9 odpowiedzi w tym temacie |
»Kalamir |
#1
|
Yami
Poziom: Genshu
Posty: 1033 Wiek: 36 Dołączył: 21 Lut 2009
|
Napisano 22-09-2014, 21:58 [Poziom 3] Kalamir vs NPC (Tenma) - walka 1
|
|
Tenma - 3800
Kalamir - troszkę ponad 5 koła, kompletnie bez znaczenia w tej walce.
Słowem wstępu, bardzo gorąco dziękuje Kasi i Maćkowi za zaangażowanie z jakim omówili ze mną poniższą pracę. Ukradłem wam 2 godziny z życia. To był chyba najlepszy czas jaki będę wspominał z tworzenia tej walki Sam nie mam już siły na więcej poprawek. Wielkie dzięki.
Dla graczy TENCHI, w trakcie wydarzeń opisanych w Tankyu, moja postać dostała sromotny łomot a następnie została uprowadzona. Koniec końców moje ciało miało posłużyć jako naczynie dla innej istoty - Blackthrone'a z Mitsukai, który został nadpisany w mojej świadomości i ostatecznie przejął kontrolę nad moją postacią stając się jednym z głównych antagonistów Tenchi.
Poniższa konfrontacja miała miejsce na kilka tygodni przed rozpoczęciem 2 części Tankyu. Praca była dla mnie okazją na zmianę wizerunku bohatera. Ukazanie go słabszym, złamanym, nieszczęśliwym i bezsilnym. Mogłem pokazać fragment jego rodziny, o którym wspominałem w innych wpisach. Pojawiła się także okazja, by pchnąć go głębiej w mrok - głównie za sprawą desperacji. Dobrze się przy tym bawiłem.
Co do samej walki? Jest inna. Miałem już serdecznie dość wszystkich prac gdzie prześcigaliśmy się w eskalacji mocy i wyścigu, kto zdąży przyszpanować większą ilością mocy. Przejadło się. Zamiast tego, postanowiłem wrócić do czegoś bardziej w klimacie realistym, szpiegowskim, spokojnym i stonowanym. Bo przecież nie wszystko zawsze musi się dzielić na czarne i białe. Dobre i złe. Jest zabawniej kiedy ... aaa walić.
Podsumowanie. Napisanie tej pracy kosztowało mnie wiele. Nie wiem jaki będzie efekt, ocena tylko w waszych rękach (groza~!). W grudniu wracam jeszcze na jedną walkę z Lorganem i pewnie znowu się z wami żegnam na długooo...
Teraz idę spać bo znowu zachlałem.
Ps. Napisałem dwie walki. Jedna poszła do kosza - ta z epicką walką i wymianą ciosów. Wybrałem krótszą. Mam nadzieje, że taka forma pozwoli wam płynnie przejść przez tekst.
_____________________
Stary Kendei nie szczędząc polał sobie do kieliszka i wzdychając, odprężył się na swoim ulubionym skórzanym fotelu. Przelotnie rzucił okiem w kierunku biurka, ale miał już serdecznie dość pracy związanej z działalnością swojej gildii. Trzeba dopić i ruszyć do wyra, pomyślał. Wtedy spokój w gabinecie zmąciło pukanie do drzwi. Po chwili jego zmęczone oczy ujrzały sędziwego kamerdynera.
– Panie – przemówił spokojnie i ospale. – Kucharz powiedział, że podczas mojej drzemki wrócił pan do rezydencji. Czy w takim razie…
– Spokojnie, niczego nie potrzebuję. – przerwał mu – Chciałem jeszcze popracować, więc nie było sensu cię budzić. Poradzę sobie dzisiaj sam…
– Panie, pozwólcie, że przerwę. Nie było was w rezydencji od tygodnia, pomyślałem, że chcecie wiedzieć o powrocie waszego syna. Wrócił dokładnie sześć dni temu.
Kendei zerwał się z fotela.
– Którego Syna?!
– Oczywiście chodzi o Panicza Kalamira. – Kamerdyner odczekał chwilę, po czym podjął ponownie – Jeśli mogę, panicz Kalamir wyglądał na wyjątkowo zmęczonego, może troszkę…przytłoczonego. Nie chciał korzystać z żadnych pomieszczeń poza biblioteką, a od pięciu dni praktycznie nie opuszcza starej piwnicy pod wschodnim skrzydłem.
– Rozumiem, niezwłocznie się do niego udam. To wszystko…
– Panie, nie godzi się. To ja przyprowadzę go do ciebie…
– Nie, to nie będzie konieczne. Mała wycieczka po schodach mnie nie zabije. Sam się do niego pofatyguję – zniecierpliwienie słyszane w głosie kazało kamerdynerowi przestać naciskać. – Zresztą tu nie ma miejsca na maniery i etykietę, na mądrość Odyna, przecież to Kalamir. Myślałem…myślałem, że… a niech to diabli…
Tak w gabinecie został tylko Kamerdyner.
Zejście do piwnicy przypominało starodawne lochy zamkowe. Ciemny kamień, który stanowił ściany zatrzymywał tylko niewiele ciepła, a tak się składało, że ta część domu nie była ocieplana od lat, kiedy to rodzina się rozpadła.. Kendei szedł szybkim i nerwowym krokiem. Zżerała go ciekawość, zaskoczenie zaś przyśpieszyło akcję jego serca. Nie widział swojego najmłodszego syna od przeszło dwóch lat. Skrycie sądził, że najmłodszy członek jego rodziny dołączył do swego rodzeństwa i już nigdy nie wróci do domu. A może przybył tu by się ze mną rozliczyć, zarzucił sobie w myślach.
Nagle w ciemności dostrzegł kilka lamp i kabli ciągnących się po ziemi. Nie brakowało też świeczek i prawdopodobnie połowy zawartości jego bogatej biblioteczki. Pośród tego całego bałaganu stała sylwetka młodego chłopaka. Dopiero jako ostatnie zauważył luźne strony ksiąg przyklejone do ścian oraz masę symboli wymalowanych krwią na podłodze i suficie.
Zagwizdał przeciągle jakby zdziwiony.
– Wracasz do domu po dwóch latach i pierwsze co robisz to bawisz się w sabat czarownic? Nie powinienem cię nakryć tutaj z jakimiś panienkami? Co? Gadaj, gdzie są, pochowały się pod skrzynki? – Zażartował. Dopiero po chwili zrozumiał, że chłopak go nie słyszy.
Głowa sylwetki w mroku uniosła się powoli. Kendei zauważył biel oczu i po chwili dotarło do niego, że jego syn jest zdezorientowany i nieświadomy jego obecności.
– Ojcze?
Podszedł powoli i przyjrzał się swemu dawno niewidzianemu synowi. Kalamir ważył może siedemdziesiąt kilo, był solidnie odwodniony a worki pod oczami miał praktycznie czarne. Nie miał na sobie koszuli a plecy znaczyły blizny wygojone jak i świeże.
– Rany, jadłeś coś w ogóle, chłopaku? – okrył go swoim płaszczem.– Chodź na górę. Nie wiem, co cię tak zamartwia by tydzień w piwnicy siedzieć, ale pogadamy o tym na górze…
Kalamir usiadł, lub może raczej osunął się na skrzynkę i wyprostował powoli nogi. Normalnie ważył osiemdziesiąt kilogramów i potrafił samym wzrokiem zmusić oddział komandosów do ucieczki. Teraz wyglądał jak chory licealista po pierwszym piciu z kolegami. Jego głos się załamywał a ręce drżały.
– Miałem r-różne kłopoty – zaczął niepewnie. – Ale sporo s-się zmieniło u mnie. Nie zrozumiałbyś j-jak bym zaczął opowiadać.
Kendei nacisnął na pilot przy pasku i wydał kamerdynerowi polecenie przygotowania kilku posiłków i ogrzanej jadalni. Sam wziął syna pod ramię, aby pomoc mu iść. Trzy kwadranse później obserwował jak z talerzy powoli znika jedzenie przygotowywane przez obudzoną służbę. Oparł się o stół wyczekując jakichś słów, kiedy tylko wrak będący jego synem skończył posiłek.
– Wiesz, że byłem w armii. Dokładniej, w służbach specjalnych? –Kalamir mówił powoli i ospale.
– Proszę cię, bacznie śledziłem twoją karierę. Może teraz zajmuje się Gildią, ale przecież w służbach wciąż mam swoje kontakty. Obserwowałem jak awansujesz w pionie wywiadu z zapartym tchem. –Kendei starał się ukryć samozadowolenie, jednak strasznie cieszył się, że wreszcie miał okazje pokazać dzieciakowi, że nie jest taki bezradny jak temu się zdaje.
– Tak… ale, że mianowali mnie naczelnym dowódcą sił wywiadowczych to pewnie nie wiedziałeś.
Stary Kendei uniósł brew.
– Wiedziałem, że zbyt szybko zaszedłeś zbyt wysoko – oznajmił spokojnie. – Nie sądziłem tylko, że tak wysoko.
Kalamir wziął głęboki wdech i zaczął opowiadać swoją historię. Natłok misji samobójczych, brak chwili wytchnienia, ciągłe walki oraz niewchodząca w grę porażka. To były wszystkie elementy, które wyniosły go na szczyt. Ojciec już mógł zgadywać, że wreszcie znalazł się w miejscu, z którego nie widział wyjścia. Sytuacja tak ciężka i przerażająca, że wciąż młody (chociaż niezwykle potężny) chłopak wreszcie się załamał. Okazało się, że problem był zupełnie inny niż pierwsze podejrzenia Kendei'a.
– No i dostałem srogi łomot od tej bestii, że przykro opowiadać. Mieli jakiegoś telepatę w ekipie, który namieszał mi w mózgu. Dokładnie rzecz ujmując, wepchnęli mi do głowy świadomość tego całego Blackthrone’a, aby tamten przejął nade mną kontrolę. Z początku szło im dobrze, ale później zacząłem się stawiać. To coś, ktoś, był słaby i mogłem go stłamsić. Po ataku na moich towarzyszy, Mitsukai poszli w rozsypkę, a ja wykorzystałem moment i uderzyłem. Teraz jestem gościem we własnym ciele…a on… czeka. Czasami, kiedy zasypiam, słyszę jego głos. Wiem, że zbiera siły by ponownie zamienić się miejscami.
– Chyba rozumiem. –Kendei kręcił brodą. – Stąd ta niezdrowa fascynacja okultyzmem.
– Pomyślałem, że tam znajdę sposób na stłamszenie tej bestii. Zabiłem jednego z Zelotów i odebrałem mu tajemną księgę, prawie wywołując przy tym incydent międzynarodowy. Przez miesiące nauczyłem się odprawiać rytuały i ciskać klątwy, jednak nic nie zadziałało.
Zapadła długa cisza, którą nagle przerwał ojciec.
– A artefakty?
– Co z nimi?
– Ciskanie zaklęć i śpiewanie w piwnicy to jedno. W moim długim życiu nauczyłem się, że w takich udupionych sytuacjach nie ma to jak dobry magiczny oręż, który sam rozwiązuje problemy.
– To prawda, niestety roztrwoniłem zasoby na inne rzeczy. Cesarz Nag powoli traci we mnie wiarę. Khazar mnie ściga, a Babilon szczerze nienawidzi. Sanbetsu zaś…
– Nie musimy rozmawiać o Sanbetsu – urwał nagle ojciec, chcąc uniknąć rozmowy o reszcie rodziny. – Nic się nie martw. Nadeszła pora, aby ojciec wyciągnął cię z kłopotów. Tak się składa, że wiem o istnieniu pewnej organizacji. Grupy stworzonej w Nag, zaryzykowałbym stwierdzeniem, że grupy o charakterze praworządnym. Specjalizują się w pozyskiwaniu przedmiotów…o dość specyficznej naturze. Nie martw się. Poradzimy sobie i z tym problem. Wkrótce ten cały Czarny-ktoś będzie tylko wspomnieniem.
Korki na nagijskich ulicach bywały niezwykle frustrujące. Tenma przekonywał się o tym co drugi piątek, kiedy mknął swoją Żmiją przez trzy strefy, z klubu do klubu. Dzisiejsza noc miała być jednak nieco inna. Zaplanowane spotkanie miało mieć charakter raczej biznesowy niż towarzyski. Dodatkowo w grę wchodziła przysługa dla znajomego. W innych okolicznościach nie byłoby mowy o zmianie piątkowego rozkładu. Sytuacji nie poprawiła informacja z Centrum Kontroli Pogody. Zapowiedziane wyrównywanie ciśnienia pod kopułą miasta wpływało negatywnie na nastrój każdego mieszkańca.
Telewid zahuczał rockową piosenką, sygnalizując kolejną osobę oczekującą na połączenie. Tenma wyrzucił z siebie powietrze. Ogarnęła go totalna rezygnacja. Uderzył w interface urządzenia i przyjrzał się wyświetlanemu hologramowi. Czasami miał dość technologii zza oceanu i tęsknił za zwykłymi komórkami. Głównie dlatego, że zawsze zapominał ich zabrać, kiedy wychodził z domu.
Hologram przedstawiał Dokuro, lidera grupy Poszukiwaczy.
– Mogę zapytać dokąd zmierzasz? – głos Babilończyka był oziębły i pozbawiony emocji.
– Właściwie to nie możesz – rozbawiony Tenma prychnął i udawał, że ogląda coś za oknem. – Jestem w moim ojczystym kraju, nie muszę chyba dodawać, że jestem zajęty? Jeżeli chcesz przedstawić mi jakiś plan, użyj do tego normalnych kanałów.
Dokuro przez dłuższą chwilę przyglądał się „rycerzowi” jakby ważył kolejne słowa.
– Masz rację, przepraszam – wydusił powoli, starając się zachować spokój. – Zainteresowała mnie twoja nagła zmiana planów. Skontaktował się ze mną łącznik, który wydawał się zdezorientowany twoją postawą.
– Powiedzmy, że wyskoczyło mi coś ważnego i intrygującego. Chłopaki poradzą sobie sami, w końcu chodzenie po klubach nie należy do specjalnie wymagających zadań, prawda? Ja w tym czasie zadowolę się filiżanką kawy.
– Czy mogę zapytać z kim umówiłeś się na tę kawę? I czy ma to związek z naszą grupą, jak zdawał się sądzić mój kontakt?
Tenma wziął głęboki wdech. Zastanowił się chwilę i stwierdził, że nie warto kłamać. Dokuro i tak by się dowiedział.
– Pewien stary przyjaciel skontaktował się ze mną w celu… pozyskania konsultanta. Jego syn, wydaje się, że został opętany. Zarówno ojciec jak i syn pokładają wiarę, że pomocne okażą się magiczne przedmioty.
Dokuro powoli uniósł brew i zapytał oschle.
– Nie zamierzasz chyba kupczyć naszym magazynem?
– Nie naszymi wspólnymi zasobami.
– Dobrze, pomińmy na razie tę kwestię. Czy tym przyjacielem jest może Kendei? Synem zatem, chłopak o imieniu Kalamir?
Tenma mruknął potwierdzająco. Znowu nastała krótka cisza.
– Zdajesz sobie sprawę kim jest ten chłopak?
– Mam przyjemność być jedną z kilku osób na świecie, które znają tożsamość szefa Nagijskiego Wywiadu. Wpadłem na tego zucha raz czy dwa kiedy był zwykłym pionkiem. Dodatkowo jest jeszcze członkiem organizacji „Zakon Muspelheimu” czy coś. Banda archetypowych świrusów. Przyznam, że jestem troszkę zafascynowany tym spotkaniem.
Dokuro pokiwał głową.
– Ja również, nawet bardzo. Powiedz mi Tenma. Sądzisz, że jesteś w stanie go zwerbować?
– Na przykład, obiecując mu pomoc w rozwiązaniu jego kłopotów? Oczywiście, że tak. Darowany koń…
– Dobrze. Czy istnieje szansa, że gość symuluje by nas inwigilować? Lub może, chce spotkać się konkretnie z tobą? Twój status dalej klasyfikuje cię jako dezertera, prawda?
– Niezupełnie. W każdym razie Kendei to kozak jakich mało. Tradycjonalista, który rozumie klasyczną lojalność. Nie wystawiłby mnie w taki durny sposób. No i zionęło od nich desperacją. Nawet przez holowiadomość.
– Jakie kroki zaradcze?
– Kwadrans temu podesłałem mu lokacje. Publiczna kawiarnia, trzy wyjścia, brak możliwości ulokowania snajperów. Kelner dał mi cynk, że od dwóch minut młody już na mnie czeka.
Dokuro znowu milczał. Niespodziewanie uśmiechnął się i rzekł:
– Uważaj na siebie. Jeżeli ci się powiedzie, możemy wiele zyskać. Niech to będzie oficjalne zadanie. Potraktuj to poważnie.
– Spokojnie. Znam się na ludziach. Jeżeli poczuje, że coś jest nie tak, rozpłynę się w powietrzu.
Tenma wyłączył urządzenie i wyszedł z samochodu.
Kawiarnia była urocza, chociaż niezwykle mała. Oczy Tenmy wodziły po gościach w celu namierzenia potencjalnych rycerzy. Bezskutecznie. Ostatecznie jego wzrok zatrzymał się na młodym chłopaku o czarnych włosach i tępym spojrzeniu. Wychudzoną, aczkolwiek krępą sylwetkę maskowała przesadnie luźna marynarka. Jego wygląd nasunął Tenmie skojarzenie z młodym nagijczykiem, który rozpoczął pracę na niskim szczeblu państwowej korporacji. Tandetne oszustwo, pomyślał podchodząc. Usiadł naprzeciwko tak, aby za plecami mieć ścianę. Przy stoliku obok siedziała odpicowana dziewczyna z chłopakiem pozującym na gwiazdę rocka. Troszkę dalej jakiś lump, który korzystał z okazji i grzał się w ciepłym pomieszczeniu póki obsługa nie widziała. Typowe dla lokalu towarzystwo.
– Witaj, Kalamir – przywitał się z kamienną miną.
Chłopak spojrzał na niego z autentycznym zaskoczeniem.
– Przepraszam, tamten dziwny menel dał mi dziesięć baksów tylko za to, że tu usiądę i napije się kawy…
Tenma uniósł brew i szybko skierował spojrzenie na lumpa. Bezdomny śmierdziel odwrócił się do niego i puścił oczko śliniąc popękane wargi i odsłaniając zniszczone zęby.
– C-Co?
– Nie no, robię cię w [ cenzura ]. Dałem mu piątkę i poprosiłem, aby puścił ci oczko jak wejdziesz. Chciałem zobaczyć czy to prawda, co pisali o twojej czujności i zdolności rozpoznawania forteli.
Tenma był zaskoczony przebiegłością chłopaka oraz łatwością z jaką tamten pozbawił go równowagi. Okłamał go prostym kłamstwem połączonym z naiwnym spojrzeniem i zrobił to tak mistrzowsko, że nawet taki wyjadacz jak Tenma musiał uchylić mu czoła.
– Takie żarty przychodzą ci niezwykle naturalnie jak widzę. Nie spodziewałem się, że w takich okolicznościach zastanę taki …nastrój. Spodziewałem się raczej…
– Przytłaczającej atmosfery zbliżającej się zagłady? Mam tego wiele pod uśmiechem – nagle z oczu prawdziwego Kalamira uleciało zadowolenie zastąpione przez przenikający strach. Grymas twarzy nagle postarzał go o kilka lat.
Teraz Tenma był już pewien z kim rozmawia. Nagle zaczęło w nim narastać poczucie niepokoju. Zrozumiał, że rozmówca wyciszył swoją aurę i oszukał jego zmysły. Gdy znowu pojawił się w eterze, przeczucia Tenmy zaczęły wariować. Nauczony błędami przeszłości, zaczął postrzegać spotkanie jako realne zagrożenie. Postanowił jednak spokojnie wysłuchać go do końca. Od razu przeszli do sedna. Tenma znał już większą część historii, poprosił tylko o przypomnienie.
– Pewna organizacja – zaczął pewnie Kalamir. – Ci cali Mitsukai…Wrąbali mi do głowy świadomość innego typa. Użyli mocy innej osoby. Możliwe, że jakiegoś rytuału. Nie mogę tego zablokować kontr zaklęciem ani…cholera jasna, słyszę tego [ cenzura ] nawet teraz. Głos staje się wyraźny i głośny jak…
Tenma spostrzegł drganie ręki i pot na czole rozmówcy. Sytuacja była poważniejsza niż się spodziewał. Jego przeczucia podpowiadały mu by się ulotnił. W brzuchu czuł nieprzyjemne gorąco. Kalamir musiał już powoli tracić nad sobą kontrolę.
– Posłuchaj – zaczął cicho. – Nie możesz w takim stanie pełnić żadnych funkcji w kraju. Egzekutorzy mogą narobić cyrku. Nawet tobie. Mój szef…mój szef jest specjalistą od okultyzmu. Skontaktuje cię z nim. Czuję, że będzie chciał się z tobą spotkać. Dzisiaj jednak nic tu nie…
– Nie – przerwał mu gniewnie chłopak. – Nie, okultyzm tu nie pomoże. Nie zaklęcia, nie rytuały. Już próbowałem. Potrzebuje artefaktów jako wspomagaczy do takich pierdół. Sporządziłem nawet listę i dam ci pięć baniek za każdy przedmiot, który mi dostarczysz. Potraktuj to jako dofinansowanie waszej organizacji.
– Nie rozumiesz. Nasza grupa nie jest złodziejami do wynajęcia ani obwoźnym sklepem z pamiątkami.
– Nie, to ty nie zrozumiałeś – Kalamir podniósł głos, ale szybko się uspokoił. – Tygodniami blokuje to coś w głowie. Nie mam już czasu. Powoli tracę kontrolę. Dodatkowo widzenie duchów…
Tenma uniósł brew. Z każdą minuta wszystkie znaki „na niebie” podpowiadały mu by się wynosił. On wciąż siedział w krześle.
– Jak to duchy?
Kalamir sprawiał wrażenie jakby na chwilę odleciał. Po chwili spojrzał na rozmówce i ponownie podjął rozmowę.
– Jakiś czas temu zgłębiłem tajniki stylu walki, który otworzył kanał pomiędzy…
– Drogi kruka – wszedł mu w słowo. – Daruj wyjaśnienia, jestem zaznajomiony z folklorem. No to nie najlepiej. Takie coś może doprowadzić do psychozy…
– Tak. Może. Teraz przejrzyj tę listę i powiedz mi…
– Dość. Przykro mi. Nie mogę ci pomóc.
Tenma napotkał gniewny wzrok Kalamira i poczuł się gorzej. Wiedział, że to moment, w którym należy porzucić zadanie i chęć pomocy. Natychmiast zmusił swój szósty zmysł do podporządkowania się jego woli i odkrył, że nic się nie zmieniło. Był pod działaniem mocy lub trucizny. Rozejrzał się raz jeszcze po pomieszczeniu i zaczął planować pierwsze ruchy w razie wybuchu bójki. Wtedy Kalamir odezwał się zimnym i bezdusznym głosem.
– Nie powinieneś wstawać. Przyśpieszy to działanie trucizny, którą nasmarowałem blat po twojej stronie. Wolałem mieć pewność, że dokończymy tę rozmowę na moich warunkach. Ujmę to inaczej. Zgodzisz się na moją cenę i zdobędziesz te przedmioty. W innym wypadku zawlokę twoje nieprzytomne cielsko do bagażnika i siłą wydobędę z ciebie pomocne informacje.
Tenma zebrał myśli i zgodnie ze wskazówkami nie wstawał. Uspokoił się wiedząc, że wygrał starcie przed jego rozpoczęciem. Jeżeli chłopak zdecyduje się na agresywne rozwiązanie konfliktu, natychmiast potraktuje go widmowym ostrzem. Na takim dystansie tak proste rozwiązanie nie mogło zawieźć. Wystarczyłoby on sam powołał do życia niematerialną broń, która rozetnie jego problem w ułamku sekundy. Wtedy Kalamir zaskoczył go swoją bezczelnością.
– Wiem o czym myślisz. Planujesz jak mnie zaskoczyć. Myślisz sobie, walnę go moim niewidzialnym nożem i odskoczę używając soru, nim ten zdąży z kontratakiem.
Tenma uśmiechnął się. Oczywiście, jest asem wywiadu, ma dostęp do moich papierów, powiedział sobie w duchu. Zna wszystkie moje zdolności i sposoby działania. To go jednak nie uratuje. Po swojej stronie ma jedynie blef i desperację.
–Tenma, w chwili gdy zdecydujesz się na atak, odniesiesz straszliwe obrażenia zarówno na ciele jak i na duchu – głos Kalamira wciąż był zimny. Wiało teraz od niego jakąś dziwną determinacją. – Wyczuję twój atak wystarczająco wcześnie, aby go wyminąć i bardzo cię skrzywdzić. To nie jest blef, to moja moc. Czuję rzeczy…
Poszukiwaczowi zaczęło kręcić się w głowie. Trucizna, chociaż powoli, zaczynała przynosić żniwo. Wiedział, że musi decydować się szybko, bo za moment mógł być w stanie niepozwalającym na celny atak.
– W-Wydaje mi się, że nie ma t-tu miejsca na wykwintne zagrywki.
Kalamir zinterpretował te słowa na swoją korzyść. Tenma kontynuował.
– R-Rozwiążemy to więc jak na filmach... Pojedynek r-rewolwerowców. T-Tylko będziemy w-walić do siebie mocami w zatłoczonej kawiarni… T-Tego c-chcesz? Takim j-jesteś człowiekiem?
Kalamir spochmurniał a jego ciemna strona osobowości zalała twarz cieniem.
– Jestem zdesperowany i nie dajesz mi wyboru. Ostatnie ostrzeżenie. Jesteś dobry, ale jesteś na przegranej pozycji. Może w innych…w innych okoli…w innych…
Kalamir zgiął głowę i zaczął odpływać w odmęty swej „nieświadomości”. Cokolwiek działo się w jego głowie, Tenma wiedział, że nie będzie miał drugiej takiej szansy. Powołał do życia niematerialne-ostrze i ciął chłopaka od ramienia po miednicę w tym samym czasie używając Soru i przenosząc się na drugi koniec kawiarni. Kalamir eksplodował w krwistym wybuchu, zaś Poszukiwacz wskoczył w kanał nadprędkości, który zakrzywił przestrzeń w otoczeniu i wyskoczył prosto przy drzwiach.
Tenma stanął chwiejnie na nogach. Jego klatka piersiowa eksplodowała krwią zaś on sam zwalił się do tyłu niemal natychmiast tracąc kontakt z rzeczywistością.
Niczego nie rozumiejąc Tenma upadł na podłogę.
– W-Wydaje mi się, że nie ma t-tu miejsca na wykwintne zagrywki.
Kalamir początkowo ucieszył się z tych słów. Tenma kontynuował.
– R-Rozwiążemy to więc jak na filmach... Pojedynek r-rewolwerowców. T-Tylko będziemy w-walić do siebie mocami w zatłoczonej kawiarni… T-Tego c-chcesz? Takim j-jesteś człowiekiem?
Kalamir spochmurniał. Wiedział, że dalsza rozmowa nie ma sensu.
– Jestem zdesperowany i nie dajesz mi wyboru. Ostatnie ostrzeżenie. Jesteś dobry, ale jesteś na przegranej pozycji. Może w innych…w innych okoli…w innych…
Kalamir w trakcie wypowiedzi rozpoczął symulowany atak opętania. Był pewien, że Tenma da się oszukać i nie przejrzy jego fortelu i użyje tej chwili na atak i ucieczkę na bezpieczny dystans. Trucizna nie pozwalała mu się skupić, więc był skory do popełniania błędów.
Kalamir zlał swoje zmysły w jeden i skoncentrował się na otoczeniu. Następna sekunda miała być kluczowa. Wiedział, że Tenma przywoła swoje ostrze. Musiał tylko zdążyć dostrzec je w porę. Nagle wyczuł zakłócenie w swoim otoczeniu. Tuż nad jego głową powstała luka, w której nie było powietrza, temperatury ani żadnej innej masy. Ów „brak” zaczął pędzić wprost na jego klatkę piersiową. Tak szybko jak tylko potrafił Kalamir odepchnął swoje krzesło. Zbyt wolno. Ostrze widmo cięło go od ramienia po pas. Bryznęła krew.
Bryznęła krew, ale miał to czego potrzebował. Skoncentrował się na Tenmie, który wylądował techniką soru przy wyjściu.
– Mówiłem, gorsza pozycja.
Umysł Kalamira pochwycił esencję tajemnej mocy Tenmy i obrócił ją przeciwko niemu. Tenma padł rażony własną mocą, przed którą nie miał szans się obronić.
Nie mogąc utrzymać się na nogach, Kalamir Kendeisson usiadł. Ignorując uciekających ludzi, spuścił wzrok na Tenmę. Jakby ostatni raz oddając mu symboliczny gest szacunku.
– Masz jaja i styl – przyznał cicho. – Rozegrać wszystko jedną kartą, bez durnych popisów i artylerii. Byłeś po prostu w gorszej sytuacji.
Zmuszając się do ostatniego wysiłku, Kalamir podniósł się i skierował powolne kroki w kierunku ciała. |
|
|
|
^Genkaku |
#2
|
Tyran Bald Prince of Crime
Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227 Wiek: 39 Dołączył: 20 Gru 2009 Skąd: Raszyn/Warszawa
|
Napisano 23-09-2014, 13:39
|
|
ok, po pierwsze i najważniejsze - powtórzenia:
Cytat: | Bryznęła krew, ale miał to czego potrzebował. Skoncentrował się na Tenmie, który wylądował techniką soru przy wyjściu.
– Mówiłem, gorsza pozycja.
Umysł Kalamira pochwycił esencję tajemnej mocy Tenmy i obrócił ją przeciwko niemu. Tenma padł rażony własną mocą, przed którą nie miał szans się obronić.
Nie mogąc utrzymać się na nogach, Kalamir Kendeisson usiadł. Ignorując uciekających ludzi, spuścił wzrok na Tenmę. Jakby ostatni raz oddając mu symboliczny gest szacunku.
– Masz jaja i styl – przyznał cicho. – Rozegrać wszystko jedną kartą, bez durnych popisów i artylerii. Byłeś po prostu w gorszej sytuacji.
Zmuszając się do ostatniego wysiłku, Kalamir podniósł się i skierował powolne kroki w kierunku ciała. |
Cytat: | Tenma uniósł brew i szybko skierował spojrzenie na lumpa. Bezdomny śmierdziel odwrócił się do niego i puścił oczko śliniąc popękane wargi i odsłaniając zniszczone zęby.
– C-Co?
– Nie no, robię cię w [ cenzura ]. Dałem mu piątkę i poprosiłem, aby puścił ci oczko jak wejdziesz. Chciałem zobaczyć czy to prawda, co pisali o twojej czujności i zdolności rozpoznawania forteli.
Tenma był zaskoczony przebiegłością chłopaka oraz łatwością z jaką tamten pozbawił go równowagi. Okłamał go prostym kłamstwem połączonym z naiwnym spojrzeniem i zrobił to tak mistrzowsko, że nawet taki wyjadacz jak Tenma musiał uchylić mu czoła.
– Takie żarty przychodzą ci niezwykle naturalnie jak widzę. Nie spodziewałem się, że w takich okolicznościach zastanę taki …nastrój. Spodziewałem się raczej…
– Przytłaczającej atmosfery zbliżającej się zagłady? Mam tego wiele pod uśmiechem – nagle z oczu prawdziwego Kalamira uleciało zadowolenie zastąpione przez przenikający strach. Grymas twarzy nagle postarzał go o kilka lat.
Teraz Tenma był już pewien z kim rozmawia. Nagle zaczęło w nim narastać poczucie niepokoju. Zrozumiał, że rozmówca wyciszył swoją aurę i oszukał jego zmysły. Gdy znowu pojawił się w eterze, przeczucia Tenmy zaczęły wariować. Nauczony błędami przeszłości, zaczął postrzegać spotkanie jako realne zagrożenie. Postanowił jednak spokojnie wysłuchać go do końca. Od razu przeszli do sedna. Tenma znał już większą część historii, poprosił tylko o przypomnienie.
|
Cytat: | Głowa sylwetki w mroku uniosła się powoli. Kendei zauważył biel oczu i po chwili dotarło do niego, że jego syn jest zdezorientowany i nieświadomy jego obecności.
– Ojcze?
Podszedł powoli i przyjrzał się swemu dawno niewidzianemu synowi. Kalamir ważył może siedemdziesiąt kilo, był solidnie odwodniony a worki pod oczami miał praktycznie czarne. |
W okolicy tego fragmentu trzy razy powtarza się jeszcze chłopak, chłopaka, chłopaku czy coś takiego.
Ogólnie jest tego więcej, ale nie widzę sensu cytowania kolejnych fragmentów.
Jak każdy wie nie jestem ekspertem, ale zdawało mi się, że w paru miejscach brakuje przecinków. np.
Cytat: | Bryznęła krew, ale miał, to czego potrzebował. |
Cytat: | Potraktuj to, jako dofinansowanie waszej organizacji. |
Cytat: | Potrzebuje artefaktów, jako wspomagaczy do takich pierdół |
A tutaj z wielkiej litery po kropce:
Cytat: | – Spokojnie, niczego nie potrzebuję. – Przerwał mu – |
No ale to wszystko (poza powtórzeniami oczywiście) takie drobnostki.
Co do samego przebiegu "walki":
Jak na kolesia który ma 1 pkt w taktyce i 1 pkt w psychologii to wszystko poszło ci trochę zbyt gładko. Plus Tenma jak na kogoś kto ma szósty zmysł ostrzegający o niebezpieczeństwie trochę zbyt łatwo połknął haczyk z tą trucizną... aczkolwiek jest wzmianka, że "czuje iż coś jest nie tak".
Samo pokazanie przeciwnika wyszło tak sobie. Z jednej strony dobrze podkreślone stosunki z Dokuro z drugiej jego motywacja, żeby w ogóle stawić się na to spotkanie... no nie wiem.
Generalnie walka jako walka mi się nie podobała. Bardziej jako opowiadanie do art section. Chyba jestem jednak troszeczkę zwolennikiem eskalacji mocy etc. Szczególnie, że twój bohater ma gigantyczny potencjał bojowy.
Zważywszy na to wszystko i na fakt, że dość długo zabierałeś się do tej walki (chyba z pół roku) wystawiam ocenę:
6,5
BTW zdaje mi się również, że walka ni jak ma się do założeń ninmu Intruz do którego jest podpięta. |
Ostatnio zmieniony przez Lorgan 23-09-2014, 14:02, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
»Sorata |
#3
|
Yami
Poziom: Genshu
Posty: 1471 Wiek: 39 Dołączył: 15 Gru 2008 Skąd: TG
|
Napisano 23-09-2014, 15:57
|
|
Jest godzina 16.13 i po raz pierwszy tworzę ocenę walki, w której absolutnie nie wiem jak skończę. Oczywiście postaram się ją uporządkować, ale tak z góry przepraszam za ew. chaos.
Pojawił się temat podpięcia pod ninmu. Pomijając fakt, że nie dałeś odnośnika do tematu (dla mnie to nie problem, bo uważam za mój obowiązek czytania wszystkiego co się na forum pojawi) założenia zadania były bardzo okrojone i jako takie spełniasz je w całości. Mógłbym się tu przyczepiać o niespełnianie twoich własnych standardów (w końcu nie podpiąłeś też pdf’a ) ale zawsze znajdą się jakieś karabiny półautomatyczne, które nie muszą być snajperkami ( ), a ja nie jestem aż takim du.pkiem.
Z redagowaniem tekstu zawaliłeś – szczególnie rzucają się tutaj w oczy częste powtórzenia. Nie będę gdybał na temat powodów, ale można to było zrobić lepiej. Nie jestem fanem czepiania się takich babolków więc ni mnie to grzeje ni ziębi.
Jeśli już warstwę pisarską mamy za sobą – gdzie jest ta walka?! Chwila rozmowy i ciachu chlastu?! Zawsze wymagam (słusznie czy niesłusznie) czegoś innego. A tu nic. Pustka, z której nie wyskoczy żadne widmowe ostrze. Po tych wszystkich statystykach i hype’owaniu postaci do granic absurdu spodziewałem się czegoś więcej.
Ale zacząłem od dupy strony. A prawda w moim przypadku wygląda tak, że to co powyżej, zauważyłem dopiero po przeczytaniu tekstu, ochłonięciu, przeanalizowaniu, przeczytaniu oceny Genkaku. Nawet specjalnie wyszukiwałem zasady, żeby zobaczyć czy możesz tak, a nie inaczej. Zrobiłeś coś czego się nie spodziewałem i absolutnie mnie tym zmiotłeś. Może to dlatego, że od początku moich wpisów na forum celowałem w miejsce, gdzie ty stałeś – zarówno jako autor (mniej) jak i postać (bardziej). Aktywność, współtworzenie klimatycznego świata z jednej strony, a niedościgniony Rycerz z drugiej. Obserwowanie mitycznego Kalamira, który się wyciszył jest dla mnie niemal ekstatyczne. Jednocześnie mam wrażenie, że ta żyłka buntownika (zawsze „masz wyebane”) i tak się ujawnia choćby w momencie gdy w nawiasie piszesz, że mimo wieku Kendeison jest uberpotężny. Udało ci się zawrzeć moje wyobrażenie „ciebie” w nowej formie ale bez tracenia „siebie”.
Nie ukrywam, że wpasowałeś się tutaj w moje osobiste przemyślenia na temat sensu docinania się do zasad. Złożyło się na to wiele drobniutkich czynników jak choćby moje zmęczenie/ pobudzenie, powrót aktywności na forum, czy fakt, że ostatnio zastanawiam się nad sensem cyferek jeśli i tak najważniejszy dla mnie jest ”feel” czy tam immersja w stworzonym świecie. Nawet to, że moja własna postać jest powiązana z większością toczących się linii fabularnych (w tym Rekonstruktora) więc bardzo spodobało mi się rozmieszczenie osi twojego opowiadania.
Nasunęły mi się tutaj porównania do moich ocen walk Starke’go. Zdaję sobie sprawę, że ocenianie ciebie w tej chwili jest podyktowane tym specyficznym czasem i moim nastrojem. Że jest krzywdzące dla innych ocenianych, których pewnie mniej lub bardziej potraktuję wyliczaniem statystyk. Przepraszam was za to.
Przechodzę do podsumowania bo już wiem co chcę postawić. Pisze to godzinie 16.48 więc na forum pojawię się za jakieś 5 minut.
Czy naruszyłeś jakieś ważne dla mnie zasady? Nie. Statystyki były w porządku (taktyka to drobny zgrzyt – nadrabiasz psychologią i doświadczeniem postaci), pisarstwo mniej (ale pomijalnie jak tłumaczyłem wyżej). Czy chcę czytać takie opowiadania? Koniecznie!
Doskonale zakorzenione w świecie, spełniające założenia samej walki, jak i ninmu i napisane z lekkością. Siedzę tutaj (na Tenchi) już jakiś czas i nigdy nawet nie rozważałem dziesiątki. A tobie ją dam. Nie dlatego, że na nią na 100% zasługujesz. Nadal nie jestem pewien i po cichu liczę ( a nawet chyba wiem), że średnia i tak wyjdzie mniejsza. Ale pokonałeś dla mnie Tenmę w pięknym stylu. Po części to tylko taki mój drobny manifest.
10/10
Głosuję na zwycięstwo Kalamira. |
Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457 |
|
|
|
»Coltis |
#4
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 358 Wiek: 36 Dołączył: 25 Mar 2010 Skąd: Białystok
|
Napisano 23-09-2014, 18:29
|
|
Didaskalia:
Wkoło robi się ciemno, czarna kurtyna się zasuwa, zza kulis słychać trzaśnięcie pasem i odgłos kroków w kierunku punktu światła na środku sceny.
Kala-mir, Kala-mir, Kala-mir... Genkaku wykrakał ducha Surowego Ojca z Pasem, jednak moim zdaniem metafizyczne lanie się Tobie należy.
Za powtórzenia! *h-tsz!* Tych była cała masa.
Kalamir napisał/a: | Nie widział swojego najmłodszego syna od przeszło dwóch lat. Skrycie sądził, że najmłodszy członek jego rodziny dołączył do swego rodzeństwa i już nigdy nie wróci do domu. |
"Syna" zamieniłeś, o "najmłodszym" zapomniałeś. Powtórzeń, jak Gen wyżej wykazał, jest wiele. Sprawa, która wyszła mu przy okazji - masz tylko jedno słowo na każdą postać, najczęściej imię lub funkcję. Stąd np. powtarzasz "kamerdynera" już przy samym początku. Reszta bohaterów też ma swoje tagi i rzadko korzystasz z jakiejkolwiek alternatywy.
Idziemy dalej. Do szewskiej pasji doprowadza mnie styl wypowiedzi Twoich postaci, w którym mieszasz wysokie "udam się niezwłocznie" z "udupionymi sytuacjami". Dodatkowo każdy zaczyna brzmieć tak samo - jakby nie wiedział, czy odpowiada z polskiego, czy woła kumpla na popijawę. Oceniając wcześniejsze prace zwróciłem również uwagę na [cenzurowanie]. Nie podoba mi się. Daleko mam do bycia fanem dialogów z "Psów". Ikoniczne w Polsce, nie da się ukryć, ale mnie nie bawi.
Zarzut do fabuły/formy. To nie jest w sumie walka. Ja wiem, że nie ma wymogu naparzania się mocami do nieprzytomności i również nie na to położę nacisk.
Po pierwsze i najważniejsze: nie ma ciśnienia. Mogłoby być, ale gra psychologiczna jest słabiutka. Ty mu się przychodzisz wyżalić, a nie grozić, czy negocjować. Nabrał się na szwindel z trucizną, bo było mu Cię szkoda.
Po drugie: fajnie Ci wyszedł (poza wymienionymi błędami, rzecz jasna) ten kawałek z powrotem do domu. Nawet klimatyczny. Chciałeś pokazać załamanie, rezygnację - wyszło nieźle. Tylko że to jest kawałek do art section, ewentualnie do ninmu, w którym odkrywasz własną naturę a'la krajowe "próby ducha". Objętość "duperelków" przytłacza scenariusz bitwy (jaka by nie była, czy psychologiczna czy na pięści). Za duperelki dostaje się bonus do oceny, nie trzon.
Po trzecie: wytyczne ninmu. Wróg na Twoim terenie ma misję do wykonania, Ty mu przeszkadzasz. Tenma szwęda się po własnym mieście, bo może akurat się zgodzisz dołączyć do Poszukiwaczy. Gdzie suspens? Gdzie "wtargnięcie" i "won z MOJEGO kraju"? Gdzie "Intruz"?
Wybrałeś sobie złe miejsce na "pranie własnych brudów", Kalamirze. Ninmu z walką jest do konfrontacji, błyskania talentem (swoim i postaci).
Dostajesz 3 za trzon, plus 1 za duperelki, bo klimat coś tam sobą reprezentował.
Mój werdykt: 4.
To i tak dużo, za walkę, która nią w moich oczach nie jest. Gdybym oceniał ją w Art Section z miejsca mógłbyś liczyć na jakieś dwa punkty więcej. |
I wanna be the very best, like no one ever was. |
Ostatnio zmieniony przez Lorgan 23-09-2014, 18:35, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
*Lorgan |
#5
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 23-09-2014, 18:34
|
|
Kalamir – Wysypu dobrych walk ciąg dalszy. Twoja jest zdecydowanie najlepsza z tych, które ostatnio czytałem. Nastrojowe wprowadzenie nadało rytmu całej konfrontacji. Rytmu, którego nie złamałeś praktycznie ani razu. Pokazałeś co prawda stronę Tenmy, którą ja wyobrażałem sobie zupełnie inaczej, ale bez trudu dałem się kupić twojej interpretacji. Warsztatowo także było bardzo dobrze. Wprawdzie byłbym w stanie wskazać jakieś mankamenty, ale to bardziej ze względu na spore doświadczenie w temacie, niż realną ich uciążliwość. Czepiam się tylko, gdy coś mnie kłuje.
Przy okazji, zasmuciło mnie to, co umieściłeś we wprowadzeniu. Chętnie zobaczyłbym więcej walk na takim poziomie, choć niekoniecznie w tej samej tonacji. Trzeba być świeżym i rozwijać style. Pisanie na jedno kopyto jest domeną niektórych, ale z pewnością nie twoją
Ocena: 9/10
______________________________________________________________
Oddaję swój głos na Kalamira. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
Starke |
#6
|
Posty: 102 Wiek: 37 Dołączył: 07 Lut 2012 Skąd: Z przypadku
|
Napisano 24-09-2014, 22:41
|
|
Opowiadanie jest przyjemne, napisane wprawną ręką kogoś, kto zna się na rzeczy. Brakuje może szlifu: zdarzają się niezręczne sformułowania, kolejne wyrazy i zdania bywają kakofoniczne (po polsku: brzmienie jest czasem przyjemne, a czasem takie sobie), chwilami szwankuje także interpunkcja – nadrabiasz jednak spójnym, wyrazistym, nieco melancholijnym klimatem. W tym klimacie są sobie postacie i jest sobie fabuła, które budzą we mnie dość ambiwalentne wrażenia. Z jednej strony widzę, że są dobrze przemyślane i w zasadzie wszystko ma swoją historię, czy to w Twojej głowie, czy w innych, niekoniecznie już Twoich wpisach. Z drugiej strony, jeśli wpis ma być czytelny, to musi stanowić względnie autonomiczną całość. A w takim wypadku nie wystarczą nawiązania, trzeba oddać więcej charakteru, odrysować aktorów. I fabuła tak samo – mam wrażenie, że wsiadam do przedziału w wagonie drugiej klasy, przejeżdżam dwie stacje i wysiadam. W sumie nie wiem po co ta jazda. Nie mogę Ci zarzucić, że jest to bez sensu, głupie czy naciągane, bo nie jest. Jest poprawnie. I tylko poprawnie. Mimo wszystko, 7. Przede wszystkim dlatego, że znam jednak trochę Twoje Tankyuu czy inne prace, dzięki czemu wpis nie jest ,,z dupy". |
World on fire with a smoking sun,
Stops everything and everyone,
Brace yourself for all will pay,
Help is on the way! |
|
|
|
^Coyote |
#7
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669 Wiek: 35 Dołączył: 30 Mar 2009 Skąd: Kraków
|
Napisano 24-09-2014, 22:52
|
|
No to jeszcze ja dołożę swoje do pieca Czytało się dobrze ale nie znałem tak bardzo twojego bohatera i miałem uczucie,że coś mi pouciekało. Na przykład mogłeś rozpisać trochę to opętanie bo zdaje mi się, że chociaż jakiś komentarz co przeczytać żeby zrozumieć by się przydał. Poważnie, bez tego było trochę sucho. Kiedyś sam pisałeś o mojej jednej walce, że była krótka i słabo rozbudowana a teraz robisz to samo. Oj nieładnie, ale ja taki mściwy nie jestem i patrzę tylko, czy twoje opowiadanie mi się podoba A podobało mi się poza tymi błędami wymienionymi wyżej. Dlatego daję taką ocenę a nie inną.
Kalamir 7/10 |
"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
|
|
|
|
^Pit |
#8
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567 Wiek: 34 Dołączył: 12 Gru 2008
|
Napisano 25-09-2014, 02:39
|
|
Kalamir
Jesteś jedyną osobą która robi drugi raz taki sam numer i znów ci się upiecze. Hypujesz do granic absurdu i wykańczasz wszystko jednym atakiem. Tak jak zwykle mam pretensje do ludzi, kiedy nie robią wielkiego finału, tak twoja walka to TYLKO taki finiszer. Co więcej, w jednej z wersji to nawet nie jest twoja własna technika (Tu następuje cały akapit o tym jakie to głębokie i filozoficzne, i nawiązuje do pokonania przeciwnika jego własną bronią). Tyle tylko, że ja takie opowiadania zostawiam sobie do art section. Doskonale zdaję sobie sprawę, jak bardzo kochasz westerny i jak tam bardzo długo czeka się na dokładnie jeden celny strzał, który jest budowany dwie-trzy-cztery minuty. To jest zajebiste. Twoja walka...już mniej.
Serio, zbierałeś się pół roku za to? Ale te wszystkie rozmowy polegały chyba raczej na rozwinięciu twojej postaci jako przemieniającej się, niż na tym właśnie starciu. Ja widzę co chciałeś osiągnąć - zmęczony ciągłym pilnowaniem Ostatniego Wielkiego Bossa Tej Gry Kalamir szuka pomocy gdzie się tylko da. To jest fajne, cholera nawet oczekiwane. Ale mam dziwne wrażenie, że wykorzystując to próbujesz dorobić się łatwych punktów. Nawet dobrze nie przejrzawszy, czy nie ma gdzieś powtórzeń (cała masa), albo czy nie brakuje polskich znaków (brakuje).
Nie jestem purystą, nie chcę się też dojebywać, ale to mi bardziej wygląda na rozszerzone bio twojej postaci, aniżeli walkę. Jeśli chciałeś rozwalić Tenmę, mogłeś to zrobić w Art Section za pozwoleniem Lorgana.
Przepraszam cię, ale ... albo system, albo robimy sobie jaja. Walka ma być próbą sił pisarskich z uwzględnieniem statystyk obu walczących, stworzeniem symulacji pola bitwy czy eksperymentalnym homonkulusem? To w końcu co wolno a czego nie wolno?
moja ocena? 6 , bo jeśli uznajemy to za "walkę", to mogę powiedzieć, że nie oddałeś za dobrze przeciwnika no i technicznie jest nieczysto, ale ostateczny atak jest nawet fajny. |
|
|
|
»Drax |
#9
|
Yami
Poziom: Wakamusha
Posty: 242 Wiek: 33 Dołączył: 06 Sie 2010 Skąd: Gliwice
|
Napisano 25-09-2014, 20:42
|
|
Hmm, nie będę się tu zbytnio rozpisywał, gdyż moi poprzednicy w zasadzie opisali tutaj wszystko. Zarówno klimat ( komplementy, z którymi się zgadzam), jak i technikalia ( pojazdy, z którymi też się zgadzam) sprawiają, że nie jest łatwo wystawić jedną ocenę temu opowiadaniu ( gdyż walką ciężko to nazwać).
Od strony technicznej mógłbym Ci wystawić ze spokojnym sumieniem 2/10, bo w zasadzie brakowało tutaj tylko błędu ortograficznego do pełnej katastrofy. Całkowicie olałeś tą stronę wpisu, a mimo, iż wszyscy jesteśmy tylko amatorami, jeśli chodzi o pisanie, to uważam, że jednak powinniśmy się bardziej szanować i przykładać.
Z drugiej strony, za klimat, za desperację, strach i jednocześnie spryt twojego bohatera gotów byłbym Ci wystawić ocenę 8/10. Spodobało mi się przedstawienie twojej postaci jako młodego, zdolnego sukinsyna, który ostatecznie trafił na silniejszych od siebie i rozpaczliwie szuka wyjścia z podbramkowej sytuacji. Dobrze potrafiłeś to zaprezentować i za to należą Ci się gratulacje.
Podsumowując - będąc sprawiedliwym, powinienem dodać do siebie te dwie oceny i podzielić wynik na pół, co dałoby 5. Zrobię jednak inaczej, gdyż dla mnie zawsze ważniejsza była treść niż forma, chociaż, jak napisałem wyżej, moim zdaniem nie powinno się tej ostatniej zaniedbywać.
7/10 |
Per aspera ad astra. |
|
|
|
*Lorgan |
#10
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 29-09-2014, 14:08
|
|
..::Typowanie Zamknięte::..
Kalamir - 56,5 pkt.
NPC - 52 pkt.
Zwycięzcą został Kalamir!!!
Punktacja:
Kalamir +90
Genkaku +10
Sorata +10
Coltis +10
Lorgan +10
Starke +10
Coyote +10
Pit +10
Drax +10 |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 16
|