Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Poziom 2] Coltis vs NPC (Hagen Pustynny Wiatr) - walka 1
 Rozpoczęty przez RESET2_Coltis, 23-07-2015, 21:37
 Zamknięty przez Lorgan, 31-07-2015, 12:02

9 odpowiedzi w tym temacie
RESET2_Coltis   #1 


Poziom: Ikkitousen
Posty: 91
Dołączył: 08 Lis 2015



Coltis 2700道力
Hagen 2596道力



Atsushi ostatni raz przyjrzał się fotografiom przedstawiającym głównie kilku Khazarczyków. Zacisnął palce na niewielkim wachlarzyku, który utworzyły. Kito Genkaku stał naprzeciw i uważnie obserwował znajomego. Uniósł brew w oczekiwaniu na odpowiedź, chociaż przeczuwał, że od dawna ją zna. Babilończyk w końcu zaczął mówić.
- Czarne Futro nie chciał się przyłączyć? Pewnie stracił wiarę w siebie po naszym treningu. - Kpina w głosie była aż nadto wyczuwalna.
- Jeśli pamiętasz naszą rozmowę w Wilczej Paszczy, to już wtedy był nastawiony sceptycznie.
- Fakt. Czasem zapominam, że nie wszystko kręci się wokół mnie. Wracając do twojej oferty: znajdę tego faceta. Raczej nie odda kolczyka po dobroci. Co jest w nim takiego cennego?
Kito uśmiechnął się. Początkowo zamierzał poinformować Coltisa o mocy talizmanu, lecz zrezygnował. Czuł potrzebę dania prztyczka w nos aroganckiemu zealocie za to, co zrobił z jego przyjacielem.
- Może będziesz miał okazję się tego dowiedzieć wykonując zadanie.
Babilończyk skinął głową. Uniósł zamaszyście rękę i rozpostarł palce. Zdjęcia uleciały na wietrze, zmienione w pył wypływem destrukcyjnego zaklęcia.

***

Hagen siedział na schodkach werandy z gitarą wspartą na kolanie. Delikatnie szarpał struny, wydobywając z instrumentu spokojną, niemal nostalgiczną melodię. Z motelu wyszedł mężczyzna, który zaczął nucić.
- Choć tułam się już tyle lat, nie tęskno mi za domem. Tu przywiał mnie pustynny wiatr, stąd znów wyruszę w drogę...
Muzyk odgarnął kosmyk ciemnych, od dawna nieczesanych włosów za ucho i zaśmiał się dźwięcznie.
- To nie ta piosenka, kolego, ale fajnie wykombinowałeś.
- Poważnie? Wydawało mi się, że to "Vagabond" Endo Hiroshiego.
- Nie, nie. To stara khazarska pieśń.
- Ty tu szarpiesz druty. Skoro khazarska, to khazarska.
Przybysz wzruszył ramionami. Zapalił papierosa, osłaniając płomień zapalniczki przed wiatrem. Po chwili zreflektował się i wyciągnął paczkę w kierunku rozmówcy.
- Gdzie moje maniery. Chcesz?
- Kolego, głos ci siądzie, jak będziesz palił, a śpiewasz całkiem dobrze.
- Czyli nie chcesz...
- Tego nie powiedziałem.
Gitarzysta szturchnął przyjaźnie nowego towarzysza i poczęstował się. Wyciągnął dłoń.
- Hagen.
- Atsushi.
- Też w podróży?
- Na wakacje tu raczej nie przyjechałem.
Coltis obrzucił wzrokiem sterczącą nad nimi ruderę. Przydrożny motel wyglądał tak, jakby za chwilę miał rozpaść się na kawałki. Weranda nie stanowiła wyjątku i miała w podłodze dziurę wielkości stopy, na lewo od wejściowych drzwi.
- Mogę?
Hagen skinął głową i podał gitarę. Atsushi spróbował parę akordów, lecz szybko się zniechęcił.
- Nigdy nie miałem do tego drygu. No nic, pora spać. Jutro czeka mnie długa droga.
- Dobranoc.
- Mhm. Lepiej zamknij drzwi na klucz. Ta małolata z recepcji przyprawia mnie o dreszcze. Patrzy spod byka i gada jak automat. Ciekawe gdzie są jej rodzice.
- Haha. Faktycznie, nieprzyjemna dziewczyna. Pewnie mało jej płacą.
Coltis zniknął we wnętrzu motelu. Skrzypiące schody sugerowały, że udał się do pokoju na piętrze. Khazarczyk również wstał. Otrzepał płaszcz z wszechobecnego piachu i rozejrzał się po pustkowiu otaczającym budynek. Na horyzoncie majaczył las, a nad nim świeciła jasna tarcza księżyca w pełni.

***

Hagen rzucił się na łóżko razem ze swoją gitarą. Uwaga palacza dała mu do myślenia. Chociaż nigdy nie miał wielkiego talentu do czytania ludzi, posiadał coś znacznie lepszego – instynkt przetrwania. Ten mówił mu, że lepiej spać z jednym okiem otwartym. Hulający na zewnątrz wiatr nie niósł zapachu zagrożenia, musiało więc czaić się pośród ścian motelu. Szaman spróbował się wyciszyć, wsłuchać w odgłosy budynku i szalejącego wokół żywiołu. Chciał rozłożyć wygodnie ręce, lecz rękaw płaszcza trafił na przeszkodę. Rzut okiem pozwolił stwierdzić, że jakimś cudem z materaca wystawał kawałek przerdzewiałej sprężyny, którego wcześniej tam nie było. Na dodatek łóżko zrobiło się dziwnie miękkie i zaczęło wydawać nieprzyjemny zapach, jeszcze bardziej drażniący niż stęchła woń pokoju. Hagen poderwał się z miejsca, jednak zrobił to za późno. Dwie wielkie ręce, utworzone ze skręconych kawałków metalu poprzetykanych gnijącą gąbką, pojawiły się znikąd i zwaliły na niego całym ciężarem. Został wgnieciony w ramę łóżka, razem ze swoim instrumentem. Zaklął pod nosem, gdy splecione dłonie naparły jeszcze mocniej, przebijając nim deski podłogi. Drewniany motel zyskał jeszcze jedną malowniczą dziurę, przez którą szaman mógł podziwiać z parteru sufit pokoju na piętrze. W powietrzu unosiły się tumany kurzu. Niewyraźne światło staromodnej lampy ustawionej przy recepcji pozwalało dojrzeć sylwetkę człowieka w lobby - palacza sprzed pół godziny. Hagen miał rację bardziej obawiając się niego, niż nieuprzejmej dziewczyny. Postać zbliżyła się i uniosła nogę, celując w twarz. Przeliczyła się. Szaman chwycił stopę i przekręcił szybkim ruchem, wywracając napastnika. Ten jednak nie stracił rezonu. Obrócił się w powietrzu, po czym z impetem spuścił piętę na brzuch. Khazarczykowi przez chwilę zabrakło tchu. Zdołał odtoczyć się od agresora. Namacał ręką resztki swojej gitary i spośród odłamków wyciągnął ukryty wcześniej w jej wnętrzu bicz. Strzelił nim głośno, szykując broń do walki. Najwidoczniej rozbawił tym swojego oponenta. Atsushi zachichotał pod nosem.
- Myślałem, że jesteś po prostu szczęściarzem, któremu magiczny kolczyk wpadł w łapska, a tu proszę... nieustraszony wojownik. Może na dodatek okażesz się być szamanem.
- Skąd wiesz o Lotaindze!?
- Ptaszki wyćwierkały. Oddaj talizman i zakończymy sprawę. Jednak nie mam dziś ochoty zszywać ran.
- Czyli boisz się, że tobie dorównam. - Hagen również wypogodniał. - No to zatańczmy. Chyba potrafisz złapać rytm, co?
Bicz w mgnieniu oka świsnął w powietrzu, rozcinając policzek Coltisa. Pojawiła się krew. Babiloński renegat wytarł ją rękawem. Zanurkował pod kolejnym atakiem, pozwalając mu smagnąć posadzkę za sobą.
Dwa szybkie kopnięcia niemal sprawiły, że khazarczyk upuścił broń. Tylko refleks uratował jego twarz przed bolesnym trafieniem. Zamiast tego ucierpiało ramię.
- Cwana z ciebie bestia, Atsushi! Szkoda że taka ociężała.
Szaman wykonał piruet w tył. Nagle zmienił kierunek obrotu, jednocześnie unosząc rękę dzierżącą pejcz. Ten poderwał się z ziemi niczym wściekły wąż, oplatając łydkę przeciwnika i zwalając go z nóg.
- Haha! I kto jest teraz górą?
- Spójrz na swoją zabawkę.
Hagen zerknął odruchowo. Rzemienie w splocie zaczęły losowo pękać, jakby w reakcji na dotyk Coltisa, który złapał koniec owinięty wokół swojej nogi. Gdy jeden z nich trzasnął tuż przy rękojeści, khazarczyk poczuł ukłucie. Z przerażeniem zauważył, że jego dłoń przybrała trupio blady kolor i zaczęła gnić. Wypuścił broń z rąk, a efekt ustąpił. Przeciwnik zaśmiał się szyderczo.
- Jak na myśliwego, jesteś zbyt pochłonięty zdobyczą, której jeszcze nie upolowałeś, Hagen. Zupełnie zignorowałeś swoje otoczenie. Widzisz?
- Czuję nosem. Pachnie jakby ktoś rozkopał cmentarz. Coś ty zrobił?
- Przywracam tylko pierwotny porządek rzeczy. Chyba wiesz, co to znaczy pierwotny, prawda szamanie?
- Chyba znasz mnie lepiej, niż mi się wydawało. Kim jesteś? Mutantem? Zealotą?
- Mutantem. Pozdrowienia z Sanbetsu.
Nagle Atsushi rozpłynął się w powietrzu, dzięki kamuflażowi przywdzianego na tą okazję kombinezonu Kamereon. Wszystko wkoło pokryte było rozprzestrzenianą przez niego zgnilizną.
- Psia jucha. Człowiek nawet nie może pojechać z gitarą na wakacje. Nie myśl, że cię nie wyniucham. Chociaż mój nos srogo zapłaci za wdychanie tego smrodu.
W khazarczyku zaszła gwałtowna zmiana. Jego drobna do tej pory postać wypełniła luźny płaszcz, a pod rękawami zarysowały się potężne mięśnie. Prawie każdy centymetr skóry pokrywała szara sierść. Coltis zareagował, zanim przemiana dobiegła końca. Pomieszczenie zaatakowało szamana wyrastającymi ze ścian pięściami, nie mniejszymi niż jego niemal dwumetrowa sylwetka. Mało który z magicznych tworów dosięgał celu, lecz była to wyłącznie zasługa jego refleksu.
- Tak myślałem, że będziesz kolejnym wilkołakiem. Bo z kim innym mógłby bratać się Cichy? Zawsze was ciągnie do watahy, chociaż każdy utrzymuje, że jest samotnikiem. Kompleks alfy, tak?
- Przyznaję, odrobiłeś lekcje! Albo ktoś mnie wystawił!
Głos Hagena był teraz niski, zwierzęcy. Przyprawiał o dreszcze. Tak samo jak jego odmieniona postać – góra mięśni, skryta pod szarym futrem, wyposażona w wilczą paszczę najeżoną ostrymi zębami oraz pazury do kompletu. Monstrum poruszało się w dzikim tańcu, odbijając ciosy jednych gnijących konstrukcji i niszcząc lub omijając kolejne.
- Miałeś tupet, częstując mnie papierosem.
- Przynajmniej go nie zatrułem.
- I tak będę po nim rzygał. Pomyśleć, że doceniłem twój wokal. Co zrobiłeś z tą niewinną dziewczyną?
- Nie martw się. Jest bezpieczna.
Coltis pojawił się tuż przed szamanem, wbijając mu rozczapierzone palce w pysk. Bestia zawyła, bynajmniej nie z bólu. Z głośnym rykiem Hagen pochwycił przeciwnika i rzucił nim w sufit. Deski nie wytrzymały.
- Marsz do łóżka!
Wilkołak wziął rozpęd i również wskoczył na piętro, przez powstałą wyrwę. Zauważył szafkę nocną. Użył jej do wybicia kolejnej dziury, tym razem w dachu. Do pomieszczenia wpadło mlecznobiałe światło księżyca. Zwierzęce oczy zabłysły, gdy je pochwyciły.
- Masz pecha, Atsushi. Dziś jest MOJA noc.
Potężna postać kroczyła w stronę obolałego babilończyka. Ten podniósł się na nogi. Przybrał pozycję obronną, co w przypadku znanej mu sztuki walki nie odbiegało za bardzo od tej ofensywnej. Paszcza Hagena obnażyła kły w paskudnym uśmiechu. Zamachnął się na odlew, bez problemu rozbijając gardę, po czym chwycił przeciwnika za kaptur i zamachnął się nim jak kijem bejsbolowym, wyrzucając na zewnątrz przez otwór w stropie. Skoczył za ofiarą, wyjąc do jasnej tarczy zawieszonej wysoko na niebie.

***

Coltis musiał przyznać, że khazarczyk przyodziany w wilczą skórę jest nie lada wyzwaniem. Miotał nim jak szmacianą lalką, a zahartowane szpony Orochi no Kyouki nie zrobiły na nim większego wrażenia. Właściwie nawet go nie drasnęły. Gdzie była teraz Stingbee? Miał nadzieję, że zajęła dogodną pozycję. Zabrała ze sobą dwa Crucixy, tak samo jak na potyczkę z Soratą. Analizę sytuacji przerwał nagły wylot z budynku. Monstrualna wersja Złego Wilka z bajek dla dzieci również opuściła motel i wylądowała na piaszczystym podwórzu. Atsushi jeszcze frunął. Odpalił linę z rękawicy Ryoushi. Szaman spojrzał na hak, który wbił się tuż obok niego. Rozpędzony zealota, przy wtórze furkotu mechanizmu zwijającego, wbił się butem w szczękę zaskoczonego przeciwnika. Bestia zwaliła się na ziemię, a on przekoziołkował parę metrów. Podniósł się z trudem. Wilkołak również wstał. Splunał krwią.
- Cholera, twardych was robią w tych laboratoriach. Spróbujemy jeszcze trochę cię rozmiękczyć.
Hagen ugiął nogi, jakby szykował się do sprintu. Wystrzelił z miejsca z zawrotną szybkością, rozmazując się w oczach. Coltis poczuł potężne uderzenie w okolicy żeber. Kilka z nich chyba pękło. Razem z rozpędzonym szamanem przebił kolejno trzy ściany motelu. Wylądowali po drugiej stronie. Muskularne cielsko przygwoździło go do żwiru. Szaman zacisnął mu szczękę na ramieniu. Atsushi zagryzł wargi, żeby nie wrzasnąć, jednak to tylko dołożyło bólu. Przynajmniej zachował przytomność. Jego wzrok padł na kolczyk wczepiony w wilcze ucho. Bez namysłu chwycił je zębami i szarpnął. Trysnęła krew. Szaman zerwał się na równe nogi, przykładając szponiastą dłoń do rany.
- Bezczelny draniu. To było sprytne. Poniżej pasa, ale spry...
Zamilkł w pół słowa. Nozdrza wychwyciły znajomy zapach dziewczyny z recepcji. Zerknął przez ramię. Stała tam, kilkadziesiąt metrów dalej, z przeklętymi babilońskimi Crucixami wycelowanymi w jego plecy.
- Tfu. W samą porę, Pszczółko.
- Jak zawsze, Blight.
Coltis stanął, przytrzymując ramię. Twarz miał całą we krwi, a w dłoni trzymał zdobycz. Puścił do wspólniczki oko.
- To jak będzie, Hagen? Może i zdążysz do niej doskoczyć, ale pewnie i tak zarobisz kulkę lub dwie. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę jak to boli. Naukowcy z Sanbetsu i Babilonu dołożyli wszelkich starań, żeby było skuteczne. Nawet jeśli usuniesz dziewczynę, zostaję ja. Mam jeszcze kilka asów w rękawie.
- Nie jesteście z Sanbetsu, prawda? Zealoci Babilonu?
- Już nie pracujemy dla Papieża. Tak czy inaczej, mam to po co przyszedłem. Możemy się rozejść, każdy w swoją stronę.
Szaman zawahał się. Pierwotny instynkt kazał walczyć, lecz ten ludzki mówił, że to pewna śmierć. W końcu zrzucił z siebie skórę wilka. Stał w podartych spodniach, z bezradnie zwieszonymi rękoma.
- Cholera. Cwany jesteś. Jednak nie żałuję tego papierosa. Po prostu okazałeś się lepszym myśliwym. Tym razem. Gdy spotkamy się ponownie, odbiorę swoją własność.
- Wtedy już nie będę miał Lotaingi, szamanie.
- To wytłukę z ciebie miejsce, w którym jest.
Hagen minął Atsushiego i podążył w kierunku lasu, zostawiając za sobą zniszczoną gitarę, bicz i zdewastowany przydrożny motel.

***

- O to chodziło, prawda?
Genkaku odebrał od Coltisa kolczyk wykonany z dużego, wilczego kła. Przyjrzał się mu uważnie.
- Bez wątpienia. Taki sam jak na zdjęciach. Odkryłeś jego moc?
- Byliśmy zbyt zajęci sobą, żeby pamiętać o kolczyku. Zresztą miałbym z Hagenem kłopot, gdyby nie przewaga liczebna.
- Cóż. Gdyby użył kolczyka...
- Co by się stało?
Kito schował talizman do kieszeni, zrobił poważną minę i zaczął oddalać się wolnym krokiem. Gdy odszedł na bezpieczną odległość, odpowiedział w końcu na pytanie.

- Nie powiem!
   
Profil PW Email
 
 
*Lorgan   #2 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

Coltis - Nieortodoksyjna walka, ale wyszło przednio. Treściwy wstęp ("wypływem destrukcyjnego zaklęcia" :DD ), ciekawe podejście do przeciwnika, strategia i dynamika. Zabrakło jedynie pewnych opisów (otoczenia i czynności wykonywanych w trakcie wymiany ciosów) oraz szaleństwa. Nieco tego drugiego powróciło po zmianie barw państwowych, ale wciąż masz pole do poprawy. Błędów było dość niewiele i tylko jeden z nich przykuł moją uwagę - użyłeś dwukrotnie podobnego zwrotu na temat refleksu.
Podsumowując, ubawiłem się i końcowa nota ma to odzwierciedlać.

Ocena: 7,5/10
______________________________________________________________

Oddaję swój głos na Coltisa.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
»Twitch   #3 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 1053
Wiek: 35
Dołączył: 08 Maj 2009

Coltis

Stworzyłeś na prawdę ciekawy wpis. Z początku zaskoczyło mnie spotkanie z Hagenem, luźne, nie zobowiązujące i nie dające od razu do zrozumienia, że za moment złapiecie się za łby, a to plus.. Nie spodobało mi się, że tak łatwo potwierdził Ci posiadanie artefaktu, skoro jest tak potężny i rzadki powinien lepiej go chronić. Zabrakło mi też u Hagena tego dowcipnego nastawienia. Zaskoczyłeś go w bardzo interesujący sposób, ale to nie świeżak, a po uczestnictwu w Wilczej Klatce można uznać, był już wcześniej atakowany znienacka. Widać było za to bardzo wyraźnie Twoje wywyższanie się, a nie próbę hamowania morderczych zapędów. Mogłeś go poprosić o oddanie kolczyka, bo w innym wypadku oderwiesz go razem z głową ^^ W interesujący sposób przeprowadziłeś sam pojedynek, chociaż przyznam Ci szczerze, że liczyłem, że bardziej obijesz Hagena, a Twoja frakcja będzie miała przy tym udział. Lolita mogła naprowadzać szamana na Ciebie. Do tego chciałem zobaczyć jak prezentujesz jego szarżę, której mi trochę zabrakło. Zrealizowałeś misję z ninmu i napisałeś ciekawy tekst, ale mnie osobiście zawiódł pojedynek i trochę jego finał.
Jakichś wybitnych błędów nie wyłapałem i nic nie powodowały zgrzytu podczas czytania.

Ocena: 7/10


Little hell.
   
Profil PW
 
 
^Genkaku   #4 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa

Bardzo fajna walka. Faktycznie nieortodoksyjna :) Były eskalacje mocy, szarże, rzucania i demolka budynku. Bardzo podobał mi się wstęp ze wspólnym muzykowaniem i fortel z gitarą. Bardzo dobrze oddałeś przeciwnika. Co mi się nie podobało, to dialogi. Nie wiem, jakoś wydają mi się banalne. Z drugiej strony, pasują do mangowo/animowej konwencji, więc uczucia mam dość mieszane. Z innej beczki, nie da się nie zauważyć, że w odróżnieniu od poprzednich walki, twoje frakcje nie biorą zbyt dużego udziału w walce. Arca nie ma wcale, a Lolita pojawia się osobiście dopiero w końcówce. Dzięki temu walka nie wyszła tak chaotycznie jak poprzednie i przyjemniej mi się ją czytało. Walka fajna, ale nie jakoś specjalnie wybitna.
Ocena końcowa 7,5.
   
Profil PW Email Skype
 
 
^Coyote   #5 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669
Wiek: 35
Dołączył: 30 Mar 2009
Skąd: Kraków

Coltis: Uważam to za dobrą walkę. Emocjonującą i bez dłużyzn tak jak lubię. Tylko przeciwnik mógł zrobić trochę więcej zanim się poddał wg mnie. To nie była sytuacja podbramkowa dla niego jeszcze. Błędów trochę było też ale nie szkodziły przy czytaniu bardzo. Masz frakcję to mogłeś ją też lepiej wykorzystać w sumie.

Coltis 7/10


"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
   
Profil PW Email WWW
 
 
»oX   #6 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740
Wiek: 33
Dołączył: 21 Paź 2010
Skąd: Wejherowo

Bardzo dobra walka. To tak w skrócie. Czytało się bardzo przyjemnie, nie dostrzegłem żadnych błędów, a przy tym wszystkim sporo się uśmiałem. Muszę przyznać, że całkowicie zapomniałem o Twojej frakcji i w pewnym momencie zastanawiałem się jak wyjdziesz z opresji. Spodobał mi się szczególnie wstęp - idealnie odzwierciedliłeś ulicznego grajka i szalonego siebie. W końcu na nowo poczułem klimat Twojej postaci. Oby szaleństwo wróciło na właściwe tory w przyszłości :DD

Nie było to jednak starcie na ocenę powyżej ósemki, ale na wygraną wystarczy w zupełności. Walkę opisałeś ciekawie, ale zabrakło kilku smaczków z poprzednich starć, w szczególności umiejętności Lolity. Tak naprawdę przyszła, wycelowała i tyle. Nie mówię, że to jakaś wielka tragedia, bo nie masz obowiązku z tego korzystać, po prostu zabrakło mi jej biegania i naparzania ołowiem. Wyobraziłem sobie zdemolowany motel, podstawioną Stingbee w recepcji i... zgniliznę. Damn it, wszystko zgniło xD Widać, że się nie pierniczysz i bardzo dobrze. Pasuje do postaci.

Krótko, zwięźle i na temat, czyli tak jak lubię. Nie dublując postów innych czas na ocenę końcową.

Ocena: 7.5
   
Profil PW Email
 
 
^Curse   #7 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551
Wiek: 36
Dołączyła: 16 Gru 2008
Skąd: Lublin/Warszawa?

Coltis:
Fajny, klimatyczny tekst, który dobrze się czytało. Spodobało mi się wykorzystanie umiejętności muzycznych i twoich mocy w ilościach hurtowych ;)
Wciąż jednak, pomimo zacnych pomysłów, brakuje mi bardziej klarownego ich opisu. Dobrze zrobiłeś, że zrezygnowałeś z czynnego udziału frakcji, ale po dłuższym zastanowieniu mogę stwierdzić, że to 'coś', co mi nie gra dotyczy dynamiki. Świetnie opisujesz otoczenie, ale gdy dochodzi do starcia opis staje się albo chaotyczny (przy zachowaniu dynamiki) albo bardziej statyczny. W tym wypadku ustrzegłeś się chaosu, ale mimo bardzo żywiołowej walki, którą bez problemu mogłam sobie wyobrazić, tekst nie porwał. Najlepiej widocznym przykładem tego, o czym piszę niech będzie:
Cytat:
Postać zbliżyła się i uniosła nogę, celując w twarz.

Nie zmienia to faktu, że całokształt jest dobry.

Ocena: 7
   
Profil PW Email
 
 
»Naoko   #8 
Zealota


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594
Wiek: 33
Dołączyła: 08 Cze 2009
Skąd: z piekła rodem

Zdrajco

Podoba mi się, że w ostatecznym rozrachunku Hagen był w stanie przyznać Tobie zwycięstwo bez obicia gęby. Miła odmiana. Spodobał mi się motyw z łóżkiem a la Freddy Krueger i odejście od pomocy frakcji. Jak widać Asuman radzi sobie bez swojego przedszkola.
Motywu ze śpiewem pod motelem nie kupiłam - dobrze, że reszta tekstu była utrzymana w lepszej konwencji, bo ocena poszła by o pół oczka w dół.

Ocena: 7

PS: więcej szaleństwa!


Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią.
   
Profil PW WWW
 
 
^Pit   #9 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567
Wiek: 34
Dołączył: 12 Gru 2008

Coltis

Ech, prosto i treściwie. Zazdroszczę takiej zwięzłości i nieustającego napływu dobrych pomysłów. No i w sumie dałeś radę bez obijania się po twarzach. Miałem trochę wątpliwości, bo mag zwykle musi wypowiedzieć najpierw jakąś inkantację, ale ty nie użyłeś tych najmocniejszych, przynajmniej nie w zasięgu Hagena. Motyw z łóżkiem fajny. Ktoś tu ma op moc? :DD Początek był chyba aż nadto przekombinowany, jeśli chodzi o pewne zwroty które tu już były wymienione przez poprzednich sędziów. Potem jest lepiej. Czuć luz, od początku kiedy przeciwnik plumka sobie na gitarze. Czy ja wiem, czy potrzeba było więcej szaleństwa? Może troszkę jeszcze więcej wymiany ciosów. Tylko jak tu wymieniać ciosy z czymś czego nie dotkniesz. W pewnym momencie byłem pewien, że Hagen złamie cię jak Bane Batmana, ale wiadomo co by było potem. I tak cię przeturlał nieźle. Co jeszcze? Zdecydowanie przydało by się więcej opisów, to pewnik. Zresztą mniejsza z tym, nie mam się czego czepić. Zazdroszczę, bo zwykle obrywam za brak pomysłów. Weź spadaj, wiesz :DD Masz tu 7.5 i się ciesz :P
   
Profil PW Email
 
 
*Lorgan   #10 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

..::Typowanie Zamknięte::..


Coltis - 58 pkt.

NPC - 52 pkt.

Zwycięzcą został Coltis!!!

Punktacja:

Coltis +60
Lorgan +10
Twitch +10
Genkaku +10
Coyote +10
oX +10
Curse +10
Naoko +10
Pit +10


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,18 sekundy. Zapytań do SQL: 13