Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Poziom 1] Kalamir vs Altor - walka 1
 Rozpoczęty przez »Kalamir, 11-08-2009, 20:44
 Zamknięty przez Lorgan, 16-08-2009, 10:29

6 odpowiedzi w tym temacie
»Kalamir   #1 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1033
Wiek: 36
Dołączył: 21 Lut 2009



Pisząc trzecią walkę na tenchi postanowiłem sobie kilka rzeczy. Przede wszystkim chciałem napisać walkę krótszą niż do tej pory. Bardzo lubię robić wstęp i rysować różne rzeczy (miasto, pogodę, ludzi), ale skoro większość osób ma tego dość to jak wola xD. W tym wpisie tego nie ma i nie pisać mi, że poszło w jakość :P bo sami chcieliście. Wybaczcie też zwłokę ale była ona spowodowana zarówno moim zdrowiem (mały incydent) jak i pracą oraz ekstremalnym brakiem czasu. Starałem się jak najlepiej oddać charaktery bohaterów oraz ich umiejętności. Mam też nadzieję, że większość błędów wyeliminowałem.

_____________________________________________________

Dwie gigantyczne stocznie, oraz rozległe doki robiły ogromne wrażenie na każdym przybyszu zza morza. Kolorowe budynki oświetlone milionami elektrycznych reklam również były niczego sobie. Warkot przeróżnych pojazdów kołowych oraz powietrznych silników AV sprawiał, że serce Kalamira biło szybciej. Gdybym nie urodził się w Kotii, to chciałbym urodzić się w tym kraju – pomyślał Wiking który właśnie schodził ze statku.
Kalamir w niczym nie przypominał Nagijczyka. Włosy które zazwyczaj były długie i jasne, wciąż odrastały w czarnych kolorach. Zamiast kolczugi, na jego torsie wisiała ćwiekowana ramona z doszytymi skórzanymi naramiennikami. Nogi były mocno opięte ciemnymi, skórzanymi spodniami, zaś nogi poniżej kolan kryły się w czarnych butach Highway. Tak ubrany szpieg wsiadł na podstawiony motor, który czekał przy ulicy. Powoli założył skórzane rękawice. Silnik zaryczał niczym tygrys gdy przybysz odkręcił kranik paliwa i uderzył kciukiem w rozrusznik. Po chwili pojazd przeszedł do trybu cichej jazdy i nie wydawał już żadnych dźwięków. Wiking założył na głowę posępnie wyglądający kask obładowany w sprzęt najnowszej generacji. System bezpieczeństwa natychmiast rozpoznał siatkówkę oka i zaczął odtwarzać holo-wiadomość.
- Witaj X-105 – odezwał się trójwymiarowy rycerz w czarnej zbroi, który wygodnie siedział za drewnianym stołem w jakimś mrocznym lochu. – Wybraliśmy cię do tej misji ponieważ wiemy, że byłeś już w tym kraju i cenisz jego kulturę. Co za tym idzie będziesz potrafił dobrać odpowiedni wzorzec zachowań by uniknąć rozpoznania. Również dlatego, że misja którą się zajmiesz będzie powiązana z akcją szpiegowską którą przez pomyłkę udaremniłeś, gdy stawiłeś opór w obronie legata niespełna dwa miesiące temu. – Kalamir aż za dobrze pamiętał niefortunną sytuację która wciągnęła go do tego bagna. – Otóż jak pamiętasz, wywiad Sanbetsu szantażował oraz chciał uprowadzić wysokiego rangą oficera którego to zamordowałeś dla dobra kraju. Czymże świat byłby bez tej gorzkiej ironii. Dzisiaj ty będziesz porywał wysokiego rangą oficera z wywiadu Sanbetów. Za kierownicą znajdziesz zdjęcie które za kwadrans pokarzesz temu osobnikowi czekającego na ciebie na parkingu przy porcie lotniczym – program wyświetlił obraz starszego mężczyzny w garniturze siedzącego w barwnie urządzonym biurze.
Szpieg wyciągnął rękę do przodu by odnaleźć zdjęcie. Na małym obrazku widniał leżący, może dziesięcioletni chłopiec, starannie związany i zakneblowany. Tuż obok niego znajdowała się gazeta z wczorajszą datą. Wciąż słuchając instrukcji, Kalamir powoli ruszył do przodu. Nie był zachwycony naturą misji, ale nie zamierzał jej krytykować. Nie teraz.
Mimo środka nocy, mroczny motor przemykał po jasnych ulicach miasta.


Gdy telefon zadzwonił pierwszy raz, Akio wciąż brał prysznic. Nie śpiesząc się z myciem, chłopak ignorował piszczenie z salonu do momentu, gdy komórka zadzwoniła po raz trzeci. W końcu, owinąwszy się ręcznikiem pognał mokry przez przedpokój.
- Rany boskie, skoro nie odbieram znaczy, że chwilowo jestem zajęty. Muszę to powtarzać za każdym razem?
- Cel się ruszył, szefie. Wygląda na to, że zmierza na lotnisko – głos Marka zdradzał napięcie.
- No kur… nie mogłeś do mnie zadzwonić? – zadrwił Nosti. – Już jadę. Przechwycę go sam. Możliwe, że jest pilnowany.
- Może jednak wezmę karabin i będę cię ubezpieczał?
- Dostałeś inny przydział, trzymaj się go.
Wyłączywszy telefon, Altor natychmiast wskoczył w suche ubranie. Po dwóch minutach, będąc gotowym do zbliżającego się zadania, pośpiesznie opuścił luksusowy hotelowy pokój.
- Jeżeli chciałeś sobie gdzieś polecieć to niestety muszę odwołać twoje wakacje – wyszeptał sam do siebie poczym zaczął rechotać pod nosem.

Motor Nagijczyka w mgnieniu oka wjechał na trzeci poziom piętrowego parkingu. Teraz powoli, niczym wilk, bezdźwięcznie skradał się między samochodami. Kalamir był pod wrażeniem wspaniałości tego dość masywnego, dwukołowca. Nie tracąc czasu na dalszy podziw, Wiking zaczął rozglądać się po ciemnym piętrze po brzegi wypełnionym żelaznymi maszynami. Nie było tu zbyt wiele światła. W praktyce, jedyne oświetlenie było zapewnione przez kolorowe neony z ulicy które swoim mryganiem mogły przyprawić o ból głowy.
Nagle padły dwa z strzały z pistoletu poprzedzone błyskiem charakterystycznym dla mieczy. Eksplodował ogień który na moment pokrył dość obszerny kawałem garażu. Jakiś samochód delikatnie podniósł się do góry. Z płomieni wypadło ciało które po zderzeniu z betonem turlało się jeszcze parę metrów. Zaskoczony Kalamir nawet nie mrugnął, gdy w ogniu stanął niezwykle młody chłopak który w rękach dziarsko ściskał miecz. Kolejne spojrzenie poleciało do leżącego mężczyzny który tym razem został rozpoznany jako główny cel misji. Broń którą ledwo trzymał w rękach musiała należeć do przeciwnika. Pistolet nie nadawał się do dalszego użytku.
- Proszę, nie rzucaj się już. To bezcelowe – rzekł ten młody który wciąż nie zwrócił uwagi na motocyklistę w cieniu przy zakręcie. – Żywy lub martwy i tak pójdziesz ze mną. Kurdę, uwierzysz, że zawsze chciałem to powiedzieć!
Nie mogąc znaleźć lepszego momentu, przyczajony Nagijczyka postanowił podjąć akcję.
- Oglądamy te same filmy! – ryknął Kalamir opadając na swego przeciwnika z flanki. – Bo ja też…
Padł cios wymierzony prosto w głowę chłopaka. Cios który zdruzgotał by mu szczękę gdyby ten po prostu się nie rozpłynął w powietrzu ułamek przed zderzeniem. Zrozumiawszy swój błąd, Kalamir idąc za rozpędem własnej ręki rzucił się do przodu nisko pochylając głowę, tak, by cięcie Altora nie zakończyło walki w ten iście żenujący sposób. Delikatna fala bólu zasygnalizowała, że ostrze dosięgło jego pleców. Przetoczywszy się na ramieniu, Wiking zerwał się na nogi i machinalnie uskoczył przed kolejnym opadającym atakiem. Tym razem cięcie było znacznie bardziej precyzyjne, jednak szybki unik pozwolił zakończyć manewr tylko na rozciętych spodniach. Obaj wojownicy stanęli naprzeciw siebie uważnie mierząc się wzrokiem.
- Nie wiem coś za jeden bęcwale, ale na ochronę służb bezpieczeństwa to mi nie wyglądasz.
- Przepraszam za pomyłkę. Powinienem był od razu założyć, że jesteś nadczłowiekiem – syknął Kal, wciąż badając jak głęboka była jego rana. – W pierwszej chwili pomyślałem, że jesteś pierniczonym Babilończykiem.
Brew Altora odruchowo podniosła się do góry. Chcąc nie chcąc również odruchowo zaczął analizować swój ubiór by sprawdzić czy w pośpiechu nie założył nie swoich ubrań. Kalamir nie mógł prosić o lepszą okazję do ataku. Ze skórzanego rękawa wysunęło się ostrze które w ułamku sekundy połączyło się z resztą miecza wyrwanego z zamaskowanej pochwy na plecach kurtki. Składak nie był tak wspaniały jak półtoraręczne ostrze do którego przywykł Wiking, jednak teraz musiał wystarczyć. Oczywiście Nosti nie był na tyle zacofany, by dać się złapać w tak głupawym manewrze.
Obaj zderzyli swoje żelazo z siła wystarczającą, by całe pomieszczenie zasypać iskrami. Po pierwszych ciosach nastąpiły kolejne i kolejne. Brzęk stali stawał się coraz głośniejszy i następował z coraz większą częstotliwością. Doskonale obrazował furię obu szermierzy, którzy z nadludzką prędkością skakali pomiędzy samochodami robiąc przy tym zabójcze wymachy. Niestety, zarówno Altor jak i jego przeciwnik nie był w stanie wyprowadzić odpowiedniej riposty. Obaj rozumieli, że wygra ten, który pierwszy odnajdzie lukę w postawie przeciwnika. Chociaż ostrza wciąż zderzały się z byczym impetem, pojedynek przeniósł się na zupełnie inny poziom.
Postawa Kalamira była idealna. Lata treningu oraz wrodzony instynkt nie pozwalał na żadne uchybienia. Był niepodważalnym mistrzem szermierki, a swemu przeciwnikowi nieznacznie ustępował jedynie szybkością, co owocowało płytkimi nacięciami raz na rękach, bokach lub łydkach. W końcu padła kolejna seria ciosów, która pokazała Wikingowi jego drogę do zwycięstwa. Nadprzyrodzony zmysł Kalamira wychwycił nieprawidłowe bicie serca oraz nieregularny oddech przeciwnika, który w obecnej chwili całkowicie stracił przewagę szybkości. Luka w wytrzymałości miała być fatalna.
Kalamir wskoczył na maskę samochodu chcąc zyskać na czasie poprzez zdobycie osłony. Nosti nie zamierzał pozwolić oponentowi skryć się za fordem, więc nim ten przeskoczył na drugą stronę, Sanbeta puści swe ostrze w poziomym cięciu na wysokości kolan Wikinga. Wyczuwając niebezpieczeństwo swym nadnaturalnym zmysłem, Kal wykonał dalekie salto do przodu obracając się nie tylko do przodu, ale również wokół własnej osi tak, by po wylądowaniu na nogi stać oczami do przeciwnika.
Stal ponownie błysnęła i na ziemi wylądowały metalowe rury, o które zaczepił Yami, gdy wykonywał opadające cięcie. Buchnęła para wodna, która na moment przysłoniła widoczność obu awanturników. Ponieważ żaden z wojowników nie chciał się wycofać doszło do zderzenia wewnątrz gorącej białej chmury która pokrywała coraz większy obszar.
- Ty cholero! – krzyczał Altor który właśnie zakończył salto i ślizg po tym jak Kalamir przełamał jego paradę potężnym kopnięciem w brzuch. – Żeby tak posługiwać się mieczem! Jesteś Nagijczykiem! Teraz widzę to jak na dłoni.
Kalamir nie odpowiedział. Wiedział doskonale, jak przeciwnik strzela sobie samobója taką czczą gadką, tracąc na nią cenny dech. Wiking ignorował również śmiech przeciwnika który był oczywistą prowokacją. Cicho czekał, aż para rozwieje się po większym obszarze i przestanie przeszkadzać. Potrzebował co najmniej minuty by ponownie uruchomić swój specjalny zmysł.
- Przyszedłeś tutaj po tego starucha? Zgadza się? Szkoda. Ja też go potrzebuje. Może się wiec jakoś dogadamy? Przydałby mi się taki człowiek jak ty. Pasował byś do mojej wesołej kompanii – na twarzy Altora zakwitł uśmiech od ucha do ucha na samą myśl o tak wyrafinowanym kłamstwie.
Kalamir zaczął zataczał koło. Gdy uregulował swój dech postanowił wciągnąć przeciwnika w rozmowę która z każdym kolejnym słowem miała dać mu przewagę.
- Dobry z ciebie aktor. Sprawiasz wrażenie, że twoja pewność siebie nie została zachwiana. Tymczasem niepotrzebnie wdałeś się w walkę bezpośrednią. Z taką wytrzymałością nie jesteś w stanie utrzymać tej prędkości dłużej niż dwie minuty – tym razem to Kalamir się uśmiechnął. – W następnym starciu twoja szybkość spadnie do ludzkiej normy a wtedy nie będziesz już w stanie mi sprostać. Trzeba było od razu wyciągnąć tego zapasowego gnata którego masz pod kurtką. Teraz jest już za późno – tu się zatrzymał i udał, że coś mu wpadło do głowy – a może nie masz już pocisków?
Nosti uśmiechnął się w szyderczym grymasie.
- Proszę, proszę… Makówka pracuje! Chyba rzeczywiście cię zlekceważyłem. Na twoje nieszczęście nie jest to błąd którego nie mogę cofnął. Myślisz, że moja szybkość jest warta tylko tyle? Więc pokaż mi tę swoją wizję następnego starcia którego jesteś taki pewien!
Akio Nosti odbił się od betonowego podłoża niczym niespodziewana błyskawica z jasnego nieba. W sercu Sanbety eksplodował ukryty pokład energii specjalnie na taką okazję. Ostrze ułożyło się do poprzecznego ciecia od góry, zaś oczy martwo spoczęły na Nagijczyku który nieruchomo oczekiwał na atak z mieczem wycelowanym w ziemie.
- Głupcze! Twoja szybkość już stała się – Kalamir nie dokończył, gdyż nadszedł czas na wyprowadzenie kontry.
Ciało Wikinga uchyliło się lekko, tak, by przepuścić ostrze bokiem. Prawa ręka uderzyła w rękojeść przeciwnika całkiem wyrzucając go z rytmu. Lewa ręka natomiast wraz z mieczem pomknęła prosto w odsłonięty brzuch Altora. Walka powinna się w tym momencie zakończyć, ale…
Akio Nosti rozpłynął się w powietrzu niczym iluzja. Wystarczyła setna sekunda by Kalamir rozpoznał znienawidzony manewr Ippogyaku. Instynktownie pociągnął ostrze w tył wykonując pół-piruet z założeniem, że przeciwnika znajdzie za plecami. Było zbyt późno. Nostii rozpoczął kolejny atak który posłał dziesiątki cieć w odsłonięte ciało Wikinga. Senpuuken na tym etapie był nie do zatrzymania. Na wszystkie strony bryznęła krew, Kalamir uderzył o samochód i usunął się na ziemie. Ledwo słyszał kroki Sanbety który powoli podchodził w jego kierunku.
- No widzisz? Szybko poszło – dech zdradzał olbrzymie zmęczenie Altora. – Wcale nie byłeś taki cwany, jak ci się wydawało, koleżko.
Nagijczyk niemal całkowicie stracił wzrok. Już tylko czuł zapach krwi oraz słyszał echo słów swego oprawcy. Gniew narastał w jego uszkodzonym, nieruchomym ciele. Ostatecznie frustracja zaczęła pozbawiać go świadomości. Kroki były coraz głośniejsze. Wydawało mu się, że za ścianą krwi coś błysnęło. Zapewne miecz który miał zakończyć jego życie. Nagle ktoś zaczął krzyczeć, ale było to bardzo daleko. Coś strasznie zaczęło palić jego klatkę piersiową. Był pewien, że to ogień a nie wbijana stal. Znowu ktoś się darł. Przez moment wydawało mu się, że słyszał skowyt jakiegoś zwierzęcia, niby wilka.
- Czym ty [ cenzura ] jesteś!? – dziwny głos zdradzał najprawdziwsze przerażenie. – Umrzyj! Umrzyj!
Kalamir zastanawiał się czy to właśnie tak czuje się człowiek który umiera. Nic już nie widział. Nic już nie rozumiał. Miał wrażenie jakby zderzył się ze szklaną szybą a później szybował w przestworzach. Wtedy jego oczy otworzyły się. O dziwo stał o własnych siłach w zaułku na ulicy. Po rękach spływała krew, jednak nie należała do niego.
- Co jest do cholery? – jego głos drgał.
Spróbował podnieść ręce do góry i poczuł jak strasznie mocno napięły się jego mięśnie. Jego ciało odniosło straszne rany a mimo to nie czuł bólu tak jak powinien. W dodatku jego skórzana kurtka była cała spalona.
- Raivokohtaus? Niemożliwe…Jak?
Stał tak przez chwilę i zastanawiał się nad dziwną sytuacją, gdy nagle ciało odmówiło posłuszeństwa. Kalamir bezwładnie upadł na ziemie i ponownie zaczął odpływać w głębiny swej podświadomości. Znowu czuł jak by szybował.

Jack i Mark wbiegli na kolejny poziom garażu.
- To tutaj! Nadajnik pokazuje, że stąd dochodzi sygnał.
Jack rozejrzał się po okolicy.
- Zaraz będzie tu policja. Cholera – zaklął po cichu – mówiłem, żeby olać jego rozkazy i iść po cichu za nim. Zawsze coś musi się spierniczyć.
Razem zaczęli biec przez zaciemniony parking. Nagle Jack zatrzymał się i zaniemówił.
- Ja pierniczę – milczenie przerwał Mark.
Przed nimi rozciągał się obraz strasznej batalii. Dwa samochody były rozerwane jak by wbił się w nie pocisk przeciwpancerny. Jeden mustang był przecięty gładkim cięciem. W gigantycznej kałuży krwi leżał oficer którego miał porwać Akio. Jego ciało nosiło ślady walki na miecze jednak coś, co go zabiło miało kły którymi rozpruło mu gardło. Oczy Jacka skierowały się w bok. Pod filarem bezwładnie siedział Akio który krwawił z tuzina ran. Sam kamienny filar był uszkodzony, tak jak by wbiło się w niego coś twardego o rozmiarze człowieka.
- Szefie! – Jack podbiegł do Altora i spróbował dźwignąć go na nogi.
- N-Nie dotykajcie r-ręki – ledwo słyszalnym tonem wyszeptał Nosti. – T-To coś prawie mi ją oderwało.
- Coś? Co się tu do cholery stało?
- N-Nie wiem… - głos Akio był praktycznie niesłyszalny. Z ust obficie ciekła mu krew. – Nie wiem co to było… p-przebiłem go na wylot… na wylot…trafiłem…
- Cholera, uważaj, kawałek stali przebił mu nogę.
- Zmywajmy się stąd w cholerę – rzucił pośpiesznie Mark który już słyszał syreny policyjne.

_____________________________________________________


Kombinowałem jak by tu pokonać bardziej doświadczonego gracza z kłopotliwymi statystykami które niechybnie stawiały mnie w kiepskiej sytuacji. W końcu stwierdziłem, że tym razem muszę ustąpić doświadczeniem i dostać łomot. No ale nie moge przecież przegrać walki, nie? Z pomocą przyszła mi nowa moc którą zyskałem przy awansie postaci. Jeżeli przeczytaliście moją kartę to zakończenie walki powinno być całkowicie zrozumiałe ^^. Co zaś się tyczy NPC Altora :P jak powiedział Lorgan - nie muszę ich używać. Dlatego też pozwoliłem dwóm na gościnny epizod.


Ciekawostki Douriki:
Kalamir 1130 VS Altor 1200
Kalamir (Raivokohtaus) 1413
   
Profil PW
 
 
»Altor   #2 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 73
Wiek: 34
Dołączył: 11 Kwi 2009
Skąd: Gdańsk

Kalamir
Altor


Kalamir stanął na betonowych blokach portu w Ishimie. W przypływie potrzeby gotówki, podjął się łatwej i dobrze płatnej pracy. Jego zadaniem było eskortowanie pewnego dyplomaty imieniem Soru, do ambasady cesarstwa Nag w ishimie. Do pomocy przydzielono mu młodego chłopaka imieniem Roy, jednak już na pierwszy rzut oka dało się poznać, iż jest nowy w tym rzemiośle. Jednak teraz uwagę rycerza przyciągały doki, rozległe betonowe nabrzeże poprzecinane ogromnymi hangarami. Ponad nimi w oddali wystrzeliwały ku niebu drapacze chmur. W ten piękny słoneczny dzień doki tętniły życiem. Marynarze pracowali na swoich łodziach, podróżni niczym fale zalewali wszystkie okoliczne przybytki. Nie tracąc czasu na podziwianie widoków, ruszyli do czekającej już na nich taksówki. Soru wsiadł na tylnie siedzenie po czym zamienił kilka zdań z taksówkarzem, dopiero po tym Kalamir wraz Royem wsiedli do pojazdu. Taksówka ruszyła, mijając ostrożnie turystów zjechała na ulicę. Po chwili jednak natrafili na blokadę drogi. Stróż prawa pilnujący barykady wskazał im objazd.
- Mam złe przeczucia - powiedział Kalamir kładąc dłoń na rączce, skrytego pod skórzaną kurtką krótkiego miecza. Idąc w jego ślady roy wyciągnął broń. Zjechali w wąska uliczkę.
- Bez obaw - odparł taksówkarz - w tym mieście ciągle coś się zmie.... - nim jednak dokończył padł strzał. Głowa kierowcy eksplodowała niczym balonik wypełniony czerwoną farbą. Samochód zjechał z ulicy i z impetem zderzył się z uliczną lampą. Rycerz chwycił dyplomatę wyciągając go z zadymionego wnętrza samochodu. Padł kolejny strzał, jedynie wyostrzone zmysły Kalamira i jego nadludzka prędkość uratowały go przed podzieleniem losu taksówkarza. Schował się za samochodem przyciskając urzędnika do chodnika. Następny pocisk. Coś grzmotnęło o ziemie po drugiej stronie samochodu. Kątem oka Kalamir zobaczył powoli rozlewającą się ciemnoczerwoną plamę. "To był jeszcze dzieciak!" wrzeszczał do siebie w myślach. Wiedział gdzie mniej więcej znajduje się strzelec, ale jak wyjść z poza jego zasięgu? Wzrok wojownika spoczął na wąskim zaułku.
- Tam. - wyszeptał chwytając przerażonego Soru i skoczył w zaułek. Strzały ustały. Jednak w zaułku ktoś na niego czekał. Młody mężczyzna w brązowych włosach i z blizną pod okiem.
- Pewnie nie pozwolisz mi przejść co? - Zapytał dość ironicznie Kalamir.
- Chyba masz rację - w tej chwili obydwa wyjścia z zaułku zastawiła grupa uzbrojonych osób. - Przykro mi ale chyba tutaj kończy się twoja rola.
- Schowaj się za śmietnikiem - rycerz pchnął urzędasa w strone metalowego pojemnika.
- Chcesz walczyć? - Chłopak naprzeciw niemu parsknął śmiechem - podziwiam twoją odwagę bądź głupotę. Zasługujesz na lepsze traktowanie, co powiesz na małą grę?
- Jaja sobie robisz?
- Nie mówię całkiem poważnie, będziemy się pojedynkować na ostrza. Jeśli wygrasz, zabierzesz stąd dyplomatę i nie będziesz musiał się już nami przejmować. Jednak jeśli ja wygram, wtedy zabiorę Soru, a z tobą zrobię co zechcę - Chłopak wykrzywił twarz w złowieszczym uśmiechu.
" Czy on sobie żartuje? Nie, on mówi poważnie... pycha zgubiła już nie jednego z moich wrogów, ciebie czeka to samo"
- Zgadzam się.
- Znakomicie - wysyczał młodzieniec po czym odbił się w jego kierunku niczym błyskawica. Kalamir w ostatniej chwili zablokował cięcie katany swym ostrzem. Wykonując serię cięć zmusił przeciwnika do powolnego wycofywania się. Badał prędkość przeciwnika i jego zwinność i ku wielkiemu zaskoczeniu, stwierdził, że mu dorównuje, a nawet lekko przewyższa. "Głupie machanie ostrzami nigdzie mnie nie doprowadzi" Kalamir musiał szybko wymyślić nową taktykę. Nie chciał korzystać z "tej" techniki, nie był do końca pewien czy Dyplomata nie stałby się przypadkową ofiarą. "To jest to!" Rycerz pozwolił wrogowi przejąc inicjatywę i zaczął powoli się cofać. W chwili gdy dotknął plecami ściany, zrobił gwałtowny unik w dół. Rozpędzona katana przeciwnika trafiła w kamienne bloki budynku. Korzystając z chwili oszołomienia, Kalamir wystrzelił swoje ostrze w brzuch przeciwnika. Już widział jak końcówka ostrza styka się z koszulą wroga, gdy ten błyskawicznie wygiął się unikając śmiertelnego ciosu. W odpowiedzi Nadczlowiek, wykonał podłużne cięcie na twarzy przeciwnika. Rycerz uskoczył na bok czując piekący ból na policzku. Strużka krwi spływała po jego szyi wsiąkając u jej końca w koszulkę. "Nie mam innego wyboru" wojownik skupił swój wzrok na twarzy przeciwnika, jego serce wypełniła nienawiść.
- He? Zamierzasz mnie zabić wzrokiem? - Altor zaśmiał się szyderczo wyciągając obie dłonie przed siebie. Wciąż skupiony Kalamir ledwo co, zauważył płomienie obejmujące ręce przeciwnika.
- To koniec! - Wrzasnął Akio, stojący przed nim rycerz stanął w płomieniach.
- Heh, jestem zawiedziony. Zapowiadało się wiele ciekawiej - po tych słowach Akio Nostri obrócił się w stronę urzędnika.
- Szefie za tobą! - to ostrzeżenie Uratowało Altora. W ostatniej chwili zdołał instynktownie uskoczyć pod ścianę. Wciąż objęty płomieniami przeciwnik uderzył obiema rękoma w miejsce gdzie przed chwilą stał Akio. Kawałki betony wzbiły się w powietrze, nim jednak upadły płonąca bestia rycząc wściekle doskoczyła do przeciwnika.
- Nie dajesz mi wyboru. - Altor skupił się po czym zaczął ciąć jak szalony, ledwo sam widział swoje cięcia. Krew rozlała się po całym zaułku. Oponent zastygł nad Nostrim nie wykonując żadnego ruchu. Płomienie niemal całkowicie już zgasły. Stał tak, spalony i zakrwawiony.
- Podziwiam twoją determinację wojowniku, ale to już koniec. To twój limit prawda? - Bestia wciąż stała nieruchomo. W końcu Ryknęła przerażająco, nim Altor zdążył cokolwiek zrobić potężny cios wysłał go w powietrze. Odbijając się gołymi stopami od kamiennych bloków, stwór dopadł go w powietrzu. Składając ręce razem uderzył z całej siły w brzuch przeciwnika posyłając go ku ziemi. Akio rąbnął plecami w chodnik wydając przy tym okrzyk bólu. Resztkami sił wyciągnął broń i wypalił serię w lądującego stwora. Strzał za strzałem lądował w piersi przeciwnika, jednak to go nie powstrzymywało przed postępowaniem.
- ZDYCHAJ WRESZCIE! - Ryknął Altor naciskając zaciekle spust już rozładowanego pistoletu. Bestia zawisła nad nim, zachwiała się lekko, po czym upadła na ścianę z boku. Powoli się osuwając pozostawiał za sobą na ścianie ciemnoczerwoną smugę. Akio podniósł się resztkami sił.
-Zabierzcie go - wysapał ciężko, wskazując skinieniem głowy przerażonego dyplomatę. "Czym ty jesteś?" pomyślał patrząc na ciało wykrwawiającego się rycerza. Dłonie Altora na nowo zapłonęły, kucnął przy ciele przeciwnika i przyłożył ogień do jego najcięższych ran.
- Mogę zrobić z tobą co chcę, więc wybieram.. uleczyć cię - Pół przytomny Kalamir spojrzał się na swojego przeciwnika.
- Jesteś silny, kto wie, może nawet silniejszy ode mnie. Czemu marnujesz tę siłę służąc komuś, kogo nawet nie znasz? Co zrobiło dla ciebie cesarstwo Nag, że teraz dla nich leżysz tu brocząc krwią? Daje ci nowe życie....
Żyj i znajdź mnie...
Znajdź mnie i przyłącz się do mnie...
Altor podniósł się z ziemi i odszedł, zostawiając za sobą na wpół żywego, nieprzytomnego ale godnego przeciwnika.

_____________________________________________

Przepraszam za tak duże opóźnienie, ale nie miałem weny pisać, a kiedy już miałem to zaciął mi się komp :) . No cóż starałem się ^.^ (tak, zdaje sobie z tego sprawę... dość krótkie i beznadziejne... drugi raz już tak bardzo nie chciało mi się pisać:) wpis jest bardziej, żeby nie dać się walkowerem :) bo wiadomo kto wygrał :P )


Bellum lumpus cave humanum.
   
Profil PW Email
 
 
»Naoko   #3 
Zealota


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594
Wiek: 33
Dołączyła: 08 Cze 2009
Skąd: z piekła rodem

Kälämir: moim zdaniem jest to Twoja najlepsza praca. Skrócenie opisów wyszło jak najbardziej na dobre, co podwyższy moją końcową ocenę, o czym mogę już teraz zapewnić. Zarys fabularny podobał mi się chyba najbardziej. W ciekawy sposób przedstawiłeś spotkanie postaci. Kolejny plus za oddanie klimatu [chociaż nie jest to, czego spodziewam się po Twoich pracach. Uważam, że stać Ciebie na jeszcze więcej!]. I starcie - przemyślane, dokładnie przedstawione. Pod koniec wydało mi się trochę nie do końca poukładane, jednak nie utrudniło to w odbiorze [może to nowa zdolność postaci? Wydało mi się, że jeszcze pracujesz nad nią w stanie berserkera]. Przywitałam z ulgą o wiele mniejsze stężenie literówek.
OCENA: 8.5 - ktoś powie za wysoko, ktoś za nisko. Według mnie zasłużyłeś na taką a nie inną ocenę.

Altor: zacznę niezbyt miłym słowem - słabiutko. Oj, i to bardzo słabiutko. I dużo błędów. Tego nie spodziewałam się po doświadczonym graczu. I po czasie. Wpis nie musi być długi, aby mógł się podobać. Niestety, ten nie przypadł mi do gustu. Masa błędów, chaotyczność. Nie wykorzystanie w pełni umiejętności kreowanych postaci. I jeszcze jedna rzecz, która chyba najbardziej zaważy na ocenie. Altorze, napisałeś swoją pracę, która w większości przedstawiona jest oczami postaci Kalamira. Nie wiem dlaczego to zrobiłeś. Nie pozwoliłeś poznać swojej postaci. Próbowałeś stworzyć [przynajmniej w moim odczuciu] nastrój grozy i tajemniczości. Nie udało Ci się to. Jestem zawiedziona Twoją pracą i da się to odczuć.
Z jakiś przyczyn rozbroił mnie tekst "Schowaj się za śmietnikiem". A, zapomniałabym. Podobają mi się trzy ostatnie zdania, które trochę poprawiają wizerunek tekstu.
OCENA: 3 - wbrew pozorom długo zastanawiałam się nad oceną. Może, i zapewne jest niemiła, ale takie życie. Spodziewam się następnym razem lepszej pracy. Trochę przykro mi wystawiać taka ocenę po wysokiej punktacji pracy Kalamira. Altorze, nie smuć mnie więcej i pokaż mi swoje zdolności!


Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią.
   
Profil PW WWW
 
 
^Coyote   #4 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669
Wiek: 35
Dołączył: 30 Mar 2009
Skąd: Kraków

Kalamir: Zaktualizowałbyś sobie kartę postaci, bo nie ma tam słowa o zmianie wyglądu ani o składanym mieczu. Popełniłeś setki literówek i za to muszę koniecznie obniżyć ocenę. Sam sobie jesteś winien, że nie zrobiłeś porządnej korekty :P
Skrócenie wstępu rzeczywiście dużo dało. Walkę przeczytałem za jednym razem i dość płynnie. Niekiedy trochę motało mnie w opisach tych wszystkich cięć i parad. To też mi nie odpowiada. Zabrakło mi trochę zwrotów akcji. Było bardzo zwyczajnie.

Altor: Krótkie i płytkie .. ale fajne :) Tak jak u Kalamira, słaba korekta. Jedyne co dobre, to że opowiadanie jest spójne. Też pisałeś o krótkim mieczu Kalamira i albo ja czegoś w jego karcie nie widzę, albo macie zbiorowe halucynacje :lol:
Akcja jest wartka, walka widowiskowa .. zmieściłeś wiele ciekawego w tak krótkim tekście. Mocno trzymasz się charakteru swojej postaci. Gdybyś tylko dorzucił jakieś błyskotliwe zagrywki, coś nieszablonowego, ocena mogłaby być o wiele wyższa.

Kalamir: 7
Altor: 5


"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
   
Profil PW Email WWW
 
 
»Twitch   #5 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 1053
Wiek: 35
Dołączył: 08 Maj 2009

Kalamir - Ja może napiszę trochę przekornie, ale zabrakło mi rozbudowanych opisów na początku budujących klimat. Chociaż nie jest źle, tworzysz zgrabne i konkretne opisy. Wspominam jednak podróż wikinga statkiem, która mi sie spodobała. Po raz kolejny nie udało Ci się wyeliminować wszystkich literówek. Dialogi wypadły w porządku, brzmiały naturalnie i dało się czuć postacie. Do samej walki czytało się płynnie, bo dalej, gdy przyszło do zapoznania się z tymi wszystkimi wymianami ciosów można było się pogubić. Niektóre momenty czytałem po raz drugi, aby mieć pewność kto co zrobił. Ciekawie wykorzystałeś nową moc i za to też jest plus.

Ocena - 8/10


Altor - Mam wrażenie, że pisałeś tekst na ostatni gwizdek, nie jest specjalnie poprawiony, chyba nie przejrzałeś przed oddaniem, a i można było całość lepiej rozbudować. Pojawiło się kilka ciekawych elementów, które są na prawdę warte uwagi, a byłyby bardziej interesujące, gdybyś poświęcił im więcej czasu i pokusił się o rozwinięcie. Na plus idzie to, że dobrze opisałeś postacie, swoją i Kalamira. Miejscami jednak zgrzytały dialogi. Dobrze, że nie zrezygnowałeś i nie oddałeś walkowera, ale można było się lepiej przyłożyć do starcia.

Ocena - 4,5/10


Little hell.
   
Profil PW
 
 
*Lorgan   #6 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

Kalamir – Nieaktualna karta postaci to faktycznie bolączka dla czytelników nie śledzących wszystkich Twoich walk, jednak raczej bez problemu można założyć, że bohater otrzymuje dodatkowy sprzęt tylko na czas pojedynczej misji (w tym wypadku motor, składany miecz itp.). Nie widzę powodu do zmodyfikowania oceny. Większą uwagę zwróciłem raczej na liczne błędy, w tym niewłaściwe końcówki i rzeczy niewidzialne dla Worda. Przyznam w tym miejscu rację Coyotowi – za mało starałeś się podczas korekty.
Ogólnie rzecz biorąc, zachowałeś przyzwoite proporcje wpisu, to jest stosunek wstępu do właściwej walki. Mimo, że Twoje historyjki są całkiem przyjemne, aktualna forma bardziej mi odpowiada. Czyta się to szybciej, a więc skupienie jest większe. Jeśli skupienie jest większe, czytelnik bardziej się wciągnął – proste, prawda? ;)
Taktyka nie jest na najwyższym poziomie, czego się zresztą spodziewałem. Umiesz wprowadzić oryginalne i błyskotliwe rozwiązania trudnych sytuacji, jednak "chlastu chlastu" wychodzi Ci dość "topornie". Zamiast toporków wolałbym lekką szpadę, jeśli chwytasz aluzję.
Inaczej, przyzwoicie, bez rewelacji. Niemniej podoba mi się kierunek, w którym zmierzasz.

Ocena: 7,5/10
______________________________________________________________

Altor – Błędy! :DD Jak ja to lubię...
Skoro pisałeś w pośpiechu nie ma się czemu dziwić, ale... nie obchodzi mnie to wcale a wcale w perspektywie oceny końcowej – sorry. Nawet jakby zawiesili Cię do góry nogami, karmili samą cebulą i kazali pisać na klawiaturze z cyrylicą, nie uznałbym tego za okoliczność łagodzącą mój, jakże sprawiedliwy, wyrok.
Opowiastka jest dość prosta, jednak posiada pewien urok. Właściwie szkopuł tkwi w tym, że z braku czasu prawdopodobnie nie zdążyłeś stworzyć niczego zawiłego. Fart. Akurat teraz lepiej wchodzą mi teksty prosto i porządnie napisane – masz więc plusik... lub dwa. Sympatyzuję z oceną Naoko, jednak dam Ci trochę więcej. Wujek Lorgan rozwija miłosierdzie :twisted:

Ocena: 4/10
______________________________________________________________

Oddaję swój głos na Kalamira.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
*Lorgan   #7 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

..::Typowanie Zamknięte::..


Kalamir - 31 pkt.

Altor - 16,5 pkt.

Zwycięzcą został Kalamir!!!

Punktacja:

Kalamir +35 (medal: Krzyż Żelazny)
Naoko +5
Coyote +5
Twitch +5
Lorgan +5


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,18 sekundy. Zapytań do SQL: 13