Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Poziom 0] Machu vs Kimen - walka 1
 Rozpoczęty przez »Machu, 13-08-2009, 19:44
 Zamknięty przez Lorgan, 20-08-2009, 19:26

6 odpowiedzi w tym temacie
»Machu   #1 
Yami


Poziom: Keihai
Posty: 19
Wiek: 36
Dołączył: 07 Lut 2009

Karty postaci:
Kimen
Machu


Słowo wyjaśnień na początek: W tekście gdy napisane jest o misji chodzi tu o misje religijne, takie jak np. katolickie w Afryce, a nie o tajne zadania.


Skuta lodem pustynia, miejsce tak nieprzyjazne życiu, że aż dziw bierze że jacyś szaleńcy nie postanowili się stąd jeszcze po prostu przenieść tam gdzie cieplej, zwierzyny więcej, może nawet ziemia żyźniejsza. Do rogatki zbliża się właśnie samotny jeździec, postać na pierwszy rzut oka bezradna, jednak po chwili w oczy rzucają się dwie brzytwy przy siodle. Zapewne niejedno widziały, zapewne właściciel niejedno przeżył.
Strażnicy zdają się go jednak jeszcze nie dostrzegać. Siedzą opatuleni przy ognisku, zajęci rozmową, popijając nagijską starki, trunek ratujący w tych okolicach życie.
- No i co Olaf, jak było na przepustce, wychędożyłeś coś przynajmniej?
- Ha! Jeszcze wczoraj w wiosce z karczmarką żem się zabawiał. Mówię ci „Rzyć nie umierać” *
-Zaraz mi opowiesz, tym czasem zbliża się ktoś do nas!
Strażnicy podnieśli się ociężale, chwytając za broń.
- Stać! Myto pobiera…
Strażnik nie zdążył dokończyć zdania, gdy zauważył twarz jeźdźca.
- Pieprzone czarty na młot Tora! Trza nam ubić tę zarazę – powiedział Olaf niespokojnym głosem.
- Spokojnie panowie – przybysz beznamiętnie próbował uspokoić mytników – Jestem od Gryfów, pracy szukam.
- A! Łowca, wybacz panie, ale trza ci przyznać, że ryj to jak jaka strzyga masz…
- … Albo inna poczwara – dokończył drugi ze strażników, za przyjaciela.
- To co Gryfa sprowadza w te strony?
- Jestem Malbor, łowca jak już zauważyłeś. Do Martwego Lasu jadę, z innymi Gryfami mam się tam spotkać i planujemy Garvina zabić. Ale jeść i pić trzeba, a podróż daleka…
- U nas pracy nie znajdziesz, chociaż… - Olaf przerwał na chwile żeby smarknąć.
- Chociaż co? – Malbor zdawał się zainteresować.
- Niedaleko wioska jest, jakieś pół dnia drogi stąd. Mieli pożywienie nam dostarczać, pieniądze dostali i się dziady nie pokazują.
- Może oskubać was chcieli – Łowca tracił zainteresowanie.
- Nie wydaję mi się żeby [ cenzura ] nas chcieli, z resztą wysłaliśmy tam kogoś na zwiad, miał iść inki.. inkar…
- Incognito – Malbor podrzucił słowo strażnikowi.
- A no. Więc po cywilu miał tam iść, zobaczyć co się święci i wrócić, dać nam znać.
- I co nie wrócił? – Iskra zainteresowania ponownie pojawiła się w oczach Łowcy.
- A no nie… może jednak wieśniacy go złapali, a może bestia jakaś się im naprzykrza.
- No dobrze, sprawdzę to. Bywajcie!
- Bywaj – Może to przerażający wygląd jeźdźca, może sama jego obecność, a może wszystko to skumulowane sprawiło że usiedli z powrotem przy ogniu, zapominając o opłacie, z nadzieją że nikt taki już więcej się tu nie pojawi.

Słońce powoli chowało się za górami, gdy leśnym traktem spokojnie jechał Malbor.
Okolica wydawała się cicha i spokojna, jak na jego gust zbyt cicha i zbyt spokojna.
Łowca powoli położył dłoń na rękojeści srebrnego miecza, chwile się przy tym wahał, jednak szybko stwierdził, że jeśli w pobliżu byłby człowiek, już dawno by go wypatrzył. To co mogło kryć się w krzakach na pewno nie należało do gatunku ludzkiego. Malborowi mówiło o tym przeczucie, ale i ono bywało zawodne.
Kolejne minuty mijały, a w powietrzu dało się słyszeć jedynie tętent kopyt. Nawet wiatr zamilkł, jak gdyby miał być zaraz świadkiem czegoś strasznego.
Młody „Gryf” był jeszcze niedoświadczony, dopiero niedawno opuścił świątynie i wyruszył na szlak. Na skroni pojawiło mu się kilka kropel potu, starał się ze wszystkich sił skoncentrować i wyczuć zagrożenie, jednak wszelkie próby kończyły się fiaskiem.
Próbował sięgnąć pamięcią do słów swego mistrza, który wieczorami przy kominku opowiadał mu i jemu podobnym historie o tym, jakie kreatury stąpają po tej ziemi. Jednak o której z wielu historii by nie pomyślał, żaden wzorzec nie pasował mu do bestii z lasu.
Na całe szczęście, gdy podjechał pod górkę na horyzoncie pojawiała się już wioska. Drewniana palisada, dwa kamienne budynki – jeden dosyć duży, drugi prawdopodobnie świątynia, mała przystań z kilkoma łodziami, a na około kilka chat może dziesięć, może piętnaście. W co niektórych świeciło światło. Łowca zdjął rękę z miecza i chwycił za lejce, spinając konia, by jak najszybciej dojechać do celu.
Gdy Malbor wjechał do wioski od razu w jego nozdrza uderzył zapach ryb, może nawet by mu to przeszkadzało gdyby oprócz zapachu powitali by go ludzie. Była godzina szesnasta, najwyżej siedemnasta, mieszkańcy o tej porze powinni być na zewnątrz liczni, tymczasem nie słychać było nawet dzieci.
Łowca słyszał wiele starych legend o bohaterach nie tylko z Nag, ale i z całego świata. Każdy z tych bohaterów gdy chciał zasięgnąć języka, robił to w karczmie. Malbor uznał, że to dobre rozwiązanie. Upatrzywszy trochę większy budynek z kołyszącym się szyldem „Wielorybnik”, minął kilka beczek oraz nieliczne okna, z których lśnił płomień świec, jednak nadal zaglądając przez nie, nie dostrzegał ludzi.
W końcu zsiadł z konia i uwiązał go przed gospodą. Wolnym krokiem podszedł do drzwi i pchnął je lekko. Oczom ukazała mu się zwyczajna izba karczemna, a raczej zwykłą by była gdyby nie panująca w niej pustka. Owszem były tu stoły, na nich kilka talerzy i kufli, a nawet bar, za którym stały wielkie beczki, najprawdopodobniej z porządnym nagijskim piwem.
Malbor zdążył zauważyć ruch za barem, szybkim piruetem znalazł się za jednym ze stolików, by usłyszeć dźwięk wbijającego się bełta w ścianę, przed którą stał.
Gryf postanowił nie dawać czasu na przeładowanie, pełen nadziei że napastnik jest tylko jeden sprintem przebiegł pół pomieszczenia i rzucił się nad barem, chwytając z niego metalowy kubek ogłuszył nim strzelca.
- Czuje że to nie koniec niespodzianek – szepnął sam do siebie, gdy usłyszał poruszenie na zewnątrz.
Los jednak był dla niego łaskawy, klęczał na klapie piwnicznej. Nie tracąc czasu zabrał ogłuszonego napastnika i schronił się w małej piwniczce z winem, nasłuchując wydarzeń na górze
- Możliwe że wrócili! – tajemniczy głos z powierzchni okazywał znaki zdenerwowania – Szukać ich! Wielebny chce ich mieć u siebie.
Malbor był już przygotowany, gdyby tylko jakiś chędożony kretyn podniósł by klapę, najprawdopodobniej przez jego tors przebił by się miecz półtoraroczny, który Łowca w tej chwili ściskał kurczowo w dłoniach.
Na szczęście dla obu stron tak się jednak nie stało. Po kilku minutach wraz z dźwiękiem zatrzaskujących się karczemnych drzwi, na głowę Gryfa posypał się kurz.
Piwniczka była mała, miała około 185cm niestety, tylko to można było stwierdzić przy ciemnościach które tu panowały.
Nie tracąc czasu Malbor zdjął pasek i spętał nim swojego jeńca, oraz zatkał mu usta, kawałkiem jego koszuli. Na jednej ze ścian wymacał stojak z butelkami. Chwycił szybko jedną z nich i odkorkował po czym wziął z niej parę łyków.
- No dobra – pomyślał głośno wylewając resztę zawartości butelki na twarz schwytanego człowieka.
- Sprawa wygląda tak: Masz nóż na gardle, więc gdy wyjmę ci knebel, a ty spróbujesz chociaż coś za głośno powiedzieć to pożegnasz się z życiem. – Spokojnym tonem powiedział Gryf, wyjmując koszule z ust człowieka.
- Nie jesteś jednym z nich… nie jesteś mieszkańcem? – wydukał przerażony mężczyzna.
- Nie, ale chętnie usłyszał bym co tu się dzieje!
- To… to… to przez Babilończyków… przypłynęli tu na misję.
- Co przez Babilończyków?
- Chcieli nas nawracać… dorośli mieli ich w rzyci, więc przemawiali do dzieci i młodzieży. Początkowo niby nic, ale te dzieci jakby się zmieniały.
- Co ty pieprzysz? Jak się zmieniały?
- Nie fizycznie… ich umysł, niektórzy zdołali nakłonić swoje rodziny do zmiany wiary. Wtedy Wielebny powiedział że jeśli reszta mieszkańców nie zmieni wiary, to będzie musiała zginąć!
-Co? – Malbor był zaszokowany – Babilończycy mogą przyjeżdżać na misje, ale nie robić coś takiego! Przecież to wywoła wojnę…
- Mamy obóz za miastem. Ja wkradłem się tylko po zapasy kiedy ci popaprańcy siedzieli na kazaniu. Możliwe że jeszcze tam siedzą… pomóż mi wziąć jedzenie, a zaprowadzę cię do obozu. Porozmawiasz ze starszym wioski… on wyjaśni ci więcej.


Srebrzysty księżyc, w pełni okazałości mienił się na niebie ponad lasem. Między drzewami na polanie paliło się ognisko, przy którym siedział Łowca wraz z kilkoma Nagijczykami.
- Nie, to Ty nie rozumiesz sołtysie. Nie mogę tak po prostu tam wpaść i wyrżnąć Babilończyków, oni są ludźmi, a takich mi nie wolno tknąć.
- Nie pieprz – oburzył się sołtys – a co z Algardem w karczmie? Zaatakowałeś go!
- Tak, ale po pierwsze to była samoobrona, a po drugie nie zabiłem. – Łowca zamyślił się chwile – Na wasze szczęście to nie jest normalna sprawa. Czułem to w lesie i czułem w karczmie, gdy wpadli tamci. Nie mam pomysłu co to może być, ale wydaje mi się że to jakiś urok, może stara magia. Mglistym wydaje się też to kto lub co go uczyniło. Nie pasuje mi to do Babilończyków, ale i nie znam potwora, który tak działa.
- Urok powiadasz… a czy da się go jakoś…
- Nie wiem. Możliwe że po zabiciu rzucającego, wszystko wróci do normy, a możliwe że trzeba będzie zabić wszystkich.
- Rozumiem – sołtys wyraźnie posmutniał – więc pomożesz nam?
- Niech będzie, ale jeżeli to bestia, wezmę trzysta monet
- Niech będzie. Wyruszysz o świcie, pójdzie z tobą 2 naszych, ale bardziej w roli przewodników, niż wsparcia.



Wczesnym świtem Gryf i dwójka ludzi wyruszyli, Malbor nadał szybkie tempo dlatego też w wiosce byli już po kilkunastu minutach.
- Musimy się dostać do kościoła, większość z nich pewnie śpi, więc będziemy mogli sobie „pogadać” z Babilończykami.
Brama nie była pilnowana, a nieliczne ścieżki w wiosce puste. Zapach jodu z nad morza, świeży powiew poranka sprawił że nie śmierdziało tu jeszcze tak bardzo rybami jak ostatnio.
Łowca skradał się nisko, poniżej poziomu okien. Postanowił zerknąć tylko do jednego domu po drodze
- Śpią na stojąco – szepnął cicho bardziej do siebie niż do towarzyszy.
Cel był już niedaleko. Niewiarygodnie szybko, a przy tym niewiarygodnie cicho Gryf przemieszczał się do świątyni.
Pchnął masywne wrota, a jego oczom ukazała się spora sala, podparta kilkoma drewnianymi filarami, z kilkoma rzędami ław , na jej końcu zaś widniał przerobiony przez Babilończyków ołtarz, zaś u jego stup modlił się młody mężczyzna.
Jego krótkie blond włosy w dziwaczny sposób komponowały się z jego kremowym ubraniem. Podniósł głowę i powoli się obrócił.
- Ach kolejna zbłąkana owieczka. Podejdź synu i klęknij przed jedynym bogiem.
- Może później, a tymczasem może odpowiesz mi spokojnie na kilka pytań.
- Pytania… nie obraź się, ale ludzie w tej krainie są trochę zacofani i mają wiele pytań. Odpowiadanie na nie już mnie nuży, a przybyłem tu w innym celu.
- No właśnie… co tu tak naprawdę robicie?
- Przecież to oczywiste! Ja i mój przełożony przepłynęliśmy całe morze by nieść wam barbarzyńcom słowo boże.
- Takimi metodami?
- Jakimi? My jesteśmy pokojowo nastawieni. To wieśniacy zaczęli atakować naszych nowych wiernych, my nie mieszamy się w ten konflikt.
- Nie gadaj głupstw, sam słyszałem jak wieśniacy mówili o rozkazie od wielebnego, żeby złapać innowierców.
- Musiałeś źle usłyszeć! – Kimen był naprawdę oburzony – możesz poczekać do mszy i posłuchać słów wielebnego, może nawet udzieli ci prywatnej audiencji.
- Nie mam czasu – Malbor ruszył pewnym krokiem w stronę ołtarza, nieopodal którego znajdowały się drzwi do sąsiedniej komnaty – Widzę że ty raczej mało wiesz, więc będę musiał pogadać z tym waszym wielebnym… Teraz!
- Tym razem to mi się nie wydaje – Babilończyk w mgnieniu oka dobył dwa złote rewolwery**, robiąc przy tym widowiskowe młynki, kiedy jednak pociągnął za spust Łowca zdołał się skryć za masywną ławą.
„Niedobrze” pomyślał Gryf „Nowoczesna broń, dwie sztuki, chyba ze dwanaście pocisków, wystrzelił jeden, jeszcze jedenaście”
Malbor szybko zerwał się na nogi i ruszył w stronę napastnika przeskakując z lewej strony na prawą, starając się nie dać trafić żadnemu z wystrzelonych pocisków, by w końcu schronić się za filarem.
W tym czasie Kimen na lekko ugiętych nogach powoli szedł, okrążając przeciwnika, który chyba jeszcze go nie widział. Spokojnie wycelował i strzelił, kula jednak trafiła belkę, tuż przy skroni Malbora, który ponownie wyskoczył i ruszył na oponenta.
Odgłos trzech kolejnych wystrzałów rozbrzmiał echem po strzelistej budowli świątyni, a na podłogę polała się krew. Dwa strzały były chybione, trzeci jednak ranił szarżującego Łowcę w lewą rękę.
Malbor w połowie drogi sięgnął po miecz, jego rana może nie była groźna, ale cholernie bolała. Gdy był już dość blisko wykonał szybkie dwa cięcia, najpierw z prawej do lewej potem z powrotem. Następnie pozwalając by ciężar miecza poniósł go dalej wykonał piruet i zakończył sekwencje cięciem z za pleców. Wszystkie ataki okazały się jednak niecelne, przeciwnik był dość szybki, a ataki za mało skuteczne, prawdopodobnie przez odniesioną ranę. Na domiar złego pod koniec sekwencji Łowca podniósł swój wzrok i spojrzał w oczy „Złotemu Baptyście”.
Ostatnie co widział to przeklęte światło tak jasne że aż nierealne. Malbor nic nie widział, słyszał jednak oddalającego się Kimena i dźwięk łusek rozsypanych na podłodze. To nie był najlepszy moment żeby bezczynnie stać, Gryf zerwał się szybko w strony gdzie jak mu się zdawało były ławki, być może jedyna osłona przed kolejnym gradem pocisków. W końcu wymacał jedną, schował się…


- To najlepszy czas byś się poddał! Jesteś ślepy i ranny, nie masz szans, a ja jestem łaskawy tak jak mój pan.
Malbor wiedział jednak że to tylko czcze gadanie, tak naprawdę Babilończyk nie wiedział gdzie jest jego przeciwnik. Był zbyt zajęty przeładowywaniem i dobrze wiedział że nie należy stać naprzeciwko wkurzonego nadczłowieka, nawet jeśli ten jest ślepy.
- Daje ci ostatnią szanse!
Łowca nie odzywał się i grał na zwłokę, już powoli zaczynał widzieć, wystarczyła jeszcze chwila by w pełni odzyskał wzrok.
- Ostrzegałem! – Kimen posłał kilka pocisków w różne zakątki Sali z nadzieją że jego bóg poprowadzi je wprost w niewiernego.
Malbor w odległym zakątku pomieszczenia zauważył miotłę opartą o jedną z kolumn. Wyciągnął w jej stronę rękę, składając przy tym dwa palce, by miotła się przewróciła. Zadziałało gdy tylko rozniósł się dźwięk uderzenia miotły o podłogę Baptysta zaczął strzelać. Malbor wyczekał jeszcze chwile po czym wyskoczył w górę i przemieszczając się szybkimi susami z ławki na ławkę dopadł Kimena – rozpoczął cięciem z zamachu, jednak przeciwnik zdołał się uchylić, tracąc przy tym kilka ze swych blond włosów. Ponownie szybki piruet na wypadek ataku przeciwnika, a gdy tylko Malbor złapał równowagę wyprowadził fintę. Tego Kimen nie był w stanie przewidzieć, gdy próbował uchylić się przed cięciem na rękę, ostrze powędrowało w dół rozcinając mu nogę. Nie czekając ani chwili Łowca ponawiał ciosy, a jego przeciwnik zrobił to co według niego było najskuteczniejsze – zwiększenie dystansu poprzez odskok, jednak i to nie zdało egzaminu, gdyż Gryf wykonał patinado – gwałtowny wykrok połączony z jednoczesnym pchnięciem. Ostrze ponownie sięgnęło celu dotkliwie raniąc rękę Kimena z której wypuścił broń. Osiągnął jednak to co chciał był na dość dużej odległości by w spokoju strzelić z drugiego pistoletu.
Malbor zrobił piruet by spróbować uniknąć pocisku, który trafił go w lewy bark i powalił na podłogę. Jego ostatnim ratunkiem był Støt przy pomocy którego rzucił przeciwnikiem o ściane.
Obaj opadali już z sił, a piekielny ból w ich rękach był jedynym czynnikiem nie pozwalającym im po prostu zasnąć. Po chwili pierwszy z nich – Malbor ścisnął w ręku miecz i podparł się na nim stając na równe nogi, poczym powolnym, chwiejnym krokiem ruszył w stronę Kimena, który ostatkiem sił strzelił Gryfowi w nogę.
Łowca zdołał złapać równowagę, a do jego uszu dobiegał słodki dźwięk „klik, klik” – Zelota nie miał już pocisków.
- Ty chyba naprawdę nic nie wiedziałeś – powiedział Malbor prawie się śmiejąc, idąc cały czas w stronę baptysty – Nie martw się, byłeś godnym przeciwnikiem. Zadbam byś bezpiecznie wrócił do domu.
Gdy był już przy Kimenie, uderzył go jeszcze pięścią po głowie by go ogłuszyć.
Kulejąc Łowca dotarł w końcu do drzwi, za którymi ku jego nieszczęściu znajdowały się schody do podziemi. Gdy kilka minut później doszedł na sam dół, oczom ukazało mu się malutkie pomieszczenie z łóżkiem, kilkoma szafami, oraz biurkiem za którym siedział stary mężczyzna.
- Może w końcu Ty wyjaśnisz mi czym jesteś i co tu się dzieje – spokojnym lecz lekko zirytowanym głosem powiedział Malbor
- Widzisz Łowco, Ja nie mam nazwy. Pochodzę z wymarłego gatunku, ludzie nazwali by mnie pewnie pasożytem – żywię się nimi i steruję.
- Dlaczego akurat ta wioska?
- Bo to miejsce jak każde inne. Znalazłem ciało tego starca na statku, jakiś głupiec wyłowił mnie z morza i wrzucił do beczki żeby później zjeść. Zostawiłem tylko tego młodego, jego wiara była za silna, ale na szczęście dał się omamić słowom. Dlaczego tutaj? Bo tu mogę się rozmnażać. To przetrwanie gatunku, naturalny porządek rzeczy. Kiedyś było nas wielu, ale ludzie bali się nas i tępili. Teraz nikt już o nas nie pamięta.
- Nie próbuj mydlić mi oczu. Wiesz kim jestem i wiesz w jakich czasach żyjemy. Tu nie ma już miejsca na potwory i na Łowców. Świat idzie do przodu, a my jesteśmy reliktami przeszłości.
- A gdy zabijesz już ostatniego potwora? Co wtedy? Zostaniesz rolnikiem? Rybakiem? Założysz rodzinę? Nie po to cię szkolono. Widzisz chłopcze, pozwalając mi żyć, pozwalasz też żyć sobie i innym Łowcom. To taka ironia losu hehe, przetrwanie gatunku.
- Właśnie… nie po to mnie szkolono – Malbor podniósł ostrze do góry – a to co się stanie po wykonaniu mojej misji, to mnie nie obchodzi – Łowca zaprzeczał sam sobie, ta dziwna istota zdołała zasiać w nim ziarno niepewności, wiedział jednak co ma zrobić. Szybkie cięcie pozbawiło starca głowy, z której wypłynął stwór wyglądający jak zmutowany szczur, z wielką ilością macek i odnóży.
Gdy wyszedł na powierzchnie, wioskowi z lasu już na niego czekali, narobił dość zamieszania w świątyni by oni mogli zająć się ludźmi we wsi. Niestety trzeba było zabić wszystkich, a ciała spalić.
Dwa tygodnie później, gdy rany były już w miarę zaleczone, Malbor wyruszył ponownie na szlak.



Uwagi:
Kimen nie napisał o swojej postaci prawie nic, właściwie nie znałem jego charakteru, dlatego umieściłem taki który pasował by mi do historii. Sprawa ma się podobnie z bronią, o której wspomniał że są to dwa złote pistolety. Uznałem że jest to dragon – broń najpopularniejsza w Babilonie.
Jeśli chodzi o „rzyć nie umierać” jest to gra słów, a nie błąd ortograficzny.
W razie niepewności piszcie do mnie z pytaniami xD
   
Profil PW Email
 
 
»Kimen   #2 
Zealota


Poziom: Keihai
Posty: 50
Wiek: 36
Dołączył: 07 Cze 2009
Skąd: Warszawa

Miałem dzisiaj awarię prądu i usmażył mi się komputer. Piszę teraz z lapka brata i nie ma szans żebym zrobił drugi raz walkę i wyrobił się w terminie. Wiem, że to wstyd ale poproszę o walkower. Pech to pech :oops:

Machu, gratuluję wygranej.
   
Profil PW Email
 
 
»Kalamir   #3 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009

Bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony masa plusów a z drugiej drugie tyle minusów. Zacznę wiec od tego co mi się podobało.

+ Wiedźmińskie Naśladownictwo - incognito? xD żarty wyrwane prosto z książek Sapkowskiego. Świetnie wkomponowane i wykończone. Do tego trzeba dodać dalszą część wpisu w której umieściłeś wiele elementów z Wiedźmina. To twoja pierwsza walka wiec biorę to wszystko na + ALE w tym samym momencie mówię Ci byś następnym razem postawił na własną twórczość ponieważ "co za dużo to nie zdrowo". Więcej inwencji bo taki numer przejdzie tylko raz. Z końcową gadką już troszkę przesadziłeś. Tak jak powiedziałem, tym razem biorę ci to na PLUS. Następnym razem będę krytykował.
Machu napisał/a:
- Nie próbuj mydlić mi oczu. Wiesz kim jestem i wiesz w jakich czasach żyjemy. Tu nie ma już miejsca na potwory i na Łowców. Świat idzie do przodu, a my jesteśmy reliktami przeszłości.
jakie piękne podsumowanie Wiedźmińskiego anachronizmu xD
+ Zgrabny opis walk i przyzwoite słownictwo.
+ Dobra historia w którą wmieszałeś potwora (jak ja nienawidzę tych szczurów - inni mogą nie wiedzieć, ale Machu użył ich jakiś czas temu na sesji którą prowadził).

- pojawił się Kimen, ale zabrakło towarzyszącemu mu wątku politycznego. Jakiegoś spisku lub konkretnej machlojki. Cała ta akcja z misją była fajna, jednak nie przekonała mnie do końca. Ten punkcik to taka mała adnotacja do poprzedniego +.

- Forma - Na początku było ekstra. Później coś się spierniczyło i pojawiło się kilka zonków. Nie jestem mistrzem interpunkcji jednak u ciebie dostrzegłem sporo fatalnych błędów które ostatecznie obniżą ci ocenę.
PRZECINKI przed "że" to niemal oczywista sprawa a mimo to ich brakuje. W wielu zdaniach pojawiają się słowa które są całkowicie zbędne i ze zgrabnego zdania robią paskudnego ziemniaka. Co najgorsze niektóre zdania powinny być oddzielone od swojej drugiej części kropką. Ty oddzieliłeś je "," i porobiłeś z nich tramwaje. No i jeżeli robisz zdanie "tramwaj" to niech dotyczy jednego tematu by nie powstało coś takiego:
Machu napisał/a:
Malbor zrobił piruet by spróbować uniknąć pocisku, który trafił go w lewy bark i powalił na podłogę.
Już troszkę za późno :P aby go unikać :( prawda? Skoro już cię trafił i powalił...
Machu napisał/a:
- Tak, ale po pierwsze to była samoobrona, a po drugie nie zabiłem. – Łowca zamyślił się chwile – Na
Kropka powinna być dopiero przed ostatnim myślnikiem a nie po "zabiłem" Zaś "Ty" powinno być z małej. Nie piszesz tu listu ani z nikim nie rozmawiasz. To tylko opowiadanie a tam nie musisz pisać "Tobie, Ci, Ty" z dużej. Jeżeli nie jesteś pewien jakiegoś zapisu zawsze możesz otworzyć książkę i sprawdzić.

Ocena: 6.5(miało być 6 ale zazwyczaj ocena u mnie potrafi się zmienić gdy kontrastuje z walką przeciwnika. Dorzucam ci 0.5 ponieważ odebrano ci szansę kontrastu.)

Dobry Debiut

____


Kimen. Szczerze mówiąc nie wierzę w historyjkę z zepsutym kompem. Zobaczyłeś dobrą pracę Macha i spękałeś. Zaciągnąłeś sobie dzisiaj duży dług publiczny.
   
Profil PW
 
 
»Altor   #4 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 73
Wiek: 35
Dołączył: 11 Kwi 2009
Skąd: Gdańsk

Ehh ehh ehh...
Na początek zaczne od części którą najmniej lubię, czyli styl i pisownia.
Cytat:
"Zapewne niejedno widziały, zapewne właściciel niejedno przeżył."


Powtórzenie, nie wiem czy zrobione specjalnie, ale dość rażące.

Cytat:
"przeciwnik był dość szybki, a ataki za mało skuteczne,"


Podmiotem w pierwszym zdaniu jest "przeciwnik", a w następnym podmiot domyśly "jego", pisząc o sobie nie zapomnij iż zdanie następne zyskuje podmiot po poprzednim. Mam nadzieje, że dobrze to wyjaśniłem :) .

Było tam jeszcze trochę tego, ale tej części nie lubie, zresztą na tym polu nie wypadłeś źle. Jeśli zaś chodzi o fabułę, to mimo lubię książki Sapkowskiego, to wydaje mi się, iż zbyt dużo zaczerpujesz z jego książek. Jak sam to określiłeś, łowcy tacy jak ty i bestie takie jak "to coś" to relikty przeszłości, świat poszedł naprzód, natomiast to co tu widzę to kusze, miecze i bóg wie jeszcze co. Wygląda na to, że Nag to zabita dechami dziura ^.^, no need to fear. Gdyby Nag było takim jakim jest przedstawiane, to już dawno temu zostało by wchłonięte i podzielone pomiędzy państwo Babilonu i unie Sunabetsu. To jest pierwsza rzecz. Co zaś do stworów i innych poczwar, to jeszcze istnieją, no ale trzeba uważać z ich rodzajami i występowaniem. ("łowcy tacy jak ty" chodzi mi o "wiedzźmiński" styl łowcy, czyli bije potwora, nie tykam człowieka.)

Drugie dość dziwne zdarzenie ma miejsce podczas walki. Zostałeś oślepiony, szukałeś po omacku skrzycia, jednak żaden z wystrzelonych pocisków cię nie trafił, co więcej twój przeciwnik w jakiś sposób nie zauważył gdzie się skryleś :) . Co do pocisków to, jeśli dobrze zrozumiałem, twój wróg przeładowywał broń? Po wystrzeleniu 4 naboi i oślepieniu cie, stracił tak cenną okazję do ataku :) . To jak dlamnie dość spory błąd logiczny.

Co do zaś samej poczwary, to dziwi mnie, że nie chciała się w żaden sposób bronić (chyba, że walka poprostu została pominięta) ^.^ . Ale to jest nieistotne, gdyż to już nie jest część walki z Kimenem.

Ogółem: Całkiem fajna praca i dość ciekawy/nietypowy powód do walki, jednak następnym razem staraj się bardziej pojąć świat Tenchi i odstaw na jakiś czas książki o wiedźminie na półke.

Ocena: 6/10


Bellum lumpus cave humanum.
   
Profil PW Email
 
 
»Naoko   #5 
Zealota


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594
Wiek: 33
Dołączyła: 08 Cze 2009
Skąd: z piekła rodem

Machu: debiut, zatem postaram się być wyrozumiała. Od czego by tu zacząć... A, już wiem! Twoja praca przypomina mi wiedźmińską opowieść, która początkowo nie przemawiała do mnie. Na Twoje szczęście tekstu było wystarczająco dużo, abym przyzwyczaiła się do niej, ba, nawet zaakceptowała. Pomysł spotkania postaci ciekawy, aczkolwiek nie do końca dopracowany. Zabrakło mi silnego połączenia postaci Kimena z całą sprawą. Ślepa wiara to nie wszystko. Zabrakło mi również wyrazistego starcia. W moim odczuciu walka między bohaterami ginie między zawiły pomysłem. Wydaje mi się, że bardziej Ci zależało na wytłumaczenie czytelnikowi dlaczego [tak, a nie inaczej dzieje się w tej mieścinie] niż jak [to wszystko się potoczyło]. Mam nadzieję, że nie przesadziłam z niedokładnością tego sformułowania ^^.
Teraz przejdę do stylu... I tu zaczynają się schodki. Tekst aż błaga się o korektę, proste sformułowania i interpunkcję. Gdzieniegdzie jest jej za dużo, to w innym miejscu za mało. Zauważyła też kilka zdań, które poprzez zawiłą składnię, tracą logiczną treść. Albo brzmią nie po polsku [coś na wzór tłumaczenia przez translator z innego języka].
Ogólnie rzecz biorąc, tekst jest poprawny. Ma swoje plusy i minusy. Jest to Twój debiut i powinien Ciebie najwięcej nauczyć.
OCENA: 6 - jeden rabin powie nie, drugi rabin powie tak. W skali od 1 do 10 masz ciut więcej od "średni/zwyczajny". I dostajesz również w kredycie moje... Jak by to nazwać... Zaufanie. Jeżeli Twoja następna walka będzie gorsza, poleci to po Twojej ocenie. Ale teraz jest teraz i gratuluję przyzwoitej walki debiutanckiej.

Kimen: szkoda, zawsze można coś naskrobać. Naprawdę szkoda. Nie wypadłeś w tym starciu najlepiej.


Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią.
   
Profil PW WWW
 
 
»Twitch   #6 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 1053
Wiek: 35
Dołączył: 08 Maj 2009

Machu - Można było się wstrzymać z wrzucaniem walki i ją dokładnie przejrzeć raz jeszcze, czas do oficjalnego terminu walki jeszcze był. Jeżeli chodziło o medal dzień mogłeś sobie dać na poprawy. Rzeczywiście w tekście jest sporo błędów interpunkcyjnych, kilka składniowych. Choć ogólnie rzecz biorąc nie jest źle. Ciekawie wypadły wstawki z książek Sapkowskiego, nieźle udało Ci się je wykorzystać i jest to spory plus. Powtórzę jednak za Kalamirem. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby były to Twoje własne motywy, może wykreowane na styl wiedźminowski. Postaci odwzorowałeś nawet dobrze, ale wydaje mi się, że mało uwagi przyłożyłeś do przeciwnika. Motyw związany z zainicjowaniem walki nie specjalnie do mnie przemówił. Dialogi wypadły nieźle, z ogółu nie brzmiały sztywno. Przyznam, że miejscami gubiłem się w walce. Wydała mi się trochę chaotyczna, mało dynamiczna. Nie jest źle i pewnie będzie lepiej.

Ocena - 6,5/10


Little hell.
   
Profil PW
 
 
*Lorgan   #7 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

..::Typowanie Zamknięte::..


Machu - 25 pkt.

Kimen - 0 pkt.

Zwycięzcą został Machu!!!

Punktacja:

Machu +45 (medal: Gwiazda Ochotnicza, Gwiazda Partyzancka)
Kimen -15
Kalamir +5
Altor +5
Naoko +5
Twitch +5


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 14