Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Poziom 3] Kalamir vs NPC (Margaret Maxim) - walka 1
 Rozpoczęty przez »Kalamir, 04-10-2014, 21:05
 Zamknięty przez Lorgan, 13-10-2014, 18:18

4 odpowiedzi w tym temacie
»Kalamir   #1 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009

[Ninmu] Mordercze intencje III

||||||||||⁣⁣⁣⁣
5365道力||||||||||⁣⁣⁣⁣3800道力
Kalamir||||||||||⁣⁣⁣⁣Margaret

Walka stanowi integralną część fabularną Tankyu: REKONSTRUKTOR. Akcja toczy się w tym samym czasie co Genkaku vs Tenma. Losy bohaterów nie są ze sobą powiązane. Jest to raczej ciekawostka z cyklu "Co się dzieje z Mitsukai w danej chwili".

Na dole znajduje się załącznik do .pdf więc zlitujcie się i nie czytajcie tego na forum.


To już moja ostatnia walka, mam szczerą nadzieję, że was nie zawiodę. Oczy mi się kleją, zasypiam od dawna. Trzymam kciuki, że nie zepsułem nigdzie formatowania. Jeżeli nie skasowałem jakiejś notatki to przepraszam. Srogi termin 7 dni zrobił swoje.




O Babilonie można powiedzieć bardzo wiele. Szczególnie, kiedy zejdziemy na temat sekretnej wojny. Najważniejsze fakty łączy jedna cecha. Babilon nie nadaje się do niczego. W ciągu kilku ostatnich lat ich wywiad pokpił sprawę tak wiele razy, że pozostałe nacje w ogóle przestały się nim przejmować. Służby ofensywnie działające na arenie międzynarodowej zostały praktycznie zmiecione, a elitarni żołnierze - pomordowani. Zelotom wielokrotnie nie udawało się powstrzymać wroga na terytorium własnego państwa. Nie, Babilon nie nadawał się do niczego. Rywalizować mogli wyłącznie z Khazarem, który sam borykał się z wieloletnim kryzysem ekonomicznym, spowodowanym przez tajne służby północy.
Dzisiaj jednak z jakiegoś powodu dowódcy wywiadu byli szczęśliwi.
Okazało się, że na północy doszło do zdrady, ktoś przekazał informację o człowieku, który był odpowiedzialny za ponad dwa tuziny zamachów na świętych dygnitarzy, oraz spowodowanie co najmniej dwóch kryzysów ekonomicznych w Urukil i Sheolu. Nie było wątpliwości, że Saran Kell, Kalai Kendos, Kalamir Kendeisson i Lorgan Gravier to jedna i ta sama osoba, która za życiowy cel obrała sobie gnębienie Babilonu. Szpiedzy upajali się pierwszym sukcesem wywiadowczym od lat.
Decyzja była szybka i jednogłośna. Mając twarz i imię wroga narodu, Babilon mógł się zemścić. „Kell Kalai Kendeisson Gravier” czy jakie akurat pseudonimy sobie wymyślił, musi umrzeć!
Zwierzchnictwo kościoła nie zgodziło się na pierwszy pomysł, polegający na wysłaniu super zabójcy - Kimena. Biorąc pod uwagę jego niezwykłą efektywność obawiali się tak dyskretnego zamachu, że nikt na świecie nie będzie o to podejrzewał Babilonu. No a przecież odwet miał być klarowną wiadomością reszty świata.
Z tego powodu wybrano kogoś innego.
Margaret nie była tak dobra w swym rzemiośle jak Kimen, jednak jej umiejętności budziły równie wielki szacunek. Zelotka o usposobieniu zbuntowanej dziewczyny w rzeczywistości była zakłamaną, wredną suką. Zabójczyni przez miesiące namierzała swój cel. Kiedy już go znalazła, poświęciła kilka kolejnych tygodni na zaplanowanie jednego, ostatecznego strzału. Usiłowała rozpracować rutynę celu, niestety bez skutku. Podkładała podsłuchy i wysyłała obserwatorów. Nic nie przynosiło efektu. Przynajmniej do ostatnich tygodni, kiedy Kendeisson przybył do stolicy Renegi. Tutaj zatracił się w nocnym życiu, odwiedzając niezliczone kluby, burdele, koncerty a nawet wysokiej renomy teatry. A trzeba przyznać, że miasto pod kopułą chroniącą od lodowych wichrów oferowało niemały wybór atrakcji na długie, samotne noce.
Coś się jednak nie zgadzało - wcześniej Rycerz żył jakby ktoś go ciągle ścigał. Nie zagrzał miejsca nigdzie, nie robił niczego dwa razy tak samo. Nagle, kilka dni temu, jakby odpuścił i rozpoczął życie hulaki? Tej jednej rzeczy nie mogła zrozumieć.
Cel zawsze wracał do najbardziej luksusowego apartamentowca w mieście. Mieszkał na trzydziestym piętrze, więc Margaret wybrała jedyny budynek, który mógł się nadać na gniazdo snajperskie. Wysoki wieżowiec będący własnością „Nibelung Hanza & Kotia Sjöförbundet” oferował doskonałe miejsce na oddanie strzału z odległości jedynie kilometra. Dodatkowo, firma była zamykana po osiemnastej - co wiele ułatwiało. Pokonanie zabezpieczeń nie sprawiło jej najmniejszych trudności, a nocni stróże niczego nie zauważyli. Rozłożyła swój karabin przy samym oknie. Później wycelowała i wycięła w odpowiednim miejscu otwór. Przygotowała też plan zapasowy, w razie gdyby coś poszło nie tak. Po drugiej stronie budynku – w małym zagraconym gabinecie - wycięła jeszcze jedną szybę a następnie wystrzeliła hak z liną, który stworzył drogę ucieczki na sąsiedni budynek. Rozgrzała stawy, wykonała kilka losowych ćwiczeń, położyła się przy broni. Czekała.
Kalamir wrócił do domu. Tym razem nie by sam.

Niklas Selkung rozejrzał się po bogato wystrojonym salonie. Fontanna w środku pomieszczenia, gigantyczny telewizor na ścianie, wielkie doniczki z egzotycznymi kwiatami i absolutny brak książek. Cały apartament utrzymany był w kolorach czerni, bieli i sanbetańskiej wiśni. Bibliotekarz czuł się niezwykle wyobcowany. Usiadł wygodnie na kanapie, poczekał aż jego gospodarz poczęstuje go drinkiem. Tamten nalał do dwóch szklanic kolorową ciecz, po czym odruchowo włączył telewizję na kanale z wiadomościami. Od razu wyciszył dźwięk i skierował się do stołu obok gościa.
Popijając drinki, wspominali minione lata w smutnym i melancholijnym tonie. Wreszcie obaj urwali, czekając aż któryś przejdzie do rzeczy. Pierwszy wstał Kalamir. Poszedł do biura obok i po chwili wrócił z teczką.
– Mam kilka próśb – przemówił nieśmiało. – Ktoś musi przypilnować paru spraw, gdybym ja nie mógł.
Niklasa zamurowało. Doskonale wiedział z czym boryka się jego brat zakonny, jednak nie spodziewał się tego co zobaczył i usłyszał. „Gdybym ja nie mógł”? Kendeisson się poddał ? Rozważał porażkę? Będąc nieśmiertelnym Mitsukai, oraz świadkiem wydarzeń mających miejsce w siedzibie zakonu, [patrz. Tankyu: Rekonstruktor] doskonale wiedział, że w głowie Kalamira zamknięta była świadomość Blackthrone’a – przedwiecznego zwiastuna zagłady.
– Przygotowałem komplet sfałszowanych dokumentów dla naszych wspólnych przyjaciół. Na wszelki wypadek, gdyby stracili łaskę Cesarza. Są tu również informacje o dwóch kontach bankowych. Łącznie ponad czterdzieści milionów. Nie, nie płacą mi tak dobrze. Nibelungowie nigdy nie znaleźli tego skradzionego przez Szamanów złota. Jedno konto jest dla młodego, drugie przekażesz dzieciom mojego brata. Wiesz, którego brata.
– Czekaj…
– Już tylko czekam.
– Nie. To znaczy. Ja nie wiem. Ty chyba nie…
– Daj spokój. Nie mam już siły – młodszy z rycerzy był zrezygnowany i zmęczony.
Kalamir odszedł w kierunku kuchni, zostawił na blacie stary scouter, który nosił przy pasie. Spojrzał przez okno na wirujący śnieg i światła zasypiającego już miasta. Uśmiechnął się i zaśmiał się na myśl o wszystkich szalonych rzeczach jakie zrobił w tym regionie. „Renega, Renega…” pomyślał. W końcu podjął temat cichym i drżącym głosem:
– Zwalczałem go miesiącami. Nauczyłem się zaklęć i rytuałów, o których wolałbyś nawet nie słyszeć. Wszystko na nic. To już nie tylko jego głos, gdzieś tam wewnątrz mojej głowy… Kilka razy obudziłem się w pełnym rynsztunku bojowym w dziwnych miejscach… Mam zaniki pamięci. Ten moment jest blisko. Może tygodnie, może dni. [ cenzura ] przejmuje kontrolę. Bardzo skrupulatnie podkrada się do mnie, kiedy jestem zdekoncentrowany. Jest już blisko.
Niklas uderzył pięścią w stół.
– Co ty [ cenzura ]! Nie możesz tak myśleć, tłumaczyłem ci! To cię osłabia i popycha w jego szpony! Musisz się skupić na…
– Daj spokój, stary – Kalamir wydawał się rozbawiony. – Cesarz pierwszy każe mnie ściąć. Mistrz zakonu zrobiłby to osobiście, gdybyś od miesięcy nie krył mnie przed resztą braci. Ten cały Sorata i Genkaku są praktycznie krok za mną dokądkolwiek się udam.
– Nie wiedzą o tobie nic!
– Genkaku stał obok mnie we Wrotach i prawie…heh… Nie mam sojuszników. Tracę zasoby. Nie mogę…
– Nigdy nie miałeś sojuszników. Nigdy nie polegałeś na zasobach. Miałeś swoje pięści i miecz. Krew spływała ci do oczu a ty odmawiałeś odpoczynku i brnąłeś naprzód! Niby dlaczego teraz…
– Przegrałem – skwitował ostatecznie.
Zapadła długa i przykra cisza, w trakcie której gospodarz dokończył drinka. Odkładając szklankę zauważył, że drży mu ręka. Uśmiechnął się zażenowany i polał raz jeszcze.
– To przez Drogi Kruka – nagle wypalił Niklas.
– Co? – Kendeisson nie rozumiał co miały do tego sztuki walki.
– Nie powinieneś był zgłębiać tych technik. Kiedy zaczerpnąłeś energii manitou dałeś temu [ cenzura ] dodatkowe baterie. Może gdybyśmy odcięli cię od…
– Nie jestem zelotą. Nie wiem jak kształtować energię magiczną, ani jak się modlić. Całe to mambo dżambo z okultyzmem działa tylko dlatego, że mogę zaczerpnąć krztynę energii z drugiej strony i zasilić tym te pieprzone obrazki na podłodze. Niczego nie odetniemy, nic to nie pomoże. Stało się. Jestem w dupie, akceptuje to. Koniec walki, koniec szarpania się.
Niklas Selkung raz jeszcze sfrustrowany uderzył rękoma w stół. Musiał przyznać, że sytuacja przerosła i jego. Wtedy jego kompan zadał najmniej spodziewane pytanie.
– Jaki on jest? Czym on jest? Był twoim bratem, prawda?
Brew drugiego rycerza uniosła się bezwiednie.
– Tak. Był moim bratem…ale…
– Serio, powiedz mi o nim. Wszystko co ważne.
– Ważne? – bibliotekarz zastanawiał się przez dłuższą chwilę. – Blackthrone był draniem jakich miało. Spotkały go wielkie krzywdy, których używał do tłumaczenia swoich działań. Miał w sobie wielki gniew i wiele nienawiści, które przyciągnęły go do Rekonstruktora. Kiedy został odmieniony… zniknął. Słuch o nim zaginął.
– Jak to zniknął? Mitsukai, nie trzymaliście się razem?
– Nie zawsze, w sumie to rzadko. On po prostu zniknął. Słuch o nim zaginął na trzysta…może czterysta lat. Kiedy zobaczyliśmy go ponownie, był jeszcze większym [ cenzura ] niż wcześniej. Zło które czynił, było inne niż wcześniej. Było przemyślane i wyrachowane. Był jak zaraza, która po cichu roznosi się pośród ludzi by nagle wszystko obrócić wniwecz. Rekonstruktor zawsze trzymał go przy sobie …To nie jest… nie powinniśmy o tym mówić. To nie pomaga.
Kalamir odchrząknął i napił się raz jeszcze. Niklas nie miał pojęcia o czym myślał jego kompan. Nieważne jak bardzo próbował go rozgryźć. To była cecha zbiorcza wszystkich członków zakonu. Kompletna nieprzewidywalność.
– Nie możemy mnie zabić? Wiem, że jesteś przeciwny takim metodom, ale na litość…
– Nie wiem jak.
– Zamrozić?
– Użyje twojego Hadou lub energii z drugiej strony by stopić lód.
– Spalić?
– Osłoni się nawet przed lawą.
– Zdekapitować?
Kręcenie głową.
– No to jesteśmy w dupie.
Kiwanie głową.
– Komputer, zwiększ siłę światła, ciemno tu jak w dupie…
Gdy tylko zrobiło się jaśniej, leżący nieopodal scouter zaczął niespodziewanie buczeć szybkim i intensywnym sygnałem. Rycerze spojrzeli po sobie. Nagle oczy Kalamira zaczęły emitować szkarłatne światło – zlał wszystkie zmysły w jedność by sprawdzić co się dzieje. Nie wyczuł nic ale i tak rzucił się w bok. Było o wiele za późno.
Juugan Wareru, pocisk douriki przebił się przez szybę, żebra Kalamira, ścianę za nim, kolejny apartament i kolejną szybę. Ciało rycerza poleciało bezwładnie w korytarz. Niklas rzucił się na podłogę i szybko doczołgał się do przyjaciela. Rana była paskudna, z całą pewnością śmiertelna. Na początku był przerażony tym co spotkało jego przyjaciela. Dopiero później dotarł do niego absurd sytuacji. Przecież ten strzał nie powinien go zabić. Czy może jeszcze władza Mitsukai nad organizmem nie była tak silna jak im się wydawało?
Nagle z pozoru martwym ciałem szarpnął jakiś impuls. Rana zaczęła się wypalać i emitować światło, a rycerz zaczął ryczeć jak dzika bestia. Wszędzie śmierdziało palonym mięsem. Bibliotekarz natychmiast zrozumiał co się dzieje. Blackthrone przejął władzę nad jaźnią Kalamira i uruchomił w nim Raivokohtaus – szał. Drastycznie zwiększyło to jego siły życiowe a to pozwoliło intruzowi na uruchomienie Tensou – tunelu pomiędzy jego ciałem a światem manitou skąd mógł kraść energię.
Niklas wiedział, że za kilka sekund jego kompan znów wstanie na nogi. Wiedział, że teraz ma szansę. Wystarczyło, by uruchomił własne moce i dezaktywował te Kalamira. Chłopak mógł spokojnie umrzeć, świat byłby częściowo uratowany, Mitsukai nigdy by nie wrócił. Jego ręka zamarła. Patrzył na twarz młodzieńca i zawahał się, nie był pewien co zrobić.
Stracił szansę.
Bestia przejęła kontrolę nad ciałem. Wydała z siebie tak potężny ryk, że w apartamencie zatrzęsły się meble. Chwyciła za biurko i cisnęła je za okno. Chwilę później wyrzuciła również fotel i szafkę.
Niklas obserwował jak jego kompan, pod wpływem szału, wyskakuje przez okno na trzydziestym piętrze i używając smoczego kroku pędzi na spotkanie zamachowcy.

Kalamir odzyskał nad sobą kontrolę kilkanaście sekund później. Nie był dokładnie świadom co się stało, jednak powoli składał wszystko w całość. Rozmowa, strzał, śmiertelna rana, instynktowne rzucenie się w pościg. Wylądował na dachu lokalnej gazety. Raz jeszcze zlał ze sobą zmysły, bez rezultatu. Spojrzał na budynek z którego padł strzał. Wyraźnie dostrzegł linę i pędzącą po niej kobietę z wielkim karabinem na plecach. Ponownie użył smoczego kroku i odbijając się od powietrza skakał z dachu na dach zbliżając się do celu. Zabójczyni go zauważyła. Od razu po lądowaniu przeładowała karabin i oddała kolejne trzy strzały – tym razem zwykłymi pociskami.
Pewnym krokiem, nie zwalniając tempa rycerz wymijał pociski pozostawiając po sobie jedynie rozmazaną, kolorową smugę. Tylko jeden pocisk przeciął skradzioną zdolnością Tenmy. Jego niedoszła zabójczyni zerwała się do biegu. Zeskoczyła z dachu i pędziła wzdłuż parkingu. Nadnaturalne zmysły wychwyciły moment kiedy zostawiała dwie małe miny z czujnikiem ruchu przy dwóch samochodach. Nim tam dobiegł, zwolnił, dobył dwóch małych noży z zasobnika przy pasie i cisnął nimi prosto w zaimprowizowaną pułapkę. Eksplozje nie były wielkie, ale zabójczyni i tak zatrzymała się by sprawdzić co z celem.
Potrzebował tylko tyle.
Dopadł ją z flanki, uniósł miecz na prawą stronę tuż przy głowie i kiedy miał ją zabić zauważył, że jego nogi nie poruszają się. Podłoże pokrył zimny szron a jego obuwie było przymrożone do betonu. Dotarło do niego, że przeciwnik zaaranżował cała sytuację by wpuścić go w zasięg zaklęcia.
Kobieta uśmiechnęła się szyderczo wyciągając w jego kierunku rękę.
– Głupi macho – szepnęła tak, by usłyszał.
Lodowy kolec wystrzelił z podłoża prosto w jego serce. Tylko nadludzki refleks i instynkt uchroniły go przed kolejnym zranieniem. Skradł energię manitou i zneutralizował blokujące go zaklęcie. Wyskoczył w powietrze i zwiększył dystans. Niespodziewanie skorzystał z kolejnej nagisjkiej techniki i zakrzywił przestrzeń warpując tuż za plecy czarownicy. Jego nogi ponownie zostały przymrożone, jednak tym razem miecz dosięgnął celu wgryzając się głęboko w żebra. Na ochłodzony beton polała się krew.
Kalamir nie wiedział dlaczego dokładnie nie był w stanie jej wykończyć i czemu jego miecz nie ciął do samego końca. Nagle powietrze eksplodowało zimnym podmuchem, a jego ciało stało się tak sztywne, że nie mógł nim poruszać. Zabójczyni odwróciła się do niego i spostrzegł, że była to tylko lodowa kopia prawdziwej kobiety.
Jego umysł zaczął pracować na przyśpieszonych obrotach. Jego najpotężniejszą umiejętnością było zrozumienie tego czego był świadkiem. Pierwsze zaklęcie pozwalało przymrozić wrogów do podłoża. Drugie wykończyć ich soplem. Trzecie tworzyło lodową kopię, która potrafiła naśladować oryginał. Esencję wszystkich zaklęć krążyły w głowie rycerza, jednak ten sprzeciwił się ich nadpisaniu. Wciąż uznawał zdolność Poszukiwacza za zbyt efektywną – tworzenie niewidzialnych cięć pozwalało zabić każdego z zaskoczenia. Właśnie tym zamierzał wykończyć dzisiejszego przeciwnika.
Niewidzialny nóż Tenmy ciął lodowego klona przerywając zaklęcie. Rycerz był wolny. Rozejrzał się i skoczył w bok. Prawdziwa wiedźma stała z jego prawej i mierzyła do niego z największego rewolweru jaki kiedykolwiek widział. Strzał chybił tylko o włos. Nikt nie czekał na ruch przeciwnika. Zabójczyni powołała do życia masę lodowych klonów, które ruszyły na rycerza. Ten zaś wybiegł w ich kierunku, raz za razem tnąc „Kakikiru” i przerywając zaklęcia.
Czarownica była zaskoczona. Potężny strzał z karabinu trafił i okazał się nieskuteczny. Wymyślne pułapki połączone z magią - zawiodły. Cel dostosował się do sytuacji i zneutralizował wszystkie mordercze ataki. Drań nacierał praktycznie nie zastanawiając się nad taktyką. Jak to możliwe, że jeden człowiek, mógł dysponować takim zasobem umiejętności!?
Zajęła pozycję. Obmyśliła plan. Strzeliła jeszcze dwa razy i obserwowała jak pociski rozpadają się rozcięte przez cieniutką katanę. Rzuciła zaklęcie. Pozostawiła w swoim miejscu klona a sama przeniosła się sto metrów dalej, gdzie mogła obserwować wszystko za zasłoną.
Kalamir się zatrzymał.
– Wiem, że to klon. Sekundę temu rzuciłaś zaklęcie i przeniosłaś się… właśnie tam!
Wyskoczył w powietrze i cisnął w stronę oryginału nożem. Niecelnie! Atak, mimo że był dla zabójczyni zaskoczeniem, chybił o ćwierć metra od głowy! Uniosła pistolet wyzwalając się z przymusowego transu i wycelowała w jego odsłonięty korpus. Nie powinieneś był skakać w powietrze, ograniczyłeś swoją zdolność uników - pomyślała, gratulując sobie zwycięstwa.
Nóż wbity obok jej głowy eksplodował raniąc jej twarz rozgrzanymi szrapnelami. Nie miała pojęcia, że był naładowany energią manitou. Zamroczona na chwilę, upadała na ziemię. Po chwili zrozumiała, że jej twarz wisi kilka centymetrów nad betonem. W głowie przestało jej huczeć, rozejrzała się. Jeden Kalamir stał daleko na parkingu, jakby nieprzytomny. Drugi klęczał przy niej trzymając katanę przechodzącą przez jej żołądek. Drań potrzebował tylko sekundy, pomyślała.
– Zmieniłem zdanie – oznajmił jej po cichu. Okrutny uśmiech wymalował mu się na twarzy. – Pożyczam sobie twoje zaklęcie. Twoja rana zdaje się być paskudna, ale może przeżyjesz…
Kopia Kalamira eksplodowała lodowym podmuchem zamrażając zabójczynie i tym samym stabilizując jej stan. Oryginał wyszedł z transu wywołanego przez zaklęcie.

Kalamir szedł ulicą plując krwią. Pierwszy strzał, który przebił mu żebra sponiewierał też wiele organów. Nie rozumiał jak Tensou udało się zaleczyć taką ranę, w tak krótkim czasie. Co do zabójczyni nie miał wątpliwości kto ją przysłał. Babilon w końcu WIE. Tylko jak? Nagle drogę zaszedł mu dziwny mężczyzna. Przerażenie ogarnęło jego serce.
Naprzeciw Kalamira stał drugi Kalamir. Kopia, klon? Kolejne zaklęcie? Jego zdolność nie reagowała – jakby nie wyczuwała przed sobą niczego nienaturalnego.
– Co jest kur…
Rycerz uśmiechnął się do niego.
– Już nie tylko mnie słyszysz, teraz mnie widzisz…
– Co? – Zapytał Niklas, który wyłonił się znikąd. – Gdzie wróg? Gadasz sam do siebie?
Kalamir rozejrzał się za swoją kopią, jednak nikogo tu nie było.
Kierowany impulsem wyciągnął swój telefon, a jego umysł zalała seria wspomnień.
Stał w swoim pokoju, czasami na balkonie, zawsze w środku nocy. Sięgał po komórkę i wbijał dziwnie znajome numery. Później słyszał swój głos:
– Tak, człowiek który zabił twojego ojca, nazywa się Kalamir…
Później:
– Dokładnie tak, to on zlikwidował waszych żołnierzy…
Wspomnień było wiele.
– Kim jestem? Jestem przyjacielem Babilonu. Możecie nazywać mnie Blackthrone. Jeszcze się odezwę.
Teraz rozumiał. Te wszystkie zaniki pamięci nie były efektem ubocznym. Z pierwszej ręki dojrzał przebiegłość, o której wspominał Niklas. Spojrzał na kompana, ten cały czas gotował się do już zakończonej walki.
– Chyba mój problem wszedł w nową fazę…



   
Profil PW
 
 
»Coltis   #2 
Agent


Poziom: Keihai
Posty: 358
Wiek: 36
Dołączył: 25 Mar 2010
Skąd: Białystok

Kalamir, tworzysz najbardziej problematyczne w ocenie wpisy na forum. Z jednej strony masz sporo epickich pomysłów w dobrym guście, z drugiej jesteś na bakier z językiem polskim, wersją literacką.

Bardzo często robisz powtórzenia, do tego stopnia, że po prostu rzucają się w oczy. Nieraz wciskasz bez skrupułów to samo słowo w dwa zdania pod rząd. Zasób słów masz dość bogaty, czyli lekarstwo na problem jest. Po prostu nie zapominaj go używać.
Do tego dochodzą wszelkiej maści literówki i zjedzone ogonki pojawiające się w całym tekście. Nie będę się silił na przykłady, w dowolnym akapicie można znaleźć ;)

Jakość tekstu pod tym względem jest... zła.

Jeśli chodzi o fabularną i koncepcyjną zawartość opowiadania, to muszę przyznać, że dostałem bardzo smakowity kąsek. Wstęp, w którym pojechałeś totalnie po Babilonie - rewelacja. Jest nasz elitarny Kimen, pomylona tożsamość i wzmianka o nagłym zniknięciu zealotów, czyli bardzo sprytne fabularne wykorzystanie fabuły Wielkiej Ucieczki (nie wiem, czy czytałeś) oraz naszych resetów.

Potem wrzucasz znów kawał swojej osobistej storylinii. Podoba mi się konsekwencja z jaką pchasz swoją postać w objęcia szaleństwa. W pewnym momencie pomyślałem, że może już wystarczy, ale właśnie wtedy z wyczuciem wracasz do potyczki.
Starcie jest barwne, pełne zwrotów akcji. Mam wrażenie, że mniej chaotyczne niż większość walk w ostatnim czasie. Wszystko niestety polane kiepskim sosem z wyżej wymienionych błędów. Możesz sobie pogratulować rozpalenia wyobraźni i otwarcia mnie na klimat przy początku wpisu, bo właśnie na tym jechałem przez te kocie łby, podziwiając widoczki które zasugerowałeś.

Finisz opowieści jest bardzo dobry i dzięki niemu niecierpliwie czekam, aż przejdziesz kompletną przemianę w Czarnego. Moment z "jednak wezmę tą moc" i końcówka, gdy widzisz swoje nemezis, robią wrażenie.

Ścierają się we mnie dwie sprzeczne emocje. Nie mogę dać dużo, ze względu na błędy. Rażą mnie i już! Nie mogę dać mało, bo całość mi się podobała.

Taka mała dygresja zanim wystawię ocenę: wkurzają mnie 3-levelowi enpece z względnie wysoką trudnością. Człowiek napisze niezły kawałek, za który należy się uczciwe 7, czyli zwykle wygrałby tą walkę. Pomysły, realizacja - wszystko ok, a tu nagle bach! 7,1 czy 7,6 trudności. Ja nie stawiam wysokich ocen ot, tak sobie. Podobało mi się, czyli powinieneś wygrać, tak? Tylko że muszę dać minimum te 7,5 żebyś wygrał, mimo że chciałbym dać 7, bo np. skopałeś totalnie gramatykę czy coś.

Kupiłeś mnie Kimenem na samym początku. Masz ode mnie 7,5.

Mimo braków warsztatowych wpisu, oddaję głos na Kalamira.


I wanna be the very best, like no one ever was.
   
Profil PW Email
 
 
^Coyote   #3 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669
Wiek: 35
Dołączył: 30 Mar 2009
Skąd: Kraków

Wstęp był taki trochę na siłę śmieszny i bałem się ,że całość taka będzie .. Później na szczęście porzuciłeś trefnisiowość i zrobiłeś sprawy poważnymi. Tak dużo bardziej mi się spodobało ;) Widzę że skupiłeś się na wewnętrznych przeżyciach i załatwianiu własnych spraw w tej walce ale spoko, bo przynajmniej mogłeś się wyżyć twórczo. Przeciwnikowi poświęciłeś mało czasu i miejsca w walce i trochę mnie to zawiodło. Jak przeczytałem kartę NPC uznałem, że sięgniesz po coś bardziej szpiegowskiego skoro obie strony mają takie skłonności. A nawet jeśli nie mogłeś chociaż użyć jakichś gadżetów żeby twoja postać miała trudniej. Spodziewałem się tego bo napisałeś ,że Margaret miała czas na przygotowanie się do zabójstwa i wiedziała kim jesteś. Ne powinna chyba lekceważyć kogoś takiego ;)

Kalamir 7

Byłoby więcej ale rozczarowałeś mnie trochę za mało skupiając się na NPC.


"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
   
Profil PW Email WWW
 
 
*Lorgan   #4 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

Kalamir – Przewidywałem, że pójdziesz za ciosem i w kolejnej walce skoncentrujesz się wyłącznie na sobie. O ile jednak do Tenmy podszedłeś rozważnie, Margaret potraktowałeś trochę jak autystyczne dziecko. Niby coś tam zrobiła, ale chyba tylko po to, żeby podkreślić znaczenie twoich ostatnich słów do Niklasa. Przyciąłem za to punkty, bo twój egoizm zaczyna mnie nużyć.
Humorystyczny wstęp był przedni i wcale nie chodzi mi o motyw Kimena. Jestem pod wrażeniem, że zbudowałeś tak porządne i zróżnicowane opowiadanie w krótkim czasie, który wynikał z Ninmu. Tu nie było możliwości pisania przed złożeniem zamówienia. Ciągłość i konsekwencja w kreowaniu stanu emocjonalnego bohatera również są godne pochwały. Zabrakło mi tego w ostatniej walce Genkaku, która była jakby z pod ręki zupełnie innego autora. Gdybyś tylko podszedł do konfrontacji trochę poważniej, moja ocena byłaby wyższa. Deprecjonowanie Babilonu cię gubi ;)

Ocena: 7,5/10
______________________________________________________________

Oddaję swój głos na Kalamira.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
*Lorgan   #5 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

..::Typowanie Zamknięte::..


Kalamir - 22 pkt.

NPC - 21,3 pkt.

Zwycięzcą został Kalamir!!!

Punktacja:

Kalamir +90
Coltis +10
Coyote +10
Lorgan +10


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 13