7 odpowiedzi w tym temacie |
»Naoko |
#1
|
Zealota
Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594 Wiek: 33 Dołączyła: 08 Cze 2009 Skąd: z piekła rodem
|
Napisano 06-03-2015, 22:12 [Poziom 0] Naoko vs Graversh - walka 1
|
|
Kolejna przeprowadzka, kolejny start, kolejne coś.
Rozpoczynanie kariery zawodowej na nowo w Semphyrze mogło być całkiem interesujące, jednakże zawirowania minionego tygodnia dawały o sobie znać. Potarłam napięte mięśnie karku. Podmorska wycieczka do nagijskiego laboratorium, mimo że zakończona szczęśliwą ewakuacją, pozostawiła za sobą gorycz porażki. Zamknęłam oczy i zaczęłam masować obolałe ramiona. Nie przypuszczałam, że napięcie związane z ryzykiem stracenia życia będzie utrzymywało się tak długo. Jednak gdyby nie cała akcja, nie byłoby mnie teraz w Semphyrze. O naszej brawurowej ucieczce dowiedzieli się wszyscy zwierzchnicy. Jedni byli zdziwieni, inni zawiedzeni. Jednak Tiziano Milani, arcybiskup diecezji semphyrskiej uznał naszą trójkę za godną zainteresowania, a mnie zaprosił do Semphyry. Mimo że ułożyłam sobie jako tako życie w Arkadii, z chęcią opuściłam miasto, w którym znajdował się Cesare. Od wielu lat nie byliśmy w tak bliskim kontakcie, jak podczas tych kilku godzin w łodzi i musiałam to odchorować.
Nagle zrozumiałam, że to nie napięcie nie dawało mi spać, tylko mój kochany braciszek. Niech go piekło pochłonie! Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym wielkim baranie. Patrząc na panoramę miasta, poprzysięgłam sobie w duchu, że zrobię wszystko, by jego noga nie przekroczyła granic Aztecos i Urukil. To mój teren i miałam zamiar wziąć go pod swoje skrzydła. Fakt, przydałoby jeszcze zostać kimś ważnym. To ułatwiło by zadanie.
Westchnęłam i przeciągnęłam się lubieżnie. Moja nowa biała koszula do spania z długimi rękawami była bardzo wygodna. I jak dobrze prezentowała się z moją nienaganną cerą.
Usłyszałam za sobą skrzypnięcie łóżka. Odwróciłam się w jego kierunku i uśmiechnęłam szeroko.
- Nie śpisz już? Obudziłam cię? Ok, biorę to za nie.
Jedwabne prześcieradło ugięło się pod delikatnym poklepywaniem dłoni.
- Jutro prawdopodobnie wyruszę na misję. Pokazywałam ci przecież wezwanie od Milaniego. Chociaż... Czemu nie? Noc jeszcze młoda.
W drodze do łóżka zaczęłam szybko rozpinać guziki swojej koszuli. Noc nie była aż tak młoda, a musiałam przyznać, że najlepiej (i najzdrowiej!) spało się jednak bez zbędnych warstw na sobie.
***
Następnego dnia czekałam na audiencję u arcybiskupa. Mimo że na powiadomieniu była adnotacja o porannej godzinie, dochodziło południe, a po moim nowym pracodawcy nie było śladu. Ziewnęłam sobie serdecznie, nie racząc zasłaniać ust dłonią. Jak miałam się wyspać, skoro tkwiłam tu od ósmej?
W końcu, tuż po wybiciu dwunastej, drzwi do gabinetu arcybiskupa otworzyła filigranowych rozmiarów kobieta ze spiętymi włosami w ciasny kok. Spojrzała na mnie pytająco.
- Naoko eee... Pani Naoko?
- Tak, to ja - wstałam, strzepując niewidzialny pył ze spodni. - W sumie wolę Arafel, jeśli łaska.
- Arcybiskup panią oczekuje, Pani Arafel. Proszę wejść.
Minęłam kobietę bez słowa. Ta przeszła przez próg i zamknęła za sobą drzwi. Zostałam sama w wielkim pomieszczeniu z niesamowicie bogatą biblioteką i ogromnym stołem. A za nim siedział arcybiskup Milani we własnej osobie.
Chrząknęłam, lekko speszona. Jak miałam przywitać arcybiskupa? W rączkę ucałować, walić pokłony? Moje obawy szybko zostały rozwiane.
- Chodź tu dziecko, nie mamy całego dnia.
- Tak jest.
Podeszłam szybkim krokiem, stając tuż przy krześle, na którym siedział arcybiskup. Ten, spojrzawszy na mnie uważnie, zmarszczył lekko brwi i powiedział, cichym, aczkolwiek mocnym głosem:
- Podczas rozmowy z arcybiskupem należy zachować odległość minimum szerokości stołu, chyba że arcybiskup sam postanowi zmniejszyć ten dystans.
- Gdybym zastosowała się do wytycznej, stałabym praktycznie w tym samym miejscu, w którym są drzwi - odpowiedziałam spokojnie, zastanawiając się, czy zmyślał te zasady, czy naprawdę istniał jakiś savoir-vivre dotyczący audiencji u arcybiskupa.
- Młodzi - westchnął. - Trudno, jeszcze się nauczysz. Teraz bądź łaskawa zająć krzesło - wskazał na jedno znajdujące się na oko trzy do czterech metrów od niego samego. Kiedy już zajęłam wskazane miejsce, rzucił mi teczkę z dokumentami. - Ty, Cesare d'Arce i Atsushi Coltis nieźle poradziliście sobie na misji przeciwko Nag. Dlatego postanowiłem przydzielić cię do tego zadania.
- Dziękuję - odpowiedziałam z uśmiechem, próbując wyprzeć z pamięci wzmiankę o Draxie.
- Dziecko, nigdy więcej mi nie przerywaj... Więc, mimo że nie zdobyliście informacji, na które liczyliśmy, nie wróciliście z pustymi rękoma. Nad Draugiem pracuje sztab najlepszych naukowców - Milani ściszył lekko głos i jakby zamyślił się nad czymś. Po chwili machnął ręką. - Jednakże nie oznacza to, że nie jesteśmy zainteresowani wynikami badań Sanbetsu. Twoim zadaniem będzie przechwycenie tych informacji. Sojusz między nami skończył się z chwilą opuszczenia ich łodzi podwodnej.
Kiwnęłam głową, bojąc się odezwać. Oczywiście bojąc było sporym nadużyciem, jednakże coś w postawie arcybiskupa powodowało, że chciałam wykonywać jego polecenia. Przypominał mi wojskowego ze spory doświadczeniem w kierowaniu poczynaniami armii. A takich ludzi lepiej słuchać.
- Otwórz teczkę - gdy posłusznie wykonałam polecenie, kontynuował. - To Shiba Mifune, niedoszły sanbetański agent i jedna z moich osobistych wtyczek w tym dziwnym kraju.
- Dlaczego on nie przejmie tych informacji? Jest tutejszy, lepiej zna otoczenie i naturę Sanbetańczyków.
- Jego kwalifikacje i obowiązki nie obejmują działań dywersyjnych. Ale na pewno przyda się takiej niedoświadczonej zealotce, jak ty. Nie musisz dziękować - dodał oschle.
Dopiero dotarło do mnie, że Milani chce pomóc w zadaniu. I tym mocniej uderzyła mnie myśl, że mógł być człowiekiem potężnym, który chciał objąć władzę w całym państwie. Inaczej dlaczego wykorzystywał by swojego człowieka? Czułam, że technologia Draugów bardzo interesowała arcybiskupa semphyrskiego i poważnie wiązał z nią przyszłość.
Czy przeszkadzało mi, że miałam być tylko pionkiem w drodze Milaniego do objęcia władzy (a przynajmniej takie miałam wrażenie)? Nie. Cieszyłam się na poważną misję. Liczyłam również na pokaźną kwotę, jeśli wywiążę się z zadania.
- Przepraszam, sir - odpowiedziałam i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co. Spojrzałam na mężczyznę na poły przestraszona, na poły zmieszana.
- Zwykle mówią do mnie ojcze, ale sir nie brzmi tak źle - mruknął, jakby takiego typu rzeczy zdarzały się mu codziennie. - Możesz odejść. Weź akta sprawy ze sobą. Pamiętaj, że są ściśle tajne. A!
Zatrzymałam się w połowie drogi, zastanawiając się, co jeszcze mogło mnie czekać. I nie spodziewałam się niczego przyjemnego.
- Niech Lumen rozjaśnia ścieżki przed tobą - mruknął oficjalnym tonem.
***
Gdy przybyłem do kawiarni należącej do wielkiej sieci CoffeMaker, zealotka już była na miejscu. Zatrzymałem się na chwilę. Mimo że pamiętałem ją doskonale z wydarzeń w tajnym laboratorium, jej uroda przyćmiła na chwilę moje zmysły. Była ładną, wręcz pociągającą kobietą. Smuciło mnie, że musiałem ją zabić. No, ale skoro przybyła wtykać nos w nie swoje sprawy, musiała ponieść konsekwencje.
Skupiłem się -z wrażnia omal nie przybrałem swojego naturalnego wyglądu - i podszedłem do niej z uśmiechem na twarzy. Bolały mnie od tego mięśnie szczęki, ale nie mogłem na to nic poradzić. Shiba Mifune szczerzył zęby do wszystkich i do wszystkiego, więc i ja musiałem.
- Yui, jesteś wcześniej! - Zawołałem z rozbawieniem.
Zealotka spojrzała na mnie uważnie i w prawie tej samej chwili uśmiechnęła się szeroko.
- Zapomniałam, że jesteś... Taki wysoki. Proszę usiądź, zamówiłam kawę.
Odetchnąłem z ulgą. Połknęła haczyk, a przynajmniej wszystko na to wyglądało. Zanim rozprawiłem się z Shibą Mifune, sprawdziłem, w jaki sposób wykonywał zlecenia i jak przekazywał informacje klientom. Obserwowałem jego mimikę, zachowanie, styl życia. Miałem nadzieję na powodzenie misji udaremnienia planów Arafel, a to wymagało dbania o wszystkie, nawet te najmniejsze detale. A na moje nieszczęście, ten palant był szczęśliwym idiotą.
- Dziękuję, nie musiałaś.
- Ależ to ja nalegałam na spotkanie. - Kelnerka podeszła do stolika i postawiła na blacie dwie zgrabne filiżanki i fikuśnymi, malutkimi uszkami. Cholera, będę wyglądał jak kretyn pijąc z czegoś takiego. - Dlatego też za wszystko zapłacę. Miałeś jakieś nowe wieści od Daphne?
Daphne? Zapewne chodzi o Draugi. Jeśli tak miał wyglądać ten skomplikowany kod, to trafiłem w dziesiątkę z zadaniem. Proste, przyjemne i owocne.
- Tak. Przeszła ostatnio operację plastyczną, dzięki czemu będziemy mogli ją oglądać, jak to ujęła, w nowym świetle.
- Niesamowite. Musisz mnie do niej zawieść. Ale nie dzisiaj, chciałabym odpocząć po długiej podróży. Czy możemy umówić się jutro? Znasz dogodne miejsce na spotkanie, abyśmy nie musieli czekać w korkach? Może jakieś mniej uczęszczane drogi?
- Bez problemu. Znam to miasto jak własną kieszeń i zapewniam cię, że zobaczysz się z nią szybciej, niż przypuszczasz.
- Nie mogę się doczekać - odpowiedziała z delikatnym, tajemniczym uśmiechem zwieńczającym naszą rozmowę.
Ja również nie mogłem się doczekać, zealotko Arafel, czy kim tam byłaś. Poczułem dreszcz podniecenia na myśl o szybko nadchodzącym zwycięstwie. Wychodząc z kafejki byłem pewny, że to mój szczęśliwy dzień. Białowłosa potknęła się i gdybym jej nie złapał, wyrżnęłaby głową w krawężnik. Jeszcze nie teraz. Musiałem poczekać do jutra.
***
Zajechaliśmy pod laboratorium późnym wieczorem. Zealotka ubrana była w dobrze dopasowany czarny kombinezon bojowy - niezwykle wytrzymały, wykonany z lekkich jak piórko włókien świetnie trzymał temperaturę i w jakiś sposób kuloodporny. Babilon podążał za trendami. Może nie był tak bardzo zacofany, jak przypuszczałem?
- Czyli, tak jak uzgodniliśmy, zostajesz tutaj, tak?
- Dokładnie - pokiwałem głową, zaczepiając za kołnierzyk dziewczyny nadajnik. - Nie angażuję się bezpośrednio w akcję. Jednak nie będę bezużyteczny. W komputerze mam wgraną mapę, która nie tylko wskaże mi ciebie i drogę do głównego celu, ale również będzie informować o zabezpieczeniach. Jak już mówiłem, co godzinę włącza się inny program, przez co może będziesz zmuszona do zmiany trasy.
- A nie moglibyśmy załadować takiej mapy w moim noktowizorze? - Wskazała na małe, zgrabne gogle na szyi.
- Niestety nie.
- Trudno, jestem zdana na ciebie. Tylko mnie nie zabij.
Pogroziła palcem i upiąwszy włosy w wysoki kok, wyszła z samochodu. Następnie włożyła comlink do ucha.
- Działa?
- Jak w zegarku - odpowiedziałem, unosząc oba kciuki do góry.
Gdy tylko zealotka znikła w cieniu budynku, rozluźniłem się i dezaktywowałem swoją moc. Jak miło było wyjść ze skóry tego popaprańca. Teraz musiałem tylko wpakować dziewczynę w zasadzkę.
Zamyśliłem się na chwilę. Wszystko szło jak po maśle i zaczęło mnie to niepokoić. Zawsze powtarzano nam, że przynajmniej jedna rzecz nie pójdzie po naszej myśli, a tu proszę. Z drugiej strony plan był dobry. A Arafel, z tego co zaobserwowałem podczas akcji w Nag, była dość naiwna. Pomogła nawet temu poturbowanym skrzatowi. Nie, wszystko było w porządku. Nie było powodów do niepokoju.
Nagle, kątem oka zauważyłem, jak czerwona plamka na mapie, symbolizująca dziewczynę mignęła i znikła z ekranu.
- Co jest? - Uderzyłem otwartą dłonią w obudowę.
Plamka pojawiła się na nowo.
- Jesteś tam? Mifune? Słyszysz mnie?
- Jestem.
- Nie słyszałeś mnie? Mówiłam, że już jestem w środku. W szybie wentylacyjnym. Możemy zaczynać.
- Ok.
Przez następne dwadzieścia minut instruowałem białowłosą o to, w którym miejscu ma skręcić, które ominąć i kiedy przeczekać. W końcu dotarła do pokoju niespodzianki.
- Jestem tuż nad pomieszczeniem. Co teraz?
- Wyłączyłem alarm bezpieczeństwa, możesz spokojnie zejść na dół.
- Ok, jestem przed monitorem. Na pewno nie mają wydrukowanych raportów?
- To Sanbetsu. Tutaj niczego się nie drukuje - kłamałem. Kto chciał, ten drukował, kto nie, ten pracował przed monitorem. - Musisz dostać się do archiwów.
- Rozumiem. Czekaj czekaj... Co się dzieje?
Do moich uszu dobiegł przeraźliwy odgłos syreny alarmowej. W myślach widziałem jak wszystkie okna, drzwi, kratki wentylacyjne zagrodzone są w mniej niż sekundę stalowymi płytami.
- Mifune, co się dzieje?
- Uruchomiłaś system niszczący. Prawdopodobnie zginiesz w ciągu dziesięciu sekund.
- MIFUNE!!!
- Żegnaj maleńka, do zobaczenia w piekle - rozłączyłem się.
***
Mimo że powinien złożyć raport tego samego dnia, postanowiłem wrócić do domu i oddać się lenistwu. Te całe udawanie wyszczerzonego idioty zmęczyło mnie niemiłosiernie.
Przyłożyłem palce do panelu. Komputer, odczytawszy moje linie papilarne, otworzył drzwi do mieszkania. Wszedłem do środka i przeciągnąłem się. Moja pierwsza misja zakończona sukcesem.
Nagle poczułem ukłucie w okolicy tętnicy.
- Dobranoc kochasiu.
***
Patrzyłam z zainteresowaniem na wybudzającego się agenta. Aż trudno było uwierzyć, że ten brzydki mężczyzna jeszcze kilka godzin temu tak wiarygodnie odgrywał Shibę Mifune. Spojrzałam na zegarek. Niedługo powinien otworzyć oczy.
Zeskoczyłam ze stołu i podeszłam do mężczyzny. Siedział na krześle, skrępowany, niezdolny do najmniejszego ruchu. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie ułożyć go na stole, jednakże uznałam to za zbyt wygodną pozycję.
- Wstawaj kochasiu.
Agent podniósł najpierw jedną, później drugą powiekę. Po chwili dotarło do niego na kogo patrzy i wybałuszył oczy. Uśmiechnęłam się spokojnie.
- Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha. A może mam coś na twarzy?
Próbował odpowiedzieć, jednak dopiero w tej chwili uprzytomnił sobie, że ma zakneblowane usta.
- Ts ts ts - pogroziłam palcem. - Nie chcemy, żebyś nagle zaczął krzyczeć, prawda? Nie. Dlatego posiedzisz tutaj spokojnie i wysłuchasz co mam ci do powiedzenia.
Oczywiście zaczął szamotać się z łańcuchami i linkami stalowymi, próbując się wyswobodzić. Nagle zrobił się jeszcze bardziej trupio blady. Wzięłam ze stołu szklankę wody.
- Przepraszam, to może być moja wina. Pierwszy raz używałam etorfiny. Pozwól. Woda powinna ci pomóc.
Po tych słowach wylała zawartość szklanki na głowę agenta. Wyglądał na ocuconego. Dobrze. Taki był plan.
- Na pewno zastanawiasz się nad wieloma kwestiami. Co zrobiłem źle? Gdzie popełniłem błąd? Dlaczego ona wciąż żyje? Pozwolisz, że odpowiem na każde z nich.
Usiadłam na blacie po turecku i sięgnąwszy po kiseru, zaczęłam mozolnie nabijać je tytoniem.
- Muszę przyznać, że twój plan był całkiem niezły. Szczególne wyrazy uznania należą ci za charakteryzację i sposób, w jaki odegrałeś Mifune. Musiałeś przygotowywać się do jego roli kilka dobrych dni. Sposób kontaktowania się ze mną również był nienaganny, jednakże... Jesteś mutantem - dodałam z nutą rozżalenia. Naprawdę mu współczułam. Cieszyłam się, że nikt nie dobierał się do moich chromosomów. A przecież bez tego uzyskałam łaskę Lumena i moc. - I dodatkowo nie znałeś kodu. W sumie tylko do tego drugiego mogę przyczepić się.
Roześmiałam się na widok jego zdziwionej miny.
- Proszę. Przecież widać, że jesteś nadczłowiekiem. Nie doceniłeś kobiecej intuicji - puściłam do niego oczko i zaciągnąwszy się porządnie, dmuchnęłam mu prosto w twarz słodkawym dymem. - Ale sprawę kodu spartaczyłeś. Pewnie zastanawiasz się co ciebie ominęło, co? Już tłumaczę.
Usadowiłam się wygodniej i ponownie zaciągnęłam się. Jednak tym razem wstrzymałam dym znacznie dłużej w płucach i wypuściłam go delikatną strużką pod sam sufit.
- Kawa. Powiedziałam, że zamówiłam kawę. Wedle kodu powinieneś zapytać się o babeczki. A, żebyś do końca zrozumiał - kawa to informacje dotyczące laboratorium, natomiast babeczki to zapłata za nie. Proste, prawda? Pewnie chciałbyś uderzyć się ręką w czoło, co? Pozwól, że zrobię to za ciebie - pstryknęłam mężczyznę palcem w czoło. Mocno.
Nie wyglądał na zadowolonego. Mimo że nie lubiłam znęcania się nad innymi i brzydziłam się szeroko rozumianym okrucieństwem, musiałam dać temu chłopcu nauczkę przed naszą rozłąką.
- Wracając. Zawaliłeś przy kodzie. Dodatkowo nie zauważyłeś, że przyczepiłam do twojego ubrania niewidzialny nadajnik. Kiedy? Naprawdę myślałeś, że jestem taka niezdarna i potknęłam się przy wyjściu? Naiwny z ciebie facet. W każdym razie stąd wiem, gdzie mieszkałeś. I w sumie byłeś już całkowicie spalony. Nie wiedziałam jednak, gdzie zaczaisz się na moje życie, dlatego wolałam być przygotowana.
Położyłam się na stole i westchnęłam przeciągle. Nie chciało mi się tłumaczyć tego wszystkiego, ale z drugiej strony, gdybym była na jego miejscu, chciałabym wiedzieć. Podbudowana możliwością spełnienia dobrego uczynku, wsparłam się na łokciach, by kontynuować.
- Pamiętasz, że w Sanbetsu żyje taki człowiek jak Kazuya Ishiro? Fakt, nie dysponuje teraz takimi możliwościami jak kiedyś, jednakże to i owo mógł zrobić. Oczywiście za odpowiednią ilość gotówki. Zatem wypożyczyłam od niego programistę, zajmującego się hobbistycznie akrobatyką, by wcielił się we mnie. Tak na wszelki wypadek. To było takie proste. Wystarczyło zamocować mu na szyi odpowiednie urządzenie do zmieniania głosu i nastawić na wibracje mojego, a w comlinku słyszałeś mnie. I tak miałam czas dostać się do twojego gniazdka i poczekać z zastrzykiem z etorfiną. Przy okazji przywłaszczyłam sobie twój laptop, jestem ciekawa, co w nim znajdę na temat Draugów - podniosłam urządzenie, by pokazać je mojemu więźniowi. Wyglądał na załamanego i wściekłego.
- Najtrudniej było z transportowaniem ciebie tutaj. Ale jak widzisz jestem dużą dziewczynką i jakoś sobie z tym poradziłam. To chyba wszystko...
Zeskoczyłam ze stołu i wytarłszy pośladki z kurzu, podskoczyłam do zakneblowanego. Wymierzyłam mu jedno, mocne uderzenie w policzek.
- To za tego chłopca. Zginął przez twoje głupie działania.
Wzruszyłam ramiona i skierowałam się w kierunku wyjścia.
- Nie jestem tak bezduszna jak ty. Nie zabiję ciebie. Ale zostawię tutaj, skutego, bez możliwości wołania o pomoc. - Otworzyłam drzwi i przeszłam przez próg. - Nie wiem dokładnie gdzie jesteśmy, ale módl się do Lumena, by twoi przełożeni lubi wycieczki po opuszczonych magazynach. Jeśli przeżyjesz, zrezygnuj. Nie nadajesz się do tej roboty. Nigdy się nie nadawałeś. A i jeszcze jedno. Każdy płaci za wtykanie nosa w nie swoje sprawy. |
Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią. |
|
|
|
»oX |
#2
|
Rycerz
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740 Wiek: 33 Dołączył: 21 Paź 2010 Skąd: Wejherowo
|
Napisano 07-03-2015, 12:22
|
|
Naoko napisał/a: | Fakt, przydałoby jeszcze zostać kimś ważnym. To ułatwiło by zadanie. |
Naoko napisał/a: | Inaczej dlaczego wykorzystywał by swojego człowieka? |
Musiałem aż zajrzeć do słownika nie będąc pewien, czy piszemy to razem czy osobno. Wiedziałem, że coś jest nie tak - piszemy razem (chodzi oczywiście o -by). Nie kopiowałem wszystkiego, co by nie śmiecić, dwa przykłady wystarczą.
Naoko napisał/a: | - Przepraszam, sir - odpowiedziałam i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co. Spojrzałam na mężczyznę na poły przestraszona, na poły zmieszana. |
Wkradło się parę małych błędów, jak ten wyżej. W tym przypadku zagubione słówko
Naoko napisał/a: | - Niech Lumen rozjaśnia ścieżki przed tobą - mruknął oficjalnym tonem. |
Nie powiem, ten fragment mnie rozbawił. W bardzo fajny sposób przedstawiłaś biskupa. Miło czytało mi się wpis Zealotki, ponieważ ciągle mam do czynienia z Nag albo Sanbetsu Jesteś również jedną z nielicznych osób, których narracja pierwszoosobowa spodobała mi się. Tak samo styl pisania - wiem, że na forum ciężko ładnie zaprezentować tekst bez akapitów itp. Pokazałaś, że zwykła kursywa może poprawić komfort czytania. Ładnie, schludnie, porządnie. Tak mogę ocenić wpis.
Niestety trochę nie spodobał mi się zabieg, w którym to Graversh przejął skrzypce narratora. Plus jest taki, że dobrze się to czytało. Myśli i niecny plan Agenta - nieźle.
Naoko napisał/a: | Wychodząc z kafejki byłem pewny, że to mój szczęśliwy dzień. Białowłosa potknęła się i gdybym jej nie złapał, wyrżnęłaby głową w krawężnik. Jeszcze nie teraz. Musiałem poczekać do jutra. |
Kolejny zabawny tekst, podoba mi się
Naoko napisał/a: | wykonany z lekkich jak piórko włókien świetnie trzymał temperaturę i w jakiś sposób kuloodporny. |
Dziwnie to brzmi. Pewnie "był w jakiś sposób (...)".
Naoko napisał/a: | - A nie moglibyśmy załadować takiej mapy w moim noktowizorze? - Wskazała na małe, zgrabne gogle na szyi. |
Nie wiem jak wygląda technologia w Babilonie / Sanbetsu, ale mapa w noktowizji raczej nie byłaby wygodna w użytkowaniu. Nie wiem czy jest w ogóle taka możliwość. Chociaż... na tenchi wszystko możliwe Podobało mi się oddanie samej postaci Graversha i jego umiejętności. Mi niestety taki zabieg nie wyszedł i wykorzystałem tą umiejętność marnie w porównaniu do Ciebie. Duży plus.
Naoko napisał/a: | Mimo że powinien złożyć raport tego samego dnia, postanowiłem wrócić do domu i oddać się lenistwu. Te całe udawanie wyszczerzonego idioty zmęczyło mnie niemiłosiernie. |
Naoko napisał/a: | Po tych słowach wylała zawartość |
Naoko napisał/a: | Szczególne wyrazy uznania należą ci za charakteryzację i sposób |
Naoko napisał/a: | Usadowiłam się wygodniej i ponownie zaciągnęłam się |
Niestety przez takie małe błędy w większej ilości zmuszony jestem obniżyć ocenę, a szkoda. Pierdółki, ale są.
Naoko napisał/a: | Położyłam się na stole i westchnęłam przeciągle. Nie chciało mi się tłumaczyć tego wszystkiego, ale z drugiej strony, gdybym była na jego miejscu, chciałabym wiedzieć. Podbudowana możliwością spełnienia dobrego uczynku, wsparłam się na łokciach, by kontynuować. |
Naoko napisał/a: | Zeskoczyłam ze stołu i wytarłszy pośladki z kurzu, podskoczyłam do zakneblowanego. Wymierzyłam mu jedno, mocne uderzenie w policzek. |
Podsumowując. Wpis był bardzo fajny, czytało się go przyjemnie, szczególnie z perspektywy kobiety - takiej 'madafakerskiej' xD Język pisania ładny, czasem interpunkcja mogła być na nie swoim miejscu, te nieszczęsne -by, ale poza tym wszystko ok. Niestety zabrakło jednego, najważniejszego. Walki. Wpis idealnie nadaje się do ninmu, lecz nie do starcia. Sam jestem zwolennikiem 'one shot one kill', ale czasem przydałoby się więcej trzaskania. Jeden plaskacz to mało
Nie mam możliwości porównania z wpisem przeciwnika, a szkoda. Gdyby bardziej rozwinięte starcie, to przy takim warsztacie śmiało wyciągniesz osiem.
Ocena: 6.5 |
|
|
|
^Genkaku |
#3
|
Tyran Bald Prince of Crime
Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227 Wiek: 39 Dołączył: 20 Gru 2009 Skąd: Raszyn/Warszawa
|
Napisano 08-03-2015, 13:54
|
|
Cytat: | Zatem wypożyczyłam od niego programistę, zajmującego się hobbistycznie akrobatyką, by wcielił się we mnie. |
xD
Bardzo mnie to rozbawiło Nie wiem czy taki miał być zamiar, ale rozłożyło mnie na łopatki Jeszcze jakbyś napisała: Programistkę [...] by wcieliła się we mnie. To jakoś by mi łatwiej przyszło to sobie wyobrazić
Dobra od początku.
Z jedną literówkę zauważyłem i chyba ze dwa razy przecinek nie w tym miejscu, ale nie jestem ekspertem więc nie będę wchodził w głębszą analizę. Technicznie praca bardzo dobra. Narracja w pierwszej osobie przyjemna choć brakuje mi w niej większej ilości opisów i doznań. W porównaniu z Pitem wychodzi dość sucho.
Fabuła to taka totalna klisza. W sumie nic w tym złego, bo to pierwsza walka tą postacią i ratujesz się fajnie mocnym zakorzenieniem w świecie Tenchi. Jest wzmianka o Draxie, o przeprowadzce, o niedawnej próbie sabotażu, jest w końcu Milani (całkiem zgrabnie oddany) no i jest Grav.
Przeciwnika też nawet nieźle zarysowałaś. W sumie coś w tym stylu sobie wyobrażałem, czytając jego kartę. Sam pomysł na walkę bez walki całkowicie zrozumiały bo zarówno ty i Grav nie jesteście postaciami stworzonymi do okładania się po gębach, tylko bardziej w typie szpiegów od dyskretnych zdań. Ogólnie pomysł kupuję, jedynie wykonanie mogłoby być nieco lepsze. Muszę przyznać, że czytałem zaciekawiony jak twojej postaci udało się przeżyć sanbetańską zasadzkę
Cytat: | Kiedy? Naprawdę myślałeś, że jestem taka niezdarna i potknęłam się przy wyjściu? Naiwny z ciebie facet. |
Przydało by się do tego Aktorstwo
Ocena końcowa 6,5 |
|
|
|
*Lorgan |
#4
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 10-03-2015, 09:02
|
|
Naoko - Żałuję, że nie mogłem wystawić tej walce oceny o punkt wyższej. Historia była wciągająca, płynnie napisana i nie aż tak bardzo szablonowo skonstruowana (zmiany narracji). Zabrakło jednak fundamentów w twoim twiście. Kiedy buduje się napięcie i dokonuje gwałtownego zwrotu akcji, zazwyczaj bardzo łatwo to rozpoznać z poziomu czytelnika. Wszystko przez podstawowe założenie każdej walki na Tenchi - konieczność wygranej. Ryzykowanie życia to tej formule słaby fortel. Sam z siebie nie znaczy nic, bo "przecież i tak przeżyjesz". Najważniejsze staje się więc uzasadnienie: jego przedstawienie i treść. Z pierwszą częścią poradziłaś sobie świetnie. Wyznanie wobec Graversha było niewymuszone, dobrze wpasowane i mało patetyczne. Gorzej z drugą. Twoja opowieść była bardzo grubymi nićmi szyta, ponieważ nie dawałaś żadnych wskazówek po drodze. Każdy element układanki zadebiutował post factum, kiedy przeciwnik był już pokonany. Skąd wziął się aktor? Co sprawiło, że w twoich oczach informator nie mógł być nadczłowiekiem, skoro to niedoszły agent? Dlaczego miałaś przy sobie pluskwę, skoro to nie jest element twojego zwyczajowego wyposażenia? Dlaczego akurat trucizna? Odpowiedzi na chociażby część tych pytań znacznie poprawiłyby mój odbiór. Nawet bez nich oceniam tekst wysoko. Poprawiłaś warsztat i masz świeże pomysły. Mam nadzieję, że to doświadczenie umożliwi ci dalszy rozwój
Ocena: 6,5/10
______________________________________________________________
Oddaję swój głos na Naoko. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
^Curse |
#5
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551 Wiek: 36 Dołączyła: 16 Gru 2008 Skąd: Lublin/Warszawa?
|
Napisano 10-03-2015, 22:10
|
|
Ba dum tss! .. i pękła bańka zjadliwej narracji pierwszoosobowej.
Najśmieszniejsze jest to, że wszystko przez fragmenty, które należą do Graversha. Stworzyłaś nową postać, więc zdziwiłabym się, gdyby nie była klimatyczna. Jest lekko, zabawnie i ogólnie spoko. Szkoda tylko, że przeniosłaś to na przeciwnika, któremu weszłaś w głowę. Fakt jest taki, że Graversh nie oddał wpisu, a twój tekst wypełnił przestrzeń za dwa. Uważam jednak, że narracja pierwszoosobowa jest na tyle 'osobista', że chyba nie powinnaś się w nią bawić opisując fragmenty fabularne swojego przeciwnika. Dużo lepiej by to wyglądało, gdybyś swoje partie pisała w pierwszej osobie, a gravershowe w trzeciej. Ot, takie rozgraniczenie pomiędzy dwiema osobami.
Trochę zaczęło mnie pod koniec drażnić skupienie bohaterki na sobie. Za mało w tym finezji, a za dużo odniesień do tego, co lubi, czego nie lubi, w co jest ubrana i co myśli. Przydałaby się jakaś otoczka, żeby lepiej czytało się tekst. Zaryzykuję stwierdzenie, że skoro taki jest charakter bohaterki, to może warto spróbować narracji trzecioosobowej, żeby nie zepsuć jej egocentryzmu?
Jakieś tam śmieszne błędy są, jakieś pozytywnie śmieszne momenty też.. więc powiedzmy, że w tej kwestii wychodzi na zero.
Koniec końców daję: 6 |
|
|
|
^Pit |
#6
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567 Wiek: 34 Dołączył: 12 Gru 2008
|
Napisano 11-03-2015, 12:16
|
|
Naoko
W tej walce jest kilka ciekawych aspektów, które powinny pojawiać się w sumie częściej - zwodzenie i przechytrzanie drugiej strony. Zastosowanie narracji z obu perspektyw było interesujące no i dość dobrze oddane. Ja, jak to ja, dodałbym jeszcze trochę wiecej napięcia do rozmowy przy kawie, jak na ciebie, było i tak super. Myślałem, że wybuch w laboratorium będzie niezłą podstawą do późniejszej wendetty. No i wkradasz się do mieszkania i przykuwasz Grava. W tym momencie chyba miała się zacząć pikanteria, ale najwyraźniej było za mało chętnych na to. A szkoda, bo nie widziałem chyba walki opartej na torturach i molestowaniu. Gdybyś to oddała w dobry sposób, to by ci dało tyle punktów (cóż, przynajmniej ode mnie, hem hem ), ale zamiast tego, wybrałaś wersję normalną. Plan miał baaardzo dużo rzeczy których nie było widać podczas czytania o infiltracji do laboratorium. Nie, żeby to było złe - pluskwa jak najbardziej pasuje, do tego wskazałaś na potknięcie. Ale podmiana akrobatą...kiedy, co, gdzie, jak? xD Od prawie samego początku? To po co w ogóle z nim jechała? Po co ta zabawa z tropieniem, mogłaś go zajśc od tyłu, kiedy wysłałaś szpiega. Mniej babrania się i robienia sobie dodatkowej roboty.
Mimo wszystko, podobał mi się twój język, operujesz nim zręcznie, może za mało opisowo, ale jesteś na dobrej drodze.
Przy nastepnej okazji pomyśl nad tymi ostrzejszymi formami "walki" i "przesłuchań", bo to może być idealna droga dla ciebie, tj. twojej postaci.
Dam 7 |
|
|
|
»Twitch |
#7
|
Yami
Poziom: Wakamusha
Posty: 1053 Wiek: 35 Dołączył: 08 Maj 2009
|
Napisano 11-03-2015, 19:59
|
|
Naoko
Nie dodam pewnie nic specjalnie świeżego po tylu przedmówcach, choć się postaram napisać coś własnego. Muszę przyznać, że spodobał mi się ten wpis. W porównaniu do poprzedniej postaci mam wrażenie, że obecną operujesz zgrabniej i bardziej swobodnie, a przynajmniej takie odnosi się wrażenie. Czyżby jakieś odniesienie do własnego, prywatnego ja?
To co nie podobało mi się najbardziej to... motyw do walki. Fajnie, że trafiła się Wam wspólna akcja, ale liczyłem na coś ciekawszego. Aczkolwiek dobrze to przeprowadziłaś więc nie ma sensu psioczyć. Na koniec zabrakło mi tego ,,[ cenzura ]". Nie chodzi mi o fajerwerki, rozwalane budynki i palone samochody, a o coś o czym można by było napisać: ,,Zajebiście go załatwiła". O błędach się nie wypowiadam, bo sięgając pamięcią to Ty jesteś od tego specem.
Myślę, że mimo tego, że przeciwnik Cię olał zdecydowanie należy Ci się plus za włożoną pracę.
Ocena: 6,5+0,5 - 7/10 |
|
|
|
*Lorgan |
#8
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 18-03-2015, 09:43
|
|
..::Typowanie Zamknięte::..
Naoko - 39,5 pkt.
Graversh - 0 pkt.
Zwycięzcą została Naoko!!!
Punktacja:
Naoko +45 (medal: Gwiazda Ochotnicza)
Graversh -30
oX +10
Genkaku +10
Lorgan +10
Curse +10
Pit +10
Twitch +10 |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 14
|