Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Tankyuu] REKONSTRUKTOR
 Rozpoczęty przez »Kalamir, 03-10-2012, 13:20
 Zamknięty przez Lorgan, 07-12-2015, 19:50

92 odpowiedzi w tym temacie
»Sorata   #11 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 38
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG

Wchodzę w to


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
   
Profil PW Email
 
 
»Shiro Kumori   #12 
Agent


Poziom: Keihai
Posty: 58
Wiek: 33
Dołączył: 17 Sty 2010
Skąd: Kielce

To i ja poproszę
   
Profil PW Email
 
 
RESET_Coltis   #13 


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 36
Dołączył: 27 Cze 2014

Na chwałę Babilonu. Dołączam.
   
Profil PW Email
 
 
»mablung   #14 
Agent


Poziom: Keihai
Posty: 117
Wiek: 33
Dołączył: 05 Paź 2010
Skąd: Warszawa

Po roku w zamrażarce czas na wielki powrót! Zgłaszam się!


Pochylamy się przed inteligencją
Klękamy zaś przed dobrocią
   
Profil PW Email
 
 
»Kalamir   #15 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 35
Dołączył: 21 Lut 2009

Witam, imprezę czas zacząć. W związku z bardzo licznym odzewem postanowiłem troszkę przyśpieszyć start naszej zabawy. Wybaczcie mi wszystkie błędy jakich się dopuściłem i dopuszczę. Literówki, błędna interpretacja, chamstwo, to część mojej pracy. Jak zauważycie, nie macie żadnych terminów. Po prostu kto szybciej pisze ten szybciej pcha swoją historię do przodu. Oczywiście wszystko na miarę MOICH możliwości. Też jestem człowiekiem (troszkę lepszym niż wy, ale bez przesady) i muszę zajmować się różnymi sprawami. Postaram się by gra (jak zwykle na moich sesjach) była dynamiczna i nie blokowała nikogo w rozwoju postaci. Możecie pisać do mnie gdy macie pytania lub czegoś nie rozumiecie (w sumie jedno wynika z drugiego). No chyba, że są to pytania „Czy idę dzisiaj na piwo?” albo „Czy mam ochotę na niezobowiązujący seks?” lub „Czy oglądałem jakiś odcinek serialu…” Na takie pytania odpowiadam zawsze tak samo, rozumiecie? No to fajnie.
I przepraszam jeśli ktoś poczuje, że zrobiłem sobie z niego jaja już w pierwszym zadaniu. Zapewniam, że właśnie takie miałem intencje i mam w dupie wasze uczucia na ten temat. Życie nie jest sprawiedliwe i te tankyuu na pewno też nie będzie. To logiczne, że Khazar będzie miał ciężej niż reszta bo jest upośledzony a Babilon zapewne [ cenzura ] 90% zadań, dlatego nie ma co się bawić w handicapy. Nie ma lipy.



REKONSTRUKTOR
część I: Kto chce zabić rycerza?
No kto, cweluchy? No kto, się pytam - Malbor Machu.



Yami
(Gracze: brak)

Rycerz dzielnie dźwignął się na nogi, ale na nic więcej nie starczyło mu już sił. Nie dziwota, inni już dawno by się poddali. Nie on, on się nie podda – powiedział sobie w duchu. – Przegrana, nawet honorowa, nie jest wynikiem zadawalającym w żadnej sytuacji.
Garvin napiął wszystkie mięśnie bo wiedział, że pomimo absurdalności walki, rycerz jednak znajdzie w sobie siły by dokonać cudu jakim byłby kolejny atak. Nigdy nie lekceważyć rycerzy – też powiedział sobie w duchu. – W końcu też byłem jednym z nich.
Ostrze zalśniło srebrnym światłem a wilkołak odruchowo cofnął się o krok. Nie bał się, przeciwnie, był pewny wygranej, jednak nie chciał zostać zaskoczony w ostatnim etapie walki. Potrzebował metra, może dwóch metrów przestrzeni na swobodne manewry. Nagle rycerz ruszył a powietrze naznaczone ruchem miecza wydawało się płonąć. Uderzenie nadleciało z prędkością dźwięku, niestety w żaden sposób nie było one wyzwaniem dla potępieńca, który przyjął cios na karwasz i odepchnął go ze znacznie większym impetem. Na ostrzu pojawiło się pękniecie by po chwili roztrzaskać całą broń jakby ta była ze szkła.
Garvin nie zamierzał dłużej się bawić, jego druga ręka uderzyła w klatkę piersiową rycerza posyłając go w daleki lot zakończony na skale. Martwe ciało opadło na ziemie.
– Proszę, to byłoby na tyle – szepnął na lodowatym wietrze. – Wkrótce zajmiemy się pozostałą jedenastką. Wtedy będzie nas trzech.
Mężczyźni obserwujący walkę odwrócili się i powoli ruszyli w stronę monstrualnego statku powietrznego jakiego jeszcze nie widział żaden normalny człowiek.
– Musi być nas pięciu – niespodziewanie odezwał się jeden z cieni.
Garwin przez chwilę nie wiedział jak odpowiedzieć, prawda wydawała się być odpowiednia:
– Nie wiem co się stało z twoim bratem. Wiem natomiast, że Black Throne został permanentnie uśmiercony.
– Więc znajdziemy nowego.
– Nie można znaleźć…
– Wiem – przerwał cień. – Wiem. Znajdziemy kandydata, resztę zrobi Rekonstruktor.

Sanbetsu
(gracze: Curse, Pit, Shiro Kumori)

Wszystkim drżały ręce, w powietrzu czuć było strach. Ciemność panująca w gabinecie idealnie oddawała nastrój mrocznych czasów jakie niechybnie się zbliżały. Było wiele spraw, które musiały być natychmiast omówione, jednak nikt nie chciał zacząć. W końcu oczy wszystkich zgromadzonych skierowały się na głównego zwierzchnika pionu egzekutorskiego. Tamten odchrząknął spokojnie.
– Uważam, że nie powinniśmy jeszcze panikować. Czasy się zmieniły – oznajmił pewnie.
– To prawda, mamy zdumiewającą technologię. Teraz nasi wojownicy również są wyposażeni w ponad naturalne moce. Ilu ich jest? Mamy dziesiątki agentów, setki agentów!
Zapanowało entuzjastyczne poruszenie, które natychmiast zniszczyły słowa Komandora Wywiadu.
– I wszyscy oni zginą jak pyłki na wietrze, jeśli puścimy ich do walki z tymi bydlętami.
Zapanowała cisza.
– To jest, oczywiście – podjął spokojnie Widmowy Jack. – Jeśli prawdą okażą się te podejrzenia. W końcu, czy ktoś widział, któregoś z tych… – Spojrzał w akta, gdyż nie miał czasu się z nimi zapoznać wcześniej. – … Mitsukai, Tenshi, Malahowie, Posłańcy, czy jak ich jeszcze nazwiemy. Przyznam, że te raporty są zatrważające, jednak to tylko wspomnienia ludzi, którzy już nie żyją. Często traktować to jako dowody. No i jak już powiedziano, teraz mamy technologię jaka nie mogła się śnić naszym dziadkom. Jedyny realny problem sprawiający kłopoty został przez nas opanowany. Zamknęliśmy skurywiela w klatce pod ziemią.
Zebrani pokiwali głowami udzielając aprobaty. Komandor Inpu tymczasem tworzył plan w swej głowie. Wiedział, że w czasie tak wielkiej paniki najwięcej zyskają ci, którzy okażą się opanowanymi politykami. Po chwili wiedział już co powiedzieć.
– Powinniśmy wyeliminować zagrożenie nim w ogóle do czegoś dojdzie. Musimy wytropić te dziewczynę i posłać ją do piachu. Jeśli to okaże się niemożliwe z wiadomych powodów, powinniśmy ją uwięzić razem z tym diabłem. Zelotka jest jedynym punktem zaczepienia, czekaliśmy już długo.
– Zgadzam się – zawtórował premier. – Pozostawienie tej sprawy było błędem. Babilon jest krytycznie osłabiony i ma kiepskich ludzi. Nie da rady się bronić jeśli doszłoby do najgorszego. Wiemy już, że dziewczyna jest mocną figurą w talii kart przeciwnika. Dalsza zwłoka to czysta głupota.
– Natychmiast wyruszę – oznajmił Jack.
– Chyba żartujesz. Nie możemy pozwolić ci opuścić kraju. Nie po ostatnich przejściach, musisz poczekać. Gdybyś został wykryty mielibyśmy tu większy incydent niż ten…
– Więc kto? Nie uważasz, że to dość „ważne” zadanie?
– Wybierzemy kompetentnego agenta. Nawet kilku. Bez szczegółów, przekażemy im akta i powiemy, że dziewczyna jest przeszkodą w interesach naszego państwa. Naszym ludziom pracuje się lepiej, gdy nie pracują w stresie.

Nag
(Gracze: brak)

Malbor siedział sobie na Babilońskiej plaży popijając piątym tego dnia martini. Nagle odezwała się komórka, która leżała obok groteskowo pozostawionego miecza. Nie chciało mu się do niej wstawać więc zawołał do swych kompanów.
– Ej, podnieś ktoś te cholerstwo.
Kalamir i Lorgan, którzy siedzieli z piwami w cieniu parasola spojrzeli tylko po sobie.
– Sam se to [ cenzura ] podnieś – odpowiedzieli jednocześnie.
Malbor Machu poprawił okulary.
– To może być ważne…
– [ cenzura ] – oznajmił bez zainteresowania Lorgan.
– Dokładnie – poparł go Kalamir. – Widziałeś jak nazywa się te pieprzone Tankyuu? Zgadnij komu będą chcieli w nim [ cenzura ]ć.
– Dokładnie – zrewanżował się Gravier.
Machu stękną, podniósł się i wyciągnął rękę w stronę telefonu ale w ostatniej chwili chwycił za stojącą obok butelkę.
– Jak [ cenzura ] to [ cenzura ].

Frakcja z NAG zwycięsko kończy Tankyuu, punkty prestiżu zostaną przekazane na cele charytatywne.

Babilon
(Gracze: Drax)

Drax opuścił się na linie prosto w otchłań rozpadliny. Zerkając poniżej uświadomił sobie, że czeka go jeszcze długa podróż w dół. Na początku podobała mu się myśl o samodzielnym zejściu. Ludzie płacą dobre pieniądze by realizować takie hobby, pomyślał. Teraz, gdy poczuł powietrze odbijające się od ścian, zaczął zastanawiać się co w tym fajnego. Wystarczył jeden zły krok i życie grotołaza mogło się zakończyć równie szybko co cała podróż. Nie miał zbyt dużego zaufania do linki zabezpieczającej, która zacisnęłaby się na głównym sznurze, gdyby ten go niefortunnie wypuścił z ręki.
Sprawdził GPS, lokacja się zgadzała, jego cel powinien mieć obóz jakieś dwieście metrów pod nim. Ostrożnie kontynuował schodzenie bacząc by nie popełnić żadnego błędu, o którym przestrzegali instruktorzy. Wreszcie zobaczył trzy namioty rozłożone w dole, pomiędzy gigantycznymi skalnymi ścianami niedopuszczającymi światła od setek lat.
Terrence Forza stał pomiędzy cieniami obserwując młodego Zelotę z uśmiechem na ustach.
– Witam – pewnie zaczął Drax. – Musi pan mieć nie lada znajomości skoro wystarczyła jedna wiadomość tekstowa by wysłać kogoś takiego jak ja do…właściwie nawet nie wiem jak powinien to nazwać. Jestem Drax Scodare – wyciągnął rękę by się przywitać. Forza odpowiedział tym samym.
– Ma się jeszcze kilku kolegów chłepczę, ale zapewniam, że twa podróż nie pójdzie na marne. Nie, nie pójdzie. Zerknij tylko za siebie.
Drax obrócił się na pięcie i spostrzegł małą prymitywną budowlę. Kamienne ściany zapewne osunęły się setki lat temu i pozostawiły domostwo w zapomnieniu. Z jakiegoś powodu budowla nie rozpadła się, wręcz przeciwnie, pozostała doskonale zachowana.
– Interesujące, nie znam się na archeologii, ale jak na Urukil, to dość niespodziewane jak mniemam.
– Mniej czy bardziej – potwierdził emerytowany inkwizytor-podróżnik. – W ostatnich latach poświęciłem się podróżowaniu do miejsc, gdzie nie każdy potrafiłby się dostać. Tak trafiłem tutaj, na to – mówił podniecony gestykulując rękoma. – Jednak prawdziwa ciekawostka czekała w środku. Mylisz się chłepczę, jeśli sądzisz, że wezwałem cię tutaj byś opisał kardynałom te pradawną bibliotekę.
– Bibliotekę? Ale to wygląda jakby stało tu od co najmniej tysiąca lat, jak to możliwe, że…
Forza roześmiał się.
– Chodźmy do środka, pokaże ci wszystko.
Tak zaczęły mijać godziny przy sztucznym świetle i bardzo starych księgach. Drax uważnie słuchał każdej uwagi starszego zeloty, jednak coraz bardziej zastanawiał się jaki jest prawdziwy cel jego wizyty w tej rozpadlinie zapomnienia. Wreszcie Forza postanowił przejść do sedna sprawy.
– Ta półka – wskazał palcem na boczną ścianę. – To najbardziej niepokojąca rzecz jaka mogła się nam przytrafić, chłopczę. Zawiera one zapiski, notatki, krótką kronikę i pamiętniki. Tematyka ogólna, z wyjątkiem jednej książki.
– Co w tym niepokojącego? Proszę, powiedz już. Czy są tam jakieś heretyckie rytuały? Czemu wiąże się to ze sprawami religii?
Uśmiech Forzy zniknął.
– Te półkę wypełniają księgi tworzone na przestrzeni wieków. Opisują wojny, politykę, ekonomię i nawet zmiany kulturowe we wszystkich nacjach. Pierwsza księga pochodzi z 601 roku, kolejne to kroniki z 900 i 1100. Tutaj mamy trzynasty wiek, tutaj mamy piętnasty wiek. – W końcu złapał wcale niestary notes obłożony skórą, Drax natychmiast pomyślał, że to jego prywatne Notatki. – To zaś, zostało napisane jakieś dziesięć lat temu.
Brew Draxa uniosła się, ręce skrzyżowały na piersi.
– To znaczy, że ktoś znalazł te bibliotekę przed tobą i kontynuował kroniki?
Forza pokiwał głową.
– Jako inkwizytor musiałem być wprawiony w sztuce kaligrafii. Grafologiem może nie jestem, ale wiem jedno. Jestem niemal pewny tego co zaraz usłyszysz. Wszystkie te księgi… napisała jedna i ta sama osoba.
Drax nie marnował czasu na zaprzeczanie i dyskusję. Podszedł do półki i chwycił za kilka ksiąg.
– Na Lumena, ty… masz rację. Pismo jest niemal identyczne. Styl, sposób w jaki się wyraża. Jesteś pewien, że to nie fałszerstwo?
– Niczego nie jestem pewien. W każdym razie znane mi były przypadki długowieczności i nigdy nie wynikało z tego nic dobrego. To jednak, coś zupełnie nowego. Dlatego potrzebuje byś zabrał to jak najszybciej do odpowiednich władz. Ludzie o odpowiednich autorytetach muszą to zobaczyć i ocenić.
– Gdybyś napisał coś więcej świętobliwy wysłałby ci oddział!
– Pewnie Sanbetsu też, wiesz jak to jest.
– Racja. W takim razie moje zadanie jest proste.


Khazar
(Gracze: Twitch)

Trzydniowa wyprawa w góry wreszcie przyniosła efekt. Nocnywiatr wreszcie znalazł tuzin poszukiwanych i bardzo rzadkich grzybów. Z takim zasobem mógł spokojnie wrócić do plemiennego miasteczka w dole rzeki i od razu udać się do laboratorium. Wreszcie mógł się również odprężyć. Kilkudniowa wędrówka i godziny wspinaczki dały się we znaki. Mogłem jedna użyć skrzydeł, pomyślał. Niestety wtedy nie znalazłby grzybów i dobrze o tym wiedział.
Znalazł dla siebie kącik w górskim lesie. Wyprężył się jak kocur a następnie zasnął na grubej warstwie pachnącej trawy. Śniło mu się wiele rzeczy, których po przebudzeniu nie pamiętał. Jedną z nich był profesor Wężowe Oko, który widząc jego zmęczenie obowiązkami postanowił poprosić go o wykonanie tego prostego zadanie, które z wiadomych powodów było dla Twicha raczej odpoczynkiem i okazją do ponownego spotkania się z naturą.
Słońce rysowało się na horyzoncie, gdy szamana zbudził ledwo słyszalny warkot silnika. Zdumiony stwierdził, że wibracje powietrze pochodzą z wysoka, nie zaś z górskiej drogi, którą i tak nie jeździły żadne pojazdy. Podszedł ku wyższym skałom by móc obserwować niebo jednak niczego tam nie zobaczył. Niepokój rósł coraz bardziej bowiem wibracje w powietrzu były bardzo mocno wyczuwalne ale niebo było czyste. Oznaczało to, że bardzo wysoko nad nim musiało wisieć coś straszliwie ogromnego i mechanicznego.
Kierowany niepokojem postanowił wrócić do małego miasteczka przy rzece stojącego u podnóża gór. Biegł ile sił miał w nogach, jednak miał wrażenie, że to wciąż za mało. Zeskoczył z krawędzi i rozwinął skrzydła.
Małe miasteczko składające się z dziesięciu ulic i może setki budynków było wypalone prawie do ziemi. Dokładnie jego połowa, zupełnie jakby pożar rozprzestrzenił się tylko z jednej strony. Odetchnął z ulgą kiedy jego oczy odszukały laboratorium profesora w niespalonej części miasta.
Wbiegł do budynku, który częściowo wisiał nad rzeką, mijając biurka i masę przyrządów badawczych biegł do głównej pracowni gdzie miał nadzieje spotkać swego przyjaciela.
Spotkał go, tyle, że tamten konał już w kałuży krwi wydobywającej się z jego dziurawego brzucha. Wężowe Oko spojrzał na niego uśmiechnięty.
– C-Chciał wyników badań-ń – zaczął pluć krwią przy każdym słowie.
– Profesorze, proszę nić nie mówić!
– O-Odał..em, kiedy z nieb-ba spadł ogień na w-wioskę…
Nocnywiatr zaczął szukać czegoś na opatrunek, jednak nadzieja była matką głupich. Nie kiedy człowiek miał tak gigantyczną ranę przez cały brzuch.
– O-Odałem, ale lata temu zrobiłem kopi-kop….
Zmarł, nim jednak osunął się na ziemie wyciągnął rękę trzymającą kluczyk.

Babilon
(Gracze: Insoolent)

Gdy wzywał Arcybiskup Tiziano Milani warto było porzucić wszystkie zajęcia i biec do niego na jednej nodze. Nie tylko dlatego, że szczodrze wynagradzał pomoc, ale również dlatego, że nie przebierał w środkach, gdy ktoś coś spieprzył. Insoolent doskonale zdawała sobie z tego sprawę, dlatego popędziła do jego rezydencji zaraz po otrzymaniu wiadomości w środku nocy. Nie spodziewała się jednak spotkać ukaranych zelotów już na zakrwawionych schodach rezydencji Milaniego. Zrozumiawszy, że ma przed sobą pomordowaną ochronę, natychmiast chwyciła za broń i nie zastanawiając się długo wbiegła przez dębową framugę.
Alarm był wyłączony, wszędzie panowały ciemności, ciało kamerdynera i kolejnych ochroniarzy walały się po korytarzu. Za oknem uderzyła błyskawica, chwilę później z góry dobiegł czyjś krzyk. Zelotka zacisnęła zęby i dwoma skokami pokonała wysokie schody. Przemierzając przez korytarz myślała tylko o tym, by zdążyć nim będzie za późno. Wskoczyła do gabinetu i pierwsze co ujrzała to ciało miśkowatego Arcybiskupa ciśnięte prosto na okno, które ustąpiło pod jego impetem. Krzyk wydarł się jej z ust, wszystko trwało sekundę, dotarło do niej, że w ciemnym pokoju stoi jeszcze napastnik. Podniosła broń ale wtedy uderzyła w nią potężna fala powietrza. Zapamiętała tylko czarny płaszcz.
Ocknęła się może dwie minuty później. W pokoju było pusto. Na dworze szczekały psy. Wyjrzała przez okno, Arcybiskup leżał połamany – zapewne martwy – na schodach, wszędzie była krew. Natychmiast pośpieszyła mu z pomocą. Gdy uklękła obok niego, upewniła się, że ten jeszcze dycha.
– Fau-Fausset… znajdź-ź… nie-e czekaj-j…– wypluł z siebie powoli tracąc przytomność. – Chro-chronić l-lub…z-zabić…ja-…da…Ze-lot…
Insoolent wstała a do jej uszu doleciał dźwięk syren.


Babilon
(Gracze: Naoko)

Błyskawica uderzyła prosto w antenę satelitarną po przeciwległej stronie ulicy. Naoko podeszła do okna by zobaczyć czy iskry stanowiły zagrożenie pożarowe. Mimo, że burza trwała już od trzydziestu minut, do ziemi nie doleciała ani jedna kropla wody. Na ciemnym niebie co rusz eksplodowały wyładowania elektryczne.
Nagle kolejny błysk rozjaśnił jej pokój a ona na szybie spostrzegła odbicie własnej twarzy. Właściwie to nawet nie była pewna czy to jej twarz. Ostatnio zdarzało się to ciągle. Wyczuwała czyjąś obecność na każdym kroku, nie czuła się sobą, słyszała czyjś głos albo śnili jej się ludzie, którzy cały czas jej poszukiwali. Miała tego dość, „koniec z siedzeniem w lokalu”. Postanowiła iść do kina, wyjść do baru, może nawet zając się jakimś zadaniem. Musiała wyjść z domu.
Nawet mimo fatalnych przeczuć…
Wychodząc z domu była tak rozkojarzona, że zupełnie zapomniała o telefonie. No ale przecież i tak miała wolne.

Babilon
(Gracze: Coltis, Drax)

Dźwięk telefonu komórkowego wyrwał Sebastiana ze snu. Normalnie zignorowałby głupie urządzenie ale tym razem melodyjka zdradziła kogoś niezwykle ważnego. Gdy przypomniał sobie kogo dokładnie, wystrzelił z łózka i pognał w kierunku spodni wiszących na fotelu.
– Taa-Tak?
– Sebastianie, ubieraj się. Każdy Zelota jest wzywany na służbę. Udaj się do dzielnicy Razma, miał miejsce zamach na Arcybiskupa. Sytuacja w całym kraju zrobiła się poważna.
– Udany? Z-Znaczy się zamach?
– Nie, ale Milani jest w stanie krytycznym, nie wiadomo czy z tego wyjdzie. W ciągu kilku godzin w mieście pojawi się Drax Scodare, będziesz wypełniał jego rozkazy. Teraz goń do Razmy przejąć kontrolę nad ochroną biskupa, to twoje zadanie.
– Natychmiast – nawet jeśli Coltisowi nie podobało się zadanie, to nie dał tego po sobie poznać. – Będę tam za kwadrans.
Wcisnął komórkę do kieszeni, złapał swoje standardowe ubranie i wbiegł na ulicę. „Nie cierpię tego miasta, pomyślał. Wystarczy, że zatrzymam się tu na kilka minut a zawsze, po prostu zawsze leci na mnie gówno”. Szkoda, że nie wiedział o dziewczynie, która właśnie się z nim minęła. Naoko myślała dokładnie tak samo.

Khazar
(Gracze: Sorata)

Najstarszy szaman plemienia siedział przy ognisku i dorzucał do niego ziół jakby to była zupa. Troszkę tego, troszkę tego, pachnie ładnie, będzie dobrze, cała tajemnica, pomyślał Sorata. Stary wezwał go do siebie godzinę temu i od tamtej pory nie odezwał się ani słowem. Nic nie szkodzi, dodał dalej w myślach. Ja też lubię się wyłączyć na kilka minut parę razy dziennie.
– Pewnie wolisz ciepłe pomieszczenie z ogrzewaniem wodnym i poduszkami na dywanie, co młody? – odezwał się staruch. – No co? Z mojej perspektywy dalej jesteś młody.
– Nie o tym pomyślałem o najstarszy.
Twarz seniora wykrzywiła się.
– Dobra, moment. To nie jest film o wschodnich sztukach walki. Rozumiem, że ognisko i zioła robią klimat ale nie odpływaj mi tutaj, dobra? Nie jestem wielkim enigmatycznym mistrzem, który dla dobra uczniów mówi wspak albo zagadkami.
Sorata zaczerwienił się na twarzy ale natychmiast przytaknął.
– Duchy mówią, manitou są niespokojne.
Sorata przyjął to do wiadomości ale nie bardzo wiedział jak zareagować.
– Ludzie myślą, że jesteś szalony, prawda? Albo, że czasami ci odbija. Ja znam prawdę. Wiele manitou kręciło się wokół ciebie odkąd byłeś dzieckiem. Stałeś cię podatny na ich szepty, przez co czasami tracisz kontrolę. Duchy chcą mówić przez ciebie, ale nie wolno ci na to pozwolić. Rozumiesz to, prawda?
Sorata ponownie przytaknął, chociaż nie miał bladego pojęcia o czym ten starzec bredzi.
– Duchy są niespokojne.
– Skąd ten pomysł?
– Bo z nimi rozmawiam, to chyba oczywiste?
Sorata wzruszył obojętnie ramionami i pożałował, że starzec wreszcie zaczął się odzywać.
– Inni starzy szamani wydają się być spokojni o świat duchów.
– Inni mogą się [ cenzura ]ć, ja wiem lepiej.
Przeciwko takim argumentom nie było walki. Trzeba było słuchać.
– Duchy, które cię lubią, ostrzegają – urwał na sekundę by wypluć ślinę. – Wkrótce pojawi się wielkie zło, które zabije wielu dobrych ludzi. Każdej nacji, każdej. Ty będziesz jednym z tych, którzy spróbują to powstrzymać. Każdy ma swoją rolę, twoja zaprowadzi cię przed oblicze wilka.
– To akurat mogę zrozumieć. Wilk to przecież…
– Nie, to będzie Nagijski wilk… Nagijski wilk okaleczy Nagijskiego Sokoła, skradnie część jego duszy. Wtedy odrodzi się Czarny Tron, to będzie twój koniec. Duchy mówią abyś powstrzymał wilka i uratował sokoła nim będzie zbyt późno. Uratujesz Jastrzębia, uratujesz swoich ludzi. Tak mówią duchy.
– No i skończyło się „to nie jest film”. Teraz to już jest rodem z jakiegoś erpega.
– Nosz [ cenzura ], mówię co mówią duchy, nie? Ja też gówno z tego rozumiem. W każdym razie one chcą abyś wypierdalał z wioski i ratował Jastrzębia zanim ktoś przerobi go na fotel, czy coś. Przyniosłeś piwo?
– Noł fakin łej…
– Serio.

Yami
(Gracze: brak)

Garvin wszedł na mostek powoli rozglądając się to raz po załodze, raz po tonie komputerowego sprzętu. Niesmak brał górę nad podziwem. Pamiętał bitwy gdzie o wyniku decydowała liczebność, dobry koń, mocna tarcza. Teraz? Wszystko się zmieniło. Rozumiał, że musi się dostosować – pierwszy raz od setek lat nie mógł skryć się w lesie i czekać.
– Raport – rzucił ochryple. Czy nie tak robi się to w tych czasach?
– Silniki na wyciszeniu, jesteśmy 50siąt kilometrów nad poziomem morza, w górnej części stratosfery. Jeśli wzniesiemy się wyżej gdzie jest mniej powietrza będziemy mogli zaoszczędzić na paliwie i przejść na wydajniejszy tryb silników impulsowych. Pozostajemy poza zasięgiem radarów ale tryb maskowania jest włączony. Poza tym, wszystkie systemu w normie.
– Wyżej – warknął Garvin.
Drzwi otworzyły się raz jeszcze, na mostek wkroczył jeden z cieni. Miał na sobie czarny kaptur i togę, jednak wyraźnie dało się słyszeć dźwięk lekkiej zbroi pod materiałem. Twarz jego była przesłonięta samurajską maską o uśmiechniętej minie.
– Zakon Rycerzy Muspelheiumu – ponownie warknął Garvin. – Potwierdzone.
– Doskonale – głos pod hełmem był stłumiony i nieprzyjemny. – Gdy przywrócimy naszych braci, reszta pójdzie gładko. Tymczasem mój uczeń zajął się dziewczyną. Porażka byłaby niespodziewana.
– Gładko to nic nie pójdzie. Twierdza zakonu nie stanowi wyzwania, mogę ją zniszczyć nawet z tej wysokości. Tyle, że wtedy jeden z naszych pójdzie się [ cenzura ]…
– Nie będziemy nic niszczyć. Po prostu dostaniemy się do środka i zobaczymy jak wygląda sytuacja. Później wszystkich zabijemy i uwolnimy naszego brata. Wtedy nie będziemy już cieniami, będziemy znowu posłańcami. Będziemy mieli kolejny cel.
Garvin zmrużył oczy. Miał na to wszystko zupełnie inne poglądy, jednak nie zamierzał się z nimi wychylać. Przytaknął tylko i uśmiechnął się szyderczo.
– Zobaczymy.
– Teraz musimy zająć się moim bratem i Black Throne’em.
– Już ci mówiłem. Nie wiem co się stało z twoim bratem. Co do Black Throne’a… został uśmiercony. Kolejny dowód, na to że nie wolno nam lekceważyć ludzi.
– Black Throne sam znajdzie sposób by do nas powrócić. Co do mojego brata… udamy się do miejsca, które niegdyś było jego domem. Sentymentalny głupiec, na pewno wraca tam co jakiś czas.
– Mówisz o tej zawalonej bibliotece w Babilonie? – Garvin nie wydawał się zachwycony.
– Dokładnie.

Khazar
(Gracze: Coyote)

Ilamar Lunario wertował raporty jak szalony, jednak nie mógł doszukać się praktycznie żadnych przydatnych informacji. Szaman będący na wyspie mógł ale nie musiał być tym samym, który pojawił się w raporcie Coltisa. Jeszcze raz spojrzał na gryzmoły Zelotki Insoolent jednak nie miało to większego sensu. Smarkula miała w tyłku święte obowiązki i jak widać nigdy nie podchodziła zbyt poważnie do raportów.
Zostawiwszy komputer w spokoju ruszył do kadr by prosił o kontakt z szeregową Fausset w sprawie dalszego przesłuchania. Zatrzymał się w połowie korytarza. Teoretycznie był starszym egzekutorem, jednak jego obowiązki w ostatnim czasie sprowadzały się niemal wyłącznie do Wierzy Babel. Czy komuś może wydać się dziwne, że interesuje się tą sprawą? – Pomyślał spokojnie. – Nie, dam jej spokój. Inni i tak już zadręczali ją przez te diabelną wyspę. Muszę odszukać Szamana. Odszukam te ścierwo i wydobędę z niego wszystkie informację. Nawet jeśli zajmie mi to tygodnie.
Ruszył do magazynów. Trzeba było pobrać odpowiedni sprzęt i złożyć wnioski o więcej. Postanowił zająć się tym nieoficjalnie, jednak nie był na tyle głupi aby opłacać podróżowanie z własnej kieszeni.


Zadania


Insoolent, zinterpretuj słowa biskupa a następnie działaj adekwatnie. Śpiesz się, zaraz zjawią się specjalne służby, które mogą utrudnić zadanie.
Pit, zostaliście z Curse wytypowani do specjalnego zadania. Musicie dostać się do Babilonu a następnie wytropić Naoko na podstawie szczątkowych informacji jakie posiada wasze państwo (ważne jest abyście tutaj nie przeholowali). Wiecie jak wygląda i wiecie, że jest zelotką. Jeśli walczyła z kimś z Sanbetsu, możliwe, że istnieją jakieś akta. Szukajcie połączeń prowadźcie śledztwo. Powinniście zakończyć wpis na zdobyciu rzetelnych informacji. Możecie współpracować z graczem Naoko jeśli potrzebujecie wskazówek na zachowanie spójności. Możecie opracować wspólny wpis, lub każdy może zrobić własny z osobna, jeśli postanowicie nie współpracować.
Twitch, twój przyjaciel umiera w dziwnych okolicznościach. Przed śmiercią zdążył jedynie przekazać ci kluczyk do kasetki w babilońskim banku znajdującym się w stolicy. Prawdopodobnie będzie tam kopia „wyników badań jego ojca”. Zrób z tym co uważasz za stosowne.
Drax, stwórz opowiadanie, w którym zajmujesz się transportem ksiąg i oddajesz je w bezpieczne, odpowiedzialne ręce. Uważaj na zdrajców – takimi sprawami mogą zainteresować się nadludzie, którzy tylko czekają by odebrać samotnemu Zelocie kilka zabawek, nie wspominając już o czarnym rynku. Obecnie znajdujesz się w Urukil, helikopter czeka na ciebie na górze, zabierze cię do najbliższego miasta. Czy zdecydujesz się otworzyć kilka ksiąg i przewertować ich treść? Jeśli tak, skontaktuj się z prowadzącym w celu zmodyfikowania pewnych treści. #2 – wracając otrzymasz ważne informację (patrz. Akapit Coltisa), sam musisz zdecydować co jest ważniejsze i ciekawsze. Księgi…czy ochrona Milani.
Curse, zostaliście wytypowani z Pitem do specjalnego zadania. Musicie dostać się do Babilonu a następnie wytropić Naoko na podstawie szczątkowych informacji jakie posiada wasze państwo (ważne jest abyście tutaj nie przeholowali). Wiecie jak wygląda i wiecie, że jest zelotką. Jeśli walczyła z kimś z Sanbetsu, możliwe, że istnieją jakieś akta. Szukajcie połączeń prowadźcie śledztwo. Powinniście zakończyć wpis na zdobyciu rzetelnych informacji. Możecie współpracować z GRACZEM Naoko jeśli potrzebujecie wskazówek na zachowanie spójności. Możecie opracować wspólny wpis, lub każdy może zrobić własny z osobna, jeśli postanowicie nie współpracować.
Starke, wkrótce dołączysz do gry.
Naoko, tobie pierwszej nieszczęśliwej na drodze losowania przypadła walka. To nawet i lepiej, bo będziesz miała najwięcej swobody. Jak zdążyłaś zauważyć masz niczym niezobowiązujący wpis. Możesz stworzyć walkę we własnych realiach z własnym pomysłem – Tankyuu nie będzie cię ograniczało w żaden możliwy sposób poza wyborem przeciwnika. Niezależnie od wyniku starcia i tak nie odpadniesz z Tankyuu ale twoje losy… potoczą się zupełnie inaczej. Postaraj się! Przed tobą wysoka poprzeczka ale i szansa by na zawsze zostać zapamiętaną! O przeciwniku musisz wiedzieć tyle, że jego celem jesteś ty! Dlaczego? Nie wiesz. (Naoko vs Asgeir Schatten)
Coyote, z jakiegoś powodu zainteresował się tobą Ilamar Lunario. Jego plan jest prosty, odnaleźć, naklepać, wziąć do niewoli brudnego szamana i sprawić mu jeszcze więcej bólu. Później przesłuchać i pewnie uwolnić od trudów życia. Jednego można być pewnym. O tobie wie niewiele, jednak prędzej czy później w końcu cię znajdzie. Zaczął cię szukać dawno temu… więc „prędzej” nadchodzi szybciej niż się spodziewasz. Zaraz…aaaa tak! Nie spodziewasz się. Sporządź walkę, w trakcie której losy twoje i Ilamario wreszcie się krzyżują. (Coyote vs Ilamar Lunario)
Sorata, twoje zadanie jest banalne, uratuj Nagijskiego Sokoła nim wilk przerobi go na fotel. Będziesz bohaterem znanym na całym świecie…hy, hy, hy, hy.
Shiro Kumori, zignorowana, niedoceniona, pominięta. Można użyć wielu przymiotników by cię opisać. Jedno jest pewne. Kariery to ty żadnej nie robisz a na wyższym szczeblu dzieje się coś wielkiego. Dowódcy srają pod siebie a starsi agenci dostają nawał misji. Ty, niestety nie. Zmień to. Dowiedz się nad czym pracuje ta parka (Curse, Pit) a następnie udowodnij, że jako młodsza agentka potrafisz zrobić wszystko lepiej i szybciej. Możesz kontaktować się z graczami z twej nacji aby uzgodnić szczegóły wpisu, jednak pamiętaj, że to co robisz jest nielegalne.
Coltis, przejmij kontrolę nad ochroną Arcybiskupa i spodziewaj się najgorszego. Ktokolwiek zaatakował tego starego pryka miał gdzieś to czy go zabije czy nie. Nie oznacza to, że zagrożenie minęło. Milani miał wielu wrogów. Tak się składa, że teraz jeden planuje jak wykorzystać sytuację. Zakończ wpis tej samej nocy, gdy tylko udaremnisz zamach.
mablung, ponieważ dołączyłeś jako ostatni (na chwilę kiedy piszę ten tekst) – i relatywnie patrząc na sprawę, jesteś najsłabszy – będziesz musiał się wykazać i udowodnić żeś wart uwagi. Dlatego zadanie przed tobą proste. Stoczysz walkę z NPC gdzie ograniczeniem fabularnym będą wyłącznie zasady tenchi i twoja wyobraźnia. Uzyskana ocena i wynik starcia będą wyznacznikiem dla dalszej fabuły w tankyuu. Postaraj się! Możesz nie być tego świadom, ale obserwują cię nie lada szychy, które są ciekawe twoich możliwości. (Mablung vs Karoi Aneki)

GOŃCIE SIĘ FRAJERZY!!!


Kakatte Koi!!!
(Cena: 50 Punktów Prestiżu)
Opis: Dość tego pieprzenia! Robicie bałagan na moim podwórku! - kup te opcje by natychmiast stoczyć walkę z Garvinem na maksymalnym poziomie i zniszczyć jednego z Dragoonów. Zniszcz Garvina raz na zawsze i uratuj świat na wieki zapisując się w jego historii. Rekonstruktor już nigdy nie stworzy żadnego potwora by straszyć mieszkańców Tenchi!

Jak [ cenzura ] to [ cenzura ]
(Cena: 30 Punktów Prestiżu)
Opis: W niektóre sprawy lepiej się nie mieszać. Natychmiast zakończ pomyślnie Tankyuu i dołącz do Nagijczyków na plaży. Jeśli się pośpieszysz może zdążysz nim skończy się piwo. //ps by Machu: już się skończyło, kup coś po drodze.

Krok do przodu
(Cena: 20 Punktów Prestiżu)
Opis: Nie zamierzam czekać aż historia się rozkręci. Już dawno odkryłem intrygę i bez problemu pominę teraz prolog aby zająć sie prawdziwymi kłopotami.



   
Profil PW
 
 
»Insoolent   #16 
Zealota


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 195
Wiek: 33
Dołączyła: 20 Gru 2009
Skąd: Olsztyn, Warszawa

Dźwięk syren policyjnych stawał się coraz głośniejszy. Inoki przykucnęła na powrót do Milaniego.
- Ekscelencjo! Ekscelencjo! - krzyczała z całych sił, próbując przy tym przywrócić Arcybiskupowi przytomność delikatnym potrząsaniem. - Na Lumena, obudź się, do kur.wy nędzy...! - dodała, mając na myśli bardziej siebie niż Tiziano. Wiedziała, że policja nie może zastać jej na miejscu zbrodni. Od razu by ją zabrano na przesłuchanie, jako jedynego świadka. Później zostałaby przekazana egzekutorom w celu dalszego śledztwa. Wszystko to zajęłoby łącznie zbyt dużo czasu, a Inoki nie mogła sobie pozwolić na marnotrawstwo cennych minut. Wyciągnęła trzęsącymi się rękoma telefon i wykręciła numer.
- Yoshi, za chwilę widzę cię w parku świętego Jacoba. Sprawa najwyższej wagi, więc się streszczaj.
Gdy tylko się rozłączyła, ruszyła biegiem na tyły posesji, przeskoczyła przez ogrodzenie i ile sił w nogach pędziła na umówione miejsce. Gdy tylko zniknęła za pobliskimi drzewami, na terenie rezydencji zaroiło się od radiowozów.

- Zgaś te pieprzone światła – rzuciła Shina nerwowo do partnera zaraz po zajęciu przedniego siedzenia pasażera, zatrzaskując przy tym za sobą drzwi. Hatora bez cienia protestu wykonał polecenie.
- Czy to....krew? - zapytał blondyn wskazując na dłonie zealotki.
- Ktoś zaatakował Milaniego – powiedziała tępym głosem Shina, nie zwracając uwagi na słowa partnera.
- Jak to „ktoś zaatakował”? Kto?
- Nie wiem, do cholery! Prawie go zabili! Całą ochronę rezydencji wycięli w pień! - nuta histerii wdarła się w jej głos. Insoolent nie mogła zrozumieć, jakim cudem ktokolwiek mógł się targnąć na życie jednego z najbardziej wpływowych ludzi w Babilonie.
- Poczekaj, spokojnie. Nie ma co panikować – Hatora starał się uspokoić partnerkę. - Widziałem, że tabun radiowozów jedzie w stronę rezydencji, jednak obstawiałem napad na jakiś bank, a nie na rezydencję Arcybiskupa... Mniejsza o to. Co się tam dokładnie stało? Co widziałaś?
Inoki wzięła głęboki wdech. Powoli wracała je trzeźwość umysłu i opanowanie. Zapaliła papierosa, którego podał jej blondyn.
- Tiziano wezwał mnie do siebie grubo po północy. Myślałam, że ma dla mnie kolejne zadanie. Gdy dotarłam na miejsce, ochrona była już martwa. Usłyszałam krzyk, który dobiegł z budynku, więc wbiegłam do środka. I zastałam rannego Milaniego w gabinecie. Był tam ktoś jeszcze, Yoshi. Nie mogłam dostrzec kto, ale ktoś był na pewno. Straciłam potem przytomność, raczej nie na długo, ale ta chwila wystarczyła, żeby oprawca wyrzucił Arcybiskupa przez okno. Próbowałam mu pomóc...
- Na Lumena, Shina... Zwiałaś z miejsca zbrodni. Jeśli policja wywęszy, że tam byłaś i nie poczekałaś do ich przyjazdu, żeby zeznawać, będziesz pierwszym podejrzanym.
- Teraz mnie to najmniej obchodzi – powiedziała zealotka, po czym wbiła wzrok w mrok panujący w parku. Zapadła w samochodzie cisza. Po raz pierwszy od początku znajomości tych dwojga była to niezręczna cisza, trwająca długie minuty. Hatora kilka razy spróbował podjąć znowu temat, ale gdy tylko otwierał usta, słowa stawały mu kołkiem w gardle. Wreszcie Insoolent odezwała się, rozrzedzając gęstą atmosferę:
- Zanim stracił przytomność, powiedział, że mam nie czekać...że mam szukać i wypowiedział nazwisko...
- Nazwisko?
- Fausset... Zealot Fauset.
- Nie pier.dol... Naoko? Ta z pionu egzekutorów? Ale że co? Masz ją znaleźć, czy jak? - dopytywał podekscytowany Yoshi.
- Nie mam pojęcia, gadał bez ładu i składu. Może mu chodziło, żeby chronić Fausset? Ale później z kolei dodał słowo zabić....
- To masz ją zabić? Nic już nie rozumiem... Może to Naoko go zaatakowała? - zasugerował blondyn.
- Zaraz, zaraz... Ten człowiek, który poharatał Arcybiskupa, próbował pozbyć się również mojej osoby. Uderzył we mnie potężny podmuch powietrza. Tak mocny, że odlatując do tyłu, rąbnęłam porządnie o ścianę. Właśnie wtedy straciłam przytomność. Pamiętam tylko, że oprawca miał na sobie czarny płaszcz...
- Nie chcę cię martwić, ale ten opis przypomina mi innego zealotę...
- Kogo niby?
- Sebastian Infulentius... – na sam dźwięk tego imienia Hatora się skrzywił.
- Taa...Coltis... - Inoki wypowiedziała kryptonim wręcz z obrzydzeniem.
- Milani pewnie jest teraz transportowany do szpitala. Radziłbym zawitać na oddział i pilnować, czy ktoś nie zechce go dobić. Jeśli zaatakował go zealota, to będzie miał do Arcybiskupa ułatwiony dostęp... Tylko co z Naoko?
- Pieprzyć na razie Naoko. Później ją znajdziemy. Kilka najbliższych godzin będzie prawdopodobnie decydowało, czy nasz Tiziano wstąpi w zastępy Lumena, czy nie. Nie pozwolę, aby jakiś śmieć odciął mi porządne źródło gotówki, jakim jest portfel Milaniego. Ruszaj.
Wejście do budynku szpitalnego było gęsto obstawione policjantami i zealotami, których Inoki znała głównie z widzenia. Na horyzoncie nie pojawiał się nikt, kto mógłby dać choć najmniejsze informacje, czy zealotka jest na liście podejrzanych. Nie ryzykując zaciągnięcia do pokoju przesłuchań, dwójka partnerów postanowiła zająć pokój w hotelu naprzeciwko szpitala, aby z bezpiecznej odległości obserwować teren. Shina zmyła z rąk ślady krwi i nalała do szklanki odrobinę whiskey. Hatora skryty za zasłoną z przytkniętą lornetką do nosa, badał sytuację.
- Sprawa zaczyna nam się trochę komplikować, pani Inoki – rzucił w stronę partnerki, marszcząc czoło.
- Co masz na myśli?
- Zdaje się, że nasz wspaniały Coltis przewodzi ochronie nad Arcybiskupem...
- Pierdzielisz... - powiedziała Insoolent, wyrywając lornetkę z rąk blondyna.


bo ja też chcę mieć posty przedzielane kreską ! :P
Ostatnio zmieniony przez Insoolent 08-10-2012, 21:08, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email
 
 
»Kalamir   #17 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 35
Dołączył: 21 Lut 2009

Pechowy świadek 1.2

Yoshi zamknął za sobą drzwi, powiesił płaszcz na wieszaku i rozsiadł się w niewygodnym fotelu. Insoolent wbijała w niego pytający wzrok aż ten w końcu nie wytrzymał przeciągającej się ciszy. Zastanowił się jeszcze nad słowami a później zaczął tłumaczyć czego się dowiedział.
– Ogólnie to powiedziałem, ze w trakcie akcji zostałem zepchnięty ze schodów i nawala mnie bark, wiec mnie prześwietlili i zapisali kilka maści. Machnąłem legitymacją to i sobie pogadałem z naszymi w szpitalu, ale oczywiście nie wpuścili mnie na piętro z Milanim. Podobno nie mają pojęcia czemu ktoś miałby atakować arcybiskupa. Ktokolwiek to był, bardzo sprawnie wyłączył wszystkie zabezpieczenia w rezydencji a podobno było ich niemało. No ale w tej kwestii trzeba poczekać na raport techników. Co zaś się tyczy tego Coltisa, chłopaki gadali, że wyciągnęli go z łózka z jakiejś panienki, z którą się spotykał przez ostatnie dwa dni. Dowiedziałem się również, że dwa dni to u niego rekordowy czas…
– Do rzeczy! – warknęła Insoolent.
– No w każdym razie wydaje się, że robi to co do niego należy w kwestii ochrony. Troszkę mu nie w smak, że został wyciągnięty w środku nocy na akcję ale to chyba serio nie on… Podsłuchałem też częstotliwości policyjnej, nie mają pojęcia kto stoi za atakiem ani też nie wiedzą, że tam byłaś. Wygląda na to, że zmarnowaliśmy cały wieczór. Oczywiście jeśli chcesz drążyć temat tego Zeloty to trzeba poszukać jakichś dowodów, albo sprawdzić jego Alibi? Nie? Jak za dawnych czasów. No i podsłuchałem też, że jakiś inny Biskup czy ktoś już leci odrzutowcem by rozmówić się z Milanim. No i że w drodze jest też Drax Scodare, ale podobno nie mogli się z nim skontaktować, więc nie wiadomo czy pojawi się na czas.
Insoolent zapaliła kolejnego papierosa i pozwoliła by Yoshi mówił dalej.
– Nie rozumiem tylko jednego. Ktoś włamuje się do super strzeżonej rezydencji, bez problemu omija zabezpieczenia i załatwia strażników by odwalić taką fuszerkę? W sensie, że zabijanie Milaniego, nie? No bo można mu było skręcić kark albo strzelić w głowę a nie wypchnąć przez okno. Totalna amatorszczyzna, nie? Może ten ktoś ma w dupie Milaniego, może tylko chciał go okraść? No bo przecież każdy wie, że grubas jest dziany…
– Mówisz o Arcybiskupie!
– No tak, sorry. W każdym razie to tyle jeśli chodzi o to czego się dowiedziałem i co myślę. Co wiec robimy dalej?



   
Profil PW
 
 
RESET_Drax   #18 


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 26
Dołączył: 28 Cze 2014

Drax rozejrzał się ponownie po pradawnej bibliotece, nie zwracając uwagi na wyczekującą minę Forzy. Ksiąg było naprawdę sporo i przeczytanie ich, a nawet przewertowanie zajęłoby zbyt wielką ilość czasu dla jednej, czy dwóch osób. Nie sposób było ocenić na szybko, które przedstawiają najbardziej interesującą zawartość. Poza kronikami oczywiście. Jeśli napisała je naprawdę jedna osoba, a o tym już zdecydują prawdziwi eksperci, trzeba je będzie zabezpieczyć i zabrać stąd natychmiast.
- Masz przy sobie coś, w czym mógłbym przetransportować te kroniki? - zapytał starego inkwizytora.
- Zawsze noszę w swoim bagażu parę przydatnych cacek na podobne sytuacje. Co prawda, nie były przeznaczone akurat na książki, ale nie wiem, jak warunki zewnętrzne wpłyną na tak starą makulaturę. Wiesz, strzeżonego Lumen strzeże – odparł z uśmiechem i gestem ręki nakazał młodszemu zealocie, by poszedł za nim.
Dwójka mężczyzn wróciła się do małego obozu, niosąc ze sobą pięć grubych ksiąg z owej „niepokojącej półki”. No i oczywiście, najmłodsze dzieło „nieśmiertelnego bibliotekarza”, jak Hayt nazwał obcego w myślach, w postaci oprawionego w skórę notesu.
- Mam przy sobie parę pojemników nieprzepuszczających powietrza, utrzymujących stałą temperaturę i nie wpuszczających światła słonecznego do środka. Krótko mówiąc, nic tym księgom się nie stanie tam u góry, jeśli o nie odpowiednio zadbasz. Najbardziej musisz uważać na te najstarsze, bo się już prawie rozlatują – oznajmił Forza, pakując kroniki do wspomnianych pudełek, a następnie do sporej torby na ramię.
Drax przysłuchiwał się temu, lecz myśli cały czas zajmowała mu tajemnicza postać, rzekomy autor tych wszystkich kronik. Jak to możliwe, by ktoś żył tak długo? Czyżby to był jakiś święty? Wybraniec Pana, który obdarzył go łaską długowieczności? A może nawet nieśmiertelności? Scordare był niesamowicie ciekaw, do jakich wniosków dojdą eksperci, do których trafią te księgi. Jednak wątpił, by przekazano mu te informacje, niestety. W końcu był zwykłym żołnierzem.
- Słuchasz mnie, chłopcze? - Terrence skrzywił się, widząc rozkojarzenie czarnowłosego Babilończyka.
- Wybacz, Forza. Co mówiłeś?
- Mówiłem, że ten notes, który trzymasz w ręce jest w całkiem niezłym stanie. Nie musimy się przy nim tak cackać, jak przy reszcie, ale decyzja i odpowiedzialność i tak są twoje. Chcesz go schować razem z resztą?
- Nie... Faktycznie, nie ma takiej potrzeby – odparł Scordare po chwili zastanowienia, chowając przedmiot za pazuchę swojej kurtki.
- Niech będzie. W takim razie życzę powodzenia, ja jeszcze trochę tu zostanę i poczekam aż przyślecie ludzi po resztę ksiąg.
Drax skinął głową, zarzucił sobie torbę z pojemnikami na ramię i ruszył ponownie w kierunku nieszczęsnej liny. Nim jednak rozpoczął wspinaczkę, ponownie zwrócił się w kierunku starego inkwizytora.
- Wiesz, kim jestem, Terrence?
- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, chłopcze – odpowiedział tamten, nieco zdziwiony takim pytaniem.
- Moje imię jest nieistotne. Wiedz jednak, że jeśli zdradziłeś nasz kraj i powiadomiłeś o swoim znalezisku kogoś poza władzami Babilonu, postaram się, by to właśnie mnie wyznaczono do pościgu za tobą.
- Rozumiem. Nie będzie jednak takiej potrzeby, możesz mi zau...
- Świetnie.
Porucznik odwrócił głowę i rozpoczął wspinaczkę.

Pół godziny później młody zealota siedział już w helikopterze, zmierzając ku najbliższemu miastu. Miał zamiar jak najszybciej dotrzeć do Isztar, stolicy prowincji, by przekazać zdobyte księgi w ręce tamtejszego biskupa, który był zresztą stryjem kapitana Lonsy, bezpośredniego przełożonego Hayta.
Nagle w jego kieszeni rozbrzmiał sygnał przychodzącego połączenia. „O wilku mowa” pomyślał Drax, widząc na ekranie numer swojego dowódcy.
- Tak, kapitanie?
- Gdzieś ty był, Scordare?! Już od dłuższego czasu próbuję się z tobą skontaktować!
- Przepraszam, kapitanie. Zgodnie z rozkazami, udałem się w miejsce wyznaczone przez Terrence'a Forzę, aby...
- Nieważne - przerwał mu Claudio. - Dzisiaj w nocy miał miejsce zamach na arcybiskupa Milaniego w jego prywatnej rezydencji. Od razu uprzedzę twoje pytanie i powiem, że zamach był nieudany.
Hayta na moment zamurowało. Arcybiskup był jedną z najważniejszych i najbardziej szanowanych osób w całym Babilonie. Jeśli odkryto, z którego państwa przybył zamachowiec... To przecież oznaczałoby wojnę!
- Kto? Kto się odważył?
- Niestety, tego nie wiemy - westchnął Lonsa. - Możliwe, że w najbliższym czasie zostanie wprowadzony stan wojenny i wszyscy żołnierze mają stawić się w swoich jednostkach.
- Przybędę do Isztar tak szybko, jak tylko się da, kapitanie.
- Nie, a przynajmniej nie teraz. Gdzie jesteś?
- W helikopterze, zbliżam się do Ferino.
- Świetnie. O ile kojarzę, tam jest małe lotnisko. Masz załatwić sobie natychmiastowy lot do Semphyry, poruczniku. Choćbyś miał lecieć najgorszą kupą złomu, a twój pilot byłby spity do nieprzytomności, masz jeszcze tej nocy stawić się w Semphyrze, zrozumiałeś, poruczniku?
- Tak jest, kapitanie. Ale dlaczego w Semphyrze? Mają tam przecież swoich magów.
- Mają, mają, ale swoją siłę pokazali podczas walki z napastnikiem w rezydencji arcybiskupa. Nieważne. Twoim zadaniem jest ochrona mojego stryja, biskupa Isztar, który udał się tam już wcześniej, by zorientować się w sytuacji oraz - jeżeli zaistniałaby taka konieczność - udzielić ostatnich sakramentów Tiziano Milaniemu. Zresztą, gdy już tam dotrzesz, przejmiesz też kontrolę nad ochroną tego ostatniego. Zrozumiałeś? Przez ten helikopter sam cię ledwo słyszę.
- Zrozumiałem, kapitanie Lonsa.
- Doskonale. Do roboty, poruczniku.
Hayt odłożył komórkę i opadł na oparcie helikoptera. Miał wrażenie, jakby cały świat nagle gwałtownie przyśpieszył i zaraz rozpocznie się dzień sądu. Najpierw odkrycie prawdopodobnie nieśmiertelnej istoty, potem zamach na arcybiskupa, a to wszystko zaledwie w ciągu paru godzin. Dobrze, że przynajmniej wziął ze sobą swój rewolwer oraz zdobyczną katanę - Pychę.

Gdy Drax pokazał kierownictwu lotniska w Ferino swoje wojskowe papiery i powołał się na stanowisko kapitana Lonsy, szybko udało mu się załatwić lot do Semphyry. Na szczęście ani jego samolot nie był kupą złomu, ani pilot nie wydawał się być pijany, więc podróż zapowiadała się spokojnie. Wreszcie miał chwilę by odsapnąć.
Spojrzał na torbę, w której spoczywały pojemniki z księgami. Jakie tajemnice w sobie zawierały? Jeśli wybuchnie wojna, to kto wie, kiedy władze Babilonu zajmą się nimi na poważnie.
Gdy to do niego dotarło, Scordare nie zastanawiał się długo, tylko wyciągnął zza pazuchy oprawiony w skórę notes i otworzył na pierwszej stronie.
Notes okazał się być czymś w rodzaju pamiętnika. Przynajmniej na to wskazywały pierwsze wpisy. Dopiero po kilku kartkach opisujących przemyślenia autora o całkiem niedawnych wydarzeniach na świecie, z których Drax sam świetnie zdawał sobie sprawę, pojawiły się słowa przykuwające większą uwagę.

Dzisiaj rano postanowiłem zrobić mały porządek w bibliotece i odkryłem, ku własnemu zdumieniu, że moje najstarsze kroniki zaczynają się powoli sypać! Nie zdawałem sobie sprawy, że minęło już tyle czasu, od kiedy je sporządziłem. Niestety, bycie nieśmiertelnym ma także swoje wady i nieświadomość upływu lat jest jedną z nich.
Ważniejsze od moich użalań jest jednak to, by przepisać księgi na nowo. Trochę czasu mi to zajmie, ale to nieistotne. Nie mogę pozwolić by moje drogocenne dzieła zniszczył czas. To byłaby ironia losu, której nie mógłbym zdzierżyć.


Następny wpis głosił:

[...]Przepisywanie czegoś, co już raz się napisało, jest nudzące. Pamiętam, jakie podekscytowanie i emocje towarzyszyły mi, kiedy tworzyłem kroniki po raz pierwszy. Teraz jest zupełnie inaczej i obawiam się, że zadanie, które sobie wyznaczyłem, zajmie mi znacznie więcej czasu, niż początkowo zakładałem.
To sprawia, że zaczynam się obawiać o moje księgi. Zawarte w nich informacje nie mogą przepaść! A opisywanie wszystkiego na nowo byłoby jeszcze gorsze od tego, co teraz robię. Muszę coś wymyślić.
Mój brat na pewno uznałby takie działanie za pozbawione jakiegokolwiek sensu. On jednak jest zupełnie inny ode mnie. Źle wykorzystuje swój dar nieśmiertelności. Jego czyny niezmiennie od kilkuset lat wywołują we mnie tylko i wyłącznie oburzenie, jednak już dawno zaprzestałem prób zawracania go ze ścieżki, którą obrał. Wolę przeznaczać swój czas na bardziej interesujące zajęcia.[...]


Drax wybałuszył oczy."Nieśmiertelny bibliotekarz" nie był jedyną nieśmiertelną istotą kroczącą po tym świecie! W swoim pamiętniku wspomniał o swoim bracie, a kto wie?, może takich, jak oni było więcej? Te informacje muszą dotrzeć do władz państwa!

[...]Stało się! Gdy wczoraj chciałem przełożyć jedną ze starszych ksiąg, ta dosłownie rozpadła mi się w dłoniach. To nieodżałowana strata, a jedynym pocieszeniem jest to, iż nie była to żadna z kronik. Niemniej, ten wypadek sprawił, że muszę się łapać nawet pół-środków, więc postanowiłem spisać w tym pamiętniku wszystkie najistotniejsze informacje z moich kronik. Może zacznę od tego zwierzaka, Garvina.[...]

Scordare po raz kolejny oderwał się od czytania. W tekście padło pierwsze konkretne imię - Garvin. Młody zealota słyszał co nieco o tej istocie - legendy o potężnym nagijskim rycerzu, który przemienił się w wilkołaka, krążyły praktycznie po całym świecie. Jednakże dotychczas sądził, że to tylko legendy.

[...]Garvinem poważniej zacząłem się interesować w zasadzie już na początku jego krwawej ścieżki, gdy jeszcze samotnie mordował każdego wojownika, który stawał mu na drodze. Nie wiedziałem, co nim powodowało i z perspektywy lat, cieszę się, że nie próbowałem wniknąć w to, co skrywała jego spaczona psychika. Nie byłem wszakże zdumiony tym, że zaczynają się do niego przyłączać inni. W tym młodzieńcu, który w swej naiwności myślał, że zdoła powalić na kolana całe Cesarstwo Nag, był jakiś zwierzęcy magnetyzm. Ludzie byli pijany jego potęgą i żądzą krwi. Pchało ich to do przodu i może faktycznie cała ta banda zdołałaby osiągnąć coś wielkiego, gdyby nie głupota Garvina. Ciekaw jestem, co sobie pomyślał Rekonstruktor, który również obserwował młodego rycerza, gdy ten wyruszył zapolować na wilkołaki, a ostatecznie skończył jako jeden z nich.[...]

Czyli wszystkie legendy o Garvinie - wilkołaku były prawdziwe!
- To niewiarygodne - mruknął pod nosem Drax.
W tym fragmencie przedstawiona została również kolejna postać - jakiś Rekonstruktor. Czyżby bibliotekarz miał na myśli swojego brata? A może to był ktoś inny? Im dłużej czytało się ten pamiętnik, tym więcej pojawiało się pytań. Pytań, na które potencjalne odpowiedzi mroziły krew w żyłach.

[...]Raylan Białowłosy. Na wieki zapamiętam to imię.
Byłem świadkiem wydarzenia, które wywołało we mnie dreszcz strachu. Jeden z nas, nieśmiertelny posłaniec, został pokonany w walce! Na nic zdał się nasz dar wobec umiejętności Raylana Białowłosego, który zamienił swojego przeciwnika w kamień!
Na jakiś czas muszę przerwać pisanie, podjąć pewne działania i przemyśleć parę istotnych spraw. Zawsze myślałem, że na tym świecie nic mi nie grozi, lecz rzeczywistość brutalnie otworzyła moje oczy.[...]


Scordare nigdy nie słyszał o żadnym Raylanie Białowłosym, aczkolwiek, z niewiadomych przyczyn, ta postać wzbudziła w nim pewną sympatię. Autor tekstu, nieśmiertelna istota, był wystraszony, a owy strach wywołał w nim właśnie ten cały Raylan. To było godne podziwu i wskazywało na to, że nieśmiertelność wcale nie musi oznaczać wiecznego życia. Szkoda tylko, że bibliotekarz nie napisał nic więcej o tym "nieśmiertelnym posłańcu".

[...]Moloch wschodu - tak zaczynają siebie nazywać. Cóż za pycha! Nie jestem jednak podrażniony. Zniesmaczony, to już prędzej, ale jednocześnie też rozbawiony.
Federacja Nibetsu, bo tak teraz oficjalnie brzmi nazwa tego zlepka wschodnich kraików, próbuje zrobić pierwszy krok i stanąć w szeregu z pozostałymi państwami na świecie. Ich nadludzie prężą swoje muskuły i patrzą na resztę wzrokiem tak wypełnionym arogancją, że aż dziw mnie bierze. To powinny być istoty pokorniejsze od baranków - w końcu gdyby nie moje DNA, pobiłby ich pierwszy lepszy Nagijczyk, Khazarczyk, czy Babilończyk.
Teraz jednak wszyscy mogą się pozabijać po równo.
Macie, czego chcieliście.


- Panie poruczniku?
Drax spojrzał na swojego pilota nieprzytomnym wzrokiem.
- Wszystko w porządku, panie poruczniku? Właśnie wylądowaliśmy.
   
Profil PW Email
 
 
»Kalamir   #19 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 35
Dołączył: 21 Lut 2009

1.2 Bardzo długa noc

Drax chciał czytać więcej. Znacznie więcej. Nie rozumiał połowy informacji, pluł sobie w brodę, że nie uważał na lekcjach historii tak jak mu kazano. Gdyby tylko posiadał większą wiedzę w tej dziedzinie, na pewno dałby radę wydobyć więcej informacji z tych pism.
Siedząc za kierownicą, pośpiesznie skierował samochód do szpitala. Szybciej upora się z misją, szybciej będzie mógł czytać, pomyślał. Jechał setką, kiedy minął czarną furgonetkę. Po kilku set metrach dostrzegł wypadek na drodze przed sobą. Przewrócony samochód zablokował możliwość przejazdu, na drodze leżeli ranni. Zatrzymał swój wóz i niechętnie wyszedł sprawdzić czy coś da się z tym [ cenzura ] zrobić. Wtedy dar postrzegania nadludzi ostrzegł go przed pułapką.


Drax, przed tobą wóz blokujący przejazd a wokół lasy i stepy. Za tobą furgonetka, która również zabarykaduje drogę. Niestety, wśród niskich szczeblem zelotów znalazł się zdrajca, który sprzedał komuś twe imię i lokalizację. Pewna frakcja postanowiła się sprzątnąć, podłożyć za ciebie własnego człowieka i wykorzystać sytuację by załatwić Milaniego. Było to do przewidzenia. W drugie, która ma cię zdjąć znajduje się jeden nadczłowiek i dwóch zelotów, każdy na poziomie 1 o douriki nie przekraczającym 1200. Uważaj, w liczbie siła, mogą być dla ciebie ostatnim wyzwaniem. Może czasami lepiej jest uciec niż walczyć…a może po prostu [ cenzura ] [ cenzura ]ów. Wybór należy do ciebie. W każdym razie jedno jest pewne: ciężko spieprzać z plecakiem wyładowanym knigami.
Możesz spróbować wycisnąć imię zdrajcy i ludzi stojących za spiskiem.



   
Profil PW
 
 
^Pit   #20 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567
Wiek: 34
Dołączył: 12 Gru 2008

Ta wiadomość przyszła nadspodziewanie szybko, nawet nie zdążyłem skończyć porannej herbaty. Szczerze mówiąc, omal nie zakrztusiłem się nią, widząc kto jest moim celem. Zealot, dziewczyna, która załatwiła Kimaijime i zbiegła z miejsca zbrodni. Tamtej czerwcowej nocy, na dachu wieżowca stoczyliśmy, nomen omen, elektryzujący bój. Wypadałoby dokończyć dzieła, pomyślałem.
Drugą szokującą rzeczą była nowina, że przydzielono mi partnerkę. Kasumi Tora nie była mi zbyt bliska, wiedziałem o niej tyle, co nic. No, może poza tym incydentem z zealotą Coltisem, który zaczął zamieszanie z wykradzionym DNA agentów. Do tego zwykle było tak, że egzekutorzy pracowali sami. Byłem ciekawy, co jeszcze dla mnie przygotowali przełożeni. Czym prędzej nawiązałem kontakt z Uenem. Pracowaliśmy razem już dosyć długo, ale nadal nie byłem w stanie do końca zaakceptować jego trybu pracy. Po prostu nie był Kimaijime.
- Pit? Zwykle jest tak, że to ja dzwonię do ciebie, co to się stało?
Zgrywał się. Doskonale wiedział czego chcę.
- Zealot Fausett – powiedziałem.
- Myślałem, że otrzymałeś wszystkie potrzebne informacje.
- Chcę więcej i ty wiesz dlaczego.
Przez moment na linii panowała cisza. W końcu Uen westchnął i odparł:
- Jak już będziesz w Babilonie, wywiad dostarczy ci wszystkich potrzebnych informacji. Pamiętaj tylko, żeby pragnienie zemsty nie przesłoniło ci trzeźwego myślenia.
- Nie martw się, nie przesłoni – odpowiedziałem szybko, po czym rozłączyłem się, spakowałem dokumenty do płaszcza i wyszedłem z apartamentu.

***

Lubiła pracować sama, ale musiała przyznać, że współpraca z Kaeru Araraikou była wyjątkowo przemyślana przez jej zwierzchników. Gwarantowała bowiem stuprocentową skuteczność. Żadnych szans na porażkę. A to było dla Kasumi, delikatnie mówiąc, interesujące. Ale postanowiła poczekać na rozwój wydarzeń.
Kiedy dowiedziała się, że jej celem jest Babilonka, wiedziała do kogo powinna zadzwonić. Nawet, jeżeli nie było jej to na rękę.
- Raphael, potrzebuję informacji.

***

Do Babilonu przybyłem w porze wieczornej i czym prędzej udałem się do arkadyjskiego hotelu. Tam, wedle wcześniejszych ustaleń, spotkałem się po raz pierwszy z Kasumi. Przez moment miałem wrażenie, że widzę nie ją, a poszukiwaną zealotkę. Może naprawdę powinienem był najpierw ochłonąć? Zameldowaliśmy się w jednym pokoju, aż dziwnie się poczułem, kiedy recepcjonistka napomniała coś o "łóżku małżeńskim", niemniej część mojej duszy najwyraźniej skakała z radości, jak małe dziecko. Dorośnij, odpowiedziałem sobie w myślach, misja jest najważniejsza.
Tora okazała się raczej chłodną osobowością, uprzejmą acz nie lubiącą się zbytnio spoufalać. Na nic zdała się moja otwarta postawa i ciepły uśmiech. Była szczupłą, dobrze obdarzoną przez naturę kobietą. W czarnym golfie wyglądała olśniewająco. Podświadomie czułem jednak, że to nie moja liga, co nieco mnie podłamało. Tego typu trywialne myśli co jakiś czas odwracały uwagę mojej świadomości od niechybnej wendetty.

***

Jeżeli ktoś twierdzi, że pierwsze wrażenie jest zazwyczaj mylne, to jest bardzo naiwny. Z takiego założenia wychodziła Kasumi. Dlatego właśnie, kiedy po raz pierwszy spojrzeli na siebie z Kaeru, i zobaczyła w jego oczach ten specyficzny błysk, wiedziała już, że nie chodzi tu tylko o wykonanie zadania. Nie dała się zwieść mimo wszelkich starań jej chwilowego współpracownika. Nie wątpiła w jego profesjonalizm, w końcu był porucznikiem, ale nie chciała uczestniczyć w czyichkolwiek prywatnych wojnach. Wystarczyła jej własna.

***

Łuna ekranu laptopa wypełniła zaciemnione pomieszczenie hotelowego pokoju. Zbliżała się dziesiąta wieczór, a nasza praca dopiero się zaczynała.
Uen nie kłamał. Na moim e-mailu czekały na nas nieco bardziej szczegółowe informacje na temat Babilonu. Część z nich – zwłaszcza te o podziemiach i gangu Tesema – znałem już z własnego doświadczenia.
- Naszym pierwszym tropem powinien być Llamar Lunario – zacząłem. – Agenci wywiadu dotarli do niego już jakiś czas temu. Koleś mało mówi, ale często pokazuje się pośród ludu.
Pokazałem jej zdjęcie srebrnowłosego jegomościa, którego policzki zdobiły wymyślne tatuaże.
- Lunario jest porucznikiem egzekutorów Babilonu. Prawdopodobnie tam gdzie jest on, jest też nasza ptaszyna – stwierdziłem. – Albo chociaż informacje o niej.
Wtedy zadzwoniła komórka Kasumi.

***

Patrzyła na zdjęcie młodego Babilończyka, kiedy zadzwonił jej telefon. Natychmiast go odebrała.
- Komuś najwyraźniej przeszkadzał Arcybiskup Milani - powiedział głos w słuchawce. - Najświeższe informacje: próbowano go zabić, nie wiem czy nadal żyje. Semphyra.
Zerknęła wymownie na siedzącego obok Pita.
- Nie wiem, na ile ci to pomoże - kontynuował głos - ale wydaje mi się, że nawet jeżeli twojego calu tam nie ma, to mogą być informacje. Powinnaś tam zacząć.
- Dzięki - rzuciła tylko Kasumi i rozłączyła się.
- Mamy coś nowego - powiedziała do Kaeru.

***

Przytaknąłem, widząc nadchodzącą nową wiadomość od Uena. Był to wstępny projekt tytułowej strony lokalnej gazety, która miała ukazać się nad ranem.
- Wygląda na to, że nasi informatorzy działają szybko - stwierdziłem, pobieżnie czytając nagłówek i pierwsze kilka zdań. - Sephyra, tak?
Zamknąłem laptopa i spojrzałem na zegarek.
- Załadowałem najważniejsze punkty do naszych Beeperów. Ruszamy na łowy Kasumi!
   
Profil PW Email
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0.13 sekundy. Zapytań do SQL: 14