Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


Terminator: Ocalenie / Terminator: Salvation
 Rozpoczęty przez *Lorgan, 05-06-2009, 12:02

2 odpowiedzi w tym temacie
*Lorgan   #1 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa
Cytuj
Co powinno charakteryzować dobry film Sci-Fi? Odpowiednia fabuła, która wprowadzi odbiorcę w obcy, zaprojektowany świat jest bezapelacyjnie niezbędna. Przydałyby się też efekty specjalne - wszak trzeba jakoś unaocznić widzowi, że to, co na ekranie jest obce i niedostępne. Podobną rolę pełni udźwiękowienie, muzyka, ogółem wszystko to, co ma przekonać widza o realności tego, z założenia fikcyjnego show.
Nowy Terminator posiada te wszystkie elementy.
Fabuła jest zgodna z poprzednimi częściami, zrównoważona i zrealizowana w taki sposób, że domyka wszystkie powzięte wątki.
Efekty specjalne są olśniewające - terminatory, a zwłaszcza ten przy stacji benzynowej powalają na kolana. Czasami miałem wrażenie, że fotomontaże są zrobione trochę przestarzałą metodą, dlatego nie mogę napisać "arcydzieło". Innych zarzutów nie mam.
Muzyka jest epicka i bardzo dobrze dopasowana. Sprawia, że heroiczne wyczyny bohaterów nie wyglądają w świetle potęgi Skynetu jak bezcelowe zmagania przytłoczonych przez wszystko mieszkańców postapokaliptycznego świata. W Terminatorze ludzkość ma jeszcze szansę. To chyba czyni go wyjątkowym na tle całej masy przygnębiających opowieści, w których nasza kochana rasa sama siebie sprowadza do roli karaluchów.
To by było na tyle... gdyby film klasyfikował się jako "dobry Sci-Fi". Istnieje jednak szereg faktów, które czynią go czymś znacznie lepszym. Po pierwsze, gra aktorska. W trakcie seansu śmiałem się, że członkowie zespołu Fear Factory będą wniebowzięci, gdy zobaczą to, co ja - problem cyberkultury przejaskrawiony do granic możliwości. Legendarne pytanie "co to jest człowieczeństwo?" Gdzie kończy się człowiek, a zaczyna maszyna. Odpowiedzi nie daje bynajmniej autor scenariusza. O nie. Wilson poprzestał na rozwiązaniu oklepanym i w gruncie rzeczy pustym. Dopiero wgniatająca w fotel interpretacja Sama Worthingtona uczyniła z niego coś wspaniałego.
Christian Bale nie zagrał aż tak dobrze, lecz spełnił swoje zadanie. John Connor był dokładnie taki, jak być powinien. "Problem" w tym, że jak zwykle to nie on był gwiazdą filmu. Odnoszę wrażenie, że nad tą rolą ciąży jakieś fatum. Niby główny bohater, ale zawsze przez kogoś przyćmiony. Najpierw T-800, teraz hybryda...
Drugim faktem jest motyw miłości, dokładniej romansu. Jak wiadomo film akcji (a pod tę kategorię T4 również się kwalifikuje) musi takowy zawierać. No, tak po prawdzie to nie musi, ale i tak zazwyczaj zawiera. Reżyser (McG) sprostał zadaniu fenomenalnie. Pewna pani pilot poczuła miętę do naszej wspaniałej i dobrodusznej hybrydki, jednak nic z tego nie wynikło. Było to jakby dopełnienie znaczenia "serca" (o co chodzi nie wyjaśnię - miłego oglądania ;) ).
Wreszcie trzecim i najbardziej zaskakującym faktem jest SPÓJNOŚĆ. Film kontynuuje wszystkie wątki z części poprzednich. Mamy taśmy Sary, przeszłość i przyszłość Johna, Kyle'a Reese i przede wszystkim ARNIEGO jako T-800! Właśnie tak, Drogi Czytelniku! T-800 wygląda tak, jak powinien. Jak wiadomo wszystkie maszyny tej serii miały ten sam design i nie zmieniono tego!
Powoli zbliżam się już do końca recenzji, więc podejmę dość osobisty temat, "czego było mi brak". Brzmi to zapewne dość dziwnie w stosunku do moich dotychczasowych pochwał, ale nie mogę zaprzeczyć, że takie "coś" istnieje. Zabrakło mi ważnych postaci. Liczyłem na to, że kiedy wojna się rozpocznie Connora otoczy grupka przyjaciół - osób o ciekawych psychikach i istotnych rolach do odegrania. Niestety, jak to zwykle w serii bywa, wszyscy poza naszym niestrudzonym wodzem trafiają do piachu... ewentualnie na złomowisko. Gdyby Marcus (Sam Worthington) nie został wyłączony, kolejna część mogłaby wiele zyskać. Tak pozostaje zagadką w stylu niedawnego "jak będzie wyglądał Terminator bez Schwarzeneggera", czy też "Joker bez Ledgera".

Pozdrawiam.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
»Kalamir   #2 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009
Cytuj
Dzisiaj byłem w kinie więc na świeżo pojedziemy o filmie. Nie będzie to super rozbudowana wypowiedź, postaram trzymać się ogólników. Pomijam sprawę aktorów którzy po prostu byli dobrzy.

Jedyna rzecz jakiej zabrakło mi w filmie to przytłaczający mrok świata. Kyle Reese śnił o nim często. Właśnie ten element był sporą atrakcją w 1984 roku. Wraz z ciemnością nadchodził strach o wiele większy niż wszystko inne. Ulice były wyładowane szkieletami zaś ziemia była zaścielona porozbijanymi budynkami. Także kolejna część nie porzuciła tej dołującej myśli i już na wstępie atakowała nas żywym ogniem płonących placyków dla dzieci. No a tutaj jakoś tak to wszystko jest :P jednak pokazane kompletnie bez uczuć. Ludzie wydają się być oswojeni z panującymi realiami przez co wzniosłe słowa Connora stają się bez znaczenia. Tak, brakuje mroku. Brakuje strachu. Czego nie brakuje? Nie brakuje akcji :D akcji, akcji! I według mnie takiej dobrej akcji :D nie wymuszonej :P nie wciśniętej na sile :D W Salvation mamy najzwyklejszą dobrą, uzasadnioną akcję!

Muzyka? No chyba najmocniej w ucho pcha się zmodyfikowany opening terminatora 2 :D oraz moment z You Could Be Mine który zaskakuje widzów w pewnym momencie filmu. Przypominam, że Guns N' Roses nagrali tę piosenkę specjalnie do 2 części. Ogółem jest kozacko.

No jeszcze T-800. Jest fajny :D ale wbrew temu co mówią ludzie, to wcale nie jest Arnold. Modele 800 są wspaniałe :D super zabójcze, niemal nie do pokonania jeżeli człowiek nie dysponuje odpowiednią bronią.

Lorgan napisał/a:
Zabrakło mi ważnych postaci. Liczyłem na to, że kiedy wojna się rozpocznie Connora otoczy grupka przyjaciół
ja tego kompletnie nie oczekiwałem. Przypominam, że według T3 (o boże) ten gość całe życie ukrywał się w śmietniku xD jakich on może mieć przyjaciół? xD (żart).

Wręcz liczyłem na coś zupełnie przeciwnego. W innych interpretacjach "Terminator" Connor to niemal postać mistyczna. Prawie nikt się z nim nie kontaktuje ani nie widuje. Właściwie to tylko garstka wybrańców (głównie przerobionych Terminatorów) wie o tym gdzie się facet znajduje. Zdziwiło mnie też, że nie było żadnej przeróbki w filmie. O tym temacie wspaniale wypowiada się serial w którym Connor umieszcza Terminatorów w każdej ludzkiej bazie. Dochodzi nawet do takiej sytuacji gdzie spanikowany Sky-net montuje modelom T-888 bomby autodestrukcji by cwaniak John nie mógł ich przechwytywać.

Tfu, tfu... bo ja tak chaotycznie się wypowiadam i od tematu odbiegam strasznie :/
Podsumowując: TAK POWINNA WYGLĄDAC trzecia część Terminatora. Film jest spoko. Co prawda ma inny klimat niż 1 i 2 część, ale nie wychodzi to na złe. Nie według mnie.



   
Profil PW
 
 
»Sorata   #3 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 39
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG
Cytuj
Dużo się nasłuchałem o tym jaki ten film jest straszny, że gra aktorska słaba, że nie dorasta do legendy terminatora, że ma dziury fabularne. Mimo to obejrzałem. I nie żałuję. Bardzo mi się spodobał.

Na pierwszym miejscu klimat. Bardzo realistycznie pokazany wyludniony świat po katastrofie.Nie zgodzę się tu z Kalamirem:
Cytat:
Jedyna rzecz jakiej zabrakło mi w filmie to przytłaczający mrok świata. Kyle Reese śnił o nim często. Właśnie ten element był sporą atrakcją w 1984 roku. Wraz z ciemnością nadchodził strach o wiele większy niż wszystko inne. Ulice były wyładowane szkieletami zaś ziemia była zaścielona porozbijanymi budynkami.


Taki projekt mógł być sugestywny w 84 ale teraz nawet na chłopski rozum to by tak nie mogło wyglądać.Walka nie toczy się tylko w nocy i nie ma setek milionów czaszek do zaścielenia całej Ziemi. A mrok był pokazany choćby w fabrykach Skynetu albo przy ucieczce z "bazy Connora". Owszem to nie to samo co było ale twórcy poszli moim zdaniem na bardzo udany kompromis.

Gra aktorska w ogóle mi nie przeszkadzała ale ja zwykle nie mam z tym problemy chyba, ze ktoś naprawdę gra jak betonowa ściana.

Dziury fabularne może i były ale nie przeszkadzały w odbiorze filmu. Poza tym większość da się wytłumaczyć.
Trochę ubodło mnie zakończenie i obowiązkowa "ofiara" ale poza tym wyszedł mi bardzo udany seans.
Ostatnio zmieniony przez Sorata 24-08-2009, 21:11, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email
 
 

Odpowiedz  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 12