5 odpowiedzi w tym temacie |
Eksporter |
#1
|
Poziom: Keihai
Posty: 59 Dołączył: 26 Lut 2012
|
Napisano 31-05-2012, 22:37 [Poziom 0] Eksporter vs NPC (Karoi Aneki) - walka 1
|
|
Mężczyzna przyłożył lunetę do oka i próbował namierzyć cel. Zmęczenie dawało już o sobie znać. Odsunął broń, przetarł oko i przymierzył raz jeszcze. Widział już lepiej. Na wszelki wypadek wyłączył celownik laserowy i przycisnął karabin mocniej do ramienia. W wizjerze pojawiła się ofiara, Eksporter nacisnął spust.
5 dni wcześniej...
Dwóch krzepkich, ubranych w czarne garnitury i okulary ochroniarzy jednocześnie otworzyło obie połówki drzwi. Przed Eksporterem rozpostarł się widok pokoju, emanującego przepychem i bogactwem. Pomieszczenie, do którego powoli wkroczył, przypominało raczej penthaus przygotowany dla ważnego dygnitarza, a nie jak biuro w jednym z wielu wieżowców w Ishimie,. Wszędzie królowały biel i złoto. Typowy styl dla bogaczy chcących zademonstrować swoją pozycję oraz władzę. Najbardziej wyróżniał się potężny kryształowy żyrandol wiszący na samym środku biura, zawieszony dość nisko tuż nad szklanym stolikiem ze złotymi nogami i białymi jak śnieg kanapami. Na jednej z nich siedział starszy mężczyzna w eleganckim szarym garniturze popijający coś małej filiżanki. Miał krótko przycięte, na pewno farbowane, kasztanowe włosy i schludnie stylizowaną bródkę. Wyglądał na jakieś 60 lat, o czym świadczyły liczne zmarszczki i sztucznie wyglądająca fryzura. Drzwi do pomieszczenia zamknęły się bezdźwięcznie.
- Zapewne zastanawiasz się dlaczego tu jesteś – powiedział, nawet nie spoglądając na swojego gościa, odstawiając na podstawkę swój napój.
- Śpieszę z wyjaśnieniami - dodał i wskazał miejsce na kanapie, na przeciw siebie.
Eksporter podszedł z całymi swoimi klamotami. Wyglądał na tle tego miejsca jak kolor włosów jego rozmówcy. Nie zważając na ten fakt postawił najpierw plecak, a następnie sam zasiadł na wskazanym miejscu. Kawa. Strasznie mocna; to właśnie pił starzec. Dopiero po tym jak stalker się zbliżył poczuł wyraźnie. Skrzywiony już, przez wielogodzinne podróżowanie w masce gazowej, węch wydawał się być okrutnie podrażniony tym zapachem. Tak, zapachem, ostrym i nęcącym. Z zadumy wyrwało go chrząknięcie mężczyzny.
- Jesteś tutaj żeby mi pomóc. Nie wiem czy słyszałeś o tym, albo w ogóle interesuje się czymś więcej niż własną osobą, ale w ostatnich czasach w Ishimie pojawili się ludzie, którzy narobili wokół siebie wiele szumu skupując akcje największych korporacji. W tym mojej - powiedział i zmarszczył brwi.
- Nie przedstawiłem się, wybacz, ale to chyba dla tego że nie zwykłem rozmawiać z kimś takim jak ty - dodał i wstał z miejsca, a następnie podszedł do okna.
- Nazywam się Arthorius II McAllen, jestem prezesem największej na świecie korporacji medialnej McAllen Corp! A mimo to ktoś śmiał mnie oszukać i okraść. Na stole leży gazeta. Spójrz na pierwszą stronę - rzekł dumny z siebie i wyjrzał przez okno.
Tytuł gazety wydawał się wyjaśniać wszystko: ,,Dwóch martwych oszustów podających się za biznesmenów!".
- Jeżeli oni nie żyją to nie wiem o co chodzi – odpowiedział chłodno agent odkładając czasopismo na miejsce.
- Jeden wciąż żyje. Poza tym ich śmierć to nie moja zasługa, choć przyznaję, że chciałbym mieć tę satysfakcję – powiedział elegancik lekko przez zęby, po czym wrócił i usiadł tam gdzie wcześniej.
- Nie jestem płatnym zabójcą, to zły adres - rzucił krótko Eksporter chwytając swój plecak.
- Nie zrozumiałeś mnie. Nie każę ci go zabić, a doprowadzić do mnie, za co oczywiście zostaniesz godnie wynagrodzony – oznajmij spokojnie szczerząc wybielane zęby.
- Miałbym go tu przyprowadzić na rzeź? Równie dobrze sam mógłbym go zastrzelić, przynajmniej byłoby to bardziej humanitarne - rzekł stalker nieco już poirytowany podnosząc się z miejsca.
- Podoba mi się twoje poczucie humoru i ten obojętny ton. Może to będzie odpowiednią motywacją do działania - odparł starzec i rzucił na stół plik spiętych kartek.
Na pierwszej stronie widniało zdjęcie Eksportera czekającego w holu budynku i wielki tytuł: ,,Morderca na wolności!".
- To kłamstwo! - krzyknął wściekły agent i sięgnął po broń. Chwilę później do biura wbiegło kilku facetów w kamizelkach kuloodpornych uzbrojonych w karabiny maszynowe.
- Drobne - odpowiedział wyraźnie zachwycony z siebie McAllen pokazując palcami wymiar swego oszustwa, rzecz jasna w jego mniemaniu.
- Nawet jeżeli mnie zabijesz gazeta wyjdzie, z jeszcze lepszym materiałem. Spiszesz się dobrze otrzymasz kasę, a ten numer nie ujrzy światła dziennego. Uprzedzam pytanie, nie masz żadnej gwarancji, ale uwierz, że bardziej zależy mi na odzyskaniu moich pieniędzy i likwidacji problemu, niż na zrównaniu z ziemią kogoś takiego, jak ty – powiedział z ogromną dozą satysfakcji, powstrzymując gestem otwartej dłoni swoich podwładnych.
- W holu otrzymasz teczkę z wszelkimi informacjami dotyczącymi sprawy i twojego celu – dodał jeszcze zacierając ręce.
Eksportera został odprowadzony na dół, do holu, w towarzystwie 6 uzbrojonych grzbietów. Poradziłby sobie z nimi bez problemu, ale to nie poprawiłoby jego sytuacji. Po odebraniu dokumentów opuścił McAllen Tower i zniknął.
Po przestudiowaniu dokumentów okazało się, że dzięki papierom zaświadczającym o wspaniałym wykształceniu, wielu szybko nawiązanych kontaktach i sporemu zapleczu finansowemu zwykłe pachołki zostały najbardziej wpływowymi biznesmenami i potentatami skupującymi akcje. Wszystko było dopięte na ostatni guzik i gdyby nie te zabójstwa, jeszcze przez długi czas sprawa nie wyszłaby na jaw. Pewne więc było, że pracowali dla kogoś. Pytanie brzmiało dla kogo? Eliminował ich teraz zacierając ślady, czy robił to płatny zabójca wynajęty przez którąś korporację? Eksporter klął siarczyście na myśl, że pracuje w podobnym charakterze.
2 dzień wcześniej...
Prawie 3 dni zajęły poszukiwania ostatniego figuranta. Pogłoski, plotki, wiadomości od przestępców, wszystko co po złożeniu w całość doprowadziło go tutaj, na zachodnie wybrzeże. Zdobycie tych informacji okazało się dużym wyzwaniem. Trzeci biznesmen nazywał się Akebo Inagami i zaszył się w burdelu swojego szwagra. Takie miejsca nie pasowały agentowi, nie lubił tłoku, brudu i nie ogarniętego buractwa. Ciekawe ilu podobnych jemu w tej sytuacji pomyślało sobie: nie chcę, ale muszę.
Po wejściu do lokalu, w stalkera uderzył smród papierosów, taniego alkoholu i potu. Nie chciało się nawet zdejmować maski, ale wyboru jednak nie było. Jak na popołudniowe godziny ludzi było sporo. Jedni zapijali się przy barze, inni grali na kilku okrągłych stolikach w karty, a pozostali chodzili ,,na pięterko". Wszędzie przekomarzały się prostytutki, zaczepiając kolejnych klientów.
- Hej cukiereczku, nie widziałam cie tutaj wcześniej, chciałbyś się ostro zabawić? - zapytała jedna z nich uśmiechając się i puszczając zalotnie oczko. Była to młoda kobieta, bardzo szczupła, nie wyróżniająca się wzrostem o długich, czarnych włosach finezyjnie upiętych w kok. Miała na sobie długą, jasną suknię bez rękawów, ze stójką i rozcięciami po obu stronach nóg. Wyglądała seksownie, była chyba najbardziej zadbaną ze wszystkich dziewczyn. Każde miejsce ma swoją perłę, a w tej spelunie była nią ona.
- Nie szukam towarzystwa – odpowiedział lekko zmieszany Eksporter. Nie przywykł do tego, aby tak urodziwe kobiety zwracały na niego uwagę, zarośniętego i do tego z paskudnymi bliznami na twarzy. Jednak wiedział, że na tym polega jej praca, nawet jeżeli się brzydzi i normalnie nawet nie spojrzałaby w jego stronę, to w obecnej sytuacji po prostu musi to robić. Nagle coś innego wzbudziło zainteresowanie mężczyzny. Jedna z kelnerek wzięła zapakowane w pojemniki jedzenie i ruszyła drzwiami znajdującymi się tuż za barem. Cały czas oglądała się w koło i spoglądała na barmana, dokładnie tak jakby czekała na znak. Agent korzystając z Sonaru prześwietlił cały budynek. Na tyłach baru znajdował się niewielki pokój, w którym znajdowała się jedna osoba. Bingo, to musiał być albo poszukiwany mężczyzna, albo jego szwagier. Tak czy siak sprawa mogła ruszyć dalej.
- Przepraszam, ale muszę iść – odparł siląc się na delikatny uśmiech, tak aby nie spłoszyć dziewczyny wyrazem twarzy grabarza.
Starając się zachowywać normalnie udał, że znajomy przy barze go przywołał. Przydałoby się jakieś zamieszanie, dla odwrócenia uwagi. Eksporter zauważył leżącą na podłodze kartę. Sięgnął po nią z rzekomym zamiarem poprawienia sznurowadeł po czym schował, jak najbardziej dyskretnie, w rękaw. Rozejrzał się po sali i dostrzegł tłum otaczający jeden ze stolików. Widać było, że ma miejsce tam poważna rozgrywka. Lepiej być nie mogło. Podszedł po prostu jak każdy z gapiów i rozejrzał się po graczach. W każdej knajpie znajdzie się jakiś typ spod ciemnej gwiazdy, lecz ta zdawała się przyciągać ich hordami. Wszyscy zaniedbani, śmierdzących tanim alkoholem, dymem papierosowym, potem lub wszystkim po trochu. Stawka, choć nie spektakularna, na pewno była poważna dla każdego z graczy. Najbliżej wygranej był krępy facet z długimi, związanymi z tyłu szarymi włosami, o spiczastym jak wrona nosie i małych świńskich oczkach. Był najgrubszy ze wszystkich, co dawało nadzieję, że nie padnie po pierwszym ciosie. Stalker podszedł do niego udając pijanego zachwiał się, uderzył go i nawalił się całkiem przypadkiem na jednego z gapiów stojących najbliżej. W tym samym momencie upuścił kartę na ziemię. As pik, kto by pomyślał, że ma takie szczęście do kart.
- Ej co jest?! – krzyknął zdenerwowany facet odpychając agenta.
Wszyscy przyglądali się tej sytuacji. Pozostali gracze wychwycili leżący koło nogi tłuściocha kartonik i zaczęli coś między sobą szeptać. Eksporter wycofał się pod. Niedługo było trzeba czekać na początek zadymy. Jeden z desperatów zaczął wykrzykiwać różnego rodzaju obelgi, inny wyciągnął mały nóż. Barman widząc tę sytuację wziął w rękę gumową pałkę, zawołał jeszcze draba z pod drzwi i ruszyli z misją pacyfikacyjną. Nie zwlekając dłużej agent sporym łukiem pomaszerował w stronę drzwi, w których zniknęła jakieś 5 minut temu kelnerka. Spoglądając głębiej, przez ściany zauważył dwie postacie siedzące przy stole. Jednej z nich wyraźnie mocniej biło serce. Wyglądało na to, że łączy ich coś więcej. Eksporter wślizgnął się do pokoju i wycelował pistolet w mężczyznę, a kobiecie przytknął nóż do gardła. Z sali wciąż dochodziły krzyki i gwar, ale czas uciekał nieubłagalnie.
- Jeżeli któreś piśnie, zabiję bez wahania – rzucił ozięble, przenosząc wzrok na faceta. Na szczęście to był Akebo, a nie jego szwagier.
- Grozi ci niebezpieczeństwo. Jak nie chcesz umrzeć jak twoi kumple, pójdziesz ze mną – powiedział i przycisnął ostrze bliżej gardła kelnerki, z którego delikatnym strumieniem popłynęła kropla krwi. Inagami był chyba bardziej przerażony niż jego kobieta. Powoli odłożył sztućce i wstał z miejsca, gdy za plecami agenta skrzypnęły drzwi.
- Nie tak szybko, skarbie – usłyszał za plecami i poznał ten słodki, delikatny głosik.
Odwrócił się by ujrzeć tę samą piękność, która zaczepiła go wcześniej. Nim zdążył się odezwać wykonała potężny wymach swoją małą piąstką. Eksporter zrobił gwałtowny unik prawie w tym samym momencie, gdy miała już go uderzyć w twarz. Cios minął cel, ale trafił w ścianę zostawiając na niej wyraźny ślad. Tak ogromna siła drzemała w tak niepozornym ciele. Agent zrozumiał, że nie ma do czynienia ze kolejną prostytutką. Dziewczyna rzuciła granat dymny, a następnie chwyciła i wywlokła Akebo z pokoju. Stalker założył maskę ruszając w stronę drzwi. Usłyszał jak za jego plecami kelnerka pada na ziemię. Po wyjściu z pokoju usłyszał kilka strzałów. Zobaczył swoją oponentkę strzelającą do tłumu i zbliżającą się do drzwi wyjściowych, gdzie czekało na nią dwóch niezwykle wysokich facetów w szarych płaszczach z postawionymi kołnierzami i maskami zakrywającymi twarz, którzy przejęli 3 figuranta. Gdy dostrzegła go wycelowała w niego.
- Będziesz gonił króliczka? – rzekła wyraźnie zadowolona z siebie i strzeliła kilka razy. Nawet nie próbowała trafić, to było swoiste zaproszenie do zabawy.
Eksporter wybiegł z baru zaraz za nią. Rozejrzał się wkoło. Ani śladu, jakby rozpłynęli się w powietrzu. Nie odjechali żadnym pojazdem, słychać by było furkot silnika, albo przynajmniej zostałyby jakieś ślady. Musieli więc być gdzieś w pobliżu. Mężczyzna aktywował swoją zdolność i rozejrzał się raz jeszcze. Za dwoma rzędami kontenerów znajdujących się nieopodal tej speluny dostrzegł uciekający cel. Dzięki Sonarowi wybadał, że biły tam jednak tylko 2 serca. Ale przecież Inagamiego wyprowadziło 2 dryblasów. Niemieli serc, czy coś blokowało fale? Lekko zaskoczony agent przygotował MP5N, sprawdził magazynek i ruszył w pościg. Pobiegł z drugiej strony licząc na zaskoczenie przeciwników odcięciem im drogę ucieczki. Dziewczyna prowadziła ich w stronę niewielkiej przystani, z jedną łódką motorową przyczepioną do pomostu i małą drewnianą budą. Gdy tylko minęli kontenery stalker przyklęknął na jedno kolano, wychylił się, przymierzył i strzelił w głowę najpierw jednemu, a potem drugiemu z prowadzących więźnia. Zachwiali się lekko, ale nie upadli, nie trysnęła krew, nie wypuścili swojej ofiary. Ale czemu? Kobieta obróciła się i uśmiechnęła.
- Myślałam, że zapomniałeś o mnie – odparła i trzema szybkimi ruchami wskoczyła na jeden z kontenerów. Interesujący widok, jeżeli wziąć pod uwagę, to w co była ubrana.
- Nazywam się Karoi Aneki, a ciebie jak zwą wielkoludzie? – zapytała machając dłonią w stronę swoich podwładnych. Ci ogłuszyli Akebo i spętali mu nogi leżącym przy przystani sznurem.
- Olewasz mnie? Przepiękna kobieta ci się przedstawia, a ty ją olewasz? To już nawet nie jest brak wychowania, a zwyczajne chamstwo – powiedziała wyraźnie oburzona, niczym 5 latka, której kaprys ktoś zignorował.
- Wydawałeś się ciekawszy – dodała poważniejąc nagle i raz jeszcze prostym gestem ręki wydała polecenie swoim towarzyszom.
Tym razem wskazywała na agenta. Postacie zaczęły się lekko trząść, po czym zrzuciły płaszcze i ruszyły prosto na niego. Nie miały w ogóle twarzy, żadnych rysów, nie posiadały nawet oczu. Były całe białe, jak lalki odlane z formy, które ktoś zapomniał dopracować i pomalować. Poruszały się powoli i niezdarnie. Uzbrojone były w długie ostrza przytwierdzone do nadgarstków. Eksporter przymierzył i otworzył ogień. Kule dosięgały celu, ale najwidoczniej nie były w stanie wyrządzić większej krzywdy. Nawet strzał w głowę ich nie zatrzymywał. Karoi także postanowiła się włączyć do starcia i cisnęła w stronę stalkera kilka shurikenów. Ten, dzięki szybkiej pracy nóg, sprawnie uniknął ataku, niestety wpadł przez to prosto w jej pułapkę. Jedna z kukieł pojawiła się znikąd, zaatakowała go od tyłu i oplotła swoimi rękoma i nogami blokując jednocześnie jego ruchy. Pozostałe 2 dołączyły do niej i dźgnęły agenta.
- Jak ci się podoba skarbeńku? – krzyknęła zachwycona rozwojem sytuacji dziewczyna i usiadła na brzegu kontenera, na którym stała.
- Czujesz to świdrujące uczucie? – zapytała gdy jeden z białych oprawców przekręcił swoje ostrze w ramieniu mężczyzny, ten syknął z bólu, zacisnął mocniej zęby i zaczął się szarpać.
- Ja czuję takie motylki w brzuchu, że szok, może jednak się zabawimy – rzekła jeszcze i przyklasnęła z radości. Eksporter wyciągnął jeden z granatów, odciągnął zawleczkę i upuścił pod nogi kukieł. Wybuch rozświetlił całe otoczenie i odrzucił manekiny parę metrów w dal, niszcząc je na drobne kawałeczki, które posypały się w koło. Stalker sam także został wyrzucony w powietrze, zatrzymał się dopiero na jednym z kontenerów. Destrukcyjną falę uderzeniową powstrzymała oplatająca go marionetka, dzięki czemu uniknął większych obrażeń. Był jedynie nieco ogłuszony. Pomogło to uwolnić się z uścisku. Zostawił kolejny materiał wybuchowy i ruszył biegiem w stronę Aneki. Nie wyglądała na specjalnie zaskoczoną, ale też nie uśmiechała się już tak szeroko. Gdy nastąpiła eksplozja czekała w gotowości. Ściskając w ręku kunai zeskoczyła z kontenera i posłała solidnego kopniaka nadbiegającemu przeciwnikowi. Z drewnianej budy na przystani wyłoniły się kolejne dwie białe kukły. Karoi nie przerywała ataku, wykonywała na przemian kopnięcia i uderzenia otwartą dłonią. Jej wysportowane ciało poruszała się z niesamowitą lekkością i gracją. Była świetnie wyszkolona, stalker z wielkim trudem unikał części ciosów, a pozostałe blokował zaciskając zęby i nie myśląc o bólu. Wciąż nie mógł się nadziwić sile jaka drzemie w tej drobnej istocie. Nagle agent wyrwał się spod gradu ciosów i ruszył biegiem w stronę nadchodzących kukieł. Ostrzelał im nogi i rzucił jeszcze jeden granat. Minął manekiny i pobiegł dalej w stronę przystani. Po tym jak nastąpił pierwszy wybuch, zaraz dało się słyszeć kolejny, nieco cichszy. Po całym nabrzeżu rozniósł się dym. Tak gęsty i ciemny, że wyglądał prawie jak betonowa ściana. W stronę władczyni marionetek poleciała seria z karabinu maszynowego, strzelana na oślep w związku z ograniczoną widzialnością. Dziewczyna ukryła się za jednym z kontenerów. Chmura rozwiewała się powoli i okazało się, że do Aneki strzelał Akebo. Nagle za jej plecami pojawił się Eksporter i wbił jej nóż w nogę. Potem przystawił pistolet do brzucha i nacisnął spust kilkukrotnie. Dziewczyna osunęła się na ziemię. Mężczyzna podniósł ją i przerzucił przez ramię.
- Zabiłeś ją? – zapytał przerażony Iganami ściskając kurczowo w rękach karabin i włócząc spętanymi nogami po ziemi.
- Mnie też zabijesz? – kontynuował z przerażeniem i łzami w oczach.
- Uśpiłem ją – odpowiedział krótko stalker, lekko zawiedzionym tonem, przyciskając wolną rękę do rany na brzuchu.
- A ty odpowiesz mi na parę pytań – dodał zaraz zrzucając Karoi tuż obok mężczyzny.
Kilka godzin później…
Na tyły McAllen Tower podjechała szara, zdezelowana furgonetka. Uzbrojeni ochroniarze podeszli z dwóch stron do szoferki rozglądając się uważnie wkoło.
- Czego tutaj?! – krzyknął jeden celując w kierowcę. Niski mężczyzna z długą brodą i naciągniętą na głowę bejsbolówką wzdrygnął się i podniósł ręce do góry.
- W samochodzie jest przesyłka dla pana McAllena, czy mogę już iść? Miałem tylko to dostarczyć – powiedział nie kryjąc przerażenia.
Nie spuszczając go z muszki strażnik nakazał, kiwnięciem głową, koledze sprawdzenie paki furgonetki. Ten otworzył powoli drzwi i ujrzał zawiniętą w starą plandekę postać z unieruchomionymi rękoma i nogami oraz list leżący na niej.
- Jest w porządku, to chyba on – krzyknął do towarzysza wyglądając zza furgonetki ochroniarz.
- Dobra, spieprzaj stąd, a jeżeli sypniesz choć słówko skończysz jak ten tutaj – rzucił przez zęby jeden z dozorców opuszczając broń.
Mężczyzna w czapce z daszkiem wysiadł szybko i ruszył biegiem, jak najdalej od wieżowca.
Po paru minutach dotarł do najbliższego zaułka, oparł się plecami o ścianę jednego z budynków i odetchnął z ogromną ulgą.
- Zabrali to? – zapytał ciężkim głosem stalker.
- Tak, myślisz, że będą mnie szukali? – odpowiedział unosząc wzrok do góry chcąc spojrzeć w oczy swojemu wybawcy. Ten jednak patrzył gdzieś w dal, wydawał się ignorować Akebo.
- Jeżeli tym razem opuścisz Sanbetsu nic ci się nie stanie – odparł agent i ruszył w przeciwną stronę, do tej z której przyszedł jego rozmówca.
- Pośpiesz się, pewnie przesyłka już dotarła – dodał zatrzymując się na chwilę do Inagamiego drapiącego przyklejony zarost.
Do biura Arthoriusa rozległo się ciche, jednostajne pukanie.
- Wejść – odpowiedział sucho starzec.
- Przepraszam proszę pana, ale dotarł pański transport, wraz z listem – powiedział dystyngowany, młody facet o krótkich blond włosach przyczesanych na bok, ubrany w typowy strój lokaja, składający się z białej koszuli, kamizelki i czarnych, wyprasowanych na kant spodni wchodząc do biura.
- Przesyłkę umieściliśmy w piwnicy – zakomunikował podwładny kładąc pismo w trochę poplamionej kopercie na biurku.
McAllen odprawił go gestem ręki i otworzył korespondencję.
Trzeci z biznesmenów nie żyje. Został wyeliminowany przez płatną zabójczynię. To właśnie ona jest przesyłką. Stoi nie tylko za zabójstwami, kobieta wynajęła figurantów i wybrała im cele. Najprawdopodobniej dla kogoś pracuje.
Eksporter
Jeszcze przez chwilę mężczyzna siedział w ciszy wpatrując się w list. Potem uśmiechnął się i włożył kartkę do niszczarki. Otworzył kluczykiem szufladę biurka, wyciągnął z niej plik kartek i zrobił z nimi to samo.
- Madelin, przekaż ochronie, że idę osobiście sprawdzić mój transport – powiedział pełen satysfakcji przekazując informacje sekretarce przez telefon.
Teraz…
Mężczyzna przyłożył lunetę do oka i próbował namierzyć cel. Zmęczenie dawało już o sobie znać. Odsunął broń, przetarł oko i przymierzył raz jeszcze. Widział już lepiej. Na wszelki wypadek wyłączył celownik laserowy i przycisnął karabin mocniej do ramienia. W wizjerze pojawiła się ofiara, Eksporter nacisnął spust. Starszy mężczyzna o farbowanych, kasztanowych włosach padł bezwładnie przed swoją limuzyną. Z dziury w jego głowie popłynęła krew. Zdruzgotani ochroniarze rozbiegli się szukając miejsca z którego strzelano. Bezskutecznie. Agent z kamienną twarzą odkręcił tłumik z MP5N, zebrał łuskę i zniknął. |
|
|
|
*Lorgan |
#2
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 02-06-2012, 11:04
|
|
Eksporter – Z przykrością muszę napisać, że przygotowałeś słabiutki wpis. Dawno nie widziałem tak niedopracowanej stylistyki. Twój sposób pisania przypomina trochę wypowiedzi posła Johna Godsona. Błędnie odmieniłeś nawet nagłówki ("2 dzień wcześniej...", gdy poprzedni brzmiał "5 dni wcześniej..."). Nie potrafisz również operować interpunkcją. Jeśli opanujesz tę sztukę, reszta powinna pójść z górki. Opisywałeś siebie jako Stalkera, jednak nie ma o tym słowa w karcie. Dziwne, zwłaszcza że po angielsku oznacza to prześladowcę, czyli w wypadku Twojego wpisu raczej Karoi niż Ciebie.
Niewiedza dotycząca zasad stosowania kropek i przecinków doprowadziła min. do koszmaru w postaci poniższego. Eksporter napisał/a: | - Ja czuję takie motylki w brzuchu, że szok, może jednak się zabawimy – rzekła jeszcze i przyklasnęła z radości. | Dialogi kuleją prawie niezmiennie jak tekst długi i szeroki. Jedyne, co tak naprawdę pozytywne mogę powiedzieć o pracy, tyczy się fabuły. Poza dość dziwacznym zagraniem w postaci zabójstwa Arthoriusa, muszę przyznać, że dobrze się spisałeś. Bardzo łatwo odnalazłeś się w świecie gry i gdyby nie inne błędy, wpis zasługiwałby co najmniej na 7. A tak, jest jak jest.
Ocena: 4/10
PS. Źle podlinkowałeś karty postaci (żeby uzyskać link do konkretnego postu, musisz kliknąć ) i nie podałeś aktualnego Douriki.
______________________________________________________________
Oddaję swój głos na NPC. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
»Naoko |
#3
|
Zealota
Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594 Wiek: 33 Dołączyła: 08 Cze 2009 Skąd: z piekła rodem
|
Napisano 03-06-2012, 20:08
|
|
Eksporter zwykle pierwsze walki były traktowane przez większość sędziów (w tym i przeze mnie) ulgowo. Ale chyba czas z tym skończyć – później wychodzą jakieś dziwne pretensje. Zatem nie możesz spodziewać się taryfy ulgowej.
[STYL] To, co na samym początku razi po oczach, to nagromadzenie zdań pojedynczych. Chyba w tradycji zostanie, że będę się o nie czepiać – jednak Ty, w przeciwieństwie do większości graczy, masz ich o wiele za dużo (mam na myśli te krótkie partie na początku i końcu starcia). Można by pomyśleć, że nie potrafisz tworzyć zdań złożonych (które później tworzysz, ale pamiętaj – pierwsze zdania są najważniejszymi w pracy, bo tworzą klimat. Później możesz się starać ile wlezie, a i tak nie zatrzesz niesmaku). Zdania pojedyncze są dobre, gdy chcesz oddać np. czyjś gniew lub złość, w chwilach, kiedy górę biorą negatywne emocje. Zauważ, że wówczas każdy człowiek musi szybko, krótko i głośno. Zastanów się nad tym.
Masz widoczne problem z używaniem znaków interpunkcyjnych. Nie jesteśmy od tego, aby Ci je wypominać i uczyć, jak powinno być, więc będziesz musiał nad tym popracować.
O składni nie będę nawet wspominać.
Ogólnie Twoja praca leży i kwiczy od strony technicznej (w moich ocenach – od strony ważniejszej).
[FABUŁA] Mam pewne wątpliwości (będę się czepiać o detale). Otóż: dlaczego ktoś taki, jak „prezes największej na świecie korporacji medialnej McAllen Corp” przeprowadza rozmowę z tak nieważną postacią (poziom 0). Nie pasuje.
Dialogi pokręcone, nie trzymają się kupy (te przeskakiwania między faktami, które pasują do siebie jak wół do karety, są irytujące). Przeczytaj je na głos i zdecyduj, czy tak wyglądają dialogi między ludźmi.
Ta burda w barze (tak, burda brzmi zdecydowanie lepiej od zadymy) było bardzo naciągana. Niby wiem, o co Tobie chodziło, ale przedstawiłeś to bardzo kulawo.
Ucieczka Karoi jest chyba najlepszym elementem Twojej pracy. Całkiem dynamiczna, logiczna i ciekawa.
Walka jak to walka – trochę Ty dostałeś, trochę ona i ostatecznie zwyciężyłeś. Bez fajerwerk.
Eksporter napisał/a: | Wyglądał na tle tego miejsca jak kolor włosów jego rozmówcy. |
Proszę, korzystaj z ustalonych już przez pisarzy porównań, bo to jest po prostu żenujące.
Cytat: | w towarzystwie 6 uzbrojonych grzbietów |
Przepraszam… Czego?
Cytat: | nie ogarniętego buractwa |
Przypominam, że Twoja praca to przede wszystkim tekst pisany, w którym powinno znaleźć się jak najmniej kolokwializmów. A nawet jeżeli się pojawią, to niech to będą te z jakiejś wyższej półki, a nie buractwo. Język polski jest na tyle rozbudowany, że spokojnie będziesz w stanie znaleźć odpowiedniki.
Cytat: | Ten, dzięki szybkiej pracy nóg, sprawnie uniknął ataku |
Nie musisz nam tłumaczyć, dlaczego udało Ci się uniknąć ataku. Sędziowie mają wszystko w karcie i na pewno domyślą się na czym polega trik.
Cytat: | Potem przystawił pistolet do brzucha i nacisnął spust kilkukrotnie. |
Uśpiłeś ją chyba na amen… o.O
OCENA: 2.5 Twoja praca niezainteresowała mnie w żadnym aspekcie i dodatkowo była na tyle kiepska, że chyba zysukje na miano najniżej przeze mnie ocenionej. Ale nie zniechęcaj sie - pokaż mi następnym razem, że jestem w błędzie.
Cytat: | [Wczoraj 23:55] »Eksporter: za bardzo chyba skupiłem się na fabule i historii, mimo wszystko myślałem, że udało mi się wyłapać kilka błędów.. |
Biorąc pod uwagę Twój słabiutki warsztat, to zdanie jest całkiem zabawne. |
Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią. |
|
|
|
^Coyote |
#4
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669 Wiek: 35 Dołączył: 30 Mar 2009 Skąd: Kraków
|
Napisano 07-06-2012, 18:16
|
|
No i wreszcie ja mogę się dopisać Chyba nikogo nie zaskoczy ,że zgadzam się z Lorganem i Naoko w sprawie stylu. Fabuła była z kolei niezła i nie przeszkodziło mi to ,że stworzyłeś sobie najpotężniejszą korporację medialną na świecie. Mówił to ten gość o sobie a więc mógł kłamać albo cierpieć na megalomanię Dawaj walki do dobrego sprawdzenia albo repetuj polski z gimnazjum a będziesz miał ode mnie same 7ki i więcej Pewnie spodziewałeś się, że walka z NPC to bułka z masłem. No niestety nie przy takich sędziach
Eksporter... 4 |
"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
|
|
|
|
»Ayami |
#5
|
Szaman
Poziom: Keihai
Posty: 18 Wiek: 35 Dołączyła: 30 Gru 2010 Skąd: Warszawa
|
Napisano 10-06-2012, 16:40
|
|
Nie podobało mi się. Ani trochę. Nawet bardzo dobra fabuła (a tym bardziej przeciętna - jak ta) nie jest w stanie mnie zainteresować, jeśli autor nie prowadzi jej w zręczny, gładki sposób. Podobnie jak pożywny, sycący obiad, ale niesmaczny - też nie wzbudza emocji. O ocenie zaważyło to, że tekst jest niedopracowany (tak jakby został raz napisany i nie poddany już później żadnej korekcie), występuje sporo błędów (najpoważniejsze to te stylistyczne, na poziomie konstrukcji zdania - w niektórych przypadkach uniemożliwiają wręcz dotarcie do jego sensu). Popracuj też nad dialogami, lepiej ich wcale nie używać niż kiedy są sztuczne i niezgrabne. Mam wrażenie, że tej pracy pomogłoby bardzo wnikliwe jej przeczytanie przed umieszczeniem na forum. Nie jest jakoś bardzo zła, ale zbyt wiele rzeczy mnie w niej drażni, bym mogła wystawić wyższą ocenę.
Ocena: 3,5 |
°
|
|
|
|
*Lorgan |
#6
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 14
|