Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551 Wiek: 36 Dołączyła: 16 Gru 2008 Skąd: Lublin/Warszawa?
|
Napisano 10-06-2013, 02:35 [Ninmu|Świat] Bez odwrotu II
|
|
Ciekawość to podobno pierwszy stopień do piekła. Otóż faktycznie, Curse znalazła się w swoistym, małym piekiełku. W ciągu kilku sekund rozpętała się zaciekła walka pomiędzy dwiema grupami i dziewczyna wiedziała, że musi szybko zniknąć. I zrobiła to, wybierając z dwóch dostępnych dróg tę z torem żywych przeszkód. Czy był to dobry pomysł, miało się dopiero okazać.
Wejście do fabryki, przy której Curse się ukrywała, nie stanowiło żadnego problemu, ale musiała poczekać na grzmot, żeby wybić szybę w drzwiach nie ryzykując wykrycia. Po chwili była już w środku. Wyciągnęła katanę, uspokoiła nieco bijące mocno serce i skupiła się. Nie słyszała żadnych głosów, a grube mury fabryki nie pozwalały ocenić sił wroga w stu procentach. Dziewczyna czuła jedynie najbliższe kilka osób. Wiedziała, że znajdują się w sąsiednim pomieszczeniu, do którego prowadził długi korytarz. Na jego końcu nie było drzwi, a Kasumi wiedziała, że tuż za rogiem stał strażnik. Zachowując absolutną ciszę, przebyła kilkadziesiąt metrów i przylgnęła do ściany. Wyczuła jeszcze dwójkę ludzi, gdzieś dalej. W duchu dziękowała za niosące się, głośne odgłosy strzałów z zewnątrz, które bardzo ułatwiały jej działanie. Wyjęła sztylet i jednym, błyskawicznym ruchem przebiła nim krtań uzbrojonemu mężczyźnie. Nie zdążył w żaden sposób zareagować, a Curse przytrzymała go dodatkowo, żeby nie opadł bezwładnie na ziemię.
Duża hala była ciemna i pełna taśm produkcyjnych. Dziewczyna ukryła się za pobliskim filarem i zlokalizowała schody prowadzące na wyższe piętro. Przejścia pilnowało kolejnych dwóch strażników. Z tymi jednak nie musiała sama sobie dawać rady, bowiem w tym momencie, z pomieszczenia obok nich wypadło dwóch innych mężczyzn, którzy posłali im serię z karabinów. Tamci zdążyli zareagować na tyle, by ranić jednego i wszystkich trzech padło martwych na ziemię. Czwarty pobiegł na górę. Kasumi podeszła do ciał i zabrała komunikator należący do jednego ze strażników, po czym również ruszyła na wyższy poziom fabryki. Będąc jeszcze na schodach słyszała dochodzące z góry głośne odgłosy strzałów i klnących siarczyście mężczyzn. Wyjęła drugą katanę.
Piętro składało się z szeregu mniejszych pomieszczeń, prawdopodobnie pracowni. Curse wyczuła w nich kilkanaście, na jej szczęście, zdenerwowanych osób. Wpadła do pierwszego i dosłownie przeskakując przez martwego mężczyznę spotkanego na dole, kilkoma szybkimi cięciami pozbyła się trzech przeciwników. Z zabranego walkie – talkie wydobył się głos.
- Poziom zero, jesteście tam? Nagijczycy weszli do drugiej strefy, uważajcie tam. Poziom zero, odbiór.
Zanim usłyszała z korytarza kroki, poczuła zbliżających się napastników. Ukryła się więc przy drzwiach i zaatakowała, kiedy się w nich pojawili. Byli jednak na to przygotowani, więc jeden zdążył się zamachnąć i uderzyć Kasumi karabinem w twarz. Dziewczyną lekko zachwiało, ale już sekundę później obu masywnych mężczyzn leżało na podłodze. Splunęła obok nich krwią i już miała wyjść, ale zauważyła u jednego pas z dwoma zabezpieczonymi granatami. Pożyczyła więc go sobie.
Na zewnątrz burza zdawała się uspakajać, przez co zacięta wymiana ognia pomiędzy grupami brzmiała dużo wyraźniej. Słychać było też, że źródeł strzałów jest już dużo mniej. Raz czy dwa budynek zadrżał lekko od wybuchu, a dziewczyna poczuła słabą woń dymu.
W następnym pomieszczeniu trafiła na dwóch snajperów całkowicie skupionych na celach przed fabryką. Odległość w jakiej znajdowali się od siebie nie pozwalała użyć katan, więc Curse rzuciła dwoma sztyletami, trafiając obu mężczyzn w potylice. Podbiegła do pozbawionych szyb, dużych okien, zabrała swoją broń i ostrożnie wyjrzała na zewnątrz. Sytuacja na dole wyglądała kiepsko. Grupa, którą dziewczyna śledziła, a która została nazwana 'Nagijczykami', miała marne szanse, mimo że dzielnie walczyli o życie. W budynku po drugiej stronie ulicy zobaczyła tylko kilku strzelców, w tym jednego, który właśnie zaatakowany, stracił życie. Tamtym najwyraźniej poszło lepiej wdarcie się do budynku.
Ruszyła dalej, wiedząc o czterech kolejnych przeciwnikach, znajdujących się za ścianą. W tym przypadku jednak, dwóch z nich było całkowicie spokojnych, co mogło wróżyć kogoś ważniejszego. Zajrzała do środka i zobaczyła dwóch strzelców i dwóch olbrzymich drabów chodzących spokojnie w tę i z powrotem. To pomieszczenie było większe od poprzednich i pełne biurek i szaf i półek, wyglądało na biuro. Tym razem element zaskoczenia nie wchodził w grę, więc dziewczyna wykorzystała swoją ostatnią zdobycz i odblokowawszy jeden z granatów, rzuciła go w stronę drabów. Wybuch telepnął budynkiem, aż posypał się tynk z sufitu. Odczekała chwilę, po czym weszła w gęsty dym, chcąc upewnić się, że to wystarczyło. Nie wystarczyło. Z szarych kłębów wyłoniły się powoli dwie sylwetki, które szybko okazały się być identyczne i bardzo, bardzo złe. Dwie kupy mięśni rzuciły się na Kasumi jednocześnie, dając bardzo mało możliwości reakcji. Odruchowo zablokowała nadchodzące ciosy katanami, ale w obu przypadkach zatopiły się w mięśniach przedramion, powodując zdziwienie wszystkich trzech osób. Curse musiała włożyć sporo siły, żeby uwolnić oba miecze. Na szczęście kwadratowi bliźniacy byli tak samo wolni, jak wielcy, więc przemknęła pomiędzy nimi i zaatakowała od tyłu, wykonując serię szybkich cięć po ich kręgosłupach. W międzyczasie, kątem oka dostrzegła pośród rzednącego dymu, że wybuch powalił dwóch pozostałych mężczyzn. Na tych dwóch jednak, nawet przeprowadzony atak nie wywołał spodziewanego efektu. Owszem, jeden z nich osłabł nieco i przykląkł ciężko, ale drugi odwrócił się, łapiąc po drodze krzesło i zamachnął się nim na dziewczynę. Uniknęła ciosu, przemieszczając się jednocześnie przed osłabionego dryblasa i zanim wstał, wbiła mu w oczy katany. Ryknął przeraźliwie i runął na ziemię. Jego brat bliźniak zawtórował mu wściekłym wrzaskiem i bezładnie rzucił się na Kasumi, wykonując ruch, jakby chciał ją zmiażdżyć. Gdyby nie cofnęła się gwałtownie, prawdopodobnie skończyłaby z pogruchotanymi kośćmi. Wykonany unik pozwolił jej jednak znów obejść przeciwnika i ciąć go z tyłu symetrycznie, po obu stronach krótkiej szyi. Krew trysnęła i już po chwili drugi bliźniak również leżał martwy.
Budynek miał jeszcze jedno, wyższe piętro, a wybuch musiał zaalarmować znajdujących się tam ludzi, bo Curse spotkała kolejnych dwóch mężczyzn na schodach. Posłali jej kilka kul z pistoletów, ale na niewiele się to zdało, bowiem dziewczyna przeskakując po kilka żelaznych schodków, w ułamkach sekundy dotarła do nich i powaliła paroma zwinnymi kopniakami, dokładając uderzenie łokciem w żuchwę jednego z nich. Drugie piętro stanowiło znowu jedną, wielką halę. Na jej przeciwległej ścianie, trzech skupionych mężczyzn próbowało wyeliminować pozostałych na ulicy Nagijczyków. Kasumi przykucnęła za najbliższą pół-ścianką wiedząc, że gdzieś tuż obok jest jeszcze jedna osoba, która bardzo szybko okazała się być kobietą.
- Tracimy ludzi, ale Nagijczycy są prawie spacyfikowani – powiedziała. - Tak... Wiem... Oczywiście.
Brzmiała na nieco zmartwioną i zdenerwowaną.
- Szlag! - zaklęła po chwili. - Nie pozwólcie nikomu wydostać się żywym!
Curse przemknęła cicho na drugi koniec hali, ukrywając się wciąż za niską ścianką. Tam ukryła się za filarem, a potem za kolejnym, pozostając w cieniu. Znowu użyła sztyletu, pozbawiając życia znajdującego się najbliżej niej strzelca. Oczywiście zaalarmowało to pozostałe trzy osoby w pomieszczeniu, ale Kasumi pilnowała, by pozostać w ukryciu, kiedy spadł wokół niej deszcz pocisków. Gdy tylko na moment ustał, puściła się biegiem by błyskawicznie unieszkodliwić kolejnego przeciwnika. Dotarła do niego, podcięła mieczem gardło i natychmiast złapała bezwładne ciało i zasłoniła się nim przed kolejną serią z karabinu. Kiedy pozbawiała życia ostatniego z mężczyzn, usłyszała znajomy dźwięk wysuwanego miecza. Wyprostowała się i zobaczyła dość młodą kobietę, trzymającą w rękach sanbetańską katanę, patrząc na Curse wściekłym wzrokiem. Wyglądała, jakby była bliska utraty kontroli nad sobą.
- Chyba jednak przegraliście – powiedziała Kasumi.
- A ty, to do cholery, kto?
Czekała na odpowiedź tylko krótką chwilę, po czym zaatakowała. Była szybka, ale nie miała z Curse szans. Wystarczyła krótka wymiana ciosów, żeby stało się jasne, która z kobiet wygrała. Najpierw agentka wytrąciła przeciwniczce broń i posłała ją daleko w kąt, po czym wykonując jedno, właściwie niezauważalne cięcie, pozbawiła ją prawego ucha. Ta zawyła przejmująco i złapała się za obficie krwawiącą ranę. Kasumi kopniakiem pchnęła ją na podłogę i przygwoździła nogą, nie dając możliwości ucieczki. Jeden z mieczy przyłożyła do drugiego ucha.
- A teraz, moja droga, wszystko mi wyśpiewasz. |
Ostatnio zmieniony przez Lorgan 27-07-2013, 14:17, w całości zmieniany 1 raz |
|