Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


Złota piątka bohaterów M&A
 Rozpoczęty przez *Lorgan, 09-06-2009, 14:01

1 odpowiedzi w tym temacie
*Lorgan   #1 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa
Cytuj
Już na początku chciałbym zaznaczyć, że jestem zwolennikiem postaci postrzeganych przez większość jako balansujące na krawędzi bycia złym. Mam tu na myśli istoty o skomplikowanej moralności. Takie, które zachowują równowagę - coś, czego brakuje przejaskrawionym postaciom, posiadających nierzadko miano bohaterów głównych, bądź po prostu pozytywnych.
Charaktery zdystansowane, drugoplanowe, bądź wręcz uważane za oponentów, mają przeważnie znacznie więcej logiki w swoim postępowaniu niż prości, wielbiący dobro, miłość i porządek, "obrońcy sprawiedliwości". Czym, że w ogóle jest ta "sprawiedliwość"? Chęcią pokonania kogoś, kto zamordował ładną księżniczkę? Nikt już raczej nie zwraca uwagi na to, że nim nasz rycerz w lśniącej zbroi zdoła pomścić niewiastę, wyrżnie setki osób... winni, czy nie winni: co za różnica? Bohater dąży przecież do chwalebnej zemsty (jest w ogóle coś takiego?), bądź śpieszy na ratunek jakiejś osobie...
Działanie bez świadomości konsekwencji własnych czynów jest niejednokrotnie znacznie gorsze niż brak jakiegokolwiek działania.

Moją listę ulubionych postaci otwiera Dr Kenzo Tenma, makiaweliczny morderca, którego ścigają całe Niemcy. Zdziwieni? Fakt, przecież Dr Tenma pomaga ludziom, chroni ich... Jest tak dobry, że podczas swojej krucjaty niejednokrotnie oczyszcza czyjeś serce i duszę. Bohater na medal - w dodatku główny. Dlaczego więc przyznałem mu piątą pozycję w swojej liście "złych" postaci? Dlatego, że on czuje się zły. Czuje na swoich rękach krew dziesiątek osób, które zamordował z zimną krwią Johan. Nie zależy mu na oczyszczeniu swojego imienia. On chce po prostu odnaleźć Potwora. Chce go odnaleźć mimo, że wie, iż nie będzie w stanie go powstrzymać. Jako doktor ratuje życie, a nie je odbiera... Mimo to idzie. Dlaczego idzie? Odpowiedź na to pytanie jest powodem, dla którego tak bardzo lubię anime Monster.

Miejsce numer cztery należy do postaci pojawiającej się w mandze/anime pt. Naruto. Mowa o Itachi Uchiha, którego rola nie została jeszcze w pełni wyjaśniona. Właśnie za tą całą tajemniczą otoczkę tak lubię tego Shinobi. Utrzymuje on swoje sekrety przez tyle tomów, że... niezależnie od ich treści, zaliczył się już w poczet moich ulubionych bohaterów.
Wygląd i sposób bycia starszego brata Sasuke (bleh) również przykuły moją uwagę. Bardzo lubię osoby z wysoką samokontrolą. Rysy twarzy, wiecznie uaktywniony Sharingan i zasłaniający ciało od nosa w dół, płaszcz Akatsuki, również bardzo mi się podobają.
Itachi jest przykładem postaci, której atrakcyjność zależy w dużej mierze od kontrastu tworzonego razem z młodszym bratem. Obu łączy ta sama przeszłość. Obaj są potężni i utalentowani. Jeden wybrał najprostszą, infantylną wręcz drogę życia, natomiast drugi obrał ścieżkę tak ciekawą, że w mojej opinii już dawno temu stała się najciekawszym wątkiem "Naruto".

Pozycję trzecią zajmuje prawdziwy bydlak. Isaak Fernand von Kämpfer nie balansuje nawet na krawędzi zła. On jest zły. Jako w miarę istotny dla fabuły, negatywny bohater mangi i anime "Trinity Blood" jest w stanie pokazać pełnię swojego genialnego wręcz charakteru. Mimo bycia drugim co do ważności członkiem organizacji "Rosenkreuz Orden", Isaak jest jej faktycznym twórcą. Gdyby nie jego umiejętności, Cain (główny wróg w TB) nie miałby nadającego się do walki ciała.
Jago bardzo dobry strateg, Panzer Magiker (bo taki właśnie przydomek nosi pan Kämpfer) nie przejmuje się porażkami. Ryzyko wkalkulowane jest w każde jego działanie, przez co nie raz i nie dwa okazywało się, że pozorne zwycięstwo na nim odniesione, było w rzeczywistości sromotną porażką (vide odcinek anime pt. "Silent Noise").
Wygląd i styl walki tej postaci są niesamowicie efektowne. Uniform noszony przez większość członków Rosenkreuz Orden (do złudzenia przypominający mundur Gestapo), na nim prezentuje się wyśmienicie. Jako mag, Isaac praktycznie nie porusza się podczas bitwy. Otacza się potężnymi osłonami, przyzywa bestie z innych wymiarów i zasypuje wrogów potężnymi czarami ofensywnymi w stylu "Arrow of Belial".

Sesshomaru, brat tytułowego bohatera mangi i anime "Inuyasha", zajmuje pozycję nr 2. Jest to niemalże archetyp idealnego w moim mniemaniu charakteru. Dumny, potężny, oszczędny w słowach i czynach. Łączy w sobie styl bycia Itachiego z aurą doskonałości porównywalną z... aurą postaci, o której jeszcze wspomnę.
Sesshomaru jest czystej krwi demonem (Youkai), którego ród należy do najszlachetniejszych w swojej rasie. Ze względu na swoje pochodzenie praktycznie nie okazuje strachu, zwątpienia, czy złości: jest istotą doskonalszą niż człowiek i taki właśnie stara się być. Stara, gdyż z czasem okazuje się, że pod 'perfekcyjną skorupą' kryje się coś ludzkiego. Emocje, które mimo, iż nie są jasno okazane, są w jego wnętrzu na pewno. Sposób, w jaki od czasu do czasu zdarza mu się zachowywać zdradza to doskonale.
Nie cenię tej postaci za jej nieludzkość (jak z pewnością niektórym może się wydawać), a właśnie za tą odrobinę człowieczeństwa, którą posiada. Rusza mnie to znacznie bardziej niż szalona gama 'ludzkich słabości' u emocjonalnych wraków pokroju Shinjiego z NGE.

Miejsce pierwsze zajmuje (co chyba raczej nikogo nie dziwi) Kuchiki Byakuya z mangi/anime pt. "Bleach".
Zamiast podawać listę czynników, które wpłynęły na mój wybór, posłużę się dwoma cytatami:
Tiger napisał/a:
Jeśli miałbym opisać Ciebie Gaspar... to zdecydowanie Kuchiki Byakuya. Postaram się nie powtarzać Twoich argumentów. Kiedy Cię poznałem przypominałeś mi takiego człowieka, który dzieli społeczność na dwie grupy... i to nie według pochodzenia, a właśnie tego co ma się w głowie... uważałem Cię za ponurego, i bezdusznego. Ale kiedy Cię dobrze poznałem, zmieniłem zdanie - to samo z Byakuyą. Dopiero wówczas można zrozumieć to wszystko, co robisz. Nie uważam Cię za egoistę, czy snoba... poważna mina, Byakuya chyba nigdy się nie uśmiechał, nie wiem czy Ty to robisz ale... uważam, że również krok po kroku masz takie a nie inne miny. Po za tym Kuchiki Byakuya mówił bardzo ciekawym językiem - już to tłumaczę, mianowicie każde słowo którego używał miało sens, zdanie czy po prostu litera. Dodatkowo było ono oszlifowane, i nigdy nie rzucane na wiatr ;)

Starke napisał/a:
Hmmm, przez dłuższą chwilę zastanawiałem się jakby tu być oryginalnym. Przerzucałem w myślą kolejne anime, sięgnąłem też po znane mi mangi. Nic z tego niestety – skromna wiedza jaką dysponuję w tym temacie nie pozwoliła mi odpowiednio uhonorować naszego najlepszego moderatora w sposób wystarczająco godny. Nomen omen, skończy się zatem na tym, na czym kończyło się zawsze gdy ktoś zastanawiał się nad przyrównywaniem Lorgana do postaci z anime – Kuchiki Byakua. Fakt, że przede mną do tej samej postaci porównał go nasz największy profesjonalista, Rzecznik – Tiger. Myślę jednak, że jestem w stanie wnieść pewien powiew świeżości do naszych rozważań nad istotą obu panów.

Kapitan 6 dywizji, przywódca jednej z 4 najważniejszych rodzin w Seiretai, dumny i potężny Kuchiki-sama z jednej, z drugiej zaś strony nasz moderator, niemniej potężny na kage, wykazujący się tez podobnym etosem.
To właśnie rzuca się na pierwszy rzut oka nader wyraźnie – poszanowanie prawa. Dla Kuchiki-samy Prawo to świętość. Fakt jego wypełnienia to mało – trzeba to robić niezwykle rzetelnie, dać przykład reszcie dusz. W końcu kto ma świecić przykładem, jeśli nie „aristoi”, szlachetni. To samo tyczy się Lorgana, który nigdy nie łamie prawa forum. Tak jak Kuchiki, Lorgan poszedł nawet krok dalej – on je interpretuje, w sposób artystyczny i doskonały. Obaj jednak czasem się mylą. Kuchiki popełnił zasadniczy błąd – na korzyść prawa tradycji i kodeksu Soul Society, pogwałcił to najważniejsze, fundamentalne – prawo ludzkie (na użytek tego poziomu rzeczywistości – prawo duszy). Oddał własną siostrę na śmierć, dlatego, że złamała zasady, którym on był wierny. Prawo duszy jednak...osoba, która jest dla nas absolutnie najważniejsza na świecie zawsze winna stać na pierwszym miejscu. To jest prawdziwe prawo – chronić tego/tą, kogo kochamy, kto jest najważniejszy z ważnych. Lorgan również popełnił ten błąd, choć skala rzecz jasna jest zupełnie inna - to nie sprawa życia i śmierci, a funkcjonowania pewnej społeczności. Zapomniał o najważniejszym.
Gdy błąd popełniają maluczcy, nie ma on takiego znaczenia. W sytuacji, gdy przydarza się on wielkim, skutki są wręcz proporcjonalne do pozycji jaką zajmują ( w szerokim tego słowa rozumieniu). Przede wszystkim dla nich.
Cechy charakteru?
Godność – tak kapitan 6-tej dywizji, jak i Lorgan zawsze zachowują się godnie, tak, jak ową godność rzecz jasna rozumieją. To, że dla innych bywa to czasem niezrozumiałe, czy może nawet chore nie ma dla nich żadnego znaczenia.
Bycie konsekwentnym, na granicy uporu (czasem nawet jedno i drugie się przenikają). Obaj stawiając sobie cel, będą do niego dążyć. Wpadają niestety w pewną pułapkę – po drodze są ofiary. I tak, jak już to pisałem przy kwestii poszanowania zasad, zazwyczaj w ostatecznym rozrachunku sami na tym cierpią. Zwycięstwo (pozorne czy też faktyczne) okazuje się puste i bolesne, choć mogą tego początkowo nie dostrzegać.
Perfekcjonizm – bez dwóch zdań, kapitan Kuchiki taki jest, to samo tyczy się naszego moderatora. Byakua – budzący grozę wojownik, mistrz zanjutsu i kidou, Shinigami który osiągnął senkai Senobonzakury. Lorgan też stara się być jak najlepszy w tym co robi – jest bez dwóch zdań doskonałym moderatorem, doskonałym gm’em, Bleacha (jak i pewnie inne tytuły) zna równie doskonale. Obaj z kolei zachowują pewien dystans do tego, w czym doskonali być nie mogą, co płynnie przechodzi w kolejna cechą, niestety negatywną – zaślepienie.
Kuchiki widzi siebie i swoja rolę w pewien określony sposób. Jeśli występuje u niego jakaś refleksja w tym temacie, to i ona pozostaje zamknięta w 4 ścianach ich osobistego spojrzenia na własną osobę. Lorgana dotyczy to w takim samym stopniu – widzi siebie tak, a nie inaczej, uważa za słuszne to, co robi. Obaj nie dostrzegają swoich błędów - do czasu rzecz jasna. Kuchiki miał wstrząsają pobudkę – doznał upokorzenia ze strony Ichigo (który wcale tego nie pragnął zresztą, bo ma zupełnie inna niż on hierarchię wartości), w konsekwencji musiał przyznać mu rację. Myślę, że i Lorgan miewa takie przebudzenia. Kuchiki czegoś się jednak nauczył. Czy to samo tyczy się naszego moderatora – nie potrafię powiedzieć, choć dane jakimi dysponuje na to nie wskazują.
Owo zaślepienie prowadzi z czasem do pewnego wypranego z rzeczywistości sposobu postrzegania świata. To samo w sobie jest już tragiczne – obaj przecież są lepsi niż inni (Shinigami i ludzie),a przynajmniej za jakich chcą uchodzić. Obaj szczycą się tym, ze bazują przede wszystkim na umyśle, nie zaś potężnych, acz nieobliczalnych emocjach. A jednocześnie obaj tracą kontakt z ową rzeczywistością, światem, który tak konsekwentnie próbują przekształcać na swoja modłę.
Gra tu sporą rolę ambicja. Kuchi ma ambicję utrzymania swojej niebagatelnej pozycji, pokazania, na co go, jako arystokratę, tak naprawdę stać. Nie chodzi o to, ze musi coś udowadniać - kto tak pomyśli, będzie w błędzie. Aristoi niczego nie udowadniają, oni ,,wiedzą”. Są pewni siebie. I tu Lorgan nie odbiega od swojego wzoru.

Obaj są bez wątpienia istotami niezwykle intrygującymi i niebagatelnymi. Myślę że z całego postu trochę zbyt wyraźnie wynikają strony negatywne cech, jednak nie zapominajmy, że tak naprawdę niosą one ze sobą dużo pozytywów i takie przede wszystkim są.

Mała uwaga końcowa – każdy, kto będzie próbował odczytać powyższy opis w kontekście naszych osobistych (moich i Lorgana) stosunków, popełni błąd. Choć początkowo miałem zamiar pozwolić sobie na odrobinę ironii (wszak talent nieużywany zamiera), prędko tego pomysłu zaniechałem. Skupiłem się na temacie poważnie, nie ma tu wrogich intencji z mojej strony. Nie piszę tego, by się tłumaczyć, tylko po to, byście umieli na to spojrzeć tak, jak należy. Nie traktuję Lorgana jak wroga czy przeciwnika ;)
Pozdrawiam

Myślę, że stanowią one wystarczające uzasadnienie.

Pozdrawiam.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
Starke   #2 


Posty: 102
Wiek: 37
Dołączył: 07 Lut 2012
Skąd: Z przypadku
Cytuj
Jeśli o mnie chodzi, stawiam na przeróżne manifestacje/emanacje mocy, przeróżnie też rozumiane. Lubię takie postacie, który albo zmieniają świat, albo nadają mu pewne niezmywalne piętno. Zło czy dobro mało mnie przy tym obchodzi, gdyż zwyczajnie nie przepadam za tego rodzaju kategoryzowaniem. Lubię do tego mocne akcenty i przejaskrawienia (acz pewien umiar jest przy tym w cenie).
Stąd w moim TOP 5 jest miejsce dla postaci z pozoru bardzo różnych, których, poza wyżej wspomnianym (i nie zawsze widocznym), łączy jedynie płeć. Nie, nie cierpię na mizoginię. Ale...jakoś tak wyszło.

A zatem:

Seishiro Sakurazuka (X Clamp, Tokyo Babylon, Tsubasa Reservoir Chronicle i, znając CLAMP, pewnie parę innych tytułów) – wiele wody w Warcie upłynęło, wiele tytułów się obejrzało, a stary, dobry Seishiro po dziś dzień pozostaje moim ulubionym czarnym charakterem.
I w dalszym ciągu nie ma ku temu wielu racjonalnych pobudek, bo bohater ów to w zasadzie splot wielu przypadków. Rolę pierwszoplanową ma jedynie w TB, gdzie ekspozycja tej postaci jest...emm, nader odległa od satysfakcjonujących. W Iksie jest jednym z wielu, w TRC stanowi wspaniałe wypełnienie...i nic więcej (poza tym: w TRC nie pali, a to tak, jakby odjąć pół istoty tej postaci :DD ).
Co w nim lubię? Chyba wszystko. Nonszalancko nosi się po świecie z tym swoim ćmikiem w gębie, z przerażającym, choć nieco smutnym uśmiechem odsyła w niebyt kolejne ,,cele", zabawia się swoim kochankiem/podopiecznym, jednocześnie prawdziwie kochając. Tragiczny i autentyczny, potężny i skazany na porażkę: nie sądzę, by CLAMP kiedykolwiek stworzył równie ciekawą, pełną przeróżnych napięć postać. A już na pewno, nie celowo. I mówię to po obejrzeniu XXXholica, chyba najlepszego ich tytułu...

Reinhard von Lohengramm (The Legend of Galactis Heroes) – pośród wielu obrazów władcy i władzy, ten przemawia do mnie zdecydowanie najbardziej. Mieliśmy już królów złych, królów dobrych, królów stających się królami i inne tego typu mieszanki. Tymczasem, wystarczyło sięgnąć do źródeł. Tytuł wyjątkowy, jakim LOGH bez wątpienia jest (nawet jeśli ciężko się to czasem ogląda), daje ku temu wspaniałą okazję. Kosmiczna epopeja w XVIII-XIX wiecznej stylizacji stwarza niezwykłe tło dla postaci ambitnych i zdolnych marszałków oraz wizjonerów, którzy pragną ,,czegoś więcej". Ciekawe, że coś tak europejskiego jak LOGH powstało na odległych wyspach japońskich; Lohengramm jest uosobieniem tego, co w nowożytnej (niestety, już nie: nowoczesnej vel współczesnej) Europie najlepsze. Śledzenie drogi do władzy i drogi władzy tej postaci sprawiło mi niebywałą przyjemność. Lelouche (CG), Kiry (DN) i podobne zdają się przy tym być tak płaskie, że aż niestrawne.
Reinhard jest nawet lepszy niż postać tytułowa w ,,Gubernatorze" Roberta Penn Warrena, a to największy komplement, na jaki mnie stać.

Takamura Mamoru (Hajime no Ippo) – wszyscy znają, (prawie) wszyscy kochają. Dzisiejszy świat, dla wielu nudny, potrzebuje wojowników, a miejscem ich walki jest ring (klatka, mata). I tym właśnie jest Takamura, którego sama obecność redukuje otoczenie do poziomu piwnicy. Mamoru to po prostu Herakles, kilka tysięcy lat później. Pośród wielu uzdolnionych i silnych w Hni ma on status wyjątkowy, bo wszyscy prócz niego to po prostu zawodnicy (tak, nawet Sendo – marzenie ,,stawania się silniejszym" to żadne marzenie; to tylko funkcja – dobrze, że uświadamiana, ale jednak, trzeba patrzeć nieco dalej). Mamoru dokonuje rzeczy niemożliwych, epatując przy tym swoją niezniszczalnością, omnipotencją, twardym jak diament charakterem. Nie płacze, nie narzeka, po prostu robi swoje.
Wspaniała inspiracja na tle tych wszystkich biednych, uciśnionych, z problemami i rozterkami. Szkoda, że dzisiaj triumfy świecą przeróżne 'emo-story' zamiast starej, dobrej ,,Iliady"...

Accelerator (Toaru Majutsu no Index i pokrewne) – zabawne, ale dopiero po obejrzeniu Toaru znalazłem postać, którą tak bardzo lubiłem tworzyć w przeróżnych rzeczywistościach literackich i erpegowych: dziecko-żywioł, zatrzymane na pewnym etapie, niedopasowane do świata. Teoretycznie znalazłoby się parę takich w kilku popularnych seriach, praktycznie dopiero Accelerator oddał w anime to, w co sam się bawiłem tyle razy na użytek innych oraz własny.
Accelerator, dziecię krzywdy, geniusz, emocjonalny imbecyl, morderca z urodzenia i zamiłowania...mniam. Jego wątek to w zasadzie jedyny powód, dla którego kiedyś powrócę do mangi. Jestem niezmiernie ciekaw czy ten wulkan przekształci świat na swoją modłę, świat przekształci jego czy może, proces zostanie ukończony i maszyna do zabijania otrzyma na powrót swoje imię/zasłuży na nowe (jak Elen w 'Requiem for the Phantom').
Póki co rozsądna mieszanka patologii, absurdu, 'hardcore'u' i realizmu składa się na, za przeproszeniem, mocne pierdalnięcie. Me gusta ;)

Rokurouta 'An-chan' Sakuragi (Rainbow) – przepiękna, wspaniała postać z anime, które polecił mi swego czasu Kalamir (seria notabene całkiem niezła, choć wylewający się z niej patos nie raz i nie dwa przyprawił mnie o mdłości).
An-chan, kolejejny 'everyday hero', postać tak ludzka że aż nadludzka (nieco przypomina przy tym Erika z 'Ondskan', o dziwo jednak, produkcja japońska jest tym razem bardziej realistyczna niż, tak przecież słynne z brutalnego realizmu i naturalizmu, kino szwedzkie) to swego rodzaju archetyp bohatera nowoczesności (w przeciwieństwie do Takamury, jak wspomniałem wyżej, herosa w 100% antycznego). Potężny fizycznie, jeszcze potężniejszy psychicznie i duchowo, naturalny lider, ale bez potrzeby posiadania dworu ze stadem chwalców, gdy trzeba – brutalny, gdy trzeba – opiekuńczy, ze stoickim spokojem przyjmujący swój los i z godną podziwu determinacją żłobiący w nim bruzdy...
Ciepło, opiekuńczość, rzadka u ludzi zdolność dzielenia się z innymi swoją mocą, uwalniania oraz inspirowania ich, wiele, wiele innych pozytywów...
Tak bardzo lubię tę postać że aż ciężko mi o niej pisać. Powiem więc może tylko, że gdy pewnego dnia jeden z moich bardzo dobrych znajomych przyrównał mnie do Sakuragiego, cieszyłem się jak małe dziecko, któremu podarowano lizaka. I od razu stwierdziłem, że, mimo wszelkich złudzeń i dobrego mniemania o samym sobie, na taką nobilitację nie zasługuję.
Jeszcze.
Ostatnio zmieniony przez Starke 12-05-2012, 19:00, w całości zmieniany 4 razy  
   
Profil PW Email
 
 

Odpowiedz  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 12