Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Poziom 2] Curse vs Coyote - walka 3
 Rozpoczęty przez ^Curse, 31-12-2015, 20:52
 Zamknięty przez Lorgan, 07-01-2016, 23:45

8 odpowiedzi w tym temacie
^Curse   #1 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551
Wiek: 36
Dołączyła: 16 Gru 2008
Skąd: Lublin/Warszawa?

- Pani Hatayama – Celnik skłonił się lekko, odczytawszy w paszporcie nazwisko. Przyjrzał się zdjęciu, potem właścicielce dokumentu i uśmiechnął profesjonalnym, uprzejmym uniesieniem kącików ust. Ta odwzajemniła gest, ale nie od razu otrzymała swoją własność i została przepuszczona. - Przyjemnej podróży oraz rychłego powrotu do Khazaru, pani Hatayama – powiedział, otwierając w końcu bramkę.
- Dziękuję – odparła kobieta i skierowała się ku wyjściu na peron.
Przejście celne stanowiło wrota do ekspresu łączącego Yurę i Fojikawę. Na luksus jaki zapewniał pociąg, mogli pozwolić sobie jedynie nieliczni, zwykle urzędnicy państwowi oraz politycy, na których nie oszczędzały rządy obu krajów. Dwanaście godzin podróży stanowiło idealny czas na przedyskutowanie bieżących spraw oraz osiągnięcie porozumień. Odpowiednie zabezpieczenia oraz ochrona gwarantowały również bezpieczeństwo i dyskrecję. Poza tym, tego rodzaju transport naziemny stanowił idealną alternatywę dla ludzi z lękiem przed lataniem, takich jak Yume Hatayama, sanbetańska specjalistka w dziedzinie psychiatrii kulturowej, która właśnie wsiadała do jednego z wagonów.
Znalazłszy swój przedział, rzuciła torebkę na siedzenie, a sama zajęła miejsce przy oknie. Kiedy do odjazdu nikt się do niej nie dosiadł, z zadowoleniem rozsiadła się wygodnie, wyjmując laptopa i papierosy. Miejsce dla palących było dodatkowym komfortem w stosunku do samolotu. Nie podobały jej się za to zasady przewozu bagażu, ponieważ podobnie jak w samolotowym luku bagażowym, w ekspresie był specjalny wagon do tego przeznaczony. Procedura może nie była tak rygorystyczna, ale każdą większą walizkę lub torbę należało oddać przed przejściem granicznym odpowiedniemu pracownikowi dworca. Oczywiście w razie jakichkolwiek podejrzeń, odpowiednie służby miały pełne prawo przeszukać bagaż oraz samego pasażera. Oficjalnie zdarzało się to niezwykle rzadko, a nieoficjalnie każdy podejrzewał jak jest.
Yume Hatayama odgarnęła blond kosmyk z twarzy i sięgnęła do torebki po krótką papierosową lufkę, by już po chwili cieszyć się ulubionym, mentolowym smakiem. Mknący z prędkością prawie trzystu kilometrów na godzinę pociąg wyjechał już z miasta i za oknem majaczyły w oddali pustkowia Pustyni Rozpaczy. Darując sobie podłączanie słuchawek, kobieta włączyła w laptopie najnowszy odcinek Kryminalnych Zagadek Ishimy i rozpoczęła swoją podróż.

***

Po mniej więcej dwóch godzinach postanowiła rozprostować nogi i trochę się przespacerować. Zauważyła, że większość przedziałów była pusta, więc skorzystała z toalety, po czym z ciekawości przeszła do kolejnego wagonu. Sprawiał wrażenie jednego z tych o podwyższonym standardzie, więc nie zdziwił jej widok kilku lekko uzbrojonych mężczyzn, którzy jak na komendę spojrzeli w jej kierunku. Żaden nie zrobił jednak nic poza tym, pozwalając kobiecie swobodnie przejść. Mimowolnie zauważyła, że standard wagonu bezpośrednio wiązał się z ilością pasażerów, nie wspominając już o ich randze. Eksplorację pozostałej części pociągu zostawiła sobie na później, wracając na swoje miejsce. Przeszła się jeszcze tylko w drugą stronę, weryfikując swoją wcześniejszą obserwację, że za jej wagonem znajduje się tylko jeden, bagażowy. W przejściu pilnowany przez dwóch strażników.

***

Z ulgą powitała kelnera, który zjawił się po kolejnej godzinie. Młody chłopak uśmiechnął się do niej wesoło i sprawił wrażenie, jakby chciał coś powiedzieć, ale w porę się opamiętał i wymamrotał jedynie „dzień dobry”.
- Dzień dobry. Poproszę kawę.
- Proszę – powiedział po chwili, podając zamówiony napój. - Coś jeszcze?
Kobieta przeglądała menu już wcześniej, ale wciąż nie mogła się zdecydować.
- Może... tak, poproszę jakąś białą rybę z ryżem i zestawem surówek. I sałatkę z krewetkami.
- Jak tam interesy? Dużo klientów? - Zignorowała jego pytanie.
Niezbyt, chociaż dwa wagony stąd jest całkiem duży ruch. Wygląda na to, że jadą nim jakieś szychy – stwierdził i mimowolnie, znowu się uśmiechnął. - Chyba nawet sam emir Valero z nami podróżuje – dodał ciszej i mrugnął. - Na obiad sobie trochę pani poczeka, ale proszę mnie wezwać, gdyby potrzebowała pani jeszcze czegoś.
Blondynka zrobiła urażoną minę, ale nie zdążyła odpowiedzieć, bo drzwi przedziału zamknęły się z głośnym trzaśnięciem.

***

Zmrok zapadł mniej więcej w połowie trasy. Wtedy po raz pierwszy korytarzem przeszli strażnicy, czuwając nad bezpieczeństwem pasażerów. Powtarzali trasę co dziewięćdziesiąt minut. Po trzeciej w nocy, w dziesiątej godzinie podróży, pani Hatayama poczuła potrzebę przejścia się po pociągu. Przejrzała się w niewielkim lusterku, kontrolując makijaż i fryzurę, po czym wyjrzała z przedziału i upewniwszy się, że nikt nie nadchodzi, zamknęła drzwi i zasunęła zasłony, wywieszając karteczkę, żeby jej nie przeszkadzać podczas snu. Z torebki wyjęła i założyła na nadgarstek rękawicę, a długie włosy spięła w kucyka. Otworzyła okno i uderzył ją pęd powietrza. Jednak dopiero, kiedy wychyliła się przez nie, poczuła co oznacza w praktyce trzysta kilometrów na godzinę. Niezrażona, wysunęła się cała na zewnątrz, siadając na oknie i trzymając się framugi. Była przygotowana na użycie wyrzutni w rękawicy, ale udało jej się dość pewnie wdrapać na dach wagonu. Nie zdecydowała się jednak na powstanie i czołgając się, przeciwstawiając pędowi powietrza, brnęła do początku składu pociągu.
Kiedy udało jej się dotrzeć do właściwego wagonu, odliczyła trzeci przedział, w którym według informacji przekazanych beeperem przez wesołego kelnera miał znajdować się cel. Zgodnie z wydanym wcześniej poleceniem, chłopak postarał się o to, by w przedziale zostało uchylone okno. Kobieta już miała aktywować niewidzialność przywdziewanego Kamereona, ale wtedy poczuła szarpnięcie za nogę, a jej blond kucyk zafalował niebezpiecznie blisko szyby. Odrzucona kilka metrów dalej, złapała się jakiegoś wystającego elementu poszycia wagonu i zdołała wyhamować pęd. Wokół panowały ciemności, a sylwetka napastnika, mimo że zgarbiona, wydała się jej dziwnie nieludzka. Przykucnął, szykując się do skoku i niemal natychmiast go wykonał, zmuszając przeciwniczkę do gwałtownego uniku. Udało jej się przerzucić ciężar ciała i przeturlać po dachu, ale ograniczona powierzchnia mocno utrudniała pole manewru. Wtedy szaman, czego nagle stała się całkowicie pewna, błyskawicznie wykonał kolejny atak i odbijając się mocno od podłoża, wyskoczył na nią. Dopiero, kiedy nieuchronnie się do niej zbliżał, zobaczyła zmienioną, zwierzęcą twarz ze złotymi, lśniącymi w ciemnościach oczami i pokrytą sierścią. Długi pysk, który zastępował ludzkie usta, nasuwał na myśl psa albo któregoś z psowatych. W jej głowie natychmiast pojawiło się skojarzenie. Kojot.
Lekko tylko się unosząc, odbiła nogami atakującą bestię i zyskała cenną sekundę na powrót do pozycji stojącej. Po raz kolejny tej nocy zachwiała się lekko i zasłoniła ręką twarz przed stawiającym opór powietrzem. Odniosła wrażenie, że Khazarczyk również dopiero teraz uświadomił sobie jej tożsamość. Zaśmiał się krótkim, przypominającym szczeknięcie dźwiękiem.
- Co tu robisz, Blackbone? - Spróbowała przekrzyczeć świst.
- Cześć - rzucił tylko szaman, wykrzywiając w dziwnym grymasie pysk i spinając się do kolejnego ataku.
Tym razem, nie dała mu być szybszym. Dokładnie w momencie, w którym skoczył zniknęła mu sprzed oczu i pojawiła się dwa metry dalej, zaskakując go. Pociąg zadrżał na jakimś wyboju i kobietą zachwiało, co natychmiast wykorzystał przeciwnik. Widocznie osiadł pewniej na podłożu i zamachnął się zwierzęcą łapą z ostrymi szponami. W odpowiedzi wystrzeliła z rękawicy Ryoushi hak, który wspomagany prędkością, wbił się Coyotowi w ramię i powstrzymał go przed kontynuowaniem ataku. Ta natomiast, szarpnęła gwałtownie i odbiła się zwinnie od smukłej klatki piersiowej oponenta i szybkim ruchem ściągnęła rękawicę. Coyote delikatnie się zachwiał, ale kobieta znów uderzyła, tym razem lekko popychając. Szaman prawie odzyskał równowagę, ale stracił grunt pod nogami i zniknął, zsuwając się z wagonu. Natychmiast dopadła do miejsca, w którym się to stało, ale po przeciwniku nie było ani śladu. Pociąg mknął z prędkością, która uniemożliwiłaby Khazarczykowi powrót nawet gdyby był w stanie dalej walczyć. Nie wyczuwała też nigdzie przyspieszonego walką pulsu, więc jedynym co jej pozostało był powrót do zadania. Nie musiała sprawdzać, bo wyczuła, że osoby w przedziale, do którego miała się dostać, obudziły się lekko zaniepokojone. Kalkulując swoje szanse i możliwości zauważyła, że zaczęło świtać.

***

Sprawa, która została powierzona Kasumi, należała do tych delikatnych. Wywiad Nag powoli odzyskiwał swoje kształty sprzed incydentu z Kalamirem Kendeissonem i rycerka na własnej skórze odczuwała wagę ciążących na niej misji. Zawiesiła na krótki okres swoje działania związane z Luciusem Ravą, by odbyć pilną podróż do Khazaru, a potem do Sanbetsu. Niezbyt lubiła pracować „pod przykrywką”, ale takie rozwiązanie było najbezpieczniejsze, a w tym przypadku nie wymagało również wielkich umiejętności aktorskich. Liczyła, że w ten sposób dyskretnie wykradnie dokumenty znajdujące się w posiadaniu emira Pustyni Rozpaczy, a mogące zagwarantować Sanbetsu rozszerzenie wpływów. Kiedy tylko nagijski pion Shinobi zdobył informacje o bliskim zawarcia pomiędzy krajami wschodniego kontynentu porozumieniem, postanowił działać. Plany budowy podziemnej kolei należało przejąć, by z jednej strony osłabić współpracę państw, a z drugiej zdobyć dostęp do nowoczesnej, khazarskiej technologii.
Niewiele osób zaszło jej za skórę tak mocno, jak szaman, który przed kilkunastu minutami po raz kolejny stanął na jej drodze. Dwa poprzednie spotkania zakończyły się jej przegraną i nie zamierzała pozwolić na to po raz trzeci. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że zaszła w nim jakaś zmiana. Był zdecydowanie silniejszy niż kiedy spotkali się po raz ostatni, a ona sama znowu dała się zaskoczyć. Trochę wyprowadziło ją to z równowagi, bo zawsze była w stanie perfekcyjnie wyczuć i zlokalizować wszystkich w pobliżu. W jakikolwiek sposób nie ukrywał swojej obecności, dawało to przeciwnikowi niebywałą przewagę. Była niemal pewna, że ich spotkanie, mimo że przypadkowe, związane było z celem jej misji, czyli dokumentami znajdującymi się w posiadaniu emira Maiana Valero. Nie mogła przewidzieć co konkretnie Coyote miał zrobić, ale była przekonana, że jeszcze może się z nim spotkać. Z każdą minutą pociąg zbliżał się do kresu podróży, Fojikawy.

***

Bezpieczna w swoim przedziale, dała znak Yovenovi i odczekała jeszcze jakiś czas. Poprawiła rozczochraną perukę i będąc pełną podziwu dla jej wytrzymałości. Na wszelki wypadek pociągnęła usta wyrazistą szminką i zebrała wszystkie zbędne bagaże i śmieci, po kolei wyrzucając je za okno. Zachowała składającą się do miniaturowych rozmiarów torbę i papierosy, wciskając je do kieszeni. Na zewnątrz było już całkowicie jasno, kiedy około wpół do piątej postanowiła przejść do dalszej części planu. Czuła w kościach, że niebawem znowu spotka Coyota, a nie mogła mu pozwolić na przeszkodzenie sobie.
Rozejrzawszy się po korytarzu wagonu, ruszyła w stronę końca pociągu. Jakiś czas wcześniej, Yoven w przebraniu obsługi restauracyjnej podał strażnikom dość dużą dawkę środka przeczyszczającego i teraz obaj zniknęli w pobliskich toaletach. Zanim zdążyli wezwać kogoś na zmianę, Curse przemknęła do pogrążonego w ciemnościach wagonu bagażowego. Jedynie przez jedno, lekko uchylone okno wpadało słabe, poranne światło. Kilka minut zajęło jej zlokalizowanie swojej torby, ale miała jeszcze chwilę do stacji końcowej, więc nie spieszyła się. Jej serce zamarło, kiedy poczuła tuż obok siebie jeszcze jeden puls. Zareagowała odruchowo, unikając ciosu i sięgając po katanę. Natychmiast umknęła napastnikowi, turlając się po podłodze i błyskawicznie zrywając się na równe nogi i spoglądając ponownie na zmienionego szamana.
- Nie spodziewałem się ciebie – stwierdził cicho, równie obcym głosem. - Ale może tym razem postarasz się trochę bardziej, co? - Kłapnął pyskiem w śmiechu.
- Tym razem okoliczności są nieco inne, Blackbone – odparła, podkreślając wypowiadane nazwisko. Znowu zaśmiał się głośno, ale zaraz spoważniał, a jego żółte, kojocie oczy zalśniły złowrogo.
- A to ciekawe, wiesz?
Pociąg szarpnął, gwałtownie skręcając na rozjeździe torów. Zarówno Khazarczyk, jak i Tora, stracili pewność przyjmowanej pozycji i musieli zaatakować, by nie stracić przewagi. Ostrze miecza błysnęło w promieniu słońca i prześliznęło się tuż obok smukłego torsu szamana, który umknął mu zaledwie o centymetry. Zareagował natychmiast, rzucając się na ścianę wagonu i odbijając z łoskotem, wymierzył precyzyjny cios prosto w szczękę Nagijki i trafiłby, gdyby nie zniknęła. Znając już jej zagranie, od razu sięgnął miejsca, w którym się pojawiła i łapiąc jej rękę mocnym chwytem, dosłownie rzucił nią o stertę walizek. Te zneutralizowały siłę upadku, ale rycerka i tak huknęła o podłogę. Pociąg właśnie zwalniał, a z korytarza dobiegły ich głosy.
- Słyszałeś to?
- Pewnie znowu ktoś bagaże źle umocował.
Oboje walczący spojrzeli jednocześnie na wejście, a potem na siebie. Kiedy do środka wszedł strażnik, nie zauważył nikogo.

***

Miała jeszcze dwie długie minuty na przedostanie się do bezpiecznego miejsca. „Bezpieczne” było określeniem mocno naciąganym, od kiedy Curse mogła spodziewać się listu gończego ze swoim nazwiskiem. Nie miała pewności kiedy i czy w ogóle kiedyś zostanie za nią wysłany, ale od jakiegoś czasu coraz częściej dopuszczała taką możliwość. Kiedy pociąg się zatrzymał, szaman wypadł z niego, kopniakiem otwierając sobie mocne drzwi. Dopiero wtedy poczuła znów jego bijące szybko serce. Wezbrała w niej złość i wola walki i natychmiast ruszyła za nim, ale po chwili znów go zgubiła. Irytował, bawiąc się z nią i będąc pewnym, że może pokonać ją kolejny raz.
Będąc cały czas pod działaniem niewidzialności, przeskoczyła przez bramki na peronie i pognała za przeciwnikiem. Stacja końcowa pociągu znajdowała się tuż obok dumy Fojikawy, Unity Banku, do którego zmierzała zapewne spora większość pasażerów. Zatrzymując się nagle na rozwidleniu podziemnych korytarzy, zawahała się. Intuicja podpowiedziała, by wybrała drogę do banku. Przez ułamek sekundy myślała nawet, że znowu wyczuła Coyota, ale nie mogła być pewna. Wybiegła przez drzwi na poziomie parkingu, rozglądając się dookoła. Było zbyt wcześnie dla większości klientów banku, więc wokół stały jedynie pojedyncze samochody. Kasumi natychmiast zauważyła kilka kamer i z niewielką, choć znaczącą ulgą, przypomniała sobie o swoim kamuflażu. Z jednej strony, pamiętała o celu swojej misji i w każdej chwili spodziewała się zobaczyć emira Valero. Z drugiej natomiast, owładnęła nią dzika chęć zemsty na szamanie.
Zostało jej zaledwie kilkadziesiąt sekund niewidzialności, więc wyłączyła ją i skupiła się na wyczuwaniu osób w pobliżu. Było ich tylko kilka i to w znacznej odległości. Blackbone'a usłyszała w tym samym momencie, w którym wyczuła. W przejściu za nią coś łupnęło, a gdy się odwróciła, zobaczyła wgniecenie w drzwiach na wysokości zamka. Tym prostym sposobem na zatrzymanie chętnych do przejścia, Khazarczyk dał jej do zrozumienia, że tym razem nie odpuści. Poszła w jego ślady i jednym, płynnym ruchem wyjęła sztylet i rzuciła nim w obiektyw najbliższej kamery. Mierzyli się wzrokiem.
- To jak? Walczysz czy nie?
Prowokował. Zrobił krok w jej kierunku, ruszając długimi palcami niczym rewolwerowiec, szykujący się do strzału. Tym razem przyjął bardziej ludzką formę. Taką, w jakiej spotkała go pierwszy raz, pięć lat wcześniej. Dzieliło ich zaledwie dziesięć metrów.

***

Yoven kontrolował przedział emira z nadzieją, że jego towarzyszce uda się zdobyć to, po co przybyli. Kiedy jednak nie dała mu znaku po wyprawie do wagonu bagażowego postanowił, zgodnie z ustaleniami, sam działać. Musiał przyznać, że kiedy po raz pierwszy użył kombinezonu KamereonX2 był lekko skonsternowany. Zwłaszcza stając przed lustrem i nie widząc swojego odbicia. Szybko jednak przyzwyczaił się do myśli, że jest całkowicie niezauważalny dla ludzi naokoło. Teraz miał okazję użyć go w akcji po raz pierwszy. Trochę ubolewał, że Kasumi nie dała mu jednego na stałe, ale miał szansę udowodnienia, że potrafi go dobrze użyć. I że wcale nie był mu potrzebny do robienia sobie z niej żartów.
Pociąg zdążył dojechać na stację, a pasażerowie udawali się do wyjścia. Już wcześniej wysłał Curse wiadomość beeperem, ale wydawało się, że jej nie odebrała. Człowiek, za którym podążali był jedynie bardzo podobny do emira Valero. Yoven nie mógł jednak ryzykować i postanowił mimo wszystko zwinąć mu czarną aktówkę. Nie kombinując za bardzo, szedł za sobowtórem emira. Nabrał podejrzeń co mogło stać się z jego towarzyszką, kiedy zatrzymano ich przed przejściem do banku i skierowano całą grupę okrężnym przejściem. Chłopak włączył niewidzialność w momencie, w którym aktówka spoczęła na taśmie prowadzącej do maszyny prześwietlającej bagaż. Zwinął ją, ominął ochronę i wyszedł do miasta. Pozostawało mu czekać.

***

Unity Bank był jednym z najgorszych miejsc, w których mogli się spotkać. Gdyby tylko miała ku temu sposobność, rozprawiłaby się z nim albo wcześniej, albo w zupełnie innych okolicznościach. Los jednak spłatał jej figla i musiała dostosować się do sytuacji. Zdążyła już zneutralizować kolejną kamerę, ale zdawała sobie sprawę, że w tak chronionym obiekcie za chwilę może stanąć obok niej oddział uzbrojonej po zęby straży. Dlatego nie czekała i zaatakowała. Świsnęła Coyotowi mieczami na wysokości ramion, płytko go raniąc. Prawdopodobnie, ku swojemu zdziwieniu, zaskoczyła go tak szybką reakcją, więc natychmiast się odwdzięczył, wystrzeliwując jak błyskawica dłoń. Kasumi uniknęła jedynie częściowo i cios zbliżony do pocisku rozciął jej kombinezon i skórę na wysokości żeber. Przeciwnik celował w serce.
Pamiętając ich ostatnią konfrontację, musiał obawiać się, że za chwilę Curse zdobędzie okazję do wykorzystania swojej mocy. Chciał znowu zablokować jej ręce i wytrącić broń, ale szponiaste dłonie zjechały po precyzyjnie wystawionym ostrzu miecza, zostawiając na nim krwawe ślady. Zanim przeciwniczka zdążyła cokolwiek zrobić, kontynuował atak, zamachując się do kolejnego ciosu. Kasumi była szybsza i idealnie mierząc odległości, przemknęła pod ramieniem napastnika, wykonując nisko zwrot i podcinając mu nogi. Nie upadł, za to zachwiał się i odwrócił z wściekłością, rycząc niczym bestia. Chwilę później jego twarz porosła sierścią, a sylwetka wydłużyła się, przybierając na powrót zwierzęcy kształt. Zobaczyła drgnięcie kojocich uszu, a potem usłyszała z drugiej strony parkingu nabiegających ludzi. Potrafiła zachować w towarzystwie Blackbone'a wystarczającą do walki trzeźwość umysłu, jednak jej emocje i zdolności z nimi związane zdawały się być lekko zaburzone. Zorientowała się wtedy, że musi to być wpływ szamana.
Wystarczył moment nieuwagi, by ten znowu zniknął jej z oczu. Niewiele myśląc, wykorzystała pozostałą energię akumulatora Kamereona i również rozpłynęła się w powietrzu. W ciągu kilku sekund jej przeciwnik pojawiał się i znikał, tylko po to, by pozbawić świadomości bądź życia wszystkich czterech pracowników ochrony banku. Zauważyła, że są zupełnie oszołomieni i nie mają pojęcia co się dzieje. Ona kontrolowała ruchy Coyota, ale biedni strażnicy sprawiali wrażenie, jakby umykał ich oczom. Kiedy z nimi skończył, chciał powrócić do Kasumi, ale to ona zrobiła pierwszy ruch i najpierw posmakowała jego krwi, a potem zmaterializowała się jakieś trzy metry od niego.
- Zapytam jeszcze raz. Co tu robisz, Blackbone?
Była już znacznie spokojniejsza, jakby wpływ dziwnej mocy zmalał. Połączenie z jego umysłem również było znacznie łagodniejsze niż te, których ostatnio doświadczała. Jakby umysł szamana był doskonale funkcjonującą maszynerią. Nic nie mógł poradzić na myśli pojawiające się w głowie. To jej wystarczyło. Zobaczyła oczami wyobraźni emira i te same dokumenty, za którymi sama została wysłana. Niewyraźnie i przelotnie pomyślał również o niezadowoleniu jego przełożonych i chęci przeszkodzenia Sanbetsu w rozwoju. Była zadowolona z tych pobieżnych informacji. Wszystko to zdążyła wyczytać, zanim jej odpowiedział.
- Na tym etapie przeszkadzam ci, a potem to już nie będzie twoja sprawa. No dalej, walcz!
W jego niskim, gardłowym głosie zabrzmiało rozdrażnienie. Rzucił się na nią, a kiedy znowu mu umknęła, nie wyhamowując, skoczył przez stojący na drodze samochód i zawrócił tak gwałtownie jakby wykonywał ewolucję cyrkową. Curse, zdobywszy już potrzebne jej informacje, cofnęła się i skupiła na pędzącym sercu Coyota. Zaskoczony, dokończył atak, ale nie trafił, a lądując upadł, tracąc kontrolę nad nogami. Szybko postępujący paraliż objął również górne kończyny i pysk szamana wykrzywił się w nieprzyjemnym grymasie. Rycerka podeszła szybkim krokiem i zakręciła nad pokonanym kilka młynków katanami.
- Do zobaczenia – powiedziała wesoło i mrugnęła.
Potem zniknęła na kolejne dwadzieścia sekund. Wybiegła korytarzem do wnętrza banku, mijając po drodze grupę strażników. Nie mogli jej zauważyć. Znajdując pierwszą możliwą toaletę, zdążyła akurat wskoczyć do kabiny, kiedy akumulator jej kombinezonu rozładował się. Z ulgą zdjęła z głowy blond perukę i wrzuciła do śmietnika, a z broni zebrała próbkę krwi. Wyjęła z kieszeni torbę i schowała miecze w drugie dno. Specjalne właściwości materiału sprawiały, że jego zawartość pozostawała niewykrywalna dla promieni rentgenowskich. Poprawiając fryzurę i uspokajając oddech, ruszyła w kierunku wyjścia. Idąc eleganckimi korytarzami, połknęła niewielką tabletkę z zawartością krwi Yovena. Od razu usłyszała w głowie nucenie. „Kasumi... umi... umi...”


P.S. (jak ja kocham peesy :DD ) Żeby nie było wątpliwości, miejscem pojedynku miał być Unity Bank. Postanowiłam poeksperymentować. Także tak.. :DD
   
Profil PW Email
 
 
^Coyote   #2 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669
Wiek: 35
Dołączył: 30 Mar 2009
Skąd: Kraków

Legenda:
- Coyote (3250 Douriki)
- Curse (3015 Douriki)

Polowanie X: Trzecia lekcja

- To twoja sprawka.
Wreszcie wszystko poukładało się w całość. Woda z systemu przeciwpożarowego obmywała moje ciało z krwi przeciwników, których dzisiaj pokonałem. Byłem wściekły, że dałem się tak zrobić, ale to jeszcze nie koniec. Zacisnąłem pięści i wyprężyłem się.
- Dlaczego to zrobiłaś, Czarnulko? Mało ci batów na dupę nakładłem?
Kasumi Tora okręciła miecz wokół dłoni i przecięła nim panel kontrolny drzwi do skarbca. Byli uwięzieni pośród bogactw Fojikawy, po kostki w wodzie.
- Agenci ucieszą się, kiedy cię tu znajdą. Uciążliwy szaman, który próbował wykraść korporacyjną korespondencję z pilnie strzeżonych skrytek depozytowych. Zero subtelności. Władował się do środka i zaczął tłuc ochronę. Zemdlał od odniesionych ran.
- Chcesz informacji o korporacjach? Jesteś przeciwko swoim? - Zlustrowałem ją dokładnie. - Czekaj. Ten orzeł na skroni jest nagijski. Ty mała, przebiegła tygrysico. Wykradniesz tajemnice ze skrytek, zemścisz się na starym wrogu i rzucisz ochłap Sanbetsu, żeby nikt za bardzo nie szukał? Wujek Coyote jest pod wrażeniem, że wodziłaś wszystkich za nos tyle czasu.
- Skończyłeś?
- Dwa poniżenia to za mało? Niewiele zostanie ci z twarzyczki po trzecim.
- Nigdy dotąd nie widziałeś, na co mnie naprawdę stać.
- To pewnie nie jest nawet twoja ostateczna forma, co?

***

Niewielu pogrywa z północnym plemieniem psowatych i żyje wystarczająco długo, żeby o tym opowiedzieć. Ktoś wziął nas za mordy, więżąc dwójkę najważniejszych członków starszyzny. Zmycie tej potwarzy wymagało wiele krwi i cierpienia, ale nasze ręce były związane. Porywacz przesłał nam żądania, które tylko ja, najpotężniejszy z łowców, mogłem spełnić. Nie trzeba było się długo zastanawiać, żeby zrozumieć, jak dobrze ten wróg mnie znał. Musiał mieć wgląd nawet moje moce, bo zadanie wymagało nie lada umiejętności. Wkraść się do Unity Banku w Fojikawie nie było problemem, ale obezwładnienie wszystkich w środku to co innego. Chwila nieuwagi i ściągnąłbym na siebie wszystkich agentów w Sanbetsu. O to mogło chodzić w sprawie, żebym skupić całą górę kłopotów. Bo po co innego było to robić? Mogłem zawsze zwrócić się o pomoc do armii Khazaru, ale okazywanie słabości w ten sposób byłoby kolejnym blamażem dla plemienia i mnie. Postanowiłem rozwiązać problem o własnych siłach, jak czyniłem to wielokrotnie w przeszłości. Zwróciłem się tylko o zgodę do kapitana Balama, po zarysowaniu powagi sytuacji, a jak już otrzymałem miałem, wyruszyłem niezwłocznie do Sanbetsu. Znowu do tego pieprzonego Sanbetsu...

***

Do miasta przeniknąłem nocą, jak przystało na dobrego złodzieja. Wiedziałem, że systemy bezpieczeństwa wewnątrz to nie przelewki. Podstawowe plany zgarnąłem od lokalnego kontaktu z Wywiadu, ale nie znalazłem na nich oznaczeń pułapek i innych zabezpieczeń. Byłem pewien, że za zdobionymi drzwiami frontowymi krył się batalion świetnie wytrenowanych ochroniarzy. Nie było to żadnym problemem.
Kiedy przechodziłem przez ulicę, jakiś baran zahamował z piskiem i zaczął uderzać w klakson. Zbliżyłem się od fotela kierowcy i wyciągnąłem go przez szybę na asfalt. Próbował coś jeszcze krzyczeć, ale szybkie kopnięcie w głowę pokrzyżowało ten zamiar. Zabrałem samochód i wyjechałem na przedmieścia, do wodnej elektrowni nieopodal Jinsoku. Staranowałem bramę i dwóch strażników, którzy wyszli mi na przywitanie. Wykręciłem kółko i docisnąłem pedał gazu, posyłając pojazd na wielki słup, przez który biegł przewód wyprowadzający prąd do miasta. W ostatniej chwili wyskoczyłem i przeturlałem się po ziemi. Nie było eksplozji jak na filmach, ale cel został osiągnięty. Cała Fojikawa pogrążyła się w ciemnościach. Bank na pewno miał osobny generator na takie okazje, ale to powinno utrudnić rozpoznanie zagrożenia jakim byłem i uniemożliwić wezwanie odpowiednich posiłków. Mogło też przydać się do późniejszej ucieczki.
Pod osłoną nocy przetransformowałem się i już niewykrywalny pognałem spełnić wolę porywacza starszych.

***

Do budynku przedarłem się przez główne drzwi, rozrywając je na kawałki kolejnym samochodem. Po co robić taran z siebie, skoro można użyć narzędzi? Byłem pod postacią człowieka, żeby się nie demaskować od samego początku. Lepiej żeby wiedzieli, że mają do czynienia z kimś mniej groźnym. Trzech ochroniarzy w kamizelkach kuloodpornych sięgnęło po pistolety. Amatorzy. Wyrosłem przy nich jak z podziemi i rozrzuciłem na boki gradem solidnych ciosów. Pierwszy zaczął się zbierać, lecz chwyciłem go za włosy i rozkwasiłem twarz kolanem. Od razu doskoczyłem do kolejnego, żeby zmiażdżyć mu krtań kantem dłoni. Ostatni pozostawał poza zasięgiem mojego aktualnego stylu walki, więc chwyciłem ławę i okręcając się wokół własnej osi rozpędziłem ją na tyle, żeby rozkwasić go nią o ścianę.
Słychać było alarm i kroki następnych, więc puściłem się biegiem do środka. Przede mną zaczęły się opuszczać jakieś kraty, ale solidnym wślizgiem dostałem się za nie. Z korytarzy nadbiegli goście z pałkami. Jednemu wykręciłem rękę tak, że zablokował dla mnie atak drugiego. Potem obaj zgarnęli kopniaka z obrotu.
Musiałem uskoczyć saltem w tył, żeby mój mózg nie rozkwasił się na pałce największego z ochroniarzy. Chwyciłem za ciężką popielnicę z biurka jakiegoś urzędnika i cisnąłem nią prosto w szczękę przeciwnika, który po trafieniu padł jak długi.
- Marna ta rozgrzewka - wyskrzypiałem.
Jakby w odpowiedzi, przede mnie wypadł kolejny oddział strażników. Mieli karabiny i nie zamierzali się wzbraniać przed ich użyciem. Przed pierwszą salwą pocisków uskoczyłem za marmurową tablicę z logo Unity Bank.
- Teraz trochę lepiej.
Pojedyncze Sin Dangye wyniosło mnie przed ich zaskoczone twarze. Przepchnąłem lufy na bok i zmiotłem ich kombinacją precyzyjnych ciosów, za którymi nie mogliby nawet nadążyć wzrokiem. Kiedy wszyscy opadli na ziemię, wyprostowałem ręce przed siebie i płynnie zakończyłem dostrojenie do szkoły walki.
- Nie mam całej nocy. Chodźcie na mnie ze wszystkim, co macie, albo wyszukam was i rozgniotę jak karaluchy.
Tupot kolejnych stóp dał mi pewność, że wzięli sobie moje wezwanie do serca.

***

Dotarcie do poziomu skarbca zajęło mi trzy minuty i jedenaście sekund, włączając w to oczekiwanie na kolejne grupy wrogów. Dopiero tam zrobiło się ciężej. Solidnie opancerzeni strażnicy, wyposażeni w paralizatory i plastikowe tarcze, byli jeszcze łatwiejsi do poskromienia niż ci z bronią palną. Ruszali się wolniej, więc nie musiałem nawet opracowywać planu ataku. Biłem jednego po drugim, aż przestali przychodzić. Gorzej było z automatycznymi działkami. Nie miałem ze sobą granatów, ani innego poważnego uzbrojenia, więc musiałem zasłaniać się ciałami poległych, żeby w ogóle do nich dotrzeć i zająć się rozwałką. Nawet szamańska moc by mi w tym nie pomogła. Wymęczyłem się trochę, ale w końcu drzwi do krypty z kosztownościami były przede mną. Nie musiałem wchodzić do środka, bo tego nie obejmowało moje zadanie, ale ktoś zdalnie wprowadził kody dostępu i przełączył placówkę w tryb ewakuacyjny. Większość grodzi stanęła otworem, a ze zraszaczy polała się woda. Skorzystałem z zaproszenia i zagłębiłem się w skarbcu. Za mną weszła ona...

***

- Nie mów nic więcej. Niech wygra lepszy.
Kasumi doskoczyła w moim kierunku, rozbryzgując wodę na dwie strony. Była piekielnie szybka i tylko z ledwością udało mi się cofnąć przed wymierzonym w moją głowę ostrzem. Zaraz za nim posłała cios nogą, który trafił prosto w brzuch i posłał mnie na łopatki.
Zebrałem się na nogi, niezgrabnie młócąc dłoniami w wodzie i przybrałem postać pełnej hybrydy. Skóra zmieniła kolor na ciemnoszary, sylwetka wysmukliła się i urosła znacząco. Wreszcie dysponując pełnym wsparciem mojego Manitou, byłem gotowy na drugą rundę.
- Efektowne, ale spóźnione - skwitowała przeciwniczka.
Dopiero teraz dostrzegłem smugę krwi na czubku jej katany. Musiała mnie jednak zaciąć lekko w czoło przy pierwszym ataku. Doskonale wiedziałem, co to oznacza i wystrzeliłem do przodu, jak z katapulty. Przewidziała jednak mój plan i zamiast aktywować swoją moc poprzez polizanie klingi, złożyła się do krótkiego cięcia, które przejechało po moim lewym ramieniu. Odskoczyłem, żeby bezpiecznie oszacować sytuację.
- Mówiłam, że jest już za późno. Spróbowałam twojej krwi zanim się podniosłeś.
- Wtedy też było za późno? - Zapytałem drwiąco. - Tak jak teraz, posmakowałaś mojej krwi i odjęłaś lewą rękę.
- Teraz będzie inaczej.
- W tym jednym masz rację.
Zamaszystym kopnięciem wzbiłem przed sobą ścianę wody. To wystarczyło, żeby zerwać kontakt wzrokowy i pozwolić mojej mocy zapewnić mi pełne ukrycie. Wiedziałem na czym polegają jej nadludzkie zdolności i że wyczuje mój atak, zanim nastąpi. Nie miało to jednak znaczenia, bo w toku walki potwierdziłem coś, co miało przesądzić o jej wyniku.
Natarłem frontalnie, przebijając się przez kropelki wody. Kasumi miała zamknięte oczy, słusznie zakładając, że nie pomogą jej odeprzeć tego, co nadchodziło. Kiedy moje szpony zbliżyły się do jej serca, podniosła gardę. Nie powstrzymało mnie to ani na chwilę. Pchnąłem rozpędzoną łapę prosto na jej katanę, a kiedy straciła równowagę, poprawiłem solidnym kopnięciem w biodro. To był efekt ciężkich treningów i bezwzględnego samodoskonalenia. Mogła być równie szybka i czytać moje myśli, ale do znudzenia powtarzane ruchy Kishin-te umożliwiały działanie bez chwili zastanowienia. Atakiem w broń całkowicie wyłączyłem sobie lewą rękę, ale dzięki Ulhwa mogłem przynajmniej na ograniczony czas odciąć ból i działać w pełnej sprawności. Teraz, kiedy pozbawiona równowagi opadała na ziemię, zwykły atak nie miałby szans dosięgnąć. Potrzebne było coś niezwykłego, co przecinało powietrze jak pocisk. Shigan.
Palec mojej prawej ręki wystrzelił przed siebie z oszałamiającą prędkością, jednak kiedy miał przebić serce przeciwniczki, ta wygięła się nienaturalnie do tyłu, całkowicie unikając obrażeń. Jej lewa dłoń przejechała po ostrzu katany i chlapnęła we mnie żrącą krwią. Zawyłem z bólu, kiedy ona zręcznie wylądowała na podłożu i podniosła się w pozycji bojowej. Ostatnie, czego się wtedy spodziewała, to że wyłonię się tuż przed nią, w pełni gotowy do zadania kolejnego ciosu. Udawany okrzyk z bólu dostarczył mi idealnego otwarcia. W stalowym uścisku zmiażdżyłem jej dłoń, zmuszając do upuszczenia broni, a następnie majtnąłem jak szmacianą lalką, łamiąc jej żebra o stalową szafę z kosztownościami.
- Żałosny nadczłowieku...
Szarpnąłem kolejny raz, tym razem posyłając ją na ziemię. Oparłem stopę na brodzie Kasumi i lekko pchnąłem, żeby ją podtopić. Kiedy się wynurzyła i łapczywie łapała oddech, postanowiłem przejść do rzeczy.
- Gdzie oni są?
Nie uzyskawszy odpowiedzi, podtopiłem ją drugi raz.
- GDZIE ONI SĄ?
- W Khazarze. - Zakaszlała. - Przetrzymuje ich mój człowiek.
Podniosłem ją za fraki, a kiedy oparła się na własnych nogach, wymierzyłem solidny cios w policzek, po którym nakryła się nogami. Dopadł do niej i z kieszeni wyciągnął komunikator. Całe szczęście, wciąż działał.
- Jak mu jest?
- Yo... Yoven.
- Yoven - powtórzyłem do mikrofonu, po wybraniu odpowiedniego kontaktu. - Uwolnij starszych, albo Tora zginie.
Wyciągnąłem komunikator przed siebie, żeby zdradziecka agentka mogła potwierdzić moje słowa.
- Uwolnij ich, Yoven...
- Niech ze mną porozmawiają. Muszę wiedzieć, że nic więcej im nie grozi - dodałem.
Kiedy faktycznie usłyszałem ich głosy, ulżyło mi. Zgniotłem komunikator i chwyciłem za gardło ledwo dyszącą przeciwniczkę.
- Możesz służyć Sanbetsu, Nag, a nawet Babilonowi, ale jak znowu wejdziesz mi w drogę, zabiję. Zrozumiałaś?
Pokiwała głową. W ten samej chwili do pomieszczenia wpadł oddział specjalny. Grupa w czarnych kombinezonach i kominiarkach nie mogła mnie zobaczyć pod osłoną szamańskiej mocy. Zostawiłem jednego nieprzyjaciela w rękach innych i wycofałem się na zewnątrz. To był koniec na dziś. Z nią być może koniec na zawsze.


"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
   
Profil PW Email WWW
 
 
»Drax   #3 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 242
Wiek: 33
Dołączył: 06 Sie 2010
Skąd: Gliwice

Curse:

Hmm, na początek muszę Ci powiedzieć, że mnie zaskoczyłaś. Niestety, w negatywny sposób. Tak, jak wspominałem na SB, najpierw przeczytałem walkę twojego oponenta i po tej lekturze, a jeszcze przed twoją, byłem niemal przekonany o twojej wygranej. Może nie miażdżącej, ale solidnej i pewnej. Warunkiem było tylko, że utrzymasz poziom ze swoich ostatnich walk, co brałem raczej za pewnik... I tu właśnie pojawiła się ta niespodzianka.

Zacznę może od techniki i stylistyki. Tutaj najbardziej skiepściłaś sprawę, szczególnie we wstępie. Literówek nie wyłapałem ( o ile były), za to zauważyłem brakujące i nadprogramowe przecinki. To jednak pikuś przy czymś, co zawsze uważałem za twoją mocną stronę, czyli przy opisach i budowie zdań. Ogólnie rzecz biorąc, wymęczył mnie ten tekst. Chaos, urywane i dziwacznie, nienaturalnie wręcz, ułożone zdania, przeskakiwanie z wątku na wątek... Kilka razy zdarzyło mi się, że musiałem się cofnąć na początek zdania, a nawet akapitu, by wyłapać to, co miałaś na myśli, a to bardzo przeszkadza w czytaniu.
W dodatku, przydarzyły Ci się błędy świadczące nie tyle o umiejętnościach pisarskich, co o słabej redakcji tekstu, lub jej całkowitemu brakowi. Mam na myśli ten fragment:

Cytat:
- Dzień dobry. Poproszę kawę.
- Proszę – powiedział po chwili, podając zamówiony napój. - Coś jeszcze?
Kobieta przeglądała menu już wcześniej, ale wciąż nie mogła się zdecydować.
- Może... tak, poproszę jakąś białą rybę z ryżem i zestawem surówek. I sałatkę z krewetkami.
- Jak tam interesy? Dużo klientów? - Zignorowała jego pytanie.
Niezbyt, chociaż dwa wagony stąd jest całkiem duży ruch. Wygląda na to, że jadą nim jakieś szychy – stwierdził i mimowolnie, znowu się uśmiechnął.


Coś Ci się tam ewidentnie pogmatwało. Brakło chyba jednej kwestii.

W dalszej części tekstu, już podczas opisywania walki z Kojotem, było według mnie zauważalnie lepiej. Czytało się płynniej i nie musiałem się nigdzie cofać. Ładnie Ci wyszło to starcie, chociaż przy finiszu brakło "fajerwerek". Twoja postać raczej technicznie wykańcza rywali, bez efektownych nokautów, ale przy trzecim starciu waszych postaci, gdzie zarówno Ty, autorka i żywa osoba, jak i Kasumi, powinnyście pałać żądzą zemsty i chęcią zniszczenia przeciwnika, oczekiwałem właśnie czegoś bardzo efektownego. I dupa :(

Fabularnie wypadłaś lepiej od przeciwnika i spodobał mi się pomysł z pociągiem. Co prawda, przy prędkości 300 km/h, Kasumi raczej nie zdołałaby chociażby wyjść przez to okno, a wszelkie skoki Kojota kończyłyby się na tym, że lądowałby kilka wagonów dalej, ale biorąc poprawkę na fantastyczny świat, w jakim toczymy rozgrywkę, przymknę na to oko.
Najsłabszym punktem fabularnym był plot twist z sobowtórem Emira - tak słabo zaakcentowany i miałki, że w zasadzie przeszedł bez echa.

Największe plusy:
- Całkiem ciekawa fabuła ( ale też bez szału - po prostu była lepsza niż u przeciwnika)

Największe minusy:
- Warstwa techniczna i stylistyczna
- Nudne zakończenie starcia
- Brak choćby krztyny zauważalnej satysfakcji u twojej postaci, po tym jak pokonała starego wroga ( krótką wzmiankę o uśmiechu mógłbym wręcz potraktować jako dodatkowy minus za to, że ten motyw został tak zlekceważony)

Podsumowując, tekst był raczej kiepski. A jak na Ciebie, to bardzo kiepski. Taka jest moja opinia, niestety. Nie wiem, co spowodowało tak nagłą obniżkę formy, ale dobrze by było, jakby to był jedynie wypadek przy pracy.

Ocena: 6


Coyote:

Byłem bardzo ciekaw, tego co zaprezentujesz przy tak odległym, jak na Ciebie, terminie walki. Dodając jeszcze twój tekst z SB, że to będzie twoja najlepsza z dotychczasowych walk, spodziewałem się czegoś z czym nawet Curse w formie miałaby kłopot. No, ale się przeliczyłem. Chociaż nieznacznie ;)

Pierwszym, co mi przychodzi na myśl po lekturze twojej wersji walki, to niefrasobliwość. Dosyć luźno sobie podszedłeś do "zgaszenia" całej stolicy regionu, dosyć luźno sobie podszedłeś do masakry randomów z ochrony Unity Banku ( chociaż tutaj, jako 2-poziomowa postać miałeś do tego pełne prawo) i na koniec również dosyć luźno potraktowałeś walkę ze starym wrogiem. Na szczęście wszystko to okrasiłeś całkiem niezłym humorem i parę razy się zaśmiałem, a kwestia o "ostatecznej formie" była mistrzostwem :DD

Technicznie było naprawdę fajnie. Nie zauważyłem jakiś znaczących błędów i całość przeczytałem płynnie, bez problemu mogąc sobie wszystko wyobrazić. Potoczną narrację również zaliczę jako plus, gdyż pasowała do całokształtu.

Gdy napisałem wyżej, że się przeliczyłem z oczekiwaniami wobec tego tekstu, miałem na myśli stronę fabularną. Wszyscy wiedzą, że to u Ciebie drugo-, może nawet trzeciorzędna kwestia, ale mając tyle czasu ( i biorąc pod uwagę twoje dotychczasowe ekspresowe walki), miałem nadzieję, że tym razem ujrzę coś więcej. Tymczasem, wrażenie jest takie, że to kolejne starcie umówione dwa dni przed oddaniem. I jak na takie, byłoby bardzo dobre, ale ostatecznie nie można tym razem tak na nie spoglądać.

Ostatnią kwestią, o której chcę wspomnieć, jest zlekceważenie swojej rywalki. Curse to doświadczona wojowniczka ( w dodatku doświadczona w walkach z twoją postacią), a tymczasem sprowadziłeś ją do roli kogoś lekko powyżej straży, którą wcześniej wybiłeś do nogi. Owszem, trochę Cię tam pocięła, ale zdecydowanie powinna stanowić twardszy orzech do zgryzienia.

Największe plusy:
- Płynność podczas czytania.
- Świetny humor

Największe minusy:
- Zlekceważenie rywalki.
- Stanowczo zbyt łatwo poszło Ci odcięcie zasilania w Fojikawie. Wątpię, by to było takie proste.

Podsumowując, walkę czytało mi się przyjemnie. Spodziewałem się, co prawda, więcej, ale mówi się trudno. Jakby to była jedna z twoich "ekspresowych walk", dałbym może 7.5, może nawet 8, ale tak nie było.

Ocena: 7


Per aspera ad astra.
   
Profil PW Email
 
 
^Genkaku   #4 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa

Curse,
Pisałaś tą walkę jadąc pociągiem, co ? :D
Przykro mi to mówić, ale wyszło dość nijako. Początek opisywany w sprawozdawczym sposób okrutnie mnie wynudził. Nawet jak zaczęła się już jakaś akcja, to brakowało mi w niej dynamiki. Niesamowity problem mam z tym, jak ocenić pomysł z walką na dachu pędzącego 300 km/h pociągu. Z jednej strony pomysł i motyw jest zacny, godny uwagi i fajny. Z drugiej tak bardzo kłuci się z moją logiką, że aż mi się chce wyć. Już samo to, że dialogi na dachu powinny wyglądać mniej więcej tak https://s-media-cache-ak0...6f965bca348.jpg nie wspominając już o skokach i walce.
Później jakoś też nie jest lepiej.

Cytat:
Zwłaszcza stając przed lustrem i nie widząc swojego odbicia. Szybko jednak przyzwyczaił się do myśli, że jest całkowicie niezauważalny dla ludzi naokoło.

Nie jest CAŁKOWICIE NIEZAUWAŻALNY. Z opisu kombinezonu jasno to wynika. Wiem, czepiam się ;)

Cytat:
Człowiek, za którym podążali był jedynie bardzo podobny do emira Valero. Yoven nie mógł jednak ryzykować i postanowił mimo wszystko zwinąć mu czarną aktówkę. Nie kombinując za bardzo, szedł za sobowtórem emira. Nabrał podejrzeń co mogło stać się z jego towarzyszką, kiedy zatrzymano ich przed przejściem do banku i skierowano całą grupę okrężnym przejściem. Chłopak włączył niewidzialność w momencie, w którym aktówka spoczęła na taśmie prowadzącej do maszyny prześwietlającej bagaż. Zwinął ją, ominął ochronę i wyszedł do miasta. Pozostawało mu czekać.


Czekaj... to Yoven wcześniej szedł za sobowtórem emira z wyłączonym trybem "niewidzialności" ? Dla mnie byłoby to podejrzane jakby w tłumie chodził sobie koleś w obcisłym, gumo-podobnym kombinezonie... Chyba, że ja źle rozumiem jego działanie i gadżet działa przez ubranie...

Sama fabuła jest ok. Ani jakoś wybitnie na plus, ani na minus. Starcie dobrze opisane, jasno i klarownie, ale jak dla mnie zabrakło w nim dynamiki. Ogólnie walka nie była porywająca. Daleko jej do takich prac jak ta z Coltisem, czy nawet z Lockheart. Wydaje mi się, że się nie przyłożyłaś należycie do tematu. Do tej pory jedną z mocnych stron w twoich walkach były interesujące opisy. W tej tego zabrakło.

Biję się z myślami, ale w ostatecznym rozrachunku daję 6,5

Coyote
...
...
...
Jedno trzeba ci przyznać. Twoja walka miała to, czego mi zabrakło w pracy Curse - Rozmach! Czytając miałem to samo uczucie co przy oglądaniu którejkolwiek części Niezniszczalnych - przestałem zwracać uwagę na wszystkie głupoty, dziury w fabule i niedorzeczności a skupiłem się na humorze, akcji i rozwałce. Po prostu zaakceptowałem to wszystko jako nierozerwalne cechy gatunku. Do tej pory boli mnie głowa po facepalmie jaki sobie zafundowałem czytając ten fragment:
Cytat:
Zabrałem samochód i wyjechałem na przedmieścia, do wodnej elektrowni nieopodal Jinsoku. Staranowałem bramę i dwóch strażników, którzy wyszli mi na przywitanie. Wykręciłem kółko i docisnąłem pedał gazu, posyłając pojazd na wielki słup, przez który biegł przewód wyprowadzający prąd do miasta. W ostatniej chwili wyskoczyłem i przeturlałem się po ziemi. Nie było eksplozji jak na filmach, ale cel został osiągnięty. Cała Fojikawa pogrążyła się w ciemnościach.


Tak w ogóle to powinienem zacząć od tego, że twój pomysł (podkreślam pomysł) na fabułę podobał mi się bardziej niż ten twojej przeciwniczki. Niestety moim zdaniem skopałeś to. Jakim cudem Curse była w stanie zorganizować na ciebie zasadzkę w Unity Bank? Przecież ona jest nagijką. Skąd się tam wzięła? Skąd znała kody dostępu? Jak ona ominęła ochronę? Wiesz co? Nie będę wypisywał wszystkich pytań, bo szkoda mi czasu :P Gdybym miał wystawić ocenę za samą fabułę to pewnie dałbym 3/10. Liczyłem na plot godny walki z Pitem, a dostałem coś pokroju David vs. Twitch. Ale tak jak napisałem wcześniej, w pewnym momencie przestałem się już zastanawiać i oddałem się w pełni rozrywce, a muszę przyznać, że twoja walka gwarantuje całkiem wysoki jej poziom.
To co wyprawia twoja postać to totalna rozwałka. Ten fragment mnie rozwalił na łopatki:
Cytat:
Dotarcie do poziomu skarbca zajęło mi trzy minuty i jedenaście sekund, włączając w to oczekiwanie na kolejne grupy wrogów. Dopiero tam zrobiło się ciężej. Solidnie opancerzeni strażnicy, wyposażeni w paralizatory i plastikowe tarcze, byli jeszcze łatwiejsi do poskromienia niż ci z bronią palną. Ruszali się wolniej, więc nie musiałem nawet opracowywać planu ataku. Biłem jednego po drugim, aż przestali przychodzić. Gorzej było z automatycznymi działkami. Nie miałem ze sobą granatów, ani innego poważnego uzbrojenia, więc musiałem zasłaniać się ciałami poległych, żeby w ogóle do nich dotrzeć i zająć się rozwałką.

Ogólnie to szacun, bo cały tekst czyta się niezwykle płynnie. Pojedynek z Curse jest dynamiczny i ciekawy. Trzyma w napięciu. Całość jest okraszona potężną dawką humoru (po części zamierzonego, po części pewnie nie).

W ostatecznym rozrachunku dostajesz 6,5

Genkaku głosuje na remis.
   
Profil PW Email Skype
 
 
»oX   #5 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740
Wiek: 33
Dołączył: 21 Paź 2010
Skąd: Wejherowo

Curse,

zastanawiam się, czy kiedyś pojawi się wpis Twojego autorstwa bez... papierosów :DD Co jednak nie spodobało mi się na początku - oddzielasz tekst gwiazdkami, co równa się z tym, że czytelnik dostanie inną historię, bohatera, nie wiem. Uderzyło mnie to, że opisałaś blondynkę na starcie, a w drugim i trzecim.. rozdziale? nie opisujesz już kto jest bohaterem tej części. O czym mówię?
"Po mniej więcej dwóch godzinach postanowiła rozprostować nogi i trochę się przespacerować. Zauważyła, że większość przedziałów była pusta, więc skorzystała z toalety(...)"
Ale kto? W dalszym ciągu Hatayama? Może i pierdoła, ale cóż, dodanie jeszcze raz nazwiska nie zaszkodziłoby ;) (wiem, że to oczywiste o kogo chodzi, żeby nie było :DD )

Do rzeczy, co by pierdół nie wypisywać :ok: 300 km/h, otwarcie okna, wychylenie się, wyjście. Nie wiem co mogę o tym myśleć :DD Spodobała mi się otoczka starcia, tj. jadący pociąg, bum cyk na dachu, doobrze, znowu coś innego :ok: No i fajnie, że ciągle starasz się działać z ramienia wywiadu, co coraz bardziej mi się podoba ;)
W kwestiach technicznych, o których napomniał Drax, faktycznie można przyczepić się do dziwnych sformułowań i przecinków, jak chociażby:
Cytat:
Tym razem, nie dała mu być szybszym.

Cytat:
Ta natomiast, szarpnęła gwałtownie i odbiła się zwinnie od smukłej klatki piersiowej oponenta i szybkim ruchem ściągnęła rękawicę.

Cytat:
Poprawiła rozczochraną perukę i będąc pełną podziwu dla jej wytrzymałości.

Cytat:
więc natychmiast się odwdzięczył, wystrzeliwując jak błyskawica dłoń.

Dodatkowy plus za spójność tekstów i nawiązania do poprzednich wydarzeń. Starasz się odbudować Nagijski wywiad i dobrze Ci to idzie :ok: Idąc dalej - rozbicie starcia. Kolejny plus. Najpierw szybkie rach ciach, a później znowu rach ciach, odbicie światła w mieczu, unik, bum cyk, Coyote znowu zwiał, cyk cyk i fajnie :DD Sprytnie też doprowadziłaś do starcia w Banku ;)

Reasumując. Piszesz dobrze, starasz się, wpadasz na coraz nowsze pomysły. Póki co idzie Ci to nieźle. Wpis był całkiem dynamiczny, szczególnie patrząc na Twoje poprzednie wpisy. Bardzo dobrze opisujesz walkę i dodatkowo kontrolujesz otoczkę fabularną. Niestety wpis nie urzekł mnie aż tak bardzo, jak na to liczyłem ale z chęcią zobaczę więcej Kasumi "incognito" Tory ;) (co nie znaczy, że jest słaby, zły, itp. co odzwierciedla ocena)

Ocena: 7.5

___________________________


Coyote,

przyzwyczaiłeś nas do walk 24h, więc nie wiem co począć :DD Na pewno nie spodziewałem się baboli w stylu:
Cytat:
O to mogło chodzić w sprawie, żebym skupić całą górę kłopotów.

Cytat:
Zaraz za nim posłała cios nogą, który trafił prosto w brzuch i posłał mnie na łopatki.
Zebrałem się na nogi, niezgrabnie

Cytat:
a jak już otrzymałem miałem,

Poprzednio pisałem Ci, podczas walki z Pitem, że wiele rzeczy idzie Ci zbyt łatwo. Co serwujesz tutaj? Dokładnie to samo :DD Pyk, typek leci przez szybę, bum! wjeżdżasz na pełnej, uderzenie w słup i zaraz idziesz do środka.. banku :DD Ogólnie posiadanie umiejętności niebojowych często pomaga, szczególnie kiedy Rada czepia się takich prostych wejść.
Ogólnie czytając tekst chciałem nadać mu nowy tytuł - Coyote tak bałdzo zajebisty :DD Stary, opisujesz siebie jak jakieś bóstwo, serio :DD
Co mi się nie spodobało? Kasumi to doświadczona wojowniczka, ścigana przez wielu, która nacierpiała się naprawdę sporo... ALE na pewno nie jest to kobieta, która tak łatwo przekazuje informacje ;) Też trochę namieszałeś końcówką, ale spoko, jakbyś wygrał i walka wejdzie do kanonu, to Kasumi szybko się wydostanie :ok:

Podsumowując - ciągle idzie Ci zbyt łatwo, a nie dysponujesz zapleczem dodatkowych umiejętności. Skupiłeś się na walce, co jest dobre, ale miałeś więcej czasu, więc trochę fabuły byłoby miłe. Ciekaw jestem co mógłbyś nam zaserwować ;) Dysponujesz wiedzą o świecie i postaciach. Potrafisz ją dobrze wykorzystać, ale kurde :/ Co Kasumi robiła w banku? Czemu ja dostaję baty za wejście do Optimy, kiedy Ty robisz totalny jubel w.. BANKU? No i tak dalej. Więcej w podsumowaniu pod ocenami.

Ocena: 7

_____________


Curse wygrywa fabułą, oddaniem postaci, remis macie jeśli chodzi o wiedzę z zakresu Tenchi, Coyote wprowadza więcej dynamiki, wprowadzając podrzędne postaci, które rozwala jak chce.
Cytat:
1. Każdy bohater zobowiązany jest do ukrywania swej działalności przed zwykłymi ludźmi. Podstawową zasadą wszystkich państw jest utrzymanie społeczeństwa w niewiedzy.

No więc... bank... dużo kamer, na pewno świadków.. Chaos! Tu punkt dla Curse, obrała bezpieczniejszą i bardziej przemyślaną drogę ;)
Długo zwlekałem, ale w końcu stwierdziłem, że wpis Curse bardziej mi się spodobał. Oba są na dobrym poziomie, ale w każdym coś mi nie pasowało. Nie wiem. Peace joł! Niech wygra lepszy!
   
Profil PW Email
 
 
»Shadow   #6 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 251
Wiek: 28
Dołączył: 28 Maj 2015
Skąd: Zagłębie kabaretowe

Poprzednicy wypisali już chyba wszystko co mogłem napisać, więc będzie krótko.

Curse

A mnie się nawet podobało.
Jasne - początek jest ciężki, ale im dalej w las (tym więcej drzew) tym przyjemniej mi się czytało, bardziej się wciągałem w opowieść. Również samo zakończenie nie uważam za minus - jest ładnie przystosowane do ilości napięcia nagromadzonego w tekście, moim zdaniem. Mógłbym się czepiać, że Yoven chodził w obcisłym stroju, ale już kilku takich (a przynajmniej jeden) na Tenchi był. Poza tym Sanbetsu to jakby nie patrzeć dziwny kraj, a pociągami takiej klasy jeżdżą dziwne osoby. Tak samo kombinezon, który nie powinien ukrywać całości - no bo halo, a katana to sama w powietrzy śmiga? ;)
O przecinkach i dziwnych zdaniach już było to się powtarzał nie będę.
Co liczę sobie najbardziej na plus to to, że ta walka jakimś cudem była "lekka" jak dla mnie - taka miła odskocznia od wielu napakowanych po granice możliwości napięciem i zawiłościami fabularnymi tekstami. Nie żeby ich nie było - po prostu nie krzyczały do mnie z ekranu.

Nie wiem co się stało, że wyszedł gorzej od poprzednich. I nie wiem jaką radę mógłbym dać. Chyba dlatego, że sam tekst mi się podobał. Powiem więc tak - następnym razem skup się na korekcie znajdź maniaka zbrojowni, który pomoże przy nieścisłościach z "supermocami" przedmiotów. Bo to najbardziej się rzuca w oczy.

6,5

Bo coś mnie w nim urzekło i mimo tych błędów, które każą obniżyć ocenę ciągle mam uczucie tego było trzeba.

Coyote

Gdy przeczytałem wstęp przeszło mi przez myśl typowa walka Coyota.
I nie uważam, bym się pomylił.
Lubię tą formułę i uważam, że przez długi czas się nie wyczerpie. Coś w tych twoich tekstach jest, że jak je czytam to zachowuję się ja przy filmach akcji - myślenie offline. Humor, opisy, akcja... To wszystko to plusy.
Takie duże miasto i jedna elektrownia? I gaśnie? E... Nie wiem. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, żeby nie było zapasowych generatorów, baterii które można by podłączyć.
Generalnie duży plus za zauważenie, że przecież rzeczywiście istnieje taki twór jak strażnicy, a który jest ostatnio często gęsto pomijany.
Trochę lekceważona przeciwniczka... Ale trudno mi ocenić to, bo tekst jest oszczędny.
Cytat:
Nie było eksplozji jak na filmach

Za to leci plus ;)

Trochę chaotyczna wyszła ta ocena. Świetny tekst, masz swój styl i go szlifujesz i jest pięknie :ok: Problem polega na tym, że tutaj zabrakło mi jakiegoś takiego punktu zaczepienia, czegoś co by mi wpadło w głowę i nie chciało wyjść (jak akcja z żarówką).

6,5

Dlaczego? Bo jest dobrze, nawet bardzo, ale czegoś tu brakuje.

Cień głosuje na remis.


W więziennej rozpaczy...
   
Profil PW Email
 
 
»Twitch   #7 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 1053
Wiek: 35
Dołączył: 08 Maj 2009

Curse

Podobał mi się Twój wpis, widać, że mimo kolejnego podejścia do starcia z Coyotem nie dałaś za wygraną. Fakt, że pojawiły się błędy, ale przedstawiana historia była lepsza od tej stworzonej przez Twojego przeciwnika. Niestety nie była tak dynamiczna i ten motyw z pociągiem może był nieco przesadzony, ale chciałaś wprowadzić więcej akcji do tekstu i to mi się podoba. W wielu filmach jest potyczka na pociągu i nikt nie ocenia ich przez perspektywę tych scen, bez względu na to czy jest to James Bond czy Wolverine. Zabrakło mi trochę bardziej przekonującego starcia i jakiegoś finezyjnego wykończenia przeciwnika, ale to co stworzyłaś przekonało mnie.

Ocena: 7/10


Coyote

Ileż to razy była mowa, że jesteś świetny w walkach w 24 godziny, a walki na arenie to coś do czego jesteś stworzony. Wchodzisz, lejesz i nie pytasz kto to jest, skąd jest lub co potrafi - po prostu go pierzesz. Przyznam szczerze, że liczyłem, że po tylu komentarzach i oczekiwaniach na coś bardziej rozbudowanego gdy ogłosiliście tak długi termin pojedynku napiszesz coś innego. Częściowo tak zrobiłeś. Humor w Twoim wpisie jest świetny i czyta się go znacznie szybciej niż tekst Curse. Niestety dalej wszystko jest tak samo. Jesteś szybki i silny, ale strasznie ignorujesz przeciwników i tutaj Curse, która nie jest wcale wolniejsza, a i różnica w doukiri jest niewielka. W mojej opinii za mało wykorzystałeś tego co ona może zrobić, zabrakło mi jakiegoś konkretnego zaskoczenia. Wiem, że masz swój styl i nie oczekuję, że nagle zaczniesz pisać patetyczne teksty z wielowarstwowymi intrygami, ale liczyłem na coś więcej. Miałeś więcej czasu, a obstawiam, że napisałeś to od razu po wrzuceniu wyzwania lub tuż przed terminem. Tekst wyszedł Ci fajnie, jest dynamika i znacznie żywsza akcja niż u Curse, ale uważam, że ona postarała się bardziej.

Ocena: 6,5/10


Oddaję głos na Curse


Little hell.
   
Profil PW
 
 
*Lorgan   #8 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

Curse - Do trzech razy sztuka. Wreszcie podeszłaś na poważnie do walki z Coyotem i czuć to z lektury. Fabuła została racjonalnie nakreślona i zabarwiona klimatem Bonda. Sama konfrontacja z pewnością nie należy do finezyjnych, a opisy są niekiedy wręcz niezdarne (zwłaszcza dotyczące pierwszego i drugiego spotkania). To największy zarzut. Mam także pewne zastrzeżenia dotyczące osobowości Coyote'a i jego kwestii dialogowych. Wiesz jaki on jest i jak walczy. To nietuzinkowa osobowość, szczególny styl i wywrócone podejście do świata. Ucieszyłoby mnie, gdybyś to uwzględniła. Wciąż jest dobrze, stąd taka właśnie ocena.

Ocena: 7/10
______________________________________________________________

Coyote - Postarałeś się, chociaż inni mogą to interpretować znacznie inaczej. Postępy jakie poczyniłeś odnośnie warsztatu są zdumiewające. Fabuła może nie należy do najbardziej skomplikowanych, ale ty też taki nie jesteś. Nie odczytuj tego jako obelgi, tylko zwykłą charakterystykę. Pięścią w dziób i do przodu. Gdybyś zaryzykował przygotowanie czegoś innego, prawdopodobnie nie skoczyłoby się to najlepiej.
Fabuła posiada sporo dziur i niedopowiedzeń, ale trzyma się kupy. Wyciągnąłeś pewne lekcje ze scysji z agentami i nie zmarginalizowałeś roli ich służb porządkowych tak bardzo, jak dawniej. Postacie tła są u ciebie wyjątkowo nieporadni, ale to też nie wada, tylko cecha. W zamian serwujesz przedni humor. Przyjmuję ją i doceniam. Bawiłbym się lepiej, gdybyś decydującej konfrontacji poświęcił trochę więcej czasu i miejsca w tekście. O ile z Pitem udała ci się zagrywka, tutaj nie miałeś pomysłu na ciekawe rozwiązanie. Odgrzałeś kotleta. Niemniej, nie śmiem twierdzić, że twoja walka również nie jest dobra.

Ocena: 7/10
______________________________________________________________

Oddaję swój głos na remis.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
*Lorgan   #9 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

..::Typowanie Zamknięte::..


Curse - 40,5 pkt. (5 głosów)

Coyote - 40,5 pkt. (4 głosy)

Zwycięzcą została Curse!!!

Punktacja:

Curse +120 (Festiwal Śmierci)
Drax +10
Genkaku +10
oX +10
Shadow +10
Twitch +10
Lorgan +10


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 14