Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Poziom 2] oX vs NPC (Pang) - walka 1
 Rozpoczęty przez »oX, 06-05-2016, 15:59
 Zamknięty przez Lorgan, 15-05-2016, 23:47

5 odpowiedzi w tym temacie
»oX   #1 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740
Wiek: 33
Dołączył: 21 Paź 2010
Skąd: Wejherowo


Cesarski egzekutor zmierzał w kierunku kafejki, w której niedawno odbył pogawędkę z kapitanem, Lorganem Gravierem. Wykonał powierzone mu zadanie, nie mając bladego pojęcia, czemu to zrobił i kogo uratował. W trakcie podróży powrotnej otrzymał komunikat, że Kaneki jest już w bezpiecznym miejscu, więc odetchnął z ulgą. Kroczący przy nogach Bullet nie dawał mu spokoju. “Pamiętaj o Ruan, spytaj o to, o tamto..”. Rycerz starał się go uciszyć, lecz nie znał sposobu na blokadę telepaty. Postanowił użyć staroświeckich metod i co któryś krok trącał go nogą.
- Ej! - Krzyczał poirytowany pies. - Robisz to specjalnie!
- No nie gadaj...
- Pamiętasz, żeby znowu zapytać Lorgana o Ruan, nie?
- Przypominasz mi tylko co piętnaście minut, więc mogę zapomnieć.
- Aleś ty... - Pies urwał, postawił uszy i odwrócił głowę. - Czekaj, widziałem dzisiaj tego gościa, jak ucinałeś sobie pogawędkę z szefem. Jak go tam nazywaliście? Suarez?
Murphy spojrzał tam, gdzie skierowany był psi pysk i ujrzał starszego mężczyznę siedzącego przed opustoszałą kawiarnią.
- Idź, sprawdź czy nic mu nie jest!
- Halo, proszę pana - zaczepił go rycerz, podchodząc. - Wszystko gra?
Facet odwrócił się w stronę przybysza i wyciągnął rękę z pękatą kopertą. Wydawało się, że myślami przebywał w innym miejscu.
- Chris-kun - powiedział z bardzo znajomym dla rycerza akcentem. - Oto twoje nowe zadanie.
- Zaraz, co się... - odparł zdezorientowany Murphy.
- W środku znajdziesz fiolkę z Kokketsu, specjalną substancją, która zmienia sygnaturę genetyczną nadludzi. Zabierz ją jak najszybciej do Ravendir, na dwór rodu Silvanas. To bardzo ważne. Jeśli sprawy przybiorą zły obrót, lepiej ją wypić, niż pozwolić, żeby została zabrana. Masz chwilę, zanim zacznie się pościg. Dobrze ją wykorzystaj.
- Pościg? - Rycerz zmarszczył czoło.
- Domyślam się, że masz jakieś pytania, ale niestety okoliczności nie pozwalają mi udzielić odpowiedzi. Potraktuj to jako projekcję lub formę hipnozy. Wkrótce Suarez-san się ocknie i nie będzie pamiętał, co ostatnio robił. Najlepiej, żeby w ogóle cię wtedy nie widział. Uniknie dzięki temu wielu problemów w przyszłości. Ty również.
Chris szybkim ruchem schował otrzymaną kopertę do kieszeni kurtki i nerwowo rozejrzał się po okolicy. Nie zauważywszy niczego konkretnego, ruszył w stronę głównej drogi, chcąc jak najszybciej zniknąć z pola widzenia Suareza. Gdy razem z Bulletem stwierdzili, że nikt nie siedzi im na ogonie, wyższy z nich wyjął telefon i wystukał numer do dawnej przełożonej. Odebrała po drugim sygnale.
- Cześć Scarlett.
- Jeśli dzwonisz po przysługę, to zapomnij. Mam zbyt dużo na głowie.
- To trochę...
- Ważne? Mało mnie to interesuje, Chris. Nie możesz sobie tak o do mnie zadzwonić i oczekiwać cudów.
- Przysługa za przysługę? - Wtrącił egzekutor. - Mogę być użyteczny, wiesz o tym.
Westchnęła do słuchawki.
- Czego potrzebujesz?
- Szybkiej przejażdżki z Sarras do Ravendir. Najlepiej odrzutowcem.
- Oszalałeś? Ile to? Dwa tysiące kilometrów?
- Coś koło tego. Mamy umowę?
- Niech ci będzie. Podstawimy go na lotnisko.
- Dzię... - chciał powiedzieć Murphy, lecz Scarlett zdążyła przerwać połączenie. Zastanawiał się, co mogło wytrącić ją z równowagi. Widocznie Sekretna Wojna udzielała się każdemu z osobna na inny sposób.
Włożywszy telefon do kieszeni, kontynuował podróż.
- Jesteś pewien, że powiedział "pościg"? Nikt nas przecież nie goni!
- Ktoś może nas dopiero zacząć gonić - wyjaśnił spokojnie. - Albo zaczął, a my go po prostu nie widzimy. Skąd mam wiedzieć?
- Nigdy nic nie wiesz!
Rozmowę przerwali, gdy Murphy zamachał w stronę nadjeżdżającej taksówki. Żółty pojazd zatrzymał się przy chodniku i obaj wsiedli do środka. Zanim padł komentarz w sprawie czworonoga na tylnej kanapie, w ruch poszła wojskowa legitymacja. Cywilni Nagijczycy zawsze lepiej współpracowali, kiedy wiedzieli, że mają do czynienia z mundurowym.
- Na lotnisko - powiedział oschle. - Proszę.
Łysawy kierowca po czterdziestce wrzucił jedynkę i wepchnął się przed jadące auto. Zignorował klakson i spokojnie kierował się dalej, w stronę lotniska. Bullet usiadł wygodnie z lewej strony i uważnie wpatrywał się za szybę. Chris zrobił podobnie z prawej. Początkowo podróż przebiegała spokojnie, przynajmniej, jeśli chodziło o wspomniany przez Suareza pościg. Mina zrzedła im dopiero, kiedy spojrzeli na taksometr.

_______________

- Pang na pozycji? - wysoki albinos spojrzał na jednego z podwładnych, oczekując potwierdzenia. - Dawno powinno być po wszystkim.
- Dziesięć minut temu napisał, że widzi cel i rusza w pościg za nimi.
- Nimi? Z iloma musi się zmierzyć?
- Nie powiedział. Niedługo powinien się odezwać i zdać raport.
- Dobra, czekam na informacje.
Powiedziawszy to, mężczyzna z maską na twarzy obrócił się na pięcie i w ciągu sekundy zniknął rozmówcy z oczu.
_______________

Chris Murphy siedział zamyślony na tylnym siedzeniu taksówki, kiedy z ów stanu wyrwał go wystrzał pistoletu. Zdążył jedynie spojrzeć za okno, zanim kula dosięgła jego ramienia. Szczęśliwie jedynie otarła się, lecz krwawienie z rany powierzchniowej było obfite. Strzelec sprawnie prowadził motor, zrównany dopiero co z samochodem i prowadził ostrzał. Rycerz nie pozostał dłużny i zdrową ręką wyjął z kabury zza paska colta. Wymierzył, celując w głowę motocyklisty i wystrzelił. Przeciwnik spodziewał się takiego obrotu spraw i niemal natychmiast odbił w prawo, następnie w lewo. Chris wiedział, że nie wygra z tak sprawnym kierowcą lawirującym między samochodami. Żaden z jego pocisków nawet nie drasnął celu. Przerażony taksówkarz wcisnął gaz do dechy i parł do przodu, nie bacząc na jadące samochody. Przerażenie malowało się na jego twarzy i był na granicy wytrzymałości psychicznej. Wypadek mógł nastąpić w każdej chwili.
- Jedź na pieprzone lotnisko! - wykrzyczał Murphy, przeładowując broń. - Gaz do dechy!
- Co niby robię?! Kim jesteś?! Kim on jest?!
- Gazu albo cię zastąpię!
- To by nie był taki głupi pomysł, Chris! Gość zaraz znowu się z nami zrówna!
Rycerz spojrzał porozumiewawczo na psa, dając mu do zrozumienia, że ma się trzymać nisko. Bullet nie miał z tym najmniejszego problemu, zaś jego pan przeciskał się właśnie do przodu, na fotel kierowcy.
- Co ty.. - zdążył powiedzieć łysawy, widząc człapiącego do przodu pasażera.
Egzekutor nie miał czasu ani ochoty na rozmowę z nim, więc potraktował rękojeścią i ogłuszył. W mgnieniu oka otworzył drzwi od strony kierowcy, wyrzucił przez nie faceta i oplótł zieloną aurą, aby nie stała mu się żadna krzywda. Zdążył opanować pojazd, ale oponent pojawił się w wstecznym lusterku, szykując do ataku. Murphy odbił gwałtownie kierownicą w lewo i wbił maszynę przed jadącą z tyłu ciężarówkę. Motor pojawił się za nim sekundę później. Kolejny gwałtowny ruch, w prawo. Rana na ramieniu zapiekła. Jedno-kołowiec nie był dalej niż metr od żółtej taksówki, więc widząc to, rycerz wdusił z całej siły hamulec i przekręcił kierownicę. Gość z tyłu miał niesamowity refleks i wykonał podobny manewr. Wykręcił wehikuł w poprzek drogi i pochylił do ziemi, gwałtownie wytracając prędkość i wywołując deszcz iskier. Chris słyszał, jak blacha trąca o asfalt. Chciał opanować samochód i ruszyć przed siebie, lecz tamten był szybszy. Stanął na równe nogi i posłał kulę w tylną oponę, przebijając ją. Nagijczyk chciał uniknąć bezpośredniego starcia na środku głównej ulicy, lecz nie miał wyboru. Wysiadł z samochodu w towarzystwie Bulleta i bez zastanowienia strzelił w kierunku motocyklisty. Ten spokojnym krokiem zbliżał się w stronę wystrzału i zmaterializował w dłoni kulę elektryczności, którą rzucił w lecący pocisk. Pochłonęła go i zmierzała w stronę rycerza. Ten wykonał widowiskowe salto w tył i schował się za taksówką, podczas gdy oponent biegł już w jego kierunku. Większość kierowców opuściła swoje samochody i w panice opuszczali szeroką ulicę. Kilku trzymało w rękach telefony, wykrzykując niezrozumiałe sentencje.
- Jest coraz bliżej, zrób coś! - krzyknął Bullet mający widok na całą sytuację. - Znowu tworzy to coś w rękach!
Niezauważenie zmienił pozycję i wybrał rolę obserwatora - pomocnika. Chris docenił pomoc kompana i przeturlał się w lewo. Będąc na klęczkach wychylił się delikatnie i skupił moc w pocisku. Posłał w stronę wysokiego faceta gigantyczną, zieloną pięść. Dryblas spróbował skontrować atak kulą, tym razem bezskutecznie. Aura zgniotła ją podczas swej drogi i posłała wielkoluda kilkanaście metrów do tyłu. Hełm, który do tej pory zakrywał jego twarz, zsunął się z głowy podczas upadku. Oczom Murphy’ego ukazał się długowłosy blondyn, którego mógłby łatwo pomylić z kobietą. Głównie dlatego, że twarz zakrywała dziwna maska. Dryblas wstał i otrzepał ciuchy z kurzu.
- Chris! On… rośnie!
- Co do…
Wysoki do tej pory blondyn urósł jeszcze bardziej, przynajmniej do dwóch i pół metra, a z tyłu pojawił się włochaty ogon. Gdy zbliżał się do rycerza, dostrzec można było sterczące kły i brązowe wzory na skórze.
- Z zoo się urwał czy co? - Próbował zażartować Bullet, wciąż ukrywając się przed oczami wroga. - Uważaj, znowu rzuca!
Szaman skumulował w dłoniach kulę energii i posłał w stronę taksówki, której dużo nie brakowało, aby zostać całkowitym gratem. Chris wyskoczył do góry i posłał pocisk pokryty zieloną aurą, która ukształtowała się w gruby mur. Po raz kolejny górował nagijczyk.
- On nie skończył!
Faktycznie. Khazarczyk ciskał jedną kulę za drugą, ale obronna ściana spełniała zadanie i nie pozwalała przedostać się kulom dalej. W tym samym czasie, gdy aura była okupowana atakami niestrudzonego szamana, Murphy układał w głowie plan, który miał zapewnić zwycięstwo i bezpieczną podróż na lotnisko. Do tej pory wiedział tylko, że walczy z wielkoludem, który ciska kulami energii. Te z kolei nie potrafią zniszczyć Midori Shouseki. Wygranie starcia powinno nastąpić w miarę szybko. Przynajmniej tak wydawało się Chrisowi do momentu, w którym szaman zdenerwował się jeszcze bardziej i roztoczył wokół siebie żółte błyskawice, dodatkowo rosnąc o kilka centymetrów.
- Ups…
Khazarczyk chwycił oburącz leżący nieopodal motor i, uniósłszy nad głowę, cisnął w stronę rycerza, jakby nic nie ważył. Murphy, widząc pędzący w jego stronę jednoślad, wyskoczył ku górze i strzelił prosto w bak maszyny. Huk powstały po wybuchu rozniósł się po okolicy, podobnie jak chmara gęstego dymu.
- Chris! Heloł! - Odezwał się Bullet, który zauważył pękatą kopertę lecąca ku ziemi. Wysokość nie była duża, więc zawartość nie została uszkodzona. Pies wyruszył z kopyta, jakby miał w tyłku robaki. Udało mu się złapać ją w w pysk i oddalić się kilkanaście metrów do tyłu. Olbrzym zauważył manewr i przebił się przez obłok, szarżując w stronę czworonoga.
- Chriiiiiis! Problem! Koleś chyba przybył po to coś!
- No nie gadaj… - szepnął pod nosem rycerz, wykorzystując moment nieuwagi przeciwnika. Odskoczył do tyłu i wystrzelił kilkukrotnie, mając nadzieję na zakończenie starcia. Nic z tego. Teraz triumfował szaman, którego moc zatrzymywała lecące pociski. W teorii wszystko jest logiczne i proste, ale na polu bitwy sprawy mają się inaczej. Wyładowania elektryczne skutecznie uniemożliwiały zabicie giganta bronią palną. Każdy atak kończył się niepowodzeniem i leżącym na glebie ołowiem.
- Problem. Bardzo duży, kuźwa, problem - zakomunikował sam do siebie rycerz. - Bullet! Spieprzaj!
- Co ja niby innego robię?!
Pies pędził ile sił w łapach, lawirując między opuszczonymi pojazdami, lecz olbrzym deptał mu po piętach. Nie był tak szybki jak pies, lecz nie musiał omijać samochodów. Po prostu w nie wbiegał i wyrzucał na bok. Wydawać by się mogło, iż zapomniał o ludzkim przeciwniku lub stwierdził, że nie jest dla niego zagrożeniem. Olbrzym skumulował w dłoni kolejna kulę, co było sygnałem alarmowym dla rycerza. Niestety zanim wykonał jakikolwiek ruch, pocisk leciał w stronę Bulleta. Udało mu się odskoczyć i schować za opustoszałym autobusem, lecz szanse przeżycia malały. Dryblas zbliżał się i lada moment zostawiłby z psa materiał na obiad dla jakiegoś Sanbety. Bullet wykorzystał chwilę spokoju i przetransformował się, zapewniając sobie jakąkolwiek ochronę. Wyższy o kilkanaście centymetrów wskoczył na dach samochodu i biegł ile sił. Odwrócił pysk i zauważył, że Chris biegnie za wielkoludem.
- Walnij go tym autobusem!
Murphy, wciąż dotrzymując kroku, wystrzelił zielony taran i pchnął stojącego busa w momencie, kiedy szaman go przeskoczył. Kilka ton żelastwa uderzyło w plecy oponenta i posłało na asfalt. Zarył twarzą o posadzkę i stracił przytomność, jednak Chris nie był pewien zwycięstwa, a rana na ramieniu dopiekała coraz bardziej. Stracił dużo krwi i wiedział, że długo nie pociągnie, zważywszy na wysiłek jaki wkłada w to starcie. Posłał kombinację niebieskiej i zielonej aury, najpierw paraliżując blondyna, a następnie uwięził go w klatce. Wiedział, że nawet dziesięciominutowa przewaga nic nie da. Strzelił raz jeszcze, kreując olbrzymiego psa, który wysłał klatkę daleko z pola widzenia. Rycerz uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na Bulleta.
- To na chwilę wystarczy, masz kopertę?
- W zębach, ślepy?! Dlaczego stworzyłeś psa?!
- Czemu? On mi chociaż pomógł... Spadajmy stąd! - Krzyknął, otwierając drzwi do jednego z porzuconych aut. Wybrał masywnego jeepa, jednego ze swoich ulubionych i przebił się przez gigantyczny korek. Co chwilę spoglądał w wsteczne lusterko, jednak po szamanie ani śladu.
_______________

Chris siedział wygodnie na pokładzie prywatnego odrzutowca i przekładał kopertę z ręki do ręki. Przez moment chciał użyć tego, co skrywało się w środku. Warczenie leżącego obok Bulleta skutecznie odsuwało takie myśli na bok.
- Zwariowałeś? Pamiętasz co Suarez-san o tym powiedział?
- San? - Zdziwił się rycerz. - Próbujesz naśladować kapitana Graviera?
- Odwal się! Nic nie można powiedzieć! Nic!
- Nie jęcz. Poza tym tylko się bawię, nie mam ochoty tego użyć. Nie wiem nawet po co to komu.
Egzekutor wstał z skórzanego siedzenia i skierował się do kabiny pilotów. Chciał dowiedzieć się za ile dotrą do Ravendir. Jeden z dwójki pilotujących odpowiedział miłym tonem, że za niecałe trzydzieści minut będą lądować. Chris podziękował i wrócił na swoje miejsce, zahaczając o małe, okrągłe okno. Podziwiał widoki i delektował chwilą spokoju. Nie spodziewał się ciepłego powitania. Khazarczyk zaatakował go w biały dzień, pośród cywili, nie bacząc na to, że tylu ludzi widziało nadludzkie zdolności. Murphy podrapał się po głowie i stwierdził, że tym problemem zajmie się innego dnia. Póki co musiał dotrzeć na dwór rodziny wspomnianej przez Suareza.
- Zsuń dupę - powiedział do psa, który bezczelnie zajął miejsce w fotelu. - Nie rób jaj.
- Wal się, Chris! Uratowałem ci dzisiaj tyłek!
   
Profil PW Email
 
 
»Sorata   #2 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 39
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG

Pierwsze, ogólne wrażenie było takie, że walka jest straszliwie krótka. Lubię czytać o przygodach twojego duetu, a tutaj obciąłeś to do (smakowitego, nie zaprzeczę) minimum. Ale po kolei:
Zaczęło się od (i skończyło się na) zauważalnych powtórzeń i dziwnych, upakowanych konstrukcji zdań. Trochę jakbyś relacjonował wyniki rzutów kośćmi.
Cytat:
Chris słyszał, jak blacha trąca o asfalt. Chciał opanować samochód i ruszyć przed siebie, lecz tamten był szybszy. Stanął na równe nogi i posłał kulę w tylną oponę, przebijając ją. Nagijczyk chciał uniknąć bezpośredniego starcia na środku głównej ulicy, lecz nie miał wyboru.

Albo:
Cytat:
Ten spokojnym krokiem zbliżał się w stronę wystrzału i zmaterializował w dłoni kulę elektryczności, którą rzucił w lecący pocisk. Pochłonęła go i zmierzała w stronę rycerza. Ten wykonał widowiskowe salto w tył i schował się za taksówką, podczas gdy oponent biegł już w jego kierunku.

Jest też miejsce gdzie pomyliłeś jednoślad z jednokołowcem:
Cytat:
Jedno-kołowiec nie był dalej niż metr od żółtej taksówki, więc widząc to, rycerz wdusił z całej siły hamulec i przekręcił kierownicę.
.
Albo asfalt z posadzką:
Cytat:
Zarył twarzą o posadzkę i stracił przytomność, jednak Chris nie był pewien zwycięstwa, a rana na ramieniu dopiekała coraz bardziej.

Albo:
Cytat:
kiedy z ów stanu

Wbrew pozorom, to nie zakłóca bardzo mocno przyjemności z czytania także tylko punkt w dół. 2/3
Klimat: Najkrócej można to określić „jest” chociaż ma swoje wzloty i upadki. Wstęp ze Scarlett bardzo mi przypadł do gustu i widać, że masz świetny pomysł na postać budowaną nawet tak drobnymi smaczkami jak przewaga wojskowego nad cywilami w Nag  .
Ciężko jest wyreżyserować sekwencję pościgu/walki podczas jazdy i tobie się to mniej lub więcej udało. Jest całkiem dobrze, miejscami zabawnie i przyczepię się głównie do dziwnych rozwiązań z tempem. Przykładowo we fragmencie, gdzie tworzysz ścianę w powietrzu i opadając myślisz nad taktyką, a Pang właściwie spamuje tylko żółte kulki, zamiast mur obejść lub przeskoczyć. Brakowało mi napięcia, jakiegokolwiek zagrożenia, interwencji Bulleta. Do tego wybuchająca benzyna w motocyklach dobrze się sprawdza w animacji ale we wpisie od razu przypomniała mi felietony o czerwonych beczkach w grach. Mam wrażenie, że poszedłeś na łatwiznę. Również ucieczka kierowców z telefonami w dłoniach to trochę mało dla mnie przy takim tempie walki – brakowało mi reakcji pasażerów na rzucanie busami i przewracanie samochodów. Miałeś zielone światło na zawieszenie praw sekretnej wojny i z niego nie skorzystałeś.
Smaczek:
Cytat:
Oczom Murphy’ego ukazał się długowłosy blondyn, którego mógłby łatwo pomylić z kobietą. Głównie dlatego, że twarz zakrywała dziwna maska.

Czyli tylko kobiety noszą dziwne maski? I jechał na motocyklu w kasku i masce?! Nie wydaje ci się to trochę ryzykowne?
Podsumowując - 2,5/4
Trudność przeciwnika jest niewysoka, a ja nadal zastanawiam się czy wygrałeś. Bo niestety nie umiem przełknąć tego pojedynku po dopasowaniu do realiów.
Z tego co zrozumiałem, scenariusz ataku wśród cywilów został ci narzucony, więc tu punkty nie drgną. Do momentu ataku jest bardzo realistycznie (wspomniane relacje wojsko-cywile). Gorzej z samym rozegraniem walki.
Na początek – naprowadzając pociski nie byłeś w stanie postrzelić kierowcy motocykla, który ciebie trafił? Użycie niebieskiej aury wielokroć załatwiało by sprawę – szczególnie, gdy Pang ścigał Bulleta.
Potem:
Cytat:
W mgnieniu oka otworzył drzwi od strony kierowcy, wyrzucił przez nie faceta i oplótł zieloną aurą, aby nie stała mu się żadna krzywda.
Założę, że wystrzeliłeś, chociaż zdanie na to nie wskazuje.
A największy problem mam z tym fragmentem:
Cytat:
Murphy, wciąż dotrzymując kroku, wystrzelił zielony taran i pchnął stojącego busa w momencie, kiedy szaman go przeskoczył. Kilka ton żelastwa uderzyło w plecy oponenta i posłało na asfalt. Zarył twarzą o posadzkę i stracił przytomność, jednak Chris nie był pewien zwycięstwa, a rana na ramieniu dopiekała coraz bardziej. Stracił dużo krwi i wiedział, że długo nie pociągnie, zważywszy na wysiłek jaki wkłada w to starcie. Posłał kombinację niebieskiej i zielonej aury, najpierw paraliżując blondyna, a następnie uwięził go w klatce. Wiedział, że nawet dziesięciominutowa przewaga nic nie da. Strzelił raz jeszcze, kreując olbrzymiego psa, który wysłał klatkę daleko z pola widzenia.

Po kolei: Pang oberwał kilkutonowym ciosem przy witalności 5. Lekko zgrzyta, ale ok. Jednak znów pojawił się zgrzyt z „upewnieniem się”. Poszedłeś w przeciwną stronę niż Drax z Fabrisem. Uzbrojony w pistolet zabójca „upewnia się” paraliżując przeciwnika, zamykając w klatce i wysyłając w powietrze jak Team Rocket w Pokemonach? Zdecydowanie nie na miejscu. Gdyby cała walka była w absurdalnie komicznym tonie, spokojnie byś to wygrał.
A póki co 1,5/3 za kreację świata i uwzględnienie mechaniki.
Wymieniłem wady, ale domyślam się, że dużo z nich wynika z konieczności napisania wypełnionej akcją walki, której snajper nie może zakończyć jednym strzałem. Twoje umiejętności doskonale nadają się do natychmiastowej eliminacji wroga i to chyba była twoja największa bolączka.

SUMA: 6/10
Głosuję na remis


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
   
Profil PW Email
 
 
»Drax   #3 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 242
Wiek: 33
Dołączył: 06 Sie 2010
Skąd: Gliwice

oX
Hmm, nie jest łatwo ocenić tą walkę, wiesz? W zasadzie rozważam każdy wariant, od twojej przegranej, poprzez remis, aż do zwycięstwa.
Dlaczego przegrana? Ze względów, które wymienił już Sorata, a zatem: powtórzenia ( z którymi sam ciężko walczę) i dziwne, momentami nielogiczne akcje. Do tego, co już napisał mój poprzednik, dorzucę jeszcze jeden fragment, który chyba najbardziej mnie ubódł:

Cytat:
Wysiadł z samochodu w towarzystwie Bulleta i bez zastanowienia strzelił w kierunku motocyklisty. Ten spokojnym krokiem zbliżał się w stronę wystrzału i zmaterializował w dłoni kulę elektryczności, którą rzucił w lecący pocisk.


Spokojnym krokiem zbliżał się w stronę wystrzału, stworzył kulę energii, rzucił nią... a może zdążył jeszcze zamówić sobie pizzę? Z tego, co mi wiadomo, wystrzelony pocisk jest na tyle szybki, że o ile leciał celnie ( a z tego co napisałeś wynika, że leciał - został unieszkodliwiony dopiero przez kulę energii), to Pang nie zdążyłby zrobić choćby jednego kroku ( z jego prędkością) przed trafieniem.

Dlaczego mógłbyś wygrać? Bo znów Bullet uratował Ci tyłek, zarówno dosłownie i w przenośni. Miałeś bardzo dobrego nosa, tworząc sobie taką frakcję. Gdyby nie jego wieczne podekscytowanie i relacje z twoim bohaterem, to twoje wpisy ( a już na pewno ten) sporo by straciły na swojej atrakcyjności.

Podsumowując, zdecydowałem zrobić, jak Sorata i postawić na remis. Mimo niewielkiej trudności przeciwnika, zrobiłeś wiele, żeby tego nie wygrać. Wiem, że było Ci pewnie dosyć ciężko napisać walkę na średnim dystansie, nie wykończając przeciwnika od razu, ale tworząc postać musiałeś być świadom, że nie każdą walkę będziesz mógł wygrać jednym strzałem z dużej odległości. No, ale poprzez Bulleta udało Ci się trochę nadrobić. Chwała jemu ;) A jeśli jakiś Sanbeta będzie mu chciał zrobić krzywdę, to śmiało dzwoń do Marcusa :DD

Ocena: 6/10
Remis.


Per aspera ad astra.
   
Profil PW Email
 
 
»Shadow   #4 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 251
Wiek: 28
Dołączył: 28 Maj 2015
Skąd: Zagłębie kabaretowe

Niby krótka walka, a tyle z nią problemów...

Cytat:
krzyknął Bullet

To nie tak, że nie rozumiem, że ma zdolności telepatyczne. Ale ... No właśnie. Krzyknął w myślach, czy coś takiego ucięłoby wątpliwości.
Powtórzenia. Nie będę powtarzał przedmówców, ale zauważam, żeby nie było.
Bullet - jak zawsze - na plus. Pozbawienie twoich wpisów jego obecności było by dużym minusem.
Oddanie przeciwnika. No właśnie... Pozwolę sobie zacytować.
Cytat:
Ze względu na niezachwiane poczucie sprawiedliwości i osiągnięcia w armii, został zaproszony osobiście przez Balama do plemienia liścia.
Mam wrażenie, że nie oddajesz jego doświadczenia w swojej walce. Jednocześnie przy tym mam zastrzeżenia do
Cytat:
Kilka ton żelastwa uderzyło w plecy oponenta
Skoro walnęło go w plecy w momencie, kiedy go przeskoczył (bus) to rozumiem, że Pang już biegł dalej. A walnięcie kilku ton rozpędzonego żelastwa... Jeżeli dobrze liczę to on ma 5 witalności.
Klimat jest. Ma swoje wzloty i upadki, szczególnie przy rozmowie z Scarlett, gdzie czułem się jak głupek, który nie dostrzega powiązań, i że wszystko za szybko i zbyt idealnie się układa.
Dostałeś wytyczne i musiałeś coś z nich stworzyć. Tego ukrywać nie można, ale osobiście mam wrażenie, że nie znalazłeś pomysłu i pisałeś walkę na szybko.

Daję 6.

Długo się wahałem, ale element komediowy, który wprowadza Obiad podciąga tą walkę jak może.


W więziennej rozpaczy...
   
Profil PW Email
 
 
*Lorgan   #5 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

oX - Mogłeś chociaż pozbyć się tych przeklętych powtórzeń i nonsensów. Wystarczyłaby prosta korekta :? Pang nie gonił cię na monocyklu, tylko na motocyklu, więc nie był to "jednokołowiec", a "jednośladowiec". Przemieszczanie się spokojnym krokiem w stronę wystrzelonego pocisku to szeroko komentowany klasyk, który nie wymaga niczego więcej do dodania. Dalej, maska pod kaskiem? Ty wiesz, że on nie chodzi w kominiarce, tylko w ustrojstwie, które za żadne skarby nie powinno dać się włożyć pod spód? Zmarnowałeś dobry pretekst do poznania twarzy wroga i przy okazji zignorowałeś założenia Sekretnej Wojny i nawet nie spróbowałeś się usunąć z widoku przed użyciem pełni swoich mocy. Szkoda. Mechanicznie dałeś ciała tylko raz, stwierdzając że Bullet jest szybszy od Panga. Na szczęście nie doprowadziło to do żadnych daleko idących nadużyć. Tyle minusów.
Plusy: humor (Bullet & narrator), tempo (było czuć, że to pościg) oraz fabuła (uwzględniłeś wszystkie kluczowe wydarzenia, poprawnie rozpracowałeś przynależność i rolę przeciwnika - chociaż wstawka na ten temat była kiepsko napisana i nieklimatyczna). Wygrana wywołała we mnie nieco ambiwalentne odczucia. Z jednej strony nie przeszkadzało mi, że tak szybko zakończyłeś zabawę, z drugiej przesadziłeś z zabezpieczeniami przed dalszym pościgiem. Dużo wiarygodniej by wypadło, gdybyś gościa przetrącił i spierniczył, zanim zdołałby dojść do siebie. Miał w końcu 5 Witalności i solidną determinację.

Gdyby nie dość desperacka natura twojej misji, obciąłbym ci 0,5 pkt. za kwestie formalne. Miej to na uwadze, jeśli kolejny raz zechcesz rozpętać bitwę na moce w centrum miasta.

Ocena: 6/10
______________________________________________________________

Oddaję swój głos na remis.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
*Lorgan   #6 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

..::Typowanie Zamknięte::..


oX - 24 pkt. (4 głosy)

NPC - 24 pkt. (4 głosy)

Zwycięzcami zostali oX & NPC!!!

Punktacja:

oX +120
Sorata +10
Drax +10
Shadow +10
Lorgan +10


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 13