Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Poziom 2] oX vs NPC (Saisho) - walka 1
 Rozpoczęty przez »oX, 28-01-2016, 21:56
 Zamknięty przez Lorgan, 05-02-2016, 21:25

8 odpowiedzi w tym temacie
»oX   #1 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740
Wiek: 33
Dołączył: 21 Paź 2010
Skąd: Wejherowo


Chris Murphy :box: Saisho
2550道力 + 1000道力 (Bullet) || 2500道力 (3500道力 Henkei)
Ninmu - Żrąca Nienawiść II

Słońce tego dnia świeciło wysoko na niebie, oświetlając drogę mknącej pomiędzy drzewami dziewczynie. Saisho uwielbiała to uczucie. Chciała, by delikatne powiewy wiatru wiecznie uderzały w jej twarz, odrzucając tworzące się co rusz krople potu. W oddali malowała się panorama małej wsi, której nazwy nie pamiętała. Znajdowała się kilka kilometrów od miasta, w którym się wychowała po ucieczce z Sermory. Dziś nie ma jej na mapach, ani nikt, kogo o nią spytać, nic nie wie. Splunęła, przypominając sobie o dziwnych eksperymentach, jakim poddawano jej rodziców. Zwolniła tempa, gdy zbliżała się w okolice kryjówki Panter. Nie była zadowolona z faktu, że zwykłe spotkanie poza dystryktem Nubia przerodziło się w trzydniowy pobyt w luksusowym hotelu. Po pierwsze - nienawidziła takich miejsc. Po drugie - brakowało jej towarzysza, z którym stworzyła mało znany światu gang. Nihyo może i był narwany, niezbyt inteligentny, ale mimo wszystko coś w nim sprawiało, że dobrze było być w pobliżu. Ani ona, ani on, nie okazywali otwarcie uczuć, lecz wiedzieli co drugie myśli. Odrzuciła na bok wspomnienia i nim się obejrzała, dotarła do celu. To, co zobaczyła, wywołało paniczny napad wściekłości. Podbiegła do dwóch leżących przed wejściem rozczłonkowanych ciał, pozbawionych wnętrzności. Widok przypominał atak dzikiego zwierzęcia, lecz Saisho takiej myśli nie wpuszczała do głowy. Rozejrzała się w poszukiwaniu oswojonej pantery imieniem Nashio, której zadaniem było trzymanie warty razem ze strażnikami.
- Ani śladu, niemożliwe! - Wykrzyczała w myślach. Smród rozkładających się zwłok i krwi dotarł do jej nozdrzy, powodując mdłości. Wypluwszy z siebie ostatnią porcję żółci, otworzyła drzwi do kryjówki i przeraziła się jeszcze bardziej, widząc martwe ciała podwładnych. Zajmowały cały zbrukany krwią korytarz. Podeszła bliżej i dostrzegła, że jeden z nich, liczący nie więcej niż dwadzieścia pięć lat, wciąż żyje. Kaszlał i charczał, wzbraniając się przed ostatnim tchnieniem. Rozpoznała go od razu. Niedoszły student medycyny, którego rekrutowali na ostatnim roku nauki. Robert? Ron? Nie pamiętała imienia. Postrzał w obie nogi i w bok, raczej nie śmiertelny, lecz uniemożliwiający ruch. Udało mu się zatamować krwawienie na tyle, żeby nie paść jak pozostali. Opierał się plecami o ścianę, próbując coś wymamrotać.
- T-t-t-o... r-r-ry... ryce...
- RYCERZ?! – Wykrzyczała Saisho. - TEN RYCERZ?! Jak się tu dostał?!
- N-n-n-ie... wie... m...
Wrzask kobiety rozszedł się echem po korytarzu.
- GDZIE NIHYO?! GDZIE ON JEST?!
Dziewczyna zignorowała ledwo zipiącego podwładnego i biegiem ruszyła w stronę głównej sali. Zobaczywszy leżącego na zakrwawionej posadzce partnera, zbliżyła się na kilka centymetrów i chwyciła go za głowę, lekko unosząc ponad poziom podłogi. Oczy wciąż miał otwarte, a ciało podziurawione od kul. Łzy leciały wzdłuż policzka, a głos wściekłości wypełniał pokój. Słowa wychodziły z jej ust z prędkością karabinu maszynowego - zaczynała od przekleństw, by przejść do przysięgi zemsty, a zakończyć na miłosnych wyznaniach. Wtuliła go w siebie tak mocno, jak dziecko trzymające ulubioną zabawkę i niechcące jej nikomu oddać. Zaczęła kołysać się w przód i tył, wyobrażając sobie Nihyo jako niemowlę, które utula do snu. Po chwili ułożyła go z powrotem na ziemi, układając mu ręce na piersi. Powolnym ruchem dłoni zamknęła mu powieki i obiecała, że pochowa go godnie, bo na to zasłużył. Przetarła przekrwione od płaczu oczy i miała już kierować się w stronę innego pokoju, kiedy myśli wypełnił głos Manitou, którego trzymała na wodzy przez wiele lat. Szeptał, nawoływał do zemsty i oferował wielką moc, w zamian za zacieśnienie więzi. Saisho z początku chciała mu się oprzeć, lecz patrząc na leżące obok zwłoki stwierdziła, że w jej życiu nie ma i nie będzie już sensu. Zakryła smutną twarz, by po chwili opuścić ręce i ukazać swoje nowe oblicze. Manitou roztoczył swój zgubny wpływ. Obudził w niej agresję i nienawiść do wszystkiego, co istnieje. Chciała zabijać i siać zniszczenie. Nie liczyło się, czy ktoś zasłużył na śmierć, czy nie. Oddała mu się całkowicie, nie widząc sensu w prowadzeniu dalszego życia bez Nihyo.
- ZEMSTA JEST SŁODKA, PRAWDA?!
- Co się dzieje? - Spytała samą siebie, nerwowo spoglądając na przedramię.
Większa część ciała szamanki pokryła się czarną jak noc sierścią, zaś kręgosłup lekko wygiął. Źrenice złotych oczu stały się pionowe. Krótkie, niezadbane do tej pory włosy zamieniły się miejscem z długimi i grubymi. Wyszczerzyła kły w morderczym uśmiechu i popędziła z powrotem na korytarz. Była szybsza, silniejsza i bardziej żądna zemsty niż kiedykolwiek. Odnalazła wzrokiem ocalałego chłopaka i, chwyciwszy ostrymi pazurami szyję, podniosła go ponad swoją wysokość. W amoku nie kontrolowała swoich czynów, dając Manitou pełnię władzy. Rozszarpała ofierze gardło, obwieszczając zniekształconym głosem, że to wszystko jego wina. Biegała po kryjówce, szukając pozostałych, aby im również wymierzyć sprawiedliwość na swój chory, niezrozumiały sposób. Otwierała każde drzwi, nieraz wyrywając je z zawiasów, lecz przez dłuższy czas nikogo nie odnalazła. Było to powodem kolejnego przypływu wściekłości. Zaczęła rzucać ciałami dawnych podwładnych, roztrzaskując im kości o twarde powierzchnie. Wyrywała kończyny, delektując się widokiem, jak i zapachem krwi.
- To jest... - wycharczała pod nosem. – WSPANIAŁE!
____________

- Długo będziemy tu sterczeć?
- Nie moja wina, że cel się spóźnia.
- Jestem głodny.
- Bullet.
- Zastrzel kogoś innego i się stąd zmywajmy!
- Padło ci na łeb? Kane by się wkurzył...
- Nie lubię go.
- Ja też nie jestem jego fanem, ale dobrze płaci. Poza tym muszę czymś zająć myśli. - Murphy skierował lufę karabinu w stronę frontowych drzwi hotelu. - Widzę cel.
- To zrób pif paf i spadajmy!
- Żartowałem, to nie on.
- Śmierdzisz, Chris. I popracuj nad dowcipem!
- Nie bardziej niż ty. Myślałeś kiedyś o kąpieli?
- Chris, jest późno, jestem głodny, chce mi się spać, a ty leżysz tu jak debil i karzesz mi pilnować tyłów. Bo na pewno ktoś przyjdzie i zrobi nam ciach-pach!
Murphy zmienił pozycję z leżącej na klęczącą, wciągnął w płuca świeże powietrze i wziął się za składanie karabinu. Faktycznie zegarek wskazywał późną godzinę, a celu jak nie było, tak nie ma.
Prezes TANARI, w odpowiedzi na prośbę o transport rycerza z Khazaru, stwierdził że młody chłopak może się jeszcze przydać na wyjeździe. Starszy facet, będący kolejnym konkurentem giganta, miał przyjechać w nocy do hotelu w Yurze. Na sam dźwięk nazwy Murphy splunął, nie chcąc przypominać sobie ostatnich chwil tam spędzonych. Niestety nie posiadali informacji o dokładnej dacie przybycia, więc Murphy spędził trzy noce z rzędu na dachu wieżowca vis a vis miejsca zrzutu. Schowawszy sprzęt do walizki zobaczył, że Bullet nerwowo tupie łapami o beton, chcąc go popędzić. Po chwili obaj ruszyli w stronę barierki po drugiej stronie i założył zwierzęcemu partnerowi specjalnie zaprojektowaną lonżę. Zjechali zamocowaną wcześniej linką wzdłuż ściany i po chwili znaleźli się na dole. Pod osłoną nocy udali się do kryjówki.
- Bo schodami nie mogliśmy wejść i zejść?
- Może od razu wywiesimy wielki billboard, że przyszliśmy tu kogoś zastrzelić?
____________

Stojąca w ciemnej alejce Saisho śledziła wzrokiem swojego nemezis. Wyjęła z kieszeni wymiętoloną kartkę z jego rysopisem, otrzymanym jeszcze przed śmiercią Nihyo. Zgniotła ją, zaciskając kurczowo pięść. Ostre pazury wbiły się głęboko w skórę i krople krwi zaplamiły papier. Zdziwiła się, że odnalezienie oprawcy przyszło jej z taką łatwością. Przybyła do Yury w poszukiwaniu wskazówek, a odnalazła jego, palącego papierosa przy jakiejś knajpie, jakby nic się nie stało. Miała przewagę, że nie wiedział kim jest, więc tylko spojrzał wtedy na przechodzącą dziewczynę w brudnych ciuchach i odwrócił wzrok.
Wyszczerzyła kły w złowieszczym uśmiechu i ruszyła w ślad za nimi, utrzymując bezpieczną odległość. Spojrzawszy na masywną walizkę domyśliła się, że nie trzyma tam kobiecych kosmetyków. Połączyła fakty i odkryła, że patrzy na nagijskiego egzekutora. Nie interesowało ją, kogo ściga, lecz to, że nie usłyszała żadnego wystrzału, więc prawdopodobnie zamach nie doszedł do skutku. Liczyła, że kolejnej nocy znajdzie ich w tym samym miejscu i trzymanym w drugiej ręce toporze potnie oponentów na najmniejsze kawałeczki. Wyobraziwszy sobie siebie, stojącą nad pokonanym rycerzem, uśmiechnęła się. Manitou był spokojny i chciała, żeby tak pozostało. Przynajmniej na razie. Gromadziła w sobie pokłady wściekłości, by w niedługim czasie wybuchnąć, dając mu wolną rękę. Zobaczyła po chwili, że cel skręcił w boczną alejkę, by skrótem trafić do podrzędnego motelu dla turystów. Saisho lepiej orientowała się w mieście i wiedziała, że długo tu nie posiedzą. Władze szybko zainteresują się kimś węszącym po ich podwórku.
- Już jutro - wyszeptała pod nosem dziewczyna, wchodząc do przydrożnego kontenera na śmieci. - Jutro sprawiedliwości stanie się zadość.
Okryła ciało cuchnącymi workami pełnymi odpadów i spróbowała zasnąć. Wierciła się i kręciła. Myśli nie pozwalały jej odpocząć, więc otworzyła oczy i spojrzała w gwiazdy. Przypomniała sobie o podobnej sytuacji, kiedy leżała wtulona w ramiona Nihyo. Rozmawiali o sobie, przyszłości i planach, jakie w niej zrealizują. Po piętnastu minutach powieki leniwie opadły, a Saisho przeniosła się do innej, lepszej krainy. Nie przejmowała się, że była fikcyjna. Tam znowu mogli być razem.
____________

Chris Murphy wygodnie rozłożył się na betonowym dachu wieżowca. Zmiął papier po zjedzonej właśnie kanapce i przetarł dłonie o tył spodni. Przyłożył kolbę karabinu do barku i spojrzał przez lunetę. Wejście do hotelu o tej porze było znikomo oświetlone kilkoma reflektorami, więc rycerz przełączył tryb celownika na podczerwień. Zielone światło rozbłysło przed prawym okiem. Przed przybyciem na dach odbył długą rozmowę telefoniczną z pracodawcą, próbując wytłumaczyć dlaczego zadanie nie zostało wypełnione. Kane’a mało interesowało, że cel nie przybył w wyznaczone miejsce. Jeśli dziś kula nie przebije jego głowy, chłopak może rozglądać się za nową robotą. Murphy akurat mało się tym przejął, ale lubił patrzeć na przelewy realizowane przez megakorporację. Głównie dzięki tym pieniądzom mógł pozwolić sobie na kupno nowoczesnego sprzętu, kilku bezpiecznych kryjówek i tym podobnym rzeczy.
Trzydzieści pięć minut po ułożeniu się do pozycji strzeleckiej, pod główne drzwi hotelu podjechała czarna limuzyna w towarzystwie dwóch czarnych SUV’ów. Najpierw wysiadło czterech osiłków, lustrując teren dookoła aut. Jako, że niczego nie dostrzegli, głównie z powodu panującej niemal wszędzie ciemności, zakomunikowali coś przez radio i otworzyli drzwi szefowi. Murphy miał już nacisnąć spust, kiedy usłyszał kroki za drzwiami prowadzącymi na klatkę schodową.
- Też to słyszałeś? - Zapytał Bullet, odwracając pysk w kierunku wejścia.
- Cicho - poinstruował go rycerz, powoli odsuwając się od karabinu. - Sprawdzę to.
- Co z tym tam na dole?
- Kane się wkurzy, ale nie możemy ryzykować - wyszeptał w stronę psa.
Murphy sięgnął ręką za pasek od spodni i z kabury wyjął colta. Sprawdził, czy w razie czego zapasowy magazynek znajduje się w ładownicy na pasie. Odciągnął zamek pistoletu i skierował się w stronę źródła hałasu. Gdy znajdował się dwa metry od drzwi, te z impetem się otworzyły, prezentując sylwetkę dziewczyny. Bez słowa, czy czegokolwiek innego, rzuciła się do ataku, wymachując toporem. Murphy instynktownie odskoczył, wystrzeliwując trzy pociski powleczone zieloną aurą i uformował z nich tarcze.
- Chyba mamy kłopoty - powiedział Bullet, przyjmując bojową postawę. - Potrzebujesz pomocy?
Rycerz zignorował towarzysza i przyjrzał się przeciwniczce. Ubrana w krótkie spodenki, splamioną krwią bluzkę i kamizelkę. W ręku dzierżyła topór, a wściekłość bijąca z jej oczu wskazywała, że za chwilę ponownie go użyje. Przeczucie nie zawiodło. Saisho rzuciła się przed siebie i minąwszy tarcze, próbowała zaatakować od flanki. W tym momencie do akcji dołączył się czworonożny przyjaciel i wyskoczył, wgryzając ostre kły w jej rękę. Zaczęła nią wymachiwać na wszystkie strony, próbując strącić zwierzę. W końcu podniosła go wysoko, by po chwili z impetem opuścić z dużą siłą na kolano. Uścisk puścił, a pies wylądował kilka metrów dalej.
- Bullet! - Wykrzyczał Murphy, wymierzając broń w stronę oponentki. – Żyjesz?!
- Żyję, ale potrzebuje chwili. Suka nieźle mnie trafiła. Postaraj się nie zginąć.
Rycerz ledwie dostrzegał kontury dziewczyny i miał problem z wycelowaniem, lecz ona zdawała się nic nie robić z panującej dookoła ciemności. Gdy doskoczyła i stanęli twarzą w twarz, dostrzegł ostre kły i złote oczy. Wiedział, że nie walczy z amatorem jak Nihyo, lecz z kimś o wiele potężniejszym. Zauważył, jak przymierza się do zamachu bronią i wykonał prosty unik, nurkując w dół. Nie widział za to drugiej ręki zakończonej ostrymi pazurami. Saisho drasnęła go w zewnętrzną część lewej nogi i natychmiast odskoczyła. Murphy chciał skontrować, ale przeszywający ból przeszkodził w realizacji planu. Poczuł, jak traci część swojej energii, lecz mimo to przelał pokaźne ilości tego, co zostało i skorzystał z Ao Shouseki. Powleczony aurą pocisk mknął w stronę Saisho. Zobaczywszy to, szamanka wbiegła na ścianę przy otwartych drzwiach, złapała się rękami futryny i wyskoczyła w górę, wykonując efektywne salto i schowała po drugiej stronie. Nabój wbił się w beton na głębokość kilku centymetrów.
- Ja nigdy nie pudłuję - powiedział sam do siebie. - NIGDY!
- Zawsze jest ten pierwszy raz - usłyszał z drugiej strony dachu. - Na przykład po raz pierwszy zginiesz i już nigdy nikomu nie zniszczysz życia.
Rycerz wytężył wzrok i spostrzegł wyłaniający się zza rogu kontur postaci. Momentalnie chód zmienił się w bieg i rzuciła się na wroga, unosząc topór wysoko nad głową. Murphy zareagował szybciej i wystrzelił, celując w nogi, aby pozbawić oponentkę przewagi w postaci szybkości. Trafił bez problemu. Dziewczyna zatrzymała się i na moment przykucnęła, by po chwili powstać. Złowieszczy uśmiech wymalował się na twarzy, a ciało przeobraziło. Łowca spostrzegł, jak długie, czarne włosy zajmują miejsce obecnych. Dziewczyna pogrążona w amoku rzuciła bronią z ogromną siłą i wystrzeliła w stronę wroga. Murphy zdołał stworzyć szeroki na pięć metrów mur, w który ów topór się wbił. Saisho wyskoczyła i spróbowała ataku z powietrza. W ostatniej chwili z colta wyleciał kolejny pocisk, formując szpiczastą tarczę. Dziewczyna zdała się tym nie przejąć i skoczyła wprost na niego, ignorując ból jaki wywołały kolce. Zaczęła uderzać pazurami, aż w końcu tarcza pękła, rozpryskując się na setki kawałków. Spadając, ponownie zadrapała rycerza, tym razem w klatkę piersiową. Murphy po raz kolejny poczuł ból nie do opisania i padając na ziemię, zarył kolanami o posadzkę. Spojrzał na stojącą nad nim dziewczynę. Wydawała się nie być sobą, zupełnie jakby ktoś przejął stery. Wytrąciła mu z rąk pistolet, a sama cofnęła się kilka kroków po swój oręż. Ból okrutnie przytępił zmysły Murphy'ego. Przeciwniczka miała już wykonać ostatni cios, kiedy leżący niedaleko Bullet zawył, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Walczący równocześnie spojrzeli w tamtą stronę, nie dowierzając własnym oczom. Zwierzę stanęło na czterech łapach, większe o kilkanaście centymetrów. Włosy wydłużyły się, zmierzwiły i błyszczały. Bullet niemal natychmiast wykorzystał sytuację i rzucił się na Saisho, całkowicie ją zaskakując. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i chciała potraktować kopniakiem, lecz pies był sprytniejszy. Podskoczył na wysokość brzucha i złapał za rękę, próbując powalić przeciwniczkę.
- Strzelaj! Teraz! - Usłyszał w głowie rycerz. Walka przeniosła się metr dalej, czyli mniej więcej tyle, ile dzieliło go od pistoletu. Wyciągnął rękę do przodu i wycelował w Saisho w momencie, kiedy Bullet zaczął wracać do swoich normalnych rozmiarów, kurczowo trzymając się przedramienia.
- Puść ją! Teraz!
Murphy wycelował i wystrzelił trzy ostatnie pociski, korzystając z Midori Shouseki. Pierwszy uformował w klatkę, a dwie kolejne zmienił w gigantyczne pięści. Bullet rozluźnił szczękę i według polecenia puścił szamankę. Po raz kolejny w walce został potraktowany inaczej, niż winno traktować się najlepszego przyjaciela człowieka. Odleciał kilka metrów dalej, wydając z siebie piskliwe odgłosy. Pułapka uwięziła dziewczynę w środku, a dwie pięści uderzyły z impetem, posyłając ją na kraniec dachu. Staranowała barierki, jakby były zrobione z papieru i poleciała w dół. Murphy z trudem podniósł się z ziemi i przeszedł na drugi koniec. Spojrzawszy w dół nie zobaczył nic, co mogłoby wskazywać na obecność, bądź nieobecność dziewczyny. W przypływie adrenaliny podbiegł do leżącego czworonoga.
- Bullet! Nic ci nie jest?!
- Serio pytasz? Jestem poobijany, połamany, zmęczony i cholernie głodny!
- Spadajmy stąd. Nie wiem, czy ta szajbuska zaraz nie wyskoczy zza rogu.
- I nie spytasz o to, co przed chwilą widziałeś?! Nic a nic cię to nie interesuje?!
- Pogadamy o tym później, jak wyzdrowiejesz.
____________

- Jak to wciąż żyje?! - Wściekły Hector Kane cisnął kryształową szklanką o ścianę. - Wiesz, co to znaczy?!
- Domyślam się - usłyszał ze słuchawki. - Potrzebuję kilku dni i zajmę się sprawą. Na razie jestem nieźle poturbowany, napotkałem spory problem.
- Gówno mnie obchodzi twój problem! Masz go zabić! To zadanie na wczoraj, rozumiemy się?!
- Tak jest.
Krótki sygnał dźwiękowy obwieścił koniec rozmowy. Prezes megakorporacji nacisnął przycisk na interkomie i wezwał Scarlett, swoją córkę.
- Od kiedy Murphy stał się taki niekompetentny? - Zapytał, kiedy dziewczyna weszła do biura. - Zakochał się, czy co?
- Nic mi o tym nie wiadomo. Ostatnio wykonywał dużo zleceń dla Slaymana, ponoć trafił na ślad jakiejś grubej ryby.
- Przekaż mu, że zaraz po powrocie ma stawić się u mnie. Będzie miał szansę na odpokutowanie.
- Jasne, ojcze - powiedziała Scarlett, zamykając za sobą drzwi. Nie miała ochoty słuchać wykładów rodzica, więc poszła na łatwiznę i ulotniła się z biura, a następnie z budynku.
   
Profil PW Email
 
 
*Lorgan   #2 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

oX - Bardzo mi się podobało. Nawet bardzo-bardzo. Świetnie zbalansowany wpływ Ninmu do właściwej treści walki. Dość przeciętnie oddana przeciwniczka, jednak cała reszta - okoliczności odnalezienia zmarłego, sprawa z zabójstwem, uwikłanie TANARI - super. Najbardziej podobał mi się jednak Bullet i twoja z nim relacja. Cud, miód i orzeszki. Jego moce i zachowanie mają ukryte zabarwienie humorystyczne, ale są także po prostu pasującym elementem układanki. Razem wykończyliście Saisho i było to satysfakcjonujące dla mnie, jako czytelnika. Oczywiście to nie tak, że minusów nie było. Nie odegrały tak istotnej roli w mojej ocenie, bo zostały w znacznym stopniu przyćmione. Wymienię je jednak, żeby wszystko było jasne: styl walki szamanki to jakieś nieporozumienie (on nie był dziki, ani samobójczy, tylko zupełnie nijaki i kiepski), Bullet nie ma Hakudy, więc jakieś zaawansowane teorie dołączone do gryzienia raczej bym pominął, no i wreszcie okoliczności walki na dachu dałoby się znacznie bardziej wykorzystać w celu ubarwienia opisów. To konfrontacja pod wieloma względami na poziomie tej z Shadowem, a miejscami nawet lepsza. Z drugiej strony posiada odrobinę więcej braków i odzwierciedla to moja ocena. Dobra robota.

Ocena: 7/10
______________________________________________________________

Oddaję swój głos na oX'a.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
^Coyote   #3 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669
Wiek: 35
Dołączył: 30 Mar 2009
Skąd: Kraków

No to tak .. Przeciwniczkę miałeś z zębem a pokazałeś ją bez zęba. Miała być ostra i szalona a była dosyć zwykła. Ale nie będę więcej narzekał bo walka mi się całkiem podobała :D Było akcji pod kątem twojej postaci no i Bullet na medal. Najbardziej mi się twój pupil podobał ze wszystkiego, Te teksty, te moce. Jest śmieszny ale i użyteczny. Parsknąłem ze śmiechu jak się żalił, że go nie zapytałeś o transformację :D Co więcej mi się spodobało, to że nie skupiłeś się tylko na Ninmu i wykonywałeś jakieś inne zadanie w tle. Nie wykonałeś tego zadania a to pokazało przy okazji ,że jesteś normalnym gościem, który walczy o przetrwanie. Czasem mu się coś nie uda a czasem nawet też i spudłuje ;)

oX - 7/10


"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
   
Profil PW Email WWW
 
 
»Drax   #4 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 242
Wiek: 33
Dołączył: 06 Sie 2010
Skąd: Gliwice

oX

Zgadzam się z moimi przedmówcami. Dałeś radę oddać naprawdę przyjemny wpis i, w moim mniemaniu, zatarłeś ślady po ostatniej porażce. Czytało mi się gładko i bez większych zgrzytów. Co prawda wyłapałem parę literówek, jak np.

Cytat:
Liczyła, że kolejnej nocy znajdzie ich w tym samym miejscu i trzymanym w drugiej ręce toporze potnie oponentów na najmniejsze kawałeczki.


Chyba raczej "toporem" ;)

Pomijając takie drobnostki, nie wychwyciłem poważniejszych błędów, a i tych pierdół nie było aż tak dużo, by w jakiś znaczący sposób wpłynęły na ocenę.
Fabuła była prosta, jak budowa cepa, ale ta walka jest przykładem, że wcale nie potrzeba jakiś niesamowitych intryg i zwrotów akcji, by czerpać przyjemność z czytania. W dodatku udało Ci się tą prostotę sprzedać bardzo wiarygodnie - aż mi się żal zrobiło twojej przeciwniczki we wstępie.

Najlepszym motywem jednak był ( cóż za zaskoczenie) twój pies. Bullet robi Ci klimat i powinieneś go lepiej traktować :DD Nie będę się tu dłużej rozpisywał, bo o tym psiaku zostało już wiele dobrego napisane, a nie chcę byś się rozkozaczył od kolejnych pochwał :DD
Najsłabiej za to wypadła walka. Tutaj aż ziewnąłem i chociaż to wina raczej późnej godziny, to uważam, iż mogłeś lepiej oddać swoją przeciwniczkę. Nie widziałem tu zbyt wiele z tej furii, której ponoć tak wiele zakumulowała ;)

Podsumowując, fajny i przyjemny tekścik. Nie był może i rewelacją, ale umilił mi czas na tyle, by ze spokojnym sumieniem dać Ci to 7/10


Per aspera ad astra.
   
Profil PW Email
 
 
^Genkaku   #5 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa

Nie będę wnikał w warsztatowe sprawy, bo się nie znam :P Zamiast tego skupmy się w ocenia na fabule i mechanice. W temacie tego pierwszego nie ma szaleństwa. Jesteś już na takim poziomie, że mógłbyś zacząć wymyślać jakieś ciekawsze rzeczy, bo nawet najpiękniej napisane opowiadanie jest po prostu nudne bez interesującej historii. Otoczkę fabularną do starcia zbudowałeś wcześniej w ninmu i była całkiem w porządku. Walka jednak jako punkt kulminacyjny wypadła na tym tle bardzo blado i rozczarowująco. Podobne odczucia mam zresztą co do stylu walki przeciwniczki.
Druga sprawa to choreografia starcia, która u ciebie jest momentami bez sensu. Np:
Cytat:
Zauważył, jak przymierza się do zamachu bronią i wykonał prosty unik, nurkując w dół. Nie widział za to drugiej ręki zakończonej ostrymi pazurami. Saisho drasnęła go w zewnętrzną część lewej nogi i natychmiast odskoczyła. Murphy chciał skontrować, ale przeszywający ból przeszkodził w realizacji planu. Poczuł, jak traci część swojej energii, lecz mimo to przelał pokaźne ilości tego, co zostało i skorzystał z Ao Shouseki.

Jak już cię drasnęła i miała na widelcu to po co odskakiwała? Jaki był sens?
Dalej piszesz, że Murphy chciał skontrować, ale ból mu przeszkodził a w następnym zdaniu co robi? kontruje tak czy siak strzelając...

Zawsze jak czytam twoje walki to mam wrażenie, że wystrzeliwane pociski lecą jakby ze sto razy wolniej niż w "rzeczywistości":
Cytat:
Powleczony aurą pocisk mknął w stronę Saisho. Zobaczywszy to, szamanka wbiegła na ścianę przy otwartych drzwiach, złapała się rękami futryny i wyskoczyła w górę, wykonując efektywne salto i schowała po drugiej stronie. Nabój wbił się w beton na głębokość kilku centymetrów.

Ona zobaczyła jak leci pocisk ?! Ona ma w sumie ponad 9 pkt szybkości ale bez przesady...

Dalej:
Cytat:
Bullet niemal natychmiast wykorzystał sytuację i rzucił się na Saisho, całkowicie ją zaskakując. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i chciała potraktować kopniakiem, lecz pies był sprytniejszy. Podskoczył na wysokość brzucha i złapał za rękę, próbując powalić przeciwniczkę.

Ona ma szybkości ponad 9 a Bullet 3... i nie dała rady sparować/uniknąć tego ataku? o0 Chociażby wykorzystując Sin Dangye (God Step)?
Ogólnie mógłbym się przyczepić jeszcze do kilku rzeczy i wątpliwości, ale chyba wystarczająco nakreśliłem o co mi chodzi. Nie podoba mi się przebieg tej walki.
Oczywiście fantastyczną sprawą jest postać Bulleta i twoja z nim relacja. No po prostu coś wspaniałego. Dialogi między wami wychodzą bardzo naturalnie. Humorystyczny akcent naprawdę doceniam. Przy okazji wyobrażam sobie, że pewnie sam gadasz często ze swoim psem, mam rację ? :D

W ogólnym rozrachunku wystawiam 6,5.
   
Profil PW Email Skype
 
 
»Shadow   #6 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 251
Wiek: 28
Dołączył: 28 Maj 2015
Skąd: Zagłębie kabaretowe

Nie wiem.

Naprawdę nie wiem. Mam odczucie, że ta walka jest strasznie nierówna. Z jednej strony to jak ukazałeś przeciwniczkę. A moim zdaniem zrobiłeś to słabo. Niby opisałeś, że szalała, rozrywała, machała toporem, ale jakoś brakuje mi tam emocji. No i podczas walki - gdzie ta ślepa furia? Mogłeś to zrobić lepiej, bo umiejętności ci na to pozwalają. Z drugiej... Bullet, rozmowy z nim i w ogóle ten specyficzny rodzaj więzi. Miód, cud i orzeszki. Sama walka, wymiana ciosów wydawała mi się naciągana, jakbyś nieco zlekceważył możliwości bojowe szamanki, z drugiej gdzie indziej ją wręcz wynosił. Nie będę dublował Gena, bo z tego co widzę to wypunktował ci te fragmenty, gdzie i mi się nie zgadzało coś.
Konstrukcja zdań - miałem czasem wrażenie, że kończysz akapit w jego środku. Pozostało to przy kolejnym przeczytaniu, więc wspomnę. Wrażenie to miałem czytając fragmenty, gdzie opisywałeś co robi przeciwniczka przed walką.
Jest jeszcze jedno - to jak Bullet traktuje Chrisa. Mam mieszane uczucia, szczerze powiedziawszy. Przypomina mi to trochę tą dwójkę, gdzie to pies jest tym niższym. Nie żeby mi się to nie podobało - po prostu mam wrażenie, że sam snajper zaczyna się tak zachowywać.
Czego ci nie można odmówić to to, że wyrobiłeś sobie taki standard, styl i poniżej niego nie schodzisz. Z jednej strony jest to zabieg świetny, bo kolejne "przygody psa Bulleta i Chrisa" czyta się świetnie, ale trudno żebyś mnie czymś zaskoczył.


Podsumowując - walka wacha się tak jak moja ocena. Z jednej strony to taka szóstka, która jest, fajnie że jest, bo tak już piszesz i tyle, nie jest to szczyt formy. Z drugiej strony Bullet ratuje sytuację. Niżej byłoby obrazą dla rozmów z psem, wyżej - pokazanie, że podobało mi się przedstawienie przeciwniczki, a tak nie było. Pozostaje mi więc wystawić...

6,5

I mieć nadzieję, że kolejnym razem mnie zaskoczysz. Pozytywnie.

#teamBullet


W więziennej rozpaczy...
   
Profil PW Email
 
 
»Twitch   #7 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 1053
Wiek: 35
Dołączył: 08 Maj 2009

oX

Fajnie piszesz i dobrze się czyta Twoje teksty, choć nie jestem fanem wojskowych klimatów. Przyznam Ci jednak szczerze, że jak na ninmu z walką to odniosłem wrażenie, że ta walka to taki nawet trzecioplanowy element. Miałeś pomysł na historię, na realizację czworo(sześcioro-)nożnej przygody i to wyszło fajnie, klimatycznie. Tak właśnie wyobrażałem sobie motywy tworzone z tego typu NPC, ale to zdominowało całość. Za mało poświęciłeś miejsca dla Saisho, oddania jej charakteru, tej nienawiści. Nie czułem tych cholernie złych emocji, które dało się odczytać z karty. Samo starcie było spoko, ale uważam, że byłoby dynamiczniejsze i ciekawsze gdybyś zagłębił się w przeciwniczkę, może zaprezentował jakąś psychozę, wahania nastrojów czy traumę. Zginął jej ukochany, a ona wybiła swój klan, który z nim stworzyła, to musiało odcisnąć na niej piętno. Na pewno wygrałeś, aczkolwiek mogłeś osiągnąć zdecydowanie więcej, bo wiem, że jesteś w stanie.

Ocena: 6,5/10

Oddaję głos na oX'a


Little hell.
   
Profil PW
 
 
»Dann   #8 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 498
Wiek: 27
Dołączył: 11 Gru 2011
Skąd: Warszawa

oX

To jeden z twoich lepszych tekstów, wiesz? Może nie jest to poziom walki z Shadowem, ale i tak zasłużył na wysoką notę.
Zacznę od tego, co mi się nie podobało. Masz 4 taktyki, prawda? Wykorzystuj to. W walce twoja postać zachowuje się miejscami, jakby nie do końca ogarniała co się dzieje. Tak jak ostatnio coś wspominał Pit - fakt, że ma się jakąć umiejętność wykupioną, nie oznacza od razu, że trzeba z niej korzystać. Ok, to prawda. Ale jednak geniusz nie zacznie nagle zawalać najprostszych zadań ze swojej dziedziny tylko dlatego, że "nie musi korzystać ze swoich talentów cały czas". Dalej skopałeś trochę samą choreografię i styl walki przeciwniczki, ale o tym już wiesz.
Teraz faza przejściowa - jeden z twoich największych atutów, jak i zagrożeń zarazem. Domyślasz się o co chodzi? Bullet. Analogiczna sytuacja jak ta z walki Gena z Longinusem. Frakcja, mimo że świetna, momentami kradnie cały show dla siebie. A jednak walka toczy się między Chrisem Murphym a Saisho, prawda? Musisz trochę więcej uwagi skupić na swojej postaci. Za to nie można odmówić Bulletowi uroku (cóż, przynajmniej nazwijmy to urokiem...) i bez niego walka byłaby znacznie słabsza. Po prostu musisz znaleźć złoty środek.
I to, co podobało mi się najbardziej. Fabuła. Może nie jesteś jak jakiś evil mastermind (<patrzy wymownie na Gena>), ale potrafisz skleić naprawdę porządną historię. Popracuj jeszcze nad warsztatem, który swoją drogą i tak stoi już na niezłym poziomie, a bez problemu będziesz w gronie najniebezpieczniejszych figur całego Tenchi.

Pozostają mi do zrobienia 2 rzeczy. Oczywiście ocena, ale to zostawmy na sam koniec. Drugą są gratulacje. Znowu wygrałeś. To kolejny krok na drodze do stołka komandora. Zostały ci tylko 3, a wygrasz nasz mały wyścig. Więc oXiu, gratulacje!

Ocena: 7,5 - coś czuję, że przez to spadnę w rankingu w siłowni :(


What's dann cannot be undann ( ͡° ͜ʖ ͡°)
   
Profil PW Email
 
 
*Lorgan   #9 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

..::Typowanie Zamknięte::..


oX - 48 pkt. (7 głosów)

NPC - 42 pkt. (0 głosów)

Zwycięzcą został oX!!!

Punktacja:

oX +75 (medal: Gwiazda Partyzancka)
Lorgan +10
Coyote +10
Drax +10
Genkaku +10
Shadow +10
Twitch +10
Dann +10


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 14