Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Lokacja] Sierociniec Hissori
 Rozpoczęty przez *Lorgan, 23-05-2010, 15:36

1 odpowiedzi w tym temacie
*Lorgan   #1 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 37
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa
Cytuj
Autor: Insoolent

Zaparkowałem przed bramą wjazdową. Wyjąłem zdjęcie, które wysłał mi mój przyrodni brat około trzy lata temu. Budynek na fotografii w ani jednym stopniu nie przypominał tego, co stało za ogrodzeniem. Przyjrzałem się jeszcze raz. Zerknąłem na starą tabliczkę. Adres się zgadzał. Sierociniec, który widziałem przed sobą był doszczętnie spalony. Niektóre okna były powybijane, jedne drzwi zamurowane, zawalona prawa część budynku. Obraz nędzy i rozpaczy. Zacząłem przeklinać się w duchu, że dopiero po tylu latach odważyłem się stanąć z bratem oko w oko. Jak widać, było już za późno. Nie wiedziałem czy przeżył, czy przenieśli go gdzieś indziej. Szansa na przeprosiny zmalała praktycznie do zera.
Coś mnie tknęło aby przejść się po terenie sierocińca. Podszedłem do bramy i mocno pociągnąłem za zardzewiały łańcuch. Szybko ustąpił, ale nie wskutek zerwania. Nie był po prostu złączony kłódką. Przeszedłem może parę kroków, kiedy usłyszałem głośne szczekanie i powarkiwanie. Odwróciłem się i naskoczył na mnie olbrzymich rozmiarów pies. Chyba jakaś zmutowana genetycznie rasa, bo nigdy czegoś takiego nie widziałem. Zwierzę szarpnęło mnie za nogę, po czym usłyszałem zachrypiały głos, który wydał komendę.
- Zostaw!
Pies natychmiast się cofnął. Stanął nade mną pokaźnych rozmiarów facet. Przez całą jego twarz przechodziła skośna blizna. W uśmiechu pokazał mi wachlarz zepsutych, czarnych zębów.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy... - powiedział.
Podniósł mnie za koszulkę i przystawił pistolet do skroni. Przytargał następnie do jakiegoś pomieszczenia w budynku. Po zapachu mogłem wyczuć, że pełno tu prochu i beczek z benzyną. Usadził mnie na krzesło, przywiązał, po czym powiedział:
- Odkryłeś naszą kryjówkę. Możesz być teraz pewny, że nie wyjdziesz stąd żywy.


***

Sierociniec Hissori był swojego czasu domem dla wielu dzieci. Po pożarze, którego przyczyny nie są znane, budynek zamienił się w ruinę. Od lat nikt nie zaglądał w to miejsce, więc grupa terrorystów urządziła tam azyl. Lepiej żeby nie podkusiło cię zapuszczać się na ten teren, bo jeśli zawitasz tam raz, nie będzie ci dane stamtąd wyjść o własnych siłach.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
»Sepphire   #2 
Zealota


Poziom: Keihai
Posty: 11
Wiek: 34
Dołączył: 30 Kwi 2011
Skąd: Gliwice
Cytuj
[NIMMU]PRZYJACIEL CZY WRÓG[ŚWIAT]


Byłem w trakcje rozpracowywania grupy terrorystycznej, która według moich zleceniodawców mogła zagrozić świętemu państwu, działającej na terenach wschodniej części Sanbetsu, państwa technologii. Zadanie to dostałem od swojego zwierzchnika w rodzinnym mieście. Miałem za zadanie wytropić miejsce położenia ich siedziby, a następnie zlikwidować liderów, pozostawiając pozostałym członkom wyraźny znak, żeby nie próbowali więcej działań terrorystycznych. Mój zleceniodawca niewiele wiedział o tej grupie. Jedyną wskazówką jaką otrzymałem było ich prawdopodobne położenie w okolicach sierocińca Hissori. ‘Sierociniec, ehh - przywołałem wspomnienia ze swoich młodych lat kiedy to byłem jednym z mieszkańców podobnej placówki. Pewnie wielu z ich głównych członków jest sierotami, które wychowywały się w tamtej okolicy, ale postanowiły sprzeciwić się rządzącym, ich sprawiedliwości, mądrości i doświadczeniu. Sam też kiedyś tak błądziłem i prawdopodobnie skończyłbym podobnie, gdyby nie moja wymuszana niefortunnym zbiegiem okoliczności decyzja o przyłączeniu się do Kościoła. Wracając jednak do pozornie łatwego zadania zostałem również poinformowany o możliwości pojawienia się cywili oraz ewentualnej grupy antyterrorystycznej wysłanej przez rząd. Zostałem bardzo wyraźnie pouczony o tym, że nie powinienem zostać zauważany, a tym bardziej zostawić w czyjejś pamięci swoje magiczne moce. Według wszystkich zwierzchników kościoła mój dar boski w postaci umiejętności posługiwania się magią nie mógł zostać odkryty przez zwykłych ludzi. Konspiracja była prawdopodobnie głównym założeniem organizacji, do której należałem i to dzięki temu prawdopodobnie przetrwała tyle lat na tym świecie.
Pierwszego dnia kiedy przybyłem do miasta udałem się do wynajętego przez moich zwierzchników pokoju w centrum miasta. Miałem tam spotkać informatora, byłego członka tej grupy terrorystycznej, który miał mi udzielić informacji na temat mojego zadania. Z zewnątrz hotel, w którym miałem zamieszkać i miał stać się okresowym centrum dowodzenia dla tej sprawy wyglądał naprawdę parszywie. Przypuszczam, że naprawdę niewiele osób chciało by zamieszkać w takiej ruderze. No chyba, że jest to tajna misja, której jednym z głównych założeń miało być pozostawienie jak najmniejszej liczby śladów i nie rzucanie się w oczy przechodniów. Pod tymi aspektami budowla byłą wręcz idealna. Zwykle nie ma w nich ksiąg gości, dzięki czemu nie odnotowana jest czyjaś obecność, okna z powodu fatalnego stanu są zabite deskami, a ludzie ze względu na smród oraz brak estetyczności tego miejsca wolą trzymać się jak najdalej stąd. Odrapany tynk oraz góry śmieci przed drzwiami utwierdziły mnie w przekonaniu jakimi kryteriami kierowali się moi zleceniodawcy przy wyborze tego budynku.
Wszedłem więc do budynku, nie przejmując się odorem stęchlizny, który natychmiastowo uderzył w nozdrza. Zamiast tego podszedłem do recepcji, delikatnie skinąłem niskiemu, obskurnie wyglądającemu jegomościowi i się przedstawiłem:
- Dzień dobry – powiedziałem głosem bez emocji – Nazywam się Miroku Sawoshi. Mam tu wynajęty pokój na czas nieokreślony. Zapłacone jest za miesiąc z góry.
- Faktycznie – pokiwał ze zdziwieniem jegomość – Nie wiem po co tu przyjeżdżasz i nie chcę wiedzieć. Na pewno nie jest to nic legalnego skoro wynajmujesz tą ruderę i płacisz od razu za miesiąc. Ale mnie to nie obchodzi masz klucz. Pokój 404.
Podziękowałem lekko skinieniem głowy, wziąłem klucz i udałem się bez słowa na górę po skrzypiących schodach.
W końcu doszedłem do drzwi i otworzyłem je otrzymanym kluczem. W środku siedział przywiązany do krzesła i zakneblowany jegomość. Wiek to około 40 lat, bo już łysieje. Nie wyglądał na specjalnie silnego. ‘Więc tak nazywają u nas informatorów’ pomyślałem przypatrując się biednemu jeńcowi. Jakoś nie dziwił mnie fakt brutalności moich zwierzchników, jednak dla kogoś takiego jak on nic lepszego nie powinni z gotować. Mimo, że nie dostałem żadnych wskazówek wiedziałem jak należy przesłuchać świadka, czego oczekiwali zwierzchnicy. Ponieważ spał obudziłem go silnym uderzeniem otwartą dłonią w twarz. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć strzeliłem mu w dłoń swoją bronią i poinformowałem grzecznie, żeby nie krzyczał jeżeli chce być uratowany. Kiedy pokiwał głową na znak tego, że zrozumiał uwolniłem mu usta, aby mógł mówić i rozpocząłem przesłuchanie informatora.
-Pierwsze pytanie: Czy wiesz, w jakim mieście bądź okolicy jest siedziba grupy terrorystycznej? – mimo, że znałem odpowiedź na to pytanie było ono wyjątkowo trafne, aby sprawdzić czy osoba, która przede mną siedzi planuje mówić informacje. Oczywiście nawet, gdyby nie skłamał nie miałbym pewności czy w trakcje naszej dalszej rozmowy nie będzie zachowywał części informacji tylko dla siebie, ale w przeciwnym razie wiedziałbym, że zapewne będzie kręcił.
- Swoją siedzibę urządzili w opuszczonym sierocińcu Hissori – odpowiedział, potwierdzając moje informacje – Parę lat temu uległ on pożarowi i obecnie jest zwykłym pustostanem, budynkiem, który powinien ulec jak najszybciej rozbiórce.
- Ile jest członków tej organizacji i czy mają jakieś charakterystyczne cechy?
- Około czterdziestu, jednak w samym sierocińcu jest ich bazę gdzie prawdopodobnie nie spotkasz więcej jak 15 członków tej organizacji. Reszta jest na różnych zadaniach w okolicy. Jeżeli chodzi o cechy charakterystyczne to nie mają żadnych. Wszyscy się znają i nie potrzebują żadnych znaków.
- A jak wygląda ich uzbrojenie?
Może mają cztery karabiny maszynowe. Reszta ma pistolety.
- Czy wystawiają wartę? W jakiej ilości? I jakie są wejścia do tego budynku?
- Dwie osoby stoją zawsze na warcie w portierni która była kiedyś na 2 piętrze budynku. Zwykle uzbrojone są tylko w pistolety. Jeżeli chodzi o wejście główne zwykle jest ono dobrze strzeżone, a ten sierociniec jest wbrew pozorom doskonałą fortyfikacją obronną. Mogliby się tam bronić przed 50 osobowym oddziałem antyterrorystycznym przez parę godzin. Lepsze jest tylne wejście służące kiedyś za wejście do chłodni. Jest ono od strony północnej budynku, z której jest mało okien.
Następnie wypytałem swojego świadka o imiona i wygląd przywódców tej bandy, a po otrzymaniu wszystkich informacji postanowiłem uratować informatora w sposób w jaki zwykle praktykowało państwo kościelne w stosunku do zdrajców. Mimo, że wydawało się to brutalnym posunięciem było wyjątkowo rozsądne wychodząc z założenia, że zdrajca zawsze może nim pozostać i w przyszłości może również nas zdradzić.
- Dzięki za informacje to wszystko – podziękowałem uprzejmie, wysilając się na jak najszczerszy uśmiech – Oby Bóg miał Cię w opiece. Niech twoje grzechy zostaną Ci odpuszczone.
Po tych słowach strzeliłem informatorowi między oczy, aby szybko zakończyć jego cierpienia i przystąpiłem do modlitwy za jego zbrukaną duszę. Po godzinie modlitwy, na którą z pewnością zasłużył swoimi informacjami ruszyłem w stronę sierocińca Hassori.
Wychodząc z hotelu, dowiedziałem się od portiera, że najlepszym środkiem transportu do sierocińca jest komunikacja miejska, która mimo opłakanego stanu ma najczęstsze kursy. Udałem się więc na przystanek i czekałem na pierwszy jadący w tamtą stronę autobus. I znowu doświadczyłem wady bycia w nowych miejscach w moim wieku, kiedy podeszła do mnie dwójka dwu-metrowych mężczyzn w wieku około 20 lat, czyli dokładnie dwa razy starszych ode mnie. W ich sposobie podejścia, uśmiechu i oczach od razu wiedziałem, że upatrzyli sobie mnie jako swoją nową ofiarę mogącą przyjemnie umilić im czas. W każdym mieście można było spotkać kogoś takiego, szczególnie gdy mierzyło się tylko 1,5 metra wysokości.
- Oach chłopaczek się zgubił – powiedział w moją stronę jeden z nich. – Daj na trochę pieniędzy na alkohol ty pewnie i tak nie pijesz.
Miałem przy sobie nieco gotówki jednak wiedziałem, że nawet gdyby je ode mnie otrzymali to nie zostawiliby mnie w spokoju tylko dalej starali się wyłudzić więcej. Nie było sensu rozstawać się z moimi pieniędzmi.
- Sorki chłopaki, nic nie mam – powiedziałem – Jednak mój brat, policjant, zaraz powinien przyjść on wam może coś da.
Zwykle taki tekst pomagał pozbyć się natrętnych gości, jednak przeoczyłem jeden fakt, o którym natychmiast mnie poinformowali.
- Sorki to miasto należy do terrorystów. Nie ma tu od dawna policji.
Po tych słowach poleciał w moją stronę prawy sierpowy. Ehh, miała to być tajna misja, a tu już bójka z lokalnymi. Trzeba będzie szybko zniszczyć tą grupę póki informacja nie rozniesie się po reszcie miasta. Zrobiłem powoli i trochę ospale unik, odchylając lekko głowę w lewą stronę. Gdy ręka przecięła powietrze upewniłem się, że mam do czynienia z amatorami. To będzie szybka walka. Przeciwnik był całkiem odsłonięty. Z wyskoku jedno uderzenie w podbródek sprawiło, że pierwszy cel stracił zdolność kontroli dolnymi kończynami. Zdziwiony upadł na kolana i zaczął kląć. W tym samym czasie drugi przygotowywał się do próby pchnięcia mnie swoim nożem. Flinta połączona z uderzeniem w bok, a następnie w dolną partię kręgosłupa zakończyły naszą potyczkę. Akurat przyjechał autobus, do którego wsiadłem przysłuchując się dalszym oszczerstwom moich nowych starszych znajomych.
Po długiej jeździe autobusem, w którym siedziałem koło jakiegoś dziwnego typa wyglądającego na urzędnika państwowego wysiadłem w okolicach siedziby grupy terrorystycznej. Domyślając się funkcji towarzysza mojej podróży wiedziałem, że antyterroryści już tu są. Trzeba będzie uważać na nich. Gdy doszedłem do wskazanego na mojej mapie miejsca zobaczyłem budynek, a raczej tylko nośną konstrukcję budynku, gdyż tylko ona wytrzymała wcześniejszy pożar. Wewnątrz budynku prawdopodobnie zajmowali się trenowanie strzałów, gdyż wszędzie było je słychać. Coż za niezwykła konspiracja poszukiwanej przez państwo grupy. Niepostrzeżenie prześlizgnąłem się na tylne części budynku, co nie było wyzwaniem dla byłego złodzieja w największym mieście Babilonu. Byłem już przy wejściu gdy usłyszałem kroki i stukot stali bardzo blisko mojego miejsca położenia. Może 200 metrów. Przez ten ich cały trening musiałem niedosłyszeć tego niebezpiecznego odgłosu. Kiedy się odwróciłem zobaczyłem czternastu w pełni uzbrojonych i wyglądających na wytrenowanych antyterrorystów stojących zaraz za mną. Na pewno mnie dojrzeli więc musiałem wykonać pierwszy ruch, chcąc uniknąć niepotrzebnego nieporozumienia.
- Witam panowie antyterroryści – powiedziałem – Jestem tutejszym dzieckiem, bawiłem się w podchody z kolegami, ale już sobie idę.
Liczyłem, że antyterroryści uwierzą w moją historię, widząc, że mam tylko dziesięć lat, nie wziąłem jednak pod uwagę niskiego ilorazu inteligencji i konserwatywności przywódcy.
- Idziesz z nami – powiedział – Mike weź go ze sobą, wylegitymuj i przesłuchaj.
Cholera, tak jakbym mógł na to pozwolić. Na pewno mają wykrywacz kłamstw, a ja nie posiadłem jeszcze jakże cennej umiejętności oszukiwania tej maszyny. Podobno trzeba było kodować w mózgu inne pytanie i na nie odpowiadać jednak nie można było ryzykować wpadki. Nie mógł im powiedzieć, że wykonuje tajną misję w wieku dziesięciu lat, pracuje dla kościoła i umie posługiwać się magią. Trzeba było walczyć. Wykonałem szybką analizę sytuacji. Teren był zarośnięty, parę drzew gdzie można było się schować. Niedaleko również siedziba terrorystów, którzy na pewno pomogliby w walce z ubranymi w kamizelki terrorystami. Z tyłu czternastu uzbrojonych antyterrorystów, a z przodu około 15 terrorystów. Samemu z czternastoma antyterrorystami nie dałbym rady musiałem więc znaleźć sobie szybko sojusznika, jak radzono w wielu książkach dotyczących wojny.
- Ej terroryści od północy idą na was siły szturmowe, wszyscy atakować inaczej zgniecie. – Krzyknąłem zdając sobie sprawę, że zostanę uznany za wroga oddziałów rządowych, którzy otworzą do mnie ogień, zanim tamci przybiegną walczyć. Musiałem wytrwać do tego czasu więc szybko skoczyłem przez okno do środka budynku. Poza oknem było tylko jedno wąskie wejście, więc musieli wchodzić pojedynczo. Z drugiej strony też było jedno wejście, którym mogli wejść terroryści. Po chwili wszedł jeden z nich, który podobno miał na imię Mike. Nie mierząc długo strzeliłem w czaszkę przeciwnika. Maź mózgowa wylądowała na ścianie. Po chwili przez okno ujrzałem salwę pocisków z karabinów maszynowych lecącą w moją stronę. Padłem na ziemię, aby uniknąć strzałów. Widocznie dziś jest mój pechowy dzień ponieważ oberwałem w lewe ramię rykoszetem od jednego z pocisków. Szansa na to wynosiła w tym pomieszczeniu może jeden do miliona. Użyłem jednak zaklęcia znikanie, aby wykorzystać broń przeciwnika na nich samych. Cienia rzucanego przez budynek miałem pod dostatkiem. Teleportowałem więc ich rozpędzone pociski, aby znalazły się pędzące w ich stronę z kierunku okien budynku. Kolejnych dwóch zdjąłem w ten sposób. Zmusiłem ich również do podziału sił, gdyż dowódca uznał zgodnie z moim planem, że przybyli terroryści i strzelają do nich z góry.
Trzech szło w stronę mojego okna wstrzymując ogień, kiedy pozostali oddalili się z cienia wypatrując cele. Postanowiłem udać się w głąb budynku i tam przyszykować zasadzkę na tych, którzy za mną poszli. Dobre miejsce znalazłem parę pomieszczeń dalej, gdy usłyszałem, że się rozdzielają na pojedyncze grupy. Może i dobrze strzelają, ale rozsądku za grosz. Usłyszałem wystrzał i dźwięk przebijanej kamizelki kuloodpornej. Widocznie spotkał się z grupą terrorystów i nie dał im rady. Po chwili wszedł jeden z nich do mojego pomieszczenia. Strzelił w moją stronę jednak teleportacja za przeciwnika i strzał w tył głowy zmieniły wynik tego pojedynku. Wtedy usłyszałem salwy na zewnątrz. Widocznie terroryści doszli do swoich pozycji i rozpoczęli kontratak. Z częstotliwości strzałów wywnioskowałem zwycięstwo antyterrorystów. Mogło ich zostać 3-5. No i paru terrorystów mogło uciec to też musiałem wziąć pod uwagę. Postanowiłem teraz spróbować wydostać się głównymi drzwiami, skoro terroryści nie są już groźni, a siły szturmowe atakują od północy.
Po drodze napotkałem jeszcze jednego terrorystę. Przestraszony śmiercią swoich towarzyszy spudłował co przypieczętowało jego los. Już miałem wychodziłem z budynku kiedy dostałem kulą z pistoletu pod ramię z prawej strony. Dotknąłem, aby sprawdzić czy nie przebiła płuca. Przeleciała na wylot pięć centymetrów obok niego. Prawdziwe szczęście. Odwróciłem się. Jeden antyterrorysta prawdopodobnie z grupy, która za mną poszła. Była moja kolej na strzał jednak z powodu bólu trafiłem tylko w kamizelkę nie przebijając jej. Myślałem, że już po mnie, gdyż ból uniemożliwiał mi użycie magii, gdy przeciwnik padł na kolana. Zanim stał jeszcze jeden terrorysta. Mój strzał w terrorystę wykończył również jego.
Z bólem w klatce piersiowej udało mi się dotrzeć do pobliskiego pustostanu, gdzie opatrzyłem ranę. Na szczęście nie znaleźli mnie tutaj, zapewne będąc zajętymi przeszukiwaniem olbrzymiego budynku. Potem udałem się na autobus i wróciłem do swojego hotelu. Tam odpocząłem trzy dni , aż rany się nie zagoją. Bez telewizora i cywilizacji było to naprawdę trudne. Prawdopodobnie dłużej bym odpoczywał, gdyby nie zjawił się po mnie Innocent, jeden z ludzi z mojego kościoła mag ognia.
- Mistrz ma dla Ciebie kolejne zadanie – powiedział nie patrząc nawet na moje rany – Jutro masz być u jego świętobliwości.
Mimo, że jego mina tego nie zdradzała miałem szczerą nadzieję, że udał się również, aby mnie pomścić w wypadku mojego niepowodzenia, a nie tylko zmusić mnie do kolejnej roboty. Cóż rany mogą poczekać.
- Dobra Idziemy na pociąg – powiedziałem – Wiesz może co to za zadanie?
- Dowiesz się w swoim czasie.


Karta postaci
Ostatnio zmieniony przez Sepphire 15-05-2011, 16:12, w całości zmieniany 2 razy  
   
Profil PW Email
 
 

Odpowiedz  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0.15 sekundy. Zapytań do SQL: 12