Agent
Poziom: Keihai
Posty: 47 Wiek: 33 Dołączył: 25 Kwi 2015
|
Napisano 30-05-2016, 21:41 [Ninmu|Świat] Nocne łowy III
|
|
Ishima
Washimaru Takatori obudził się w środku nocy zlany lodowatym potem. Nie umiejąc ponownie wpaść w objęcia snu, obmył twarz i zaczął poranny trening. Podczas wykonywania kolejnych skomplikowanych ćwiczeń, myślami był daleko. Zaburzenia snu zaczęły się wraz ze spotkaniem Tekkeya i podjęciem się infiltracji K.O.P.u, ale rok temu były one związane z obawą dotyczącą reakcji przyjaciół Komety na łamanie przez niego prawa. Kondycja psychiczna niebieskowłosego wojownika pogorszyła się po starciu z nagijskim zabójcą. Jego złe sny stały się powracającymi co kilka nocy koszmarami, w których własnoręcznie mordował wszystkich swoich przyjaciół. Najgorsze było to, że czynił to bez cienia emocji, skruchy, żalu czy wahania. Niczym maszyna do zabijania. Czy właśnie taki będzie koniec drogi, na którą wszedł dołączając do K.O.P.u? Ćwiczenia wyczerpały go do tego stopnia, że usiadł w siadzie skrzyżnym i głęboko oddychając zaczął wspominać ostatni rok. Przez ten okres K. O. P. znacząco się zmienił. Gdy Washimaru dołączył do gangu, był to jeden z wielu funkcjonujących w tym czasie w Ishimie. Od pierwszego zadania, w którym niebieskowłosy uczestniczył, grupa stopniowo poszerzała swoje terytorium, aż rozrosła się na całe miasto. Wiązało się z tym powiększenie liczby KOPniętych i pojawił się problem jak najlepiej zarządzać takim potencjałem ludzkim, rozsianym na dużym obszarze. Do siłowni, w której Suisei poznawał tajniki Ansatsukena, zwołano cały gang. Z ustawionego na ringu telewizor puszczono nagranie z decyzją tajemniczego zwierzchnika Ooryuu. Zgodnie z jego rozporządzeniem, podzielono paczkę na oddziały odpowiadające za każdą z dzielnic stolicy strefy Wymiany. Wprowadzono w nich nową hierarchię odzwierciedlającej umiejętności oraz długość stażu członków. Na dowódcę dywizji G, czyli tej najważniejszej, z siedzibą w Gedam, został mianowany Ooryuu. Jego niebieskowłosy uczeń uzyskał status silnorękiego i stał się najbliższym współpracownikiem mistrza. Zreformowano również sposób przydzielania zadań. W punkcie znanym tylko garstce, dowódcom i ich przybocznym, wysłuchiwali nagranych zleceń od Capo.
Po kilku minutach oddech tajniaka wrócił do normalnego rytmu, a on sam wstał, by wziąć poranny prysznic.
- Eh, dzisiaj przydział kolejnego zadania… - powiedział na głos, kręcąc ze zrezygnowania głową.
***
Fojikawa
W centrum miasta stał samotnie mężczyzna delektując się palonym cygarem. Wyglądał na zwykłego trzydziestoparolatka, który zwykł spędzać czas na obserwacji ludzi robiących zakupy. Nagle odepchnął się od ściany budynku i wydmuchując koła z dymu podszedł do witryny umiejscowionej po drugiej stronie ulicy księgarni. Wpatrując się w okładki bestsellerów miesiąca powiedział do swojego odbicia w szybie:
- Podobno “Diamenty są wieczne” to świetna pozycja.
- Ale nie ustępują “Sanbetańskiej robocie” - padło w odpowiedzi.
Palacz zerknął kątem oka na rozmówcę. Był to młodszy od niego o około dziesięć lat uśmiechnięty blondyn, ubrany w znoszone dżinsy i koszulkę z logiem Ligi Walk. Odzew pasował, więc starszy kiwnął tylko głową i rzekł krótko:
- Chodź za mną.
Wędrowali wspólnie blisko kwadrans. Młodszy próbował zagaić rozmowę o Lidze Walk, ale nie spotkało się to z aprobatą towarzysza. Szli w milczeniu do czasu dotarcia do starej kamienicy. Doświadczony obserwator mógłby dostrzec, że w momencie wchodzenia do budynku obaj się rozluźnili. Wspięli się na drugie piętro, a tam przekroczyli próg niedużej kawalerki. Na stole usytuowanym na środku pomieszczenia leżał stos papierów. Zajęli miejsca po obu stronach blatu i Palacz zaczął:
- Nie interesuje mnie jak masz na imię, ani skąd jesteś. Dla mnie jesteś Młody. Możesz się do mnie zwracać Kato. Dziwię się tylko, że nasz wspólny znajomy nie podesłał kogoś starszego, ale to szczegół. Teraz się skup na tej mapie i słuchaj.
***
Takatori szedł spokojnym krokiem głównym deptakiem Fojikawy. Szczegóły zadania, które miał wykonać, nadal były dla niego tajemnicą. Wiedział tylko, że został wskazany przez samego Capo do tego zlecenia, co było dziwne, ponieważ w dotychczasowych nagraniach żaden KOPnięty nie został nominowany z imienia i nazwiska. Robili to dopiero później dowódcy oddziałów, jeżeli misja wymagała zaangażowania osoby o konkretnych umiejętnościach. Na miejscu miał spotkać się z informatorem, o którym wspominał na nagraniu Szef. Washimaru popatrzył na neonowy zegar przy witrynie jednego ze sklepów. Dochodziła godzina spotkania z łącznikiem. Niebieskowłosy młodzieniec obejrzał się na przechodniów, ale nie wiedział nawet jak wygląda człowiek, z którym ma się spotkać. Jak to ujął Capo na nagraniu “Nazywa się Odwrócony Ten i spotka się z tobą przy księgarni <<Zaczytany Sanbetańczyk>>”. Nie pozostało więc nic innego jak uzbroić się w cierpliwość. Obserwację otoczenia przerwało mu nawoływanie po pseudonimie artystycznym.
- Suisei, to ty?
Wojownik z Gedam odwrócił się w kierunku osoby, która to powiedziała. Był nim młody mężczyzna, na oko równolatek Washimaru, ale o głowę niższy. Ubrany był w czarną koszulkę i dżinsy. Takatoriemu przez głowę przeszło idealne określenie rozmówcy, Facet w Czerni lub Czarny, ponieważ oczy i włosy miał również tego koloru.
- Hmm…? Tak? A ty to zapewne Odwrócony Ten?
- Yhmm. Ale szczegóły twojego zadania omówimy w ustronniejszym miejscu.
- Nie ma sprawy. A znasz takie? To nie moje miasto, nie moja dzielnia - zażartował mieszkaniec Ishimy.
- Bardzo zabawne. Chodź za mną, to się przekonasz - niebieskowłosy mógłby przysiąc, że mówiąc to, Czarny się lekko uśmiechnął.
Wędrowali uliczkami miasta. Takatori korzystając z okazji starał się dostroić do rytmu innego miasta oraz dowiedzieć jak najwięcej o Fojikawie. Czarny powiedział mu gdzie iść w razie kłopotów. W ostateczności miał pytać o Kuro Tori, Czarnego Kanarka. Nim Washimaru się zorientował, byli już na blokowisku bardzo podobnym do tego, którego używał K.O.P. w Ishimie do rozdzielania zadań. Weszli do klatki schodowej, ale nie ruszyli do żadnego z widocznych drzwi do mieszkań. Stali chwilę na korytarzu, a Czarny macał futrynę drzwi prowadzących najprawdopodobniej do piwnicy. Naglę otworzyła się metalowa puszka za nimi, w której Suisei spodziewał się raczej liczników energii. Jednak ten pogląd musiał zweryfikować, gdy tylko zajrzał do niej. Odwrócony Ten sięgnął do środka i pokazał gościowi wyciągnięte zdjęcie. Była to podobizna trzydziestoparolatka z orlim nosem i cygarem trzymanym w ustach. Uwagę Takatoriego zwrócił szczególny błysk w oku mężczyzny. Żyjąc na ulicach Gedam widział już taki wcześniej i w ośmiu przypadkach na dziesięć należał do niegłupiego złodzieja, który często obmyślał cały skok.
- Kto to?
- To jest twój cel. Mózg operacji. Zgodnie z symbolami na odwrocie - mówiąc to, Czarny pokazał rewers kartki, na którym były, według Suiseia, przypadkowe bazgroły- planuje obrobić wieczorem sklep jubilera, mieszczący się niedaleko miejsca naszego spotkania. Ten facet jest pod ochroną zleceniodawcy, ale z jakiegoś powodu nie można po prostu zapobiec napadowi. Masz wytropić cel, gdy będzie wychodził z łupem, spuścić mu porządne manto, a skradzione przedmioty wrzucić do oznaczonego śmietnika na pobliskiej stacji metra. Wszystko jasne?
- Jak słońce. Złodziej ma poznać smak mojej pięści, a towar ma wylądować w koszu.
- Właśnie. Twarz zapamiętasz?
- Jasne, takiej aparycji nie sposób nie zapamiętać - lekko prychnął niebieskowłosy.
- To super. Bo środki bezpieczeństwa wymagają odpowiedniego zabezpieczenia... złodziejskiego języka - mówiąc to wyciągnął ze spodni zapalniczkę, podpalił krawędź fotografii i włożył ją do leżącej na ziemi popielniczki.
Obaj mężczyźni patrzyli się w ciszy jak ogień pożera kolejne fragmenty papieru.
***
Wieczór zapadł już w Fojikawie, gdy dwóch mężczyzn zaczęło zbierać się do zaplanowanej wcześniej pracy. Korzystając z przygotowanych przez Kato zawczasu ukrytych przejść pomiędzy budynkami dotarli do miejsca docelowego w bardzo krótkim czasie. Na szczęście Młody wykonał swoją część roboty. Po naradzie w kawalerce udało mu się podrobić klucze właściciela i zdobyć kod do alarmu. Jeszcze tylko jedne drzwi do pokonania i osiągną dostęp do najcenniejszych przedmiotów w tej dzielnicy, jak nie w całej Fojikawie, czyli różowych diamentów. Zanim jednak weszli w pole ustawionej nad frontowym wejściem kamery, rozejrzeli się dla pewności czy w pobliżu nie ma kogoś, komu takie bezczelne wejście przez frontowe drzwi nie wyda się podejrzane. Na szczęście okolica opustoszała po zamknięciu sklepów. Po drugiej stronie ulicy na ławce siedział niebieskowłosy mężczyzna z okularami przeciwsłonecznymi na nosie. Ubrany był w bluzę z wizerunkiem komety. Wydawało się, że śpi. Kato od razu dostrzegł ironię sytuacji. Bez wahania podszedł z kompanem do drzwi i je otworzył. Młody od razu podszedł do alarmu i wyłączył go. Starszy z rabusiów udał się na zaplecze i zabrał się za otwieranie ukrytego sejfu.
- Głupi właściciel ustawił jako kombinację datę swoich urodzin! - prychnął pod nosem złodziej.
Młody podszedł do niego akurat jak coś wrzucał do woreczka z diamentami.
- Co tam wrzuciłeś? - zapytał z niekrytym brakiem zaufania.
- Zabezpieczenie. Nie musisz wiedzieć nic więcej. A teraz wychodzimy tak jak tu weszliśmy.
***
Udając sen Washimaru nie mógł uwierzyć w to co widzi. Był świadkiem najbardziej bezczelnego przestępstwa jakie mógł sobie wyobrazić. Obserwował jak złodzieje ucharakteryzowani na niego samego i Ooryuu weszli do sklepu jubilerskiego i po paru minutach wyszli. Jeden z nich miał na sobie identyczne ubrania co Takatori. Drugi natomiast nosił taki sam kostium co Ooryuu na ringu Ligi Walk. Prężnym krokiem oddalając się z miejsca przestępstwa, “Ooryuu” wykonał krótki telefon. Na to “Suisei” zareagował dosyć gwałtownie, ale po krótkiej wypowiedzi kompana się uspokoił i lekko zachichotał. O co mogło chodzić? Zadanie jednak miało jasne wytyczne, więc Takatori cichcem ruszył za nimi.
- Kogo ja widzę? Dawno się nie widzieliśmy, Odbicie - zażartował niebieskowłosy.
Złodzieje wyraźnie się tego nie spodziewali. “Ooryuu” powiedział pod nosem:
- Pieprz.ony czynnik ludzki… - i obaj rzucili się na nadchodzącego.
Washimaru tylko ziewnął, ponieważ ta szarża mówiła jak niewiele doświadczenia mają przeciwnicy w walce wręcz. Jego naśladowca był wyraźnie szybszy i próbował napierać barkiem na brzuch niebieskowłosego. Ten zneutralizował pęd, ustawiając jedną nogę bardziej z tyłu i otoczył głowę oponenta ramieniem. Drugą ręką uderzył złodzieja w splot słoneczny, a następnie podskakując lekko, pozbawił go kontaktu z ziemią i rzucił go nim tak, aby ten wylądował na plecach. Gdy klon już leżał, Takatori padł obok niego, zatapiając w jego rozluźnionym i nie chronionym brzuchu swój łokieć. Celował w wątrobę. Nie czekając wstał, wykonując sprężynkę i spojrzał na pokonanego oponenta. Bardzo szybka kombinacja duszenia, powalenia i dwóch ciosów spowodowała, że ten leżał na deptaku i wił się z bólu. “Ooryuu” tylko obserwował jak jego towarzysz dostaje łomot. Gdy Suisei obejrzał się by z zadowoleniem sprawdzić efekt swojej rozgrzewki, dostał mocny cios w głowę i zapadła ciemność..
***
Na posterunku panowało poruszenie, wywołane pojawieniem się kruczowłosej komisarz z RG-37. Historia tej dziewczyny była swego czasu głównym tematem plotkarskich rozmów wśród funkcjonariuszy. Tego wieczoru zjawiła się kilka minut po sprowadzeniu podejrzanego o włamanie do jubilera. Natychmiast przejęła praktycznie zakończoną sprawę i zażądała, aby sprowadzić nieprzytomnego rabusia do sali przesłuchań. Polecenie zostało wykonane bez słowa sprzeciwu. Yuuna Sataka wylała zawartość szklanki z wodą na twarz zatrzymanego, który przebudził się z krzykiem. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. Oparła się z wdziękiem o ciemną szybę po drugiej stronie pomieszczenia, niewątpliwie przyprawiając funkcjonariuszy po drugiej stronie o szybsze bicie serca. Nie podnosząc głosu powiedziała:
- Jestem komisarz Sataka. Wiesz gdzie jesteś i z jakiego powodu?
Niebieskowłosy szybkim spojrzeniem omiótł pomieszczenie. Przełknął głośno ślinę i skupił wzrok na młodej dziewczynie. W wyrazie oczu miał cień zrozumienia.
- To nie wygląda na pięciogwiazdkowy hotel. Domyślam się, że jestem na posterunku policji. Ale nie mam pojęcia dlaczego. Dlaczego?
Typ cwaniaka i żartownisia, przeszło czarnowłosej przez myśl. Uśmiechnęła się tylko słodko. Cichy głos z tyłu głowy podpowiadał jej, że rozmówca nie był do końca szczery.
- Gościna tego komisariatu kosztuje znacznie więcej niż relaks w hotelach o wysokich standardach. Jak nie będziesz współpracował, Takatori, sam będziesz miał okazję się o tym przekonać.
Mimika zatrzymanego zdradziła go. Słysząc wypowiedziane nazwisko, jego źrenice się delikatnie rozszerzyły, ale nic nie powiedział.
- Kamera nad wejściem do sklepu wszystko zarejestrowała. Nie próbuj więc mówić, że jesteś niewinny, albo kryć kumpla. Sam nie mogłeś się znokautować, więc podejrzewam, że pożarliście się o łup. Pewnie uciekając nie zdążył sprawdzić twoich wszystkich kieszeni - mówiąc to, położyła na stole sakiewkę pełną różowych diamentów. - Jesteś tutaj, aby powiedzieć gdzie jest Ooryuu, z którym napadłeś na jubilera. Wydaj kumpla Suisei, a może jeszcze w tym roku będziesz mógł wrócić do Ligi Walk.
Wpatrywała się przez chwilę w milczącego więźnia, ale ten nie zdradzał zainteresowania rozmową. Westchnęła głośno.
- Jak chcesz. Może mała przerwa pobudzi twoją pamięć - odwróciła się i wyszła z pomieszczenia kręcąc biodrami.
***
Opuszczając pokój Sataka zostawiła kamienie na stole. Washimaru patrząc się w trefny woreczek myślał jakim cudem został wplątany w taką sytuację. Musiał zmienić status quo na swoją korzyść, aby roczny trud w zbieraniu informacji o działaniach K.O.P.u nie poszedł na marne. Nie musiał mieć umiejętności widzenia przyszłych zdarzeń, aby stwierdzić, że jeżeli zaczeka na powrót Dziewczyny-Komisarz, to będzie mógł na własnej skórze sprawdzić jak wygodne prycze oferuje fojikawska policja. Na przeszkodzie mocnego postanowienia ucieczki z komisariatu stał jeden fakt. Był przykuty kajdankami do stołu. Po dokładniejszym zbadaniu łańcucha, który łączył kajdanki ze stołem, dostrzegł, że jest on lekko uszkodzony. Wstał od stołu i zrobił dwa kroki, aby prawie naprężyć łańcuch, a następnie jednym zdecydowanym i szybkim pociągnięciem zerwał go. Chwycił leżący na stole worek i schował do kieszeni. Przez uchylone drzwi słyszał głosy dwóch posterunkowych, którzy dyskutowali o wczorajszym meczu. Oddychając głęboko Takatori doszedł do wniosku, że najpierw ich ogłuszy, a plan ucieczki wyklaruje się z czasem. Jak pomyślał tak też zrobił. Zdecydowanym i szybkim ruchem wydostał się na korytarz. Nim policjanci zorientowali się o co chodzi, jeden otrzymał silny cios kantem dłoni w skroń, a drugi kopnięcie w krocze, które pozbawiło go mowy. Oczy prawie wyszły mu z orbit, a Suisei skrócił jego męki stosując identyczne uderzenie, które pozbawiło przytomności jego partnera. Niebieskowłosy na wszelki wypadek zaciągnął ich do sali przesłuchań i korzystając z ich kluczyków otworzył kajdanki. Jednak wiedział, że jeszcze wolnym nie jest. Wyglądając przez drzwi dostrzegł okno oddalone o około trzydzieści metrów w linii prostej. Oceniając z takiej odległości, znajdował się na drugim piętrze. Podjął się ryzykownego czynu i aktywując Tatakai Modo rozpędził się korytarzem, a następnie przeskakując nad trzema biurkami wyskoczył przez okno. Przez sekundę myślał, że zginie, ponieważ jednak był trzymany na piętrze trzecim. Przypomniał mu się trening z Tekkeyem. Teraz był zdany tylko na siebie, więc obrócił się w locie i chwycił się rynny. Uderzył z impetem o ścianę budynku. Ignorując ból opuścił się po rynnie na ziemię. Sprawdził tylko czy woreczek z diamentami nie wypadł mu w czasie ucieczki i zaczął biec przed siebie.
***
- Co za debil - szepnęła do siebie komisarz Sakata na wieść o sposobie ucieczki podejrzanego, a jej orzechowe oczy zrobiły się jeszcze większe niż zazwyczaj.
Specjalnie stworzyła warunki pozwalające Suiseiowi uciec, ale takiej brawury wymieszanej z ogromnymi pokładami głupoty się nie spodziewała. Z drugiej strony miała do czynienia ze śmiałkiem, który zarabiał bijąc się czy to na ulicy czy też w Lidze Walk. Tacy wierzą, że są niezniszczalni, dopóki nie spotkają kogoś lepszego kto tę nadmierną dumę ukróci. Yuuna wiedziała, że to ona musi wtłuc tę gorzką lekcję do niebieskowłosej, prawdopodobnie pustej, głowy. Takatori musiał się przekonać, że same mięśnie to nie wszystko. Odruchowo sięgnęła po telefon z bryloczkami w kształcie ludzi. Jeden z nich drgnął gdy tylko właściciel niebieskiego włosa, który został osadzony na głowie marionetki, opuścił salę przesłuchań. Teraz wyraźnie wychylał się wskazując lokalizację celu.
- I co zamierzacie z tym zrobić? - zapytała z lodowatym uśmiechem posterunkowego, który na swoje nieszczęście wyciągnął najkrótszą słomkę i musiał powiadomić komisarz o ucieczce więźnia.
- Musimy go złapać - przełykając głośno ślinę, powiedział łamiącym się głosem policjant.
- To oczywiste. Do roboty! Macie czas do świtu - rzekła bezwzględnym tonem komisarz Sakata. Był to jeden z nielicznych momentów, w którym zmieniała się z względnie sympatycznej dwudziestolatki w komisarz RG-37, która nie znosi sprzeciwu i nie ma w sobie krzty wesołości.
Posterunkowy postawił na nogi wszystkich policjantów obecnych na piętrze i bardzo szybko wybiegli z komisariatu. Po dwóch minutach słychać było tylko oddalające się syreny radiowozów. Sakata powoli wyszła na podziemny parking posterunku. Pozostał na nim tylko jej prywatny, różowy skuter.
- Teraz, Suisei, pomożesz mi wyjaśnić tę sprawę czy tego chcesz czy nie… - szepnęła pod nosem zapinając pod brodą różowy hełm.- Łowy czas zacząć.
***
Washimaru czuł się zagubiony w obcym mieście. Początkowo uciekał na ślepo, byle dalej przed siebie. Droga nie była łatwa, zważywszy na obrażenia jakich się nabawił podczas zuchwałej ucieczki. Wstępnie zdiagnozował stłuczenie dwóch żeber. Miał również obdarte i poharatane dłonie od zjazdu po rynnie. Mijając sklep zegarmistrza zobaczył, że została jeszcze godzina do północy. Miał wrażenie, że odkąd zaczął obserwować napad na jubilera minęło nie dwie, a przynajmniej pięć godzin. Potrząsnął głową. Nie miał czasu o tym teraz myśleć. Potrzebował pomocy Odwróconego Tena, a jedynym sposobem by ją uzyskać było ukończenie zadania. Chciał schować diamenty w umówionym miejscu i wrócić spokojnie do Ishimy. Stacja metra była opustoszała, jeżeli nie liczyć bezdomnego śpiącego na ławeczce. Gdyby nie ból, Suisei zauważyłby jakie piękne aromaty ten człowiek wydzielał, ale był zbyt potłuczony i skupiony na zakończeniu zadania, aby zawracać sobie głowę takimi drobnostkami. Zobaczył na peronie trzy śmietniki, ale tylko jeden z nich był oznaczony symbolem, który widniał również na odwrocie zdjęcia orlonosego palacza. Bez wahania zostawił więc w nim pakunek i chciał wyjść na miasto, ale zobaczył, że na stację wchodzi jak gdyby nigdy nic komisarz Sakata. Schował się za filarem, mając nadzieję, że w ten sposób umknie jej uwadze.
- Robi się za gorąco… - powiedział pod nosem, trzymając się za bolący bok. - Trzeba zniknąć.
Gdy policjantka zaczęła się bawić telefonem, Takatori wskoczył do pociągu, który właśnie zawitał na stację. W drzwiach ugięły się pod nim nogi. Poczuł przeszywający, ostry ból klatki piersiowej. Był on tylko chwilowy, ale wystarczył, aby zmusić uciekiniera do chwycenia się rurki. Przez szybę wagonu dostrzegł w ostatnim ułamku sekundy przed zamknięciem się drzwi i odjazdem pociągu, tropiącą go panią komisarz, która akurat rozmawiała przez telefon patrząc wprost na niego. Domyślił się, że właśnie organizuje komitet powitalny na kolejnej stacji. W miarę jak pociąg oddalał się od stacji pieczenie ustawało, ale wiedział, że będzie to noc pełna niespodzianek. W dodatku był w obcym mieście więc potrzebował pomocy. Przypomniał sobie o wizytówce jaką dostał od Czarnego. Na szczęście musiał zapamiętać ciąg cyfr przed rozpoczęciem operacji, bo jego towarzysz nalegał, aby spalić ją, jak zrobił to wcześniej z fotografią celu. Komórka została na komisariacie, więc poprosił jednego z podróżnych o możliwość skorzystania z telefonu. W czasie niespełna minutowej rozmowy, Odwrócony Ten udzielił instrukcji jak dotrzeć do bezpiecznej kryjówki blisko następnej stacji pociągu, którym jechał.
- Mam nadzieję, że będę mógł się tam spokojnie wyspać - zakończył rozmowę niebieskowłosy.
***
Spokojny sen Suiseia przerwał dźwięk syren policyjnych. Sądził, że mu się to przyśniło. Sygnał jednak nie milkł, a wręcz przeciwnie, coraz bardziej się zbliżał. Niebieskowłosy był pewien, że jest to zły znak. Wyjrzał przez okno mieszkania, które Czarny określił mianem “najbezpieczniejszego w Fojikawie”. W świetle latarni znowu zobaczył komisarz Sakatę. Z początku sądził, że bawiła się telefonem, ale po chwili dostrzegł dziwne lalki-bryloczki wiszące z obudowy.
- Nie jest ona przypadkiem już za duża na taką zabawkę? - jęknął na głos Washimaru i w pośpiechu opuścił mieszkanie.
Nauczony doświadczeniem, zawczasu miał przygotowaną drogę ewakuacji. Schodząc drzwiami awaryjnymi zaczął obmacywać swój strój w poszukiwaniu jakiś nadajników, które gdy był nieprzytomny mogły mu zostać podrzucone. Nic jednak nie znalazł, więc gdy wyszedł z budynku zaczął uciekać w jeszcze ciemną noc. Po kilku minutach, które Takatoriemu wydawały się sekundami, radiowozy podjechały pod budynek. Wiedział, że marnowanie czasu na obserwacja policjantów przy pracy może tylko mu zaszkodzić, więc biegł przed siebie. Przebiegał akurat koło pubu w momencie, gdy usłyszał rozmowę prowadzoną pijackim głosem.
- Ależ kochanie, ja wscale nie jesztem pijany. Gram w karty ż kolegami ż pracy. Szpokojnie, nie pszegałem jeżcze wypuaty. - mężczyzna w średnim wieku zataczał się przy każdym zdaniu. - Nje tenerfuj szie, bende za godżine w domu. Pa!
Niebieskowłosy wykorzystał sytuację i obiecując pomoc przy zamówieniu taksówki, zadzwonił do Czarnego, podczas gdy pijaczek zostawiał pół metra od śmietnika resztki tego co w ciągu ostatnich paru godzin skonsumował.
- Hej, Odwrócony Tenie! Mam nadzieję, że się smacznie spało?
- Yhmmm, hrr, hrr…
-To fajnie bo chciałbym mieć ten sam komfort! Coś ty mi za kryjówkę polecił? Niebiescy zjawili się w niej ledwo com oczy zamknął!
- Co?- te rewelacje wyraźnie obudziły Czarnego. - Jesteś pewien, że nie podłożyli Ci żadnej pluskwy?
- Jak tego, że jest trzecia w nocy!
- Dobra, pozostaje jeszcze jedna opcja. Gdzie aktualnie jesteś?
- W takim pubie niedaleko tej twojej kryjówki. Mijałem jakieś boisko, kilka domków, a przed sobą widzę zakład mechanika - powiedział Washimaru, rozglądając się po okolicy.
- W porządku, wiem gdzie jesteś. Udaj się w górę ulicy, po prawej będziesz miał domki szeregowe. Zapukaj do numeru pięćdziesiąt osiem i powiedz hasło “Ruchoma forteca”. Kończą mi się pomału pomysły jak mógłbym Ci pomóc.
Rozmowę przerwał pijany właściciel telefonu, który trochę otrzeźwiał, wyrwał telefon z ręki młodszego mężczyzny i zaczął robić awanturę. Niebieskowłosy zostawił przeklinającego pieniacza i biegł w kierunku wskazanego numeru pięćdziesiąt osiem...
***
“Ruchoma forteca” okazała się być pomysłową metodą na zmylenie pościgu. Nieustannie pozostająca w ruchu terenówka z Suiseiem w środku kilkukrotnie zbliżyła się niebezpiecznie blisko do radiowozów, ale ochroniarz i szofer, którzy współpracowali z Czarnym znali się na swojej robocie. Noc wolno mijała, a oni pokazywali niebieskowłosemu jak piękna jest Fojikawa o tej porze doby. Mimo wątpliwej wygody Takatoriemu udało się zdrzemnąć. Gdy się obudził było już jasno, a on miał wrażenie, że wyspał się za wsze czasy. Rozglądając się po okolicy dostrzegł, że znaleźli się na terenie niezabudowanym.
- Co się dzieje? - zaniepokoił się ochraniany.
- Wracasz do domu - powiedział łysy szofer.
- Nasi szefowie stwierdzili, że twoja obecność wzbudza zbyt wielkie zainteresowanie, a to szkodzi interesom. Nie bój nic, policja nie będzie już Ciebie niepokoić. Odpowiedni ludzie o to zadbali.
- Ta policyjna zołza będzie mnie prześladować jeszcze długo w snach...Ale co z moim wyposażeniem, które zostało na komisariacie? - zapytał Washimaru.
- Zostanie dostarczone do Ishimy. Nie chcemy mieć po tobie żadnych pamiątek - z lekkim uśmiechem odparł siedzący na miejscu pasażera fioletowowłosy ochroniarz z trzydniowym zarostem.
- Za godzinę zostaniesz przekazany w ręce znajomych znajomych. Odpocznij i niczym się nie martw - dodał kierowca.
Suisei o tym marzył. I o dobrym sparingu z Ooryuu, który pomoże mu oczyścić umysł. Nim jednak zapadł w kolejną drzemkę stwierdził, że musi zdać z fojikańskiej przygody raport Łącznikowi, ponieważ miał przeczucie, że za tym prostym z pozoru zleceniem kryło się coś więcej. Chyba jego czas w K.O.P.ie się pomału kończy.... |
Nani mo shinjitsude wa arimasen, subete ga kyoka sa rete iru |
|