Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


Greka, łacina - po co?
 Rozpoczęty przez Starke, 31-10-2012, 20:01

13 odpowiedzi w tym temacie
Starke   #1 


Posty: 102
Wiek: 37
Dołączył: 07 Lut 2012
Skąd: Z przypadku
Cytuj
Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad pewnym projektem popularyzującym języki antyczne: łacinę i grekę oraz poszerzającym dydaktykę w tym zakresie poza mury kilku liceów i uniwersytetu (mowa oczywiście o perspektywie lokalnej, w tym przypadku: o Poznaniu). Możliwości są, zaplecze...no, mogłoby być lepsze, ale od biedy ujdzie, są nawet chęci. Nieodmiennie jednak nurtuje mnie kwestia celowości tego typu projektów, czy może raczej: umiejętnego wybrania celu.

Oba języki wraz z literaturą antyczną stanowiły przez kilkaset lat podstawę edukacji (najpierw w ogóle, następnie – jej części humanistycznej), aż do czasów międzywojnia. Następnie zaczęto od nich odchodzić, najpierw od dużo trudniejszej greki, później od łaciny. Dzisiaj sytuacja wygląda tak, że greki nie ma w żadnym polskim liceum (chyba; jeśli jest, zjawisko można uznać za błąd statystyczny), natomiast łacina trzyma się ostatkami sił, z reguły w tych nielicznych liceach, które próbują udawać elitarne (udawać, dlatego że poziom nauczania łaciny w tych liceach jest z reguły kuriozalnie niski).
Program nauczania w ogóle jest stale zmieniany; materiału wciąż ubywa, niebawem wiedzę (może raczej: erudycję) magistra filologii polskiej, klasycznej czy matematyki będzie można postawić na tym samym mniej więcej poziomie, co wiedzę przedwojennego czy wczesnopeerelowskiego maturzysty.
Skoro języki antyczne wyleciały z kanonu nauczania w pierwszej kolejności można założyć, że zostały uznane, przy powszechnej aprobacie, za zbędne.

Celowo nie szkicuję tutaj mojej oceny stanu dzisiejszej edukacji, temat jest zwyczajnie zbyt wielowątkowy. Wspomnę tylko, że nie uważam bynajmniej, jakoby następujące po sobie cięcia materiału były zjawiskiem negatywnym. Natomiast trudniej jest mi ocenić, czy greka i łacina są jeszcze komukolwiek do czegokolwiek potrzebne.

Wracając do wspomnianej inicjatywy: nie wątpię w celowość projektu, jeśli miałby on pokazać, że istnieje coś takiego jak kultura antyczna i że droga do niej prowadzi poprzez dwa martwe języki (de facto trzy, ale sanskryt nigdy nie zadomowił się w europejskich szkołach i nie jest też uznawany za język antyczny). Ot, mamy kluby szachistów czy wielbicieli historii regionalnej, możemy mieć i kilku świrów, którzy degenerują kręgosłupy przy słownikach. Zastanawiam się, czy warto postulować odkopanie pewnych starych filarów edukacji na szerszą skalę. U naszego zachodniego sąsiada uczy się łaciny w 20% liceów, podejrzewam, że sytuacja we Włoszech czy Wielkiej Brytanii wygląda podobnie. Skoro tak jest, musi też być ku temu jakiś powód.

Celowo nie wypisuję tu swoich ,,za i przeciw", by niczego nie sugerować.
Jestem ciekaw Waszych opinii.

Pzdr.


World on fire with a smoking sun,
Stops everything and everyone,
Brace yourself for all will pay,
Help is on the way!
Ostatnio zmieniony przez Starke 31-10-2012, 20:02, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email
 
 
^Coyote   #2 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669
Wiek: 35
Dołączył: 30 Mar 2009
Skąd: Kraków
Cytuj
No nie wiem po co ci ta greka i łacina, jak poziom przydatnej życiowo edukacji jest u nas taki słaby. Dla mnie to zbytek dla ekscentrycznych szkół i nic więcej.


"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
   
Profil PW Email WWW
 
 
Starke   #3 


Posty: 102
Wiek: 37
Dołączył: 07 Lut 2012
Skąd: Z przypadku
Cytuj
Co uważasz za ,,przydatną życiowo edukację"? Umiejętność liczenia, czytania, podstawy angielskiego + kurs spawacza? :DD Mam wrażenie, że ,,przydatność życiowa" to cokolwiek mglista kategoria.


World on fire with a smoking sun,
Stops everything and everyone,
Brace yourself for all will pay,
Help is on the way!
Ostatnio zmieniony przez Starke 02-11-2012, 11:08, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email
 
 
^Coyote   #4 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669
Wiek: 35
Dołączył: 30 Mar 2009
Skąd: Kraków
Cytuj
Może i mglista ale dobrze trafiłeś ;) Za życiowe uważam takie umiejętności ,które mogą się przydać w pracy i codziennym życiu.


"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
   
Profil PW Email WWW
 
 
»Drax   #5 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 242
Wiek: 33
Dołączył: 06 Sie 2010
Skąd: Gliwice
Cytuj
No cóż, nie chciałbym żyć na świecie, gdzie ludzie od momentu wyewoluowania z małpy nabierali tylko i wyłącznie umiejętności niezbędnych do codziennego życia. Ciekaw jestem, czy z takim podejściem w ogóle okiełznano by ogień, czy wynaleziono koło.

Ignorowanie łaciny, greki, czy innych mniej popularnych języków antycznych równa się z ignorowaniem historii, naszej przeszłości. Jakim cudem wiedzielibyśmy, co takiego działo się w poprzednich epokach, gdyby nikt nie potrafił odczytać tekstów w wówczas najpopularniejszym języku wśród ludzi światłych - łacinie? ( a wcześniej, w niektórych rejonach - grece). Arabskiego przecież też byś się nie nauczył, bo jest nieprzydatny w codziennym życiu i w pracy "spawacza".
Zresztą, do twojego poglądu można przypasować praktycznie każdy język, nawet z czasów teraźniejszych, poza angielskim, niemieckim, hiszpańskim, rosyjskim, arabskim i chińskim - czyli tymi, które po prostu są niezbędne na tym świecie, bo inaczej mielibyśmy istną Wieżę Babel na całej Ziemi.
Ciekaw jestem, co jeszcze ( poza językami) wrzuciłbyś do worka z nalepką "ekscentryczne i niepotrzebne".

Wracając do Czarkowego pomysłu, uważam, że wprowadzenie greki, czy ( może bardziej) łaciny do szkół to wcale nie jest taki zły pomysł. Oczywiście, nie mogłoby to działać na zasadzie następnego przedmiotu, obok angielskiego i niemieckiego/francuskiego/hiszpańskiego/itp. Wspomniałeś o czymś w rodzaju "kółek zainteresowań" - to chyba najlepsze wyjście, prawdopodobnie znaleźli by się zainteresowani ( zapaleni historycy na grekę/łacinę, ludzie z biol-chema na łacinę). Ewentualnie, można by też przeprowadzić ankietę wśród uczniów i rodziców o obowiązkowych lekcjach języka dodatkowego ( tą rolę pełni obecnie niemiecki (najczęściej)/francuski/hiszpański/rosyjski), czy może do tej puli wsadzić jeszcze mniej popularne języki, wśród których znalazła by się greka i łacina. Prawdopodobnie taka ankieta/sonda wykazałaby, że uczniowie sobie tego nie życzą/mają to gdzieś, ale spróbować nikomu nie zaszkodzi. Niemniej, druga opcja byłaby łatwiejsza do przyjęcia przez władze szkół, bo nie musieliby się pieprzyć z poszukiwaniem lingwistów specjalnie do jednego kółka z ryzykiem, że uczniom się w końcu taka zabawa znudzi, a mogliby takowego przyjąć na pełen etat ze świadomością, że uczniowie chcąc nie chcąc, chodzić na to będą.


Per aspera ad astra.
Ostatnio zmieniony przez Drax 02-11-2012, 15:24, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email
 
 
^Coyote   #6 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669
Wiek: 35
Dołączył: 30 Mar 2009
Skąd: Kraków
Cytuj
Drax ale ja nie o tym pisałem :P Greka i łacina mogą być przecież uczone na studiach wyższych. Tylko nie podoba mi się pomysł, żeby przeciętny Kowalski musiał je zakuwać w szkole podstawowej lub średniej ;) Za cienko jest z polskim, matematyką, fizyką itp. żeby babrać się w dodatkowy przedmiot na etapie szkolnictwa obowiązkowego zupełnie niepotrzebny. A przynajmniej tak sądzę :D


"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
   
Profil PW Email WWW
 
 
Starke   #7 


Posty: 102
Wiek: 37
Dołączył: 07 Lut 2012
Skąd: Z przypadku
Cytuj
Coyote napisał/a:
Może i mglista ale dobrze trafiłeś Za życiowe uważam takie umiejętności ,które mogą się przydać w pracy i codziennym życiu.


I dlatego zapytałem, co uważasz za ,,umiejętności przydatne życiowo" (a nie o to, jakie one są). Widzisz, ja spawać nie umiem i nigdy nie musiałem, nie podejrzewam też, by to się kiedykolwiek zmieniło (choć nigdy nie mów nigdy), także dla mnie nie jest to część ,,przydatnej życiowo edukacji". Z angielskiego korzystam praktycznie codziennie, ale ważniejszy jest dla mnie niemiecki i greka (,,bardziej przydatne życiowo", po Twojemu :DD ). Jednak najczęściej korzystam ze swojego samochodu, a przecież nie robiłem kursu na prawo jazdy w szkole (w PRLu była taka opcja – może warto przywrócić?).
Nie wspominając o gotowaniu czy wypełnianiu kwestionariuszy podatkowych ;)

Cytat:
Drax ale ja nie o tym pisałem Greka i łacina mogą być przecież uczone na studiach wyższych. Tylko nie podoba mi się pomysł, żeby przeciętny Kowalski musiał je zakuwać w szkole podstawowej lub średniej Za cienko jest z polskim, matematyką, fizyką itp. żeby babrać się w dodatkowy przedmiot na etapie szkolnictwa obowiązkowego zupełnie niepotrzebny. A przynajmniej tak sądzę


Powoli, powoli...mówiłeś o ,,umiejętnościach życiowo przydatnych", a teraz mówisz o polskim, matematyce, fizyce itp. Nie wiem jak Tobie, ale mnie do szczęścia zupełnie wystarczają wiadomości matematyczne z zakresu pierwszych klas gimnazjum. Podstawowe rachunki matematyczne, czasem jakieś proste równanie – ot, wszystko. Wiedza geometryczna jest mi w zasadzie niepotrzebna, całki i tym podobne tym mniej.
Fizykę bardzo lubię (i nawet chciałem przez chwilę studiować), ale jeśli chodzi o wykorzystanie wiadomości z niej, to również zadowala mnie gimnazjum. Jak wyżej: podstawy elektrostatyki i dynamiki tak, optyka już niekoniecznie. Jeśli chodzi o polski, jest jeszcze gorzej – tu ograniczam się w zasadzie do wiadomości w pierwszych klas podstawówki. Dzięki nim umiem się mniej więcej poprawnie wypowiedzieć na piśmie.
Lekcje polskiego niewiele wniosły jeśli chodzi o moją erudycję literacką, a sposób obcowania z literaturą, jaki wpaja się młodzieży w szkole, od samego początku budził we mnie poważne zastrzeżenia (a że mnie do niego zmuszano...hmm, 38% z rozszerzonej matury z polskiego mówi chyba samo za siebie, co nie? :DD ).
Wedle podobnego schematu możesz przemaglować dowolną osobę przez wszystkie przedmioty i za każdym razem wyjdzie Ci, że zdecydowana większość wiedzy szkolnej nie jest później wykorzystywana w życiu. Każdy ma inne potrzeby i nawet jeśli zredukuje się programy do minimum z minimum, sytuacja nie ulegnie znaczącej poprawie. Nie chciałbym za bardzo wchodzić w kwestie funkcjonowania naszego systemu edukacyjnego, bo to temat rzeka, ale zdaniem wielu mądrych ludzi, z którymi się (w ogóle, niekoniecznie w szczególe) zgadzam problem programów szkolnych nie leży w tym, że są przeładowane, lecz w tym, że są źle skonstruowane. Wystarczy porównać system polski z anglosaskim czy niemieckim by zauważyć, o co tu może chodzić.

Cytat:
Ignorowanie łaciny, greki, czy innych mniej popularnych języków antycznych równa się z ignorowaniem historii, naszej przeszłości. Jakim cudem wiedzielibyśmy, co takiego działo się w poprzednich epokach, gdyby nikt nie potrafił odczytać tekstów w wówczas najpopularniejszym języku wśród ludzi światłych - łacinie? ( a wcześniej, w niektórych rejonach - grece).


(Od razu mała poprawka: za języki antyczne uznaje się tylko grekę i łacinę; pojęcie antyku odnosi się do kultury grecko-rzymskiej, całą resztę obejmuje się szerszym terminem – starożytne. Drobiazg, ale warto widzieć).

To jest dość poważna kwestia do rozważenia. Grece i łacinie nie grozi totalny brak zainteresowania, bo nawet jeśli wylecą ze wszystkich szkół na świecie, z konieczności pozostaną na uniwersytetach. Jedną z tych konieczności jest właśnie praca tłumacza, ergo: tłumaczy nigdy nie zabraknie. Innymi słowy, z kulturą antyczną można obcować we własnym języku, w każdym kraju europejskim, co nie wymusza konieczności nauczenia się tych dwóch języków (istotne zwłaszcza przy grece; łacina jest prosta, nie licząc najwyższych poziomów). Oczywiście, tłumaczenie ma swoje poważne ograniczenia, np. czytając klasyczne tłumaczenia komedii Arystofanesa czy Plauta trudno się zorientować, co w tym śmiesznego, ale też dzieła antyczne są z reguły tłumaczone po kilka/kilkanaście razy, także odbiór jest w miarę systematycznie uwspółcześniany (np. Arystofanes doczekał się bardzo fajnego wydania, w którym tłumaczka nie stroni od kurew, gówien i obsceny). Także argument o ignorowaniu naszej historii wydaje mi się nie do końca trafny.

Jeśli chodzi o lekcje i kółka zainteresowań – tu mam właśnie pewien problem. Ta druga opcja nie grozi żadnym ryzykiem i niewątpliwie od niej należałoby zacząć. Z drugiej strony, jeśli się do niej ograniczyć, nie ma mowy o tworzeniu wokół tych dwóch języków jednego z filarów edukacji. Nie ulega (przynajmniej dla mnie) wątpliwości, że im oferta dydaktyczna szkoły jest szersza, tym lepiej dla nas wszystkich, myślę jednak nieco bardziej perspektywicznie. Przez kilka wieków odpowiednik dzisiejszego szkolnictwa wyższego operował na grece i łacinie m.in. dlatego, że języki poszczególnych grup etnicznych były traktowane po macoszemu. W obu europejskich kręgach kulturowych (chrześcijaństwa wschodniego i zachodniego) literaturę najpierw komponowano, a później przyjmowano w tych dwóch językach, podczas gdy dziś same literatury narodowe, gdyby je przerabiać nieco dokładniej, rozniosłyby na strzępy swoim ogromem jakikolwiek program zajęć. Tego, czego uczymy się dzisiaj, jeszcze nieco ponad wiek czy dwa temu po prostu nie było.

Z drugiej strony, oba języki dają bezpośredni dostęp do kultury europejskiej mniej więcej od momentu jej poczęcia, aż po nowożytność (włącznie, bo przecież barok i spora część klasycyzmu to na zachodzie także łacina). Jak wspominałem wyżej, są tłumaczenia, także problemem nie jest sam tylko dostęp, co jego jakość.
Nawet najlepsze tłumaczenie wierszy Safony nie zachwyci nikogo tak, jak współczesna poezja, bo współczesny czytelnik nie wie, co to jest metryka i nie zrozumie gier słownych, aluzji, samego języka. To, co żywe i genialne, wyda mu się sztuczne i naiwne. Bez elementarnej znajomości obu języków zwyczajnie nie da się też zrozumieć wielu faktów historycznych, jak np. spory o naturę Chrystusa w średniowiecznym imperium rzymskim (gdzie kwestia zasadza się o słowo, którego nie da się na żaden współczesny język przetłumaczyć – homoousios) czy podział chrześcijańskiej Europy na dwie wrogie sobie części (gdzie oficjalny pretekst też zawiera się, między innymi, w jednym słowie: filioque, a konkretnie w partykule 'que' na końcu wyrazu). To oczywiście tylko czubek góry lodowej, podobnych problemów są dziesiątki tysięcy.
Gdyby mnie kto pytał o zdanie powiedziałbym, że dla każdego, kto chce mieć cokolwiek wspólnego z: historią, kulturą czy literaturą europejską, znajomość obu języków antycznych jest więcej niż oczywistym wymogiem.
Dlatego widziałbym grekę i łacinę w każdym liceum czy klasie humanistycznej, jako obowiązkowe przedmioty profilowe.

Pzdr.


World on fire with a smoking sun,
Stops everything and everyone,
Brace yourself for all will pay,
Help is on the way!
Ostatnio zmieniony przez Starke 02-11-2012, 23:25, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email
 
 
^Coyote   #8 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669
Wiek: 35
Dołączył: 30 Mar 2009
Skąd: Kraków
Cytuj
Aleś się rozpisał :D No ale dobra po kolei, najpierw to spawanie (dziwny przykład akurat ,ale niech już będzie :P ). Ja też nie umiem spawać ale czy to znaczy, że umiejętność nie jest życiowa? Czy może powinniśmy się nauczyć bo może się to nie w jednej sytuacji przydać ;) Tak więc nie pisz przydatna życiowo dla mnie tylko zastanów się czy w edukacji dla wszystkich będzie przydatna. Fizyka i matematyka to podstawa nauki do dobrych prac później. Polski trzeba znać żeby się porozumiewać a historia i geografia to wiedza o świecie (nie jakaś mega zaawansowana ofc). A greka? Co możesz po niej robić jak nie być tłumaczem czy jakimś sam nie wiem ,historykiem? No i właśnie dlatego to mało przydatne życiowo i zawodowo jest ;)
Prawo jazdy w szkole to też doskonały pomysł bo i tak każdy musi je w końcu zrobić więc czemu nie ma być to sponsorowane przez państwo :D
I to prawda ,że ładują młodszym pokoleniom jak ładowali i nam mnóstwo niepotrzebnej wiedzy w szkołach, ale po co chcesz dokładać jej jeszcze więcej? Jak ktoś się chce czegoś uczyć to proszę bardzo ,droga wolna. Ale nie żeby wszystkich zmuszać równo jak leci bo i przyszli spawacze musieliby się tego uczyć ;)
Kiedyś greka i łacina były ważne bo w nich pisano, teraz to już angielski jest kolego ;) I dlatego dobrze jest go uczyć.
Napisałeś też o tym że to filar edukacji i z tym się na pewno nie zgodzę. Ja sądzę że ty tak piszesz tylko dlatego, że to studiujesz i przeszkadza ci, że to nieprzydatne studia :) Nawet wprowadzenie tych języków do humanów zmuszałoby przyszłych dziennikarzy itp. do uczenia się tego. Ale to tylko moje skromne zdanie :)


"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
   
Profil PW Email WWW
 
 
Starke   #9 


Posty: 102
Wiek: 37
Dołączył: 07 Lut 2012
Skąd: Z przypadku
Cytuj
Cytat:
Aleś się rozpisał No ale dobra po kolei, najpierw to spawanie (dziwny przykład akurat ,ale niech już będzie ). Ja też nie umiem spawać ale czy to znaczy, że umiejętność nie jest życiowa? Czy może powinniśmy się nauczyć bo może się to nie w jednej sytuacji przydać Tak więc nie pisz przydatna życiowo dla mnie tylko zastanów się czy w edukacji dla wszystkich będzie przydatna.


Nie będzie przydatna dla wszystkich, bo zdecydowana większość ludzi nie będzie miała potrzeby spawania czegokolwiek. Tak samo prawo jazdy nie wszystkim jest potrzebne, bo nie wszyscy będą mieli samochód (a robienie kursu na zapas w nadziei, że za kilka lat się ten samochód dostanie, to świetny pomysł na masową produkcję kiepskich kierowców ;) ). Również montowanie instalacji elektrycznych, wiedza niewątpliwa bardzo użyteczna, nie łapie się jako ,,przydatna życiowo dla wszystkich" – to wiedza bardzo fachowa i opanowanie jej kosztuje mnóstwo czasu i zachodu, podczas gdy większość ludzi stanie co najwyżej kilka razy w życiu w obliczu konieczności założenia gniazdka ;) O większości rzeczy można tak powiedzieć – dlatego odnoszę kategorię ,,przydatności życiowej" do pojedynczych przypadków.


Cytat:
Fizyka i matematyka to podstawa nauki do dobrych prac później.


Akurat w tej chwili, bo wskutek pewnych procesów, na których omówienie nie ma tu miejsca, Polska ma niedobór absolwentów kierunków technicznych. Jest to sytuacja raczej wyjątkowa, w przeciwieństwie do np. prawników i lekarzy (prace uznawane powszechnie za ,,dobre" i prestiżowe), którzy są potrzebni zawsze (no, tych pierwszych jest ostatnimi czasy trochę za dużo, ale to też sytuacja wyjątkowa). Mam rozumieć, że kiedy już rynek zaspokoi niedobór np. architektów czy konstruktorów maszyn, matematyka i fizyka przestaną być przydatne życiowo? ;) No i, wedle Twojej logiki, łacina łapie się jak ulał – potrzebują jej i prawnicy, i lekarze (ci ostatni tak naprawdę nie, ale tak się już utarło). Powinienem się cieszyć: sam mimowolnie potwierdzasz, że co najmniej jeden język antyczny jest przydatny życiowo. I to wprost proporcjonalnie do liczby zer na kontach lekarzy oraz prawników :DD

Cytat:
Polski trzeba znać żeby się porozumiewać


A od kiedy to w szkołach uczą polskiego po to, żeby się porozumiewać? Nie wiem jak Ty, ale ja nauczyłem się porozumiewać w domu :DD


Cytat:
a historia i geografia to wiedza o świecie (nie jakaś mega zaawansowana ofc).


Historia w szkole to raczej propaganda państwowa, wykładnia jedynej słusznej wizji dziejów własnego narodu. Ale tego mogłeś nie wiedzieć. Natomiast geografia...hmm, o jakim stopniu zaawansowania mówimy? Wystarczy znać liczbę kontynentów, czy może przydatna życiowo jest również wiedza, że stolica Madagaskaru to Antananarywa? :DD

Cytat:
A greka? Co możesz po niej robić jak nie być tłumaczem czy jakimś sam nie wiem ,historykiem? No i właśnie dlatego to mało przydatne życiowo i zawodowo jest


O, dotarliśmy wreszcie do sedna. Kilka razy przewinęło się w tym co piszesz słowo ,,praca". Mam wrażenie (graniczące z pewnością), że dla Ciebie wiedza przydatna w życiu to przede wszystkim wiedza zawodowa. I tak, masz rację – znajomość greki sama w sobie raczej nie da Ci tak dobrze płatnej pracy (bo to chyba utożsamiasz z ,,dobrą pracą") jak praca technologa. I jest to trochę...smutne. Wedle Twojej wizji, napakowani wiedzą życiową (czyli zawodową plus np. umiejętność ugotowania ziemniaków) nie będziemy się niczym różnić od mrówek.

Cytat:
I to prawda ,że ładują młodszym pokoleniom jak ładowali i nam mnóstwo niepotrzebnej wiedzy w szkołach, ale po co chcesz dokładać jej jeszcze więcej?


Traktujesz program szkolny jak tonę (w większości zepsutych=niejadalnych) pomidorów, względem którego łacina i greka to kolejne zgnile kilogramy. Fajnie, masz do tego prawo. Natomiast ja zdążyłem już zasygnalizować, że problem polskiej edukacji leży nie w ilości materiału, tylko w tym, jak jest ona skonstruowana. Naprawdę wolałbym uniknąć wymiany poglądów na ten temat...

Cytat:
Jak ktoś się chce czegoś uczyć to proszę bardzo ,droga wolna. Ale nie żeby wszystkich zmuszać równo jak leci bo i przyszli spawacze musieliby się tego uczyć ;)


Troska o spawaczy jest wręcz wzruszająca, ale zamiast się o nich martwić, sugeruję dokładnie przeczytać to, co napisałem. Wtedy będziesz wiedział, kogo i do czego chcę zmusić (a nawet: dlaczego nie spawaczy :DD ).

Cytat:
Kiedyś greka i łacina były ważne bo w nich pisano, teraz to już angielski jest kolego ;)


Ten wątek też już poruszyłem – naprawdę, czasem warto przeczytać to, co ma do przekazania druga osoba :DD A jeśli chodzi o angielski – jest ważny jako język komunikacji, a nie jako ten, w którym odbywa się obieg kulturalny (oczywiście, kultura anglosaska jest najsilniejsza i najbardziej ekspansywna, ale nie ma nawet porównywalnie takiej siły, jak niegdyś kultura Europy łacińskiej; co więcej, angielski nie stoi u źródeł kultury, którą dziś komunikuje).

Cytat:
Napisałeś też o tym że to filar edukacji i z tym się na pewno nie zgodzę.


Jeden z filarów. Był, nie jest. Może być I pewnej edukacji, a nie edukacji w ogóle :DD

Cytat:
Ja sądzę że ty tak piszesz tylko dlatego, że to studiujesz i przeszkadza ci, że to nieprzydatne studia :)


Ależ oczywiście. Dodam, że jestem też magistrem historii, a to kolejne ,,nieprzydatne studia", które na pewno nie dadzą mi ,,dobrej pracy" (tj. gwarantującej dużo zer na koncie :DD ). Zarekomenduję Cię Jego Magnificencji Rektorowi, który bardzo chętnie zamknąłby wszystkie tego typu kierunki :DD
A tak serio: nie, nie przeszkadza mi to, co studiuję. To już siódmy rok, myślę, że ostatni. Przez poprzednich sześć lat rozwijałem się tak, jak chciałem, świetnie się przy tym bawiąc. Wiedza nabyta w trakcie studiów historycznych i filologicznych jest mi bardzo potrzebna dzień w dzień, chociaż możesz tego nie zrozumieć jeśli dodam, że póki co nie dało mi to zbyt wiele pieniędzy (nie licząc stypendiów). Jest to wiedza którą wykorzystuję non stop, również w tej chwili. Z moimi wynikami w szkole i predyspozycjami (zawsze byłem lepszy z przedmiotów ścisłych niż humanistycznych) ze spokojem mógłbym być w tej chwili inżynierem. Nie chciałem i nadal nie chcę ;)

Cytat:
Nawet wprowadzenie tych języków do humanów zmuszałoby przyszłych dziennikarzy itp. do uczenia się tego.


Dziennikarstwo (jak i politologia, socjologia, psychologia etc.) to wiedza społeczna (nauki społeczne), a nie humanistyczna ;) Także o dziennikarzy czy psychologów również nie musiałbyś się martwić :DD Inna sprawa, że ten szkolny podział na human, biol-chem i mat-fiz nie jest najszczęśliwszym pomysłem właśnie dlatego, że nauki społeczne i humanistyczne wrzuca się do jednego wora. Polska szkoła nie oferuje praktycznie nic osobom, które chciałyby się spełniać w oparciu o wiedzę społeczną.

Pzdr.


World on fire with a smoking sun,
Stops everything and everyone,
Brace yourself for all will pay,
Help is on the way!
   
Profil PW Email
 
 
^Coyote   #10 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669
Wiek: 35
Dołączył: 30 Mar 2009
Skąd: Kraków
Cytuj
Jak human to tylko filologie dla ciebie to rzeczywiście można ich uczyć greki i łaciny ;)


"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
   
Profil PW Email WWW
 
 

Odpowiedz  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 16