Żmijach? Jakimś mięsem armatnim? Jeżeli kiedykolwiek wyjdziesz na wolność, każdego dnia będziesz się bał o swoje życie. Będą cię tropić, aż w końcu cię zabiją. Nieważne czy mi coś powiesz czy nie. Oni i tak nie dowiedzą się co wypaplałeś.
Zerknął na nią z mieszaniną przekonania i obrzydzenia. Być może do samego siebie.
- Chcesz znać cel misji? Wysadzenie SANFARMu. Pomaga ci to jakoś? Ciężko się było domyślić? - wyrzucił z siebie i zirytowany przewrócił oczami.
W tym czasie Curse wstała z krzesła i przysiadła lekko na stole. Wyjęła z kieszeni paczkę papierosów, z niej jednego „mentola” i odpaliła go. Pomieszczenie szybko wypełnił zapach dymu.
- A może powiesz mi coś o zleceniodawcy? - spróbowała, chociaż spodziewała się odpowiedzi, jaką otrzymała.
- Jasne. I może jeszcze nazwiska wszystkich wyżej postawionych członków?
Zmrużyła oczy.
- Nawet, jakbym chciał, to nic nie wiem – dodał, patrząc jej bezczelnie w oczy.
Kłamał. Sięgnęła więc po sztylet i bez zastanowienia, trzymając papierosa w zębach, przecięła pokrytą już krwią mężczyzny dłoń. Przeniosła ją nad uda najemnika, pozwalając by posoka na nie skapywała. Ten wydał z siebie stłumiony odgłos zaskoczenia, widząc jak krople przeżerają się przez materiał, a później przez skórę, tworząc małe, ale głębokie ranki. Zobaczywszy, w którą stronę zmierza agentka, odruchowo spróbował się odsunąć, ale nie wyszło mu to i omal nie przewrócił się razem z krzesłem.
- Nic nie wiem! - wrzasnął ze złością.
Kiedy odsunęła dłoń, podążył za nią wzrokiem. Curse zaciągnęła się papierosowym dymem.
- Kim jest zleceniodawca i kiedy nawiązał z wami kontakt? – zapytała spokojnie.
- Przecież mówię, że nic nie wiem!
Ścisnęła zranioną dłoń prowokując zwiększone krwawienie i znów zawiesiła ją nad wrażliwymi okolicami spanikowanego mężczyzny. Tym razem, wiedząc co go czeka, stracił rezon i poleciał do tyłu wraz z krzesłem, wprost na zakute ręce. Sądząc po wydanym odgłosie, mocno je obijając, być może nawet którąś łamiąc.
- Ku***, co jest z tobą nie tak!? - wypalił zrezygnowany.
- Wszystko – odparła z uśmiechem. - Zleceniodawca.
- Nie znam gościa, na oczy go nie widziałem. Dostaliśmy rozkazy od dowódcy. - powiedział i jęknął z bólu.
Kasumi postanowiła trochę ułatwić mu sprawę, pomagając wstać z krzesłem. Znów usiadła na brzegu stołu, w jednej ręce trzymając sztylet, w drugiej papierosa. Patrzyła w oczekiwaniu.
- Czego więcej chcesz? Zlecenie dostaliśmy tydzień temu z rozkazem szybkiej roboty. Tyle wiem.
Znów włożyła papierosa w zęby i zbliżyła broń do mocno zakrwawionej dłoni.
- Zadarliście ze złą osobą – dodał w napięciu. - Dostarczył plany wszystkich budynków. Ludzie też zaczynają o nim mówić.
- Mhm... A skąd wiedzieliście o szpiegu?
- Co?
- Ktoś poinformował was o szpiegu, który miał udaremnić wam robotę. Kto?
- Nic nie wiem o żadnym...
W tym momencie Kasumi w ułamku sekundy pogłębiła swoją ranę, jednym krokiem przeszła za więźnia i złapała go za skaleczoną rękę. Ten westchnął ciężko i dopiero po chwili poczuł, że ramię zaczyna go palić niczym żywy ogień. Kiedy to nie wystarczyło, wcisnęła kciuk głęboko w rozcięte ciało, rozgrzebując ranę. Najemnik poruszył się niespokojnie i zacisnął z bólu szczękę.
- Kto? - wyszeptała mu wprost do ucha.
- Wartownik. Wartownik go wychwycił.
- Zapewne już straciłeś czucie w ręce. Nie ściemniaj, bo za chwilę przestaniesz być mężczyzną.
Mówiąc to, puściła jego ramię, dając do zrozumienia, że nie żartuje. Już nie tylko przyspieszony puls go zdradzał. Przyspieszony oddech pokazywał, że uwierzył w słowa agentki.
- Szlag by cie trafił! Nie wiem, dostaliśmy ostrzeżenie. Szef nam powiedział, że dostał telefon, że ten wasz człowiek gdzieś się kręci. My nie pytamy! My wykonujemy rozkazy! Zrozum to wreszcie, kobieto.
Teraz nie ściemniał. Niestety również w kwestii tego, że wie niewiele więcej. Stanęła naprzeciw niego.
- Powiesz mi jeszcze jedno. Gdzie jest wasza awaryjna kryjówka.
Zmierzyli się wzrokiem, ale wiedziała, że dowie się tego, co chce wiedzieć.


- Komandorze, potrzebuję kogoś od czyszczenia pamięci – powiedziała jakiś czas później do słuchawki telefonu.
   
Profil PW Email
 
 
RESET_Graversh   #17 


Poziom: Keihai
Posty: 20
Dołączył: 30 Mar 2016

Kryzys, jak niektórzy nazywają obecną sytuację, zaskoczył wszystkie ważne instytucje rządowe w kraj. W mojej opinii jest to nic więcej jak zła karma. Sanbetsu samo się o to prosiło, wcale bym się nie zdziwił gdyby to był nagijski odwet i ci prostacy zechcieliby teraz odpalić bombę w którymś z największych miast. Świetny PR dla władz i wywiadu. Jak tylko dołączyłem do służby i usłyszałem o tej akcji miałem nadzieję, że uda mi się ominąć szerokim łukiem jakiekolwiek działania. Złudne me nadzieje. Przecież to oczywiste, że do gównianej roboty najlepszą opcją są szaraki chcące zaistnieć i przypodobać się przełożonym. Gdyby na formularzu zgłoszeniowym była możliwość zaznaczenia, że ma się to w dupie to zakreśliłbym to na grubo. Dlatego też rozmowę z komandorem chciałem odpękać jak najszybciej. Przyznam szczerze, że liczyłem na coś co będzie sporym bólem dupy, ale nieistotnego dla całej sprawy. Na akta podejrzanego rzuciłem okiem jedynie pobieżnie, nie chciałem przeciągać tego spotkania, komandor miał swoje sprawy, a ja swój tryb działania.

Przez 3 dni obserwowałem potencjalnego kreta, chciałem poznać rozkład dnia, zwyczaje, czy też zachowanie. Na bardziej wnikliwą analizę niestety nie miałem czasu. Chociaż nawet po tak krótkim czasie udało mi się ustalić kilka znaczących faktów. Podejrzanym był 43 letni Kenichi Uchimura, lekko łysiejący i próbujący to nieudolnie ukryć mężczyzna o łagodnych rysach twarzy. Charakterystyczne wydały mi się wąskie okulary z dużymi szkłami, usadowione na spiczastym, zadartym nosie. Cały czas miałem wrażenie, że zaraz mu spadną. Nie widziałem ani razu jak się uśmiecha, ale podczas posiłku zauważyłem, że brakuje mu 3 zębów z dolnej szczęki. Nienaganny garnitur, który wyglądał jakby był dopiero co zdjęty z manekina, nie świadczył o tym, że stracił je w wyniku bójki. Może powodem była przesadzona ilość energetyków, które w siebie wlewał. Nie wiem co ludzie widzą w tym gównie. Doszedłem również do wniosku, że im człowiek bardziej się poświęca dla kariery tym mniej z życia ma. Ten gość był tego świetnym przykładem. Nie miał ani rodziny, ani znajomych, bo nawet wśród bliskich współpracowników nie miał zbyt dobrych opinii. Ludzie widzą go jako nadętego buca, którego nie interesuje nic poza pracą. Nawet zwykłego szatniarza opieprzył za to, że jego szal wysunął się z płaszcza. Rozumiem, żeby wpadł on w błoto czy gość go podeptał, a on po prostu wystawał z rękawa. Cholerny pedancik.
Nie było szans na bezproblemowe dostanie się do jego biura, bez całkowitego kontaktu z nim. Piastowane przez niego stanowisko wiązało się z posiadaniem własnego biura do którego klucze miał tylko on. Nawet sprzątaczka mogła wypełniać swoje obowiązki wyłącznie w jego obecności. Plusem był fakt, że przez jego aspołeczność nikt specjalnie się nie zmartwi jak coś go zatrzyma na dłużej. Musiałem tylko zdobyć jego teczkę. Długie obserwacje mimiki jego twarzy pozwoliły mi na adaptację mojej mocy.
Nie trudno było namówić szatniarza na współpracę i nawet nie poszło mi wybitnie dużo gotówki. Przekonał również swojego szwagra, który był ochroniarzem do pomocy. Plan był prosty. Jak tylko Uchimura zejdzie do szatni, cieć na krótką chwilę odwróci kamery, a mój pomocnik poda kretowi płaszcz z szalem nasączonym chloroformem, jak tylko zacznie działać ja natychmiast pojawię się za nim i wciągnę go do składziku. Sytuację ułatwiał fakt, że Kenichi jako pracoholik wychodził z biura późnym wieczorem, jako ostatni i prawdopodobieństwo spotkania świadków było nikłe. Problem pojawił się dopiero wtedy kiedy okazało się, że podejrzany ma katar. Improwizując w pośpiechu zająłem miejsce szatniarza i po prostu spryskałem chloroformem twarz Uchimury. Na wszelki wypadek wstrzyknąłem mu też środek usypiający w małej dawce. Potężny ból głowy oraz lekki zanik pamięci miały umożliwić zatarcie śladów. Wsadziliśmy z szatniarzem gościa do schowka i dla wszystkiego zakneblowaliśmy. Szybko chwyciłem neseser i zarzuciłem sobie jego płaszcz. Ciągnęło jeszcze trochę popularnym usypiaczem, ale nie tak mocno, aby zakręciło mi się w głowie. Pośpiesznie ruszyłem do winy i gdy już miałem przekroczyć jej próg przypomniało mi się o okularach. Świńskim pędem ruszyłem do lady gdy zobaczyłem, że mój pomocnik już mi je podaje. Równy gość. Jak nie zawiadomi przełożonych to go nie zabije, a jak to zrobi to jeden z asystentów Uchimury będzie miał problem, bo to jego twarz widnieje na wszystkich nagraniach. Wjechałem na górę i wolnym krokiem skierowałem się do biura. Na szczęście wszystkie klucze miały oznaczenia sugerujące przeznaczenie. Po wejściu do pokoju okazało się, że prawie nic w nim nie ma. Jedynie mała szafka, biurko oraz krzesło obrotowe. Szybko doskoczyłem do tego ostatniego, rozsiadłem się i zabrałem się za laptopa. Na szczęście prócz beepera dostałem małe urządzenie szyfrujące, dzięki któremu sczytałem wszystkie dane z komputera bez konieczności logowania się i przeglądania wszystkich folderów. Na pewno Komandor Genkaku nie będzie zawiedziony jak otrzyma kilka plików extra od przyjaciół z RG. Jak tylko zakończył się proces wyłączyłem komputer i zjechałem windą na dół. Podenerwowany szatniarz uświadomił mnie, że według niego podałem Uchimurze trochę za mało środka usypiającego, bo się rusza. Mylił się, ale mniejsza o to. Przebraliśmy go i usadziliśmy na sofach w holu przy wyjściu. Po wybudzeniu się miał myśleć, że zwyczajnie zasłabł przez przemęczenie i rąbnął głowę po odebraniu płaszcza.
   
Profil PW Email
 
 
^Genkaku   #18 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa

Wyrzucona w powietrze gazeta z głośnym plaskiem uderzyła o blat konferencyjnego stołu. Przez chwilę wirowało, nim w końcu zatrzymała się bez ruchu, umożliwiając siedzącym naokoło osobą przeczytanie nagłówka. Nikt jednak nie rzucił nawet ukradkowego spojrzenia w jej stronę. Zarówno tytuł, „Widmo terroryzmu”, jak i treść artykuły był wręcz boleśnie znany wszystkim zgromadzonym, którzy nie odrywali teraz wzroku od stojącego u szczytu stołu Premiera. Jego mina warta była tysiąca słów. Nie musiał się odzywać. Każdy wiedział jak bardzo cała afera odbija się na jego notowaniach i co on sądzi o tym wszystkim. Mimo to, nikt nie śmiał zabrać pierwszy głosu. Przeciągająca się cisza wzmagała napięcie.
- Słucham. Co macie mi do powiedzenia w tej sprawie panowie – zaczął w końcu Premier. Spokój opuszczał go z każdym kolejnym, wypowiedzianym słowem. – Może pan, panie Generale. Proszę zacząć. Chętnie wysłucham, co PAN ma do powiedzenia w tej sprawie. Niech mi PAN łaskawie wytłumaczy, jakim [ cenzura ] cudem informacja wyciekła do prasy?! Ta sprawa miała najwyższy stopień tajności! Proszę mi to wytłumaczyć!
Ciężar spojrzeń w mgnieniu oka przeniósł się na siedzącego na drugim końcu stołu Genkaku. Czas stanął w miejscu. Zaczyna się. Jego pierwsze w karierze, oficjalne zbesztanie. Dobrze zdawał sobie sprawę, że otoczenie premiera i inne zamieszane w sprawę służby nie będą czekać i szybko znajdą sobie ofiarnego kozła. Miał tylko jedną szansę, żeby rozegrać tą rozmowę dobrze. Wszystko zależało teraz od tego jak to zrobi.
- To ja się [ cenzura ] pytam, co tu się do cholery dzieje!
Kito poderwał się z miejsca uderzając pięściami w blat. Efekt jego krzyku był dokładnie taki, jak zaplanował. Wszystkich, łącznie z premierem zamurowało. Nie tracąc rezonu kontynuował.
- To jest jakaś kpina! Ręczę, że nikt od nas nie puścił pary z gęby do prasy! Robimy wszystko, co w naszej mocy! Moi ludzie….
- Pańscy ludzie stracili śmigłowiec! Jak dotąd jedyny postęp to poznanie tożsamości terrorysty. To chyba trochę [ cenzura ] za mało! Przed chwilą czytałem [ cenzura ] raport od RG-109! Sugerują, że to właśnie ktoś z pana ekipy pomaga temu całemu Soze! Bogowie, podobno zginęły jakieś dowody nim ktokolwiek poza wami zdążył się im przyjrzeć! To jest [ cenzura ] nie do pomyślenia i pachnie zdradą stanu!
- [ cenzura ]! – Skwitował krótko Genkaku. – RG-109 zamiast plątać nam się pod nogami, mogłoby przyjrzeć się swoim własnym agentom.
Już jakiś czas temu przestała go dziwić kultura takich spotkań i szybko dostosował się do jej poziomu. Czasem z uśmiechem wyobrażał sobie swoją własną zaskoczoną minę, gdy po raz pierwszy brał udział w tego typu naradzie na wysokim szczeblu i wielmoża zaczęli rzucać mięsem. Obraz intelektualnej elity rządzącej krajem prysł wtedy niczym mydlana bańka.
Teraz najważniejsze to odwrócić uwagę „góry”. Niech jego zespół robi swoje. Faktem była kradzież zdobytych przez Tekkeya papierów bankowych. Dla wszystkich stało się jasne, że ktoś z wewnątrz pomaga Soze. Najważniejsze to szybko nakierować śledztwo w tej sprawie na właściwy tor.
- To Pan ma na myśli generale? – Premier podjął wspomniany przez niego wątek.
Genkaku sprawnie, odruchowo sięgnął do beepera. Hologram pojawił się ułamek sekundy później.
- To kopia plików z komputera, jednego z funkcjonariuszy RG – 109. Proszę zwrócić uwagę, że szczególnie na te tutaj. Są zabezpieczone, ale część udało nam się już odszyfrować.
Wskazane dokumenty otworzyły się ujawniając swoją zawartość. Agent zaczął tłumaczyć.
- Wygląda na to, że rozmawiał z naszym poszukiwanym przez internetowy czat. Tu jest archiwum. Fragment, w którym dogadują się, co do ceny. Miał mu przekazać jakieś dane. Nie doszliśmy jeszcze, czego dokładnie dotyczyła transakcja.
Tym razem głos zabrał, siedzący do tej pory cicho przedstawiciel Kancelarii Prezydenta
- Dlaczego, dopiero teraz nam pan to pokazuje, Generale?
- Dopiero, co udało nam się odszyfrować te materiały. Dodatkowo uzyskaliśmy je „bezinwazyjnie”. Nasz kret nie wie, że został zdemaskowany. W całą akcję do tej pory byłem wtajemniczony tylko ja i agent rozpracowujący tego funkcjonariusza. Nie ma więc mowy o przecieku.
Genkaku poczuł, że grunt wraca mu pod nogi. Skutecznie odbił piłeczkę. Kupił czas sobie i swoim ludziom. Nadszedł czas na przejęcie inicjatywy.
- O ile nie macie panowie nic przeciwko, przekażę pionowi egzekutorów polecenie przechwycenia naszego Kreta.
Zgromadzonym nie było dane udzielić odpowiedzi, lub nawet rozważyć propozycję. Gdy tylko Kito skończył zdanie, potężne rozzuwane drzwi otworzyły się, wpuszczając do środku rozdygotanego sekretarza Premiera. Jego wtargnięcie do pokoju narad, w momencie, gdy trwa spotkanie było naruszeniem protokołu. Dla wszystkich było jasne, że musiało stać się coś ważnego.
Urzędnik szybkim krokiem przeszedł przez pomieszczenie prosto do swojego przełożonego. Nachyliwszy się przez chwilę szeptał mu coś do ucha. Mina jego rozmówcy tężała z każdym słowem.
- Zdaje się, że mamy kolejny zwrot akcji – rzucił w końcu sarkastycznie premier.
Jednocześnie ręką wskazał na holoprojektor. Prezentowane przez generała dokumenty zostały zastąpione wizerunkiem Kayzera Soze. Znów w tym samym eleganckim stroju z nonszalanckim, irytującym uśmieszkiem. Tym razem jednak zmieniło się otoczenie. Nie był to znany już wszystkim z wcześniejszych nagrań pokój w opuszczonym budynku. Tym razem wiadomość była nagrywana gdzieś na zewnątrz. Sądząc po oświetleniu prawdopodobnie nocą. W tle widać było drzewa i prześwitujące z za nich zarysy budynków.
- Witam ponownie! Myślę, że przyszedł najwyższy już czas przejść do konkretów. Wyglądają one następująco. Dostarczycie mi dwieście milionów Kouku. Sposób i miejsce wyznaczę w następnej wiadomości. Żebyście jednak nie mieli panowie wątpliwości, co do szczerości moich intencji w wykorzystaniu tej małej sympatycznej bombki, urządzę wam mały pokaz. Za tydzień od dziś, wysadzę, oczywiście tym razem, ładunkiem konwencjonalnym, jeden z rządowych budynków w stolicy. Chcę żebyście byli świadomi tego, jak bardzo jesteście w tej kwestii bezradni. To wszystko, co mam do powiedzenia na tą chwilę. Życzę panom, miłego dnia.
Obraz zniknął tak samo szybko jak się pojawił. W pokoju znów zapadła cisza. Wszyscy oddychali ciężko, kierując wzrok to na szefa rządu, to na Genkaku. W końcu, jako pierwszy ośmielił się urzędnik.
- Wiadomość dotarła także do mediów sir…
- [ cenzura ]! – Premier eksplodował. Jeżeli wcześniej komuś zdawało się, że widział jak emocję biorą nad nim górę, w tej chwili wiedział już jak bardzo się mylił. Teraz dopiero widać było prawdziwą wściekłość tego człowieka. – Genkaku chcę dostać głowę tego [ cenzura ] na talerzu! Twoi ludzie mają go znaleźć!
- Rozumiem sir. Jestem pewien, że to tylko kwestia czasu.

-----------------


Curse, Graversh.
Czasu jest coraz mniej. Śledztwo trzeba pchnąć do przodu i to szybko. Wybierzcie którąś z misji ogólnych:
Możecie wybrać po jednym na głowę. Nie możecie wybrać tego samego. Niektóre z zadań to „ślepe zaułki”. Wykonanie ich nie wniesie nic nowego do sprawy.
1. Wymyśl coś - masz wolną rękę. Rób co chcesz, byleby pchnąć sprawę na przód.
2. "Wilki z giełdy" - wykup umiejętność ekonomia na 1 aby odblokować tą opcję.
3. "Tropem szakala" - najwyraźniej Soze ma jakiś interes do Krwawych Szakali. Odnajdź ich i dowiedz się, czy udało mu się nawiązać kontakt.
4. „Duch” – odnajdź Kito Torimoko lub dowiedz się co się z nim stało. Może jego historia jest kluczem.
5. „Szepty ulicy” – wznów śledztwo w „półświatku”. Może Tekkey ominął jakiś trop. Może pojawili się jacyś nowi informatorzy lub świadkowie? Ktoś przecież na pewno musi coś wiedzieć ? (Umiejętność Koneksję umożliwi uzyskanie dodatkowych informacji)

Opcje specjalne:
Graversh.
Złap go, jeśli potrafisz – dostałeś cynk, że w mieście widziano ostatnio Nazira Wahonova - jednego z kapitanów bojówek Krwawych Szakali. Może to tylko zbieg okoliczności, ale może warto znaleźć go i odpowiednio „przepytać”. Oczywiście sprawa nie będzie łatwa. Bez walki na pewno się nie obędzie…

Tekkey.

W końcu się udało. Obezwładniłeś i aresztowałem dowódcę Żmij. Prawdopodobnie najemnik posiada bardzo ważne informację dotyczące Kayzera Soze. Niestety, jak zawsze sprawa nie jest taka prosta. Ledwo zdążyłeś skuć jeńca kiedy na twojej drodze staje Izuma . Bezwzględny egzekutor wyjaśnia ci, że właśnie znalazłeś jego cel i najlepiej będzie jeżeli odsuniesz się teraz od Żmiji i pozwolisz mu wykonywać jego pracę. Jeżeli chcesz możesz podziwiać egzekucję.

Zadanie:
1. Wewnętrzny Wróg - No nie! To ty poświęcasz tyle czasu, żeby pojmać podejrzanego, żeby teraz jakiś egzekutor miał ci go sprzątnąć z przed nosa, na zawsze pozbawiając możliwości przesłuchania? Co z tego, że ma oficjalny rozkaz? Nie tym razem hombre. Miejmy nadzieje, że Genkaku jakoś uchroni cię od konsekwencji.
Stań do walki z Izumą w obronie życia najemnika. Jeżeli wygrasz, będziesz mógł zabrać podejrzanego do siedziby wywiadu i tam przesłuchać. Zwycięstwo pozwoli ci też przepytać egzekutora - o ile oczywiście będziesz miał ochotę.
2. Odpuść teraz, walcz później - rozkaz to rozkaz. Co prawda dziwny i bez sensu, ale co robić. Pozwól Izumię robić swoje i zajmij się innymi aspektami śledztwa (wybierz któreś z zadań ogólnych).
Ostatnio zmieniony przez Genkaku 21-08-2014, 10:34, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email Skype
 
 
^Curse   #19 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551
Wiek: 36
Dołączyła: 16 Gru 2008
Skąd: Lublin/Warszawa?

Człowiek, który zniknął dwa lata wcześniej dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Curse dotarła do biura księgowego, w którym był zatrudniony. Niewiele się dowiedziała, bowiem Torimoko okazał się być samotnikiem bez rodziny i przyjaciół. Z domem na odludziu. Doprawdy zaskakujące. Człowiek, którego nikt by nie szukał i za nim nie tęsknił. Westchnęła w duchu, ale musiała zadać jeszcze kilka pytań niezbyt chętnej do pomocy recepcjonistce.
- Niestety nie mogę pani bardziej pomóc – powiedziała zniecierpliwiona kobieta.
- Proszę mnie zrozumieć. Kontakt z wujem urwał się po tym, jak zakończył pracę w tym miejscu. Każdy szczegół może pomóc – odparła Curse licząc, że wyciągnie jakiekolwiek informacje.
Recepcjonistka zrobiła podejrzliwą minę, ale zaraz potem westchnęła i powiedziała:
- Jedyne co pamiętam to, że zachowywał się dziwnie. Gdyby był tu jego szef, powiedziałby pani to samo. On się nigdy nie rzucał w oczy, a wtedy był przez kila dni... No jakiś nieswój. I potem zrezygnował. Bez podania powodu.
- Dziękuję.
Przed wyjściem z budynku Curse rozejrzała się jeszcze raz dokładnie, ale nie zauważyła nic specjalnego. Niestety nie zauważyła również kamer – ani wewnątrz, ani za zewnątrz biurowca. Postanowiła więc spróbować innej drogi.
Nie od dziś wiadomo, że robiąc to co robiła Kasumi Tora dobrze mieć odpowiednie znajomości. Już po kilku godzinach od rzucenia w eter hasła o poszukiwanym Torimoko, uzyskała kilka cennych informacji.
- Informacja o tym, że po rzuceniu pracy w księgowości był bezrobotny to ściema – usłyszała w słuchawce telefonu od informatora. - Praktycznie od razu dostał robotę w jakiejś firmie handlującej kosmetykami.
- Jakiej?
- Zaraz wyślę namiary. Powinnaś tylko wiedzieć, że należy do pana Kazuyi Ishiro. Myślę, że go kojarzysz.
Kojarzyła, ale wiedziała, że niekoniecznie musi to mieć kluczowe znaczenie. Nie musi, ale może. Odebrawszy SMS-em nazwę firmy i adres, postanowiła złożyć tam wizytę. Na miejscu odesłali ją wprost do działu kadr, bo każda z napotkanych osób była „bardzo zajęta”. Nikt za to nie pytał kim jest i dlaczego wypytuje o ich pracownika.
W niezbyt przyjemnym pokoiku przysadzisty jegomość w starszym wieku zerkał na Curse dość niepewnie, ale odpowiadał uprzejmie na jej pytania. Dowiedziała się od niego, że jej „wuj” pracuje zdalnie jako konsultant i otrzymuje comiesięczną stałą pensję. Firma odprowadza również za niego podatki, więc wszystko jest całkowicie legalne.
- A pojawia się czasem tu na miejscu?
- Był raz, przy okazji podpisania umowy.
- A czy...
- Proszę pani, nie mam na to już czasu – przerwał jej, tracąc cierpliwość.
- W takim razie gdzie mogę znaleźć jego przełożonego?
Jakieś pół godziny później, bo tyle Kasumi musiała czekać na wizytę u kierownika działu, usiadła wreszcie przed człowiekiem, od którego miała nadzieję uzyskać jakieś bardziej konkretne informacje.
- Pani jest... - powiedział nawet na nią nie patrząc.
- Kuzynką. Wuj zaginął i szukam jakiś informacji, które pozwoliłyby mi go znaleźć.
- Niech mi pani przypomni nazwisko wuja.
- Kito Torimoko.
Mężczyzna zmarszczył brwi i zaczął przekładać papiery na biurku.
- Droga pani... albo już całkowicie nie nadaję się do tej pracy albo wuj pani trochę nakłamał...
- Słucham?
- Moment...
Sięgnął po słuchawkę telefonu i zajął się na chwilę rozmową.
- Nie kojarzę żadnego Torimoko. Musiała zajść jakaś pomyłka. Faktycznie dostaje wypłaty, ale u mnie to on nie pracuje. Cholera, jakiś burdel się tu porobił. Przepraszam panią bardzo, ale muszę już panią pożegnać. Życzę szczęścia w poszukiwaniach.
Nie dał jej powiedzieć nic więcej i wyprowadził ją za drzwi. Kasumi opuściła grzecznie budynek, postanawiając jednocześnie, że wkrótce wyjaśni sprawę zaginięcia Kito Torimoko.
   
Profil PW Email
 
 
^Genkaku   #20 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa

Etap III


Nadchodzi dzień demonstracji sił zapowiadanej przez Kaysera Soze. Dziś zostanie przez niego wysadzony jeden z rządowych budynków w stolicy. Miasto jest postawione w stan najwyższej gotowości.
Dzięki brawurowej obronie Tekkeya, przywódca Żmij przeżył i został przesłuchany. Ujawnił, że Soze poza dostarczeniem grupie najemników planów zakładów farmaceutycznych, które mieli wysadzić, dał im również plany trzech obiektów administracyjnych w Sakubie. Są to:

1. Ratusz miejski - zabytkowy ceglany budynek z wysoką wierzą zegarową. Wizytówka i symbol miasta.
2. Parlament - Jest w zasadzie kompleksem nowoczesnych budynków zbudowanych ze szkła, w skład którego wchodzą siedziba administracji i kancelarii, centrum wypoczynkowo-rekreacyjne oraz główny budynek parlamentu w którym toczą się obrady oraz mieszczą się wszystkie kluby.
3. Siedziba Sądu Najwyższego - budowla nie tak stara jak Ratusz, ale również nie tak nowoczesna jak Parlament. Potężny kilkunastopiętrowy budynek wzniesiony w stylu nawiązującym do klasycznego.
Żmij zdradził również, że Soze wynajął do pomocy potężnego najemnika, który najprawdopodobniej ma wziąć udział w akcji...



Wszystkie trzy prawdopodobne cele mieszczą się w północnej części centralnego dystryktu stolicy, jednak w znacznej odległości od siebie.
Procedura służb porządkowych jest prosta. Budynki zostały ewakuowane i otoczone kordonem funkcjonariuszy. Wnętrza są patrolowane przez oddziały saperów ze specjalnie wyszkolonymi psami. Pozostałej rządowe instytucję także zostają pod ochroną, ale jest ona raczej symboliczna.

Zadania dla wszystkich:
Opcja I - Przyłącz się do ochrony strategicznych miejsc. Sporządź wpis w którym dowodzisz kordonem lub jesteś jego częścią. Sprawdzasz i patrolujesz korytarze. Może uda ci się zauważyć coś podejrzanego. Skontaktuj się z MG po więcej informacji. Każde z was może wybrać o jednym z wyżej wymienionych budynków.
Opcja II - zostawiasz ochronę odpowiednim służbą. Do Ciebie należy kontynuowanie śledztwa za wszelką cenę. Wybierz któreś z zadań ogólnych.
Opcja III - nie rób nic. Bądź w pogotowiu i czekaj na rozwój wypadków. Wybierając tą opcję, ryzykujesz, że ominą cię ważne wydarzenia. Od razu przejdziesz do następnego etapu, ale stracisz możliwość zarobienia pkt. Jednocześnie jeżeli stanie się coś niespodziewanego, jako pierwszy/pierwsza będziesz miała możliwość dotarcia na miejsce.


Zadanie ogólne dla opcji II:

Możecie wybrać po jednym na głowę. Nie możecie wybrać tego samego. Niektóre z zadań to „ślepe zaułki”. Wykonanie ich nie wniesie nic nowego do sprawy.
1. Wymyśl coś - masz wolną rękę. Może masz jakieś tropy, pomysły, podejrzanych lub teorię którą chcesz sprawdzić? Rób co chcesz, byleby pchnąć sprawę na przód.
2. "Wilki z giełdy" - wykup umiejętność ekonomia na 1 aby odblokować tą opcję.
3. "Tropem szakala" - najwyraźniej Soze ma jakiś interes do Krwawych Szakali. Odnajdź ich i dowiedz się, czy udało mu się nawiązać kontakt.
4. „Duch” – odnajdź Kito Torimoko lub dowiedz się co się z nim stało. Może jego historia jest kluczem. Curse już ruszyła ten wątek. Ślad urywa się w pewnej firmie należącej do Pana Ishiro. Może warto pogrzebać głębiej?
5. „Szepty ulicy” – wznów śledztwo w „półświatku”. Może Tekkey ominął jakiś trop. Może pojawili się jacyś nowi informatorzy lub świadkowie? Ktoś przecież na pewno musi coś wiedzieć ? (Umiejętność Koneksję umożliwi uzyskanie dodatkowych informacji)
6. "Wewnętrzny Wróg" - coraz więcej tropów wskazuje na to, że Soze pomaga ktoś z wewnątrz. Plany rządowych budynków, interwencja Izumy, który rzekomo dostał rozkaz zabicia ważnego w sprawie świadka. Trzeba będzie powęszyć... (wymagane Koneksje)

Zasady specjalne dla tego etapu:
- czas na oddanie wpisu to trzy tygodnie (termin 8 października)
- wpisy oddane na tydzień przed terminem ( do 1 października) będą punktowane dodatkowo.
- Przed upływem terminu można wykonać nieokreśloną liczbę zadań z opcji II, ale tylko jedno z opcji I.
Ostatnio zmieniony przez Genkaku 29-09-2014, 09:57, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email Skype
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 17