52 odpowiedzi w tym temacie |
*Lorgan |
#41
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 03-02-2011, 00:02
|
Cytuj
|
Ze względu na sesję, znacznie przedłużam Wam czas na napisanie tekstów i walki.
Nowy termin to 20 lutego 2011, do północy
Dotrwaliście już tak daleko, że z kolejną aktualizacją nastąpi wzrost wynagrodzeń
Pzdr. i powodzenia. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
^Pit |
#42
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567 Wiek: 34 Dołączył: 12 Gru 2008
|
Napisano 20-02-2011, 06:04
|
Cytuj
|
Odłożyłem szklany właz i zajrzałem do szybu. Rura cała nagrzana była od przepływającego powietrza. Do tego nie wydawała się być przeznaczona do tego, by łaził w niej człowiek. Była cholernie ciasna. Musiałem wybrać jak najszybszy sposób przeciśnięcia się. Po zastanowieniu, trwającym jakieś pięć sekund, leciałem już w dół z nogami wyciągniętymi do przodu. Szklana tuba pełna była wilgoci, co w tej sytuacji było pomocne. Przeżycia były podobne do zsuwania się po zjeżdżalni na basenie.
„Teraz przynajmniej wiem co czuje korek, wetknięty w szyjkę butelki wina” rzuciłem w myślach. Czułem jak zdziera mi się skóra na ramionach i łokciach. Płaszcz został gdzieś na brzegu khazarskiej plaży. Postanowiłem, że jeśli to się dobrze skończy, kupię sobie znacznie lepszy. Z większą ilością kieszeni i z najlepszego materiału. Na razie miałem jednak poważniejsze zmartwienia. Ot chociażby wysokie prawdopodobieństwo złamania sobie nóg przy wylocie z tego toru bobslejowego, skierowanego niemal całkowicie pionowo.. A może właśnie kończy mi się czas? A co jeśli na dole jest blokada, torująca wyjście? Wliczałem wszystkie możliwości, nawet taką, że Rufus mógł mnie po prostu „zrobić w ciula” i usmażyć.
„Lot” zakończyło moje efektowne przebicie się przez kratę klimatyzacji. Przez moment świat wirował by w końcu ukazać mi położony nisko, metalowy sufit. Twarde lądowanie, ale bez większych problemów. Rozmasowałem obolałe ramiona, łokcie i rozejrzałem dokoła. Byłem w czymś, co przypominało hol. Nie widziałem za wiele i musiałem pozwolić oczom na przyzwyczajenie się do półmroku. Ściany były obudowane metalowymi płatami, ale pod palcami wyczuwałem też ziemię. Po chwili zamigotała żarówka, której wcześniej nie spostrzegłem. Błyskawicznie hol się rozjaśnił, a charakterystyczny szum klimatyzacji powrócił.
„Dobra, to jest moja szansa” dodałem sobie sił w duchu, wyciągnąłem pistolet, schowany do tej pory za pazuchą dżinsowych spodni. Beretta typ 90-two, magazynek mieszczący 15 naboi 9x21mm (1). Gdzieś w tylnej kieszeni walał się jeszcze ich spory zapas. Żal było mi straty pistoletu raikou. Byłby przydatny, podobnie jak pancerz, który poszedł w diabły i to dosłownie. (2)
Ostrożnie uchyliłem pobliskie wrota. Natychmiast odezwało się mechaniczne brzęczenie i zgrzytanie. W stronę drzwi poleciała seria z działka maszynowego. Odskoczyłem i wylądowałem na podłodze. „Bo nigdy nic nie może pójść łatwo” narzekałem. Ledwo się wychyliłem i już kolejna maszyna wyczuła ruch. Były dwie, stojące gdzieś na drugim końcu sali. Można było do nich strzelać, ale nie z Beretty. Karabinu nie miałem, granatów też nie. Nawet tych dymnych od Cairna (3). Przycupnąłem za osłoną i ciężko myślałem. Metalowe drzwi dobrze znosiły ostrzał. Pełne wgnieceń, ale niepoprzebijane.
- I dobrze!
Włączyłem Elektryczną Dłoń i odkroiłem wrota. Wciąż przewodząc prąd, złapałem za brzegi kawał metalu i ruszyłem, z lekka przechylony do tyłu. Seria z działek była gwałtowna, ale musiałem to przetrzymać. Raz zaparłem się nogami, aby mnie nie zdmuchnęło z toru. Bez elektrycznej zapomogi nawet taka osłona by nie wytrzymała. Część sprawy załatwił za mnie rykoszet a część uderzenie z bliska prądem. Kiedy oba żelastwa zostały unieszkodliwione, odetchnąłem z ulgą, zrzucając z obtartych ramion grube wrota. Adrenalina zrobiła na moment ze mnie siłacza ale to już i tak było za dużo. Upadłem na ziemię. Pot lał się ze mnie strumieniami. Charczałem jak astmatyk, wypluwając nabrzmiałą ślinę. Ciekawe co jeszcze wymyślą?
Szedłem chwiejnym krokiem do następnej sali. Cały byłem roztrzęsiony i zrobiło mi się zimno. Na co mi to przyszło? Ta cała gadka o tym, jak to zawsze ochronię Hisanę? Dobrze brzmi i motywuje do parcia naprzód. Poza tym naprawdę chciałem zobaczyć raz jeszcze jej uśmiech Ale ciało coraz bardziej dawało mi do zrozumienia, że ma to gdzieś. Niezgrabnie przekroczyłem próg następnego pomieszczenia. Jakieś biuro, z przegródkami dla pracowników, jak w normalnej firmie. Odróżniało je jednak wiele szczegółów: nowoczesne komputery, niespotykane aparatury, notatki pełne niezrozumiałych formuł i wzorów. Wyglądało to na pozostawione w pośpiechu. Działanie Zealoty? Nagle zdałem sobie sprawę z tego, że znalazłem się w polu widzenia kamery. Zniszczyłem ją celnym strzałem. Za późno. Moment nieuwagi tym razem też miał mnie kosztować całe hektolitry potu, krwi i innych cieczy. Ukryte, rozsuwane drzwi w ścianie otworzyły się. A to co tam stało, zasłużyło sobie na głośne „o kur,wa moja ty mać!”
Jakieś dwa metry wzrostu, w kolorze srebrnym, humanoidalny wygląd, dziwna, kanciasta twarz świecące na żółto oczy, zamiast ust miał jakiś trójkątny aparat mowy. Wyglądał, jakby miał na sobie kosmiczny kombinezon. W miejsce brzucha – gruba rura, łącząca korpus z „miednicą”.
- Nieautoryzowany wstęp. Czuj się zlikwidowany, worku mięsa! – usłyszałem. Brzmiał niemal ludzko, ale była w nim przerażająca obojętność. I coś na wzór nieukrywanej przyjemności, kiedy wypowiadał dwa ostatnie słowa. Odruchowo wystrzeliłem doń parę razy. Wszystkie naboje odbiły się, jakby były piłeczkami pingpongowymi. On zaś zrobił cztery, potężne kroki i odrzucił mnie ramieniem. Świat zawirował ponownie, po czym wylądowałem dziesięć metrów dalej, niszcząc przy tym biurko. Zamroczyło mnie totalnie na dobre paręnaście sekund. Podwójne widzenie, piszczenie w głowie, chęć zwymiotowania – wstrząs mózgu miałem gwarantowany. I pewnie nie tylko to. Nie miałem czasu nawet o tym pomyśleć, bo słyszałem zbliżający się warkot serwomotorów.
- Gdzie jesteś, głupia klucho – beznamiętny ton oprawcy nie pomagał mi w opanowaniu. Nagle skoczył tuż za mną i złapał za nogę. Podniósł mnie jakbym nic nie ważył. Strzeliłem mu z bliska w twarz. Trochę się zachwiał i nic więcej. Ale dał mi czas, żebym poharatał mu trochę pancerz mocą Dendou Te. wypuścił mnie z ręki i podbił jak piłkę do nogi. Przyjąłem to na blok jedną ręką. O mało mi jej nie złamał. Wtedy opuszki jego palców otworzyły się. Strzelił z nich, jak z obrzyna. Wykonałem Reverse Step, uciekając pomiędzy zagródki. On jednak musiał mieć mój ślad ciepła, czy coś takiego. Cholera, ten robot przeszedł sobie nawet przez ścianę, jakby była z papieru. Zdążyłem schować się z dala od jego pola widzenia i czekałem. Zaciskałem w zębach jakiś znaleziony papier. Gdyby nie to, mógłbym sobie nawet przegryźć język ze strachu. Serce łomotało nie gorzej, niż młot pneumatyczny. Widziałem w przeszłości różne cuda, ale to?
Tymczasem terminator po chwili poszukiwań postanowił zmienić taktykę. Kliknął dwa razy guzik ze swojego nadgarstka po czym z osłonki pancerza wysunął się miniaturowy miotacz ognia.
„Ty chyba żartujesz!” krzyknąłem w duchu i błyskawicznie dałem susa w miejsce z dala od gorącego podmuchu. Połowa pomieszczenia zajęła się natychmiast. Jemu ogień raczej nie szkodził – szedł ociężale przez płomienie i widząc mnie, przekrzywił głowę, i pomachał palcem wskazującym.
- A, a, a. Tak się nie bawimy.
Starałem się utrzymywać dystans, cofałem się. Z drugiej ręki androida wystrzelił łańcuch z ostrzem na końcu. Jakimś nadludzkim wysiłkiem zrobiłem unik, rzucając się w bok. A może po prostu to przypadek a ciało mi już wysiadało? Broń bez trudu przeleciała przez dwie kolejne ściany i utkwiła w metalowej osłonie. Zabójca na moment był unieruchomiony. Beretta była ostatnią deską ratunku a kiedy skończyły się naboje w magazynku, rzuciłem nią w robota. Głuche brzdęknięcie odbijającego się od korpusu pistoletu było idealnym komentarzem do tej sytuacji. Podbiegłem i sprzedałem mu kopnięcie w twarz. Zabolało, ale mnie. Wyciągał rękę do mojej szyi. Prawdopodobnie chciał mnie udusić, przyciągał się do mnie na łańcuchu, który wciąż tkwił w ścianach. Nie ustępował i najwyraźniej wiedział jak zyskać przewagę. Przypomniałem sobie natychmiast, że przecież mam coś jeszcze. Poczęstowałem mego oponenta prawym sierpowym, wspomaganym Elektryczną Dłonią. Potem to samo z lewej. Wychwycił ten cios i zaczął ją zgniatać. Za nic w świecie nie mogłem wyrwać się z tego uścisku. W akcie desperacji złapałem za tę tubę, zamiennik brzucha i rozkroiłem. Posypały się iskry a z wnętrza wylał się olej. Zauważyłem kabelki Wsadziłem w dziurę całą swoją dłoń, chwyciłem mocno za druty i posłałem impuls. Nie jeden, nie dwa. Całą moc, jaką miałem. Droid wił się w konwulsjach, zaświecił jak choinka po czym zastygł w bezruchu z ręką zaciśniętą na mej szyi.
- I kto teraz jest kupą złomu? – wysiliłem się na ten błyskotliwy komentarz, sam nie wiem po co. Uwolniłem się z uścisku i zmusiłem ciało do ucieczki. Chociaż nie nazwałbym tego tak, bo moje tempo chodu porównywalne było z bardzo szybkim zombie. Żebra połamane, głowa obita jak gruszka, siniaki tu i ówdzie. Ale nie, jeszcze nie mogłem sobie pozwolić na spokojne zwymiotowanie sobie w kątku. Jeśli w ogóle. Chwyciłem za gaśnicę. Biuro płonęło i jeśli tylko pożar przedostałby się wyżej – zamienilibyśmy się w pyłek.
1. By nie było niedomówień, chodzi o naboje 9x21mm IMI albo 9mm IMI używane specjalnie w wersji na 15 naboi. Oczywiście w Tenchi nie pochodzą z Izraela a sam typ Beretty nie powinien zbytnio kolidować ze światem PBFa.
2. Kour’Quan dalej żywy. Jego rogi bolą…
3. Z tego samego tekstu co Kour’Quan. Informator Kaeru
4. Przepraszam za marną jakość tekstu i debilne rozwiązania i setting. O piątej nad ranem i po sesji zakończonej jedną poprawką nie czuję się lepiej od mojego bohatera. PS: Autoheal plz. |
Ostatnio zmieniony przez Pit 20-02-2011, 22:11, w całości zmieniany 6 razy |
|
|
|
»Shiro Kumori |
#43
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 58 Wiek: 34 Dołączył: 17 Sty 2010 Skąd: Kielce
|
Napisano 20-02-2011, 22:23
|
Cytuj
|
Każdy pokój, każdy korytarz wyglądał tak samo. Idealnie biała ściana, niekiedy tylko przysłonięta, przez biurko, czy inny mebel. Czasem też trafił się jakiś włącznik lub drzwi, koło których zawsze zamontowany był czytnik kart dostępu.
Po krótkim marszu, wzrok Agentki przykuła brama wyróżniająca się spośród pozostałych. Była znacznie szersza i wyższa, a przede wszystkim wykonana ze stali, w przeciwieństwie do drewnianych sąsiadów. Napis 'Zbrojownia' nie pozostawiał złudzeń co do wartościowej zawartości pomieszczenia. Drzwi miały blokadę magnetyczną, więc użycie łomu, czy innego narzędzia nie wchodziło w grę. Ładunki wybuchowe również odpadały, bo jedyne, jakie mogłyby być pobliżu, znajdowały się ewentualnie po drugiej stronie pancernych wrót. Agentka zaczęła przeszukiwać kolejne pomieszczenia w poszukiwaniu poszlak, ale nigdzie nie znalazła nic wartościowego. W końcu dotarła do pokoju ochrony. Dwa spore ekrany pod sufitem cały czas śledziły każdy korytarz i pomieszczenie. Nie wróżyło to nic dobrego, ten sam obraz jest zapewne dostępny dla ochrony na niższych poziomach. Na środku pokoju znajdowały się trzy komputery, z czego jeden był włączony. Dziewczyna wcisnęła guzik na monitorze i jej oczom ukazała się krótka notatka:
'Cholera, Jeff pilnuj swoich rzeczy. Znowu zostawiłeś kartę w łazience. Wrzuciłem ją do szuflady, ale nie gub jej przy każdej okazji, bo w końcu będziesz miał przesrane.'
Shiro nie mogła uwierzyć własnym oczom, kiedy zobaczyła że karta nadal leży na dnie szuflady.
Agentka szybkim krokiem wróciła pod wejście do zbrojowni, przeciągnęła kartą po czytniku, Urządzenie zapiszczało, kolor diody zmienił się z czerwonego na zielony i stalowe skrzydła zaczęły się od siebie oddalać.
PS.
Wybaczcie za słaby (nawet jak na mnie) i krótki wpis, ale sesja daje się we znaki, a jutro mam decydujący o wszystkim egzamin |
|
|
|
*Lorgan |
#44
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 10-03-2011, 22:33
|
Cytuj
|
Informacje sesyjne
Mapa Sermory (poziom powierzchniowy)
1. Winda nr 1
2. Winda nr 2
3. Baraki wojskowe
4. Budynek straży
5. Kompleks kulturalno-rekreacyjny
6. Przystań
7. Wyspa z ogrodem botanicznym
8. Dział mieszkalny
9. Dział elektrowni
10. Dział mieszkalny II
Większość z Was zaliczyła etap szósty i zgodnie z zapowiedzią, zostanie wynagrodzona znacznie sowiciej niż dotychczas. Postanowiłem też dać szansę wznowienia zabawy tym, którzy odpadli.
Coyote, Insoolent, genkaku, Kalamir, Twitch, Curse, Coltis – każde z Waszej siódemki ma szansę na powrót. Jedną szansę, dokładniej pisząc. Na początku planowałem zlecić jakieś zadanie, ale ostatecznie stwierdziłem, że ślepy los będzie ciekawszy. W związku z tym, wszyscy zainteresowani proszeni są o kontakt ze mną drogą PW, w celu potwierdzenia udziału w losowaniu. Macie na to dwa dni (do końca 12.03.2011). Następnie, każdy z osobna zostanie poproszony o wrzucenie na SB komendy "losuj={k6}". Ten, kto uzyska najwyższy wynik od Mukuro wraca do Tankyuu. W wypadku remisu wraca tyle osób, ilu on dotyczy.
Rzecz jasna, zwycięzcy będą dostawali punkty na starych zasadach (przed zwiększeniem), lecz poza tym znajdą się na równych prawach z weteranami. Zobaczymy kto ma szczęście
Z dalszej gry odpadły następujące osoby:
- Coltis
Uwagi do graczy, którzy przetrwali szósty etap:
Shiro – Dobrze Fart też jest narzędziem, które można wykorzystywać. Należy tylko pamiętać, żeby nie przeginać, bo... to nigdy nie wychodzi na dobre. Wpis krótki, ale ze wszystkich stron dobrze zmontowany.
Pit – "Włączyłem Elektryczną Dłoń i odkroiłem wrota." Że co, proszę? Odkroiłeś kawał wzmocnionej stali mocą defibrylatora? Jaja sobie robisz? To nie Jerry Springer Show. "Bez elektrycznej zapomogi nawet taka osłona by nie wytrzymała." Kolejny kwiatek... Nie wiem jakie masz pojęcie o fizyce, ale zdecydowanie jest ono zbyt małe, żebyś mógł się na nią powoływać. Robisz ze swoją mocą wszystko, tylko nie to, co zamieściłeś w jej opisie. Przeginasz przy tym tak bardzo, że miękną motywy Davida. Serio. Masz za to -10 pkt. do rachunku. Reszta tekstu jest (o dziwo) normalna i całkiem przystępnie napisana.
Nagrody otrzymują:
- Shiro Kumori +25 pkt.
- Pit +30 pkt. +20 道力
Sanbetsu
Shiro Kumori
Khazar, Sermora: poziom -1, aktualnie.
Wnętrze zbrojowni prezentowało się zaskakująco mało okazale. Gołe, podświetlone ściany i cztery spore, prostokątne skrzynie, ustawione na środku w taki sposób, że stykały się krawędziami. Wykonano je z jakiegoś wytrzymałego tworzywa, jednak nikt nie wziął najwyraźniej pod uwagę, że zwykłe kłódki którymi je zamknięto, można z łatwością odstrzelić.
Pierwsza skrzynia wypchana była po brzegi jednakowymi karabinami bez magazynków. Dokładnie takimi, z jakimi biegała lokalna straż. W drugiej za to zmieściło się tyle najróżniejszej amunicji, że poza nabiciem wcześniej odkrytej broni, wystarczyłoby jeszcze dla trzy razy tylu sztuk. Trzecia skrzynia wyłożona była od środka szarą gąbką, na której spoczywały cztery lancety – broń o której wiele słyszałaś, ale po raz pierwszy miałaś sposobność oglądać na własne oczy.
Ostatnia ze skrzyń podzielona była na dwie części: w pierwszej znajdowały się granaty, w drugiej niewielkie ładunki C4.
Instrukcje
Masz dostęp do całkiem pokaźnego arsenału. Weź, co uznasz za stosowne i udaj się na poziom -2. Po drodze napotkasz kilku strażników i będziesz miała możliwość podsłuchania rozmowy, z której wyniknie, że na dół został posłany bardzo potężny szaman o imieniu Cryo i niebawem ma do niego dołączyć kolejny. Zdasz też sobie sprawę, że za kilkanaście minut poziom -1 zaroi się od uzbrojonych Khazarczyków, którzy wreszcie odkryli obecność intruzów w laboratoriach. Możesz podjąć w tej sprawie jakieś kroki, jeśli chcesz.
Pit
Khazar, Sermora: poziom -3, aktualnie.
Szczątki blaszanego konstruktu zniknęły za Twoimi plecami, kiedy szedłeś po gaśnicę. Zanim do niej dotarłeś, uruchomiły się spryskiwacze i szybko zdusiły pożar. Nadszedł czas ruszyć dalej, chociaż miałeś wątpliwości, czy w obecnym stanie zdrowia istnieje sens konfrontacji z tajemniczym zealotą. Wahanie nie trwało jednak długo.
- Hisana... – szepnąłeś i pokuśtykałeś w głąb jasnego korytarza.
Khazar, Sermora: poziom -2, w tym samym czasie.
Mechanik Rufus siedział na podłodze i oparty o ścianę, bawił się w dłoniach małym, sferycznym przedmiotem w kolorze stali. Obracał go, przecierał, delikatnie podrzucał.
- Jeszcze trochę, maleńka – powiedział w końcu pieszczotliwie. – Zabawimy się jak nigdy dotąd.
Po okolicy rozeszło się słabe echo kroków.
- Chyba mamy gości – skomentował, podnosząc się do pozycji pionowej.
Niewiele później zza zakrętu wyłonił się szaman Cryo. Zatrzymał się, kiedy spostrzegł mechanika.
- Kim jesteś? – Spytał.
- Jestem uratowany! – Krzyknął w odpowiedzi Rufus. – Wreszcie ktoś z naszych! Zabierzesz mnie stąd?
Lekko skonfundowany szaman uniósł dłoń w uspokajającym geście.
- Pracujesz w laboratoriach? Co tu robisz? – Pytał dalej.
- Tak, pracuję tu. Jestem Rufus od projektu R.U.B.I.K. Rekombinacja układów biologicznych w inkubatorach krionicznych. Jacyś intruzi chcieli ze mnie zrobić zakładnika, ale chyba się wystraszyli, bo kilka minut temu zostawili mnie i pobiegli w stronę instalacji chłodzących.
- Ilu ich było?
- Dwóch.
- Uzbrojeni?
- Tak, mieli pistolety, noże i coś tam jeszcze. Będziesz ich ścigał?
- Będę. Ty w tym czasie schowaj się gdzieś. Niedługo powinny przybyć posiłki.
Khazar, Sermora: poziom -3, aktualnie.
Dotarłeś do wzmocnionych, stalowych drzwi, zabezpieczonych elektronicznym zamkiem. Żeby się przedrzeć wystarczyło małe spięcie, bułka z masłem. Po drugiej stronie ujrzałeś ogromną halę, wypełnioną szklanymi zbiornikami, mogącymi spokojnie pomieścić człowieka. W ich wnętrzu znajdował się ciemny płyn i coś jeszcze, ale z dystansu nie mogłeś tego dokładnie ustalić. Stałeś na wysokości kilku metrów od solidnej posadzki. Przed Tobą ciągnął się chodnik wykonany ze stalowej kraty i osłonięty z obu stron niskimi barierkami. Co kilka metrów widniały grube filary, które najwyraźniej utrzymywały całą tę mosto-podobną konstrukcję we właściwym położeniu.
Ostrożnie postąpiłeś kilka kroków do przodu. Nie czułeś się w tym miejscu zbyt pewnie, ponieważ jeżeli ktoś miałby tu urządzić zasadzkę, wpadłbyś w nią bez żadnego problemu. Byłeś jak cel na strzelnicy. Doskonale ustawiony i oświetlony. Możliwy do trafienia z każdej strony i każdego konta.
Echo strzału rozeszło się między zbiornikami. Kula z pewnością by Cię dosięgła, gdyby nie odbiła się od kraty pod Twoimi nogami.
- Szlag by to! – Usłyszałeś z dołu. – Po co w ogóle brałem ten pieprzony pistolet, zamiast załatwić sprawę klasycznie?
Instrukcje
Myślałem, że utrzymasz dobrą passę i dokończysz Tankyuu bez żadnej walki. Niestety faux pas z Twoją mocą zmusza mnie do wywołania konfrontacji z zealotą, o którym wspominał Rufus. Jego karta pojawi się w odpowiednim temacie dziś lub jutro (o ile nic mi nie wypadnie). Od tego czasu będziesz miał tydzień na zamieszczenie wpisu – klasyka. Nie baw się w wartościowe fabularnie dialogi, bo przeciwnik zainteresowany jest tylko i wyłącznie jak najszybszym uśmierceniem Twojej skromnej osoby. No, może wydać się zdziwiony, że nie jesteś szamanem, nic ponadto. Powodzenia i miłej zabawy
PS. Możesz w swoim wpisie zabić Ahmeda.
Babilon
Coltis
Khazar, Sermora: poziom -2, kilka minut temu.
Podłogę pod nogami Cryo osypał kryształ mieszający się z kroplami krwi spływającej z kikuta ręki odstrzelonej na wysokości łokcia, gdy akurat traciła swoje kryształowe właściwości. Khazarczyk padł nieprzytomny po kolejnym magicznym ciosie, który wgniótł go w stojącą za nim maszynerię.
Z trudem przerwałeś mantrę. Ostrożnie podszedłeś do ciała i lekko kopnąłeś je czubkiem buta. W tym momencie oczy leżącego rozwarły się niespodziewanie, a jego zdrowa ręka chwyciła Twoją kostkę.
- Mam cię – wycharczał, jednocześnie na powrót zmieniając się w kryształ.
Rozpocząłeś rzucanie zaklęcia, ale czasu było po prostu zbyt mało. Silne szarpnięcie zwaliło Cię z nóg, a silny cios odrastającego kikuta pozbawił na dłuższą chwilę tchu. Kiedy doszedłeś do siebie i spróbowałeś wstać, z przerażeniem odkryłeś, że ręce i nogi masz przytwierdzone do pobliskich maszyn, grubą warstwą kryształu.
Przeciwnik górował nad Tobą, zajęty rozprostowywaniem palców świeżo odbudowanej dłoni.
- Myślałeś, że atak tego poziomu może mnie pokonać? – Zapytał z lekkim niedowierzaniem.
Wykrzywiłeś pogardliwie usta.
- Tak też myślałem – skwitował. – Wy, zealoci, jesteście zbyt nadęci żeby obiektywnie ocenić sytuację.
Niedługo później kryształ pokrył pozostałe części Twojego ciała, oszczędzając nos, żebyś nie umarł z braku powietrza.
Koniec |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
»Shiro Kumori |
#45
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 58 Wiek: 34 Dołączył: 17 Sty 2010 Skąd: Kielce
|
Napisano 23-03-2011, 11:18
|
Cytuj
|
Shiro, po raz kolejny rozejrzała się niedowierzaniem po pomieszczeniu. Spodziewała się jakiejś prototypowej broni, lub chociaż uzbrojenia godnego elitarnych jednostek, jednak rzeczywistość znów wygarnęła jej w twarz. Ściany były zupełnie puste, a w skrzyniach znajdował się tylko prymitywny, pospolity ekwipunek, znacznie gorszy niż ten, do którego miała 'swobodny' dostęp w Sanbetsu.
- Właśnie, w Sanbetsu...
O ile granaty, czy C4 jeszcze mogłyby się przydać, o tyle lancety, mimo że dość lekkie jak na swoje rozmiary, były zupełnie bezużyteczne. Karabiny regularnej Khazarskiej armii były toporne, ale ogień zaporowy w wąskich korytarzach jest zbawienny, szczególnie, że amunicji do Beretty ubywa, a na miejscu nie ma jak jej uzupełnić.
- Cóż, jak się nie ma co się lubi, to się kradnie co popadnie - na ustach Agentki, po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu, zagościł szczery uśmiech
Po chwili, w plecaku wylądowały trzy pakiety ładunków wybuchowych i dwa granaty. Trzeci znalazł miejsce w kieszeni. Do kolejnej włożyła trzy pełne magazynki karabinowe, czwarty załadowała do broni. Kiedy wszystko było gotowe, poszła do łazienki, jedynego, niemonitorowanego pomieszczenia, żeby zdjąć wreszcie brudny, śmierdzący mundur i ubrać własne rzeczy. Po drodze zestrzeliła wszystkie kamery. Gdy skończyła, wyjęła ładunek z plecaka, uzbroiła go i wrzuciła do stojącego na korytarzu kosza na śmieci, razem z częściami rozwalonej przed chwilą suszarki do rąk. Drugi ładunek świetnie nadał się do pokonania zamkniętych drzwi windy, które znajdowały się obok wyjścia z łazienki. Gdy echo wybuchu ucichło, do dziewczyny dobiegł tupot potężnych wojskowych butów, najwyraźniej żołnierze usłyszeli eksplozję. Nie myśląc wiele, wskoczyła do szybu, ześlizgując się w ten sam sposób, co poprzednio. Tym razem jednak lądowanie nie było tak szczęśliwe. W trzech czwartych drogi, straciła równowagę i pozostały odcinek pokonała dwumetrowym lotem i lądowaniem na plecach. Gdy odzyskała oddech i pozbierała się z blaszanego dachu, usłyszała wbiegających do kabiny ludzi. Po chwili winda ruszyła w górę. Była nieco przeciążona, więc na szczęście poruszała się dość wolno. Nie zamierzała słuchać 'żołnierskiego pieprzenia', ale gry tylko usłyszała słowo 'szaman', zmieniła zdanie.
- Kur*a, nie podoba mi się ten cały szaman. Cwaniak jeb*ny.
- No, niewzruszony skur*ysyn, bez kija nie podchodź. Ch*j wie czego się po nim spodziewać. Coś mu się nie spodoba i powyrzyna nas wszystkich – z każdą kolejną sylabą, głos okazywał coraz większe przerażenie właściciela – i jeszcze ta jeb*na baba, ch*j wie skąd. Jak w ogóle dostała się na minus pierwszy?
- Właśnie, szefie, podobno drugi szaman ma przyleźć. Czemu nie poczekają i nie poślą ich na górę?
- Wszyscy wkoło o tym pieprzą, nikomu to się nie podoba, ale co zrobisz? Takie mamy kur*a dowództwo. Dobra, szykuj broń, dojeżdżamy.
Rozmowa tak wciągnęła Agentkę, że dopiero w ostatnim momencie zorientowała się, żeby przejść na prawy koniec kabiny i schować za ścianą. Na szczęście nikt jej nie widział. Gdy tylko drzwi windy się zamknęły, Agentka zdetonowała ładunek w koszu. Wybuch był tak silny, że Shiro z trudem utrzymała równowagę, podpierając się o ścianę. Ostatnimi pociskami w magazynku karabinu podziurawiła wystającą z dachu, blaszaną paczkę, jak przypuszczała, system monitoringu windy. Przeładowała broń, podniosła klapę i wskoczyła do środa. Nawet nie chciała myśleć co odłamki zrobiły z ciałami Khazarczyków, po drugiej stronie grubych blaszanych drzwi. |
Ostatnio zmieniony przez Shiro Kumori 23-03-2011, 11:21, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
*Lorgan |
#46
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 22-04-2011, 15:46
|
Cytuj
|
Informacje sesyjne
Mapa Sermory (poziom powierzchniowy)
1. Winda nr 1
2. Winda nr 2
3. Baraki wojskowe
4. Budynek straży
5. Kompleks kulturalno-rekreacyjny
6. Przystań
7. Wyspa z ogrodem botanicznym
8. Dział mieszkalny
9. Dział elektrowni
10. Dział mieszkalny II
Do gry ponownie dołącza Insoolent. Ósmy etap rozegra się więc między Sanbetsu a Babilonem. Powodzenia
Uwagi do graczy, którzy przetrwali siódmy etap:
Shiro – Wyszedłeś już w moich oczach na prostą. Czas wrzucić Cię w wir wydarzeń
Pit – Jako pierwszy uczestnik tego Tankyuu pokonałeś NPC, brawo Mam nadzieję, że wystarczająco wynagrodzę Twój trud...
Nagrody otrzymują:
- Shiro Kumori +30 pkt. +20道力
Sanbetsu
Shiro Kumori
Khazar, Sermora: poziom -2, aktualnie.
Kiedy winda zjechała na dół, wydała charakterystyczny dźwięk i otworzyła się. Przed Tobą czekał korytarz skąpany w ostrym świetle lamp jarzeniowych. Nie było szans, żeby ktoś się w nim zaczaił, jednak nawet mimo tego czułaś się nieswojo, jakby oglądały Cię dziesiątki osób. Może w ścianach ukryto kamery? Nie miałaś możliwości sprawdzenia. Tak czy inaczej, droga była tylko jedna, więc porzucając zbędne rozważania, ostrożnie ruszyłaś nią przed siebie.
Po krótkiej wędrówce dotarłaś do solidnych, dwuskrzydłowych drzwi, wykonanych prawdopodobnie z nieprzezroczystego szkła i położyłaś na nich rękę. Zauważyłaś wówczas, że Twój Beeper kompletnie zwariował. Wreszcie zaczęło Ci coś świtać. Dziwny korytarz był zapewne "rękawem bezpieczeństwa". Słyszałaś kiedyś o tej technologii od zaznajomionego agenta: miejsca szczególnie chronione, zabezpieczane są czasem specjalnymi strefami, w których działają fale uszkadzające wszelki sprzęt elektroniczny, w tym oczywiście aparaturę szpiegowską. Bardzo możliwe, że wreszcie zbliżyłaś się do celu misji. Nacisnęłaś przycisk otwierający i ostrożnie przekroczyłaś próg.
Znalazłaś się w dość sporym pomieszczeniu, na środku którego stała pokaźnych rozmiarów, szklana tuba. W pobliżu nie było żywej duszy, jednak dało się słyszeć strzały i jęki umierających. Po krótkim rekonesansie okazało się, że na ziemi leży przymknięty laptop, podłączony do sieci kamer i mikrofonów na powierzchni Sermory. Usiadłaś, położyłaś sprzęt na kolanach i odchyliłaś ekran.
To, co ukazało się Twoim oczom przeszło najśmielsze oczekiwania. Dziesiątki mniejszych i większych pożarów, drogi usłane trupami khazarskich żołnierzy, zgruzowane samochody i działka obronne. Jak do tego doszło, skoro w Waszej misji brało udział zaledwie kilka osób? Czyżby jakaś obca armia przypuściła szturm na Sermorę, a Ty nawet tego nie zauważyłaś?
Mimo braku biegłości w obsłudze komputerów, szybko rozgryzłaś jak przeskakiwać między widokami z różnych kamer. Najpierw obejrzałaś obrzeża miasta, które przypominały teraz jedno wielkie rumowisko. Najwyraźniej ktoś postanowił wystrzelić w nie kilka tuzinów rakiet. Jako następny wybrałaś dział elektrowni, gdzie rozpoczęłaś główny etap swojej misji. Cisza i spokój, jakby transmisja pochodziła z innej części świata. Już chciałaś "rozejrzeć się" gdzieś indziej, kiedy Twoją uwagę przykuł pewien drobny szczegół: stalowe drzwi niewielkiego, betonowego baraku co jakiś czas drżały. Włączyłaś dźwięk i usłyszałaś rytmiczne uderzenia, jakby ktoś próbował wydostać się na zewnątrz.
Przez chwilę ze skupieniem obserwowałaś dziwne zjawisko, kiedy wreszcie drzwi otwarły się gwałtownie. Wypadła z nich młoda kobieta z dwoma okrwawionymi mieczami w dłoniach. Była sporo wyższa od Ciebie i wyglądała na przemęczoną. Rozejrzała się w prawo i w lewo, po czym zasłoniła twarz skrzyżowanymi przedramionami. Dosłownie ułamek sekundy później omiotła ją potężna fala wiatru i pyłu. Obraz na monitorze zaczął przerywać, po czym urwał się zupełnie. Zaciekawiona, skontrolowałaś pozostałe kamery.
Przyczyna zamieszania została zlokalizowana w kompleksie kulturalno-rekreacyjnym. Tam również zniszczenia były największe.
Przycisnęłaś twarz do ekranu, żeby dojrzeć coś w kiepskiej jakości, zadymionym obrazie.
Na zrujnowanym deptaku stała jakaś postać. Nie byłaś pewna, ale wyglądało jakby ktoś leżał u jej stóp. Otworzyłaś opcje, żeby poszukać czegoś, co pomogłoby lepiej rozeznać się w sytuacji. Kilkakrotnie kliknęłaś przycisk "zoom".
Postać okazała się ciemnowłosą kobietą, koło której faktycznie ktoś leżał. Miał na sobie białe szaty z czerwonymi wykończeniami, jego długie, srebrne włosy były potargane i brudne, a w okolicach szyi spoczywał jakiś symbol religijny. Wyglądał na zealotę, ale to z kolei wydało Ci się dość nieprawdopodobne. Co pies Babilonu miałby robić w sekretnej placówce Khazarczyków?
Kobieta odwróciła się i zaczęła iść w kierunku wysokiej wieży.
- Zaraz, ona idzie do mnie – zauważyłaś z trwogą.
Z niewiadomego powodu bałaś się jej, jakby była samą śmiercią. Szybko stłumiłaś w sobie tę emocję, jednak dla pewności postanowiłaś jak najszybciej wykonać zadanie i zmyć się z terytorium wroga. Dość już tutaj przeżyłaś.
Instrukcje
Przed Tobą dwie drogi. Możesz albo zwiedzić serwerownię (poinformuj mnie, jeśli wybierzesz tę opcję, wtedy wyślę Ci na PW potrzebne informacje), albo udać się w stronę instalacji chłodzących. Pierwsza pozwoli Ci dowiedzieć się czegoś o prowadzonych tu badaniach, druga skonfrontuje z Cryo, ale również umożliwi wysadzenie Sermory w powietrze. Aha, jeszcze jedno – w swoim wpisie nie spotkasz Rufusa.
Pit
Khazar, Sermora: poziom -3, aktualnie.
Hala, którą szedłeś wydawała się nie mieć końca, po bokach wciąż ciągnęły się dziesiątki tajemniczych pojemników, a Twoje wyczerpanie powoli zbliżało się do zenitu. W pewnej chwili byłeś zmuszony oprzeć się o barierkę, wziąć kilka głębokich oddechów i dać odpocząć mięśniom.
Przeczesałeś palcami włosy, żeby pozbyć się z nich nadmiaru zimnej wody i wtedy dostrzegłeś niewielkie drzwi. Elektroniczny zamek na nich umieszczony był aktywny, jednak małe spięcie wystarczyło, żeby przestał sprawiać problemy.
W środku ujrzałeś sporo kabli i elektronicznej aparatury. Na dwóch słupach stały szklane kule wypełnione zieloną, bulgoczącą cieszą, a między nimi, na metalowym postumencie spoczywała obleczona dziesiątkami czujników katana.
- Robi wrażenie, prawda? – Usłyszałeś za plecami.
Wyszarpnąłeś Berettę zza paska i wycelowałeś, zanim nawet spojrzałeś na niespodziewanego gościa. Był nim Rufus, warto nadmienić.
- Jak się tu dostałeś? – Zapytałeś lekko skonfundowany.
- Spokojnie, nie chcesz chyba mnie postrzelić, prawda? – Gość uśmiechnął się niewinnie i uniósł ręce do góry.
Zdjąłeś palec ze spustu i obniżyłeś lufę.
- Fajnie, że pokonałeś tego rąbniętego zealotę, ale wyglądasz jak siedem nieszczęść, chłopie – dodał lekko zatroskany.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie...
- Udało mi się odblokować windę. Musiałem sprawdzić, czy sobie poradziłeś.
Coś tu się ewidentnie nie zgadzało.
- Windę? – Zadrwiłeś. – Tę windę, której szyb się podobno zawalił?
Ponownie wymierzyłeś w niego lufę Beretty.
- Tak... Co do tego... Pomyliłem się. Szyb się nie zawalił. Wybacz, że wysłałem cię niebezpieczniejszą drogą zanim to sprawdziłem. Z drugiej strony, wszystko się udało, żyjesz i w dodatku znalazłeś Pychę.
- Co takiego? Pychę?
- No, tę katanę za tobą. Nazywa się Pycha.
Kątem oka spojrzałeś na metalowy postument, a później znowu na Rufusa.
- Co to za katana i dlaczego jest taka ważna? – Zapytałeś.
- Dzięki niej mogą robić to, co robią...
- A co takiego robią, jeśli można wiedzieć? I kto? – Twoja cierpliwość zaczynała się już wyczerpywać.
- To główny projekt Sermory, MATKA. Khazarczycy usiłują sklonować swojego najlepszego szamana... Wraz z jego nadzwyczajną tolerancją na Manitou.
- Jeśli nie zaczniesz mówić jaśniej, zastrzelę cię, przysięgam.
- Prawie trzydzieści lat temu urodziła się Aria. Szkolono ją na szamankę, jednak żaden duch nie chciał się z nią połączyć. Sądzono, że jest przeklęta, ale to było coś innego. Ona po prostu była za mocna na te duchy. W końcu znalazła kogoś dla siebie. Nie był to jednak ani duch zwierzęcia, ani potwora...
- Co to było?
Rufus podrapał się palcem po skroni.
- Bóg, stary. Jej Manitou to bóg. Jest tak twarda, że przyjęła go w swoje ciało.
Tego już było za wiele. Podszedłeś krok bliżej i przystawiłeś spluwę do czoła tego głupiego żartownisia.
- Chcesz mi powiedzieć, że Lumen połączył się z szamanką? Kpisz ze mnie?!
- Lumen? Nie, nie on. To przecież nie jedyny bóg. Aria połączyła się z jednym z dawnych bogów, Ashurem. Jej moc stała się tak wielka, że w wieku 15 lat została khazarskim Jeźdźcem Apokalipsy. Pod względem siły przewyższa pewnie nawet waszego Widmowego Jacka.
Ponownie spojrzałeś na postument i umieszczoną na nim broń.
- Co Pycha ma wspólnego z jej klonowaniem?
- To prastary artefakt o ogromnej mocy. Wykorzystują go w swoich badaniach. Umożliwia łączenie cząsteczek w sposób nieosiągalny normalnymi metodami. Jeżeli go zabierzesz, nigdy nie powielą Arii.
Zamknąłeś na moment oczy, żeby poukładać sobie wszystkie nowe informacje. Kiedy ponownie je otworzyłeś, wiedziałeś, co masz zrobić.
- Dla kogo pracujesz, Rufusie? Jeśli skłamiesz, twój mózg rozchlapie się na posadzce.
Usłyszałeś jakiś dziwny dźwięk z korytarza. Jakby ktoś próbował odpalić ogień w zapalniczce.
Chwyciłeś mechanika za rękę i nie zdejmując z muszki, poprowadziłeś ze sobą.
Na jednej z barierek siedział postawny mężczyzna i zaciągał się właśnie papierosem. Był odziany w białą koszulę i czarne spodnie.
- Coś ty za jeden? – Zapytałeś.
- Szef tego, którego chcesz zabić – odparł nieznajomy.
Wydawał się dość zrelaksowany, w przeciwieństwie do Rufusa, który ewidentnie pobladł.
- Sze-ef? – Wyjąkał. – To znaczy, że nawaliłem?
- Nie, postanowiłem tylko osobiście zorientować się w biegu wydarzeń. A więc to jest gość, którego wybrałeś? Odrobinę narwany, nie sądzisz?
Wymierzyłeś Berettę w tego cwaniaka i krzyknąłeś.
- Co się tu do cholery dzieje?! Coś za jeden?! Kim wy obaj jesteście i czego tu chcecie?!
- Nie ma znaczenia, kim jesteśmy – odparł spokojnie nieznajomy. – Mój pracownik powinien już wyjawić ci, co chcemy zrobić. Leży to, zapewne, również w twoim interesie. Khazar niebawem zdobędzie armię tak potężną, że nikt mu nie zagrozi. Masz szansę go powstrzymać i przy okazji zdobyć potężny artefakt z pomieszczenia obok.
Mężczyzna powoli sięgnął do kieszeni i wyjął z niej malutki pilot.
- Włączę tylko kilka dodatkowych żarówek, niech ci przypadkiem palec nie zadrży na spuście – oznajmił.
Hala znacznie się rozjaśniła, kiedy w każdym ze szklanych pojemników włączyło się podświetlenie. Wreszcie miałeś okazję przyjrzeć się ich zawartości: nagim, nieruchomym kobietom.
- Możesz zapobiec ich narodzinom lub do nich doprowadzić – kontynuował. – Masz broń, decyduj.
Instrukcje
Sprawa jest prosta: jeśli zabierzesz katanę, proces implementacji materiału genetycznego zostanie zakłócony. Niektóre rury popękają i zacznie wydobywać się z nich zielony dym o niewiadomym składzie i działaniu. Trzeba będzie uciekać i goście, z którymi przebywasz nie będą Cię powstrzymywać. Zakończ na poziomie -2 (winda będzie w pełni sprawna). Z drugiej strony, możesz postanowić zostawić katanę na swoim miejscu. Skontaktuj się wówczas ze mną, żeby omówić szczegóły wpisu.
Babilon
Insoolent
Przeczytaj wpis Shiro i kontynuuj niżej
Khazar, Sermora: dział elektrowni, aktualnie.
Potężny podmuch musiał mieć swój początek gdzieś na zachodzie. Dopiero co udało Ci się oswobodzić z khazarskiej celi, odzyskać broń i wybić nielicznych strażników, a znów coś się dzieje. Ani chwili spokoju. Okolica wyglądała na opuszczoną, co umożliwiło szybkie przemieszczenie się. Z czasem zaczęłaś zauważać ciała khazarskich żołnierzy, najpewniej skutek magii Szalonego Proroka. Dobry trop.
Wskoczyłaś do jakiegoś porzuconego jeepa i z zadowoleniem odkryłaś, że poprzedni kierowca pozostawił kluczyki. Cóż, zapewne miał pilniejsze sprawy na głowie. Musiałaś nadrobić zaległości w tym, co się dzieje w Sermorze. Najlepszym sposobem było odnalezienie zwierzchnika i wypytanie go o wszystko. Pewnie nie będzie zadowolony, że nie dawałaś znaku życia tyle czasu ale to jego problem. Ty po prostu cieszysz się z świeżo odzyskanej wolności.
Informacje
Opisz drogę do kompleksu kulturalno-rekreacyjnego. Możesz natrafić na jakieś niedobitki sił wroga, ale nie powinno być to spore zagrożenie dla wyszkolonego zealoty. Skończ na tym, jak odnajdujesz martwe ciało Szalonego Proroka. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
^Pit |
#47
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567 Wiek: 34 Dołączył: 12 Gru 2008
|
Napisano 05-05-2011, 04:41
|
Cytuj
|
Kilka chwil stałem, niczym skamieniały. Parę, może paręnaście godzin temu jedyne o czym myślałem to zaszyć się w jakimś przyjemnym kurorcie, mając głęboko w poważaniu agentów, czary zealotów a w szczególności Khazarskich mieszańców. Teraz nagle jestem w samym środku czegoś, co może doprowadzić do otwartej wojny. I mam wybór. Musiałem to sobie szybko ułożyć w myślach ze dwa razy, by w końcu dotarło. „Los tego miejsca zależy od ciebie”. Nie, to nie była tylko Sermora. Los wszystkich państw zależeć mógł od tego, czy powstanie armia potworów, czy też nie. Każda z dróg stykała się z Pychą – przeklętym mieczem. Moje stanowisko było jasne.
- Wyjaśnijmy sobie coś – spuściłem wzrok, wykrzywiając usta w ironicznym uśmieszku. – Nie przybyłem tu by zdobyć chwałę, sławę czy bogactwo. Miecz? Dotarłem aż tu, szukając pewnej kobiety. Gdzie ona jest? Gdzie Hisana?
Rufus odchrząknął.
- To chyba pytanie do mnie - zawiesił głos. - Dziewczyna jest bezpieczna. Służy jako zabezpieczenie, żebyś przypadkiem mnie nie zastrzelił. Zwrócę ją, jak tylko dokończysz sprawy z moim szefem.
- Zabezpieczenie? Ty sukin… - powstrzymałem się od komentarza, trzymając jednak „mechanika” na celowniku. – A więc po to wam byłem potrzebny? To mieliście na myśli mówiąc „lekko narwany”? Gdzie ją trzymasz, gadaj!
Czułem narastającą we mnie złość. Nikt, ale to nikt nie miał prawa wykorzystywać cywilów do swojej gry. Czekałem na jego odpowiedź. Mój zakładnik westchnął.
- Nie ma jej tutaj. Nie mam żadnego powodu, żeby ją krzywdzić, więc nie martw się tyle.
„Nie tutaj”, ale mam się nie przejmować. Tylko z jednym co powiedział mogłem się zgodzić: brakowało mu powodu by zranić Khazarkę. Odruchowo odrzuciłem więc myśl, jakoby miała być ona w jednym z pojemników, lub nawet gorzej.
Mężczyzna w białej koszuli upuścił peta na podłogę i przygniótł go czubkiem buta.
- Katana jest twoja – obwieścił. - Mam nadzieję, że zrobisz z niej lepszy użytek niż poprzedni właściciele. Przekonasz się, że trudno jest zapanować nad Pychą.
Pięknie. Najpierw ganią, potem wykorzystują a na sam koniec, jak gdyby nigdy nic, dają przepotężny artefakt. Co to miało znaczyć? Nie mogłem wcale a wcale rozgryźć tej dwójki. Szczególnie „szef” był niezłą zagwozdką. Taka sytuacja, a on pozostawał wyluzowany. Niemniej, jak nie wykorzystać takiej okazji? Tylko głupiec by się nie skusił. I być może człowiek zauroczony, czyli też głupiec. Podszedłem do piedestału, gdzie błyszczała Pycha. Jej światło miało zielonkawą barwę, pełną brudu i niejasnej ciemności. Tak jakby kipiała dumą ze skorumpowanego środka, zachęcając jednocześnie do wspólnej walki. Czułem jak w piersi serce bije szybko. Chwytając za rękojeść ujrzałem wiele obrazów, których znaczenia nie znałem. Setki istnień jakby spoczęły na moich barkach na ten moment. A może to po prostu całe życie przebiegało mi właśnie przed oczami? Momentalnie poskładałem się do kupy i szybkim ruchem wyciągnąłem miecz. Energia trysnęła na wszystkie strony, zerwał się wiatr, by po sekundzie ucichnąć. Całe światło gdzieś zniknęło. Uspokoiłem oddech i przyjrzałem się mistycznemu orężu. Profil ostrza był poprowadzony idealnie. Rękojeść zdobiona bogato, aż do przesady. Widziałem wcześniej wiele katan w dojo matki, ale to co trzymałem teraz w rękach biło tamte o lata. Całość była dodatkowo niezwykle lekka. Rufus podał mi pokrowiec, który znalazł, albo wcześniej sam zrobił. Przewiesiłem sobie broń przez ramię.
W tym momencie nastąpił pierwszy wstrząs. Drgania szybko stawały się coraz bardziej intensywne. Niektóre pojemniki eksplodowały wokoło, ujawniając zdeformowane ciała czegoś, co mogło być w przyszłości kobietą doskonałą. Nie było czasu się przyjrzeć.
- Cholera! Rufus! - dopadłem go, mając w oczach obłęd - Mów natychmiast gdzie ona jest, albo skończysz w ruinach posiekany!
Chłopak mrugnął zawadiacko i uśmiechnął się.
- Sala 36E, dostaniesz się do środka wpisując hasło 123DRZWI lub, sam wiesz, tak jak zwykle. Radzę narzucić tempo, bo kompleks może nie wytrzymać długo w całości!
- Lepiej, żebyś mówił prawdę! – rzuciłem mu w twarz i ruszyłem w stronę korytarza. Zatrzymałem się jednak na moment, odwracając w stronę rozmówców.
- Oby to było nasze ostatnie spotkanie. Ale jeśli przyjdzie nam znów stanąć jeden drugiemu na swej drodze…
Stanowcze spojrzenie wyrażało wszystko, czego nie powiedziałem głośno. Zerknąłem jeszcze jeden raz na tajemniczego faceta w białej koszuli. Było w nim coś bardzo niepokojącego. Zostawiłem ten fakt, po czym popędziłem w stronę rzeczonej sali. Wszystko wokół waliło się. Odpadały metalowe części, kolumny podtrzymujące schody nie wytrzymywały naporu, tudzież wibracji. Przeskakując przez zapadające się kawałki podłogi znalazłem wspomnianą salę. Drżącą ręką wpisałem kod. Zadziałał. Drzwi odsunęły się. W pokoju było ciemno ale przez wpadającą z holu łunę zobaczyłem leżącą na środku Hisanę.
- Wciąż żyje! Jest tylko nieprzytomna! Całe szczęście. – ale to była dopiero połowa. Podniosłem nią. Biło od niej wewnętrzne ciepło, będące jakby promieniem nadziei. Teraz by się jej trochę przydało. Sermorę szlag trafiał a ja byłem w samym środku chaosu. Dotarłem do windy, która wbrew słowom Rufusa, działała bez zarzutu. Kolejny powód by sprzedać mu strzał w zęby przy najbliższej okazji. Jednak teraz nie liczyło się nic poza Hisaną i mną.
- Wytrzymaj jeszcze trochę, maleńka. To będzie chyba najbardziej szalona jazda, na jaką mnie było stać.
„Oby nie ostatnia”, dodałem w myślach. |
Ostatnio zmieniony przez Pit 02-07-2011, 15:26, w całości zmieniany 4 razy |
|
|
|
»Insoolent |
#48
|
Zealota
Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 195 Wiek: 33 Dołączyła: 20 Gru 2009 Skąd: Olsztyn, Warszawa
|
Napisano 05-05-2011, 13:19
|
Cytuj
|
Przekręcone kluczyki w stacyjce spowodowały warkot silnika pod maską. Jeep był już mocno zdezelowany, jednak nadawał się jeszcze do małej „wycieczki turystyczo-krajoznawczej”. Potężny podmuch, którego doświadczyła musiał pochodzić mniej więcej z zachodu, dlatego też mądrze było nie udawać się w tamte strony, dopóki Shina nie nadrobi zaległości związanych z wydarzeniami w Sermorze. Najlepszym pomysłem wydawało się być odnalezienie Szalonego Proroka. Krajobraz miasta usianego trupami żołnierzy wyglądał na dzieło przełożonego.
- To prawie jak zabawa w „ciepło-zimno” – zaśmiała się Shina. – Im więcej ciał, tym bliżej nasz Proroczek!
Jadąc ulicami khazarskiego miasta, Inoki rozglądała się uważnie na boki. Niemożliwe, żeby nie spotkała już nikogo żywego. A może misja w Sermorze dobiegła końca, a ona przesiedziała wszystko w celi? Jeśli tak, na pewno zostanie uznane to jako niewykonanie rozkazów, a co za tym idzie brak wynagrodzenia. Szlag! Shina walnęła pięścią w deskę rozdzielczą. Mały schowek otworzył się pod wpływem uderzenia i oczom Insoolent ukazała się paczka napoczętych papierosów. Mentolowe. Zawsze lepsze takie, niż żadne. Z ciut lepszym humorem wciągnęła nikotynowy dym do płuc, nie wiedząc, że już za chwilę nie będzie jej do śmiechu.
Puste ulice Sermory wydawały się aż nazbyt puste. Wypełniały je jedynie martwe ciała ludzi. Im dalej jechała, tym więcej zwłok leżało dookoła. Na panelu zaczęła migać czerwona lampka, oznaczająca, że zapas benzyny jest na wyczerpaniu. Dalszą drogę pewnie będę musiała przejść pieszo pomyślała Shina i samochód zgasł. Oczy Insoolent rozchyliły się w niesamowitym zdziwieniu. Nie sądziła, że tak szybko skończy się rezerwa paliwa. Przecież dopiero co zaczęła migać kontrolka. Rozejrzała się. Stała na środku mostu, który łączył dwa brzegi przedzielone rzeką. Raptem coś uderzyło w bok pojazdu. Odwróciła się momentalnie i ujrzała mechanicznego „pajączka” przyklejonego do szyby, odliczającego czas. Przerzuciła wzrok na most obok i zauważyła trzech żołnierzy, w tym jednego trzymającego wyrzutnię tych małych morderczych cudeniek. Cholera! A miała nadzieję, że obejdzie się bez walk. Sięgnęła po paczkę fajek i wygramoliła się z jeepa. Nie zdąży dobiec do końca mostu. Pozostawała jeszcze rzeka. Nie namyślając się długo dała susa przed siebie. Gdy tylko się zanurzyła, usłyszała stłumiony odgłos wybuchu. Nurt, niezbyt silny, oddalił ją od mostów. Shina skierowała się w stronę brzegu. Jakby atrakcji nie było nazbyt zauważyła przed sobą lecący.. tfu! Pocisk płynął! Widziała wszystko jak na zwolnionym filmie. Udało jej się wyminąć kulę. Po chwili zobaczyła kolejne. Opór wody skutecznie utrudniał jej unikanie amunicji. Seria strzałów zatrzymała się. Korzystając z okazji, Inoki ile sił w nogach, zaczęła odbijać się od dna. Zmęczona, wyszła z wody na brzeg. Oparła się o swoje kolana i wymusiła kaszel, aby pozbyć się wody z płuc. Podniosła wzrok. Wlepiało w nią gały trzech żołnierzy. Ci sami, którzy stali na moście. Shina z pełnym spokojem zaczęła małe przemówienie do osłupiałych mężczyzn, przerywane jeszcze pokasływaniem:
- Panowie... Ekhekh... To jest niedopuszczalne...żeby jedną kobietę...ekhuekh...atakować materiałami wybuchowymi, do cholery! – Ból z boku brzucha utrudniał jej mówienie. Dotknęła dłonią rozszarpanej przez pocisk skóry. Poczuła nieprzyjemne uczucie zrastającej się tkanki.
- To zealota! – krzyknął jeden z żołnieży, a pozostałych dwóch momentalnie skierowało w nią pistolety. Inoki zdjęła sejmitary z pleców.
- Teraz zabawimy się po mojemu, kundelki! – po tych słowach wzięła rozbieg na tyle duży, na ile pozwalała jej niewielka odległość między nią a żołnieżami. Odbiła się od ziemi i w locie odcięła dwóm khazarczykom ręce, trzymające broń palną. Rozległ się przeraźliwy krzyk. Trzeci z nich, spojrzał na kobietę w niemym szoku. Też chciał krzyczeć lecz strach zacisnął mu gardło. Zaczął się cofać. Odrzucił broń i uniósł ręce w geście poddania.
- To nie było mądre posunięcie – powiedziała łagodnie zealotka, wskazując wzrokiem broń, po czym ścięła mu głowę jednym ruchem. Ruszyła dalej przed siebie zostawiając za sobą dwóch mężczyzn jęczących z bólu.
Nie musiała iść daleko, żeby odnaleźć Szalonego Proroka. Minęła kilka budynków, po czym wyszła na mały plac, usiany żołnierzami, niczym ogród jej babci bratkami. Wśród trupów dostrzegła babiloński płaszcz. Podbiegła do niego od razu i odwróciła ciało. Nie. To nie może być prawda... Skoro on nie żyje, to Coltis tym bardziej nie przeżył.
- I gdzie jesteś zasrany Lumenie?! – wykrzyknęła piskliwym głosem Inoki. – Jak mam w ciebie wierzyć, skoro nie ma cię tam, gdzie jesteś potrzebny?! – histeria wkradała się w jej głos. Roztrzęsioną rękę przycisnęła do oczu, żeby powstrzymać łzy. Po chwili, przykładając dłoń do ust, spojrzała na twarz Amona, zastygłą w drobnym uśmiechu. Wstała, wpatrując zaszklone oczy w przełożonego. Zrozumiała, że powodzenie misji, zależy teraz tylko od niej. |
bo ja też chcę mieć posty przedzielane kreską ! |
|
|
|
»Shiro Kumori |
#49
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 58 Wiek: 34 Dołączył: 17 Sty 2010 Skąd: Kielce
|
Napisano 05-05-2011, 13:50
|
Cytuj
|
Korytarz dłużył się Agentce coraz bardziej, nie wiadomo, czy dlatego, że był kompletnie pusty, czy z powodu dziwnego uczucia, że jest obserwowana. Jedynie co jakiś czas, zielona strzałka upewniała dziewczynę że idzie w dobrym kierunku. Na szczęście minęła tylko jedno rozwidlenie, więc przynajmniej znała drogę odwrotu.
- Tak, pocieszaj się. Nie ma już odwrotu, od kiedy wskoczyłaś do tej pieprzonej krypty - walczyła ze sobą w myślach próbując się jakoś podbudować - a nawet jak stąd wyjdziesz, to i tak czeka cie pole bitwy z nadludźmi, szamanami i klechami w roli głównej.
Szumy w obrazie z beepera były coraz intensywniejsze, aż w końcu nie można było nic odczytać. Interfejs latał irytująco po całym polu widzenia. Shiro nerwowo wyłączyła urządzenie.
- I tak na razie mi się nie przyda – nie dbała nawet, że zaczyna mówić na głos.
Z kolejnymi metrami zaczęła przyzwyczajać się do dziwnego uczucia i szła przez identyczne korytarze jak zahipnotyzowana. W porę zdała sobie z tego sprawę, co prawdopodobnie uratowało jej życie. Gdy tylko wyszła zza rogu usłyszała głośny strzał. Odruchowo odskoczyła do przodu i korzystając z rozpędu, odbiła się od ściany w przeciwną stronę. Wprawdzie wypuściła karabin, ale przynajmniej zdążyła uchwycić w locie, sylwetki dwóch robotów mierzących do niej z broni ukrytej w jednym z trzech palców. Gdy tylko znalazła się we względnie bezpiecznym miejscu spojrzała na ścianę od której się odbiła. Osiem śrutów wielkości pocisku 9mm odłupały naprawdę spory kawałek tynku i betonu. Kolejny pocisk doszczętnie rozłupał leżący na ziemi karabin.
- Nie masz broni, co? Jakie to smutne - głos z syntezatora był beznamiętny, ale powodował, że ciarki przechodziły po plecach - wiem że tam jesteś, znajdę...
Wybuch granatu uciszył maszynę na jakieś dwie sekundy.
- Zamknij się wreszcie!
- I myślisz, że tym zrobisz mi krzywdę?
Agentka słyszała kroki zbliżającego się robota.
- Idę po ciebie, zmiażdżę ci tę małą główkę...
Nerwowo wyrzuciła amunicję do karabinu i wyjęła z plecaka ostatnie dwa pakiety C4 oraz jeden z granatów, które później powkładała do kieszeni. Wyskoczyła zza winkla i zobaczyła przed sobą znacznie większego przeciwnika. Strzeliła kilka razy, ale pociski odbijały się od pancerza powodując tylko niewielkie wgniecenia i zadrapania.
- O, fajnie, masz pistolecik, brawo. Co następne? Proca?
Metalowe ręce były dość wolne, ale wyjątkowo silne, jeden cios w zupełności wystarczyłby do obezwładnienia lub nawet zabicia dziewczyny. Za pomocą telekinezy nie była w stanie ruszyć człowieka, co dopiero ważącej z pół tony konstrukcji. Co innego ładunek wybuchowy, który trzymała w kieszeni.
- Nie uciekaj, i tak zginiesz, poddaj się, a może nie będzie boleć.
Początkowy plan miałby sens, gdyby nie drugi blaszak stojący z tyłu i strzelający z pieprzonej armaty, gdy tylko się wychyliła. Odskoczyła, żeby uniknąć kolejnego, spadającego z góry, ciosu. Szybko wyjęła granat, odbezpieczyła i rzuciła prosto pod nogi znajdującego się z tyłu przeciwnika. Otwarła usta i przysłoniła uszy, żeby ciśnienie i huk jej nie ogłuszyły, wskoczyła na miednicę robota, chowając się za metalową rurą, pełniącą rolę brzucha. Granat eksplodował, zaraz po tym, jak odbiła się unikając, próbującej chwycić ją, ręki. Odbezpieczyła wyjęte przed chwilą ładunki i szybkim odbiciem od ściany znalazła się na czymś co pełniło rolę głowy robota, potem zeskoczyła za pancerne plecy. W tym samym czasie, pakunki poszybowały prosto na 'twarz' stojącego z tyłu, ogłuszonego przeciwnika.
- Chodź tu mała, wkurzająca kupo mięsa.
Gdy robot się odwracał, przebiegła między jego nogami i rzuciła się do przodu detonując bombę. Gdy się ocknęła, kręciło jej jeszcze się w głowie i piszczało w uszach, ale plan się powiódł. Z jednego robota zostały tylko sztywne nogi, oparte o ścianę. Drugi leżał zaraz obok niej z wciśniętym w głąb 'głowy' syntezatorem mowy.
- Przynajmniej nie będziesz pieprzył, wiadrogłowa kupo złomu.
Shiro stała zdyszana nad robotem i z nieukrywaną radością patrzyła jak ten próbuje się podnieść za pomocą jedynej, władnej ręki. Odbezpieczyła ostatni granat i wsadziła w dziurę po wciśniętym aparacie mowy.
- Smacznego
Odsunęła się kilka kroków do tyłu i patrzyła jak eksplozja odkształca stalową obudowę niszcząc wszystkie wewnętrzne układy. Gdy nacieszyła już oczy, ruszyła w stronę drzwi, których pilnowały blaszaki. W środku słyszała jedynie szum setek, jak nie tysięcy, wentylatorów. Jedne znajdowały się w komputerach umieszczonych jeden nad drugim wewnątrz szafek wypełniających całe, duże pomieszczenie, inne, znacznie większe, chłodziły cały pokój.
- Fajnie, znalazłam, i co teraz?
Zaczęła chodzić między szafkami, szukając rozwiązania
- Wszystkiego ze sobą nie zabiorę. Szkoda, że szefostwo o tym nie pomyślało. Co za pieprzone darmozjady...
Gdy przeszła przez ostatni rząd, zauważyła biurko, na którym stały trzy spore monitory. Tym razem jednak szuflady, ani szafki nie zawierały nic pożytecznego. Rozejrzała się i zobaczyła dziwne urządzenie, biały pierścień średnicy głowy z mnóstwem kabli podłączonych do sporej skrzynki, na której leżała dość obszerna książka. Jak się okazała, była to instrukcja obsługi urządzenia. Agentka czytała dobrą chwilę, ale szczególnie zaciekawił ją ostatni punkt: „Efekty uboczne”
- Zawroty głowy, zmęczenie, bla, bla, bla. O, niezbadane uszczerbki psychiczne, utrata części wspomnień, ciekawie.
Urządzenie było już podłączone do głównego komputera. Spojrzała na dziwną obręcz, założyła ją na głowę i usiadła na krześle. Przysunęła się do panelu i zaczęła wykonywać, krok po kroku, polecenia z instrukcji.
- OK, ktoś musi to zrobić – powiedziała, wciskając z lekkim strachem guzik rozpoczęcia przesyłu.
Ocknęła się po jakimś czasie z bólem głowy. Leżała na ziemi i nawet nie myślała, żeby wstać, zdjęła jedynie obręcz. Zaczęła układać fakty, o których jeszcze przed chwilą nie miała zielonego pojęcia.
-O kur*a - krzyknęła zrywając się z ziemi. |
Ostatnio zmieniony przez Shiro Kumori 05-05-2011, 13:54, w całości zmieniany 3 razy |
|
|
|
*Lorgan |
#50
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 11-07-2011, 13:54
|
Cytuj
|
Informacje sesyjne
Mapa Sermory (poziom powierzchniowy)
1. Winda nr 1
2. Winda nr 2
3. Baraki wojskowe
4. Budynek straży
5. Kompleks kulturalno-rekreacyjny
6. Przystań
7. Wyspa z ogrodem botanicznym
8. Dział mieszkalny
9. Dział elektrowni
10. Dział mieszkalny II
Bardzo ładnie się wszyscy spisaliście. Po długiej przerwie, czas na ciąg dalszy naszej przygody. Tankyuu zbliża się wreszcie (po ponad roku) ku końcowi, więc niewiele wysiłku zostało przed nami.
Uwagi do graczy, którzy przetrwali ósmy etap:
Shiro – Gratulacje, jesteś żywą bazą danych
Pit – Wszystko w jak najlepszym porządku. Czas na epicką ucieczkę, ale o tym niżej W karcie postaci znajdziesz opis nowej broni.
Insoolent – Porządny wpis.
Nagrody otrzymują:
- Shiro Kumori +20 pkt. +20道力
- Pit +35 pkt.
- Insoolent +20道力
Sanbetsu
Shiro Kumori
Khazar, Sermora: poziom -2, aktualnie.
Zdobyłaś to, po co przyszłaś. Teraz wystarczyło tylko wydostać się z tej dziury i wrócić do domu. Brzmiało prosto, ale jakoś niezbyt przekonująco. Na powierchni zapewne czaiło się już mnóstwo żołnierzy Sermory.
Niespodziewanie włączył się mały głośnik, wyrywając Cię z zamyślenia.
- Halo... Jesteś tam, złodzieju? – Głos był wyraźny, jednak miał nienaturalną barwę.
Zapewne transmisja nadchodziła jakimś rezerwowym kanałem. Nie było sensu rozmawiać z Khazarczykami. Tylko utrudniłabyś sobie ucieczkę. Po cichu zaczęłaś wycofywać się w kierunku drzwi.
- Złodzieju, tu profesor Donald Rockbelt. Autor większości informacji, które próbujesz skraść. Pozwól, że dam ci pewną radę...
Byłaś zaledwie metr od wyjścia. Wymierzyłaś broń w komputer, żeby zniszczyć zbędną już bazę danych.
- Możesz sobie kraść co popadnie i liczyć, że uda ci się zbiec. Nie obchodzi mnie to. Jeżeli jednak zniszczysz moją serwerownię, przysięgam że zrobię wszystko, żebyś zginął. Użyję wszelkich możliwych metod i znajomości, żeby wyprawić cię na tamten świat. Rozumiesz? To dzieło mojego życia, nie odbierzesz mi go.
Potężny wstrząs przeszył pomieszczenie, zrywając łączność z Rockbeltem. Na ścianach zapaliły się czerwone lampy alarmowe. Wyglądało na to, że laboratoria nie przetrwają zbyt długo w jednym kawałku. Idealna pora, żeby wziąć nogi za pas.
Instrukcje
Decyzja należy do Ciebie. Możesz zostawić serwerownię w całości lub ją zniszczyć. Później pozostaje już tylko wybrać drogę ucieczki. Możesz kierować się do wind (poziom -1), w stronę chłodni (poziom -2) lub korytarzy serwisowych (poziom -1). O wszystkich tych wyjściach wiesz dzięki pobieżnemu przejrzeniu zdobytych danych. Zakończ wpis, docierając do wybranej drogi.
Pit
Khazar, Sermora: poziom -2, aktualnie.
Metalowe ściany trzeszczały i wyginały się groźnie, przypominając że cały kompleks w każdej chwili może zmienić się w śmiertelną pułapkę. Co gorsze, z dołu, z poziomu -3, gdzie niedawno rozegrały się wiekopomne wydarzenia, unosił się dławiący, lepki dym. Nadeszła wreszcie pora, żeby wynieść się stąd w diabły.
Przełożyłeś nieprzytomną Hisanę przez ramię i ściskając Pychę w wolnym ręku, zacząłeś truchtać w kierunku, z którego przybyłeś.
Po drodze nie natrafiłeś na żywą duszę, jednak odniosłeś wrażenie, że nie wszystkie sprawy tutaj zostawiasz należycie załatwione. Coś w tych murach mówiło Ci, że to jeszcze nie koniec.
Khazar, Sermora: poziom -1, aktualnie.
Kiedy próbowałeś dostać się do znajomego wyjścia, potężny wstrząs wywołał zawalenie się korytarza. Zostałeś odcięty od powierzchni... a właściwie jedynej znanej Ci na nią drogi.
Instrukcje
Musisz poszukać sobie nowej drogi wyjścia. Z tablic ewakuacyjnych dowiedziałeś się o windach (poziom -1) i korytarzu wiodącym przez systemy chłodzące (poziom -2). Nie masz pojęcia, czego spodziewać się w jednej, ani drugiej opcji. Czasu na decyzję jest bardzo mało.
Babilon
Insoolent
Khazar, Sermora: kompleks kulturalno-rekreacyjny, aktualnie.
Ciało Amona wciąż wydzielało ciepło, więc jego oprawca nie mógł odejść daleko. Przez chwilę zastanawiałaś się nad zemstą, jednak zdrowy rozsądek szybko przywrócił Cię na właściwe tory. Ktokolwiek zwyciężył tego potężnego zealotę musiał być przecież jeszcze potężniejszy. Bezsensowna śmierć za ideały nie była w Twoim stylu. Całe szczęście.
Wstałaś i zaczęłaś rozglądać się po okolicy. Wprawdzie wszystkie znaki na niebie i ziemi sugerowały jak najszybsze opuszczenie Khazaru, jednak zadanie wciąż nie zostało wykonane. Jeśli tylko unikniesz kłopotów, wszystko powinno się dobrze skończyć. Tym bardziej, że Szalony Prorok przed śmiercią usunął większość przeszkód z drogi.
Przy brzegu znalazłaś niewielką łódź motorową. Uruchomiłaś ją, żeby bezpiecznie przepłynąć na drugą stronę rzeki, nie ryzykując przebijania się przez dobre chronione mosty. Po incydencie z "pajączkiem" miałaś ich serdecznie dość.
W drodze, zwróciłaś uwagę na sporą wyspę, za którą w oddali widniała plaża, Twój cel. Na wyspie zauważyłaś porzuconą łódź. Ktoś lub coś tam było. Zaintrygowałaś się i zmieniłaś kurs. Może i nie było to racjonalne, lecz byłaś przekonana, że znajdziesz tam coś ważnego. Kto płynąłby w takie miejsce podczas ataku nieprzyjaciela, jeśli nie miałby czegoś do ukrycia lub wydobycia?
Khazar, Sermora: ogród botaniczny, aktualnie.
Miejsce okazało się dziwniejsze niż początkowo sądziłaś. Ogrody pełne kwiatów, aleje zręcznie poprzycinanych drzew, oczka wodne - wszystko z wyczuciem i smakiem. Kto by pomyślał, że wielbiący naturalność Khazarczycy są zdolni do czegoś takiego? Przez chwilę poczułaś się, jakbyś podążała czyimiś śladami. Nawet myśli wydały się jakoś dziwnie nie Twoje. Otrząsając się z dziwnego stanu, ruszyłaś dalej.
Informacje
Znajdujesz się w miejscu walki Cryo z Curse. W tym momencie nie ma tu żadnego przeciwnika i sekretne wejście do podziemnych laboratoriów stoi otworem. Dostań się do środka. Zalecam posiłkowanie się wcześniejszymi wpisami, żeby niczego nie pomieszać. Powodzenia! |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 13
|