7 odpowiedzi w tym temacie |
»oX |
#1
|
Rycerz
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740 Wiek: 33 Dołączył: 21 Paź 2010 Skąd: Wejherowo
|
Napisano 31-01-2015, 20:13 [Poziom 0] oX vs NPC (Lui Tsuchikawa) - walka 1
|
|
Karty:
oX (300道力)
Lui Tsuchikawa (200道力)
Niektóre błędy, takie jak spacje czy akapity, mogą być spowodowane przez TO
* * *
- Nie wiedziałem, że dysponujemy takimi furgonami transportowymi. Zwykle jest tak, że to ja pomagam w złapaniu kogoś, wy ich przymykacie i ładujecie w te samochody. Spokojnie, nie patrz się tak na mnie, obiecałem Reinhardowi, że stąd nie ucieknę. Poza tym jak miałbym to zrobić? Skonfiskowaliście cały mój arsenał i jestem bezbronny. Swoją drogą wygodnie się siedzi na tej skrzyni? Kamizelka jedna z lepszych w Nag, tak myślę przynajmniej, no i moje perełki, karabin szturmowy, wyborowy, broń krótka… Tyle sprzętu, kto by pomyślał, co? A teraz spoczywa pod twoją dupą. – Chwila przerwy na odetchnięcie i zlustrowanie wnętrza furgonu. – Nieźle jesteś wytrenowany, ani słowa nie wydusisz? Mrugasz chociaż czasami? Pewnie też nie…
Jakże uroczy monolog Murphy’ego, oskarżonego o dewastację, zniszczenie dowodów oraz usiłowanie zabójstwa przerwało nagłe zatrzymanie furgonu. Siedzący naprzeciwko rosły mężczyzna natychmiastowo wstał i nabitą bronią wycelował w drzwi.
- Zed, czemu stajemy?
- Ktoś stoi na drodze i macha mi odznaką. Nie jest uzbrojony na pierwszy rzut oka. Czekaj w gotowości i pilnuj więźnia.
- Przyjąłem.
O gotowości strażnika można powiedzieć sporo, ponieważ bez ruchu wpatrywał się na drzwi, jednak w pewnym momencie odkrył, że trwa to zbyt długo.
- Zed?
Cisza.
- Zed do cholery!
Cisza.
- Zed odezwij się! Co się dzieje?!
Odgłos otwieranych drzwi, wystrzał pistoletu w pustą przestrzeń, ciemność. Strażnik i kierowca, ogłuszeni i związani, leżeli w środku furgonu. Chris Murphy spokojnie czekał na rozwój wydarzeń nie ruszając się nawet o centymetr. Mężczyzna odpowiedzialny za całe zamieszanie w końcu do niego podszedł i uwolnił z kajdanek.
- Zabieraj co musisz i ruszamy. Nawet nie wiesz, w co wdepnąłeś. Cholera jasna, szybciej!
- W czasie kiedy będę się ubierał powiesz mi o co chodzi?
- Powiem ci po drodze, ruchy.
- Powiedz chociaż jak mam się do ciebie zwracać.
- Mów mi Mathias. Reszta w samochodzie.
Murphy zarzucił na siebie kamizelkę, dopiął nóż do paska od spodni, karabin wyborowy podał nowo poznanemu znajomemu, a szturmowy zawiesił na klatce piersiowej przy użyciu zawieszenia. Nigdy nie rozumiał systemu transportowania więźnia razem z całym ekwipunkiem. Wiadomo, rzeczy osobiste, no ale bez żartów, takie sytuacje mogą zdarzać się częściej. Będzie musiał o tym z kimś wyżej postawionych porozmawiać. Może sam poszuka pracy jako ochroniarz, na pewno lepiej płacą.
- Nie mamy wiele czasu. Kierowca musi nawiązać kontakt radiowy z centralą w celu zdania raportu. Do tego czasu pozostało dziesięć minut. Po tym czasie na miejscu przestępstwa pojawi się cała masa mundurowych, a tuż po tym ruszą naszym śladem. Nie możemy nikomu ufać, rozumiesz?
- Rozumiem. Rozumiem też, że wiesz kim jestem. Nie rozumiem tylko dlaczego to wszystko robisz. Jesteś gliną, prawda? Kształt odznaki odbija się na bluzie.
- Tak, jestem gliną. Sierżant Mathias z komendy głównej policji w Zorilu.
- Zoril? Kawałek drogi musiałeś przebyć. Domyślam się, że masz ku temu konkretne powody. Wiesz, obiecałem pewnemu inspektorowi, że nic nie wywinę…
- Nie jestem pewien, ale mógłbyś nie wrócić już z tego sądu. Nikomu nie możemy ufać.
Próbowali mnie zabić, mojego dobrego znajomego też. Udało nam się pokonać napastników, jednak jest ich więcej. Odkryłem, że jesteś brakującą częścią naszej układanki. Corvus Corax, kojarzysz?
- Jestem typem samotnika, nie kojarzę.
Dwójka stróży prawa, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, pędziła samochodem do Zorilu. Sierżant Mathias wprowadzał zmieszanego Murphy’ego w całą sprawę. Rycerz nie protestował, ani nie dyskutował. Dowiedział się, że może dostać szansę na schwytanie morderców
swojej matki.
- Wyczytałem w policyjnych aktach, że próbowałeś odnaleźć swoją rodzinę, ale jedyne co znalazłeś to zwłoki, tak? – Murphy przytaknął. – I później spaliłeś dom, szukałeś dowodów, pobiłeś i torturowałeś kogoś, kogo policja nie mogła znaleźć, udowodniłeś winę niejakich Vornenbergów i zostałeś aresztowany, tak? - Kolejne przytaknięcie. – Nie należysz do najmądrzejszych, co, Murphy?
- Wychodzi na to, że nie. Mam za to inne zdolności, którymi nadrabiam nieprzemyślane decyzje. Liczę, że będę mógł je niedługo wykorzystać.
- Też mamy z Corvusem taką nadzieję. Twoje umiejętności snajpera mogą nam się cholernie przydać. Mamy do czynienia z pieprzonym gangiem. Moje przypuszczenia są takie, że Vornenberg to fałszywe nazwisko. Podejrzewam niejakiego Lui Tsuchikawe, byłego Agenta Sanbetsu. Słyszałem o nim sporo i idealnie pasuje do profilu. Wiem, że zabunkrował się na terenie Nag i razem z innymi wyrzutkami próbuje się nieźle wzbogacić kosztem innych. Nie dba o życie ludzkie i jak coś idzie nie po jego myśli, to od razu zabija. Nie muszę ci zresztą tego mówić.
- Nie, nie musisz. Masz jeszcze jakieś podejrzenia?
- Otwórz schowek, mam wszystko w teczce.
- Samuel Noah?
- Chodzą słuchy, że współpracuje z Tsuchikawą. Są częścią jakiegoś gangu, bodajże Czterech Smoków. Posiada ogrom informacji o finansach rodzin szlacheckich.
- Skąd?
- Sam był członkiem jednej z takich rodzin.
- Wszystko się zgadza, ale to tylko teorie. Skąd możemy mieć pewność, że celujemy w odpowiednich ludzi?
- Nie możemy, ale jest to nasza jedyna opcja.
- Daleko jeszcze?
- Jakieś dwie godziny drogi, jeśli nie napotkamy żadnych problemów. Spotkamy się z Corvusem, on przekaże nam resztę informacji i rozpoczniemy operację. Będziesz naszymi oczami i asem w rękawie. Jesteś tak dobry jak mówią?
- Nie wiem co mówią. Wiem tylko tyle, że jeśli oni są odpowiedzialni za śmierć mojej matki, to po naciśnięciu spustu trafię prosto między oczy.
- Postaraj się utrzymać kogoś przy życiu. Najlepiej Corvusa. Nie wiemy też ilu ich jest i jak silni są. Może być tak, że to my nie wyjdziemy z tego cało.
* * *
Murphy i Mathias zbliżali się do Zorilu. Ich celem był magazyn w wschodniej dzielnicy, leżącej w przemysłowej części miasta. Dłuższe milczenie przerwał dzwonek telefonu Mathiasa. Z perspektywy Chrisa nie wyglądał na zadowolonego. Domyślił się, że dzwoni Corvus Corax, któremu
mają pomóc. Nie pomylił się. Po usłyszeniu co Corax ma do powiedzenia, sierżant przeklną pod nosem i niekoniecznie miłym tonem odpowiedział.
- Ty ciężki kretynie, skoro już tam jesteś to przynajmniej powstrzymaj ich przed wyjściem kilka minut zanim tam dojedziemy. – Chwila ciszy. - Acha. I jeszcze jedno Corvus. Nie rób nic głupiego i nie daj się zabić.
- Sprawiasz wrażenie, jakbyśmy jechali pomóc upośledzonemu. Jest aż tak źle?
- Nie pytaj. Szykuj się do wyjścia, zaraz będziemy. Zapewnisz osłonę z zewnątrz, ja pomogę temu baranowi w środku. Strzelaj do każdego, poza idiotą z dwiema pałkami teleskopowymi. Krótkie, jasne włosy i znając życie stare znoszone jeansy, z którymi się nigdy nie rozstaje. Jak to przeżyje, to kupię mu nowe.
- O ilu wrogach mówimy?
- Dwóch wysoko postawionych członków gangu, którzy są naszym priorytetem i na pewno ponad czterech uzbrojonych goryli. Liczba może wzrosnąć lub zmaleć, zależy co mój idiotyczny szwagier odwali.
- Jesteście rodziną?
- Cholera. Tak, jesteśmy rodziną. Jego siostra mnie zabije, jeśli ja pozwolę zabić jego. Wspominała niejednokrotnie, że ten zaszczyt ma przypaść jej. Gotowy?
- Zawsze.
* * *
Murphy zajął pozycję według wcześniejszych ustaleń, a sierżant Mathias ruszył w stronę głównego wejścia do magazynu. Wokół unosił się fetor zgnilizny i chemikaliów. Chris od razu w myślach przywołał spokojny i czysty Damar i dziękował, że właśnie tam mieszka. Miał nadzieję, że nie
zostanie wysłany z kolejnym zadaniem w rejon, w którym obecnie przebywa. Podczas tych rozmyślań rozstawił karabin snajperski na dwójnogu i wycelował w okna magazynu. Nie sądził, że zastanie aż tak tragiczny obraz. Grupa ochroniarzy – goryli ładowała broń tuż po wystrzeleniu długich serii w stronę, której Rycerz nie widział. W momencie, kiedy niezbyt sprawnie naładowali broń i ponownie wycelowali, ktoś wybiegł im naprzeciwko. Szybka ocena sytuacji i.. kolejne załamanie. Osobnik trzymał w obu rękach pałki teleskopowe, więc nie trzeba było się długo zastanawiać. Nie obędzie się bez użycia mocy nadczłowieka. Murphy zdążył oddać trzy precyzyjne strzały, dwa w głowę, jeden w serce. Czwartym napastnikiem zajął Mathias. Niestety tamci zdążyli oddać w jego stronę kilka strzałów, z czego jeden był celny i trafił w nogę. Na posadzce wokół trupów można było odnaleźć wiele ciekawych rzeczy, jeśli jest się studentem medycyny i po części psycholem. Tyle krwi Murphy nie widział od czasu morderstwa rodziny i w pewien dziwny, niewyjaśniony sposób podobało mu się to. Był zadowolony, że dzięki niemu na podłodze w częściach leżą dwa mózgi i pozostałe wnętrzności oponentów. W tle słyszał, jak Mathias kuśtyka w stronę Corvusa i prawi mu morały. Szkoda czasu na oglądanie kałuży krwi i flaków, pomyślał Murphy i ruszył śladem sierżanta. Po zejściu z rusztowania i dołączeniu do wiecznie skłóconej pary, Murphy pozbawionym emocji tonem spytał, gdzie Tsuchikawa i Noah.
- Pobiegli tamtędy – pokazał Corax. - Jest tam zejście do jakiejś piwnicy.
Chris Murphy ruszył bez zastanowienia i obmyślenia planu. Wiedział, że jest bliski schwytania osób odpowiedzialnych za morderstwo matki. Uznał, że karabin snajperski nie będzie już mu potrzebny i zostawił go w głównym holu magazynu. Zastanawiał się nad zostawieniem szturmowego i
wymierzeniu sprawiedliwości przy użyciu gołych rąk, ale jak to policjant z Zorilu wcześniej ujął, nie wie jaką siłą dysponują tamci. Kroczył podmokłym tunelem wiedząc, że jest coraz bliżej. Nie spodziewał się, że zastawią na niego pułapkę. Samuel Noah wykazał się niebywałym sprytem.
Najpierw oślepił światłem latarki Rycerza, następnie wyprowadził dwa szybkie lewe proste w kierunku jego twarzy. Nie poprzestał nad tym, jednak poszedł o poziom do góry i wyciągnął pistolet. Murphy szybko odzyskał wzrok, a jeszcze szybciej pochwycił rękę w pistoletem. Miał ograniczony
zakres ruchy z powodu karabinu wiszącego na klatce piersiowej, ale wystarczyło, aby dłoń Samuela uderzyła o ścianę tunelu i wypuściła broń. Nagijski wyrzutek chciał uniknąć walki, bowiem w tym warunkach, ze swoim marnym uzbrojeniem nie miał szans. Murphy wiedział, że szybciej będzie wyciągnąć pistolet, niż machać karabinem w tunelu i tak też uczynił. W momencie, kiedy miał oddać strzał usłyszał „ślepy spust” i nie mógł wystrzelić. Trwało to lekko ponad dwie sekundy, ale przeciwnik więcej nie potrzebował, aby uciec w stronę wyjścia. Rycerz, wciąż lekko oszołomiony, ruszył w pościg. Wybiegł z tunelu i ujrzał przed sobą duży plac i dwóch osobników. Jeden, ten z którym przed chwilą się mierzył, dobiegał do drugiego, siedzącego już na motorze. Nie było dużo możliwości, więc Murphy wycelował w Samuela i postrzelił go w nogę. Jeden na ziemi, drugi na motorze, trzeba działać szybko.
Motocyklista nie był daleko, adepci w akademii są w stanie oddać tak prosty strzał, jednak znowu usłyszał „ślepy strzał” i nie mógł nacisnąć spustu. Chwila dezorientacji mogła pozbawić go życia, gdyby nie Corvus. Murphy widział tylko, jak Corax pojawia się znikąd i doskakuje do Samuela,
obezwładniając go. Widział też, jak wkłada rękę w stworzony przez siebie tunel i zwala z motoru drugiego przeciwnika. Bez chwili wahania Murphy ruszył w kolejny pościg.
Lui Tsuchikawa podnosił się ziemi. Grymas rodzący się na jego twarzy wskazywał, że nie wie jakim cudem mógł spaść z motoru. Zdziwieniem dla Murphy’ego było to, że nie miał żadnego problemu z wstaniem i utrzymaniem równowagi. Zwykle ludzie po takim upadku mają problemu. Wniosek rodził się sam, kolejny nadczłowiek.
- Tsuchikawa! Masz jakieś ostatnie życzenie?
- Posłuchaj mnie ty nędzna kupa gówna. Wiesz z kim zadarłeś?
- Na dobrą sprawę to już nie wiem. Na nagrobku mają wyryć ci Tsuchikawa, czy Vornenberg?
- Myślisz, że jesteś taki mądry?
- Nie mam zamiaru z tobą dłużej dyskutować, szykuj się na śmierć.
Kilka sekund po wypowiedzeniu tych słów nastąpiła bardzo dziwna rzecz. Murphy, mając ogromną przewagę i lepsze uzbrojenie, odłożył karabin na ziemię i zdjął z siebie kamizelkę.
- Nie będę marnował na ciebie amunicji, wyrzutku.
- Cóż, jesteś głupszy, niż myślałem.
- Tak sądzisz?
Rycerz spokojnym krokiem poruszał się w stronę oponenta. Ten, spoglądając co chwilę za siebie na motor zastanawiał się, czy zdąży się odwrócić, wskoczyć na pojazd i odjechać. Ucieknie z pola widzenia, zanim Nagijczyk sięgnie po karabin. Nie zdąży. Chris sięgnął po coś za pasek od spodni i sekundę później rzucił w stronę Lui nóż. Ten, widząc to, w ostatniej chwili odsunął głowę w bok. Strużka krwi spłynęła po policzku. Członek Gangu Czterech Smoków nie pozostał dłużny. Wyjął sprężynowy nóż i pognał w kierunku Chrisa. Ciekawym okazał się sposób prowadzenia przez niego walki, ponieważ nie zaatakował nożem, tylko wyprowadził kopniaka. Murphy, nie przygotowany na taki bieg wydarzeń, zachwiał się i upadł na plecy. Nie miał pojęcia jak tak słaby kopniak może spowodować coś takiego, ale nie miał czasu na zastanowienia. Nie miał też czasu na zabawę, więc wyjął schowany wcześniej za pas pistolet i postrzelił przeciwnika w bark. I w nogę. I jeszcze dodatkowo w drugi bark.
- Widzisz, jednak ty okazałeś się być głupszy. Lepiej idzie ci liczenie pieniędzy niż walka.
* * *
-Trochę długo się z nim bawiłeś – powiedział Murphy w stronę Corvusa, który momentalnie obrócił się w jego stronę.
- Skoro tak bardzo się niecierpliwiłeś, trzeba było pomóc.
- Zastanawiałem się nad tym, ale ciekawsze wydawało mi się sprawdzenie czy dobrze zauważyłem, że też jesteś nadczłowiekiem.
Chris Murphy, zmęczony całą akcją chciał już odejść i dalej udowadniać swoją niewinność, kiedy podszedł do nich Mathias.
- Słyszycie? Nadciąga kawaleria, jak zwykle po czasie.
- Słyszymy. Słuchaj Murphy, nie mieliśmy za bardzo okazji porozmawiać. Jesteś całkiem spoko, mam nadzieję, że nasze drogi jeszcze nie raz się skrzyżują. Oby w trochę lepszych warunkach. Jeszcze jedno. Przechwyciłem od tych tam, co ich właśnie rozwaliliśmy w pięknym stylu laptopa. Trochę ucierpiał, ale z dysku pewnie ściągną sporo danych. Na pewno znajdzie się coś, co cię uniewinni.
- Dzięki Corvus. Mathias. Do zobaczenia.
* * *
- Cholera jasna, Reinhard, jaja sobie robisz?!
- Uspokój się, Murphy. Pamiętaj, że nie rozmawiasz z kolegą.
- Wybili mi całą rodzinę i tak po prostu uciekli?!
- Nie zrobiłeś czasem tego samego? Sam wiesz, że dla takich jak ty, czy sierżant Mathias, ucieczka z takiego transportu to nie duży problem. Poza tym to pewnie robota z wewnątrz, ale to już nie twoja sprawa. Dowody przekazane przez Komendę Policji w Zorilu uniewinniają cię, a to, że pomogłeś w schwytaniu dwóch członków gangu pomaga ci w pozbyciu się pozostałych zarzutów. Jesteś wolny. Mam nadzieję, że nasze drogi nie skrzyżują się przez długi czas. Za dużo kłopotów z tobą. |
|
|
|
»Coltis |
#2
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 358 Wiek: 36 Dołączył: 25 Mar 2010 Skąd: Białystok
|
Napisano 01-02-2015, 20:51
|
|
Od razu zaznaczam, że nie mam pojęcia, jakie dostaliście wytyczne w PW od Kalamira i czy były to jedynie nazwiska przeciwników, czy też może konkretniejsze wymagania do spełnienia. Prowadzący nie zadał sobie trudu ująć tego w oficjalnym wpisie. Walkę oceniam jako samodzielny tekst, nie posiadając dogłębnej znajomości waszego tankyuu. Było tylko dla Nagijczyków, więc co mnie to może interesować...
***
oX, zacznę od przyjemniejszych rzeczy. Podoba mi się przedstawiona historia. Całkiem zgrabny kawałek fabuły, można nawet powiedzieć że wciągający. Żołniersko-policyjny styl, motywy rodem z konsolowych strzelanek na PS (jedynkę), proste i przyjemne, nieźle doprawione charakterem Twojej postaci. Początek wpisu obiecywał sporo.
Później niestety zawaliłeś w paru aspektach. Zaczynasz ładnie, lecz im dalej, tym więcej chaosu, skrótów, a całe starcie właściwe to jedynie kilka słów. Budując taką otoczkę można było wycisnąć więcej z wymiany ciosów. Zarzut nr 1 i pierwszy powód do obcięcia oceny mamy już za sobą. Za mało walki w walce. Można wygrać nie piorąc się po ryjach, oczywiście, lecz musi to zastąpić jakiś inny rodzaj konfrontacji. Tutaj go zabrakło.
Przejdźmy do dialogów: drewno i wióry. Postacie mają bardzo ograniczony zasób słownictwa, co chwilę się powtarzają.
oX napisał/a: | - Nie mamy wiele czasu. Kierowca musi nawiązać kontakt radiowy z centralą w celu zdania raportu. Do tego czasu pozostało dziesięć minut. Po tym czasie na miejscu przestępstwa pojawi się cała masa mundurowych, a tuż po tym ruszą naszym śladem. |
Mniej więcej o to mi chodzi. Zresztą powtórzenia są zmorą całości wpisu. Im bliżej końca, tym jest ich więcej. Podobno dostaliście mało czasu na napisanie walki (co równa się cięciom w departamencie korekty, zapewne), lecz dla mnie nie jest to żadna okoliczność łagodząca. Zwykle piszę swoje kawałki w obrębie 48 godzin, co przy obecnych moich obowiązkach przekłada się na dwa wieczory i wiem, że można robić tych błędów znacznie mniej. Wystarczy się przyłożyć, albo przeczytać sobie pod tym kątem tekst, nawet tuż przed oddaniem.
Uprzedzałeś na początku, że mogło się Tobie posypać formatowanie, więc jakoś specjalnie nie będę na tym punkcie upierdliwy, ale wiedz, że mniej przyjemnie się przez to czytało. Za pozostałe błędy dostajesz jednak upomnienie, a są to złe formy wyrazów, pozjadane literki, a czasem nawet całe słowa.
oX napisał/a: | sierżant przeklną |
Oczywiście brakuje "ł".
oX napisał/a: | Czwartym napastnikiem zajął Mathias. |
Tutaj brakuje "się".
Kolejna rzecz, która rzuciła mi się w oczy: przez cały tekst wyzywasz poszczególne postacie od głupków. Nie mam pojęcia dlaczego. Pod koniec zaczęło się to już nudzić.
Krótkie podsumowanie: pomysł dobry, wystartowany smacznie, lecz zepsuty niechlujstwem i zbyt pobieżnym załatwieniem sprawy (bezbarwne starcie, a przecież na ten konflikt czekałem cały wpis). Ogólnie nie było tak źle, więc wychodzisz poniekąd "z tarczą".
Chciałem Tobie dać na początku 6, później raczej 5,5, ale na Twoje nieszczęście sięgnąłem do poprzedniej walki i przejrzałem swoją ocenę. Co zauważyłem? Nie wyciągnąłeś wniosków. Te same błędy w tych samych ilościach. Tam było 6 na zachętę.
Tym razem na przestrogę - Ocena: 5. Remis z Luim. |
I wanna be the very best, like no one ever was. |
|
|
|
^Curse |
#3
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551 Wiek: 36 Dołączyła: 16 Gru 2008 Skąd: Lublin/Warszawa?
|
Napisano 04-02-2015, 22:44
|
|
Coltis napisał/a: | oX napisał/a:
sierżant przeklną | Specjalistą to ja nie jestem, ale poprawna forma, to chyba w ogóle "przeklął"
Pamiętam twoją ostatnią walkę, oX i pamiętam również, że mi się podobała. Tu jest.. niby też dobrze, ale sprawa jest trochę bardziej skomplikowana.
Przez cały tekst miałam wrażenie, że pisałeś to "na szybko". To, że widoczny jest brak korekty, to małe piwo. Gorsze jest uczucie, że czytam czyjeś nieuporządkowane myśli, trochę jakbyś na bieżąco opisywał, to co właśnie widzisz albo sobie przypominasz. To odbiera sporo przyjemności z czytania, bo umiesz stworzyć w miarę spójną fabułę i zdecydowanie masz swój unikalny styl
Pominę sporą, niestety, ilość literówek, błędów interpunkcyjnych itd.. Bo nie mam nawet na to siły, a trochę ich jest. A "TO", czyli w moim przypadku:
"An error occurred while processing your request.
Reference #50.a5341602.1423085240.13ddcaaf" - absolutnie niczego nie tłumaczy
oX napisał/a: | szturmowy zawiesił na klatce piersiowej przy użyciu zawieszenia | Twory tego typu utwierdziły mnie w przekonaniu, że absolutnie żadna, nawet pobieżna, korekta nie miała miejsca (wiem, brak czasu, krótki termin itp, itd.. no ale bez przesady).
Na szczęście, tak jak wcześniej pisałam, stworzyłeś sensowną fabułę, napisaną "całkiem po polsku", więc nie wmówisz nikomu, że nie umiesz pisać Poza tym, na swój pokręcony sposób wierzę, że dialogi między postaciami są w miarę realistyczne.. Takie proste rozmówki wojskowych.. (żeby nie powiedzieć: prostackie) Niestety, jest w miarę oczywiste, że nie czujesz jeszcze klimatu świata. Nie traktuję tego jako wady, bo wiem, że to może być problematyczna kwestia.. ale uprzedzam, że przy kolejnych ocenach będę to już brała pod uwagę. Ale pisz, pisz.. wczuwaj się, trenuj.. a będzie dobrze
A moja ocena to: 5,5 |
|
|
|
^Genkaku |
#4
|
Tyran Bald Prince of Crime
Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227 Wiek: 39 Dołączył: 20 Gru 2009 Skąd: Raszyn/Warszawa
|
Napisano 05-02-2015, 11:10
|
|
Ode mnie będzie krótko. Większość rzeczy zostało już powiedziane.
Walka baaardzo podobna do tej Corvusa, ale minimalnie lepsze. Przynajmniej mi lepiej się czytało. Pominę kwestię formatowania tekstu, dziwnych odstępach między akapitami, etc etc. O błędach pisał już Coltis więc nie będę po nim powtarzał. Prawdopodobnie nie zrobiłeś korekty. Fabuła jest całkiem zgrabna w zasadzie. Doskonale uzupełnia się z walką Corvusa. Nie wiem ile w tym waszej zasługi a ile wytycznych od Kalamira... Podobnie jak u Corvusa sama walka z NPCem zajmuję bardzo mało miejsca. Samego przeciwnika też jakoś mało. Więcej przeciwnika poproszę następnym razem.
Ocena: 5,5
Genkaku głosuje na remis. |
|
|
|
»Graversh |
#5
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 181 Wiek: 37 Dołączył: 26 Maj 2014
|
Napisano 05-02-2015, 12:40
|
|
Pierwsza ocena - może nieco niedomagać
Plusy:
- postacie - poradziłeś sobie z przedstawieniem obydwu postaci, widać że bardzo dobrze się czujesz w klimatach wojskowych przez co Twoja postać jest bardziej przekonująca, a podejmowane przez nią akcje wydają się być bardziej przemyślane (nie licząc potknięć związanych z błędami w tekście)
- spójnie przeprowadzona historia wpisu, dobrze podzielona - choć mogłeś pokusić się o coś w stylu http://s2.favim.com/orig/....com-231311.gif - żeby nieco jeszcze rozbudować zaplecze fabularne
Minusy:
- walka - nie przekonała mnie specjalnie, jeżeli chodzi o Luiego to spodziewałem się po takim tchórzu walki podjazdowej w której ucieka, próbuje Tobą zachwiać i dźgnąć, więcej zabawy w kotka i myszkę, którą Ty stopujesz swoją mocą. A ograniczyłeś się jego napaść do jednego kopnięcia i przewrócenia Cie. Słabo, bo wyglądało to nie na pojedynek a na kolejny tekst do tankyuu.
- liczne błędy - kiepsko czytało się tekst najeżony błędami, a było ich na prawdę sporo i myślę, że z powodzeniem mogłeś ich uniknąć, nawet mimo krótkiego czasu na oddanie walki, która w ostatecznym rozrachunku nie była tak długa.
Moja ocena to - 5 i głosuję na remis |
|
|
|
^Pit |
#6
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567 Wiek: 34 Dołączył: 12 Gru 2008
|
Napisano 05-02-2015, 16:27
|
|
Ox
Fajnie było zobaczyć historię strzelca, bo tych nadal jest niewielu w Tenchi. No i muszę przyznać, że swoją postać ogarniasz koncertowo, oczywiście, włącznie z terminologią. Problem polega na tym, że niektóre opisy pasują bardziej do sesji, mówionej i granej na żywo, aniżeli do frpga, gdzie każde zdanie możesz przemyśleć, a nawet trzeba by je przeredagować tak, by nie brzmiało ono jak bełkot. A parę razy się to zdarzyło, kiedy na przykład wieszałeś na ramieniu karabin i dodałeś, jakby w locie, na czym się ten karabin trzyma i co masz jeszcze na sobie. Innymi słowy, wkradło się tu trochę chaosu. Otoczka fabularna - strawna i zachęcająca. Dwóch "stróżów prawa" rusza na akcję, jeden wbija się w środek zawieruchy, a ty osłaniasz z tyłów. Widziałem oczami wyobraźni ten pędzący motocykl i porządną wywrotkę, no, ale iluzja, znów, szybko prysnęła, bo powrócił chaos.
Cytat: | nie miał żadnego problemu z wstaniem i utrzymaniem równowagi. Zwykle ludzie po takim upadku mają problemu. Wniosek rodził się sam, kolejny nadczłowiek. |
Czyli wyszkolony zealota albo szaman też mieliby problemy? Trochę naciągana ta logika Pewnie chodziło o ukazanie jego perfekcyjnego zmysłu równowagi. Niestety, nie odczułem go w tym zdaniu.
Zaczyna się wymiana ciosów i twoja postać zaczyna zachowywać się jak typowy czarny charakter, który jest zbyt pewny wygranej. Nie zamierzasz po prostu wpakowac w niego kulki, która podąży za nim, nieważne jak twardo by się na nogach trzymał, postanawiasz załatwić sprawę w zwarciu. Odważny i trochę głupi ruch. Załatwienie sprawy "ukrytym" pistoletem potrzebowało lepszego zbudowania napięcia, jakiegoś klimatu. Porzucaliście się nożami i nagle pada strzał. W sumie to mogło być idealne, niemalże filmowe, z jajem. Ale czytając akapity w których odbywa się walka uniosłem tylko brew, zastanawiając się "zaraz, jak to? Co tu się stało"?
Zamysł niezły, ale wykonaniu sporo jeszcze brakuje. Liczne powtórzenia, trochę ubogie słownictwo no i tradycyjnie, jak chyba każdy na początku swej drogi, tworzysz dialogi wzięte prosto z popkorniaka.
Miałeś zamysł, ale chyba brakło czasu na przemyślenie, przepisanie paru segmentów w bardziej literacki i treściwy sposób no i klimat też uciekł.
Taki średni średniak. Ja stawiam na remis, bo potencjał to ty masz, ale tu dałeś nieco ciała.
5 |
|
|
|
*Lorgan |
#7
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 05-02-2015, 23:06
|
|
oX – Walka na poziomie Corvusowej, chociaż z innych powodów. Twoja strona historii była zdecydowanie bardziej dynamiczna i interesująca. Niestety pod względem warsztatu zostałeś daleko w tyle: zdarzały ci się zjedzone wyrazy, błędy interpunkcyjne, a nawet błędy składniowe. Niemniej, zauważyłem ogromny plus, który tym razem nie wywrze co prawda wpływu na ocenę, jednak ma szansę stać się kluczowy w przyszłości. Chodzi o dookreślenie twojej postaci. Wreszcie mogłem ją sobie wyobrazić, włącznie z mimiką ciała i grymasami twarzy. Jeżeli utrzymasz koncepcję i dasz poznać takiego Chrisa w kolejnych tekstach, na pewno cię za to nagrodzę
Ocena: 5,5/10
______________________________________________________________
Oddaję swój głos na oX'a. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
*Lorgan |
#8
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 14
|