7 odpowiedzi w tym temacie |
RESET_Drax |
#1
|
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 26 Dołączył: 28 Cze 2014
|
Napisano 17-10-2010, 19:12 [Poziom 0] Drax vs Grochu - walka 1
|
|
Drax
Grochu
***
Arkadia. Dwa lata temu.
Hayt westchnął po raz ostatni i zastukał kołatką w wielkie dębowe drzwi rodzinnej rezydencji Scordare. Niegdyś miał własne klucze, lecz po przeprowadzce do Isztar, były mu już całkowicie zbędne. Ponadto, dziwnie by się czuł, gdyby wszedł do dawnego domu po tak długiej nieobecności, jakby nigdy nic.
Otworzyła mu stara służąca, Monique. Nic się nie zmieniła – krótkie, mysie włosy, twarz poszatkowana zmarszczkami, załzawione oczy, tylko jakby skurczyła się w sobie. W zasadzie nic dziwnego, po tragicznych wydarzeniach, jakich musiała być świadkiem.
- Panicz Hayt! – Krzyknęła zdumiona widokiem najmłodszego spośród familii.
- Witam, Monique. – Przywitał grzecznie staruszkę. Szanował ją i lubił, w dzieciństwie nieraz przewijała mu pieluchy, a w późniejszych latach kryła jego psoty przed rodzicami i resztą. To ona także nauczyła go podstawowych modlitw ku czci Lumena. – Wpuścisz mnie?
- Oczywiście, paniczu, oczywiście. – Wydukała, po czym pchnęła ciężkie wrota, robiąc miejsce dla młodzieńca.
Zawiasy skrzypnęły ponuro, doskonale odpowiadając nastrojowi zealoty, bowiem przed jego oczami pojawił się główny hol – miejsce dramatu rozgrywającego się w przeszłości. Zdradliwa wyobraźnia podsunęła mu rozbitą kolumnę, porysowaną i popękaną posadzkę, zniszczoną fontannę, a przede wszystkim parę zwłok leżącą w kałuży krwi. Jednak do tej pory wszystkie szkody naprawiono – poza fontanną, tę zlikwidowano całkowicie – i pomieszczenie ponownie prezentowało się nienagannie.
- Podać paniczowi coś do jedzenia, kawy? – Zapytała Monique, zamykając z powrotem drzwi. – A gdzie bagaże? – Dopiero po chwili zorientowała się, że młody Scordare przybył bez żadnych walizek.
- Nie ma żadnych bagaży, Monique. To już nie jest mój dom, nie po tamtym… - Odparł, rozglądając się po ścianach. Wisiało tam kilkanaście portretów rodzinnych. Od jego ostatniej wizyty usunięto dwa, dokładniej te przedstawiające jego matkę i brata. – Za to kawę chętnie poproszę, zawsze robiłaś świetną. – Dodał, kątem oka widząc smutną minę służącej.
- O-oczywiście, gdzie podać? Do salonu?
- Nie. Stara pani jest? – Monique skinęła głową. – No to przynieś do jej pokoju.
Staruszka poczłapała wykonać polecenie, a on sam wspiął się po schodach najpierw na pierwsze piętro ( tu rzucił okiem na swoją starą sypialnię ), a potem na drugie, gdzie mieściła się izba seniorki rodu – Rose Scordare, Czarnej Róży, jak ją niegdyś nazywano. Jego babci.
Zastukał cicho knykciami i bez zbędnego czekania, wszedł do środka. Pokój był bardzo słabo oświetlony, a światło rzucały tylko świece ustawione przy niewielkim ołtarzu Lumena. Jedynymi meblami była sporych rozmiarów szafa i stojące naprzeciw łoże z kolumnami. Na środku znajdował się elegancki, czarny fortepian, na którym grał obecnie drugi ze służących – Adalbert. Starsza pani leżała pod stertą puszystych koców. Na oczach miała czarną tkaninę. Nie wiadomo było, czy drzemała, czy nie usłyszała, jak wchodzi, lecz w żaden sposób nie zareagowała. Adalbert także, nawet się nie odwrócił. Niczym zjawy, zagubieni w czasie i przestrzeni, nie zwracali uwagi na nikogo, pochłonięci melodią wydobywającą się z wnętrza instrumentu.
Drax postąpił kilka kroków ku łóżku, po czym zawahał się. Nie miał pojęcia, jak seniorka zareaguje na jego przybycie. Po paru sekundach w końcu się przełamał, chrząknął i rzekł:
- Dzień dobry, babciu.
Fortepian wydał z siebie fałszywy dźwięk, po czym zamilkł – to palec Adalberta omsknął się z klawisza, by zastopować całkowicie.
- Panicz! – Jęknął, rozszerzając oczy.
- Wyjdź. – Rozkazał Hayt, wskazując ręką drzwi. Jego z kolei nigdy nie lubił. Utalentowany muzycznie idiota, lizus i podsłuchiwacz. Rozkoszował się, gdy tylko mógł poznać rąbek jakiejś tajemnicy, nawet jeśli nie miał z tego żadnych korzyści.
Rose poruszyła się lekko, gdy zostali już sami.
- Hayt? To ty? – Zapytała cicho, jakby nie dowierzając.
- Tak, babciu. Przyjechałem w…
- Tak się cieszę! Podejdź tu, niech no cię dotknę! – Zaszczebiotała, podnosząc się na poduszkach. Czarna tkanina zjechała po nosie, odkrywając puste oczodoły.
Drax spełnił polecenie i usiadł na krawędzi materaca, pozwalając by dłonie staruszki delikatnie obmacały mu usta, policzki, nos, powieki i czoło.
- Och, tak przypominasz mi swojego brata, gdy był w twoim wieku. Obydwaj macie układ policzków po swojej matce. Ona też była pięknością i bardzo utalentowana… Jaka szkoda, że odeszła od Lumena… Twój ojciec chyba nigdy mi nie wybaczył. – Rosa już w dawnych czasach była znana z tego, że nie dostrzega pewnego tabu, struny, której nie powinna poruszać w rozmowie. Z tego zresztą powodu opuścił ją mąż, dziadek Hayta.
- Babciu… - Wycedził młodzieniec przez zaciśnięte zęby, a obraz zdemolowanego holu ponownie stanął mu przed oczami.
- Tylko czemu ten dureń, twój brat, wziął jej stronę?! Przeklęty idiota, bronił heretyczki! Pod naszym dachem, ja… - Czarna Róża dostała nagłego ataku kaszlu, który wstrząsał gwałtownie całym jej ciałem.
Drax wstał i skierował się ku wyjściu. „Zatem przez te wszystkie lata nic się nie poprawiło” pomyślał gorzko, zaczynając żałować swojego przyjazdu. Rosa Scordare po zabiciu synowej i starszego wnuka, częściowo oszalała i wyklęła całą resztę rodziny. Doszło do starcia między Czarną Różą, niegdyś zealotką na usługach państwa, a jej jedynym synem, którego sama nauczyła sztuk magicznych. Mężczyzna przegrał, ledwie uszedł z życiem i zbiegł, pozostawiając własne dzieci na pastwę rozwścieczonej wariatki. Niemniej, zdołał ją na stałe oślepić, dzięki czemu dumna seniorka rodu przez jakiś czas zapomniała o pozostałych przy życiu wnukach. To dało szansę Draksowi i jego siostrze na ucieczkę, co też uczynili. Początkowo próbowali odnaleźć ojca, lecz po serii niepowodzeń dali sobie spokój i podążyli własnymi ścieżkami. On pojechał do Isztar, by zostać zealotą i aktywnie służyć Lumenowi, ona podjęła naukę na jednym z uniwersytetów w Arkadii.
Sytuacja zmieniła się kilka dni temu, gdy dostał cynk od dawnego znajomego, że widziano jego rodzica niedaleko rodzinnej rezydencji. Wyczuwając zwrot akcji w historii Scordare’ów, postanowił wziąć w nim aktywny udział. Chciał zapytać babcię o ojca, lecz tego dnia Lumen nie dał mu tej szansy.
Wyszedł z pokoju i skinął ręką na Adalberta, czatującego w pobliżu. „Pewnie znowu podsłuchiwał, stary sukinsyn.” – Pomyślał czarnowłosy, dostrzegając nerwowość w ruchach tamtego.
- Twoja pani dostała ataku kaszlu, zajmij się nią. – Powiedział na głos i skierował się ku kuchni, gdzie mógł zastać Monique. Miał nadzieję, że przynajmniej ona wie o czymś interesującym.
Starą służącą spotkał na schodach, gdzie po krótkim wyjaśnieniu sytuacji, oboje postanowili porozmawiać w salonie. Konwersacja była krótka i niezbyt treściwa – stara służąca nie wiedziała o niczym, co dotyczyło Federico Scordare. Zrezygnowany Hayt podziękował za kawę i postanowił odnaleźć siostrę, lecz ta musiała zmienić adres zamieszkania, gdyż drzwi otworzyła mu zupełnie obca kobieta. W końcu zakupił bilet lotniczy do Isztar i wrócił do własnego mieszkania.
Tydzień później zobaczył w wiadomościach telewizyjnych zgliszcza swojego dawnego domu. Informowano właśnie o brutalnym morderstwie Rosy Scordare i dwójki jej służących.
***
Isztar. Wczoraj.
Drax leżał na łóżku, kołdra tuż obok. Tego dnia panował wyjątkowy upał i stary, ciężko pracujący wiatraczek, nie dawał sobie rady z orzeźwieniem właściciela. Zealota spojrzał na zegarek – była dopiero 16, więc pozostawały jeszcze około cztery godziny do zmierzchu. Po południe… dla niektórych godziny szczytu, dla niego samego środek nocy. Niestety, nie umiał zasnąć tego dnia, podobnie jak poprzedniego i jeszcze wcześniej, w zasadzie problem pojawił się po porażce z tamtym agentem. Pierwszy raz powierzono mu misję na terenie obcego państwa, a on nie podołał. Zawiódł Lumena, Babilon, zwierzchników i samego siebie. Był nawet u spowiedzi i wykonał pokutę nałożoną przez kapłana, lecz na nic się to zdało – poczucie winy i porażki nie znikało, zabierając mu sen z powiek.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, na ułamek sekundy przeganiając zgryzoty młodzieńca. Szybko wstał, założył szlafrok, podreptał do przedpokoju i spojrzał przez judasza, który ujawnił Gregorio Marmante, jego bezpośredniego przełożonego.
Karierę jako zealoci zaczynali mniej więcej w tym samym czasie, lecz Marmante był najwyraźniej bardziej uzdolniony i szybciej wspiął się po szczeblach kariery. Bynajmniej nie rozerwało to pewnego rodzaju bratniej więzi, jaką zyskali na wspólnie wykonywanych misjach.
Pół godziny później siedzieli w niewielkim saloniku przy szklance zimnej wody. Gregorio rozwalił się na fotelu i przyglądał Haytowi, łowiąc wszelkie przesłanki, jak też czarnowłosy zareaguje na jego propozycję. Doskonale zdawał sobie sprawę z niedyspozycji Scordare i chciał mu pomóc w wyjściu z dołka.
- To rozkaz? – Zapytał Drax, wreszcie przerywając ciszę.
- A chcesz, żeby nim był? Dostałem zadanie i mogę wziąć kogoś ze sobą, więc pomyślałem o tobie. – Wzruszył ramionami. – Równie dobrze mogę wziąć innego zealotę twojej rangi, ale mogę także ci rozkazać. Co byś wolał?
Scordare spojrzał na niego smętnie. Nie czuł się na siłach i bał ponownie zawieść Pana, lecz odmowa byłaby oznaką słabości i mogła na stałe przekreślić jego karierę.
- Zanim odpowiesz, mam dla ciebie informację. – Powiedział Marmante, uśmiechając się lekko. – W tamtych okolicach widziano twojego ojca niecały miesiąc temu.
***
Niewielka mieścina w prowincji Aztecos. Dziś.
Z Isztar do stolicy prowincji Aztecos przelecieli samolotem. Tam z kolei Gregorio wynajął samochód i ruszyli na północ, zmierzając do wsi Karomea. Niestety, ich cel był na tyle odległy, że musieli zatrzymać się na nocleg w małym, przydrożnym miasteczku. Znaleźli jakiś tani motel i wynajęli dwa pokoje.
- Nie wiem jak masz zamiar spędzić swój dzień, ale ja idę spać. Obudź mnie rano… znaczy, dla ciebie wieczorem… O świcie*. – Rzekł na pożegnanie Marmante i zamknął się w swojej izdebce.
Hayt wzruszył ramionami, ulokował rzeczy na łóżku, bo i tak nie miał zamiaru z niego korzystać, a potem wyszedł na zewnątrz.
Pogoda była piękna, słońce już nie prażyło, ustępując miejsca księżycowi, który w akompaniamencie gwiazd rozświetlał nieco mrok. W taką noc aż chciało się oddawać cześć Lumenowi. Gdy szukali motelu, minęli po drodze kościół pod wezwaniem świętego Maurizio i to właśnie tam młody Scordare skierował swoje kroki.
Zatrzymał się, widząc zabrudzonego menela opartego o ścianę świętego przybytku. Pijak właśnie zwracał zawartość swojego żołądka, wspomagając się rykiem godnym jelenia.
Twarz Draksa zrobiła się bledsza niż zazwyczaj, gdy zimna furia zalała mu umysł, zawrzała w żyłach i zmroziła szpik w kościach.
Bezszelestnym krokiem podszedł do śmiecia, chwycił za włosy, szarpnął i trzasnął dwukrotnie jego głową o mur. Nieznajomy ryknął ponownie, spróbował się wyrwać i niemalże mu się to udało, lecz zealota powtórnie przyparł go do ściany.
- Najpierw zliżesz swoje rzygi, a potem będziesz cierpiał tak długo, aż kapłan tej świątyni odpuści twój grzech. Jeżeli odpuści… - Wycedził Babilończyk, marszcząc nos pod wpływem smrodu, jaki wydzielała jego ofiara. – Później wezmę cię na przesłuchanie i powiesz mi, co parszywy odmieniec, jakim jesteś, robi w naszym państwie. – Dodał chłodniejszym tonem i znowuż chciał huknąć nim o ścianę, lecz temu w końcu udało się wyszarpać z uchwytu.
Hayt odskoczył i dobrze zrobił, gdyż stopa przeciwnika ledwie musnęła mu skroń po kopnięciu z pół-obrotu.
- Jestem Sid Wildfury! – Krzyknął wniebogłosy odmieniec. – Zapamiętaj to imię, Lumenie, bo zaraz zgniotę twojego psa i twój burdel za mną!
Scordare aż zadrżał z wściekłości, porwał za rękojeść miecza i wyprowadził pchnięcie. Szał jednakże wypaczył finezję i Sid bez problemu uchylił się przed ostrzem, po czym skrócił dystans i wystrzelił prawym podbródkowym. Głowa zealoty odskoczyła niczym piłka i szaman kontynuował natarcie, najpierw wbijając kolano w podbrzusze przeciwnika, a gdy ten zgiął się z bólu, poprawił łokciem w tył głowy. Babilończyk padł zamroczony na ziemię.
Wildfury zachwiał się na nogach, promile krążące we krwi dawały o sobie znać, a zdarty o mur kościoła policzek pulsował bólem. Dobry humor go jednak nie opuścił, już od jakiegoś czasu nie zaliczył żadnej porządnej bójki i oto nadarzyła się dobra okazja.
- Gente Rezzo!* – Rozległ się głos leżącego i nagle spatha zniknęła z jego dłoni.
Grochu rozszerzył oczy, nie wiedząc, czego się spodziewać. Dopiero klinga rozcinająca skórę wzdłuż jego pleców przypomniała mu, że powinien zareagować w jakikolwiek sposób, zamiast stać w miejscu, jak kołek.
Drax zaklął i wstał z ziemi. Celował w głowę wroga, aczkolwiek leżąc twarzą do podłoża, w dodatku będąc nieco oszołomionym, ciężko było o precyzję. Jego myśli przerwał następny ryk Sida – szaman poddawał się swojej transformacji. Czarnowłosy odruchowo sięgnął ręką za pazuchę, próbując złapać za niezawodnego w takich sytuacjach Dragoona. Niestety, niczego nie wyczuł – jak idiota zostawił zarówno rewolwer, jak i pistolet w swojej torbie. Nie spodziewał się starcia z jakimkolwiek odmieńcem, a miecz wziął ze sobą tylko na wszelki wypadek.
„No cóż, poradzę sobie i bez nich. Lumen jest ze mną.” – pomyślał, zerkając kątem oka na symbol swojego boga wymalowany nad wrotami kościoła.
Tymczasem Wildfury zaatakował, na szczęście na tyle niezgrabnie, że czarnowłosy bez problemu zanurkował pod jego ręką, przeturlał się po ziemi i złapał za rękojeść spathy.
- Tym kawałkiem żelaza możesz dziwkę między nogami łaskotać, a nie ranić rosomaka. – Zadrwił „zwierzak” i zaszarżował.
Pojedynek nie był tańcem. Nie zawierał w sobie żadnej finezji i piękna. Sid Wildfury był pijany i wolniejszy od przeciwnika, więc jego pięści, łokcie, kolana i stopy za każdym razem chybiały celu. Za to Hayt Scordare był trzeźwy, szybki i trafiał celnie, niemal zawsze żłobiąc swoim ostrzem kolejną ranę na ciele oponenta. Cóż z tego, skoro nie robiło to na nim żadnego wrażenia. Grochu po transformacji zdobywał nadzwyczajną odporność na ból. Trzeba było ponownie wykorzystać otoczenie i magię.
Zealota rozejrzał się dookoła, o mało nie przypłacając tego trafieniem pazurzastą łapą rywala. Szpony na szczęście tylko drasnęły policzek, chociaż i tak zapiekło. Za to udało mu się znaleźć coś odpowiedniego do użycia! Dzwon! Skupił część swojej uwagi na instrumencie i zaklął – chociaż ten wydawał się mały, jego ciężar przekraczał możliwości zaklęcia - ale… tak!
- Gente Rezzo*! – Syknął.
Grochu zawirował wokół własnej osi, wypatrując kolejnego przedmiotu, który mógł go zranić. Zapamiętał ostatni efekt magii rywala i tym razem nie miał zamiaru pozwolić na coś podobnego. W swojej głupocie zapomniał spojrzeć do góry, a właśnie stamtąd nadszedł cios. Serce dzwonu, niczym maczuga, łupnęło Khazarczyka prosto w głowę, zwalając go błyskawicznie na ziemię.
Normalny człowiek miałby zmiażdżoną czaszkę, lecz wynaturzenie dzikusa pozwoliło mu przeżyć. I bardzo dobrze.
Pokuta miała dopiero nadejść.
CDN.*
--------------
Parę spraw:
1. Tym razem dołączyłem nieco fabuły. Jej kontynuacja nastąpi, jeżeli uda mi się wygrać.
2. Wstęp fabularny miał być dłuższy, ale go przyciąłem. Byłby po prostu za długi względem samego starcia. Jeżeli je wygram, pewnie pojawią się inne retrospekcje.
3. Co Grochu akurat robił w tej mieścinie? Autor nie ma pojęcia, w karcie Sida jest, że lubi się włóczyć po całym świecie.
4. Gwiazdki:
* nr. 1 - Kwestia Marmante dotyczy odmiennego trybu życia Hayta.
* nr. 2 - Nie wspominałem, że zaklęcie akurat w tym momencie mogło zostać użyte, bo mogło. W końcu walka odbywała się w nocy.
* nr. 3 - Załóżmy, że kościół był mały. Jego dzwonnica też.
* nr. 4 - Ciąg dalszy ( w przypadku wygranej ) nie uwzględni oczywiście "pokuty" Szamana, a dalsze dzieje misji Draksa i Gregorio.
5. Mam nadzieję, że nie było za długo ( w końcu to najniższy poziom ).
6. Mam także nadzieję, że się przynajmniej trochę spodobało. |
|
|
|
»Grochu |
#2
|
Szaman
Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 40 Wiek: 35 Dołączył: 02 Paź 2010 Skąd: Brodnica
|
Napisano 17-10-2010, 21:49
|
|
Babilon, państwo monumentalnych i pięknych budowli, rządzone głównie przez Zelotów,, kapłanów boga Lumen. Pozornie panuje tu spokój i miłosierdzie, głównie za sprawą łaski wspomnianego bóstwa, ale jak wiadomo pozory mylą...
Ciemnowłosa kobieta nie miała już siły iść dalej. Jej czoło zalewała ogromna ilość potu, a usta były całe spękane z pragnienia. Grube kajdany niemal miażdżyły nadgarstki, nie pozwalając na choćby drobny ruch dłonią. Prowadziła ją dwójka zakapturzonych mężczyzn, wyglądali na dość postawnych.
- Szybciej, Khazarskie ścierwo! – Tajemniczy osobnik szarpnął dziewczynę za rękę, omal jej nie przewracając.
- Uspokój się, już niedaleko. Chcesz żeby tutaj przez ciebie umarła?
Po reprymendzie od kompana nadgorliwy kapłan znacznie się uspokoił. Szli jeszcze kilka metrów, w końcu weszli w niewielki las. Oczom młodej szamanki ukazała się niezbyt dużą, biała budowla z wizerunkami Lumena. Prawdopodobnie była to świątynia, lub inna religijna budowla Babilonu, w których nie była z resztą dobrze zorientowana. Porywacze siłą wprowadzili ją do środka, po czym posadzili na niewielkim krześle. W sali panował półmrok. Dało się jednak dostrzec dwa drewniane, równolegle ustawione stoły z różnymi rodzajami narzędzi do zadawania bólu. Ciężko było, również przeoczyć zwisające z sufitu łańcuchy. Najwidoczniej, to co początkowo miała za kaplicę okazało się być czymś w rodzaju miejsca przesłuchań.
- Dobrze, wykonaliście zadanie. Teraz moja kolei, wy możecie odejść. – rozległ się głos w głębi izby. Po chwili pojawił się dość wysoki mężczyzna o bladej cerze i nietypowym zaroście. Już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że z facetem coś jest nie tak. W tych błękitnych i zimnych, niczym ocean oczach widniało coś złego.
- Jak to odejść!? Przecież nie wiemy do czego jest zdolna. Możesz potrzebować pomocy.
- Powiedziałem, wasza robota została wykonana. Wielki Lumen chce, bym to ja ją przesłuchał. Chyba nie macie zamiaru mu się sprzeciwić?
Zakapturzeni babilończycy posłusznie ruszyli w kierunku wyjścia zostawiając towarzysza sam na sam ze swoją potencjalną ofiarą. Hayt podszedł bliżej kobiety.
- Całkiem ładna jesteś. Jak na te pokraki, wręcz piękna. Mam pomysł, ja zaspokoję twoje najbardziej instynktowne potrzeby a w zamian wyjawisz mi tajemnice waszych przemian. Co ty na to? – Jego ręka zaczynała gładzić włosy kobiety stopniowo schodząc coraz niżej. Twarz wykrzywił perwersyjny uśmiech, nadając kapłanowi jeszcze bardziej psychopatycznego wyrazu.
- Nic ci nie powiem! Zostaw mnie – z trudem wypowiedziała przerażona dziewczyna.
- Chciałem być miły, ale nie wyszło – Drax podszedł do jednego ze stołów i podniósł z niego krótki nóż.
- To zmusi cię do mówienia, suko – niemal wysyczał. Piwne oczy dziewczyny napełnił szczery strach. Dała się schwytać wysłannikom Babilonu w jednej z przygranicznych wiosek. Dobrze znała podejście swojego kraju do tego typu spraw. Pewnym było, że nikt nie przyjdzie jej na ratunek. Czuła, że śmierć nadchodzi razem ze zbliżającym się sadystą. Jej serce napełnił żal. Była jeszcze młoda, przecież nie musi umierać, nie chce. Niestety, koniec nadchodzi. Oprawca był już o kilka kroków, gdy jedno z drewnianych krzeseł trafiło go prosto w głowę. Oszołomiony Scordare ugiął lekko kolana i chwycił się za czoło, ocierając sączącą się krew.
- Kto śmiał?!
Z cienia wyłonił się ciemnowłosy mężczyzna, odziany w brązowy t-shirt i zielone spodnie. Przy jego boku widniała Khazarska szabla.
- Nie spodziewałem się, że Khazar przyśle posiłki tylko po jedną kobietę. Jak zdołałeś tu wejść niezauważony?
- Nie mam nic wspólnego z władzą Khazaru, ale nie będę stał biernie, gdy jakieś oszołomy porywają niewinnych. Przy okazji, twoi nierozgarnięci kompani zapomnieli zamknąć drzwi, a wytropienie tego miejsca nie było trudne.
-Zginiesz – Drax wyciągnął miecz z pochwy i ruszył na przeciwnika. Spatha starła się z Bułat wywołując szczęk roznoszący się głośnym echem po całej sali. Hayt odskoczył od przeciwnika, po czym zaatakował zamaszystym cięciem. Grochu spróbował wykonać blok, jednak walka ostrzem nigdy nie była jego mocną stroną. Szabla wymknęła mu się z dłoni, a cios lekko ranił prawe ramie. Krople krwi rytmicznie kapały na posadzkę. Zdawało się, że uśmiech na twarzy Zeloty rośnie proporcjonalnie do kałuży na ziemi. Wildfury spróbował wyprowadzić kopniecie z wyskoku, jednak wróg był szybszy i bez problemu wykonał unik. Chwilę później w Kgazarczyka trafił jeden ze stołów. Drax zdążył wyrecytować zaklęcie i następny teleportował się w kierunku przeciwnika, ponownie miażdżąc mu żebra.
- Od początku wiedziałem, że nie jesteś zbyt silny, jak większość Khazarczyków. Gin! – Babilończyk wyjął rewolwer i wycelował w głowę szamana.
- Nie widziałeś jeszcze wszystkiego.. – Do tej pory błękitne oczy przybrały wściekle żółtą barwę, a paznokcie i uzębienie znacznie się wydłużyły. Szaman wydał z siebie dziki ryk. Całe to przedstawienie z przemianą nieco zdekoncentrowało Scordare’a. Nie tracił jednak fasonu i zgodnie z planem nacisnął spust. Pocisk, który w zamierzeniu miał pozbawić dziwadło życia, zadał jedynie niezbyt poważną ranę. Sid odczuł pokaźną dawkę bólu, która w normalnym stanie pewnie sparaliżowałaby ruchy. Wiedział, że w tym pomieszczeniu nie ma szans ze znacznie szybszym przeciwnikiem. Biegiem ruszył do wyjścia. Drax niespiesznie ruszył w pogoń. Oddał kilka strzałów na oślep. Z twarzy nie schodził mu uśmiech. To specyficzne polowanie wyraźnie sprawiało mu radość. Szaman biegł przez las, nie zatrzymując się ani na moment. Czuł, że ten gnojek jest tuż za nim. W bezpośrednim starci szanse były znikome. Pozostał jedynie atak z zaskoczenia. Zatrzymał się za jednym z drzew, nieopodal małego jeziora, czekając na przybycie „myśliwego”. Hayt wolnym krokiem spacerował w niedalekiej odległości.
- No gdzie jesteś? I tak cię znajdę, kotku. – Chwycił obydwa pistolety i spokojnie szedł wzdłuż brzegu. Sid wyskoczył z ukrycia, wyprowadzając kopnięcie w przeciwnika. Siła i precyzja z jaką wysoki but trafił w twarz Hayta spowodowała, iż zażył on małej kąpieli w jeziorze. Woda nie była zbyt głęboka, sięgała do pasa Zelocie. Szybko dobył broni palnej i namierzył cel. Gdy palce nacisnęły spusty nic się jednak nie stało.
- Te przemoczone zabawki nie będą ci już potrzebne. Grochu z impetem ruszył w kierunku oponenta. Zaskoczony Drax zdążył wydobyć miecz. Stal zwarła się ze szponami szamana. Kapłan nie był najlepszy w zwarciu. Musiał czym prędzej opuścić zbiornik wodny i wrócić do kaplicy, gdzie ponownie miałby przewagę. Chciał spróbować odskoczyć i uciec na brzeg. Jednak woda dość znacznie spowalniała jego ruchy. Sid był wyszkolony w walce w podobnych warunkach, co dało mu teraz wyraźną przewagę. Zaatakował ponownie, tym razem z dołu. Pazury rozorały brzuch przeciwnika Scordare wydał z siebie głuchy jęk. Nacierające z furią pięści gruchotały jego twarz. Było jasne, że Khazarczyk teraz nie odpuści. Kolejna seria szybkich kopnięć i pchnięć pazurami sprawiła, że Drax stracił przytomność i osunął się na powierzchnię wody. Chwilę później jej barwa zmieniła się na wiśniową, dając świadectwo pokaźnego ubytku krwi Hayta. Sid, przekonany o tym, iż Zelota nie przeżyje ruszył w kierunku kaplicy z zamiarem oswobodzenia krajanki. Gdy dotarł na miejsce kobiety nie było już na krześle. Najwyraźniej zdołała się oswobodzić. Obawiając się powrotu dwójki zakapturzonych kapłanów wojownik ruszył w kierunku ojczystego Khazaru. |
|
|
|
»Coltis |
#3
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 358 Wiek: 36 Dołączył: 25 Mar 2010 Skąd: Białystok
|
Napisano 17-10-2010, 23:50
|
|
Drax, mój ty "krajaninie" ;D muszę Ci powiedzieć, że tym razem odwaliłeś kawał solidnej roboty, zwłaszcza we wstępie. Jest ponury, klimatyczny, ukazujący jednocześnie dostojeństwo i szaleństwo Babilonu, tak jak większość graczy sobie to mistyczne państwo wyobraża. Szkoda, że później narracja zostaje obcięta do niezbędnego minimum. Walka jest krótka i brakuje mi dokładniejszych opisów poszczególnych akcji. Podejrzewam, że ma to wydobyć dynamikę, ale jednak wolałbym więcej "efektów specjalnych". Jeśli chodzi o przedstawienie swojej postaci spisałeś się świetnie. Hayt nareszcie nabiera wyrazistości i możemy się dowiedzieć o nim więcej niż z pierwszej walki - sceny z retrospekcji i prologu pomagają poczuć charakter postaci. Grochu dostał natomiast niewiele miejsca. Właściwie to pojawił się na chwilę aby zasygnalizować, że Twój tekst jest "Walką" ( ale zrobił to na tyle głośno i rubasznie, że mogę przymknąć na to oko ;D ale tylko tym razem) .
Od strony technicznej czepiać się nie będę, bo nie mam do czego. Większych błędów nie wykryłem.
A teraz uwaga! Panie i Panowie, zaczynamy show, bo oto na scenę wychodzi...
Grochu!
Chłopie, turlałem się po podłodze czytając Twoją wersję walki ;D
Zacznijmy od wypomnienia błędów, a później przejdę do wrażeń. Powtórzenia (np. "budowla" w dwóch sąsiednich zdaniach). Przecinki wędrują po tekście swobodnie, nikt ich nie pilnuje, a czasami przyłącza się do nich kropka i mamy zdania typu:
Grochu napisał/a: | Pazury rozorały brzuch przeciwnika Scordare wydał z siebie głuchy jęk. |
Do tego dochodzą literówki, najczęściej w postaci ogonków i kresek. I tu zacznę opisywać swoje wrażenia:
Grochu napisał/a: | - Od początku wiedziałem, że nie jesteś zbyt silny, jak większość Khazarczyków. Gin! |
Szaleństwo w oczach Draxa, a także w jego mowie ;D Po tekście rzuconym do przeciwnika, ni stąd ni z owąd radośnie wykrzykuje "Gin!" (zakładam, że z tonikiem) ;P Wiem, literówka, ale co się uśmiałem to moje ;D
Grochu napisał/a: | Zakapturzeni babilończycy posłusznie ruszyli w kierunku wyjścia zostawiając towarzysza sam na sam ze swoją potencjalną ofiarą. |
Reputacja Hayta poszła drastycznie w górę ;D Jeniec jest od razu potencjalną ofiarą krwiożerczego zealoty.
Grochu napisał/a: | Jej serce napełnił żal. | ...i szkoda jej się siebie zrobiło ;D
Grochu napisał/a: | - Nie mam nic wspólnego z władzą Khazaru, ale nie będę stał biernie, gdy jakieś oszołomy porywają niewinnych. Przy okazji, twoi nierozgarnięci kompani zapomnieli zamknąć drzwi, a wytropienie tego miejsca nie było trudne. | ... i o! Tak mu dogadałeś! ;D
Grochu napisał/a: | -Zginiesz | Patrz! Obraził się.
Grochu napisał/a: | Krople krwi rytmicznie kapały na posadzkę. | W tym momencie usłyszałem w myślach dobry miarowy beat ;D Moje wrażenia opisuje kolejne zdanie:
Grochu napisał/a: | Zdawało się, że uśmiech na twarzy Zeloty rośnie proporcjonalnie do kałuży na ziemi. |
Grochu napisał/a: | Całe to przedstawienie z przemianą nieco zdekoncentrowało Scordare’a. |
Drax pomyślał "Uhuhu, niezła szopka, całe to przedstawienie" ;D
Grochu napisał/a: | Nie tracił jednak fasonu i zgodnie z planem nacisnął spust. | Tak jest, wyglądać zarąbiście i trzymać się planu! Klik!
Grochu napisał/a: | Siła i precyzja z jaką wysoki but trafił w twarz Hayta spowodowała, iż zażył on małej kąpieli w jeziorze. | To zdanie mnie rozwaliło ;D szczególnie "zażywanie małej kąpieli"
Grochu napisał/a: | Nacierające z furią pięści gruchotały jego twarz. | Kolejne zdanie po którym podnosiłem się z podłogi 5 minut ;D
Grochu napisał/a: | z zamiarem oswobodzenia krajanki | w celu następnie jej opędzlowania ;D Od razu mi się krajanka z jedzeniem skojarzyła ;D (Słowo faktycznie ma jedno ze znaczeń brzmiące "rodaczka", niemniej wg mnie zupełnie nie pasuje do konwencji)
Masz przedziwny styl łączący w sobie niewinność przedszkolaka i nieumyślny humor, który wkrada się dosłownie do każdego zdania. Nie było momentu, żebym się nie śmiał albo nie uśmiechał czytając Twój tekst. Dodatkowo skopana interpunkcja i dziwne konstrukcje zdań, czy też przejścia między nimi jak w Grochu napisał/a: | Była jeszcze młoda, przecież nie musi umierać, nie chce. Niestety, koniec nadchodzi. |
potęgują powyższe wrażenie.
Teksty postaci i w ogóle ich przedstawienie były jakieś takie drewniane. Jak teatrzyk lalkowy. Na myśl przychodzą mi od razu krótkie epizody dodawane czasem na koniec anime, rysowane w zdeformowanym stylu i nie dbające o wiarygodność przedstawionych tam wydarzeń.
Przejdźmy do oceny:
Drax dostajesz ode mnie solidne 7/10. To na pewno lepsza walka niż poprzednia i zdecydowanie lepsza niż wpis przeciwnika. Miało być ciut mniej, ale postanowiłem, że za klimat ze wstępu Ci się należy mały bonus.
Grochu nie sposób Ci odmówić specyficznego "pierdołowatego" wdzięku (no offense), ale niestety to nie jest styl, w którym chciałbym widzieć Twoje kolejne prace, dlatego też dostajesz ode mnie tylko 4. To i tak dużo biorąc pod uwagę ilość błędów jakie popełniłeś. Ale dobrze się bawiłem czytając Twój wpis ;D |
I wanna be the very best, like no one ever was. |
|
|
|
»Kalamir |
#4
|
Yami
Poziom: Genshu
Posty: 1033 Wiek: 36 Dołączył: 21 Lut 2009
|
Napisano 18-10-2010, 11:09
|
|
Zacznę od tego, że uwielbiam prostą i czytelną formę wpisu. Masz zadatki na autora takich tekstów. Niestety na chwilę obecną w twoich pracach znajduje się sporo elementów, które po prostu mnie draźnią. Może dlatego, ze jeszcze nie dawno samemu tworzyłem takie teksty.
1. Myślniki wszędzie tam gdzie chciałeś umieścić dygresję w zdaniu. Gorzej kiedy w tym zdaniu pojawiają się zarówno myślniki jak i nawiasy. Paskudne sposoby na przemycenie większej ilości treści, powinieneś po prostu używać kropek i przecinków.
2. Długie opisy w dialogach. Po cholerę? One wszystko psują! Nawet nie chodzi o to, że są długie. One po prostu tam są i psują kompozycję. Jeżeli chcesz pomiędzy myślnikami ukrywać informację to rób to w jednym treściwych zdaniu, a nie czymś co mogło być oddzielnym akapitem.
3. Spostrzegłem tez niefortunne powtórzenia "po czym" lub "kariery". Te cholerne powtórzenia zabiją nas wszystkich :/ też mam z nimi problem.
4. No i kolejne (...) trój kropki w drugim "rozdziale". Skończ z nimi.
5. Spojrzał przez Judasza (wizjer). W tym świecie nie było kogoś takiego jak Judasz. Takie moje spostrzeżenie.
6. Inna sprawa ma się narracji i tego, że Grochu nagle okazuje się Grochem. niby takie oczywiste, jednak brak jakiegokolwiek przedstawienia tego bohatera nie może pozostać niezauważony. Nagle przypadkowy menel po porostu staje się Grochem a narracja nie podejmuje żadnej próby wytłumaczenia tego. No i za chwilę staje się Sidem :/ zapewne by uniknąć powtórzenia. Dla mnie sprawa została by załatwiona takich prostym zdaniem: "Drax nie miał pojęcia, że jego przeciwnikiem był Szaman Grochu. Utalentowany przybysz z Khazaru, który wykonywał tu z sekretną misję."
7. A tak w ogóle to narrator mógłby być neutralny xD ociupinkę
Bez wątpienia praca miała też swoje plusy. Na przykład wstęp do całego opowiadania. Zaczął się interesująco, wniósł też sporo do biografii twojej postaci. Niestety zrobiłeś coś strasznego i całkiem ominąłeś tę historię. Udajesz się za tropem i BOOM losowa walka na planszy, jakbym grał w Final Fantasy albo pokemony. Praktycznie zero fabuły. Sam opis walki jest dla mnie rzeczą całkowicie drugorzędną. Z resztą przy waszych poziomach 0 i małym wachlarzu umiejętności co tu można oceniać? Dlatego powinniście nadrabiać fabułą i klimatem. Zaczęło się dobrze, ale co z tego?
Pozwoliłem sobie umieścić fragment rozmowy, który w moim mniemaniu jest klarowny i przyjazny czytelnikowi. Zaznaczyłem małe literki i krokpi w formie, która naprawdę mogłaby sporo poprawić w twoich wpisach.
Cytat: |
- Ale to zdrajca - odezwał się Sagramor, który stał w cieniu obok cuchnącej kadzi, strzegąc przez cały czas Artura.
- Bywa nieuczciwy - przyznał Artur.
- Jest Zdrajcą - nie ustępował Sagramor. - To człowiek Lancelota.
- Lancelot sprawia czasem kłopoty - powiedział. - Jest spadkobiercą Bana i lubi być niezależny, tak zresztą jak ja. - Uśmiechnął się i spojrzał na mnie. - Potrafisz pisać, prawda?
- Tak, panie - potwierdziłem. |
Drax, myślę nad oceną i analizuje co napisałem w twojej poprzedniej walce. Dochodzę do wniosku, że na chwilę obecną pozostanę przy 5 Wpis całkowicie przeciętny. Widziałem już takich dużo i one po prostu przestały mnie bawić. Chcesz więcej punktów? Postaw na historię. Niestety, za losowe walki, które dla czytelnika nie mają sensu punktów już nie daję.
---------------------------
No Grochu, czuje się zaskoczony. Walka zdecydowanie krótsza i dla mnie zdecydowanie bardziej atrakcyjna. Zacznę od kreacji przeciwnika, która wydała mi się bardzo trafiona. Widzę, że poszedłeś w punkty za charakter postaci i udało ci się. Przynajmniej jeśli chodzi o te punkty, które ja ci przyznam.
Tak samo, jeśli idzie o finał potyczki i wykorzystanie pstrąga. Walka opisana ciekawie, to może się wiązać z ogólnie szerszym zakresem słów jakim dysponujesz (popisałeś się w tej walce).
Nie drażni mnie w twojej pracy to co wypominałem Draxowi, mianowicie dialogi i ich estetyka. Brak zbędnych myślników, "trój kropków" xD i t d jedynie kilka drobnych literówek (widzę, że Coltisowi bardziej przeszkadzały, ale ja ogarniałem wszystko na tyle by się nie śmiać z tej pracy)i o co chodziło z tą teleportacją? xD nieważne... nawet jeśli nie skomplikowana praca to pojawiła się fabuła zgodna z charakterami postaci. Masz za to plusa, którego Drax nie dostał. Niby prostota, ale wszystko ma swój sens.
Następnym razem napisz coś więcej a dam wyższą ocenę. Niestety dzisiejszą muszę zaniżyć tylko i wyłącznie z uwagi na długość wpisu. Można było wycisnąć jeszcze pół/jeden punkt.
ps. Przestań robić dodatkową linijkę przerwy pomiędzy akapitami.
ps.2 co do samych dialogów, z których śmiał się Coltis :] ja po prostu uważam, że są naturalne dla danych sytuacji.
Oceny końcowe:
Drax: 5.5 Przeciętna
Grochu: 6.5 Dobra
Czyli o wyniku starcia zdecydują następni sędziowie |
|
|
|
|
^Genkaku |
#5
|
Tyran Bald Prince of Crime
Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227 Wiek: 39 Dołączył: 20 Gru 2009 Skąd: Raszyn/Warszawa
|
Napisano 18-10-2010, 11:26
|
|
Po pierwsze. Podoba mi się bardzobrazowy styl opisywania otoczenia. Jest dużo szczegółów i smaczków. Buduje to klimat i pozwala łatwo się "wkręcić". Wstęp jest naprawdę świetny...ale nie wnosi nic do walki! Naprawdę, ni jak się ma do całej historii. Jeżeli chciałeś dodać fabułę to trzeba było skupić się na opisie zadania, wymyślić jakiś spisek, jakąś historię. Świetnym przykładem jest np walka Kalamira z Coltisem . Obaj wymyślili dobre i wciągające tło do walki.
Nie zrozum mnie źle, twój wstęp był bardzo dobry ale pasował bardziej do Art Section (https://tenchi.pl/viewforum.php?f=14) i z tego powodu raczej nie wpłynie na końcową ocenę walki.
Samo starcie, chodź dobrze napisane (do twojego stylu naprawdę trudno się przyczepić) jest dość naiwne. Da się zauważyć kilka błędów wynikającej chyba z niezrozumienia mechaniki gry.
Cytat: | "- Najpierw zliżesz swoje rzygi, a potem będziesz cierpiał tak długo, aż kapłan tej świątyni odpuści twój grzech. Jeżeli odpuści… - Wycedził Babilończyk, marszcząc nos pod wpływem smrodu, jaki wydzielała jego ofiara. – Później wezmę cię na przesłuchanie i powiesz mi, co parszywy odmieniec, jakim jesteś, robi w naszym państwie. – Dodał chłodniejszym tonem i znowuż chciał huknąć nim o ścianę, lecz temu w końcu udało się wyszarpać z uchwytu. " |
Ok, po pierwsze Szamani to nie "odmieńcy". Św. Daria pozwala ci odróżnić człowieka (Zelotę, Khazarczyka) od nadczłowieka (Rycerze, Agenci). O ile wiec Grochu niczym się nie zdemaskował (a podejrzewam, że raczej nie obrzygiwał tego kościoła będąc pod wpływem transformacji) to powinieneś potraktować go jako zwykłego regularnego żula.
Po drugie Grochu ma Hakuda na 2 a ty na 0. Wydaje mi się, że nawet pijany byłby w stanie wyrwać się bez problemu, a ty miałbyś większe problemy z uniknięciem kopniaka z półobrotu. Do tego:
Cytat: | "Nie spodziewał się starcia z jakimkolwiek odmieńcem, a miecz wziął ze sobą tylko na wszelki wypadek." |
Jak dla mnie powinno być raczej na odwrót. Pistolet jest o wiele łatwiej ukryć. Wydaje mi się (Lorgan popraw mnie jeżeli się mylę) że Tenchi pod względem noszenia broni przypomina rzeczywistość. Facet chodzący po ulicy z mieczem przypiętym do pasa, wzbudza nie lada sensację.
No i jak już się czepiam to jeszcze to:
Cytat: | "Celował w głowę wroga, aczkolwiek leżąc twarzą do podłoża, w dodatku będąc nieco oszołomionym, ciężko było o precyzję." |
To zdanie to jakiś potworek. Niby jest poprawne ale lepiej by wyglądało jakbyś rozbił to na dwa.
To wszystko to takie szczególiki, w sumie nic poważnego. Ogólnie podobało mi się, ale musisz popracować nad tłem starcia tak na przyszłość.
Końcowa ocena - 6
Ku chwale Lumena
P.S.
Co do tego samego wstępu. Jestem bardzo ciekaw dalszej części. Rozważ kontynuowanie opowieści w dziale Art Section. Za to zdaje się też są punkty. Aha, nie podobał mi się trochę nachalny sposób przedstawienia historii za pomocą Babci Mogłoby być dłużej trochę. Zrzędliwy jestem
Grochu
Cytat: | "- Nie mam nic wspólnego z władzą Khazaru, ale nie będę stał biernie, gdy jakieś oszołomy porywają niewinnych. Przy okazji, twoi nierozgarnięci kompani zapomnieli zamknąć drzwi, a wytropienie tego miejsca nie było trudne." |
No nie no, błagam :)Do tego momentu było całkiem ok. Mogłeś się wysilić, aż się prosi o cały akapit dotyczący tego jak twój bohater wpadł na trop sprawy i jak wkradł się do świątyni.
Cytat: | " Wiedział, że w tym pomieszczeniu nie ma szans ze znacznie szybszym przeciwnikiem. Biegiem ruszył do wyjścia. Drax niespiesznie ruszył w pogoń. Oddał kilka strzałów na oślep. Z twarzy nie schodził mu uśmiech. To specyficzne polowanie wyraźnie sprawiało mu radość. Szaman biegł przez las, nie zatrzymując się ani na moment. Czuł, że ten gnojek jest tuż za nim. W bezpośrednim starci szanse były znikome. Pozostał jedynie atak z zaskoczenia. Zatrzymał się za jednym z drzew, nieopodal małego jeziora, czekając na przybycie „myśliwego”. Hayt wolnym krokiem spacerował w niedalekiej odległości. " |
Emm, imho trochę bez sensu. Wolniejsza postać zdaje się ma większe szansę w małym pomieszczeniu. Poza tym skoro twój przeciwnik jest szybszy to jak mu uciekłeś ? W zasadzie ma mało wytrzymałości mógł się zmęczyć, to dlatego spacerował w "niedalekiej odległości" ?
Cytat: | "- Te przemoczone zabawki nie będą ci już potrzebne." |
Raczej zamoczenie nie ma nic do rzeczy przy broni palnej na amunicję zespoloną, a jak mniemam z takiej właśnie strzela Drax.
Ogólnie to mam mieszane uczucia. Dużo literówek i style słabszy niż u przeciwnika. Z pozytywnych rzeczy bardzo podobało mi się jak wykorzystałeś Eisai: Pstrąg. Lepsze też samo tło starcia, chociaż uważam że i tak mogłeś się lepiej postarać. Imho dobrze odegrana postać przeciwnika. Tak jak pisałem przydało by się trochę wiecej informacji. Dlaczego, jak i w jakich okolicznościach została złapana kobieta? Jak dostałeś się nie zauważony do pokoju? Może jakiś opis samego pościgu?
Końcowa ocena - 5 |
|
|
|
^Pit |
#6
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567 Wiek: 34 Dołączył: 12 Gru 2008
|
Napisano 19-10-2010, 13:27
|
|
Drax
Pierwsza część, niejako wprowadzająca, całkiem dobra. Dowiadujemy się paru faktów o Haycie i jego bliskich. Stworzone zostają podwaliny pod dalszą część historii. Ładnie.
W następnym "podrozdziale" poczułem lekki zawód. Głównie dlatego, że podobny szablon "załamka po pierwszym zadaniu - nowa misja - szansa na wykazanie się" widziałem już parę razy (w zasadzie sam go użyłem). Ostatnia linijka sugeruje jednak, że chodzi o coś więcej. Teraz wszystko gra.
Rozdział w Aztecos jest napisany dobrze, jednak szkodzi mu skakanie od jednej rzeczy do drugiej. Tu pojawiacie się w mieścinie, zaraz jakiś motelik, dwie linijki dla nocy i walka. Zapewne miało to pomóc i przyśpieszyć akcję. Staje się jednak z lekka groteskowe - tu niemal poetycki opis księżyca, a za chwile menel, wymiociny i cała reszta.
Walka jest dosyć prosta. W końcu czego się spodziewać - pijane zwierzę vs trzeźwo myślący Zealota. Nie do końca też lubię taką sytuacje: dostałeś misję załatwienia kogoś i nagle, ni z tego, ni z owego, spotykasz go na ulicy. To takie sztampowe i tanie.
Cytat: | Skupił część swojej uwagi na instrumencie i zaklął – chociaż ten wydawał się mały, jego ciężar przekraczał możliwości zaklęcia - ale… tak! |
Pomijając już fakt, że "zaklął" w tym kontekście przywodzi mi na myśl "zakręt" po łacinie (albo inne tego typu słowa), początkowo nie bardzo rozumiałem o co chodziło. Zdecydowanie dało się to napisać bardziej czytelnie. Być może prosta forma była by nawet lepsza od tej wyszukanej.
Słów parę o technicznych sprawach: Równoważniki zdań, zdania podrzędnie złożone oraz bogate opisy. W zasadzie przykładem jest cytowany fragment - sentencje, które rozdzielasz przecinkiem, często da się rozbić na dwie oddzielne.
Historia Hayta jest ciekawym początkiem, zdecydowanie wartym rozbudowania. Walka z drugiej strony okazała się być sporym rozczarowaniem. Jest po prostu przeciętna. Uśredniając więc, otrzymujesz ode mnie 6.5
Grochu
Pisałeś na szybko, widać od początku:
Cytat: | Babilon, państwo monumentalnych i pięknych budowli, rządzone głównie przez Zelotów,, kapłanów boga Lumen. Pozornie panuje tu spokój i miłosierdzie, głównie za sprawą łaski wspomnianego bóstwa, ale jak wiadomo pozory mylą... |
Powtórzenie w kolejnym zdaniu, do tego kropkoprzecinek.
Wprowadzenie jest ciekawe. Mamy tajemnicę, wszystko da się wyobrazić. Nie bardzo pasuje mi jednak potoczny "facet" w opisie, który ma być bezstronny, z lekka charyzmatyczny, używający opisów.
[quote]- Całkiem ładna jesteś. Jak na te pokraki, wręcz piękna[/qoute]
Dobry przykład złego użycia porównania. Rozmówca sugeruje, że Khazarskie kobiety to pokraki? Czy może ona sama jest zbyt piękna dla tych dwóch, zakapturzonych jegomościów? Jeśli nie jesteś zbyt pewien zastosowanej formy, użyj innej, która rozjaśni sytuację.
Cytat: | Spatha starła się z Bułat |
Bułat się odmienia - "bułatem".
Cytat: | Chwilę później w Kgazarczyka trafił jeden ze stołów. Drax zdążył wyrecytować zaklęcie i następny teleportował się w kierunku przeciwnika, ponownie miażdżąc mu żebra. |
"Kghazaaar" xD Teleportowałeś stół, który zmiażdżył żebra? Dobre!
Cytat: | - Te przemoczone zabawki nie będą ci już potrzebne. Grochu z impetem ruszył w kierunku oponenta. |
Brak jednoznacznego rozdzielenia co jest dialogiem a co wtrąceniem narratora.
Cytat: | Stal zwarła się ze szponami szamana. Kapłan nie był najlepszy w zwarciu |
Jakby nie patrzeć, powtórzenie. Właśnie to jest bolączką tego wpisu. Te drobne błędy, które psują ogólnie pozytywne wrażenie. Myślę, iż przeczytanie całości ze dwa razy więcej zniwelowało by znaczną część usterek. Tak się nie stało. Fabuła nie jest jakoś wyszukana. Zrobiłeś z Hayta jeszcze większego psychopatę, niż jest. Ty zaś jesteś herosem, który właśnie został przeszkolony w podstawach d. w o. (Damy w Opałach).
Rozczarowało mnie też pozostawienie samej sobie Khazarskiej kobiety. Tak po prostu odchodzisz? Uciekła - fuck that?
Walka dobra, ale z kolei fabularnie przeciętnie. Uśredniając więc.
6 |
|
|
|
»Naoko |
#7
|
Zealota
Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594 Wiek: 33 Dołączyła: 08 Cze 2009 Skąd: z piekła rodem
|
Napisano 19-10-2010, 22:23
|
|
Nadeszła wiekopomna chwila! Wielka Naoko ruszyła, by poprzez chaszcze i gąszcze stworzyć wspaniałą ocenę, godną kunsztu członków Wielkij Rady!
Na początku chciałabym powiedzieć, iż po zapoznaniu się z kartami jednego, jak i drugiego gracza, zauważyłam element, który łączy obie postacie. Otóż, są oni sadystami. I ten fakt przyprawił mnie o ból głowy. Dwóch takich to za dużo. Ale adrem.
Drax Zanim dojdę do właściwej części oceny, chciałabym napomknąć o zdolności Twojej postaci. Otóż owe zaklęcie pierwszego poziomu wydaje się być nieźle przepakowane. Na szczęście to tylko pozory, które udało Ci się rozwiać w dalszej części starcia. I bardzo dobrze - plusik na początek. Mały, ale jest.
Jednak teraz czas na prawdziwą rzeź niewiniątek.
Twój wstęp do całej powieści jest... Okropny! Na mój gust zrobiony na siłę, przekombinowany. Być może komuś wpadnie do gustu. Jednak siebie do tego typu odbiorców na pewno nie zaliczę. Historia miała być zapewne tajemnicza, a była nijaka. Od strony technicznej jest równie nieciekawie. Przy zdaniach o prostej budowie gramatycznej radzisz sobie nieźle. Jednak gdy próbujesz ubarwić wpis o trudne słowa i urozmaiconą fleksję, tracisz w tym tok. Podobno używanie mądrych słów wzbogaca tekst. U Ciebie staje się on parodią. Czyli, mówiąc już całkiem ogólnie - wstęp zaniży końcową ocenę. Prawdopodobnie bardzo, chociażby ze względu marnowania czasu czytając go.
Dalsza część jest lepsza, ale i tak przedstawia się słabo. Kreowanie zealoty na wielkiego fanatyka religii nigdy nie przypadłoby mi do gustu. Przecież to nie klecha! To wojownik! Dlatego motyw pokuty w ogóle nie przypadł mi do gustu. Jednakże kreujesz postać na taką przez cały tekst, więc powiedzmy, iż nie będę więcej na to zwracała uwagi i mogę zapewnić, iż nie wpłynie to na ocenę.
Ale za jedno to mogę wręcz udusić. Wprowadzając dialog robisz podstawowy błąd. A wygląda on mniej więcej tak:
- Jakiś tam bełkot. - Opis rozpoczynasz wielką literą.
Niech mnie ludzie trzymają! Nigdy nie kończy się wypowiedzi kropką, jeżeli po niej chcesz dodać jeszcze jakiś opis. Nie wierzysz? Otwórz jakąkolwiek książkę, jakiegokolwiek wydawnictwa. I żeby nie byc gołosłowną - sama to zrobiłam, otwierając trzy różne typy książek z trzech różnych wydawnictw.
Rozbroiło mnie jeszcze kilka zdań:
"Obydwaj macie układ policzków po swojej matce" - litości!
"Gregorio rozwalił się na fotelu i przyglądał Haytowi, łowiąc wszelkie przesłanki, jak też czarnowłosy zareaguje na jego propozycję." - WTF? o.O
Również nie zrozumiałam kilku określeń, takich jak:
"omsknął się z klawisza"
"prawy podbródkowy"
"puste oczodoły", które nielogicznie mają się do wcześniejszego opisu - w moim mniemaniu.
Co do starcia... Nie było takie złe. Pomijając niby świętość zealoty i jego dziwne odzywki, sposób odnalezienia przeciwnika był znośny. Opis poprawny - szczerze powiedziawszy nie wywarł na mnie żadnego wrażenia.
OCENA: 3 sorki, ale takie są realia. Oddałeś długi, pełen błędów tekst. Zmuszasz czytelnika do zastanawiania się nad tym "co autor chciał powiedzieć". Całe szczęście, że w przeciwieństwie do Mickiewicza, jeszcze żyjesz i można zawsze dopytać. Nie wykreowałeś tła scenicznego - zrobiłam ten sam błąd przy pierwszej walce, jednak moim zdaniem znacznie lepiej oddałam całe starcie. Ale możesz być dumny - przebiłeś Twitcha i teraz ocena Twojego starcia będzie moją najsurowszą.
Grochu chcę zaznaczyć jedno, zanim przejdę do oceny - Wolverin jest tylko jeden! I żaden inny rosomak w moich oczach będzie tylko bezbarwną kopią. Ale nie że chciałam urazić czy coś
Twój wstęp, w opozycji do wstępu Draxa, jest krótki, rzeczowy. I chwała Ci za to. Pomijam kwestię podwójnego przecinka - do korekty tekstu przejdę później. Czyli wstęp zaliczony.
W Twoim przypadku widać już jakiś swoisty styl - budujesz zdania lekko, prosto. Naginasz prawdę do granic możliwości, co w niektórych momentach przeszkadza, a w innych nie. Starcie również trzyma się w ramach logicznej całości. Ogólnie wypadasz całkiem nieźle. Jednak przechodząc do konkretów...
Brak odpowiedniej korekty. Uwierz, oczy Wielkiej Rady to drogocenny skarb, o który trzeba dbać. Przy następnej walce liczę na większą staranność.
W Twoim wpisie zauważyłam też brak spójności czasów. To było chyba przy opisie myśli dziewoi, co umrzeć nie chciała. Trochę tam namieszałeś i przez to utraciłeś na wydźwięku.
Jasno widać, iż próbowałeś nadać dynamiki w starciu, jednak Ci się nie udało. Popracuj nad tym aspektem. Niech przeciwnicy zaskakują pomysłami, a nie oklepanym atak->blok.
Nigdzie w karcie Draxa nie wyczytałam, by był zboczeńcem. A jego pierwsza propozycja było co najmniej perwersyjna. Czyli nie do końca oddałeś prawdziwą naturę zaealoty. To samo tyczy się teleportacji - proszę wskaż mi, gdzie o niej jest w karcie? Być może w natłoku literek po prostu ją przeoczyłam [rzecz jasna, nie wierzę własnym słowom]. I jeszcze jedno - pocisk w głowę to pocisk w głowę! Twoja postać nie jest robocopem! Trzymajmy się choć tego szczegółu ^^
OCENA: 5 czyli nic specjalnego, ale najgorzej też nie było. Nie rozpisałam się w tej ocenie tak, jak uczyniłam to w przypadku Draxa, jednak moim zdaniem potrzebuje on więcej wskazówek - być może napisane dość zgryźliwymi uwagami, ale wynikające z obiektywnej oceny faktów. Groszku zielony, pisz dalej. Być może kiedyś dorównasz mistrzom |
Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią. |
|
|
|
*Lorgan |
#8
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 14
|