No i skończył się Gamaran, a ja czuję straszliwy niedosyt. Mam wrażenie, że przyspieszając koniec, mangaka zarzucił całkowicie motywacje wielu postaci ("bo tak"). Atak na pałac wprowadził kilka nowych postaci, które znikają często szybciej niż się pojawiły,a perypetie wojowników, które zainteresowały mnie już dawno, łapią nieoczekiwane rozwiązanie. Wszyscy pogodzili się ze wszystkimi, problemy niedostrzegalnie zniknęły (zmarły), a ostatni rozdział czyta się jak przejście do kolejnej sagi, a nie zakończenie tytułu. Szkoda.