6 odpowiedzi w tym temacie |
»mablung |
#1
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 117 Wiek: 34 Dołączył: 05 Paź 2010 Skąd: Warszawa
|
Napisano 25-08-2017, 18:58 [Poziom 0] mablung vs Nakinagara - walka 1
|
|
vs
Mablung douriki: 460
Nakinagara douriki: 300
-Łaaaał – westchnęła głośno Touichi. Jej oczy błyszczały, podobnie jak mieniące się w słońcu ametysty na wystawie. Młoda twarz pokraśniała wyraźnie, co dodatkowo przykuło uwagę ekspedientki. Ruch był spory, zresztą jak co dzień. Stoisko znajdowało się w końcu zaraz przy deptaku, więc nawet wysokie ceny nie odstraszały turystów.
- Znalazłaś coś ładnego skarbie? – zapytała słodkim głosem przybierając standardową minę wobec klientek. - Może w czymś pomóc?
- Ja chcę to! – Momentalnie powiedziała momentalnie malutka dziewczynka, nawet zbyt głośno jak na ogólnie przyjęte standardy. – To duże zielone!
Ekspedientka spojrzała na wskazany naszyjnik. Na zielonym kamieniu wielkości niemowlęcej piąstki widniał wzór oka, mający chronić przed klątwami. Przynajmniej wedle przeznaczonej dla turystów papki archaicznych już wierzeń i współczesnych chwytów marketingowych. Wszystko zaś spoczywało na misternym łańcuszku z białego złota. Najdroższa biżuteria z wystawy.
- Oj, skarbie na pewno ten? Jest bardzo drogi. Mamy też piękną kolekcję kolczyków w sam raz dla…
- Tak! Ten! Poproszę! Dziękuje! - Dziewczynka nie dała jej skończyć. Wyciągnęła szybko z kieszeni kawałek plastiku i wręczyła ekspedientce, nawet nie patrząc w jej kierunku. Można było odnieść wrażenie, że zaraz eksploduje z tej ekscytacji, a gdyby podłożyć pod jej nogi chrust to pewnie zajęłaby się żywym ogniem. Kobieta wzruszyła ramionami. Nie pierwszy raz miała kontakt z córkami bogaczy. Sprawdziła szybko czy karta jest autentyczna i zdjęła naszyjnik z wystawy. Nabiła towar na kasę i przyłożyła plastik do maszyny. Ekran zamigotał na czerwono wskazując na odrzuconą transakcję. Ponowiła czynność, ale bez wymiernych rezultatów. Zatrzasnęła opakowanie z naszyjnikiem i odłożyła kartę kredytową na ladę.
- Niestety wygląda na to, że system odrzuca twoją kartę, skarbie. Nie mogę ci sprzedać tego naszyjnika. Może jak wrócisz z tatusiem to… - Podniosła nagle głowę z nad ekranu, czując chłód na karku. Zbladła momentalnie patrząc na twarz dziewczynki.
-JAK TO NARUSZYŁAM LIMIT! – darła się w słuchawkę mała Nakinagara. Wybuch, który wstrząsnął stoiskiem jubilera, ciągle drzemał w niej niczym wulkan, buchając co chwila strugami wrzącej furii. Ludzie oglądali się za nią, gdy przebijała się przez tłum płynący w obu kierunkach. Dziewczyna nie ograniczała się. Powoli w jej krzyku zaczynał przebijać się żal i wyrzut. W oczach zaszkliły się pierwsze perełki łez.– Czemu mi to zrobiliście?
- Siostro. - Głos po drugiej stronie słuchawki był chłodny i stonowany, ale również jakby zniecierpliwiony. - Zostałaś wysłana do Tenoch Tilan jako wysłannik Manitou. Po ostatnich atakach na kurorty wypoczynkowe na terenie Sanbetsu, doszliśmy do wniosku, że nasze piękne atrakcje mogą być następne. Otrzymałaś zaszczytne zadanie chronienia miasta i informowania o podejrzanych zachowaniach, by nie dopuścić do kolejnych tragedii. Nie po to by odpoczywać i kupować pamiątki.
- Nie moja wina, że w tym mieście nie dzieje się nic ciekawego - odparła naburmuszona. Wyjęta w międzyczasie guma głośno trzasnęła tuż przy głośniku telefonu. - Poza tym nie wydałam wcale tak dużo.
W słuchawce rozległ się szelest kartek papieru, a po chwili delikatne chrząknięcie. To nigdy nie zwiastowało niczego dobrego, skonstatowała dziewczyna. Mężczyzna zaczął wyliczać:
- Złoty Penthouse w luksusowym hotelu - “No przecież będę miała najlepszy widok na okolicę,w sam raz dla obserwatora!”
- Wycieczka, z nurkowaniem po Błękitnych Lagunach - “A jeżeli terroryści zaatakują z morza?”
- zestaw kolorowych kigurumi - “Ale przecież one są takie urocze! No i muszę mieć w czym spać.”
- dakimakura - “Czułam się samotna, po prostu”
- pluszowy, różowy jednorożec, rozmiar maxi - “No ale on był taki puszysty! Poza tym... no dobra nie jest przydatny. Ciekawe gdzie go zostawiłam…”
- plus niezliczona ilość pamiątek, suwenirów oraz wszelkiego rodzaju drobnicy. Czy mam wyliczać dalej?
Nakinagara postanowiła nie dzielić się, z przełożonym swoimi tłumaczeniami. Mimo, że była młodą szamanką, wiedziała, kiedy należy dyskutować, a kiedy po prostu pochylić głowę i przyjąć reprymendę.
- Nie trzeba. - odpowiedziała cicho, dławiąc łkanie.
- Cóż - głos wyraźnie zmienił swój ton. Złagodniał. - W takim razie czekamy na twoje pierwsze raporty. Wierzymy, że będziesz odpowiednią osobą do tego zadania, Siostro.
Dźwięk zakończonej rozmowy długo dzwonił jej w uszach, zanim zdecydowała się schować telefon do kieszeni. Nie dostrzegała ludzi mijających ją na ulicy. Z pochyloną głowa patrzyła na swoje trzewiczki, całkiem nowe zresztą, i z goryczą trawiła słowa jej protektora. Zwłaszcza ostatnie zdanie. Skoro w nią wierzą, to przyniesie chlubę swojemu plemieniu.
Dotarła do swoich kwater w mgnieniu oka. Pędziła przez ulice kurortu niczym niesiona na skrzydłach. Przebrała się w bardziej użyteczny, ale wciąż nie rzucający się w oczy strój. Turystyczne buty, zwykłe podziurawione jeansy oraz luźną koszulkę, pod którą z łatwością ukryła niepozorne etui z najpotrzebniejszym do misji ekwipunkiem i medykamentami. Nie miała jeszcze pojęcia co to będzie za misja, ale uzbrojona w nową determinację uderzyła na miasto. Początkowo krążyła wśród największych tłumów. Liczyła, że może dostrzeże coś nietypowego albo podejrzanego. Wyjąwszy oczywiście drobnych złodziejaszków. Nie chciała podkradać roboty policji, musieli przecież jakoś zarobić na swoje utrzymanie. Do wieczora było jeszcze daleko, ale motywacja ulatywała z niej niczym z przekłutego balonu. Nie dowiedziała się niczego, co chociaż w najmniejszym stopniu mogłoby zainteresować jej przełożonych. Wiedziała natomiast, gdzie znajdują się najlepsze przeceny w całym mieście oraz gdzie serwują najlepsze Cherokee oraz Seminole. Dopóki jednak miała zablokowaną kartę, mogła obejść się smakiem.
Nie chciała się łatwo poddawać. Spróbowała udać się do jednej z gorszych dzielnic Tenoch Tilan. Problem był w tym, że nawet najgorsze dzielnice kurortu było lepsze niż te w większości innych miast. Nie wykrystalizowała się tutaj żadna miejscowa szajka, a i mafie nie dokonywały większych transakcji. Jakby wszyscy zgodnie postanowili, że ustanowienie tutaj strefy neutralnej dobrze wpłynie na dobrobyt wszystkich, zwłaszcza sektora turystycznego. Największym mrocznym rozdziałem w historii miasta był konflikt między "szajkami" sprzedawców kolb kukurydzy, walczących o jak najlepsze odcinki plaży. Został zażegnany w ciągu tygodnia. Jak na standardy światowej zbrodni było to pożałowania godne. Touichi zrobiła się tak zdesperowana, że postanowiła nawet zbadać zasłyszaną gdzieś plotkę o złodzieju elektroniki. Szybko potwierdziła jej autentyczność, ale żaden z okradzionych nie chciał się wdawać z nią w szczegóły. Pewnie dlatego, że była za młoda albo po prostu nie miała pieniędzy na zakup czegokolwiek.
"Aaah, co za beznadzieja - pomyślała czochrając się po głowie. - W tym mieście naprawdę nic się nie dzieje. Masakra."
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Trzeba było wracać i odpuścić sobie dalsze poszukiwania. Zmęczenie po całym dniu pełnym, wątpliwych, wrażeń powoli odciskało na niej piętno. Owocowy lizak w ustach delikatnie poprawił jej humor, ale nie na długo. Wydała na niego ostatnie Kua. Trzeba będzie poszukać jakichś zaskórniaków na poranną kawę.
- ...Mówię, ci patrol znalazł kilka dni temu kuter z barwami Krwawych Szakali...* - usłyszała skrawek rozmowy i zatrzymała się jak wryta. Manitou niech będą dzięki, wreszcie coś! Szybko zlokalizowała źródło. Dwóch starszych mężczyzn w jednym z ogródków piwnych nad kuflami. Przystanęła tuż przy ich stoliku i udała, że wiąże buta.
- Jesteś pewien, że to nie plotka? - zagaił drugi podejrzliwie. - No wiesz, taki haczyk by zgarnąć więcej turystów na wycieczki?
- To żadna plotka! Pamiętasz jak mówiłem, że brat cioteczny szwagra siostry mojej żony pracuje w straży przybrzeżnej? To on sprzedał mi tę informację.
- Eh, tego jeszcze brakowało. Jakichś pieprzony terrorystów walczących...
Nakinagara nie przysłuchiwała się dłużej. Dowiedziała się wszystkiego co chciała. Próbowała sobie teraz przypomnieć cokolwiek z odpraw dotyczące Krwawych Szakali. Organizacja terrorystyczna. Główny rejon prowadzenia operacji: Pustynia Rozpaczy. Główny cel, walka o niepodległość Shah'en. Oskarżana o wiele aktów terroru w tym ataki bombowe, porwania, piractwo, morderstwa oraz oczywiście partyzantkę. Czyli wszystko co podchodzi pod dość ogólną nazwę “Terroryzm”. Dodatkowo handel bronią i narkotykami na czarnym rynku, przemyt, czyli to co przestępcy kochają najbardziej. Bingo, yahtzee, szóstka w totka. Trafiła wreszcie na to, czego szukała cały dzień. Teraz trzeba tylko dotrzeć do kapitanatu portu i wypytać o ten kuter. To, że znaleziono go z barwami chyba najsłynniejszej grupy terrorystycznej na świecie, w okolicy jednego z popularniejszych kurortów Khazaru nie mogło być przypadkowe. Coś tutaj śmierdziało i to bynajmniej nie ci panowie. Dalsze śledztwo trzeba było jednak odłożyć na później. Teraz uwagę młodej szamanki przykuł ktoś inny.
Zawsze miała niesamowity zmysł obserwatora. Potrafiła dostrzec najmniejsze detale, nawet jeżeli zdawały się pozornie nieistotne. Nieznaczny ruch głowy, dziwny dźwięk w tłumie albo rozszerzanie się źrenic. Notowała w głowie wszystko, filtrując i jedynie przybierając pozory słodziutkiej nastolatki. Teraz było podobnie. Jeden z siedzących przy stoliku gości zamarł na ułamek sekundy słysząc o Szakalach. Delikatnie zwrócił głowę w kierunku mężczyzn i lustrował ich uważnie. Następnie wstał, niemalże w tym samym momencie co ona. Mógł to być oczywiście zwykły przypadek, ale czasami trzeba po prostu zaufać swojemu instynktowi. Osobnik był podejrzany. Nie chodziło tylko o jego olbrzymi wzrost i reakcje na podsłuchaną rozmowę. Kiedy śledziła go w tłumie, a nie było to trudne, bo wyraźnie górował nad morzem głów, szedł niby nonszalancko, z kapturem na głowie i rękoma w kieszeni. Na nikogo jednak nie wpadł, nikogo nie potrącił. Mimo swojej fizjonomii poruszał się z wrodzoną gracją, jakby instynktownie unikając jakiegokolwiek kontaktu. Nie tracił przy tym tempa, można wręcz powiedzieć, że tańczył pomiędzy ludźmi. Dodatkowo jego ubrania nie pasowały do siebie. Szara, tandetna bluza z nadrukiem Tenoch Tilan była przynajmniej o pół rozmiaru za mała, wyraźnie gryzła się z płóciennymi spodniami o wojskowym wzorze. Co prawda wielu ludzi kupuje obecnie ciuchy z demobilu, bo są wygodne oraz nie niszczą się tak łatwo. Ogólnie jednak nie pasowały turyście, więc albo ten facet nie miał gustu albo
"Próbuje podawać się za kogoś innego" założyła Touichi. Teoria była oczywiście wątpliwa i dziurawa jak Khazarski kozi ser, ale intuicja zwykle jej nie zawodziła.
Po blisko pół godzinie wędrówki była już pewna, że mężczyzna coś ukrywa. Tłum robił się coraz mniejszy. Oddalali się od centralnych uliczek pełnych turystów. Zaczął kluczyć, krążyć. Często zmieniał kierunki, powracał na stare drogi, lub ukrywał się w zaułkach. Ona również zmieniła taktykę. Zwiększyła dystans między nimi. Ciemność i jej naturalne zmysły były w tej sytuacji sprzymierzeńcami. Mogła podążać za nieznajomym obserwując go nawet ze znacznej odległości lub polegając wyłącznie na słuchu. Na razie nic nie wskazywało, żeby zorientował się, że jest śledzony. Gorzej, że Nakinagara nie za bardzo orientowała się gdzie jest. Wiedziała, że to magazynowa część miasta, ale miałaby kłopot wrócić do hotelu samemu. Trzeba było więc przeć dalej.
Celem okazał się jeden z mniejszych budynków, wyraźnie opuszczony i zapomniany. Idealna kryjówka dla kogoś, kto nie chce na siebie zwracać uwagi. Mężczyzna pogrzebał trochę przy zamku drzwi i po chwili zniknął we wnętrzu.
"Dobra. Co teraz?" - zastanowiła się dziewczyna wynurzając z ciemnego zaułka. Mogła poszukać innego wejścia, ale pewnie wszystkie były zamknięte. Poza tym nieznajomy mógł być na to przygotowany, zastawić jakieś pułapki lub potykacze. Trzeba go było jakoś zaskoczyć. Dziewczyna rozejrzała się po alejce. Jej twarz rozjaśnił uśmiech.
" Jak nie można drzwiami, to spróbujemy dachem."
Szczęście ponownie się do niej uśmiechnęło. Budynek nie był tylko jakimś tam magazynem ale również warsztatem. Po krótkiej wspinaczce rynną zorientowała się, że ma olbrzymie okna w dachu. Kiedyś były pewnie nawet przeszklone, teraz stanowiły wyłącznie puste i połamane obramowania. Spomiędzy nich dolatywało do niej delikatne światło. Przylgnęła do spadzistego dachu i podczołgała się do krawędzi. Na dole, pochylony nad stołem oświetlonym niewielką lampką, stał ten sam olbrzymi mężczyzna, którego śledziła. Majstrował przy jakimś urządzeniu. Miejsce to musiało być kiedyś wytwórnią zabawek bo po całym pomieszczeniu walały się niedokończone części i pluszaki. Na stanowisku znajdowało się też mnóstwo urządzeń oraz elektroniki. Mężczyzna coś mamrotał do siebie, ale nie miała pojęcia co. Musiała się mocniej skoncentrować. Powoli wyciszała dźwięki otoczenia by całkowicie skupić się na postaci poniżej.
- Teraz powinno pasować. Trzeba tylko przylutować. Kto by pomyślał, że w zwykłym sklepie z elektroniką zdobędę tak zaawansowaną część.
"Ah, więc wyjaśniła się tajemnica złodziejaszka. Zaczyna się to składać w logiczną całość".
- Dobra. Chyba będzie się trzymać.
Nastąpiła chwila ciszy, a następnie ciche pikanie włączanego urządzenia oraz biały szum. Zdawało się też, że usłyszała delikatne westchnienie ulgi.
- Tutaj projekt Mablung, nadaje na zakodowanej częstotliwości. Kod wejściowy Mike, Whiskey, Lima, Kilo 25894, Yankee Golf. Potrzebna ekstrakcja z wrogiego terenu, protokół Samum.
Mężczyźnie odpowiadał jedynie szum. Powtórzył jeszcze kilka razy swoja wiadomość, aż w końcu zapętlił ją i opadł na krzesło. Przez cały ten czas wpatrywał się w małe urządzenie na stole. Jego głowa luźno opadła na pierś. Spał? Touichi coraz bardziej się niecierpliwiła. Leżała na zimnej blasze, po bardzo gorącym dniu i to w dodatku nieprzygotowana na nocne akcje. Zastanawiała się przez moment, czy nie zeskoczyć na dół i nie zająć się szpiegiem osobiście. Bo to czym się zajmował i, że wdepnęła w sprawę dużo paskudniejszą niż zwykły terrorystyczny zamach było pewne. Nie zrobiła tego jednak. Uczono ją, że informacja to podstawa w dzisiejszych wojnach, cierpliwość zaś była najważniejszą z cnót. Wkrótce okazało się, że jak zwykle stare maksymy mają słuszność.
- Zgłasza się korporacja Akigyou, kto nadaje na naszych częstotliwościach?
Głos z urządzenia momentalnie poderwał mężczyznę z miejsca. Nakinagara również nachyliła się bliżej. Nie mogła stracić nawet fragmentu tej rozmowy.
- Szukałem jakiejś dobrej stacji z wiadomościami, polecicie coś? - odpowiedział wyraźnie uradowany. Co to miało znaczyć?
- Radio? To jakichś przeżytek, polecamy kanały telewizji Optima.
- Tej propagandowej papki? To już wolę gazety.
Znowu nastała cisza. Wydawało się, że ta luźna rozmowa nic nie znaczyła, ale urządzenie odezwało się ponownie. Znacznie poważniejszym tonem.
- Agencie Mablung, miło was ponownie usłyszeć. Zastanawialiśmy się, co się z wami działo.
- Zgłaszam posłusznie dalszą gotowość do służby, sir. - odpowiedział służbowo olbrzym. Potwierdziła tym samym, że był szpiegiem. - Na skutek niefortunnego wypadku trafiłem w sam środek wrogiego obszaru, w miejscowości Tenoch Tilan. Proszę o dalsze wskazówki.
- Przeprowadzimy operacje Samum, zgodnie z wcześniejszą wytyczną. Wasz status?
- Zdrowy i gotowy do działania, sir.
- Miło nam to słyszeć. Ekstrakcja odbędzie się za T minus cztery godziny. Punkt spotkania...
Nagłe uderzenie klucza francuskiego o metalową rurę zagłuszyło wiadomość. Dziewczyna instynktownie schowała głowę i przywarła do podłoża. Jej serce łomotało niczym karabin maszynowy.
- Agencie, co to było?
- Nic, sir. Miałem wrażenie, że ktoś się przysłuchuje. Proszę o podesłanie pozostałych danych w zaszyfrowanym pliku. Mablung, bez odbioru.
Szamanka nie czekała do końca rozmowy. Sunęła już cicho po dachu w kierunku najbliższego zejścia na ziemię. Wygrzebała z kieszeni telefon i wybiła numer nawet nie patrząc na klawiaturę.
- Firma Chemiczna P.L.A.N.T., rejestracja czym mogę pomóc?
- Chciałabym zgłosić reklamacje, co do jednego z waszych produktów.
- Rozumiem. Klient prywatny czy handlowy?
- Handlowy, ze wschodu.
Jej rozmówca był wyraźnie niepocieszony telefonem o tej porze. Jednakże, gdy tylko wytłumaczyła powód, sytuacja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Rzadko trafia się okazja na przechwycenie Sanbetańskiego agenta, co dopiero zinfiltrowanie całej siatki. Momentalnie przełączoną ją do odpowiedniej komórki kontrwywiadu. Wyczuwała niesamowite poruszenie, ledwo hamowane doświadczeniem jej starszych Braci i Sióstr. Polecenie przyszło szybko i było konkretne. Dalsza infiltracja obiektu. Unikanie starcia i czekanie na wsparcie. Nadarzała się okazja na spore łowy. Najbardziej ucieszyły ją jednak proste słowa bezpośredniego przełożonego. "Dobra robota Touichi", usłyszała na sam koniec.
Wyszczerzyła się pod maską. Chciała udowodnić, że nie jest tylko jakąś smarkulą że można powierzyć jej też cięższe i odpowiedzialne zadania. Była Dahon Angkan. Niezależnie od wieku to coś znaczyło. Nieźle znała się też na tropieniu. Obiekt najwyraźniej nie próbował jej utrudniać roboty. Co prawda nie chciała pokazywać się w masce na ulicy, przyciągałaby zbyt dużą uwagę. Śledzony mężczyzna najwyraźniej również nie był skory do zwiedzania głównych arterii miasta. Poruszał się obrzeżami, ciemniejszymi uliczkami, z dala od tłoku i hałasu. Nadal kluczył, ale mniej niż wcześniej. Śpieszył się. Był nieostrożny. Bez kłopotu podążała za nim, cały czas ukryta. Niemalże bez wysiłku. W odpowiedniej odległości, uniemożliwiającej wykrycie. To była prosta zwierzyna. Zdesperowana możliwością szybkiej ucieczki. Niezaniepokojona obecnością łowcy. Ona natomiast czuła niesamowitą satysfakcję. Nasłuchała się wiele o nadludziach rodem z Sanbetsu, ale patrząc na tego olbrzyma miała wrażenie, że byli tylko wydmuszkami. Wyobrażeniem spotęgowanym ciemnością oraz nieznanym. Niczym co mogłoby stanowić wyzwanie dla tak sprawnego szamana.
Obiekt zniknął gdzieś za rogiem. Przyspieszyła tempo. Poruszała się cicho. Mijane koty nawet nie unosiły głów gdy przemykała obok nich. Była niczym nietoperz. Bezszelestna i zabójcza. Wyjrzała na uliczkę, na której spodziewała się zobaczyć olbrzyma. Nic. Nasłuchiwała jego kroków. Cisza. Co do cholery? Ostrożnie weszła w zaułek. Jej zmysły pracowały na najwyższych obrotach, ale nic nie wyczuwała. Jakby rozpłynął się w powietrzu. Kopnęła coś. Coś miękkiego. Spojrzała w dół na tandetną szarą bluzę z kapturem z nadrukiem kurortu. O [ cenzura ]...
Wszystko dookoła niej zawirowało. Zanim zorientowała się w sytuacji było już za późno. Cień migoczący gdzieś na granicy wzroku, nagłe uderzenie w splot a potem następne w skroń. Silny uchwyt na gardle i ból pleców wciskanych w budynek. Jej stopy dyndały rozpaczliwie kilkanaście centymetrów nad ziemią. Palce zaciskały się na nadgarstku dławiącym jej gardziel, próbując wesprzeć się na nich ostatkiem sił, walcząc o powietrze. Kliknięcie odbezpieczanego spustu i chłodna lufa przyłożona do podbródka.
- Proszę, proszę kogo my tutaj mamy... - Śledzony przez nią mężczyzna przysunął się do niej, ale nie poluzował uchwytu. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczyć. Niczym u drapieżnika.
***
- Malutka z ciebie ptaszyna - powiedział Mablung przyglądając się uśmiechniętej masce. Dziewczyna była przerażona i wyraźnie nie rozumiała co się wydarzyło. - Ledwo dałem radę cię wyczuć. Myślałem, że mam omamy. Stałaś się jednak nieostrożna. Myślałem, że to się wam szamanom nie przytrafia.
- Skąd wiesz, kim jesteś? - sapnęła nieostrożnie. Potwierdziła jego przypuszczenia. - Czego szukasz w tym mieście? Czemu szykujecie zamach? Jaki jest twój prawdziwy...
Szarpnął nią i ponownie uderzył z całych sił o mur. Dziewczyna jęknęła cicho.
- Ja tutaj zadaje pytania. Jak mnie wyśledziliście? Kto o mnie wie? Masz jakichś towarzyszy? - zadawał jej pytania jedno po drugim, ale nie dostał odpowiedzi na żadne. W międzyczasie skanował otoczenie, ale nie wyczuł już żadnych, nawet najmniejszych anomalii. Była sama, młoda i najwyraźniej albo bardzo odważna albo niesamowicie głupia. Grała jednak dalej hardą ptaszynę. Przystawił spluwę do jej czoła i delikatnie naparł na spust.
- Gadaj albo zaraz twoją krwią pomaluje ścianę!
Jej oczy uciekły w bok. Nie znajdowali się aż tak daleko od jednej z turystycznych uliczek. Ciągle dochodziły do nich odgłosy przejeżdżających samochodów i wesoły gwar ludzi idących wykorzystać tę ciepłą noc. W oddali dało się nawet słyszeć delikatny dźwięk klubowej muzyki. Szamanka ponownie spojrzała na swoje prześladowcę.
- Gdybyś miał mnie zabić, już byś to zrobił - powiedziała dziwnie pewnie jak na sytuacje w której się znajdowała. - Huk wystrzału niesie daleko. Poza tym trup też zostawia swoje ślady. Jak szybko pojawiła by się tutaj policja? Ile osób mogło by zobaczyć umykającego wielkoluda? Nie nadajesz się zbytnio, żeby wtopić się w tłum wiesz?
Agent milczał. Nie chciał dać jej poznać, że ma rację. Nie mógł sobie pozwolić na zostawienie żadnych śladów. Pościg policyjny zablokował by mu wszelkie możliwe drogi wyjścia. Schował pistolet do kabury, nie zmniejszając nacisku na gardło dziewczyny.
- Masz racje - w jego ręku błysnął nóż. Duży, żołnierski nóż bojowy o ząbkowanym ostrzu. Przejechał nim po masce, zostawiając szeroką szramę od czoła po usta. - Są jednak inne sposoby, by cię unieruchomić. Chcesz się przekonać jakie?
- Nie, ale za to mam dla ciebie zagadkę. - odparła hardo. Powietrze dookoła jakby się ochłodziło. Czuł to wyraźnie. Gdyby było jaśniej, zauważyłby jak ciało dziewczynki blednie a jej oczy zamieniają się w czarne punkty, niczym przyszyte guziki. Głos, którym się następnie odezwała kłuł niczym lodowe igiełki. Wywoływał nieprzyjemny dreszcz na plecach nawet kogoś tak doświadczonego.
- Co robi słoń, gdy dostrzeże mysz?
Kiedy później na spokojnie przeanalizował to starcie, doszedł do wniosku, że powinien przewidzieć to co nastąpi. Wiedział dość o ich zdolnościach by nie dać się tak łatwo zaskoczyć. Zrzucił to na karb wielotygodniowego zmęczenia wynikającej z przebywania w stanie ciągłej gotowości. Prawda była jednak taka, że poczuł się zbyt pewnie. Powinien ją albo zabić na miejscu albo otumanić jak najszybciej i zostawić gdzieś. Nim by się przebudziła on zmierzałby już w kierunku granicy. Zaskoczyła go jednak jej uporczywość oraz szybkość. Sytuacja się odwróciła. Pierwsze uderzenie sierpowym wytrąciło go z równowagi. Na ręku miała ukryty kastet. Czuł jak pęka rozharatana skóra na policzku. Niby nic wielkiego ale wystarczyło. Wykorzystała jego własne ramię jako podpórkę. Zarzuciła nogi na bark i skręciła całe ciało. Momentalnie rozluźnił chwyt szarpiąc ręką w dół byleby tylko uniknąć dźwigni. Odsłonił się jednak w ten sposób na jej ataki. Kopnięciu w szczękę brakowało siły ale posłało go kilka metrów w tył. Nóż upadł na ziemię. Oddzielała go od niego mała diablica. Nadal mógł sięgnąć po pistolet, ale obawiał się hałasu. Ona tymczasem już szalała po zaułku. Miejsca było mało i potrafiła to doskonale wykorzystać. Ściany, pudła, beczki, kosze na śmieci, wszystko stanowiło dla niej odpowiednią podpórkę do wykonania niespodziewanego skoku albo piruetu. Dodatkowo ta zwinność! Gdyby musiał polegać wyłącznie na swoich oczach byłby skończony. Nie mógł jednak wykonać kroku w którąkolwiek stronę. Obracał się tylko w kierunku przeciwniczki blokując co chwile jej ataki. Odbiła się nagle od ściany i przeskoczyła nad jego gardą. Poczuł uderzenie w potylicę. Poleciał do przodu, prosto stos śmieci. Czoło pękło przy zetknięciu się z ceglanym murem. Czuł cieknącą krew. Ona nacierała dalej, niestrudzenie. Trzeba było przejść do ofensywy.
Chwycił pierwszą rzecz jaką miał pod ręką. Metalowa pokrywa od kosza śmignęła w kierunku nacierającej szamanki. Skrzyżowała ramiona, ale impet odrzucił ją kilka metrów. Jej uśmiechnięta maska współgrała z bladą cerą dodając krwiożerczości mikrej posturze. Agent chwycił pokrywę niczym dysk i cisnął w nią. Z łatwością uniknęła ataku robiąc przewrót w tył, ale on tylko na to liczył. Chciał wykorzystać przewagę masy. Naprzeć na nią, przygnieść i obezwładnić. Miał odpowiednią pozycję. Jeżeli tylko zdąży.
Nie zdążył. Ból w klatce piersiowej był tego jasną oznaką. Krwawa pręga po cięciu nożem. Robiąc unik, zgarnęła z ziemi jego własną broń. Rana nie była głęboka, ale to kolejny raz gdy go zaskoczyła. Znowu miała przewagę. A przynajmniej tak sądziła. Chwyciła broń mocniej i natarła. Nie próbowała tym razem mylić zwodami czy fintami. Ostrze dawało jej pewność, większy zasięg. Nie potrafiła nim jednak skutecznie walczyć. Próbowała to nadrobić szybkością. Nie przynosiło to zamierzonych skutków. Mablung cofał się. Zyskiwał dystans. Czekał. Wyczuwał dokładnie skąd nadejdzie atak, delikatne zmiany nacisku na podłoże, przesunięcie ciężaru ciała. Robił uniki i czekał. Ostrze mijało jego ciało często o milimetry. Jemu zaś wystarczył tylko jeden moment. Jeden błąd by zaatakować niczym wąż. W końcu doczekał się. W Nakinagarze rosła coraz większa frustracja. Wyprowadziła daleki wypad, całkowicie tracąc kontrolę nad swoim punktem ciężkości. Agent płynnie zszedł z toru lotu ostrza. Otoczył ramię dziewczyny naciskając na łokieć. Jednym płynnym szarpnięciem obrócił ją i ponownie wbił w ścianę. Maska chrupnęła po zetknięciu z betonem. Jej głowa była raczej w gorszym stanie. Ostrze ponownie zabrzęczało upadając na ziemię. Mablung chwycił ją za długie ciemne włosy i jeszcze kilka razy uderzył jej czołem o budynek. Touichi oklapła. Agent uderzył jeszcze raz tak dla spokoju ducha. Maska pękła na pół. Dziewczyna osunęła się pomiędzy worki na śmieci ustawione wzdłuż ściany. Mablung dyszał ciężko. Rana na klatce piersiowej bolała, tak samo jak czoło. Przeszukał pośpiesznie kieszenie dziewczyny. Zgarnął małe opakowanie gazy i kilka opatrunków, resztę rozsypał. Zgarnął też komórkę oraz zegarek z delikatnej dłoni po czym przysypał ją resztą śmieci. Chciał, żeby wyglądało to na zwykły rozbój. Podniósł z ziemi swój nóż oraz tandetną bluzę. Potrzebował czymś zakryć ranę na piersi i czole. Do spotkania miał jeszcze co najmniej dwie godziny. Musiał iść bo inaczej przegapi jedyną szansę na wyrwanie się z tej parszywej dziury.
Znaleźli ją nad ranem śmieciarze. Szybko wezwana policja próbowała zatuszować całą sprawę ale po godzinie połowa miejscowej populacji huczała już od plotek. Wiadomość szybko dotarła też do struktur Khazarskiego kontrwywiadu. To oni przejęli sprawę od miejscowej policji i zadbali o to, żeby prawdziwa tożsamość Touichi nie ujrzała światła dziennego. Oficjalny medialny raport mówił, że doszło do napadu rabunkowego oraz gwałtu na młodej pijanej dziewczynie, ale bez szczegółów. Dziewczyna nie mogła uniknąć jednak przesłuchania u swoich mocodawców.
- To ten - powiedziała Nakinagara rzucając na stół plik zdjęć. Czoło miała już opatrzone, poza tym trzymała się nieźle. Była tylko trochę roztrzęsiona. Śledczy co chwila musieli przerywać przesłuchanie bo dziewczyna ni z tego ni z owego naglę zaczynała ryczeć i biadolić.
- Jesteś pewna - odpowiedział brązowowłosy szaman. Był sporo starszy od niej, ale nadal w sile wieku. W rękach obracał jej własny telefon. Ktokolwiek ją pokonał nie był głupi. Wyrzucił go do śmietnika dwie przecznice dalej. Znaleźli go dzięki nadajnikowi.
- Tak, takiej postury się nie zapomina. - odparła dziewczyna z przekąsem. - A co znacie go?
Starszy mężczyzna przysunął do siebie zdjęcie olbrzymiego mężczyzny w szarej tandetnej bluzie z nadrukiem i kapturze narzuconym na głowę. Wyraźnie widać było jego twarz. Bolesna rana przypomniała się delikatnym pieczeniem w klatce piersiowej. Reppo pamiętał tego mężczyznę i nigdy go nie zapomni.
***
Adnotacje
* Jest to pierwsze odniesienie do tego jak projekt Mablung trafił do tego pięknego kurortu na Khazarskiej ziemi. Jest to bezpośrednie odniesienie do poprzedniego mojego wpisu, który możecie znaleźć tutaj: Ninmu: Zanim nastał świt
Krótkie podsumowanie dla leniwych:
- projekt Mablung rozbił się na środku oceanu.
- W niedalekiej okolicy doszło do ataku piratów Krwawych Szakali na statek Nag
- Mablung chciał zaangażować się w ten konflikt ale doszedł do wniosku, że srał to pies. Ukradł więc jedną z łodzi Krwawych Szakali i popłynął w kierunku suchego lądu.
** Beeper oczywiście uległ awarii w trakcie wypadków na oceanu i naprawa zajęła mu trochę czasu ( 3 lata khem khem)
*** w karcie Ekwipunku mam wpisaną broń z tłumikiem, ale założyłem że Mablung ma ograniczony dostęp do swojego sprzętu, po to żeby była jakakolwiek akcja. Bo nudno by było gdybym ją wtedy zastrzelił nie uważacie? |
Pochylamy się przed inteligencją
Klękamy zaś przed dobrocią |
|
|
|
»Nakinagara |
#2
|
Szaman
Poziom: Keihai
Posty: 16 Dołączył: 22 Lip 2017
|
Napisano 25-08-2017, 19:47
|
|
Plemię Liścia. Ileż szamanów o nim słyszało? Pewnie wielu, aczkolwiek dla większości jest to zwykła bajka czy też miejska legenda. Nie wierzą, że istnieją. I tutaj są w błędzie, bowiem mogą spotkać członków tego plemienia i nawet o tym nie wiedzieć, na przykład taką małą dziewczynkę jaką jest Nakinagara. I jest też temu powód. Są jedną z tych organizacji które próbują trzymać świat w kupie, by znowu nie doszło do tak wielkie nieszczęścia jakim jest m.in. wojna na skalę światową. Właśnie od tamtego czasu starają się zapobiec takim tragediom jak i mniejszym.
I tutaj właśnie zaczyna się pierwsza poważniejsza brudna robota Touichi. Nie doszły do uszów plemienia liścia żadne informacje, a pochodzą one prosto ze źródła – złapanego wrogiego klawisza. Jednak nie udało się wszystkiemu zapobiec i poufne informacje rządowe zostały już przekazane. Co więcej, udało się uzyskać informację na temat aktualnego właściciela danych. Krótko mówiąc, trudno będzie dziewczynie przegapić olbrzymiego człowieka wyglądającego niczym komandos ze starych filmów. Bardzo dobrze zbudowany z twardymi rysami twarzy i brązowych włosach przyciętych maszynką. Nic trudnego szczerze mówiąc. Przecież wypatrzenie takiej osoby w tłumie na lotnisku a następnie śledzenie w oczekiwaniu na wygodną sytuacje aby rozprawić się z nim nie powinno stanowić problemu. A przynajmniej tak uważała…
- Ile tu ludzi… - były pierwszymi słowami jakie wypowiedziała gdy weszła na lotnisko. Już wcześniej zachwyciła się rozmiar budynku, tego ile szyb i pięter może w nim być, a w środku to wrażenie tylko narosło. To, jest, niesamowite! I jeszcze do tego wszyscy to klienci! No, prawie. Pewnie pięć procent tych ludzi to pracownicy. I już na dzień dobry pojawił się problem. Nie wiedziała, że to miejsce może być tak ogromne, ale nie dano jej chwili na pomyślenie co dalej. Tłum z którym weszła kroczył dalej, ciągnąc ją ze sobą, a wzrost utrudnił jej orientację w terenie.
- Ej! Uwaga…! – uprzejme przepraszanie aby się ktoś przesunął nic nie dawało, bowiem było skutecznie zagłuszane przez inne hałasy. Dosłownie wszystko można było tutaj usłyszeć: płacz dziecka, dzwonki telefonów, kłótnie i kulturalne rozmowy. O dziwo, samolotów nie słyszała. Koniec końców na siłę przepchała się przez ludzi łapiąc się barierki. Wreszcie miała chwilę wytchnienia i ciekawy punkt obserwacyjny. Była nad bramkami gdzie ludzie stali kolejkami do odprawy. A jak już miała chwilę dla siebie, pff! Przecież ma misję do wykonania! No ale wracając do tematu, mając chwilę dla siebie, poprawiła swoją grzywkę i ogólny układ włosów. No, teraz można wracać do pracy.
Wcale łatwe obserwowanie nie było. Niby taki kawał faceta powinien się wyróżniać z tłumu mimo wszystko, jednak wszystko się ruszało i zlewało co znacznie utrudniało jej robotę.
- To takie nudne… Ciągle tylko patrzeć i szukać igły w stogu siana. – i jeszcze było irytujące. Już nawet kilka razy dostrzegła te same osoby, ale jego nie! Coś musiała z tym zrobić, podejść do tego na świeżo. A nic tak nie odpręża jak filiżanka herbaty. Niektórzy reflektują niby kawę, ale dla niej to obrzydlistwo. Raz spróbowała i podziękowała po zamoczeniu ust w napoju. I niby niektórzy nie mogą normalnie bez niej funkcjonować…
Oczywiście nie przerwała swoich poszukiwań! Ale patrzenie za kimś z poziomu poniżej półtora metra bywa uciążliwe…
- Ouć! – ktoś ją przypadkiem uderzył teczką w ramię i nawet tego nie zauważył. Zaraz… przecież ktoś taki powinien być felernie wysoki aby do tego doszło! Lub zrobić to z premedytacją. A i tak gniewnie za nim spojrzała, zdążywszy dostrzec tylko jego barki i tył głowy. Potem to już wtopił się w tłum. Aczkolwiek nim skojarzyła jego wygląd z celem który miała odszukać, było za późno. No, przynajmniej dla osoby z jej wzrostem. Ale nie wolno się poddawać! Zawsze mógł to być dar od losu i poszukiwany przez nią mężczyzna przeszedł jej pod nosem! Ruszyła nie dając za wygraną. Przecież taki ktoś w ciągu kilkunastu sekund nie może się rozpłynąć w powietrzu. Prawda, hmm?
W porównaniu do większości obecnych na lotnisku osób, nie była tutaj wcale długo, a już zdążyła znienawidzić tych tłumów które potrafią wyrosnąć spod ziemi. No, może znienawidzić to za mocne słowo. Zniechęcić będzie bardziej odpowiednie. Co jak co, w końcu wybrnęła z tego lądując przed jednymi z licznych łazienek na lotnisku.
- Ha! Jesteś! – półszeptem powiedziała do siebie, widząc znikającego faceta za drzwiami do toalety. Zresztą kogo by obchodziło to, że mówi sama do siebie? Wiele ludzi tak robi od czasu do czasu. Miała jednocześnie świetną okazję. Łazienka, łazienka, łazienka… czy lepiej być nie mogło? Może ktoś w środku poza nim będzie, ale czemu niby miałby siedzieć tam dłużej niż on? No…. jak kogoś chwyci to wiadomo…
Podeszła do drzwi, wahając się przez moment. Przecież to męską toaleta, a damska jest po prawej stronie, tak samo jak dla inwalidów po lewej. Jednak nie zastanawiała się nad tym dłużej. Kolejnej takiej okazji może już nie mieć. No i powinna szybko to załatwić na tak małej przestrzeni. Zrobiła falę meksykańską palcami u prawej ręki i otworzyła drzwi .
Pierwsze wrażenie było niemiłe – ten wyczuwalny w powietrzu smród środków czyszczących i moczu. Na szczęście nie zaciągnęła się mocnej tym drażniącym zapachem. Wkroczyła dalej, przez kolejne drzwi mijając sześć umywalek i wielkie lustro po prawej stronie, wchodząc do ”głównej części”. Tutaj ciągnął się rząd pięciu, nie sześciu toalet na dwójkę, a naprzeciw każdego był pisuar. Tutaj z kolei zapach jeszcze bardziej się nasilił. Nie wierzyła w to, jak można tak zasmrodzić, kiedy to w damskiej zawsze, ale to zawsze pachnie. I podłoga nie błyszczy się tak, jakby była mokra tudzież wilgotna… Krótko mówiąc – ohyda. Zaczęła też się zastanawiać, czy nie warto byłoby złożyć przysięgę, aby więcej do męskiego WC nie wchodzić, kiedy to ktoś spuścił wodę i rozległ się charakterystyczny dźwięk zapinania rozporka a potem klamry od pasa. Nakinagarę lekko to przestraszyła, tak jakby był to atak z zaskoczenia. Szybko zaczęła myśleć co by tu zrobić, ale w głowie pustka! Czarna otchłań, zero pomysłów! Trudno, będzie musiała wymyślać na bieżąco!
Stanęła przed drzwiami odpowiednej toalety, splatając ręce ze sobą zza plecami. Moment późnej pokazał się prawdziwy olbrzym. Olbrzym komandos, bo tak sobie go wyobraziła z opisu jaki otrzymała i… różnic wiele nie było.
Duża, gładko ogolona szczęka, włosy obcięte jak najkrócej, jakby tylko za pomocą maszynki. A budowa ciała tak potężna, że z pewnością podniósłby ją jedną ręką. Przynajmniej tak prezentował się w jej oczach, kiedy to ona była mała i drobna i bez żadnych walorów. Patrzyli przez chwilę na siebie, jakby jedno nie spodziewało się drugiego. W końcu Naki postanowiła przerwać to milczenie krótkim
- Hej. – a teraz powinna otrzymać odpowiedź. Jakoś tak nawiązuje się rozmowy, bo fakt, faktem trochę się wstydziła i bała. Obcy mężczyzna, sam na sam z nią w łazience. Gdyby miała stu procentową pewność, wiedziałaby, że nic dobrego z tego wyjdzie. A tak, to trzeba to jeszcze rozegrać w taki sposób, aby mieć pewność co do tego co planuje z nim zrobić. Chociaż jeszcze nie miała planu.
Mężczyzna przewiercił ją wzrokiem, szukając jakiegoś potencjalnego zagrożenia w dziewczynce. W końcu nic takiego nie dostrzegł, więc odpowiedział. Mimo wszystko, obecność kobiety która nie jest personelem sprzątającym w łazience męskiej było dziwne.
- … Hej. – odparł jeszcze krócej niż to powinno trwać, po czym skierował się w stronę umywalek. Oczywiście Nakinagara polazła za nim. Musiała się w jakiś sposób upewnić, czy to on jest celem. Nie zastanawiał się facet nad wyborem umywalki, tylko podszedł do najbliżej. Zanim jednak nastawił ręce nad kran z którego automatycznie poleciałaby woda, odstawił obok siebie teczkę, która tak bardzo intrygowała dziewczynę. Nie dość, że to nią uderzył, to jeszcze miała okute boki i metalową rączkę z zabezpieczeniem na kod elektryczny. Z pewnością zawartość była baaaardzo ważna. A więc chyba przyszła pora przystąpić do działania. Postanowiła pominąć zagadywanie i owijanie w bawełnę. Wszystko na jedną kartę, na jedno pytanie. Klapła na blacie kilka metrów dalej dla własnego bezpieczeństwa i pomachiwała sobie nogami na zmianę. Tak samo jak była mała i siedziała na murku.
- Co masz w walizce? – niewinne zapytała, by potem lekko się uśmiechnąć. Wszystko miało na celu uśpić jego czujność. Ten jednak tak łatwo się nie dał, poza tym nie śpieszył się z odpowiedzią. Nim jej udzielił, spokojnie dokończył myć oraz je osuszyć pod specjalnym urządzeniem. Pech chciał, a może i nie, że był wtedy odwrócony plecami do szamanki, co wystawiło go na jej każdy atak jaki by przeprowadziła. Dowodziło to również tego, że nie spodziewał się go. Jednak żaden nie nastąpił, czekała ona spokojnie, choć trochę zirytowana tym, na moment kiedy odpowie. O ile tak zrobi.
- Nie twoja sprawa. – rzekł przechylając lekko głowę na lewy bok. No i masz babo placek. Wszystko postawiłaś na jedną kartę i co wyszło? Nic ciekawego. Trzeba więc sięgnąć po coś bardziej bezpośredniego. Nie, nie kastet. Jego nie mogła wnieść na teren lotniska, bo zostałby wykryty przez czujniki, nie mówiąc już o kontrolach. Miało to również swój plus – mężczyzna też nie mógł mieć broni, a jedynie co mogłoby za nią posłużyć to walizka. Tak, oczywiście, że przemiana. To najlepsze wyjście w tej sytuacja, które będzie mogło wywołać jedną z kilku innych. Po pierwsze, faceta sparaliżuje strach, tudzież zagoni z powrotem do wychodka. Kto by się nie przeraził na widok ”czegoś” takiego, gdy przed chwilą była tutaj zwykła, może w jego oczach i urocza, dziewczynka. Po drugie, zacznie walczyć. Strach można przełamać, a adrenalina będzie musiała napędzić w takiej sytuacji coś innego. Tego też trochę się bała Nakinagara, bo słyszała kilka opowieści o heroicznych czynach które były następnie naukowo tłumaczone. Ponoć dzięki takiemu zastrzykowi energii w kryzysowych sytuacjach, człowiek jest zdolny przewrócić samochód! Tak, to niesamowite i zrobiło na niej wrażenie jak słuchała o tym.
Natomiast trzeciego wyjścia chciała uniknąć, bowiem wtedy będzie musiała zatrzymać go siłą, co może mieć przykre skutki dla obydwojga. Oleje to co zrobiła i spróbuje wyjść. A więc, pora działać. Pobladła mocno, oczy zamieniły się w czarne otchłanie, usta podobnie. Przestała wtedy też machać wesoło nogami, a jedynie co zrobiła, to zapytała:
- Khazarskie tajne dane? – rzekła tak, jakby miała stuprocentową pewność, że to one są tam schowane. Na te również mężczyzna zareagował. Nie spodziewał się usłyszeć tego od niej, bo miała rację. Od razu zdał sobie sprawę, że ktoś z siatki szpiegowskiej musiał wpaść i zaczął sypać. Drugą rzeczą która go zaskoczyła, choć po mimice niezbyt było tego widać, było te, że Khazar werbuje tak młode osoby. Ciekawa idea. Nikt nie będzie podejrzewać o różnorakie działania wywiadowcze dzieci tudzież młodych nastolatków. Nie dawała mu wyboru. Zmieniła się w jakieś dziwne cholerstwo i bóg wie co potrafi, więc będzie musiał jakoś ją unieszkodliwić aby zakończyć powierzone mu zadanie. Broni nie miał, inaczej nie wszedłby na lotnisko, więc pozostało mu kombinować nad bronią i wykorzystaniem swoich umiejętności na tak niewielkiej powierzchni. Podobnie myślała Nakinagara.
Chwila ciszy w bezruchu i ruszyli na siebie! Shinji, bowiem tak mu na imię choć Touichi o tym nie wie, z zamiarem dotknięcia jej by móc użyć swej mocy do kontrolowania przebiegu walki, a Naki celowała w nos z gołej pięści. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że porządny cios będzie nie tylko bolał wroga, ale i ją. Pudło! Toż to było do przewidzenia, że młoda kobieta nie dosięgnie tymi rękami mężczyzny w bezpośrednim ciosie. Facet pierwszej wymiany ciosów nie wziął aczkolwiek na poważnie. Zasadził jej potężnego liścia, który aż wziął i ją pocisnął w ścianę naprzeciw umywalek. Lekko ogłuszona nie zdążyła w porę zareagować i trafiła bokiem o ścianę. Zabolało ją, że aż poszłyby łzy, w końcu można jeszcze nazywać ja dzieckiem, ale nie mogła tego okazać. Nawet jakby chciała.
Shinji nie dawał forów. Od razu przystąpił do ciosu który miał to wszystko zakończyć. Celował prosto w ucho, ale gdy Nakinagara spojrzała na niego, punktem trafienia stał się nos – niemalże środek twarzy. Odruchowo schyliła się, a pięść musnęła włosy które nie zdążyły opaść. Nie widziała tego, ale siła jakiej użył wywołała kilka grubych pęknięć na płytkach które trafił. A skoro był unik, i do tego udany, trzeba wykorzystać odsłonięcie się przeciwnika i przystąpić do kontrataku. Nie wybrzydzała, szczerze powiedziawszy odruchowo to zrobiła. Spieła mięśnie nóg i wystrzeliła nizym torpeda z zamiarem zasadzenia z dyńki w kroczę. Wtedy przeciwnik zrobił coś, czego się nie spodziewała! Zniknął, ale nie do końca. Był w bardzo podobnej pozycji, ale przesunięty tak aby mogła ona swobodnie przelecieć obok niego. Wykorzystał Ippogyaku, technikę błyskawicznego uniku. A już myślała, że go trafiła, ale jednak nie. Pora na rundę druuugą!
Trafiła gdzie trafiła. Wykonała szybki obrót aby jedną nogą trafić w lustro a drugą w ścianę. Krótką chwilkę tak wisiała, dopóki prawa fizyki nie zaczęły działać. Wtedy łagodnie, upadła, a wraz z nią kawałki szkła których nie blokowała już stopa. Szkło… to jest myśl! Może i ją również zrani w rękę, ale może świetnie sprawdzić się w roli noża. Nie było co czekać. Błyskawiczne chwyciła jeden z odłamków i powtórzyła akcję, licząc, że przeciwnik ponownie użyje techniki uniku. A pole do manewru jest niewielkie, więc spróbowała przewidzieć gdzie się przesunie tym razem. Odskoczyła do tyłu, aby odbić się od ściany bez kontaktu z podłogą. I pofrunęła ze szkłem w prawej ręce, ale to co zrobił Shinji, nie spodziewała się. Podskoczył! Najnormalniej w świecie podskoczył! Tak jakby wiedział, że celuje w jego pas! Cała akcja przeniosła się z powrotem do głównej części WC, gdzie w drzwiach facet tylko strzelił z palców jednej pięści, a potem drugiej.
- Dziwną masz tą twarz. Nie widać abyś cierpiała po tamtym ciosie. – powiedział coś więcej. I takie łał miała również dziewczynka. On powiedział coś więcej i to jeszcze z własnej inicjatywy. Jednak czas na pogawędki się skończył, a nastała pora walki. Gdyby nie efekt jej przemiany, wróg widziałby teraz jej gniewne spojrzenie za to, że musiała mieć bliższy kontakt z tą podłogą. Pora zakończyć tą jakże szybką walkę. Po raz trzecie podeszła do ciosu z wybicia, mając na uwadze to co zrobił przy poprzednich dwóch jej przeciwnik. Może przesunąć się teraz we dwie strony, co znacznie utrudnia robotę, ale jedną może wyeliminować poprzez wysunięcie kawałka szkła. Wtedy zapewne się nadzieje a ból go spowolni. Dochodziła do tego jeszcze inna dziwna zdolność uniku, tak jakby czytał jej ruchy. Dlatego będzie trzeba podpuścić go bądź zmylić jeżeli jest to możliwe. Wykonanie takie skoku zaraz po pierwszym może być ciekawym rozwiązaniem tego sporu… Warto sprawdzić. I tak nie zmieni to tego, że będzie śmierdzieć tą toaletą dopóki się nie przebierze i umyje.
Kiedy ona planowała, Shinji przeszedł kilka kroków aby był w centrum pomieszczenie, przy okazji zdejmując skórzaną kurtkę i okazując swoje umięśnione ciało. Był też biały podkoszulek na ramiączkach, ale on idealnie przylegał do ciała poprzez co niczego nie zasłaniał. Jego posunięcie w tej chwili było bardzo jej na rękę, bowiem będzie mogła łatwiej wykonać manewr przejścia do kolejnego ciosu. A więc nie pozostało nic innego jak zaatakować. I bum, i unik i kolejny atak! A to wszystko w niecało pięć sekund, co nie pozwoliło facetowi po wykonaniu pierwszego uniku przejść w kolejny. Ale wszystko ma swoją cenę, trzeba się z tym liczyć. Drugi atak nie był sprecyzowany do końca, poprzez co dziewczyna tylko musnęła go w bok. I to już oznacza jakiś postęp. Ranny nie będzie w stanie walczyć tak dobrze jak wcześniej. Na samej Naki również to się odbiło. Nogi zaczęły dziwnie ją boleć, co zrozumiała jako swój limit takich szybkich ataków. Pozwoliła sobie jak i wrogowi odpocząć przez moment, łapiąc kilka oddechów. Patrzyła również jak ubranie przeciwnika powoli przybiera czerwony kolor od krwi.
Dalsza walka toczyła się na równi, dopóki Mablung nie wybił szkła z zakrwawionej ręki nastolatki. Następnie dorwał jej jedną rękę i zamierzał wykonać młyńca z zamiarem rzucenia nią o ścianę. I znowu nie docenił przeciwniczki. On trzymał ją, to ona złapała się jego. Trochę to dziwne było, ale gdy on zwolnił uścisk niespodziewanie został wytrącony z równowagi, bo Nakinagara szarpnęła go ze sobą. Gdy oboje wylądowali na ziemi, przyszła kolej na brudne zagrania. Dosłownie jak i w przenośni. Nim którekolwiek zdążyło wstać, dziewczyna kopnęła go w ranę na tyle mocno, że aż ten stęknął. Najwidoczniej to zabolało mocniej niż samo przyjęcie tego ciosu nieco wcześniej. Dalej… już nie dał rady. Ból i jeszcze więcej krwi nie pozwoliło mu wstać, kiedy jego przeciwnik zdołał. Widział co robi nawet jak miał zamknięte oczy i jedyne co mu pozostało, to próba powstrzymania tego ciosu. Jej szybkość była przewagą nad nim, mimo jego zdolności przewidywania ruchów oraz technice Ippogyaku. Po prostu nie nadążał i ona to wykorzystała już kilka razy.
Pierwszy cios w nos – pudło. Widział jak zmierza druga pięść, to jak się na nią wystawił robiąc unik przed pierwszą, ale co zrobić? Mięśnie miał jeszcze odpowiednie spięte i poluzowane z pierwszej próby. Druga… się nie uda. ŁUB!
- Auć! – i nie tylko jego zabolało w tej chwili. Dziewczyna poczuła jak to jest bić bez kastetu. Walki nastał koniec. Do łatwych nie należała, tak samo tych trudnych również. Jej przeciwnik po prostu za późno zdał sobie sprawę, że wykorzystuje jego przewagę przeciw jemu, a swoje błędy przekuwa na własną korzyść. Potem szamanka tylko obmyła się, zabrała walizkę i wyszła. A po walizce powoli spływała wąską strużką krew z ręki w której trzymała ostre szkło. Od czasu do czaru roniła kroplę na podłogę. Nikogo natomiast nie dziwił wygląd jej twarzy – w prawdzie już normalnej, ale w połowie czerwonej oraz lekko spuchniętej od liścia jakiego otrzymała na samym początku. |
|
|
|
»Dann |
#3
|
Rycerz
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 498 Wiek: 27 Dołączył: 11 Gru 2011 Skąd: Warszawa
|
Napisano 28-08-2017, 22:04
|
|
mablung
Przyznam szczerze, że długo wyczekiwałem twojego tekstu. Nie powiem, żebyś zawiódł oczekiwania, które w tobie pokładałem, ale nie było to też nic specjalnego. Taki średniak, mający swoje wzloty i upadki. Z tego co pisałeś na SB, przynajmniej parę godzin poświęciłeś na korektę. Jeśli to prawda, boję się, jak tekst by wyglądał bez niej, skoro nawet z tym ma tak wiele błędów, głównie ortograficznych (co jest bolączką zdecydowanej większości tenchowiczów, nie wykluczając oczywiście mnie), ale nie zabrakło też literówek i złych odmian. Było parę powtórzeń, ale jedyne, które mnie naprawdę zabolało, znajduje się na samym końcu, co tylko pogarsza ostateczny efekt. Do tego nieszczęsne w miejscu, w którym nie powinno go być. Aż się skrzywiłem
Podoba mi się to, jak przedstawiłeś postać przeciwniczki. Nie wszystko było idealne, ale większość fajnie ze sobą współgrała, tworząc zjadliwą całość, na którą pewnie nie narzekałbym nawet w większych ilościach. Zawsze mi się podoba, jak ktoś pisze walki z perspektywy przeciwnika - pozwala to wejść w jego skórę i po prostu lepiej go sprzedać. To ci się udało. Ale trzeba znaleźć balans - zabrakło mi ciebie, agenta. Chcę więcej.
Mam małe zastrzeżenia do tego, jak przedstawiłeś fizyczną sprawność obu postaci. Nakinagara nawet bez transformacji dorównuje siłą Shinjiemu (swoją drogą, twoje imię padło chociaż raz w tej walce? xD), czego u ciebie nie widać. Ratuje cię tylko różnica w budowie obu postaci, ale to niewiele. Po przemianie jej szybkość wcale nie góruje nad twoją, jest raptem wyższa o 1 punkt. To nie jest dużo. A 5 to na pewno nie na tyle, żeby nie nadążać za kimś wzrokiem, szczególnie jak samemu jest się niewiele gorszym. Zabolała mnie też jej nieporadność w walce nożem. Zabawny fakt - jest w tym lepsza od ciebie
Z mankamentów tekstu to właściwie tyle ode mnie. Nie będę wymieniał po kolei, co mi się podobało, bo tego też trochę było. Szczególne brawa za świetną zagadkę Nakinagary (chyba nigdy się nie przyzwyczaję do używania tego imienia...). That was sweet
Ocena: 5,5 - mogło być gorzej, mogło być lepiej, ale to mnie nie obchodzi. Oceniam to, co dostaję. A dostałem średniaka, w którym słabe strony równoważą się z tymi mocniejszymi. Pół punkcika dorzuciłem za smaczki.
Nakinagara
Przepraszam, ale już od wstępu cierpiałem. Twój wpis bardziej przypomina jakością fanfic "Zmierzchu", niż wpisy innych graczy. Śmiałbym twierdzić, że moje pierwsze Ninmu, które wrzuciłem jeszcze w gimnazjum, reprezentowało wyższy poziom. Może nawet opowiadania o Pokemonach z czasów podstawówki... Nie wiem, czy nie wziąłeś tej walki na poważnie, czy po prostu tak piszesz, ale z tym poziomem nie masz podejścia do nikogo, pewnie nawet najprostszych NPC'ów. Nie będę nawet próbował wymieniać, co mi się nie podobało, bo musiałbym wrzucić cały wpis w cytat...
Ocena: 2,5 - bo dalej lepsze to od Davida, więc nie dam ci 1... |
What's dann cannot be undann ( ͡° ͜ʖ ͡°) |
|
|
|
»Sorata |
#4
|
Yami
Poziom: Genshu
Posty: 1471 Wiek: 39 Dołączył: 15 Gru 2008 Skąd: TG
|
Napisano 29-08-2017, 10:14
|
|
Mablungu:
Wcześniej stosunkowo mało się udzielałeś, ale dało się zauważyć, że pisać umiesz. Trend podtrzymałeś, a ja mam ochotę na więcej. Wyliczając po kolei:
W warsztacie większych baboli się nie doszukałem. Z poczucia obowiązku namierzałem brakujące przecinki lub sporadyczne powtórzenia (np. Ptaszyna, służba- służył). Nic, co wytrąciłoby mnie z równowagi. Nie ukrywam, że tu najłatwiej u mnie zarobić punkty – sam walę błąd za błędem. 2/3 za poprawne pisanie.
Mechanicznie bylo nieźle. Zaprezentowałeś piękną, płynną walkę wręcz, która była odpowiednio dostosowana do realiów i umiejętności postaci. Nie brakowało mi wybuchów i kruszenia ścian. Trochę wytrąciła mnie z rytmu sytuacja odrzucenia na kilka metrów (przy sile plasującej się w okolicach 1), ale podepnę to do przyjemnej komiksowości twojego wpisu. Niemożność śledzenia wzrokiem niewielkiej skaczącej istoty w ciasnym zaułku, jest jak najbardziej akceptowalna. Nawet jeśli spojrzymy na zakresy w siłowni, widać wyraźnie, że gdzie ty jesteś jeszcze w spektrum ludzkim, przeciwniczka już przekroczyła magiczną granicę. Niestety również mnie ukłuła w oko pomyłka z klasyfikacją noża pod kenjutsu. Niemniej twoja moc mogła pozwolić ci skompensowac braki w szybkości reakcji, więc błąd skupia się raczej na użyciu konkretnego zdania (stwierdzenie, że Touichi nie umie walczyć nożem), a nie konkluzji walki. Wykorzystałeś wszystkie dostępne atuty pierwszego poziomu – zarówno u siebie, jak i przeciwniczki. 2/3 za dopasowanie wpisu w mechanikę Tenchi.
Wstęp mi się dłużył. Odwykłem od klimatu szpiegowskiego. W tej chwili, wszystkich zajmują Akuma i bezpośrednie konfrontacje, dlatego spokojniejsze tempo twojej walki było przyjemną odmianą. Miałeś ciężki orzech do zgryzienia z przedstawieniem nietypowej przeciwniczki na podstawie jednego wcześniejszego wpisu. Nie wiem, co na to sama zainteresowana, ale ja to kupiłem i poświęcony Nakinagarze akapit czytałem z coraz szerszym uśmiechem. Dodatkowo plusujesz umiejętnie wykreowanym kontrastem między postaciami malutkiej dziewczynki i zwalistego żołnierza. Również bezpośrednie starcie fizyczne wypadło naturalnie i niewymuszenie. Wiesz, jak to jest, kiedy czytasz coś tak, że widzisz obrazy? Podczas lektury twojego tekstu, miałem to wrażenie praktycznie od początku do końca. Niemal każdy aspekt zagrał. 3/4.
Sumarycznie: 7/10
Nakinagaro:
Już od startu, tworzysz zdania złożone w sposób, który bez przerwy mnie dezorientuje. Chaos pogłębia fakt, że nieprawidłowo odmieniasz niektóre wyrazy przez przypadki, gubisz przecinki i wrzucasz powtórzenia. Pozostaje wrażenie słowotoku, które potęguje specyficzny klimat twojego wpisu, ale również zmęczenie domyślaniem się, o co chodziło. Od pierwszej do ostatniej litery, przydałaby ci się korekta osób trzecich (Nie jestem w tym najlepszy, ale polecam się na przyszłość). Podczas starcia, rozpoczynasz coś na kształt relacji reporterskiej, przeplatając typy narracji. Warsztat jest skopany jak wersja prealfa – kształt istnieje, ale produkt finalny gnębi masa bugów i glitchy. To najpoważniejszy mankament twojego wpisu. Nie są to błędy nieodwracalne, ale na walkę rzutują bardzo mocno. 0/3
Pomijając korektę, twój frywolny sposób pisania bardzo mi się spodobał. Dann przywołał z otchłani Davida, który pisał w podobny sposób. Mi przychodzi do głowy jeszcze Shadow. Cieszę się z obecności kolejnego forumowicza z takim stylem (odnośnie lekkości polecam lekturę tekstów Starke'go). Masz dobrą wyobraźnię. Ciekawie i z humorem opisujesz miejsce akcji i bodźce zmysłowe. Toaletowa potyczka to świetny pomysł. Również choreografia starcia, jeśli się ją oczyści z poplątanej narracji, jest miejscami lepsza niż u przeciwnika. Wspaniale, że pamiętałeś o braku możliwości wniesienia broni na lotnisko – to zbudowało ci istotną przewagę. Z mechaniką poradziłeś sobie nawet lepiej niż Mablung – 3/3.
Pomijając cyferki, niemal wcale nie kupiłem twojego starcia. Wejście w kontakt z Mablungiem poprzez otrzymanie rysopisu od przełożonych jest jak najbardziej akceptowalną przyczyną walki na tym poziomie, ale w przyszłości na pewno będę wymagał czegoś więcej. Khazar i niewolnictwo dzieci – to najwązniejsza myśl, która mi się nawinęła po zakończeniu lektury. Mroczne, ale przełknąłbym, jeśli byłyby to chociaż dzieci wytrenowane (jak np., w anime Gunslinger Girl), a Nakinagara robi wszystko po raz pierwszy. To ten zły rodzaj kontrastu, gdy nie wiesz nic, ale na obleganym przez pasażerów lotnisku "przypadkiem" identyfikujesz wroga na podstawie opisu, a potem pokonujesz w dziwnie opustoszałej łazience. Tłum był taki, że gwar zagłuszał samoloty, ale za potrzebą poszedł tylko Mablung? Zdecydowanie preferuję powagę i (pseudo)realizm ponad humor. Punkt za pomysł, i potencjał. 1/4.
Sumarycznie: 4/10
Obaj trafiliście na podatny grunt. Moje zainteresowania krążyły dookoła endgejmu, a wasze teksty były miłą odskocznią i przypomniały mi, że konflikt trwa na kilku różnych poziomach. Myślałem, że wstawię ocenę pierwszy, ale zajęła mi więcej czasu, niż zakładałem i MiażdzyDann mnie wyprzedził, co wpłynęło nieznacznie na ostateczny wynik.
Gratulacje – czekam na więcej waszych wpisów w przyszłości.
Tymczasem: Sorata głosuje na zwycięstwo Mablunga |
Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457 |
|
|
|
»oX |
#5
|
Rycerz
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740 Wiek: 33 Dołączył: 21 Paź 2010 Skąd: Wejherowo
|
Napisano 29-08-2017, 14:28
|
|
Mablung,
od czego by tu zacząć? Zaserwowałeś nam opowiadanie na ponad 27 tys. znaków wypełnione błędami, powtórzeniami, dziwnymi zdaniami i tego typu podobnymi babolami. Nie ukrywam, że czytało mi się masakrycznie. Powoli.
Cytat: | - Zgłaszam posłusznie dalszą gotowość do służby, sir. - odpowiedział służbowo olbrzym. Potwierdziła tym samym, że był szpiegiem. - Na skutek niefortunnego wypadku trafiłem w sam środek wrogiego obszaru, w miejscowości Tenoch Tilan. Proszę o dalsze wskazówki. |
Potwierdziła, że był szpiegiem na podstawie zakodowanej rozmowy? Pomijam już fakt, że wetknąłeś to stwierdzenie totalnie z dupy.
Cytat: | Nadal kluczył, ale mniej niż wcześniej. Śpieszył się. Był nieostrożny. Bez kłopotu podążała za nim, cały czas ukryta. Niemalże bez wysiłku. W odpowiedniej odległości, uniemożliwiającej wykrycie. To była prosta zwierzyna. Zdesperowana możliwością szybkiej ucieczki. Niezaniepokojona obecnością łowcy. Ona natomiast czuła niesamowitą satysfakcję. |
Nie. Lubię. Krótkich. Zdań. Pisałem o tym w przypadku walki Shadowa, ale stwierdzam, że tam było to lepsze. Tak Shadow, pamiętam jak przytaczałeś, że takie zdania budują napięcie. Tutaj jakoś tego nie poczułem. Byłem strasznie śpiący czytając i śpiący pozostałem.
Cytat: | Niczym co mogłoby stanowić wyzwanie dla tak sprawnego szamana. |
Cytat: | Momentalnie powiedziała momentalnie malutka dziewczynka, |
Cytat: | - Skąd wiesz, kim jesteś? |
https://www.youtube.com/watch?v=tvbyY7oMT2E
No ale dobra, bądźmy poważni. Zanudziłeś mnie tą opowieścią jak cholera. Wszystko mogło być o połowę krótsze. Jeśli chodzi o klimaty szpiegowskie, to wolę te Genowskie. Tutaj nie dałeś nam wiele szczegółów, tylko strasznie rozwlekłą opowieść, gdzie główne skrzypce grała... przeciwniczka. Niby fajny zabieg, ale nie dla mnie. Czemu? Naki nie oddał(a) jeszcze wielu tekstów (ok, żadnego który można by przeczytać), co za tym idzie, nie mamy pojęcia jak się zachowuje, co lubi robić i tak dalej. Nie ma podstawy. Ty zaś postanowiłeś stworzyć ją od zera, jako dziecko chcące lizaka, będące jednocześnie członkinią jakiegoś blach opsa. Gwoli przypomnienia - jesteście na zerowym poziomie. Przekłada się to na to, że... cóż, jakby to ładnie ująć. Skomplikowane akcje nie dla Was. Mam wrażenie, że uważasz swoją postać za jakiegoś mega kozaka, który króluje wśród Agentów. Niestety tak nie jest. Nie należysz nawet do żadnego batsu. Tak, wiem, postać ma historię. Nie chciało mi się w nią zagłębiać. Opowiadanie mi się nie spodobało. Jasne, były plusy, nie mówię, że nie. Postarałeś się, zbudowałeś klimat, prowadzisz swoją postać do celu, jednak zbyt duża ilość minusów nie przekonała mnie do wystawienia wysokiej noty.
Jeśli chodzi o mechanikę i statystyki, to zajął się tym mój padawan. Trochę zabawnie mi się czytało, jak ktoś o niskiem szybkości mknie po cichu niczym ninja
Koniec końców, nie było źle, ale nie mój styl, klimat i w ogóle. Stanowczo za dużo błędów "po korekcie". W oczy kłuły cudzysłowie użyte źle (nie chce mi się szukać). Ogólnie czas mnie goni i powinienem pracować, ale tyle udało mi się nagryzmolić.
Ocena? Nie dam więcej niż 5, sry
-----------------------
Nakinagara ,
co to było xD Nie mówię tego złośliwie. Pomysł na walkę w męskiej ubikacji rozwalił mnie do łez. Dodając do tego opisy smrodu i porównań z damską wc, wyszło świetnie. Niestety na tym świetnie się skończyło. Sporo literówek i dziwnych zdań psuło przyjemność czytania, podobnie jak u przeciwnika (co zresztą zauważył Sorata). Co mi się spodobało? Może wielu to zdziwi, ale sama walka. Strasznie przypominała mi moją pierwszą stoczoną z Gravershem. Podobnie jak Ty, dostałem zlecenie od nikt nie wie kogo, miałem zdjęcie i szansę na awans. Niestety czasu się zmieniły, a poprzeczka powędrowała w górę. Dzisiaj nie wyobrażam sobie, żeby szamani tak o polowali na agentów - lub też ich walizki. Podobnie jak Mablung też stwierdziłeś(aś), że masz do czynienia z kimś z Sanbetsu. Niestety do tego potrzebne jest specjalne eisai, którym żadne z Was nie dysponuje.
Walka była prosta i skupiłeś(aś) się głównie na tym, za co plus. Był to jeden wielki chaos z dziwnymi wstawkami i czymś mającym przypominać dialog, ale koniec końców czytało się dobrze. Nie czułem, jakby walczyć miały dwie wielkie osobistości, tylko dwa indywidua małej rangi. Jeśli uda Ci się wygrać i walka wejdzie do kanonu, to chętnie poczytam ninmu z kontynuacją historii.
Inna sprawa jest taka, że... cóż, Mablung zaginął lata temu i dopiero wrócił, więc czemu ktoś z Khazaru miałby go szukać? Przyszłościowo warto przemyśleć swój plan od A do Z, a nie pisać walkę na ostatnią chwilę. Czemu ktoś go ścigał? Jaki był ku temu powód? Czemu akurat Ty masz się za to zabrać? Skąd posiadaliście tyle informacji o nim? Każdy kraj posiada tzw. databank wrogów, nei wiem czy masz do niego dostęp, ale jeśli nie, to spytaj kogoś stopień wyżej. Takie informacje wpływają na końcową ocenę wpisu. Fajnie, że miejscem starcia zostało lotnisko. Podobał mi się opis otoczenia i przechodniów, jak i wspomniany wcześniej kibel. Plus też za długość, nie lubię czytać długich opowiadań i ziewać po sto razy.
Co jednak przykuło moją uwagę najbardziej? Twoje użycie mocy. W opisie wyraźnie jest napisane, że potrzebne jest pytanie, zagadka do aktywacji. Nie wiem czy się mylę, ale chyba tego zabrakło. Mógłbyś (mogłabyś) popracować też bardziej nad opisem transformacji i użyciu mocy. Nie trzeba też ich wrzucać na chama w tekście, żeby pokazać, że ktoś czegoś użył.
Koniec końców, bo nigdy nie skończę. Plusy za proste starcie zwykłych pionków, zachowania zasad mechaniki (przynajmniej mi tyle wystarczyło), opis postaci (o to mi chodziło w ocenie wyżej - teraz postać przedstawiona przez mablunga nijak nie pasuje do Ciebie), humor z kiblem (ah ten odór) i.. to chyba tyle. Minusów też sporo - błędy, stylistyka i chaos. Koniecznie popracuj nad tym, przekaż komuś tekst do korekty i weź się za pisanie wcześniej. Mając 14 dni dostałem tekst zupełnie nie poprawiony, przez co oczy mnie bolały. Nie wliczam tutaj znajomości świata, bo na to przyjdzie czas. Póki co otrzymujesz modyfikator +0.5 za chęci i oddanie tekstu.
Ocena? Tu będzie zabawnie. Chciałem dać 4.5, bo błędów było od groma, a tekst nie porywał, ale dodałem jeszcze pół i wyszło 5, więc dziwiąc wszystkich, głosuję na remis |
|
|
|
»Shadow |
#6
|
Yami
Poziom: Wakamusha
Posty: 251 Wiek: 28 Dołączył: 28 Maj 2015 Skąd: Zagłębie kabaretowe
|
Napisano 29-08-2017, 15:21
|
|
Przecinki... Zabijecie mnie kiedyś nimi
mablung
Skąd wiesz, kim jesteś? - proste pytanie, a jak skuteczne. Według legendy jako pierwszy zadał je Sokrates, ale bez śmieszkowania
Skopałeś korektę. Ale to chyba wiesz. Przecinki, dziwne sformułowania, wpadki jak ta powyżej. Od rzucenia wyzwania na napisanie walki miałeś 13 dni. A to nie jest twoja pierwsza walka. Więc jak to przeoczyłeś?
Narracja nie należała moim zdaniem do najlepszych. Od pięknych, rozbudowanych zdań przechodzisz do suchych dialogów, by za chwilę tak konstruować zdania, że musiałem się domyślać, o co chodzi. Ta mieszanka tworzy chaos, który sprawiał, że czytając twoją walkę, miałem wrażenie, jakbym zagłębiał się w artykuł naukowy naszych kochanych amerykańskich naukowców. Jeżeli byś się trzymał jednego stylu, nie miałbym zastrzeżeń. Jest nawet taka zabawna zasada o rytmizowaniu prozy i przeplataniu zdań różnej długości. U ciebie po prostu mi to nie zagrało i utrudniało czytanie.
Bardzo fajnie wypada moim zdaniem historia - jest czymś odświeżającym w obecnych okolicznościach, chociaż mam wrażenie, że mogłaby być bardziej rozbudowana. Albo krótsza. W każdym razie chodzi mi o to, że jest zbyt rozwleczona jak na taką zawartość.
Postaci oddane przyjemnie, chociaż mam wrażenie, że jednak trochę karykaturalnie.
Mechaniki się nie będę tutaj za bardzo czepiał - już na sb widziałem, że zrozumiałeś swój błąd.
Podsumowując: jak dla mnie to średniak. Mający swoje wzloty i upadki. Nic zachwycającego, ale też nie było za dużo błędów, więc...
Moja ocena to 5,5. Bo bardzo lubię nawiązania.
Nakinagara - jeżeli kiedykolwiek napiszę ten nick, bez sprawdzania to się ucieszę
Pierwsza rada - nie musisz u góry zapisywać miejsca akcji W twoim wypadku zabrało to element zaskoczenia. Ale przejdźmy do tekstu...
I pierwsze co widzę to świetnie wykonany wstęp. Gratuluję. Niemalże książkowy, rozpoczynający przygodę na tenchi (nie, nie jestem ignorantem i wiem, że już było pierwsze ninmu). Coś, co liczę bardzo na plus.
W kwestii warsztatu. Zacznę od irytujących mnie rzeczy - przecinki, zbyt duże nagromadzenie wielokropków, zbyt często używane wykrzykniki na końcu zdania. Naprawdę mnie boli, jak widzę coś takiego, nie mówiąc już o tym, że strasznie to wydłuża czytanie.
Cytat: | - Hej. – a teraz powinna otrzymać odpowiedź. |
No... Też takie ciekawostki. Powinno to wyglądać
Cytat: | - Hej – powiedziała, czekając na odpowiedź. |
albo
Cytat: | - Hej. – A teraz powinna otrzymać odpowiedź. |
Tutaj jest za mało miejsca, żeby to tłumaczyć, ale polecam poszukać jakiegoś artykułu o pisaniu dialogów.
Narracja... Mimo czasami dziwnych zdań jest świetna W pewien sposób mam wrażenie, że oddaje twoją bohaterkę (która jakimś cudem rzeczywiście przypomina taką z fanfiction) Z drugiej zastanawiam się, czy nie lepsza byłaby w formie pierwszoosobowej, zamiast trzecioosobowego narratora, który raz jest wszechwiedzący (och jak mnie irytuje nazywanie technik używanych w trakcie walki... zdecydowanie wolę płynne opisy), a raz wie tyle, co dziewczynka, ale to takie moje gdybanie tylko.
Idąc dalej - masz ten sam problem, co mablung. Często i gęsto ilość i rozbudowanie twoich zdań zaburza rytm opowiadania. Najbardziej przeszkadza to przy samym starciu.
Miałem dziwne wrażenie, czytając tę walkę, że zaczęła się mocnym BUM i powoli napięcie uchodziło. A przy zakończeniu nie było go już praktycznie, bo i zakończenie było jakieś takie nijakie. Jakby niedokończone.
No ale podsumowując: mi się naprawdę podobało. I dlatego...
Moja ocena to 6. Z uwagi, że walka mnie urzekła, ale jednak brakło warsztatowo.
I na koniec - kącik rad wujka Shadowa.
Nie zostawiajcie więcej walk na ostatnią chwilę. 13 dni to naprawdę dużo i można znaleźć chociaż chwilę na napisanie czegoś i schowanie do szuflady. Dlaczego? Bo jak napiszecie cokolwiek i wrócicie do tego za kilka dni, to zobaczycie swoje błędy. Rzucicie korektorom i oni wyłapią kolejne, podpowiedzą... I walka wyjdzie w efekcie dużo lepsza. |
W więziennej rozpaczy... |
|
|
|
*Lorgan |
#7
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 03-09-2017, 22:31
|
|
..::Typowanie Zamknięte::..
mablung - 23 pkt. (3 głosy)
Nakinagara - 17,5 pkt. (2 głosy)
Zwycięzcą został mablung!!!
Punktacja:
mablung +30
Dann +10
Sorata +10
oX +10
Shadow +10 |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,12 sekundy. Zapytań do SQL: 14
|