Ojciec vs syn. Znamy to z Tekkena i kilku innych porządnych bijatyk. Jak widać, motyw stary, oklepany, ale w żadnym razie wyczerpany. Grappler Baki ogląda się znacznie lepiej niż popularne ekranizacje konsolowych mordobić. Specyficzna, momentami przekombinowana kreska (nadająca czasem muskulaturze "nietypowy" wygląd), świetna choreografia ruchów i (bądź, co bądź) fabuła - to właśnie atuty omawianego anime. Są one jednak tylko podstawą... Finezja niektórych walk, specyfika ich miejsca i wiele innych, szczególnych czynników trzymało mnie przykutego do monitora przez cały dzień, bo tyle właśnie zajęło mi obejrzenie całego, pierwszego sezonu. Są to rzeczy niespotykane praktycznie nigdzie indziej.
Mam już za sobą obie serie telewizyjne oraz OAV'kę. Cóż mogę napisać... po kolei:
TV 2 ma znacznie gorszą kreskę i animację niż prequel, jednak braki nadrabia (przynajmniej częściowo) fabułą. Rozumiem tu przez nią konstrukcję turniejową, która jest jedną z moich ulubionych.
OAV to w rzeczywistości alternatywna ekranizacja tego, co widzieliśmy w kilku odcinkach pod koniec pierwszej serii TV. Mimo, że dysponuję tylko wersją z angielskim dubbingiem, doceniam jej urok i klasę.
Anime polecam szczególnie miłośnikom naprawdę dobrych, widowiskowych walk.