6 odpowiedzi w tym temacie |
»Altor |
#1
|
Yami
Poziom: Wakamusha
Posty: 73 Wiek: 34 Dołączył: 11 Kwi 2009 Skąd: Gdańsk
|
Napisano 26-04-2009, 12:45 [Poziom 0] Altor vs Selim - walka 1
|
|
Altor
Selim
Ciemność. Dźwięk wirującego wentylatora. Miarowo tykający mechanizm zegara. Krzyk rozdarł ciszę. Krople potu spływały po rozpalonym czole Akio. mokre włosy przylegały do twarzy. Siedział na łóżku, w swoim apartamencie. Na jego kolanach leżał złożony w kostkę wilgotny ręcznik. Zastygł w tej pozycji próbując przypomnieć sobie, co się właściwie stało. Wykrwawiał się, to pamięta, ale co potem? Rozejrzał się dookoła. Jego wzrok zatrzymał się na małej notce leżącej na stoliku przy łóżku. Chwycił skrawek papieru czytając nagłos:
- Nie posłuchałeś mnie! Pozszywałam i przemyłam twoje rany. Zrobiłam ci też zakupy, więc nie ruszaj się z domu! Wszystko co potrzebujesz jest w lodówce. Nie przemęczaj się i wstawaj tylko wtedy, kiedy naprawdę musisz. Wpadnę jutro sprawdzić jak się trzymasz, chodź dla ciebie to już pewnie dziś, będę około 16. Wzięłam twoje klucze, żebyś nigdzie nie łaził, no i nie musiał mi otwierać. Nie martw się, dostaniesz je powrotem jak wydobrzejesz .
Do zobaczenia,
Mimi
PS: Straciłeś duuuuużo krwi, więc powinieneś jechać do szpitala, ale pewnie się nie zgodzisz, więc jedz duuuużo czekolady. (masz w szufladzie przy łóżku.)
„Rany, ta dziewczyna jest nieźle rąbnięta” pomyślał, ale czy to nie jest dla niego lepiej? Podniósł swoją koszulę, oglądając starannie założone bandaże. Zadowolony z takiego obrotu spraw, wyciągnął jedną z wielu tabliczek czekolady i pogryzając ją, ruszył do kuchni. Lodówka nie była pełna… ona była wypchana po brzegi żarciem. Od szybkich potraw na patelnię, przez mielone mięso i krwiste steki, aż do syntetycznego jedzenia do odgrzania! Nie mogąc się na nic zdecydować, Altor zaczął się ubierać. Po chwili zamknął drzwi zapasowym kluczem i zszedł na dół. Jedna myśl wciąż go nękała… za czyje pieniądze ona to wszystko kupiła?
W mniej więcej tym samym czasie, pewien mężczyzna opuścił lotnisko. Ubrany był w długi czarny płaszcz, z wysokim kołnierzem i metalowymi naramiennikami. Pod płaszczem był widoczny kawałek czarnej koszuli, spiętej przy pomocy dwóch złotych klamer. Pod nimi wisiał złoty krzyż. Selim, gdyż tak nazywał się ów osobnik, szedł szerokimi ulicami Ishimy. Był wielce niezadowolony z faktu iż niemalże cała jego broń spoczywała na dnie jego plecaka. Jedyną bronią, którą w tej chwili posiadał, był dragoon, z którym nigdy się nie rozstawał. Wciąż jednak nie wiedział gdzie ma się zatrzymać… Podszedł więc do jakiegoś przeciętnie wyglądającego chłopaka.
- Przepraszam, czy wie pan może gdzie znajduje się hotel o nazwie „Camelot”? – Akio przejechał wzrokiem po nieznajomym, po czym odparł:
- Tak, ale obawiam się, że hotel jest zamknięty. Był tam chyba jakiś pożar czy co.
- Ach rozumiem, a wiesz może gdzie znajdę jakiś inny hotel?
- Jasne, w centrum jest sporo hoteli, ale ostatnio dzieją się tu dziwne rzeczy. Polecałbym zatem pewien motel w dokach, może nie jest zbyt elegancki, ale mieszkać można. Zaprowadzę cię tam i tak miałem wracać na chatę.
- Byłbym panu wdzięczny – odparł Babilończyk, po czym obaj ruszyli w stronę doków.
- Nie ma wolnych miejsc – rzuciła puszysta właścicielka motelu „U Rybaka” – dziś wynajęłam ostatni pokój.
- Cóż, dziękujemy w takim razie. Dowidzenia. – wyszeptał załamany Selim. Zgarbił się lekko i jakby bez ducha wypełzł z przybytku.
- Daj spokój – rzucił jego tymczasowy przewodnik – Na pewno się coś znajdzie przed zmierzchem, Ishima to duże miasto, a jakby to… - jednak jego mowę przerwało głośne burczenie w brzuchu duchownego.
- Och, najmocniej przepraszam – wyjąkał rumieniąc się.
- Nic nie szkodzi. No ale skoro jesteś głodny, to możemy wpaść do mnie. Mieszkam niedaleko stąd i tak się składa że mam lodówkę pełną wszelkiego pożywienia, coś na pewno przypadnie ci do gustu.
- Naprawdę?! Dziękuję ci, nie jadłem niczego od wczoraj. Prowadź proszę – Niemalże wykrzyczał zachwycony. Udali się do mieszkania Altora. Weszli po schodach i otworzyli drzwi do mieszkania. W obydwu uderzył silny zapach przepysznej pieczeni, wymieszany z zapachem smażonych warzyw. Gdy tylko drzwi otworzyły się na oścież, cały ten przepiękny zapach został przytłumiony przez ogromną, ciemną, wściekłą, masę, wyposażoną w dwoje przerażająco czerwonych oczu.
- Miałeś nie wychodzić z domu! – ryknęła bestia
- Przepraszam, Mimi – odparł drapiąc się po głowie. Całkowicie o niej zapomniał – ale zobacz, nic mi nie jest, więc może troszkę się uspokoisz i wpuścisz nas do środka, co? – dodał niepewnie się uśmiechając. Bestia zmalała na powrót stając się słodką drobniutką japonką. Ukłoniła się lekko mówiąc serdecznie „witam w domu” po czym skoczyła do kuchni jakby o czymś sobie przypominając.
- Taaa, to może nie najlepszy pomysł. To jaj już pójdę – skomentował bez przekonania Selim.
- Głupoty pleciesz, właź. Twój głód przecież tak po prostu się nie rozpłynie – po tych słowach, Akio poszedł do kuchni. Duchowny ruszył za nim niepewnym krokiem. Jego oczom ukazał się widok, któremu nikt nieśmiały się opierać. Stół kuchenny wypełniony był po brzegi różnymi potrawami, takiej ilości jedzenia starczyło by na obiad dla oddziału wojska.
- To ciut za dużo Mimi – syknął Altor drapiąc się po głowie – i za czyje pieniądze ty to kupiłaś? – Urocza dziewczyna przejechała powoli palcem wskazującym po pokoju, wskazując właśnie jego.
- tak jak myś… - nim chłopak dokończył swą myśl, Babilończyk w mgnieniu oka znalazł się przy stole. Usiadł na krześle, złożył ręce razem, odmówił krótka modlitwę i zabrał się do jedzenia. Niemalże ze łzami w oczach, gospodarz przyglądał się jak jego gość, niczym odkurzacz, wchłania po kolei wszystko ze stołu. Przy każdej połkniętej potrawie, w głowie Ario wyświetlała się cena produktu.
- Uhm, przepraszam z moją łapczywość, siadajcie, jedzcie – rzucił podróży w przerwie od jedzenia. Mimi złapała się kurczowo ramienia Akio i ukryła się za nim, przyglądając się z przerażeniem rzezi brukselek i indyczej piersi.
- Jakoś straciłem apetyt – wyszeptał chłopak, oglądając tą dziwną scenę. Nie minęło piętnaście minut, gdy cały stół zaczął świecić pustkami.
- Uhm, było przepyszne, dziękuję za ten posiłek! – powiedział Ksiądz, wstając od stołu.
- No ale na mnie już czas, musze w końcu znaleźć mieszkanie. Nie nic nie mów, nie mógłbym zatrzymać się u ciebie i tak jestem ci bardzo wdzięczny przyjacielu. Nie, nie nalegaj proszę, nie będę wam przeszkadzać, zresztą muszę załatwić parę spraw, do zobaczenia! – Nim ktokolwiek zdołał coś powiedzieć, dziwny gość wysunął się drzwiami mieszkania. Wzrok pozostałej dwójki padł na leżący przy drzwiach plecak osobnika.
Selim szedł zadowolony uliczkami doków. Było mu jakoś dziwnie lekko, lecz nie zwracał na to większej uwagi, gdy usłyszał głos za nim:
- Zapomniałeś plecaka – wysapał wycieńczony biegiem Altor. Babilończyk odwrócił się z uśmiechem, gdy jednak spostrzegł wyraz twarzy przyjaciela, zrozumiał co się stało.
- Nie zajrzałeś do środka, prawda?
- Kim ty do cholery jesteś?
-Eh dlaczego to zrobiłeś? To nic osobistego, lubię cię, ale teraz nie mogę cie puścić wolno – wyszeptał duchowny przeskakując obok Akio, chwytając swój plecak. Wyciągnął z środka swojego Singera i wycelował nim w przerażonego chłopaka.
- Nie zmuszaj mnie do strzelania i pójdź ze mną dobrowolnie. Na twoim miejscu nawet nie rozważałbym ucieczki. Jestem szybszy, a poza tym wnioskując po sposobie w jakim się poruszasz, jesteś poważnie ranny. Więc jak będzie?
- Czemu ja nie trafiam na normalne osoby… Kim jesteś i co to za wielka tajemnica, że musisz mnie pojmać?
- No tak, zapomniałem się przedstawić, jestem Selim. Niestety nie licz że usłyszysz więcej… Wydajesz się całkiem spokojny. To nie jest twoja pierwsza styczność z bronią co?
- Nie – odparł Altor wyciągając spod kurtki katanę – nie sądzę
„Miecz? Albo oszalał, albo nie jest zwykłym człowiekiem”
- Odłóż to albo będę musiał strzelać, to ostatnie ostrzeżenie – Nie usłyszał jednak odpowiedzi, mężczyzna przykucnął gotując się do skoku. Selim wypalił. Czego jednak nie mógł wiedzieć, to fakt, iż w lufie jego Singera, znajdował się włożony tam wcześniej przez Akio ładunek tryboniu. Broń eksplodowała z hukiem. Oparzony zrobił krok do tyłu. Kłęby dymu przecięło ostrze, raniąc przedramię Babilończyka. Ten odskoczył od razu do tyłu chwytając w lewą dłoń dragoona. Opadł dym ukazując pustą alejkę doków. Duchowny rozejrzał się nerwowo.
„Gdzie on się podział?”
Było już ciemno. Selim był pewny że ta eksplozja zwabi tu gapiów. Nie tracąc chwili podbiegł do jednego z magazynów ciągnących się wzdłuż doków. Spathą wyciął otwór w metalowych drzwiach. Są dwie możliwości, oponent uciekł, bądź obserwował go z ukrycia. Jeśli go obserwował to zaraz tu wejdzie. Ta pozycja daje klerykowi przewagę zaskoczenia. Przeszedł się po hangarze wypełnionym ogromnymi skrzyniami. W powietrzu unosiła się ciężka woń ryb. Wspiął się na jedną ze skrzyń, wpatrując się cały czas w wycięte wejście. Obwinął swoją krwawiącą rękę i czekał. Zapanowała cisza. Jedna rzecz wciąż niepokoiła Selima.
Tuż przed eksplozją lufy, zobaczył jak jego rywal odskoczył w bok. Czyżby nie wiedział że broń wybuchnie? I skoro odskoczył w innym kierunku, to w jaki sposób znalazł się przy nim tak szybko. Porusza się zbyt zwinnie jak na osobę ranną. Gdyby był nadczłowiekiem wówczas zaatakowałby wcześniej.
„muszę więc mieć do czynienia z bardzo dobrym aktorem nadczłowiekiem, bądź bardzo sprytnym człowiekiem, który nie działa sam…” Nim jednak rozwinął swą myśl, spostrzegł postać wchodzącą do środka. Błysnęła stal.
„To musi być on” pomyślał poczym wypalił ze swojego dragoona.
- Mimi! – usłyszał krzyk z wewnątrz hangaru. Zza jednego z pudeł wyskoczyła ciemna postura zasłaniając swoim ciałem cel. Selim ledwo co zdążył zauważyć ten ruch. Kula trafiła osłaniającego Mimi, Altora prosto w pierś. Pomimo ciężkiej rany chłopak podniósł się i chwytając towarzyszkę na ręce, wybiegł z hangaru.
„Co się właśnie stało?” wygląda na to że prawie zabił tą dziewczynę, a jej towarzysz to nadczłowiek…
„Więc aktor” pomyślał chwytając pewniej broń,
„Nawet jeśli wcześniej chłopak nie był ranny, to teraz musi być” myślał przyglądając się krwi.
„Coś tego dużo, rana musi być poważna .Cholera w takim tempie nie przeżyje pięciu minut”
- Jesteś ranny, wykrwawiasz się. Masz mało czasu, jeśli się poddasz, to zdołam powstrzymać krwotok – rzucił wychodząc z hangaru. Ta walka była już skończona, wprawdzie Selim nie lubił się odsłaniać, ale tak trzeba. Dało się słyszeć kobiecy szloch.
„To nie mogło być łatwiejsze” myślał idąc w kierunku łkań, wciąż pozostając w pełni czujnym. Zbliżał się do ogromnych różnokolorowych kontenerów gdy usłyszał głos za sobą.
-To chyba ze mną walczysz, nie z nią – Babilończyk odwrócił się celując w stojącego za nim wroga.
- Po co walczysz? – odparł przyglądając się pistoletowi w ręku Altora.
- Bo nie podoba mi się pomysł bycia aresztowanym, bądź w jakikolwiek inny sposób obezwładnionym – wciąż mocno krwawił.
- Wolisz umrzeć, niż zostać ubezwłasnowolnionym?
- Kto tutaj mówi o umieraniu - wrzasnął wystrzeliwując ze swojego Walthera. Unikając strzałów Selim skoczył chowając się za jednym z kontenerów.
„trzy naboje” pomyślał wysuwając się zza osłony i strzelając do Akio. Ten uniknął strzał bez problemu rewanżując się serią pięciu strzałów.
„Osiem naboi” Kleryk odmówił szybko modlitwę do św. Heleny i rzucił się biegiem na oponenta. Z łatwością uniknął kolejnych dwóch pocisków. Altor stanął jak wryty, skończyła mu się amunicja. W ostatniej chwili uskoczył przed ciosem przeciwnika.
„Czemu on walczy dłońmi” pomyślał. Odpowiedź przyszła szybko. Dłoń przeciwnika rozcięła jego skórę niczym miecz. Unikając konfrontacji Akio odskoczył do tyłu, jednak poślizgnął się na czymś. Dopiero teraz zauważył, że wszędzie na ziemi leżą lodowe płytki. Nie zwlekając Selim doskoczył do przeciwnika i jednym silnym ruchem wbił swoje dłonie w jego ramiona, przypierając go do muru. Ręce księdza obrosły lodem, zamrażając rany rywala.
-To koniec – wysapał – powstrzymam twój krwotok i zabieram cię ze sobą.
- Lubię cię – wyszeptał Altor – ale nie moglibyśmy być przyjaciółmi –dodał wykrzywiając twarz w szpetnym uśmiechu.
„Czemu on się, uśmiecha?” , Selim przejechał wzrokiem po unieruchomionym przeciwniku.
„Jego katana! Gdzie ona jest?!” w tej samej chwili poczuł bul w klatce piersiowej. Błyszczące ostrze katany wystawało z jego piersi.
„Ale jak? … więc oba…”
- Nie moglibyśmy być przyjaciółmi, bo ty jesteś ten dobry – dokończył Ario pozwalając by ciało Babilończyka osunęło się na ziemie. Mimi puszczając rękojeść katany, upadła na kolana zalewając się łzami .
-Co ja zrobiłam! – szlochała – zabiłam człowieka!
-ciii – przytulił ją – już dobrze, tak było trzeba. – Altor spojrzał się na ciało mężczyzny.
„jest mniej więcej w moim wieku” pomyślał po czym podszedł do niego sprawdzając puls. Jego serce zwalniało, ale nie szybko.
- Mimi pomóż mi, zabieramy go do mieszkania – zaskoczona dziewczyna spojrzała załzawionymi oczami i lekko skinęła głową.
*** |
Bellum lumpus cave humanum. |
|
|
|
Selim |
#2
|
Poziom: Keihai
Posty: 7 Dołączył: 15 Gru 2008 Skąd: Babilon
|
Napisano 26-04-2009, 14:37
|
|
Altor
Selim
Część pierwsza: Zadanie.
Miejsce: Stara łajba "Klara", ładownia.
W zacienionym kącie starej i miejscami rozsypującej się łajby coraz dało się słyszeć dość nie przyjemny dźwięk wciąganych do nosa gili.
- Cięcia budżetu - mruknęła zakapturzona i skulona postać siedząca we wcześniej wspominanym koncie - Jasne, jak zachoruję zrobię cięcie...
Kilka godzin wcześniej.
Tajne miejsce spotkania.
Do wzmocnionych blachą drzwi rozbrzmiało donośne pukanie, które po kliku uderzeniach ucichło, a do środka wparował zakapturzony młodzieniec.
- Bardzo się cieszę, że odzyskaliśmy tą drogocenną wazę - powiedział starszy mężczyzna, zwracając się do swego podwładnego, jednocześnie skupiając swój wzrok na pięknym, ogromnym i wyraźnie delikatnym naczyniu. Nie czekająca na odzew pukający wtargnął do środka z takim impetem, że nawet nie zauważył stojącej przed nim wazy niszcząc doszczętnie. Domniemany właściciel poderwał się na równe nogi z ustami tak szeroko otwartymi, że zmieściła by się w nich pomarańcza, jego podwładny chwycił się za głowę i nerwowo przyglądał zakłopotanemu chłopakowi, który zgarniał na małą kupkę pozostałości drogocennego dzieła sztuki.
- To się da posklejać, mogę zabrać to na weekend... albo na dwa i będzie jak nowe - rzucił pewnie średniego wzrostu gość ściągając kaptur. Zaraz potem wziął do ręki większy fragment naczynia, który natychmiast rozsypał mu się w ręku. Razem z wcześniej wypowiedzianymi słowami przyprawiło to najwidoczniej starca o palpitacje serca. Poirytowany sługa zbliżył się do niego wymachując zaciśniętą pięścią.
- Jak ja Cię zaraz... WON! - krzyknął krzepki, wysoki mężczyzna wskazując na drzwi.
- Nie mam problemów ze słuchem, a i węch mam dość dobry, więc jakbyś mógł... - chłopak przerwał w połowie wypowiedzi słysząc uderzenie w blat skrzypiącego biurka.
- Dość. Obydwaj się uspokójcie. Selimie - powiedział staruszek wyraźnie przygryzając język i powstrzymując się od krzyku. - Za kilka godzin popłyniesz do Sanbetsu, a konkretnie do portowego miasta Ishima. Otrzymaliśmy informacje, że w porcie na obrzeżach miasta kręci się jakiś nadczłowiek władający mocą ognia. Od pewnego czasu nie mamy żadnych wieści od jednego z posłańców, tak wiec Twoim zadaniem jest sprawdzenie czy obie sprawy nie są powiązane. - wyrecytował wręcz siadający mężczyzna z pełną powagą patrząc na otrzepującego się z kurzu i odłamków stłuczonej wazy chłopaka.
- Nie lepiej byłoby wysłać kogoś bardziej doświadczonego? - zapytał nerwowo sługa wracając na swoje miejsce.
- Przynajmniej będzie miał zajęcie - mruknął półgłosem jego rozmówca spoglądając na stłuczone dzieło sztuki z małą łezką w oku.
- Da się zrobić dziadku - powiedział młodzieniec zakładając na głowę kaptur i pokazując język słudze. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi pozostali w pomieszczeniu mężczyźni odetchnęli z ulgą.
- Przypomnij mi, żebym zamykał drzwi po wejściu do środka... A i przypilnuj go, wyrusz za parę godzin. - dodał na koniec staruszek wstając i kierując się do kupki będącej pozostałością drogocennego przedmiotu.
Część druga: Spotkanie.
Czas teraźniejszy.
Port w Ishimie.
Gdy tylko łódź dobiła do brzegu Selim niepostrzeżenie wykradł się z ładowni i wyskoczył za burtę z zamiarem postawienia stopy na stałym lądzie. I gdyby nie mała szalupa znajdująca się przy jednej z burt "Klary" zapewne wylądował by w zimnej wodzie, gdyż wybrał nie właściwą stronę do abordażu. Gdy marynarze wyładowali towar i udali sie do miasta chłopak ponownie podjął próbę opuszczenia statku, tym razem jednak rozglądając się uważnie i mając się na baczności. Zaraz po dostaniu się na ląd babilończyk zbadał wzrokiem miejsce w którym się znalazł. Wszędzie było pełno kałuż i brudu, z jednej strony znajdował się szereg kontenerów i skrzyń, czy to pustych czy z jakimiś towarami, z innej droga do miasta i jakiś nie duży budynek. Nic na co warto by było zwrócić uwagę, lub coś co nie miało by odcieniu czerni, szarości lub brudnego granatu. W pewnym momencie jednak przybyszowi rzuciło sie w oczy jasne światło dobywające zza kontenerów ściśle ustawionych tuż nad brzegiem morza. Nie czekając zbyt długo ostrożnie i jak najciszej sie dało Selim zbliżał się do źródła światła. Gdy dotarł na miejsce przykucnął przy metalowych beczkach otaczających pusty skrawek portu. Na jego środku stał mężczyzna o przeciętnej twarzy z lekko zapadniętymi policzkami oraz wysuniętymi na boki kośćmi policzkowymi. Jego brązowe włosy spadające na czoło, zakrywające kark lecz nie przekraczające ramion delikatnie falowały z każdym powiewem wiatru. Jednak nie to zwróciło uwagę babilończyka. Stojący przed nim osobnik w kurtce moro i podobnych spodniach rozpalał ogień rękoma. Nie używał zapałek, nie pocierał patyka o patyk, a po prostu przyłożył płonące dłonie do niedużej sterty desek, które po chwili zaczęły się palić. Widząc to chłopak odruchowo sięgną po dziwnie zdobionego Singera nie wielkich rozmiarów. W momencie w którym miał się ujawnić i wyjść z ukrycia na beczkę za którą się chował wskoczył czarny kot.
- Precz pokrako, zasłaniasz. - mruknął jak najciszej się dało przez zęby przybysz odganiając wolną ręką wredne zwierze. Wtem ni stąd ni zowąd bydle rzuciło się na niego. Kilka pustych beczek przewróciło się z ogromnym hukiem przewracając też jakąś pełną z wodą i rybami. Wzrok agenta natychmiast skierował się w tamtą stronę. W chwili w której Selim w dalszym ciągu szamotał się z kotem Akio w jednej chwili pojawił się obok niego zabierając rozwścieczone zwierze i wyrzucając je gdzieś do wody.
- W porządku? - powiedział wyciągając rękę ku leżącemu. Wtedy chłopak schował z powrotem Singera i skorzystał z pomocy.
- Strasznie dzikie żyją tu koty, strasznie, a jaki wielki on był - rzucił wstając i otrzepując się.
- Rzeczywiście ogromny, a ważył może jakieś... 2 kilo. Nie jesteś chyba stąd, prawda? - zapytał wyglądający nieco chorowicie mężczyzna. - Jestem Akio Nosti, ale możesz też mi mówić Altor. - dodał zaraz.
- Nie, szukam pewnego znajomego. Nazywam się Selim i możesz mnie tak nazywać - odpowiedział młody chłopak wodząc wzrokiem po otoczeniu, cały czas jednak mając na uwadze ruchy swego rozmówcy.
- Zapraszam do ogniska, może będę mógł jakoś pomóc. - powiedział Akio spoglądając na tajemniczego osobnika podejrzliwym wzrokiem. Nie typowy strój dał mu do zrozumienia z kim ma do czynienia, a przynajmniej tak mu się wydawało. W każdym bądź razie musiał się dowiedzieć z kim ma wątpliwą przyjemność i ile widział mało rozgarnięty przybysz.
Część trzecia: Altor
Godzinę później.
Dwaj mężczyźni siedzieli na przeciwko siebie przy nie dużym ognisku mierząc się wzrokiem niczym kowboje w starym westernie mający zamiar zaraz oddać decydujący strzał.
- Więc nie wiesz gdzie dokładnie w Ishimie znajduje sie Twój znajomy? - zapytał Nosti.
- Dokładnie. - odpowiedział jego rozmówca. - Co więcej zaczynam sie trochę o niego martwić, bo nie odzywa się już jakieś 2 tygodnie a słyszałem, że tutaj grasuje jakiś nadczłowiek z ognistymi mocami, który prawdopodobnie nie dość, że jest piromanem to jeszcze mordercą z chorobą psychiczną, tak przynajmniej słyszałem. Stąd też padła natychmiastowa decyzja o moim przyjeździe tutaj. - powiedział Selim spoglądając na mężczyznę, którego obraz majaczył za językami płomieni.
- Psychol mówisz... Oj zdziwił by się. - rzucił Altor uśmiechając się szczerze i powoli podnosząc się z miejsca.
- Wy ludzie macie głupi nawyk wyolbrzymiania wszystkiego - rzekł spoglądając z góry na towarzysza.
- Jak to "Wy ludzie"? - rzucił babilończyk śmiejąc się. - Powiedziałeś to tak, jak Ty byś nim nie był - dodał zaraz jednocześnie sięgając powoli po wcześniej schowanego Singera tak, aby ruch ten był jak najmniej zauważalny.
- A mówiłem kiedyś, że nim jestem? Nie obrażaj mnie. - mruknął gniewnie Akio wyciągając szybkim i płynnym ruchem katanę. Potem ruszył na Selima który w ostatniej chwili zasłonił się rewolwerem. Gdyby nie jego refleks w tej chwili patrzył by na świat jednym okiem.
- No to chyba pogadane - powiedział chłopak i nacisnął na spust pistoletu. Przekręcający się bębenek broni wprawił w lekkie drżenie katanę, której nacisk nieco osłabł. Wtedy też babilończyk natychmiast uderzył swego przeciwnika łokciem w brzuch i cofnął się pare kroków. Po tej kontrze Altor zaśmiał się głośno i ruszając gdzieś w bok zniknął z pola widzenia. Jak się okazało jego atutem nie były tylko umiejętności posługiwania się ogniem, ale także ogromna szybkość, przewyższająca tą którą posiadał Selim, a uchodził przecież za szybkiego i sprawnego. W jednym momencie przełożył Singera do lewej ręki i wyciągnął Dragoona, który spoczął w prawej. Starając się nie wykonywać żadnych głupich ruchów rozglądał się po otoczeniu. Gdy zobaczył niewielki błysk natychmiast oddał strzał z mniejszego rewolweru w tamtą stronę. W odpowiedzi usłyszał głośny miauk i dźwięk kuli wbijającej sie w drewnianą skrzynię.
- Cholera, co ja się mam z tymi kotami - mruknął pod nosem. W tej samej chwili wróg wyprowadził atak z prawej strony na wysokości łokci. Uderzenie w prawdzie po raz kolejny zablokowane zostało pistoletem, jednak tym razem było bardziej precyzyjnie wyprowadzone i zdołało zranić nieco dłoń broniącego się. Ten nie zwlekając na kolejny ruch oddał trzy strzały z Singera, jednak jedynie jeden dotarł do celu i był w stanie tylko drasnąć atakującego w okolicach żeber. Choć rana w takim miejscu okazać by się mogła niezwykle bolesna i problemowa, to ta nie była na tyle głęboka aby odnosić podobne skutki. Po raz kolejny szybkość Akio okazała się być ogromnie pomocna. Podobnie jak przy poprzednim ataku, agent Sanbetsu po jego zakończeniu ponownie zniknął gdzieś w znanym sobie otoczeniu. Selim wiedział, że tego typu potyczka na dłużą metę nie doprowadzi do jego zwycięstwa, a z nadczłowiekiem i jego szybkością także równać się nie mógł. W chwili w której chciał już docenić fakt nie korzystania z mocy ognia przez jego przeciwnika w jego stronę leciały płonące kołki, będące fragmentami znajdujących się w koło skrzyni. Cześć z nich chłopak po prostu zestrzeliwał, a innych unikał. Nagle wraz z następnym atakiem w kilku ustawionych na sobie skrzyni z góry zaatakował Altor, wyprowadzając potężne cięcie zza głowy. Skrzyżowane rewolwery po raz kolejny okazały się być pomocne, jednak nie na tyle aby wyjść bez szwanku. Uderzenie było na tyle silne, że mimo próby blokowanie dosięgnęło barku białowłosego chłopaka dotkliwie je raniąc. Szkarłat kilkoma prostymi ścieżkami spływał po ciemnym płaszczu. Uśmiech na twarzy Akio nie znikał ani na chwilę.
- Co prawda nie miałem okazji uczyć się matematyki, ale w tej chwili potrafię powiedzieć, że nie masz już amunicji. Moja dywersja zdołała cię też zaskoczyć. - powiedział wyraźnie zadowolony. - Klęczysz przede mną i brzydko krwawisz, zastanawiasz się zapewne co teraz zrobię i co powinieneś zrobić sam. Przez umysł przelatują ci setki myśli, może jakieś próby ataku czy wyjścia z tej... - przerwał na moment śmiejąc się głośno. - No powiedzmy sobie szczerze beznadziejnej sytuacji. Pamiętaj jednak, że jesteś tylko małym człowieczkiem, który teraz nawet nie skorzysta ze swoich pistolecików co więc możesz zrobić komuś takiemu jak ja? - pytał, gdy jego dłoń zajęła się ogniem. Następnie chwycił za jedną z rąk Selima, który jęknął głośno z bólu ku ogromnej radości swego przeciwnika. Ból był na tyle silny, że uniemożliwiał dalsze stawianie oporu i blokowanie ostrza katany bronią. Miecz utkwił w barku chłopaka jeszcze głębiej. W pewnym momencie dłonie babilończyka rozświetliły się jasnym światłem. Będący niezwykle blisko Altor zauważył, że zmieniły one kolor. Selim puścił obydwa pistolety zagryzając dolną wargę do samej krwi w momencie w którym oręż ciął jego ciało. Nie czekał na żadną reakcję. Natychmiast jedną ręką chwycił zaciśnięte na rękojeści miecza dłonie Nostiego wbijając w nie swoje "szpony". Druga ręka powędrowała prosto w brzuch wroga. Agent Sanbetsu natychmiast odskoczył do tyłu zostawiając swoją katanę chwytając się kurczowo za brzuch i plując krwią.
- Co to [ cenzura ] miało być? - rzucił gniewnie. - Ty nędzny robaku - dodał stając na równe nogi. Selim powoli wypuścił powietrze z płuc. Wyraźnie w powietrzu odczuć się dało chłód, jednak nie powinno go być. Wtedy też Altor zauważył, że dłonie jego przeciwnika wróciły do poprzedniego stanu i zmieniają się raz jeszcze, tym razem w niezwykle szybkim tempie zaczęły zamarzać.
- Lód?! - krzyknął nadczłowiek śmiejąc się głośno. - Co chcesz zrobić lodem przeciwko ogniu? - zapytał drwiąco rozpalając ogień na swych obydwu rękach. Chłopak o śnieżnobiałych włosach zdawał się nawet tego nie słyszeć, nie czuć bólu, a nawet nie być obecny w miejscu walki. Jednak tylko przez chwilę. Zaraz potem mocnym wyrzutem, wywołując mocniejszy krwotok rany barku, skierował lód w stronę Akio. Ten nie leciał jak śnieżna piguła lub mroźny powiew, a wyglądał jak malutkie, niezwykle ostre fragmenty zbitego szkła. Setki takich ostrzy wbiły się w ciało nacierającego agenta, który przed dotarciem do celu, przed swym przeciwnikiem padł niczym postrzelony zwierz na polowaniu. Wycieńczony Selim także osunął się na ziemię. Widząc jakby przez mgłę dostrzegł zbliżającego się do niego krzepkiego mężczyznę będącego sługą staruszka.
- Wiedziałem, że to Ty, gdzieś tu miałem tę monetę z wazy. - rzucił półgłosem młody chłopak tuż przed utratą przytomności.
Koniec |
|
|
|
*Lorgan |
#3
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 27-04-2009, 16:27
|
|
Altor – Ajajajajaj... Dałeś mi ciężki orzech do zgryzienia. Twoja walka jest z technicznego punktu widzenia znacznie lepsza od poprzedniej, jednak posiada sporo nowych rodzajów błędów fabularnych.
Zasadniczym plusem jest prostota. Uniknąłeś zawiłych konstrukcji zdaniowych (niestety, często kosztem powtórzeń i innych błędów stylistycznych) i stworzyłeś całkiem ciekawą opowieść.
Wpadki, o których wspomniałem wcześniej, to przede wszystkim:
W tym świecie nie ma czegoś takiego jak Japonia, więc ciężko również o japonki
Altor napisał/a: | Spathą wyciął otwór w metalowych drzwiach. |
Selim ze swoją siłą mógł co najwyżej zwichnąć sobie rękę...
Altor napisał/a: | Walthera |
Marki broni z naszego świata nie istnieją, o ile nie zostaną gdzieś wcześniej opisane. Staraj się na przyszłość uważać na nazewnictwo, którego używasz.
Zawiniłeś również słabo oddając charakter przeciwnika. Mogłeś też przyłożyć się odrobinę bardziej do dialogów – to głownie ich wina, że Selim w ogóle nie ożył w mojej głowie. Ponadto, z witalnością na poziomie "-1" biegałeś, skakałeś i walczyłeś... wszystko to, mając ranę postrzałową i świeżo zaszyte bebechy. Heroiczne? Nie. Nielogiczne.
Trochę mi przykro, że wystawiam taką, a nie inną ocenę. Taryfa ulgowa nie może jednak trwać wiecznie.
Ocena: 4,5/10
______________________________________________________________
Selim – Pierwsze, budżetowe zdanie Twojego wpisu wprowadziło mnie w przyjemny nastrój. Nie wiedziałem jeszcze, że planujesz cukierkową historyjkę, a rzadko zdarza mi się uśmiechać podczas czytania walk – za to masz plus. Dla wyrównania dołożę jednak minus – warsztat – masz problemy z formułowaniem opisów (np. Do wzmocnionych blachą drzwi rozbrzmiało(...)) i popełniasz powtórzenia (na szczęście w jeszcze mniejszej ilości niż Altor).
Na tym jednak nie koniec. Nie spodobał mi się pomysł na walkę. Jest wręcz infantylny – to przecież normalne, że w Ishimie są Agenci, przecież to ich miasto w ich państwie. W ogóle nie wyjaśniłeś co robi statek Babilonu na obcych wodach. Samo to mogłoby być początkiem bardzo ciekawej opowieści i pretekstem do walki.
Czytając tę Twoją opowieść czułem się trochę tak, jakbym oglądał Teletubbies. Ot, śmieszny ludek rozbija wazon, dopływa do portu, gdzie widzi chudego chłopca przy ognisku. Wita się z nim i zaczyna rozmowę...
Gdzie industrialny klimat Sanbetsu? Gdzie nastrój? Przecież to konfrontacja specjalnych agentów dwóch potężnych państw. Zarówno Ty, jak i Altor jesteście maszynami do zabijania – nawet na obecnym poziomie. Dziwię się, że wolałeś to przedstawić tak radośnie i beztrosko. No i jeszcze ta słynna katana Altora. Obaj popełniliście tę samą niedorzeczność – jak można znikąd dobyć taki wielki kawał stali? Jeżeli ktoś jest uzbrojony, wypadałoby to uwzględnić we wcześniejszym opisie. Czytaj walki innych – może w ten sposób zaznajomisz się z realiami gry. Mógłbyś również (o ile jeszcze tego nie zrobiłeś, przejrzeć fabularyzowany wstęp w podforum ‘Świat’).
Liczę, że następnym razem wymyślisz coś ciekawszego
Ocena: 4,5/10
______________________________________________________________
Oddaję swój głos na remis. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
^Coyote |
#4
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669 Wiek: 35 Dołączył: 30 Mar 2009 Skąd: Kraków
|
Napisano 03-05-2009, 12:16
|
|
Altor: Gdybyś napisał tak dobre opowiadanie w walce ze mną .. mogłoby nie być wesoło Bardzo dobra praca. Fakt, jest trochę powtórzeń i innych błedów językowych, ale nadrabiasz fabułą i klimatem. Troche mnie zdziwiło (jak Lorgana) , że pisałeś o Japonce. Reszta jest ok, a nawet jeszcze lepsza
Selim: Widzę w Tobie poważnego rywala na przyszłość Piszesz poprawnie i ciekawie. Masz tylko (chyba ) małe doświadczenie z fantastyką , bo trochę ciężko Ci odnaleźć się w świecie. Jak nad tym popracujesz, będziesz świetny.
Obaj napisaliście takie prace, że nie umiem wybrać zwycięzcy. Powtórzę więc po Lorganie: remis.
Altor: 6,5
Selim: 6,5 |
"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
|
|
|
|
^Curse |
#5
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551 Wiek: 36 Dołączyła: 16 Gru 2008 Skąd: Lublin/Warszawa?
|
Napisano 08-05-2009, 02:52
|
|
Altor:
Cóż.. narracja podoba mi się zdecydowanie bardziej niż w poprzedniej walce. Niestety.. ciągle robisz błędy, które są najnormalniej w świecie głupie i których można było bez problemu uniknąć. Przykłady?
Altor napisał/a: | Czemu on się, uśmiecha? |
Altor napisał/a: | poczuł bul | Więcej tego typu błędów jest pod koniec wpisu, więc zakładam, że to wina pośpiechu, co jednak ich nie usprawiedliwia Po prostu musisz sprawdzać swoje prace 10 razy przed oddaniem Ale i tak jest nieco lepiej.
Ogólnie znowu fajny klimat i całkiem fajny pomysł na powód walki. Trochę tylko mnie zastanawia jak to było, że twój przeciwnik wyciągnął sobie spokojnie broń z plecaka, mając ciebie naprzeciwko. Nawet jeśli nie zakładał, że możesz mu się stawić, to chyba powinien zakładać, że skoro wiesz o broni, to mu zwiejesz. To wydaje mi się przynajmniej bardziej logicznym zachowaniem
To by właściwie na tyle.. No oprócz tej nieszczęsnej Japonki. I jeszcze jednej rzeczy.. Zawsze wydawało mi się, że szaman i ksiądz to co innego.. A ty używasz tego zamiennie.
Ocena: 5
Selim:
Zacznijmy od tego, co tygryski.. ee.. tzn. czepialscy lubią najbardziej Przecinki! xD Jest ich ich.. kilka. A to stanowczo za mało. Piszesz dość rozbudowane zdania, w ogóle nie używając interpunkcji. Zwróć na to uwagę.
Ogólnie nawet mi się podobało. Trochę jednak skiepściłeś sprawę robiąc z tego coś dziwnego. Sensowniejsze byłoby chyba, gdyby to w twoim kraju szwędał się ktoś podejrzany, nie?
Podobał mi się sam pojedynek i jego klimat.
Ocena:4,5
Chciałam zaznaczyć, że miałam spory problem. Panowie wypadli bardzo równo (też miałam zamiar ogłosić remis), jednak tekst Altora był łatwiejszy i przyjemniejszy w odbiorze, co musiało zaowocować taką, a nie inną oceną |
|
|
|
»Twitch |
#6
|
Yami
Poziom: Wakamusha
Posty: 1053 Wiek: 35 Dołączył: 08 Maj 2009
|
Napisano 09-05-2009, 15:13
|
|
Altor - To co od razu rzuciło mi się w oczy to błędy, jest ich dużo i różnego rodzaju. Powtórzę za Curse, powinieneś chociaż przeczytać swój wpis przed oddaniem. Może nie wychwycisz wszystkich błędów i ich nie poprawisz, ale przynajmniej dostrzeżesz proste wpadki.
Altor napisał/a: | W mniej więcej tym samym czasie, pewien mężczyzna opuścił lotnisko. |
Nieco dziwnie zabrzmiało to wprowadzenie postaci przeciwnika, mogłeś nieco bardziej to opisać. Jego osobę opisałeś dość dobrze, jednak nie oddałeś równie dobrze jego statystyk, przez co powstały takie sytuacje:
Altor napisał/a: | Spathą wyciął otwór w metalowych drzwiach. |
(którą dobrze opisał Lorgan) oraz samego charakteru, co odbiło się na dialogach. Walka była całkiem niezła, choć poprzez niedociągnięcia wymienione wcześniej miała braki.
Mam wrażenie, że brakuje Ci trochę doświadczenia w pisaniu takich prac, ale nadrabiasz pomysłami.
Ocena - 4,5/10
Selim - W przeciwieństwie do Altora chyba przejrzałeś wpis przed oddaniem, chociaż błędów nie uniknąłeś. Curse już Ci napisała, że musisz zwrócić uwagę na interpunkcję oraz na długość zdań, mogły by być krótsze, wtedy i problem przecinków by poniekąd zniknął. Starcie opisałeś ciekawie, widać, że chciałeś aby miało trochę "efektów specjalnych", mam na myśli płonące kołki miotane w Twoja stronę. Jednak niektóre sytuacje opisałeś nie najlepiej, a i nie wykorzystałeś dostatecznie potencjału swojego arsenału. Dobrze oddałeś statystyki obydwu postaci, ale chyba brakowało Ci pomysłu na całość.
Ocena - 4,5/10 |
Little hell. |
|
|
|
*Lorgan |
#7
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 13
|