5 odpowiedzi w tym temacie |
^Pit |
#1
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567 Wiek: 34 Dołączył: 12 Gru 2008
|
Napisano 16-03-2011, 03:45 [Poziom 1] Pit vs NPC (Ahmed Yakaka) - walka 1
|
|
Pit (525道力)
Ahmed (860道力)
Cholerny, pieprzony niefart. Ledwo wspomniałem o pułapce, a już się pojawił pierwszy chętny. Przycupnąłem za jednym z dziwnych zbiorników, kurczowo ściskając Berettę. Wychyliłem się, oddając dwa strzały w stronę przeciwnika. Na dole panował półmrok ale wiedziałem, że celowałem dobrze. Wstałem. Przystępowałem z nogi na nogę, wyczekując kolejnych strzałów. Poszły dwa, które instynktownie ominąłem. Rzuciłem się do ucieczki. Metalowa podłoga dźwięczała pod nogami, odbijając się donośnym echem po całej placówce. Liczyłem każdy krok. Uchyliłem lekko głowę, kiedy następne pociski przemknęły tuż obok.
Nie ma sensu czekać, aż skończą mu się naboje, przyszło mi na myśl. Popędziłem dalej. Nagle konstrukcją zachwiało. Za moimi plecami pojawił się Zealota. Dwie kule 9x21mm musnęły go o milimetry. Rzucił się w pogoń za mną. Za nic jednak nie mógł mnie dogonić. Iskry z uderzających wokół, wystrzeliwanych niecelnie dziewięciomilimetrówek dawały mi nadzieje, że go łatwo zgubię.
W pewnym momencie poczułem, jak tracę pod sobą przyczepność. O mały włos nie wyrżnąłem orła. Podparłem się ręką o podłoże. Dopiero teraz zorientowałem się, że stąpam po lodzie. Wyjątkowo śliskim i nieprzyjemnie zimnym. Chwyciłem mocno za barierkę. Obejrzałem się za siebie. Ciemnoskóry wąsacz w turbanie właśnie wyprostował się z przykucnięcia i z triumfalnym uśmieszkiem, popędził w moją stronę. Wycelowałem pistolet, ale zanim zdążyłem zrobić cokolwiek więcej, on krzyknął jakieś niezrozumiałe mi słowa, przystawiając dłonie do ziemi.
Unik, błysnęło mi w głowie. Poczułem, jak pode mną lód nagle się zmienia. Odskoczyłem tuż przed tym, jak z mroźnego dywanu wyrosły ogromne kolce, sięgające praktycznie sufitu. Nie było czasu na złapanie oddechu, bo kolejna lodowa iglica wystrzeliła w powietrze. Trzy skoki w tył z podparciem na rękach i strzał. Byłby, gdyby nie utrata równowagi.
- Zdychaj Khazarczyku! – rzucił w moją stronę. Pal licho, że wziął mnie za bywalca. Podłoże znów zaczęło puchnąć. Adrenalina miała dzisiaj dużo roboty. Błyskawicznie się podniosłem, chwytając za barierkę i skoczyłem nad kilkumetrową przepaścią. Metalowa rura była śliska. Puściłem ją, spadając swobodnie w dół. Będąc na dole, przeturlałem się do przodu, jak to się przy tego typu upadkach robi. I tak trochę bolało. W przyklęku spojrzałem w górę. Śmiertelna pułapka z pewnością rozpruła by mnie bez trudu. O mały włos, pomyślałem. Podniosłem się z kolan i pomknąłem w stronę najbliższego słupa. Szukałem schronienia w półmroku. Nic z tego. Zealota kontrolował sytuację. Przed moim nosem pojawił się biały las iglasty. Kiedy próbowałem zawrócić, na mej drodze już powstawały kolejne groźne formacje. Pułapka, stwierdziłem. Widziałem, jak koło się zawęża. Potykając się o własne nogi, dojrzałem wąski przesmyk w niedokończonym, lodowym kręgu. Strzeliłem parę razy w biegu. Nim nowy szpikulec zdołał się utworzyć, wielokrotna seria pocisków dziewięciomilimetrowych zdążyła go uszkodzić. Rzuciłem się szczupakiem przez przejście, rozcinając sobie skórę na brzuchu. [ cenzura ], co jeszcze?!
Ukryłem się za jednym z filarów. Zły pomysł. Gdyby nie przyswojona zdolność do natychmiastowego uniku, pozioma iglica przebiła by mnie na wylot. Byłem jak w grze. Jego grze. Babilończyk stał na podeście, jakieś trzy metry wyżej, wyraźnie obserwując moje ruchy. Nie zmieniał swojej pozycji. Widoczny, jak tarcza na strzelnicy, przyszło mi do głowy. Było już za późno by zrozumiał swój błąd i kula trafiła jego lewą nogę. Zachwiał się i spadł w dół. O dziwo zdołał bezpiecznie upaść na zdrowe kolano. Poderwał się szybko i znów zaczął swe czary. Gorączkowo machał dłońmi. Widział, jak pomimo niekorzystnego podłoża zbliżam się do niego. Strzeliłem parokrotnie w biegu. Potknąłem się ale dostał w prawe ramię. Rozwaliłbym go na dystans, ale właśnie skończyły mi się naboje. Nie było czasu na przeładowanie.
Wykorzystałem niepewną powierzchnię by zacząć się ślizgać. Tuż za mną błyskały miecze z lodu, powstając o milisekundy za późno. Z rozpędu zaatakowałem oponenta pięścią, podładowaną energią. Wyłapał to na blok krzyżowy, ale niezbyt dobrze znosił kopiący prąd. Lód mógł nie przewodzić elektryczności ale ciało, składające się w 90 procentach z wody, już tak. Cofnął się, zdejmując gardę. Odsłoniętemu posłałem lewy prosty na twarz, prawy podbródkowy i poprawiłem ciosem w splot słoneczny. Zachwiał się, ale nic więcej. Wyprowadziłem coś na wzór shuto sakotsu-uchi, ale wróg uchylił się i teraz to ja poczułem jego pięść na swojej brodzie. Chwycił mnie za barki i starał sprowadzić do parteru celnymi uderzeniami kolanem w czułe miejsce. Mój blok zdał egzamin, ale zaraz potem nieprzyjaciel grzmotnął mnie z całej siły głową w czoło. Zrobiło się ciemno, gwiazdy przed oczami zamigotały feerią barw, świat zawirował. Kiedy już oprzytomniałem, leżałem, przyciśnięty butem do ziemi.
- I co teraz, psie? – drwiąco zapytał Babilończyk. – Chyba nie jesteś Szamanem, ale w sumie dla Lumiena to żadna różnica.
Wyciągnął zza pazuchy pistolet i bez pardonu pociągnął za spust. Cichy zgrzyt, magazynek okazał się być pusty. Ciemnoskóry zaklął. Zdekoncentrował się. Chwyciłem go oburącz za chudą łydkę i wpakowałem w oponenta tyle energii elektrycznej ile się dało. Mógł być wyszkolony w boju, ale odruchów czysto ludzkich nie dało się tak łatwo wykorzenić. Zamurowało go, dreszcz przeszedł przez całe jego ciało. Czym prędzej podniosłem się z ziemi. Posłałem Zealocie lewy sierpowy na twarz, potem prawy, poprawiłem atakiem obrotowym. Kiedy trochę zrzedła mu mina, dodałem morderczą serię ciosów w podbrzusze. Splunął krwią na mnie, ale nie reagowałem na to. Byłem jak w amoku. Działałem czysto instynktownie, łącząc proste i sierpowe z bardziej wyszukanymi formami ataku rękoma. Skurczybyk cofał się, naciskając plecami na betonowy filar, ale się nie poddawał.
- weź-wreszcie-u-pad-nij! – każdej sylabie towarzyszyło uderzenie. Podwójne, potrójne, stosowałem wszystko, co zapamiętałem z lekcji sztuk walki na pustkowiach. Czułem, jak ciemnoskóry wiotczeje. Wycieńczony, wysiliłem się na kopnięcie w tors przeciwnika. Osunął się nieprzytomnie na słupie. Wreszcie!
Charcząc z bólu i zmęczenia, patrzyłem w milczeniu, jak wszystko topnieje. Ledwo trzymałem się na nogach. Oddychanie zakłócał natarczywy ucisk w klatce piersiowej, wyraźny znak złamanych żeber. Po brzuchu powoli płynęła krew. Drżącymi dłońmi chwyciłem lezącą nieopodal Berettę 90two i schowałem za pasek od spodni. Rozprułem materiał koszulki by zrobić prowizoryczne bandaże. Z podestu skapywała woda, która jeszcze parę chwil wcześniej była połaciami lodu, stalagmitami i iglicami. Pozwoliłem, by mnie obmyła. W milczeniu ruszyłem w dalszą drogę, uważni stawiając każdy krok. Było mi niedobrze, wszystko wokół miało jakby przejaskrawioną obwódkę. To minie, powtarzałem sobie. Teraz liczyła się tylko pewna kobieta, do której chyba pałałem coraz większym uczuciem. A może po prostu za mocno oberwałem w głowę? |
|
|
|
*Lorgan |
#2
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 16-03-2011, 10:18
|
|
Pit – Zanim zabrałem się za czytanie, pokręciłem trochę nosem na długość tekstu. Bezpodstawnie, jak się okazało, bo zmieściłeś w nim słuszną ilość porządnej bójki. Z jakichś powodów Twoja postać zaczyna mi powoli przypominać Indianę Jonesa...
Błędów nie popełniłeś zbyt wielu, więc nie będę Ci z tego powodu obcinał punktów. Całkiem nieźle (jak na Ciebie wręcz genialnie) odnalazłeś się w przygotowanej inscenizacji. Praktycznie nic nie poplątałeś, nie nadużyłeś mocy, nie złamałeś praw fizyki, ani nie przepakowałeś siebie w stosunku do przeciwnika. Zabrzmi to głupio, ale jestem dumny Fajnie wiedzieć, że jak Ci zależy, potrafisz się skupić i stworzyć coś fajnego.
Ocena: 7/10
______________________________________________________________
Oddaję swój głos na Pita. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
^Coyote |
#3
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669 Wiek: 35 Dołączył: 30 Mar 2009 Skąd: Kraków
|
Napisano 21-03-2011, 11:42
|
|
Walka jest w sumie dobra ale wydaje mi się , że z takim przeciwnikiem mogłeś się lepiej rozprawić i więcej porozmawiać (lub próbować porozmawiać). Gdzieś wkradła się "cenzura" , a to też nic przyjemnego. Końcówka już fajna .. taka dramatyczna
Pit: 7 |
"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
|
|
|
|
»Kalamir |
#4
|
Yami
Poziom: Genshu
Posty: 1033 Wiek: 36 Dołączył: 21 Lut 2009
|
Napisano 21-03-2011, 12:17
|
|
Ciężko napisać ocenę tej walki a przeczytałem ją już dwa razy. Spokojnie, bez wątpienia wygrałeś walkę. Tylko muszę to jeszcze uzasadnić xD
Może być - to pierwsze co mi przyszło do głowy. Nic więcej, po prostu "może być". Przyznam, nie lubię takiej narracji. Szybka, tak szybka, że czytelnik ledwo się wyrabia z akcją. Cytat: | Nie było czasu na złapanie oddechu | Zapewne 1 osobowa narracja jeszcze tylko pogorszyła sprawę. Twoje opisy są ubogie, przez co tempo pozostaje na wyższych obrotach. Niby dobrze, ale... no właśnie. Akcja jest zbyt szybka. To jest troszkę męczące. Następnym razem warto też pogrupować tematy i wrzucić więcej akapitów by zmniejszyć chaotyczność opisów.
Nie mam nic przeciwko używaniu fachowej terminologii ale shuto sakotsu nożycowe uderzenie nie jest nazwą manewru (jak piruet, wypad i t d) a jedną z technik istniejącego stylu walki (w świecie realnym, nie w tenchi) przez co po pierwsze zmuszasz czytelnika do googlowania bo używasz terminu nie podchodzącego pod wiedzę ogólną a po drugie nawiązujesz do Karate, które samo w sobie w tym świecie nie istnieje. No a szczerze mówiąc nawet jakbyś opisał to uderzenie to ładniej by to wyglądało. To tak na przyszłość
6.5 (kierowałem się podobnymi walkami na tym samym poziomie, które budziły we mnie podobne wrażenia) gratuluje wygranej |
|
|
|
»Drax |
#5
|
Yami
Poziom: Wakamusha
Posty: 242 Wiek: 33 Dołączył: 06 Sie 2010 Skąd: Gliwice
|
Napisano 21-03-2011, 14:03
|
|
Hmm, panowie powyżej mają rację - ciężko rozpisać się na temat twojej walki. Było po prostu przyzwoicie, chociaż trzeba było się mocniej skupić, by nie zgubić się w szybkim tempie, jakie narzuciłeś.
Wychwyciłem trochę błędów, głównie literówek. Jako zealocie najbardziej poruszyło mnie "Lumiena" xD.
Większy minus dostaniesz jednak za to, że Ahmed pomylił twoją postać z Khazarczykiem. NPC posiada "św. Darię", czyli na pierwszy rzut oka może rozpoznać, czy ktoś jest nadczłowiekiem. A Ty jesteś, z tego co mi wiadomo xD. W służbie Khazaru nie ma raczej mutantów, może jacyś najemnicy, ale nikt nigdzie o tym nie wspominał. Zaskoczył mnie zatem brak zdziwienia maga na twój widok. Mógł się z tego nawet wywiązać ładny dialog.
Niemniej, oprócz wyżej wymienionych błędów, wpis czytało się gładko i bez większych problemów.
Wygrałeś w moich oczach.
6.5/10 |
Per aspera ad astra. |
|
|
|
*Lorgan |
#6
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 13
|