Chyba każdy przechodzi bunt gdzieś po drodze od dzieciństwa do dorosłości. Często jak już wszystko poukłada się nam w głowach okazuje się, że bunt nie był bezpodstawny. Sęk w tym, że najczęściej jak nam się coś nie podoba, a zmiana wymaga wysiłku chowamy się za słowami albo magicznie tracimy wzrok.
Japonia. Teraźniejszość. Politycy rozsiedli się wygodnie na swoich posadkach i z finezją godną kukiełkarzy manipulują społeczeństwem tak aby ta wygoda się nie zakończyła. Władza uderza im do głowy. Mit o "Wybrańcach narodu" był tak długo już powtarzany, że sami w niego uwierzyli. "Niższe klasy" stają się po prostu źródłem dochodu i cyferkami rosnącymi na koncie. Niczym nadzwyczajnym nie jest okraszanie sobie spotkań towarzystwem młodych, tanich i zdesperowanych uczennic. Dla nich to przecież zaszczyt...prawda? Drzwi w apartamencie pękają z hukiem. Wkracza młody człowiek w masce. Chce coś zmienić. I choćby "zło" chowało się za władzą Akumetsu je dopadnie. Czy rozpłata głowę siekierą, czy wysadzi albo wyrzuci z okna. Ważne jest żeby raka usunąć. I jeśli normalni ludzie nie chcą lub nie potrafią tego zrobić – wyręczy ich terrorysta! Sprawiedliwość musi być więc każdy zamachowiec umiera po zabiciu pojedynczej ofiary.
Kiedy politycy zaczynają się chować za spódnicami policjantów wysłany zostaje pierwszy impuls. Z wielkim oporem społeczeństwo budzi się z otępienia. Nadszedł czas zapłaty! Śmierć za śmierć. Akumetsu.
Przeczytałem tą mangę z prawdziwą przyjemnością. Kilkanaście tomów od których nie sposób się oderwać. Ciekawie poprowadzona intryga. Fabuła zadająca ważne pytania i niesamowita, szczegółowa oprawa graficzna. Polecam.