Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Nimmu|Świat] Autostrada do piekła II
 Rozpoczęty przez »oX, 31-03-2017, 20:15
 Zamknięty przez Lorgan, 07-04-2018, 11:20

0 odpowiedzi w tym temacie
»oX   #1 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740
Wiek: 33
Dołączył: 21 Paź 2010
Skąd: Wejherowo



Ryk silnika rozniósł się echem po garażu. Gdzieś w głębi usłyszeć można było stukanie młotka i dźwięk wkrętarki. Drzwi jednego z odpalonych wozów otworzyły się, a chwilę później wyszedł z nich młody chłopak, góra lat dwadzieścia.
- Turbo działa! - Krzyknął uradowany. - W końcu, kuźwa, w końcu!
- Nie wybierasz się na przejażdżkę, Robson? - Zapytał inny, wyczołgując się spod innej maszyny. - Znając twoje szczęście nie przejedziesz kilometra.
- Ścigamy się? - Odparł opryskliwie. - Lubię pokazywać ci środkowy palec jak znikasz z tyłu.
- Zawsze dowcipny! - Wtrącił się jeszcze inny, tym razem o wiele starszy mężczyzna. Miał długą, siwą brodę i sylwetkę atlety. Ubrany w biały bezrękawnik i wojskowe bojówki zbliżył się wolnym krokiem do przekomarzających się towarzyszy. - Darujcie sobie te szczeniackie gadki i bierzcie się do roboty, trzeba w końcu wyruszyć na drogę i zarobić. Do jutra ogarniecie wozy?
- Z palcem w tyłku, szefie - powiedział młodszy. - Mówimy o jakimś konkretnym zleceniu?
- Nie - odpowiedział starszy. - Trzeba rozruszać kości, tak po prostu.
- To lubię! - Krzyknął ktoś w głębi warsztatu.
- - - - - - - - - -

- Nudzi mi się.
- Zamknij dziób - odparł Murphy, odpalając kolejnego papierosa.
- Okno!
- Ojej, bo dymek ci jeszcze zaszkodzi…
W odpowiedzi Bullet wyszczerzył zęby i groźnie zawarczał. Chris, chcąc uniknąć kolejnego konfliktu, po prostu lekko otworzył okno i spojrzał na towarzysza.
- Pasuje?
- Jesteś niemiły i śmierdzisz. Chcesz siedzieć w dymie to sobie siedź, ja tego nie lubię!
Rycerz delikatnie nacisnął pedał hamulca i zjechał na pobocze autostrady. Wysiadł bez słowa z samochodu, zostawiając psa w środku. Dopalił peta na zewnątrz, niedopałek wyrzucił na jezdnię i spokojnym krokiem przeszedł na stronę pasażera.
- Wypad do bagażnika - powiedział spokojnie do Bulleta. - Tam nie ma dymu. Klimatyzacji też nie.
- Ty chyba zwariowałeś!
- Raz raz, nie będziesz mi pyskował.
- Pf. - Bullet grzecznie podniósł tyłek z fotela i skoczył na gorący asfalt. Zrobił kółko wokół partnera, po czym podniósł łapę i z gracją oszczał mu spodnie. Następnie udał się w stronę bagażnika.
- Zamknięte. Raczysz otworzyć, panie?
- - - - - - - - - -

- Wszystko gotowe, szefie. - Dumnie powiedział młody chłopak, przejeżdżając ręką po masce sportowego auta. - Możemy ruszać.
- Kto wpadł na sześćdziesiątkę na dachu? Twój pomysł, Philippo?
- Ta jest, szefie! Niezły straszak, a podziurawić też potrafi.
- Pakować dupska i jedziemy na polowanie.
Cztery samochody opuściły warsztat, zostawiając za sobą chmurę dymu. Dźwięk silników i piski opon rozeszły się po okolicy. Dojazd do głównej drogi zajął im mniej niż dziesięć minut. Ustawili się jeden obok drugiego tuż za samotną skałą, aby przyszła ofiara polowania nie miała szansy na dostrzeżenie niebezpieczeństwa. Uśmiech pojawił się na twarzy każdego z nich, gdy na horyzoncie pojawiło się terenowe auto, na oko nie starsze niż dwa lata. Zatarli ręce, wrzucili jedynkę i wyruszyli w pościg.
- - - - - - - - - -

Murphy kilkukrotnie stuknął w wyświetlacz radia, klnąc pod nosem na nowoczesną technologię. Z głośników wydobywała się na zmianę muzyka country i zakłócenia radiowe. Kupił samochód w Tenri na potrzeby pobocznej misji, jak i własnej przyjemności. Nie spodziewał się za to, że wóz przepełniony będzie gadżetami i nowinkami. Cudem udało mu się uruchomić klimatyzację. Jedynym według niego plusem był czterolitrowy silnik pod maską. Wcisnąwszy mocniej pedał gazu i rozpędzając się do ponad stu czterdziestu kilometrów na godzinę, chciał zapalić kolejnego papierosa. Spojrzał w boczne lusterko i zaklął ponownie.
- Mamy kłopoty, trzymasz się mocno w bagażniku?
- Walisz mnie ty, twoje kłopoty i całe twoje życie. - Odparł opryskliwie Bullet. - Co się dzieje, tak z ciekawości?
- Widzę parę samochodów za nami, zbliżają się.
- Jak widok innych aut na autostradzie jest dla ciebie niebezpieczeństwem, to powinieneś udać się do psychiatry, Chris.
- Jeden z nich ma na dachu karabin maszynowy.
- O ja cię psia mać.
Wóz z tyłu wjechał na lewy pas, równając się z terenówką. Młody kierowca zamachał pistoletem, zmuszając rycerza do zjechania na pobocze.
- Nic z tych rzeczy, frajerze - powiedział Chris naciskając hamulec. Odbił mocno kierownicą w lewo i zepchnął chłopaka na barierki. Impet uderzenia nie był na szczęście duży, więc Murphy bez problemu zapanował nad wozem. Szybka redukcja biegu, pedał do podłogi i wystrzelił przed siebie. Obrócił głowę, żeby sprawdzić co z tyłu. Na dupie siedziały mu trzy wozy, zaś czwarty zepchnięty próbował nadgonić.
- Myśl. Myśl kuźwa… - szeptał pod nosem. - Mogę was zabić jednym strzałem…
- Nie, nie możesz! Do kogoś dojdzie, że użyłeś tu mocy! Weź się im później tłumacz, co robiłeś w Khazarze!
- Sram na to!
- Ja na bagażnik, ale o tym później pogadamy…
Zegar na desce wskazywał sto siedemdziesiąt. Piraci drogowi z tyłu nie odstawiali nawet na krok i próbowali wyprzedzać. Murphy otworzył jedną ręką schowek i wyjąwszy colta, wycelował przez tylną szybę. Huk wystrzału zagłuszył śpiewającego w radiu kowboja. Jeep z sześćdziesiątką na dachu został wykluczony z wyścigu, tak jak jego kierowca z dalszego życia. Kula wylądowała między oczami. Taki obrót spraw wykorzystał inny, równając się z autem rycerza z lewej strony. Ku zdziwieniu nie uderzył, ale przyspieszył jeszcze bardziej, aż w końcu znalazł się całkiem z przodu.
- Trzymaj się, Bullet! - Krzyknął Murphy, widząc wylatujące na drogę kolczatki. Gwałtownie odbił na sąsiedni pas, tracąc częściowo panowanie. Pech chciał, że z naprzeciwka zbliżało się kilka maszyn niezwiązanych ze sprawą. Ot, zwykli cywile, jadący prawdopodobnie na urlop, bądź cholera wie gdzie. Zobaczywszy całą akcję szybko zjechali na pobocze i próbowali ominąć walczących. Terenówka jednego pozbawiła lusterka, innego wygładzonego boku. Dźwięki z klaksonów dało się usłyszeć paręset metrów dalej.
- Jeden poszedł, jeszcze czterech…
- Pięciu! Jakiś motor na horyzoncie!
- W dupę jego mać…
Faktycznie, jak powiedział Bullet, do pościgu dołączył motocyklista uzbrojony w pistolet maszynowy. Bez większego problemu zrównał się i puścił serię z broni. Grad amunicji powinien zabić kierującego Murphy’ego, jednak wystrzelił w tym samym czasie, używając nadludzkiej mocy. Strzały zostały zatrzymane przez zieloną tarczę, a kierujący jednośladem zwolnił i pozostał z tyłu.
- Coś ty odwalił!
- Milcz tam z tyłu!
Szkło walało się po przedniej części auta. Rycerz nie zwalniał nawet na sekundę, udało mu się odzyskać panowanie nad wozem i już miał nadzieję, że ucieczka zakończy się sukcesem, kiedy z prawej, mknąc przez piach, wyprzedziło go inne auto. Blokowało przejazd, odbijając to w lewo, to w prawo. Chris zdążył wymierzyć w kierowcę, ale zagapił się i nie zwrócił uwagi na nadjeżdżającego ze swojej strony kolejnego pirata. Ten, wykorzystując swoją chwilę, uderzył z impetem w terenówkę, całkowicie spychając ją z drogi. Murphy kątem oka zobaczył wystające z felg kolce, które przedziurawiły mu opony. Colt wypadł z ręki, lądując gdzieś obok skrzyni biegów, a samochód przewrócił się na bok.. kilkukrotnie. Kilka chwil później kupa żelastwa ustawiła się cudem na czterech kołach otoczona tumanem kurzu. Zakrwawiony Murphy spróbował otworzyć drzwi. Bezskutecznie.
- Brać go! - Usłyszał z zewnętrz. - Niech zapłaci za Robsona!
- Uważajcie na niego! - Dodał ktoś inny. - Potraktowałem go prawie całym magazynkiem i nic!
- Nie pieprz głupot - wtrącił się jeszcze ktoś. - Otwórzcie te drzwi.
Rycerz powoli odzyskiwał pełną sprawność i wymacał leżący niedaleko pistolet.
- Bullet? Żyjesz tam? - Wymamrotał niewyraźnie. - Ale jazda.
- Daję radę. Nie wiem. Woof woof.
- Woof, kuźwa, co?!
Rozmowę przerwał mężczyzna próbując dostać się do środka. Cały czas trzymał Chrisa na muszce, podobnie jak pozostali.
- Trzymaj się Bullet - odparł szeptem. - Zaraz grawitacja cię zawiedzie.
- Wyłaź, gnojku - odparł jeden z atakujących. Złapał rycerza za koszulkę i spróbował wyciągnąć siłą. Dopiero po chwili zobaczył nikłą poświatę, jaka roznieciła się wokół kierującego.
- Kurvva, moje nogi! Też to czujecie?!
- Co jest grane?!
- Zastrzel go!
Kilka sekund później wokół zgromadzonych rozbłysła niebieska aura, paraliżując wszystkich piratów. Murphy wygarnął się z samochodu i rozejrzał. Pięciu ludzi leżało bezwiednie, a z ich oczu biło jedynie przerażenie. Obolały Chris musiał podeprzeć się o samochód, żeby nie stracić równowagi. Znalazł w kieszeni paczkę papierosów i odpaliwszy jednego, wciągnął w płuca truciznę. Gdy rzucił niedopałek na jednego z leżących i przygniótł butem, wziął się za poważną robotę. Potraktował każdego z nich strzałem z pistoletu i pozostawił sępom na pożarcie.
- Sory ludzie, ale nie mogliście żyć z wiedzą, że tacy jak ja istnieją - powiedział w stronę ciał. - Bullet! Ogarniaj się.
Wylądował na szczęście kawałek od głównej drogi, więc gapie zbierający się w okolicy sami nie wiedzieli, co widzieli. Murphy, wciąż z problemami, wsiadł do sportowego samochodu i ruszył przed siebie, zostawiając za sobą krew, ciała i olbrzymi bałagan. Stwierdził, że jak dojdzie do siebie to może poprosi kogoś o zatuszowanie sprawy. Wszystko w swoim czasie…
   
Profil PW Email
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 14