Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Poziom 0] Coltis vs Genkaku - walka 1
 Rozpoczęty przez ^Genkaku, 03-04-2010, 22:19
 Zamknięty przez Lorgan, 06-04-2010, 22:31

8 odpowiedzi w tym temacie
^Genkaku   #1 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 38
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa

Coltis
Genkaku

Była ciepła noc. W Sanbetsu właśnie skończył się doroczny festiwal. Sensubo wyszedł z baru pełnego ludzi by zaczerpnąć świeżego powietrza na małej werandzie. Whisky wesoło śpiewało w nim swoją pieśń, a papierosowy dym zdawał się tańczyć na około w rytm tej muzyki. Powoli, zmęczonym krokiem, podszedł do balustrady. Pił już dobrych parę godzin, mimo to wspomnienie wydarzeń jakiś był dziś świadkiem wciąż nie dawały mu spokoju. W całej jego złodziejskiej karierze nigdy nie zdarzyło mu się coś takiego. Fakt, od czasu do czasu dochodzą do człowieka słuchy o różnych dziwnych „wydarzeniach”, ale zawsze uważał to za plotki, a teraz ? Sam by sobie nie uwierzył. Z zamyśleń wyrwał go znajomy głoś przyjaciela.
- wyglądasz jak siedem nieszczęść stary. Pierwszy raz widzę cię w takim nastroju podczas festiwalu, umarła ci matka czy co ? - Sensubo obrócił się powoli by zmierzyć wzrokiem starego druha. Dorki był jego najlepszym kumplem, razem wychowali się na ulicy.
- Stary, nie pytaj. Sam dziś mało nie postradałem życia...a wyglądało na łatwą robotę. Zacząłem śledzić jakiegoś elegancika. Sam jeden zapuścił się do starej dzielnicy handlowej. Tam gdzie teraz stoi to zrujnowane centrum handlowe.
- tam gdzie lada chwila mają ruszyć buldożery ? Frajer pewnie zabłądził. Miałeś farta, łatwy szmal skroić takiego frajera...
-taaaa, też tak myślałem. Wszystko [ cenzura ]ło się jak wszedłem za nim na poziom parkingu. Już wtedy miałem złe przeczucia. Był tam drugi facet...czekał na niego...stary nie uwierzysz...- zrobił pauzę, by popatrzeć przyjacielowi w oczy. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie by mężczyzna zrozumiał ze to co za chwile usłyszy jest przeznaczone tylko dla jego uszu. Sensobo musiał to komuś opowiedzieć, inaczej by zwariował. Takich historii nie gada się byle komu ale Dorkiemu mógł zaufać. Polegał na nim najbardziej na świecie. Po cichu, ale głosem pełnym emocji, zaczął opowiadać.

-----------------------

Misja była prosta. Stawić się na miejsce spotkania z informatorem, zabrać informacje i wrócić z nimi do kwatery głównej. To było aż upokarzające. Niestety po ostatniej porażce Genkaku nie mógł liczyć na żadne inne poważniejsze zlecenie. Jego umysł targany był ciągłym niepokojem. Z procesorem, a co za tym idzie z jego mocami, działo się ostatnio coś niezwykłego. Miał wrażenie jak by w jego głowie był ktoś jeszcze. Zjawa która z dnia na dzień, z każdym kolejnym użyciem przez Iluzjonistę swoich zdolności, odzyskiwała dawną siłę. Nikt z centrali jeszcze o tym nie wiedział, ale coraz częściej ostatnio zdarzało mu się słyszeć dudniący w czaszce głos. Z początku zwykły szept na który nie zwracał uwagi. Teraz jednak coraz mocniejszy, gardłowy, szorstki i nieprzyjemny. Coraz więcej nocy zamiast na spaniu przyszło mu spędzać na próbach zrozumienia co dokładnie się z nim dzieje. Cała ta sprawa budziła w nim bardzo mieszane uczucia. Strach, niepokój z jednej strony, mieszały się razem z ogromnym podniecaniem. Bał się, ale jednocześnie czuł, że nie powinien. Głos w głowie nawał go lękiem, ale jednocześnie był w nim pewien spokój i obietnica „czegoś”. Sam nie widział dokładnie jak to nazwać. Miał wrażenie, że jest jak bohater powieści który stoi u progu tajemnicy. Ma zamiar przywołać diabła i podpisać z nim pakt. W zasadzie nawet cieszył się z tak prostego zadania. Nie miał pewności jak mogło by się skończyć kolejne użycie mocy procesora. Zdawało się jednak, że na pewno nie było by to przyjemne w skutkach.
Wyrwał się z objęć swoich własnych rozmyślań akurat, gdy dochodził już do wyznaczonego miejsca spotkania. Miał nadzieje ze nikt go nie śledził. Takie roztargnienie może kosztować agenta życie. Czas wziąć się w garść. Z łatwością znalazł wejście do opuszczonego budynku i klatkę schodową prowadzącą do starego podziemnego parkingu. Informator chyba naoglądał się za dużo szpiegowskich filmów. Poziom był imponujących rozmiarów. W odstępach co około 7-8 metrów poustawiane były kolumny. Gdzieś w oddali słychać było szum starego generatora. Zasilał te z zawieszonych pod sufitem lamp, które nie przepaliły się jeszcze, lub nie zostały wybite przez wandali. Informator musiał już być na miejscu i uruchomić to wcześniej. Genkaku wydało się to całkiem bez sensu. Po co zapalać światło i robić cały ten hałas. Z drugiej strony to cała misja wydawała mu się błaha, a to wszystko nieistotne. Po prosu zrobi swoje i wróci do bazy zająć się swoim problemem. Wyciągnął ramię na którym umieszczony był komputer i zaczął skanować obszar przed sobą, wolał wiedzieć jak wygląda okolica. Zajęło to parę dobrych minut.
Przyjrzał się odczytowi krzywiąc się lekko z niezadowolenia. Kolumn mocno utrudniły skanowanie, raport był więc tylko cząstkowy. Bezpośrednio przed nim, za rzędem opuszczonych wraków aut, w ciemności stał człowiek. Wyglądało na to, że od samego początku obserwował wejście i czekał na agenta. Genkaku powoli ruszył przed siebie na spotkanie z mężczyzną. Nie spuszczając oka z miejsca, gdzie jak wskazywał komputer, powinien znajdować się jego informator. Po przejściu paru metrów widział już jego sylwetkę. Postać ubrana była w długi czarny płaszcz z obszytymi na srebro rękawami. Im bardziej zbliżał się Iluzjonista, tym mocnej czuł na sobie lodowate spojrzenie przymrużonych oczu, i tym wyraźniej widział jak by zniesmaczony grymas twarzy mężczyzny. Agent zatrzymał się parę metrów przed rozmówcą i powitał go złośliwym uśmiechem.
- powinieneś jeszcze postawić kołnierz do góry, ubrać kapelusz w szerokim rondem, zapalić papierosa i na poważnie mógłbyś zacząć grać w filmach szpiegowskich. - Nie spodziewał się salwy śmiech, lub owacji za ten żart. Pomyślał że to może nieco rozluźnić informatora. Na jego rozmówcy nie wywołało to jednak żadnego wrażenia. Nie drgnął ani jeden mięsień na twarzy. Wydawało się nawet że długie blond włosy, które jeszcze przed chwilą lekko falowało poruszane powietrzem, teraz na dźwięk jego słów pozostały w całkowitym bezruchu. Genkaku westchnął.
- Ok, rozumiem. Jesteś profesjonalistą. Tak się składa że ja też. Tu mam dla ciebie zapłatę. Ty masz dla dysk z informacjami. Zróbmy to szybko i miejmy to z głowy. - Cała sytuacja zaczęła go drażnić. Czuł się jak by cała frustracja, którą do tej pory był w stanie ujarzmić runęła teraz na niego ze zdwojoną siłą. Głos w głowie. Upokarzająca misja. Miał ochotę kogoś zastrzelić.
- informacje tak ? - mężczyzna odezwał się w końcu. Miał wyraźny Babiloński akcent. - jedyne co dostaniesz to wiadomość. Wiadomość dla twoich szefów, że ten kto szpieguje Babilon musi liczyć się z karą. Oto moja wiadomość. - Gdy do Genkaku dotarło w końcu jak wielkim jest idiotą, było już za późno. Babilończyk sięgnął po rewolwer szybciej niż zaskoczony iluzjonista był w stanie zareagować. Trzy wystrzelone pociski dosięgnęły celu. Energia jaka wytworzyła się gdy starły się z energetycznym pancerzem rzuciła agenta daleko do tyły, niemal łamiąc mu żebra. Genkaku mimo bólu w klatce piersiowej błyskawicznie poderwał się na nogi i odskoczył za najbliższą kolumnę. W samą porę by uniknąć kolejnych trzech pocisków. Agent dobył ukrytego pistoletu. Wybiegając w kierunku kolejnej osłony wystrzelił cały magazynek w miejsce gdzie, jak sądził, stał przeciwnik. Wskoczył za opuszczony samochód, płynnym i wprawnym ruchem przeładował broń. Kontem oka zauważył ruch z prawej strony między filarami. Reakcja była instynktowna. Od turlał się, w samą porę by uniknąć trafienia. Agent poderwał się do biegu oddając kilka strzałów w stronę przeciwnika, po czym przylgnął plecami do jednej z kolumn. Sytuacja była groźna. Wróg był zawodowcem, działał rozważnie i wiedział co robi. Genkaku zaczął uspokajać oddech, musiał się spieszyć. W głowie pojawił się już cichy szept zwiastujący powolne nadejście Głosu. Walka w takim stanie stawiała go w przegranej pozycji. Użycie mocy, nie dość. że samo w sobie było dość niebezpieczne, nie wchodziło w tej chwili w grę. Zwyczajnie nie było to wykonalne. gdy nie wiedział gdzie mniej więcej znajduje się cel. Musi coś wymyślić i to teraz. Wychylił się ostrożnie i rozejrzał. Nigdzie nie było widać przeciwnika. Znając życie pewnie próbuje go obejść z flanki. Genkaku oderwał się od filaru i ruszył biegiem do miejsca miedzy samochodami, gdzie na początku stał Babilończyk. Prawie był już na miejscu. gdy z za jego pleców padły strzały. Agent pochylił się i desperacko skoczył za samochody, wpadając całym impetem na ziemię. Wychylił się i na ślepo wystrzelił parę razy. Kolejny raz przeładował broń. Ostatni magazynek. Rozejrzał się. Pod jednym z samochodów zauważył ciało martwego mężczyzny, najprawdopodobniej to z nim miał się spotkać.
- zawsze coś do cholery...zawsze coś... - wyszeptał sam do siebie przez zaciśnięte z bólu zęby. - dobra stary, czas się zabawić.- Sięgnął do kieszeni po jedną ze swoich zabawek. Nastawił parametry i najdelikatniej jak potrafił rzucił tak, by sunęła po ziemi za jedną z kolumn po lewej. Miał mało czasu, musiał się spieszyć. Jedną rękę zacisnął mocno na pistolecie, a drugą dobył z kieszeni płaszcza bombę dymną. Cisnął nią o ziemie. Skuteczność tej taniej teatralnej sztuczki zawsze go zdumiewała. Gdy dym opadł był już na wybranej wcześniej pozycji. Wymacał na nadgarstku przycisk i zdalnie uruchomił wcześniej rzucony projektor holograficzny. W tej chwili obserwował jak zaprogramowany obraz jego samego, powoli przekrada się między kolumnami. Nie minęły nawet 3 minuty, nim zauważył ustawiającego się na pozycji Babilończyka.
- teraz cię mam ptaszku - wyszeptał zakradając się w kierunku wroga. Blondyn był w pułapce. Całą swoją uwagę skupił na hologramie, za którego plecami stał. Powoli uniósł broń do góry, wycelował w głowę i wypalił. Kula przeleciała przez hologram i wbiła się filar. Z niedowierzaniem Babilończyk wypalił jeszcze dwa razy. Efekt był podobny.
- rzuć broń i bądź grzeczny - Genkaku wyszedł z cienia, celując przeciwnikowi prosto w głowę. - Powiedziałem RZUĆ BROŃ! - Na szczęście dla Agenta jego rozkaz został wykonany. Ulżyło mu, że obejdzie się bez użycia procesora. Bał się tego. Blondyn powoli, z uniesionymi do góry rękoma, obrócił się w jego stronę.
- spryciarz z ciebie, mało kto dał radę mnie oszukać a to...hmm...był dość oryginalny sposób...
- daruj sobie pochlebstwa i gadaj co tu się dzieje.
- spokojnie, po co te nerwy? - Babilończyk opuścił wyprostowane ręce przed siebie, jakby chciał uspokoić przeciwnika, lub jakby to miało mu pomóc ochronić go przed pędzącym pociskiem. Genkaku nie zwrócił na to za dużej uwagi, zachowanie było typowe dla ludzi do których się celuje. - Wasz informator wykradł nam informacje. Z pozoru nic nie wartę, ale jak by usiedli do tego wasi analitycy...no cóż...- Babilończyk uśmiechnął się krzywo - ...mielibyśmy drobne kłopoty. Dlatego przysłano mnie.
- a ty jesteś...?
- Ja...nazywam się Sebastian Infulentius...i jestem tym kto wyśle cię tam gdzie powinieneś być..do piachu! - W jednej chwili Blondyn zacisnął dłonie w pięść. Genkaku pociemniało w oczach. Całe powietrze uszło z niego w ułamku sekundy. Osuwając się na ziemię wypalił z pistoletu na oślep. Bez skutku. Babilończyk błyskawicznie dopadł go i wykopał mu broń z ręki. Potężne uderzenie pięścią posłało Iluzjonistę na łopatki. Splunął krwią i obrócił się na plecy. Infulentis podnosił właśnie swój rewolwer.
- teraz mam pewność że cel jest właściwy.- z pogardą w głosie zelota wymierzył broń prosto w agenta.
- teraz... - warknął przez zęby Genkaku. Głos w jego głowię rozpoczął już na dobre swoją potworną litanie. Nie miało to już jednak znaczenie. Niech się dzieje co ma się dziać. Niech płonie niebo i wali się ziemia. Ten koleś naprawdę go wkurzył i musi za to zapłacić. Pozwolił procesorowi działać - teraz...teraz to masz naprawdę przerąbane...daje ci czas puki nie skończę fajka...
- bardzo zabawne, już od twojego pierwszego zdanie widziałem że jesteś komediantem - babilończyk odciągnął kurek - tam na dole, na pewno się ucieszą z kolejnego gościa do swojego piekielnego kabaretu. Żegnaj.


------------------
-... wtedy ten blondyn powiedział „żegnaj” i wypalił! - Sensubo aż dyszał z podniecenia kiedy to opowiadał. Razem z Dorkim wracał teraz do domu, popijając whisky z piersiówki przyjaciela.
- zabił tego łysego ?
- no właśnie nie! ten łysy chwilę wcześniej od turlał się! Wyciągnął paczkę fajek i spokojnie zapalił jednego...blondyn wypalił prosto w ziemie! Sam nie wiedziałem czy to ja oszalałem, czy oni. To wszystko wyglądało...wyglądało jak jakiś teatr czy coś stary! - zatrzymał się na chwilę żeby wziąć potężniejszy łyk. Oddał alkohol w ręce przyjaciela i zaczął pocierać twarz. Sam nie mógł w to uwierzyć.
- faktycznie dziwne stary, a ty przez cały czas byłeś ukryty w jednym z tych wraków ?
-taaa...jak tylko zaczęli wskoczyłem do jednego i nie dawałem znaku życia. Miałem szczęście. Stary najdziwniejsze było potem! Ten blondyn, niby babilończyk, rzucił broń na ziemię jak by go parzyła i zaczął... - w zasadzie sam nie wiedział jak to nazwać. Z jego perspektywy wyglądało to jak by siłował się z jakimś niewidzialnym facetem. Widział coś takiego, kiedyś parę razy rano w park. Można było spotkać tam gości, którzy na trawie ćwiczyli sztuki walki . Udawali, że walczą z przeciwnikiem. Tylko ze ten facet, on nie udawał. Naprawdę bił się na śmierć i życie z powietrzem. - ...zaczął...walkę z fantomem....
- z kim ?! z jakim fantomem?!
- z powietrzem! z niewidzialnym gościem! bił się sam z sobą! - Złapał przyjaciela za ramię i zaczął nim trząść - nie wiem! to było dziwne! Jak ten łysy go w końcu załatwił, to siedziałem tam jeszcze z godzinę i trzęsłem się ze strachu!
- a jak go załatwił ? zastrzelił ?
- nie! tak! nie wiem!...w zasadzie to skończył palić, wstał, wyciągnął rękę w kierunku tamtego i chyba załatwił go jakimś paralizatorem czy coś...
-...taserem ?
- nie wiem! mógł go załatwić nawet bazooką!!! nie obchodzi mnie to!!! ten łysy to jakiś świr! Cały czas później wrzeszczał, gadał do siebie! - na samo wspomnienie tego Sensubo drżał. - w pewnym momencie padł na kolana, chwycił się za głowę i zaczął wyć...tak nie wyją ludzi... W końcu poszedł między samochody, zabrał coś z ziemi i zniknął w drzwiach.
- Stary...wiesz chyba znam ludzi, którzy chętnie zapłacą żeby usłyszeć tą opowieść.
- nie żartuj, nie pójdę z tym do telewizji...
- nie, nie! to nie telewizja, zobaczysz opłaci ci się to.
Sensubo znowu potarł twarz. Wolał już raczej nie opowiadać tej historii nikomu. Jedyne czego pragnął to zapomnieć o tym wszystkim. To miasto, cały ten cholerny świat zdawał mu się teraz pełen tajemnic i dziwnych rzeczy. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał, ale może najwyższy czas znaleźć sobie w końcu uczciwą robotę zamiast napadać na ludzi w ciemnych zaułkach. Strach pomyśleć co by było gdyby zaatakował tamtego mężczyznę. Wolał też nie myśleć co stało się z tym drugim, w końcu jak uciekał blondyn nie odzyskał jeszcze przytomności.
- Ten świat jest dziwny...
   
Profil PW Email Skype
 
 
RESET_Coltis   #2 


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 36
Dołączył: 27 Cze 2014

Coltis
Genkaku


Postać z dość dużą torbą przewieszoną przez ramię, w uniformie ochroniarza, zbliżała się do niewielkiego białego budyneczku, którego dach łączył się z sufitem zjazdu do podziemnego parkingu. Dozorca wychylił się nieznacznie przez szybkę, zauważając idącego mężczyznę.
-Jak minął dzień? - zagadnął przyjaźnie.
-W porząsiu. - niedbale mruknął nadchodzący zmiennik.
-Chyba nowy, co? Nie widziałem cię tu wcześniej.
-Nie. Byłem już tutaj parę razy.
-Jakoś ciężko mi cię skojarzyć, hmm.. - cieć zmrużył oczy i przyglądał się ze skupieniem twarzy kolegi po fachu. Taką fizjonomię bardzo łatwo przeoczyć gdzieś w tłumie. "Pewnie dlatego tak ciężko go sobie przypomnieć" pomyślał dozorca, ale po chwili jeden szczegół przykuł jego uwagę: lewe oko zdawało się być nieco bardziej przymknięte niż prawe, nadal jednak nie potrafił przypisać do niej jakigokolwiek nazwiska.
-No nic... nie przypomnę sobie chyba, najwyraźniej dostawaliśmy zawsze odległe zmiany. No to jeszcze identyfikatorek i możesz zaczynać pracę. Znasz przecież przepisy. - powiedział, nierozważnie otwierając drzwi zanim jeszcze sprawdził tożsamość drugiego ochroniarza. Naprawdę spieszyło mu się do domu.
Zmiennik spokojnie sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej rozpiętej kurtki, aby wyciągnąć identyfikator. Dozorca niecierpliwie spojrzał na zegarek. Po chwili jednak otrzymał dokument, potwierdził jego autentyczność i poszedł szybkim krokiem w swoją stronę.
Agent natychmiast wkroczył do pomieszczenia. Pierwszą rzeczą, której się podjął, gdy prawdziwy strażnik zniknął z pola widzenia było wyciągnięcie dysku z zapisem z kamer i zniszczenie go. Dowództwo zaopatrzyło dodatkowo dywersanta w urządzenie, dzięki któremu jego działalność na terenie parkingu będzie niewidoczna – podłączył małą, naszpikowaną elektroniką kostkę do interfejsu i zobaczył jak na monitorach pojawia się wcześniej nagrany obraz. Teraz mógł zacząć działać. W budce postawił hologram udający strażnika, a sam zszedł powoli zjazdem, na podziemny parking.
Genkaku - agent Sanbetsu - dostał zadanie, które pasowało najlepiej do jego wyszkolenia. Dywersja i zamachy - obydwie specjalności znajdowały w tym przypadku zastosowanie. Celem był samochód inkwizytorów Babilonu, którzy przbyli do miasta incognito. Na ich nieszczęście pewien zaufany informator zdołał rozpoznać zealocką manierę, z jaką załatwiali swoje sprawki na terenie Sanbetsu.
Niestety jedyną informacją o wozie była jego lokalizacja. Genkaku nie widział w tym jednak zbyt wielkiego problemu. W torbie posiadał wystarczającą ilość materiałów wybuchowych, żeby wysadzić cały obiekt i taki miał właśnie zamiar. Po robocie wszystko będzie wyglądało na wypadek spowodowany wadą konstrukcji parkingu. Gdy zealoci wrócą po samochód, aby udać się w dalszą podróż, spotka ich niespodzianka.

***

Zealota Sebastian wracał ze spotkania z paroma fanatykami, którzy chcieli założyć zgromadzenie sławiące Lumena jako istotę najwyższą, okazało się jednak, że to zwykli sekciarze, którzy swoją chorą ideologię chcieli wypromować poprzez przynależność do powszechnego na całym świecie kultu. Coltis gardził tymi oszustami: robakami chcącymi wyżywić się krwią i wiarą Babilończyków , pragnącymi usprawiedliwienia dla swoich haniebnych czynów. Przywódcą nowego odłamu miał zostać nie kto inny jak boss lokalnej mafii, a jego pionki miały pomóc mu w realizacji tego wyklętego przez boga planu. Lumen wiedział jednak doskonale kogo należy wysłać, żeby wytępić ścierwo pragnące żerować na jego wielkiej chwale.
Dłonie zealoty pokrywała teraz czerwień, której źródła leżały od niedawna na dnie ścieku. Sanbetsu na pewno zainteresuje się zaginięciem swoich "szacownych obywateli", ale Coltis miał wrażenie, że władze miasta będą mu wdzięczne, gdy już ich znajdą. Babilończyk chciał jak najszybciej opuścić te cuchnące herezją ulice. Zgodnie z tym co ustalił wcześniej ze swoim znajomym, Nicholasem Misericordiusem, udał się na parking znajdujący się na obrzeżach dzielnicy. Do umówionej godziny pozostało jeszcze kilkadziesiąt minut, ale zapach niewiernych stawał się coraz bardziej nieznośny i teraz zdawał się otaczać Sebastiana ze wszystkich stron. "Jak to śmierdzi! Mam ochotę przestać oddychać! Muszę wreszcie pozbyć się tej parszywej czerwieni..." myślał Infulentius spoglądając na swoje zakrwawione dłonie.

Późnym wieczorem stojący nieco na uboczu parking wyglądał bardziej jak schron przeciwatomowy. Solidna konstrukcja oświetlona była dość dobrze, ale jedynie od wewnątrz. Pomimo, że budynek był biało-szary, na tle granatowego nieba majaczył teraz jako masywny czarny kształt, urozmaicony jedynie niewielką plamą jasności przy wejściu. Coltis ruszył w kierunku zjazdu i gdy przechodził obok budki starał się nie zwrócić uwagi dozorcy. Nie krył się specjalnie, ale wolał uniknąć wyjaśnień odnośnie krwi na dłoniach i rękawach płaszcza, tym bardziej, gdyby pilnujący parkingu człowiek okazał się być wierzący. Sebastian nie chciał mieć na sumieniu niewinnych ludzi. Na szczęście strażnik w ogóle nie okazał zainteresowania i zealota spokojnie przeszedł obok. Dopiero po chwili zorientował się że coś tu jest nie tak, jak być powinno: osoba w budce stała na baczność, wpatrywała się w jeden punkt i nie dawała oznak życia. Coltis wolał nie podchodzić zbyt blisko – to mogła być pułapka. Ktoś ewidentnie starał się ukryć nieobecność stróża. Zapewne ów człowiek miał okazję wykonać swój plan i ulotnić się z miejsca przestępstwa już dawno, jednak Sebastian przeczuwał, że znajdzie go na parkingu. Zealota zajrzał przez szybkę w monitor, ale nie zauważył nikogo kręcącego się między solidnymi filarami i zaparkowanymi samochodami, niemniej jednak postanowił być ostrożny.

***

Od samego wejścia na, zdawałoby się, pusty parking Coltis skradał się zamiast iść spokojnie przed siebie. Już po paru chwilach zobaczył padający zza jednego wozu cień człowieka i zaczaił się za filarem, aby nie zdradzić swojej obecności. Było słychać jak nieznana Sebastianowi osoba majsterkuje przy samochodzie, a sekundę później dźwięk ten zastąpiło miarowe postukiwanie. "Co on do licha robi?" zastanawiał się zealota. Wychylił nieznacznie głowę, żeby spojrzeć raz jeszcze i jego wzrok padł na torbę, z której wystawało sporo kanciastych bryłek. Obok postać w stroju strażnika wyklepywała coś na klawiaturze komputerka zamontowanego na ręce. Nagle nieznajomy odwrócił głowę, jakby przeczuwał, że jest obserwowany. Coltis schował się natychmiast, ale nie był pewien, czy został zauważony. "Ten gość ewidentnie ma tu ładunki wybuchowe" zdążył pomyśleć Babilończyk, zanim usłyszał szelest uniformu przeciwnika. Tak, nie było wątpliwości, że za chwilę dojdzie do konfrontacji.
- Jesteś pewien? - szepnął Genkaku podnosząc się od roboty. Widocznie ktoś mu odpowiedział, bo agent ruszył w kierunku kolumny, za którą czaił się Infulentius. Zealota ze spokojem wyciągnął spod płaszcza swojego wiernego Dragoona, załadowanego zawsze na wszelki wypadek. Krew niedawnych ofiar zdążyła już zaschnąć i przy zaciśnięciu ręki na rewolwerze zaznaczyła się na jej warstwie siateczka pęknięć. Coltis miał się właśnie odezwać, ale agent pierwszy przerwał ciszę.
- Widziałeś co robię. Będę musiał cię zabić.
- Nie pożyłbyś długo. - odparł z cieniem uśmiechu w głosie Infulentius – Moi kumple niebawem tu przybędą. Ale nie martw się, nie przewiduję, żebyś miał okazję się z nimi porozmawiać.
Zealota wypadł zza kolumny celując w miejsce, z którego dobywał się głos, jednak było tam zupełnie pusto. Dwa filary dalej, po lewej, stał agent Sanbetsu, celując swojemu przeciwnikowi prosto w głowę. Trzymał w ręce poręczny pistolet z tłumikiem, gotowy strzelać w każdej chwili.
"Cholera, przysiągłbym, że stał właśnie tam!" przebiegło Coltisowi przez myśl.
- Giń. - powiedział sucho Genkaku i nacisnął spust, jednak Sebastian zdążył rzucić się między samochody i pocisk pomknął w kierunku odległej ściany. Czarny płaszcz Babilończyka był teraz cały w piachu i kurzu, gdyż leżał na ziemi po instynktownym gwałtownym uniku. Jego wzrok padał teraz na podwozie najbliższej maszyny, a widok był zaiste niepokojący: pod spodem przymocowany został ładunek wybuchowy. Rzut oka na kolejne parę sztuk potwierdzał domysły zealoty. "Psiakrew! Cały parking jest zaminowany!".
- Wyłaź robaczku! - usłyszał nagle Sebastian za plecami, ale gdy się odwrócił nie ujrzał tam oponenta. Opanował natychmiast oddech i myśli.
- Telepata, prawda? Muszę przyznać, że niezła sztuczka, ale od tej pory muszę mieć cię stale na oku.
-To lepiej się pospiesz! - odkrzyknął z rozbawieniem Genkaku, który był już prawie przy wyjściu. Coltis natychmiast rzucił się za nim w pogoń. Agent Sanbetsu wycofywał się tyłem, żeby nie dostać kulki w plecy, ale krok miał szybki i zdecydowany. Na wysokości ramienia trzymał pistolet, a w drugiej dłoni ściskał coś jeszcze. "Detonator." odgadł bezbłędnie zealota.
- No dalej. - zadrwił Babilończyk. - Dlaczego mnie nie wysadzisz?
- Nie bądź głupi, przecież nie popełnię samobójstwa. Ale ty i tak nie uciekniesz. Cały teren jest zaminowany.
- Domyśliłem się. Dlatego nigdzie nie idziesz, dopóki ja się stąd nie wydostanę.
Gwałtownym gestem Coltis wyciągnął przed siebie dłoń i w tym momencie Genkaku poczuł jak nieznana siła wyrywa mu powietrze, które właśnie wciągał nosem. Zmiana była tak gwałtowna, że zaczął się krztusić. Pomimo prób złapania oddechu nie mógł napełnić dróg oddechowych życiodajnym gazem. Agenta zamroczyło na krótką chwilkę i potknął się, zaraz odzyskując równowagę, gdyż działanie czaru zealoty ustąpiło tak nagle jak się zaczęło, ale to wystarczyło, aby Infulentius rozwinął pełną prędkość i dobiegł do przeciwnika. Szybkim wysokim kopnięciem wytrącił broń Genkaku, i przystawił mu swój rewolwer do głowy, natychmiast pociągając za spust, jednak wyszkolony nadczłowiek dosłownie ześlizgnął się z toru lotu pocisku i natychmiast zrobił dwa szybkie kroki zachodząc zealotę z boku. Mocne uderzenie w dłoń pozbawiło Coltisa sześciostrzałowca. Teraz obaj walczący byli zdani tylko na siebie. Rozpoczęła się błyskawiczna wymiana ciosów, zręcznie blokowanych zarówno przez jednego jak i drugiego. Technicznie stali na tym samym poziomie, ale Genkaku kurczowo ściskając detonator posługiwał się tylko jedną ręką. Po kolejnym szczególnie celnym uderzeniu zealoty wypuścił śmiercionośny przyrząd i włączył do akcji nieużywaną dotąd kończynę. Nie było czasu na bardziej skomplikowane sztuczki, ale agent mylił przeciwnika iluzją, pozwalając mu widzieć swoje ruchy przesunięte o parę centymetrów. Zyskiwał przewagę. Sebastian natomiast tracił siły coraz szybciej – nawet jeśli dorównywał oponentowi wyszkoleniem, to jednak Genkaku był lepiej zbudowany i na pewno odporniejszy.
Babilończyk przeszedł do obrony, skupiając się na blokowaniu ataków przeciwnika i coraz bardziej wciągał go wgłąb parkingu, podczas gdy zaabsorbowany atakiem agent podążał za nim cierpliwie.
- Zdradzę ci pewną tajemnicę... - zagaił zadyszany nieco Coltis. Sanbetsańczyk nie odpowiedział nic, zealota natomiast sprawił, że czubki jego palców stwardniały i wyostrzyły się nieco. Wymierzył siarczysty cios w twarz przeciwnika i przeciął aż do krwi policzek, po czym korzystając ze zdezorientowania dał krok wprzód i wyszeptał prosto w ucho przeciwnika: "... jestem szybszy" rzucając go przez podstawioną nogę na maskę samochodu. Siła nie była duża, ale pęd sprawił że Genkaku łokciem przebił szybę i przez chwilę nie mógł się wydostać.
Coltis pobiegł spokojnie w kierunku wyjścia i w locie zgarnął leżący na ziemi detonator. Już przy samym wylocie z parkingu zatrzymał się na chwilę, żeby spojrzeć na zaskoczonego i przerażonego agenta, który zaczął biec w jego stronę, ciężko dysząc.
- Wstrzymaj oddech. - uśmiechnął się do niego Babilończyk, po czym wyciągnął w jego kierunku rozpostartą dłoń i odwracając się w biegu nacisnął guzik odpowiedzialny za odpalenie ładunków.

***

- Wybacz Nicholas, ale muszę cię poinformować, że eksplodowała ci bryka – usłyszał brat Misericordius w słuchawce swojego telefonu komórkowego.
- Coltis... ciebie nie można zostawić samego nawet na chwilę... Genkaku
   
Profil PW Email
 
 
»Kalamir   #3 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 35
Dołączył: 21 Lut 2009

Ha ha ha xD Dobry debiut xD szkoda tylko, że wiem, że pisałeś tę walkę na odwal się z braku czasu ostatniego dnia. Gdybyś poprawił błędy byłoby na serio świetnie. Błędy? Ano przypadkowe literówki, "od turlanie się", małe litery na początku zdania, troszkę krzywo formuowane dialogi, zbyt długie akapity lub brak akapitów. Te błędy faktycznie są i to we wcale niemałej ilości. Z jakiegoś powodu dobrze mi się czytało i wcale nie ubolewam nad wpadkami. Szczególnie podobał mi się nowatorski (jak na nasze forum) sposób w jaki zacząłeś i skończyłeś opowieść. Wszystko z perspektywy przypadkowego widza, który nic nie kuma? Fine! xD Szczególnie trafione zakończenie, przy którym prawie się posikałem. Spodobało mi się użycie technologii tenchi - chodzi o tarcze energetyczną, która mimo, że odbiła kulę to omal nie połamała ci żeber. Bardzo klimatyczna sprawa i aż się dziwię, że nikt jeszcze nie używał tego patentu (mimo, że jest dobitnie wspomniana w opisie gry). Ach! podobało mi się jeszcze konsekwetne przedstawianie charakteru oraz hologram xD prawie jak ucieczka z Los Angeles xD Mimo błędów swoje zrobiły też sugestywne opisy, które dość klarownie stworzył interesującą scenerię w mojej głowie.

Dał bym ocenę 7,5 może nawet więcej gdybyś formą wypadł lepiej. Niestety... błędy drastycznie ciągną w dół. U mnie masz twarde 6.5 ale nie mogę zagwarantować za innych graczy.

Celem był samochód inkwizytorów Babilonu, którzy przbyli do miasta incognito. XDDD HAHAHAH spoko... później niby wyjaśnienie ale wiesz....ech...


Po pierwsze, robisz mniej błędów niż Genkaku. Technicznie stoisz dużo lepiej (przecinki przed który xD i akapity). Totalnie dałeś dupy jeśli chodzi o kropki i zdania z małych liter - jeszcze śmieszniej to wygląda niż u Genkaku. Szczególnie w dialogach. Starasz się dobrze oddać cechy charakteru ale robisz to zbyt oficjalnie i zbyt formalnie przez co wytworzyłeś pewną sterylność, która przypomina, że czytam prace opartą na systemie rpg z konkretnymi statystykami i zdolnościami. W akcjach postaci nie widzę logiki. Genkaku zachowuje się jak idiota - akcja ze skradaniem się i cieniem. To co mi się nie podobało to fakt, że twoja postać zbyt mocno polega na instynkcie. Podobno jesteś racjonalista o bardzo silnej wierze xD Tymczasem wyciągasz z dupy jakiś wniosek ale argumenty nie pochodzą ze spostrzeżeń lecz z przeczuć. W końcówce się gubisz i tracisz walory występujące w pierwszych fazach wpisu.

Niemniej jest to świetny debiut i według mnie jesteś obiecującym graczem, z którym chętnie się zmierzę.

Ocena to 6.5 lub 7

Mamy patos, dwie równe oceny a ja dzisiaj nie mam ochoty na remis. REMIS dla mnie jest dobry gdy serio nie wiem czyja walka jest lepsza albo nie mam jaj kogośskrzywdzić. Dzisiaj wypiłem sporo alkoholu i mam kręgosłup moralny by podjąć te decyzje.

Finałowa punktacja to
Genkaku 7.5
Coltis 7

Obaj poprawiliście mi humor więc nie boję się zawyżyć wam ocen. Ostatecznie wybieram Genkaku ponieważ jego prosty pomysł rozbawił mnie w ten pozytywny sposób. Jesli przejrzycie moje poprzednie oceny to zobaczycie, że dla ludzi z wesołymi pomysłami mam mam specjalne miejsce w sercu. Rzyczę wam abyście na innych sędziach zrobili równie dobre wrażenie. Idę spać...pozdrawiam....






Coltis... czy my nie graliśmy już na jakimś BPF?



   
Profil PW
 
 
»Insoolent   #4 
Zealota


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 195
Wiek: 33
Dołączyła: 20 Gru 2009
Skąd: Olsztyn, Warszawa

Genkaku, Twój pomysł na przedstawienie walki był świetny. Bardzo mi się spodobało to, że walkę opowiada osoba trzecia. Walka może i pisana ostatniego dnia, jednak jestem w stanie to wybaczyć ;)
Fakt, Kalamir ma rację: sporo błędów językowych. I zapis dialogów... Mi osobiście źle się czyta wypowiedź postaci z małej litery, jakoś tak dziwnie.

Coltis, nie dopatrzyłam się rażących błędów językowych, co do interpunkcji, to wiadomo: czasem gdzieś coś umknie. Miałam tylko małe trudności z odtwarzaniem sobie walki w wyobraźni, nie wiem czym to było spowodowane. Ogólnie - dobrze :)

Ocena:
Genkaku 7
Coltis 7


bo ja też chcę mieć posty przedzielane kreską ! :P
   
Profil PW Email
 
 
»Corvus   #5 
Rycerz


Poziom: Keihai
Posty: 23
Wiek: 39
Dołączył: 06 Sty 2010
Skąd: Z twojego koszmaru

Bardzo przyjemnie czyta się Twoją walkę Genkaku. Nie licząc wielu literówek i małych liter na początku zdań. Ciekawy sposób, opisanie częsci walki z perspektywy trzeciej osoby, zwłaszcza finału walki. Piękny sposób na ominięcie opisu wytworzonej przez siebie iluzji. >D
I nieważne, że pisane na ostatnią chwilę. Istotne żeby się dobrze czytało.

Pod względem ortograficznym i językowym, Twoja praca Coltis, jest o wiele lepsza od pracy Genkaku. Niestety opowiadanie jest, mimo że czyta się dobrze, co najwyżej trochę ponad przeciętną.

W końcowym rozrachunku uważam Genkaku za zwycięzcę:
Genkaku: 7
Coltis: 6.5

Miałem być łagodny wystawiając oceny, przynajmniej dopóki nie powiedzą, że mogę przestać :lol:
   
Profil PW Email
 
 
»Naoko   #6 
Zealota


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594
Wiek: 33
Dołączyła: 08 Cze 2009
Skąd: z piekła rodem

Genkaku: na początku gratuluję bardzo dobrego debiutu. Wiele osób mogłoby pozazdrościć. W ogóle nie odczułam, żeby praca była pisana na ostatnią chwilę. Literówki, braki przecinków i inne błędy istnieją dopóki nie przejrzy się pracy kilkakrotnie. Albo jeszcze więcej.
Niezwykle podobało mi się wprowadzenie – delikatne, zgrabne, zachęcające. Następnie dość szybkie przejście do konfliktu. Samo starcie w kilku chwilach trochę kulawe, ale bynajmniej nie przeszkadzało. Gorzej z zakończeniem – zupełna odwrotność początku. Zbyt chaotyczne. Taka próba wywarcia na czytelniku wrażenia: „Kurczę, ale z tego Genkaku kozak!”.
I tak mi się podobało.
OCENA: 7 – ach, jak miło być miłą. Ale żeby być ludzkim sędzią, potrzeba dobrego „materiału”. Powodzenia przy następnych starciach.

Coltis: piszą, żeś lepszy od strony technicznej – może i tak, nie wiem, nie zauważyłam tego. Widocznie mała ilość błędów tym razem może po raz pierwszy… zaszkodzić?
Technicznie ustępujesz swojemu przeciwnikowi. Próbujesz opisać wszystko dokładnie i trochę się w tym gubisz. Czytając Twoją pracę czułam się jak dwulatek, któremu wszyscy przesłodzonym głosem tłumaczą jak działa młotek. Tylko proszę mnie źle nie zrozumieć – nie jest to wadą, ale mnie osobiście ciut drażni. Mniej trzymania się szczegółów, więcej wybuchów i salt.
Po tej części negatywnej pragnę zaznaczyć, iż też znalazłam w tej pracy pozytywną stronę. Masz na pewno coś, co będzie potrafiło przyciągnąć uwagę. I to coś kiedyś wypełznie, zaleje wszystkie Twoje prace. Och i ach będzie rozbrzmiewało dookoła – ale teraz musi nastąpić czas pracy nad szlifem. Nieoszlifowany kamień pozostaje zwykłym kamieniem. Natomiast kamień po oszlifowaniu staje się rozpoznawalny, charakterystyczny i co tu więcej mówić – piękny.
OCENA: 5,5 możesz czuć się urażony, ale praca Gengaku wywarła na mnie znacznie lepsze wrażenie. Dlaczego? Nie wiem. Tak czasami jest. Jednak nie trać nadziei. Możesz jeszcze wygrać to starcie. Z resztą – moja jędzowatość musiała kiedyś wyjść. Pech chciał, że wyszła przy tej ocenie.
May the force be with you.


Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią.
   
Profil PW WWW
 
 
»Twitch   #7 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 1053
Wiek: 35
Dołączył: 08 Maj 2009

Genkaku - Od strony fabularnej wpis jest ciekawy, przelatuje się przez niego szybko i nie ma problemów ze zrozumieniem poszczególnych fragmentów. Dialogi nie brzmiały sztucznie i udało Ci się oddać dość dobitnie obydwie postacie. Coraz jednak przy czytaniu natrafić można na jakiegoś rodzaju błędy. Bez względu na czas pisania pomysł był dobry, acz brak korekty źle rzutuje na całość.

Ocena: 7/10


Coltis - Przyznam, że niezbyt przypadł mi do gustu Twój sposób przedstawiania akcji. Nie mam nic przeciwko szczegółowym, rozwiniętym opisom, ale Ty w swoich zaczynałeś się gubić. Innym znowu razem przesadzałeś z tłumaczeniami poszczególnych wydarzeń, tak jakbyś sądził, że czytelnik się tego nie domyśli. Przez coś takiego nawet interesujący wątek może wydać się mniej atrakcyjny. Widać jednak było, że pracę swoją sprawdziłeś, choć jakichś tam błędów nie uniknąłeś do końca. Wpis nie wyróżnia się niczym specjalnym, choć nie jest też niszowy. Myślę, że jak wsiąkniesz bardziej w otaczający świat to rozwiniesz się, tak jak wspomniała Naoko. Popracuj, a efekty mogą być na prawdę niezłe.

Ocena: 6,5/10


Little hell.
   
Profil PW
 
 
*Lorgan   #8 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 37
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

genkaku – Niestety, muszę unieważnić Twój wpis z powodu bardzo poważnego złamania reguł gry. Żartowałem.
Z niewiadomych przyczyn wyśpiewałem na głos pierwszy akapit Twojego opowiadania xD W dodatku użyłem rytmiki "Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka", czy jakkolwiek się ta piosenka w rzeczywistości zwie :DD
Motyw, o którym wspominał mi wcześniej Kalamir, a który dzisiaj zobaczyłem na własne oczy, okazał się naprawdę nieźle przygotowany. Mam oczywiście na myśli skoki perspektywy z pijanego złodzieja, na domyślnego narratora i z powrotem. Bardzo ciekawy pomysł i zarazem główny plus wpisu. Kolejnym jest zakończenie. Skorzystałeś ze swojej zdolności w niezwykle efektowny sposób. Moje gratulacje. Minusy są generalnie dwa: mniejszy i większy. Zacząć od tego mniejszego? Proszę bardzo. Jest nim strzelanina przy samochodach. Z niewiadomych przyczyn, gracze zazwyczaj chrzanią doszczętnie wymianę ciosów z przeciwnikiem. Nieważne już, czy chodzi o walkę wręcz, na miecze, pistolety... w 80% przypadków wieje nudą. Jakbym oglądał filmy sensacyjne klasy B. Nie jesteś tutaj żadnym wyjątkiem. Całe szczęście, nie miałeś w tym punkcie poważnych uchybień technicznych, ani nie rozwlokłeś go do niebotycznych rozmiarów.
Większym minusem są rzecz jasna błędy w dialogach, braki przecinków, niepoprawnie odmienione wyrazy i cała reszta kwiatków, które pojawiają się, gdy olewa się korektę i/lub pisze tekst na ostatnią chwilę. Moja nota wynosi siedem (napisałem ją słownie, żeby nie zepsuć efektu z początkowego, czarnego dowcipu). Porządny debiut, muszę przyznać.

PS. Jakbym się miał jeszcze do czegoś przyczepić... Trochę za łatwo omotałeś iluzją przeciwnika. W Ten ma 4 punkty, co wcale nie daje Ci tak ogromnej przewagi. Zwłaszcza, że Twoja zdolność jest tylko zero-poziomowa.

______________________________________________________________

Coltis – No, no, no... Umiesz czytać ze zrozumieniem. Bardzo ładne odniesienia do religii i istoty Babilonu. Wstępik ogólnie też mi się spodobał... z jednym małym zastrzeżeniem. Skąd niby w tej kostce wziął się zapętlony obraz parkingu? Trochę mało logiczne zagranie, jak na mój gust.
Na pochwałę zasługuje konstrukcja tekstu. Najpierw wprowadziłeś genkaku, później siebie – dało to ciekawy efekt, kiedy wreszcie obie postaci znalazły się na parkingu. Doceniam finezyjne segregowanie wydarzeń. Może nie jest to coś na poziomie zmiany narratora we wpisie Twojego przeciwnika, ale zawsze w pewien sposób wspomoże ocenę końcową ;)
Tym, co spodobało mi się najbardziej, było jednak coś zupełnie innego. Trzy słowa plus spójnik: scenariusz i sens potyczki. Czytając Twoją walkę czułem nieustanne napięcie. Wszędzie czyhały miny, nad którymi miał kontrolę przeciwnik. Tak samo zresztą było z otoczeniem w ogóle (głosy w głowie + iluzje). Nie było bezcelowej strzelaniny, ani okładania się po głowach. Postawiłeś na dynamiczną, emocjonującą akcję: rach, ciach, rewolwer wyleciał z dłoni itd. Bardzo, bardzo, bardzo dobrze. Zero nudy.
Gdybyś tylko nie stawiał niepotrzebnych kropek w dialogach, byłoby wręcz super. Tak jest tylko bardzo dobrze.

Ocena: 8/10
______________________________________________________________

Oddaję swój głos na Coltisa.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
*Lorgan   #9 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 37
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

..::Typowanie Zamknięte::..


genkaku - 42,5 pkt.

Coltis - 40,5 pkt.

Zwycięzcą został genkaku!!!

Punktacja:

genkaku +30 (medal: Gwiazda Ochotnicza)
Kalamir +5
Insoolent +5
Bazyl +5
Naoko +5
Twitch +5
Lorgan +5


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0.23 sekundy. Zapytań do SQL: 13