Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Poziom 0] Matheo vs Equa - walka 1
 Rozpoczęty przez »Equa, 31-10-2010, 11:48
 Zamknięty przez Lorgan, 10-11-2010, 03:29

7 odpowiedzi w tym temacie
»Equa   #1 
Yami


Poziom: Keihai
Posty: 8
Wiek: 35
Dołączył: 07 Maj 2010

Matheo
Equa

Uwaga, walka zawiera śladowe ilości opisów profanacji, brutalności i bezlitosnego zabijania, R-17.

Khaazar, Puszcza
Drogie dzieci usiądzcie, a Ty Jacuś przestań wydawać te murzyńskie odgłosy. Są bardzo niepokojące.Wszyscy siedzą wygodnie? To dobrze. Opowiem wam dzisiaj pewną bajeczkę. Usiądźcie cichutko i posłuchajcie:
Przez gigantyczną puszczę przedzierał się wysoki, bardzo chudy mężczyzna ubrany w zielone bojówki i obcisłą koszulkę tegoż koloru. Strój ten mówi nam, że ten człowiek albo uwielbiał uprawiać jogging tysiące kilometrów od miasta albo... czy wiesz Marysiu co jeszcze mówi taki strój?
- Że był kretynem?
Szpiegiem Marysiu, szpiegiem. Tak. Ten człowiek był w trakcie wykonywania tajnej misji i, tym strojem, postanowił ogłosić to całemu światu. Powróćmy jednak do samego człowieka. Dlaczego przedzierał się przez dżunglę? Otóż, jeszcze w mieście, usłyszał od przełożonego:
"- Matheo Kasshoku, czas abyśmy dowiedzieli się skąd pochodzi siła wojowników Khazaru. Odnaleźliśmy pradawne zapiski dotyczące świątyni Khazaru. Udasz się do puszczy, odnajdziesz ją, zbadasz i zabierzesz wszystko, co może okazać się przydatne."
Szpieg zwany Matheo udał się zatem w podróż. Drogą morską, wraz ze swoim wiernym autem - Sophia, przedostał się do Khazaru i ruszył w puszczę. Po kilku dniach jazdy skończyły się zapasy paliwa i wierna Sophia została pozostawiona na poboczu. Matheo ubrał się odpowiednio, uzbroił w glocki i ruszył dalej, pieszo. Po kilku godzinach szeroka droga przeszła w ścieżkę, a ścieżka w gęste, roślinne pustkowia. Matheo, mijając jeziora i bagna, dotarł do wielkiego kanionu. Po godzinie, odnalezionym drewnianym mostkiem, przeszedł na drugą stronę. Wędrówka byłaby wielce męcząca, wręcz mordercza lecz Matheo był Rycerzem z Nag - nadczłowiekiem w służbie bogów. Nieczuły na zmęczenie i ból, szpieg dotarł do wyznaczonego celu. Pośród drzew znalazł zarośnięty drewniany budynek świątyni. Przy wejściu stały dwa kamienne posągi, które już dawno zatraciły swój wizerunek. Matheo podszedł bliżej i dostrzegł coś, czego tutaj się nie spodziewał. Człowiek leżał oparty o jeden z posągów. Nieznajomy był średniego wzrostu. Ubrany w pomarańczowo-kremowe kimono. Na głowie zawiadiacko przekrzywiona maska. Broń biała przy boku. Człowiek ten wyróżniał się w inny sposób niż nasz znajomy szpieg. Matheo zbliżył się ostrożnie i, kiedy tylko nieznajomy podniósł na niego wzrok, zapytał, uśmiechając się:
"- Kim pan jest? Co to za świątynia?"
Nieznajomy odwzajemnił uśmiech i odpowiedział sennym głosem:
"- Jestem Equa, włóczęga i podróżnik. Nie wiem co to za świątynia. Jeśli przyszedłeś tutaj się pomodlić to wchodź, nie krępuj się."
Matheo ruszył w stronę wejścia wciąż mając na uwadze nowego znajomego. Włóczęga zaatakował. Szybkie wyciągnięcie katany połączone z całą serią ataków. Szpieg unikał każdy z ciosów cofając się. Wiedział, że wyciągnięcie broni może równać się utracie rąk. Musiał zwiększyć dystans. Mało nie tracąc ucha, uskoczył w bok i odbiegł od przeciwnika. Był pewien, że jest znacznie szybszy od włóczęgi. Wyciągnął swoje dwa glocki i, hamując, odwrócił się. Nie dostrzegł jednak przeciwnika. Zaskoczony rozejrzał się dookoła. Brak pomarańczu przeciwnika, sama zieleń puszczy.
Usłyszał wołanie włóczęgi:
"- Witaj na moim placu zabaw numer pięć, pechowcu."
"- O czym Ty mówisz? A w ogóle to przestań uciekać?! Myślałem, że zlecono mnie zabić, Kahazarski szpiegu!"
"- Szpiegu? O co Ci chod... ach, no tak. Ile to już lat minęło od kiedy się kontaktowałem? Może już mnie spisali na straty"
Słuchając głosu włóczęgi, Matheo oceniał gdzie ukrywa się włóczęga. Gdy ustalił miejsce pobytu przeciwnika - oddał kilka strzałów. Usłyszał pusty dźwięk, który trwał pomimo końca ostrzału. Zbliżył się powoli w tamtym kierunku i dostrzegł dwie ludzkie czaszki, które, zwisając z drzewa, odbijały się o siebie. Kiedy podszedł bliżej czaszki zaczęły ruszać się szybciej. Dźwięk czaszek rozchodził się ze wszystkich stron. Matheo rozejrzał się zdezorientowany. Nie wierzył w duchy, zatem szybko zbliżył się do czaszek, obejrzał linki i ostrożnie ruszył w stronę, z której są one rozchodziły. Podszedł do zarośli krzaku i wypalił kilkukrotnie. Usłyszał krótkie, urywane jęknięcie psa. Z krzaków wyszedł, kulejąc, zakrwawiony wilk i, po kilku krokach, upadł na ziemię. Matheo usłyszał za sobą cichy śmiech. Podskoczył do przodu, odwracając się. Poczuł lekki wiatr na karku. Wypalił, bez celowania, w przeciwnika. Włóczęga przeciął pocisk, pozostałych uniknął. Podbiegł do szpiega i zaatakował po ziemi, pozbawiając Matheo broni. Następnie Equa wyprowadził serię ciosów nie pozostawiając miejsca przeciwnikowi na oddanie strzału. Matheo nie był w stanie, tak jak poprzednio, odskoczyć w bok. Ciosy włóczęgi, wyprowadzane na średniej wysokości z różnych kierunków, odbierały mu tę możliwość. Nagijski szpieg cofał się myśląc nad planem, gdy poczuł puskę pod stopą. Stał nad jakąś przepaścią i miał teraz setne sekundy przed następnym ciosem khazarczyka. Zablokował go bronią. Katana wbiła się w pistolet i utknęła tam. Można było dostrzec wyszczerbienia na ostrzu. Equa szybko wypuścił broń i uderzył przeciwnika w klatkę piersiową. Matheo spróbował się obronić. Nie udało się to z prostego powodu - osoba atakująca ma wielką przewagę nad przeciwnikiem. Szpieg spróbował odzyskać równowagę, ale zauważył jak włóczęga, po ataku, sięga po drugi miecz. Matheo instynktownie odskoczył. Cios przeciwnika rozciął mu ubranie. Equa schował swoją broń i podniósł drugą, która wymagała naprawy. Matheo spadł w jedną z jaskin podziemnych rzek. Koniec.
- Co, to już koniec?
Tak kochane dzieci, to już koniec. Jeśli uważacie, że to za mało to możecie sami pomóc pisać tę piękną bajkę - dołączcie do khazarskich szpiegów! Pokonajcie tego, który pomaga Khazarowi jednocześnie zabijając niewinnych! Zabijcie szpiegów innych państw! Jeśli to jesteście WY, to możecie tego dokonać! Checie dołączyć do khazarskich szpiegów?!
- TAK!


Życie jest zbyt poważne, by o nim poważnie mówić.
// Yami-wa naru!
   
Profil PW
 
 
»Matheo   #2 
Rycerz


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 169
Wiek: 35
Dołączył: 11 Paź 2010
Skąd: Szczecin

Matheo
Equa

J&R w swych szeregach posiada wielu znakomitych Nagijczyków. Jednym z takich był bez wątpienia pan White. Rosły, czarnoskóry mężczyzna siedział wygodnie za swym biurkiem. Owalne biuro było skromnie umeblowane. Prócz biurka, komputera i paru krzeseł, znajdowały się tu tylko stalowe szafy pełne akt. Dyrektor Handlowy firmy zdawał się znudzony, gdyż dokładnie co minutę sprawdzał zegarek. Wreszcie, gdy po raz piąty wąska wskazówka zatoczyła pełne koło, rozległo się pukanie.
- Wejdź – rzucił spokojnie w stronę drzwi.
Klamka opadła, a próg biura przekroczył wysoki młodzieniec. Ubrany w prosty dobrze dopasowany garnitur. Wymienił krótki uścisk dłoni z przełożonym, po czym usiadł na wskazanym wcześniej krześle.
- W czym mogę służyć, sir?
- Zapal sobie najpierw – odparł White podając popielniczkę.
Matt błyskawicznie wydobył z wewnętrznej kieszeni papierosa. Jedno kliknięcie, a czubek zaczął jarzyć się pomarańczowym blaskiem. Dym powoli rozprzestrzeniał się po owalnej sali przybierając najróżniejsze kształty i figury. Brown zaciągnął się raz po raz, delektując doborową mieszanką tytoniu. Popiół powoli zapełniał niewielką „popiołkę” podaną przez przełożonego. Gdy był w połowie papierosa, dyrektor wyciągnął z biurka zalakowaną kopertę i przesunął w stronę swojego zastępcy. Bystre zielone oczy dostrzegły czerwoną pieczęć. Wiedział już w czym rzecz i jaki jest prawdziwy cel tego zaproszenia.
- Jak zapewne wiesz, za tydzień wygasa nasza umowa z UCJ – ton głosu był oficjalny – Udasz się do Tenri jutro rano i podpiszesz nową umowę.
Matt jednak nie patrzył na swojego przełożonego, złamał pieczęć i przeglądał dokumenty. Gdy zapoznał się już z danymi schował papiery do koperty. Następnie wyjął zapalniczkę i podpalił dokumenty. Papier dość szybko zajął się ogniem. Nie minęło kilkanaście sekund, a w popielniczce tliły się resztki rozkazów.
- Kiedy przewidywane jest spotkanie z UCJ?
- Za pięć dni – odparł „szef”. – Z lotniska odbierze cię ambasador i zapewni wszystkie niezbędne środki
- W jaki sposób przetransportujemy Cel do nas?
- Kiedy już zakończysz operację nadasz sygnał, a jedna z naszych łodzi podwodnych zabierze „przesyłkę”.
***
Snake Doc. został odebrany ze wszystkimi honorami dyplomatycznymi. W samolocie NagConnet nr. 17654 nawiązał znajomość z przedstawicielką Khazarskich kolei. Ambasador Stone, wraz ze swą przyboczną ochroną, oczekiwał gościa przy głównym terminalu. Był to stary, posiwiały człek. Jednak po krótkiej rozmowie z nim, Matt odniósł pozytywne wrażenie, że ów mężczyzna wie co w trawie piszczy. Stone był bardzo rzeczowy. Gdy przybyli do ambasady, spytał tylko jakie są potrzebne środki dla gościa. Brown dokładnie objaśnił co będzie niezbędne. Prócz broni palnej i dobrego terenowego samochodu, dostał wsparcie w postaci dwóch zaprawionych w boju ludzi. Cel poszukiwań znajdował się w głębokiej puszczy. Specjalnie dostrojony satelita Cesarski odbierał sygnał z nadajnika. Snake Doc. miał więc w miarę dokładne współrzędne i mógł przygotować się na każdą ewentualność. Dzień po wylądowaniu, pod pozorem przejażdżki, wsiadł do ambasadorskiej limuzyny i odjechał wraz z dwójką ludzi. Gdy tylko dotarli do końca zurbanizowanego terytorium, przesiedli się do lepiej przystosowanego Hammera. Mieli tam pełne wyposażenie. Kilka granatów, siedem glocków z dodatkowymi magazynkami i dwa karabiny maszynowe.
***
Ciężki Hammer w kolorze khaki przedzierał się przez lesistą puszczę. Siedzący za kierownicą Joseph był całkowicie pogrążony dotarciem do migającej na GPSie czerwonej kropki. Na tylnym siedzeniu Siedział Brown ubrany w wojskowe ciuchy i uzbrojony po zęby, a obok niego cherlawo wyglądający Steven. Ambasador przydzielił do tego zadania dwóch najlepszych strzelców jakich posiadał. Trojka świetnie wyszkolonych wojowników zatrzymała się na skraju puszczy. Gęsta roślinność świetnie maskowała przybyszy. Ich oczy analizowały dokładnie teren. Przed nimi była rozległa łąka, którą prymitywny lud zaadaptował na wioskę. Ciemnoskórzy Khazarczycy paradowali w słomianych spódniczkach, nie krępując się nagością. Matt był lekko zaskoczony takim obrotem sytuacji. Nie mógł uwierzyć, by szpieg dał się złapać przez tak prymitywny lud. O ile w Khazarze można być bardziej lub mniej prymitywnym. Jednak GPS nie kłamał: obiekt, który miał być odbity był więziony przez zwykłe koczownicze plemię. Krzaki za Brownem zaszeleściły złowrogo. Bez namysłu odwrócił się błyskawicznie i wycelował broń. Lufa znalazła się idealnie przy skroni Josepha, który okrążył wioskę by zorientować się w sytuacji.
- Musi być w samym środku wioski – wyszeptał kierowca. – Nadajnik tak wskazuje.
- Nie damy rady wejść po cichu, te dzikusy ciągle się gdzieś kręcą – Steven wskazał brodą.
Miał całkowitą rację. Tubylcy ciągle gdzieś się przemieszczali. Matt naliczył ponad dwudziestu, jednak nie wiedzieli ilu znajduje się w prowizorycznych chałupach. Wzrok przykuwał otyły mężczyzna, któremu wszyscy kłaniali się w pas. W prawej ręce dzierżył ciężką drewnianą dzidę. Po jego lewej stronie siedział znudzony mężczyzna. Na tle słomianych spódniczek, nagich torsów i drewnianych dzid on się wyróżniał. Pierwsze co rzucało się w oczy, to pomarańczowe kimono tak różne od tego w co ubrani byli tutejsi. Także uzbrojenie stało na lepszym poziomie. Matt dał swoim znak by wycofali się do samochodu omówić plan działania.
***
Trzech mężczyzn ślęczało nad odręcznie narysowaną mapą, zapamiętując schemat działań. Nagle wibrująca komórka oderwała Josepha.
- Tak… mhm…rozumiem – szeptał – dziękuję bardzo, sir.
Rozłączył się. Schował telefon do kieszeni i wrócił do towarzyszy.
- Ten w pomarańczowym to niejaki Equa – mówił z przejęciem kierowca – Wywiad właśnie potwierdził, to na podstawie zdjęcia jakie im wysłałem.
- Wiemy o nim coś więcej? – spytał Brown.
- Jest poszukiwany przez władze Khazarskie, uchodzi za psychopatę i mordercę.
Snake Doc. aż z zachwytu pstryknął palcami. Towarzysze spojrzeli na niego lekko wystraszeni. Jednak sytuacja, która ich zastała była wręcz idealna. Matt zaczął błyskawicznie objaśniać co mu przyszło do głowy. Nie mieli szans na cichą akcję, nie mogli też pozostawiać świadków. Także jedynym wyjściem było spreparowanie akcji, by w razie odkrycia makabry nikt nie obrzucił ich winą. Brown był przeciwnikiem kaźni jaką zaplanowali, ale nie mieli innej opcji. Po objaśnieniu wszystkich aspektów, zrobili sobie trzydziestominutową przerwę. Brown wyjął papierosa. Zapalił go. Serce kołatało od przypływu endorfiny i adrenaliny. Akcja jakakolwiek, ale akcja, zawsze go rajcowała. Zbliżała się godzina siedemnasta, gdy grupa uderzeniowa szykowało się do ataku. Rozstawili się w trzech miejscach. Czekali na moment, gdy Equa zniknie z pola widzenia. Nerwy mieli napięte, wiedzieli doskonale, że przeciwnik przerasta ich dziesięciokrotnie pod względem ilości. Jednak oni byli ponad to. Lepiej wyszkoleni, lepsi genetycznie i wreszcie solidnie uzbrojeni. Poszukiwany morderca podniósł się spokojnie. Skierował się do oddalonego najdalej szałasu. To był idealny moment. Mały oddział, jak na komendę, wrzucił do centrum wioski granaty. Te odebrały życie kilkunastu dzikusów. Na polanie zapanował chaos. Khazarczycy uciekali i łapali za dzidy. Kobiety, mężczyźni, a nawet kilkoro dzieci. Snake Doc. wszedł od północy. Błyskawicznie oddał dwa strzały w środek głowy dwójce mężczyzn. Padli na glebę bez tchu. Od południa dochodziły dźwięki karabinu maszynowego, który miał Steven. Kładł tubylców pokotem. Brown szedł dalej twardo przed siebie. Gdy tylko miał szansę, oddawał strzał. Trafiał celnie w serce lub głowę. Joseph, po początkowym chaosie, pacyfikował zachodnią część siedliska dzikusów. Strzały rozlegały się wszędzie. Tubylcy zrozumieli, że siła z jaką przyszło im się mierzyć jest ponad ich moc. Jedna za drugą, kobiety zaczęły pozbywać się przydziałowej broni by rzucić się do panicznej ucieczki. Wódz, który siedział podczas całej akcji, podniósł się i zaczął krzyczeć. Złapał drobną czarnulkę i skręcił jej kark. Był to znak by nie tchórzyć. Jednak była to też ostatnia rzecz jaką zrobił lider. Matt przymierzył i wypalił. Siła z jaką mężczyzna padł martwy na ziemię był zatrważająca. Runął na jedną ze słomianych chat, która pod ciężarem masywnego ciała złożyła się jak domek z kart. Kitsune wypadł nagle ze swego domostwa. Prawdopodobnie błyskawicznie zasnął, a dźwięki mordu obudziły go. Jego oczy ujrzały masę ciał, na których widok bezczelnie się zaśmiał. Podszedł do martwego dziecka i zaczął z nim wywijać jak w jakimś pokracznym tańcu. Zaprzestał dopiero gdy kula, która odbiła się rykoszetem minęła o milimetry jego głowę. Equa ruszył ku Josephowi. Obnażył swe katany. Steven w tym czasie likwidował ostatnich, którzy zostali przy życiu. Brown natomiast poszukiwał szpiega. Wszedł do chaty, którą zajmował prawdopodobnie wódz. Bogate złote zdobienia na łożu przyciągały uwagę. Tuż przy nim leżała związana kobieta. O szczupłej i pociągającej budowie. Na twarzy widniały zasinienia, a ona sama kuliła się wystraszona. Po rysach twarzy można było do razu poznać, że nie należy do tej części świata. Snake Doc. się zdenerwował. Przełożony nie wyjaśnił, że chodzi o kobietę. Teraz jej zniknięcie było wyjaśnione. To nie było porwanie pracowniczki Cesarstwa, a „jedynie” pojmanie kobiety, która stała się niewolnicą wodza. Matt błyskawicznie rozciął więzy kobiety i okrył ją jakimś kocem. Następnie przed wyjściem włożył nowe pełne magazynki. Przeładował broń i wyszedł spokojnie osłaniając kobietę. Equa zastosował swój dar. To czym szczycili się Khazarczycy - przemiana. Walczył wręcz ze wsparciem jakie dostał Matheo. Mężczyźni całkowicie zostali pochłonięci tym starcie. Brown wystrzelił raz powietrze.
- On jest mój!- krzyknął, a następnie dał znak do odwrotu – Odstawcie ją do samochodu i wracajcie.
Joseph i Steven jak na komendę podbiegli. Osłaniali dziewczynę, ale właściwie nie mieli przed czym. Kitsune radośnie przyglądał się Mattowi. W jego lisich oczach wirowały jakieś szaleńcze ogniki, które nie wróżyły nic dobrego. Szaleniec ruszył w stronę Nagijczyka z zaciśniętymi pięściami. Chciał przegryźć mu krtań, a może rozerwać moszna. Do końca nikt tego nie wiedział, a może i on sam nie był pewien, gdyż jego błędny wzrok przemieszczał się wciąż po szczupłym ciele młodzieńca. Gdy Snake Doc. był już na wyciągnięcie ręki, zrobił krok w tył. Niby ospały, niby powolny. Jednak rozpędzony Khazarczyk nie miał szans go dopaść. Wyrżnął się i rozciągał na glebie. Brown skierował w jego stronę pięść. Spokojnie, bez pośpiechu. Dźwięk poszedł w ruch. Po chwili Equa poczuł jak się dziwnie zdekoncentrowany. W jego żołądku zachodziły dziwne sensacje. Jakby miał zaraz zwymiotować. Wstał powoli zataczając się. Ruszył niepewnie w stronę przeciwnika, którego nie doceniał na początku. Już wyprowadzał uderzenie otwartą dłonią, gdy ta została z trudem zablokowana. Siła Kitsune była duża. Matt z wielkim wysiłkiem powstrzymywał rękę oponenta. Błyskawicznie uderzył w splot słoneczny, a „Lis’ znowu upadł. Kolejna fala dźwięków i świat znowu wirował. Szaleniec spodziewał się, że nastąpi koniec. Jednak ten nie nadchodził. Natomiast dotarło do jego nozdrzy zapach palonego tytoniu. Przewrócił się powoli. I spostrzegł, że jego przeciwnik siedzi sobie spokojnie na trawie, bawi się pistoletem i bezceremonialnie pali kiepa. Równie zaskoczeni jak leżący, byli towarzysze Nagijczyka, którzy stali na skraju puszczy.
- Chłopaki, nie wkraczajcie! – rzucił nie odwracając się. – Dobrze się bawię.
Te słowa rozjuszyły Khazarczyka. W jego głowie kołatały się myśli i intensywna chęć mordu. Rozjuszyło go to, że jego przeciwnik się dobrze bawi, a to on, Equa, miał się bawić. Powoli się podniósł. Zaczął się rozpędzać, gdy nagle jego pomarańczowe kimono zostało przestrzelone.
- Następnym razem nie chybię – mruknął spokojnie. – Daj mi skończyć papierosa.
Minęła minuta, może dwie gdy strzelec powoli się podniósł. Schował broń do kabury i zaczął podjudzać „Lisa” do ataku. Ten jak ciele prowadzone na rzeź ruszył z rykiem na wicedyrektora J&R. Matt znowu z trudem sparował uderzenie, jednak Kitsune wyciągnął wnioski i wyprowadził cios z drugiej strony. Siła uderzenia była spora. Brown zrobił piruet w powietrzu i padł na ziemię. „Lis” nie czekał, rzucił się na leżącego przeciwnika. Ten w ostatniej chwili przeturlał się po ziemi. Szybko dobył broni i gdy dzikus dopadł do jego gardła oddał strzał. Equa padł na ziemię. Brown postrzelił go w brzuch. Rana nie była głęboka, a tym bardziej śmiertelna, ona była po prostu bolesna.
- Dobij mnie – wychrypiał ranny
- To by było za proste – mruknął radośnie Nagijczyk.
Wyciągnął ze spodni strzykawkę. Sleep Box mógł ze sobą zabrać, a w tym wypadku wyczyszczenie pamięci rywala się przyda. Wstrzyknął specyfik „Lisowi”, a ten momentalnie zasnął. Prowodyrzy całej akcji błyskawicznie uprzątnęli ciała, wrzucając je do słomianych chat. Nie minęła godzina, gdy ogień trawił całe obozowisko. Tymczasem Equa spał spokojnie tuląc się do butelki z łatwopalną substancją. By zatrzeć wszystkie ślady Joseph wyjął z rany Khazarczyka kulę, która utkwiła w ciele. Operacja poszła doskonale. Przed północą łódź „SubShadow 7” odebrała kobietę. Dziewczyna była strasznie małomówna. Jednak po tym, co zrobiły jej dzikusy, nie było w tym nic dziwnego. Mężczyźni wrócili następnego dnia. Około godziny dwudziestej dobiegł ich słuch, że znaleziono spalona wioskę dzikiego ludu wędrownego. Oskarżony i pojmany został poszukiwany szaleniec. Brown przebywał w stolicy kilka dni, podpisał umowę, a następnie jak gdyby nigdy nic wsiadł w samolot i wrócił do kraju.

____________________________________________________________________________________
PS

1. Khazar to nie same dzikusy, co jasne. Jednak dla założeń tego wpisu, wioska, która jest atakowana jest zamieszkiwana przez prosty, dziki lud.
2. Wodzem wioski jest człowiek obok, którego siedzi Kitsune (gdzieś w połowie wpisu) człowiek z wielką dzidą.
3. Equa ukrywa się w tej wiosce, ponieważ jest poszukiwany, a ze względu na siłę jaką dysponował przy prostym udzie został jego pomocnikiem.
4. Brown, nie wie, że jego cel to kobieta to raz, wiedział tylko, że szpieg zaginął prawdopodobnie sądzono, że został porwany przez Khazar w tym rejonie. Znajdując wioskę doszedł do wniosku, że wysłannik Nag został porwany ale nie ze względów politycznych a jedynie fizycznych ( to wiedział gdy zobaczył, że to kobieta.)
5. Więcej grzechów nie pamiętam w razie wu zapraszam na pw.
   
Profil PW Email
 
 
»Coltis   #3 
Agent


Poziom: Keihai
Posty: 358
Wiek: 36
Dołączył: 25 Mar 2010
Skąd: Białystok

Equa, nabroiłeś strasznie. Będę Cię musiał ukarać.

Equa napisał/a:
Khaazar, Puszcza
Drogie dzieci usiądzcie, a Ty Jacuś przestań wydawać te murzyńskie odgłosy.

->Pięknie! Zaczyna się od tego, że wrzucasz dzieciaki do Khazarskiej puszczy, a teraz będziesz opowiadał im horror, który się tam rozgrywa. Naślę na Ciebie matki tych dzieci i zobaczymy jak sobie z nimi poradzisz ;D

Equa napisał/a:
Usiądźcie cichutko

->W sumie czasem się tak mówi do dzieci, ale nie żeby miały narobić rabanu sadzając tyłki, więc sformułowanie mi się nie podoba.

Equa napisał/a:
Ten człowiek był w trakcie wykonywania tajnej misji i, tym strojem, postanowił ogłosić to całemu światu.

->Na mój gust wtrącenie było tu niepotrzebne. Wytłuszczony fragment można było napisać bez przecinków.

Equa napisał/a:
"- Matheo Kasshoku, czas abyśmy dowiedzieli się skąd pochodzi siła wojowników Khazaru. Odnaleźliśmy pradawne zapiski dotyczące świątyni Khazaru.

-> Jak brutalnie powtórzone!

Equa napisał/a:
wraz ze swoim wiernym autem - Sophia, przedostał się do Khazaru i ruszył w puszczę.

-> I znów Khazar, jeszcze poprzedni nie wybrzmiał w powietrzu. Poza tym wprowadzasz nazwę auta myślnikiem, a za tym od razu stawiasz przecinek. Oczywiście za "Sophia" również powinieneś postawić myślnik.

Equa napisał/a:
i wierna Sophia

->Człowieku, nie masz wstydu z tymi powtórzeniami. Linijka odstępu i już znowu "Sophia", a w pobliżu tak z trzy razy Matheo upchnąłeś prawie pod rząd. Opisałbyś ładnie tego gościa w którymś momencie i powtórzenia miałbyś z głowy. Używałbyś chociażby przymiotników, którymi byś go opisał, albo detali wyglądu.

Equa napisał/a:
nadczłowiekiem w służbie bogów.

->W sumie to nadczłowiekiem w służbie ludzi i nadludzi. Nag nie jest natchnionym państwem kościelnym. "Bogów" zostaw sobie dla Babilonu (Lumen) i całą resztę dla tej tępej dziczy, jak wam tam było...;P Zgadza się, że część Nagijczyków nadal czci własne bóstwa, ale ogółem panuje monoteizm pod sztandarem Lumena, a z twojego wpisu wynika, że wszyscy obywatele Nag (uogólniasz) czczą rozmaite bóstwa.

Equa napisał/a:
Człowiek leżał oparty o jeden z posągów. Nieznajomy był średniego wzrostu. Ubrany w pomarańczowo-kremowe kimono. Na głowie zawiadiacko przekrzywiona maska. Broń biała przy boku. Człowiek ten wyróżniał się w inny sposób niż nasz znajomy szpieg.

->Człowiek-człowiek, a oprócz tego strasznie pocięty opis, do którego nijak nie pasują równoważniki zdań. Co innego gdyby pojawił się znienacka i atakował. Wtedy mogłoby to służyć dynamice i naśladować ciężką do ogarnięcia identyfikację tego "człowieka". Literówka w "zawadiacko".

Equa napisał/a:
"- Kim pan jest? Co to za świątynia?"

->"Jestem Zenek, PAN Zenek, przewodnik i za piwo pokażę Ci nawet te sekrety świątyni, których w niej nie ma. A to moja szabelka - Wyrwichwast."
Dzika Khazarska puszcza, uzbrojony człowiek strzegący celu misji Matheo, a on grzecznie pyta "kim pan jest?". Daruj, ale to było idiotyczne.

Equa napisał/a:
- Jestem Equa, włóczęga i podróżnik. Nie wiem co to za świątynia. Jeśli przyszedłeś tutaj się pomodlić to wchodź, nie krępuj się."
Matheo ruszył w stronę wejścia wciąż mając na uwadze nowego znajomego.

->I myślisz, że Matheo się na Ciebie nie obrazi, że zrobiłeś z niego półgłówka? ;P

Equa napisał/a:
Szpieg unikał każdy z ciosów

->"Każdego z ciosów" lub "każdego ciosu"

Equa napisał/a:
"- Szpiegu? O co Ci chod... ach, no tak. Ile to już lat minęło od kiedy się kontaktowałem? Może już mnie spisali na straty"

-> Equa, o co Ci chod... ach, no tak. Nie... jednak nie wiem. Znaczy wiem, ale tylko dlatego, że się domyślam. Z kim się kontaktowałeś, kto Cię spisał na straty? No i oczywiście zapomniałeś, że byłeś kiedyś człowiekiem od zadań specjalnych i za takiego Cię ktoś może uznać.

Ech, mam wrażenie, że musiałbym całą walkę tu przepisać i obkomentować, bo zaraz potem masz combo z czaszek (bodajże 3-hit) i całą masę innych błędów.

Equa napisał/a:
Koniec.
- Co, to już koniec?
Tak kochane dzieci, to już koniec.

->No nareszcie! Czy chcemy dołączyć do Khazarskich szpiegów? Z Yami?
....
....
Nie słyszę, więc chyba nie.

Dałeś ciała na całej linii. Chciałeś stylizować opowieść na bajkę dla dzieci, w takim razie gdzie morał? Poza tym przy tak biednym warsztacie dzieciaki by zasnęły po pierwszym zdaniu, albo zaczęłyby wydawać "murzyńskie odgłosy" sprzeciwu.

Ocena: 1 - słownie "jeden". Nie chcę cię zniechęcać, pracuj nad warsztatem i pisz dalej. I na Lumena, nie wydurniaj się tak więcej! Wiem, że stać Cię na coś lepszego, tylko nie chce Ci się wziąć za to na poważnie. Dorośnij (literacko) i uracz nas wspaniałą walką trollu-szyderco.


Matheo, kolej na Ciebie. Boisz się? ;D

Matheo napisał/a:
Klamka opadła, a próg biura przekroczył wysoki młodzieniec. Ubrany w prosty dobrze dopasowany garnitur.

->Błąd z kategorii Twojego przeciwnika. Równoważnik zdania, który powinieneś wciągnąć w to poprzednie zdanie, po prostu likwidując kropkę.

Matheo napisał/a:
Brown zaciągnął się raz po raz, delektując doborową mieszanką tytoniu. Popiół powoli zapełniał niewielką „popiołkę” podaną przez przełożonego.

->"Zaciągał się raz po raz" bo "zaciągnął się" to raz i koniec w tym wypadku. "Popiołkę" wymienił bym na popielniczkę i byłoby w sam raz.

Matheo napisał/a:
Matt jednak nie patrzył na swojego przełożonego, złamał pieczęć i przeglądał dokumenty. Gdy zapoznał się już z danymi schował papiery do koperty. Następnie wyjął zapalniczkę i podpalił dokumenty. Papier dość szybko zajął się ogniem.

->Powtórzenia, jak widać.

->"Szef" i "przesyłka" moim zdaniem niepotrzebnie w cudzysłowie. Wychodzi na to, że to był taki niby-szef, ale nawet jeśli to był w tym momencie zwierzchnikiem Matheo, więc zwykły szef bez ozdobników też pasuje.

Matheo napisał/a:
Gdy przybyli do ambasady, spytał tylko jakie są potrzebne środki dla gościa.

->"Gościu, jakie Ci potrzebne środki?" ;D. Zdanie jest trochę niegramatyczne. Proponowałbym np. "Gdy przybyli do ambasady zapytał gościa jedynie o to jakie środki będą mu potrzebne."

Matheo napisał/a:
Mieli tam pełne wyposażenie. Kilka granatów, siedem glocków z dodatkowymi magazynkami i dwa karabiny maszynowe.

->Znów te równoważniki. Dwukropek postawiony po pierwszym zdaniu załatwia sprawę.

Matheo napisał/a:
Także jedynym wyjściem było spreparowanie akcji, by w razie odkrycia makabry nikt nie obrzucił ich winą.

->Rozpoczęcie zdania od "także" wygląda jakoś nienaturalnie. Wcześniej popełniłeś to samo wykroczenie.

Matheo napisał/a:
Akcja jakakolwiek, ale akcja, zawsze go rajcowała.

->Śmiesznie sformułowane zdanie.

Matheo napisał/a:
Jednak oni byli ponad to. Lepiej wyszkoleni, lepsi genetycznie i wreszcie solidnie uzbrojeni.

->Hahaha, duma Nagijczyków! Byli jak James Bond! ;D To nie jest oczywiście błąd - po prostu mnie rozbawiło względem kontekstu całej gry, więc przytoczyłem z komentarzem ;D

Matheo napisał/a:
Prawdopodobnie błyskawicznie zasnął, a dźwięki mordu obudziły go.

->A skąd Ty to możesz wiedzieć? Masz dedukcję na +150 czy jak? ;P

Matheo napisał/a:
Tuż przy nim leżała związana kobieta. O szczupłej i pociągającej budowie.

->AAAAARRRRRGHH! Znów te opisy w namiastkach zdań! Przestańcie!
xD

Matheo napisał/a:
Wyrżnął się i rozciągał na glebie. Brown skierował w jego stronę pięść. Spokojnie, bez pośpiechu. Dźwięk poszedł w ruch. Po chwili Equa poczuł jak się dziwnie zdekoncentrowany. W jego żołądku zachodziły dziwne sensacje.

->Taaa, najpierw "się wyrżnął", a potem zrobił serię brzuszków i skłonów. Pięść została skierowana i dźwięk poszedł w ruch. Światło włącz - pełna moc! Aż Equa się przyćpał tym cytatem ;D dziwnie zdekoncentrowany z dziwnymi sensacjami. Pewnie od tego rozciągania się xD
Dziwny fragment, byle jak napisany i nie sprzedający tego co zakładam, że miałeś zamiar pokazać. Swoją moc oczywiście?

Matheo napisał/a:
- Chłopaki, nie wkraczajcie! – rzucił nie odwracając się. – Dobrze się bawię.

->Trafił swój na swego ;D psychopata z psychopatą ;D

Matheo napisał/a:
Dziewczyna była strasznie małomówna. Jednak po tym, co zrobiły jej dzikusy, nie było w tym nic dziwnego.

->Wiedziałem! Dedukcja na +150!

Matheo napisał/a:
PS

->Daruj sobie. Jeśli to takie ważne, albo niezrozumiałe, to powinieneś to umieścić we właściwej części wpisu.

Podsumowanie: Popełniasz błędy identyczne jak przeciwnik. Czytając dokładnie jego walkę przed oddaniem swojej mógłbyś tego uniknąć. Na szczęście jest tych błędów mniej. Nie przeszkadza to w czytaniu aż tak jak u Equacza. Fabularnie również spisujesz się znacznie lepiej, chociaż nie jest to majstersztyk. Świetnie wyszła Ci postać Kitsune - lepiej niż jemu samemu i zgodnie z charakterem z karty postaci. Ładny z niego psychol w Twoim wykonaniu. Nie podobało mi się to, że korzystasz z pomocników. Polegałeś na nich dość mocno, a w Twojej karcie postaci nie widzę wykupionej frakcji. Moim zdaniem ten mały dwuosobowy oddział kwalifikuje się już pod przewagę związaną z poniesionymi kosztami, zwłaszcza że obaj byli dobrymi strzelcami.

Ocena: 4/10 - miało być 3.5, ale postać Kitsune zarabia Ci dodatkowe 0.5 punkta. Dużo błędów, sporo naciąganych motywów i wniosków. Musisz postarać się bardziej. Co nie zmienia faktu, że zwyciężasz.

Pomiot nieczysty przed Światłościa klęczy - Khazarczyk spłonie, Nagijczyk zwycięży.


I wanna be the very best, like no one ever was.
   
Profil PW Email
 
 
»Kalamir   #4 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009

Equa, świetnie spełniłeś nadaną ci funkcję. W końcu nawet tacy gracze jak (po cichu wymienia kilka imion) muszą lewelować xD Poproszę Lorgana by nadał ci medal moobka i właściwie na tym zakończę ocenę twojej pracy. Życzę więcej szczęścia w przyszłości. ps: podejdź do tematu bardziej serio to może sędziowie zrobią to samo z twoją oceną.

Equa: 2.5

Matheo baka, naprawdę myślałeś, że ujdzie ci na sucho plagiatowanie the unit? O ile nazwisko mogę zrozumieć, to Snake Doctor już jest przesadą. Może mniej by to bolało czytelnika, gdybyś dodatkowo nie zrobił wielkiej akcji w stylu oddziałów szybkiego reagowania. W taki sposób nie zyskasz sobie mojej przychylności.
Fabuła: Małego plusa masz za to, że wiesz o czym jest gra tenchi. Różne bywają początki graczy, ale z tego wszystkiego najbardziej nie lubię przypadkowych i debilnych walk w karczmie o honor i gorzałkę. Ty jesteś żołnierzem i masz swoją nagisjką misję - bardzo dobrze.
Realia: Troszkę przeginasz z ważnością swojej postaci. Jesteś zero poziomowym nadczłowiekiem, który nie posiada ani potencjału bojowego ani nawet żadnej umiejętności. Formalnie nie przynależysz nawet do pionu. Jesteś zerem i o tym zapomniałeś. Ja ci przypominam.
Klimat: Kiepski, tenchii zaoferowało ci mnóstwo, a ty wziąłeś "nic". Pojechałeś do jakiejś wioski i zrobiłeś rozpi...no, wiadomo. Tak w ogóle to Khazar jest bardzo dobrze rozwinięty technologicznie, mówiłem ci o tym przed walką, rozumiem, że było zbyt późno. Wsadzanie tu afrykańskich wiosek z lepiankami jest średnio trafione ;/ przynajmniej w moich oczach.
Sama Walka: Nic specjalnego. No ale wiadomo, same bum bum to najnudniejsza część wpisu.
Technicznie: Telegram. Uprzedzałem i o tym. Krótkie zdania sprawiają, że przedstawiasz wydarzenia w punktach:
1. Matheo wbiegł do wioski.
2. Zaczął strzelać z karabinu do wrogów.
3. Przeciwnicy padali martwi.
4. Na ziemie.
Zaczynasz zdania od JeDNAK co jak już kiedyś zauważyłem, brzmi, czyta się, wygląda fatalnie. Kończysz zdania tam gdzie powinien być przecinek :/ a jeśli ja to zauważam, to jest źle.
Resztę wypiszą ci inni sędziowie.

Matheo 4

Gratuluje debiutu.



   
Profil PW
 
 
»Drax   #5 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 242
Wiek: 33
Dołączył: 06 Sie 2010
Skąd: Gliwice

Equa

Huh, to było dziwne. Z jednej strony masz plusa za pomysł, wprowadzenie czegoś świeżego, z drugiej sporego minusa za styl i żenujące motywy ( Matheo spotyka dziwnego kolesia w środku dziczy, w obcym państwie i jakby nigdy nic, ujawnia mu się, w dodatku wypowiadając to idiotyczne do bólu pytanie ). Do tego dochodzi jeszcze masa powtórzeń, w trakcie walki twój tekst aż rzygał "włóczęgą". No i jeszcze to daremne zakończenie starcia. Następną wadą są strasznie krótkie zdania ( także pod koniec wpisu ), które spokojnie mogłeś ze sobą połączyć, a tak wyszedł prawie telegram.
Gołym okiem widać, że pomysł był, ale zrobiłeś wszystko na "odwal się". Szkoda, bo wydaje się, że olej w głowie masz.

Fajnie by było, gdyby pojawiła się w Tobie jakaś "sportowa złość", skoczy Ci ambicja, i następnym razem włożyłbyś w swój tekst trochę więcej wysiłku.

Dostaniesz 2/10 - jeden punkt za pomysł, drugi za to, że poczułem szczątki klimatu w momencie z czaszkami.

Matheo

Na początku powiem, że ledwo zacząłem czytać, a już zaliczyłem uśmiech na ustach. A wywołany został on przez to:

Cytat:
Jednym z takich był bez wątpienia pan White. Rosły, czarnoskóry


Nie wiem czy zrobiłeś to specjalnie ( a i ja rasistą nie jestem ), ale dzięki temu po słabym wpisie przeciwnika, z większą nadzieją podszedłem do twojego.
Humor mi się zmienił, gdy doszedłem do momentu palenia papierosa... Matheo, Ty zawsze musisz tak afiszować ten nałóg u swoich postaci? Powiem Ci, że to w sumie zaczyna się robić nudne z mojej perspektywy ( chociaż sam palę nałogowo... a może i właśnie dlatego ). No, ale to tylko drobna dygresja z mojej strony, nic co wpłynęłoby na ocenę.
Wpłynął już na nią chaos, gdy przeszedłeś do właściwej części wpisu, a mianowicie akcji w wiosce. Jeżeli wpis twojego rywala tylko przypominał momentami telegram, tak twój niemalże stał się nim w całości. Przecież Ty tam praktycznie zastąpiłeś przecinki kropkami! Tempo akcji przez to stawało się tak jednostajne, że człowiek nawet nie wiedział, kiedy się ekscytować atakami, a kiedy wzdychać z ulgą, gdy okazywało się, że bohater wpisu jednak przeżył.
Kolejnym minusem jest to, o czym już powiedział Kalamir: póki co twoja postać jest dosłownie nikim. Masz poziom zerowy i jesteś zwykłą pchełką, to już nie Matheo Keitou, więc nie przesadzaj z "ważnością".
No i tradycyjnie występuje zmora nas wszystkich tu zgromadzonych - powtórzenia.

Podsumowując, słabo, ale i tak lepiej niż Equa... Dostaniesz 4/10, jak u innych.


Per aspera ad astra.
   
Profil PW Email
 
 
^Pit   #6 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567
Wiek: 34
Dołączył: 12 Gru 2008

Equa

Eh... hym... może zacznę od fragmentu opisu z twojej karty postaci.
Cytat:
Kitsune uwielbia stroić żarty, szczególnie z innych ludzi. Zdarza się, że te żarty mają skutki śmiertelne.

100% prawdy!

Mógłbym wymieniać masę niedorzeczności, powtórzeń, literówek ale skupię się tylko na surrealistycznym opisie. Czytając go, czułem się jakbym oglądał "Sarnie Żniwo" albo "Wściekłe Pieści Węża", gdzie na samym początku tatuś opowiada bajkę swoim dwóm wychowankom. Absurd za absurdem, jak i wtrącenia odautorskie. Walka napisana tak topornie, tak strasznie, że najlepsze przebrania na Halloween się chowają.
Czas na rzeczy czysto techniczne.
Cytat:
"- Kim pan jest? Co to za świątynia?"

W dialogach stosuje się myślniki albo cudzysłowy. Nie może być dwóch tych rzeczy na raz. Dając w cudzysłowie wtrącenie, typu: "Janusz powiedział." musimy zacząć z dużej litery i zakończyć je kropką. Niezbyt poprawny jest dwukropek.
Cytat:

Tak kochane dzieci, to już koniec. Jeśli uważacie, że to za mało to możecie sami pomóc pisać tę piękną bajkę - dołączcie do khazarskich szpiegów! Pokonajcie tego, który pomaga Khazarowi jednocześnie zabijając niewinnych! Zabijcie szpiegów innych państw! Jeśli to jesteście WY, to możecie tego dokonać! Checie dołączyć do khazarskich szpiegów?!
- TAK!

NIE! (przy okazji "checie" zamiast "chcecie")
Rozbolała mnie głowa. T nie jest normalny wpis. Normalnie przy piwie może i by mi się podobało, ale tylko wtedy. Na trzeźwo nie mogę tego nazwać wpisem. Niedorzeczna fabuła, wstawki z kosmosu, błędów interpunkcyjnych co gwiazd na niebie - tutaj daleko nie zajdziesz, gdy będziesz tak pisał.
2/10 za próbę wprowadzenia luźnej, absurdalnej atmosfery.


Matheo

Zaczyna się nieźle, od razu widać jednak lekką toporność opisu.
Cytat:
wygodnie za swym biurkiem. Owalne biuro

Staraj się unikać tego typu rzeczy.
Cytat:
zdawał się znudzony

A gdzie "być"? A teraz mój ulubiony fragment ze wstępu:
Cytat:
- Wejdź – rzucił spokojnie w stronę drzwi.

Krzesłem, czy popielniczką? xD
Ach to przeciąganie. Zapewne lubisz też masło maślane.
Cytat:
Popiół powoli zapełniał niewielką „popiołkę”

Do tego, nie ma czegoś takiego, jak popiołka.
Przejdźmy może do fabuły - przychodzisz, dostajesz misję, nadchodzi najwyższy czas na jej wykonanie. Podpisanie umowy z pewną firmą, całkiem sprawne wprowadzenie paru pomniejszych postaci.
Co do samego "pojedynku". Miałeś pomysł i starałeś się wykonać go jak najlepiej. Uwierz mi jednak - wyszedł ci straszliwy bełkot. Ściana tekstu, która powala nawet najlepszych. Trochę w tym wielgachnym opisie czułem pewną akcję z "Psów". Niestety nic więcej. Bogusia nie ma. A jak będziesz pisał takie teksty, to skończysz na Powązkach. Wielka szkoda, bo w sumie przez brak dynamiki, potrzebnej w tego typu walkach, czy też właśnie próba wysilenia się na wyszukany język zepsuła całe, niezłe wrażenie. Ale cóż, ty przynajmniej nie wrzucasz dzieci do dżungli. Co nie zmienia faktu, że jest cienko.
4/10
   
Profil PW Email
 
 
»Rooster   #7 
Agent


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 52
Wiek: 35
Dołączył: 19 Wrz 2010
Skąd: inąd

Heh, zgłaszając się do Rady chciałem być "sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze". Ale oto na samym początku tej światłej drogi pojawił się Equa, wystawiając mą cierpliwość na próbę.

Przede wszystkim: chwała niech będzie Coltisowi za to, że chciało mu się przeprowadzić dogłębną analizę obu tekstów. Przytoczył znakomitą większość błędów, które gryzą w oczy jego, mnie, a zapewne również pozostałych czytelników. Obaj popełniacie praktycznie te same błędy i fakt ten tłumaczy się tylko w jeden sposób: brak swobody i finezji, niedostateczne obycie z językiem pisanym. A przy tym próby użycia na siłę form, których zasad stosowania do końca nie rozumiecie.

Rada na taki stan rzeczy jest jedna: czytanie książek (i to nie tylko z rodzaju "D&D\Warhammer\Star Wars fanfiction"), analiza i przyswajanie zawartych tam rozwiązań. A do tego praktyka we własnym zakresie, ale temu akurat czynimy zadość na tym uroczym forum :D

Przejdźmy jednak do zarzutów indywidualnych.
Equa! Trollu niewydarzony! Nie mogę zrozumieć po co angażujesz się w inicjatywy takie jak Tenchi, jeżeli nie masz zamiaru brać ich chociaż trochę na poważnie. I nie mówię tu o stylistyce wpisu tylko podejściu do samego udziału w życiu tego forum. Drażni to tym bardziej, że mogłeś mimo wszystko rzucić nowe światło na tutejsze walki. Przedstawienie pojedynku w formie opowiastki dla dzieci mogło autentycznie być strzałem w dzisiątkę, ale pokpiłeś sprawę i wolałeś rżnąć głupa. Wielka szkoda, bo jestem pewien, że mogłeś oddać wpis zdecydowanie przewyższający ten stworzony przez Twojego przeciwnika. Pamiętaj, że miałem okazję zapoznać się z kawałkiem tekstu do którego podszedłeś poważnie :P
Także jeśli chodzi o robienie jaj z klasą - ok. Robienie jaj w sposób debilny - niewybaczalne.
Ocena: 1/10
Chciałbym wierzyć, że zechcesz mi udowodnić jak bardzo mam rację :D

Matheo, większość błędów jakie popełniłeś już wymieniono. Ja osobiście dorzucę jednak jeszcze jedną rzecz, która mnie irytuje w Twoim wpisie, a chodzi mi konkretnie o nagromadzenie kolokwializmów.
Matheo napisał/a:
Popiół powoli zapełniał niewielką „popiołkę” podaną przez przełożonego.

Matheo napisał/a:
Brown ubrany w wojskowe ciuchy i uzbrojony po zęby, a obok niego cherlawo wyglądający Steven.
Matheo napisał/a:
Akcja jakakolwiek, ale akcja, zawsze go rajcowała
Matheo napisał/a:
Padli na glebę bez tchu.
Matheo napisał/a:
Wyrżnął się i rozciągał na glebie.
O ile w wypowiedziach bohaterów zwroty tego typu dodają charakteru, o tyle w narracji po prostu brzmi ordynarnie i jest nieestetyczne.

W ocenie Curse napisałem, że będzie moim punktem odniesienia. Toteż odnosząc się do jej poprawnego wpisu, nie mogę wystawić Ci więcej niż 3/10.
Duuużo za dużo niedociągnięć. Ale przynajmniej jest do czego dążyć ;)


"Nobody calls me a chicken!"
----------------------------------
Here they come to snuff the Rooster.
You know he ain't gonna die!
   
Profil PW Email
 
 
*Lorgan   #8 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

..::Typowanie Zamknięte::..


Matheo - 19 pkt.

Equa - 8,5 pkt.

Zwycięzcą został Matheo!!!

Punktacja:

Matheo +30 (medal: Gwiazda Ochotnicza)
Coltis +5
Kalamir +5
Drax +5
Pit +5
Rooster +5


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,15 sekundy. Zapytań do SQL: 14