5 odpowiedzi w tym temacie |
»Insoolent |
#1
|
Zealota
Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 195 Wiek: 33 Dołączyła: 20 Gru 2009 Skąd: Olsztyn, Warszawa
|
Napisano 25-07-2012, 21:58 [Poziom 1] Insoolent vs NPC (Asagi) - walka 1
|
|
VS
Przeklęci informatorzy! Po jakiego grzyba wojsko się tak kurczowo trzyma ich wszystkich zeznań? Chcieli, to mają. Przez naiwność dowodzących Babilon posiada na swoim koncie kolejnych martwych zealotów. A teraz trzeba się uganiać za tą śmierdzącą gnidą po górach i to w dodatku sanbetańskich górach! Szlag by to...! Od Sanbetsu Inoki chyba bardziej nienawidziła dennych żartów Yoshi'ego. Swoją drogą, wybierając się w górskie tereny, Hatora mógłby ubrać się bardziej odpowiednio. Szarpał się teraz z kolczastym krzewem, który uparcie nie chciał odczepić się od nogawki jego spodni.
- A mówiłam, żebyś założył krótsze portki. Teraz tylko opóźniasz marsz... - skwitowała Shina, widząc jak jej kompan bezskutecznie próbuje się uwolnić.
- Krótkie spodenki? - zapytał Hatora, zostawiwszy na chwilę upierdliwy krzew - Czyś ty zgłupiała? Są kompletnie nieeleganckie!
- Nieeleganckie? Nieelegancka, to jest twoja żałosna walka z roślinką – stwierdziła zealotka, odcinając małą gałązkę sejmitarem wraz z fragmentem spodni Hatory.
Na widok zniszczonego ubrania w oczach blondyna pojawiła się rozpacz. Wpatrywał się chwilę w odcięty materiał, po czym wreszcie wybuchnął:
- No pięknie! Jak mogłaś mi to zrobić?! Te były nowe! Zero szacunku dla światowej sławy projektanta i dla moich ciężko zarobionych pieniędzy! I ty śmiesz nazywać się przyjaciółką! - wskazał na Inoki i pogroził palcem. Kobieta rozbawiona jego zachowaniem uśmiechnęła się sama do siebie i odwróciwszy się na pięcie, ruszyła w dalszą drogę. Tyle czasu się już znali, a mimo to, Shina w takich sytuacjach zastanawiała się, czy jej towarzysz na pewno jest orientacji heteroseksualnej.
Szli w milczeniu. Obrażony Yoshi ani myślał odezwać się choćby słowem. Nie, żeby to milczenie było uciążliwe, ale widok pochmurnej i nadąsanej miny Hatory był o wiele gorszy, niż durnowaty uśmiech na co dzień przyklejony do jego twarzy.
Dłuższy marsz, zealotka przerwała, nagłym ruchem ręki, nakazującym Yoshi'emu natychmiastowe zatrzymanie się. Przyłożyła wskazujący palec drugiej dłoni do ust, dając znać, żeby blondyn zachował bezwzględną ciszę. Gdzieś z lewej strony dochodził odgłos łamanych gałęzi, jakby ktoś w biegu torował sobie drogę. Inoki stanęła frontem do zarośli, mając za sobą skalną ścianę. Spomiędzy gałęzi wyskoczył informator, którego Shina i Yoshi mieli odszukać. Niski, szczupły mężczyzna wybałuszył oczy ze zdziwienia. Nic dziwnego, skoro wpadł z deszczu pod rynnę. Nerwowo obejrzał się za siebie. Gdzieś za nim w zaroślach jeden wróg, drugi przed nim i nie wiadomo, który gorszy. Zobaczywszy Inoki sięgającą po sejmitary, ile sił w nogach, rzucił się do ucieczki górską ścieżką. Zealoci natychmiast ruszyli za nim. Podczas pościgu, co jakiś czas w gąszczu obok migały ciemne pasma włosów.
- Hatora! Strzelaj w krzaki! Mamy dodatkowe towarzystwo! - krzyknęła Inoki do swojego partnera. Natychmiastowo salwa amunicji poszybowała wprost w stronę tajemniczej osoby. Nic z tego. Wszystkie wystrzelone pociski zostały odbite mieczem lub czymś podobnym. Przynajmniej tak wywnioskowała blondynka, na podstawie charakterystycznego dźwięku i zbłądzonej kuli, która śmignęła jej tuż przed twarzą.
- Kto cię do cholery uczył strzelać, baranie?! - wrzasnęła w biegu.
- Ta sama osoba, która ciebie uczyła machania mieczami, baranie! - odgryzł się Hatora.
Inoki chciała rzucić kilka kolejnych obelg pod adresem towarzysza, jednak nie zdążyła. Ni stąd, ni zowąd, jakby spod ziemi, wyrósł jej pod nogami sporych rozmiarów kamień. Zealotka próbując go ominąć, wykonała uskok. Niestety krzaki okazały się niezbyt dobrym amortyzatorem. Shina przeleciała wprost przez nie i poturlała się w dół po stromym zboczu. Mimowolnie przetaczała się kolejnych kilka metrów, bezskutecznie próbując chwycić się czegokolwiek. Zatrzymał ją dopiero pokaźnych rozmiarów głaz, w który rąbnęła całym ciałem.
- Jasny gwint! - syknęła, badając palcami bolące miejsce z tyłu głowy. Spojrzała w stronę urwiska, z którego spadła. Lumen musiał ją lubić, bo to był chyba cud, że niczego sobie nie połamała. Miała nadzieję, że Yoshi'emu udało się złapać zdradzieckiego informatora.
Wstała wreszcie z ziemi, badając wzrokiem uszkodzoną skórę na swoim ciele. Całe szczęście dorobiła się tylko zadrapań, otarć i siniaków. Najbardziej niekomfortowe było uczucie pieczenia obydwu dłoni, ale czego się spodziewać, jeśli człowiek chwyta w locie skalne odłamki z nadzieją, że któryś z nich będzie ratunkiem przed upadkiem. Nie chcąc, aby przeszkadzało jej to w trzymaniu sejmitarów, złożyła ręce jak do modlitwy i przymknęła powieki. Skóra wróciła do swojego poprzedniego stanu. Otworzywszy oczy, rozejrzała się dookoła, aby opracować drogę powrotną. Uczyli na zajęciach przyrodniczych jakichś głupot o mchach i słojach rocznych na przekroju pnia, które mogą posłużyć przy odnajdywaniu szlaków, ale po co Shina miała uważać na bzdurnych ćwiczeniach, skoro można było w tym czasie posiedzieć w cieniu drzew i raczyć się tanim winem. Przypomniała sobie słowa nauczyciela prowadzącego owe zajęcia, który na częste pytanie „po co nam to?” zwykł odpowiadać: „każda zdobyta wiedza, znajdzie swoje zastosowanie w przyszłości”. No i przyszłość ta nastała, a wiedzy w głowie Shiny nie było.
- To nie on! - piskliwy głos, zmusił Shinę do poszukiwania jego źródła. Wzrok w lewo, wzrok w prawo. Krótkie spojrzenie za siebie. Nikogo.
- To nie on! - pisnęło coś ponownie. Shina zaczynała się irytować, nie mogąc zlokalizować mówiącego. Nagle z krzaków wybiegł mężczyzna i stanął jak wryty. Przez krótką chwilę zdawał się przyglądać zealotce. Trudno być pewnym, skoro jego twarz kryła się pod białą maską. Bandaże pokrywające sporą część ciała sugerowały jakieś obrażenia. Dodatkowo nieznajomy nie posiadał żadnej broni, jednak Shina doświadczona w walce, wiedziała, że nie może z tego powodu lekceważyć potencjalnego przeciwnika. Pomimo zakrytej twarzy, mężczyzna wydał się Inoki dziwnie znajomy. Gdzieś go chyba już widziała. Tylko gdzie? No i najważniejsze, kim on do cholery jest?
- Ty! Z piskliwym głosem! Ktoś ty, kurna jest? - splunęła Shina, w stronę mężczyzny.
- Hari. A ty jesteś zealotą – głos na pewno nie dochodził spod białej maski. Inoki zdębiała. Skąd do cholery wiedział, że jest z Babilonu? Czyżby ją obserwował podczas leczenia dłoni, zanim wybiegł z zarośli?
Ciemnowłosy nieznajomy ocknąwszy się z początkowego zaskoczenia, wyciągnął rękę przed siebie. Inoki w tym samym czasie chwyciła ostrzegawczo za rękojeść jednego z sejmitarów, jednak nie zdecydowała się zdjąć go jeszcze z pleców. Przed Insoolent zaczęło migotać jasne światło, które stopniowo zaczęło formować się w jakiś przedmiot. Shina uświadomiwszy sobie, że ma do czynienia z zealotą rozluźniła się nieco, jednak dalej trzymała w pogotowiu dłoń na rękojeści sejmitara. Oczy blondynki spoczęły na świetlistym mieczu, który unosił się swobodnie w powietrzu. To nie mogło zwiastować nic dobrego. Latający oręż powoli zmienił pozycję z pionowej na poziomą z ostrzem zwróconym w kierunku szyi kobiety, po czym szybko poszybował do celu. Inoki wykonała salto w tył, jednak zbyt późno oprzytomniała, by całkowicie uniknąć cięcia. Ostrze sięgnęło jej skóry, zostawiając po sobie krwistą smugę pod brodą blondynki. Zamaskowany zealota stał około dwadzieścia metrów dalej w bezruchu. W Shinie zaczynała buzować złość. Yoshi nie wiadomo gdzie się podziewał, a jej przyszło stawić czoło rodakowi na wrogim terenie. Jakby ganianie po górach za zdradzieckim informatorem, nie było wystarczająco beznadziejną misją. Trzeba było pozbyć się tego obandażowanego niespodziewanego gościa i to jak najszybciej.
Szybkim ruchem zdjęła z pleców swoich najlepszych towarzyszy walki. Spojrzała bezlitośnie na przeciwnika i ruszyła biegiem do przodu. Unoszące się w powietrzu ostrze natychmiastowo wróciło do swojego właściciela, parując mocne uderzenie Insoolent. Ciemnowłosy chwyciwszy swój miecz w dłoń, odepchnął kobietę od siebie. Wziął głęboki zamach ręką. Shina, nastawiona na cios z góry, wybałuszyła oczy ze zdziwienia, zobaczywszy, że ostrze przeciwnika w jednej chwili pojawiło się w jego drugiej dłoni. Nie zdążyła odpowiednio zareagować na niespodziewany atak od dołu. Świetlisty metal zatopił się w lewym udzie zealotki. Jęknęła z bólu i uskoczyła jak najdalej potrafiła do tyłu. Wiedząc, że z taką raną nie sprosta mężczyźnie, w pośpiechu zaczęła leczyć nogę. Nieprzyjaciel wolnym krokiem zaczął zmierzać w jej stronę. Zatrzymał się w odległości kilku metrów i przyjął tradycyjną wyjściową pozycję szermierczą. Shina , nie pierwszy raz widząc owe przygotowanie do następnego ruchu, uśmiechnęła się nieznacznie. Jej świętej pamięci mąż, który uczył ją podstaw fechtunku, zazwyczaj przyjmował tę pozycję, kiedy chciał zaprezentować swojej ukochanej autorską kombinację kroków i cięć. Kilka razy udało jej się pokonać niezastąpionego nauczyciela podczas ćwiczeń, to pokona i tego zamaskowanego zdrajcę Babilonu. Wspomnienie nieżyjącego już Takeo, podniosło zealotkę na duchu. Natarła na przeciwnika. Oponent wyprostował ramię uzbrojonej ręki, wykonał dwa kroki w stronę Inoki, wychylając przy tym tułów maksymalnie w przód. Dzięki szybkiemu unikowi, ostrze zdołało ją jedynie drasnąć w ramię. Nieznajomy najwidoczniej był wyuczony szermierki tradycyjnej, więc nie pozostało nic innego jak nietuzinkowe rozwiązania. Shina wyskoczyła w powietrze z niewielkiego rozpędu i wykonała precyzyjne cięcie z góry. Świetlisty miecz natychmiast zmaterializował się w drugiej dłoni mężczyzny. Atak zealotki nie odniósł najmniejszego sukcesu. Insoolent poirytowana brakiem jakichkolwiek efektów jej działań, zaczęła siekać sejmitarami na lewo i prawo, prąc do przodu, w nadziei, że jednak uda jej się trafić wrogiego zealotę. Rany zamiast pojawiać się na obandażowanym ciele, coraz bardziej bogato zdobiły skórę Shiny. Teraz jej przydałyby się bandaże. Przez kolejne minuty starcia szala zwycięstwa niepokojąco przechylała się na stronę zamaskowanego. Zmęczona i okaleczona kobieta, przez ciągłe ataki mężczyzny, nie miała nawet chwili, aby podleczyć swoje rany. Był dobry. Niesamowicie dobry. Czuła się bezradna, jak podczas swoich pierwszych lekcji z Takeo... Puls jej przyspieszył. Te włosy, postura oraz sposób poruszania się. To niedorzeczne. Przecież to nie mógł być...
- Takeo...? - zapytała nieśmiało, próbując dostrzec cokolwiek przez otwory w masce przeznaczone dla oczu, podczas gdy ich miecze spierały się ostrymi krawędziami.
- Asagi – odpowiedział opanowanym, łagodnym głosem. Zdezorientowana barwą głosu przeciwnika, padła na ziemię. Drobne kamyki wbijały się w rozciętą skórę, powodując dodatkowy ból. W oczach Insoolent pojawiły się łzy. Nieznajomy wyglądał, zachowywał się i brzmiał jak Takeo. Jedyne co nie pasowało, to imię i posługiwanie się mieczem a nie bronią palną. Zealota powoli uniósł ramię, aby wykonać cios ostateczny. Inoki zdezorientowana całą sytuacją, w ostatniej chwili wykrzyczała desperacko słowa inkantacji, zatrzymując ręką uzbrojone ramię mężczyzny.
- Exura Gran Vitasio!!!
Zamaskowany szermierz zaprzestał ataku. Zamiast tego zaczął nerwowo dotykać obandażowanych części ciała. Musiał mieć pod nimi jakieś rany, skoro pod wpływem zaklęcia odczuwał je intensywniej. Nagły, przerażająco głośny dźwięk wystrzałów zagrzmiał kilkanaście metrów za nimi. Pod wpływem niespodziewanych pocisków, Asagi padł na ziemię, kurczowo uciskając przestrzelone na wylot lewe udo. Spod maski słychać było ciężki oddech. Duża część uszkodzeń na ciele zdążyła się zagoić za sprawą zaklęcia, więc zdołała stanąć na nogach. Kilka cech, które tak bardzo przypominały zealotce Takeo, obudziło w niej opiekuńczość. Padła przed rannym na kolana i podniosła rękę w celu zdjęcia maski. Zawahała się, mężczyzna to wykorzystał. Całe ciało zaczęło emanować delikatną, niewyraźną poświatą. Asagi odepchnął mocnym uderzeniem Inoki i uskoczył w pobliskie zarośla, z taką szybkością, jakby przed chwilą nie stoczył żadnej walki. Shina natychmiast podążyła za przeciwnikiem. Przebiegła przez zarośla i w ostatniej chwili się zatrzymała. Stała na skraju urwiska. Kolejny upadek z dużej wysokości mógłby nie zakończyć się tak szczęśliwie jak poprzedni. Kilka potrąconych kamyków potoczyło się po stromym zboczu. Asagi zaś, zniknął bez śladu, zabierając ze sobą odpowiedzi, na dręczące zealotkę pytania.
- Kto to był? - padło pytanie Yoshi'ego za jej plecami.
- Chciałabym wiedzieć, uwierz... |
bo ja też chcę mieć posty przedzielane kreską ! |
|
|
|
Starke |
#2
|
Posty: 102 Wiek: 37 Dołączył: 07 Lut 2012 Skąd: Z przypadku
|
Napisano 31-07-2012, 19:35
|
|
Dziwny wpis, w którym pewnych rzeczy nie rozumiem.
Chociażby logiki, która stoi za tym, jak stawiasz przecinki. Pojawiają się tam, gdzie nie są potrzebne (,,przyłożyła wskazujący palec drugiej dłoni do ust, dając znać, żeby blondyn zachował bezwzględną ciszę" – nie ma potrzeby oddzielania partii z imiesłowem, przynamniej tu), a nie ma ich tam, gdzie by się przydały (,,kto cię do cholery uczył strzelać" – ,,do cholery" to wtrącenie, zatem powinno mieć je z obu stron).
Nie chcę się jakoś specjalnie czepiać; sam traktuję interpunkcję dosyć dowolnie, ale u Ciebie rzuca się to w oczy i przeszkadza.
Nie rozumiem też sposobu w jaki porządkujesz narrację, a raczej – dlaczego tego nie robisz. Dialog, spacer, początek walki – między tymi ,,partiami" nie ma w zasadzie żadnego przejścia. I nie, nie jest to bynajmniej przejście płynne, nie znamionuje to też dynamizmu akcji. Tekst kojarzy mi się trochę z zapisem stenograficznym, który raczej coś rejestruje, niż próbuje opowiedzieć. Nie jest kompozycją, tylko...no właśnie, czym?
Nie ma w nim też żadnego stylu – ani indywidualnego, ani jakiejś konwencji.
Jeśli dodać do tego wspomniany wyżej brak kompozycji oraz pewne niezgrabności w sztuce posługiwania się słowem (w zasadzie poprawnie, ale, momentami, strasznie sztucznie), przychodzi mi na myśl skecz Pablo Francisco (fr. 34:24-34:45). Nie chcę być złośliwy, zwłaszcza, że wspomniany skecz jest całkiem zabawny. Po prostu nic tu nie brzmi tak, jakby chciało mnie do czegoś przekonać. Nie czuję nic tak, jak mechaniczny bas parodiowanego przez Francisco La Fontaine'a nie wskazuje na odczuwanie czegokolwiek, w dość jaskrawej przecież sytuacji.
By nie być nieuczciwym zanotuję, że nie dostrzegam jakichś poważniejszych uchybień formalnych...i chyba tylko tyle dobrego mogę napisać. Tekst (tylko tekst, nie: praca) jest okropnie jałowy i monotonny.
Przykro mi, ale skoro Tekkey otrzymał za lepszy wpis 6, nie mogę dać Ci więcej niż 5,5 (z czego pół tylko za to, że miałaś niewielką swobodę działania). |
World on fire with a smoking sun,
Stops everything and everyone,
Brace yourself for all will pay,
Help is on the way! |
|
|
|
»Naoko |
#3
|
Zealota
Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594 Wiek: 33 Dołączyła: 08 Cze 2009 Skąd: z piekła rodem
|
Napisano 01-08-2012, 12:13
|
|
Insoolent - jesteś już doświadczonym graczem, zatem na pewno przyjmiesz moje słowa z profesjonalnym spokojem.
Twój wpis okazał się bardzo przeciętny, co było dość zaskakujące. Zwykle zawarte w Twoich tekstach humorystyczne sceny zostały w tym przypadku zastąpione kiepską sceną rozdartych spodni. Można powiedzieć, że byłam nią nawet zdegustowana. Przypadkowe wtargnięcie na wroga w chaszczach również pozostawia wiele do życzenia. Dialogi były dość oklepane i praktycznie nie wnosiły do tekstu żadnej wartości.
Na szczęście wpis posiadał także dobre strony. Spodobało mi się nawiązanie do Lumena - krótkie, bo takie powinno być i treściwe. No i był krótki - w przypadku takiego tekstu większa objętość jest niemile widziana.
OCENA: 5 przeciętny tekst, przeciętny wynik.
Przepraszam za tak krótką ocenę, ale na temat tej pracy nie mam za wiele dobrego do powiedzenia, a przecież i nie chodzi o to, aby zgnoić Ciebie ile wlezie. Sądzę, że sama dobrze zdajesz sobie sprawę o jakości tej walki i dlatego zbędne będą jakiekolwiek dłuższe komentarze. |
Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią. |
|
|
|
»Zero |
#4
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 69 Wiek: 34 Dołączył: 09 Gru 2010 Skąd: Łódź
|
Napisano 01-08-2012, 14:51
|
|
»Insoolent
Hm, hm, hm... z mocnych stron: pojedynek połączony ze wspomnieniami o zmarłym ukochanym nie wyszedł najgorzej. Oczekiwałem, że połączysz to jakoś z wcześniejszym motywem nauczyciela i słowami "każda nabyta wiedza, znajdzie zastosowanie w przyszłości". Skoro był tak podobny do Takeo, wydawało mi się że dostrzeżesz podobną wadę stylu, wiedzę o nim by przechylić szalę zwycięstwa, albo po prostu trening jak poddał Twojej bohaterce. Samo wykorzystanie jego zdolności i Kenjutsu wyszło dobrze, jednak żadnych fajerwerków. Tak samo jak resztę odbieram motyw z Yoshim... meh. Jak na tak ważny wątek dla swojej postaci, czyli 'odnaleziene' Takeo (domyślam się, że wyniknie co innego ) włożyłaś we wpis stanowczo za mało, brakuje dośrubowania jego elementów. Widać to szczególnie w końcówce, do bólu sztampowej i dość bezpłciowej. Szkoda, skoro budujesz jakiś wątek (i to ważny) dla swojej bohaterki wypadałoby nadać mu mocy. Parafrazując:
- Kto to był? - zapytali czytający.
- Jakoś nie gnębi mnie to pytanie... - odpowiadam.
5.5/10 |
|
|
|
*Lorgan |
#5
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 02-08-2012, 10:47
|
|
Insoolent – Zgadzam się z przedmówcami: walka była niezwykle przeciętna. Fabuła ograniczyła się do "idą sobie, idą... aż tu nagle zaczyna się walka bez powodu" (aż tak precyzyjnych wytycznych nie miałaś). Opisy nie były najgorsze, ale niestety dość rzadkie. Sekwencje walki opisane na typowym dla Ciebie poziomie. Dialogi dość nierówne, bo można było wyłowić wisienki z niestrawnej papki. Podsumowując, spełniłaś wymagania formalne Ninmu, ale do zabłyśnięcia zabrakło sporo.
Ocena: 5/10
______________________________________________________________
Oddaję swój głos na NPC. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
*Lorgan |
#6
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 13
|