23 odpowiedzi w tym temacie |
Dazh |
#21
|
Posty: 4 Dołączył: 14 Gru 2010
|
Napisano 15-12-2010, 00:45
|
Cytuj
|
To co przykuło moją uwagę i zachęciło do przeczytania tematy to słowo "Świadomość". Pierwsze słowo tematu "używki" zauwarzeł później. Ciekawe, ale mam wrażenie że większość wchodząc tu myślała głównie o używkach i nic dziwnego. Temat ciekawy, każdy ma jakieś własne doświadczenia i zazwyczaj wyrobione poglądy. "wszystko jest dla ludzi" lub ewentualnie "na coś trzeba umrzeć" to hasła często pojawiając się przy tym temacie, ale do rzeczy.
W mojej definicji używki to papierosy (fajki itp.), narkotyki i alkohol. Z wszystkim prócz narkotyków miałem niejednokrotnie styczność. Trochę popaliłem, papierosy mi nie wchodziły ale Shishą nie pogardzę. Często palę w towarzystwie. Alkohol tylko na imprezach więc problemu z nim nie mam. Nigdy jednak nie straciłem świadomości (czego trochę żałuję). Umysł miałem trzeźwy ale ciało pijane. Leżałem w kałuży własnych wymiocin będąc w pełni świadomym i nie mając sił się podnieść. Raz na jakiś czas tylko odchyliłem głowę by rzygnąć sobie dalej. Pamiętam każdą minutę z tych czterech godzin nim się podniosłem. Narkotyków wszelkiej maści nie tykałem choć trochę zjaramy byłem. Ale cóż dziwnego jak siedzi się w pokoju z pięcioma osobami palącymi trawkę. Trochę i mi się humor poprawił . Nie mniej kiedyś sobie obiecałem że nie będę ćpał i tego się trzymam. Jedyny raz kiedy straciłem świadomość to podczas hipnozy. Nie pamiętam części w której zszedłem do podświadomości. Po prostu świadomie nie wiem co się tam wtedy działo ale to jedyny raz kiedy "urwał mi się film" w sposób kontrolowany i nie mający nic wspólnego z używkami.
Wielu mówi że wszystko jest dobre ale z umiarem. Macie swoje racje ale nie jest to prawda absolutna i chyba sami też się z tym zgodzicie. Bo gdzie postawić granice? by ją znaleźć trzeba ją choć raz przekroczyć by wiedzieć gdzie jest.
Na koniec w kilku zdaniach podsumuje. Nadużywanie czegokolwiek to idiotyzm (zwłaszcza używek), trzeba znać siebie i umiar. "wszystko jest dla ludzi (inteligentnych)"
Lorgan napisał/a: |
Wszystkie wymienione przeze mnie powyżej rodzaje używek ograniczają świadomość. Jedne bardziej (mocny alkohol, narkotyki), inne mniej lub całkowicie niezauważalnie (łyk piwa, kilka papierosów). Nie wierzę w teksty, typu "moje ciało jest pijane, a psychika trzeźwa". Świadomość jest tworem "nabudowanym" na najprostsze, utajone procesy zachodzące w mózgu i w ogóle, w ciele. Jeżeli mamy problem z utrzymywaniem równowagi, w 101% możemy być pewni, że nasza świadomość została już poważnie nadwątlona. W celu poszerzenia wiedzy na ten temat, odsyłam do licznych ostatnimi czasy artykułów kognitywistycznych. |
Wejdę z tobą w polemikę. Słowo świadomość ja interpretuje nico inaczej. Choć przyznaję ci częściowo racje. Jednak jest wiele świadomości. W jednej z definicji byłem świadomy siebie od nawet kilku miesięcy po narodzeniu. Ale według innej definicji nie ma człowieka który potrafił by być świadomy w pełni przez godzinę. Ale przechodząc do sedna. Świadomość jest ściśle powiązana z umysłem. Jak się spijemy wszelkie informacje docierające do naszego mózgu są wolniej i gorzej interpretowane. Zaburzony jest proces myślenia. Nie jesteśmy w stanie wyciągać wniosków, pogarsza nam się pamięć. To wszystko prawda. Kwestia jednak jest inna. Według mnie nie da się zatracić świadomości. Możemy nawet stracić pamięć, ale puki jesteśmy to jesteśmy świadomi tego że jesteśmy. Nasza tożsamość, nasze JA jest siebie świadome nawet jeżeli kontrola nad ciałem jest zerowa. Skrócę to do jednego, dwóch zdań.
Świadomość JA jest nie do zaburzenia żadnymi środkami odurzającymi. Nawet po śmierci mamy duszę która jest siedliskiem tożsamości. Tak więc skoro nawet wyłączenie mózgu nie może zagasić świadomości to co dopiero narkotyki. One zaburzają funkcje mózgu i kontakt z światem zewnętrznym.
Wszystko zależy od tego jaką definicje słowa świadomość obierze. |
|
|
|
*Lorgan |
#22
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 15-12-2010, 01:41
|
Cytuj
|
Pomimo że jest to wątek poboczny, z chęcią skomentuje rozważania poprzednika.
Dazh napisał/a: | Jednak jest wiele świadomości. |
Istnieje wiele teorii świadomości, jednak ja uznaję tę powszechną, postfreudowską, na której opiera się współczesna nauka. Do niej również odwoływałem się we wcześniejszym poście.
Dazh napisał/a: | Według mnie nie da się zatracić świadomości. |
Dziwna teza, zważywszy na to, że zgadzasz się z większością przytoczonej przeze mnie definicji.
Dazh napisał/a: | Możemy nawet stracić pamięć, ale puki jesteśmy to jesteśmy świadomi tego że jesteśmy. |
Czyżby? Jesteś świadomy siebie kiedy śpisz, kiedy kompletnie nie panujesz nad swoim zachowaniem lub chociażby kiedy oglądasz ciekawy film? Reprezentujesz pogląd iście kartezjański, z racji czego polecam zapoznanie się z jego krytyką.
Dazh napisał/a: | Nasza tożsamość, nasze JA jest siebie świadome nawet jeżeli kontrola nad ciałem jest zerowa. |
Zastanów się proszę, czy przypadkiem nie jest tak, że w swoim normalnym życiu jesteś zazwyczaj świadom czegoś co robisz/percypujesz, zamiast konkretnie samego siebie. Doświadczenie (jak to ująłeś) "naszego JA" jest czymś szalenie rzadkim i wyjątkowym - wedle niektórych (np. D. Hume) wręcz nonsensownym.
Dazh napisał/a: | Nawet po śmierci mamy duszę która jest siedliskiem tożsamości. |
Tego się właśnie obawiałem. Masz jakiś dostęp do duszy, że postulujesz jej istnienie i (co gorsza) używasz jako argumentu? Wolałbym, żebyśmy trzymali się tylko tez falsyfikowalnych, czyli takich, o których w ogóle da się dyskutować. Nieśmiertelnej duszy, będącej siedliskiem tożsamości mogę przeciwstawić jedynie marcepanowe jednorożce, które trzymam na krańcu tęczy, za garncem złota.
Pozdrawiam. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
Dazh |
#23
|
Posty: 4 Dołączył: 14 Gru 2010
|
Napisano 15-12-2010, 13:41
|
Cytuj
|
Lorgan napisał/a: | stnieje wiele teorii świadomości, jednak ja uznaję tę powszechną, postfreudowską, na której opiera się współczesna nauka. Do niej również odwoływałem się we wcześniejszym poście. |
Racja źle to ubrałem w słowa.
Lorgan napisał/a: | Dziwna teza, zważywszy na to, że zgadzasz się z większością przytoczonej przeze mnie definicji. |
Nie da się nie przyznać ci racji bo twoja definicja jest dobra. Ja jednak przyjmuję inną dlatego się nie zgadzam.
Lorgan napisał/a: | Zastanów się proszę, czy przypadkiem nie jest tak, że w swoim normalnym życiu jesteś zazwyczaj świadom czegoś co robisz/percypujesz, zamiast konkretnie samego siebie. Doświadczenie (jak to ująłeś) "naszego JA" jest czymś szalenie rzadkim i wyjątkowym - wedle niektórych (np. D. Hume) wręcz nonsensownym. |
Tak. Dokładnie. Nie jesteśmy świadomi siebie jak wychodzimy gdzieś, nawet nie pamiętamy czy zamknęliśmy drzwi. Możemy wydobyć ją na światło dzienne i być w pełni świadomi co jest jak sam powiedziałeś rzadkie. Skoro tak, to tą świadomość wydobywamy na światło dzienne, która dotąd była ukryta/uśpiona. Skoro zatem do niej sięgamy znaczy że nie ma wątpliwości co do tego że jest. Ta świadomość do której nie mamy dostępu ale jest. Z zewnątrz rzadko jesteśmy świadomi, ale wewnątrz siebie jesteśmy cały czas.
Lorgan napisał/a: | Tego się właśnie obawiałem. Masz jakiś dostęp do duszy, że postulujesz jej istnienie i (co gorsza) używasz jako argumentu? Wolałbym, żebyśmy trzymali się tylko tez falsyfikowalnych, czyli takich, o których w ogóle da się dyskutować. Nieśmiertelnej duszy, będącej siedliskiem tożsamości mogę przeciwstawić jedynie marcepanowe jednorożce, które trzymam na krańcu tęczy, za garncem złota.
|
Dostęp do duszy? w pewnym sensie, podczas medytacji. Ale nie jest to żaden dowód. |
|
|
|
»oX |
#24
|
Rycerz
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740 Wiek: 33 Dołączył: 21 Paź 2010 Skąd: Wejherowo
|
Napisano 16-11-2011, 23:44
|
Cytuj
|
Używki.. Ciężki temat. Kiedyś, jeszcze kilka ładnych lat temu piłem i paliłem sporo. Nie mówię, że byłem jakimś alkoholikiem, ale często lubiłem pójść na piwo ze znajomymi i od czasu do czasu wybrać się na jakąś imprezę (jakąś - nie w żadnym syfiastym klubie, bo tego nie cierpię - tylko domówki, ogniska, itd.). W momencie, w którym skończyło się liceum, skończyły się moje przygody. Powodem nie jest to, że dorosłem czy coś (bo to nieprawda xD), tylko fakt, że znajomi poszli w swoją stronę i nikt już nie ma czasu na wyskoczenie na browarka, a szkoda. Poza tym nie ma dnia, kiedy bym nie wsiadł do samochodu i gdzieś nie musiał jechać - to kogoś zawieźć, to gdzieś się wybrać, i tak dalej. Sztywne się to moje życie stało, ale co poradzić, może coś się odmieni (np. spotkam się z Artem xD).
Jednak na temat, bo kogo obchodzi moje życie . Nie mam nic przeciwko piciu, jeśli robi się to z głową. Miałem styczność z alkoholizmem i wiem, jak sporym gównem jest. Sam lubię od czasu do czasu zrobić sobie drinka czy wypić piwo wieczorem przy telewizorze. Czytając moje powyższe wywody, można by śmiało powiedzieć, że czasem mam ochotę się bardziej napić i nie będzie to kłamstwem. Piwo dobra rzecz, wódki już nie lubię, sam jej widok przyprawia mnie o mdłości (w drinku inna rzecz).
To tyle jeśli chodzi o alkohol. Co sądzę o papierosach? Są zajebiste. Nie palę wielkich ilości, jak to miałem w zwyczaju kiedyś robić. Spalę sobie kiedy najdzie mnie ochota, kiedy mnie coś denerwuje albo kiedy mi się zwyczajnie w świecie nudzi. Jestem jednak przeciwnikiem palenia w lokalach. Czemu? Po pierwsze, nie lubię, jak w pomieszczeniu robi się strasznie duszno od dymu. Poza tym - palenie i jedzenie? Na zewnątrz owszem, ale nigdy w zamkniętym pokoju.
Jakie lubię najbardziej? Różnie. Kiedyś byłem wielkim fanem Lucky Strike, później przerzuciłem się na Marlboro, które są moim częstym wyborem, a od czasu do czasu kupię LM Forward (zapalę mentola tylko wtedy, kiedy boli mnie gardło xD). Co sądzę o papierosach elektronicznych? Nie są warte swojej ceny, to na pewno. Poza tym, po rozmowie z wieloma ludźmi wiem, iż nie dawali oni rady i musieli zapalić zwykłego papierosa. Pewnie, może jeden na czterech odstawi palenie, ale pozostałych dalej będzie do tego ciągnąć. Dla mnie smakowy papieros to nie papieros.
A co do palenia na przystankach. Kocham to. Po to stały tam kiedyś popielniczki, z dala od budki, żeby człowiek mógł sobie zapalić na świeżym powietrzu oczekując autobusu. Nie, nie można już, bo ludziom dym przeszkadza. Mi przeszkadza jak dwie babcie stoją na przystanku i marudzą na lekarzy. Uwierzcie mi, bardziej szkodliwe niż papierosy. Ale im się rozmawiać nie zabroni :d. Wiem wiem, w cholerę głupi przykład, ale co tam, nie lubię ich. Ja rozumiem, że niepalący chcą pozbyć się wszystkich palących - nie wiem za to, po co. Nikt nikomu w twarz dymem nie dmucha.
Tak więc wynik póki co 2:0 dla używek.
Idąc dalej. Kawa? Nie przepadam. Czasem sobie wypiję, jak naprawdę muszę się rozgrzać albo pobudzić. Nie działa na mnie tak, jak na większość ludzi. Nie pobudza mnie w szczególnym stopniu, co najwyżej trochę i na chwilę. Może gdybym pijał codziennie po kilka, to coś by ze mną robiła, a tak to nie mam problemów. Chociaż widziałem, jak kawa działa na znajomego. Cóż.. Prawie mu serce wyszło z klaty po wypiciu, ale mówił, że miał ochotę i wiedział jakie są skutki. Ciekawa filozofia życiowa :d.
Dobra, będę już kończył pisanie tego i tak przydługiego posta, szczególnie jak na mnie i napiszę co nieco o ostatniej znanej mi używce. Ziółko. Jedna z lepszych rzeczy w życiu. Niestety nie mam po niej aż takiej fazy, jak wielu innych ludzi, ale to co mam mi wystarcza. Nie szkodzi mi, nie rozwalam po tym samochodów, nie idę na demonstrację do Warszawy, za to mam dobry humor i niezłe odpały. O swoich przygodach nie będę pisał, powiem tylko, że jestem na tak. Dlaczego? Alkohol robi z ludzi agresywnych, a zioło daje dobry nastrój. Byłem ostatnio w Berlinie, gdzie posiadanie zioła jest legalne. Można je palić w całym mieście, ale nie wolno sprzedawać. I jak wygląda Berlin? Normalnie. Idąc ulicą można poczuć piękny zapach trawki i tyle, nikt na mnie nie napadnie, bo ma fazę. Za to każdy ma dobry humor i to się liczy. Pytam więc, dlaczego Polska jest na nie? Politycy powinni wyjechać na zachód i zobaczyć, że to nic złego.
A, no jednak to będzie moim ostatnim słowem. Dragi, tabletki i inne ścierwo. Tu jestem stanowczo na nie. Widziałem co ten syf robi z ludzi i nie brałem i nie mam zamiaru. Jeśli ktoś lubi tak ryzykować, to śmiało, ale dla mnie to już za mocny towar. Poza tym nieciekawy :d.
elo. |
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 12
|